Skocz do zawartości

4:40, słońce wstaje


Makk

Rekomendowane odpowiedzi

Spojrzałem na zegarek na monitorze. Cyferki pokazywały 13:01. Czas iść do domu. Kliknąłem na Start i wyloguj. Ostatnia gadka z Kamilem szła ku końcowi. Spieraliśmy się o wynik dzisiejszego meczu na Mundialu. Urugwaj grał z Anglią. Ja stawiałem na ursusów, kolega na Angoli.

Naszą debatę przerwał Kulesza, który pojawił się niespodziewanie za moimi plecami. Odwróciłem się w jego stronę. Ten kiwnął głową do nas.

— Sezon za moment staruje, a wam czegoś brakuje. — rzekł z szelmowskim uśmieszkiem na gębie. Coś za sobą chował.

My we dwóch popatrzyliśmy na siebie. Nie mieliśmy zielonego pojęcia, o co mu chodzi. Michał wyciągnął przed siebie jakieś plakietki na smyczach.

— Wejściówki prasowe na sezon 2014/15. Jak chcieliście oglądać te "widowiska"? — dla podkreślenia ironii zamachał palcem wskazującym i środkowym prawej oraz lewej ręki.

— No tak, na to bym nie wpadł. — wziąłem do ręki swoją, obejrzał i schował do teczki.

Sąsiad mój zrobił to samo.

Podziękował, pożegnałem się z oboma panami.

Zmierzałem w stronę drzwi wyjściowych, minąłem betonowy filar. Za nim ukazał mi się piękny widok- Marta coś grzebała na dole przy szafce. Obcisłe czerwone spodnie ładnie się opinały na zgrabnym tyłeczku. Ach, cóż za widok to był! Oczy moje zatrzymały się na dłuższą chwilę na tym. Normalnie się zawiesiłem. Kto by tego nie zrobił?

Nagle, ni z tego ni z owego, w moim prawym uchu usłyszałem szept:

— Ładnie się tak gapić na tyłek koleżanki?

Mało zawału nie dostałem! Zostałem turboszokiem oderwany od czynności. Odwróciłem się zaskoczony. Za mną stałą Justyna, nasza korektorka. Dziewoja na oko była spokojnie przed 30-tką. Czarne, długie włosy, tipsy na paluchach (sam nie wiem, jak w może w tym czymś dużo pisać na klawiaturze), ubiór na ogół bardzo badziewny. Za to umysł ma spory, inteligentna bardzo. Chodząca sprzeczność.

Ja nie jestem z tych, co się peszą i "palą cegłę". Zostałem tylko zaskoczony. Popatrzyłem na Justynę, później na sekundę na tyłeczek wypięty, z powrotem na tą za mną. Uśmiechnąłem się, szepnął w odpowiedzi:

— Ciężko się nie popatrzeć, ale ja się przyglądałem, czy może pomóc jej.

— Pomóc? Ta, jasne. — wzrok i ton głosu był bardzo wątpiący.

— No to patrz. — odwróciłem się w stronę Marty przy szafce. — Ej, Marta, pomóc ci? — rzekłem.

— Nie, dzięki, już właśnie sobie poradziłam. — rzuciła odwrócona tyłem do mnie, po czym otworzyła szufladę i coś z niej wyjęła.

Ja się zwróciłem się w stronę Justyny, pokazałem jej język. Powiedziałem głośne "Cześć" i wyszedłem przez drzwi.

Będąc na zewnątrz, wyjąłem fajeczka, zapaliłem go. Prawą ręką sięgnąłem do kieszeni spodni. Stamtąd wyjąłem telefon. Chciałem zadzwonić do Magdy. Poszło kilka sygnałów i nikt nie odebrał.

Na spokojnie lazłem sobie ulicą, paliłem i nie myślałem o czymś konkretnym.

Parę kroków zrobiłem, kiedy mój telefon w ręku się obudził. Zaczął wibrować. Spojrzałem na ekranik- wyświetliła się nazwa "Magda" oraz jej zdjęcie z wakacji w Wenezueli. Odebrałem:

— No cześć. Wylazłem już z roboty.

— Cześć. Dobrze ci. — nutka zazdrości zagościła w jej głosie.

— Mam coś kupić po drodze?

— Nie. Wszystko jest.

— Ok. Nie zgadniesz, co dostałem w robocie? — uśmiechnięty zadałem zagadkę i wypuściłem dym ustami.

— Ochrzan? — zgadywała żartem Magda, ale nie trafiła.

—Nie. Pudło. Dostałem plakietkę prasową. Mogę teraz sobie chodzić na Świt bez biletów.

— Ta, fajnie. Inne mecze też masz za free? — zainteresowanie zapytała.

— Nie, chyba nie. Nie spytałem. Nie ważne. — pociągnąłem ostatni buch z papierosa, podszedłem do kosza, zgasiłem i wyrzuciłem go. — Dobra, zaraz dojdę do samochodu, to później pogadamy. Pa.

— Pa.

Otworzyłem pilotem auto. Na siedzenie pasażera wrzuciłem teczkę. Telefon do kieszeni poszedł. Zapiąłem pas. Do schowka sięgnąłem po panel od radia. Włożyłem na miejsce, zmieniłem granie na kartę SD. Wcisnąłem paly i przeskoczyłem kilka kawałków. Dziś na podróż do domu będzie przygrywać mi Korn z utworem "Got the Life". Jeden z moich ulubionych kawałków "samochodowych". Muszę tylko pamiętać, żeby nie przekroczyć prędkości zbytnio, co mi się zdarza niestety przy słuchaniu metalu.

Odnośnik do komentarza

Nooo, w końcu WSZYSTKO nadrobiłem i zebrałem się na komentarz. Bardzo podoba mi się to co piszesz, fajnie się to czyta, jest ciekawie, a wybór przedstawiania kariery jako dziennikarz? Jestem mega pozytywnie zaskoczony.

Pytanie bardziej do tych z góry - długo mamy czekać żeby jedyne opowiadanie wylądowało w dziale opowiadań? ;)

Odnośnik do komentarza

Czerwiec nieubłaganie zmierzał ku końcowi. Tak samo jak Mistrzostwa Świata. 1/8 finału w większości za nami. Największa niespodzianka w tej fazie jak dotąd, to wygrana Kolumbii 2-0 z Urugwajem, awans Kostaryki po karnych z Grecją oraz nie łatwy mecz Niemców (2-1) z Algierią.

Ćwierćfinały zapowiadają się niesamowicie ciekawie: Brazylia - Kolumbia, Francja - Niemcy, Holandia - Kostaryka, Argentyna - Belgia. Będzie co oglądać.

Dwie ostatnie ciepłe czerwcowe sobotni popołudnia poświęciłem na stadion. Wybrałem się razem z Kamilem na ulicę Sportową 66. Sparingi były otwarte dla kibiców. Chcieliśmy zobaczyć, co tam trener Zbyszek Mak wymyśli, jak ustawi zespół. Może już miał jakąś koncepcję i będzie ją nie tylko testował, ale zostanie na stałe. Tego nie wiedzieliśmy, czas pokaże.

Zadanie na pewno utrudnione, jeśli nie mógł sprowadzać graczy, trzeba taktykę układać pod to, co się ma. Kadra jest szeroka, ale nie równa. Choćby napastnicy- Radionov i długo nic. Drugim napadziorem może zostać ktoś z dwójki Makowski - Osiński.

Pierwszy mecz towarzyski został zaplanowany z drużyną młodzieżową Świtu, U-18. Mała rozgrzewka po wakacjach. Na trybunach pojawiło się jakieś 20 osób. Chyba sami rodzice młodych graczy przyszli zobaczyć swoje pociechy.

"Widowisko" pachniało mocno wakacjami i latem, mało co się działo. Leniwe dreptanie niektórych zawodników, słabe bieganie innych. Zobaczyliśmy co prawda aż 5 goli w sumie, ale to nic nie zmienia. Formy drużyna nie widziała już chyba dawno. Świt szybko strzelił trzy bramki (8`, 26`, 43`) i byli zadowoleni ze swojej gry. Po przerwie do głosu doszły młodziki i zuchwale dwukrotnie pokonali stojącego dziś w bramce Domżala.

Akcji odwetowych było jak na lekarstwo. Radionov grał do końca, ale już kolejnych bramek nie dołożył. Jedynie wprowadzony w 59. minucie prawy skrzydłowy Szymon Kiwała, coś tam szarpał na flance. Reszta nie szła za nim.

 

Większe emocje oraz lepsza ciut gra pojawiła się w drugim sparingu. Do Nowego Dworu zawitała Legionovia Legionowo. Zespół z II ligi był zdecydowanym faworytem. W składzie przyjezdnych wystąpiło kilku byłych zawodników Świtu (Reinaldo Melao, Szymon Lewicki, Karol Ziąbski) oraz kilku z Legii (Mikołaj Smyłek, Paweł Wolski).

Do przerwy 184 kibiców, którzy zjawili się na stadionie, zobaczyło kilka składnych akcji Świtu, zarys taktyczny po trzech treningach zaczyna wychodzić. Zdecydowanie trener Mak stawia na grę z jednym napastnikiem. Ustawienie 4-2-3-1 widać gołym okiem. Główny ciężar gry ma spoczywać na skrzydłowych oraz snajperze. Dziś w tej roli wyszedł Marek Osiński.

Kolejne szybko strzelone gole (27`, 37`) dały prowadzenie gospodarzom. Przed przerwą padł gol kontaktowy. Po wznowieniu Nowodworzanie próbowali dalej, niestety sił na więcej nie starczyło.

Legionovia też niespecjalnie się starała. Odbębnili mecz i wrócili do siebie. Nasi mają dużo roboty przed sobą.

 

21/06/2014. [TOW] Świt 3-2 Świt U-18 (Radionov 8`, Radionov 26`, Radionov 43` — Lachmański 69`, Sakowski 78`)

Skład: Domżal- Szabat, Drwęcki, Dankowski, Kominiak- Drewnowski, Bramowicz- Gliński (Kiwała), Zawiska, Steć- Radionov)

 

28/06/2014. [TOW] Świt 2-1 Legionovia (Krzymiński 27`, Osiński 37` — Janusiński 43`)

Skład: Kędra- Nowotka, Krzymiński, Dankowski (Kominiak), Gurzęda (Szabat)- Koziara, Kamiński- Napora (Kiwała), Duda (Złotkowski), S.Makowski (Gliński)- Osiński (Radionov)

 

Tyle o czerwcowych meczach towarzyskich. Na początku lipca mamy dwa, a później już Puchar Polski.

Tak szczerze mówiąc, to oprócz hattricka Radionova, to nic szczególnego nie zobaczyliśmy. Wiem, wiem. To jeszcze za wcześnie, żeby wyrokować. Były mecze, wygrane i tyle.

 

Liga jeszcze nam nie ruszyła, a w prasie ogólnopolskiej można poczytać wstępne informacje o przewidywaniach na ten sezon. Kilku pismaków próbuje ludziom robić wodę z mózgu, w końcu oni się znają oraz wiedzą, co piszą.

Największe szanse na wygranie III ligi, grupy łódzko-mazowieckiej dają Legii II. Szanse Świtu są oceniane na 50-1. Mniejsze szanse podobno ma i Polonia Warszawa i ŁKS Łódź. Dziwne.

Do groźnych rywali Nowodworzan dorzuciłbym jeszcze Radomiaka oraz Pelikana Łowicz.

Odnośnik do komentarza

Pierwsze ćwierćfinały MŚ obejrzane w gronie rodzinnym. Magda mocno kibicowała Brazylii, która pokonała 2-1 Kolumbię. Po meczu Francja (0-1) Niemcy ja stawiałem na naszych zachodnich sąsiadów. Od początku turnieju grają dobrze, trzymają poziom. To może być ich lato.

Dodatkowo Argentyna wygrała z Belgami 1-0, a Holandia ledwo się prześlizgnęła dalej. Po karnych dopiero pokonali Kostarykę.

Półfinały: Brazylia - Niemcy, Argentyna - Holandia.

Żona trzyma kciuki nadal za gospodarzy, ja za Niemców, a Wiki kibicuje Argentynie. Za tydzień się dowiemy, kto miał rację.

 

Kolejnych dwóch sparingów Świtu niedane mi było zobaczyć na żywo. Sobotę, 12 lipca wolałem spędzić w gronie rodzinnym. Pojechaliśmy nad rzekę, korzystaliśmy z gorąca, żeby trochę popluskać się w wodzie z małą.

Później, na YT obejrzałem powtórki całych spotkań. Najpierw zawitał na Stadion Miejski zespół rezerw Pogoni Siedlce.

Zbigniew Mak nadal stawiał na to samo ustawienie, co ostatnio. Na papierze taktyka to 4-2-3-1. Gospodarze jako pierwsi (ponownie) strzelili pierwszego gola (23`). Widać, iż drużyna wraz ze sztabem nad tym pracują mocno. Zdominować rywala na początku, strzelić gola albo dwa, dalej kontrolować grę oraz dążyć do następnych trafień.

Tym razem wyszło, zespół grał dobrze i wygrał wysoko zasłużenie.

Drugi sparingpartner będzie grał w II lidze- Raków Częstochowa.

Tu założenia wydawały się dokładnie takie same. Nowodworzanie cieszyli się z gola jako pierwsi (25`). Niestety rywal odrobił straty szybko (36`). Bardziej doświadczeni zawodnicy Rakowa grali piłką. Świt coś próbował, gra się nie układała. Do przerwy był remis.

Po wznowieniu gości przystąpili do kolejnych ataków. Skutki tego były dobre- gol (56`). W tym meczu trener Mak stawiał raczej na budowanie formy i kondycji graczy, nie dokonał żadnej zmiany. Wynik i gra bez znaczenia.

 

03/07/2014 [TOW] Świt 4-0 Pogoń II Siedlce (Tobjasz sam. 23`, Radionov 45`, Steć 46`, Radionov 75`)

Skład: Domżał- Szabat (Nowotka), Drwęcki, Gurzęda, Kominiak- Drewnowski, Bramowicz- Gliński, Zawiska (Koziara), Steć- Radionov

 

12/07/2014 [TOW] Świt 1-2 Raków (Makowski 25` — Krupa 36`, Kowalczyk 56`)

Skład: Kędra- Szabat, Dankowski, Krzymiński, Kominiak- Kamiński, Bramowicz- Szczepański, Duda, Makowski- Osiński

Edytowane przez MaKK
Odnośnik do komentarza

Wakacje ruszyły pełną parą. Wiki przestała chodzić do szkoły. Tymczasowo zostaje ze mną w domu i leni się. Daję jej się wyspać tyle, ile chce. W końcu te 10 miesięcy musi nadrobić w spaniu. Po wstaniu tatuś śniadanko zrobi, poda. Magda na razie urlopu nie ma, codziennie wstaje rano i jedzie do Warszawy.

Dziś nie było inaczej.

Wstałem po dziewiątej parę minut. Najpierw toaleta, później taras i fajeczek. Specjalnie mi się jeść nie chciało, w kuchni zrobiłem standardową rzecz- otworzyłem lodówkę, zajrzałem do środka. Pełno różnego żarcia w środku, a ja i tak stwierdziłem, że nie ma co jeść. Może inaczej- nie wiedziałem, na co mam ochotę. Poczekam na córkę, może ona podpowie dobre śniadanie.

Z herbatą usiadłem sobie na sofie w salonie. Włączyłem laptopa. Napisać o grach treningowych Świtu na gazety trzeba było. Podsumowanie można zrobić, kolejny sparing, który miał być ze Startem Działdowo został odwołany. Nowodworzanie po Pucharze Polski mają się szykować już na ligę. Treningi i treningi są zarządzone przez trenera Maka.

Nowy dokument w Wordzie otwarty. W ręce pochuchałem, palce powinny być gotowe do pisania. Oczywiście mój problem to początek.

Na dobre nie zacząłem się zastanawiać, a tu mi telefon na stoliku wibruje. Odłożyłem lapka na bok. Sięgnąłem po aparat i odebrałem:

— Tak, słucham.

— Cześć, co robisz? Wstałeś? — troskliwe pytania Magdy w słuchawce.

Wyciągnąłem się na oparciu, rękę lewą do góry wystawiłem, żeby się rozciągnąć. Mało brakowało, abym ziewnął.

— Dobrze. Już jakiś czas temu wstałem. Mała śpi jeszcze.

— Tylko później ją obudź o jakiejś sensownej godzinie. Niech nie zalega cały dzień w łóżku.

— Wiem, wiem. Za półgodziny pójdę po nią. — rzekłem trochę zniecierpliwiony.

— A ty co robisz?

— Zamierzałem pisać podsumowanie towarzyskich, ale jakoś nie mogę zacząć.

— To zacznij z grubej rury. — zadowolenie z porady usłyszałem w głosie Magdy.

— Można by tak było zrobić, ale na razie nie ma takowej.

— Dobra, to ty myśl, pisz. Ja ci nie przeszkadzam. Pa.

— Pa. — odłożyłem telefon koło nogi.

Podniosłem laptopa, położyłem na kolanach. Kursor w programie migał w czystych linijkach. W głowie nadal pustka była.

Z opresji wybawiła mnie córka. Usłyszałem jej kroki na schodach. Zamknąłem klapkę od komputera, odłożyłem go na stolik. Wstałem z sofy i poszedłem do małej. Wziąłem ją na ręce. Wiki się przytuliła w objęciach. Pogłaskałem ją po głowie i szepnąłem:

— Idziemy na górę się jeszcze przytulić? — odpowiedzi nie dostałem, ale pokiwanie głową dało mi do zrozumienia, iż mała się zgadza.

Wdrapaliśmy się na górę. Córkę położyłem na łóżku, podszedłem do okna, podciągnąłem roletę. Niech światło wpada, przynajmniej dalej nie zaśnie. Przyłożyłem się koło niej, objęła mnie małymi łapkami i leżeliśmy chwilę.

Odnośnik do komentarza

Lipiec przyszedł wielkimi krokami. Wiki zaczynała się powoli nudzić przebywaniem w domu razem ze mną. Powinniśmy jej zapewnić jakieś wakacyjne atrakcje. Ja w tym momencie odpadałem- sezon ruszył, nie mogłem sobie obecnie pozwolić na odpoczynek. Miałem za to inny plan.

Poczekałem, aż Magda wróci z roboty. Przyjechała trochę później, niż mówiła. Zaczynałem się martwić, gdyż zadzwoniłem dwa razy i nie odbierała.

Weszła do domu, położyła torbę na podłodze. Podszedłem się przywitać. Dostałem buziaka.

— Cześć. Sorry, że tak długo. — westchnęła głośno, zdjęła marynarkę i rzuciła na torbę.

— Spoko, dzwoniłem do ciebie dwa razy. Już myślałem, że się coś stało.

— Nie. Wszystko ok. Zostawiłam telefon w pracy, zapomniałam go. Jak się kapnęłam o tym, to już mi się nie chciało wracać. — poszła do kuchni, odkręciła butelkę wody, wzięła łyka.

— Luz. Chcesz coś jeść? Zrobić ci? — chciałem trochę jej ulżyć, bo widziałem lekkie zmęczenie na jej twarzy.

— Nie, dzięki. Nie jestem głodna. Może później usmażę makaron. — pokręciła głową.

— Idź, weź sobie prysznic, przebierz się. Ja ci zrobię herbatki, usiądziemy i pogadamy.

— A o czym? — zaskoczenie pojawiło się na jej buźce.

— A o tym i owym. — uśmiechnąłem się konspiracyjnie.

Wyszła do łazienki. Ja wlałem wody do czajnika, pstryknąłem włącznik. Na blat wystawiłem dwa kubeczki, wsadziłem torebki. W tym samym czasie pojawiła się Wiki. Spojrzała na mnie, coś jej chodziło po głowie, zapytała:

— Gdzie mama?

— Poszła się umyć. — odpowiedziałem. — Chcesz herbaty?

— Tak. — odwróciła się na pięcie i poleciała do salonu.

Woda się zagotowała, zalałem swój i córki kubeczek wrzątkiem do połowy. Reszta zostanie uzupełniona zimną z kranu. Magdy napój po czubek w ciepłej.

Zaniosłem naczynia do pokoju, postawiłem na stole. Mała siedziała, bawiłaś się jakąś lalką. Jak zobaczyła herbatkę, to się poderwała i doskoczyła do kubka. Zasiorbała ze trzy razy, wystawiła kciuk do mnie w geście, że jej smakuje. Pokiwałem głową.

Z blatu kuchennego zgarnąłem fajka, zapalniczkę. Chciałem skorzystać z tego, iż Magda się jeszcze myła i zapalić.

Odnośnik do komentarza

Wróciłem z tarasu. Z łazienki już nie dobiegał dźwięk prysznicu. To znaczyło, że Magda już się ubiera i zaraz dołączy do naszego towarzystwa.

Po chwili wyszła. Przebrana w szare spodnie od dresu i szarą bluzę czesała jeszcze mokre włosy. Przywitała się mocno z Wiki, podeszła do sofy i klapnęła sobie. Głośno westchnęła. Ja usiadłem na fotelu, popatrzyłem na nią.

— Lepiej? — zagaiłem.

— Zdecydowanie lepiej. — pocałowała Wiki w czoło, mała się przytuliła do niej. — To o czym chciałeś gadać?

— O wakacjach dla małej. — schyliłem się po swój kubek z herbatą, napiłem się łyk i mogłem kontynuować. — Już zaczyna się ze mną nudzić tu w domu.

— Tak trochę. — mała popatrzyła najpierw na mnie, później podniosła oczy na Magdę i pokiwała głową.

— No, więc pomyślałem sobie, że może posłać ją z dziadkami na Mazury. Chyba że ty też chcesz z nimi. Ja teraz się nie wyrwę. Może w sierpniu coś się uda.

Żona sięgnęła po swój kubeczek, uważnie mnie słuchała. Po jej mini trudno było zgadnąć, czy ma jakiekolwiek zdanie na ten temat. Napiła się łyk.

— Chciałabyś jechać z dziadkiem i babcią? — zapytała córkę.

— Tak! Bardzo. — pokiwała głową z prędkością światła.

— Ok, ja nie widzę problemu. Tylko trzeba będzie się rodziców zapytać. — rzuciła krótko żona, kolejny łyk picia znikał jej w ustach.

— Załatwione. Wcześniej gadałem z mamą. Nie miała nic przeciwko, nawet się ucieszyła, że to proponuję, bo ją wyprzedziłem. — uśmiechnąłem się z małym triumfem.

— Ok. — Magda była teraz już raczej dobrze nastawiona do tego.

— I super. Odpocznie od nas, my od niej. — powiedziałem żartem. Wiki spiorunowała mnie wzrokiem i pokazała język.

Odpowiedziałem tym samym.

— Może pojadę z raz do nich tam na weekend. — swoją wypowiedzią żona przerwała moje i Wiki mierzenie się na straszny wzrok i głupie miny.

— No możesz.

— Fajnie będzie. Przyjedziesz, dobrze? — bardzo podekscytowana mała się cieszyła i prosiła mamę.

— No tak, tak. Obiecuję. — przyrzekła Magda.

Wiki się bardzo ucieszyła z tych ustaleń. Mówiła, że już nie może się doczekać wyjazdu. A to miało być raptem za 3 dni.

Poleciała na górę i zajęła się dalszą swoją zabawą. Proponowałem, że dołączę, ale tym razem ona nie chciała. Podziękowała, wolała dziś się sama pobawić. Pokiwałem głową, dalej mogłem posiedzieć i wypić herbatę.

Przesiadłem się jednak na sofę, koło Magdy. Położyłem rękę na jej udzie, usta zbliżyłem do jej szyi. Wyszeptałem jej do ucha:

— To i my będziemy mieli trochę czasu dla siebie, bez małego bąka.

— Tak? A co planujesz? — uśmiech dosyć sporo zagościł na jej twarzy.

— Lepiej nie pytaj, zobaczysz. — dalej szeptałem w jej stronę.

— Chcę wiedzieć.

— Zaproponuję ci sex na stole, w salonie, na tarasie. To na przykład. A co dalej? Kto wie! — odsunąłem się trochę od żony, pocałowałem ją w szyje.

Spojrzała się na mnie z powątpiewaniem, ale i z zainteresowaniem. Ja puściłem jej oczko i całusa w powietrze. Mój diabelski uśmieszek nie schodził z twarzy. Plan był świetny. I to mój plan!

Odnośnik do komentarza

Trzy dni później Wiki została wysłana razem z teściami na rzeczone Mazury. Najbliższe trzy tygodnie (ostatnie dwa lipca i pierwszy sierpnia) wakacje córki miały być w pełni. Pojechali we trójkę do znajomych rodziców, do jakiejś mieściny, której zapomniałem nazwy. Naokoło lasy, spokój cisza, Jezior Gromskie zdaje się.

Ustaliłem z Magdą, iż ona wybierze się na dwa weekendy w odwiedziny. Ja postaram się natomiast w tygodniu jakoś wyskoczyć na dwa dni do nich. Dwie godziny jazdy w jedną stronę, to żaden czas.

Dziś była piękna, słoneczna niedziela. Razem z żoną leniliśmy się chwilowo w ogrodzie. Leżeliśmy na leżaczkach i czytaliśmy. Słodkie lenistwo bez dziecka.

Magda w błękitnym kostiumie wyglądała bardzo apetycznie. Może i dla niektórych to było dziwne, że po 7 latach małżeństwa nadal mi się podoba i mnie kręci. Dla mnie nie.

Odłożyła książkę obok, spojrzała na mnie:

— Jutro jedziesz do pracy?

— Tak. Muszę zacząć już z Kamilem przygotowywać tekst. — odłożyłem swoją książkę. Już wiedziałem, że teraz czas na rozmowę. Czytanie zakończone.

— Aha.

— A co? — jakieś takie dziwne to jej "Aha" było.

— Nic. Tak tylko pytałam. Czyli teraz dopiero się zacznie wasze dłubanie przy literkach i meczach?

—Właśnie tak. Liga jeszcze nie rusza, na razie kwalifikacje do Pucharu Polski. W przyszły wtorek i sobotę się wybieram z nim na stadion. Zobaczymy, co tam Świt będzie grał.

— Sobota? To chyba jest 22? — próbowała w myślach dobrze sobie ułożyć kalendarz.

— Ta. Wtedy jedziesz na Mazury, nie?

— Tak. Taki mam zamiar. Zobaczymy jeszcze, jaka będzie pogoda. Jak będzie chłodno, to sobie odpuszczę.

Poleżeliśmy jeszcze jakieś pół godziny, pogadaliśmy. Później udaliśmy się do domu szykować obiad. Dziś miał być to obiad mistrzów: ziemniaczki gotowane, jajko sadzone i kefirek. Cud- miód.

Dopiero późnym popołudniem miałem przekopać kompost i zabrać się za podlewanie całości. Piękne słońce grzało od kilku tygodni, a ja latałem codziennie wieczorem z wężem i lałem wodę. Jak chce się mieć coś z roślinek, to niestety czasem trzeba się pomęczyć.

Moje działania w jednym miejscu nie przyniosły oczekiwanego efektu- przy werandzie trawa zaczęła robić się żółta, padło jej się. Tu już nic nie można było zrobić. W tygodniu chciałem zadzwonić do znajomego ogrodnika, który od samego początku pomagał przy ogrodzie naszym. Pan Janek pewnie wytnie część zniszczonego trawnika i rozwinie nową.

Odnośnik do komentarza

W poniedziałek z rana ruszyłem do Nowego Dworu. Chciałem być w redakcji o 9. Udało się bez problemów.

Przywitałem się z Kamilem, pogadaliśmy trochę o plotkach w świecie piłki oraz o innych bzdurach. W międzyczasie skoczyliśmy na dół na fajka. Po powrocie na stanowiska udało się nas dorwać Michałowi. Naczelny wygrzebał się ze swojego pokoju.

— No, panowie. Jak idą przygotowania do debiutu na dwie strony? — zagaił.

— Dobrze. Część materiału mamy już. — odpaliłem pierwszy. — Spokojnie, nie ma chwalenia za mocno. Jest raczej obiektywnie nakreślony tekst.

— Nie mamy jeszcze statystyk, ale się znajdą. — dodał swoje Kamil.

— I dobrze. Do piątku chcę mieć to gotowe. — machnął ręką Kulesza, odwrócił się i zmierzał w dalszą stronę redakcji.

Zgarnąłem w rękę kubeczek z blatu, spojrzałem znacząco na sąsiada. Ten zrozumiał. Zabrał swój i ruszyliśmy w stronę kuchni.

Tym razem mieliśmy szczęście, nikogo nie było w pomieszczeniu. Zrobienie napojów, ja herbata, on kawa, wróciliśmy do swoich biurek.

Kolega jak zwykle wsadził sobie kabelki słuchawek w uszy i stukał w klawisze. Ja też się skoncentrowałem na klawiaturze oraz monitorze. Chciałem zmienić format tekstu, coś mi nie pasowało, wydawał mi się chyba mało przejrzysty. Kilka kliknięć, przesunięć, wrażenia lepsze.

Po kilku minutach musiałem przerwać Kamilowi słuchania muzyczki. Podjechała na krześle do niego.

Od razu wyciągnął lewy kabelek z ucha.

— Masz te statsy już? Ja skończyłem.

— Moment, zaraz ci wyślę.

Pokiwałem głową, odjechałem swoim "pojazdem" do blatu. Minęła chwila i mail doszedł do mnie. Otworzyłem go. Kamil zrobił dobrą robotę, uwzględnił trzy różne wersje formatu. Na chwilę obecną sam nie wiedziałem, którą wybrać. Trzeba się we dwóch zastanowić.

Jakiś czas grzebałem w ustawieniach, formacie. Nie chciało się wkomponować dobrze. Małe przewietrzenie głowy się przyda. Postukałem w ramię kolegi i pokazałem palcami znak na palenie. Pokiwał głową.

Zeszliśmy na dół, na podwórzu nikogo nie było. Zapaliłem swojego fajka, podałem mu zapalniczkę.

— I jak ci się Świt podoba ostatnio? — zagadałem, wypuściłem dym ustami.

— No, powiem ci, że w pytkę. Na razie o niebo lepiej niż rok temu. Jakiś pomysł na grę jest. — odpowiedział Kamil.

Do końca palenia wymienialiśmy uwagi co do zespołu, jego poukładania przez Maka. Później musieliśmy wracać na górę. Kolega zabierał się za dalsze pisanie czegoś tam, ja chciałem dokończyć tekst i zebrać się. Cztery dni do końca oddania pierwszego w historii "Tygodnika Nowodworskiego" podwójnego wydania sportowego. I ja będę miał swoją cegiełkę w tym.

Odnośnik do komentarza

Lipiec 2014

 

Ostatni miesiąc dla Nowodworzan minął pod znakiem kwalifikacji Pucharu Polski. W pierwszej rundzie los przydzielił ekipie Zbyszka Maka wyjazdowe spotkanie z Wierną Małogoszcz. Na co dzień ten zespół występować będzie w III lidze.

Świt zagrał na miarę oczekiwań fanów i sztabu. Początek meczu ułożył się dobrze dla gospodarzy, którzy pierwsi strzelili bramkę. Całe piętnaście minut musieliśmy czekać na odpowiedź. Jak już zaczęli, to skończyli na pięciu trafieniach. Gładkie przejście pierwszego poziomu pucharu. Na lewym skrzydle dobrze zaprezentował się Michał Steć, który kończył mecz z dwoma golami na koncie.

Cztery dni po pogromie w Małogoszczy, Świt przystępował do spotkania drugiej rundy na własnym boisku. Na stadion przy ul. Sportowej przybyła ekipa JKS Jarosław. Tym razem oczekiwania były spore. Na trybunach zasiadło 189 kibiców, aby po raz pierwszy w tym sezonie zobaczyć drużynę w oficjalnym meczu. Mak tym razem dał szansę pokazania się w bramce Kędrze, a także zmienił formację ofensywną. Radionov został zastąpiony młodym Osiński, pojawili się też: Duda, Makowski.

Rotacja składem pokazuje, iż trener nie ma jeszcze gotowej żelaznej pierwszej jedenastki. Każdy z graczy może wywalczyć dobie miejsce. Przebieg meczu wskazuje na to, iż prowadzący będzie miał ból głowy. Zmiennicy pokazali się z dobrej strony, wygrali pewnie 4-0.

W sparingach drużyna dążyła do szybkiego zdobycia bramki i kontroli spotkania. Teraz pokazali to samo. W 4. minucie oraz 6. Świt strzelił gola. Pewni siebie zawodnicy nie dawali najmniejszych szans rywalowi. Do przerwy dołożyli kolejne dwa trafienia.

Zwycięstwo może cieszyć, ale gra także.

Polonia Bytom stanęła na drodze do czwartej rundy. Powtórka z rozgrywki? Niestety, nie tym razem. To goście pierwsi objęli prowadzenie. Już w 10. minucie obrona Świtu lekko przysnęła, co skrzętnie wykorzystał Zieliński. Ponownie zmieniony skład rzucił się do odrabiania strat.

To się udało w przeciągu czterech minut. Najpierw pomocnik Napora, później po rzucie rożnym obrońca Gurzęda zaliczyli swoje premierowe trafienia.

Awans był na wyciągnięcie ręki. Dowiezienie zwycięstwa udało się. Prawie 200 kibiców z Nowego Dworu mogło świętować awans do czwartej rundy kwalifikacyjnej.

Na koniec miesiąca Świt mierzył się z rywalem z "domowej" ligi. Radomiak był stawiany jako faworyt meczu. Gospodarze trochę się męczyli na początku. Nie mieli pomysłu na sforsowanie podwójnych zasieków przybyłych. Dopiero napastnik Radionov po indywidualnej akcji dał prowadzenie. Ten sam zawodnik podwyższył i ustalił wynik. Przed sezonem mówiło się, iż to właśnie Ukrainiec ma być numerem jeden w ataku. Zaczyna się to potwierdzać.

Udane wejście w sezon dla trenera Maka i drużyny Świtu Nowy Dwór Mazowiecki. W czterech meczach strzelili 13 goli, stracili tylko 2 gole.

Radionov, Steć prowadzą w zespole w ilości trafień (po 2) oraz w asystach (po 2).

 

18/07/2014 PP 1.Rnd. Kwal. Wierna 1-5 Świt (Jędrzejak 11` — Zawiska 26`, Steć 45`, 59`, Gliński 45`+2, Foksa sam. 69`)

Skład: Domżał- Szabat, Drwęcki ©, Gurzęda, Kominiak- Bramowicz, Drewnowski- Gliński, Zawiska, Steć- Radionov

 

22/07/2014 PP 2.Rnd. Kwal. Świt 4-0 JKS Jarosław (Osiński 4`, Makowski 6`, Drwęcki 21`, Osiński 29`)

Skład: Kędra- Szabat, Drwęcki ©, Kamiński, Kominiak- Koziara, Drewnowski- Gliński (Kiwała), Duda, Makowski- Osiński

 

26/07/2014 PP 3.Rnd.Kwal. Świt 2-1 Polonia Bytom (Napora 63`, Gurzęda 67` — Zieliński 10`)

Skład: Domżał- Szabat, Drwęcki ©, Gurzęda, Kominiak- Bramowicz, Drewnowski- Napora, Zawiska, Steć- Radionov

 

31/07/2014 PP 4.Rnd.Kwal. Świt 2-0 Radiomak (Radionov 49`, 70`)

Skład: Domżał- Szabat, Drwęcki ©, Kamiński, Kominiak- Drewnowski, Koziara- Gliński, Zawiska, Makowski- Radionov

Odnośnik do komentarza

Bycie we dwoje z żoną potrafiliśmy wykorzystać. W końcu mogliśmy wybrać się na spacer, pochodzić spokojnie. Ze dwa razy wybraliśmy się do knajpy, raz na pizzę oraz na piwko. Filmy też dało się nam nadrobić.

Po powrocie Magdy z pracy kilka razy udało mi się ją zaskoczyć. Jeśli chodzi o sex oczywiście. Za pierwszym razem udało mi się ją upolować w kuchni. Zdążyła tylko odłożyć swoją torbę i szpargały. Zaszedłem od tyłu, wycałował w szyję. Zaczęło się spokojnie, skończyło namiętnie na stole przy salonie.

Żeby nie było nudno, kolejny raz musiał odbyć się gdzie indziej. Tym miejscem okazała się łazienka i prysznic. Wyszedłem w samym ręczniku, zaprosiłem do kąpieli. Szybko rozebrałem żonę, weszliśmy pod ciepłą wodę, gdzie mogliśmy się wzajemnie namydlić, wymasować.

Po zakończonych przyjemnościach udaliśmy się do salonu. Odpoczynek po aktywności fizycznej był wskazany. Ja się ubrałem w dresy, wziąłem fajka i poszedłem na taras. Magda w tym czasie wyjęła z lodówki dzbanek z robioną icetea, nalała w szklanki. Podała mi do ręki i sama pociągnęła łyk chłodnego napoju. Zrobiłem to samo, następnie wziąłem bucha. Wypuściłem dym.

Żona przyłożyła się do mojego ramienia, westchnęła lekko:

— Ale miło samemu w domu, nie?

— No jasne. Czas bez diabła małego, to dobry czas. — wypuściłem dym i się uśmiechnąłem.

— Dobrze mi z tobą, wiesz? Jesteś milszy, niż na pozór się wydaje. — cmoknęła mnie w szyje, weszła do domu żona.

Ja skończyłem papierosa, wrzuciłem go do słoika, udałem się w tą samą stronę co ona. Siedziała na kanapie, piła. Zasiadłem koło niej, odstawiłem swoją szklankę na stolik. Westchnąłem, ciepło było bardzo. Najlepiej też świadczy o tym ubiór Magdy- szlafrok cienki.

Oparłem się głową o oparcie siedziska. Diabelski uśmieszek pojawił się na mojej facjacie, zanim wypowiedziałem słowa:

— Wiesz, co bym zjadł?

— Nie wiem. Ale zapewne mi powiesz. — odwróciła się w moją stronę, uśmiechnęła się.

— Lody. — rzekłem wesoło.

— I ja może też troszkę. — popatrzyła mi w oczy z czymś skrytym.

W pierwszej sekundzie nie załapałem, o co biega. Ona klęknęła przed kanapą, ściągnęła mi spodnie. Wiadomo, na co czas przyszedł.

To było to. Bardzo intensywne popołudnie za nami. Wieczorem należyty odpoczynek w łóżeczku. Poleżeliśmy, pogadaliśmy o stu różnych rzeczach.

Powoli oboje zmierzaliśmy ku zaśnięciu. Z ust mojej lubej wyszło, jak się później okazało, ostatnie pytanie:

— Jutro zostajesz w domu, czy jedziesz do redakcji?

— Zostaję. Chciałem obejrzeć powtórkę meczu Świtu. Później muszę parę linijek napisać. I tyle, cały plan. — odpowiedziałem.

— Ok. Bawi się dobrze. I mam prośbę?

— No, jaką?

— Nie czekaj na mnie rozebrany już. — słowa przez śmiech wypowiedziała. Od razu dała mi buziaka w policzek, żeby nie traktował tego zbyt poważnie. Nie miałem takiego zamiaru.

— Dobrze, obiecuję. Słowo harcerza. — oddałem jej całusa w czoło.

— Wrócę, to sama wyskoczę z fatałaszków. Ja cię zaskoczę nago tam, gdzie będziesz. — szelmowski uśmieszek na bank się pojawił, mimo że go nie widziałem.

— Bardzo chętnie. Już się nie mogę doczekać. — powiedziałem gładko.

— Tylko, jak ktoś będzie, to daj mi znać wcześniej.

Przytaknąłem na potwierdzenie. Magda przyłożyła się na moje prawe ramię, objęła ręką i przytulona zaczęła odpływać. Ja nie wytrzymałem dużo dłużej.

Objęcia Morfeusza otuliły nas szczelnie.

Odnośnik do komentarza

Dni upływały zbyt szybko. Czas leci jak szalony. Do tego pogoda nikogo nie rozpieszczała- diabelsko gorąco. Mała miała szczęście, że mogła się skryć poza miastem i nad wodą. Z rozmów telefonicznych wiedzieliśmy, że bawi się bardzo dobrze. W końcu dziecku wiele nie trzeba do szczęścia- zabawki ma ze sobą, do wody rzut kamieniem, z czego skwapliwie korzysta. Pływanie na kajaku, pływanie codziennie.

My z Magdą daleko nad wodę też nie mamy, ale jakoś niespecjalnie nam się chciało popołudniami/wieczorem się wybierać. Woleliśmy posiedzieć w chłodnym zaciszu domu. I tak leciało.

Mój dzień zaczynał się spokojnie między 8 a 9 rano. Wstawałem, fajeczek, śniadanie. Następnie się przysiadałem do komputera, sprawdzałem informacje, obowiązkowo strona Świtu, czy coś tam nowego nie wyskoczyło. Po tych czynnościach chętnie gościłem Football Managera na swym ekranie. Zazwyczaj to miała być chwila, tylko trzy mecze. A wychodziło jak zwykle- wskazówki zegara potrafiły się i o trzy godziny przesunąć. W gruncie rzeczy nic złego się nie działo- wolny czas był dla mnie. Nigdzie mi się nie spieszyło, nic nie musiałem robić. Mogłem oddać się ulubionym rzeczom.

W FMie postawiłem sobie nowe wyzwanie: zaczynam w drugiej lidze Nowej Zelandii, stamtąd atakuję najwyższą ligę, później Ligę Mistrzów Oceanii. Jak to się uda, to dalej będę chciał objąć zespół z Australii i nim sięgnąć po Azjatycką Ligę Mistrzów. Ciężkie i długie zadanie przede mną.

Inne zajęcia w ciągu dnia? Czytanie. Nie ma to, jak się rozłożyć na kanapie albo w ogrodzie na leżaku tudzież hamaku i czytać książkę. Piękna rzecz. Gorzej, że powoli kończą mi się pozycje.

Lenistwo trwało. Popołudniem albo szykowałem obiad, albo czekałem z tym na żonę. Razem coś pichciliśmy dla rozrywki i zaspokojenia głodu.

Magda najczęściej wracała koło godziny 17. Dziś nie było inaczej, za piętnaście piąta i słyszałem podjeżdżający samochód. Zlazłem z hamaka, skierowałem się w stronę bramy i garażu.

Corsa już stawała na podjeździe. Przywitaliśmy się, razem weszliśmy do domu głównym wejściem.

Po czynnościach związanych z myciem i przebraniem się żona dołączyła do mnie w kuchni. Podeszła do lodówki, otworzyła ją. Po zajrzeniu do środka lekko zmartwiona zapytał:

— A gdzie zimna herbatka?

— Tu stoi. Nalałem ci już. — pokazałem palcem na blat, gdzie stał i dzbanek w połowie pełny, jak i szklanka z napojem.

—Dzięki. Nie zauważyłam. Mam już dosyć tej pogody i chodzenia do roboty. — westchnęła mocno, podniosła szklankę do ust. Małymi łykami upiła trochę.

— Robimy coś do żarcia? — spojrzałem pytająco na nią.

— Bo ja wiem… — urwała swoje zamyślenie — chyba nie jestem głodna.

— Ja w zasadzie też nie jestem. Wieczorem zjemy zapiekanki? — moja propozycja musiała się spotkać z aprobatą, pyszne zapiekaneczki zawsze w cenie.

— Ok. Zaraz dorobię herbatki i wstawię do lodówy. — rzuciła i zabrała się do roboty.

Potowarzyszyłem jej chwilę. Później poszedłem na taras. Zapaliłem, czekając na towarzyszkę. Chłodna herbata wchodził bardzo przyjemnie. Jeszcze ze 3 godziny i słońce zacznie zachodzić, a wtedy zrobi się lepiej.

Odnośnik do komentarza

Po skończeniu swoich rzeczy Magda dołączyła do mnie. Usiadła na fotelu, odstawiła szklankę na stolik. Westchnęła:

— O Jezu! Ale gorąco! Piekło normalnie.

— Aha. — potwierdziłem głosem i pokiwaniem głową.

Nikomu nic się nie chciało. Nawet sex odpadał w taką pogodę. Wystarczyło posiedzieć, a dupa już była mokra. Reszta ciała tak samo.

My mieliśmy o tyle dobrze, że od lewej strony lekko powiewało. Otwarty teren robił swoje. Na za wiele niestety to się nie zdawało. Słońce piekło mocno.

Po kilku minutach ciszy, w końcu się pierwszy odezwałem:

— Mam dwie sprawy do ciebie.

— Jakie? — zabrzmiało to trochę z obawą, ale i z zaciekawieniem.

— Pierwsza to książki- powoli zmierzam ku końcowi czytania. Za tydzień max nie będę miał już co… — zostało mi przerwane.

— Ja jeszcze mam jedną. I co w związku z tym? — popatrzyła z małym uśmiechem pytającym na mnie.

— Tak sobie pomyślałem, żeby podjechać do księgarni do Nowego Dworu albo do Empiku w Warszawie po mały zapasik.

— A kiedy?

— Nie wiem, jutro może? Skorzystamy, że tej małej nie ma. — pociągnąłem łyk herbaty.

— Może tu do Domu Książki podjedź? — zaproponowała raczej rzecz oczywistą Magda.

— No wiem, wiem. Ale pomyślałem, że i ty będziesz chciała coś kupić. A Dom jest otwarty do 16, nie zdążymy razem. — na propozycję miałem już od razu gotową odpowiedź.

— A no tak. Racja. To co proponujesz?

— Może się umówimy o 17 w Legionowie pod Empikiem?

— Dobra. Zadzwonię do ciebie jutro w dzień, to ci powiem, o której dokładnie. — uśmiechnęła się do mnie żona.

Pokiwałem głową na zgodę. Bardzo mnie cieszyły zakupy nowych książek, teraz to już nie mogłem się doczekać. Pobuszować po pułkach pełnych papieru w okładkach to coś pięknego.

Z myślenie o kupowaniu wyrwało mnie pytanie Magdy:

— A druga sprawa?

— Co? — lekko skonfundowany wypaliłem.

— Mówiłeś, że masz dwie sprawy. Jedną omówiliśmy. — popatrzyła na mnie i podniosła lewą brew.

— Aaa, tak, tak. — wydukałem w końcu, bo sobie przypomniałem. — Wiki za tydzień wraca, zostają jej trzy tygodnie wakacji. Moja propozycja jest taka: tydzień posiedzi w domu, ogarnie się.

— No, no. Stęskniona wróci, to chętnie posiedzi z tobą. — dokończyła moją myśl żona.

— A później możecie na tydzień albo dwa jechać do Izy i dzieciaków? — to było na razie luźno pomyślane przeze mnie.

Wcześniej udało mi się dodzwonić to wspomnianej osoby. Siostra moja cioteczna mieszkała na obrzeżach Kozienic. Mieścina położona około 126 kilometrów od nas. Dawno w odwiedzinach nie byliśmy, a można to teraz nadrobić. Odpoczynek w gościnie u nich zawsze jest sympatyczny, kopa śmiechu i pysznego żarcia. Do tego Wiki by miała dwójkę dzieciaków do zabawy- Adrian prawie w jej wieku (7 lat) i młodsza Ola (5 lat). We trójkę by pewnie nieźle rozrabiali.

Iza był pół roku starsza ode mnie. W dzieciństwie często bardzo się widywaliśmy i spędzaliśmy wakacje, do tego zazwyczaj dołączał do nas brat cioteczny Konrad i jeszcze jedna siostra- Monika. Ta ostatnio opuściła kraj, kontakt wzrokowy się urwał.

Mąż Izy, Marcin, to wporzo gość. Pracuje w Elektrowni Kozienice, taki śmieszek z niego.

— Nie jest to głupi pomysł. Ja bym odpoczęła i mała się pobawi z dzieciakami. — nutka zaciekawienia i rozmarzenia zabrzmiała w głosie Magdy. Wypiła trochę jeszcze picia. — A ty?

— No myślałem, że na jeden tydzień zabiorę się z wami, wrócę w sobotę rano. Świt i tak nie gra u siebie, więc na stadion nie pójdę. Może z Kamilem obejrzymy na kompie. — odpowiedziałem.

Posiedzieliśmy dalej, odpoczywaliśmy. Ja zapaliłem sobie fajka, odszedłem z nim z dala od tarasu. W tę pogodę to można było siekierkę powiesić, dym się w ogóle nie rozchodził, a ja nie chciałem smrodzić żonie pod nosem.

Wstępne ustalenia zostały poczynione. Najbliższy miesiąc zapowiadał się ciekawie.

Odnośnik do komentarza

Sierpień 2014

 

Intensywne cztery tygodnie dobiegły końca.

Drugoligowy Raków Częstochowa w piątej rundzie kwalifikacyjnej PP na początku miesiąca. Do tego grający u siebie zespół był faworytem do awansu. Tego dnia jednak to Świt był lepiej dysponowany, pierwszy szybki gol (23. minuta), którego autorem został Radionov, dał spokój w ekipie gości. Raków próbował- oddał 10 strzałów, w tym 5 celnych. Na posterunku znajdował się Domżał i nie dał się zaskoczyć.

Oczekiwania zarządu na ten sezon, to przede wszystkim skupienie się na lidze i awans do klasy wyżej. Puchar Polski nie jest brany pod uwagę.

Na razie Nowodworzanie przechodzą przez rundy jak burza.

Rękę i myśl taktyczną Zbyszka Maka możemy powoli dojrzeć- ustawienie 4-2-3-1 spisuje się. Skład krystalizuje się. Ze względu na grą co 4 dni, rotowanie składem na niektórych pozycjach będzie wymagane w drużynie.

Debiut ligowy z Warszawską ekipą nie wypadł za dobrze. Obrona się gubiła, jednak ekspresyjne działania trenera przy linii bocznej zmobilizowały graczy. Pełni wściekłości, tuż po przerwie wzięli się za dorabianie strat.

To samo można powiedzieć o grze z pierwszoligowym zespołem w PP. Wyjazd mocno się nie udał, Świt przegrał, było widać znaczącą różnice w grze obu ekip. Do końca miesiąca Nowodworzanie mieli do rozegrania 4 spotkania, już tylko ligowe im zostały.

Wspaniałej piłki nie oglądamy, ale postęp w porównaniu do poprzedniego sezonu jest. Szczególnie widać, iż zawodnicy nie odstawiają nóg, biegają za przeciwnikiem, walczą na całej szerokości i długości boiska.

Bardzo cenne zwycięstwo odnieśli zawodnicy z Nowego Dworu w ostatniej kolejce sierpnia, kiedy to na boisku Radiomaka pokonali wicelidera. Nie byli zespołem lepszym oraz dominującym. Wykorzystali sytuacje, które dostali. Uparcie dążyli do celu i go osiągnęli. Tak właśnie może wyglądać obecny sezon. Jeśli weźmiemy pod uwagę brak transferów, to tragedii nie ma.

Dobrze by było, gdyby Świt Nowy Dwór Mazowiecki rozpędził się, odskoczył od stawki na początku rozgrywek.

Pięć kolejek III ligi za nami- komplet punktów na koncie, 15 strzelonych bramek, 3 stracone.

Najlepszy strzelec Świtu: Eugene Radionov (7), najlepszy asystent: Radionov (4), Zawsika (4).

 

05/08/2014 PP 5.Rnd.Kwal. Raków 0-2 Świt (Radionov 22`, Gliński 73`)

Skład: Domżał- Szabat, Drwęcki ©, Gurzęda, Kominiak- Bramowicz, Drewnowski- Gliński, Zawiska, Steć- Radionov

 

08/08/2014 L1/34 [/] Świt 3-2 Ursus [/] (Bramowicz 45`, Kamiński 52`, Napora 90`+1 — Krupa 13`, Kamiński 41`)

Skład: Domżał- Szabat, Drwęcki ©, Kamiński, Kominiak- Bramowicz, Koziara- Napora, Zawiska, Makowski- Osiński

 

13/08/2014 PP 1.Rnd. Wisła Płock 3-1 Świt (Magdoń 9`, Illiev 50`, Darmochwał 55` — Radionov 20`)

Skład: Domżał- Szabat, Drwęcki ©, Gurzęda, Kominiak- Bramowicz, Drewowski- Gliński, Zawiska, Steć- Radionov

 

16/08/2014 L2/34 [8.] Świt 4-1 Pogoń Grodzisk Maz. [10.] (Duda 39`, Kamiński 62`, Osiński 64`, Kominiak rz.k.90`+2 — Latos rz.k.73`)

Skład: Kędra- Szabat, Drwęcki ©, Kamiński, Kominiak- Bramowicz, Koziara- Napora, Duda, Makowski- Osiński

 

20/08/2014 L3/34 [18.] Pogoń II Siedlce 0-3 Świt [3.] (Steć 32`, Radionov 42`, Zawiska 44`)

Skład: Domżał- Szabat, Drwęcki ©, Gurzęda, Kominiak- Bramowicz, Drewnowski- Gliński, Zawiska, Steć- Radionov

 

23/08/2014 L4/34 [9.] Warta Sieradz 0-3 Świt [1.] (Kiwała 16`, Radionov 52`, 83`)

Skład: Kędra- Nowotka, Drwęcki ©, Gurzęda, Kominiak- Bramowicz, Koziara- Kiwała, Zawiska, Steć- Radionov

 

30/08/2014 L5/34 [2.] Radomiak 0-2 Świt [1.] (Napora 36`, Szabat 56`)

Skład: Kędra- Szabat, Drwęcki ©, Krzymiński, Kominiak- Drewnowski, Koziara- Napora, Zawiska, Steć- Radionov

 

Tabela III Ligi (grupa łódzko-mazowiecka) na koniec sierpnia:

 

 

 

| Poz | Zespół | M | Wyg | R | P | ZdG | StG | R.B. | Pkt |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 1. | Świt | 5 | 5 | 0 | 0 | 15 | 3 | 12 | 15 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 2. | Legia II | 5 | 2 | 3 | 0 | 6 | 2 | 4 | 9 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 3. | Start Otwock | 5 | 2 | 3 | 0 | 7 | 4 | 3 | 9 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 4. | Lechia Tomaszów | 5 | 2 | 2 | 1 | 8 | 6 | 2 | 8 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 5. | Polonia Warszawa | 5 | 2 | 2 | 1 | 6 | 4 | 2 | 8 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 6. | Radomiak | 5 | 2 | 2 | 1 | 6 | 5 | 1 | 8 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 7. | Ursus Warszawa | 5 | 2 | 1 | 2 | 8 | 7 | 1 | 7 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 8. | Omega Kleszczów | 5 | 2 | 1 | 2 | 6 | 9 | -3 | 7 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 9. | WKS Wieluń | 5 | 1 | 3 | 1 | 6 | 5 | 1 | 6 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 10. | ŁKS Łódź | 5 | 2 | 0 | 3 | 4 | 6 | -2 | 6 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 11. | Pilica Białobrzegi | 5 | 1 | 3 | 1 | 8 | 7 | 1 | 6 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 12. | Pogoń Grodzisk Maz. | 5 | 1 | 3 | 1 | 7 | 9 | -2 | 6 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 13. | Pelikan | 5 | 2 | 0 | 3 | 3 | 4 | -1 | 6 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 14. | GKP Targówek | 5 | 1 | 2 | 2 | 4 | 6 | -2 | 5 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 15. | Broń Radom | 5 | 1 | 2 | 2 | 3 | 5 | -2 | 5 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 16. | Sokół Aleksandrów | 5 | 1 | 2 | 2 | 5 | 4 | 1 | 5 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 17. | Warta Sieradz | 5 | 1 | 1 | 3 | 4 | 9 | -5 | 4 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

| 18. | Pogoń II Siedlce | 5 | 0 | 0 | 5 | 3 | 14 | -11 | 0 |

| ------------------------------------------------------------------------------------------|

 

 

Odnośnik do komentarza

Wakacje, wakacje i po wakacjach. Człowiek (głównie dzieciaki) czekają na nie dziesięć miesięcy, one przychodzą, lecą i się kończą z szybkością błyskawicy.

U nas było tak samo. Dziewczyny w końcu pojechały do Kozienic, do Izy i dzieciaków. Dwa tygodnie z bicza strzeliło, ja prawie tydzień im towarzyszyłem. Później jednakże musiałem wrócić, zająć się domem i pracą. Wypadało bym pojawił się w redakcji choć raz w tygodniu.

Z wyjazdu najbardziej była zadowolona Wiki. Nie dość, że pobawiła się z dzieciakami, prawie swoimi rówieśnikami, to jeszcze miała dostęp do małych zwierzątek. Siódme niebo dla niej. Od razu zapragnęła mieć takie same. Małe żółte kaczuszki oraz małe pieski. Już w odwiedzinach wierciła mi i Magdzie dziury w brzuchach, żeby dostać taki. Jakoś chwilowo dało jej się to wyperswadować.

Powrót do szkoły rodził się w bólach, mała w ogólnie chciała wracać. Nawet zachęty, tym, że zobaczy się z koleżankami i kolegami, nie przekonywały ją. Z oporami, ale poszła.

Tak samo Magda. Jęczała mi całe dwa dni, bez mojej pomocy, o braku chęci udania się do pracy. Lenia niesamowitego dostała.

Ja się wybrałem do roboty piątego września, piątek. Pojechałem na godzinę 8, ażeby wyjść wcześniej. O 13 chciałem pojechać po Wiki i zabrać ją do domu. W planie miałem na popołudnie zamówienie pizzy, lody na deser i film we trójkę. Otwarcie roku szkolnego trzeba było osłodzić.

W redakcji „Tygodnika Nowodworskiego” pełna gotowość. Wszyscy latają, o czymś dyskutują, drukują, kserują. No tak, deadline się zbliża wielkimi krokami, poza tym rozpoczęty nowy miesiąc daje we znaki.

Dwie osoby na wejściu ledwo mi odpowiedziały na przywitanie, popatrzyły sekundę i poleciały dalej robić swoje. Jedynie Marta z recepcji udzieliła normalnie „Cześć”.

Ja poszedłem do swojego biureczka, przywitałem się z Kamilem. Zapracowany mocno nie był. Przerwał swoje słuchanie muzyki, komputer zablokował, zagadał:

— Fajeczek?

— No, moment. — odpowiedziałem, nawet nie patrząc na kolegę. — Odeślę coś Michałowi i możemy iść.

— Spoko.

Ja pisałem maila, lekko skupiony przy tym byłem. Sąsiad na krzesełku obok bujał się w przód i tył.

Jego korciło, żeby zapalić, ja przed wejściem nie paliłem, ale byłem spokojniejszy z tym.

Wysłałem maila, zgarnąłem kubeczek. W drodze na dół zaszedłem do kuchni, woda szybko się zagotowała, bo było jej mało. Zalałem herbatę i mogliśmy iść na fajka.

Odnośnik do komentarza

Po schodach drewnianych na parter. Zakręciliśmy w prawo, przy drzwiach z tabliczką stała pani sprzątaczka. Grzecznie obaj powiedzieliśmy „Dzień dobry” i chcieliśmy przejść dalej. Pani jednak zagrodziła drogę, spojrzała groźnie spod łba, fuknęła na nas:

— Gdzie się pchają? Nie wolno!

Popatrzyliśmy po sobie ze zdziwieniem. Nie raz tędy wychodziliśmy i było dobrze. Nie wiedzieliśmy, o co chodzi. Pierwszy wyrwał się Kamil:

— Ale jak to? Psze pani, da się przejść. — uśmiechnął się ładnie do pani.

Ta jednak była niewzruszona. Nie drgnęła nawet o milimetr.

— Niech idą na około. Tu nie. Paszli, bo szmatą pogoni! — zagroziła surowo. Było raczej pewne, że nie żartuje.

Odwróciliśmy się na pięcie, bo nie wiedzieliśmy, co jest grane. Odeszliśmy trzy kroki, Obejrzeliśmy się przez ramię. Pani woźna zniknęła. Jakbym był sam, to bym stwierdził, iż miałem jakieś omamy. Kamil wzruszył ramionami, odwrócił się i podszedł do wspomnianych drzwi. Nacisnął klamkę, wsadził głowę za nie i się rozglądał. Kiwnął w moją stronę rękę, żebym podszedł. Zrobiłem to. Przemknęliśmy przez wejście szybciutko. Otworzyliśmy kolejne wrota i już byliśmy na zewnątrz. Magicznym sposobem wredna baba się rozpłynęła.

Na podwórku wyjęliśmy po papierosie i dopaliliśmy je. Po dwa buchy poszły w ciszy. Ja wiedziałem w jaki temat uderzyć, żeby się trochę podrażnić z kolegą:

— Po tym miesiącu gry, jak oceniasz Świt?

— Nie wiem. Pięć spotkań to mało do oceny. Ich gra jest lepiej ułożona niż w zeszłym roku, ale nie chcę teraz mówić, jak wypadną.

— Ha! Czyli jednak… — chciałem zapędzić w kozi róg Kamila, ale mi przerwał.

— Spokojnie. Równie dobrze mogą spaść, jak i mieć drugie/trzecie miejsce. Nie więcej. A ja obstawiam, że uciułają ledwo środek tabeli. — wypuścił dym ustami.

Też wypuściłem dym, zaciągnąłem się ponownie:

— A ja awans bezpośredni. Zobaczysz, będą mieli pierwsze miejsce. — byłem pewny swojego. — Kto wg ciebie będzie mistrzem?

— Jak to kto? Legia oczywiście. — odpowiedział żartem i się wyszczerzył Kamil.

— Ta, jasne. — popukałem się palcem wskazującym w czoło.

— Zobaczysz. Mają najlepszą kadrę, szeroką ławkę i Czerczesow może w końcu zrobi porządek. — usłyszałem w rewanżu.

Zgasiliśmy pety. Złapałem za klamkę drzwi i je otworzyłem. Weszliśmy do środka budynku.

Naszym oczom ukazał się niezwykły widok- sprzątaczka stała w głębi korytarzyka oparta o kij od szczotki. Popatrzyła na nas spode łba, już drugi raz dzisiaj. Nic nie powiedziała. My z małym triumfem kiwnęliśmy jej głowami.

Bez dalszych przygód z tą panią udaliśmy się na górę.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...