Skocz do zawartości

Dolnośląski Tryptyk


FeV

Rekomendowane odpowiedzi

Tryptyk – typ nastawy ołtarzowej składający się z części środkowej oraz dwóch bocznych skrzydeł. Skrzydła są zwykle osadzone na zawiasach i ruchome, dzięki czemu mogą się zamykać, zasłaniając część środkową.”

 

 

 

- Wstawaj, idioto, migiem - zbudził mnie wrzask mojego domownika.

- Przecież nie pali się, więc nie wiem o co Ci chodzi, do cholery. Mogłem sobie psa sprawić, a nie kolegę do mieszkania. Zabiłbym samotność a w utrzymaniu tańsze, niż Twoje tankowanie 40 procent zapijanych browarami.

- Tyy.. Chyba masz dzisiaj mecz, nie? Kalendarz mówi mi, że dzisiaj.

- Tak, do cholery! - warknąłem - mam dzisiaj mecz, bo gdybym ja nie pracował, to nie miałbyś za co chlać i stale mylić drogi do pośredniaka, skręcając do całodobowego – zacząłem wkładać spodenki, dzięki nerwom miałem problemy ze sznurkami od nich jak Wasilewski.

- Może chociaż dzisiaj wygracie, co sądzisz? - rzekł mój kompan niedoli życiowej z resztkami wczorajszego piwa w ręku.

- Nie wkurrrrwiaj mnie! Pomóż mi lepiej znaleźć kluczyki od samochodu.

- No ale ja nie wiem... Jak można non stop przegrywać swoje mecze. I to jeszcze w rezerwach! I to jeszcze...

- Milcz! - wykrzyknąłem.

- Po co te nerwy? Masz tutaj kluczyki i już się tak nie denerwuj.

- Brawo, jesteś pomocny jak Pawełek na bramce.

- Nie wiem, czy to komplement, ale dzięki.

 

 

Wykończy mnie kiedyś ten pasożyt. Ileż można wytrzymać... Ale za bardzo przypomina mnie samego, bym mógł się go pozbyć lekką ręką, a w dodatku – ma tylko mnie. No cóż – każdy swój krzyż musi nosić, tak jak ciężkie siatki z nocnego. Te podmiejskie drogi dorównują poziomowi radiu, a raczej jego zacinaniem pod wpływem dziur. Grunt, że to tylko 25 minut dojazdu codziennie, razy dwa. Może chociaż ten mecz uratuje mi ten dzień, chociaż po pięciu porażkach z rzędu trudno oczekiwać jakiś zmian.

 

Po dojechaniu na miejsce, szybko wbiegłem do siedziby klubu oraz skierowałem się na boisko, by obejrzeć na wygląda murawa, którą świeżo położono z okazji niedalekiej inauguracji drugiej ligi. Muszę przyznać – postarali się, mam tylko nadzieję, że nie będzie wymieniana raz na 9 lat jak to w Koronie. Już miałem skierować się ku zejściu, lecz zaczepił mnie trener pierwszej drużyny. Nie lubię sukinsyna, ale trzeba będzie z nim wymienić uprzejmości – pomyślałem.

 

- Co tu robisz?! - niebywale serdeczne przywitanie z jego strony, trzeba przyznać.

- No jak to co? Mecz dzisiaj gramy, o 14-stej.

- Chyba kpisz, na pewno nie na tej murawie – zirytował mnie tą zbytnią pewnością siebie i arogancją.

- Z pewnością dzisiaj, z pewnością na tej murawie, z pewnością za kilka godzin.

- Nie ma takiej opcji, załatwię to choćby zaraz z prezesem – nie zagracie tutaj, ewentualnie na wyjeździe gdzieś.

 

Trafił na zły dzień, bardzo zły dzień...

 

- Co ty sobie wyobrażasz?! Może i jesteś legendą tego klubu, może i wywalczyłeś już jeden awans, ale to wciąż nie daje ci prawa do dyskredytowania drużyny rezerw, tym bardziej, że to ona jest twoim bezpośrednim zapleczem. To ona będzie ogrywać zawodników, których ty zmarnujesz bądź sprzedasz za wielkie pieniądze, a których na pewno nie wykorzystasz należycie. Od początku ignorujesz nas, nawet gdy gromiliśmy rywali wyżej notowanych. Nawet wtedy, gdy wysyłałem ci masę raportów o piłkarzach, którzy się nadają. Nie pamiętasz? Każdego z nich kazałeś wypożyczać. Co ty sobie myślisz? Że co? Że mamy budżety równe Legii i stać nas na odpuszczanie wychowanków? Zwłaszcza zdolnych? Nie mamy ich za wielu, a ty i tak ich ignorujesz.

- Nie obchodzi mnie twoje pieprzenie, zrobię jak zechce. Nawet jeśli będę chciał ściągać za grube tysiące zawodników – nie przeszkodzisz mi w tym. Jeśli klub będzie musiał wziąć na to masę kredytów – weźmie. To ja tutaj jestem legendą, a nie ty. To ja tutaj zbudowałem wcześniej awans. Należy mi się to. A swoim „utalentowanych” kopaczy, wsadź sobie w tyłek. Są nic niewarci. Liczba znaczących wychowanków w historii jest równa jednemu – mnie.

 

Na moje nieszczęście – tak wielce spodziewane w tej chwili – zza ławki gości wyszedł kapitan pierwszego zespołu wraz z prezesem. Uzgadniali właśnie nowy kontrakt, gdy nasza „kulturalna rozmowa” pokrzyżowała ich szyki.

 

- Trenerze – chciałbym pana migiem widzieć w gabinecie. A mecz rezerw odbędzie się tutaj – tak czy siak. Koniec tematu. - wypowiedział prezes, dosyć chłodnym głosem, pozbawionym nerwów.

Edytowane przez MaKK
Formatowanie czcionki
Odnośnik do komentarza

Gdy ja szykowałem ustawienie drużyny i potencjalny skład, kilkanaście metrów dalej oraz kilka pięter wyżej – trwała dyskusja między moim „uprzejmym” oponentem sprzed kilku minut a prezesem klubu. Co ważniejsze dla mnie – dyskusja z góry spisana na to, że odejdę z klubu i to lada moment. W końcu – legenda klubu kontra nieznany trener rezerw, to jak spotkanie Bayernu z Manchesterem do 89 minuty w 1999 roku. A raczej trudno było porównać moje szanse do Beckhamów, Sherringhamów czy Solskjaerów. Pozostało mi jedynie przyszykować ostatni mecz za mojej kadencji oraz przygotować się na romantyczne spacery do pośredniaka z moim nadwornym współalkoholikiem Dominikiem.

 

Nie minęła chwila, a pan wesoły Rysiu, powitał mnie z sarkastycznym uśmieszkiem zwycięstwa.

 

- Co, spakowany już? - z uśmiechem na ustach, oznajmiając mi moją porażkę i jej skutki.

 

Nie odpowiedziałem, dałem tym samym głupiemu chwilę radości i triumfu. Miał jak w banku, że jego poczynania będę obserwował szczególnie. O ile będzie mnie stać na abonament kablówki. Z tym może być kiepsko. Nie liczyłem się już z dalszą pracą w tym zawodzie.

 

Moje chwile przemyśleń przerwały krzyki dochodzące z biura prezesa, niestety, były one jak gra naszej reprezentacji – dosyć niewyraźne i trudno z ich coś wywnioskować, dlatego postanowiłem nacieszyć ucho i wejść do budynku. Co ciekawsze – dotarło do mnie, że to wcale nie są krzyki prezesa, lecz naszego ulubieńca trybun – Darka Sztylki. Bym mógł je zacytować, musiałbym spędzić na warsztatach cenzorów z czasów komuny wiele godzin. Było coś o lojalności z klubem, o wychowankach, o zadufanym bucu (to chyba o kochanym Rysiu), ofertach zagranicznych klubów oraz tym, że albo wóz, albo przewóz. Cokolwiek to miało oznaczać, było choćby drobnym pocieszeniem dla mnie, że nie tylko ja miałem tak oryginalne poglądy na temat tej drużyny.

 

Postanowiłem wykonać telefon ku mojej lepszej połówce ze śląskiego Jastrzębia.

 

- Witaj, nie będę miał od dzisiaj pracy, nie wiem co dalej, pośredniak mnie wita od dzisiaj, a co u ciebie?

- Czeee... Jak to?! Jak ty to sobie wyobrażasz dalej? Jak ja mam się przeprowadzić do ciebie? Jak mamy sobie radzić? Oszalałeś? Pewnie znów przez swój cięty język powiedziałeś coś, co było biletem w jedną stronę, zgadza się?! - niestety, miała rację – te kobiety...

- Nie no, skąd... Zaczęły się cięcia, no wiesz... Klub nie stoi najlepiej, musieli ograniczyć wynagrodzenia i w ogóle...

- Mówiłam ci! Ty jak naiwne dziecko, ciągle piłka, ciągle efemy, jakieś fora, jakieś mecze... Dorośnij! Masz pieprzone 25 lat, może wreszcie pora na stabilizacje, na jakieś dzieci, pracę, dom, a nie picie co weekend, z tym swoim „wiernym kompanem”?! Zastanów się nad sobą, póki co – nie mamy o czym rozmawiać.

 

Pieprzone kobiety, one nigdy nie zrozumieją. Ciekawy jestem, czy taki Ferguson traktował „suszarką” swoją żonę, czy odwrotnie? Choć to brzmi trochę kontrowersyjnie, gdy zestawimy Fergusona i suszarkę, z łukiem brwiowym jego żony. David Beckham mógłby się wypowiedzieć.

 

W międzyczasie trzask drzwi i kurwowanie po całym ośrodku, dawał znaki, że drogi kapitan wyszedł i pewnie skieruje swe kroki ku miejscowemu barowi. Ciężkie losy na Oporowskiej, oj ciężkie...

Chwilę później do gabinetu wleciał (i to dosłownie) Rysiu, po czym równie szybko z niego wyleciał. Co ciekawe – wyleciał nie tylko z gabinetu...

 

 

 

Odnośnik do komentarza

Mam nadzieję, że fabuła będzie przewodząca w Twojej karierze, bo czyta się bardzo przyjemnie. Rozumiem też, że pan Ryszard(obstawiam Tarasiewicza i starszą wersje FMa) pożegnał się ze Śląskiem i wskakujesz na jego miejsce. Powodzenia :>

Odnośnik do komentarza

Mam nadzieję, że fabuła będzie przewodząca w Twojej karierze, bo czyta się bardzo przyjemnie. Rozumiem też, że pan Ryszard(obstawiam Tarasiewicza i starszą wersje FMa) pożegnał się ze Śląskiem i wskakujesz na jego miejsce. Powodzenia :>

 

Fabuła ma być prowadząca, bo właśnie tego mi brakuje tutaj. Przeglądnąłem masę opków, praktycznie wszystko z HoF oraz te najbardziej znaczące z archiwum. Szkoda, że większość tych opków, to kopiuj/wklej wyników plus statystyk, a nie o to mi tu chodzi. Chciałem trochę dłużej przetrzymać wątek, że to dotyczy Śląska i Ryśka, ale bingo - odgadłeś mnie.

Następny odcinek na pewno wpadnie dzisiaj, być może trochę później. A jak wena dopomoże - zacznę coś więcej.

 

Dzięki za komentarz i za dobre słowo!

Odnośnik do komentarza

Po szybkiej analizie faktów, wolałem się szybko ewakuować ze stadionu przy Oporowskiej. Starałem się za wszelką cenę dodzwonić do Marty – bezskutecznie. Postanowiłem, że zostawię jej wiadomość głosową - „Rezygnuję z marzeń o podboju boisk, znajdę pracę, wezmę się za siebie i dam ci jak najlepsze perspektywy”.

 

Ledwo skończyłem swoją sesję nagraniową, telefon zaczął wibrować z wyświetlonym numerem prezesa, który brzmiał niczym zagłada. Odebrałem.

 

- Pooooołomski! Do mnie! Biegiem! W tej chwili! - wykrzyczał do słuchawki, jakbym był co najmniej głuchy.

 

Odpaliłem papierosa, spaliłem, potem drugiego. Widząc, że na telefonie znów wyświetlony jest znajomy mi numer, ruszyłem biegiem do biura. Grzecznie zapukałem, sugerując się, że coś mi to pomoże.

 

- Wejść! - właśnie moje maniery przegrały ze wściekłością prezesa, wszedłem. - Siadaj i milcz lepiej. Wiesz co się stało przed chwilą?!

- Straciliśmy Rysia? - powiedziałem bez ułamka skruchy z delikatnym uśmieszkiem... tyle, że w duszy.

- Mówiłem, że masz milczeć, cholera! Jesteś w ciemnej dupie. Bardzo ciemnej i bardzo głębokiej. Nie myśl sobie, że dam ci tę rozkosz, wyjdziesz za drzwi z wypowiedzeniem umowy, wrócisz do domu, zjesz obiad, wypijesz piwo i stwierdzisz – „kotwica w plecy, temu prezeskowi”. Nie będzie tak.

- A jak będzie?

- Milcz! Wygadany to ty będziesz jutro, na konferencji. Przejmujesz zespół. Nie obchodzą mnie twoje porażki z rezerwami. Nie obchodzi mnie to, że jesteśmy w trakcie sezonu przygotowawczego. Nie obchodzi mnie to, że masz zaplanowane sparingi przez swojego poprzednika. Mam to gdzieś. Masz pozostawić Sztylkę w zespole. Masz opierać się na wychowankach, skoro tyle się o nich nagadałeś. Czemu nie nowy trener? Bo nas na to nie stać, Szerloku. Masz wycisnąć z finansów jak najwięcej, bo inaczej zostaniemy puszczeni z torbami. Nie stać nas właściwie na zwolnienie z kontraktu Tarasiewicza, więc będziesz miał większy problem na głowie niż wyniki. A nie muszę ci mówić, że jeśli nie wywalczysz awansu i jednocześnie skończysz za plecami znienawidzonej Arki, to będziesz biedny? Nie tylko finansowo.

- Ale jak... ja chcę ułożyć życie inaczej, niekoniecznie z piłką w tle...

- Ahh tak? Fascynujące. A może ułożysz je trzy metry pod ziemią? Lepiej skłoń się ku mej ofercie, drugiej rundy negocjacji dla ciebie nie ma. A teraz – spieprzaj.

 

 

Ich dzisiaj wszystkich pogięło? Nie zdziwię się, jak zaraz klubowa sprzątaczka zagra w Gryffindorze, Rasiak uderzy woleja a'la Zidane a Cabaj zamieni się umiejętnościami z Buffonem i wyjdą „buffonki”. Z myślenia o całym tym syfie, wynurzył mnie telefon od Marty.

 

- Halo?

- Słyszę, że namyśliłeś się, że w końcu będziesz prowadził normalne życie, zgadza się?

- No właśnie... Nie do końca...

- Co ty do mnie mówisz?

- Dostałem pracę, choć to trochę złe sformułowanie. Praca dostała mnie.

- Nawet mnie nie denerwuj. Żegnam.

- Ale Marta... Marta... Marta!

 

Czemu kobiety nie rozumieją? Czemu ona? Wydawało mi się, że jako była siatkarka, jako kibic siatkarzy z Jastrzębskiego, zrozumie mnie choć trochę... Myliłem się. No cóż, po wykonaniu telefonu do menadżera drużyn juniorskich, że ma poprowadzić dzisiejszy mecz rezerw, zastanawiałem się jak odreaguję dzisiejszy dzień. Odpowiedź przyniósł mi cytat z klasyki polskiego kina. Zadzwoniłem do Dominika.

 

- Panie! Litra wyborowej i ogórki.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za pochlebne opinie!

 

 

 

 

 

Przespałem w nocy jakieś trzy godziny, wieńcząc nasze wojaże uprzedniego wieczora. Na szczęście - nie próbowałem sprzedać Marty za skrzynkę dobrej whisky. Wstałem z wyra, lecz to nie było najcięższe zadanie przede mną tego dnia. Po minucie wygrałem pojedynek z koszulką, który przypominał rywalizację Balotellego z plastronem. Pozostało mi znaleźć kluczyki od auta, litr jakiejś cieczy w butelce oraz proszki na ból głowy. Dzisiaj czekała mnie konferencja prasowa... Pierwsza w roli menadżera Śląska. Pierwsza tak poważna. Pierwsza by się zbłaźnić...

 

Zakładając na siebie resztę ubioru, spożyłem „śniadanie” zwane L&Mem lightem i popiłem kawą. Jak to mam w zwyczaju – zaczerpnąłem przy tym z cudu techniki, zwanego internetem. Wszystkie media dotyczące nizin Ekstraklasy oraz Śląska – mówiły o jednym. Rysiu wstąpił na ścieżkę frustracji, nerwów oraz żalu – zwaną potocznie – odwetem.

 

„Śląsk w walce o utrzymanie w 2 lidze” - taki widniał nagłówek na jednej ze stron. W treści tego wywiadu, można było wyczytać, że jestem głównym powodem odejścia, że Śląsk lada moment się załamie. Było także o wojnie o swoje pensje oraz masa innych bredni na temat organizacji klubu.

 

No cóż – niby nie znaczy to za wiele, ale nie trzeba było być wybitnym myślicielem, by dojść do tego, że moje nazwisko w zderzeniu z nazwiskiem Rysia, to raczej one-hit-knockdown medialny dla mnie. Skłamałbym, gdyby mnie to nie dotknęło, a kawa, która winna mi słodycz (w końcu potraktowałem ją hattrickiem łyżeczek z cukrem) okazała się być gorzka jak te syropy na kaszel bądź kompoty, które przeleżały pół roku bez otwarcia.

 

Pozostało mi ruszyć w stronę stadionu oraz założyć jakiś strój ochronny, bo dzisiaj będę pełnił rolę mówiącej tarczy dla mediów – będę się prosił o pocisk. Tuż przed wejściem na salę konferencyjną, poczułem szarpnięcie za ramię. Odwróciłem się wyszukując potencjalnego celu, który miałby przyjąć wynik mej frustracji. Stety, bądź niestety – był to Darek Sztylka.

 

- Nie pozwolę na lincz, idę również na konferencję, panie trenerze.

 

No cóż, nie pozostało nam nic innego jak wejść na salę i wystawić się na ostrzał, niczym żołnierze radzieccy pod Stalingradem.

 

- Witam państwa na konferencji poświęconej nowemu trenerowi Śląska Wrocław. Czy ktoś na sali ma jakieś pytania? - zaczął konferencję rzecznik prasowy.

- Czy strącenie z grzędy Tarasiewicza było pańską zasługą? - padło pierwsze pytanie.

- To chyba duże przesadzenie. Zasugerowałem tylko trenerowi, że rezerwy czy drużyna juniorów nie jest sobie z okazji mojego czy prezesa kaprysu i ma za zadanie budować zaplecze tej pierwszej.

- Jak wiemy – nie był to z pewnością powód zwolnienia trenera, a więc – co nim było?

- Hm... O tym powinien wypowiedzieć się prezes – odrzekłem.

- Chwila – wtrącił Darek – Ja powiem. Trener Tarasiewicz nie liczył się z wychowankami klubu. Nie liczył się z potencjałem, który tkwi w tych dzieciakach. Mało tego – jego ego uznawało jednego słusznego wychowanka w historii Śląska – jego samego. Jestem w tym klubie ósmy rok, mam opaskę kapitańską i jestem związanym z tym regionem – tu się urodziłem. Nie pozwolę – jako kapitan – by ktokolwiek stał ponad klubem, który kocham. Nieważne jak zasłużony będzie – nie pozwolę. Nawet jeśli przyjdzie tu Mourinho i wygra LM. Pan trener wykazał się nie lada odwagą, gdy zaczął bronić tychże ideałów w rozmowie z panem Tarasiewiczem. Popieram go w stu procentach.

- Darku, czy nie sądzisz, że tak mało doświadczony menadżer może zaszkodzić tak wielkiemu klubowi? Przecież ostatnie pięć meczy rezerw to śmiech na sali i wołanie o byle jak najniższe upokorzenie – padło pytanie od dziennikarza Onetu.

- Uważam, że trener sobie poradzi. Może nie ma wymaganego doświadczenia, lecz stawiając na ludzi urodzonych tutaj oraz utożsamiających się z klubem, może liczyć na bezwarunkowe wsparcie zawodników oraz naszą walkę o jak najlepsze

wyniki.

- Panie trenerze, jak pan ustosunkuje się do oskarżeń trenera Tarasiewicza o brak kompetencji oraz brak rozwagi w zarządzaniu klubem?

- W porozumieniu z prezesem opracowaliśmy strategię budowy zespołu w oparciu o ludzi stąd. Od klubowej sprzątaczki, po napastnika. Chcemy wykorzystać jak najlepiej potencjał drzemiący na Dolnym Śląsku. Nie jestem za przepychankami medialnymi, a z trenerem Tarasiewiczem stoczymy pojedynek na boisku. O ile znajdzie klub.

- Dziękujemy serdecznie za liczne przybycie dziennikarzy oraz za zadane pytania – zakończył rzecznik prasowy.

- ŚLĄSK! - krzyknął Sztylka z zaciśniętą pięścią.

 

Dobrze było mieć kogoś takiego za sobą, były to dobre początki. Ułatwi mi to podpisanie kontraktu z nim, bo szum okienka transferowego towarzyszy naszemu kapitanowi od dłuższego czasu. Pozostaje mi zabranie się do roboty i pierwszy trening z drużyną...

Odnośnik do komentarza
Gra – Football Manager 2008

Wersja FM: 8.0.2

Rozmiar bazy danych: Duża

Ligi wczytane: Anglia (4), Argentyna (2), Belgia (2), Białoruś (1), Brazylia (2), Czechy (2), Francja (3), Hiszpania (2), Holandia (2), Niemcy (3), Polska (2), Portugalia (2), Rosja (2), Słowacja (1), Słowenia (1), Ukraina (2), Węgry (1), Włochy (3)

 

 

 

 

 

- Ja swoją rolę odegrałem, idę się szykować na trening! Czekam z drużyną, panie trenerze! - rzekł Darek, po czym się oddalił.

 

Co ja tam zastanę? Znałem kilku piłkarzy, widziałem urywki, ale to za mało, by móc ocenić zdatność zespołu do walki o awans, który jest oczekiwany we Wrocławiu. Pora przekonać się na własne oczy, co los sprezentował mi i ile mnie czeka pracy z nimi.

 

Ruszyłem na płytę boiska, gdzie widziałem tłum piłkarzy. Stresowałem się, ale postanowiłem nie pokazywać tego po sobie. Skoro mam walczyć o najwyższe cele – muszę zacząć od początku konsekwentnie i profesjonalnie. Wszedłem w środek kręgu i rozpocząłem przemówienie.

 

- Jestem trener Połomski i będę waszym trenerem – zacząłem od nawiązania do klasyki kina polskiego – nie znam was, wy nie znacie mnie. Przemowa nie będzie długa, nie będzie zawiła. Chcę zobaczyć na co was stać, więc odbędzie się gierka – 11 na 11, 90 minut, zmiany hokejowe. Nie muszę tłumaczyć, że postawa dzisiaj, ma kluczowy wpływ na moją opinię. Wybierzcie między sobą dwie drużyny.

 

Wynik meczu był nieistotny, nawet go nie śledziłem, lecz chłopaki dali świetny popis i wiedziałem już, że mam kilku bardzo dobrych piłkarzy – nawet na ekstraklasę. Po treningu podziękowałem chłopakom za zaangażowanie, walkę i trening, po czym ruszyłem do biura by sporządzić notatki i podjąć decyzję odnośnie składu, którym będę dysponował.

 

Bramkarz, ostoja, potrafiący uratować jak i efektownie spieprzyć mecz. Ta pozycja jest newralgiczna.

  • Radosław Janukiewicz [23, BR, Polska] – no cóż, gwiazda tej drużyny, co cieszy bardziej – wychowanek. Złapał wiele dobrych piłek, choć zwinność ma na poziomie Maćka Iwańskiego. Będzie stałym punktem mej drużyny, o ile podpisze z nami nowy kontrakt, co w obliczu zainteresowania Bełchatowa czy Viktorii Pilzno – może być niemożliwe.
  • Wojciech Kaczmarek [23, BR, Polska] – Szybko wznawia grę wyrzutami, co może być owocne, a raczej mogłoby być owocne w przypadku kontrataków. Mimo lepszych warunków fizycznych, może być tylko zmiennikiem Radka, lecz dosyć solidnym.
  • Andrzej Olszewski [32, BR, Polska] – Najstarszy w tym gronie, niezwykle doświadczony. Lecz martwi mnie jego wiek, mimo że ponoć to najlepszy wiek dla bramkarza. Nie przekonują mnie jego niepewne interwencje oraz to, że ma wyższą tygodniówkę od Kaczmarka.

 

Podsumowanie – Mamy bramkarza gotowego na Ekstraklasę oraz (jeśli nadejdą) puchary. Jestem zadowolony zarówno z Radka jak i Wojtka. Andrzej będzie musiał szukać sobie nowego klubu, zwłaszcza, że może to być ostatnia okazja na wyrwanie pieniędzy za niego.

Odnośnik do komentarza

Rozważania na temat mojej kadry, mojego wielkiego Śląska, mojej walki... Przerwał mi telefon. Nieoczekiwanie dla ludzkości, mnie jak i mojej karty SIM, dzwoniła... Marta. Spodziewając się ogromnej jazdy rodem z historii typu „skarpetki pod łóżkiem” - odebrałem.

 

- Tak, słucham?

- Czy z tej strony menadżer Śląska, Robert Połomski? - po wypowiedzeniu tych słów przerażony pomyślałem – czyli już wie...

- Dla ciebie nadal Robert... Marta... przepraszam, że ci nie powiedziałem...

- Tak, wiem. Piłeś całą noc, działo się wiele, nie miałeś czasu.

- Bingo! Jak ty wszystko wiesz.

- Nie ironizuj, mój drogi, nie ironizuj. Cieszy mnie to, że w końcu masz pracę. Chociaż branża niezupełnie mi odpowiada, lecz wiem, że to są twoje marzenia. Może i mi w tej branży nie wyszło wszystko tak jak miało, ale ty na pewno sobie poradzisz – zaskoczyła mnie tym wywodem... Jednak mnie rozumie!

- Dziękuję...

- A mogę o coś spytać?

- Jasne, pytaj.

- Ile zarabiasz? - I skończyło się rumakowanie...

- Ee... nie wiem...

- Jak to „nie wiesz”?!

- No... Nie było okazji...

- Czy ty jesteś poważny?!

- Dzisiaj zapytam, dam ci znać od razu jak tylko się dowiem. Muszę kończyć, bo mam mnóstwo pracy...

- Dobrze! Do później!

 

Po skończeniu rozmowy, mogłem przejść ku dalszej selekcji. Po dobrym początku – zawsze się coś spieprzy. Można wygrać milion w totka, a potem i tak przyjdzie podatek od wzbogacenia i masa ludzi, którzy chcą twoich pieniędzy. Koleje losu. Środek obrony.

 

  • Andrzej Ignasiak [31, LB/OŚ, Polska] – Wychowanek Śląska, jeden z najbardziej doświadczonych piłkarzy. W jego grze widać koncentracje. Jestem wysokim obrońcą, któremu wzrost ułatwia wygrywanie pojedynków główkowych. Ma wprawdzie kontrakt do końca sezonu, lecz jeśli będzie prezentował dobrą formę, zastanowię się nad przedłużeniem o rok.

  • Petr Pokorny [31, LB/OŚ, Czechy] – Oprócz walorów stricte defensywnych, nasz obrońca (jeśli trafi z odpowiednim wiązaniem butów albo na meczu będzie odpowiednia, szczęśliwa piłka) potrafi strzelić bramkę z rzutu wolnego. Niestety, w kwestii szybkości, Petr jest kuzynem żółwia Franklina. Kontrakt również kończy mu się po sezonie.

  • Zbigniew Wójcik [36, O Ś, Polska] – Kontrakt mu się kończy po sezonie. Zbigniew prędzej wejdzie na Młyn i zacznie śpiewać hymn Śląsk, niż wystąpi w nim za mojej kadencji. Uzyskanie za niego choćby butelki wódki będzie trudne, ale postaram się.

 

Podsumowanie – Niestety. Formacja emerytów, z których co wybór, to gorszy. Na tej pozycji może funkcjonować Sztylka bądź Wołczek, lecz ich widzę na innych pozycjach. Muszę jak najszybciej znaleźć zawodników na te pozycje. Jeśli znajdę wystarczających zawodników, to także Petr pożegna się z Oporowską.

 

 

W pierwszej lidze jest dużo utalentowanych skrzydłowych, choćby Robert Hirsz z Lechii czy Mariusz Sacha z Podbeskidzia, aby ich zatrzymać – potrzebujemy dobrych bocznych obrońców. Zależy mi również, by potencjalni kandydaci umieli nie tylko „zameldować się” przeciwnikowi, ale także przyjąć i odegrać do lepiej ustawionego partnera, a czasem dorzucić piłkę napastnikowi. Zaczniemy od lewej obrony.

 

  • Michał Pędzich [21, O L, Polska] – Kolejny z owoców szkolenia Śląska. Przewinął się niegdyś przez moje rezerwy. Pamiętam Michała z szybkości i pracowitości jaką prezentował na boisku. Ma także zadatki na grę ofensywną. Jeśli dobrze się zaprezentuje – może będzie solidnym lewym obrońcą.

 

  • Tomasz Rudolf [24, O/WO PL, Polska] – Mimo, że może występować po obu stronach, widzę go na lewej flance. Podobnie jak Michał – jest wychowankiem. Jest dosyć poukładanym chłopakiem z dobrymi warunkami fizycznymi, jednak technicznie – bardzo słabo. Czasem jak mu zejdzie piłka – potrafi dobrze uderzyć z dystansu, a to plus.

 

  • Vladimir Cap [31, O/WO L, Czechy] – Choć jest wychowankiem Banika Ostrawa, nie zagrzeje miejsca w moim składzie. Ma 31 lat i jest to ostatni dzwonek, by pozbyć się go i dostać jakieś pieniądze.

 

  • Grzegorz Wan [22, WO L, Polska] – Jeśli jego umiejętności odzwierciedla wielkość samochodu, to Wanowi bliżej do małego hatchbacka niż do vana. Mimo, że jest wychowankiem, jego przygoda z wrocławskim klubem dobiega końca.

 

Podsumowanie – Mamy czterech piłkarzy na tej pozycji, lecz tylko dwóch jest akceptowalnych. Dwójka odejdzie. Jeśli zostaną mi jakieś środki, nie zawaham się dobrać im konkurenta w walce o miejsce w składzie.

 

Odnośnik do komentarza

Kobiety, od razu "ile zarabiasz" :D

 

A wyobrażasz sobie, co by było gdybym powiedział, że synowie pójdą w moje ślady oraz będą we wtorki i środy oglądać Ligę Mistrzów? Byłaby zadyma :D

Odnośnik do komentarza

Choć wczorajsza wódka nadal przewracała mi się w żołądku, a poranny kebab był chyba robiony przez fana Zagłębia, ruszyłem do dalszej analizy. Prawa obrona. Miałem nadzieję, że nie jest skupiskiem chorób i bakterii jak środek defensywy.

 

  • Arkadiusz Chrobot [28, WO P/DP, Polska] – Słaby obrońca i jeszcze słabszy pomocnik. Jego zarobki są bardzo wysokie, więc jest on zmuszony szukać sobie zatrudnienia gdzie indziej.

 

  • Piotr Galuś [21, O P, Polska] – Piotrek jest dosyć pracowitym zawodnikiem, choć jego technika i motoryka to jeszcze czasy juniorskie. Może uda mi się odmienić choć trochę tego chłopaka, dam mu szansę.

 

  • Krzysztof Wołczek [28, O PŚ/WO P, Polska] – W jego sprawie ponoć pukała Opawa, lecz Krzysiek pozostanie zawodnikiem Śląska. Jest bardzo solidny, do tego rozsądny oraz waleczny. Przyda mi się to w obronie.

 

 

Podsumowanie – Mamy pewniaka do gry (Wołczek) oraz jego zmiennika (Galuś). Myślę, że chciałbym jeszcze uzupełnić to jakimś młodym, który podniósłby poprzeczkę Piotrkowi w rywalizacji. Chrobot może szukać sobie nowego klubiku, gdzie będzie nadal nabierał na swoje umiejętności.

 

 

Odbijało mi się nadal tym cholernym kebabem. Może to nie fan Zagłębia a Rysiu? Trzeba będzie zmienić swoje nawyki, bo to nie rezerwy – podpity trener nie przejdzie tutaj. Lecimy z pomocą – defensywna.

 

 

  • Wojciech Górski [35, DP, Polska] – Im dalej w tę kadrę, to upewniam się, że Rysiu lubił mieć wśród drużyny kompanów do spożywania trunków. Kolejny z dziadków w naszym zespole, w dodatku – miał epizod w Zagłębiu. Każdy liczący się ze Śląskiem piłkarz, ma odrzucić ofertę tego klubu. A więc Wojciech – wracaj do Lubina.

 

  • Krzysztof Szewczyk [30, DP, Polska] – Jest wychowankiem klubu, był z nami nawet na trzecioligowych boiskach. Otarł się niegdyś o Legię, co jest godne podziwu. Krzysiek jest bardzo silny, co udowodnił w pojedynkach ze Sztylką. Ostoja pomocy.

 

  • Dariusz Sztylka [29, O Ś/DP, Polska] – Real ma swojego Raula, Roma – Tottiego, Juve – Del Piero, a my mamy Sztylkę. Darek jest niepodważalnym punktem tego zespołu i zamierzam na nim oprzeć swój zespół. Choć ma piękne umiejętności, to ze swoją zwinnością i szybkością bliżej mu do Rasiaka niż Jelenia.

 

Podsumowanie – Chyba najlepiej obsadzona pozycja na ten moment w drużynie. Mamy Sztylkę a do tego bardzo solidnego Szewczyka – czego chcieć więcej? Następcy. Trzeba będzie poszperać za kimś młodszym.

 

 

Zamierzam grać trójką w środku pola – defensywny + dwóch środkowych pomocników, więc kolejny przystanek – środek pomocy.

 

  • Sebastian Dudek [27, OP Ś, Polska] – Fizycznie przypomina 50-latkę walczącą o miejsce w autobusie, lecz jego umiejętności techniczne pozwalają mu zostać królem środka pola oraz kluczowym rozgrywającym Śląska. Bardzo na niego liczę.

 

  • Robert Rosiński [31. OP Ś, Polska] – Kontrakt wygasa mu tuż po sezonie, więc będzie to zawodnik na krótką metę. Zamierzam dać mu szansę, lecz niewątpliwie jest na granicy ławki rezerwowych a trybun.

Podsumowanie – Zawód, wściekłość, złość. Nie ma tutaj nawet odrobiny potencjału poza Dudkiem. Trzeba będzie poszukać wzmocnień na tej pozycji, bo to na środku pola ma polegać siła Śląska.

 

Odnośnik do komentarza

Zostały trzy pozycje w drużynie do analizy i będę mógł skoczyć na fajrant. Dopiero teraz uzmysłowiłem sobie, że zostawiłem tego kretyna samego w domu i po powrocie będę musiał go zbierać z mojego łóżka, bo znów pomyli. Dobra, wolę pracę. Lewa pomoc.

 

  • Janusz Gancarczyk [23, OP L, Polska] – Jeden z wielodzietnej rodziny Gancarczyków (nie mówię o poznańskim Sewerynie), dynamiczny, z dobrym dośrodkowaniem, przed którym potrafi nawinąć obrońcę, jego szybkość może okazać się kluczowa.

 

Podsumowanie – Ledwo zacząłem a już skończyłem. Mamy tylko Janusza na tę pozycję. Należy zrobić wzmocnienia, bo w razie kontuzji mamy kłopoty nie z tego boiska.

 

 

Prawe skrzydło.

 

  • Marek Gancarczyk [24, OP P/N, Polska] – Śląsk Gancarczykami stoi a Polska skrzydłowymi. Wiele zapowiada, że diabelnie szybki z dobrym dryblingiem Marek, będzie kandydatem do pierwszego składu.

 

  • Krzysztof Ostrowski [25, OP PL, Polska] – Legendy głoszą, że ktoś odważny wystawił go na lewym skrzydle. Jak wiadome – już go w Śląsku nie ma. Krzysiek jest solidny, lecz skreśla go epizod w Zagłębiu. Żegnamy.

 

  • Konrad Hajdamowicz [22, OP P/N, Polska] – Konrad potrafi zagrać ciekawą piłkę, wyuczył się tego w naszych wrocławskich pionach juniorskich, lecz nie jestem pewien, czy pozwoli mu to na dobrą grę u nas.

 

  • Patryk Klofik [21, OP PŚ, Polska] – Wypożyczony z Zagłębia, oznacza jedno – wyjazd.

 

  • Jakub Małecki [23, OP PŚ, Polska] – Wychowanek Śląska, który mógłby odmienić losy meczu, poprzez swoje wykonanie stałych fragmentów. Niestety – rok jest na wymuszonej pauzie w wyniku złamanej nogi. Poczekam na niego.

 

Podsumowanie – Ostrowski – out, Klofik – out. Zostajemy z dobrym Gancarczykiem, człowiekiem zagadką – Hajdamowiczem oraz niedostępnym rok Małeckim. Możliwe, że pokuszę się o wzmocnienie.

 

 

Zagramy jednym napastnikiem, więc nie może to być byle kto. Jak się okazało – kandydatów mamy dosyć porządnych.

 

  • Tomasz Szewczuk [28, OP P/N, Polska] – Napastnik kompletny – silny, szybki, doświadczony (epizod w Niemczech, Koronie, Lechu czy Odrze). Będziemy mieli problem z jego zatrzymaniem, bo zgłasza się masa klubów z Niemiec czy Czech, ale jesteśmy w stanie wygrać tę rywalizację.

 

  • Krzysztof Ulatowski [26, OP Ś/N, Polska] – Pracuś, umie uderzyć z dystansu, wychowanek. Nie znaczy to jednak nic, po epizodzie w Lubinie. Odstrzał.

 

  • Benjamin Imeh [24, N, Nigeria] – Jestem gotów dać mu szansę, w końcu mało kiedy coś marnuje. Snajper z prawdziwego zdarzenia (oczywiście zachowując odpowiednie proporcje). Często odskakuje mu piłka, a gra z klepki jest mu obca niczym dostatnie życie.

 

  • Przemysław Łudziński [24, N, Polska] – Będzie bił się z Imehem o bycie zmiennikiem Szewczuka. Ma błyskotliwość, drybling i jest szybki. Potrafi dobrze dograć oraz zawalczyć o straconą piłkę.

 

  • Kamil Biliński [19, N, Polska] – Dołączony z drużyny rezerw, gdzie potrafił bić rekordy. U Ryśka pewnie by przepadł. Wiążę z nim nadzieję – dostanie swoją szansę.

 

Podsumowanie – Atak mamy gotowy. Pozostaje pozbyć się Ulatowskiego i ta formacja będzie najsilniejszą w naszej drużynie. Liczę na wiele bramek.

 

 

Tymczasem mogłem powoli pakować swoje klamoty i ruszać w kierunku mieszkania. Niestety – szyki pomieszał mi telefon od nadwornego alkoholika województwa dolnośląskiego...

Odnośnik do komentarza

Spajk - mówisz-masz. Fabuła ma być nieco ponad rozgrywkami FMa, więc będzie sukcesywnie kontynuowana. Dziękuję za zainteresowanie i komentarz!

 

 

 

- Cześć alko-trenerze - przywitał mnie łagodnie mój rozmówca.

- No, cześć. Nie, nie pijemy dzisiaj, jeśli po to dzwonisz.

- Nieee. Ja dzwonię w innej sprawie, choć nie bardzo wiem jak ci to powiedzieć... - w jego głosie słychać było „to nie moja wina, samo się stanęło.”

- Mów o co chodzi i nie irytuj mnie bardziej.

- Nasze mieszkanie...

- Co?! - zaczynałem być wściekły.

- Przyjedź, to sam zobaczysz – po czym odłożył słuchawkę.

 

Co za idiota. Skończony idiota. Zawsze chciałem mieć brata, lecz nie doczekałem się. Los mi zesłał jego, choć prawdę mówiąc – potrafił tak samo pomóc, jak i doprowadzić do furii.

 

Wsiadłem do samochodu i ruszyłem z parkingu, myśli wariowały w mojej głowie, co minutę tworząc nowe scenariusze alkoholowej zagłady w mym mieszkaniu. Już nieraz musiałem dogaszać pety, które on nieopatrznie przeoczył na swoim auto-pilocie, gdy konał na łóżku. Lata mijają, a on wciąż jak dziecko. O mały włos nie poszedłem w ślady Hajty, gdy na pasach wyskoczyła mi staruszka. Niby staruszka, bo szybkości w biegu z masą siatek mógł jej pozazdrościć niejeden Jamajczyk. Na szczęście dla mnie i wielu użytkowników tych dróg – nie było ruchu, także pozostała część podróży odbyła się bez niespodzianek. Szczęśliwie dojechałem pod blok. Nie było tu karetki ani straży, nawet niebiescy sobie odpuścili. Nie wyglądało to z zewnątrz na żadną klęskę, ale znając tego durnia – nie zadzwoniłby nawet na odpowiednie służby. Wszedłem czym prędzej na pierwsze piętro i otworzyłem drzwi swojego mieszkania.

 

- I co tu się dzieje? Mów szybko – bez ceregieli – wrzasnąłem od wejścia.

- Nic się nie dzieje, to tylko ja przyjechałam, nie cieszysz się? - odpowiedział mi głos Marty. Wtedy dotarło do mnie, że ten dureń kłamał i celowo wzbudził we mnie takie uczucia...

- Oo... Cześć... Nie spodziewałem się ciebie tutaj, prędzej spodziewałem się klęski żywiołowej.

- I tak to właśnie miało wyglądać – odrzekła uśmiechnięta Marta.

- A gdzie jest mój domowy abstynent?

- Wyszedł do pośredniaka.

- Ah tak. Wszystko jasne, wezmę prysznic, poczekasz?

- Może przydałby ci się masaż? Wyglądasz na zajechanego.

- Jasne, że tak – po wypowiedzeniu tego, ruszyliśmy w stronę łazienki.

 

Niestety, nie jest to film z gatunku romantyków, więc w najgorszej chwili nasz masaż został przerwany brutalnym krzykiem - „już jestem, kurwa, mam wódkę, wychodźcie”. No cóż – po igraszkach.

Wyszliśmy z łazienki, Marta poszła do kuchni szykować jakieś przekąski a my rozstawiliśmy kieliszki, szklanki, talerze i sztućce.

 

- Na drugi raz nie musisz być tak zestresowany, jakbyś co najmniej odpowiadał w sprawie o sex tape Tarasiewicza – zagaił śmiejąc się.

- Bardzo dowcipny jesteś, wiesz? Zobaczymy jak tobie pójdzie w tej roli.

- Mi? Chyba żartujesz.

- A co ty myślałeś? Że będziesz wiecznie żył na moim rachunku? Będziesz odpowiadał za konferencje prasowe Śląska. Zrozumiano?

- Haha, coś czuję, że Śląsk będzie miał najciekawsze konferencje prasowe w całej Europie – krzyknęła z kuchni Marta.

- To nie jest zabawne, jeszcze wam pokażę. Marta – rusz się, nikt nie lubi ciepłej wódki.

 

 

Wieczór dostarczył nam dwóch zgonów, na szczęście – obyło się bez sprzątania po nich. Jakby tego było mało – nie byłem w tej dwójce. No cóż – nie dostałem miękkiego serca, to przynajmniej twardą głowę, co w takich sytuacjach nie było najlepszym rozwiązaniem.

Odnośnik do komentarza

yaneck1 - Dziękuję za dobre słowo. Fakt, sam się znalazł, powsinoga jedna :D

 

 

 

 

Rozkoszny sen... Szkoda, że przerwany przez telefon. Chyba zacznę go wyłączać na noc.

 

- Halo – wymamrotałem zaspanym głosem.

- Połomski?

- Zgadza się, lecz poza zasięgiem.

- Z tej strony prezes - cholera, czego on mógł chcieć..

- Słucham?

- Dzisiaj o czternastej widzimy się w biurze. Omówimy szczegóły.

- W porządku, nie ma problemu.

 

Owszem – problem był. Problem stanowił zegarek wskazujący 13:00. Mam godzinę, a raczej mamy. Muszę przecież dobudzić mojego przedstawiciela prasowego i sprawić by był w stanie „używalnym”. Klnąc wniebogłosy, zacząłem wydzierać się na niego aby wstawał.

 

- Pali się? Nie drzyj się tak, przecież jestem posunięty... Kładź się obok i śpij.

- Do biura mamy jechać. Mamy być za godzinę, więc rusz dupę, kurwa.

 

Na szczęście szybko zrozumiał, że nie żartuję. W pośpiechu szepnąłem tylko Marcie na ucho, że wychodzimy i ruszyliśmy w stronę klubu. 13:45. Wyrobiliśmy się...

 

- Mówiłem Ci, zdążyłbym jeszcze się nawalić i wytrzeźwieć, histeryku.

- Nie wątpię.

 

Ruszyliśmy do biura. Okazało się, że prezesa nie było jeszcze. No tak, oni są w innej strefie czasowej, wkupują się do niej złotówkami. Przybył 15 minut po czasie, więc kwadrans studencki nadal obowiązuje.

 

- Witam trenerze, przepraszam za spóźnienie – mówiąc to, podał mi rękę. Zdawał się nie zauważać mojego towarzysza – Proszę do biura.

 

Do biura wszedłem wraz z Dominikiem.

 

- Trenerze – potrzebujemy przyzwoitki? Przecież ja mam żonę, pan dziewczynę.

- Nie, prezesie. To jest jeden z moich pomysłów.

- Zamieniam się w słuch.

- Zapoznałem się z sytuacją w klubie. Budżet płac jest nieco przeciążony. Mam pomysł jak temu zaradzić. Chcę sprzedać kilku zawodników – w ten sposób budżet płac zostanie zmniejszony a i stan konta się poprawi. Tego człowieka – wskazałem na Dominika – chcę oddelegować do konferencji prasowych. Zamierzam klub oprzeć na lokalnych ludziach, wychowankach, ludziach, którzy kochają Śląsk.

- Bardzo interesujące, ale dlaczego miałbym obdarzyć cię takim kredytem zaufania?

- Może dlatego, że wiem jak zyskać pieniądze na odprawkę dla Tarasiewicza?

- To jest jakaś myśl. Ale nowy kontrakt dostaniesz dopiero po 5 meczach ligowych. Wtedy zdecyduję, czy należy ci się podwyżka. Może być?

- Naturalnie. Nie możemy narażać Śląsk na dodatkowe straty, gdyby moja przygoda okazała się porażką.

- Tak właśnie.

- Co z terminarzem? Co ze sparingami? Za miesiąc rusza liga, mamy coś?

- Tak, sparingi są zaklepane, a władze ligi podesłały już wstępny terminarz. Zgłoś się do sekretarki, tam otrzymasz dokumenty odnośnie tych spraw.

- Czyli mogę zaczynać swoją pracę?

- Zgadza się. Możesz. Obyśmy mieli częściej takie spokojne spotkania.

- Również tego chcę. Jakbym miał jakieś pytania – zgłoszę się.

- Oczywiście, a teraz – powodzenia i do widzenia.

- Do widzenia.

 

Wyszliśmy z gabinetu prezesa. Cieszy mnie to, że mam jakieś tam zaufanie i mogę robić to na wzór swojego pomysłu.

Odnośnik do komentarza

Pora było poczynić zdecydowane ruchy, więc zwołałem cały sztab. Sztab nie był zbyt bogaty, ale nie chciałem go rozbijać. Zobaczymy na co ich stać. Na skład sztabu składali się :

 

  • Asystent - Waldemar Tesiorowski – 45 l.

  • Trener - Janusz Sybis – 54 l.

  • Trener bramkarzy – Tomasz Hryńczuk – 31 l.

  • Trener siłowy – Paweł Barylski – 31 l.

  • Fizjoterapeuci – Wojciech Sznajder oraz Jarosław Szandrocho – opowiednio – 54 l. i 33 l.

  • Scout – Aleksander Janik – 52 l.

 

  • Panowie – rozpocząłem – nazywam się Robert Połomski. Całym tym składem zamierzam wywalczyć awans. Nie zrobię tego jednak bez waszej pomocy. Ten obok mnie to Dominik Nowak. Będzie odpowiadał za konferencje prasowe, więc asystent będzie mógł się skupić w pełni na drużynie. Mam nadzieję zbudować nowy, silny Śląsk. Chcę oprzeć nasz zespół na wychowankach, bo to oni będą umierać za Śląsk na boisku. Pracę zaczynamy od teraz, ponieważ niedługo mamy sesje sparingową a do rozpoczęcia rozgrywek został niespełna miesiąc. Rozdam teraz rozpiskę z przyszłymi sparingami oraz pierwszymi pięcioma kolejkami sezonu.

 

Rozpiska prezentowała się tak :

 

Sparingi :

 

  • 02.07.2007Rakospalotai EAC (Węgry) – dom.

  • 06.07.2007NK Osijek (Chorwacja) – dom.

  • 09.07.2007Karwina (Czechy) – dom.

  • 13.07.2007Budaorsi SC (Węgry) – dom.

  • 18.07.2007Raków Częstochowa (Polska) – wyjazd.

  • 21.07.2007RFK Nowy Sad (Serbia) – dom.

 

Rozgrywki 2 ligi :

 

  • 28.07.2007Podbeskidzie Bielsko-Biała – wyjazd.

  • 04.08.2007Pelikan Łowicz – dom.

  • 08.08.2007Motor Lublin – wyjazd.

  • 11.08.2007Odra Opole – dom.

  • 18.08.2007Stal Stalowa Wola – wyjazd.

 

 

  • Jak widzicie, panowie – mamy szansę ugrać coś z każdym z przeciwników sparingowych. Proszę was o jak największe zaangażowanie, bo będzie ono potrzebne, by przywrócić dawny blask Śląskowi. Liczę na was! Więc... Kto wygra mecz?!

  • ŚLĄSK! - odpowiedział mi ogłuszający krzyk.

 

 

Nie przerażały mnie te kolejki wcale. Najcięższy rywal to Podbeskidzie z Komanem czy Sachą. Ale jesteśmy w stanie coś stamtąd wywieźć. Pora zabrać się za transferowe podboje i dać masę pracy Janikowi. Zaczynamy sezon!

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...