Włóczyłem się po mieście tu i tam do samego wieczora. Nikola oczywiście nie wróciła już do domu, i to mi wystarczyło, by wiedzieć, że decyzję podjęła już wtedy w Kalabrii, a może i wcześniej. Byłem wręcz pewien, że podjęła ją całkowicie bezwzględnie, a jej wahanie wtedy na plaży faktycznie wzięło się tylko z mojej zaskakująco spokojnej reakcji, mimo że na ogół byłem człowiekiem nerwowym. Kobiety zawsze kierują się przede wszystkim emocjami, zwłaszcza chwilowymi. Okazało się jednak trochę co innego. Trudno mi było określić, czy to był akt jej złośliwości, czy zwyczajnie dopiero teraz zebrała się w sobie, ale wróciła po swoje rzeczy dzień przed moim egzaminem trenerskim.
Spodziewałem się tej wizyty, ale ten moment był wybitnie kiepski, a ładunek wrażeń, jaki za sobą niosła, mógł być brzemienny w skutkach nazajutrz przed komisją na egzaminie. Pierwotnie chciałem sam w wolnych chwilach wszystko popakować i tylko postawić jej torby pod drzwiami, ale w imię czego miałem ją wyręczać? Doszedłem tylko do połowy drogi – przygotowałem puste torby i położyłem w widocznym miejscu, by stanowiły wyraźny sygnał. Dalej radź sobie sama, czikita.
Wpuściłem ją do środka i pozwoliłem robić swoje, a ja poszedłem usiąść gdzieś obok, by nie mieć jej w polu widzenia. Zająłem się wnikliwym studiowaniem losowego czasopisma, które pierwsze wpadło mi w rękę, choć tak naprawdę wcale nie czytałem, tylko gapiłem się bez składu na kolorowe strony.
– Mam wszystko – odezwała się, a ja zorientowałem się nagle, że stoi w przejściu z przedpokoju do salonu, w którym gapiłem się w czasopismo. – Rafał...
– Nie chce mi się z tobą gadać – przerwałem jej, przewracając kartkę.
Kątem oka obserwowałem ją. Przez chwilę stała niezręcznie, a ja widziałem jak jej piękne ciemne włosy opadają na jej kształtne, doskonale mi znane piersi. W końcu powoli odwróciła się i zniknęła mi z oczu. Nagle przypomniałem sobie jedną rzecz.
– Poczekaj moment – rzuciłem.
Wstałem i poszedłem do sypialni, w której do niedawna spędzaliśmy ze sobą każdą noc, gdy tylko byłem w domu. Musiałem coś pilnie sprawdzić. No tak, oczywiście nie zabrała tej jednej rzeczy, która zawsze mi się z nią kojarzyła. Był to bury, pluszowy kotek, którego mi kiedyś podarowała na jakąś okazję; był uroczy, ale w obecnej sytuacji obracałby się przeciwko mnie. Domyślałem się, że z tego samego powodu z rozmysłem nie chciała futera zabrać.
Wziąłem go do ręki i zaniosłem do Nikoli, która czekała w przedpokoju, z torbami gotowymi do wyniesienia. Gdy zobaczyła, co jej niosę, straciła ostatki sił, którymi nad sobą panowała. Jej oczy najpierw wypełniła rozpacz, a następnie łzy, które rzuciły jej się strumieniami po gładkich, idealnych policzkach.
– Nie, proszę! – zaszlochała. – Zostaw tego kotka, proszę cię! Proszę!
Samemu coś ścisnęło mi gardło, ale Bogusław Linda byłby nieugięty. Podszedłem więc do niej i wyciągnąłem pluszowego futera przed siebie.
– Zostaw kotka... – wyłkała, a potem łzy uniemożliwiły jej powiedzenie czegokolwiek.
– Nie mogę go u siebie zostawić – powiedziałem, siląc się na stanowczość w głosie. – Nie mogę pozwolić na to, by mi ciągle o tobie przypominał, gdy będę się budził rano.
Nagle szlochając przytuliła się do mnie mocno, wpijając swoje usta w moje. Po raz ostatni zaczęliśmy się gorąco całować. Jej wargi były mokre i słone od łez, tak samo policzki. Czułem jej subtelny zapach oraz delikatne ciało. Ulotna chwila, ostatnia już w tych pięciu latach, które właśnie dobiegały końca. Gdy chwila uleciała, oparła swoje czoło na moim, gładząc mnie dłonią za uchem. Cała drżała. Do licha, czułem, że ona wcale nie chce ode mnie odchodzić, ale wpakowała się w coś, czego nie potrafiła już odkręcić.
– Muszę już iść... – wyszeptała słabo i niepewnie.
Pocałowała mnie jeszcze raz, tym razem krótko, po czym pozbierała torby – razem z pluszowym kotkiem – i wyszła, znikając mi na zawsze z oczu.
Nici z powtórzenia najważniejszych rzeczy przed egzaminem, który czekał mnie nazajutrz. Nie wiem jakim cudem, ale wspiąłem się na wyżyny i zaliczyłem go na wynik, który był więcej, niż zadowalający. Chociaż to jedno skończyło się dobrze.