Skocz do zawartości

Ludzie ze Stali!


Sidd

Rekomendowane odpowiedzi

Wstęp: Miałem zaszczyt opisywać tutaj na forum dla użytkowników już kilka karier, niestety nie były to zbytnio udane epizody, gdyż zazwyczaj brakowało mi czasu, to ze względu na pracę licencjacką, albo też ze względu właśnie na egzaminy. Teraz, gdy czas nie będzie stanowił już dla mnie żadnych granic chciałbym w jakiś sposób wykorzystać moje pióro(wielu ludzi sądzi, że mam talent do pisania, ale to ocenicie wy drodzy forumowicze). Grał będę w FM 16, klub który będę prowadził to Stal Mielec, dlaczego on? W czasach gdy jeszcze byłem juniorek i grywałem w piłkę Stal Mielec uchodziła za kuźnię talentów, zawsze podziwiałem kluby, które same potrafią szkolić swoich przyszłych zawodników, a pieniądze, które mogłyby zostać przeznaczone na transfery zwyczajnie inwestowane są w infrastrukturę klubu. Dodatkowo przy wyborze klubu kierowałem się moim pochodzeniem, a że jestem z Podkarpacia to do Mielca mi najbliżej. Styl w jaki będę prowadził karierę będzie miał charakter fabularno-relacjonujący, a co za tym idzie nie skupię się wyłącznie na samych wynikach i suchych statystykach. W takim razie zaczynamy! Mile widziane są uwagi z waszej strony :)

 

Football Manager 2016

Baza danych: Duża

Ligi: Anglia, Argentyna, Brazylia, Hiszpania, Holandia, Niemcy, Polska, Włochy

Witam, pozwólcie początkowo, że się przedstawię. Jestem Esteban, a dokładnie Esteban Hulio Ricardo De La Roza. Pochodzę z Argentyny, ale moje korzenie sięgają Polski, gdyż w trakcie II Wojny Światowej mój dziadek uciekł wraz ze swoją rodziną właśnie do mojego rodzimego kraju, w którym spotkał moją babcię. Od małego uczono mnie polskich obyczajów, a także historii tegoż narodu. Z piłką miałem styczność od małego, grałem w miejscowych klubach, ostro trenowałem po to by koniec końców trafić do Newell's Old Boys, zespołu w którym wychowali się tacy zawodnicy jak Messi, czy Maradona. Niestety moja pasja została przerwana przez nagły wypadek, w drodze na mecz samochód którym podróżowałem został zepchnięty z drogi i kilka tygodni mojego życia musiałem spędzić w szpitalu, gdzie powiedziano mi, że szanse na powrót do sportu są nikłe. Klub nie zostawił mnie jednak samego, po tym wszystkim wspierano mnie na wszelkie możliwe sposoby. Zezwolono mi na rozpoczęcie kursu trenerskiego, który uprawniałby mnie do trenowania drużyn juniorskich. Kolejne staże, miesiące spędzone wśród wybitnych trenerów sprawiły że mój kunszt trenerski wzrastał. W wieku 26 lat posiadałem już dyplomy, które zezwalały mi na pracę trenerską w mniejszych klubach. Dziadek, który jak już wcześniej wspomniałem pochodził z Polski był ze mnie dumny, ponieważ to on tchnął we mnie zafascynowanie piłką i to dzięki niemu po wypadku dalej realizowałem swoje marzenia. Pojawiał się tylko jeden problem, żaden klub nie chciał na stanowisku trenera młodziaka. Wszyscy prezesi, z którymi przyszło mi rozmawiać jasno stwierdzali, że podstawą dla nich jest doświadczenie. Mijały miesiące, a ja nadal pozostawałem bezrobotny. Nagle zadzwonił do mnie telefon, a na wyświetlaczu ukazał się numer mojego dziadka. Odbierając nie wiedziałem co mnie czeka.

-Estebanie!-Krzyknął głośno dziadek

-Dzień Dobry Dziadku, cóż to się stało?-Zapytałem zaciekawiony całą sytuacją, gdyż dziadek nigdy wcześniej nie zaczynał rozmowy telefonicznej bez przywitania

-Dzwonił do mnie znajomy z Polski, opowiadałem Ci kiedyś o nim. Dotarł on do Twojego zgłoszenia, które zamieściłeś na internecie i od razu skojarzył to nazwisko ze mną!

-I co dalej?-Pytałem coraz to bardziej zainteresowany

-Jest praca dla Ciebie, stanowisko 1-go trenera w polskim klubie! Pakuj się czym prędzej, nie ma na co czekać, jak tylko dasz znać że jesteś zdecydowany na podjęcie pracy, to prezes załatwi wszystkie formalności i jutro z rana będziesz mógł wylecieć do Polski!-Mówił uradowany

-Ale jak to? Zostawić kraj, rodzinę i Ciebie?-Pytałem lekko zdziwiony, ale także zafascynowany całą sytuacją

-Zostawisz kraj, w którym nie masz nic, a rodzina? Rodzina będzie Cię odwiedzać, będziemy do siebie dzwonić, dziewczyny nie masz więc jeden problem z głowy.

-Dziadku, ale to nie jest takie proste!-Odpowiedziałem lekko przestraszony

-Co nie jest proste? Podejmuj szybko męską decyzję, taka szansa może się już nigdy więcej nie trafić!

-Ale co to za klub?

-To Stal Mielec, klub z południowo-wschodniej części Polski. Występuje on na zapleczu ekstraklasy, dzięki czemu zdobędziesz tam ogromne doświadczenie. Są to nasze rodzinne strony, pamiętasz jak mówiłem Ci, że pochodzę z Rzeszowa? Jest to bardzo blisko, będziesz mógł spotkać się ze swoją dalszą rodziną!

-Masz rację dziadku, trzeba kuć żelazo póki gorące! Przekaż swojemu przyjacielowi, że jestem zdecydowany na pracę w tym klubie!-Odpowiedziałem uradowany, ale jednak nadal przestraszony

-Tak też zrobię, a Ty pakuj się, przygotuj wszystkie papiery, a nad ranem przyjedzie po Ciebie taksówka, nie podniecaj się za bardzo, wszystko jest jeszcze przed Tobą. Do usłyszenia Estebanie!-Powiedział dziadek, po czym się rozłączył

Odkładając słuchawkę zastanawiałem się co mnie czeka. Czym będzie podróż do kraju jakim jest Polska, kraju o którym tak wiele słyszałem, czytałem, ale nigdy w nim nie byłem. Z jednej strony byłem przerażony całą sytuacją, ale czułem też ekscytację tym, że w końcu będę mógł robić to do czego przygotowywałem się przez większą część mojego życia. Dziadek miał rację, w Argentynie nie miałem pracy, rodzina była zapracowana, mało czasu spędzaliśmy wspólnie, a w dzisiejszej dobie internetu i telefonów problem z utrzymaniem kontaktu nie będzie trudny. Pakując się czytałem informacje na temat klubu, w którym przyjdzie mi pracować.

FKS Stal Mielec – polski klub piłkarski z siedzibą w Mielcu. Został utworzony w 1939, do 1997 był jedną z wiodących sekcji klubu sportowego Stal Mielec. Po jego rozwiązaniu został samodzielnym klubem piłkarskim, przejmując po sekcji całą jej spuściznę. Dwukrotny mistrz Polski w sezonach 1972/73 i 1975/76, wicemistrz 1974/75, finalista Pucharu Polski 1975/76 oraz jeden z dwóch polskich ćwierćfinalistów Pucharu UEFA w historii (edycja 1975/76). W czasach świetności klubu, które przypadły na lata 70. XX wieku, grało w nim wielu reprezentantów Polski i innych czołowych piłkarzy.

 

Pakowanie i doinformowywanie się sprawiły, że wieczór nastał bardzo prędko, a przede mną była jeszcze ostatnia noc w Argentynie. Udało mi się usnąć, przed snem powiedziałem sobie "Dam Radę!!".

Edytowane przez MaKK
Usunięcie formatowania czcionki
Odnośnik do komentarza

Ostatnia noc w Argentynie nie była jednak taka spokojna jak to sobie wyobrażałem. Gdy tylko zamieściłem informacje na Facebooku o tym, że podejmuję pracę w Polsce, to zaraz do mojego mieszkania przyszło kilku znajomych, którzy chcieli się ze mną pożegnać, zapewne wiedzieli że decydując się na taki krok już nigdy więcej się nie zobaczymy. Starałem się nie pić za dużo, ponieważ chciałem być dyspozycyjny następnego dnia. Sekunda po sekundzie, minuta po minucie, godzina po godzinie i w ten sposób pożegnanie które miało trwać dosłownie chwilkę przerodziło się w imprezę, którą przerwał klakson samochodu. Był to dźwięk oddawany przez kierowcę taksówki, który zniecierpliwiony wyczekiwał na moją osobę. Wsiadając do pojazdu ostatni raz zerknąłem na moich znajomych, po czym odjechaliśmy w stronę lotniska. Na miejscu wszystko obeszło się bez zbędnych problemów, zadzwoniłem jeszcze tylko do dziadka, po to aby się z nim pożegnać, ale nie odbierał on telefonu. Zasmucony zrozumiałem, że pojęcie rodzina nie będzie miało dla mnie już większego znaczenia. Wsiadając do samolotu zająłem swoje miejsce, obok siedział mężczyzna, który twarz miał przykrytą kapeluszem i prawdopodobnie spał, gdyż chrapał niemiłosiernie. Po informacji otrzymanej od stewardessy musiałem go zbudzić, po to aby zapiął pasy, co było wymagane do podjęcia startu. Budząc go nie zdawałem sobie sprawy z tego jaka niespodzianka na mnie czeka, mężczyzna zdejmując kapelusz z twarzy bardzo mnie zaskoczył, ponieważ był to mój dziadek! Zdziwiony zapytałem:

-Dziadku, ale co Ty tu robisz?

-Wnusiu, jeśli myślałeś, że zostawię Cię samego z tym wszystkim, to na prawdę się myliłeś! -Odparł uśmiechnięty

 

Przytuliłem go, wiedziałem od tego momentu, że zawsze będę mógł na niego liczyć, nasza rozmowa toczyła się dalej, wynikło z niej, że będziemy mieszkać u kuzynki mojego dziadka, która była niezmiernie uradowana tym, że po tylu latach w końcu znów zobaczy swojego kuzyna. Lot był bardzo długi, a my po pewnym czasie usnęliśmy.

 

Odnośnik do komentarza

Lot trwał bardzo długo, bo ponad 18 godzin, ale gdy byliśmy już nad Warszawą to moim oczom ukazał się piękny widok, potężnie rozbudowane miasto, które budziło podziw. Naszym celem było lotnisko znajdujące się w stolicy Polski-Okęcie. Po wylądowaniu wraz z dziadkiem czekaliśmy na swoje bagaże, a w między czasie naszym oczom ukazał się człowiek trzymający karton z napisem "Esteban Hulio Ricardo De La Roza". Od razu wiedzieliśmy, że to ktoś z klubu, zapewne jego zadaniem było dostarczenie nas na miejsce. Po odebraniu naszych rzeczy podeszliśmy z dziadkiem do niego, a on zapewne ze względu na moją karnację od razu mnie rozpoznał.

-Hello, are You Esteban? -Zapytał

-Witam, tak jestem Esteban, ale rozmawiajmy po Polsku, potrafię komunikować się tym językiem dzięki mojemu dziadkowi, który stoi tutaj obok nas. -odparłem uśmiechnięty, zauważając że nasz rozmówca jest zaskoczony

-Taaak? To świetnie się składa, bo już myślałem że będę musiał rozmawiać z Panem po angielsku, przy okazji kalecząc ten język. -Odpowiedział ocierając ręką czoło

-Rozumiem, że jest Pan wysłannikiem z klubu, tak?

-Tak, przyjechałem po Panów, pozwólcie Panowie, że zabiorę wasze bagaże i wsiądziemy do auta. Tam wszystko wam wyjaśnię.

-Dobrze, ruszajmy więc, z Warszawy do Mielca czeka nas dłuuuga podróż -Dodał mój dziadek

-Ma Pan rację, nie ma co tracić czasu! W drogę więc!

 

 

Droga z lotniska poza obrzeża Warszawy była bardzo długa, korki, korki i przede wszystkim korki. Dziadek przez większość czasu spał, a ja odbywałem rozmowę z naszym "przewodnikiem". Był on zdziwiony tym, że tak wiele wiem o Polsce, o ich tradycjach a także o samej piłce. Mówił, że on osobiście nigdy nie był zwolennikiem Ekstraklasy, śmiał się nawet że potocznie używa się sformułowania Ekstraklapa. Z naszej rozmowy wynikło również kilka ciekawych informacji, przekazał mi szczegóły odnośnie oczekiwań właściciela klubu, którym był Jacek Orłowski. Opowiadał mi również historię tego klubu, ciekawą informacją było to, że w Stali grywały legendy pokroju Grzegorza Lato, a co za tym idzie, klub który będzie mi dane prowadzić miał podobną historię do klubu, w którym próbowałem spełniać swoje marzenia piłkarskie. Fantastyczna sprawa! Kolejnym faktem, który lekko mnie zaniepokoił było to, że klub jest beniaminkiem 1. Ligi, a co za tym idzie, sprawy prowadzenia zespołu będą o wiele trudniejsze niż myślałem! Po wyjechaniu z zakorkowanej Warszawy droga biegła o wiele szybciej, ale podobnie jak mój dziadek, dałem się przenieść w głęboki sen...

 

Odnośnik do komentarza

W drodze okazało się, że osoba, która miała dowieźć mnie na miejscu to nikt inny, jak mój przyszły asystent- Krzysztof Letocha. Bardzo sympatyczny człowiek, dzięki niemu wiele dowiedziałem się o samym zespole. Z racji tego, że droga była bardzo długa, to pozwolił sobie omówić każdego z piłkarzy, tak abym miał już w głowie ułożoną całą sytuację w klubie. Wyglądało to następująco:

 

Bramkarze:

Marek Kozioł - 27l. / Polak

Tomasz Libera - 30l. / Polak

 

Obrońcy:

Michał Bierzało - 20l. / Polak

Marcin Szewc - 18l. / Polak

Jakub Zubrowski - 23l. / Polak

Robert Sulewski - 21l. / Polak

Szymon Kardys - 23l. / Polak

Krystian Getinger - 26l. / Polak

 

Pomocnicy:

Kamil Rokita - 17l. / Polak

Andreja Prokic - 26l. / Serb

Damian Bozek - 19l.. / Polak

Kamil Radulj - 26l.. / Polak

Piotr Marciniec - 17l.. / Polak

Paweł Ozieblo - 18l.. / Polak

Szymon Sobczak - 22l.. / Polak

Damian Skiba - 26l.. / Polak

Adrian Slezak - 24l.. / Polak

Grzegorz Płatek - 18l.. / Polak

Napastnicy:

Szymon Urbaniak - 17l.. / Polak

Sebastian Letocha - 23l.. / Polak

Damian Baran - 17l.. / Polak

Mateusz Cholewiak - 25l.. / Polak

Łukasz Zeglen - 20l.. / Polak

 

Podsumowując, bardzo młoda, perspektywiczna kadra. Średnia wieku tego zespołu to zaledwie 22 lata, najstarszy jest bramkarz - Tomasz Libera, co jest dla mnie ogromnym plusem, ponieważ zawsze ceniłem sobie doświadczenie na tej pozycji. Zadowala mnie młodzież w środku pola, a także na ataku, gdyż tu potrzebna jest świeża krew, która swoimi ambicjami będzie chciała udowodnić, że zasługuje na grę w poważniejszych rozgrywkach. Jestem bardzo zadowolony z tego, co przekazał mi mój przyszły asystent.

Dziadek oczywiście w trakcie naszej rozmowy spał, pochrapując od czasu do czasu, ale u człowieka w jego wieku to zupełnie normalne. W końcu! Po długiej trasie z Warszawy do Mielca wreszcie znaleźliśmy się w jednym z największych miast Podkarpacia. Województwo to różniło się znacznie od innych, gdyż pełno tu było zieleni, a także sielankowości. Dziadek wysiadając z samochodu ucałował ziemię, po czym głośno krzyknął, że jego marzenie się spełniło i powrót do kraju był w końcu możliwy. Cieszyłem się jego szczęściem, to on uczył mnie polskości, to dzięki niemu nie będę miał problemów w komunikacji z piłkarzami. Teraz czas na spotkanie z prezesem klubu, ciekawe co będzie miał mi do powiedzenia.

Edytowane przez MaKK
Usunięcie formatowania czcionki
Odnośnik do komentarza

Pobudzony wszystkim co nowe powoli ogarniałem to wszystko. Dotarło do mnie, że w końcu będę mógł kontynuować realizację moich marzeń, które kiedyś zostały dramatycznie przerwane. Krzysiek Letocha z miejsca przypadł mi do gustu, widziałem w nim ciekawego człowieka. Po długiej podróży wiedziałem, że stanowisko asystenta pozostanie bez zmian. Dziadka odstawiliśmy do służbowego mieszkania, a następnie udaliśmy się do klubowego ośrodka, który mieścił się na ulicy Solskiego 1 w Mielcu. Byłem pod wrażeniem tego co tam zastałem, powierzchnia stadionu była pokryta naturalną bardzo zadbaną nawierzchnią, obiekty młodzieżowe były rozbudowany dosyć solidnie, w porównaniu z tym co było mi dane ujrzeć w Argentynie było to dużo, dużo lepsze! Krzysiek w między czasie zdążył omówić mi ogólną koncepcję prezesa, który chciał aby klub składał się głównie z wychowanków i uzdolnionej młodzieży. Było to bardzo ekscytujące, gdyż właśnie taki rodzaj klubów przypadł mi najbardziej do gustu. Od zawsze podziwiałem FC Barcelone, której skład wypełniany był wychowankami, a ich sukcesy na arenie światowej były ogromne. Po zwiedzaniu ośrodka mój asystent oznajmił mi, że czas na spotkanie z właścicielem klubu. Byłem bardzo zdenerwowany, szczególnie wtedy gdy znaleźliśmy się przed jego drzwiami. Krzysiek śmiało zapukał, weszliśmy i rozpoczęła się rozmowa.

 

-Witam Pana, Panie Estebanie! -Powiedział pewnie Jacek Orłowski

-Dzień dobry, bardzo mi miło Pana poznać!

-Jak minęła Panu podróż? Wszystko dobrze? -Zapytał zaciekawiony

-Tak, tak. Lot był bardzo przyjemny, a podróż z Panem Krzysztofem była bardzo ciekawa.

-Miło mi w takim razie, bardzo dobrze, że zdążył Pan zapoznać się już z Krzyśkiem, pełni on w naszym klubie funkcję asystenta, ale to już chyba Pan wie.

-Tak, Pan Krzysztof zaznajomił mnie z historią klubu, a także z obecnym składem, nasza podróż była bardzo produktywna. -Uśmiechnąłem się w kierunku właściciela

-To świetnie! W takim razie przejdźmy do konkretów, sprowadziłem Pana do Polski ze względu na to że Pański dziadek świetnie znał się z moim ojcem, a dodatkowo słyszałem o Panu wiele świetnych opinii. Słyszałem o Pańskim wypadku, który nagle przerwał Pana karierę piłkarską, ale jestem pełen podziwu, że nie porzucił Pan swoich marzeń i piłka nadal pozostała na szczycie Pańskich ambicji. Jeśli chodzi o sam kontrakt, to na początek chciałbym zaoferować Panu umowę na rok, po podpisaniu wszystkich formalności zarabiałby Pan u nas 375 Euro na tydzień, a dodatkowo otrzymałby Pan od nas służbowe mieszkanie, dzięki czemu nie będzie musiał Pan szukać miejsca zamieszkania. Na treningi przyjeżdżałby Pan do nas wraz z Krzyśkiem, mieszkałby on niedaleko Pana. Czy odpowiadają Panu te wszystkie sprawy?

-Hmm, wygląda to na interesujące rozwiązanie, a z racji tego że przebyłem już tutaj taki kawał drogi to grzechem byłoby odmówić. Jestem zdecydowany na podpisanie umowy i rozpoczęcie pracy z zespołem! -Rzekłem pewny siebie

-Świetnie! W takim razie proszę zapoznać się z papierami, a następnie złożyć podpis tutaj, tutaj i tutaj. -Powiedział uśmiechnięty wskazując na miejsca, w których mam złożyć podpis.

-To wszystko Panie Prezesie?

-Tak, teraz nastąpi oficjalna prezentacja Pańskiej osoby na nowym stanowisku, a w dniu jutrzejszym urządzimy oficjalną konferencję prasową z mediami. Od dzisiaj może Pan przychodzić do mnie z każdą sprawą, mam nadzieję, że nasza współpraca będzie bardzo owocna!

-I ja również, dziękuję Panu za zaufanie!

 

 

Po podpisaniu umowy weszliśmy wspólnie z prezesem i moim asystentem do sali konferencyjnej, gdzie publicznie jeszcze raz złożyliśmy podpisy pod umową, która oficjalnie rozpoczynała nowy etap w mojej karierze, a następnie nastąpiła oficjalna prezentacja nowego trenera. Po wszystkim wróciłem wraz z Krzyśkiem do służbowego mieszkania, gdzie czekał na mnie już dziadek. Wypytywał dosłownie o wszystko, czas zleciał w bardzo szybkim tempie, a już jutro miała rozpocząć się moja praca w roli trenera. Byłem bardzo ciekaw jak na to wszystko zareagują zawodnicy...

Odnośnik do komentarza

fajnie sie zapowiada, prosta fabuła, nawet nie wiesz ilu użytkowników zaskoczyłeś, bo nie jeden teraz chciałby powielać styl Twojego opowiadania ;) noi Stal, podobno kibiców na mecze przychodzi więcej niż na ekstraklase (przynajmniej procentowo), zobaczymy jak to będzie, licze na jakieś smaczki z treningów i kulisy szatni

Odnośnik do komentarza

Nastał nowy dzień, w nocy nie mogłem spać, gdyż ciągle rozmyślałem o tym jak to wszystko będzie. Bałem się głównie reakcji piłkarzy, ponieważ byłem młody, co mogło stanowić problem dla niektórych z nich. Ubrałem się, ledwo zjadłem śniadanie, bo cały czas czułem uczucie sytości, mogło to wynikać głównie ze stresu. Przed samym wyjściem pożegnał mnie dziadek, który mówił że wszystko będzie dobrze, a stres kazał mi odstawić na bok. Czekałem pod mieszkaniem na Krzyśka, który pojawił się o umówionej dzień wcześniej godzinie, po czym ruszyliśmy jego samochodem w kierunku ośrodków treningowych Stali Mielec. Droga dzieląca nasze mieszkanie a ośrodek była bardzo krótka, więc na miejscu znaleźliśmy się w dosłownie pół godziny. Pod głównym budynkiem klubowym stała grupka ludzi, byli to zapewne kibice, którzy chcieli zobaczyć nowego trenera. Na samym początku ruszyliśmy w kierunku sali konferencyjnej gdzie czekali na mnie dziennikarze. Bałem się spotkania z nimi, ale byłem dobrej myśli, przypomniałem sobie słowa mojego dziadka z samego rana. Usiadłem wygodnie na fotelu, obok usiadł Krzysiek i Pan Jacek. Rozpoczęło się...

 

-Witam wszystkich zebranych tutaj, jestem Esteban Hulio Ricardo De La Roza, w skrócie Esteban. Mimo tego, że jestem Argentyńczykiem, to potrafię płynnie posługiwać się językiem polskim. -Mówiąc to zauważyłem zdziwienie na twarzach osób zebranych w sali

-Pozwoli Pan, że zadam Panu pytanie jako pierwszy. Czy uważa Pan, że Pańskie ambicje sprostają ambicjom Prezesa? -Zapytał dziennikarz z lokalnej gazety "Goniec Piłkarski Mielec"

-Hmm. Powiem Panu szczerze, że moje pierwsze spotkanie z Panem Prezesem było bardzo produktywne, w wielu kwestiach mieliśmy takie samo zdanie. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie układała się bardzo dobrze! -Odpowiedziałem pewnie

-Oczekiwania, które narzucił wam Prezes nie są zbytnio wygórowane, macie utrzymać się w lidze, sądzi Pan że jest to realne? A może uważa Pan to za nadto wymagające? -Zapytał ponownie ten sam dziennikarz

-Startujemy z pozycji beniaminka tej ligi. Nie będzie na pewno łatwo, ale sporo słyszałem o piłkarzach, którzy tutaj grają i myślę, że wspólnymi siłami zdołamy spełnić nie tylko wymagania Pana Prezesa, ale także rzeszy kibiców, którzy będą nas wspomagać. Liczę na to, że kibice będą naszym 12 zawodnikiem na boisku, jak i też poza nim.

-Pańskie doświadczenie w tym zawodzie jest nikłe. Czy nie obawia się Pan tego, że niektórzy piłkarzy mogą czuć jakąś wyższość nad Panem, w związku z tym, że będą odrobinę starsi? -Pytanie zadał ponownie dziennikarz Gońca

-Uważam, że doświadczenie w tym zawodzie jest bardzo ważne, a piłkarze wolą starszych trenerów ze względu na to, że mogą traktować ich jak ojców. Mimo mojego wieku będę chciał sprostać wyzwaniu i pełnić podobną funkcję. Grunt to zaufanie.

-Do klubu przychodzi nikomu nieznany wcześniej człowiek, który próbował coś działać w świecie futbolu, ale fatalny wypadek zastopował jego marzenia. Czy nie uważa Pan, że Pańska reputacja może przysporzyć Panu wielu kłopotów?

-Owszem, przyszedłem tu jako nikomu nieznany człowiek, ale moim celem jest zbudowanie jak najlepszej opinii wokół mojej osoby, a co za tym idzie będę chciał dać z siebie wszystko!

-Pański dziadek pochodzi z Polski, a Pan świetnie radzi sobie z językiem polskim. To świetny start jeśli chodzi o obcokrajowca. Czy zamierza Pan to jakoś wykorzystać? -Głos zabrał ponownie ten sam człowiek

-Poproszę następne pytanie, nie zamierzam udzielać odpowiedzi. -Odpowiedziałem nieco zmieszany, moje ręce zaczęły się pocić

-Czy aktualny stan rzeczy, który zastał Pan przychodząc do klubu wymaga zmian? Będzie chciał Pan wymienić kadrę szkoleniową? Czy piłkarze mogą obawiać się o swoje jutro?

-W żadnym wypadku! Z informacji, które otrzymałem dużo wcześniej wiem, że kadra którą tutaj obecnie mamy przyczyniła się do awansu do wyższej ligi, sukces który odnieśli świadczy o tym, że są zgranym zespołem i nie ma sensu niszczyć podstaw klubu.

-Dziękujemy Panu za liczne pytania w kierunku naszego nowego szkoleniowca, myślę że czas konferencji dobiegł już końca. Dziękujemy również wszystkim zebranym tutaj osobom za zainteresowanie. Życzymy miłego dnia! -Powiedział prezes, po czym wstaliśmy i opuściliśmy salę.

 

 

Prezes oraz Krzysiek gratulowali mi postawy na konferencji, mówili że wszystko wyszło bardzo dobrze, a naszym kolejnym celem będzie pierwszy trening z zespołem. Bardzo się stresowałem, nie wiedziałem jak zostanę przyjęty. Wychodząc z tunelu czułem jak uginają się pode mną nogi..

Odnośnik do komentarza

Na murawie zawodnicy ciekali z niecierpliwością zastanawiając się zapewne jak będzie wyglądał ich nowy trener. Powoli wychodząc z tunelu widziałem zdziwienie na ich twarzach, szczególnie bramkarze zdawali się być zaskoczeni całym obrotem sytuacji. Postanowiłem zastosować jeden prosty myk i sprawdzić już na samym początku moich nowych podopiecznych. W drodze do nich zdążyłem jeszcze powiedzieć prezesowi i asystentowi, że z zawodnikami będę rozmawiał po angielsku, po to aby sprawdzić ich reakcję. Gdy już w końcu znalazłem się przed nimi i zdążyłem się przywitać i przedstawić z ust jednego z bramkarzy usłyszałem:

 

-No tak, będzie nas szkoliła argentyńska paniusia, przez którą będziemy musieli uczyć się języka

 

 

Uśmiechnąłem się w jego kierunku i w tym momencie zacząłem mówić do nich po tutejszym języku. Jakież było jego zdziwienie, pobladł okropnie. Dodatkowo omawiając moją koncepcję na zespół powiedziałem:

 

-Argentyńska paniusia sądzi, że aktualny skład którym dysponujemy jest wystarczająco silny po to, aby walczyć o utrzymanie, przynajmniej w pierwszej połowie sezonu. W zimie zobaczymy co czeka nas dalej.

 

 

 

Zawodnicy buchnęli śmiechem, a prezes stwierdził, że podstawą dobrej współpracy jest poczucie humoru i dystans do siebie. Kontynuowałem moje wywody na temat zespołu, w między czasie odpowiadając na pytania zawodników.

 

-Naszym głównym celem Panowie będzie walka o utrzymanie, to będzie dla nas priorytet. Jesteśmy beniaminkiem tej ligi, ale historia tego klubu pokazuje, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby w przyszłości walczyć o wyższe cele. -Mówiłem przy okazji gestykulując

-Panie trenerze, zgadzamy się, musimy dać z siebie wszystko i walczyć. Zarówno dla nas i dla kibiców! -Powiedział rosły młodzieniec

-I to mi się podoba! Z takim nastawieniem musimy przychodzić na każdy trening. Musimy pokazać wszystkim, że nie można nas tak łatwo skreślać z tych rozgrywek. Budujmy historię na nowo, a wszystko ułoży się po naszej myśli.

-Panie Estebanie, naszym kolejnym przeciwnikiem będzie FK Kulików, proponuję aby początkowo skorzystał Pan z obecnych tutaj piłkarzy I-go zespołu, a luki, które wyjdą w trakcie spotkań przedsezonowych będziemy łatali naszymi juniorami. -Mówił spokojnym głosem mój asystent.

-Zgadzam się Krzysztofie, takie rozwiązanie będzie najlepsze, Panowie pokażą w sparingu na co ich stać, każdy będzie miał możliwość zaprezentowania swoich możliwości! Czy macie jeszcze jakieś pytania? -Pytałem stanowczo, ale z wyrazem uśmiechu na twarzy

-Nie Panie trenerze! -Odpowiedzieli chórkiem

-Bardzo dobrze, w takim razie mam nadzieję, że nasza współpraca będzie bardzo owocna, a tymczasem zaczynajmy trening.

 

 

 

Trening miał charakter gierki wewnętrznej, zaleciłem mojemu asystentowi spisywanie jego spostrzeżeń odnośnie zawodników, a ja sam również spisywałem wszystko w moim kajeciku. Miałem już pewien koncept na ten zespół, ułożyłem sobie w głowie taktykę, którą będę próbował coś działać na samym początku.

Okazało się, że bramkarz który miał jakieś aluzje co do mojej obecności na stanowisku I-go trenera, to Tomasz Libera. 30-to letni bramkarz, który nie zrobił bogatej kariery w polskiej piłce. Większość czasu ogrywał się w Unii Tarnów, na poziomie 3 ligi, udało mu się nawet wyjechać na rok na Cypr do PAEEK, ale z tego co mówił Krzysiek, to nie zadowolił tamtejszych działaczy, przez co musiał wrócić do Polski. Nie żywię do niego urazu, rozumiem że jest starszym zawodnikiem, który miał prawo być zdziwionym odnośnie decyzji prezesa. Póki nie będzie miał wpływu na morale reszty zawodników, to nie będzie stanowił problemu. W trakcie treningu ciężkiej kontuzji nabawił się Krystian Getinger, fizjoterapeuci szacują, że nie będzie dostępny przez około 2 miesiące. Krzysiek mówił, że w zeszłym sezonie był on kluczowym zawodnikiem, brylował na lewej stronie obrony. Czas na treningu upłynął bardzo szybko, niestety było go stanowczo za mało na zapoznanie się ze wszystkimi zawodnikami. Już niedługo czeka nas pierwszy sprawdzian, jakim będzie mecz z ukraińskim zespołem. Mam nadzieję, że przygotowania do sezonu spędzimy pracowicie, a efekty będą widoczne w kluczowych momentach. Po treningu wraz z Krzysztofem wróciliśmy do klubowego apartamentu, a na mieszkaniu czekał na mnie dziadek z niespodzianką.

Wchodząc do mieszkania słyszałem dziadka rozmawiającego z jakąś kobietą, byłem lekko zawstydzony, ale pewnym krokiem udałem się do głównego pokoju, a tam zauważyłem, że przy stole siedzi właśnie on i jakaś starsza pani. Okazało się, że to jego kuzynka, która została w Polsce w czasie działań wojennych. Po mieszkaniu unosił się nieziemski zapach. Był to bigos, który przygotowała specjalnie dla nas. Polskie danie, uważane za jedno z najbardziej charakterystycznych dla tego kraju. Zjadłem go z wielkim smakiem, a następnie przy kawie wypytywała o mnie i o moje plany. Nim się spostrzegliśmy nastał późny wieczór, a ja musiałem położyć się do łóżka, gdyż jutro czekał na mnie mecz, który odpowie mi na moje najważniejsze pytanie "Z czym mam do czynienia"...

Odnośnik do komentarza

Budzik obudził mnie wczesnym rankiem, lubiłem taki styl życia. Moim priorytetem było utrzymanie ciała w bardzo dobrej formie, tak żeby nie dawać piłkarzom złego przykładu. Nigdy nie lubiłem trenerów typu Rafaela Beniteza, którzy swoją posturą nie potrafili zmotywować swoich podopiecznych. Najbardziej uderzał we mnie wygląd starego Ronaldo, który od lat zmagał się z nadwagą, a swoje problemy wykorzystywał w celach marketingowych. Taki styl bycia stanowczo był zaprzeczeniem sportowca. Po zjedzeniu śniadania udałem się do pobliskiego parku na poranną przebieżkę, po powrocie szybki prysznic, kawa z dziadkiem i ruszyliśmy z Krzysztofem na pierwszy w mojej karierze trenerskiej mecz. Na miejscu czekał na mnie pan prezes. Poznał mnie z Jarosławem Bieniukiem, który został zatrudniony na posadzie Dyrektora do spraw sportowych. Prezes wytłumaczył mi, że jego obecność w klubie jest potrzebna, po to aby odciążyć mnie od niepotrzebnych obowiązków, jak przedłużanie kontraktów juniorskich, czy też załatwianie spraw biznesowych. Słyszałem wiele złego na temat tej posady, wiedziałem że jest to w jakimś stopniu odebranie pewnych praw I-szemu trenerowi, ale jednak byłem młody i niektórych rzeczy nie rozumiałem, a w sumie dobrze jest mieć kogoś kto może pomóc mi w niektórych sprawach. Rozmawiając z właścicielem klubu powiedziałem, że nie jest to dla mnie żadnym problemem, a Jarka powitałem z pełną życzliwością.

Mecz z FK Kulików rozgrywany był na wyjeździe. Jechaliśmy autokarem, w trakcie trasy poznawałem poszczególnych piłkarzy, starałem się porozmawiać z każdym, tak aby nawet w małym stopniu mieć już obeznanie z jakimi ludźmi mam do czynienia. Chłopcy okazali się być wesołym zespołem, w którym nie było podziałów. Każdy z każdym miał jakiś wspólny temat. Najmłodsi zawodnicy mieli po 17 lat, a najstarszy 30. Droga upłynęła nam szybko, a na miejscu byliśmy około godziny 12. Następnie mieliśmy czas na chwilkę odpoczynku po jeździe, a o 15 rozpoczęło się spotkanie z ukraińskim zespołem.

 

Mecz:

Wyjściowa 11 wyglądała następująco. Sugerowałem się opiniami mojego asystenta, gdyż nie znałem jeszcze na tyle zdolności moich zawodników. Rozgrzewka przed meczem to głównie aspekty defensywne. Wiedziałem, że musimy się na tym skupić, gdyż czeka nas walka o utrzymanie. Nie widziałem sensu, ażeby skupiać się na ofensywnych fragmentach gry, ponieważ byłby to stracony czas, a tak to od samego początku nastawimy się na silną defensywę i dzięki temu zbudujemy podstawę do utrzymania. Po pierwszym gwizdku linia defensywy trzymała się twardo wyznaczonych przeze mnie im zadań. Staraliśmy się wyprowadzać ataki w taki sposób, aby nie narazić się na kontrataki. w 11. i 20. minucie mieliśmy sytuacje strzeleckie, ale Kamil Radulj ich nie wykorzystał. Do przerwy utrzymał się wynik 0-0, ale do szatni schodziłem pełen optymizmu. Wśród chłopaków wyczułem pewne rozluźnienie, troszeczkę nieudolnie starałem się je wygasić. Większość zawodników podczas rozmowy zdawała się zmienić swoje nastawienie, ale Marcin Szewc (ŚO) wyglądał na nieco zestresowanego całą tą sytuacją i musiałem wytłumaczyć mu osobiście, że jest to tylko sparing, ale chcę żebyśmy do każdego meczu podchodzili w pełni zmotywowani, tak jak to mówiłem na 1 treningu. W przerwie postanowiłem również dokonać zmian, a na 2-gą połowę miała wyjść zupełnie inna 11. Zorientowałem się wtedy też, że na ławce brakuje nam obrońców, nie wiem o czym myślał Krzysztof ustalając skład. Druga połowa rozpoczęła się już mniej przyjemnie niż poprzednia. W 48. minucie tylko i wyłącznie dzięki Liberze nasz zespół nie musiał gonić wyniku. Do 51. minuty byliśmy uwięzieni we własnym polu karnym i po raz kolejny Libera okazał się pewnym punktem na bramce. Było to dla mnie bardzo stresujące, krzyczałem i wymachiwałem rękami bez przerwy, aż w końcu w 61. minucie znaleźliśmy się w świetnej sytuacji, ale niestety bramki nie udało się zdobyć. Po tej akcji nastąpiła kontra i po raz kolejny... Libera! Nadchodzi 68. minuta spotkania, Ozieblo zagrał do Zeglenia, ten przerzucił piłkę na lewą stronę boiska centralnie do Bozka, a ten soczystym strzałem na lewy słupek zdobywa gola i mamy gooola! Po zdobytej bramce krzyczę do zawodników, żeby pozostali skupieni, to dla nas podstawa. Następuje wymiana ognia, ale u nas jest Libera, który broni piłka po piłce. 82. minuta i niestety Grzegorz Płatek fauluje w naszym polu karnym, rzut karny pewnie wykonuje Krasilnikov, który biegnie w stronę naszego sektora i dziwnie gestykuluje. Działa to bardzo prowokująco na moich piłkarzy, nie rozumiałem tego zdarzenia. Do samego końca nie wydarzyło się już nic więcej. Schodząc do szatni zastanawiałem się, co zrobić aby określić grę zespołu jako poprawną, ale nie najlepszą. Trudno było mi dobrać słowa, ale koniec końców powiedziałem zawodnikom, że grali dobrze, choć czasami ich gra była słabsza i musimy to wspólnie przeanalizować. Zapytałem także o sytuację, która miała miejsce po straconej przez nas bramce.

 

-Panowie, mam do was jeszcze pytanie odnośnie tego co stało się po straconym przez nas golu z rzutu karnego, mógłby mi ktoś to wytłumaczyć?

-Panie Trenerze, strzelec gola podbiegając do naszego sektora pokazał obraźliwe dla Polaków gesty. Podczas wojny Ukraińcy współpracowali z Niemcami, a część z nich mordowała naszych rodaków. W dzisiejszych czasach oni czczą tych ludzi, a dodatkowo prowokują nas do rękoczynów. Polacy są wrażliwi na tym punkcie, nie pozwolimy się obrażać! -Powiedział Tomasz Libera, który zapewne znał tą sytuację najbardziej

-Rozumiem waszą irytację w takim razie, aczkolwiek na przyszłość musimy uważać, gdyż w meczach o punkty takie sytuacje mogą nas kosztować karami. Dziękuję wam za mecz, jutro przeanalizujemy sytuacje, które uważam za pokaz naszych silnych i słabych stron.

 

 

 

Powrót do domu był równie wesoły co wyjazd. Coraz to bardziej poznawałem zespół i poprawiało się moje zdanie na temat Tomka. Był on najstarszym zawodnikiem w zespole, może nie zrobił kariery jako piłkarz, ale dla wielu młodziaków mógł być mentorem. Do mieszkania wróciłem późnym wieczorem, tam czekał na mnie dziadek, który czekał na relację z dzisiejszego meczu. Powiedziałem mu o sytuacji, która zaszła podczas meczu, a on na spokojnie wytłumaczył mi, że Polacy i Ukraińcy nie mają ze sobą za bardzo po drodze. Mówił, że obecna sytuacja na Ukrainie nie jest łatwa, a nacjonaliści Ukraińscy chcą pokazać światu, że istnieją i że nie popuszczą Rosjanom zaborów. Po długiej rozmowie z tak doświadczonym człowiekiem jak mój dziadek postanowiłem położyć się spać, bo wiedziałem, że jutro czeka mnie dzień pełen nowości. Wiedziałem również, że słabym punktem zespołu jest obrona i w jakiś sposób musimy ją wzmocnić. Zgasiłem lampkę i usnąłem...

 

_________________

Statystyczna część kariery

 

04.07.2015, godz: 15:00, Mecz Towarzyski, Miejsce: Kulików, Ukraina, Frekwencja: 271 kibiców

FK Kulików 1:1 Stal Mielec

83(k)' Krasilnikov - 68' Damian Bozek

MvP: Damian Bozek (Ocena - 7,3)

 

Edytowane przez MaKK
Usunięcie formatowania czcionki
Odnośnik do komentarza

Dzień po meczu rozpoczął się jak zwykle od biegania. Wybrałem się ponownie do parku, który znajdował się niedaleko mojego mieszkania. Biegając tam zauważyłem młodego człowieka, który kogoś mi przypominał. Nie zwracałem na to większej uwagi, bo stwierdziłem, że być może mam jakieś zwidy. W pewnym momencie doszło do sytuacji, w której musieliśmy się wyminąć i w tym momencie usłyszałem słowa "Dzień dobry Panie trenerze". Postanowiłem zapytać kim jest ów jegomość i okazało się, że jest to jeden z młodych zawodników Stali Mielec - Mateusz Herda. Postanowiłem usiąść wraz z nim na ławce i ogólnie porozmawiać o jego sytuacji w klubie. Okazało się, że ma on 18 lat, ale nie miał możliwości zadebiutowania w pierwszym zespole. Był rosłym mężczyzną, występował głównie na pozycji środkowego obrońcy. W trakcie rozmowy zapaliła mi się lampka, stwierdziłem, że przecież naszym głównym problemem aktualnie jest środek obrony, a on wydawał mi się lekarstwem na moje problemy. Jak już często wspominałem, moim nadrzędnym celem jest wychowywanie, a ta sytuacja pozwalała mi w pełni realizować moją koncepcję. W trakcie naszej rozmowy zaproponowałem mu ażeby wstawił się dzisiaj na trening I-szego zespołu. Był bardzo zadowolony, widziałem że napawał entuzjazmem. Po rozmowie każdy z nas pobiegł w swoją stronę, zbliżał się już czas na wyjazd do ośrodka drużynowego, a ja wciąż byłem bez śniadania. Wchodząc po klatce schodowej czułem przemiły dla mojego nosa zapach. Wchodząc do mieszkania okazało się, że dziadek przygotował dla mnie przepyszną jajecznicę i kawę. Z dnia na dzień zdawałem sobie coraz większą sprawę z tego, że bez mojego dziadka mógłbym nie podołać nowym wyzwaniom, byłem mu bardzo wdzięczny za wszystko. Szybki prysznic, ubieranie się i nagle do drzwi puka zniecierpliwiony Krzysiek. Przeprosiłem go za to, że troszeczkę się ociągałem, ale wytłumaczyłem mu całą sytuację, która miała miejsce dzisiejszego poranka. Powiedziałem mu o Mateuszu, którego zaprosiłem na dzisiejszy trening. Asystent stwierdził, że jest to świetne rozwiązanie, gdyż nasze klubowe finanse nie zezwalały na transfery na miarę I Ligi, a młody obrońca był bardzo pozytywnie oceniany przez naszą kadrę trenerską. Krzysztof powiedział, że muszę w końcu odbyć oficjalne spotkanie ze sztabem szkoleniowym, gdyż na pewno będę mógł wynieść z niego wiele ciekawych informacji. Stwierdziłem, że jest to świetny pomysł, a takie spotkanie na pewno pozwoli mi w większym stopniu zaznajomić się z zespołem. Pierwszą część dzisiejszego treningu powierzyłem mojemu asystentowi, tak abym w spokoju mógł się spotkać z resztą kadry. Dojeżdżaliśmy do ośrodków treningowych Stali Mielec. W międzyczasie otrzymałem sms-a od naszego dyrektora do spraw sportowych, że chciałby ze mną porozmawiać i jak znajdę chwilkę, to żebym udał się do jego pokoju. Z racji tego, że miałem jeszcze chwilkę czasu postanowiłem załatwić to na samym początku i od razu udałem się na umówione spotkanie. Jarek przywitał się ze mną serdecznie, a następnie rozpoczęła się nasza rozmowa.

-Dzień Dobry Panie Estebanie, jak minęła Panu wczorajsza podróż na Ukrainę? Zapoznał się już Pan z chłopakami? -Zapytał spokojnym tonem.

-Tak, tak Panie Jarosławie, ale mam propozycję, może przejdziemy na Ty, wtedy łatwiej będzie nam się komunikować. Co Pan na to?

-Świetny pomysł, w takim razie skończmy już z tym panowaniem, a przejdźmy na luźniejszą formę rozmowy. Chciałem z Tobą porozmawiać o dwóch sprawach, a mianowicie pierwsza z nich tyczy się tego, że w naszym zespole dotychczasowo był jeden zawodnik spoza Polski, Andreja Prokic, ale z racji tego, że przebywa w Polsce już nieprzerwanie od 5 lat, to otrzymał polskie obywatelstwo. Druga wiadomość tyczy się naszego sztabu szkoleniowego. Zauważyłem pewne luki w naszej kadrze, więc postanowiłem ściągnąć do zespołu fizjoterapeutę, który zajmie się naszą drużyną młodzieżową. Jest to Maciej Wilk. Z tego co słyszałem, to będziesz chciał dzisiaj zorganizować spotkanie ze sztabem, więc będziesz mógł go wtedy poznać. I to w sumie tyle z mojej strony, może Ty chciałbyś coś dopowiedzieć?

-W sumie, to nie mam nic do powiedzenia, świetnie że zająłeś się sprawą uzupełniania kadry trenerskiej, wiem że masz ogromną wiedzę na temat ludzi, którzy mogliby pracować dla naszego zespołu, a ja póki co mam nikłe doświadczenie w tych sprawach. Jeszcze raz dzięki za wszystkie informacje. Miłego dnia!

-Nawzajem -Powiedział Jarek uśmiechając się do mnie

 

 

Rola dyrektora do spraw sportowych była bardzo niewdzięczna, gdyż często kolidowała ona z funkcją I-go trenera, a przez to rodziły się konflikty w zespołach. Ja nie odczuwałem potrzeby zajmowania się niektórymi sprawami, cieszyłem się, że będę od tego odciążony, a sam Jarek wydawał mi się być bardzo sympatyczną osobą. Po wyjściu z jego pokoju miałem udać się na spotkanie ze sztabem szkoleniowym, chwyciłem jeszcze po kubem wody i ruszyłem w stronę sali konferencyjnej, na której mieliśmy się spotkać...

Odnośnik do komentarza

Zmierzając w kierunku sali konferencyjnej obawiałem się tylko jednego. Byłem młodym trenerem, natomiast tam czekała na mnie grupa doświadczonych ludzi, którzy zapewne zastanawiali się dlaczego to oni nie zostali wybrani przez prezesa na I-go trenera. Wiedziałem, że niektórzy mogą mieć mi za złe, że bezproblemowo zająłem ich wymarzone miejsce, ale nie chciałem żeby ktoś przez to stawiał mi kłody pod nogi. Chwyciłem za klamkę, po czym zauważyłem ludzi siedzących wokół dużego stołu. Siedzieli przy nim Bogusław Wyparło, który pełnił funkcję trenera bramkarzy. Można go uznać za legendę klubu, to w Stali stawiał on swoje pierwsze kroki, następnie przez długi okres czasu występował w ŁKS Łódź, po czym wrócił do Mielca, by zakończyć swoją karierę. Obecny był również Mariusz Kosior, który był odpowiedzialny za trening siłowy. Nie miał on bogatej kariery piłkarskiej, ale swoją sylwetką napawał mnie optymizmem. Kolejną osobą, która dumnie siedziała przy stole był Zbigniew Hariasz, człowiek który 2-krotnie był I trenerem tego klubu. Piłkarskiej kariery nie zrobił, ale miał bogate doświadczenie trenerskie, praktycznie od 2007 roku pełnił funkcje trenerskie w Stali. Wśród obecnych zauważyłem również Pawła Tyńca, który pełnił funkcję głównego fizjoterapeuty. Podszedłem do wolnego miejsca, po czym przywitałem się z wszystkimi i na samym początku zapytałem o ich zdanie odnośnie zespołu.

-Witam Panowie, nie było mi dane porozmawiać z wami wszystkimi w tak szerokim gronie. Chciałem się z wami spotkać, ponieważ wiem, że wasze doświadczenie i wiedza pomogą nam zbudować klub, który w tym sezonie będzie w stanie walczyć o byt ligowy. Czekam na wasze propozycje, jestem otwarty na wszystko.

-Miło nam w końcu Pana zobaczyć. -Zaczął Wyparło- To dobrze, że postanowił poświęcić nam Pan swój cenny czas. Wspólnie z Mariuszem uważamy, że tacy zawodnicy jak Urbaniak, Bozek, czy Rokita powinni zostać wypożyczeni z klubu, gdyż odbiegają swoimi umiejętnościami podstawowej 11, a wypożyczenie mogłoby im dobrze zrobić.

-Hmm, dziękuję za Pańskie zdanie, aczkolwiek z wypożyczeń zrezygnujemy do przyszłego okienka. Chcę, żeby każdy miał szansę zaprezentowania się, póki nie zobaczę wszystkich w akcji nie będę w stanie określić kto jest zdatny do gry, a kto nie. -Powiedziałem ostrożnie wyczuwając negatywne podejście Wyparły

-Dobrze, w takim razie niech będzie tak jak Pan trener chce. -Powiedział lekko zdenerwowany trener bramkarzy

-Trenerze, ja natomiast sądzę, że powinniśmy się skupić na Łukaszu Zegleniu, gdyż na treningach zdecydowanie przewyższa swoich kolegów, a w przyszłości moglibyśmy wyciągnąć z tego profity. -Dodał Zbigniew Hariasz

-Dziękuję za tą uwagę, o to właśnie chodzi, nasz klub ma wychowywać piłkarzy i musimy stawiać na takie perełki, które Pan Zbigniew tutaj zaproponował. Czy jest coś jeszcze? -Zapytałem drapiąc się po głowie

-Kamil Radulj to jeden z bardziej doświadczonych zawodników tego klubu. Powinniśmy wykorzystać jego osobę w szkoleniu młodzieży, a najbardziej mógłby z tego skorzystać Damian Bozek. Taka współpraca przyniosłaby im wiele korzyści. -Powiedział Zbigniew

-Dobrze, w takim razie porozmawiam z tymi zawodnikami i zobaczymy co będą mieli do powiedzenia na ten temat. Czy mają Panowie jeszcze jakieś dodatkowe informacje?

-To wszystko z naszej strony. -Odpowiedzieli wspólnie

-W takim razie widzimy się na treningu Panowie, dziękuję za owocne spotkanie! -Odpowiedziałem pewny siebie

 

 

Wychodząc z sali spoglądałem na Bogusława Wyparłę, któremu najwidoczniej nie przypadłem do gustu. Stwierdziłem, że mówi się trudno, a z czasem może się jednak do mnie przekona. Póki nie czyni mojej pracy cięższą, to nie ma sensu zawracać sobie nim głowy. Informacje, które uzyskałem na spotkaniu były bardzo cenne, wszystko sobie zapisywałem. Teraz czekał mnie trening z zespołem. Naszym kolejnym towarzyskim rywalem miał być zespół Poprad Muszyna występujący w III lidze polskiej. Na samym początku postanowiłem porozmawiać o współpracy z zawodnikami, których wspomnieli trenerzy. Kamil Radulj stwierdził jednak, że Damian Bozek to nie jego przyjaciel i nie zamierza mu pomagać. Uderzyły mnie te słowa, ale sądziłem, że przysłowie "Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie" będzie miał tutaj w przyszłości odzwierciedlenie. Na treningu skupiliśmy się głownie na defensywie, ale przyłożyliśmy również większą uwagę na stałe fragmenty gry. Widziałem, że morale w klubie nie są za wesołe, niektórzy traktowali mnie jakbym w ogóle nie istniał. Wiedziałem, że dla niektórych to szok i postanowiłem dać zarówno piłkarzom, jak i trenerom więcej czasu na poznanie mojej osoby. Wracając z Krzyśkiem zapytałem go o to czy ktoś coś o mnie mówił. Widziałem, że chciałby coś powiedzieć, ale nie do końca mu to wychodziło, więc dałem całej sytuacji spokój. Otwierając mieszkanie nie zastałem tam mojego dziadka, jak się potem okazało poszedł on na cmentarz, gdzie pochowani byli jego rodzice, a także rodzeństwo. Ten człowiek bardzo mi imponował, był moim autorytetem, gdyby mu się coś stało nie wiem czy dałbym sobie rady z tym wszystkim.

Odnośnik do komentarza

Z każdym dniem zbliżaliśmy się do kolejnego sprawdzianu, jakim był mecz z zespołem z Muszyny. Codziennie czekało na mnie coś nowego w klubie, zazwyczaj było to spowodowane aktywnością Jarka na stanowisku dyrektora. Postanowił on zatrudnić dodatkowego scouta, gdyż uważał, że w zespole są poważne luki na tej posadzie. Wybór padł na Bartosza Dziadzio, który miał dosyć duże pojęcie o sąsiednim kraju Polski - Czechach. Rozmawiając z nim dowiedziałem się kilku ciekawych informacji historycznych, dzięki czemu zaspokajałem moje nowe hobby. Historię Polski znałem na podstawowym poziomie, wiedziałem że krajem tym rządzili wielcy królowie, że naród Polski został zdradzonych przez swoich sąsiadów. Do czasu spotkania z FK Kulików nie odczuwałem potrzeby poznawania losów tego kraju w większym stopniu, ale po tym co wydarzyło się na boisku w dniu meczu moje myślenie drastycznie się zmieniło. Słyszałem o Polakach wiele opinii, wiedziałem że niektórzy z nich uchodzili za ludzi, którzy uważali swój kraj za najlepszy. Bałem się, aby moi piłkarze nie przesiąknęli takim podejściem, uważałem że patriotyzm to podstawa, ale ma być to zdrowy patriotyzm. Bartosz opowiadał mi, że podczas pobytu w Pradze spotkał go niemiły incydent, ponieważ podczas rozmowy telefonicznej rozmawiał sobie swobodnie po Polsku, aż tu nagle został zaatakowany przez nieznanych mu ludzi. Zarzucili mu oni wtedy Polskość i okazywali obrzydzenie. Czesi nie darzyli Polaków zbytnią sympatią, spowodowane to było głównie wydarzeniami z 1968 roku, kiedy to wojska układu warszawskiego wraz z Polakami wkroczyły do próbującej obalić komunę Pragi i w ten czas walczyły z rebeliantami. Stąd też przestroga dla ludzi, którzy zamierzają wybrać się w przyszłości do Czech, uważajcie ze swoją Polskością. Dość już historii, wróćmy do sytuacji w klubie.
Na treningach skupialiśmy się głównie na defensywie, nasi bramkarze próbowali zrobić na mnie wrażenie, po to aby wskoczyć do podstawowej 11-tki. Krzysztof Letocha dał mi do zrozumienia, że kilku piłkarzy odczuwa problemy kondycyjne w związku z intensywnością treningu. Po konsultacji ze sztabem szkoleniowym doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu robić stagnacji, po to aby kilku piłkarzy mogło złapać oddech, nie w trakcie meczów przedsezonowych, kiedy musieliśmy dawać z siebie wszystko, po to aby w głównej części sezonu nie gonić. W końcu nadszedł kolejny test dla naszej drużyny.

 

Mecz:

Wyjściowa 11-tka prezentowała się nieco inaczej niż poprzednio. Spowodowane to było głównie tym, że chciałem przetestować innych zawodników, jak już mówiłem, każdy będzie miał szansę pokazać swoje możliwości. Kamil Radulj usiadł ze względu na podejście do kolegów, dało się zauważyć jego niezadowolenie. W odprawie przedmeczowej swoim piłkarzom życzyłem powodzenia, nie chciałem wywierać na nich dodatkowej presji, jeszcze nie w tym momencie. Do 12. minuty oddaliśmy zaledwie 1 strzał, który dodatkowo był niecelny. Nasz atak szwankował, a dodatkowo Szymon Urbaniak i Michał Bierzalo otrzymali żółte kartki. W 22. minucie w końcu zdobyliśmy bramkę, Sulewski zagrał do Prokica, a ten dośrodkował do Sobczaka, po czym piłka wpadła do siatki. Mateusz Herda, któremu postanowiłem dać szansę w tym meczu w 39. minucie miał szansę na piękną asystę, ale niestety Sobczak minimalnie był na spalonym. W końcówce pierwszej połowy rywale przygwoździli nas w naszym polu karnym, a nawet byli blisko strzelenia bramki, ale Herda wybił piłkę w ostatniej chwili. W przerwie powiedziałem chłopakom, że ten mecz dopiero się dla nich zaczyna, a każda chwila dekoncentracji może skutkować utratą bramki. Dokonałem również zmian, po to aby zachować świeżość na następne mecze. Początek drugiej połowy zaczęliśmy bardzo obiecująco, ale niestety Koszel nie wykorzystał swojej sytuacji. W 56. minucie Letocha próbował sam wykreować sobie sytuację na zdobycie bramki, minął kilku zawodników, ale jego strzał poszybował daleko w trybuny. W moim notesie zanotowałem, że nadal brakuje nam środkowego obrońcy, musiałem zlecić to zadanie scoutom, którzy póki co byli bezproduktywni. Mecz powoli dobiegał końca, ale niestety nastała 90. minuta i nasz zespół stracił prowadzenie. Do remisu doprowadza Sani Goringo, który otrzymał prostopadłe podanie od swojego kolegi z zespołu. Piłkarze schodzili do szatni z opuszczonymi głowami. Nie chciałem ich demotywować, ale ten mecz nie należał do najlepszych. Graliśmy z 3. ligową drużyną, która powinna zostać pokonana przez nas co najmniej 2-ma bramkami. Nie ukazywałem swojego rozczarowania w szatni, powiedziałem im po prostu, że jeszcze wiele przed nami.

Wracając do domu głowiłem się nad tym co mogę zrobić, aby zespół nie widział we mnie młodzieniaszka, który jest tu tylko chwilowo. Miałem mętlik w głowie, pojawiały się pytania czy na pewno podołam temu wyzwaniu. Jak zwykle rozweseliłem się po rozmowie z dziadkiem, który stwierdził, że to tylko sparingi. Było już późno, więc musiałem wypocząć. Od jutra miały rozpocząć się poszukiwania środkowego i prawego obrońcy. Czekała mnie rozmowa ze scoutami, oby tylko mieli jakieś pomysły...

 

________________

Statystyczna część kariery

 

11.07.2015, godz: 15:00, Mecz Towarzyski, Miejsce: Muszyna, Polska, Frekwencja: 283 kibiców

 

Poprad Muszyna 1:1 Stal Mielec

90' Sani Goringo - 22' Szymon Sobczak

MvP: Szymon Sobczak (Ocena - 7,3)

 

Edytowane przez MaKK
Usunięcie formatowania czcionki
Odnośnik do komentarza

Przeczytałem od początku do końca. W oczy kole:

- brak spacji po myślniku w dialogach, zlewa się całość,

- początek strasznie oklepany z tą kontuzją,

- trochę się pogubiłem: dziadek z Polski, ok. Bohater nazywa się Esteban Hulio Ricardo De La Roza, później dziadek mówi: "które zamieściłeś na internecie i od razu skojarzył to nazwisko ze mną". W Polsce dziadek nazywał się De La Roza? ;)

- nadużywasz zwrotu Pan, Panu,

- po myślniku w dialogu jest niepotrzebna duża litera. -> http://forumcm.net/index.php/topic/5645-styl/

 

Są to ogólnie jakieś mniejsze/większe pierdółki, ale wpływają mocno na czytanie.

Odnośnik do komentarza

Ogólnie jeśli chodzi o myślniki, to spotkałem się już z taką opcją pisania i tego będę się twardo trzymał :) Początek z kontuzją może oklepany, ale jak najbardziej realistyczny. Wyjaśnienie odnośnie pochodzenia głównego bohatera i zamieszczeniu w tekście słów odnośnie skojarzenia Estebana z jego dziadkiem. Jest to możliwe, gdyż Esteban nosił nazwisko swojego ojca, który był rodowitym Argentyńczykiem, natomiast jego dziadek rodowity Polak utrzymywał kontakt ze swoimi znajomymi i w ten sposób na bieżąco informował ich o swoim wnuku. Zwroty Pan, Panu nie mają synonimów za bardzo, są to zwroty grzecznościowe, a żeby dialogi miały sens powtórzenia są konieczne. Akurat w tym kierunku nic nie można zrobić. Co do dużych liter po myślniku, to postaram się to zmienić :) Ogólnie dziękuję za rady, ale warto pamiętać że każdy ma swój własny styl i ingerencja osób trzecich może doprowadzić do zamieszania. Polonistów na forum raczej nie uświadczymy, a dla mnie podstawą jest zdobywanie grona fanów mojego własnego stylu :)

Odnośnik do komentarza

Kolejny rywalem drużyny z Mielca miała być Pogoń Siedlce, zespół z którym będzie nam dane walczyć w lidze. Spotkanie odbędzie się w końcu na naszym stadionie, na MOSIR Mielec. Byłem bardzo zadowolony z tego obrotu spraw, gdyż pierwszy poważny sprawdzian obejrzą ludzie, którzy mają nasz klub w sercach. Myślałem, że w końcu łatwiej będzie o lepszą motywację dla mojej drużyny. Poprzednie spotkania dały mi wiele do myślenia, szczególnie martwiły mnie braki w obronie. Chciałem uzupełnić to młodzieżowymi zawodnikami. W tym celu udałem się na trening juniorskich drużyn po to, aby przyjrzeć się naszym młodziakom. Było to może troszeczkę stresujące dla chłopaków, którzy dotychczas grywali głównie ze swoimi rówieśnikami, ale piłka to przede wszystkim presja, a z nią trzeba umieć walczyć. Przyglądałem się bacznie każdemu z nich, a największe wrażenie zrobił na mnie Michał Misiak, niezbyt rosły obrońca, bo liczący tylko 178 cm wzrostu, ale imponowała mi jego umiejętność gry głową, a to mogło być przydatne w stałych fragmentach gry. Przeprowadziłem z nim krótką rozmowę, po czym poinformowałem go, że na jutrzejszym treningu będzie trenował już z seniorami. Widziałem radość w jego oczach, wtedy przypomniałem sobie siebie samego, kiedy to po raz pierwszy usłyszałem, że mogę trenować z moimi starszymi kolegami. Niezapomniane przeżycie! Oglądnąłem trening do końca, po czym udałem się na spotkanie z zespołem scoutów, ponieważ mimo uzdolnionej młodzieży wiedziałem, że niektóre braki będziemy zmuszeni łatać ściągniętymi zawodnikami. Nasz główny, a zarazem jedyny scout- Bartosz Dziadzio był nową osobą w klubie. Miał szeroką wiedzę na temat zawodników z Czech, ale naszym założeniem było budowanie zespołu na krajowych zawodnikach. Rozmawiając z nim nakreśliłem mu moją koncepcję zespołu, a także powiedziałem na których pozycjach ma się skupić najbardziej. Miał pomysł co do jednego zawodnika, ale w tym celu musiał udać się do Rakowa, gdyż w tamtejszym zespole miał on znajomego scouta, dzięki któremu mógłby dowiedzieć się nieco więcej o piłkarzu, którego potrzebujemy. Po spotkaniu z Bartoszem udałem się do swojego pokoju, aby na spokojnie jeszcze wszystko przeanalizować. Czułem adrenalinę przed następnym meczem, wiedziałem, że będzie to ważne spotkanie.

Odnośnik do komentarza

Wieczór przed meczem był dla mnie bardzo nerwowy. Miałem obawy co do gotowości moich zawodników, przecież Pogoń to drużyna, która będzie rywalizowała z nami w lidze. Dodatkowo dowiedziałem się, że nie będzie to zwykły mecz towarzyski, a początek Pucharu Polski, który w tym kraju jest bardzo prestiżowym turniejem. Późnym wieczorem zadzwonił do mnie Bartosz Dziadzio, który miał dla mnie złe wiadomości...

- Dobry wieczór trenerze! Z tej strony Bartek, pański scout, czy nie przeszkadzam? - zapytał zachowawczo

- Dobry wieczór, ależ nie, jak się mają sprawy Panie Bartoszu? - zapytałem zaciekawiony

- Przebywam aktualnie w Rakowie, ale niestety mój przyjaciel za dużo mi nie pomógł. Nakierował mnie on na bardzo ciekawego zawodnika, którego miałem okazję zobaczyć w akcji. Byłem pod wrażeniem jego umiejętności, z pewnością przydałby się naszej drużynie, ale w trakcie rozmowy z nim otrzymałem stanowczą deklarację, że nie będzie zainteresowany przejściem do naszego klubu.

- Jak to? - mówiąc to miałem posępną minę

- Stwierdził, że Stal Mielec to nie drużyna jego marzeń i póki nie otrzyma oferty z lepszego klubu, to nie ma zamiaru opuszczać swojej aktualnej drużyny. W tej sytuacji niestety nic nie zdziałamy trenerze.

- Ech, rozumiem, w takim razie gdy wrócisz do klubu omówimy naszą dalszą strategię, nie możemy tej sprawy tak łatwo poddać. Przepraszam Cię, ale muszę już kończyć, bo jutro rozgrywamy trudny mecz, mam nadzieję że spotkamy się po meczu. Tymczasem życzę Ci miłej nocy.

- Nawzajem trenerze, dobranoc! - mówiąc te słowa rozłączył się

 

Noc była bardzo niespokojna, zastanawiało mnie tylko to, dlaczego ten piłkarz nie chciał skorzystać z naszej propozycji. Czyżby klub, do którego trafiłem okazał się być jakąś peryferią w lidze? Moje obawy co do tego wzrosły, ale w końcu zasnąłem. Rano obudził mnie budzik, postanowiłem go przełączyć po to aby jeszcze przez chwilkę się zdrzemnąć. W dzisiejszym dniu całkowicie odpuściłem sobie poranną rozgrzewkę, nie byłem w nastroju do takich rzeczy. W drodze do klubu zadzwonił do mnie telefon, okazało się, że to Jarek Bieniuk dzwoni.

- Dzień Dobry Estebanie, rozumiem że niebawem będziesz na stadione? -mówił spokojnym głosem, jak zwykle zresztą

- Witam Cię Jarku! Tak, tak. Właśnie jedziemy z Krzyśkiem i już prawie jesteśmy na miejscu.

- To świetnie, słuchaj, dzisiaj nie będę w stanie się z Tobą spotkać, ale mam do Ciebie kilka spraw, omówię Ci je na szybko, po to abyś na spokojnie później mógł się z nimi zapoznać. Pierwsza z nich to taka, że rozszerzyłem nieco nasz scouting i zatrudnił nowego pracownika na tej pozycji. Twoim nowym scoutem został Janusz Bodzioch, w przeciwieństwie do Bartka ma on dużo większe doświadczenie, więc myślę że będzie w stanie pomóc Ci w poszukiwaniu piłkarzy. Druga sprawa jest taka, że dzisiaj rozmawiał ze mną Jakub Zubrowski, stwierdził że jest niezadowolony z pobytu w klubie i chce szukać wyzwań gdzie indziej. Próbowałem wybić mu to z głowy, ale to Ty będziesz musiał jakoś przemówić mu do rozsądku. Nie możemy go stracić! To w sumie tyle z mojej strony, powodzenia dzisiaj! Trzymam za was kciuki.

- Dzięki za informacje, postaram się wszystko ogarnąć po meczu!

 

 

Po tej rozmowie przeszły przeze mnie prądy, zastanawiałem się jaką rolę w końcu jest mi dane pełnić w tym klubie. Piłkarze zamiast przychodzić do mnie z takimi problemami, to wolą rozmawiać z osobą odpowiadającą za całkowicie coś innego. Nie czas jednak na to, dojechaliśmy na stadion, a tam czeka na nas trudny pojedynek.

 

Mecz:

To spotkanie było bardzo ważne zarówno dla mnie, jak i dla kibiców. Pierwszy poważny sprawdzian wymagał od nas 100% zaangażowania. Wystawiłem najsilniejszą 11. Na lewej stronie zagra Herda, ze względu na to że postanowiłem mu zaufać, a jego poprzednie spotkanie było bardzo obiecujące. Przed meczem zawodnicy otrzymali szczegółowe instrukcje odnośnie rywala, a ja sam starałem się podnieść ich na duchu. Do 25. minuty udało nam się oddać 2 strzały, w tym jeden celny, natomiast przeciwnik oddał zaledwie 1 strzał. Potem nastąpiło przyduszenie naszych zawodników we własnym polu karnym. Obrona raz po raz musiała interweniować, było to prawdziwe oblężenie. Na 2 połowę wyszliśmy tym samym składem, piłkarze dostali lekką reprymendę za postawę w końcówce pierwszej części spotkania. W 56. minucie dokonałem 2 zmian, Michał Bierzało został zastąpiony przez Michała Misiaka, a Szymon Sobczak przez Pawła Ozieblo. 59. minuta iiiii! Mamy bramkę, tak, tak! Radulj zagrywa na prawą stronę do Sulewskiego, a ten dośrodkował idealnie na głowę Letochy, i mamy prowadzenie! Nauczony poprzednimi spotkaniami zmieniłem taktykę na bardziej defensywną. Gra na czas przynosi pożądany efekt i po ostatnim gwizdku sędziego schodzimy zadowoleni do szatni! Piłkarzom należało się to zwycięstwo, po słabszej I połowie spotkania w II wyszli zdeterminowani, co przyniosło bramkę. Kibice mieli prawo być zadowoleni!

Po spotkaniu byłem zadowolony, ponieważ udało nam się wygrać z trudnym przeciwnikiem. To było niesamowite uczucie, a euforia jaka panowała na stadionie jest nie do opisania. Z informacji, które uzyskałem po meczu okazało się, że spotkanie oglądało około 2 tysięcy kibiców, coś pięknego. Mam nadzieję, że nasze przyszłe mecze zwiększą frekwencję na stadionie. Wciąż pozostał mi w głowie telefon od Jarka i sytuacja jaka wynikła wokół prośby Zubrowskiego. Postanowiłem wyjaśnić to wszystko na jutrzejszym treningu, nie mogłem pozwolić sobie na takie traktowanie. Tymczasem w końcu mogłem spokojnie położyć się spać.

 

________________

Statystyczna część kariery

18.07.2015, godz: 16:00, Mecz o Puchar Polski Runda Wstępna, Miejsce: Mielec, Polska, Frekwencja: 2047 kibiców

Stal Mielec 1:0 Pogoń Siedlce

60' Sebastian Letocha

MvP: Robert Sulewski (Ocena - 8,0)

 

Edytowane przez MaKK
Usunięcie formatowania czcionki
Odnośnik do komentarza

Poranny budzik po raz pierwszy od dłuższego czasu okazał się dla mnie czymś miłym. Wczorajsze zwycięstwo sprawiło, że uwierzyłem w siebie. Dzięki grze defensywnej udało się nam awansować do kolejnej rundy. Z tego, co powiedział mi Krzysiek, to nasz rywal należał do tych z wyższej półki i na pewno wynik, który uzyskaliśmy sprawił niespodziankę. Dziadek jak każdego ranka przygotował dla mnie kawę i pyszną jajecznicę. Zadowolony od ucha do ucha podał mi poranną gazetę, a tam w krótkiej formie opisywano nasz wczorajszy sukces.

 

Goniec Piłkarski Mielec

Pierwszy oficjalny mecz i pierwsze zwycięstwo!

 

Ten tytuł dosłownie opisuje start nowego trenera naszej Stali! Skazywani na pożarcie zdołaliśmy awansować do kolejnej rundy. Coś niesamowitego! Mimo tego, że piłkarze grali typowy defensywny futbol, to i tak nie zabrakło w nim ofensywnych fragmentów gry, a bramka, którą zdobył Letocha - coś pięknego! Miejmy tylko nadzieję, że piękny sen nie będzie trwał krótko, a drużyna prowadzona przez Estebana Hulio Ricardo De La Rozę sprawi jeszcze niejedną niespodziankę!

 

 

Czytając to byłem dumny z siebie, dziadek mówił żebym nie popadał w za duży optymizm, gdyż to dopiero początek, a porażki przyjdą na pewno. Troska dziadka była dla mnie czymś ważnym, wiedziałem że nie chce on dopuścić do tego, abym się w przyszłości załamał. Po śniadaniu udałem się do ośrodka, czekała mnie rozmowa nie tylko z Jakubem Zubrowskim, ale całym zespołem.

Na treningu postanowiłem od razu przejść do konkretów.

- Chciałem pogratulować wam wczorajszej wygranej, to było bardzo fajne spotkanie, oby jak najwięcej takich. Pozwólcie teraz, że będę z wami szczery. Wiem, że może uważacie mnie za młodego młokosa, który nie ma zielonego pojęcia o trenerce, ale jednak chcę wam pokazać, że jest inaczej. Dowiedziałem, się że Jakub Zubrowski chce od nas odejść. Nie dowiedziałem się tego bezpośrednio od niego, a od naszego dyrektora - Jarka. Nie chciałbym aby w przyszłości takie sytuacje miały miejsce, dążę do tego abyśmy stanowili monolit, który ciężko będzie rozwalić, ale niestety, wy takim zachowaniem doprowadzacie do tego, że ciężko będzie to wszystko poskładać. - mówiąc to spojrzałem na wszystkich, u niektórych zauważyłem spuszczone głowy

- Panie trenerze, ma trener rację, troszeczkę zlekceważyliśmy Pańską osobę, ale to jest spowodowane głównie tym, że czujemy się oszukani tym, że po awansie został zwolniony trener, który wywalczył z nami ten sukces. Chcielibyśmy bardzo Pana przeprosić i obiecujemy poprawę! - powiedział Tomasz Libera

- Przepraszamy trenerze! - powiedzieli wszyscy chórkiem

- Dzięki chłopcy, mam nadzieję, że od teraz nasza współpraca będzie już lepsza. A teraz wracamy do treningu. Dzisiaj będzie on nieco lżejszy niż w ostatnim czasi,e należy się wam to!

 

 

Byłem zadowolony rezultatem rozmów. W końcu mogłem skupić się na prowadzeniu zgranej drużyny. A za kilka dni czekają nas kolejne mecze i w końcu zacznie się liga...

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...