Skocz do zawartości

Na skraju pola karnego


RSE99

Rekomendowane odpowiedzi

Z dowodu i miejsca poczęcia byłem Polakiem. Ba, czułem się nim cały czas. Inną kwestią pozostaje fakt przebywania poza granicami tego kraju już od blisko osiemnastu lat. Wyjechałem stamtąd zostawiając za sobą niezamknięte sprawy, rodzinę, a nawet najbliższych. Czasami czuję do siebie odrazę. Zamiast wszystko wyjaśnić uciekłem jak tchórz, ale taki już byłem i zapewne będę taki, aż do samego końca. Nie trudno chyba domyślić się, dlaczego tak wyszło. Jak każdy Polak chciałem być kimś, mieć góry złota ulokowane na koncie w banku, ville z basenem i gromadkę dzieci, która miałaby wszystkiego pod dostatkiem. Na swojej decyzji przejechałem się bardzo szybko. Za młodu grałem jeszcze dla Podbeskidzia, nie wiele pamiętam bo były to czasy zamierzchłe, ale radziłem sobie całkiem nieźle. Wtem otrzymałem propozycję wręcz nie do odrzucenia. Zaoferowano mi potężne pieniądze jakich nie byłbym w stanie zarabiać w kraju rodzimym. Nie zastanawiałem się nad niczym, nie pytałem nikogo o zezwolenie, w końcu dwa miesiące wcześniej wkroczyłem w etap zwany pełnoletnością, mogłem decydować o wszystkim, samemu układać sobie życie. Oferta, którą odszukałem w skrzynce pocztowej była zaadresowana z Węgier, za stemplowana i podpisana przez prezesa Ferencvárosi Torna Club. Nie mówiło mi to zbyt wiele, ale suma, jaką ujrzałem na wstępnym kontrakcie zmusiła mnie do sięgnięcia po długopis i złożenia wyraźnego podpisu we wskazanym miejscu. Wybiegłem z domu czym prędzej kierując się w stronę jedynej miejscowej poczty. Na odpowiedź, a właściwie bilet kolejowy przyszło mi czekać dwa tygodnie. Pierwsze treningi z klubowymi piłkarzami zaczęły odbywać się dopiero po miesiącu czasu od mojego przybycia. Wcześniej byłem poddawany badaniom oraz testom mającym potwierdzić moją sprawność i dobry poziom przygotowania do nowego sezonu. Pamiętam jak zapewniano mnie o tym, że będę kluczową częścią drużyny. Po sezonie, w którym rozegrałem zaledwie siedem spotkań zdobywając dwie bramki mój kontrakt został rozwiązany. Prezes wymigał się prostym stwierdzeniem "nie mamy pieniędzy żeby opłacać twój kontrakt". Teraz mieszkam tu "po królewsku", haruję prawie za darmo na kasie w pobliskim supermarkecie, a swoje marzenia związane z osiągnięciem czegoś w piłce nożnej mogę wyrzucić co najwyżej do kosza.

Odnośnik do komentarza

MaKK: Tak, ale z małymi komplikacjami co by to zbyt proste nie było (może mistrzem planowania i pisania fabularnego nie jestem, ale będę starał się czymś zaskoczyć) :)

 

W poniedziałkowy poranek jak zawsze bardzo ciężko było mi podnieść się z łóżka. Sam fakt otrzymywania bardzo niskiej pensji nie napawał mnie optymizmem, nie rozpalał również we mnie chęci do ruszenia dupy prosto do pracy. Najchętniej poszedłbym gdzieś nad rzeczkę, usiadł z dobrym trunkiem w ręce i zapił się do nieprzytomności. Niestety posuwając się do takiego kroku zamknąłbym przed sobą wszystkie dostępne ścieżki i z małego dwupokojowego mieszkania składającego się z pokoju pełniącego funkcję sypialni, salonu, przedpokoju i kuchni wylądowałbym na ulicy. Niechętnie acz z przymusu pojawiłem się w pracy.

 

- Witam szefie - rzekłem widząc dopalającego papierosa szefa. Łysiejący mężczyzna o sporej posturze ubrany w tani dres i bluzę z kapuzą zmierzył mnie wzrokiem po czym wyrzucił niedopałek.

- Witajcie. Coście dziś tacy niechętni do życia? Piękny poranek.

- Zależy dla kogo - odparłem przecierając zaspane oczy.

- Jak to dla kogo? Dla każdego! Dostawca wyrobów tytoniowych dał nam upust na wczorajszą dostawę. Jak chcecie to możecie sobie wziąć jedną paczkę z zaplecza. Ale tylko jedną! Jak weźmiecie więcej to pożegnacie się z robotą.

- Papierosy tu nic nie pomogą.

- Nie rozumiem was. W takim razie może wódeczka z zaplecza? Kazimierz wczoraj kratę przywiózł. - odparł zdumiony sięgając do kieszeni po kolejnego papierosa.

- Zastanowię się. Teraz idę za kasę, trzeba w końcu coś zarobić bo do jutra czynsz muszę opłacić.

- Kasę na wypłatę będę miał dopiero za dwa dni. Dostawca jest ważniejszy. Rozumiesz chyba tą ideę biznesu?

- Rozumiem szefie - niech to chuj. Haruję tu drugi miesiąc za półdarmo dostając marne dwadzieścia dwa procent pensji. Jak do jutra nie zapłacę to wyląduję na ulicy. - To ja już pójdę - powiedziałem kryjąc gdzieś w głębi samego siebie ogarniający mnie gniew. Najchętniej wygarnąłbym temu skur... prosto w twarz co o nim sądzę.

 

Udałem się na zaplecze i zdjąłem z haka znajdującego się na ścianie swój roboczy uniform oraz plakietkę z imieniem i nazwiskiem, na której widniał napis "Grzegorz". Jak co dzień zasiadłem na stanowisku oznaczonym numerem trzy. Skasowałem pięciu, może nawet sześciu klientów. Otworzyłem wówczas kasę fiskalną i zachowując niemalże stuprocentową ostrożność sięgnąłem po około siedem i pół tysiąca forintów, które schowałem do zasuwanej kieszeni u spodni. Postąpiłem wówczas wbrew samemu sobie będąc wychowanym zgodnie z zasadą "ciężka praca przynosi pieniądze i satysfakcję, kradzież to pewny bilet do więzienia". Wiem jak bardzo potępione będzie moje zachowanie, jakie mogą z tego wypłynąć konsekwencje, ale potrzebowałem tych pieniędzy, żeby opłacić swoje mieszkanie. Powoli dobiegał koniec mojej zmiany. Cały czas odczuwałem wzrok współpracowników, który wręcz przebijał mnie na wylot. Wtem przy kasie stanął mężczyzna ubrany w bardzo drogi garnitur, trzymający w prawej dłoni jakiś drogi telefon komórkowy i spoglądający co chwilę na zegarek pokaźnych rozmiarów umiejscowiony na nadgarstku. Na taśmie znalazły się takie rarytasy jak dziesięć butelek najdroższego wina w naszej sklepowej ofercie, cztery sześciopaki piwa, sześć czteropaków oraz dwa mniej znane mi trunki w dużych, szklanych butelkach. Do tego wszystkiego muszę doliczyć kilka paczek papierosów i dwie karty telefoniczne. Zmierzyłem jedynie bogatego jegomościa wzrokiem pozostając w milczeniu i przesuwając wyżej wymienione produkty po czytniku.

 

- Razem za wszystko będzie równo 2 miliony Forintów. Płaci pan kartą czy gotówką? - zapytałem z wyraźną niepewnością, która wydobywała się z mojego głosu.

- Tak skarbie. Będę za około czterdzieści minut. Tak, tak... Wciąż jestem na zakupach... Oczywiście, że o tym pamiętałem... Poczekaj chwilkę... - dodał podając mi do rąk kartę płatniczą naznaczoną symbolem jednego z najbardziej rozpoznawalnych banków nie tylko w całym mieście, ale również i na całych Węgrzech.

- Podziwiam pana - wyszeptałem jedynie do jegomościa, gdy ten zbliżył się, aby wklepać swój kod pin.

- Dlaczego? Przecież nawet się nie znamy - odrzekł wstukując kombinację cyfr.

- Ma pan tyle pieniędzy, a robi zakupy tutaj... Przecież to jest nielogiczne.

- Słuchaj. To tylko sporadyczne zakupy.

- Sporadyczne zakupy za 2 miliony Forintów? - odparłem zdumiony.

- Tak. Zresztą to nie dla mnie. Nie gustuję w takim tanim dziadostwie. Piłkarze nie mają tak wyszukanego gustu jak ja, dlatego zadowolą się byle lepszym piwem. Dostają je tylko za dobre wyniki więc układ jest sprawiedliwy.

- A to nie czasem przekupstwo?

- Skoro wzięcie łyka jakiegoś ohydnego piwska jest dla nich czymś co sprawia, że grają lepiej - to nie. To tylko metoda zwiększająca ich chęć do gry. Zresztą nie płacą ci tu za zagadywanie klientów.

- Gdyby jeszcze w ogóle mi tu płacili.

 

Bogacz przemilczał jedynie moją odpowiedź, spojrzał na telefon i odebrał z moich rąk uprzednio spakowane rarytasy. Obserwujący mnie zza drugiej kasy szef krzyknął jedynie.

- Tomasiewicz weź się kurwa za robotę, a nie paplanie z klientami. Jeszcze raz będziesz kłapał dziobem, zamiast kasować towary to wylecisz stąd szybciej niż przyszedłeś - wykrzyczał z wyraźnym podirytowaniem w głosie sięgając po alkohol znajdujący się na pobliskiej półce.

Odnośnik do komentarza

Mój szef nie należał do grona ludzi, którzy byliby w stanie pomóc ci nawet w najgorszej sytuacji. Dbał on wyłącznie o swój własny interes i dobre kontakty z dostawcami, które osiągał poprzez zapraszanie ich co sobotę na wspólne picie. Nie była to zbyt wyszukana metoda, ale niezwykle efektywna. Moja dzisiejsza zmiana dobiegała końca, klientów już nie było. Ruszyłem na zaplecze, ażeby odwiesić swój roboczy uniform i złożyć plakietkę w przeznaczonym do tego miejscu. Przebrałem się też w drugie, świeże ciuchy jako, że wieczorem miałem spotkać się z niedawno poznaną, uroczą Polką. Jej historia była bardzo podobna. Również opuściła Polskę w poszukiwaniu nowych doświadczeń i zarabianiu pieniędzy, skończyła jako sprzątaczka. Życie jest przewrotne, a ambicje ludzkie jak widać są jedynie na wyrost. Nim jeszcze opuściłem sklep do środka wparowało dwóch funkcjonariuszy policji z bronią za pazuchą, w roboczych uniformach. Nie byłem do końca przekonany co oni tutaj robią.

 

- To on! On jest tym złodziejem! - wykrzyczał głos dobiegający z zaplecza, z którego po chwili wybiegł Kazimierz.

- O co ci chodzi? - zapytałem starając się zatuszować to, co zdarzyło się kilka godzin wcześniej.

- Widziałem na własne oczy jak chowa pieniądze do kieszeni. Bynajmniej nie własne.

- Czy to, co mówi świadek jest prawdą? - zapytał jeden z funkcjonariuszy.

- Absolutnie nie. Panie władzo ja nigdy...

- Proszę okazać zawartość kieszeni - wtrącił drugi o dość nieprzyjemnym wyglądzie i blizną na prawym łuku brwiowym.

- Ale co ja mam wyciągnąć skoro moje kieszenie są puste?

- Jeżeli w tym momencie nie wykonasz polecenia zastosujemy wobec ciebie środki siłowe - odparł pewnym siebie głosem.

 

Moje nogi były jak z waty. Co ja teraz kurwa zrobię? Jak wytłumaczę to, skąd wziąłem pieniądze? Niepewnie sięgnąłem ręką do kieszeni i opróżniłem ich zawartość.

 

- Ha! Mówiłem, że to złodziej. Zamknijcie go do końca życia albo odetnijcie mu ręce to się oduczy kraść - dodał Kazimierz

- Proszę się uspokoić i odejść. Swoje pan już powiedział. Niech nie przeszkadza nam pan w wykonywaniu procedur - odrzekł pierwszy funkcjonariusz wskazujący wszystkim zgromadzonym wyjście.

 

Nim się obejrzałem drugi pochwycił moją prawą rękę, przeciągnął ją za plecy i ścisnął kajdanki na nadgarstku. Sięgnął po drugą i zrobił dokładnie to samo. Czułem się jak kryminalista, a przecież nigdy nie chciałem nim być.

 

- Panie władzo. Ja tylko chciałem zapłacić czynsz za mieszkanie - wykrzyczałem czując napływające do moich oczu łzy.

- Wytłumaczenia proszę zachować dla sądu. Teraz głowa nisko co by pan się w głowę nie uderzył. Najbliższe dwanaście godzin spędzi pan na komisariacie czekając na proces.

 

Z całą pewnością było to dwanaście najdłuższych godzin w moim życiu. Zgodnie z procedurami byłem przesłuchiwany dwa razy, po czym doprowadzony przed sąd. Moje wytłumaczenia zdały się na nic, a postawiony mi zarzut skutkował dwuroczną odsiadką. Nie oceniano mnie za kwotę, jaką chciałem ukraść, a za czyn, jakiego dokonałem. Teraz już wiem, dlaczego zewsząd w pracy padały w moim kierunku krzywe spojrzenia. Gdybym zorientował się wcześniej wszystko mogłoby się inaczej potoczyć, a tak... Kończę jako kryminalista.

Odnośnik do komentarza

W więzieniu spędziłem blisko półtora miesiąca. Powoli zaczynałem mieć tego dość. Ciężko jest samemu w celi przez tak długi okres czasu. Najchętniej odebrałbym sobie życie i miał w dupie wszystko, ale muszę walczyć mimo, że nie mam nawet dla kogo. Przełamanie nastąpiło dopiero w czwartek, kiedy zostałem wezwany do sali rozmów. Nie bardzo wiedziałem kto chciałby rozmawiać z kimś takim jak ja, a właściwie przyznawać się do niego. Moim oczom ukazała się znana sylwetka. Widziałem go dokładnie półtora miesiąca temu pracując jeszcze za kasą.

 

- Co ty tu robisz? - zapytałem zdumiony.

- Właściwszym pytaniem byłoby co ty tutaj robisz.

- To na co zasłużyłem swoimi decyzjami.

- Bzdura - odpowiedział negując moje wcześniejsze stwierdzenie. - Jesteś tu, bo obrałeś niewłaściwą drogę. Może wytłumaczysz mi co tutaj robisz? - zapytał z wyraźną nutą zainteresowania wydobywająca się z jego głosu.

- Ukradłem pieniądze - odparłem.

- Dużo?

- Nie dużo.

- To ze względu na twój brak pieniędzy?

- Niestety tak.

- W takim razie mam dla ciebie dobry układ. Wpłaciłem za ciebie kaucję i oddałem skradzione pieniądze. Za dwie godziny będziesz wolny. Jedynym moim warunkiem jest...

- Co? - jego słowa zaskoczyły mnie na tyle, iż nie byłem w stanie wypowiedzieć nic więcej.

- Będziesz dla mnie pracował. Przez najbliższy rok za darmo. Będziesz na każde wezwanie, jasne? - zapytał pewny siebie.

- Niech będzie. Jeżeli dzięki temu mam być wolny, zgadzam się - odparłem bez zastanowienia.

- Świetnie. W takim razie podpisz tutaj - powiedział podając mi umowę i wskazując miejsce podpisu.

- Czym dokładnie mam się zajmować?

- Mówi Ci coś Újpest FC?

- Tak.

- W takim razie przez najbliższy rok będziesz pracował tam jako trener przygotowania ofensywnego.

 

Nie bardzo wiedziałem co stało się w tym momencie. Zupełnie obcy facet, którego poznałem stosunkowo niedawno zagwarantował mi wolność i pracę. Co prawda za darmo, aż do momentu spłacenia wysokości kaucji, ale... To zawsze dobry prognostyk na przyszłość, który daje mi wiele możliwości.

 

- Ale dlaczego zdecydował się pan wpłacić tę kaucję?

- Zleciłem mojej sekretarce sprawdzenie cię. Poszperała trochę w internecie i znalazła kilka ciekawych artykułów na twój temat. Byłeś napastnikiem o nieprzeciętnych umiejętnościach, ale zmarnowałeś się wyjeżdżając z kraju. Musisz zrozumieć, że nie zawsze pieniądze są najważniejsze.

- Łatwo powiedzieć kiedy ma pan miliony na koncie.

- Bzdura. Popracujesz rok za darmo, zrozumiesz. Dopóki będziesz pracował u mnie za darmo będę również opłacał ci nocleg w dotychczasowym mieszkaniu. Na resztę będziesz musiał zapracować sobie sam. Treningi odbywają się codziennie w godzinach 8:00 - 12:00 z pół godzinną przerwą pośrodku. Jeżeli pokażesz, że się nadajesz może zaczniesz pracować u nas za godziwą płacę? Kto wie.

- To bardzo optymistyczne spojrzenie. Od 17 lat nie miałem styczności z piłką nożną. Myśli pan, że cokolwiek pamiętam? - zapytałem zaszokowany jego słowami.

- Takiego fachu jak piłka nożna nie zapomina się nigdy. To tak jak seks, no może nie w kwiecie wieku, ale sam rozumiesz. Tego się nie zapomina i nigdy nie wychodzi się z wprawy.

Odnośnik do komentarza

Na stanowisku trenera od przygotowania fizycznego przepracowałem równo rok. Przez ten czas zdołałem poznać kadrę oraz zżyć się z piłkarzami. Z dnia na dzień czułem się coraz bardziej doceniany nie tylko jako pracownik klubu, ale również jako człowiek. Można powiedzieć, że wkradłem się do rodziny i zyskałem status jej członka. Zawarta umowa między mną, a prezesem tegoż klubu miała niebawem dobiec końca. Powoli godziłem się z myślą o odejściu i zaczynałem akceptować taką wizję przyszłości. Wtem do drzwi mojego mieszkania ktoś zapukał. Otwierając drewniane wrota do środka ujrzałem tego samego, bogatego człowieka. Teraz przynajmniej wiedziałem z kim mam do czynienia.

 

- Witam prezesa. Co pana do mnie sprowadza? Proszę wejść - mówiłem pośpiesznie.

- Witajcie. Nasza umowa powoli dobiega końca.

- Wiem. Mam tego świadomość.

- Nie przerywaj mi - rzekł twardo. - Efekty waszej pracy były bardzo widoczne w naszej grze ofensywnej. Piłkarze bardzo chwalą sobie pana i wierzą, że ta współpraca będzie kontynuowana. Ja też w to wierzę.

- Czyli od poniedziałku mogę pracować dalej? - zapytałem rozradowany.

- Nie... To znaczy tak.

- Tak czy nie?

- Tak, ale nie na dotychczasowym stanowisku. Nebojša Vignjević musiał złożyć rezygnację tydzień temu. Myślałem, że uda nam się znaleźć kogoś na jego stanowisko, ale nie daliśmy rady.

- Do czego pan zmierza?

- Zarząd Újpest FC wraz ze mną na czele chciałby złożyć ci propozycję nie do odrzucenia. Możesz zarabiać 525 tysięcy Forintów tygodniowo zajmując stanowisko menedżera.

- Tak! Tak! Zgadzam się. Gdzie mam podpisać? - nie potrafiłem ukryć swojej radości.

- Spokojnie. Kontrakt podpiszemy dopiero jutro, ale będzie on obowiązywał tylko przez rok. Jeżeli się sprawdzisz to w trakcie sezonu omówimy jego przedłużenie.

 

W taki oto sposób mój 18-letni rozbrat z piłką dobiegł końca. Najpierw trener przygotowania ofensywnego, a teraz menedżer klubu Újpest FC - niesamowite jakiego tempa nabrała moja rozkwitająca kariera.

 

Gra: Football Manager 2016

Wersja: 16.3.0

Wczytane ligi: Anglia (6), Francja (4), Rumunia (2), Szkocja (4), Ukraina (2), Węgry (2)

Rozmiar bazy: Średnia

Uaktualnienia: Domyślne od SI

 

Klub: Újpest FC

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...