Skocz do zawartości

„Futbolowe losy Johnnie’go w cieniu angielsko-szkockiej zadymy wywołanej przez niejakiego Williama W.”


Johnnie

Rekomendowane odpowiedzi

Opowiem Wam pewną historię. Wiele osób zarzuci mi kłamstwo, ale to przecież wasze prawo, wszak usłyszycie rzeczy dziwne i absurdalne, takie w które ciężko będzie uwierzyć. Miłość i nienawiść, wolność i niewola. Futbol. 

 

Druga połowa XIII wieku. Życie w jak zwykle zresztą zniewolonej przez sąsiada z południa Szkocji płynie sobie w pozornym tylko spokoju. Ludność klepie biedę, do której zdążyła się właściwie już przyzwyczaić, jedyne pocieszenie odnajdując w narodowej rozrywce jaką nieodłącznie od lat pozostaje gra zwana futbolem. Co sobotę umęczeni swym marnym żywotem Szkoci dopingują miejscowe drużyny w rozgrywkach ligowych, którym ton od lat nadają dwa kluby z zapyziałego Glasgow.

 

Właścicielem aktualnego mistrza ligi czyli Celticu jest Ian zwany „Bankierem”, lokalny kupiec lubujący się w interesach z tymi dzikusami z Irlandii. Wieść niesie, że wspiera lokalnych rzezimieszków szykujących kolejne powstanie przeciwko angielskiej koronie. Na przeciwnym biegunie są znienawidzeni pośród szkockiej biedoty Rangersi, u steru których stoi Dave zwany „Królem”. Swój przydomek zawdzięcza uwielbieniu do aktualnie panującego króla Anglii, któremu gdyby tylko była taka możliwość wszedłby wprost do tłustego królewskiego tyłka. W okolicznych wioskach szepcze się, że Dave w wolnych chwilach urządza sobie polowania na wyszczekanych szkockich patriotów, co rusz wyznaczając sowite nagrody za głowy co lepszych okazów. Ma w tym wszystkim ciche poparcie miejscowej szlachty, która za tytuł i przysłowiowy święty spokój poukładała się z Długonogim.

 

Oba kluby i ich sympatycy nie znoszą się od lat, idealnie wpasowując się w klimat tego porąbanego kraju, podzielonego od wieków i na wieki.

 

Football Manager 2018

Odnośnik do komentarza

Skąpy Dave był właścicielem największej kuźni w Glasgow. Poza układaniem się z Angolami uwielbiał popijawy z miejscowym elementem unikając jak ognia wszystkiego co związane z zielonym sąsiadem i jego odwiecznym wrogiem bankierem Ian’em. Nienawidzili się chyba od zawsze, a futbol tylko podsycał wzajemną niechęć. Ponoć poszło o jakąś wieśniaczkę z Bishopbriggs czy innej nory, mniejsza z tym.

 

Niestety dla Dave’a jego Rangers zostali mocno w tyle, a na błotnistych szkockich murawach od lat rządził Celtic. Do tego gość nasłuchał się opowieści o legendarnym Fergusonie, szkockim trenerze, który zarobił krocie dla swojego klubu na handlu zawodnikami z półwyspu Iberyjskiego. Gdy całkiem przypadkiem u wybrzeży Aberdeen rozbił się portugalski statek handlowy Dave zawinął z szalupy kilku gości, najstarszego mianując nowym menedżerem. Ibrox miało po latach zapełnić swoje błyszczące gabloty trofeami. Niestety pomysł delikatnie mówiąc nie wypalił, a menedżer Pedro skończył na stanowisku starszego kowala.

 

Po tym wszystkim właściwie chyba z bezsilności, a napewno pod wpływem wysokoprocentowych trunków Dave namaścił mnie na pozycję pierwszego trenera. Menedżer to brzmi dumnie, ale wolałem jak zawodnicy zwracali się do mnie per boss. Widziałem siebie na piedestale i niczym stary Ferguson miałem w głowie tylko jedną myśl - strącić Celtic z jego piep... grzędy. Całą Szkocję miała za chwilę ogarnąć istna rewolucja. Nie, nie chodziło oczywiście tylko o futbol. Nadchodził On.

 

Rangers FC

Odnośnik do komentarza

- Wallace! Powiedz mi nasz kapitanie, czy to prawda, że masz coś wspólnego z tym dzikusem Williamem Wallace’m? Doszły mnie słuchy, że ten leśny zbir to Twój rodzony brat!

- Boss, ojca nie znałem, ale przysięgam, że z tą kanalią nie mam nic wspólnego! Grałem w swoim życiu tylko dla Serc z Edynburga i naszych Rangers. Boss, możesz mi zaufać.

 

Tak, zaufanie. W tych czasach mieć u boku takiego kapitana jak Lee Wallace to największy dar. Ilekroć pytam go jaki ma cel, szczerzy kły i wycedza swój ulubiony zwrot „killing irish, just killing them all”. Choć najlepsze lata ma chyba za sobą i z takim podejściem bardziej byłby potrzebny w jakimś angielskim garnizonie, to dla mnie osobiście jest jednym z kluczowych graczy. Do takich zaliczyłbym również paru innych gości. Weźmy takiego Grahama Dorransa. Urodzony w Szkocji większość życia spędził sprzedając się Angolom. Grał w Birmingham dla West Bromu i na totalnym zadupiu w Norwich, a teraz ma być naszym motorem napędowym na skrzydle. Bramki będzie strzegł Wes Foderingham, który został przez nas wyciągnięty z czeluści prowincjonalnych angielskich muraw. Wyróżnić muszę również Jamesa Tavarniera, który nie ma godnych rywali na prawej stronie bloku obronnego i może stać się prawdziwą legendą The Gers, o ile przestanie zapuszczać się w ciemne zaułki Glasgow w poszukiwaniu tanich rozrywek. W środku pola rządzić będzie gość zgarnięty za darmo z jednego z naszych głównych ligowych rywali. Były kapitan Aberdeen Ryan Jack potrafi doskonale organizować grę całej ekipy i choć nie jest wielkim wirtuozem, to cenię go bardziej od tych wszelkie maści dziwnych wynalazków, które Dave zgarnął w ostatnim czasie. Ok, są wśród nich dobrzy grajkowie (taki Bruno Alves łowił na niejednym oceanie), ale szczerze wątpię w to czy odnajdą się pośród spuszczonych ze smyczy wygłodniałych chłopaków z jakiegoś Kilmarnock lub innego Motherwell. Pierwszy lepszy O’Donnell porachuje im kości. 

 

Aby odzyskać tożsamość starych dobrych Rangers zamierzam więc w sobie tylko nieznany magiczny sposób przywrócić blask klubowej akademii. Lata temu The Gers potrafili wygrywać rozgrywki na kontynencie opierając się na miejscowych zawodnikach. Już w tym momencie widzę kilku ciekawych młodzieńców, którzy napewno dostaną swoją szansę. Dodatkowo wyślę swoich wyszkolonych zwiadowców, celem znalezienia kogokolwiek kto potrafi kopać prosto futbolówkę i będzie to robić za przysłowiową pajdę chleba. Każda brytyjska dziura musi zostać przez nas spenetrowana. Człowieku, jak to brzmi...

 

Futbol to niezbyt skomplikowana gra. Jak mawiał mój ojciec, nomen omen darzący sympatią Celtic, wystarczy jak najszybciej dostarczyć piłkę do napastnika i pozwolić mu zrobić co trzeba. Zgadzałem się z tym w 100%, więc jeśli chodzi o rozwiązania taktyczne nie zamierzałem wymyślać nic innowacyjnego. 4-4-2 i laga do przodu na szkockich pastwiskach było idealnym rozwiązaniem.

Odnośnik do komentarza
  • 4 tygodnie później...
  • Makk zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...