Skocz do zawartości

Nigdy nie patrz wstecz...


Cannabis

Rekomendowane odpowiedzi

Zimne popołudnie w najstarszej dzielnicy Londynu - Southwark. Siedząc w małej i brudnej kawalerce zastanawiałem się jak to możliwe, że moje życie tak się potoczyło. Nigdy bym nie przypuszczał, że mając "swoje pięć minut" tak szybko można je spartaczyć. Dlaczego ja? Dlaczego mi nie wyszło..?

 

Wszystko zaczęło się dziesięć lat temu. Jako młody dzieciak pokochałem piłkę. Była dla mnie wszystkim. Sam nie wiem skąd wzięła się ta pasja. Ojciec miłośnik techniki, Matka wiecznie zmęczona niczym Emilka Korczyńska z "nad Niemnem". Jednak nie o swoim dzieciństwie chciałem wam opowiedzieć...

Pierwszy raz uwierzyłem w wielką piłkę gdy miałem dwanaście lat. Po ogólnopolskim turnieju U-12 załapałem się do Reprezentacji Polski na turniej we Francji.

Był to mój pierwszy zagraniczny wyjazd. Jak się później okazało - nie ostatni. Na tym turnieju zajęliśmy trzecie miejsce, pokonując w małym "Finale" Serbów

Po dwóch moich trafieniach. Kilka minut później podszedł do mnie i mojego trenera starszy Pan, a po krótkiej rozmowie okazało się że od poniedziałku

rozpoczynam treningi w akademii piłkarskiej Gironde Bordeaux. Tak, mały Heniu z małego miasteczka został Żyrondystą...

Odnośnik do komentarza

We Francji spędziłem sześć lat. Dla wielu stanowiło by to podstawy do udanego życia bez względu na to, co się później stanie. Czy uda się zostać zawodowym piłkarzem, czy też nie. Czy przez 72 miesiące pobytu w obcym kraju można nie władać tamtejszym językiem w stopniu przynajmniej dobrym? Można. Niestety, udowodniłem to swoją osobą. Okazało się głównym powodem rezygnacji z moich usług przez klub.

 

Kilka dni po osiągnięciu pełnoletności zostałem bez klubu. Wszystko co miałem, to torba treningowa i 50 euro w kieszeni.

- Szkoliłem się we Francji, wielki klub , kilka lat. Polskę podbiję w jeden sezon! - Pomyślał młody smarkacz, który sądził, iż cały świat leży u jego stóp. Jak się później okazało, takie myślenie było mylne.

Po powrocie do Polski spróbowałem swoich sił w czołowych klubach. Testy w Młodej Legii a później Lechu spaliły na panewce. Co gorsza rozpoczęły się moje problemy zdrowotne, przez które, jak się okazało - straciłem okrągły rok...

12 miesięcy bez piłki, był to rezultat uszkodzonego stawu skokowego, który aż dwukrotnie odnowił mi się po wznowieniu treningów.

Do piłki wróciłem mając 19 lat na karku. Ostrovia Ostrów Wielkopolski. Zespół z mojego rodzinnego miasta zaproponował mi roczną umowę, Występy w III lidze nie były spełnieniem marzeń, ale biorąc pod uwagę stan stawu skokowego i co rusz problemy z kolanami - była to jedyna możliwość podjęcia walki o marzenia.

Początek był dobry. Sześć spotkań, pięć bramek. Jak na grę z bólem i pięcioma kilogramami nowego przyjaciela pod klatką piersiową był to niezły start. Pierwszy cios dostałem w dniu wypłaty, na porannym treningu zjawił się roześmiany kierownik.

-Witajcie Panowie! Wiecie cóż za dzień mamy? - Zawołał Kierownik

-Hajs , sława , panienki! - Wołała połowa drużyny!

-Tak Panowie, ja zapewniam dziś wam to pierwsze!

 

Otrzymałem od niego kopertę. Była coś nabita, więc spodziewałem się nie najgorszej sumy, tym bardziej po niezłej grze i początku sezonu całej drużyny. Otwarłem. Po chwili zdumienia w moich oczach pojawiły się łzy. 400 zł i Voucher na obiady w pobliskim barze mlecznym...

-Co to ku*rwa jest! gdzie są moje pieniądze! - ryknąłem na kierownika i prezesa wchodzącego do szatni...

-Masz, każdy tyle dostał, ciesz się, jako najlepszy strzelec masz też bonus od sponsora, w postaci tego dużego karnetu! - odrzekł Prezes

Kilka godzin później byłem już spakowany. Kuzyn potwierdził, że jest dla mnie miejsce pracy na budowie w Londynie...

Edytowane przez MaKK
Usunięcie formatowania czcionki
Odnośnik do komentarza

Mając 19 lat, niestety podartą już podróżną torbę "Żyrondystów" oraz kilka euro pomieszanych ze złotówkami w kieszeni, ruszyłem odmienić swoje życie.

W piłce mi nie wyszło. Swoją szansę na zostanie zawodowym piłkarzem zmarnowałem. Niechęć do nauki języka, późniejsze problemy zdrowotne spowodowały szybki i bolesny upadek na cztery litery. W Anglii miałem być pomocnikiem na budowie. Zapowiadało się ciężko, ale wynagrodzenia miało być zadośćuczynieniem za trudy i wylany pot podczas 12 godzin pracy. Po kilku miesiącach udało mi się przystosować. Nie padałem już po całym dniu w pracy na pysk, a dzień nie wyglądał w stylu sen - praca - sen. Pewnego popołudnia spacerując po Londyńskich przedmieściach natrafiłem na ładny, kameralny stadion piłkarski. Wszystkie wspomnienia mojej pierwszej miłości wróciły. Nad bramą wejściową widniał dumny napis: Brentford F.C. Po chwili zza płotu usłyszałem wołanie...

 

- Hej, kolego, podasz nam piłkę?

 

Po dopiero paru sekundach zorientowałem się, że głos dochodzący w moim kierunku - był w języku Polskim

 

- Jeśli chcesz, wskakuj na trybuny, zapowiada się efektowny trening! - zawołał młody facet, który na plecach miał dumnie brzmiący napis "Coach"

 

Nie zastanawiając się ani chwili, wszedłem przez boczne wejście na boisko treningowe...

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

Kilka lat spędzonych w Anglii uważam za bardzo udane. Zarówno pod względem zawodowym jak i prywatnym. Na obczyźnie udało mi się poznać żonę, Michelle, zmienić pracę z budowlanki na ciepłą posadę w Londyńskim magazynie z chińską tandetą, natomiast nie mając uprawnień do trenowania klubów w Anglii przez parę lat ograniczyłem się do pomagania przy treningach najmłodszych grup młodzieżowych w malutkiej szkolnej akademii.

Niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy. Kilka dni po wspaniałej informacji o tym, że Michelle jest w ciąży, otrzymałem zwolnienie z pracy. Byłem w szoku.

 

- Teraz!? akurat teraz, gdy założyłem rodzinę i nie odpowiadam tylko za swoje cztery litery?! - pomyślałem otwierając drugą flaszkę wódki..

 

- Będziesz teraz pił i użalał się nad sobą? musimy coś zrobić! - Zawołała Michelle, która była wyraźnie zdenerwowana

 

Nie wiedziałem co ze sobą zrobić, od dłuższego czasu nie utrzymywałem kontaktu z rodziną z Polski, a przed oczami miałem zalegające rachunki,które z pewnością ukarzą się jeśli nie podejmę jakiejkolwiek roboty. Gdzie my się podziejemy...!?

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...