Skocz do zawartości

Per aspera ad astra


jmk

Rekomendowane odpowiedzi

Dziękuję za przeniesienie do opowiadań, to mój pierwszy raz i czuję się zaszczycony ;) No i zapraszam do dalszej lektury...

 

--

 

Całe szczęście następne spotkanie graliśmy u siebie z Ternaną i udało nam się wygrać 2:1. Sądziłem, że da to nam kopa w walce o awans, bo widziałem, że zawodnicy bardzo chcą, ale trzeba przyznać, że ten sezon mieliśmy naprawdę ciężki, a przecież trzeba pamiętać, że jesteśmy beniaminkiem w tej klasie rozgrywkowej. Niestety otrzeźwienie przyszło bardzo szybko, bo już w następnej kolejce ulegliśmy w Cesenie... aż 0:3!

To niebywałe, ale myślę iż taki wstrząs przydał się moim graczom. Chociaż kolejkę później dalej nie było kolorowo, bo ledwie bezbramkowy remis, ale widziałem w nich tę wolę walki, dawanie z siebie wszystkiego. Przełamanie punktowe nadeszło dopiero w Pavii, tam wygraliśmy skromnie 1:0. Nerwówka była, ale rywale też gubili punkty, gramy drugi kolejny mecz wyjazdowy z rzędu i... wygrywamy z Crotone 0:1 i daje nam to upragnione zwycięstwo w lidze, na dwie kolejki przed końcem rozgrywek!

 

Kiedy w obcej szatni rozlewał się jeszcze strumieniami szampan, w pełnej radości chwili, kiedy nie myślałem o niczym innym przyszedł do mnie sms, który od razu zmienił mój nastrój. Tak, wiadomość przyszła właśnie na tamten przeklęty telefon, a jego treść brzmiała: "Czekaj na koniec ligi".

 

Dwa ostatnie mecze wygraliśmy, najpierw z Carpi u siebie 1:0, a następnie z Vicenzą na wyjeździe 4:2. Kiedy ponownie świętowaliśmy, tym razem koniec zmagań, telefon zaczął dzwonić... Musiałem opuścić szatnię i po raz kolejny zostałem zrównany z ziemią.

 

Avellino - Ternana 2:1 (Silva 2x)

Cesena - Avellino 3:0

Avellino - Virtus 0:0

Pavia - Avellino 0:1 (Silva)

Crotone - Avellino 0:1 (Bocalon)

Avellino - Carpi 1:0 (Della Rocca)

Vicenzo - Avellino 4:2 (Silva, Cox 2x, Della Rocca)

 

Odnośnik do komentarza

Dzięki, mam nadzieję, że się uda. Póki co udało mnie się chyba bezstratnie przenieść swoje Avellino na grunt FM17 z całym składem osobowym oczywiście taki, jaki zbudowałem w 16.

--

 

 

Zmieniony przez telefon głos kazał mi wsiąść do samochodu i jechać do własnego domu. Nie mogłem świętować z drużyną, ale nie to teraz się liczyło. Głos kazał mi wbiec do łazienki, wprost pod prysznic, znalazłem tam rozbite szkło, popękane kafelki i ... krew na ścianach kabiny. Głos odezwał się "szukaj żony". Byłem przerażony, zacząłem panikować, biegać na piętro i z powrotem. Wyjąłem drugi telefon, dzwoniłem, nie miała zasięgu czy coś takiego, nie odbierała. Nie było sygnału. Zacząłem wyzywać głos w telefonie, a potem mu grozić. Kazał mi się uspokoić i po chwili się i po chwili się rozłączył.

 

Wybiegłem z domu, wsiadłem do samochodu, wykręciłem numer Taco, szybko postawieni zostali na nogi wszyscy informatorzy i żołnierze w Avellino, wszyscy szukali mojej żony.

Sam jeździłem jak opętany, chyba siedemnaście razy mogłem spowodować wypadek, ale teraz najważniejsza była Franceska, musiałem ją znaleźć.

 

Odezwał się telefon. Mój telefon.

 

- Halo? Franceska? Gdzie jesteś?

 

- Byłam na masażu, a coś się stało?

 

- Czemu wyłączyłaś... ten pieprzony telefon?

 

- Rozładował mi się. Coś mi teraz bateria nie trzyma od kilku dni w ogóle...

 

Wróciłem do domu, przytuliłem mocno swoją żonę i zabroniłem jej wchodzić na piętro, bo tam znajdowała się ta łazienka. Wszedłem na górę. Wszystko było wysprzątane, nowe kafelki położone, szyby wstawione... Ile mnie tu nie było? Godzinę, dwie? Ktoś sobie nieźle ze mną pogrywa.

 

Przyjechał Taco i stwierdził tylko w swoim stylu, że znajdzie i zajebie skurwysyna.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Tylko to nie Taco miał kogoś zajebać, a ktoś bardzo chciał się pozbyć mnie. I jeszcze na tym skorzystać, finansowo oczywiście.

Porwanie przeżyłem już nieraz, więc nie było to dla mnie nic nowego. Ponownie obudziłem się w jakiejś norze z zakrwawioną twarzą, workiem na łbie, skrępowanymi kończynami. Usłyszałem kroki, kiedy ktoś wszedł najwyraźniej myślał, że sobie zasnąłem, bo celnym kopem trafił w krzesło tak, że zwaliło mnie to na ziemię.

 

Odsłonili mi twarz, bo osoby były dwie. Domyślacie się kto? Janina i ... kuzyn mojej żony.

 

- Co słodziutki, zdziwiony?

 

- Ty suko...

 

I poczułem uderzenie prosto na nerki. Trzeba przyznać, że mocne ma te obcasy.

 

- Myślałeś, że tamta twoja wizyta w Polsce to był przypadek? Romans ze mną? Seks w dniu twojego ślubu?

 

- Czego ode mnie chcesz?

 

- Nawet orgazm przy tobie udawałam, wcale nie jesteś taki ogier. Myślisz, że ładna buźka i kasa zrobią z ciebie kogoś wielkiego i wszystkie padną ci do stóp?

 

- Już dawno jestem na szczycie. Możesz mi lampę wypolerować, ale w tym też nie byłaś najlepsza.

 

Poczułem kolejny cios. Janina chciała okupu, a raczej wykupienia. Miałem przelać na jej konto 20 mln euro i moja żona nie dowie się o nas, nie dostanie zdjęć, a Janina zniknie z mojego życia. Sprawa prosta, kolejna kurwa, która poczuła zapach pieniędzy. Gorzej było z kuzynem Franceski. Ten jak się okazało... pracuje dla Neapolu i on miał dla mnie zdecydowanie gorszą ofertę...

Odnośnik do komentarza

I to wszystko mam robić w momencie, kiedy mam przygotować zespół do nowego sezonu? I to sezonu tak ważnego, bo przecież jesteśmy w Serie A. Muszę przyznać, że takie podwójny życie jest coraz bardziej... stresujące. A ja myślałem, że gangster na poziomie, ustawiony to już będzie miał życie niczym kraina mlekiem i miodem płynąca.

 

Najgorsze miało jeszcze dopiero nadejść, przyszedł wściekły Taco, oznajmił mi, żebym lepiej się nie pokazywał teraz Walterowi, bo jest jeszcze bardziej zdenerwowany niż on... Przyszła wiadomość z Neapolu, chcą od nas więcej wydoić. Walter był niechętny negocjacją to uderzyli w to co Włosi kochają najbardziej. No dobra, zaraz po kuchni. Oczywiście piłka nożna, Neapol, a właściwie Napoli przestało współpracować z Avellino, a to oznacza brak wypożyczeń graczy do nas...

 

W sumie kolej rzeczy, jesteśmy w tej samej lidze, ale jednak na linii Avellino - Neapol zaczęło iskrzyć i jeszcze nie wiedziałem wtedy, że moja osoba jest kołem zamachowym tego rosnącego napięcia. A najgorsze miało dopiero nadejść...

W tych warunkach moja drużyna przygotowywała się do nowego sezonu...

Odnośnik do komentarza

Musieliśmy mieć plan. Najpierw wokół Avellino musiało być trochę szumu, ale nie ze względu na nasze akcje, a właśnie ze względów piłkarskich. Wszyscy już ochłonęli po naszym awansie i media lokalne, a także ogólnopolskie o nas zapomniały. Potrzebowaliśmy jakiejś zasłony dymnej, czegoś co zwróci uwagę i pozwoli nam spokojnie działać z moimi wrogami. Wpadłem na genialny plan połączenia dobrego z lepszym. Musiałem kupić jakąś gwiazdę, głośne nazwisko, które przez sam wydźwięk będzie powodowało, że będzie o nas głośno. Chciałem kogoś z reprezentacji Polski, ale wszyscy najlepsi piłkarze po Euro zmienili kluby, Teodorczyk, Krychowiak, Błaszczykowski, Kapustka... nawet Milik wzmocnił nieszczęsny Neapol. Padło na Kamila Grosickiego, nawet zaoferowaliśmy tyle, ile Francuzi oczekiwali, czyli 12 mln euro, ale sam zawodnik nie chciał się tutaj przenosić.

 

W końcu udało mi się dostać do naprawdę głośnego nazwiska, a który dodatkowo jest dostępny do wzięcia za darmo. Fakt, jego miesięczna pensja będzie bardzo wysoka, ale... kto by się tym przejmował? I w ten oto sposób do Avellino zawitał nieszablonowy napastnik w postaci Dymitara Berbatowa.

 

Potrzebowaliśmy też zasłony do naszych działań... w Polsce, gdzie przebywała Janina i z którą mieliśmy negocjować na swój sposób "kontrakt", który sobie wymyśliła. W związku z tym musieliśmy kręcić jakieś legalne interesy na terenie polski. A, że Polscy piłkarze to teraz dobry towar, więc z trzema milionami euro od Waltera spokojnie odwiedziłem razem z Taco i naszą ekipą trzy miasta. W konsekwencji do Avellino pakowali się Damian Dąbrowski, Jacek Góralski oraz Bartosz Bereszyński.

 

Z klubu postanowiłem pozbyć się Thiago Cionka, Angelo D'Angelo, Mariano Ariniego oraz Benjamino Mokulu.

 

Zagraliśmy także cztery spotkania towarzyskie przed sezonem oraz jedno w ramach Pucharu Włoch, wygraliśmy cztery z pięciu tych meczów i niestety ten przegrany to był właśnie pucharowy z zespołem SPAL 2013. Z drugiej strony nie ma co szarżować w pucharze Włoch, skoro będziemy się bić o utrzymanie.

 

Avellino - Vitesse 2:0

Paganese - Avellino 1:2

SPAL 2013 - Avellino 3:3 d. 5:3

Fano - Avellino 0:3

Juve Stabia - Avellino 1:2

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Pojechaliśmy do Polski, przy okazji załatwiania transferów skupiliśmy się także na naszej negocjacji. Umówiliśmy się z Janiną, z naszej strony mogłoby być nas tylko dwóch, ja i Taco, a ich cały zastęp, Janina wynajęła sobie prywatną ochronę, podejrzewam, że to jacyś byli komandosi, policjanci czy cokolwiek. Zrobiliśmy rozeznanie, nie była mnie pewna, a więc musiała się zabezpieczać.. Jedno jest pewne i było to dla mnie najważniejsze, nie było z nią mojego kuzyna, a to był nasz wielki plus. Miała dokładnie 18 ochroniarzy, którzy byli rozstawieni dookoła opuszczonej fabryki plus pięciu razem z nią.

 

Dwóch na wejściu sprawdzało czy nie mamy ze sobą broni. Oczywiście nie mieliśmy. Przekazałem jej całą kwotę pieniężną i odjechaliśmy z Taco z tego miejsca. W walizce był jednak chip, który miał w sobie GPS i wskazywał nam położenie pieniędzy. Zabezpieczyliśmy się też na wypadek, gdyby Janina przełożyła pieniądze z walizki i pod jedną z taśm, którymi związana była gotówka umieściliśmy mini nadajnik, słabej jakości, ale jako wyjście awaryjne musiało wystarczyć. Nie było to jednak potrzebne, bo kobieta nie była zbyt rozgarnięta i praktycznie od razu wsiadła do jednego z samochodów i pod eskortą udała się do swojego domu. Nasi ludzie obserwowali ją dokładnie, zapłaciła działkę ochronie i pozbyła się ich, zostało przy niej tylko pięciu chyba stałych ochroniarzy. Wybraliśmy najlepszy moment i wdarliśmy się do jej domu po zapadnięciu zmierzchu. Używaliśmy tłumików, ale ich ochrona i tak nie była zbyt wyspecjalizowana, dwóch grało na konsoli i padło zanim zdążyli wyjąć broń, jednego zdjęliśmy jeszcze przed wejściem do domu.

 

Brakowało nam dwójki, wiedzieliśmy, że są w tym samym pokoju co Janina, która właśnie miała iść pod prysznic Ja i Taco przyglądaliśmy się tej akcji na ekranie laptopa, sygnał wysyłał nam jeden z naszych ludzi z kamery, którą miał na głowie. Po wejściu do pokoju Janiny słyszeli jak leci woda pod prysznicem, ale ochroniarzy nie było, sprawdzili wszystkie miejsca, balkon, ale ich nie było, usłyszeli też głosy ze środka łazienki, kiedy wyważyli drzwi zobaczyli troje nagich ludzi, dwóch ochroniarzy i Janinę między nimi. Dwoma celnymi strzałami powalili mężczyzn, a Janinę skrępowali, zakleili usta i położyli na łóżku. Użyli środka usypiającego, wtedy przyszedł kolejny z żołnierzy z wielką walizką i zapakowali Janinę do środka. Pięć trupów, zero śladów, a Janina w bagażniku jechała już do Avellino, obok drugiej walizki z moimi pieniędzmi.

 

Ja i Taco już dawno byliśmy w Turynie. Musieliśmy się tam udać, bo rozpoczynał się już sezon ligowy, a mój zespół mierzył się w tym debiucie w Serie A z Torino na wyjeździe. Niestety kontuzja Mannone nieco pokrzyżowała mi szyki i na bramce stanął 20-letni wypożyczony z Atalanty golkiper. W obronie postawiłem na Bereszyńskiego, Zuparicia, Miglioriniego oraz Viscontiego. W pomocy także debiutant Góralski obok Della Rocca i Lollo, przed nimi znane trio Insigne, Cox oraz Silva.

 

Rozpoczęliśmy bardzo szybko, bo już w jedenastej minucie debiutancki gol dla Avellino w Serie A zaliczył Joao Silva. Jak widać nie zatracił instynktu strzeleckiego i Berbatow będzie musiał ostro pracować, żeby wygryźć któregoś z napastników ze składu. Torino odpowiedziało już w 25. minucie, ale ostatnie słowo należało do nas, jednak dopiero po zmianie stron, świetne podanie Insigne na drugiego gola w tym meczu zanotował Silva. Berbatow wszedł po przerwie za Coxa, ale nie zachwycił. Świetny początek przygody w Serie A.

 

Torino - Avellino 1:2 (Belotti - Silva 2x)

 

Radunović - Bereszyński, Migliorini, Zuparić, Visconti - Góralski, Lollo, Della Rocca, Insigne - Cox, Joao Silva

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

W Avellino wielkie święto, w końcu debiutowaliśmy w Serie A przed własną publicznością. Przeciwnikiem było Udinese, a więc zespół, z którymi łączą nas kontakty... piłkarskie. Po rozłączeniu się z Napoli to nasz klub patronacki numer jeden, ale to taka cicha współpraca. Zresztą, po co nam teraz patron, skoro sami jesteśmy w Serie A?

 

W każdym razie do pierwszego spotkania w Serie A przed własną publicznością przystępowaliśmy pełni wigoru., na trybunach zasiadło ponad 8 tysięcy widzów. Nie za wiele? Stadion może pomieścić 26 tysięcy, ale ogólnie otwarte jest 10 tysięcy, więc w sumie całe miasteczko i okolice wchodzą. Nie ma co narzekać. Zaczęliśmy fatalnie, bo w 41. minucie Francesco Della Rocca nie wykorzystał rzutu karnego i zmarnowaliśmy idealną okazję, aby wyjść na prowadzenie w tym niezwykle ciężko zapowiadającym się meczu. W 46. minucie stało się jasne, że bez bramek się tutaj nie skończy... Emmanuel Badu po pięknym rajdzie pokonał Borisa Radunovicia. I do szatni schodziliśmy jako pokonani. Po zmianie stron inicjatywa należała na zmianę do nas i do rywala, wcale nie było widać, ze to my jesteśmy beniaminkiem. W 75. minucie pierwszą bramkę na Partenio w Serie A zdobył Joao Silva i pachniało remisem. Próbowaliśmy utrzymać ten niezwykle korzystny rezultat, ale w 89. minucie Udinese zdołało w końcu wcisnąć bramkę i wywieźć trzy punkty. Samo spotkanie trzeba jednak przyznać... wyrównane.

 

Janina dalej siedziała, a raczej wisiała uwięziona w naszej kryjówce, czekała na zwrot negocjacji, które stawały się coraz bardziej gorące, a ich punkt kulminacyjny miał przyjść za tydzień. Z jednej strony ja, moja grupa, klan Avellino, z drugiej strony góra z Neapolu, odłam mojego kuzyna z grupy neapolitańskiej i... gdzieś tam w tle mecz Napoli - Avellino.

 

Avellino - Udinese 1:2 (Silva - Badu, Kums)

 

Radunović - Bereszyński, Migliorini, Zuparić, Visconti - Góralski, Lollo, Della Rocca, Insigne - Cox, Joao Silva

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Spotkanie w Neapolu miało podwójną dawkę. Raz, że na boisku, dwa w gabinetach naszych zarządców. Na boisku mogliśmy gościć Napoli, które wyszło w kapitalnym zestawieniu... Reina, Hysaj, Koulibaly, Albiol, Ghoulam, Allan, Jorginho, Hamsik, Callejon, Isigne i Gabbiadini - świetna ekipa, takich zawodników chciałby niejeden trener. My tymczasem musieliśmy sobie poradzić z tym prawdziwym chrztem w Serie A, gdyż nikt w tym meczu nogo nie zamierzał odstawiać, a liczba fauli (17) mówi sama za siebie.

 

Na trybunach ponad 40 tysięcy widzów, a w tym 3 tysiące naszych, trzeba przyznać, że bardzo zacna liczba. Niestety bardzo szybko, bo już w drugiej minucie Callejon dał prowadzenie zespołowi gospodarzy. Wynik ustalony był już w pierwszej połowie, za sprawą Gabbiadiniego, który podwyższył na 2:0 w 39 minucie. Całą drugą połowę atakowaliśmy, ale było to za mało. Dostaliśmy niezłą lekcję pokory na stadionie San Paolo w Neapolu...

 

Tymczasem podobny sceny rozgrywały się w kuluarach na stadionie, przedstawiciele mózgu mafii z Neapolu i ci od serca z Avellino, razem w jednym pomieszczeniu, a napięcie było o wiele wyższe niż to w gniazdku...

 

Napoli - Avellino 2:0 (Callejon, Gabbiadini)

 

Radunović - Bereszyński, Esposito, Zuparić, Visconti - Williams, Lollo, Della Rocca, Insigne - Cox, Berbatov

Odnośnik do komentarza

Sytuacja była bardzo skomplikowana. Kuzyn, bardzo życzliwy teraz, który chciał przejąć wszystkie moje wpływy, współpracował z Neapolem i miał tam już niezłe chody. Chciał mnie zniszczyć, bo to on mnie porwał i wtedy wywiózł do Polski, w celach hmm, testowych. Chciał sprawdzić czy nadaję się na męża dla jego kuzynki, jak widać test oblałem, ale nigdy nie mówiłem, że jestem ideałem. Tutaj w rodzinie musiał mieć jednak na mnie większego haka, zdrada żony, narkotyki czy alkohol tutaj nie robią na nikim wrażenia chyba, że jesteś już tak uzależniony, że możesz zacząć sypać. W tym kierunku starał się iść kuzyn.

Po jednym z dni, kiedy znowu sytuacja pozostawała nierozwiązana, a rodzina zdecydowała się na zawieszenie broni póki consensus nie zostanie osiągnięty, byłem bardzo powiedzmy, że zdenerwowany, czekał na mnie jeszcze mecz z Bologną, a więc mecz, gdzie musiałem zdobyć punkty, ale myślami byłem gdzie indziej.

 

Odwiedziłem wreszcie Janinę i wyszło ze mnie prawdziwe zwierze. Przez to piekło, które zgotowała albo chciała zgotować mnie i mojej rodzinie wcale nie było mi jej żal. Cierpiała, cierpiała okrutnie, a ja czułem dziką satysfakcję z zemsty i z możliwości wyładowania tych złych emocji. Po kilku godzinach wyzionęła ducha. Mogłem tylko jeszcze dodać: giń suko.

 

Tym samym przyszła 15:00 i nasz mecz ligowy. Po raz kolejny pokazaliśmy się w nim z dobrej strony, ale znowu te żółte kartki... Uzbieraliśmy ich aż 6! Rywal też nie odstawiał nogi zaliczył cztery kartoniki. Przegrywaliśmy już 0:2, ale po przewie, kiedy to mocno wstrząsnąłem zespołem, jakbym miał mało emocji na dzisiaj... i dało to efekt w postaci dwóch goli Roberto Insigne.

 

Avellino - Bologna 2:2 (Insigne 2x - Destro 2x)

 

Frattali - Bereszyński, Williams, Zuparić, Bertoldi - Dąbrowski, Lollo, Della Rocca, Insigne - Silva, Berbatov

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Ostatecznie w Neapolu zdecydowano, że mamy wolną rękę, bo negocjacje nie przyniosły skutku. Za morderstwo Janiny dostałem dotkliwą karę, oczywiście finansową, a dodatkowo nasz klan z Avellino musiał płacić jeszcze więcej procent górze z Neapolu. Coraz bardziej wyczuwać można było, że czujemy się coraz gorzej, ciąży nad nami Neapol coraz bardziej.

 

Kuzyn natomiast nie dostał żadnej kary, wręcz przeciwnie, jego wpływy w Neapolu się zwiększyły. Brak kary to także przyznanie, że to jednak mimo braku wyroku rację przyznano jemu, ale w końcu to rodowity Włoch, a nie przyjezdny z Polski. Walter był wściekły na mnie.

 

Myślałem, że wyjdzie z siebie. Odsunął mnie na jakiś czas od większych spraw klanu, musiał po prostu odpocząć od mojej osoby.

Mogłem skupić się na samej grze mojego zespoły, a było co poprawiać, bo chociaż nikt się cudów od nas nie spodziewał to jednak sytuacja nie była kolorowa, a punkty były nam niezwykle potrzebne w kontekście sezonu.

 

Powoli w mojej głowie klarowała się nowa taktyka, musiałem rezygnować z ofensywnego nastawienia, ale wykorzystywać wszystkie momenty do zdobycia bramki. Z Cagliari wyszedłem jednak jeszcze bardzo ofensywnie, bo liczyłem na minimum punkt w tym meczu. Rozpoczęło się jednak fatalnie, bo już w 3. minucie przegrywaliśmy, a w 25. minucie po trafieniu samobójczym było już tragicznie. Jednak zespół pokazał charakter, nie bał się walczyć . W 40. minucie kapitalne trafienie zaliczył Berbatow i właśnie po takie gole go tutaj ściągnąłem. W doliczonym już czasie gry pierwszej połowy Joao Silva doprowadził do remisu.

 

Po zmianie stron znowu odprężenie z naszej strony, co szybko wykorzystali rywale i wyszli na prowadzenie. Kolejny gol na wagę remisu był autorstwa Richarda Lasika, rezerwowego środkowego defensora, który kropnął potężnie z dystansu. Ledwie minutę później Marco Sau dał prowadzenie gospodarzom, ale na ten cios już nie potrafiliśmy odpowiedzieć. Zawiodło kilka aspektów, ale pokazaliśmy się włoskiemu światu piłki z dobrej strony. Minusem na pewno będzie kontuzja Frattalliego. Był to czwarty mecz bez zwycięstwa.

 

Cagliari - Avellino 4:3 (Borriello, sam., J.Pedro, Sau - Berbatow, Silva, Lasik)

 

Frattali - Bereszyński, Migliorini, Zuparić, Bertoldi - Williams, Lollo, Insigne - Silva, Berbatow, Cox

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Ofensywne podejście w poprzedni meczu owocowało sytuacjami bramkowymi i samymi golami, ale niestety nam potrzebne są przede wszystkim punkty. Muszę znaleźć odpowiedni balans między dwiema formacjami, ale muszę przyznać, że zderzenie z Serie A jest póki co bardzo ciężkie.

 

Na mecz z Atalantą zdecydowałem się jednak znów na ofensywny tercet Berbatow - Silva - Cox, ale skrzydła rywale podcięli nam już w pierwszej minucie, wychodząc na prowadzenie po golu Pinilli. Długo musieliśmy dążyć do odrabiania strat, a goście wcale nie ułatwiali nam tego, wręcz przeciwnie, także stwarzali sobie dobre okazje bramkowe, ale dobrze spisywał się Frattali lub obrońcy. Graczem meczu został środkowy obrońca Dario Zuparić co też musi o czymś świadczyć.

 

Szczęście uśmiechnęło się do nas dopiero tuż przed 70. minutą, kiedy to Konko przez niefortunny wślizg wbił piłkę do własnej siatki. Mieliśmy remis, który był sprawiedliwy w tym meczu, kilka zrywów jeszcze zaliczyliśmy, ale bardziej już broiliśmy tego punkty, a to się udało w stu procentach.

 

Avellino - Atalanta 1:1 (sam. - Pinilla)

 

Frattali - Bereszyński, Migliorini, Zuparić, Bertoldi - Lollo, Williams, Insigne - Berbatow, Silva, Cox

Odnośnik do komentarza

Mam wrażenie, że po awansie do opowiadań, przestaliście zauważać moją karierę :>

--

 

Trzy kolejne mecze oznaczały huśtawkę nastrojów, ale jednego im odmówić nie można - były strasznie nudne. Powoli przekonywałem się, że ten zespół jest... jak ja. Kiedy w moim życiu wszystko się układa i idzie po jak najlepszej myśli to zespół także gra fajną, ofensywną piłkę, a przy tym zdobywa punkty. A kiedy wszystko idzie źle prywatnie to i na murawie piłkarze jakoś nie oddają życia za swojego trenera. Tak było w spotkaniu z Frosinone Calcio, a więc w meczu, który powinniśmy spokojnie wygrać, jeśli marzymy o utrzymani, a tymczasem bezbarwny, bezbramkowy remis. Obrona zagrała całkiem fajny mecz, podobnie jak środkowi pomocnicy, ale reszta - przeszła obok meczu, zupełnie jak ja. Nawet nie miałem siły na nich wrzeszczeć i oni chyba ten brak napięcia też wyczuli.

 

Kolejny pojedynek jaki nas czekał to trudne, ale domowe spotkanie z wielkim zespołem - AS Romą. Ponownie zabrakło woli walki, a swoją nieudolnością uśpiliśmy także wroga, jednak nie na tyle, aby zgubił tutaj punkty, bo jedną bramkę udało im się wcisnąć. Mało tego, od 51. minuty grali w dziesiątkę, ale komu by się tam chciało gonić wynik? I w konsekwencji drugi mecz bez strzelonego gola.

 

Wyjazd do Werony miał odczarować złą passę i w pewnym sensie się udało, wprawdzie dalej graliśmy piłkę poziomu polskiej okręgówki, nudnej kolejny odcinek Mody na sukces, ale tym razem z filmem nie tylko żenadę mieliśmy wspólną, ale i część tytułu, taki mały sukces, bo wygraliśmy 0:1, ale żeby nie było tak pięknie to po golu samobójczym. Prawda, że piękna perspektywa przed meczami: najpierw z Interem, a później z Juventusem?

 

Frosinon Calcio - Avellino 0:0

Avellino - Roma 0:1 (Salah)

Chievo - Avellino 0:1 (sam.)

 

 

Odnośnik do komentarza

Konstruktywna krytyka także mile widziana ;)

---

 

 

To było coś niesamowitego, powiedziałem w "firmie", że kończę z tym, bo piłka to moja prawdziwa pasja, mogą mi zabrać moje pieniądze, domy, samochody, wszystko, ale liczy się dla mnie tylko rodzina i piłka nożna. Walter tylko się głupio uśmiechnął i stwierdził, że z tego się tak łatwo nie wychodzi, ale dał mi wolną rękę - zobaczymy jak sobie poradzisz, będę cię rozliczał z każdego punktu.

 

I było świetnie, miałem werwę, nowe emocje, nowe pasje - wszystko to przełożyłem na swoich piłkarzy, widać było, że to odczuli. Nadszedł wielki dzień z Interem, przed spotkaniem podszedł do mnie Berbatow i powiedział - spokojnie szefie, zaczaruję. I udało się, strzelił hattricka, a przy czwartej bramce asystował... piętką. Wygrywamy cztery do zera, spojrzałem się tylko w kierunku Waltera, już go nie było w strefie VIP.

To jednak nie koniec, bo zaraz potem graliśmy z mistrzem kraju, najlepszym włoskim zespołem - Juventusem Turyn. Tutaj suma dobrej gry rozłożyła się na kilku graczy, a trafienia zaliczyli Insigne oraz Simon Cox, niebywałe, ale malutki klubik utarł nosa gigantowi - 2:0!

 

Kolejny mecz, a ja rozpromieniony, moi piłkarze dumni z siebie, morale pęka w szwach, naszym przeciwnikiem Sampdoria Genua. Waltera nie było od początku meczu, który zaczęliśmy fatalnie, już w pierwszej minucie straciliśmy gola, dostałem wtedy sms-a o treści "uważaj". Kiedy po kwadransie przegrywaliśmy już 3:0 dostałem wiadomość wideo, gdzie Walter... odrąbywał kończyny mojej żonie, która była w zaawansowanej ciąży, a ja nie mogłem się ruszyć, byłem sparaliżowany. Do przerwy przegrywaliśmy już 7:0, a ja dostawałem kolejne filmiki, Walter kopał ukochaną w brzuch, krew lała się strumieniami. Było pewne, że dziecko nie przeżyło...

 

Wtedy cały mokry od potu, obudziłem się we własnym łóżku. Odpaliłem laptopa, sprawdziłem swoje wyniki meczów, były inne, sprawdziłem ukochaną - spała słodko, czyli to był tylko brutalny sen gangstera. Walter miał rację, z tego się tak łatwo nie wychodzi...

 

Avellino - Inter 4:3 (Silva 2x, Insigne, Della Rocca - Jovetić, Candreva, Banega)

 

Juventus - Avellino 2:1 (Bonucci, Dybala - Cox)

 

Avellino - Sampdoria 0:0

Odnośnik do komentarza

W momencie, kiedy przyszedł trafiło do mnie, że miewam już koszmary związane z hmm pracą to wiedziałem, że nie jest zbyt dobrze. Potrzebowałem wsparcia, przyrzekłem ukochanej, że już nie będę wciągał dopóki nie urodzi, ale przecież jedna mała kreska jeszcze nikomu nie zaszkodziła, nie?

 

Od razu poczułem się niczym młody bóg. Wtedy niespodziewanie ktoś zapukał do mojego domu. Byłem pewien, że to nie psy, mam tak obstawione okolice, tyle płacimy im w łapę, że jeśli już muszą wpadać z wizytą to tylko nagle, bez pukania, z nakazem z wyższych szczebli, kiedy faktycznie wydaje im się hehe, że coś mają.

 

Nie myliłem się, w drzwiach stanął Joao Silva. Jeszcze nie mówił piękną włoszczyzną, ale po angielsku dogadywaliśmy się świetnie. Piłkarz ma problem z upierdliwym sąsiadem. Sąsiad jest homoseksualistom i codziennie nocą... no wiecie, Silva nie może się wyspać, a że wie z kim sypia ktoś za ścianą to jakoś mu tak... niekomfortowo. Nie chce się wyprowadzać, bo bardzo polubił to mieszkanie, jego partnerka też się tutaj zadomowiła, a nie lubią zmian i są typami domatorów - coś dziwnego, jeśli weźmiemy pod uwagę, że to portugalski napastnik - a dodatkowo codziennie rano ciepły lokator coś wierci, niekończący się remont.

 

- Dobrze Joao, zajmę się tym.

 

- Dziękuje trenerze. Aha, ale mam taką małą prośbę...

 

- Nawijaj.

 

- No bo ja ogólnie to jestem bardzo tolerancyjny i w ogóle, więc może byśmy to zrobili tak, tak, mało inwazyjnie?

 

- Mało inwazyjnie powiadasz? Dobrze, ale odpłacisz mi skutecznością w lidze!

 

- Pewnie szefie!

 

Dwa dni później graliśmy na Sycylii. Z czym kojarzy się ten region? Chyba nikomu nie muszę tłumaczyć. Zjadłem tam pyszną caponatę! Porozmawiałem też ze znajomymi z branży o... taktyce. A następnie przeszliśmy na stadion. Palermo radzi sobie nieźle, ale cały czas liczą tutaj na wyższe lokaty nić środek tabeli, a więc mogliśmy powalczyć o jakieś zdobycze punktowe. Idąc takim tokiem postępowania kilka razy groźnie atakowaliśmy gospodarzy i w końcu się udało, świetnie podanie w uliczkę zagrał Della Rocca, a dzieła dokończył kto? Oczywiście Joao Silva. Lubię tego chłopaka.

 

Tydzień później u siebie zagraliśmy z Fiorentiną, niesieni ostatnią dobrą formą, a także powrotem do bramki po ciężkiej kontuzji Vito Mannone byliśmy mocno zdeterminowany, aby zdobywać kolejne punkty. W 31. minucie spotkania tym razem Della Rocca nie podawał, a sam zakończył akcję potężnym uderzeniem. Pasuje mu rola takiego wchodzącego do ataku pomocnika, chociaż muszę przyznać, że nieco przygasił Insigne. Już po zmianie stron wynik podwyższył Berbatow, wreszcie gol Bułgara! Zarate w końcówce dał jeszcze cień nadziei dla Fiory, ale nic z tego, trzy punkty zostają w pięknym Avellino.

 

Terminarz ułożył się tak, że kolejne spotkanie graliśmy również na własnym boisku, tym razem z Sassuolo, nie był to żaden potentat włoskiej piłki, więc liczyłem na wygranę i świetną serię trzech zwycięstw z rzędu. Rozpoczęliśmy kapitalnie, bo w pierwszej akcji meczu gola zdobył Berbatow, a ledwie dwie minuty później Silva. I tak oto po trzech minutach wygrywaliśmy już 2:0. Sytuację skomplikował nam Dąbrowski, który jeszcze przed zmianą stron dostał czerwoną kartkę, ale goście byli dziś bardzo nieudolni i jedyne co im się udało to jedne trafienie Mariono w drugiej połowie.

 

Po meczu podszedłem do Joao Silvy.

 

- Jak tam sąsiad?

 

- Aaa, dzięki, że trener pyta. Ten nowy lokator jest bardzo sympatyczny. I cichy.

 

- I cichy.

 

Zupełnie jak ten stary.

 

 

Palermo - Avellino 0:1 (Silva)

 

Frattali - Bereszyński, Migliorini, Zuparić, Visconti - Lollo, Williams, Della Rocca - Insigne, Berbatow, Silva

 

Avellino - Fiorenina 2:1 (Della Rocca, Berbatow - Zarate)

 

Mannone - Bereszyński, Williams, Zuparić, Visconti - Lollo, Dąbrowski, Della Rocca - Insigne, Berbatow, Silva

 

Avellino - Sassuolo 2:1 (Berbatow, Silva - Mariano)

 

Mannone - Bereszyński, Migliorini, Zuparić, Visconti - Dąbrowski, Williams, Della Rocca - Insigne, Berbatow, Silva

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

W Avellino nie lubimy odmieńców. Toteż nikogo nie zdziwiła sytuacja z kijem golfowym w nieodpowiednim miejscu u pewnego człowieka, który bywał zbyt uciążliwy dla sąsiadów. Uznano, że tak sie kończą niebezpieczne eksperymenty z d...

 

Znowu uzależniłem się od koki. Zacząłem więcej ćpać, ale też więcej ogarniać swoich ludzi, a więc zarabiałem więcej, po każdej dawce miałem lepsze pomysły jak reorganizować dystrybucję, jak opłacać kluczowe aspekty jak najmniejszym kosztem, a przede wszystkim - miałem mnóstwo pomysłów na taktyczne roszady w trakcie meczu.

 

Tak było w spotkaniu z Latina Calcio. Powinniśmy ten zespół wciągnąć nosem, jak ja odpowiednią dawkę jeszcze przed ustaleniem składu na mecz. I rozpoczęliśmy jak w amoku, atak za atakiem, a konsekwencją była bramka, która musiała w końcu nadejść. Jej czas to ledwie kwadrans od pierwszego gwizdka sędziego, a autorem trafienia Rhys Williams. Gospodarze grali bardzo brutalnie, ale skończyło się bez kontuzji i czerwonych kartek. Natomiast na jednym z fauli skorzystaliśmy, bo karnego na bramkę zamienił Berbatow.

 

Kolejny mecz miał być z gatunku tych ciężkich. Czekał nas bój z Lazio, ale na własnym obiekcie. Prawie dziesięć tysięcy widzów dopingowało nas w fantastyczny sposób albo ja to tak odebrałem jakoś mocniej niż dotychczas... Nieistotne, ważne iż miałem świetny plan na ten mecz, ale od piłkarzy zależało czy go zrealizują. Niestety po indywidualnym błędzie w 29. minucie Lazio wyszło na prowadzenie, jednakże już minutę później bramką odwdzięczył mi się Joao Silva. Na następne trafienie musiałem czekać do drugiej połowy, ale wreszcie po raz kolejny gola do siatki rywala wpakował Portugalczyk. Jak na ironię, Lazio bramkę na wagę remisu strzeliło w... 88. minucie.

 

Trzeci w cugu yyy... trzeci, po prostu trzeci mecz rozgrywaliśmy z Weroną, przepiękne miasto, ale nie o turystykę nam tutaj chodziło. Mieliśmy jeden cel, wykorzystać własną wysoką formę i na tym pięknym terenie uzyskać komplet punktów, aby wrócić w świetnych nastrojach do naszego klimatycznego Avellino. Rozpoczęliśmy kapitalnie, w 6. minucie meczu piłkę na jedenastym metrze ustawił Berbatow i ponownie nie dał szansy bramkarzowi rywala. Na nic się stały uporczywe próby ataków rywali i nękanie naszych graczy faulami - wyrwaliśmy te trzy punkty. A Berbatow ma już na swoim koncie pięć bramek i pięć asyst w szesnastu spotkaniach Serie A.

 

Była to osiemnasta kolejka włoskiej najwyższej ligi, takie dziwne zakończenie, bo jesień powinna kończyć się po kolejkach dziewiętnastu, ale był już dwudziesty drugi grudnia i większość myślami była już przy rodzinach i świętach Bożego Narodzenia, więc i Serie A musi odpocząć. Następny mecz zagramy dopiero siódmego stycznia, ale od razu z wielkim rywalem - AC Milanem.

 

I tutaj Was zaskoczę, ale sam jestem w szoku. W ogóle nie śledziłem tabeli, grałem od meczu do meczu. Osiemnaście kolejek strzeliło jak w Taco w mordę niechcącym świetnej ochrony, zajmujemy w Serie A... 4 miejsce.

 

Tabela.

 

 

Latina Calcio - Avellino 0:2 (Williams, Berbatow)

 

Mannone - Bereszyński, Migliorini, Zuparić, Visconti - Lollo, Williams, Della Rocca - Insigne, Berbatow, Silva

 

Avellino - Lazio 2:2 (Silva 2x - Hoedt, Patric)

 

Mannone - Bereszyński, Williams, Zuparić, Visconti - Lollo, Dąbrowski, Della Rocca - Insigne, Berbatow, Silva

 

Werona - Avellino 0:1 (Berbatow)

 

Mannone - Bereszyński, Migliorini, Zuparić, Visconti - Lollo, Paghera, Della Rocca - Insigne, Berbatow, Silva

Odnośnik do komentarza
  • Makk zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...