Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 25.02.2019 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. @schizzm Szczerze mówiąc, nigdy nie widziałem, żeby aktywne przejmowanie się tym, co się zrobiło lub czego się nie zrobiło w swoim życiu lub ze swoim życiem, prowadziło do czegoś produktywnego. Nie trzeba do tego klasztoru Nie rozumiem potrzeby budowania takich narracji w życiu. Ja mam jedno przykazanie: napierdalać. Dawno temu powiedziałem sobie, że jeśli będę napierdalał, przykładał się do wszystkiego, co robię na 100%, to mogę być z siebie zadowolony. Pamiętam, że już w gimnazjum tłumaczyłem sobie tak to, że może w piłkę gram słabo, ale przynajmniej biegam za każdą piłką Excellence jako wartość ma zresztą w siebie wbudowany dodatkowy bajer taki, że jeśli się w nią zawsze celuje, no to po jakimś czasie koniec końców musisz się stać całkiem dobry w to, co robisz. Z tymi zewnętrznymi celami, typu osiąganiem czegoś w życiu, jest zresztą tyle zmiennych, na które się nie ma wpływu… Osiągają coś przecież ludzie, którzy na to zasługują, ale też ci, którzy nie zasługują, mądrzy i głupi, dobrzy i źli, ci, którzy pracowali na to całe życie, i ci, którym się przyfarciło. Po co się tym przejmować? Lepiej po prostu zacząć robić coś, co sprawia przyjemność samo w sobie. Wtedy, nawet jeśli wszystko inne będzie chujowe, przynajmniej jest fun z robienia tego. Dodatkowo mieć plan na zarabianie rozsądnego dla siebie hajsu (dla każdego pewnie inna suma) i IMO człowiek jest ustawiony. To, czym ktoś powinien się zajmować w życiu, powinno być moim zdaniem wypadkową tych dwóch zmiennych: tego, jak lubisz to robić, i tego, jak za to płacą inni. Nie wiem, czy jest tak po polsku, ale po angielsku jest rozróżnienie między job a career. Jeśli lubisz robić coś, co jest super płatne, you’re golden. Wtedy masz karierę. A może nawet tylko zadatki na karierę, bo znam takich, co robią to, co lubią i dostają za to hajs, ale prowadzi to co najwyżej do taplania się w hedonizmie, a nie do jakiegoś głębszego sensu. IMO to może ma z 1% ludzi. Jeśli tak nie jest, to nie jest to nic gorszego, bo kariery są kosmicznie rzadkie, gdzieś na świecie na topie jakiejś korporacji pewnie stoi ktoś, kto znalazł się tam siłą inercji, a nie dlatego, że to był jego cel w życiu. Z narzekaniem na to, że się nie ma kariery, to jak narzekanie na to, że nie wygrało się w totka. A że nie wiesz, co masz w życiu robić, to nie uwierzę. Przez 35 lat na pewno się zorientowałeś, co lubisz, a co nie, w czym jesteś dobry, a w czym nie, więc wszystkie informacje do podjęcia decyzji masz — tylko pewnie jakieś inne czynniki sprawiają, że się wahasz. Czysto teoretycznie może być np. tak, że pewnie wiesz, co byś chciał innego robić, ale się boisz zmiany. Każdy tak ma. Inni z kolei myślą, że jest już dla nich za późno. Jeszcze inny częsty wariant to takie gadanie o niespełnieniu, ale jednak w obecnej pracy nawet mimo sufitu jest całkiem wygodnie, więc nie ma motywacji do zmiany Od razu zaznaczam, że nie mówię, że tak masz, bo nie mam pojęcia, tak mi się skojarzyło, a jest już 2 nocy, więc lecę z flow Jest cytat z Borgesa o tym, który uwielbiam i często sobie powtarzam, kiedy mam ochotę marudzić zamiast napierdalać: Jeszcze jest druga wersja, też z Borgesa, chyba z opowiadania, a nie z eseju: Do dzisiaj nie mam pojęcia, czym jest "Szkarłatne godło odwagi", ale odkąd to przeczytałem, to kiedy nie mogę się na coś zdecydować, często powtarzam sobie: zrób to i dowiedz się, kim jesteś naprawdę.
    16 punktów
  2. Doskonale, spalem od 1 do 4 rano miejscowego czasu i siedzialem jak debil Inna sprawa, ze klimatyzacja jest dosc glosna, a bez niej nie da sie oddychac. Z tego co wiem najlepiej jechac do Singapuru w styczniu-lutym, bo latem tam wiecej pada. Kilka razy dziennie to mi sie nie chce. Ale pierwszy dzien nie obyl sie bez przygod. Przylecialem do Singapuru i mialem przesiadke do Penang (Malezja) - tutaj wszystko poszlo sprawnie, zarowno lot WAW-SIN i SIN-PEN przylecialy wczesniej niz planowo. Dalej zaczela sie zabawa - musialem przejsc do zakwaterowania, jakie mialem ponad kilometr wsrod dosc dzikiego ruchu samochodowego, a nie bylo za bardzo chodnikow, nie mowiac o przejsciach dla pieszych. Ciekawe jest to, ze ruch, mimo ze to byla niedziela wieczorem, kolo 22, byl olbrzymi. Doszedlem do miejsca, gdzie mial sie znajdowac moj hotel wg wspolrzednych GPS z rezerwacji na bookingu, zadzwonilem do typa od rezerwacji - mial byc o 22, stwierdzil, ze "teraz go nie ma i bedzie za jakies 30 min", wiec stalem przed wejsciem do jakiegos kompleksu mieszkan. Przyjechal po godzinie i stwierdzil, ze to dziwne, ze booking nie odwolal mojej rezerwacji, bo zerwali z nim wspolprace kilka miesiecy temu Ale ze ma dla mnie SWIETNA PROPOZYCJE hotelu kawalek dalej, i ze mozemy sie dogadac. Oczywiscie podziekowalem typowi, powiedzialem, zeby zamowil mi taksowke, i pojechalem do hotelu, gdzie mam rezerwacje przez nastepne 2 dni liczac na to, ze maja jeszcze miejsca. Na szczescie mieli i obylo sie bez przypalu, chociaz musialem przejechac cala wyspe dookola wlasciwie. Co do taksowek - w Azji Pld-Wsch bardzo popularna jest apka Grab, analogiczna do Ubera - zamawiasz taksowke przez internet, cena jest zdefiniowana, i placisz gotowka albo karta. Potem zalatwialem zwrot kasy w bookingu przez telefon (minuta rozmowy to 12 PLN...), ale wszystko poszlo sprawnie. Teraz zjadlem wspaniale sniadanie - duzo ryzu, curry, swiezych owocow i sokow i mnostwa roznych rzeczy, o ktorych nie za bardzo wiedzialem, co to. Pogoda jest idealna - 30 stopni, bezchmurne niebo i troche wilgotno, ale duzo mniej niz sie spodziewalem. Penang i Georgetown sa rzekomo malezyjskimi stolicami street foodu, o czym zamierzam sie przekonac - popularne sa tez tutaj nocne targi jedzeniowe. Gdybyscie sie zastanawiali - to Penang jest calkowicie zurbanizowane, jesli szukacie chatek z gowna to ich nie znajdziecie, zamiast tego sa raczej wiezowce Obsluga hotelu jest tak mila, ze wprawia to az w zaklopotanie i czuje sie jak jakis bialy kolonizator, za ktorym biegaja sluzacy Z angielskim raczej nie ma problemow, chociaz akcent jest dosc mocny i trzeba sie przyzwyczaic.
    9 punktów
  3. Lol, sugestia że stać mnie na tankowanie do pełna xd
    7 punktów
  4. Pamiętam jak kupowałem laptopa to było pianie, że @lad co ty z uja spadłeś, dysk 200 gb to za mało, bier większy bo tutaj nic nie zmieścisz. I co? Otóż gówno, nigdy nawet nie zbliżyłem się do 150 gb zajętego miejsca. Nie wiem co wy tam na tych dyskach trzymacie, ale może powinno się tym zainteresować ABW?
    6 punktów
  5. A tak w ogóle to w dupach Wam się przewraca. Ludzie kiedyś (zresztą i cały czas) 50 lat stoją za ladą w mięsnym i jakoś nie mówią o wypaleniu zawodowym i potrzeby zmian w życiu. Wykształciuchy za dużo się internetów naczytały i świata naoglądały.
    6 punktów
  6. Przez hipokryzję tego i owego nie bardzo mogę to specjalnie rozwinąć, bo nie wiem jakie dane przekazano prokuraturze - poza błędem, że wskazano prokuraturze jako pokrzywdzonego jedną osobę, choć oszukano grono osób, a ta jedna osoba tylko wyłożyła po wszystkim hajs jako zaliczkę? Generalnie jednak przepis, na który się powołano (art. 286 par. 1 kk, IMO słusznie) brzmi tak: Ja tam orłem z prawa karnego nie jestem, wręcz przeciwnie, ale na moje jest to zajebiście podobne do tego, co FYM zrobił, a w przypadku oszustwa nie ma dolnej granicy (jak przy kradzieży, choć nawet przy przyjęciu kradzieży to zabór mienia o wartości trochę ponad 3k zł stanowi przestępstw), która kierowałaby temat na wykroczenie, więc albo ktoś zajebiście skaszanił zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, albo ktoś zajebiście olewawczo do tego podszedł w prokuraturze, albo (najmniej prawdopodobne) FYM ma plecy w prokuraturze rejonowej Poznań-Nowe Miasto.
    6 punktów
  7. Cześć w poniedziałek. Dopiero zaczynam robótkę, a już mi się nie chce dziś nic Ja tam się w tym temacie raczej nie powinienem wypowiadać, bo nie wiem czy to sukces. Dla mnie na pewno zmiany na plus. Czy to w samej robocie (to co robię i mogę za jakiś czas robić) jak i w kwestii finansowej. Po odejściu z banku i przejściu to, gdzie jestem obecnie, były dwa momenty kryzysowe dla mnie lekko, ale jakoś wyprostowało się. Także mogę powiedzieć, iż zmiana, która nastąpiła to sukcesik dla mnie. Cieszy mnie. Wcześniej, jak byłem na wypowiedzeniu w poprzedniej firmie, to rozmawiałem z ludźmi z mojego zespołu, którzy mocno narzekali na pracę itd. Mówiłem im, że teraz taki czas jest, że zmienić pracę i to na lepszą oraz lepiej płatną, to nie jest jakaś wielka sztuka. Trzeba przysiąść, popatrzeć, wysłać CV, iść na rozmowę. I padały głównie stwierdzenia: że nie bo to, bo tamto; że zamieniać jedno gówno na drugie to słabe; że ta ma kredyt na mieszkanie to nie tak chop siup itp. Normalnie Wymówka dla samej wymówki. I to słabej. Taka mentalność- siedzieć i narzekać, nic nie zrobić. Ci ludzie nawet CV nigdzie nie wysłali odkąd zapuścili korzonki w banku. Nie twierdzę, że jestem mega, hiper i wzorem dla kogoś. Ale dla chcącego bardzo- nic trudnego. Ja zmieniłem pracę w momencie zaczętej budowy, w czasie brania kredytu i ogólnych koło tego zmian w życiu. Wyszło na lepsze. Ciekawsze rzeczy mam do robienia, zaczynam lubić to co robię, obecnie zarabiam dwa razy więcej niż w banku. Kredyt jest dobrze spłacany, z żoną możemy więcej (dużo więcej) odłożyć na wykończenie chaty. A znajomi z poprzedniej roboty? Nadal tam siedzą, stękają, że podwyżek nie ma, że na Święta nic itd. Z tego, co pamiętam, to ostatnie podwyżki dla większości tam, to były w granicach roku 2015. I tak trochę odpowiadając na pytanie @jmk- jak doszło? To proste- usiadłem na chwilę, przejrzałem ogłoszenia, wysłałem CV, zaprosili mnie, pouczyłem się do testu. Poszedłem, zaliczyłem i się dostałem. Bo miałem już dosyć słabych zarobków i roboty samej w sobie. Najpierw się wśliznąłem do Urzędu Skarbowego. Po pół roku pojawiła się okazja (bo był nabór) na wysłanie CV do Izby Administracji Skarbowej na informatyka. Później poszło jakoś A w banku pracowałem jako wsparcie windykacji. Czyli przez ostatni rok przebranżowienie totalne x 2 Ehh, jakoś się rozpisałem. Trzeba kończyć.
    6 punktów
  8. <zanizanie poziomu forum> kupę? </zanizanie poziomu forum>
    5 punktów
  9. To będzie jakoś rok, jak dostałem strzał w pysk. Ale był to strzał orzeźwiający, strzał z gatunku "lubię to", bo uświadamia Ci pewne rzeczy. Chociażby to, że istnieją zespoły, które sobie nawet dobrze radzą na rynku, które są znakomite, a Ty - chociaż słuchasz muzyki aktywnie i dużo - jakimś cudem na nie nie trafiasz. Aż przychodzi ten moment, że w końcu bierzesz tę płytę na odsłuch i dostajesz gonga prosto w nos. Tak miałem właśnie rok temu, gdy dopiero wówczas - nie wiem dlaczego tak późno - trafiłem na The War on Drugs. Sam siebie zaskakuje, że istnieją jeszcze zespoły i wykonawcy, którzy potrafią mnie tak poruszyć, chociaż wydaje mi się, że przecież słyszałem już wszystko i jestem "za stary" na takie emocje . Chociaż w tym przypadku pojęcie starości może być przytykiem, bo wielu przyzna, że zespół ten to taki odświeżony "dad rock". No coś w tym jest, ale wraz z upływem lat dociera do mnie podstawowa zasada. Im prościej - tym lepiej. A sam The War on Drugs trafił do mojego panteonu naj zespołów - grupy, której jedną z cech jest to, że często mam problemy, aby wyjaśnić, dlaczego się w nim znalazły . A zeszłoroczne wykonanie na żywo piosenki zamieszczonej poniżej, które miałem okazję słuchać, sprawiło, że czułem się jak 14-latka słuchająca ballady Quit Playing Games with my Heart na koncercie Backstreet Boys w latach 90. (tak bym sobie to wyobrażał ) - radość i weltschmerz w jednym. Głupi mózgu, rób mi tak częściej.
    4 punkty
  10. W ogóle ta specyfika maryni. dyskusja o celach życiowych przeplatane risotto
    4 punkty
  11. No i piątka dla ciebie, że masz wysoki poziom samoświadomości. Nigdzie nie pisałem, że każdy powinien robić, to co najbardziej lubi, koniecznie, zawsze, w 100% przypadków. Pisałem nawet, że tylko pewnie 1% ludzi ma tę przyjemność. Jedyne, co od początku mówiłem, to to, że jeśli się marudzi, że coś jest nie tak, to każdy ma naprawdę wiele narzędzi do dyspozycji, żeby to zmienić lub przynajmniej próbować zmienić — tylko powinien sobie odpowiedzieć na pytanie, jak wiele jest w stanie poświęcić, żeby to osiągnąć. Jeśli nie jest w stanie lub po prostu nie chce: perfectly fine with me. Nie uważam, że ktokolwiek musi. Jedyne, czego nie czaję, to obumierania, poza tym, że umiem sobie wyobrazić, że czasem usychanie też może być całkiem komfortowe, jeśli nie wymaga od ciebie zmiany Wrócę do tego, co pisałem na samym początku: trzeba być pogodzonym z tym, kim się jest, bo nikim innym nie będziesz. PS.: zresztą, to nie musi nawet być ekonomiczna rzecz, znam ludzi, którzy chodzą pomagać starym ludziom, bo daje im to właśnie wyższe poczucie spełnienia i tym kompensują "zwykłość" reszty swojego życia.
    4 punkty
  12. Często na allegro wystawiają same pudełka za jakieś grosze do przeróżnych gier
    4 punkty
  13. Rok albo półtorej się bujałem z decyzją o pójściu w gastro. Mam w tym roku 30stkę i jestem starszy od większości kucharzy wokół mnie, często są wokół młodsi zarabiający więcej i potrafiący x rzeczy więcej. Musiałem wrócić na chwilę do domu rodzinnego bo krucho z hajsem, trochę pożyczyć, teraz wynajmę od siostry po kosztach mieszkanie i dopiero za 4 podejściem nie zostałem wyruchany w miejscu pracy z wypłatą albo czymś. Trochę się wkurwiałem i żałowałem, że tyle trwało moje przekonanie żeby spróbować, ale teraz na to kładę. Nie ma żadnego zegara, nie ma żadnego "mam zaraz to i to", zawsze jest odpowiedni moment na zmianę, zwłaszcza jeśli masz skończyć jako zgorzkniały 65-latek i codziennie się wkurwiający, że nie spróbowałeś. Popróbuj x rzeczy w małym zakresie za free czy coś albo totalnie zmień co robisz. Wiem, że gadam jak Grzesiak zmieszany z Jakóbiakiem, ale no nigdy nie byłem tak szczęśliwy prywatnie jak obecnie. Jakie to ma znaczenie ile osiągnąłeś jeśli nie jesteś przy tym szczęśliwy?
    4 punkty
  14. <zanizaniePoziomuForum> Nie, ale zaraz się zrzygam </zanizaniePoziomuForum>
    3 punkty
  15. Mnie ceny paliwa nie ruszają, zawsze i tak tankuje za 50 złotych
    3 punkty
  16. Urwa ludzie robiący opłaty na poczcie w 2019 roku to jest jakiś dramat. Chcesz wysłać list to musisz stać jak głupi uj bo pani Halina płaci czynsz, kablówkę i prąd, a pan Józef ubezpieczenie. I to bez względu na porę dnia, godzine i placówkę. Trzymajcie mnie bo zara tego nie zniese.
    3 punkty
  17. Odnośnie risotto: 1. Zawsze cebulę szklić na oliwie z odrobina masła (czemu nie mieszać tłuszczy? Przecież to standard) i dodać na koniec czosnek (szybciej się pali). Polecam też odrobinę chilli, poprawi smak, a niekoniecznie zaostrzy. 2. Zawsze mieć dobry bulion bo robi robotę. Nawet najprostszy rosół, gotowany 2h przejdzie. 3. Zawsze po pkt. 1 lekko przysmażyć (do przezroczystości) ryż. 4. Bulion dolewamy stopniowo, dolewasz chochlę, mieszasz i jeśli zaczynasz przy mieszaniu widzieć dno to dolewasz znowu. Proces powtarzać do uzyskania kremowej konsystencji ryżu z bulionem. Czasami dodać kawałek masła bo masło poprawia wszystko 5. Dyskusyjny jest moment dodawania wina. Jeżeli robicie risotto z jakimś mięsem to polecam je wcześniej zrobić, odstawić i dopiero dodać na ostatnie 2/3 minuty gotowania żeby nie przegotować mięsa. Najbardziej to się tyczy owoców morza, z którymi risotto jest często podawane. Więc jeżeli robicie mięsiwo, to dodajcie na sam koniec smażenia trochę wina. Niech sobie wyparuje parę chwil alko, wino się ładnie zredukuje, a smak zostanie. Jeżeli zaś bez mięsiwa to po przesmażeniu do przezroczystości ryżu dolałbym wina. A i masło zimne dodawać do sosu/bulionu już. To takie w sumie podstawowe zasady. Ale żeby nie było - risotto jest trudne i uzyskanie prawdziwie dobrej konsystencji nie jest proste więc nie ma co się zrażać @Brudinho bo pytałeś
    3 punkty
  18. Ja na razie krótko, bo nie mogę się teraz rozpisać. Zostało wspomniane tutaj marudzenie i brak chęci zmian itp. Nie wiem, czy zostałem dobrze zrozumiany. Ja nie siedzę i nie jęczę, że mi źle i w ogóle. Raz jeszcze zaznaczę, że to co mnie boli, to w chwili obecnej brak pomysłu, w co uderzyć (coś jak @lad, tylko on ma chociaż ogólnie pomysły, na które nie może się zdecydować. Ja na razie jeszcze do tego nie doszedłem). Co jak co, ale zapału do zmian nigdy mi nie brakowało Inna sprawa, że w teorii robię to lubię (lubiłem?), praca z contentem, Social media, copywriting, trochę marketing online i tlumaczenia, ale rzecz w tym, że jestem tym po prostu zmęczony. Kiedyś sledzilem branże, byłem z nowinkami na bieżąco, obecnie po prostu straciłem do tego zainteresowanie. Doszło też do tego, że nie jestem w stanie prowadzić własnych projektów (książka, własna strona, rzeczy poboczne gdzie pisze content bezzarobkowo), bo na samą myśl o "pisaniu" jeszcze poza pracą odechciewa mi się czegokolwiek. Ogolnie rzecz biorąc, robienie zawodowo, tego co lubię, doprowadziło do kompletnego zmęczenia materiału. Dlatego chciałbym się moc od tego oderwać pracowo, i robić/żyć z czegoś innego, żeby znów wróciła radość z "pisania". Wiem, że czekają mnie zmiany, prawdopodobnie włącznie z kolejną wyprowadzka. Jeśli nawet chciałbym dalej robić w contencie, to w Barcelonie, jeśli nie jest to content w języku polskim (średnio 1 oferta pracy na rok ;)), jestem skazany na porażkę z uwagi na specyfikę rynku. Prawie wszystkie ogłoszenia stawiają na natywow angielskich bo tych jest tutaj nadmiar, więc z nimi odpadam w przed biegach. Dlatego chciałbym odnaleźć jakąś alternatywę, kierunek, w którym mógłbym i chciałbym się rozwinąć, co mogłoby też przynieść mi jakieś korzyści. I tego właśnie teraz szukam, inspiracji i pomysłu. (sorry za chaos, pisane z telefonu w niekorzystnych warunkach)
    3 punkty
  19. Dwie rzeczy. Uważam, że ktoś, kto ma taki dylemat, myśli zbyt lokalnie lub nie wie, jak to zeskalować. Jeśli by się podpiąć pod jakiś w miarę rozsądny większy trend, to zawsze znajdzie się coś, co lubisz, a za co ludzie zapłacą. Żyjemy w świecie, gdzie goście siedzą i grają w Europa Universalis 4 po 1500 godzin i rzucają pracę, bo mogą się z tego utrzymywać dzięki Patronite. Jeśli to da się zmonetyzować, to inne niszowe rzeczy też się da, co zresztą pokazują ludzie w internecie na co dzień robiąc różne najdziwaczniejsze rzeczy. IMO nieważne, jak małą rzecz byś nie robił, to wystarczy, że zaczniesz robić ją po angielsku i na dzień dobry masz np. 100k osób, które się też tym interesują. 1% z nich zapłaci za coś, to 1000 osób, każda z nich rzuci $3 miesięcznie i masz 10k zł pensji. Na pewno nie na dzień dobry, no ale masz. Nie wiem oczywiście, o jakiej branży czy rzeczach mówisz, bo to teoretyczne pytanie. Uważam też, że lokalność myślenia często przekłada się zresztą na lokalność myślenia o swoich umiejętnościach. To znaczy, że często ludzie myślą, że są dobrzy (lub lubią) jedną małą rzecz, kiedy tak naprawdę niewielkim kosztem mogliby się zeskalować na inną większą niszę umiejętności. Typu, nie wiem, lubisz pisać — tak naprawdę nie tylko lubisz pisać, lubisz myśleć krytycznie i jesteś dobry werbalnie, milion rzeczy pod to pasuje, które można by robić. Często tych niezeskalowanych umiejętności nie da się monetyzować, ale te zeskalowane już się da. Ale oczywiście myślenie o skalowaniu i monetyzacji swoich umiejętności, to rzeczy zahaczające o biznes, a biznes to dla niektórych brzydkie słowo A inni mogą do tego nie mieć talentu, więc znowu wracam do tego mojego cytatu: trzeba wiedzieć, kim się jest, wiedzieć, jaki jest świat, a jak już się wie, to nie marudzić. "Jednoczesnie wiesz, ze gdybys poswiecal na to czas, najprawdopodobniej nie mialbys go na sensowne zarabianie" — IMO wymówka. Życie nie jest tak proste jak to zdanie. Nikt nie musi rzucać pracy jutro. Nikt nie musi spędzać 10h dziennie na tę nową rzecz od zaraz. Nawet 1h dziennie przez następnych 35 lat to łącznie prawie 13 000 godzin. Nawet z mojego przykładu powyżej zebranie 1000 ludzi skorych do płacenia może zająć lata, ale co w tym złego? Każdy ma swoje tempo. Póki oceniasz się pod względem wewnętrznym (excellence), a nie zewnętrznym (sukces), nie ma to większej różnicy. Inna sprawa, jeśli jest to wpisane w specyfikę zawodu. Są takie, które wymagają od ciebie 100% od zaraz, a jednocześnie są high risk / high reward — np. aktorstwo, skojarzyło mi się z Oskarami. Aktorom, którzy nie są znani, mało się płaci i zabijają się o te same role i tylko pewnie mniej niż 1% z nich ma się szansę wybić, a tylko 1% z tego 1% ma szansę naprawdę się wybić. I tu znowu pytanie, czy chcesz się na taką matematykę pisać. Jeśli tak, to spoko. Jeśli nie, to wracamy do akapitu pierwszego. Nie powiem, że to uczucie, że coś we mnie obumiera, jest mi obce. Zakładam, że każdy, nawet największy optymista, odczuwa momentami stagnację. Ale zdecydowanie uważam, że kiedy się to czuje, to trzeba kopać i wierzgać, a nie pasywnie to znosić. Cynizm to kiepski sposób na życie.
    3 punkty
  20. Fajne jest to forumke. Przychodzi @schizzm z problemem, a potem tyle ciekawych i dobrych rad się pojawia, że co drugi pewnie skorzysta czytając to Dzięki panowie!
    3 punkty
  21. matka wie, że ćpiesz? nei było mnie jeszcze na świecie, w latach 90tych i początek dwutysięcznych to fifty-fifty i czasy wjazdów na osiedle, działo się, jak zaczął się sprzęt to do akcji wkroczyła policja i do dziś bardziej krzywe akcje to ekstremalna rzadkość, wcześniej trochę tego było. współczesny: ktoś pewnie z ligi angielskiej z przeszłości: Zola, Klinsmann, Sypniewski czasem na traktorki trochę tego było, trudno ocenić. w każdym było "coś". chyba pierwszy, Sulejów 2006, ale w sumie nie wiem czemu. liczą się ludzie a nie numer zlotu. szansa pracy w zawodzie. wyniosłem się bo dojazd 2,5h dziennie w jedną stronę to było srogie przegięcie. myśle, że tak, w szczególności latem. pozycje obowiązkowe: - Stadion ŁKS - kompleks EC4(taki odpowiednik Warszawskiego Kopernika) - Semafor - muzeum FIlmówki/Kinematografii - deptak na ulicy Piotrkowskiej - łódzki OFF. - Manufaktura, poza tym, że to centrum handlowe to jest tam fajnie zrobiona rzesza knajp na rynku - rynek Starego Miasta. nie wiem, jak uznam, że warto się tym podzielić i będę miał czas regularnie tworzyć. na razie nie mam trolli i hejterów, a chyba nie jestem na to gotowy. chociaż z drugiej strony... chyba w przyszłym roku, mam sporo zaległości przed robotę i muszę zacząć porządkować swoje problemy w pierwszej kolejności 28 subskrybentów
    2 punkty
  22. To jest wlasnie Twoj problem w tej dyskusji - nie kumasz tego, ze mozna rozumiec, ze warto sie otworzyc, a nawet sie otwierac, a i tak nie miec poczucia spelnienia czy zadowolenia. I jak wyskoczysz z argumentem w stylu "to widocznie za malo sie otwierasz albo sie otwierasz w niewlasciwym kierunku albo jak drzwi obrotowe", to mimowolnie dopierdalasz takiemu czlowiekowi jeszcze bardziej, bo on wtedy czuje mniej wiecej tyle, ze jest tak beznadziejny, ze nawet otwierac sie nie umie...
    2 punkty
  23. Nie wiem dlaczego, ale im dłużej to czytam, to bardziej staję się @SZkodzińskim
    2 punkty
  24. No to wyznacz sobie cel, żeby skupić się przez jakiś czas na eksploracji różnych tematów bez sztywnych kryteriów sukcesu, zamiast cisnąć sobie negatywny self-talk. I oceniaj się po tym, czy faktycznie próbujesz i eksplorujesz, a nie po tym, czy to, co znajdziesz, ma / nie ma potencjału, żeby przynieść sukces. W ogóle to dobry tip, który bym sprzedał każdemu: zamiast oceniać się po rezultatach, lepiej oceniać się po swoich procesach (nawykach). Dobry proces bardzo często przynosi dobre rezultaty. Skupianie się na rezultatach w czasach wysokiej samo-niepewności to tylko dodawanie do presji. Można się skupiać na wynikach, kiedy ma się już działający proces i chce się go optymalizować.
    2 punkty
  25. @verlee tak wypalenie jest problemem. A mówię o celu, bo właśnie chciałbym dla przeciwwagi (odpoczynku?) zająć się czymś innym. I to "inne" (nowy zawód? modyfikacja tego co robię teraz, znalezienie innego sposobu utrzymania? ) traktuje jako cel, do którego chciałbym obecnie dojść. A jego określenie pomoże mi wyznaczyć rzeczy, których potrzebuje, aby go osiągnąć I w tym jest problem, że nie wiem, jak go określić, bo nie wiem, czym mógłbym się zająć. Wiem, komplikuję No nic, dzisiaj będę miał nowy temat do poruszenia z psychologiem. Może dzięki temu uda mi się jakoś spozycjonowac @lad w Hiszpanii opłacają w bankomatach. Chcesz wypłacić 10 euro i czekaj, bo ktoś przed tobą przez 10 minut klepie w maszynę
    2 punkty
  26. O to też i tak samo używam tego porównania z lekarzami
    2 punkty
  27. PIS chyba umie w politykę, coś się nauczyli. Kolejny socjalne plany, kolejne trafiające w różne grupy społeczne, ale takie powiedziałbym szare masy, ale to brzmi brzydko, raczej do największych grup społecznych po prostu. Była Irlandia, była Białoruś, będzie Wenezuela...
    2 punkty
  28. Chyba wiem o czym mówisz, chociaż u mnie to tak, że jak pracuję przy kompie to nie mam problemu jak wracam do domu z siedzeniem przy laptopie, ale gdy w pracy 1232423 dziennie dzwonią z problemem z drukarką i wracam do domu, a ziomek pisze na fejsie "pomożesz z drukarką?" albo wysyła screeny "co to może być" to mam ochotę się pochlastać gumowym kurczakiem (PDK;)).
    2 punkty
  29. Oczywiście, nie powinno się długo smażyć/smażyć w głębokim tłuszczu, a tu cebulę właściwie szkli się 2-3 minuty, ryż następne trzy i tyle, później jest zalewane winem/rosołem i nie liczy się jako smażenie.
    2 punkty
  30. Jeśli ci nie przeszkadza to, że się nie rozwijasz, piszesz kryminały i zarabiasz i jesteś kontent. Jeśli ci to przeszkadza, to zamiast zarabiać na pisaniu po polsku, starasz się właśnie zarabiać na krytycznym i werbalnym umyśle, podejmując ryzyko i wchodząc w jakąś inną branżę, gdzie takie umiejętności są dobrze wyceniane. Są przecież przykłady akademików, którzy robili mega niszowe rzeczy, a potem stwierdzili, że założą kanał na YT po godzinach i okazało się, że jest w tym hajs lub platforma do większego hajsu. Nie każdy z nich zarabia teraz milion dolarów, ale też nie każdy z nich musiał zwinąć kanał z 0 subami. (Proporcja oczywiście jest ważna, ale o niej już pisałem). Mnie pisanie o prowadzeniu prelekcji na temat ambitnych filmów i korzeni wszechrzeczy trąci właśnie zupełnym brakiem myślenia o skalowaniu. Pytanie powinno brzmieć: jak, zamiast 100 osób obecnych na sali, mogłoby to zobaczyć 10 000 osób? 100 000? Milion? A jednocześnie jak to zrobić, żebym ja się dalej z sobą czuł OK? Ale jeśli o tym nie myślisz i narzekasz, że na tym nie zarabiasz lub nic nie osiągnąłeś, to nara, 99% ludzi nic wielkiego nie osiągnęło w życiu, ale przynajmniej nie muszę ich czytać. Zresztą, ja lubię pisać i zarobiłem na tym — nawet całkiem sporo, biorąc pod uwagę, że robiłem to po godzinach. Całe życie myślałem, że napiszę niszową powieść po polsku, a ostatecznie napisałem niszowy tutorial do nauki języka programowania na 300 stron po angielsku. Na 100% nie byłem jedyną osobą na świecie, która mogła to zrobić, ale byłem jedyną chętną z tego, co kojarzę Na co dzień zarabiam na czym innym, ale wracając do oryginalnego źródła tematu, nawet poza kwestiami czysto ekonomicznymi mogę być z siebie po prostu zadowolony, że to zrobiłem. I tylko o to mi chodzi — zaczęliśmy przecież od tego, żeby czuć się jakoś spełnionym w życiu, a na to są najróżniejsze sposoby i najróżniejsze kryteria.
    2 punkty
  31. Ja myślę, że przede wszystkim powinieneś zmienić tę skórkę, albo chociaż wywalić te zdjęcia piłkarzy w tle, bo gwałci to moje poczucie estetyki
    2 punkty
  32. Podsumowanie tygodnia. Drużyny z miejsc 11-14 już poza PO. Miejsca 6-10 walczą o ostatnie miejsca
    2 punkty
  33. @verlee jedziesz Laska z "Chlopakow...", ale tez ciekawi mnie, jak rozwiazalbys taki dylemat, gdy po 35 latach rozumiesz swiat na tyle, ze doskonale wiesz, ze to, co lubisz i umiesz robic, jest malo platne, zwlaszcza jesli myslisz o tym w kategorii "excellence", zas gorzka swiadomosc realiow rynku kompletnie zniecheca Cie do poswiecania czasu na szlifowanie talentu, co sprawia, ze czujesz, ze cos w Tobie obumiera, a jednoczesnie wiesz, ze gdybys poswiecal na to czas, najprawdopodobniej nie mialbys go na sensowne zarabianie. A "Szkarłatne godło odwagi" to - poza tym, ze brzmi jak chujowa metafora - XIX-wieczna powiesc o mlodym dezerterze z wojny secesyjnej, czyli o sytuacji tak dalekiej od wspolczesnych realiow, ze uzywanie jej, w dodatku zaposredniczone przez Borgesa, traci Grzesiakiem czy TED-talkami.
    2 punkty
  34. Ja nie mogę bo mam niemożebnie zawyżone ambicje i nie potrafię się doceniać, więc to co piszę to i tak sukces
    2 punkty
  35. Sarri w pomeczowym wywiadzie dla Sky Sports powiedział, że ta zmiana spowodowana była pierwotnym sygnałem o skurczach Kepy, dopiero jak lekarz klubowy znalazł się koło ławki rezerwowych to poinformował go, że z Kepą jest wszystko okej i może kontynuować grę. Sarri generalnie ocenił to jako "nieporozumienie". Prawda czy nie, zachował się bardzo elegancko, bo publiczne pranie brudów to ostatnia rzecz, jaka pewnie tej drużynie byłaby teraz potrzebna.
    2 punkty
  36. Drugą kwestią było uzupełnienie sztabu szkoleniowego. Zarząd pozwolił mi na spore wzmocnienia, więc chętnie z tego skorzystałem. Wszystkich zatrudniłem z wolnego transferu. Daniel Cerny => Dyrektor ds. sportowych Jakub Jira => Scout Ondrej Blazej => Scout Ondrej Adam => Koordynator pionu juniorskiego Jan Bilek => Scout Jiri Bertelman => Trener bramkarzy Michal Obermajer => Trener bramkarzy Ladislav Baranek => Naukowiec sportowy U-19 David Fousek => Scout Marek Benda => Główny scout Petr Baranek => Analityk Stanislav Berger => Fizjoterapeuta U-19 Jaroslav Hrubes => Trener U-19 Marek Hovorka => Trener U-19 Petr Benda => Fizjoterapeuta U-19 Petr Jarolim => Trener siłowy U-21 Petr Franek => Trener U-21 Oldrich Fikejz => Główny analityk Tomas Barta => Główny naukowiec sportowy Roman Hlavac => Trener bramkarzy U-21 Michal Nosek => Asystent U-21 Oby panowie pomogli zapanować nad tą całą bandą Kangurków.
    1 punkt
  37. Nie, to nie miałoby sensu Szybkość transmisji po USB jest gorsza niż eSata czy tam m2 jakie się ma w laptopach. Ten dysk byś musiał wsadzić w jakąś obudowę i dopiero podpiąć go pod USB. Aczkolwiek - wymiana na SSD przyspieszyła czas ładowania gry, ale rozgrywki nie. Szybciej się włącza komputer, programy wstają i tak dalej. Teraz są mega ceny na SSDki, 500 GB to sporo, a ten myk z dyskiem po USB możesz zrobić z dyskiem talerzowym i tam trzymać dane.
    1 punkt
  38. Ja uwazam, ze jak konsekwentnie zapierdalasz i ci sie chce, to - przy zalozeniu, ze zaczepisz sie w odpowiednim miejscu - nie da sie nie wygrac Bonusowo wrzucam smieszny obrazek:
    1 punkt
  39. Ostatnio w Maryni był chyba temat o sukcesach zawodowych forumowiczów. Mogliby więcej pisać o tym co robią i jak do tego doszło, jak ajer, mogłoby to być inspiracją dla innych, trochę tak działa ten temat pytanie do, bo ciekawych rzeczy się można dowiedzieć kto co robi.
    1 punkt
  40. Ja też jestem daleki od krytyki jeżeli ktoś nie próbuje, bo ja mam ku temu dosyć sprzyjające warunki tj brak żony i dzieci, a wsparcie rodziny w razie gdybym sobie życie spierdolił Niemniej jednak na mnie brak zdecydowania wpływał destrukcyjnie, trochę sobie psułem związek przez to, a też byłem trudny wobec przyjaciół. To może banalnie zabrzmi, ale w dzisiejszych czasach serio na wszystkim da się zarobić. Jeżeli coś lubisz i się na tym jakoś znasz to sposób na zarobienie na tym albo powstał albo powstanie wszystko zależy w jakim zakresie chcesz to robić.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...