Skocz do zawartości

Kącik retro, czyli nasze wspomnienia o Mistrzostwach Świata


Rekomendowane odpowiedzi

Wielkimi krokami zbliżają się kolejne Mistrzostwa Świata.  To zawsze jest pamiętny czas, myślę, ze każdy z nas ma jakieś swoje przeżycia, pierwsze lub niezpomniane mecze. Proponuję żebyśmy opisali te swoje wspomnienia związane z mundialami. Forma dowolna, można pisać o całych turniejach, meczach, bramkach, zawodnikach, sędziowskich przekrętach. Ja zrobię to w formie wspomnień związanych z mistrzostwami i krótkim opisem najbardziej pamiętnego przeze mnie meczu. Sa to mecze moim zadaniem najciekawsze, najbardziej emocjonujące, czy po prostu te, które z jakichś powodów zapamiętałem najlepiej. Oczywiście wybór subiektywny. W tych starszych opisy będą bardziej szczegółowe, bo zakładam, ze wiekszośc użytkownikó1) forum może tych meczów nie pamiętać.  Do opisania mam 8 mundiali, więc podzielę to na 2 posty. Zaczynamy

 

1. Meksyk 1986

 

Pierwsze mistrzostwa, które pamiętam. Miałem wtedy 7 lat, więc  rodzice nie pozwalali mi oglądać meczów, które były o północy polskiego czasu.  Na szczęście większość ciekawych spotkań była rozgrywana w dzień czasu meksykańskiego, dzięki temu widziałem słynny rajd Maradony z Anglią i wcześniejsza rękę boga. Oglądałem to na małym, biało-czarnym telewizorze u mojego starszego kuzyna. Tylko raz rodzice pozwolili mi oglądać mecz w nocy – Polska :Portugalia. Pamiętam bramkę Smolarka i mojego ojca, który z radości padł na kolana i walił rękami w podłogę. Inne wspomnienia to oczywiście genialny Maradona.

 

Najlepszy/najbardziej pamiętny mecz: Francja-Brazylia 1:1 (k. 4:3)

Było sporo świetnych i pamiętnych meczów, ale numerem 1 jest dla mnie ćwierćfinał. Brazylia od 1970 nie zdobyła mistrzostwa, chociaż na każdy mundial jechała jako faworyt. Tak było tez wtedy. Do ćwierćfinału szli jak burza, nie stracili jeszcze bramki, byli więc faworytem. Ale Francuzi na czele z Platinim postawili im się. Mecz był dramatyczny. W dogrywce Brazylia miała karnego. Pamiętam, ze po podyktowaniu jedenastki cieszyli się jakby już zdobyli bramkę. Do piłki podszedł Zico, ale Joel Bats obronił. Francuski bramkarz miał wtedy wielki dzień, pamiętam go do dziś, nawet w którymś FM-ie był moim asystentem, jak grałem w lidze francuskiej. Potem były karne, w których zwyciężyli Francuzi. To była spora niespodzianka.

Inne ciekawe mecze:  Argentyna-Anglia 2:1  (wiadomo…Maradona), finał Argentyna-Niemcy 3:2 (Argentyńczycy prowadzili już 2:0, Niemcy jednak zdołali wyrównać, ale gol Burruchagi dał zwycięstwo Argentynie. Niepodzianką było, ze gola nie strzelił Maradona).

 

2. Włochy 1990

 

Pierwsze mistrzostwa obejrzane od dechy do dechy. Nie można powiedzieć, ze oglądałem te mistrzostwa. Ja je chłonąłem. Żyłem nimi od rana do wieczora. To były pierwsze lata, a nawet można powiedzieć miesiące po upadku komuny i to była dla mnie część nowego kolorowego świata. Pojawiły się gumy do żucia z kartami do gry z piłkarzami, jakieś naklejki. Dzieciaki i teraz miałby z tego frajdę, a wtedy w dodatku to była nowość. Tak samo jak to, że niedługo wcześniej rodzice kupili magnetowid. Oczywiście nagrywałem mecze i oglądałem je później w nieskończoność. I to nie tylko po polsku. Spółdzielnia mieszkaniowa puszczała wtedy dwa kanały z satelity i na czas mistrzostw włączyli Eurosport. To też było wow, sposób prezentowania mistrzostw. Powtórki, skróty, klipy z bramkami, to wszystko było lepsze niż w polskiej telewizji. Pamiętam też, że półfinały i finał oglądałem na koloniach w Ustce. Choć normalnie to już była cisza nocna to wychowawcy pozwalali nam oglądać mecze do końca.

Mecze w domu nie tylko oglądałem, ale rozgrywałem je…kapslami na dywanie. Zrobiłem wszystkie drużyny i zagrałem wszystkie kilkadziesiąt meczów. Wyniki i składy notowałem w zeszycie. Mistrzostwa wygrała Kostaryka. Po rozgrywce w kapsle oczywiście z kumplami pod blokiem graliśmy potem w piłkę kolejne mistrzostwa.

Potem czytałem opinie, ze to były strasznie nudne mistrzostwa. Ja je zapamiętałem inaczej. Z samych mistrzostw najbardziej  pamiętam Argentynę człapiąca do finału i Maradonę. Wtedy już nie genialnego, ale zblazowanego i denerwującego mnie.

Najlepszy/najbardziej pamiętny mecz: Anglia-Kamerun 3:2

Kameruńczycy byli absolutna rewelacją tego turnieju. Pierwsze skrzypce grał oczywiście wiekowy Roger Mila, ale inni tez grali świetnie. Makanaky, Omam-Biyik, czy bramkarz N’Kono. Prowadził ich ruski trener, którego nazwiska z angielskiej transkrypcji nie potrafili rozszyfrować polscy komentatorzy Pomimo dobrych występów nie dawano im większych szans. Dlatego nikogo nie zdziwił pierwszy gol dla Anglików, później jednak rozpoczęły się huraganowe ataki Afrykańczyków. W 65. Minucie wyszli na prowadzenie. Wszyscy wtedy spodziewali się, że cofna się, zaczną grać spokojnie. Nic z tych rzeczy, dalej pokazywali radosny futbol i chcieli cieszyć się grą i strzelać kolejne bramki. Zaimponowali mi wtedy. Niestety, odważna gra do przodu poszła w parze z niefrasobliwą obroną i  doświadczeni Anglicy przed końcem meczu wyrównali, a w dogrywce strzelili zwycięską bramkę. Dwa karne, a strzelcem oczywiście Lineker. Płakałem po tamtym meczu.

 Inne pamiętne mecze: Argentyna - Włochy 1:1 (k.4:3) Maradona w Neapolu po drugiej stronie barykady. I wszystko jasne

Kamerun - Kolumbia 2:0, Argentyna-Jugosławia 0:0 (k.3:2), Niemcy-Anglia 1:1 (k.5:4), finał Niemcy-Argentyna 1:0

 

USA 1994

 

Tu jakoś mniej wspomnień, o dziwo. Zdawałem wtedy egzaminy do liceum. Oczywiście pamiętny samobój Escobara, szybkie odpadnięcie Kolumbii, która miała być czarnym koniem, rewelacyjni Rumuni i Bułgarzy. Roberto Baggio, Romario i Bebeto. Był też oczywiście Maradona. Znowu w innej roli. Tym razem skompromitował się jako oszust.

 

Najlepszy/najbardziej pamiętny mecz: Brazylia-Holandia 3:2 Wygląda na to, że ćwierćfinały wywoływały u mnie najwięcej emocji zawsze. Ale ten mecz był świetny. Zresztą to już zbliżam się do czasów, które wszyscy użytkownicy pamiętają. Najpierw 2:0 dla Brazylii, potem nieustępliwi Holendrzy wyrównali. Wreszcie zwycięski strzał weterana Branco, który zagrął tylko przez czerwona kartkę dla Leonardo. Uderzenie Taba Ramosa przez Leonardo to też jeden z pamiętnych obrazków tamtych mistrzostw.

Inne pamiętne mecze: Bułgaria-Niemcy 2:1 i zwycięska łysina Leczkowa, Rumunia-Kolumbia 3:1, Włochy-Nigeria 2:1

 

Francja 1998

 

Jak dla mnie najlepsze mistrzostwa pod względem piłkarskim. Nie wiem,  Może tez dlatego, że szalone to były czasy, zaraz po maturze i egzaminach na studia. 3 miesiące laby i czas spędzany z kumplami z osiedla. A to oznaczało, że nie chciałbym żeby moje dzieci robiły to co ja wtedy ;) ale i tak było fajnie. No, ale też trzeba oddać też, że  kulturalnie grało się codziennie w piłkę przed meczami. Krótko: fajny czas i fajne mistrzostwa.

 

Najlepszy/najbardziej pamiętny mecz: Brazylia-Holandia 2:1. Świetny mecz, wiekszośc z was już go pewnie pamięta. U kumpla, u którego to oglądaliśmy emocje były tak duże, że jego matka stwierdziła, ze jesteśmy za głośno i wyłączyła korki. Akurat w czasie karnych. Szybko biegliśmy do pobliskiego baru, ale dotarliśmy już po wszystkim.

Inne pamiętne mecze: Holandia - Argentyna 2:1, Chorwacja-Niemcy 3:0, Argentyna-Anglia 2:2 (k. 4:3)

 

 

  • Lubię! 10
Odnośnik do komentarza

Tak ładnie jak kolega nie opisze, ale sie postaram.

Meksyk 1986

Pamietam - przez mgłę - mecz Polski z Portugalią, bo byliśmy u mojego wujka mieszkającego w tym samym bloku, który dzięki rodzinie z Australii miał kolorowy telewizor. Oczywiście zasnąłem, wiec pamietam tylko eksplozje radości bo golu Smolarka. Na pewno byliśmy tez u wujka na meczu drugiej rundy, gdzie Brazylia nas rozjechała 4-0 i na „Ręce Boga”. 

Z innych meczów pamietam starcie grupowe ZSRR z Węgrami (5 lub 6-0) bo byliśmy u jakiejś znajomej rodziców, a ona nie miała żadnych zabawek w domu ;) i z nudów oglądałem mecz. Z ciekawych meczów to pamietam tez troszkę jak Hiszpanie zmasakrowali 5-1 rewelacje turnieju, Danię. Finału nie oglądałem, bo byłem na koloniach i jako siedmiolatek nie miałem wstępu o tak późnej porze na świetlice.

 

Włochy 1990

Z tego turnieju pamietam dwie rzeczy. Niebywała furię w jaka wpadłem gdy Argentyna wyeliminowała Włochy. Cały turniej nie lubiłem Argentyny, bo nie lubiłem Maradony. Pamietam, jak Niemcy wygrali mistrzostwo, bo byłem wtedy w prawiezjednoczonym NRD i we wiosce, w której spędzałem wakacje z ojcem był niesamowity huk i tumult po golu Brehme.

Co jeszcze :-k Na pewno pamietam wymianę uprzejmości pomiędzy Rijkaardem i Voellerem, bardzo rozczarowującą ekipę Holandii ledwo dwa lata po niesamowitym Euro. Otwarcie turnieju, kiedy Kamerun zaszokował świat ogrywając Argentynę. Cały Kamerun z Rogerem Millą na czele był zdecydowanie najbardziej pozytywna ekipa MŚ. Strasznie mi było ich zal gdy przegrali  z Anglią. Obok wspomnianego Milli na pewno zapamiętam Goychoacheę (zapewne źle napisałem), strzelającego kluczowe gole Caniggię, niesamowity wyskok no-name’a jakim był król strzelców „Toto” Schillaci.

 

USA 1994

Tutaj to zapamiętałem ten niebywały skok Bułgarów do półfinału. Rzut wolny Stoiczkowa z Niemcami to było wow. Co ciekawe zapamiętałem Bułgarów, a w ogóle nie pamietam Szwedów, którzy na końcu zajęli trzecie miejsce. Chyba ten mecz z Niemcami to tak sprawił. Tak jak u Mauro mecz Brazylii z Holandią wywarł na mnie najlepsze wrażenie. Zapamiętałem tez krwawą jatkę ;) w meczu Włochów z Hiszpanią i złamany nos Lucho. Jak zwykle ściskałem kciuki za ogórki i wtedy największą niespodziankę zrobiła Arabia Saudyjska. Z rzeczy nieistotnych, to utkwił mi w głowie któryś z meczów Boliwii. Wtedy pojawiała sie dyskusja, ze jest granie na czas i trzeba coś z tym zrobić, sędziowie mieli doliczać czas za wszelkie nadprogramowe przerwy. I jakiś sędzia wziął to do serca i mecz Boliwii trwał grubo ponad 100 minut :D Cieszył mnie wówczas tez upadek Maradony i jego dyskwalifikacja.

Z finału na zawsze zapamiętam tego biednego Roberto Baggio, który spudłował decydujący rzut karny.

 

Francja 1998

To mistrzostwa z moim ulubionym meczem chyba, legendarnym starciem Francja-Chilavert (i troszkę tez inni Paragwajczycy :D ). Paragwaj wtedy to był świetny zespół, a ich bramkarz po prostu był niebywały. Wcześniej w grupie ograli na spole z Nigerią Hiszpanów (pamiętny klops Zubiego z Nigeryjczykami). Francuzi nigdy nie byli tak blisko wypadnięcia z turnieju. Ta cholerna złota bramka Blanca. W karnych jestem pewien boski Jose Luis obroniłby wszystkie strzały ;)  Drugi mecz jaki mocno utkwił, to Anglia-Argentyna. Najpierw ten cudowny gol młodziutkiego Owena, a potem Beckham, który postanowił zostać wrogiem nr 1 na Wyspach :D Fantastyczna Chorwacja, która znokautowała Niemcy 3-0, co oni mieli za skład. Suker, Boban, Prosinecki, Jarni.

Finał gdzieś mam nagrany na kasecie wideo, ale to było jednostronne widowisko i popis Francji pod wodza Zizu. Wyjaśniło sie w końcu co sie stało z Ronaldo przed meczem? :-k 

  • Lubię! 7
Odnośnik do komentarza

 

 

 

 

No to jedziemy dalej

 

Japonia/Korea 2002

To był dziwny Mundial do oglądania. Nie było transmisji w otwartej telewizji, a pierwsze mecze zaczynały się o 7 rano. W czasach studenckich to tak samo jak dla Ryśka Riedla, była dla mnie noc zaspałem na sporo tych porannych meczów, np. na ten słynny cwierćfinał Korea-Hiszpania. Mecze można właściwie było oglądać tylko w jakichś knajpach, ja oglądałem w krakowskim barze Rotunda, nawet te poranne, a mecze Polaków w tym samym budynku, ale w kinie Rotunda. Właśnie, mecze Polaków. Nadzieje i oczekiwania były ogromne. 16 lat przerwy i pierwsze moje mistrzostwa z Polakami w świadomym życiu. Pamiętałem 1986, ale wtedy jednak patrzyłem na to oczami dziecka. Teraz po latach upokorzeń i porażek z Anglią w eliminacjach wreszcie pojechaliśmy na mundial. Jak wyszło, wszyscy wiemy. Pamiętam, ze na pierwszy mecz z Korea miałem pomalowaną całą twarz na biało-czerwono. Po meczu zobaczył mnie jakiś żul i powiedział: no i na ch.. było to twoje malowanie Pamiętna jest też wielka porażka Argentyny, która nie wyszła z grupy. To był czas bankructwa tego kraju, ogólnie nieciekawej sytuacji i piłkarze nie poprawili nastrojów swoich hrodaków.

Nie wiem czy to wtedy, czy cztery lata później zaczęły się już nudne mecze od 1/8, w których żadna drużyna nie chciała ryzykować. Tu już mam problemy ze wskazaniem pamiętnego meczu.

Najbardziej pamiętny mecz: Hiszpania-Irlandia 1:1

Tak, ten mecz. Nieznacznie tylko wygrał z meczem otwarcie Senegal-Francja. To dlatego, ze bardzo na tych mistrzostwach imponowali mi Irlandczycy. Nie mieli jakiegoś wybitnego składu, (choć był Robbie Keane w swoich najlepszych latach), ale grali niesamowicie ambitnie. Scenariusz w prawie każdym meczu wyglądał tak samo. Tracili pierwsi bramkę, a potem ambitne ataki w stylu wyspiarskim, z wieloma wrzutkami. Pod koniec meczu ambicja była nagradzana i wyrównywali. Tak było też i w tym meczu. Niestety w karnych więcej szczęścia mieli Hiszpanie.

Inne pamiętne mecze: Senegal-Francja 1:0, wszystkie trzy mecze Polski,

Korea-Włochy 2:1, Turcja-Korea 3:2, Turcja-Senegal 1:0, Brazylia-Anglia 2:1

 

Niemcy 2006

 

Pierwsze i na razie jedyne mistrzostwa, na których byłem. Na własne oczy widziałem na stadionie porażkę z Ekwadorem, a potem mecz z Niemcami w strefie kibica w Dortmundzie. Wybraliśmy się z kumplami na tydzień do Niemiec. Błędem było wybranie na bazę pierwszego miasta meczu Polaków, czyli Gelsenkirchen. To straszna dziura, nic się tam nie dzieje. Ludzie wyglądali jakby te mistrzostwa im kazali organizować za karę. Dużo fajniej było w Dortmundzie, w porównaniu do Gelsen to była metropolia i bardzo rozrywkowe miasto. Co najbardziej zostało w pamięci z samych mistrzostw, oczywiście akcja Zidane-Materazzi,

Niezapomniany mecz: Włochy-Niemcy 2:0 Znakomita gra Niemców prze całe mistrzostwa, nastrój euforii w Niemczech, mówiło się nawet, że po raz pierwszy od wojny nie wstydzili się manifestować ze swoimi flagami. Oczywiście, jak na Polaka przystało nie kibicowałem im ;). Dlatego ucieszyła mnie postawa Włochów i ich wygrana w końcówce dogrywki.

Inne pamiętne mecze: Niemcy-Argentyna 1:1 (k.4:2), finał Włochy-Francja 1:1

(k.5:3), Polska-Ekwador 0:2, Polska-Niemcy 0:1, Holandia-Portugalia z czerwonymi kartkami.

 

RPA 2010

 

Denerwujące wuwuzele i znowu dużo nudnych meczów z piłkarskimi szachami. Oczywiście rewelacyjny Urugwaj. Ostatnie dwa turnieje to już historia najnowsza więc wspomnień osobistych właściwie nie będzie. Wtedy zdawałem pewnien egzamin zawodowy i wziąłem urlop na naukę. Naukę oczywiście łączyłem z oglądaniem meczów

Niezapomniany mecz: Urugwaj-Ghana Myślę, ze pod względem emocji to pewnie TOP 10 całej historii mistrzostw świata. Niezapomniana ostatna minuta dogrywki. Wybicie reka piłki z linii bramkowej przez młodego Suareza (już wtedy był z niego mały oszust), a potem pudło Gyana. W karnych lepszy Urugwaj i znowu nie było afrykańskiej drużyny w strefie medalowej.

Inne pamiętne mecze: Holandia-Urugwaj, Słowacja-Włochy, Hiszpania-Holandia.

 

Brazylia 2014

To oczywiście Mineirazo. Kto nie oglądał tego meczu, nie zobaczy nigdy Brazylii przegrywającej sześcioma bramkami w półfinale. Szok. Będę pewnie też pamiętał jak w ostatnich sekundach meczu Messi miał rzut wolny na wyrównanie. Ale niestety nie trafił w bramkę. Co jeszcze? Rewelacyjna Kostaryka (najlepszy występ od czasu mistrzostwa u mnie w kapsle w 1990 ;)). Do historii na pewno przejdzie też zmiana holenderskiego bramkarza na karne

Mecz turnieju, to wspomniany oczywiście Niemcy-Brazylia, Inne pamiętne to mecze Kostaryki, Belgia-USA, Niemcy-Algieria (kto wie jak to by się skończyło gdyby nie wyjścia Neuera), Brazylia-Chile, Brazylia-Kolumbia.

 

 

  • Lubię! 3
Odnośnik do komentarza
6 godzin temu, me_who napisał:

Wyjaśniło sie w końcu co sie stało z Ronaldo przed meczem?

Niestety nie, są tylko teorie:

 

https://www.dreamteamfc.com/c/news-gossip/165418/mystery-ronaldo-1998-world-cup/

https://www.fourfourtwo.com/features/what-really-happened-ronaldo-1998-world-cup-final-his-own-words

 

Ja mam jedną, ale nie wiem na ile możliwą. Jak wiemy Ronaldo przyjmował różne zastrzyki w kolana w związku z tym, że robił niesamowite zwroty na dużej szybkości, czego nie wytrzymywały jego kolana (już za czasów gry w Interze dwukrotnie zerwał krzyżowe w prawym kolanie - sezon, po sezonie) i między innymi przez to przybrał tak na wadze w latach późniejszych. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że to była jedna z pierwszych prób i po prostu lekarz dobrał złą dawkę, czy coś (bo jedna z teorii w linkach powyżej mówi o płaczu lekarza kadry).

  • Lubię! 1
  • Dzięki! 1
Odnośnik do komentarza

Francja 1998

 

Pierwszy świadomy mundial. Pamiętam jak kibicowałem mocno Brazylii, nie cierpiałem Francuzów i płakałem po finale. A musiałem im kibicować bo ukochana Anglia i uwielbiany Beckham wiadomo co zrobił i wiadomo co się stało ;) Wtedy też myślałem, że Chorwacja to jacyś bogowie i jedna z lepszych sił w futbolu tamtych lat, grali przepięknie.

 

Najlepszy mecz: Chyba jednak Chorwacja - Niemcy. Przepięknie zagrali.

 

Korea/Japonia 2002

 

Całe cztery lata musiałem czekać na wstyd francuzów, ale było warto. Przeżyłem szok związany z ich nędzną grą, ale cieszyło mnie to niezmiernie ^^ naturalnie znowu kibicowałem Anglii, naturalnie znowu mnie zawiodła, naturalnie znowu w centrum uwagi był Becks, który zemścił się na Argentynie cudownie. Najlepszym meczem raczej nie był pojedynek Albionu z Brazylią, ale mnie się podobał, a gol Ronaldinho sprawił, że dowiedziałem się kto zacz i nawet mi nie było żal takiej porażki. Zapamiętałem też koncert Ronaldo, bo choć Brazylia grała w mojej pamięci ładny futbol to Ronaldo wyglądał jakby grał poziom wyżej niż każdy. Fenomen.

 

Naturalnie pamiętam też szok związany z porażką Polaków z Koreą. Nie miałem pojęcia, że Azjaci wtedy potrafią cokolwiek w piłkę. Że Portugalia nas zaora to wiedziałem bo nazwisko Figo gdzieś tam było mi znane ;) A zwycięstwo z USA zapamiętałem tylko dlatego, że mnie zdziwiło, że im się chciało.

 

Niemcy 2006

 

No tu naturalnie było to wydarzenie dzięki meczom polaków. Miałem niesamowite nadzieje i pamiętam, że wybłagaliśmy w szkole by jakiś mecz oglądać w trakcie lekcji. Prawdopodobnie inauguracje z Ekwadorem. No i tu byłem w kolejnym szoku, nie miałem pojęcia, że Ekwador może coś zdziałać. Po tym meczu tradycyjnie straciłem nadzieje w Polaków i miałem w dupie pozostałe mecze, choć je oglądałem. Znowu z trwogą oglądałem mecze Anglików, znowu Becks dał radę (gol z Ekwadorem <3) no i chyba każdy pamięta ich karne z Portugalią...

 

Najlepszy mecz? Chyba Niemcy - Włochy. Obie ekipy mnie wtedy przekonały swoją grą. Niemcy grali naprawdę ładną piłkę pod okiem Klinsmanna, a Włosi byli niesamowicie efektywni. Jak Del Piero należał do moich ulubieńców i jego bramka pod koniec była dla mnie przepięknym zwieńczeniem.

 

No i znowu nielubiana wtenczas Francja przegrała spektakularnie ;)

 

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

Każdy z Mundiali, który pamiętam został naznaczony przez pojedynczych, wyjątkowych graczy. Przynajmniej ja je tak odbierałem i tak się postaram je opisać.

 

Korea/Japonia 2002

Z fazy grupowej pamiętam niewiele. Oczywiście rozczarowanie z Koreą, blamaż z Portugalią i bramkę, którą Żewłakow strzelił barkiem na otarcie łez. Pamiętam też pogrom Niemców na Arabii Saudyjskiej, salta Klosego i ból dupy, że nie gra dla Polski. Fazę pucharową oglądałem już na działce, zazwyczaj u sąsiada. Podobał mi się styl gry Turcji, nie wiem też dlaczego, ale po tych mistrzostwach długo żyłem w przekonaniu, że Ilhan Mansiz jest świetnym piłkarzem. Być może było to wrażenie po meczu Brazylia - Turcja, w którym starał się grać bardzo efektownie, co niestety nie przełożyło się na wymierne efekty. Z tamtego spotkania pamiętam również niesamowity instynkt strzelecki Ronaldo, który po przeprowadzeniu przyklejonej do buta piłki w strefie obronnej Turcji, niesygnalizowanie strzelił piękną bramkę z czuba. Recberowi Rustu nie pomogły nawet czarne barwy pod oczami.  Mecz Hiszpanii z Irlandią również zapadł mi w pamięć, żal mi było Iroli i byłem pod wrażeniem Casillasa, który wygrał Hiszpanii ten mecz w karnych. Z weselszych rzeczy pamiętam też jak Ronaldinho wrzucił Seamanowi piłkę za kołnierz.

No i finał, w którym Ronaldo udowodnił, że jest najlepszym piłkarzem nie tylko tych mistrzostw, ale i świata. To był jego turniej.

 

Niemcy 2006

Pamiętam, że były spore oczekiwania w kraju przed tym turniejem. Z mojej strony też. Wytrwale kolekcjonowałem nalepki Panini. Miałem prawie kompletny album. Niesamowity był już mecz otwarcia, w którym Philipp Lahm strzelił fantastyczną bramkę przeciwko Kostaryce. Z tego meczu zapamiętałem też potężne uderzenie Torstena Fringsa. Z meczów Polaków najbardziej zapadł mi w pamięci mecz z Niemcami, w którym Boruc niczym por. Raginis pod Wizną, powstrzymywał ofensywę Niemców zdecydowanie dłużej niż to było możliwe. Pamiętam, jak złapałem się za głowę, kiedy Janas wprowadził mało zwrotnego Dariusza Dudkę na lewą obronę, na której niczym wiatrak kręcił naszymi obrońcami Odonkor. Jak to się skończyło, wszyscy wiedzą. Bartosz Bosacki jako najlepszy strzelec naszej drużyny na tych mistrzostwach to coś, z czego śmieję się do dziś.

Z fazy pucharowej zapamiętałem niesamowity gol Maxiego Rodrigueza w starciu z Meksykiem (po odpadnięciu Polaków kibicowałem na tym mundialu Argentynie), a także mecz Portugalia - Holandia, który nie było mi dane obejrzeć w całości. Byliśmy wtedy z drużyną na wyjeździe-turnieju (trwał 3 dni), i był bodajże jeden telewizor na wszystkie drużyny. Mecz zacząłem oglądać, kiedy kolega zawołał mnie, że warto, bo zaczęli się bić. To było jedno z najostrzejszych i najbardziej cynicznych spotkań jakie oglądałem.

Pamiętam również to poczucie prawdziwie polskiej satysfakcji, kiedy Del Piero strzelił Niemcom gola na 2-0 w dogrywce półfinału. Cieszyliśmy się z ojcem i bratem jak głupi.

No i Zinedine Zidane. Nie pamiętam innych mistrzostw świata, na których któraś z drużyn miała takiego lidera. Oglądałem ich mecze od fazy pucharowej.

Najpierw spotkanie z przyjacielem z Realu Madryt, Raulem, i jego drużyną. Materiał szkoleniowy jak powinien grać ofensywny zawodnik środka pola, który z powodu wieku nie może już bazować na warunkach motorycznych, ale na technice i wizji gry.

Potem mecz z Brazylią, reprezentacją złożoną z wielkich gwiazd, z których większość  już była po drugiej stronie rzeki. Spotkanie z Carlosem i Ronaldo. W tym meczu on się z nimi bawił. To, w jaki sposób minął chociażby Lucio i Gilberto Silvę, bazując tylko na umiejętnościach technicznych i balansie ciała, jest czymś niesamowitym. Półfinał był spotkaniem z kolejnych kumplem z Realu, Luisem Figo. Zidane strzelił decydującego karnego.

No i ten finał. Niesamowita pewność siebie, żeby w ten sposób wykonać rzut karny w finale Mistrzostw Świata. Parada Buffona po główce Zidane'a i widok Francuza schodzącego po czerwonej kartce do szatni, obok Pucharu Świata...

 

 

sporo tego wyszło, o pozostałych dwóch jeszcze dopiszę ;)

  • Lubię! 4
Odnośnik do komentarza

Ja nie mam jakichś wielkich wspomnień z meczami na Mundialach. Z czasem coraz bardziej widzę, jak mi to ulatuje z pamięci i każdy następny mniej mnie interesuje. Ale z reguły zapamiętywałem jakieś poszczególne epizody.

 

USA 1994 - pierwszy zapamiętany Mundial. Kojarzy mi się z próbami ojca obudzenia mnie na mecze, o co go prosiłem. Z reguły nie wstawałem, choć kilka spotkań udało mi się obejrzeć. Ojciec większość meczów nagrywał mi na kasetę VHS i oglądałem następnego dnia :). I to jest moje główne wspomnienie z tymi Mistrzostwami. Oprócz tego - Carlos Valderrama, Claudio Cannigia <3, mecz Brazylia - Holandia, reprezentacja Szwecji, której kibicowałem, i Kennet Andersson mój idol tych mistrzostw wraz z jego charakterystycznym gestem po strzeleniu bramki Arabii Saudyjskiej ;), Jorge Campos i jego stroje, Taffarell w bramce Brazylii, łzy smutku po karnym Roberto Baggio i pies Striker z piłką jako maskotka mistrzostw. 

A i mecz Meksyk - Bułgaria w 1/8. Pamiętam, że udało mi się do niego dotrwać bez zasypiania, i jak na złość, bodaj w pierwszej połowie, meksykański obrońca popsuł bramkę :D. Była cholernie długa przerwa, bo organizatorzy najpierw zastanawiali się, jak to naprawić, a potem postanowili zainstalować nową bramkę. Zasnąłem w przerwie meczu :D 

 

Francja 1998 - Nie będę oryginalny z moimi typami. Chilavert i to, że podchodził do rzutów wolnych. Tragiczna postawa Japończyków. Z meczów to Holandia - Jugosławia, Argentyna - Anglia i Argentyna - Holandia (Carlos Roa <3) oraz dwie bramki Thurama w półfinale z Chorwacją. Generalnie nie kibicowałem Francji i byłem zły, że wygrali. Ach, no i oczywiście najnudniejsze otwarcie Mistrzostw Świata w historii (ten przemarsz gigantów przez Paryż)

 

Korea, Japonia 2002 - Polska reprezentacja i pierwsze emocje zwiazane z grą naszych na takiej imprezie, wpierdol Francuzów, bramka Ronaldinho za kołnierz Seamana (od razu stanął mi przed oczami ten sławny kołnierz na nim niemal z połowy boiska w ostatniej minucie dogrywki finału PZP Arsenal - Saragossa :D), postawa Turków, smutek Olivera Kahna po finale (kibicowałem Niemcom) i pierwsza poważna rysa w oglądaniu piłki nożnej przez pchanie Korei Południowej. 

 

Z późniejszych imprez nie zostało mi nic w głowie, bo już tak bardzo nie angażowałem się w ich oglądanie (no może Brazylia 2014, ale to dlatego, że oglądałem je już tutaj w Barcelonie, często w bardzo międzynarodowym towarzystwie, więc miałem okazję zobaczyć, jak inni przeżywają mecze swoich drużyn. Aczkolwiek widok Brazylijczyków w pracy po wpierdolu z Niemcami do wesołych nie należał. Nikt nie miał serca już im nawet dalej dosrywać ;). Oprócz tego zapadła mi w pamięć ta przepiękna bramka Van Persiego w meczu z Hiszpanami).

Smutne jest to, że w tym roku w ogóle się tym nie jaram i jak pewnie coś obejrzę, to bardzo wybiórczo albo egzotyczne zespoły, których na co dzień nie ma szans obejrzeć.

 

PS.

Moment, z MŚ 2006 mam takie wspomnienie, że jak był mecz Polski z Ekwadorem, to byłem na koncercie Depeche Mode na Łazienkowskiej :D 

Odnośnik do komentarza

Francja 1998

Jako dzieciak za bardzo nie wiedziałem jeszcze co z czym się je. Miałem jednak paru zawodników, którym kibicowałem. Mój ulubiony napastnik Raul i jego Hiszpania zawiedli kompletnie skreślając sobie awans porażką z Nigerią. Anglia i Beckham, który wiadomo co odwalił również odpadli szybko. Została Francja, która interesowała mnie tylko i wyłącznie ze względu na Zidane, ale finał i tak mi się nie podobał. Jako dzieciak musialem nabrać podziwu dla wielkiej Brazylii. No i Chorwacja, byłem przekonany że to potęga światowa, w końcu zagrali wtedy świetnie.

W pamięc mi zapadł mecz Niemców z Chorwatami i naturalnie Argentyny z Anglią.

 

Korea Japonia 2002

Ten mundial sprawił, że zainteresowałem się kulturą azjatycką co podyktowało dalej sporo mego życia. Jakiś dokument o Japonii sprawił, że chcialem wiedzieć więcej co lata temu doprowadziło do edukacji w tym kierunku.

Ale wracamy do futbolu. Dziwne godziny sprawiały, że ciężko było to oglądać. Szczęśliwie dwa pierwsze mecze fazy grupowej, gdzie grali Polacy spędzaliśmy na wycieczce klasowej i bez problemu namówiliśmy opiekuna na oglądanie tych spotkań. Meczu z Koreą prawie nie pamiętam, ale pogrom z Portugalią trudno zapomnieć. Mecz pocieszenia z USA, które szczęśliwie wyszło mimo to z grupy również prawie wyparował mi ze wspomnień.

Poza Polakami znowu kibicowałem pojedynczym zawodnikom. Raul i jego Hiszpania wyszli tym razem z grupy bez problemów, a że do mych faworytów dołączył Morientes byłem podwójnie zadowolony. Francja miała kontuzjowanego Zidane i wylecieli z hukiem zajmując ostatnie miejsce w grupie i w sumie bez czarodzieja z Realu nie bardzo mnie to interesowało. Chorwaci również mnie zawiedli, ale byłem chyba już bardziej świadom, że wcale nie są taką potęgą za jaką ich brałem. No i Anglia. Beckham osobiście wpakował karnego Argentynie i w ten sposób dał awans swojej drużynie dalej.

Pamiętam, że ogromne wrażenie zrobiła na mnie znowu Brazylia, która grała niesamowicie. Nie pamiętam żadnego meczu praktycznie, ale kojarzę, że byli na innym poziomie niż reszta.

 

Niemcy 2006

Tu już oglądałem mundial jako w miarę świadomy nastolatek.

Oczywiście jak każdy fan bardzo liczyłem na awans Polski, a nakarmiony medialnym pompowaniem balonika oczekiwałem rozniesienia wszystkich poza Niemcami. Dobrze pamiętam policzek w twarz jakim był mecz otwarcia z Ekwadorem i po prostu nędza bijąca od naszych. Jeszcze lepiej pamiętam mecz z Niemcami i fantastyczne interwencje Boruca. Mimo straty gola w doliczonym czasie był on bohaterem no i w sumie jedynym naszym zawodnikiem, który trzymał poziom rywala. Mecz z Kostaryką obejrzałem, bo czemu nie, ale nawet wygrana była już nieważna. Cieszyło, że to Bosacki zdobył gole dla nas, wszak jestem z Poznania ;)

Jak zwykle liczyłem na Raula, ale chociaż strzelił coś w grupie to jak zwykle w fazie pucharowej Hiszpania odpadła. Na pocieszenie Zidane cały turniej pokazywał niesamowite umiejętności i tak jak nigdy nie lubiłem włoskiego futbolu, tak znienawidziłem ich jeszcze bardziej po wiadomym incydencie.

Imponowała mi gra naszych zachodnich sąsiadów, byłem fanem umiejętności Podolskiego, Klose i Schweinsteigera. Żałowałem gdy pregrali półfinał z Italią.

Był to mimo wszystko mundial, który bardzo mi się podobał. Pamiętam go jako turniej ze sporą ilością niezłych spotkań.

 

RPA 2010

Głównie pamiętam ten turniej za irytujące wuwuzele (jakkolwiek to się pisze!).

Tym razem bez Polski po paskudnym fiasko w eliminacjach gdzie nawet Pn Irlandia nas wyprzedziła. Tradycyjnie kibiowałem ekipom, które mialy zawodników, których lubiłem. Tak więc w domu ojciec nie odzywał się do mnie gdyż chciałem, aby Niemcy wygrali ten turniej, w końcu dalej grali tam Podolski, Klose, Schweinsteiger, a do tego doszedł interesujący Neuer. No i trzymałem kciuki za naszych grupowych rywali Słowacji i Słowenii, licząc że może są w takiej formie, że nie będzie aż tak wstyd myśleć o tych kwalifikacjach.

Moją uwagę zwrócił Urugwaj, który wygrał grupę, w której wicemistrzowie z Francji zajęli ostatnie miejsce. Ciekawa prawidłowość - medal i odpadnięcie w grupie :keke: Aczkolwiek 'boska ręka' z Ghaną sprawiła, że odechcialo mi się im kibicować. Aczkolwiek rozumiem to, każdy chce iść jak najdalej i był to akt desperacji. Słowenia zagrała nieźle, ale odpadła w grupie, za to Słowacja i mecz z Włochami! Ileż satysfakcji dała mi ich wygrana i wyeliminowanie w ten sposób Włochów! Szkoda, że kolejny mecz z Holandią potyczył się już kiepsko.

Niemcy zaś zdobyli brąz bijąc ku mej radości w ostatnim meczu Urugwaj i Suareza, którego po prostu nie cierpię od tamtego turnieju ;) acz bawi mnie, że gdy odpuściłem sobie doping Hiszpanii, to oni nagle zdobyli złoto.

 

Brazylia 2014

Kolejny raz bez Polski po kiepskich eliminacjach.

Z naszej grupy awansowała tylko Anglia, ale nie kibicowałem jej. Tym razem w sumie nie kibicowałem nikomu. Ot chciałem się cieszyć spotkaniami.

I parę ich było. Legendarny półfinał Brazylii 1-7 i satysfakcja z porażki Argentyny w finale. Zmiana bramkarza Holandii na rzuty karne i świetna gra Kostaryki. No i znowu mistrz (Hiszpania) nie wychodzi nawet z grupy.

Odnośnik do komentarza

Francja 1998

Pierwszy turniej, który oglądałem i który pamiętam. Wiem, że oglądałem też coś z USA, ale kompletnie nic nie pamiętam. Chyba tylko karnego Baggio, ale zastanawiam się czy pamiętam go faktycznie z finału, czy z późniejszych powtórek w tv. Wracając do mundialu we Francji. Kibicowałem Brazyli i oczywiście Ronaldo, który był moim idolem. Mecze oglądałem w koszulce swojego idola (ale nie pamiętam, czy już miałem Brazylii czy jeszcze Barcelony), kupionej wtedy na bazarze, jak chyba większość w małych miasteczkach w tamtych czasach. Do tej pory mam te bazarowe koszulki Ronaldo: Barcelony, Brazyli i Interu (jeszcze z 10 i co ciekawe wyszywanym herbem Interu. Strasznie mnie irytowało, że grał z 10 w Interzez na początku :) Potem oczywiście grał już z 9). Strasznie też chciałem mieć takie buty jak on, ale pamiętam, że wtedy w sklepie na Piotrkowskiej kosztowały chyba z 800 zł. Nigdy później nie widziałem, żeby buty piłkarskie tyle kosztowały. No ale to były chyba pierwsze Mercuriale Nike. Niestety finał jaki był, wszyscy wiemy i było mi cholernie smutno, bo gość w sumie w tym finale nie istniał. Po latach dalej tak naprawdę nie wiemy co się stało, o czym pisałem wyżej. Ten turniej miał najładniejszą piłkę mistrzostw ever!

Pamiętne mecze: Chyba tylko Brazylia - Holandia najbardziej utkwił mi w pamięci. Świetny Taffarel w bramce i dwa obronione karne. Wprowadził Brazylię do finału. A potem tylko smutek i nostalgia w finale :( 

 

Korea - Japonia 2002

Oczywiście szał w związku z awansem Polaków. Pamiętam, że szkoła (gimnazjum) na auli postawiła telewizor i wszyscy oglądaliśmy mecze Polaków. Fajne to było. Pamiętam, że mecz otwarcia, a w zasadzie bramkę dla Senegalu oglądałem na Piotrkowskiej przechodząc obok jakiegoś salonu Sony, gdzie akurat leciał mecz. Największą radość oczywiście oprócz zwycięstwa Brazylii sprawiło mi ostatnie miejsce Francuzów. Kapitalny turniej mojego idola i dwie bramki w finale. Z rzeczy negatywnych to oczywiście ciągnięcie za uszy Korei. To był chyba najfajnieszy turniej.

Pamiętne mecze: finał i Il Fenomeno

 

Niemcy 2006

Znowu turniej z Polakami, tu już miałem flagę Polski wywieszoną na balkonie i znowu kicha. Moja Brazylia ponownie stanęła na przeciwko Francji ale nie była w stanie zrewanżować się za finał. Jako, że wtedy już kibicowałem Interowi to cieszyłem się, że Włosi "pomścili" Brazylię, pomimo, że Włochom nigdy nie kibicowałem.

Pamiętne mecze: oczywiście finał, karny Zidana i potem wiadome obrazki

 

RPA 2010

Oczywiście ostatnie miejsce Francji. Chyba od finału z 1998 najbardziej znienawidzona przeze mnie reprezentacja :) W zasadzie bez powodu. Przecież sportowo wygrali finał. Chyba od tego turnieju przestałem się jarać mundialami. Brazylia chyba najsłabszą kadrę miała. Zasłużenie odpadli z Holandią. Potem już kibicowałem właśnie Holandii, która jest w sumie moją drugą ulubioną reprezentacją, swego czasu nazywaną Brazylią Europy. Nie ma tu chyba przypadku :P

Pamiętne mecze: hmm, chyba nie mam takiego, ale to pewnie dlatego, że przestałem się jarać mundialami

 

Brazylia 2014

Turniej w Brazylii, duże oczekiwania i nieszczęsny mecz z Niemcami. Liczyłem w finale na Argentynę, ale niestety Niemcy górą.

Pamiętne mecze: oczywiście mecz z Niemcami

 

 

Tak po spisaniu tych wspomnień dochodzę do wniosku, że oprócz finału z Francją w 1998 i głównie tego mundialu, to resztę pamiętam jak przez mgłę :-k A spotkań oglądałem naprawdę dużo. Ciekawe z czego to wynika...

Odnośnik do komentarza

Jak retro to retro.

Pierwsze mistrzostwa, które pamiętam to

Hiszpania 1982. Miałem 8 lat i zaczynałem się interesować piłką - oczywiście tylko i wyłącznie naszą reprezentacją. Pierwsze dwa mecze w grupie były do zapomnienia: bezbarwne remisy z Włochami i Kamerunem - a ponieważ w naszej grupie w pierwszych dwóch meczach padły same remisy to o wyjściu decydował mecz trzeci z Peru. Po pierwszej połowie nasza gra wyglądała tak jak w poprzednich dwóch meczach - nudne 0-0. Ale to co się wydarzyło w drugiej połowie to opad szczęki mojego ojca i zastanawianie się ile bramek jeszcze zdołamy strzelić. Skończyło się na 5-1 dla Polski i z pierwszego miejsca awansowaliśmy do drugiej rundy, w której też mieliśmy grupę, tylko trzy zespołową z ZSRR (było takie państwo) i Belgią. Meczu z ZSRR nie pamiętam (był remis) ale z Belgią to chyba w ogóle jeden z najlepszych meczy Polski ever. Niesamowity hat trick Bońka i 3-0 i awans do półfinału, w którym ponownie mieliśmy grać z Włochami, tyle, że nie mógł zagrać Boniek. Po porażce 0-2 już nawet nie zapamiętałem wygranego meczu z Francją o 3 miejsce.

 

Co ciekawe - niewiele pamiętam już z kolejnych mistrzostw czyli Meksyku 86. Pamiętam, że się jarałem, kupowałem jakieś naklejki i inne gadżety. Przed mistrzostwami rodzice kupili telewizor kolorowy. I tyle: polskich meczy nie zapamiętałem a innych chyba nawet nie oglądałem

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Francja 1998 

Mou pierwszy świadomie oglądany mundial. Chodzilem wówczas do zerówki. Co z tego mundiału pamiętam. Wszyscy koledzy w tym i mój kuzyn z którym się wychowywalem kibicowalem Brazylii. ja tez siła rzeczy. Do tego stopnia, że będąc na wycieczce klasowej w ZOO w Wroclawiu poganialem kierowcę autobusu, ażeby zdążył, bo Brazylia grała z Szkocją. Ponadto pamiętam karny Beckhama z meczu z Argentyną  (chyba najlepszy mecz turnieju ), oraz drużynę Paragwaju dowodzona przez Chilaverta, który grał turniej życia wtedy. Ponadto wiadomo ultra ciekawy półfinał francusko -chorwacki i niespodziewany jednak wynik finału 

 

MŚ 2002

 

Juz na początku turnieju dostałem obuchem w łeb.Co to za Mokebe ogrywają mistrza świata pomyślałem. A potem byl mecz podczas którego płakałem. Tak, chodzi o mecz z Koreą. A propo tych mistrzostw pamiętam glownie walki koreańskie, odrodzonego Ronaldo z jego fryzurą, Mirka Klose w reprezentacji Niemiec

c.d. n

 

 

Odnośnik do komentarza

 

@Keith, ale skladnia smile.gif

 

Z lat dziewięćdziesiątych pamiętam może z cztery jakiekolwiek mecze obejrzane w telewizji, piłką wówczas się wcale nie interesowałem. Jeden z nich to finał MŚ we Francjii, oglądany z mamą i tatą : ) Januszowanie zatem mocno smile.gif nadzieje rodzica, że Brazylia odrobi, bo to przecie Brazylia, prysły dopiero chyba po trzeciej bramce dla Trójkolofowych autorstwa Petita keke.gif

 

2002 to już w pelni wchłonięty turniej, żyłem nim przez cały czas - w miedzyczasie zaintetesowalem się piłką, a raczej tabelami i liczeniem punktów, czy tam innymi statystykami, skąd do efema tylko był krok, na sam sport raczej miałem wyjebane. Tak było : ) Oczywiście Polakom kibicowalem, pamiętam... hymn wykonany przez Edyte Górniak, mecz towarzyski Polaków z jakimś zespolem K-League przed turniejem, przepychanie Korei, przeróbki piosenek o arbitrze Byronie Moreno, zamieszki w Rosji po odpadnięciu Sbornej zmarnowana jedenastka Żurawskiego w meczu z USA (?) i wiatraki zrobione z Hajty czy Wałdocha w meczach z Koreą i Portugalią. Milo wspominam radosne spotkanie Brazylii chyba z Kostaryką, smutno - łzy Seamana i Beckhama po odpadnieciu z Canarinhos, no i Olivera Kahna mi było żal po finale smile.gif

 

2006, oraz następne, to już olewka, zamiast oglądać mecz Polska - Niemcy wolałem spędzic ten czas ze znajomymi i wozić się po jakichś zadupiach, a słynną grzywe Zidana w finale oglądałem mocno nabombiony po weselu kolegi i niewiele pamietam keke.gif

 

 

Odnośnik do komentarza

1998

 

Pierwszy mundial ktory pamietam, to, jak dla wiekszosci tutaj - Francja 1998. Przede wszystkim najlepszy mundialowy soundtrack evah. Sportowo pamietam reke ktora Roberto Baggio nabil jakiemus Kamerunczykowi i za to Wlosi dostali karnego. Dopiero pare lat pozniej zaczeto mowic o nabijaniu rak w polu karnym. Pamietam tez nietrafioniego karnego Di Biagio w cwiercfinale (?) z Francja,, ktory przesadzil o odpadnieciu Wlochow. Z polfinalow pamietam przede wszystkim mecz Francja - Chorwacja i popis Thurama, chociaz Chorwacja imponowala mi przez caly turniej wowczas. No i final to juz w zasadzie mecz do jednej bramki.

 

 

2002

 

Pierwszy mundial, ktory pamietam z udzialem Polakow. Na meczu otwarcia bylem akurat na wycieczce w Pradze i ogladalismy mecz w jakiejs knajpce. Wpadlismy do niej juz po rozpoczeciu, dlatego nie widzialem na zywo hymnu w wykonaniu Gorniak. Drugi mecz grupowy ogladalem w szkole :D Pamietne 0:4 z Portugalia i hattrick Paulety. Ostatni mecz z Kostaryka ogladalem z domu, ale bylo to przedziwne spotkanie, w ktorym oba (i jak sie potem okazalo jedyne podczas calego turnieju) gole dla Polski strzelil obronca, Bosacki. Faza pucharowa to juz ciagniecie przez sedziow za uszy gospodarzy z pamietnym robo w cwiercfinale z Wlochami.

 

 

2006

 

Na swoj sposob to byl dla mnie wyjatkowy mundial. Po raz pierwszy bowiem moglem ogladac reprezentacje Polski na zywo i to od razu na meczu tej rangi. Brat wylosowal bilety na mecz Polska - Niemcy w Dortmundzie i ublagalem go, zeby mnie wzial :D Stary Westfalenstadion robil kolosalne wrazenie, a najbardziej z meczu pamietam fakt, ze siedzielismy jako jedyni Polacy w sektorze okupowanym przez Niemcow :D Gol Neuville'a z ostatnich minut i rytmicznie wykrzykiwane przez niemieckich kibicow 'Berlin, Berlin, wir fahren nach Berlin!'. Innych meczow jakos szczegolnie nie pamietam, poza finalem i popisem Zidane'a.

 

 

2010

 

Mundial pod znakiem wuwuzeli. Strasznie sie to ogladalo :( No i smuteczek, ze po dwoch poprzednich mundialach, na tym zabraklo reprezentacji Polski. Ponadto po srednich soundtrackach na poprzednich dwoch mundialach, w RPA mielismy slynne Waka Waka, ktore IMO calkiem niezle wkleilo sie w klimat tamtych mistrzostw i jakos tak zostalo w glowie. Sportowo pamietam przede wszystkim kleske Francji. Na mundialu w RPA tez po raz pierwszy zobaczylem slynna Hake w wykonaniu pilkarzy Nowej Zelandii, co na pewno dodawalo kolorytu imprezie i przysparzalo tej druzynie wielu fanow. Wyjatkowosc mundialu polegala tez na tym, ze po raz pierwszy od dawna, zagraly na niej reprezentacje obu Korei. A po finale i golu Iniesty cieszylem sie jak dziecko :)

 

 

2014

 

Z ostatniego mundialu bardziej niz sama impreze kojarze okolicznosci i klimat jaki panowal w kraju przed jej rozpoczeciem. Rzadko sie zdarza, zeby mieszkancy kraju goszczacego najlepszych pilkarzy swiata protestowali przeciwko takiej imprezie. W Brazylii jednak wydano kupe siana na organzacje, nie przeznaczajac tych pieniedzy na najbardziej pilne i potrzebne inwestycje w infrastrukture w miejscach innych niz te, gdzie rozgrywano mecze. Sportowo tez jakos niewiele pamietam z tego mundialu, bo jakos specjalnie go nie sledzilem. Zwlaszcza, ze znow zabraklo na nim Polski. Znow kibicowalem Hiszpanii i srogo sie zawiodlem. Z fazy grupowej pamietam jej mecz z Holandia i szczupaka Van Persiego.Podczas pogromu Brazylijczykow przez Niemcow, bylem akurat w drodze do Krakowa i dlatego mecz ogladalem dopiero od 70 minuty, gdy juz wszystko bylo rozstrzygniete :( Pamietam tez golazo Jamesa w meczu z Brazylia i heroiczna postawe Kostaryki w meczu z Holandia. Drugi polfinal Holandii z Argentyna ogladalem tez jeszcze w Krakowie ze znajomymi, a z finalu z Argentyna pamietam przede wszystkim seryjne pudla Higuaina.

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

RPA 2010

Mundial ten oglądałem prawie w całości, ale z fazy grupowej nie pamiętam wiele; może zaskakującą porażkę Hiszpanów w pierwszym meczu ze Szwajcarią, kontuzję Buffona w pierwszym meczu, sympatyczną reprezentację Nowej Zelandii i ładną bramkę Tshabalali w meczu otwarcia. Wiele było przed tym mundialem kontrowersji na temat oficjalnej piłki, Jabulani. Pamiętam też, że główni faworyci, Hiszpanie, grali tak przeraźliwie nudną piłkę, że życzyłem im odpadnięcia w każdym meczu fazy pucharowej. W fazie pucharowej pamiętam sromotną klęskę Anglików z Niemcami, kiedy to sędzia nie uznał prawidłowego gola Lamparda; pamiętny pojedynek Urugwaju z Ghaną, wygrany dzięki ręce Suareza, Hiszpanów grających tak, że żeby bolały, a mimo to wygrywających mecze po 1-0. No i niesamowity turniej Diego Forlana, który chyba najlepiej ze wszystkich graczy biorących udział w turnieju wykorzystał dziwne właściwości turniejowej futbolówki i strzelił 3 gole wspaniałymi uderzeniami z dystansu. Oprócz tego dołożył gola z rzutu karnego oraz bramkę po trudnym dośrodkowaniu w pole karne, które potrafił zamienić w efektowną bramkę po koźle. Nie pamiętam innych mistrzostw, na których jeden zawodnik tworzyłby tak wyczuwalne zagrożenie za każdym razem, kiedy piłka wędrowała do niego, bez znaczenia, czy był to 30-ty czy 20-ty metr. Bardzo żałowałem, że jego strzał z rzutu wolnego w ostatniej minucie meczu o trzecie miejsce z Niemcami uderzył w poprzeczkę - moim zdaniem Urugwaj zasłużył na tych Mistrzostwach na medal.

Finał był przeraźliwie nudny, zapamiętałem z niego tylko wejście De Jonga w Xabiego Alonso, chyba jeden z najbrutalniejszych fauli oglądanych na wszystkich Mundialach.

 

Brazylia 2014

Wiele się działo podczas tych Mistrzostw Świata. Na pewno szokiem był pogrom broniących tytułu Mistrzów Świata Hiszpanów, dokonany w pierwszym meczu przez Holendrów. Bardzo efektowny futbol w fazie grupowej grała Kolumbia, prowadzona na boisku przez Jamesa Rodrigueza. Niesamowicie w grupie zagrała też rewelacja tych mistrzostw, Kostaryka, eliminując Włochy i Anglików. Argentyna grała zdecydowanie poniżej swoich możliwości kadrowych, ale ciągnął ją za uszy Messi. Z fazy grupowej pamiętam, że żałowałem klęski Chile z Brazylią po rzutach karnych, ta reprezentacja, której liderował Neymar, budziła we mnie najmniej pozytywnych odczuć, ze wszystkich składów Canarinhos jakie widziałem na Mundialach. Z tego ćwierćfinału zapamiętałem serię rzutów karnych, w których pan piłkarz Charles Aranguiz zademonstrował jak należy poprawnie wykonywać rzuty karne. W pamięci zapadło też wspaniałe uderzenie Jamesa przeciwko Urugwajowi oraz szczęśliwe zwycięstwo Brazylii w ćwierćfinale (nie mogłem sobie darować, że Kolumbia odpadła). Na szczęście Brazylijczyków szybko dopadła karma i Niemcy pokazali im ich miejsce w szeregu. Swoją drogą, jeden z moich kolegów będąc w stanie bardziej niż wskazującym obstawił u bukmachera, że Niemcy będą do przerwy prowadzili 5-0. Nie wiem ile wygrał, ale podejrzewam, że sporo. Znów finał był dość nudny. Meczu o trzecie miejsce w ogóle nie pamiętam.

Tak jak Mundial 2002 należał do Ronaldo, 2006 do Zidane'a, 2010 do Forlana, tak ten turniej naznaczył James Rodriguez. Szkoda, że Kolumbijczycy nie osiągnęli nic więcej.

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Fenomen napisał:

1998

Sportowo pamietam reke ktora Roberto Baggio nabil jakiemus Kamerunczykowi i za to Wlosi dostali karnego. Dopiero pare lat pozniej zaczeto mowic o nabijaniu rak w polu karnym.

 

Slabo pamietasz, bo to bylo Chile. Baggio po chwili strzelil tego karnego. Wlochy nie graly z Kamerunem na tych mistrzostwach.

Odnośnik do komentarza

Moja mundialowa historia, w porównaniu do przedmówców, jest o wiele krótsza :)  Niektórzy wspominają widziany na własne oczy 1982, tudzież 1998. W moim przypadku wygląda to tak, że do mniej więcej 2003 roku wręcz... nie cierpiałem piłki nożnej, co dziś wydaje mi się wręcz niemożliwie, nie do uwierzenia :)   Zawsze byłem fanem sportów motorowych (wyścigi samochodowe, w szczególności Formuła 1 i 24h Le Mans) i jestem nim do dzisiaj, ale dopiero jakoś po 2003 roku zaczęło we mnie kiełkować zainteresowanie piłką, które z czasem przerodziło się w miłość :)  Pamiętam nawet, że miałem opór przyznać, że polubiłem futbol :P   W końcu jednak się przyznałem sam przed sobą, widziałem kawałek Euro 2004, choć nie pamiętam zbyt wiele poza rajdami Baroša, wzrostem Kollera i urywków rzutów karnych w meczu Holandia - Szwecja, a ostatecznie piłką zainteresowałem się po finale Ligi Mistrzów 2005.

Z tego powodu moimi pierwszymi i jak na razie najlepszymi mistrzostwami świata, jakie obejrzałem na poważnie, był...

 

Mundial 2006 w Niemczech.

 

Pierwszy raz miałem w pełni świadomie i ze szczerych chęci oglądać mundial. Wtedy piłka zdążyła wciągnąć mnie na dobre, więc na mecz otwarcia Niemcy - Kostaryka czekałem z niecierpliwością. Cały czas pamiętam, jak komentatorzy podkreślali fakt, że w drużynie niemieckiej grają Klose i Podolski, którzy mogli grać dla reprezentacji Polski, i tak dalej, i tak dalej ;)  Już od pierwszych minut bardzo spodobała mi się ta magiczna atmosfera, jaka wręcz przelewała się na mnie z ekranu telewizora. Na sam początek kapitalna bramka Lahma, którą dziś mogę uznać za ówczesną zapowiedź świetnej imprezy. Kostarykanie odpowiedzieli, potem na scenę wkroczył tak często wymieniany w różnych wypowiedziach Klose. Nie zdołałem obejrzeć absolutnie wszystkich spotkań, i do dziś na żadnym innym turnieju mi się to nie udało (wiadomo, wtedy szkoła, teraz praca, związek i podróże), ale starałem się obejrzeć tyle, ile tylko będę miał możliwość.

 

Zanim dam się ponieść klawiaturze, przystanę na chwilę i zaznaczę, że wprowadzę swój podział "naj" ;)

1. Najlepszy mecz: półfinał, Niemcy - Włochy 0:2 po dogrywce.

Odkąd tylko interesuję się piłką, bardzo nie lubię reprezentacji Niemiec. To chyba jedyna reprezentacja, której wręcz nie znoszę. Na tym mundialu z kolei z meczu na mecz coraz bardziej kupowali mnie Włosi swoją grą - byli po prostu szybcy i skuteczni, odczuwałem autentyczną przyjemność obserwując ich poczynania, więc z biegiem czasu zacząłem ściskać za nich kciuki.

 

W półfinale wszystko idealnie się zgrało - nielubiani przeze mnie Niemcy, lubiani przeze mnie Włosi i stadion w Dortmundzie, w którym Niemcy wsadzili nam zwycięskiego gola w doliczonym czasie w fazie grupowej. Siedziałem wtedy z ojcem przed TV i z pełnym zaangażowaniem dopingowaliśmy Italię - nie zapomnę tego wieczoru, ależ było głośno w pokoju! Mimo że w regulaminowym czasie nie padła ani jedna bramka, to zapamiętałem ten mecz jako mecz walki, w którym zasadniczo nikt nie odstawiał nogi, a Lehmann z Buffonem, dwie legendy, prześcigali się w interwencjach przy różnych groźnych strzałach.

 

Później przyszła dogrywka... Martwiłem się, że jeżeli dojdzie do karnych, Niemcy pewnie przejdą. A na konkurs rzutów karnych się właśnie zanosiło. Nie pamiętam, co myślałem, gdy pod koniec dogrywki Włosi wywalczyli rzut rożny, ani kiedy Pirlo przed polem karnym ociągał się z oddaniem strzału. Pamiętam natomiast, że gdy Grosso wkręcił patetycznego rogala przy dalszym słupku, wyskoczyłem ze szczęścia pod sufit, zupełnie jakby zamiast Italii grała Polska. Niemcy błyskawicznie znaleźli się pod polem karnym Włochów, Cannavaro przerwał akcję, Gilardino przytrzymał kontrę i odegrał do wbiegającego Del Piero - i tutaj gardłowy ryk Szpakowskiego: "aaaaa i będzie Del Pierooooo!!! Dwa! Dwa! Nokautujące uderzenie!" Nie posiadałem się z radości - Włosi, których tak polubiłem, w finale, a Niemcy w końcu zamiast strzelić, to stracili gola w ścisłej końcówce, i to od razu dwa :) No i na tym samym stadionie, na którym zrobili to nam ;)  Wszystko w końcu wraca ;)

 

2. Najbardziej frustrujący mecz: faza grupowa, Polska - Ekwador 0:2.

Jakiż inny mógłbym wybrać? ;)  Był to drugi z czteroodcinkowego, koreańsko-niemiecko-austriacko-polskiego serialu pod tytułem "Miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze" ;)  Oczekiwania były ogromne, co pisali też powyżej przedmówcy, cały naród odliczał godziny do meczu. Z samego początku jeszcze nie było widać, że coś jest nie tak. A przynajmniej ja niczego nie zauważałem. Owszem, Ekwador coś tam straszył, ale i Biało-czerwoni coś grali. W końcu uśmiech z mojej twarzy zmył gol Tenorio, który, jak wtedy mi się wydawało, wziął się znikąd. Ot, zwyczajny wrzut z autu w pole karne - wtedy jeszcze nie miałem pojęcia, że z czegoś takiego można stworzyć realne zagrożenie pod bramką. Ta wiedza przyszła do mnie dopiero później.

 

Wściekłem się, ale starałem się zachowywać spokój. Spokojnie, na pewno niedługo wyrównamy, myślałem. Jasne. Z biegiem czasu narastała we mnie frustracja, że na ekranie nadal widnieje wynik 0:1, a my nie jesteśmy nawet bliscy zdobycia wyrównującej bramki. No i na dziesięć minut przed końcem nagle dwójka Ekwadorczyków wychodzi we dwóch na samego Boruca... Byłem po prostu zły, sfrustrowany. Nie potrafiłem zrozumieć, jak można było przegrać z Ekwadorem już na dzień dobry - cóż, nie pamiętałem mundialu 2002 i nie wiedziałem, że oglądam właśnie powtórkę z rozrywki. Była tylko frustracja. Smutek miał przyjść dopiero w przyszłym tygodniu.

 

3. Najbardziej bolesny mecz: faza grupowa, Niemcy - Polska 1:0.

Jedyny przypadek, kiedy w trakcie meczu na mistrzostwach świata w moich oczach zakręciły się łzy. Tak, to w sumie nawet mój jedyny mecz, w którym spociły mi się oczy; nigdy wcześniej, ani nigdy później aż do dziś mi się to nie zdarzyło. Wiedziałem już, że Niemcy są drużyną ze światowego topu, a teraz trzeba było z nimi wygrać, a już na pewno nie wolno było przegrać. Pamiętam, jak nowością był dla mnie występ Polaków w jednolicie czerwonych trykotach, podczas gdy w eliminacjach drugim kompletem strojów były czerwone koszulki, białe spodenki i czerwone getry.

 

Sama gra diametralnie różniła się od tej z Ekwadorem. Owszem, teraz, po latach, zauważam, że głównie się broniliśmy, a cuda w bramce wyczyniał Boruc, ale pamiętam też, że było kilka momentów zrywu i obiecujących akcji, a szarpali głównie Smolarek z Jeleniem. W dwóch lub trzech momentach aż poderwałem się wtedy z miejsca, jak było o krok od zdobycia gola, szczególnie w przypadku, gdy Jeleń strzelał tuż zza pola karnego, ale niestety wprost w ręce Lehmanna. Później przyszedł cios obuchem w głowę, gdy za drugą żółtą kartkę wyleciał Sobolewski i zrobiło się nieciekawie. Do końca wierzyłem, że skoro na zwycięstwo szansy raczej już nie ma, to przynajmniej uda się dowieźć dobre w tych okolicznościach 0:0. Niestety, Dariusz Dudka, David Odonkor, pusty środek przy dośrodkowaniu, Neville, który akurat w tym momencie znalazł się w tym konkretnym miejscu, i po zawodach. Miałem wtedy na głowie taką kibicowską czapę a'la Stańczyk. Gdy Neville przejechał przez piątkę na wślizgu, a piłka zatrzepotała w siatce obok padającego na murawę Boruca, zdjąłem ją i cisnąłem w grzejnik pod oknem. I właśnie wtedy spociły mi się oczy.

 

 

Co poza tym?

Naturalnie to nie są jedyne mecze, które zapadły mi w pamięć. Oczywiście jest też spotkanie Kostaryka - Polska, jedyne zwycięskie; przynajmniej w tym mogłem cieszyć się golami zdobywanymi przez naszą drużynę. Chociaż ten mecz miał być przedbiegiem walki w 1/8 finału, okazał się przedwczesnym zwieńczeniem nieudanych dla Biało-czerwonych mistrzostw. Mimo to pamiętam, że oglądałem go z przyjemnością.

 

Emocjonujący był dla mnie przebieg konkursu rzutów karnych w ćwierćfinale Anglia - Portugalia, w którym trzymałem kciuki za Portugalczyków. Oglądaliśmy to w kilka osób na przestronnym telewizorze w salonie u mojego wujostwa. Ależ się wtedy działo! ?   Spory ciężar gatunkowy nosił też inny ćwierćfinał, w którym Niemcy grały z Argentyną. Pamiętam, że przed spotkaniem Carlos Tevez dolał oliwy do ognia, mówiąc coś pokroju, że strzelając będzie celował w głowę Lehmanna, co oczywiście wywołało burzę. Potem gol Ayali, wyrównanie Klosego, uraz Abbondanzieriego, nadzieja, że Argentyna wyeliminuje Niemcy, no i rozczarowanie w rzutach karnych ;) 

 

Nie zapomnę też na baaardzo długo finału Francja - Włochy. Zamroczony Thierry Henry, który nagle ożywił się, gdy ktoś ze sztabu podsunął mu pod nos fiolkę, potem gol Zidane'a z rzutu karnego, w którym był o włos od pudła. Mimo to nie traciłem wiary we Włochów, co zostało nagrodzone wyrównaniem Materazziego. Ten sam Materazzi w dogrywce pomógł Zidane'owi przedwcześnie zejść z boiska, a cała afera o to, co się wtedy stało pomiędzy nimi, gdy opuszczali pole karne Włoch, dopiero miała się rozkręcić. Potem rzuty karne i mogłem się cieszyć, że puchar wzniosła drużyna, za którą w trakcie turnieju zacząłem trzymać kciuki :)  I tamtą Italię wspominam dziś z nostalgią :)  Podobnie jak cały mundial A.D. 2006, który był dla mnie jedyny w swoim rodzaju, a czempionatom w 2010 i 2014 roku nie udało się mu dorównać :) 

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...