Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 20.05.2019 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. @Reaper-Ty odbierasz pocztę służbową na urlopie, oni zarywają noc na serial. Naprawdę chcesz się licytować? @T-m - kupię Ci koszulkę "Nie oglądam <<Gry o tron>>", świat musi przecież o tym wiedzieć!
    10 punktów
  2. 8 punktów
  3. Lol, Legia wcale nie legła, tylko wypierdoliła się na ten swój głupi ryj.
    4 punkty
  4. A ja jak zwykle - podobało mi się dopóki było low, czyli pierwszy tom/pierwszy sezon (z wyłączeniem rodzenia smoków). Później przeczytałem półtora tomu, obejrzałem do trzeciego sezonu, i zmogły mnie dłużyzny, a zaczęły odrzucać czynniki nadprzyrodzone. Dla mnie to miało urok, kiedy magia/fantastyka była ulotna, z podań, legend. Kiedy nadprzyrodzone były co najwyżej wizje i sny, a Biali Wędrowcy pojawiali się na granicy wzroku przez ułamek sekundy. Punktem przełomowym dla mnie było zabójstwo Renly'ego (czemu Melisandre tak nie zrobiła z innymi wrogami Stannisa, choćby dziećmi Cersei?), bo to takie Deus Ex Machina, ni stąd ni zowąd. Później to low fantasy nie było prawie wcale.
    4 punkty
  5. Jestem po dwóch odcinkach Czarnobyla - ależ to jest dobre. Bałem się, że będzie zbyt hollywoodzkie, ale wydaje mi się, że jest bardzo dobrze odwzorowane, tak sobie właśnie wyobrażałem to co tam się działo. Świetnie pokazane gierki polityczne, a także czynnik ludzki przy różnych decyzjach. Ten serial to powinna być pozycja obowiązkowa dla wszystkich. Dodatkowo jestem w połowie 1983 i jestem zawiedziony. Pamiętam, że zbierał on świetne recenzje nawet poza granicami Polski, a wydaje mi się kompletnie przekombinowany, a aktorstwo mocno średnie. Cisnę do końca, ale na drugi sezon nie będę czekał.
    4 punkty
  6. #65 / Luty 2023 W lutym swoją doskonałą formę szlifował Alessandro Rossi, bo w czterech meczach w miesiącu walnął 4 gole. Potwór. Zaczęło się od wspaniałej, doskonałej asysty naszego nowego nabytku, Christiana Tue, do naszej dziewiątki. Duńczyk naprawdę grał tak jak tego od niego oczekiwałem, nie potrzebował kilku miesięcy na wejście w klimat klubu, tylko od razu usadowił się na kierownicy naszego zespołu. Obunożny rozgrywający, ze świetną techniką, bardzo dobrym ostatnim podaniem i dobrym strzałem z dystansu? Dzień dobry Pan Tue! W meczu z Juve prowadziliśmy dwukrotnie, ale jakimś niesamowitym zbiegiem okoliczności nie wywieźliśmy z Turynu 3 punktów. Stara Dama wyrównała wynik meczu z 91. minucie spotkania, a zrobił to nie kto inny jak Cristiano Ronaldo. 37 latek grał świetny sezon ciągnąc za uszy kolegów z zespołu, a także chroniąc posadę menadżera, Zinedine Zidana. Co ciekawe, był to już nasz 12 mecz z rzędu bez porażki. Ze znienawidzonym przeze mnie Chievo gola strzelić nam musiał Sylwester Igboun, co było już niemal tradycją. Całe szczęście jednak, że Rossi kontynuował swój sezonowy show - po dośrodkowaniu z kornera Antonucciego wpakował piłkę strzałem głową. Na 2:1 gola strzelił Christian Tue po zagraniu od naszego bramkarza, Jakuba Berki. Ostatnia bramka w meczu to gol Antonucciego, który wygryzł ze składu Kishnę. Fajna, naprawdę fajna, taka napędzająca jest ta rywalizacja o miejsce w składzie pomiędzy poszczególnymi zawodnikami ofensywy. No bo obrona cały czas w zasadzie gra w tym samym ustawieniu. Będąc szczerym… to zaczynam się dziwić, że AR9 nie jest powoływany do Reprezentacji Włoch. W Azzurrich w tej chwili na pozycji numer 9 gra Andrea Belotti (16 goli w 27 występach gra w Realu Madryt), a jego zmiennikiem jest Pietro Pellegri (9 goli w 9 meczach PSG). Trzecim napastnikiem jest Cirro Immobile, no i wcale nie powiedziałbym, że zasługuje na miejsce w Reprezentacji bardziej niż Rossi… (5 goli w 21 występach w Lazio). No i niesamowite, dosłownie wam o tym wspomniałem, a tutaj…: Te głosy o reprezentacji nie zadziałały zbyt pozytywnie na naszego napastnika, bowiem pomimo 6 prób nie był w stanie wstrzelić się w bramkę zespołu Atalanty. Cóż, trudno, takie mecze też się muszą przydarzyć na przestrzeni całego sezonu. Miesiąc luty kończymy na 5. miejscu w tabeli.
    4 punkty
  7. Październik 2030 Ostatnie cztery mecze sezonu zasadniczego miały odpowiedzieć na dwa pytania: Kto awansuje bezpośrednio do fazy Play-Off, a kto będzie musiał grać w Wild Card? Kto zdobędzie Supporters’ Shield? Pierwszy mecz Galaxy to wyjazd do Nowego Jorku, aby stawić czoła tamtejszemu Red Bulls. Strzelanie rozpoczął Gonzalez, jednak rywale wyrównali przed przerwą. Bardzo słabo grali Diego i Barbato. Nie zachwycał nawet zazwyczaj najlepszy na boisku Deleon. Próba naprawy sytuacji wprowadzeniem Maysa i Gallaghera nie zdała egzaminu. Doświadczony Emerson nieco poprawił jakość na prawej obronie, jednak wciąż nie mogliśmy strzelić gola. Dopiero Joshua Heffernan w 64. minucie pokonał dos Santosa i dał nam prowadzenie. Na pięć minut przed końcem – zaś – na 3:1 podwyższył Gabriel Jesus. Mecze z San Jose Earthquakes określane są mianem „kalifornijskiego El Clasico”. Wszystko pięknie, tyle że sześciu zawodników uciekło mi na reprezentacyjne zgrupowania. W sumie mogło być ich siedmiu, ale Barbato nie załapał się w ostatniej chwili – sensacyjnie – do kadry Kanady U-20 na Młodzieżowe Mistrzostwa CONACAF. Dzięki temu mógł zagrać przeciw Quakes i zrehabilitować się za słaby mecz w Nowym Jorku. Tym razem brylował Diego, po profesorsku w obronie grał Ndong, a Deleon przypomniał sobie, dlaczego kilka lat temu miał kontrakt Generation Adidas. Właściwie tylko Gabriel Jesus oraz zmiennicy przeszli przez ten mecz niezauważeni. Reszta wręcz zmasakrowała San Jose. 3:0 to najniższy wymiar kary dla naszych gości. Po jedenastu dniach przerwy, wypoczęci, ruszyliśmy do Chicago. Niestety, z powodu żółtych kartek nie mógł wystąpić nasz kapitan Gonzalez, dzięki czemu wystawiłem ultraofensywny kwartet Deleon – Diego – Vitinho – Gabriel Jesus jednocześnie, tym samym zostając bez ani jednego defensywnego zawodnika w środku, poza dwójką stoperów. Niestety, Diego znów zagrał słabo, więc w przerwie zmienił go Mays. Jednakże bohaterów było tu trzech. Mbole Moukam zaliczył trzy asysty, a po dwa gole zdobyli Gabriel Jesus i Vitinho. Rywale odpowiedzieli jednym golem. 4:1 z Chicago Fire pozwoliło nam wyprzedzić LAFC w tabeli konferencji, gdyż nasz lokalny rywal przegrał aż 0:3 w Montrealu. Przed ostatnim meczem fazy zasadniczej mieliśmy dwa punkty przewagi nad LAFC i zajmowaliśmy pozycję lidera. W Konferencji Wschodniej królował tryumfator Open Cup, nasz finałowy pogromca, Orlando City. Sytuacja w Supporters’ Shield wyglądała następująco: Orlando 63, Galaxy 62, LAFC 60. W ostatniej kolejce podejmowaliśmy DC United u siebie, a nasi bezpośredni rywale grali… ze sobą. Także w Los Angeles! To był prawdziwie sportowy dzień w metropolii. Aby zdobyć niedostępne dla nas od 19 lat trofeum, musieliśmy wygrać oraz liczyć na to, iż lokalny rywal nie podłoży się przeciwnikom z Florydy. Po bramkach Vitinho, Deleona oraz Maysa pokonaliśmy gości z Waszyngtonu 3:1, ciągle nerwowo spoglądając na tabelę wyników przedstawiającą rezultat spotkania rozgrywanego po sąsiedzku. Tam LAFC objęło prowadzenie, jednak Boyd dał Orlando wyrównanie. Do końca sytuacja była napięta, jednak więcej bramek nie padło. Oznaczało to jedno: Los Angeles Galaxy zdobywa Supporters’ Shield pierwszy raz od 2011 roku! Ciekawe, jak pójdzie w play-offach... Wyróżnienia: Pozytywne: Vitinho, Gonzalez, Moukam, Barrantes, Green, Gabriel Jesus Negatywne: Gallagher
    3 punkty
  8. 3 punkty
  9. To jedyne zdjęcie z tego wyjazdu, gdzie wszyscy jesteśmy na zdjęciu Dziękujęmy Pan @Misiek za gościne
    3 punkty
  10. BTW: czuję właśnie pewną pustkę jednak po końcu serialu... więc wzrok powędrował do prezentu od tegorocznych maturzystów
    2 punkty
  11. Ja naprawdę zazdroszczę optymizmu, ale te dwa Wasze komentarze to chyba pierwsze pozytywne, na które trafiłem w internecie. Chciałbym się tak dobrze bawić przy końców GoT
    2 punkty
  12. Finały Konferencji Zachodniej Ponad 27 tysięcy ludzi na Banc of California Stadium obserwowało pierwszy etap derbowych zmagań, jakie miały miejsce podczas finału Konferencji Zachodniej. LAFC przystąpiło do tego meczu w dość morowych nastrojach, gdyż przegrali na finiszu zarówno pierwsze miejsce w tabeli sezonu zasadniczego w swojej grupie, jak i w Supporters' Shield. My z kolei jesteśmy na fali. Mecz ten pokazał jednak, gdzie dokładnie co nieco nam brakuje oraz co będzie podstawowym zadaniem okna transferowego - prawa obrona. Przez długi czas utrzymywał się remis, jednak na trzy minuty przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę niezawodny Deleon skierował piłkę do siatki. Teraz tylko trzeba było to utrzymać. Po zmianie stron lewą stroną ruszył Heffernan i... podwyższył na 2:0! No tego już nie mogliśmy wypuścić. Gospodarze próbowali, walczyli, ale nic z tego. Wygraliśmy 2:0 na wyjeździe. Tydzień później na StubHub! Center zasiadł komplet 27 tysięcy widzów. Wśród nich selekcjoner reprezentacji USA - Junior Gonzalez. Podobno obserwował nie tylko swojego bramkarza numer jeden - Maloneya - ale także kilku innych graczy obu drużyn. Wśród naszych spodobali mu się Green, Deleon i Heffernan, czyli.. wszyscy Amerykanie, jacy znajdowali się na boisku. To miłe, że docenia nas selekcjoner. Najważniejszym zadaniem było nie stracić gola. Wszak szybko stracona bramka dałaby rywalom dużo wiatru w żagle. Niestety, stało się dokładnie tak, jak tego nie chciałem. Dziewiąta minuta i Dumfries pokonuje Maloneya. Olaboga! No to teraz mogłem tylko się modlić, by zaraz nie wpadło coś na 0:2. Znów fatalny mecz rozegrał Barbato, ale zawiedli też Gabriel Jesus i Vitinho. Długo utrzymywał się ten newralgiczny wynik, aż w 74. minucie kły pokazał ponownie Deleon. 1:1 i oficjalnie jesteśmy najlepsi w Konferencji Zachodniej. O Mistrzostwo MLS zagramy z Toronto FC.
    2 punkty
  13. Niedobrani Naturalnie jest to typowa feel good komedia romantyczna. I naturalnie jest przewidywalna jak cholera. Ale jest naprawdę świetnie napisana, a Seth Rogen i Charlize Theron mają niesamowitą chemię. IMO idealny obecnie film by zabrać dziewczynę do kina. Ja się bawiłem mega, polecam.
    2 punkty
  14. Ostatnio pisałem o trzech opcjach dalszej gry w FM-a i ostatecznie postanowiłem zacząć od nowa. Sam jestem zdziwiony, że znów się w tę grę wciągnąłem i sprawia mi przyjemność, ale jak na moje standardy tam było zbyt wiele zmian klubów. I tak jak sugerowałem tam to zdecydowałem się na RC Lens, mam nadzieję że Pulek mi to wybaczy. Lens to moim zdaniem idealny dla mnie klub, bo nie zaczynam od najwyższej klasy rozgrywkowej, nie ma nawet wymagania awansu w pierwszym sezonie gry. Do tego to kawał historii piłkarskiej Francji, w dodatku specyficznej z polskiego punktu widzenia, bo przez Lens przewinęło się kilku Polaków, ale także mnóstwo graczy francuskich z polskimi korzeniami. Mam nadzieję, że uda mi się tu sprowadzić kilku zdolnych graczy z Ekstraklasy, tak ku podtrzymaniu tradycji. Jedyne mistrzostwo zdobyte w 1998 roku i na pewno ciężko będzie to powtórzyć, bo w końcu PSG to całkiem inny poziom, a są i inne mocne zespoły, ale może dzięki ciężkiej pracy za parę lat nawiążemy do tych potęg. Dodatkowo mnóstwo kibiców, fajny stadion, ciekawe derby z Lille oraz stabilna sytuacja finansowa i dobre obiekty młodzieżowe, więc można czekać na ciekawych juniorów w przyszłości. To dobre warunki do pracy i odbudowy potęgi Lens. To także taka perełka regionu i związana z tym spora presja. Tradycyjnie piszę po połowie sezonu, bo jakbym został szybko zwolniony to trzeba wówczas zamykać opka i nie ma to sensu, a tu już podpisałem nowy kontrakt, bo start mam naprawdę obiecujący. Jesteśmy na półmetku wiceliderem ligi, lecz ta jest bardzo wyrównana i mały kryzys może wyrzucić nas nawet z baraży o Ligue 1. Z Pucharu Ligi odpadliśmy dopiero po meczu z Lyonem, więc wstydu nie ma, w Pucharze Francji wkrótce zagramy z liderem Ligue 2. Z transferów to udało mi się trochę zaoszczędzić na pensjach i pozbyłem się kilku graczy, łącznie zarobiliśmy blisko milion euro. Sprowadziłem tylko dwóch graczy, z czego Nuno Lopes z wolnego transferu tylko jako zabezpieczenie na wypadek kontuzji. Do Lens trafił mój ulubieniec z poprzedniej kariery, Dejan Joveljić i to dość przypadkowa. Gra wygenerowała mi sparing z Crveną i moi skauci w raporcie przedmeczowym polecili mi Serba. Jak mam już Dejana to postanowiłem sprowadzić także ściągnąć także Thiago Almadę i może na duecie znanym mi ze Sportingu będziemy szaleć w przyszłym sezonie. Argentyńczyk dołączy dopiero latem, gdy skończy 18 lat, co ciekawe według skautów ma potencjał niższy od Sebastiana Szymańskiego z Legii, oby nie była to zła decyzja. Z duetem Joveljić – Almada pożegnałem się ostatnio dość szybko, mam nadzieję że teraz spędzą ze mną więcej czasu. Kadry na razie nie pokazuję, bo zarówno w przypadku awansu, jak i zostania w Ligue 2 będzie tu spora rewolucja latem.
    1 punkt
  15. 1 punkt
  16. Scenarzyści nie zapomnieli: ubrali go w czerń na polu elekcyjnym.
    1 punkt
  17. Nie wiem czym się kierować przy wyborze notariusza. Pewnie kosztami.
    1 punkt
  18. Żeby jeszcze ten jego szacunek miał jakikolwiek związek ze sportem
    1 punkt
  19. Tak, Czarnobyl jest bardzo godny polecenia. Te dwa odcinki są dopracowane co do szczegółu (no prawie). Ten ciężar i napięcie co wisi jest mega ciężkie, w sumie chyba żaden horror z ostatnich lat nie miał tak ciężkiego klimatu. W ogóle nie ma do czego się przyczepić. Żona ogląda na wdechu każdy odcinek
    1 punkt
  20. Nie. Ja wstałem normalnie i pojechałem do pracy godzinę później.
    1 punkt
  21. 1 punkt
  22. Widzę, że na trzeźwo znów masz kij w dupie. Serdecznie uciskam.
    1 punkt
  23. Przeczytałem zakończenie i podtrzymuję swoje zdanie, że nie rozumiem fascynacji i zbiorowej masturbacji nad tym serialem (zanim zaczniecie się pucować nad jego wspaniałością: nie mówię, że jest chujowy, tylko, że nie rozumiem fascynacji i podniet tym serialem)
    1 punkt
  24. Nasz krystalicznie czysty premier. http://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,24804013,jak-morawiecki-uwlaszczyl-sie-na-gruntach-koscielnych-sledztwo.html
    1 punkt
  25. 1 punkt
  26. Wrzesień 2030 Czas finału nadchodził, a kalendarz nie dodawał nam otuchy. Reprezentacje postanowiły mi skopać plan treningowy, w związku z czym między 14 a 28 września graliśmy aż cztery mecze. Po drodze postanowiłem rozegrać sparingi z argentyńskim Huracanem (3:3) oraz Dinamem Zagrzeb (4:0). W lidze wrzesień rozpoczęliśmy od nieporadności napastników (standard), przez co zaledwie zremisowaliśmy ze średniakami z Realu Salt Lake. Na szczęście Barrantes i Maloney zagrali na swoim wysokim poziomie i nie straciliśmy gola. U siebie z Colorado Rapids także nie było różowo, gdyż Denis dwukrotnie pokonał przeciętnego w tym meczu Maloneya. Na szczęście napastnicy nieco odżyli. Diego wykorzystał jedną z wielu sytuacji, a naprawdę świetny mecz rozegrał Gabriel Jesus. Gola z rzutu rożnego dorzucił też Serge Ndong, dzięki czemu punkty zostały w Los Angeles. Cztery dni później gościliśmy Orlando City podczas wielkiego finału Lamar Hunt U.S. Open Cup. Najlepsza drużyna konferencji wschodniej wyraźnie pokazywała, że przyjechała tu po zwycięstwo. My jednak też nie dawaliśmy za wygraną. Doszło, niestety, do kumulacji. Słaba dyspozycja przytrafiła się zarówno linii obrony (winić nie mogę jedynie Greena), jak i atakowi (tu obaj Brazylijczycy zagrali fatalnie). Do tego skrzydłowi zagrali słabo, a Heffernan zaliczył najgorszy występ w tym sezonie. Z ławki wszedł Steven Rempel, który powrócił po kontuzji. Ostatecznie przegraliśmy ten puchar 1:2. Jedynego gola dla LA Galaxy zdobył Paul Deleon. Szkoda, ale niestety znów zadecydowały indywidualne błędy. Miesiąc kończyliśmy wyjazdem do Seattle, gdzie liczyłem na trzy punkty. Niestety, szalony mecz z dwiema czerwonymi kartkami, rzutem karnym i bramką samobójczą zakończył się wynikiem 2:2. Mimo to, wciąż trzymamy się na drugiej pozycji na cztery kolejki przed końcem. Wyróżnienia: Pozytywne: nikt Negatywne: Heffernan, Pelosi, Moukam, Maloney, Emerson
    1 punkt
  27. Brawo Legiunia. A dla Vukovicia to chyba bedzie najwiekszy sukces jego kariery trenerskiej, bo nie zdobyc mistrzostwa Legia jest zdecydowanie trudniej, niz je zdobyc.
    1 punkt
  28. 1 punkt
  29. Osobiście miałem nadzieję, że zwycięstwo ze Śląskiem doda nam skrzydeł, bowiem już trzy dni później mieliśmy okazję do rewanżu na Beitarze za pierwszy nieudany (choć też pechowy) mecz. Zanim jednak sprawy boiskowe, czas na transfery. Po pierwsze, najprawdopodobniej zasugerowałem się tym, że Bartkowski odszedł do Łęcznej, i wepchnąłem tam Latosa, podczas gdy Artur tak naprawdę przeszedł na wypożyczenie do Niecieczy. Krzysio Mączyński doszedł do porozumienia z Vitorią Setubal i przeszedł tam za 625 tysięcy euro, przez co zarobiliśmy jakiś grosz, zamiast tracić go za darmo. Na wypożyczenie do Warty Poznań poszedł z kolei Dworzyński; i tak mam za dużo stoperów (jak w każdej karierze...), a rok w I lidze nie powinien mu zaszkodzić. Ale wróćmy do tego, co działo się na boisku. Na stadionie Teddy wybiegła najlepsza na ten moment jedenastka, z Zacharą na ataku (a ucierajcie mi wszyscy nosa w taki sposób jak Zachara ze Śląskiem, nie ma problemu!), Kongolo na ŚPD, który odcierpiał już zawieszenie czy Simiciem bądź Nalepą na ŚO. Na początku meczu oba zespoły stwarzały sobie szanse raczej ze stałych fragmentów gry; najpierw Pietrzakowi zabrakło naprawdę niewiele do zdobycia bramki, później Rueda uderzał również z wolnego obok naszej bramki, a na sam koniec tej pięknej trylogii Kongolo uderzał głową po centrze Popovicia, ale minimalnie niecelnie. W 11. minucie Mazek wycofał do wbiegającego Palencii, ten dośrodkował na głowę Sadloka, ale ten uderzył prosto w Mizrahiego. Bramkarz Beitaru musiał jednak wyciągać piłkę z siatki, dokładnie dwadzieścia minut później (tak, serio nic się nie działo przez ten czas) Popović podał do Sadloka, ten puścił skrzydłem Pietrzaka, który dośrodkował w pole karne, obrońcy Beitaru nieudolnie wybili piłkę, z czego skorzystał Popović, strzałem pod poprzeczkę wyprowadzając nas na prowadzenie! Sześć minut później poszliśmy za ciosem, najpierw Pietrzak fantastycznym wślizgiem, jadąc na tyłku niegorzej niż mistrzowie w tym fachu zabrał piłkę Traore, poszła z tego fajna kontra, po której Rafał strzelił, ale niestety w krótki róg, a że Mizrahi nie jest byle bramkarzem to sparował to na róg. Izraelczycy wybili róg, ale i tak uzyskaliśmy z tej akcji aut; Palencia wyrzucił piłkę zza linii bocznej, podanie przyjął Mazek, który popędził na bramkę, a że Heister pociągnął go trochę mocniej za koszulkę w polu karnym, to pan Aytekin podyktował jedenastkę. Bałem się tego, mając w pamięci np. Superpuchar Polski, gdzie zmarnowaliśmy oba karne, ale tym razem Zachara mocnym uderzeniem pod poprzeczkę nie dał szans Mizrahiemu. Beitar odgryzł się jednak pięć minut później, trójkąt Levi-Gorshomov-Nene rozegrał piękną akcję na jeden bądź dwa kontakty, piłka trafiła do Brazylijczyka, który nie zmarnował sam na sam z Escandellem i Beitar w drugiej połowie miał jeszcze niemałe szanse na sprawienie niespodzianki. Pomny tego menedżer Beitaru powtórzył manewr JE Oresta Lenczyka z rewanżu z Saragossą, z tym że w tym meczu zeszło w przerwie dwóch piłkarzy, konkretniej Shimshon i Gorshomov. Zaraz po rozpoczęciu centrę Pietrzaka mógł wykończyć ładnym wolejem Carreon, ale próbie Boliwijczyka brakło precyzji. Później krew poczuli mistrzowie Izraela, najpierw Goldenberg kapitalnie podał do Nene, który strzelił z półwoleja, ale Escandell sparował tę piłkę do rogu. Z tegoż kornera uderzał później Bilu, ale piłka przeszła nad poprzeczką. Siedem minut później Levi podał do Kaufmana, który mocno strzelił, ale na drodze piłki stanął Palencia i Beitar miał korner. Ale w 63. minucie Palencia wykonał głębokie dośrodkowanie w szesnastkę, obrońcy oponenta wybili piłkę, przejął ją Popović i mocnym strzałem pod poprzeczkę wybił Beitarowi jakiekolwiek marzenia o odebraniu nam awansu. Mogliśmy znowu pójść za ciosem jakieś trzy minuty później, Carreon podał na dobieg do Zachary, który strzelił, ale wysoko ponad bramką. Mistrzowie Izraela odpowiedzieli po minucie strzałem z dystansu Itzhaka, ale ta próba była niecelna. Za chwilę Pietrzak dośrodkował z wolnego, Simić główkował, ale nad bramką. W 72. minucie powinno być 3:2, Itzhak dośrodkował na długi słupek, Escandell kompletnie pogubił się przy tym dośrodkowaniu, przez co szansę miał Nene, który jednak trafił tylko w słupek. Trzy minuty później Kongolo podał w pole karne do Mazka, ten odegrał do Porębskiego, który strzelił z pierwszej piłki, ale obok bramki. 78. minuta, wybicie Itzhaka zamieniło się w dobre, długie podanie do Shenkora, który wyprzedził naszych obrońców i mocno strzelił, ale w boczną siatkę. Aż w końcu nadeszła 85. minuta, Mazek z Palencią wymieniali podania na prawej flance, były skrzydłowy Ruchu dośrodkował na krótki słupek, gdzie był Zachara, który strzałem z powietrza, jak się później okazało, ustalił wynik meczu na 4:1. Nokaut! 02.08.2017, Stadion Teddy, Jerozolima, 18179 widzów 3RndKw 2M Beitar (ISR) - Wisła (POL) 1:4 (Nene 43` - Popović 31`, 63`, Zachara 38` (kar.), 85`)
    1 punkt
  30. 1 punkt
  31. Raz, że to ikona klub to tak szkoda, a dwa - zarabia 7 mln euro rocznie, mało kogo stać na niego, a na wypożyczeniu płacą mu prawie 3 mln euro rocznie co dla nas też jest oszczędnością. Prawie z tym maratonem W listopadzie gramy jeden mecz, za to w październiku aż osiem. Październik musiał dać się we znaki moim, ale nie tylko moim piłkarzom - mieliśmy tyle meczów, że nie było czasu na przerwy. Graliśmy co 3-4 dni mimo, że w LM zagraliśmy tylko jedno spotkanie. Był to pojedynek z Olympique i wygraliśmy z Francuzami dość pewnie 4:2, chociaż było przez chwilę niepewnie, kiedy po prowadzenie 3:0 tracimy dosłownie w dwie minuty dwa gole, ale później rywale sami się osłabili czerwoną kartką dla Thauvina i Marsylczyków dobił Shaqiri. Dawało nam to awans z grupy - jednak jeszcze nie byliśmy pewni pierwszego miejsca, bo mieliśmy pięć punktów przewagi na dwie kolejki do końca. Graliśmy też jeden mecz w Copa Del Rey w 4 rundzie, tu jeszcze nie ma dwumeczów i pokonaliśmy Barakaldo 2:0 Grając drugim zespołem - a dwa gole tego dnia zdobył nasz środkowy pomocnik Llorente. A w lidze? Sześć spotkań i... sześć zwycięstw! Tracimy ledwie trzy gole, w tym dwa Betisem, strzelając aż 15 goli. Wprawdzie z tych trudniejszych rywali to jedynie dwa zespoły z Sevilli, ale cieszy, że tak to się ułożyło w tym maratonie spotkań. Ostatni raz w lidze przegraliśmy 27 sierpnia z Realem. A mimo to... zajmujemy dopiero trzecie miejsce! Niesamowita jest ta La Liga i siły tych czołowych ekip. Po 14 kolejkach wygląda to tak: 1. Atletico 38 2. Real Madryt 34 3. Valencia 33 4. Barcelona 28 W listopadzie zagraliśmy tylko jedno spotkanie (1 listopada) - z Marsylią w LM, zremisowaliśmy 1:1 i po 5 kolejkach byliśmy już pewni pierwszego miejsca, ostatnie spotkanie z Dynamem w Kijowie będzie zatem meczem o nic. Zdobyliśmy 13 punktów, druga Marsylia ma ich osiem, trzeci Anderlecht 5, później Dynamo z ledwie jednym oczkiem. Wracamy do gry 31 grudnia i będzie to jedyne grudniowe spotkanie, później ruszamy już z sześcioma meczami w styczniu. październik: La Liga [9/38] Valencia - Espanyol 1:0 (Jović) [10/38] Valencia - Huesca 3:0 (Sancho 2x, Alario) [11/38] Betis - Valencia 2:4 (McKennie, Shaqiri, Alario, Sancho) [12/38] Sevilla - Valencia 0:1 (de Beek) [13/38] Valencia - Levante 4:1 (Llorente, Alario, Sancho, McKennie) [14/38] Valencia - Leganes 2:0 (Sancho 2x) Copa del Rey: [1/1] Valencia - Barakaldo 2:0 (Llorente 2x) Liga Mistrzów, faza grupowa: [4/6] Valencia - Marsylia 4:2 (Sancho 2x, Mount, Shaqiri) listopad: Liga Mistrzów, faza grupowa: [5/6] Marsylia - Valencia 1:1 (Jović)
    1 punkt
  32. Nieprawdopodobna historia Cazorli ma swoj dalszy ciag. Santi po czterech latach znow dostal powolanie do reprezentacji Hiszpanii: Jego losy to naprawde dobry material na film Tylko brakuje jeszcze jakiegos spektakularnego sukcesu na koniec
    1 punkt
  33. W sumie to zgadzam się z Feanorem poza
    0 punktów
  34. Gra o Tron, spoiler finału.
    0 punktów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...