Skocz do zawartości

Into glory ride


Profesor

Rekomendowane odpowiedzi

So the season of the fall begins

Down the crossroads in a sleepy inn

By the fire when the sun goes down

 

Za oknem wciąż padał deszcz. W maju to nic nadzwyczajnego, powiecie, a ja przyznam Wam rację. Ale to nie był ciepły, majowy deszczyk; niebo zaciągnęło się sinymi chmurami, a porywisty wiatr siekł lodowatymi strugami w okno niczym w listopadzie. W telewizorze polityk o szarej twarzy wyładowywał swoje kompleksy w długim przemówieniu na tle biało-czerwonej flagi, a piętro wyżej przygłucha sąsiadka katowała całą kamienicę przemyśleniami ojca Tadeusza.

 

Herbata w kubku już dawno wystygła, lecz ja nie zwracałem na to uwagi. Już drugą godzinę spędzałem ze wzrokiem utkwionym w ścianę, zapalając papierosa za papierosem i zgniatając je bezmyślnie w popielniczce. Na biurku czekała na mnie sterta prac zaliczeniowych studentów Wyższej Szkoły Imprez i Baletów, zbyt leniwych albo zbyt inaczej uzdolnionych, by pójść w ślady swych bardziej przedsiębiorczych rówieśników i wyjechać do Dublina. Znów czekał mnie wieczór spędzony na wyszukiwaniu w Google'u co bardziej wyrafinowanych językowo fragmentów, i to ze świadomością, że dziekan i tak wpisze za mnie rządek zaliczeń, zasłaniając się kiepską sytuacją finansową uczelni. Na ekranie wybitny działacz partii rządzącej zaczął uzasadniać aresztowanie wybitnego działacza partii opozycyjnej ważnym interesem państwowym, gęsto posiłkując się patriotyzmem, Bogiem, honorem i ojczyzną, i chyba to obłudny uśmiech na jego twarzy sprawił, że coś we mnie pękło. Popielniczka zatoczyła ciężki łuk i, ciągnąc za sobą ogon popiołu i niedopałków, trafiła go precyzyjnie między oczy. Kineskop wysłużonego, post-radzieckiego telewizora implodował z ogłuszającym hukiem, zagłuszając mamroczącą nabożnie przy odbiorniku sąsiadkę. Zimną herbatą ugasiłem tlący się dywan i, ignorując przeraźliwe wycie spanikowanego buldoga w sąsiednim mieszkaniu, uruchomiłem komputer.

Odnośnik do komentarza

Ajaniego poznałem jeszcze w czasach mojej przygody z prowadzeniem serwisów internetowych. Nie wiem dlaczego, ale ubzdurało mu się, że jestem koordynatorem scoutingu w poznańskim Lechu, i spróbował sprzedać mi dwóch reprezentantów Nigerii, grających w owym czasie w Wietnamie. Wyjaśnienie nieporozumienia zajęło mi trochę czasu, a wraz z kolejnymi e-mailami coraz częściej dyskutowaliśmy na tematy nie do końca związane z afrykańskim rynkiem transferowym. Do tego jeden z rzeczonych Nigeryjczyków załapał się koniec końców w trzecioligowym naonczas Zniczu Pruszków, a że Ajani otrzymał adres klubu ode mnie, jego sympatia do mnie znacznie wzrosła. Odtąd korespondowaliśmy regularnie. Od czasu do czasu zapytywałem go, czy nie ma jakiegoś piłkarza do sprzedania, on proponował mi posadę selekcjonera reprezentacji Tanzanii, dlatego też początkowo myślał, że to kolejny dowcip z mojej strony. Ja wszakże nie ustępowałem, przypominając mu jego własne zapewnienia, jak to w Afryce jest w stanie załatwić angaż każdemu, i po paru godzinach sam zapalił się do tego pomysłu.

 

Szybko okazało się, że Ajani rzeczywiście ma kontakty tu i ówdzie. Pierwsze wiadomości, jakie otrzymałem za jego pośrednictwem, były na tyle optymistyczne, że nie czekając na finał negocjacji, zacząłem palić za sobą mosty. Oblałem hurtem wszystkich imprezowiczów i balangowiczów, a na niedwuznaczne sugestie ze strony dziekana poinformowałem go otwarcie, co o nim sądzę, po czym cisnąłem mu testami w twarz i wyszedłem. Na ojca Tadeusza zacząłem odpowiadać Mardukiem i długimi spacerami, co uczyniło ze mnie lokalnego antychrysta, ale skutecznie stłamsiło psychicznie sąsiadkę oraz buldoga zza ściany, a przy okazji przyniosło uznanie w kręgach osiedlowej alternatywy. Naszych pożal się Boże polityków ignorowałem kompletnie — zero telewizji, zero radia, zero gazet; jeśli o mnie chodziło, mogli się wzajemnie pozamykać i powywieszać.

 

Od czerwca żyłem na walizkach, gotów do wyjazdu w każdej chwili. Sprzedałem wszystko, co nie było mi już potrzebne, książki przekazałem do biblioteki uniwersyteckiej, a z nabywcą mieszkania umówiłem się na elastyczny termin wydania kluczy. E-mail z Nigerii dotarł do mnie dopiero w połowie lipca — Ajani musiał przekupić paru urzędników, by nie przyglądali się zbyt uważnie moim dokumentom. Bilety na lot z Berlina do Paryża i dalej miałem już od dawna zarezerwowane; nie mogłem ryzykować braku wolnych miejsc i zainwestowałem w niepewną jeszcze wtedy przyszłość. 19 lipca 2006 roku nie bez ulgi posłałem fucka z okna startującego samolotu w orientacyjnym kierunku budynku przy ulicy Wiejskiej. Do zobaczenia, kraju genetycznego patriotyzmu i bezinteresownej zawiści, nieprędko znów tu zawitam.

 

FM: 6.0.2 72973

DB: Normal

Ligi NORMAL (27/15): Anglia (1-6), Belgia (1), Francja (1), Hiszpania (1), Holandia (1), Irlandia (1-2), Irlandia Północna (1-3), Niemcy (1), Polska (1), Portugalia (1), RPA (1-2), Rosja (1), Szkocja (1-4), Walia (1), Włochy (1)

Ligi BASIC: Brak

Zachowani piłkarze: Brak

Pliki EDT: Bomboniera MEGA SUPA 1.0 © Prof 2007

Zasady: ProfHC © Prof 2007

Odnośnik do komentarza

Na lotnisku w Durbanie czekało na mnie dwóch ponurych typów w śnieżnobiałych koszulach i czarnych okularach. Bez zbędnych ceregieli zostałem zapakowany wraz z bagażem do pancernej limuzyny; ktoś bardziej nerwowy podejrzewałby próbę porwania, ale skoro limuzyna należała do firmy Nathi Security, klub nazywał się Nathi Lions, a jego prezes Nathi Maphumulo, pewne wnioski nasuwały się same.

 

Fakt, że administracja klubu dzieliła biurko, komputer i toaletę z urzędnikami Nathi Security, sprawił, iż w ślad za pierwszymi wnioskami nasunęły mi się kolejne, tym razem co do jego sytuacji finansowej. Na rozmyślania nie miałem zbyt wiele czasu, gdyż boss, wielki szef, prezes i dyrektor w jednej osobie z miejsca kazał prosić do siebie nowego szkoleniowca z dalekiej Polski. Szybko też przekonałem się, że panu Maphumulo jednego nie brakowało — ambicji.

 

Najpierw zostałem uraczony wizją dalekosiężnych planów szkoleniowych, mających na celu zdominowanie całej prowincji jeszcze przed finałami Mistrzostw Świata w 2010 roku, potem zaś przeszliśmy do konkretów. Klub może i powstał w 1998 roku, ale cel miał jeden — zdominować każde rozgrywki, w jakich będzie uczestniczyć. Ktoś mógłby powiedzieć, że beniaminek drugiej ligi nie powinien pozwalać sobie na podobną mocarstwowość, ale to była Afryka, inny świat, w którym takie zawrotne kariery były jeszcze możliwe.

 

Nie da się ukryć, że w realizacji mocarstwowych planów bardzo przydałoby się solidne zaplecze finansowe, a na takowe raczej nie miałem co liczyć. Prezes Maphumulo zamierzał na ewentualne wzmocnienia przeznaczyć nie więcej niż 120.000 randów, zaś fundusz płac, obecnie wykorzystany w 60%, nie powinien przekroczyć 26.000 randów tygodniowo. Wziąwszy pod uwagę to, że 1 euro równało się 8 random, nie były to wiadomości pozytywne. Pozostawało więc mieć nadzieję, że zespół nie będzie potrzebować większych wzmocnień.

Odnośnik do komentarza

znowu w RyPA :|

klimaty ciekawe, ale to już tak docelowo czy też te sześć angielskich to czysty przypadek ?

 

Edyta: A jak mi ktoś piśnie, że opek nie przekroczył iluś tam postów i nie przebył weryfikacji partyjnej przed kwalifikacją do działu to poczęstuję go bananem :>

Odnośnik do komentarza

Z rozmowy z prezesem wyszedłem z bólem głowy. Gdybym miał podsumować moje wrażenia jednym zdaniem, zrobiłbym to tak — kiepskie pieniądze, za to wielkie nadzieje na przyszłość. Działacze planowali, że w sezonie 2008/2009 klub grać będzie już w ekstraklasie, zaś w kadrze RPA na MŚ 2010 znaleźć się powinno co najmniej dwóch wychowanków Nathi Lions. Nie było to niewykonalne, ale skoro na sezon 2006/2007 zarząd stawiał sobie za cel utrzymanie się w drugiej lidze, oczekiwany skok jakościowy był z gatunku tych większych i mniej realnych.

 

Rządy w Nathi Lions zacząłem jak najbardziej konwencjonalnie, od spotkania z ludźmi, którzy wraz ze mną budować mieli — oby! — potęgę klubu. A było ich całkiem sporo, bo aż pięciu, w tym dwóch asystentów. W tym szaleństwie była wszakże metoda, gdyż całością niewątpliwie zarządzał Vela Ngubane (39; RPA), zaś Tsepo Ntsoane (35; RPA: 2/1) przyuczał się przy nim do zawodu, łącząc obowiązki trenerskie z grą w barwach Nathi. Doświadczony Mike Mabaso (49; RPA) był specjalistą od treningu bramkarskiego, za zdrowie zawodników odpowiadał miejscowy szaman Thabo Nkosi (35; RPA), a wyszukiwaniem nowych zawodników zajmował się Johannes Mchunu (56; RPA). Scouta mogliśmy mieć trochę bardziej pracowitego, fizjoterapeuta wymagał wysłania na kurs pierwszej pomocy i szkolenie z zakresu higieny osobistej, za to szkoleniowcy byli na poziomie, który uznałem za wystarczający na drugą ligę. Porozmawialiśmy więc sobie o naszych pomysłach na nadchodzący sezon, Mchunu dostał ode mnie polecenie niezwłocznego wyruszenia na wycieczkę po kraju, potem zaś udaliśmy się na pierwszy trening.

Odnośnik do komentarza

To, co ujrzałem na klepisku udającym boisko treningowe, pozwoliło mi na odrobinę ostrożnego optymizmu. W zespole oczywiście była spora grupa słabeuszy, ale znalazłem wśród nich parę perełek, i to nie tylko twardych weteranów, ale i obiecującą młodzież. Szkielet pierwszej drużyny niewątpliwie zastałem już gotowy, teraz do mnie należało przyobleczenie go w ciało.

 

Pozycją, na której nieodmiennie najtrudniej bywa o dobrego gracza, jest obsada bramki. W Nathi Lions miałem do dyspozycji aż trzech golkiperów, co stanowiło więcej niż adekwatne zabezpieczenie na wypadek kontuzji. Zdecydowanie najlepszym spośród nich był doświadczony Mtheli Mthembu (29; GK; RPA), mający za sobą grę w Orlando Pirates i Golden Arrows. Nieznacznie ustępował mu Bafana Nhlapho (25; GK; RPA), jemu więc przypaść miała rola rezerwowego, zaś młody Thando Ningiza (20; GK; RPA) trafiłby pewnie do drużyny rezerw, gdyby klub takową posiadał.

 

W obronie, a dokładnie na jej środku było trochę gorzej, tak więc zarówno podstarzały i niezbyt wartościowy Eliot Hlazo (31; SW; RPA) jak i wypożyczony z Golden Arrows Nhlanha Mncube (27, DC; RPA U-21: 2/0) mogli póki co być pewni swojej pozycji w zespole. Na flankach grać mogli były piłkarz młodzieżówki i wychowanek AmaZulu Musa Mtakwende (27, DRL; RPA U-21: 6/0), staruszek Mandla Ncikazi (36, DR; RPA) oraz drugi piłkarz Golden Arrows w naszym składzie, Manqoba Mkhize (27; WB/MR; RPA U-21: 2/0). Linia defensywna wymagała więc zauważalnych wzmocnień.

 

Z nieznanych mi przyczyn miałem w kadrze aż trzech defensywnych pomocników, co z miejsca nasunęło mi parę możliwych rozwiązań taktycznych. Żaden z nich wirtuozem futbolu nie był, a najlepiej spośród nich prezentował się Michael Khoza (25, DM; RPA), tak więc Alfonso Daniel (20, DM; RPA) oraz Alan Koch (30, DM; RPA) mogli spokojnie szukać sobie wygodnych miejsc na trybunach.

 

Pozostali pomocnicy stanowili dosyć ciekawą gromadkę. Niewątpliwie najbardziej liczyć mogłem na mojego grającego asystenta i jedynego reprezentanta kraju w Nathi Lions, Tsepo Ntsoane (35, MC; RPA: 2/1), który aż się prosił o to, by powierzyć mu rolę rozgrywającego. Nieźle zapowiadali się też Nicholas Khumalo (24, AMC; RPA) i Doctor Sangweni (21, AMRC; RPA), a w zespole byli ponadto Mjuba Dlapha (20, MR; RPA), Siya Mdluli (24, MLC; RPA), Philani Fumede (27, AMRL; RPA) i wystawiony przez mojego poprzednika na listę transferową Lungelo Madlala (24, AMR; RPA). Po obejrzeniu go w akcji na treningu nie zamierzałem kwestionować tej decyzji.

 

Zdecydowanie najgorzej wyglądaliśmy w ataku. Naszym najlepszym napastnikiem był nasz jedyny cudzoziemiec, William Fanbullen (27; ST; Liberia), zaś wszystko wskazywało na to, że jego partnerem w wyjściowym składzie zostanie szybki jak gazela Lucky Nxumalo (22, ST; RPA) — oby tylko udowodnił, że zasłużenie otrzymał swoje imię. Nhlanhla Mshibe (32, ST; RPA) oraz Gutson Ramphella (25, ST; RPA) nadawali się co najwyżej do grania ogonów, więc jeden klasowy napastnik bardzo by nam się przydał.

 

Po dokonaniu przeglądu inwentarza rozplanowałem treningi na najbliższy tydzień, po czym udałem się do wynajętego mi przez klub pokoju, by się rozpakować i zacząć obmyślać taktykę, jakiej Afryka Południowa, a także wschodnia, zachodnia i północna nie widziały. Do inauguracji sezonu pozostały trzy tygodnie oraz trzy sparingi z zespołami z niższych rozgrywek.

Odnośnik do komentarza

Pięć dni, jakie pozostało do pierwszego sparingu, zleciało jak z bicza strzelił. Z błogiego snu obudziłem się 25 lipca na odprawie taktycznej przed towarzyskim meczem z durbańską wersją Blackburn Rovers. Jeszcze w Polsce postanowiłem, że spróbuję przywrócić świetność rozwiązaniom z czasów futbolu totalnego, kładąc nacisk nie na obronę, a na strzelenie rywalom o jedną bramkę więcej. Nie oczekiwałem od zawodników, że szybko przyswoją sobie nowe założenia taktyczne, ale na szczęście rywal był mało wymagający i wyrozumiały dla naszych błędów w obronie. Tych było pełno zwłaszcza po przerwie, gdy z musu w role środkowych obrońców wcielili się Daniel z Kochem. Ku mojej wielkiej uldze w pierwszej połowie wyjściowa jedenastka pozamiatała rywalami murawę, pokazując parę składnych akcji, tak więc morale zespołu wyraźnie się podniosło, podobnie jak ich zaufanie do egzotycznego menedżera.

 

25.07.2005 Princess Magogo Stadium, Durban: 382 widzów
TOW Nathi Lions — Blackburn Rovers 4:0 (3:0)

23. L.Nxumalo 1:0
29. W.Fanbullen 2:0
34. Ph.Fumede 3:0
81. N.Mshibe 4:0

Odnośnik do komentarza

Jak wpierw spojrzałem na przeciwnika, a później na wynik, to nieco się zgarbiłem, a później pomyślałem, że to normalne u Ciebie... :> Całe szczęście, że są jeszcze opisy :-)

 

PS> pamiętam jakąś Twoją karierę z RPA, ale za cholerę nie mogę skojarzyć zespołu... coś zaczynającego się na M bodaj. Możesz przypomnieć?

Odnośnik do komentarza

Mabopane Young Masters

 

Wystarczyły trzy dni, abym wyzbył się wszelkich złudzeń co do trudności zadania, jakie przede mną postawiono. We wtorek mój asystent Vela Ngubane przyszedł do mnie z informacją, że Fanbullen skręcił sobie nogę w kostce uciekając przed lwem. W środę mój asystent Vela Ngubane przyszedł do mnie z informacją, że Ramphella naciągnął sobie mięśnie grzbietu wspinając się na baobab w ucieczce przed słoniem. W czwartek mój asystent Vela Ngubane przyszedł do mnie z informacją, że odchodzi za odszkodowaniem 10.000 randów do Golden Arrows na stanowisko asystenta menedżera. Tak zostałem bez dwóch napastników i jednego asystenta.

 

Na szczęście Mchunu okazał się lepszym scoutem niż sądziłem i w piątek zameldował się w klubie wraz z byłym graczem Jomo Cosmos, Silence Malefane (23, MRC; RPA). Nasza sytuacja kadrowa była na tyle niepokojąca, że na dary losu nie należało wybrzydzać i jeszcze tego samego dnia wzbogaciliśmy się o nowego pomocnika. A w sobotę Malefane zadebiutował w sparingu z trzecioligowym Martizburg City. Rywal był bardziej wymagający niż amatorzy z Blackburn, jednakże udało się nam ich pokonać po strzale głową Dlaphy, a, co ważniejsze, znów udało się nam uniknąć kontuzji.

 

30.07.2005 Princess Magogo Stadium, Durban: 388 widzów
TOW Nathi Lions — Maritzburg City 1:0 (0:0)

67. M.Dlapha 1:0

Odnośnik do komentarza

Lipiec 2005

 

Bilans: —

Mvela Golden League: —

ABSA Cup: —

Finanse: 16.110 euro (-10.160 euro)

 

Transfery (Polacy):

 

1. Mariusz Jop (26, SW/DC; Polska: 5/0) z FK Moskwa do Lewskiego Sofia za 700.000 euro ®

2. Andrzej Juskowiak (34, ST; Polska: 39/13) z Aue do Saarbrücken za 375.000 euro

3. Sebastian Gorząd (29, WB/AMRL; Polska) z Arki do Korony Kielce za 160.000 euro

4. Paweł Skrzypek (33, D/WBRL; Polska: 10/0) z Amiki do Wisły za 75.000 euro

5. Łukasz Garguła (24, MC; Polska) z Bełchatowa do Lechii Gdańsk za 60.000 euro

 

Transfery (cudzoziemcy):

 

1. Aleksandr Kierżakow (22, ST; Rosja: 30/6) z Zenitu Sankt Petersburg do Schalke za 7.500.000 euro ®

2. Edgar Barreto (21, DM/AMRC; Paragwaj: 1/0) z NEC do Olympiakosu za 5.000.000 euro

3. Tim de Cler (26, DL; Holandia: 1/0) z AZ do Olympiakosu za 4.000.000 euro

4. Magnum (23, AMLC; Brazylia) z Vitórii do Young Boys za 3.700.000 euro

5. Jean (25, DLC; Brazylia) z Saturna do Grasshopperu za 3.400.000 euro

 

Ligi świata:

 

Anglia: —

Belgia: —

Francja: Troyes [+0]

Hiszpania: —

Holandia: —

Irlandia: Shelbourne [+2]

Irlandia Północna: —

Niemcy: —

Polska: Odra Wodzisław [+0]

Portugalia: —

Rosja: CSKA Moskwa [+3]

RPA: —

Szkocja: Inverness CT [+0]

Walia: —

Włochy: Inter [+2]

 

Polskie kluby w pucharach:

 

Puchar Intertoto:

  • 1. runda: Lech (2:1, 2:1 z Dinaburgiem), Pogoń (2:0, 1:3 z Neuchatel Xamax)
  • 2. runda: Lech (1:0, 2:3 z HSV), Pogoń (1:3, 0:3 z Deportivo)
  • 3. runda: Lech (2:0, 2:1 z Rodą JC)
  • półfinał: Lech (0:2 z Charleroi)

Puchar UEFA: —

Liga Mistrzów: —

 

Reprezentacja Polski: brak

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia (931), 2. Argentyna (868), 3. Holandia (868), 22. Polska (768)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...