Skocz do zawartości

Taktyczne przygody lada [FM18, journeyman]


lad

Rekomendowane odpowiedzi

Baza średnia, 67 lig z 26 krajów.

 

Ostatnio cały czas szukałem jakichś inspirujących i ciekawych wyzwań w FM, cały czas (jak to często u mnie bywa :D) uruchamiałem grę, wczytywałem kilka lig, wybierałem zespół, rozegrałem kilka kolejek i odstawiałem FM "na półkę". Znudziłem się grą dużymi klubami i nie mogłem odnaleźć kolejnego miejsca, które wciągnęłoby mnie na dłużej, więc wzorem uż. @Vami postanowiłem, że gra powinna wybrać za mnie - wczytałem dużo lig, ustawiłem "coaching badges" na 0, minimalne doświadczenie i zacząłem wysyłać CV do klubów z całego świata.

 

Apdejty z kariery będą się pojawiały regularnie (myślę, że rozbiję je na okres przygotowawczy - połowa sezonu - koniec sezonu), natomiast chciałbym w tym temacie skupić się też na tym, jak prowadzę swój zespół z taktycznego punktu widzenia, czasem przeanalizować to jak gra mój zespół i generalnie przedstawić Wam moją wizję gry w FM. Mam nadzieję, że na wszystko to starczy mi cierpliwości, zaangażowania i że będzie to moja ostatnia kariera w tym FM :)

 

Cel, jaki będzie jej towarzyszył to oczywiście rozwój mojego menedżera, doprowadzenie go na szczyt trenerskiego hall of fame i na zakończenie, poprowadzenie Evertonu do mistrzostwa Anglii i triumfu w Lidze Mistrzów!

 

Jedziemy.

  • Lubię! 8
Odnośnik do komentarza

Zmieniłem jednak nieco status rozgrywki - mam teraz aktywne wyłącznie wszystkie ligi europejskie :)

 

Poszukiwania klubu

 

29 maja rozpocząłem poszukiwania mojego pierwszego pracodawcy. Nie miałem jakiegoś szczególnego celu, z jednym tylko zastrzeżeniem - nie bardzo chciałem zaczynać na samym dnie, czyli w ligach 4-6, bo wiązało się to z mozolnym wspinaniem się po ligowej drabinie i marnymi szansami na jakieś poważniejsze zaistnienie w piłkarskim świecie. 

 

W przeciągu kilku dni, zaprosiło mnie do siebie na rozmowy kilkanaście klubów z całej Europy. Z największymi nadziejami patrzyłem na Ukrainę, Belgię oraz Turcję, ale niestety każdy z zespołów z ww. krajów ostatecznie zdecydował się na innego menedżera. Ja zostałem na ręku z propozycjami kontraktu od dwóch klubów ze szwedzkiej 4 ligi, które gotowe były płacić mi przyzwoite pieniądze (kontrakt w granicach 400 funtów tygodniowo), ale zdecydowanym minusem, po pierwsze, był niski poziom ligowy, a po drugie - w czerwcu w Szwecji sezon był już w pełni. Nie mam nic przeciwko obejmowaniu klubu w trakcie sezonu, ale nie byłem pewien czy chcę się ładować w to już na samym początku swojej kariery, oraz nie bardzo ufałem moim poprzednikom i ich metodom przygotowania zespołu przed rozgrywkami.

 

Pozostałe propozycje jakie otrzymałem nadeszły z Grecji - zatrudnić mnie chciała drugoligowa AS Veroia i była to bardzo kusząca propozycja, gdyby nie to że klub borykał się z poważnymi problemami finansowymi, a włodarze stawiali przede mną bardzo ambitne cele. Druga oferta, i ta na którą finalnie przystałem, napłynęła z Walii. Na kontrakcie opiewającym wstępnie na 150 funtów tygodniowo (ostatecznie wynegocjowałem 190Ł) widniało logo jednokrotnego zdobywcy Pucharu Walii, klubu grającego od 20 sezonów w najwyższej klasie rozgrywkowej, Carmarthen Town AFC. Witamy w Walii!

 

UWa9OvL.jpg

 

Jak widać napisała o mnie nawet Gazeta Wyborcza, więc fejm się zgadza :matrix:;)

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

Okres przygotowawczy, czyli kartofliska, 4-4-2 i złamana noga.

 

xDbYI0e.jpg

 

Okres przygotowawczy (kiedyś, prowadząc jakiś poważniejszy klub, napiszę na ten temat ze dwa słowa) upłynął nam pod znakiem gry na naszym pastwisku zwanym Richmond Park oraz kilku walijskich kartofliskach. Zaczęliśmy całkiem nieźle, ale od momentu dwóch porażek z ekipami z Anglii (7. i 6. liga!) coś się zepsuło i nie było mnie słychać i efektywność naszej gry zdecydowanie zmalała. To był moment pierwszych lekkich korekt taktycznych (o tym za chwilę, ale nie ma się nad czym rozpisywać), jak i pierwszych transferów. 

 

Przede wszystkim martwiła mnie obsada pomocy, bo zastałem w Carmarthen zawodników, którzy nie potrafili piłki ani podać, ani jej odebrać. Skończyło się jednak na tym, że zaorałem połowę składu (tzn. przesunąłem do rezerw, bo nikt nie chce kupić tych nędzarzy) i przeprowadziłem 10 transferów. Nazwiska, które absolutnie nic wam nie powiedzą + kilku młodzieżowców z potencjałem. Łączyło ich jedynie to, że wszyscy potrafili kopnąć piłkę w kierunku swojego klubowego kolegi, w przeciwieństwie do obecnych zawodników Dumy Południowej Walii. 

 

Podczas meczu z Garw S.B.G.C przeżyliśmy horror - trzask łamanej kości naszego rezerwowego napastnika do dziś prześladuje nielicznych kibiców Carmarthen, którzy po tym zdarzeniu cierpią na syndrom PTSD i zapijają swój niepokój litrami Buckfastu. Ta feralna kontuzja Liama Griffithsa okazała się jednak błogosławieństwem, bo zmusiło mnie to do poszukania nowego napastnika na ławkę. Z pomocą skautów znaleźliśmy kogoś, kogo śmiało nazwać można największym talentem ligi walijskiej. 16-letni Andy McCulloch z miejsca stał się jednym z najlepiej opłacanych zawodników Old Gold (co za przydomek!!!), a ja wam gwarantuję, że jeszcze usłyszycie to nazwisko.

 

 Kilka słów o taktyce

 

35OXE8p.jpg

 

Jak widać, nie jest to żadna wiedza rakietowa :_kidra:

 

Postawiłem oczywiście na prostotę, zgodnie z tym na jakim poziomie znajdują się moi piłkarze i... ja sam. Wiedziałem na pewno, że chcę postawić na dwóch napastników - uważam, że jest to zdecydowane ułatwienie na niskim poziomie ligowym, bo dzielimy odpowiedzialność jednego zawodnika na dwóch - jeden ma grać tyłem do bramki, przetrzymywać piłkę, cofać się po nią, a drugi ma po prostu strzelać bramki. Skrzydłowy ma "dawać szerokość" i zapewniać dośrodkowania, środek pomocy ma za zadanie odbiór piłki i jej wyprowadzenie do przodu, a z lewej strony chciałem mieć nieco inny wariant ataku, stąd lewy pomocnik ma funkcję wsparcia i ma grać nieco wężej - po to żeby ułatwić bocznemu obrońcy obieganie i rozciąganie obrony rywali. Dlaczego styl gry "sztywny"? Bo nie chcę dawać moim gamoniom zbyt wiele swobody, mają określone role jakie mają wykonywać, nie potrzebuję od nich żadnej improwizacji. 

 

Zanim dojdę do połowy sezonu, opiszę na przykładzie kilku meczów, jak ta taktyka prezentuje się podczas meczu :)

 

 

@Qu. - jakieś sukcesy?

 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

#2 Zmiana strategii, dziurawa obrona, korekty w taktyce i umiarkowany sukces.

 

Po 22 kolejkach, liga w Walii dzieli się na pół (bez podziału punktów) - kiedy tylko się o tym dowiedziałem, naszym celem minimum stało się miejsce w pierwszej 6. Spoiler alert - udało się nam to osiągnąć, ale droga ku temu była bardzo wyboista. Sezon rozpoczęliśmy od wysokiego zwycięstwa 4-1 z drugoligowym Cambrian & Clydach w Pucharze Ligi (w rozgrywkach tych spisywaliśmy się bardzo dobrze, ale o tym później), jednak w lidze nasza gra mnie nie przekonywała. Szybko zorientowałem się, że preferowanym ustawieniem większości menedżerów walijskiej Premier League jest 4-5-1 - oznaczało to, że w linii pomocy cały czas występowaliśmy przeciwko trzem rywalom. Biorąc pod uwagę brak jakości w linii pomocy Old Gold, nie było to najmądrzejsze posunięcie. Przez cały sezon zmagaliśmy się też z fatalną grą w obronie - kombinowałem na różne sposoby, aż w końcu zdecydowałem się na grę trójką z tyłu i przez moment na wzmocnienie zasieków defensywnym pomocnikiem. Tak naprawdę, nasza taktyka ustabilizowała się dopiero po trzech ligowych porażkach z rzędu, ale zanim się to udało, stwierdziłem że powinienem zmienić swoje podejście.

 

VIYvlLk.jpg

 

Pozostało nam 10 meczów do rozegrania. O podium będzie ciężko, ale na pewno nie składamy broni.

 

Playing football the right way

 

Carmarthen Town rozpoczęło sezon bez stylu. Piłka latająca nad głowami naszych pomocników, strzały z dystansu i brak jakiejkolwiek organizacji w ofensywie - nie chciałem żeby był to znak firmowy mojej raczkującej dopiero kariery. Postanowiłem, że Krzysztof Lad będzie menedżerem, którego zespoły będą grały efektowny ofensywny futbol oparty na posiadaniu piłki i budujący swoje ataki od tyłu. Zapragnąłem zostać innowatorem, który odmieni oblicze walijskiej ligi i wprowadzi radość do szarego Carmarthen - Old Gold mieli od teraz czerpać przyjemność z gry w piłkę i zabawiać nielicznych kibiców odwiedzających Richmond Park.

 

Mimo wielu pozytywnych symptomów i zdecydowanej poprawie warstwy wizualnej naszej gry, byliśmy niestety bardzo niestabilną drużyną. Potrafiliśmy odprawić zdecydowanie najlepszą drużynę ligi - Bangor City, po to by następnie przegrać ze średniakami z Bala. Najwięcej problemów moim zawodnikiem stwarzały długie piłki za linię obrony - wiązało się to oczywiście z nieudolnym pressingiem, jak i słabymi umiejętnościami moich środkowych obrońców. Cały czas złudnie liczyłem na poprawę i liczyłem na to, że będziemy w stanie za każdym razem zdobyć więcej goli od przeciwnika. Niestety - nie zawsze polegało to na prawdzie. Zdecydowałem się na nieco bezpieczniejszy wariant - cofnąłem nieco zespół, zmniejszyłem tempo i nakazałem spokojniejszą grę. Okazało się to pełnym sukcesem - nadal dominowaliśmy przeciwników (przynajmniej na razie), ale graliśmy uważniej w obronie i tworzyliśmy więcej klarownych szans bramkowych. Bardzo pomogły w tym dwa zimowe transfery - na Richmond Park trafili Patrick Vieira z Airbus UK i Kane Owen z Cardiff Met Uni, obaj zdecydowanie wpisujący się w nowy obraz Carmarthen Town - potrafiący podać piłkę i nieźli technicznie. 

 

Myślę, że osiągnęliśmy już stabilizację jeśli chodzi o taktykę, także wkrótce mam nadzieję pokażę Wam, jak tak naprawdę gramy w piłkę. Tak wygląda to na papierze.

 

Kg73KlL.jpg

 

Puchar Ligi

 

jPx7BrH.jpg

 

Nasze największe rozczarowanie w tym sezonie ma związek z Pucharem Ligi. Od początku tych rozgrywek spisywaliśmy się bardzo dobrze, przechodząc jak burza do kolejnych rund. Kiedy w półfinale trafiliśmy na drugoligowe Airbus UK w klubie zapanowała lekka euforia, widzieliśmy się już bowiem w Aberstywyth (tam rozgrywany jest finał tych rozgrywek). Trwało to do chwili, kiedy zapoznaliśmy się ze składem naszych rywali. Okazało się bowiem, że kadra drugoligowca składa się z zawodników posiadających umiejętności większe niż 2/3 ekstraklasy! Po meczu w którym The Wingmakers nas kompletnie rozbili, sprowadziliśmy do klubu jednego z ich najlepszych zawodników, który rządził i dzielił w drugiej linii - Gwinejczyka Pavla Vieirę. Jeśli Airbus zdoła awansować, w przyszłym sezonie na pewno będą mocną ekipą.

 

Na nieco bardziej szczegółowe podsumowanie przyjdzie pora po zakończeniu sezonu.

 

PS Andy McCulloch nie zawodzi ;)

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

Zdecydowałem, że będę robił częstsze apdejty - takie w stylu Vamiego.

 

#3 Fatalna końcówka, podsumowanie sezonu i wietrzenie szatni.

 

Ostatnią rundę walijskiej ligi rozpoczęliśmy nieźle, wygraliśmy bowiem na własnym terenie 2:0 z silnym Aberstywyth. Było to jednak zaledwie jedno z dwóch zwycięstw, które zdołaliśmy osiągnąć w kolejnych 8 meczach. Najgorsze jest to, że w żadnym z nich nie spisywaliśmy się jakoś fatalnie, przeciwnicy po prostu wykorzystywali wszystkie nasze braki w defensywie (w ostatnich 4 meczach straciliśmy 16 bramek!), która wciąż spisywała się fatalnie. Ligę zakończyliśmy serią 4 porażek z rzędu i na domiar złego, w ostatniej kolejce byliśmy świadkami koronacji Bangor City, który rozbił nas u siebie 3:0 i przerwał totalną dominację TNS (6 tytułów z rzędu).

 

Losy mistrzostwa toczyły się do ostatniej kolejki, jednak ciekawsza rzecz miała miejsce w grupie spadkowej. Otóż ekipa, która batalię o 6 miejsce przegrała z nami bilansem bramkowym, czyli Newtown, zdobyła ostatecznie 59 punktów. Wynik ten w grupie mistrzowskiej dałby im trzecie miejsce w kraju.

 

Jeśli chodzi o Carmarthen to ten sezon można uznać za rozczarowanie. Co prawda wywiązałem się z zadań postawionych przez zarząd, ale liczyłem przede wszystkim na lepszą grę z naszej strony. O ile do ofensywy nie można się przyczepić, o tyle gra z tyłu woła o pomstę do nieba. Nadal nie przedłużyłem wygasającego w czerwcu kontraktu, ale zacząłem już budować drużynę na kolejny sezon - przeprowadziłem już kilka transferów, a klub latem opuści aż 20 zawodników! Większość z nich jest totalnie beznadziejnych, a na dodatek w trakcie sezonu co rusz psuli atmosferę w szatni, narzekając na brak gry. Po moich obietnicach związanych z ich sprzedażą, obrazili się jeszcze bardziej, bo okazało się że nikt nie jest zainteresowany ich "usługami".

 

8dCU6Yi.jpg

 

Andy McCulloch

 

4cUpG8r.jpg

 

Osobny akapit należy się naszej największej gwieździe i nadziei walijskiej (albo szkockiej, bo urodził się w Hamilton) piłki - Andy'emu McCullochowi. Andy zadebiutował w meczu z Llandudno i był to bardzo nietypowy debiut - dostał ode mnie 15 minut, strzelił bramkę w pierwszym kontakcie z piłką, który oprócz gola zakończył się... trzytygodniową kontuzją. W trakcie sezonu miał kilka wzlotów (3 hat-tricki) i upadków, ale generalnie był to fantastyczny sezon w wykonaniu naszego wychowanka. Jego kontrakt jest ważny jeszcze przez rok i na razie jakiekolwiek rozmowy spływają na niczym. Jego przyszłość znajduje się pewnie z dala od Carmarthen.

 

Jakie są moje plany? Czekam na propozycję nowego kontraktu od zarządu i chciałbym popracować w Walii jeszcze przez najbliższy rok. Mam nadzieję, że mój odmłodzony i odświeżony zespół będzie w stanie powalczyć w przyszłym sezonie o jakieś trofeum, bo nie chciałbym stąd odchodzić z pustymi rękoma.

 

E: Newtown zdobyło 62 punkty, a nie 59. Tabela nie uwzględnia ostatnich meczów grupy spadkowej.

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Szybki update:

 

Okazało się, że mamy do rozegrania jeszcze play-offy o miejsce w Lidze Europy. Mecz z Cardiff Met Uni był jednak bez historii, przegraliśmy 1:3 mimo prowadzenia. 28 maja 2018 podpisałem nowy roczny kontrakt z Carmarthen warty 200 funtów tygodniowo.

Odnośnik do komentarza

#4 Walijska Noc Długich Noży, bunt McCullocha i okres przygotowawczy.

 

Latem 2018 roku oczy całego piłkarskiego świata skierowane były na Mundial rozgrywany w Rosji. Ostatecznie po mistrzostwo globu sięgnęli... Kolumbijczycy, którzy po rzutach karnych pokonali w finale Anglię. Największą sensację obok rodaków Pablo Escobara sprawiła reprezentacja Serbii, która dotarła aż do ćwierćfinału. Polska nie wyszła z grupy ulegając właśnie rewelacyjnym Serbom i Brazylii. 

 

W Walii, z dala od mundialowego zgiełku, odbyła się letnia rewolucja. Postanowiłem kompletnie przebudować The Old Gold i pozbyć się z szatni zawodników, którzy po pierwsze nie pasowali do mojej wizji gry, a po drugie - musiałem oczyścić atmosferę w szatni, bo humory wielu piłkarzy zaczęły być coraz większym problemem. Efektem nowych porządków było opuszczenie naszego klubu przez bagatela 20 zawodników! Rzecz jasna, tak liczne straty musieliśmy uzupełnić, więc na Richmond Park zameldowało się aż 11 nowych twarzy, z czego aż czwórka z nich trafiła do nas z jednego klubu - Cardiff Met Uni. Tego samego, który pokonał nas w półfinałowym barażu o europejskie puchary. CMU jest zresztą chyba ulubionym klubem wszystkich walijskich ekip, bo ich rekrutacja stoi naprawdę na wysokim poziomie i  co i rusz znajdują bardzo dobrych (jak na standardy ligi walijskiej) piłkarzy z którymi nie mogą jednak podpisać żadnej umowy, ponieważ klub posiada status amatorskiego.

 

Niestety jak to często bywa z rewolucją - zjada ona własne dzieci. Gdzieś pośród tego zgiełku związanego z zainstalowaniem drzwi obrotowych w siedzibie klubu, nogą tupnął Andy McCulloch - nasz największy talent i złote dziecko walijskiego futbolu. Kiedy nie pozwoliłem odejść mu do klubu z jego rodzinnego miasta, Hamiltonu, śmiertelnie się na mnie obraził i na łamach prasy stwierdził, że chcę złamać mu karierę. Wszystkie oferty, które przychodziły do klubu były śmiesznie niskie, a żaden klub nie chciał przystać na naszą propozycję, czyli transfer bezgotówkowy plus 50% z następnego transferu plus zwrotne wypożyczenie na rok. Wspólnie z moim sztabem wyszliśmy z założenia, że nie możemy dłużej tolerować sfochowanego gówniarza w klubie, bo ryzykowaliśmy kolejnym buntem. Ostatecznie Andy trafił do czwartoligowego Bristol Rovers za... 500 funtów.

 

Tak naprawdę okres przygotowawczy upłynął nam pod znakiem poszukiwania następcy naszego najlepszego strzelca. W klubie był drugi walijski nastolatek z potencjałem, Jamie Poole, który w poprzednim sezonie zagrał dla nas 10 razy i zdobył 1 bramkę, ale nie byłem pewien czy jest już gotów do gry w pierwszym składzie. W czerwcu podpisaliśmy kontrakty z dwoma napastnikami - 18-latkiem z Cardiff Met Uni, Robem Dickensonem oraz doświadczoną legendą TNS (92 gole w 215 występach), Alexem Darlingtonem. Okazało się jednak, że w sparingach najlepszym z nich wszystkich był właśnie Poole i prawdopodobnie to nasz wychowanek wybiegnie w pierwszym składzie na inaugurację ligi. 

 

Zdecydowanie wzmocniliśmy też linię obrony (przynajmniej na papierze). Co prawda straciliśmy naszego pierwszego bramkarza, który wrócił do Swansea z którego był wypożyczony i nie chciał mieć z nami już nic wspólnego, ale zastąpiliśmy go pierwszym wyborem, a jakże, naszej ulubionej ekipy z Cardiff. 25-letni Will Fuller jest jednym z najlepszych bramkarzy w lidze i powinien zapewnić nam jakość między słupkami. Dwójkę naszych nowych stoperów ściągnęliśmy z drugiej ligi walijskiej. Zarówno John Irving, jak i Ben Burrows, są zdecydowanie lepszymi piłkarzami od swoich poprzedników, a ich dopełnieniem w linii defensywy będzie nasz utalentowany 17-latek Will Lack. 

 

Linia pomocy również doczekała się wzmocnień. Tym razem udało nam się zarzucić sieci w Anglii, czego efektem były dwa transfery - 19-letni Romeo Akinola trafił do nas z wolnego transferu po tym jak wygasł jego kontrakt z QPR. Na takich samych zasadach, ale z Arsenalu, przeszedł do nas 18-latek Robbie Burton. W Cardiff znaleźliśmy za to najlepszego podającego w walijskiej Premier League, Jacka Rea, który będzie rywalizował z Vieirą o miano naszego głównego playmakera.

 

Pozostałe transfery to już uzupełnienia składu i zawodnicy sprowadzeni na ławkę rezerwowych. Przy ich podpisywaniu kierowaliśmy się jednym kluczem - wiekiem i umiejętnościami technicznymi. Chcieliśmy grać atrakcyjną piłkę i wydaje się, że w końcu mamy ku temu predyspozycje - nasz skład jest obecnie najlepszy pod względem technicznym w całej lidze, a dodatkowo składa się on z młodych, głodnych sukcesu piłkarzy. Teraz moja rola, aby ten potencjał wykorzystać. Ligę zaczynamy u siebie z Barry Town, a następnie wyjeżdzamy do wicemistrzów z TNS.

 

O sparingach mogę napisać tylko tyle, że rozegraliśmy ich 13, z czego wygraliśmy w 12. Testowaliśmy kilka rozwiązań taktycznych, łącznie z diamentowym 4-4-2, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się na postawienie na "stare dobre" 3-5-2.

 

Dere mlaen Carmarthen!

 

RqqXVzb.png

 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

#5 Średni początek

 

Sezon zainaugurowaliśmy na własnym stadionie z Barry. Zgodnie z poprzednimi oczekiwaniami - w wyjściowej jedenastce w ataku wybiegł Jamie Poole i nie zawiódł. 17-latek w 45 minucie zdobył pięknego gola na 2:0, co w rezultacie zapewniło nam komplet punktów na otwarcie ligi (wygraliśmy 2:1). Następnie udaliśmy się do górali z Llansanffraid-ym-Mechain (!), czyli najbardziej utytułowanego klubu w historii walijskiej ekstraklasy - The New Saints. Na obiekcie TNS stoczyliśmy prawdziwy bój i gdy w 90 minucie fatalny błąd popełnił świetnie spisujący się Will Fuller, załamałem ręce - nie zasłużyliśmy na porażkę... jednak nie był to koniec. Niecałe 30 sekund po wznowieniu gry dośrodkowanie Evansa na bramkę zamienił Bowen i wspólnie z 72 naszymi kibicami, którzy wybrali się na wyjazd, mogliśmy świętować cenny punkt.

 

W sezon weszliśmy... nieprzekonująco. Utwierdził mnie w tym pojedynek w ramach Pucharu Ligi, który rozegraliśmy z ekipą Conwy. Z drugoligowcem męczyliśmy się niemiłosiernie i kiedy wydawało się, że gol Irvinga po stałym fragmencie w 86. minucie zapewni nam awans do kolejnej rundy, zostaliśmy skarceni w doliczonym czasie gry. W 106 minucie trafił co prawda Poole, ale nie zmienia to faktu że 120 minut potrzebne na pokonanie outsiderów nie przyniosło nam zbytniej chwały.

 

Pierwszą porażkę, na wyjeździe z Newtown (1:2  poprzedziło zwycięstwo 2:1 na własnym stadionie ze słabiutkim Penybont. Ponownie jednak strzelać zaczęliśmy w końcówce - debiutanckie trafienia zanotował wprowadzony z ławki Alex Darlington, który pokonał bramkarza gości w 77. i 91. minucie. 

 

Po 4 kolejkach z 7 punktami na koncie plasujemy się na 6 miejscu. Na pewno cieszy mnie fakt, że nie odczuwamy bardzo braku McCullocha, ale nadal zmartwieniem jest obrona (wciąż...), która jest daleka od monolitu. Mam nadzieję, że nasza średnia gra ma związek z tym, że latem na Richmond Park trafiło wiele nowych twarzy i niedługo wszystko się zazębi. Musi, bo według mediów jestem jednym z głównych faworytów do kolejnego zwolnienia!

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

#6

 

Spotykamy się dzień po zdobyciu przez Carmarthen Town Pucharu Ligi Walijskiej. Może jest to trofeum znaczące bardzo niewiele, nawet w Walii, ale na pewno ten puchar będę wspominał z olbrzymim sentymentem. Pierwszy skalp w mojej karierze menedżerskiej zawdzięczam całej drużynie, ale przede wszystkim Robowi Dickensonowi, 18-latkowi urodzonemu w angielskim Stroud. Poprzednim razem mówiłem Wam o poszukiwaniach następcy McCullocha (notabene, w Bristol City ma póki co bilans 9/1) i o tym, że w okresie przygotowawczym największe wrażenie zrobił na nas Jamie Poole. Nic bardziej mylnego. Jamie został w blokach, a dwoma naszymi głównymi armatami zostali właśnie wyżej wymieniony Rob oraz wypatrzony przeze mnie pewnego październikowego popołudnia na meczu rezerw - Thomas Bates. Bates oczarował kibiców z Richmond Park w debiucie w którym zdobył 2 gole i uderzył w poprzeczkę. Wszyscy od razu zobaczyli w nim czołowego kanoniera całej ligi, ale po tym fantastycznym wejściu do pierwszego zespołu, lekko zaszumiało mu w głowie i nieco spuścił z tonu. Przyszłość na pewno jednak przed nim świetlana, przynajmniej jeśli chodzi o granie w piłkę w Walii.

 

W lidze wiedzie nam się... różnie. Do finałowej rundy przystępujemy z 5 miejsca tracąc zaledwie 3 punkty do drugiego Connah's Quay. Mistrzostwo jest już zdecydowanie poza zasięgiem, bo po rocznej przerwie na tron powróciła ekipa TNS i z 10-punktową przewagą pewnie zmierza po mistrzostwo. Co ciekawe, obrońcy tytułu, nie zakwalifikowali się do grupy mistrzowskiej, zajmując dopiero 7 miejsce. 

 

Ten wpis nie będzie zbyt szczegółowy, ponieważ podjąłem już decyzję odnośnie mojej przyszłości, a zapewne sytuacja kadrowa i moja opinia nt. graczy wielkiego Carmarthen Town niewiele was interesuje. Wiem już, że popełniłem wiele błędów prowadząc The Old Gold. Zbyt mało czasu poświęciłem analizie tego jak grają moi zawodnicy, zbyt często zmieniałem ich zadania boiskowe i przeprowadziłem zbyt wiele transferów. Życie polega jednak na uczeniu się na swoich błędach i postaram się tego nie powtórzyć w kolejnym klubie w którym znajdę zatrudnienie. Od początku do końca do swoich obowiązków podejdę w 100% profesjonalnie, a każdą decyzję przemyślę dwukrotnie, czym - mam nadzieję - podzielę się z Wami tutaj. Poprowadzę Carmarthen Town jeszcze w 10 meczach i szukam nowego wyzwania.

 

tArFz7L.jpg

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

#8

 

Game on?!

 

Po zdobyciu przez nas Pucharu Ligi ogłosiłem publicznie, że po sezonie odchodzę z Carmarthen. Zarząd Old Gold próbował jeszcze zmienić moją decyzję, ale postawiłem na swoim - dokończę sezon i opuszczam Walię. Dziennikarze zaczęli się zastanawiać, jak ta informacja wpłynie na zawodników, a ja sam nie znałem odpowiedzi na to pytanie. Stwierdziłem, że mam nadzieję na godne pożegnanie i tak naprawdę niewiele się zmienia - w każdym kolejnym meczu walczymy o 3 punkty.

 

Okazało się, że zdobyte trofeum i moje słowa na konferencji prasowej podziałały na zawodników Carmarthen niczym sole trzeźwiące na zawodnika MMA. W grupę mistrzowską wjechaliśmy jak Hunowie, nie biorąc jeńców i niszcząc wszystko po drodze. Zaczęło się od domowego meczu z Cardiff Met Uni w którym zrewanżowaliśmy się stołecznym za niedawną porażkę 0:3, wygrywając pewnie 3:1 po dwóch golach Dickensona i jednym trafieniu Bowena. Następnie dwa trafienia Alexa Darlingtona w końcówce meczu przyniosły nam wygraną 2:1 nad Bala Town, ale najlepsze było dopiero przed nami.

 

TNS o którym pisałem, że pewnie kroczy po mistrzostwo, złapało zadyszkę. Przed meczem z nami na własnym obiekcie ich przewaga (po dwóch zwycięstwach z rzędu znaleźliśmy się na drugim miejscu) wynosiła 7 punktów. W szatni powiedziałem chłopakom, że mamy z Góralami do wyrównania wiele rachunków (w końcu na 6 spotkań, wygraliśmy tylko raz), a ci wzięli sobie moje słowa do serca - zagraliśmy koncert. Już w pierwszej minucie wynik otworzył były zawodnik TNS - Darlington, a po 8 minutach na tablicy po stronie gości świeciło się już 2 po tym jak bramkarza gospodarzy (notabene Polaka wypożyczonego z QPR - Marcina Brzozowskiego) pokonał znajdujący się w fantastycznej formie Dickenson. Rob dorzucił w tym meczu jeszcze 2 gole, hat-trick skompletował trafiając z rzutu karnego. Debiutancką bramkę dołożył jeszcze Vieira, a TNS zdołało odgryźć się zaledwie dwukrotnie. Wynik końcowy - 5:2!

 

Kiedy pewnie pokonaliśmy na wyjeździe Connah's Quay 2:0 (gol Darlingtona i samobój), nasze oczy skierowane były na niedzielny pojedynek TNS z Balą. Niespodziewanie, po świetnym widowisku, zawodnicy najsłabszej drużyny grupy mistrzowskiej wywieźli z miejscowości, której nazwy nie sposób powtórzyć, komplet punktów wygrywając 3:2! Do końca sezonu zostało 6 kolejek, nasza strata to punkt, a przed nami mecz z TNS na Richmond Park. Nie spodziewałem się, że końcówka mojej pracy w Carmarthen przyniesie tyle emocji!

 

KBVtayS.png

  • Lubię! 4
Odnośnik do komentarza
  • Makk zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...