Skocz do zawartości

Per aspera ad astra


jmk

Rekomendowane odpowiedzi

- Jak tam Taco, kaczkę chcesz?

 

(Śmiech wszystkich)

 

- Bardzo śmieszne, nie wiecie jak psy były blisko...

 

- Dobra dobra, jak zwykle wyszliśmy z fartem.

 

- Ktoś słyszał co z Roberto?

 

- Ostatni ślad był w Marsylii, być może już go nie ma nawet na kontynencie.

 

- Przejęliśmy wszystko? Co na to starzy z Neapolu?

 

- Tak, kasa już płynie strumieniami, jakieś niedobitki z jego klanu sami się zgłosili do nas. Neapol dał nam wolną rękę. Dla nich to w sumie jest przecież bez znaczenia kto im procent odpala. A my z naszą infrastrukturą mamy szansę jeszcze zwiększyć dochody.

 

- Adrian, na pewno wszyscy w ich siedzibie zginęli, nikt nie uciekł?

 

No i skłamałem. Nie wiedziałem co mam robić. Cały czas czekałem, aż w końcu ta osoba się do mnie zgłosi. Przecież ani Taco, ani Walter, ani Vincenzo o nim pewnie nie wiedzieli, więc co mogłoby się stać... Chyba już się domyślacie, kto był nam na podłodze i komu darowałem życie?

 

O tym jednak później, teraz przyszedł czas kolejnego spotkania. Graliśmy na wyjeździe z ekipą Monopoli. Do pierwszego składu wrócił Insigne. Zaczęliśmy z wysokiego c, bo już w 11. minucie wyszliśmy na prowadzenie za sprawą dość szczęśliwego gola Sbaffo, który okazał się najbardziej sprytny z wszystkich w polu karnym i władował piłkę do siatki. Daliśmy sobie jednak wbić gola do szatni... niestety, ale moja wręcz idealna obrona popełniła katastrofalny błąd w ustawieniu i Frattali mógł tylko schylić się po futbolówkę.

 

Defensywa jednak potrafiła się zrewanżować w drugiej połowie, po dość oschłym przemówieniu jakie im zgotowałem w szatni. Najpierw poprawili swoją grę obronną, praktycznie nie dopuszczając rywali do stwarzania sobie dogodnej sytuacji, a następnie, jeden z defensorów po rzucie rożnym dał nam prowadzenie, a w konsekwencji trzy punkty. Chyba zaczynamy trybić.

 

Monopoli - Avellino 1:2 (Lecano - Sbaffo, Esposito)

 

Fratalli - Nica, Esposito, Migliorini, Visconti - Arini, D'Angelo, Voltasio, Sbaffo - Silva, Insigne

Odnośnik do komentarza

Teraz jednak żyłem tylko jednym. Na własnym stadionie podejmowaliśmy Foggię, a więc naszego bezpośredniego rywala, który chce nam popsuć plany awansu do Serie B bez rozgrywania baraży. W tej chwili co prawda byliśmy liderami, ale Foggia niebezpiecznie siedziała nam na ogonie.

 

Muszę przyznać, że stworzyliśmy naprawdę pięknie widowisko. I pisząc w liczbie mnogiej nie mam na myśli tylko moich piłkarzy, ale też zawodników rywala, gdyż cały mecz był po prostu pełen emocji, akcji defensywnych i ofensywnych. Pierwsi groźnie zaatakowali goście, staraliśmy się wyprowadzać groźne kontry, ale to też nas zgubiło i Foggia wykonała kontrę kontry i wyszli na prowadzenie.

 

Na odpowiedź nie musieliśmy jednak czekać długo, po dziesięciu minutach nie kto inny jak Joao Silva, człowiek od zadań specjalnych doprowadził do wyrównania, ale zanim opadła pajęczynka, którą zerwał Portugalczyk to goście znowu byli na prowadzeniu, ledwie minutę po naszym golu. I był to gol do szatni, bo my strzelaliśmy w 44. minucie, a oni w 45.

 

Teraz jednak Blitzkrieg musieliśmy zaprezentować my, więc od razu po zmianie stron ruszyliśmy ostro do natarcia i w 49 minucie po kapitalnym zwodzie i plasowanym strzale oszukał bramkarza ponownie Joao Silva. Muszę przyznać, że tyle mieliśmy remisów, ale tego dnia ten rezultat mi odpowiadał. Foggia grała naprawdę dobrze i skutecznie, a remis dawał nam status quo oraz lepszy rezultat bezpośredni biorąc pod uwagę dwa mecze. Niestety remis utrzymywał się tylko do 80. minuty, wtedy drugie zaliczenie dla Foggi zanotował Iemmello i byliśmy w bardzo niekorzystnej sytuacji.

 

Zdecydowana szarża, tak zdecydowałem się ustawić zespół, w sumie albo remis albo większa porażka nie robi nam różnicy. Musimy zgarnąć punkt. Opłaciło się, bo w 84. minucie... jak myślicie, kto? Oczywiście, Joao Silva kompletuje hattricka i ustala wynik meczu na 3:3. W tabeli bez zmiany, Avellino pany.

 

Avellino - Foggia Calcio 3:3 (Joao Silva 3x - Coletti, Iemmello 2x)

 

Fratalli - Nica, Esposito, Migliorini, Visconti - Arini, D'Angelo, Voltasio, Sbaffo - Silva, Insigne

Odnośnik do komentarza

Trzecia rano. Słyszę jakieś szmery w chacie. Niedobrze, wojna niby się skończyła, ale... wyciągam swojego wiernego przyjaciela z szuflady, kaliber 9mm. Nie mogę spać, więc nic dziwnego, że mnie to obudziło, mam problemy z Francescą, mam problemy z Taco, mam problemy z...

Schodzę powoli po schodach, widzę postać, która chyba nie chciała się skradać. Jednym pewnym krokiem ruszyłem w kierunku światła, jedną ręką zapaliłem światło, drugą od razu celowałem w typa.

 

- Marek?

 

- Ja, ja ...

 

Był cały blady, oczy miał zapadnięte, wyglądał jak menel. Śmierdział do tego. Pewnie wiecie, ale tym, którego zobaczyłem za biurkiem to był właśnie Marek. Udałem, że go dobijam i uciekłem stamtąd. On też zdołał uciec przed policją i bał się, że go znajdą, więc żył na śmietnisku... W końcu jednak miał dość i ryzykował, przychodząc do mnie, licząc, że mu pomogę. Tyle mi opowiedział na początek, teraz niech weźmie prysznic. Mamy przed sobą jeszcze długą noc na wyjaśnienia...

 

Tego samego dnia grałem jeszcze mecz, był to wyjazd do Messyny, na spotkanie z Acr.Messina. Przez długi okres było bardzo bezbarwnie, zero do zera. Tym bardziej przez gospodarze, w ogóle nie było w nich woli zwycięstwa. Obudzili się dopiero po naszym trafieniu Insigne. Całe szczęście sędzia zagwizdał przerwę. Pary jednak starczyło im jeszcze po zmianie stron i doprowadzili do wyrównania. W 61. minucie to by przypieczętowaliśmy jednak naszą dominację w tym meczu. W doliczonym czasie gry jeszcze Migliorini dostał czerwoną kartkę, ale to już nie miało wpływu na wynik tego dnia.

 

Acr. Messina - Avellino 1:2 (Cerone - Insigne, Silva)

 

Fratalli - Nica, Esposito, Migliorini, Visconti - Arini, D'Angelo, Paghera, Sbaffo - Silva, Insigne

Odnośnik do komentarza

To jest to co myślicie. Po tym, jak nie chciałem zatrudnić w naszym klanie Marka, zdecydował się działać na własną rękę, a właściwie nie na własną, a we wrogim klanie, klanie Roberto. Miał łeb i był pracowity, ale też miał słabość do narkotyków i mimo, że piął się coraz wyżej w hierarchii to był coraz bardziej uzależniony. No, jak to Polak... Druga sprawa, że ludzie Roberto byli w rozsypce, więc lojalnych i pracowitych brali jak leciało, stąd też Marek znalazł zatrudnienie.

 

Nie wiedział jednak jak to się skończy. Kiedy byłem tam u miałem wymierzony w niego pistole miałem go zastrzelić, ale specjalnie chybiłem, oszukałem Taco i cały zarząd. W imię ratowania przyjaciela, który okazał się hm... zdrajcą?

 

Do Avellino przyjeżdżał zespół Paganese, oczywiście liczyliśmy na pewno zwycięstwo. Nie wiedziałem jednak, że znowu będzie narodzone w bólu... Przez 45. minut równie dobrze moglibyśmy nie dawać zawodnikom piłki. Nie działa się zupełnie nic. Nie wiem czemu, ale zawodnicy grali ten mecz na stojąco. A przecież był marzec, dwanaście stopni. Siedem tysięcy widzów, jakie zasiadły na trybunach zaczęli gwizdać. Widzicie? Włoscy kibice gwiżdżą, a to przecież zwolennicy calcio...

 

Gorzej, że jak zaczęliśmy nieco atakować w drugiej połowie to to się zemściło, bo Pietrio Visconti wprawdzie zdobył gola, ale... samobójczego. Była 64. minuta. Dobrze, że dalej w klubie jest Joao Silva, który strzela coraz regularniej, tym razem w 77. minucie dał nam wyrównanie, a w 85. minucie strzałem z dystansu D'Angelo dał nam upragione, ale wyszarpane i wymęczone trzy punkty.

 

Avellino - Paganese Calcio 2:1 (Joao Silva, D'Angelo - Visconti sam.)

 

Fratalli - Pisano, Esposito, Rea, Visconti - Arini, D'Angelo, Paghera, Sbaffo - Silva, Insigne

Odnośnik do komentarza

- Nie wiem co masz zrobić. Zjebałeś po całości Marek, źle ci tu było?

 

- Ale co ja, ja chciałem żyć jak ty, mieć wszystko...

 

- To nie takie proste Marek, raz na wozie raz pod wozem. Ja nie miałem wyboru, w pierdlu walczyłem o przetrwanie. Myślisz, że mi tak łatwo strzelać do tych ludzi? Z tej ścieżki nie ma odwrotu, a ty sam w nią wkroczyłeś i jeszcze wdepnąłeś w gówno.

 

- Pomóż mi jakoś...

 

- Czy ciebie do reszty już popierdoliło? Ja mogę dać ci trochę pieniędzy, ale zaraz potem kupujesz bilet w jedną stronę, nie wiem gdzie chcesz. Byle nie we Włoszech.

 

- Ale Adrian, ja nie mam nic, ja sobie nie poradzę.

 

- Bądź mężczyzną. Dam ci pieniądze, starczą ci na start, nie jeden by chciał tak zaczynać od dna...

 

- A masz kreskę?

 

Tak, Marek zdecydowanie był już uzależniony. To był wrak człowieka albo powoli w ten wrak się zmieniał. Nie mogłem mu pomóc, robiłem co mogłem. Czy mam czyste sumienie? Na pewno nie, broniłem go przed tym światem, a jak w niego wstąpił i narobił sobie bałaganu to musiałem to posprzątać, a on jeszcze poszedł do wrogów... Ehh na pewno nie mam czystego sumienia.

 

Z tego wszystkie prawie spóźniłem się do autokaru, którym jechaliśmy do Rieti na mecz z tamtejszym Lupa Castelli Romani. Zdecydowanie zbliżał się koniec sezonu, nasza pozycja była niemal pewna. To znaczy, praktycznie pewny był awans, bo spadek z miejsc barażowych nam nie groził, ale chciałem wygrać ligę i awansować bezpośrednio, a więc nie mogłem stracić pozycji lidera.

 

Lupa Castelli Romani, jak to bywa w meczach z nami oddali celny jeden strzał. Jak myślicie, ile mieli goli? Tak właśnie, jeden. Trzy strzały ogółem, jeden celny, jeden gol. A my? Piętnaście strzałów, sześć celnych i... no, też jeden gol, ale jeszcze po rzucie karnym. Remis sprawiedliwy? A w życiu!

 

Lupa Castelli Romani - Avellino 1:1 (Morbidelli - Insigne)

 

Fratalli - Pisano, Esposito, Migliorini, Visconti - Arini, D'Angelo, Paghera, Sbaffo - Silva, Insigne

Odnośnik do komentarza

- A co tym twoim przydupasem z Polski? Wiesz, tym...

 

- Markiem.

 

- No, co nas wyzywał he.

 

- Nie mógł się tu zaaklimatyzować, wyjechał, praca ze śmieciami chyba mu nie służyła...

 

- Sam jak ten śmieć...

 

- Taco, nie obrażaj, to był mój kumpel. Wiele przeszliśmy za dzieciaka...

 

- Dobra, dobra. Ważne, że już go tu nie ma. Nie pasował do nas. Był inny niż ty.

 

- No wiesz, ja jestem wyjątkowy i niepowtarzalny.

 

- Oj przyjacielu, przyjacielu.

 

Przyjacielu? Taco mnie tak nazywał, a chyba wiecie co w klanie może to oznaczać... Kurde, a ja go okłamuje dla Marka? Tego, który tak mi napsuł krwi i w sumie którego tu nie ma. Z drugiej strony miałem niewielki wybór. Zabić Marka albo puścić wolno, ale przy drugiej opcji mogłem powiedzieć prawdę albo kłamać jak teraz. Myślę, że gdybym wyjawił szczerze co tam zaszło to nie byłoby mnie tu dziś z nimi... Pamiętajcie, La Camorra Non Perdona.

 

Jeszcze przed meczem podszedł do mnie Walter (znowu są regularnie na meczach) i uścisnął mi dłoń i pogratulował. Nie wiem czy chodziło o tamtą akcję z Roberto czy może sukcesy zespołu, ale na pewno był zadowolony. Dziś gościł ekipę z Neapolu, więc był cały w skowronkach. Nie mogliśmy tego dnia zawieźć... Graliśmy bez żadnych zmian w składzie. Szybko ruszyliśmy do ataków, już w 25. nie kto inny jak Joao Silva zdobył bramkę i mogliśmy pewnie kontrolować przebieg spotkania. Na uwagę zasługuje fakt, że już w 7. minucie Migliorini zobaczył żółtą kartkę. Całe szczęście, że w drugiej połowie wyszliśmy na dwubramkowe prowadzenie za sprawą Sbaffo, który ostatnio świetnie wchodzi z drugiej linii do ataku i celnie uderza na bramkę. W 76. minucie Migliorini otrzymuje drugą żółtą kartkę i niestety kończymy w dziesiątkę, ale nawet w tych warunkach rywale byli bezradni.

 

Avellino - Akragas 2:0 (Silva, Sbaffo)

 

Fratalli - Pisano, Esposito, Migliorini, Visconti - Arini, D'Angelo, Paghera, Sbaffo - Silva, Insigne

Odnośnik do komentarza

Końcówka sezonu coraz bliżej, każdy zdobyty punkt zbliża nas do realizacji jasno nakreślonego planu. Na mecz z AS Melfi, spotkanie wyjazdowe, nie mogłem korzystać z ofensywnego pomocnika Sbaffo, który nabawił się urazu, wielka szkoda, bo właśnie łapał wielką formę. Oprócz tego mieliśmy zmianę na pozycji środkowego defensora, gdzie jeden z graczy pauzował za kartki, w jego miejsce wskoczył więc Rea. Zdecydowałem się za Sbaffo wstawić Insigne, a właściwie przesunąć go na miejsce właśnie ofensywnego pomocnika, a do ataku wszedł Bortolussi.

 

Mecz zaczął się fatalnie, już w 14. minucie Mohamed Soumare wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Niestety, ale kwadrans później było już dwa do zera i powiem szczerze, byłem zdruzgotany, ale też nie wiedziałem co tu począć. Zwłaszcza, że w ramach wizyty Neapola, zdecydowali się obejrzeć kolejny mecz naszego Avellino i udali się z nami na wyjazd do Melfi. Cała śmietanka klanu z Avellino i grube ryby z Neapolu, a tu dostajemy po 30. minutach dwa do zera...

Musiałem przemówić graczom do rozsądku i nakazać morderczą szarżę już od początku drugiej połowy. Najpierw mieliśmy sporo szczęścia, bo kontaktowego gola strzelił Esposito po rzucie rożnym, ale chwilę później Joao Silva dał na remis, była 60. minuta, a nam brakowało sił z minuty na minutę. W efekcie wydawało się, że mecz zakończy się remisem, a tu moment nieuwagi i w doliczonym czasie gry Soumare strzelił swojego drugiego dziś gola...

 

Do szatni wparował wściekły Walter, za nim obruszony Vincenzo, przed szatnią szalał Taco. Walter zaczął krzyczeć, wymachiwać, rzucać co miał pod ręką i wtedy...

 

- Na ziemie policja!

 

AS Melfi - Avellino 3:2 (Soumare 2x, Masini - Esposito, Silva)

 

Fratalli - Pisano, Esposito, Rea, Visconti - Arini, D'Angelo, Paghera, Insigne - Silva, Bortolussi

 

PS. To nasza pierwsza ligowa porażka w tym sezonie.

PS2. Więcej fabuły mniej FM-a, więcej FM-a mniej fabuły czy tak jak jest?

Odnośnik do komentarza

To była 29. kolejka, a więc przez dwadzieścia osiem kolejek byliśmy niepokonani. Tabela będzie po zakończeniu ligi - czyli za pięć kolejek.

---

 

Nigdy nie widziałem tak panikującego Waltera. Rzucił się przez szatnię na drugą stronę, wbiegł do toalety i jednym kopnięciem wybił szybę w oknie, a następnie przez nie wyskoczył. Wybiegł i tyle go widzieli. Ja zareagowałem trochę mniej gwałtownie i po chwili leżałem przytulony twarzą do zimnej posadzki, podobnie jak Taco i Vincenzo. Piłkarze byli przerażeni... Waltera nie schwytano, ot włoska policja, nawet nie obstawili budynku, po prostu sobie weszli jednym wyjściem i liczyli, że zgarną wszystkich.

 

Znowu musiałem leżeć w areszcie śledczym. Niestety było gorzej. Nie znęcali się nade mną, ani psychicznie, ani fizycznie. Nie zwiastowało to niczego dobrego, bo w ten sposób zawsze wyładowywali swoją frustrację, a skoro tego nie robią to... może coś na mnie mają? No, ale co...

 

Zadawali suche pytania, faktycznie nic odkrywczego. Pytali znowu o tę sytuację w siedzibie Roberto, pytali o narkotyki, o broń... oczywiście nic nie wiedziałem, odpowiadałem wspólnie ze swoim adwokatem. Widziałem przez przypadek też Vincenzo, który tylko pokazał palcami "okej", więc chyba nie miałem powodów do obaw.

 

No, ale mijały godziny, przyszedł prokurator i wręczył mi przedłużenie aresztu. Byłem w szoku? Jakim prawem? Po co? No i okazało się, że zostałem oskarżony o posiadanie nielegalnej broni i narkotyków. Pokazano mi nakaz przeszukania mojego domu i właśnie z niego wracali, znaleźli kilka gram marihuany w pewnym schowku... Schowku, w którym trzymałem... leki. Naprawdę, nie stroniłem od używek, ale nigdy nie miałem tego w domu więcej niż było mi potrzebne jednorazowo, nie składowałem tego, a od ostatnich miesięcy to raczej korzystam z dobrodziejstw poza domem. Ktoś mu musiał to podrzucić. A broń? To było jeszcze bardziej grubymi nićmi szyte... Znaleziono ją w moim domu, ale bez moich odcisków palców.

 

W takim wypadku przedłużono mi areszt, bo mieli jakieś tam dowody, mój pobyt przedłużał się już do trzech tygodni. W tym czasie na wolności był już Taco i Vincenzo, którzy wyszli za ogromną kaucją. Mnie pozostawiono jednak w areszcie, dlaczego? Mam nadzieję, że po wyjściu się dowiem.

 

Niestety przez te nieporozumienia prawne nie mogłem uczestniczyć w aż dwóch spotkaniach swojej drużyny, które musiał poprowadzić mój asystent. Jak się spisał? Nie za dobrze, wywalczył najpierw bramkowy remis, a potem przegrał. No ładnie, trzy ostatnie mecze to dwie porażki i remis... Przewaga jednak ciągle była solidna i w następnej kolejce mogliśmy zapewnić sobie mistrza Serie C. Liczyłem, że już ze mną na ławce.

 

Benevento Calcio - Avellino 1:1 (Cisse - Esposito)

 

Avellino - Matera Calcio 2:3 (Insigne, Silva - Gammone 2x, Gurrieri)

Odnośnik do komentarza

Byłem najbardziej umoczony. A po mnie Taco, na resztę nie znaleźli żadnych większych dowodów, więc na grzywnach się skończyło. Oczywiście musieliśmy zwołać konferencję prasową, aby wszystko wyjaśnić, że to pomyłka, że patologiczne zachowanie służb mundurowych i tak dalej. Ja miałem najgorzej, bo obciążały mnie zeznania świadka, który potwierdzał, że korzystam z narkotyków, że miałem je w domu, że miałem broń...

Do wyboru miałem trzy osoby, które mogły dostarczyć takich zeznań. Taco, Marek i Francesca. Od razu odrzuciłem swoją ukochaną, z którą chociaż przeżywamy trudne chwile ze względu na moje problemy z prawem, ale ona nigdy by tego nie zrobiła. Marka dawno już nie ma we Włoszech, przynajmniej nie powinno być, no i to mój przyjaciel. Taco? Nie, Taco to twardziel przecież no i sam jest oskarżony... Nie zostawał mi nikt...


Opcje mam dwie: albo znika świadek albo przyznaje się do winy i łagodzi mi to karę, którą będzie wysoka grzywna i może zawiasy. Skłaniałbym się ku zmianie zeznań świadka, ale najpierw muszę odgadnąć kim jest.

Chwilę mogłem odpocząć od tych myśli, kiedy jechałem do Catanzaro musiałem ogarnąć swój zespół, który był o krok od awansu, a tu nam się nieco atmosfera popsuła. Pogadałem z chłopakami w autokarze, nie wiem czy uwierzyli, ale obiecali dać z siebie wszystko i poprawić swoją formą z ostatnich meczów.

Zaczęliśmy świetnie, ale brakowało wykończenia, które przyszło niespodziewanie w 32. minucie, kiedy to Pisano umieścił piłkę w siatce, nikt nie wyobrażał sobie, że ten prawy defensor będzie grał aż tak wysoko. Zaskoczyło to rywali i my ten element wykorzystaliśmy. Po przerwie kontrola gry, ale nadzialiśmy się na kontrę, co było grzechem absolutnym - prowadzić i dać się skontrować, tak nie można. Było jeden do jednego, ale moi podopieczni rzucili sie jak wygłodniałe stado wilków na bezbronne owieczki i już po dwóch minutach Insigne utonął w objęciach kolegów.

Mamy awans z pierwszego miejsca w lidze.

US Catanzaro - Avellino 1:2 (Razzitti - Pisano, Insigne)

Fratalli - Pisano, Esposito, Migliorini, Visconti - Arini, D'Angelo, Paghera, Insigne - Silva, Mokulu

Odnośnik do komentarza

Długo myślałem nad tym co powinienem robić, godziny spędzone z moim adwokatem, cały czas te myśli rozbijały mi czaszkę, nawet nie miałem czasu cieszyć się z awansu, przecież zaraz mogłem dostać kolejny wyrok w swoim życiu, tym razem jednak prawdziwy, z którego ciężko będzie uzyskać status "niewinny" tak jak w Polsce.

 

Tymczasem domowe spotkanie z Ischia Isolaverde było ostatnim, jakie mieliśmy rozegrać w zasadniczym sezonie przed własną publiką, która przybyła bardzo licznie na stadion, było ich ponad osiem tysięcy sześćset, co dawało liczbę około ponad tysiąca więcej niż zawsze. Bardzo szybko ucieszyliśmy naszych fanów za sprawą gola Joao Silvy z trzeciej minuty. Goście chyba nie chcieli nam psuć święta, tego awansu, tego zwycięstwa na własnym terenie w ostatnim meczu, bo nawet nie starali się atakować naszej bramki, a statystyki mówią same za siebie - zero celnych strzałów i tylko trzy niecelne z ich strony. Słabo, ale to nas nie obchodziło, my godnie kończymy sezon przed własną publiką.

 

Avellino - Ischia Isolaverde 1:0 (Silva)

 

Fratalli - Pisano, Esposito, Migliorini, Visconti - Arini, D'Angelo, Paghera, Insigne - Silva, Mokulu

Odnośnik do komentarza

Kolejne wezwanie na przesłuchanie na komendę. Tym razem było jeszcze inaczej, zamiast bicia, obrażania albo późniejszych dobrych manier teraz traktowano mnie jak... króla.

 

- Kawy, herbaty, a może drinka?

 

- Sufit wam się na łeb spierdolił?

 

- Przepraszam, chcemy po prostu, aby pan w godnych warunkach mógł złożyć zeznania.

 

- To się wam coś pozmieniało...

 

- Panie Adrianie, zależy nam, aby pan podjął z nami współpracę...

 

- A, więc o to chodzi. Chcecie za drinka zrobić ze mnie konfidenta?

 

- Liczymy, że będzie miał pan na uwadze swoje dobro. Wie pan, że to nie o pana nam chodzi, a o większy ryby w tym stawie. Pana wykroczenia to nić, po której dojdziemy do kłębka, z panem czy bez, ale po drodze może pan sobie pomóc, a nam podarować nieco czasu.

 

- Chyba was popierdoliło...

 

- Już prosiłem o lżejszy ton języka... Wie pan co panu grozi. W najlepszym wypadku wysoka grzywna i wyrok w zawieszeniu, ale wyrok, jeśli pan dobrowolnie podda się karze. Będzie pan pod stałym nadzorem i będzie musiał meldować się na komendzie na nasze wezwania. Może też pan oczyścić się z zarzutów tak jak pana przyjaciel...

 

- Kto, kurwa?

 

- Wprowadźcie go!

 

I wtedy na sale wszedł on. Marek. Już nie był blady, wręcz przeciwnie, miał na policzkach rumieńce, wyglądał dobrze, wszedł uśmiechnięty z pogodą ducha. Taki Marek jakiego znałem.

 

- Co Ty tu robisz Marek?

 

- Adrian, ja musiałem... Zacząłem od zera, teraz wiodę spokojne życie, nic mi nie brakuje, ty też musisz. Pomóż im, a oni pomogą tobie zobaczysz, wyrwiesz się z tego.

 

Wstałem i udawałem, że chcę się przywitać z Markiem, ale po zbliżeniu się do niego zamachnąłem się i wymierzyłem soczystego lewego sierpowego wprost na twarz mojego "przyjaciela". Od razu rzucili się na mnie, po raz kolejny poznałem smak gleby i usłyszałem tylko słowo wypowiedziane przez oficera prowadzącego - "głupek".

 

Wyprowadzono mnie z komisariatu, akurat miałem czas, żeby wybrać się na ostatni ligowy mecz ze swoim zespołem. Myślami oczywiście byłem przy Marku. Co to jest za kanalia, najpierw pracował potajemnie dla konkurencji, a teraz dla psów... Lojalność przede wszystkim, muszę zawiadomić Taco i Waltera.

 

Do Andrii podróż minęła spokojnie. Nie decydowałem się na zmianę składu, bo po co. Nie zagrał tylko nasz as, bo w poprzednim meczu doznał lekkiego urazu, oczywiście mowa o Joao Silva. Zastąpił go tym razem Tavano, który stworzył duet napastników z Mokulu. Ten drugi wreszcie wykorzystał okazję i w 18. minucie dał nam prowadzenie. Muszę przyznać, że 27 stopni, palące słońce dało się we znaki nie tylko mi, ale też piłkarzom, toteż mecz był nudny. W drugiej połowie przycisnęli gospodarze i w efekcie mogli się cieszyć z urwania punktu mistrzom Serie C.

Teraz czekają nas jeszcze mecze Superpucharu C - a więc w jednej grupie grają trzej zwycięzcy swoich lig C o miano najlepszego mistrza Serie C. Do końca sezonu zatem zostały nam jeszcze dwa mecze - z Pisa Calcio oraz Pavią.

 

Fidelis Andria - Avellino 1:1 (Grandolfo - Mokulu)

 

Fratalli - Pisano, Esposito, Migliorini, Visconti - Arini, D'Angelo, Sbaffo, Insigne - Tavano, Mokulu

 

Wygrywamy bardzo pewnie Serie C:

Tabela

Odnośnik do komentarza

Zdecydowałem, muszę wydać Marka klanowi. Nie mogę zrobić inaczej. Najpierw jednak muszę zadbać o aspekty sportowego swojego klubu. Odwiedziłem Waltera, który był bardzo niespokojny, miałem wrażenie, że mnie nie słucha, poprosiłem o rozbudowę obiektów treningowych, odpowiedział tylko "tak, tak". Następnie poruszyłem temat wykupień wypożyczonych graczy, chodziło mi o Pisano oraz Nicę. Walter się zgodził na tę dwójkę, niestety później Nica, obecnie powołany do kadry Rumunii na Euro 2016, zdecydował się, że Serie B to nie jego poziom i powinien grać w znacznie lepszym zespole. Nie to nie. Pisano natomiast od razu zgodził się na nowy kontrakt i w efekcie pozyskaliśmy pierwszy letni transfer. Cały czas ważą się losy Insigne. Z ostatniego wypożyczonego - Pontisso, nie będziemy korzystać w dalszym ciągu. Nie sprawdził się, nie grał za wiele.

 

Zanim jeszcze zaczniemy penetrować rynek transferowy w poszukiwaniu nowych piłkarzy musieliśmy udowodnić kto jest najlepszy z awansujących do Serie B. Niestety, ale Joao Silva przedwcześnie wrócił do treningów i... zerwał mięsień czworogłowy, będzie pauzował ponad dwa miesiące. Fatalna wiadomość, nie wiadomo jak będzie grał po takiej kontuzji.

W meczu z Pisa Calcio zdecydowałem się zatem na duet Mokulu - Insigne w ataku. Graliśmy bardzo dobrze, praktycznie te mecze nie różniły się od tych, które graliśmy w lidze. Tym bardziej napawało to optymizmem, że nie będzie tak źle w Serie B. W 33. minucie Insigne strzelił bramkę dającą nam prowadzenie, które straciliśmy w 73. minucie. Remis na początek? I dobrze i źle, bo następne spotkanie musimy wygrać.

 

Nie zmieniałem składu na drugi i ostatni mecz tego pucharu. Już w 11. minucie wyszliśmy na prowadzenie po świetnym dryblingu i wykończeniu, którym popisał się Mokulu. Pavia okazała się słabszym zespołem tego dnia, nawet nie próbowali nas atakować za wszelką cenę. Jedynie strzał na oślep (bez celnego strzału przez 90 minut!) w końcówce meczu to wszystko na co było ich stać... My wykorzystaliśmy jeden z ich ataków i w doliczonym czasie gry Insigne przypieczętował naszą pewną glorię. W ostatnim meczu Pavia pokonała Pisa Calcio i zdobywając trzy punkty zajęli drugie miejsce w grupie. Puchar zwycięzców Serie C trafia w nasze ręce.

 

Pisa Calcio - Avellino 1:1 (Eusepi - Insigne)

 

Avellino - Pavia 2:0 (Mokulu, Insigne)

Odnośnik do komentarza

Trochę nie wiem czego się spodziewać po tej Serie B. W przepisach piszą o 24 tysiącach euro jako maksymalnej stawce miesięcznej dla zawodników, tymczasem u mnie więcej niż ta kwota zarabia... połowa składu. Nie mogę też sprowadzać nikogo spoza UE, ale to nie jest problemem, mamy tylko Rumuna, który odchodzi (Nica), Portugalczyka (Joao Silvę) i Mokulu, który jednak posiada belgijski paszport.

 

Najlepszym piłkarzem według kibiców wybrany został Pisano, więc tym bardziej fajnie, że mogliśmy go wykupić. Najlepszym strzelcem drużyny oczywiście Joao Silva z 16 trafieniami, ale dało mu to tylko trzecie miejsce w ligowej klasyfikacji, więcej zdobył Masini z Melfi - 17 goli oraz Pietro Iemello, aż 28 goli zawodnika Foggia Calcio. Najlepszą średnią według lokalnych mediów uzyskał Pietro Visconti - 7.66 i dało mu to drugie miejsce w Serie C, zaraz za Eugenio Calvarese z Catanzaro, który uzbierał średnią 7,79. W asystach byliśmy daleko, daleko w tyle, najwięcej uzbierał ich Silva - dziewięć, ale lider z Paganese, Esposito miał ich 20.

 

Czas na indywidualne podsumowanie graczy:

 

Pierluigi Frattalli - 34 mecze, a więc wszystkie ligowe, w siedemnastu zachował czyste konto, stracił 26 goli. Średnia 6.92, zdecydowanie był pewnym punktem naszego zespołu, ale czy liga wyżej to jego poziom?

 

Daniel Offredi - przegrał rywalizację z dwa lata starszym bramkarzem i w ogóle nie wystąpił w tym sezonie w meczu ligowym. Pogodził się z taką sytuacją, więc to dobry materiał na zmiennika.

 

Constantin Nica - 23-latek, który właśnie pojechał na ME... z trzeciej ligi! U nas zagrał w 15 meczach, zaliczył dwie asysty i średnią 7.75, a więc świetnie, miał ten problem, że Pisano był... jeszcze lepszy. Niby Nica jest młodszy, ale nie jest Włochem. No i nie chciał u nas zostać. Szkoda, szkoda.

 

Francesco Pisano - najlepszy piłkarz według kibiców, 21 meczów, dwa gole i sześć asyst. I fenomenalna średnia 7,96! Świetny sezon tego gracza, który przez całe życie grał w Cagliari, a przed przyjściem do nas miał nieudaną przygodę w Boltonie. Ma już 30 lat, mam nadzieję, że do końca kariery zostanie już w Avellino.

 

Pietro Visconti - mój pierwszy wybór na lewą stronę obrony. W ciągu sezonu złapał uraz, ale po wyleczeniu wrócił do świetnej formy. 24 mecze, aż osiem asyst co na bocznego obrońcę robi wrażenie, średnia 7.66. Visconti to moja nadzieja na zawojowanie Serie B.

 

Michelangelo Bertoldi - ledwie 19-letni piłkarz stał się objawieniem sezonu. Wybrany przez kibiców transferem roku, przez 11 meczów, które zagrał zaliczył dwie asysty i średnią 7.26. Grał przez kontuzję Viscontiego i... nie wiem czy to nie był błąd, że posadziłem go na ławce, kiedy Pietro wyzdrowiał.

 

Marco Migliorini - trochę mnie denerwował tymi czerwonymi kartkami, ale i tak wystąpił w 32 meczach, czyli pauzował tylko za kartki. Zdobył jedną bramkę, zaliczył nawet asystę i średnią 7.05. 24-letni, ale już doświadczony stoper, który wydaje się być naszym pewnym punktem ligę wyżej.

 

Andrea Esposito - 30-latek to pewny punkt obrony, 33 mecze w lidze, a więc praktycznie niezniszczalny, trzy gole i średnia 7.02 to dobry wynik. Mam nadzieję, że Andrea nie opuści swoich lotów w Serie B.

 

Angelo Rea - zagrał jedynie 6 razy w zastępstwie, nawet zaliczył asystę, ale średnia 6.72 mówi sama za siebie. Ma 33 lata i miał być zmiennikiem i na Serie C się sprawdzał, ale teraz chyba się pożegnamy i poszukamy kogoś solidniejszego.

 

Davide Biraschi - zarówno stoper jak i defensywny pomocnik, zagrał dwa mecze, ze średnią 6.80, ale ma dopiero 21 lat. Nie wiem co z nim jeszcze zrobić...

 

 

Podsumowując formację defensywną - na pewno potrzebujemy jednego środkowego obrońcy, który nie tylko może być zmiennikiem dla podstawowych stoperów, ale też bez problemu wskoczy w ich miejsce, gdyby którykolwiek okazał się za słaby na Serie B. Nad bramkarzem będziemy myśleć w wypadku, kiedy zostaną nam jeszcze jakieś fundusze. Świetnie obstawiona lewa strona obrony, ale na prawej będzie brakowało nam zmiennika dla Pisano. Być może wyciągnę z rezerw Nitriańskiego, ale nie wiem czy 25-latek dalej będzie chciał tu zostać.

Odnośnik do komentarza

Mariano Arini - Nasz najwięcej wart zawodnik. 3,6 mln euro jest niewątpliwe zasadne, bo to świetny piłkarz. 34 mecze, wprawdzie tylko 3 gole i dwie asysty nie robią wrażenia, ale nie takie są od niego oczekiwania, a średnia 7.56 mówi sama za siebie.

 

William Jidayi - To ten piłkarz, którego chętnie sie pozbędę latem. Ma 31 lat, koła to on nie wymyśli... w minionym sezonie 6 meczów, średnia 6.80 - słabo to wyglądało. Wprawdzie był od początku zmiennikiem, ale i wtedy zawodził.

 

Angelo D'Angelo - Kolejny filar środka pola, zagrał 29 razy, raz zdobył gola i trzy razy asystował. Średnia 7.60 także pokazuje siłę tego gracza. Odpowiedzialny za odbiór piłki świetnie się z tego wywiązywał.

 

Farbizio Paghera - 24-latek był dopełnieniem trójki muszkieterów z pomocy, grał nieco słabiej niż Arini i D'Angelo, bo w 27 meczach jedna bramka, trzy asysty i średnia 7.32 to ukazują, ale też zmagał się z urazami. Liczę, że jeszcze się poprawi.

 

Simone Pontisso - 19-latek wypożyczony z Udinese w ramach współpracy z tym klubem. Zagrał w ośmiu meczach, średnia 6.73, więc bardzo słabo. Nie będziemy go wykupywać, ani przedłużać wypożyczenia. Powodzenia w dalszej karierze.

 

Pietro Voltasio - Następny młodzian, 20-latek, zagrał w 9 meczach, średnia 6.86. Być może zostanie, ale raczej nie wiążę z nim jakichś wielkich nadziei, ot uzupełnienie kadry.

 

Alessandro Sbaffo - Nasza dziesiątka. 25-latek świetnie się sprawdzał jako ten, który rozsyła piłki. Może 4 gole i 4 asysty tego nie ukazują, ale praktycznie wszystkie akcje szły przez niego. Zaliczył średnią 7.23 na bardzo trudnej pozycji.

 

Podsumowanie pomocy: Zdecydowanie tu potrzeba największych wzmocnień, gramy czwórką w pomocy, trójka pewniaków to Arini, D'Angelo i Paghera, ale brakuje głębi i kogoś, kto mógłby być wzmocnieniem. Jidaji, Pontisso to zawodnicy do odejscia, więc zostaniemy z czwórką w środku i ofensywnym Sbaffo, który też praktycznie nie ma zmiennika, a jedynie grał tam Insigne. Potrzeba zatem rozgrywającego, typowego defensywnego pomocnika oraz środkowego pomocnika.

 

Roberto Insigne - 22-latek wart jest 0,5 mln euro. I raczej tyle minimum będziemy musieli zapłacić Napoli, aby go wykupić. Długo się zastanawiałem, bo to zawodnik chimeryczny. Raz gra super, raz przechodzi obok meczu... zagrał w 28 meczach, dziewięć goli i jedna asysta, średnia 7.07, ale kilka meczów grał jak ofensywny pomocnik. Prawdopodobnie jednak będę próbował go wykupić.

 

Francesco Tavano - 37-letni już napastnik miał być dżokerem. W 12 meczach strzelił 4 goli i zaliczył dwie asysty, średnia 6.75. Nieco nam pomógł, ale to raczej już ostatni jego sezon w naszej drużynie. A może jednak emerytura?

 

Benjamin Mokulu - Kongijczyk przyszedł do Avellino za darmo i miał się stać gwarantem goli, a tak się nie stało. Sezon przed moim przybyciem w 10 meczach nie strzelił nic, a teraz w 9 meczach zdobył jednego gola i zaliczył jedną asystę, średnia 6.69 chyba mówi sama za siebie. Będę chciał się go pozbyć.

 

Ricardo Bocalon - wydałem na 27-latka fortunę, bo 800 tysięcy euro, a tymczasem... zagrał w 6 meczach, strzelił dwa gole, ale średnia 7.02 pokazuje, że nie prezentował się tak źle. Myślę, że tam mu jeszcze szansę.

 

Andrea Addiego Mobillio - Za 19-latka dałem prawie 200 tysięcy euro, a ten w pięciu meczach strzelił jednego gola i faktycznie zaprezentował się dobrze tylko w tym meczu, gdzie zaliczył trafienie. Ma jeszcze jednak czas stać się naszą główną strzelbą.

 

Mattia Bortolussi - Kolejny młody, kolejny zablokowany. 5 meczów, zero goli, ale ma 20 lat, więc jeszcze mu wybaczam. Mobillio i Bortolussi będą jeszcze mieli u mnie szanse na przełamanie.

 

Joao Silva - na początku zawodził, ale w końcu pokazał swoją klasę, 32 mecze i 16 goli, 9 asyst robi wrażenie. Średnia 7.17. Niestety na koniec sezonu doznał poważnej kontuzji i nie wiem jaki będzie miał następny sezon przez ten uraz...

 

Podsumowując atak: powinien dalej wyglądać Joao Silva - Insigne lub też Bocalon, zależy czy uda nam się wykupić Insigne z Napoli, na zmianę będą młodzi Mobillio i Bortolussi. Nie wiem czy będę jeszcze kogoś sprowadzał do ataku, na pewno atak nie będzie priorytetem.

Odnośnik do komentarza

9 lipca było bardzo ciepło, ale nie ma to znaczenia. Właśnie tego dnia przyszło do mnie sprawozdanie klubowe z transferami z klubu. Pozbyliśmy się trzynastu graczy, zarobiliśmy 2,81 mln euro, jednak praktycznie cała kwota była wygenerowana przez transfer jednego gracza - Sbaffo. Tak, nie miałem go sprzedawać, ale Livorno aktywowało jego klauzulę odejścia 2,7 mln euro no i nie było wyjścia. Dwóch z tej trzynastki odeszło na wypożyczenia, jeden za ponad 100 tysięcy, a reszta na wolny transfer.

 

- Vincenzo, masz tu listę piłkarzy albo pozycji, po dwóch-trzech, w nieprzypadkowej kolejności, dasz radę pozałatwiać te transfery?

 

- Dobra, zobaczę co się da zrobić, sporo tego. Będziemy twardo negocjować hehe, a co z tobą?

 

- Ja muszę dopiąć osobiście kilka sprawa za granicą i też kogoś przywieźć do klubu.

 

- Wyczuwam hit transferowy!

 

- No pewnie.

 

...

 

- Mogę jeszcze raz się spotkać z Markiem? Musimy razem pogadać...

 

- Widzę, że jednak przyjaciel dla Ciebie coś jeszcze znaczy, dobra zgodzimy się. Mamy nadzieję, że w końcu przemówi ci do rozsądku i pójdzie z nami na współpracę.

 

- Dajcie mi się spotkać z Markiem.

 

...

 

- Cześć Adrian, fajnie cię znowu widzieć.

 

- Cześć przyjacielu, ciebie również.

 

- Zmieniłeś co do mnie zdanie?

 

- Wiesz... trochę to przemyślałem, zrozumiałem... W sumie miałeś ciężką sytuację. Muszę ci wybaczyć, chodź no do mnie.

 

Zbliżyliśmy się ku sobie, objąłem Marka, szybkim ruchem wrzuciłem mu do kieszeni marynarki karteczkę, aby nikt się nie zorientował i szepnąłem mu do ucha:

 

- Przeczytaj kartkę. Damy radę. Razem.

...

- To jak, twój przyjaciel Marek namówił cię do przejścia na naszą stronę?

 

- Nie, nigdy. Tylko utwierdził mnie, że jest kłamcą.

 

- Głupek.

...

 

Marek, przyjacielu. Co było, musimy rzucić w przepaść. Też mam już dość takiego życia, ale nie potrafiłem się z tego wyrwać. Nie sypiam, uzależniam się... chcę z tym skończyć. Nie możemy tak po prostu współpracować z policją. Camorra nas zabije, wiesz o tym? Wymyśliłem plan, przelałem prawie wszystkie swoje oszczędności na konto do szwajcarskiego banku, załatwiłem nam nowe paszporty na fałszywe tożsamości. Wyjedziemy do Francji, potem na Wyspy, a potem będziemy mieli samolot do Ameryki Południowej, gdzie będziemy żyć jak królowie Marek, razem i bez problemów. Nikt nie może o tym wiedzieć, spal tę kartkę zaraz po przeczytaniu. Widziałem, że pilnuje cię czworo ludzi, nie będzie trudne, żebyś w nocy wyszedł nie zauważony, ale dla naszego bezpieczeństwa spotkajmy się za dwa dni w Londynie. Nikt nie może cię zauważyć, a jak się skapną, że cię nie ma to musisz być już co najmniej we Francji. Powodzenia, Adrian.

 

Odnośnik do komentarza

Londyn, pada. Jak ludzie mogą mieszkać w tak depresyjnym mieście? Nie rozumiem, to miejsce tak różni się od Avellino, nawet od Neapolu, które jest tak brudne, ale tak pełne uroku... Do Londynu wybrałem się bezpośrednio z Włoch, lot klasą biznesową, miałem tu jeszcze do załatwienia transfery piłkarzy, których zamierzałem osobiście przekonać do reprezentowania barw Avellino w Serie B.

 

Czekałem na Marka w umówionej knajpie. Nie byłem pewien czy sie zdecyduje, ale na tyle ile go znałem... on zawsze miał coś z tchórza, leniwca i wygodnisia, a wszystko to wiodło wprost do tej małej londyńskiej restauracji. Kiedy cały zmoczony, ubrany w krótkie spodenki i klapki wparował na salę ogarnął mnie śmiech. No tak, cały Marek, nawet nie przewidział, że w Londynie może padać deszcz.

 

Marek uciekł w nocy pilnującym go policjantom, następnie w Neapolu wsiadł w pierwszy lepszy pociąg i znalazł się na północy kraju. Zakupił bilet na jakiegoś busa do Francji, przez który podróżował znowu pociągiem i wreszcie kupił samochód na swoją nową tożsamość i dojechał do Anglii. Muszę przyznać, że warunki podróży miał nieco gorsze niż ja...

Dokończyłem swoją kawę i razem z Markiem zamówiliśmy kolację, powspominaliśmy stare dobre czasy, było pełno śmiechu, żartów, ogólnie - dobrze się bawiliśmy, a luźna atmosfera zdecydowanie nam służyła. Po kolacji przeszliśmy do hotelu, w którym się miał zatrzymać się Marek, a właściwie Tomasz, bo tak brzmiało jego nowe imię.

 

Mieliśmy na miejscu obgadać dalsze plany, kiedy wylatujemy do Ameryki Południowej i tak dalej. Tomasz powiedział, że tak zmókł, że śmierdzi niczym ścieki w Neapolu, więc musi wziąć najpierw prysznic. Idealna okazja. Tomasz w szlafroku, doszedł do łóżka, na którym leżała karteczka z napisem: "Traditore". Tomasz odwrócił się w moim kierunku, miał już bardzo zmieszany i przerażony wyraz twarz, a krople z jego mokrej jeszcze głowy łączyły się teraz z kroplami zimnego potu i spływały po jego czole.

 

- Marek. Ty skurwielu.

 

Po czym w jego kierunku wystrzeliły z tłumika trzy naboje, które trafiły go prosto w serce. Odrzuciłem pistolet na ziemię. Dwa zdjęcia i wyszedłem. Pierwsza część planu wykonana.

Odnośnik do komentarza
  • Makk zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...