Skocz do zawartości

Szansa na samotność


SuperPatsonFCB

Rekomendowane odpowiedzi

Jesteście ciekawi, czy da się połączyć Football Manager z powieścią fabularną na forum dotyczącym gry? To świetnie, bo ja też! Do publikowania karier podchodzę tutaj trzeci raz - teraz w całkowicie innej formie. Chcę się sprawdzić jako "pisarz". Mam nadzieję, że się spodoba, bo pomysł mam. Dla tych nielubiących czytać - poniżej każdego rozdziału znajdą się wyniki spotkań, składy i bramki - suche info. Ale po kolei. Trzymajcie kciuki i dajcie znać, czy to się przyjmuje - jeśli nie, kończymy i zamykamy temat. Mam jednak nadzieję, że ten pierwszy rozdział Was zaciekawi - FM zostanie wprowadzony stopniowo, spokojnie. :D

 

Rozdział 1

 

Kiedy zamknął za sobą drzwi i przekręcił zamek, wszystko zdawało się być już zakończone. Był 3 lipca 2018 roku, oto trzymał w ręku świadectwo maturalne. Po raz pierwszy od trzech lat mógł faktycznie odetchnąć. Liceum, oprócz wielu ciekawych epizodów z życia towarzyskiego, wiązało się przecież z ciągłym odliczaniem do matury i stresowania egzaminem. Potem "tylko" półtora miesiąca oczekiwania na wyniki i w końcu można było rozpocząć w pełni wakacje. No może nie w pełni, bo przecież zaraz rozpocznie się rekrutacja na studia i trzeba będzie wszystkiego dopilnować, ale to tylko formalność, bo z wynikami, jakie miał, mógł być pewien pozytywnego rozpatrzenia podania. 90% z polskiego i 86% z angielskiego w pełni go satysfakcjonowało. 

 

Patryk od zawsze dobrze się uczył, choć niewątpliwie wiele zawdzięczał swojej dobrej pamięci. Wystarczało ledwie coś przeczytać lub rzucić okiem i już zostawało w głowie, akurat na sprawdzian czy ustną odpowiedź. Wprawdzie były wątpliwości, czy ta nauka jest trwała, jednak matura pokazała, że tak. Miał też jasne cele i marzenia - chciał być dziennikarzem, najlepiej takim, o którym będzie głośno. Oglądał wiele programów na wzór Misji Futbol, English Breakfast czy La Liga Loca, obowiązkową lekturą była Piłka Nożna, zaś półki w jego pokoju uginały się pod ciężarem książek piłkarskich. Nie czekał na przyszłość - miał za sobą dwa lata pracy w redakcji jednej strony, od dwóch miesięcy był redaktorem naczelnym kolejnej. Wszystko szło w dobrą stronę. Własnie na dziennikarstwie i komunikacji społecznej chciał kontynuować swoją edukację. Nie obchodziło go, że w gruncie rzeczy na nic mu się to nie przyda, a dziennikarzem może być także bez studiów. Chciał mieć po prostu frajdę ze studiowania i wiedział, że te zajęcia będą dla niego przyjemnością. Alternatywą dla tego kierunku była filologia hiszpańska - 18-latek był zafascynowany Hiszpanią, jej kulturą, a poziom języka był określony jako B2.1. Ale czy naprawdę interesuje go czytanie wierszy i analizowanie gramatyki pod kątem historycznym na tyle, by poświęcić temu pięć lat? Chyba nie. Wybór mógł być jeden.

 

Oprócz nauki pozostawał oczywiście wolny czas. Oprócz czytania oraz spotykania się ze znajomymi, grał w Football Managera. Głównie dlatego, że odpalając mecz w trybie 2D mógł mieć złudzenie, że jego komputer do czegoś się jeszcze nadaje. Przy 3D już przycinało, a przy włączonym dźwięku z trybun słychać było trzaski. Ale Patryk nie miał zbyt dużych wymagań - takie coś w pełni go satysfakcjonowało. Długi czas ładowania wynikający ze słabej wydolności? Nic straconego - gdy gra się ładuje, można się pouczyć, rozwiązać kolejne zadanie optymalizacyjne z matmy czy coś poczytać. Od czasu do czasu publikował swoje wyniki na forum, zwanym CM, i choć minęło już trochę czasu od ostatniego wpisu, wciąż pamiętał nick jednego z użytkowników, nomen omen bardziej zasłużonego dla forum. Od Makk'a potrafił dostać po głowie nawet po tryplecie z Barceloną czy pierwszej w historii Lidze Mistrzów z Manchesterem City. Zapadło w pamięć.

 

- Sławek zadzwonił, nie da rady dzisiaj przyjść i mam wolny bilet. Chcesz iść na Jezioro Łabędzie do Opery czy będziesz tak ślęczał przed laptopem do nocy? - mama zajrzała do pokoju wspominając o swoim przyjacielu. Czy raczej - "przyjacielu". O tak, o niczym innym nie marzył - Jezioro Łabędzie to zdecydowanie było to, czego pragnął na odstresowanie.

- Jakoś nie, idź sama.

- To będę koło 22, a na razie idę się zdrzemnąć. Obudź mnie koło piątej.

Jego relacje z matką były dalekie od idealnych. Teraz znajdował się w domu tylko dlatego, że trzeba było załatwiać formalności związane ze studiami, normalnie siedział u dziadków, gdzie czuł się po prostu swobodnie. Matka zawsze potrafiła znaleźć problem, a wsparcia nie czuł od niej w ogóle. Perspektywa wyjechania z nią na dwutygodniowe wakacje w sierpniu napawała go wielkimi obawami, jednak postanowił jeszcze o tym nie myśleć. W końcu jeszcze półtora miesiąca. "Byle szybko się zapisać i spieprzać stąd jak najszybciej" - myślał. Zabawne, że opuszczając własny dom jadąc do dziadków czuł się, jakby właśnie do domu jechał.

 

Właśnie skończył mecz Barcelony z Juventusem w 1/4 finału Ligi Mistrzów (zakończony remisem 1:1), gdy spojrzał na zegarek. Ups... 17:40. Kiedy podniósł swoje cztery litery sprzed biurka, już wiedział, że zaraz będą krzyki. Zresztą jak zawsze. Rozmowa w tym domu nie istniała, a każdy potencjalny problem nadchodził decybelami. Im poważniejszy, tym więcej ich było. Tym razem jednak, o dziwo, było inaczej. Matka podniosła się z kanapy i jedynie zmierzyła go ostrym wzrokiem kwitując cichym "przez ten komputer niedługo o bożym świecie zapomnisz". Gdyby zostawała w domu, Patryk prawdopodobnie wszedłby w dyskusję i nie skończyłoby się na jednej kwestii. Teraz liczyło się jednak tylko to, żeby w końcu wyszła. Lubił być sam w domu, chociaż bardziej precyzyjne byłoby określenie, iż wolał być sam niż z nią.

-To idę, pa. - cicho odezwała się z przedpokoju. Patryk tradycyjnie już wyszedł ze swojego pokoju, by stworzyć pozory miłego pożegnania

-Okej, na razie.

-Zrób sobie kolację, masło masz w lodówce, a jak będzie mało chleba to wyjmij z zamrażalnika.

-Dobra.

-To na razie, jak będziesz szedł spać to zamknij tylko na górny.

-No, pa.

Przekręcił zamek, zacisnął pięść, potrząsnął nią i uśmiechnął się. Został sam. W końcu mógł włączyć głośno YouTube'a, móc otwarcie korzystać z Facebook'a, telefonu i usiąść w stołowym pokoju. Wolał się nie narażać i kartę z fejsem zawsze miał zminimalizowaną. Zmora przeszłości - kiedyś, gdy zostawił go włączonego, mama weszła do pokoju i przeczytała mu wszystkie rozmowy, po czym wlepiła szlaban za używanie przekleństw. Przezorny zawsze ubezpieczony. Teraz miał przynajmniej 3.5 godziny luzu. Wyszedł do Żabki, kupił paluszki, czekoladę i dwa batony, usiadł przed telewizorem z laptopem na kolanach i w końcu mógł zacząć swobodnie zachowywać się we własnym domu.

 

Mijały godziny, a Patryk wciąż siedział w domu sam. O 23:15 stwierdził, że nie chce już dłużej siedzieć, bo zwyczajnie chce mu się spać. Tym bardziej, że spać poszła też jego dziewczyna, Patrycja, więc nie mogli już pisać. Odczekał kilka minut aż na dobre zaśnie, by napisać jej coś miłego. Zawsze wierzył, że po włączeniu rano Internetu i otrzymaniu jego wiadomości, Patrycja uśmiechnie się i miło zacznie dzień. Było jej to bardzo potrzebne, bo w domu też najłatwiej nie miała. Niekiedy ograniczał się do mówiącego więcej niż tysiąc słów "kocham cię", a niekiedy rozpisywał się na kilkanaście linijek, aż trzeba było przewijać. Była dla niego pierwszą dziewczyną, podobnie jak on był dla niej pierwszym chłopakiem. Chodzili razem do liceum, a mimo to zostali parą dopiero po jego zakończeniu. Swoje uczucia wyznał jej w lutym, od tamtego czasu oboje przekonywali się do siebie. Oboje, bo Patryk też nie był wszystkiego pewny, ale ktoś w końcu musiał przejąć inicjatywę. A że jest mężczyzną, to musiało paść na niego. Poczekał do mającej zawsze miłą atmosferę 23:23, wysłał co miał wysłać, nastawił budzik na 8:30, sprawdził, czy drzwi aby na pewno są dobrze zamknięte i położył się spać. Zasnął dość szybko.

 

Telefon odezwał się jednak nie o zaplanowanej godzinie, a blisko sześć godzin wcześniej. Nie patrzył nawet kto dzwoni - wyrwany z głębokiego już snu jedynie przesunął palcem po ekranie, co było równoznaczne z odebraniem połączenia. Było to tym trudniejsze, że, według jego babci, można było go wynieść z łóżka, a i tak nic by sobie z tego nie zrobił. Tak mocny miał sen.

- Dzień dobry, czy jest Pan synem Pani Anny Kowalik?

- Słuch.. słucham? T-tak... - wydukał wciąż śpiący chłopak.

- Pana matka miała wypadek, leży na Oddziale Intensywnej Opieki na Krupniczej. Proszę przyjechać do szpitala.

Długa cisza widocznie przez operatorkę została potraktowana jako rozłączenie, bowiem chwilę potem na ekranie pojawiła się godzina i ekran blokady. Chwilę wcześniej Patryk spał, jednak teraz ani myślał o zaśnięciu. W głowie zdanie wypowiedziane przez tajemniczą kobietę wciąż brzmiało równie mocno. 

 

Wstał z łóżka i przeszedł do sypialni matki. Zapalił światło. W łóżku jej nie było, to nie był sen.

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

Rozdział 2

 

Patryk wpadł przez główne drzwi szpitala z wielkim impetem. Dotarcie tutaj kosztowało go wiele energii - w środku nocy tramwaje przecież nie jeździły, na taksówkę nie miał ani grosza, bowiem tuż po otrzymaniu świadectwa maturalnego wszystko postawił w Fortunie, a za resztę kupił zdrapki LOTTO i pięć losów na Kaskadę. Ostatecznie wziął rower i po pół godzinie był na miejscu. Dobrze, że nie było wielkiego ruchu, bo w stanie ciężkiego szoku mogło to się skończyć o wiele gorzej niż na kilkukrotnym przejechaniu na czerwonym świetle na pasach. Nie dbał o to, że klucze zostały w nerce przy jednośladzie, a telefon omal nie wypadł z kieszeni.

- Gdzie jest moja mama? Gdzie ona leży? - wykrzyknął w stronę recepcji. Z jednych drzwi wychylił się jakiś około 40-letni brodaty mężczyzna, jakby oceniał czy naprawdę coś się stało czy to kolejny bezdomny wszczyna awanturę.

- Nazwisko?

- Przecież dzwoniliście do mnie pół godziny temu! Czemu pani odpowiada z takim stoickim spokojem?!

- A, Patryk. Chwileczkę, zadzwonię po lekarza, on pana zaprowadzi. Proszę napić się wody.

- Ale co się w ogóle stało? Ja nie chcę czekać, proszę zaprowadzić mnie do mojej mamy! 

Czuł, jak łzy napływają mu do oczu, a w gardle narasta coraz większa gula. Woda podana przez panią za biurkiem smakowała jakoś dziwnie mdle. Widząc nadchodzącego człowieka w białym fartuchu odrzucił plastikowy kubek na stolik i zaczął iść w jego kierunku. 

 

Człowiek w białym fartuchu okazał się ordynatorem oddziału. Szli dość długo, błądząc w labiryncie szpitalnych korytarzy. Po drodze mijali różne sale, pomieszczenia, pokoje, niektóre z uchylonymi drzwiami, niektóre zaś zamknięte na klucz. Kątem oka dostrzegał łóżka, aparaturę. W końcu dotarli do wielkich, przeszklonych drzwi z olbrzymim czerwonym napisem "OIOM". Patryk już miał naciskać klamkę, gdy za ramię chwycił go doktor.

- Zanim wejdziemy... Możesz zadzwonić do swojego taty? Przyda się tutaj ktoś z rodziny, kto mógłby się tobą zająć.

- Zająć? Ale... w czym? Dlaczego? Ja nie potrzebuję opieki, proszę mnie tam puścić!

- Daj nam numer telefonu do ojca.

- Ja... ja nie mam ojca. To znaczy mam, ale nie wiem gdzie.

 

Po części była to prawda. Ojciec opuścił dom z sześcioletnim Patrykiem i trzydziestoletnią Anną i zamieszkał u innej kobiety. Nie interesował go powód, liczyło się to, że nie miał taty. Bardzo mu tego brakowało - nikt przecież nie zrozumie lepiej dojrzewającego chłopaka od faceta mającego to za sobą, z ojcem zawsze też łatwiej porozmawiać o tych "męskich" sprawach, pierwszym zakochaniu. Ostatecznie wszystko zatrzymywał dla siebie, bo z matką nie umiał się dogadać. Pamiętał, że pierwsze cztery, pięć lat po rozstaniu był z ojcem w kontakcie. Pojawiał się u niego w domu zawsze w soboty między 8:30, a 9:00. Oglądali wtedy coś w necie, grali w FIFĘ. Pół godziny mijało szybko, ojciec wracał do pracy, a Patryk kolejny tydzień na niego czekał. Pewna sobota okazała się być jednak ostatnią, a tata nigdy już nie pojawił się w domu, w którym towarzyszył synowi w pierwszych latach życia. Patryk dalej w kartonowym pudełku miał małego Big Bena, jeszcze nieodpakowanego, którego kupił ojcu gdy był w Londynie w pierwszej gimnazjum. Widocznie nigdy nie będzie mu dane wyjść z plastikowej folii i na zawsze pozostanie niedoręczonym prezentem. Z czasem chłopak znalazł swojego ojca na Facebooku, obserwował zdjęcia, które wrzucał. Powodziło mu się - minimum dwa razy w roku za granicą, mnóstwo motocykli, takich porządnych, przyzwoity samochód. Nigdy jednak nie odważył się kliknąć magicznego "zaproś do znajomych" czy wysłać choćby jednej wiadomości. Bo i po co?

 

- Hmm.. Jesteś już pełnoletni, więc to nie jest konieczne, ale uważam, że warto powiadomić dziadków. Masz do nich telefon?

- Ale powiadomić o czym?! Może łaskawie najpierw powie pan mnie, a dopiero potem zacznie obdzwaniać moją rodzinę? - wykrzyczał pretensjonalnym tonem nastolatek.

 

Tak, dziadków miał. Tych wspomnianych wcześniej, do których uwielbiał jeździć na wakacje. Byli to rodzice mamy. Do swojej rodzicielki miał jednak wielki żal związany z tym, jak ich traktowała. Wychowała się w małym miasteczku w województwie świętokrzyskim, dostała wszystko, co tylko mogła. Po zdaniu matury wyjechała do Krakowa i studiowała na Uniwersytecie Jagiellońskim, a przecież utrzymanie się w takim mieście też kosztuje, nie mówiąc już o wydatkach związanych z nauką. Wszystko dostała od rodziców. Tymczasem nie potrafiła się odwdzięczyć nawet w najmniejszy sposób. Na święta Bożego Narodzenia jechała jak za karę, na własną matkę potrafiła wydrzeć się gorzej niż na najgorszego śmiecia. Patryka to bardzo bolało, niejednokrotnie dawał do zrozumienia, że mu się to nie podoba, ale w otwarte karty nie zagrał nigdy. Nie wierzył, że może to cokolwiek zmienić. Dzieciństwo chłopak spędził jednak z drugą babcią - tą od strony ojca. Matka nigdy nie udawała, że jej ten kontakt nie pasuje. Z czasem bezwzględnie zakazała jej spotykać się z własnym dzieckiem. Patryk bardzo to przeżył, bo babcię zwyczajnie kochał. Niejednokrotnie płakał wieczorem w poduszkę i wspominał stare czasy, spacery po Krakowie, wyjazd do Bielska-Białej w wakacje. Nie zmienia to jednak faktu, że od ponad dziesięciu lat z babcią kontaktu nie miał najmniejszego.

 

- Twoja mama miała wypadek. Około 22 została potrącona na pasach przy Kuklińskiego. Przechodziła na czerwonym świetle. Kierowca od razu zadzwonił po pogotowie, trafiła do nas dwadzieścia minut po wypadku, ale jej stan jest bardzo ciężki.

Patryk nie mógł wykrztusić ani słowa. To prawda, jego matka czasami przechodziła na czerwonym. Często mówiła do niego "chodź, nic nie jedzie". Nie mógł jednak uwierzyć, że wypadek rozegrał się ledwie pięć minut od jego domu. Jego matka została potrącona tak blisko, kiedy on oglądał film na Polsacie i kolejną piłkarską kompilację na YT. Straszne...

- Czy... czy ja mogę do niej wejść?

- Zazwyczaj nie pozwalamy na odwiedziny na OIOM-ie, ale... niech ci będzie. Kilka minut możesz posiedzieć przy jej łóżku, a potem pogadam z pielęgniarką i usiądziesz koło niej.

- Naprawdę nie mogę być koło mojej matki? W czym to przeszkadza? - frustracja w nastolatku wyraźnie narastała.

- Wiem, że zabrzmi to kuriozalnie, ale pacjenci potrzebują spokoju i odpoczynku. Nie pomożesz tak swojej mamie.

- Jak to nie? Od zawsze się mówi, że nieprzytomne osoby słyszą co się do nich mówi i czują obecność bliskich... 

- Masz dziesięć minut. - powiedział ordynator, po czym otworzył główne drzwi, a następnie te do sali.

 

Na ten widok chłopak nie był przygotowany. Jego mama w niczym nie przypominała osoby, którą znał od tylu lat. Głowa była rozbita, gdyby nie unosząca się klatka piersiowa to... wolał nie myśleć o tym, jak ona wyglądała. Usiadł na stoliku obok łóżka i złapał ją za rękę. Chłodniejszą niż zwykle. Zawsze interesowała go szpitalna aparatura, ale teraz nie miał ochoty na nią patrzeć, ani pytać pielęgniarki co oznaczają poszczególne cyferki. Nie chciał dowiedzieć się, że coś jest nie w normie, mimo, że przecież podświadomie to wiedział. Im dłużej patrzył na swoją mamę, tym więcej obrazów przewijało mu się przed oczami. Szczególnie mocno jak kilka lat temu wracali samolotem z Teneryfy, a chłopak miał łzy w oczach i szczerze podziękował swojej mamie za super wakacje. Powiedziała wtedy, że kiedyś tu jeszcze wrócą. Teraz te słowa przewijały się w jego głowie niczym zapętlony dźwięk. Z kolejnych rozmyślań wyrwała go pielęgniarka kładąc mu rękę na prawym ramieniu.

- Usiądź sobie na moim miejscu, tam przy komputerze, bo domyślam się, że nie chcesz opuszczać sali. Prześpij się trochę, nawet na siedząco.

- Czy ona z tego wyjdzie?

- Usiądź. Najbliższe godziny będą decydujące.

 

Decydujące? Jak to, kurwa, decydujące? Przecież jeszcze chwilę temu spała na kanapie. Przez głowę Patryka zaczęły przechodzić różne scenariusze. Może jakby jej nie obudził, to by nie wyszła już z domu i nic by się nie stało? Albo gdyby zgodził się pójść z nią wszystko potoczyłoby się inaczej? Może on zauważyłby pędzący samochód i nie pozwolił matce wejść na pasy? Albo popchnąłby ją i uchronił przed uderzeniem auta? Teraz te domysły nie miały najmniejszego sensu, ale mimo to nie mógł się ich pozbyć. W czasie gdy kolejne myśli przelatywały przez jego głowę, pielęgniarka poprawiała pościel, którym przykryta była jego mama, klikała coś na ekranie, przełączała jakieś przyciski. Wszystko bez żadnej czułości, pielęgniarka działała jak z automatu. Patryk nie mógł na to patrzeć.

- Mogłaby pani robić to trochę delikatniej?!

- Słucham?

- Ja wiem, że dla pani to tylko kolejny przypadek, a mama jest tylko Anną K., ale proszę podejść do niej z ludzkimi odruchami, z jakiegoś powodu roboty nie wyparły jeszcze ludzi... - powiedział łamiącym się głosem i stało się jasne, że łzy w końcu znajdą swoje ujście. Na początku jeszcze próbował krzyczeć, ale kolejne słowa były już coraz cichsze. 

Pielęgniarka jednak miała ludzkie odruchy, bo nie zignorowała słów nastolatka, nie weszła także w słowną bitwę. Zdecydowała się podejść do niego i delikatnie objąć.

- Patryk, ja wiem, że ci jest ciężko. Uwierz mi, że twoja mama ma najlepszą opiekę, jaką tylko może mieć. Wszyscy jesteśmy w pełnej gotowości, by jej pomóc. Teraz jednak musimy czekać, twoja mama nie może zostać w takim stanie zoperowana, musimy ocenić jej stan za kilka godzin. Wszystkim nam zależy, by jak najszybciej doszła do siebie, ale obrażenia są rozległe.

- Dobrze... przepraszam. Mogłaby mnie pani zostawić?

- Usiądę obok, z sali nie wyjdę.

 

Patryk otworzył oczy. Była 9:39. Widocznie zasnął. Rozejrzał się i zobaczył pielęgniarkę - tę samą, z którą rozmawiał w nocy. Teraz lekko się do niego uśmiechnęła, ze wzrokiem pełnym współczucia. A więc to wszystko zdarzyło się naprawdę. Jeszcze ta godzina... Za minutę zadzwoniłby kolejny budzik mamy. Zawsze nastawiała go na 9:00, a potem traktowała kolejnymi dziesięciominutowymi drzemkami. Ale nie zadzwoni, bo leży tutaj, nawet nie wiadomo gdzie jest jej telefon.

Patrzył się w jeden punkt na podłodze. Nic tam nie było, ale przecież gdzieś musiał. Ze stanu odrętwienia wyrwał go monotonny pisk z aparatury. Pielęgniarka zerwała się z krzesełka krzycząc "proszę wyjść z sali" i ruszyła w stronę czerwonego przycisku umiejscowionego za głową mamy. Następnie podbiegła do chłopaka i wręcz siłą wygoniła go z sali. Gdy wychodził, potrącił go biegnący doktor. Inny niż w nocy. Skądś tę twarz kojarzył, chyba oglądał z nim jakiś wywiad, bądź materiał w telewizji. To nie miało jednak żadnego znaczenia. Wiedział, co oznacza ciągły dźwięk wydawany przez medyczne urządzenie, połączony z czerwoną, prostą kreską na monitorze.

Osunął się na podłogę i zaczął płakać. Mógł widzieć, co dzieje się za szybą, ale nie potrafił tam spojrzeć. Nie miał siły nawet wstać. Uderzał się pięścią w głowę, a każde kolejne uderzenie generowało kolejne łzy. Płacz był rozpaczliwy, nie mógł nawet złapać tchu. Na korytarzu nikogo nie było, nikomu nie przyszło do głowy, żeby się nim zająć, zobaczyć co przeżywa. 

 

W końcu doktor wyszedł z sali. Początkowo Patryk nawet tego nie zauważył. Lekarza dostrzegł dopiero, gdy ten kucnął naprzeciw niego.

- Przykro mi... Robiliśmy co w naszej mocy.

Łzy jeszcze mocniej napłynęły mu do oczu. Nastolatek ponownie nie mógł złapać tchu, a gdy już mu się to udało, lekarz przekazał, co wynika z poprzedniego komunikatu.

- Twoja mama nie żyje.

Odnośnik do komentarza

Zdecydowanie lepiej czyta się krótkie zdania napisane, niż wielokrotnie złożone.

Jak np. to:

20 godzin temu, SuperPatsonFCB napisał:

Dotarcie tutaj kosztowało go wiele energii - w środku nocy tramwaje przecież nie jeździły, na taksówkę nie miał ani grosza, bowiem tuż po otrzymaniu świadectwa maturalnego wszystko postawił w Fortunie, a za resztę kupił zdrapki LOTTO i pięć losów na Kaskadę.

;)

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

@Makk - dzięki, biorę do serduszka :D

 

Rozdział 3

 

Kolejne dni były najgorsze w jego życiu. 4 lipca praktycznie do końca spędził w szpitalu, w poczekalni. W tym czasie do Krakowa dojechali dziadkowie, powiadomieni przez lekarza telefonicznie, oraz Sławek - przyjaciel ("przyjaciel") mamy. Czas chyba wyjaśnić ten cudzysłów. Ich znajomość była dla Patryka co najmniej dziwna. Sławek mieszkał w Szczecinie - Annę K. poznał, gdy ta była akurat na koncercie. Od tamtej pory widywali się dość często (oczywiście proporcjonalnie - gdy tylko mieli czas). Gdy Patryk był na wakacjach, raz ona jechała nad morze, raz on do Małopolski. Poranne telefony jako pobudka i wieczorne "na dobry sen" nigdy nie wydawały się Patrykowi czysto przyjacielskie, ale nie miał dowodów, by być pewnym, że to coś więcej. Do czasu. Kiedyś, gdy mama poszła do łazienki, nastolatek usłyszał dźwięk przychodzącego SMSa. Z lekkimi oporami skorzystał z okazji, myśląc, że skoro ona kiedyś przeszukała całego jego Facebooka, tak on może jej wiadomości. Okazało się, że para była w trakcie poważnej dyskusji na temat przyszłości ich związku. Anna zauważała, że coraz bardziej oddalają się od siebie i nie mają wspólnych planów, a coraz więcej rzeczy zaczyna ich dzielić. W pamięć chłopakowi wryła się szczególnie jedna wiadomość od jej matki: "chciałabym, żeby łączyło nas coś więcej niż seks". Od teraz był pewny, że są razem. Zrobiło mu się też trochę miło, bo gdy rozmawiali o związku "bez ograniczeń", mama wysunęła temat Patryka przypominając, że przez wszystkie lata tworzyła mu dom, w którym był tylko on i ona. Wszystko dla jego dobra.

 

Teraz, gdy wrócił do tego "stworzonego" domu, wszystko wydawało mu się obce. Nawet znajdujące się w nim osoby - Sławka przecież bardzo polubił, a dziadków kochał prawdopodobnie bardziej niż mamę. Tak mu się przynajmniej wydawało do momentu jej śmierci. Patryk był ciekawy, dlaczego Sławek nagle nie mógł iść z jego mamą na koncert. Oboje przecież lubili takie klimaty, przecież na jednym z nich się poznali. Kiedy tylko dostał telefon o śmierci swojej partnerki, przyjechał natychmiast. Poznał przy okazji dziadków, jednak ci pogrążeni w rozpaczy nawet specjalnie nie interesowali się jego obecnością. Zauważyli go praktycznie dopiero na pogrzebie, jednak nie byli w stanie zadać nawet najkrótszego pytania.

 

Pogrzeb był... był. Patryk płakał (delikatnie mówiąc), ale i tak pamiętał z tego wydarzenia bodaj najwięcej ze wszystkich, które przeżył. Stał najbliżej - taki "przywilej" przysługiwał najbliższym. Oprócz rodziny było bardzo dużo znajomych, a także współpracowników - tych jeszcze więcej. Matka była przecież dyrektorem jednej firmy i założycielką drugiej. W czasie ich działalności przewinęło się masakrycznie dużo ludzi, którzy bardzo dobrze wspominali Panią Dyrektor. Kilkanaście osób chciało coś powiedzieć podczas Mszy, jednak rodzina poprosiła, by w miarę możliwości ograniczyć wystąpienia. Takie coś niewątpliwie za dużo chłopaka i jego dziadków by kosztowało. Kiedy pierwsza grudka ziemi spoczęła na wieku trumny, nastolatek nie wytrzymał. Nogi pod nim się ugięły, upadł na ziemię. Ocknął się już po wszystkim. Dopiero wtedy dowiedział się, że zemdlał. Miał do siebie wyrzuty, że nie towarzyszył swojej Mamie w tych ostatnich chwilach na ziemi.

 

Teraz od dwóch godzin znajdował się w domu. W swoim pokoju. Dni między śmiercią matki a pogrzebem spędził w... hotelu. Najpierw nie uśmiechało się to dziadkom, ale gdy okazało się, że Sławek zapłaci za pobyt, temat powrotu do domu upadł. Dopiero po pogrzebie nastąpiło wymeldowanie, przejazd tramwajem, przejście tą samą drogą co zawsze od ponad dziesięciu lat i przekręcenie zamka w drzwiach. Patryk wszedł na końcu. Dziadkowie momentalnie udali się do pokoju stołowego. Wszystko było tak, jak wtedy, gdy kładł się spać myśląc, że nazajutrz obudzi się w domu razem z matką. Sławek zrobił herbaty, a Patryk usiadł w swoim pokoju. Chciał zacząć płakać, ale przez ostatnie dni wyprodukował już tyle łez, że nawet to było już niemożliwe. 

 

- Pomożemy ci, wnusiu. - nieśmiało zaczął dziadek, który zjawił się ni stąd ni zowąd w pokoju chłopaka.

Patryk odpowiedział tylko przytuleniem się do niego. Pomimo tego, jak matka traktowała swojego ojca, ten zawsze kochał ją ponad życie. Razem z Patrykiem była jego oczkiem w głowie. Kiedy tylko mógł pomóc, robił to. Teraz jednak nie mógł okazać słabości po śmierci swojej córki - nastolatek potrzebował go jak nigdy dotąd.

- Wiem, że to, co cię spotkało...

- Dość dziadku. Wiem, co się stało, ale nic z tym teraz nie zrobimy. - krótko uciął Patryk, czym zadziwił niemal wszystkich znajdujących się w domu. - Wiadomo, że nie jest mi lekko i długo nie będzie, ale muszę wziąć się w końcu w garść i nie rozpamiętywać tego, co było.

W gruncie rzeczy to jednak nie było takie proste. Chłopak powiedział tak tylko po to, żeby uniknąć rozmowy na temat swojej matki. Gdyby nie zaprotestował, znowu wybrzmiałoby "mama nie żyje", a tego nie chciał. Było mu strasznie ciężko. Mimo, że na swoją rodzicielkę praktycznie nigdy nie mógł liczyć, to perspektywa, że jej nie ma, była dołująca. 

- W takim razie podpisz to. - ostrym tonem powiedział dziadek, podsuwając mu kartkę z wielkim napisem "upoważnienie".

- Co to jest?

- Upoważnienie do załatwienia spraw związanych z wypłatą odszkodowania na wypadek śmierci.

- No to muszę, bo nie mam konta w banku.

- To musisz założyć, bo potem ci to przeleję. Ale na spokojnie. Podpisz, to załatwię to jeszcze dzisiaj.

- A ile tego jest?

- 150 tysięcy. 

 

Wow. Takich pieniędzy nie widział nigdy na oczy. To już pomogłoby mu w jakimkolwiek utrzymaniu się. Mimo, że uwielbiał jeździć do dziadków, nie wyobrażał sobie, by opuścić Kraków. W końcu planował tu studiować. Nie wiedział jeszcze, co dokładnie zrobi z takimi pieniędzmi, ale na pewno mu się przydadzą. Kiedy Mamy już nie było, jasne było, że będzie musiał łączyć studia z pracą. Pytanie jaką i gdzie. Dorosłe życie przyszło zdecydowanie za szybko... 

Za każdym razem, gdy wychodził ze swojego pokoju, po prawej stronie widział drzwi do sypialni. Nie zamierzał ich otwierać. Wiedział, że gdy je otworzy, zobaczy rozwalone, niepościelone łóżko - zostawione tak, gdy wstawała 3 lipca. Wiedział jednak, że kiedyś będzie musiał tam wejść, zabrać jej rzeczy, wyrzucić. Było jednak zdecydowanie za wcześnie.

 

Spojrzał na swój telefon. Wyłączony. Zapomniał na śmierć o jednej osobie. Patrycji. Swojej dziewczynie. Odkąd pożegnał się z nią we wtorek wieczorem, tak nie wchodził na Messengera i nie odbierał telefonów. Sześć dni. Wiedział, że się o niego martwiła. Kiedy telefon zaskoczył po wpisaniu PIN-u, jego oczom ukazało się jedenaście nieodebranych połączeń, dwadzieścia cztery smsy i "99+" w czerwonym kółeczku powiadomień Messengera. Wiedział, że jest na niego zła, ale wiedział też, że przestanie, gdy dowie się prawdy. Natychmiast zadzwonił. Odebrała po pierwszym sygnale, wyraźnie zła, ale z czasem coraz bardziej przejęta tym, co słyszała w słuchawce. Obiecała, że przyjedzie najszybciej jak to możliwe i będzie go wspierać na tyle, na ile potrafi. Musiała też w końcu powiedzieć o ich świeżym związku rodzicom (oni z kolei uznawali, że dziewczyna ma się przede wszystkim uczyć, a nie bawić w związki). O ile kiedyś można było wymyślić jakąś wymówkę, o tyle teraz to stało się niemożliwe - jej chłopak jak nikt potrzebował przecież pomocy i wsparcia.

 

Patryk obiecał sobie, że wieczorem napisze do ludzi, z którymi przez te dni nie pisał, a którzy byli dla niego ważni. Ostatnie, czego teraz potrzebował, to była utrata lub pogorszenie kontaktu z przyjaciółmi. Po chwili jednak zastanowił się - czemu wieczorem? Co ma innego do roboty? Odpowiedź przyszła jednak sama - nie miał siły. Włączył komputer, jednak po zobaczeniu ekranu startowego zamarł. 9 lipca 2018 roku, 13:18. 9 lipca. 9 LIPCA. DZIEWIĄTY. LIPCA. Termin wprowadzania wyników matury do ERK UJ (Elektroniczna Rejestracja Kandydatów Uniwersytetu Jagiellońskiego) i składania podania na studia minął dwa dni temu. Druga rejestracja też go nie dotyczyła. Wszystkie uniwersytety zamknęły już listy. Patryk nie miał czego szukać na studiach. "Kurwa mać." - tylko na to stać było jego mózg i tylko taką myśl z siebie wydobył. Uderzył mocno pięścią w biurku, a w pokoju momentalnie zjawił się Sławek.

- Co się stało?

- Zapomniałem o rejestracji na studia. Terminy minęły dwa dni temu i nigdzie nie mogę się zapisać.

- Kurczę... A prywatne?

- Ale ja nie chcę prywatnych! Wszyscy moi przyjaciele poszli na studia, a ja tracę rok.

- A jesteś pewien, że chcesz studiować? 

- Słucham?

- Poczekaj, mam pewien pomysł.

 

Kilka minut później Adam wrócił z balkonu z telefonem w ręku. Poprosił nas wszystkich do jednego pokoju. Dziadkowie patrzyli na niego nie mniej zdziwionym wzrokiem niż ja.

- Proszę państwa - zaczął - mam pewną propozycję, ale z góry mówię, że nie jest taka oczywista do zdecydowania. Problem w tym, że decyzja musi zapaść w ciągu 48 godzin.

- O co chodzi? - zapytali niemal chórem dziadkowie.

- Patryk powiedział mi, że przegapił terminy zajęć na studia.

W tym momencie dziadkowie ostro zmierzyli go wzrokiem, ale wiedzieli, że są sprawy ważne i ważniejsze.

- Byłbyś w stanie zamieszkać w Szczecinie?

Dziadek aż poprawił się na kanapie.

- Tak daleko? I z kim miałby tam mieszkać, sam? Po co?

- Spokojnie, już tłumaczę. Mieszkałby ze mną, a wiąże się to z ciekawą ofertą. Rozmawiałem z Arkadiuszem Kaliszem, prezesem Energetyka Gryfino. Opisałem mu całą sytuację, powiedziałem, że bardzo interesujesz się piłką, masz ciekawe spojrzenie, przesłałem mu kilka tekstów z twojej strony, jak analizowałeś taktycznie jakiś mecz Barcelony. Klub amatorski, trzecia liga, oczekiwania też niezbyt wygórowane. Powiedział, że z chęcią dałby ci szansę, ale warunkiem jest podjęcie kursu trenerskiego, który opłaci ci klub.

- Ja trenerem? - zapytał Patryk ze zdziwieniem - gdzie jest to Gryfino?

- Nieco ponad 30 kilometrów od Szczecina, podwoziłbym cię do siedziby, musisz wszystko przemyśleć i obgadać z dziadkami, ja czekam na decyzję do środy. 

Sławek momentalnie podniósł się z kanapy i opuścił mieszkanie.

Jeszcze przez kilka minut siedzieliśmy w milczeniu. Nie da się jednak ukryć, że dzięki propozycji złożonej przez Sławka, po raz pierwszy od dłuższego czasu nie myślałem o tym, co się stało z moją mamą. Zawsze chciał mieć coś wspólnego z piłką, więc propozycja zostania trenerem była dla niego nad wyraz kusząca.

 

Korzystając z włączonego komputera wszedł w Wikipedię. Energetyk Gryfino został założony w 1945 roku jako Polonia Gryfino. Największym sukcesem klubu występującego w III lidze jest... gra w tej klasie rozgrywkowej, a także III runda finału Pucharu Polski w sezonie 1994/95, gdy przegrał 0:2 z Olimpią Poznań. Wiedział, że nigdzie indziej takiej szansy nie dostanie; wiedział, że tak o żaden prezes nie da mu poprowadzić jakiegokolwiek klubu; wiedział, że to wszystko dzięki znajomościom Sławka. Dzięki tej pracy mógłby przecież o tym wszystkim zapomnieć...

 

---

 

Pytanie do bardziej obeznanych: gdzieś w połowie września szykuje mi się zmiana komputera (wreszcie :D ). I rodzi się pytanie - czy poczekać z rozpoczynaniem save'a na nowy komputer, czy nie będzie problemu przenieść zapisu z kariery z tego komputera na nowy? I jak to się robi, dużo roboty z tym? Na razie stoję z aktualizacjami i czekam na odpowiedź :D (opinie też mile widziane :D )

 

 

 

Odnośnik do komentarza

Ja nie widze problemu z przeniesieniem rozgrywki na nowego kompa. Kopiujesz sobie plik z savem np na pendriva albo gdzies na chmure (google drive, dropbox, cokolwiek), na nowym kompie instalujesz sobie FMa, sciagasz sobie na nim save'a z pendriva czy z chmury, odpalasz gre, wczytujesz skopiowanego save'a i voilla.

 

Od kiedy gry sa na steamie jest duzo latwiej, bo masz ciagle automatyczne aktualizacje, wiec nie powinno byc problemu z konfliktem wersji.

Odnośnik do komentarza
W dniu 31.08.2018 o 11:07, Makk napisał:

Zdecydowanie lepiej czyta się krótkie zdania napisane, niż wielokrotnie złożone.

Jak np. to:

;)

A ja będę polemizować. Kwestia co się chce osiągnąć. Jeżeli akcja ma być w danej chwili szybka, dynamiczna owszem krótkie zdania, ale nie przeszkadza to tak bardzo w reszcie tekstu. Kwestia, żeby po prostu cały akapit nie składał się z dwóch paskudnie długich zdań. Wszystkiego z umiarem panieeee!

 

18 godzin temu, SuperPatsonFCB napisał:

Pytanie do bardziej obeznanych: gdzieś w połowie września szykuje mi się zmiana komputera (wreszcie :D ). I rodzi się pytanie - czy poczekać z rozpoczynaniem save'a na nowy komputer, czy nie będzie problemu przenieść zapisu z kariery z tego komputera na nowy? I jak to się robi, dużo roboty z tym? Na razie stoję z aktualizacjami i czekam na odpowiedź :D (opinie też mile widziane :D )

Jak wyżej napisał @Fenomen. Dodatkowo steam pozwala na zapis w chmurze więc nawet nie musisz bawić się z przenoszeniem zapisu na pendrive czy na zewnętrznego clouda.

 

18 godzin temu, SuperPatsonFCB napisał:

Kilka minut później Adam wrócił z balkonu z telefonem w ręku.

Adam?

Odnośnik do komentarza
  • 1 miesiąc później...
  • Makk zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...