Skocz do zawartości

Co rano to samo


Spajk

Rekomendowane odpowiedzi

Wąska gra + krótkie podania+ niskie tempo. To się sprawdza w FM16. Wiem, że inne też, ale...

dokladnie i odwrotnie tak jak w moim przypadku grajac juve, szeroko + bezpośrednie podania + szybkie tempo, ja nie wybieram najszybszego bo gracze sie męczą, taktyka idealna na mecze u siebie ale na wyjezdzie zdarza sie sromotnie przegrac

Odnośnik do komentarza

Jestem pod ogromnym wrażeniem nici współpracy jaka zawiązała się między mną, a nowym prezesem. Człowiek, który jeszcze nie dawno planował zastąpić mnie lepszym modelem, ostatecznie przejrzał na oczy i dał mi szansę. Ze swojej strony również nie mam prawa narzekać. W ramach rekompensaty akceptuje on niemalże każdą prośbę, jaka wpłynie na jego biurko. Prace nad nowym stadionem powoli idą do przodu. Co prawda nie miałem okazji zobaczyć ich na żywo, ale zaprezentowany mi plan obiektu wywołał we mnie bardzo pozytywne odczucia. Fiorentina, z którą przychodzi nam się mierzyć 24 dnia września, jest cieniem samej siebie. O ile ubiegłoroczne zmagania Viola może zaliczyć do udanych o tyle start w tegorocznej kampanii, pozostawia wiele do życzenia. Największą frustrację można zaobserwować wśród sympatyków tegoż klubu. Słabe wyniki pociągają za sobą konsekwencję w postaci mniejszej frekwencji, a co za tym idzie niższych dochodów uzyskanych poprzez sprzedaż biletów. Po części można to sobie tłumaczyć tym, że nasz najbliższy rywal odpuszcza zmagania ligowe kosztem wywalczenia awansu z grupy B w Eurolidze. Fiorentina może poszczycić się w tychże rozgrywkach stuprocentową skutecznością z dorobkiem 9 oczek po 3 kolejkach (2:0 vs. Legia, 2:1 vs. Fenerbahce, 2:0 vs. Rijeka). Jakież było moje zdumienie, kiedy nasza pierwsza akcja przyniosła bramkę. W 16. minucie wyprowadzaliśmy atak pozycyjny. Znajdujący się w środkowej strefie boiska Giovinco nie był w stanie poradzić sobie z pilnującym go obrońcą i odegrał krótko do tyłu w kierunku Pinto. Środkowy pomocnik miał zdecydowanie więcej swobody, dzięki czemu mógł pokusić się o uruchomieniu na skrzydle podłączającego się z obrony Paciniego. Mając tyle wolnego miejsca Giuseppe ani myślał się śpieszyć. Dopiero po ścięciu z piłką w kierunku pola karnego zacentrował na piąty metr gdzie futbolówkę do siatki potężnym uderzeniem głową skierował nie kto inny jak Donnarumma. Nasza doskonała sytuacja szybko przerodziła się w piekło. Piłkę z narożnika w okolice jedenastki centruje Borja Valero. Kryjący jednego z defensorów rywali Augello odpycha go, przez co ten mija się z piłką. Sędzia nie miał wyboru, musiał wskazać na jedenasty metr. Egzekutorem w tej sytuacji miał okazać się Rossi. Napastnik fioletowych wziął krótki rozbieg i silnym uderzeniem w sam środek bramki nie zaskoczył Cincilli! Doskonała decyzja naszego golkipera. Radość nie trwała zbyt długo bowiem w 27. minucie gospodarze, doprowadzili do wyrównania. Doskonałe podanie Rossiego na gola zamienił Fazzi, który strzałem tuż przy słupku nie dał naszemu bramkarzowi szans na interwencję. Wraz z biegiem czasu odczuwaliśmy coraz większy napór ze strony Fiorentiny. Ostatecznie jednak nie zdołali oni pokonać Cincilli mimo licznych, klarownych sytuacji podbramkowych. Nieprawdopodobne, że zdołaliśmy zremisować. Oddaliśmy zaledwie dwa strzały, z czego jeden zamieniony na gola był celny. Viola miała aż 28 prób w tym 17 celnych, a ostatecznie zdobyła tyle samo bramek.

 

27.08.2017, Serie A [4/38], Frekwencja: 19.303 widzów

(13.) Fiorentina 1:1 Giana Erminio (7.)

'16 Donnarumma (0:1)

'27 Fazzi (1:1)

Skład: Cincilla - Pacini, Bochniewicz, Bonalumi, Solerio – Marotta, Pinto, Giovinco (45' Cogliati) – Curro (62' Biraghi), Augello (58' Rossini), Donnarumma

MVP: Nenad Tomovic (Fiorentina) - 9.0 ocena

Odnośnik do komentarza

Nasza konfrontacja z Lazio to kolejny mecz, który wykorzystuje pełnię możliwości naszego stadionu. Wszystkie bilety wykupione, każde poszczególne miejsce siedzące zajęte, a na trybunach od groma transparentów dopingujących nas do boju. Spotkanie to jest jedynie potwierdzeniem tego, jak bardzo obecnie potrzebujemy przenosin na nowy obiekt. Nie dość, że będziemy mogli zgarnąć lepsze pieniądze na samej sprzedaży biletów, to dodatkowo będziemy grali na nowocześniejszym stadionie posiadającym podgrzewaną płytę boiska, lepszą murawę oraz dach, a przynajmniej takie pokładam w nim nadzieje. Mam nadzieję, że w ramach tego, iż inwestycja ta będzie w całości pokrywana z kieszeni prezesa, on sam nie poskąpi grosza. Jeżeli zaś o sam mecz chodzi, byliśmy bardzo zmotywowani, żeby pokazać Lazio, na co nas stać. Po ostatnim bardzo przeciętnym pod względem gry, acz doskonałym, jeżeli mowa o wyniku spotkaniu ligowym z Fiorentiną apetyt zarówno piłkarzy, jak i kibiców diametralnie urósł. Na murawę wybiegliśmy w jednym z silniejszych ustawień. Mogliśmy sobie pozwolić na to ze względu na odległy termin kolejnej ligowej potyczki bowiem Chievo będzie podejmować nas przed własną publicznością dopiero dwa tygodnie później. Początek w naszym wykonaniu wyglądał bardzo obiecująco. Po niespełna ośmiu minutach gry wynik spotkania mógł otworzyć Donnarumma. Otrzymał on idealne dośrodkowanie na szesnasty metr od wbiegającego w pole karne Lazzariego i silnym uderzeniem w kierunku dalszego słupka obił jedynie poprzeczkę bramki strzeżonej przez Etrita Berishe. Niewykorzystana sytuacja zemściła się na nas w mgnieniu oka. Wyrzut na wysokości pola karnego egzekwował Lulic, który uruchomił Radu. Lewy obrońca doskonałym podaniem między dwójkę naszych stoperów odnalazł Candrevę, a ten silnym strzałem przy słupku pokonał bezradnego Cincille. Trzeba przyznać, że cała akcja została rozegrana koronkowo i z całą pewnością była ćwiczona na treningach wiele razy. Szkoda, że nasza obrona nie zachowała się lepiej, ale cóż, musimy teraz gonić wynik. W 37. minucie po raz kolejny bardzo aktywny Donnarumma otrzymał piłkę w okolicach siódmego metra. Tym razem starał się on pokonać bramkarza przyjezdnych silnym strzałem po ziemi. Pomysł był naprawdę dobry, acz wiele jakości zabrakło w samej jego realizacji. Z perspektywy trybun wydawać się mogło, iż lepszą decyzją byłoby odegranie piłki do Miry, którego Alfredo niestety nie zauważył. Druga połowa to festiwal marnowania niemalże stuprocentowych sytuacji. Zarówno my, jak i nasi rywale nie potrafiliśmy oddawać strzałów zmierzających w światło bramki. O ile tempo w pierwszej odsłonie było naprawdę przyjemne, o tyle druga połowa nadaje się co najwyżej do kosza.

 

20.09.2017, Serie A [7/38], Frekwencja: 3.766 widzów

(8.) Giana Erminio 0:1 Lazio (19.)

'19 Candreva (0:1)

Skład: Cincilla - Perico, Bonalumi, Crescenzi, Tamas – Biraghi (57' Grassi), Ferraro, Lazzari – Mira (45' Giovinco), Rossini (72' Cogliati), Donnarumma

MVP: Antonio Candreva (Lazio) - 8.3 ocena (1 gol)

Odnośnik do komentarza

Ból drużyny to chyba brak dociśnięcia śruby :-k :

z Lazio- bramka stracona w 19. minucie, mecz wcześniej strata gola w 27. Chyba Twoi gracze zapomnieli, że gra się 90 minut :P

 

Jak ogarnąłem z Waszą pomocą głupie tracenie goli w 90 minucie, to pojawił się taki problem, że zazwyczaj musimy gonić wynik przez drugie 45 minut :P

Odnośnik do komentarza

 

Ból drużyny to chyba brak dociśnięcia śruby :-k :

z Lazio- bramka stracona w 19. minucie, mecz wcześniej strata gola w 27. Chyba Twoi gracze zapomnieli, że gra się 90 minut :P

 

Jak ogarnąłem z Waszą pomocą głupie tracenie goli w 90 minucie, to pojawił się taki problem, że zazwyczaj musimy gonić wynik przez drugie 45 minut :P

 

A nastawienie i styl jaki masz?

Odnośnik do komentarza

@Makk: Kontra + płynny

 

Tegoroczny terminarz Serie A z mojej perspektywy nadaje się co najwyżej do podarcia. Na początek sezonu przypadł nam bardzo ciężki, przynajmniej z perspektywy przedmeczowej, sprawdzian z AC Milanem. Teraz po krótkim odpoczynku musieliśmy ścierać się z wyżej notowanymi, acz spisującymi się przeciętnie w tym sezonie - Lazio oraz Fiorentiną. Teraz po meczu z Chievo najprawdopodobniej wpadniemy pod ogień ciągły bowiem grająca ponad swoje ambicje Genoa, rozpędzony Inter czy lekko ospałe Juve wciąż nie są dla nas przeciwnikami z innej galaktyki. Nie jest to bynajmniej przesada, biorąc pod uwagę osiągnięcia naszego zespołu oraz status rywali. W głębi duszy liczyłem też na słabszy występ Clivensi. Zespół ten po bardzo słabym początku legitymuje się jako dziewiętnasty zespół obecnej kampanii Serie A. Ich gra w obronie woła o pomstę do nieba, a poczynania ofensywne są wielce dalekie od, chociażby poprawnych. Ich ataki skupiają się na grze na aferę i opieranie się o łut szczęścia. Grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji i przegrać. W wyjściowym składzie nie zabrakło kilku roszad. Na boisku od pierwszych minut nie pojawił się Donnarumma ze względu na prośbę Arteagi. Wenezuelczyk prosi mnie o regularne występy, a ja mam problem, żeby mu zaufać. Ilekroć melduje się na murawie niezależnie czy to z ławki, czy gra w podstawowym składzie, o tyle jego gra jest naprawdę bardzo słaba. Dużo strat, niecelnych strzałów, zerowa ilość bramek i asyst oraz taki sam wkład w poczynania ofensywne Giany. Sam sędzia D. Doveri był dziś bardzo skory do nagradzania piłkarzy żółtymi kartkami choćby i nawet za najmniejsze przewinienia. Można to zaobserwować na przykładzie gości, którzy w pierwszej połowie zarobili dwie żółte karki przy zaledwie czterech faulach. Na pierwszą groźną sytuację podbramkową przyszło nam czekać aż do 41. minuty. Wówczas Hetemaj doskonałym prostopadłym podaniem skierowanym w powstałą między naszymi stoperami lukę uruchomił Meggioriniego. W sytuacji tej zdecydowanie zaspał Montesano, który mimo usilnych starań naprawienia swojego kosztownego błędu nie był w stanie dogonić napastnika gospodarzy. Ten z kolei wpadł rozpędzony w pole karne i nie namyślając się ani przez chwilę uderzył w kierunku bliższego słupka, otwierając wynik meczu. Na zdecydowaną naganę zasługuje również zachowanie Cincilli, który starając się skrócić kąt napastnikowi, otworzył mu drogę do bramki. W przerwie opieprzyłem piłkarzy za obijanie się po boisku. Na efekty moich słów i zmian trzeba było jeszcze trochę poczekać. 77. minuta to doskonała, zespołowa akcja. Augello oddał piłkę podłączającemu się na skrzydle Solerio. Obrońca mimo dogodnej sytuacji nie zdecydował się na centrę, a zgranie w poprzek do dobrze wychodzącego Grassiego. Ten krótkim podaniem odnalazł Giovinco. Nasz ofensywny pomocnik po raz kolejny popisał się niesamowitą wizją i lekkim trąceniem zmienił tor lotu futbolówki na tyle, iż ta trafiła pod nogi wbiegającego w pole karne Donnarummy. Alfredo nie marnuje takich sytuacji i bardzo mocnym strzałem w lewy róg bramki doprowadził do wyrównania. O swoim istnieniu przypomniał również pasiasty, który napomniał piłkarzy jeszcze cztery razy, wystawiając w konsekwencji, w ciągu całego meczu, aż 6 żółtych kartoników. W 86. minucie świetnie zastawiający się Donnarumma posłał piłkę na skrzydło do Perico. Ten doskonałym, penetrującym pole karne dośrodkowaniem odnalazł na dalszym słupku Augello, który wbijał piłkę do bramki na wślizgu. Bramkarz był bez szans, a my cieszymy się z kolejnego zwycięstwa po bardzo emocjonującym meczu i świetnej końcówce.

 

15.10.2017, Serie A [8/38], Frekwencja: 8.431 widzów

(19.) Chievo Verona 1:2 Giana Erminio (8.)

'41 Meggiorini (1:0)

'77 Donnarumma (1:1)

'86 Augello (1:2)

Skład: Cincilla - Perico, Montesano (67' Bochniewicz), Rozzio, Solerio – Marotta (62' Grassi), Curro, Lazzari – Giovinco, Augello, Arteaga (48' Donnarumma)

MVP: Giuseppe Giovinco (Giana Erminio) - 9.0 ocena (1 asysta)

Odnośnik do komentarza

może następnym razem napiszesz jakie miałeś posiadanie piłki w meczu, bo u mnie mimo ze nie gram kontratakiem, zawsze mam mniej posiadania, ale wiecej z gry mimo wszystko, szczegolnie dzieki grze skrzydlowych. Nigdy nie gralem kontratakiem dlatego ciekawi mnie czy masz jakies 20% czy wiecej.

Odnośnik do komentarza

Genoa jest w tym sezonie drużyną bardzo stabilną, która swoją grę opiera na cierpliwym operowaniu piłką. Dzięki temu obecnie zajmują oni jedno z wyższych miejsc w klasyfikacji zespołów z najwyższym średnim czasem posiadania piłki. Niebywale cieszę się na myśl stoczenia potyczki z drużyną preferującą takowy styl gry. Nasza specjalność w postaci wyprowadzania szybkich, zabójczych kontrataków powinna zostać w tym przypadku wykorzystana do maksimum. Oczywiście obawiałem się również siły ognia, jaką dysponowali Grifone posiadający w swoich szeregach takich piłkarzy jak Moussa Sow, Keisuke Honda czy Ola John. Początek widowiska z całą pewnością należał do ekipy przyjezdnych i drugiego spośród wymienionej trójcy. Japończyk już w 9. minucie wykazał się niesamowitą techniką. Otrzymał on doskonałe podanie będąc na skraju szesnastki. Kątem oka zobaczył ustawienie bramkarza, zagarnął futbolówkę i obracając się o sto osiemdziesiąt stopni oddał świetny strzał skierowany na dalszy słupek. Precyzja tego uderzenia była widoczna w każdym calu bowiem piłka zmierzająca dobre dwa metry od bramki strzeżonej przez Cincillę zawinęła tak bardzo, iż zdołała się odbić od wewnętrznej krawędzi słupka i wpadła do siatki. Ależ byłem wtedy rozczarowany. Pierwsza groźna sytuacja i od razu bramka dla rywali, która ułatwi im grę, a nam zwiąże ręce. Chwilę później ten sam skrzydłowy wpisał się na listę strzelców wykorzystując doskonałe zgranie Wellingtona Silvy. Fatalne zachowanie Bochniewicza ułatwiło Japończykowi zdobycie gola. Niespełna pięć minut później nasz stoper z Polski opuścił murawę żegnany gwizdami kibiców i moją poirytowaną twarzą. O ile jeszcze kilka dni temu mogłem mówić o nim jako ostoi, opoce, o tyle ten mecz - tragedia. Wprowadzony do gry Bonalumi zaznaczył swoją obecność bardzo mocnym akcentem w postaci bramki kontaktowej. Wykorzystał on doskonałą centrę Giovinco z narożnika boiska i nabiegając w okolice jedenastego metra, wbił piłkę do bramki. Do przerwy nasza gra nieco się ożywiła, a postawa uległa znacznej zmianie. Piłkarze zaczęli chyba w siebie wierzyć, bo nasza gra układała się bardzo dobrze. W przerwie natchnąłem chłopaków jeszcze bardziej, czego efekty mogliśmy zaobserwować w 59. minucie. Solerio podał do znajdującego się w obrębie szesnastki Giovinco. Ten nie zlękł się presji ze strony nacierających na niego defensorów i odegrał do Curro, który wykazał się równie stoickim spokojem zgrywając dalej w kierunku Donnarummy. Jeżeli nasz napastnik staje oko w oko z bramkarzem, to gol jest niemalże pewny. Silne uderzenie kierowane po ziemi minęło wystawioną nogę interweniującego Perina. Jakież było zdziwienie Filippo Inzaghiego, kiedy kilka minut później całkowicie odwróciliśmy scenariusz spotkania. Z dwubramkowej straty doprowadziliśmy do sytuacji, w której obejmujemy prowadzenie. Curro świetnie opanował futbolówkę adresowaną przez wznawiającego grę Cincillę. Środkowy pomocnik strącił piłkę głową do oczekującego na zgranie Donnarummy, a ten prostopadłą piłką uruchomił Giovinco. Giuseppe z obecnego sezonu niezwykł mylić się w takich sytuacjach i pewnym strzałem pod poprzeczkę niemalże zapewnił nam trzy punkty. Niestety kilka minut później bardzo mocny argument od siebie dorzucił John, a sam mecz zakończył się rezultatem 3:3. Możemy być bardzo zadowoleni z tego remisu, zważywszy na sam przebieg spotkania.

 

22.10.2017, Serie A [9/38], Frekwencja: 3.766 widzów

(7.) Giana Erminio 3:3 Genoa (12.)

'9 Honda (0:1)

'20 Honda (0:2)

'27 Bonalumi (1:2)

'59 Donnarumma (2:2)

'63 Giovinco (3:2)

'70 John (3:3)

Skład: Cincilla - Perico, Bochniewicz (23' Bonalumi), Rozzio, Solerio – Marotta (45' Biraghi), Ferraro, Cogliati – Giovinco, Rossini (57' Curro), Donnarumma

MVP: Giuseppe Giovinco (Giana Erminio) - 9.0 ocena (1 gol, 1 asysta)

Odnośnik do komentarza

//Tabela pojawi się po 11 kolejce :P //

 

W naszym obozie ponownie zaczęła panować radość. Piłkarze chyba uwierzyli w swoje możliwości po dokonaniu fantastycznego powrotu zza światów w konfrontacji z Genoą. Przegrywając dwiema bramkami, byliśmy w stanie całkowicie zmienić obraz gry i gdyby nie błąd z 70. minuty zapewne cieszylibyśmy się z powodu kolejnych trzech oczek w tegorocznej kampanii. Zostając przy temacie obecnej kampanii Serie A warto wspomnieć o rozkładzie terminarza i napychaniu silniejszych rywali po jednym, słabszym. Inaczej chyba nie da się określić czekających nas potyczek z Interem na wyjeździe oraz Juventusem przed własną publicznością. W pierwszym przypadku postanowiliśmy nieco zmodyfikować skład i poszukać szczęścia w starciu ze zmęczoną Starą Damą. Dzięki temu od pierwszej minuty na boisku mogli pojawić się piłkarze o charakterystyce rezerwowych tacy jak Paleari, Pacini, Tamas, Mira czy Arteaga. Ten ostatni znajduje się niemalże na wylocie z klubu i kandyduje do miana najgorszego transferu, jaki przeprowadziłem odkąd objąłem posadę menedżera w Gianie. Nie dość, że chłopak odstaje poziomem, to w jego grze nie da się wyczuć choćby nutki zaangażowania, a jedynie można zaobserwować apatyczne snucie się po boisku. Początek nie wyglądał zbyt dobrze na szczęście w dwóch sytuacjach na wysokości zadania stanął Paleari. Przy pierwszej sposobności obronił uderzenie Zapaty, który znajdował się na piątym metrze. Chwilę później wzniósł się jeszcze bardziej na wyżyny swoich umiejętności, broniąc sytuację sam na sam, stojąc oko w oko z Icardim. Argentyńczyk starał się wepchnąć piłkę pod poprzeczkę, na szczęście nasz bramkarz fantastyczną interwencją przeniósł piłkę ponad bramką. 28. minuta i nieodpowiedzialne zachowanie we własnym polu karnym Ferraro zaowocowało odgwizdaniem przez sędziego rzutu karnego. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Darijo Srna. Chorwat zdecydował się na lekkie uderzenie w kierunku prawego słupka gdzie za piłką poszybował nikt inny jak Paleari. Kapitalna interwencja i trzecia, kluczowa obrona w przeciągu niespełna kwadransa. Niestety co się odwlecze to nie uciecze. W 34. minucie sposób na sforsowanie naszej formacji defensywnej znalazł Yuto Nagotomo. Wykorzystał on niezwykle precyzyjne dośrodkowanie Srny, które zamknął na dalszym słupku uderzeniem z pół woleja. Moja frustracja była wówczas ogromna i nie dotyczyła bynajmniej samego faktu straty bramki, bo to musiało się prędzej czy później tak skończyć. Powodem, który zalał moją twarz pomidorową czerwienią, była postawa bloku defensywnego. Wszyscy nasi obrońcy - boczni, środkowi rozbiegli się na tyle, iż stworzyli niemalże kilometrową lukę, z czego oczywiście skorzystał Japończyk. Do przerwy mimo wszystko znajdowaliśmy się w bardzo korzystnej sytuacji, tracąc zaledwie jedną bramkę. Zapowiadało to spore emocje, których świadkami mieli być kibice zgromadzeni na obiekcie Giuseppe Meazza. Niestety... W 49. minucie rzut rożny z lewego narożnika egzekwował po raz kolejny Chorwat. Doskonały przegląd pola i precyzja pozwoliły mu dośrodkować piłkę na piąty metr idealnie na głowę ustawionego Dimarco. W tak klarownej sytuacji młody 19-latek nie miał prawa się pomylić. Kwadrans później o swoim istnieniu i obecności na murawie przypomniał Icardi, który wyprowadził dwa bardzo silne ciosy, wobec których Paleari był bezsilny. Walczyliśmy, ale nasza dzielność nie wystarczyła. Ważne, że najsilniejszy skład zachował świeżość i trzy dni później skonfrontujemy się ze zmęczonymi, kluczowymi elementami układanki Massimo Allegriego. Warto wspomnieć również o kontuzji jakiej nabawił się Arteaga bowiem po pęknięciu żuchwy wypadł on na 3-4 tygodnie.

 

25.10.2017, Serie A [9/38], Frekwencja: 36.562 widzów

(4.) Inter 4:0 Giana Erminio (7.)

'34 Nagatomo (1:0)

'49 Dimarco (2:0)

'64 Icardi (3:0)

'68 Icardi (4:0)

Skład: Paleari - Pacini, Bonalumi, Crescenzi (45' Perico), Tamas – Ferraro, Grassi, Lazzari – Mira, Augello (65' Rossini), Arteaga (26' Donnarumma)

MVP: Yuto Nagatomo (Inter) - 9.2 ocena (1 gol, 1 asysta)

Odnośnik do komentarza

Utrzymasz się spokojnie ;) Ta porażka z Interem na pewno boli, ale za sezon to Ty ich tak będziesz bił ;]

 

Sezon to jeszcze zbyt mało czasu, żeby móc stawiać się Interowi czy Juve, którzy są po prostu zbyt silni. O takich wynikach na naszą korzyść nawet nie marzę, ale może jakieś remisiki? :P

 

Mocno morale spadły po meczu z Interem?

Mimo wszystko - dobrze to wygląda po 9 kolejkach. Utrzymasz się!

 

Spadły i to bardzo. Oczywiście będziemy walczyć z całych sił o utrzymanie i myślę, że damy radę :)

Odnośnik do komentarza

Słyszysz Juventus, myślisz potęga, słyszysz Giana i masz pustkę w głowie. Tak czuje się każdy kibic, który jeszcze dwa sezony temu nie wiedział, czym jest ów klub. Dwa wyśmienite sezony szlifowania taktyki, zmian personalnych zarówno w kadrze, jak i sztabie szkoleniowym zaowocowały stosunkowo szybko. Dziś wciąż nikt o zdrowych zmysłach nie wierzy w nasze zwycięstwo i całkowicie ich rozumiem. Nasza renoma w porównaniu do zasług Starej Damy dla włoskiego futbolu jest znikoma. Mimo wszystko zagramy tak, jak potrafimy najlepiej, żeby pokazać się z dobrej strony. Mamy ten komfort, że nikt nie wymaga od nas niczego, gramy bez presji, taki futbol, jaki pasuje nam najbardziej. W międzyczasie postanowiłem w końcu nagrodzić Donnarummę za doskonałą formę i wyeliminować z jego kontraktu kilka bezsensownych klauzul. Obecne zarobki Alfredo wzrosną, aż o cztery tysiące funtów, a jednocześnie pozwolą mu na osiągnięcie takiej tygodniówki, na jaką zasługuje swoją postawą. Nikogo raczej nie zaskoczy fakt, iż będzie on najlepiej opłacanym piłkarzem w Gianie. Trudny rywal wymagał od nas skoncentrowania się na grze defensywnej podczas przedmeczowych przygotowań. Zamierzaliśmy oprzeć nasz system gry na cierpliwym rozgrywaniu piłki, bronieniu się bliżej własnej bramki i wyprowadzaniu zabójczych kontrataków na pełnej szybkości. Biorąc pod uwagę jakość piłkarzy, jakimi dysponuje Juventus, plan ten zapewne spali na panewce przy pierwszej lepszej sposobności, ale lepszy plan niż jego brak. Pierwsze minuty to wyprowadzenie bardzo mocnego ciosu przez przyjezdnych. Do bezpańskiej piłki jako pierwszy dopadł Paulo Dybala, który dzięki niesamowitemu przyśpieszeniu zdołał zgubić kryjącego go Rozzio. Argentyńczyk ściął wraz z futbolówką na swoją lepszą lewą nogę i technicznym strzałem postanowił poszukać dalszego słupka. Odetchnąłem z ulgą widząc jak piłka mija bramkę strzeżoną przez Cincille. Kątem oka zauważyłem również ciężkie wzdychnięcie naszego bramkarza, który zapewne tak jak i ja był pewien, że właśnie stracimy pierwszą bramkę. Niespełna osiem minut później, a konkretniej w 10. minucie Mario Mandzukić dokonał to czego wcześniej nie był w stanie dokonać Dybala. Ander Herrera znajdujący się w środkowej strefie boiska popisał się doskonałym przerzutem na skrzydło do niepilnowanego Mario. Hiszpan z dziecinną wręcz łatwością uwolnił się spod krycia Solerio i uciekając do końcowej linii boiska zdołał zacentrować piłkę na piąty metr. Tam najwyżej zdołał wyskoczyć Chorwat, co oczywiście nie zaskoczyło nikogo, i pewnym, mocnym uderzeniem głową tuż przy słupku otworzył wynik spotkania. Nie wściekałem się, a jedynie motywowałem drużynę z boku boiska i żywiołowo reagowałem tuż przy linii bocznej wraz z postępem gry. Co jakiś czas przekazywałem piłkarzom instrukcje indywidualne. 17. minuta przyniosła dobrą, acz nieco zbyt krótką wrzutkę Lazzariego z prawego skrzydła. Futbolówka początkowo miała poszybować tuż nad głową Bonucciego, a spaść na czerep Alfredo. Niestety doświadczony defensor starej damy zażegnał niebezpieczeństwo. Dzięki jego interwencji piłka poszybowała na skraj szesnastki gdzie walkę o nią ku zdziwieniu wszystkich wygrał Curro. Świetne zgranie do Giovinco, który poprzez podanie na skrzydło rozciąga ciężar gry, a chwilę później otrzymuje podanie zwrotne od naszego prawoskrzydłowego. Doskonałe uderzenie z woleja i Buffon pokonany! Co tu się wydarzyło! Mimo zdecydowanego naporu ze strony Bianconeri doprowadzamy do wyrównania i przynajmniej chwilowo zamykamy usta wszystkich krytyków. Czyżby pochwały kierowane pod naszym adresem przez Massimiliano Allegriego podczas przedmeczowej konferencji prasowej, aż tak bardzo zagrzały nas do walki? Początek apokalipsy dopiero nastał. Dosłownie chwilę później wyprowadziliśmy kolejną bardzo groźną akcję po kontrataku. Na skrzydle piłkę starał się przetrzymać Donnarumma, który świetnym, prostopadłym podaniem uruchomił podłączającego się Augello. Ten wykorzystując swoją nietuzinkową szybkość urwał się Sokratisowi i zamiast zacentrować w kierunku dalszego słupka, zdecydował się na odegranie do środka, do dobrze ustawionego Curro. 21-letni Hiszpan rozgrywający zawody życia, zagrał krótko do Lazzariego, a ten stojąc oko w oko z Buffonem, postanowił uderzać w krótki róg. Strzał był bardzo silny i precyzyjny, ale Buffon to bramkarz, który wyciągał nie takie strzały... Tym razem jednak jego rękawice zostały przełamane, a piłka wturlała się do siatki. Ależ nieprawdopodobny obrót spraw. Nazywając rzeczy po imieniu, mogę stwierdzić, iż jest to cud. Nasz upór w końcu zaowocował i choćbyśmy mieli nawet nie wygrać, nie będziemy mogli wstydzić się własnej gry i zaangażowania. Uśmieszki z twarzy naszych kibiców bardzo szybko zdarł Dybala. Mandzukić, który otrzymał piłkę na skrzydle zacentrował do wybiegającego zza pleców Rozzio Argentyńczyka, a ten lekkim uderzeniem skierował futbolówkę do siatki. W 34. minucie Juve potwierdziło swoją siłę, wbijając nam kolejną bramkę. Tym razem centrę ze stałego fragmentu gry, jakim był rzut rożny egzekwowanego przez Kostasa Stafylidisa na gola zamienił Sokratis. Zarówno Cincilla, jak i kryjący Greka defensor byli w tej sytuacji bez najmniejszych szans. Do przerwy wszystko wygląda świetnie. W szatni pochwaliłem chłopaków za ambicję i wolę walki oraz napomknąłem im o tym, że oczekuję dokładnie takiej samej postawy w drugiej odsłonie meczu. W tą z kolei weszliśmy podobnie jak i w pierwszą tracąc gola bardzo szybko. Po raz kolejny świetnym prostopadłym podaniem Mario Mandzukić uruchomił Dybalę. Ten bez problemu uciekł Rozzio i w sytuacji sam na sam nie mógł się pomylić. Techniczny strzał tuż przy słupku - Matteo nie zatrzymałby takiej piłki choćby i był lepszy od samego, stojącego po drugiej stronie barykady Gianluigiego Buffona. W 56. minucie po źle bitym rzucie wolnym przez Thiago do kontrataku ruszył Donnarumma, który został podcięty przez Mario. Sędzia momentalnie podbiegł do prawego obrońcy, pokazał mu żółtą kartkę, a po chwili wyciągnął kolejny kartonik - tym razem koloru czerwonego. Mimo gry w przewadze przez ponad trzydzieści minut nie byliśmy w stanie sforsować świetnie zorganizowanej obrony Juventusu. Spisaliśmy się świetnie, pokazaliśmy wszystkim, na co nas stać. Niestety ambicji i żądzy zwycięstw piłkarzy nie zadowoli byle dobra gra w meczu z najsilniejszym zespołem w lidze. Morale znowu podupadły, na horyzoncie coraz wyraźniej zarysowują się starcia z Udinese, Bologną, Sassuolo, Genoą czy Atalantą. To właśnie w takich meczach wypadałoby wygrywać, żeby podtrzymać dobre nastroje w szatni. Cieszą mnie bardzo kolejne pochwały adresowane w kierunku Giany oraz mojej skromnej persony, jakie po meczu wygłaszał Allegri. Niewątpliwie jest on jednym z najsympatyczniejszych osób, z jakimi mogłem się dotychczas ścierać (Tabela).

 

28.10.2017, Serie A [11/38], Frekwencja: 3.766 widzów

(10.) Giana Erminio 2:4 Juventus (5.)

'10 Mandzukić (0:1)

'17 Giovinco (1:1)

'21 Lazzari (2:1)

'25 Dybala (2:2)

'34 Sokratis (2:3)

'49 Dybala (2:4)

Skład: Cincilla - Pacini (52' Bochniewicz), Bonalumi (45' Perico), Rozzio, Solerio – Grassi (67' Mira), Curro, Lazzari – Giovinco, Augello, Donnarumma

MVP: Paulo Dybala (Juventus) - 8.8 ocena (2 gole)

Edytowane przez MaKK
Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...