Skocz do zawartości

Od zera do...


Qu.

Rekomendowane odpowiedzi

Do klubu wpłynęły powołania na spotkania reprezentacji, które odbędą się na początku Września. Do kadr A trafili Scannell i Hourihane(Irlandia) oraz Brooks Lennon(USA). Dario Ljubas rok temu został powołany na zgrupowanie kadry Chorwacji, jednak nie zdążył zadebiutować. Teraz wraca do reprezentacji U-21, dla której na razie strzelił jedną bramkę. Spychała podzielił los Chorwata.

Czas skupić się na dzisiejszym spotkaniu, w którym naszym przeciwnikiem będzie zespół Bournemouth. ‘Wiśnie’ są prowadzone przez niezwykle utalentowanego Eddiego Howe’a. 41-letni menadżer prowadzi swój zespół już ponad 2 500(!) dni. Żywa legenda klubu. Do rzeczy, zespół gra w Barclays Premier League, jednak tam nie radzi sobie zbyt dobrze. W pierwszych spotkaniach zdobyli zaledwie jeden punkt w trzech meczach. Chcąc zażegnać problemy Anglicy wypożyczyli z Włoch dobrze wszystkim znanego Edera, który ma wprowadzić nową jakość ofensywnej gry. Mimo, że Capital One Cup nie jest prestiżowym wydarzeniem, moim celem jest pokazanie innym drużynom, że mamy potencjał i między innymi dlatego wystawiam najmocniejszy możliwy skład na to spotkanie, czyli identyczną jedenastkę jak w starciu z Queens Park Rangers. Głównie liczę na Tomlina, któremu właśnie w Bournemouth nie dano prawdziwej szansy.

Atut własnego boiska był nam potrzebny. Grając na swojej murawie, doskonale znanej przy ponad 10-cio tysięcznej publiczności, czuliśmy się dużo swobodniej. Ku mojemu zaskoczeniu piłkarze wyszli bez najmniejszych kompleksów i grali futbol dużo bardziej kompletny niż kiedykolwiek. Przy pierwszej sytuacji zagraliśmy podobnie jak Arsenal w spotkaniu z Norwich. Wymiana piłki na jeden kontakt, przerzucenie na skrzydło, świetne dogranie, jednak żaden z piłkarzy nie potrafił wbić piłki do siatki. Szkoda, bo ten gol wprowadziłby wielkie zamieszanie w szeregach gości. Klarowna sytuacja nie zrobiła wrażenia na zespole Howe’a, bo Ci nadal nie zareagowali i nadal wpuszczali nas na 20-15 metr od ich bramki. Minął kwadrans spotkania i nasze ataki zaczynały przynosić skutki. Piłkę na skrzydło dostał Lennon po ciekawej kombinacji bocznego obrońcy i naszej ‘ósemki’. Amerykanin podbudowany powołaniem do kadry kapitalnie dograł piłkę w pole karne wprost na nogę Tomlina, który strzałem w okienko bramki otworzył wynik meczu. Chłopaki nie przestały zaskakiwać. Defensywna gra robiła wrażenie na wszystkich. Nie wpuszczaliśmy ekstraklasowej drużyny na naszą połowę. Ostatecznie połowę zakończyliśmy z jedenastoma strzałami(!) oraz przewagą w posiadaniu piłki(61%-39%). Goście nie oddali strzału, byłem pozytywnie zszokowany i bardzo podbudowany. Największą wadą naszego ofensywnego pomocnika jest fatalna wytrzymałość i kondycja. Anglik nie wytrzymuje fizycznych trudów ligi i często trzeba go zmieniać w trakcie spotkania w kluczowych momentach. Dziś jest podobnie, nasz motor napędowy pod wpływem ogromnego zmęczenia musi opuścić plac gry, jednak nie powinno mnie to martwić ze względu na świetnego zmiennika – Palmer to prawdziwy skarb dla menadżera. ‘6’, ‘8’, ‘10’? Noł problem kołcz. Co ciekawe, druga połowa była nudna. Goście nie atakowali, byli schowani, a my spokojnie kontrolowaliśmy przebieg spotkania. Na jakieś 15 minut przed końcem meczu na placu gry pojawił się Spychała. To właśnie młodzieżowy reprezentant kraju zapoczątkował bramkową akcję. Zagranie do Lennona, ten bardzo mądrze dograł do Hourihane’a. Irlandczyk w swoim stylu świetnie dograł w pole karne gdzie był Ljubas. Chorwat zauważył, że na dużo lepszej pozycji jest Palmer i zagrał mu po ziemi na prawą, wiodącą nogę. Czarnoskóry chłopak piekielnie mocnym strzałem pokonał Pickforda i nic nie wskazywało na to, żeby goście mogli się podnieść. Najbardziej zabolało mnie to, że Bouremouth oddało w 91. minucie pierwszy strzał. I kurwa strzeliło gola.

Barnsley, Oakwell, 28/08/2019r. - 11 184 widzów

(2L) Barnsley 2:1(1:0) Bournemouth (1L) 2.rnd. Capital One Cup
1:0 - Tomlin 17'
2:0 - Palmer 77'
2:1 - Wells 92'

Bettinelli - Simpson, Bartley, Lascelles, Boilesen - Scowen, Hourihane - Scannell, Tomlin, Lennon - Ljubas

Pos. piłki: 60-40
Strzały(celne): 14(6) / 1(1)
ZM: Brooks Lennon (Barnsley, 9.0) - asysta

Edytowane przez MaKK
Formatowanie czcionki
Odnośnik do komentarza

Dobra forma wraz z rozwojem umiejętności spowodowały, że naszym podstawowym goalkeeperem zaczęły interesować się inne angielskie zespoły. Oficjalną ofertę złożyło Hull City, opiewającą na mniej niż 400 tysięcy funtów. Oczywiście z miejsca została odrzucona, jednak bramkarz przyszedł do mnie ze skargą i zażądał sprzedaży. Po dłuższej rozmowie oboje zdecydowaliśmy, że damy sobie rok i zobaczymy co później. Głównym celem jest wzniesienie Barnsley na wyższy poziom, jednak przy awansie do BPL to my nie będziemy chętni na dalszą współpracę z Marcusem, no chyba że wzbije się na jeszcze wyższy poziom.

Nasza wygrana z Bournemouth nie rozeszła się bez echa. Dziennikarze chwalili nasz zespół, i myślę że trochę przesadzali. Los znów nie był dla nas łagodny i sprezentował nam Liverpool. Mnie ta rywalizacja osobiście cieszy. Będziemy mogli zrewanżować się ekipie z Merseyside za towarzyskie spotkanie. Wracając do ligi, czeka nas mecz z sąsiadami w tabeli. Brighton identycznie jak my zremisowało trzy spotkania i wygrało jedno dwu bramkową przewagą. W składzie doszło do paru zmian ze względu na intensywność spotkań, od pierwszej minuty nie zagra m.in. Tomlin.

Tak jak przeczuwałem, zaczęliśmy w bardzo dobrym stylu. Na 25 metrze piłkę ustawił Hourihane. Irlandczyk zakomunikował ruchem lewej ręki, który schemat gramy. Krótkie rozegranie do Palmera czyhającego na 16-tce, ten natychmiast podał otwierająco w stronę bramki do Lennona, jest Amerykanin trafił wprost w bramkarza. Goście nie pozostali nam dłużni i dwie minuty później zaskoczyli wszystkich na stadionie. Podania w środku pola, środkowi obrońcy nie zauważyli wbiegającego Angela i sygnalizowali pozycję spaloną, takiej nie było i Hiszpan wykorzystał błąd Boilesena wykorzystując sytuację sam na sam. Próbowaliśmy się otrząsnąć i wrócić na odpowiednie tory. Nie przyszło nam długo na to czekać, bo dziesięć minut później zrehabilitowaliśmy się za prosty błąd w defensywnym ustawieniu. Akcja została wyprowadzona spod naszej bramki. Najpierw piłkę holował Lennon. Amerykanin, napierany przez dwóch piłkarzy gości, w końcu odegrał futbolówkę do Hourihane’a. Irlandczyk dobrze wie co zrobić w takiej sytuacji i natychmiast zagrał na skrzydło. Boilesen mający świetnie ułożoną stopę dograł do Palmera, a ten odwdzięczył się Ljubasowi za asystę z poprzedniego meczu i podał tak, że Chorwatowi pozostało tylko i wyłącznie kopnąć piłkę do siatki. Remis, 1:1. Brighton znów mogło wyjść na prowadzenie, jednak Bettinelli świetnie spisał się na linii i nie dopuścił do straty drugiej bramki. Po przerwie nasz goalkeeper nie miał już żadnych szans. Scowen grał dzisiaj fatalnie. Był gównem. Angel miał mecz życia i strzelił gola na 2:1 z większą furą szczęścia niż sposobem jakim trafił na angielskie boiska. Do gry desygnowałem młodego Hannę, bo nie mogłem dalej patrzeć na to co robi jego starszy kolega. Niestety dalsze zmiany nie przyniosły żadnych skutków i z boiska schodziliśmy z opuszczonymi głowami, bo doznaliśmy pierwszej ligowej porażki. Wysoka średnia ocen, bo 7.15 nie uchroniła nas przed kapitulacją. Dość dziwny zbieg okoliczności.

Barnsley, Oakwell, 31/08/2019r. - 13 775 widzów

(7.) Barnsley 1:2(1:1) Brighton (8.) 5/46 Sky Bet Championship
0:1 - Angel 7'
1:1 - Ljubas 18'
1:2 - Angel 57'

Bettinelli - Simpson, Bartley, Lascelles, Boilesen - Scowen, Hourihane - Tanković, Palmer, Lennon - Ljubas

Pos. piłki: 51-49
Strzały(celne): 19(9) / 10(5)
ZM: Kasey Palmer (Barnsley, 9.0) - asysta

 

 

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Przerwa od Barnsley była wskazana. Nie ukrywam, nie wychodziło i powoli miałem tego dosyć, sam klub i rozgrywki mnie już nudziły. Kilkanaście dni przerwy bardzo dobrze mi zrobiły, bo chęć do gry wróciła, niezależnie od wyników.

Po ostatniej porażce do klubu wpłynęła zarówno pozytywna, jak i negatywna wiadomość. Może nie dobijajmy się na samym początku, i zacznijmy od pozytywów. Nathan Baker będzie miał okazję do debiutu, bo wyleczył kontuzję i jest zdolny do gry. Anglik z pewnością przyda się do niezbędnej rotacji składem. Wróćmy do negatywów, a z nich kontuzja Duńczyka Boilesena. Lewy obrońca naciągnął mięsień czworogłowy uda, w związku z czym będzie pauzować miesiąc. Identyczną przerwę od futbolu będzie miał nasz kluczowy piłkarz - Lee Tomlin. Były gracz m.in Middlesbrough skręcił staw skokowy.
Zespołu Crystal Palace nie trzeba przedstawiać nikomu. Znana firma na angielskich boiskach. Ostatnimi czasy są jednak w cieniu, ponieważ w sezonie 15/16 pożegnali się z Ekstraklasą i do tej pory nie zdołali tam wrócić, zajmując kolejno 15., 9. oraz 7. miejsce. Wyjazd na Selhurst Park miał być dla nas porządnym laniem. Ja wyjątkowo przygotowałem się do tego spotkania. Ćwiczyliśmy nowe ustawienie, defensywne. Bez '10', a z dodatkowym defensywnym pomocnikiem. Tą rolę w tym jakże ważnym spotkaniu miał pełnić młody Hanna. Sporo ryzykowałem wystawiając do gry nastolatka, przecież graliśmy na bardzo dobrą drużynę. W składzie znalazł się też m.in Smith, który miał za zadanie zastąpić Boilesena. Podejrzewałem, że to miejscowi będą dominować. Najbardziej wyróżniającym zawodnikiem oponentów był skrzydłowy Dyer. W lecie miałem go na oku, szczerze liczyłem na jego transfer, ten nie doszedł do skutku i doświadczony piłkarz został w Crystal Palace. Nasze ataki nie przynosiły skutków. Ciężko było nam stworzyć coś konstruktywnego, co mogłoby zaskoczyć zawodników z Londynu. Resztę prób naszych piłkarzy najlepiej zbyć milczeniem. Przed zmianą stron siódma drużyna zeszłego sezonu co raz bardziej się otwierała. Mało brakowało i Bettinelli skapitulowałby po strzale Mitrouglou. Grecki napastnik nie popisał się jednak w polu karnym i nie otworzył wyniku spotkania. W II połowie zaczęliśmy szukać naszych okazji. Nie mogliśmy przecież przez całe spotkanie bronić się przed własnym polem karnym. Nie musieliśmy długo czekać na akcję dwójki wypożyczonej z Liverpoolu. Najpierw do akcji podłączył się Simpson. Anglik pomyślał, rozejrzał się i obsłużył celnym podaniem kolegę grającego po tej samej stronie. Lennon wpadł w drybling, minął jednego piłkarza, spojrzał w pole karne gdzie stał niekryty Ljubas i na 'czubek nosa' wyłożył mu piłkę. Chorwat nie zwykł mylić się w takich sytuacjach i teraz również wykorzystał stuprocentową sytuację. Nie trzeba być nie wiadomo kim, żeby nie domyśleć się o chęci doprowadzenia do wyrównania zawodników z Selhurst Park. Naszym głównym zadaniem było utrzymywanie się przy piłce i próby kontr. Crystal Palace grało z animuszem, jednak nieporadność w rozgrywaniu piłki była aż nadto widoczna. Na około 20 minut przed końcem meczu Ljubas dopełnił formalności. Tym razem młodzieżowego reprezentanta Chorwacji obsłużył Scannell, który ostatnimi czasy nie jest zadowolony i poważnie myśli o swojej przyszłości. To był moment, gdzie problemy można było przesunąć na bok i cieszyć się drugim zwycięstwem w tym sezonie. Na pochwałę zasługuje szczególnie postawa środkowych obrońców. Nie dopuścili do straty bramki.

Londyn, Selhurst Park, 14/09/2019r. - 22 345 widzów
(8.) Crystal Palace 0:2(0:0) Barnsley (14.) 6/46 Sky Bet Championship
0:1 - Ljubas 48'
0:2 - Ljubas 72'
Bettinelli - Simpson, Bartley, Lascelles, Smith - Hanna - Hourihane, Palmer - Scannell, Lennon - Ljubas
Pos. piłki: 49-51
Strzały(celne): 10(5) / 5(4)
ZM: Dario Ljubas (Barnsley, 8.8) - 2 bramki

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Dwa dni przerwy i kolejne ligowe spotkanie o punkty. Wolves bardzo słabo rozpoczęło sezon, zajmując aktualnie 21. pozycję. W sześciu spotkaniach zdobyli 4 oczka, po czterech remisach. Dwukrotnie przegrali z jednobramkową stratą, 0:1. Kibiców te wyniki niepokoją, w ich składzie znajduje się między innymi Lucas Leiva. Brazylijczyk jest znaną postacią w Anglii, w Barclays Premier League rozegrał blisko 300 spotkań przybierając trykot Liverpoolu. Tym razem wyszliśmy ofensywnie, ustawiając na '10-tce' Palmera. Do składu wpuściłem także Tankovicia usadowiając Irlandzkiego skrzydłowego na ławce. Niech to uświadomi mu, kto tu rządzi. Początek spotkania ostudził nasze oczekiwania na to spotkanie. Środkowy pomocnik Radosević dostał podanie z lewego sektoru boiska, jednym kontaktem wyprowadził sobie piłkę i huknął z dystansu. Cudowna bramka, czapki z głów. Natychmiast przejęliśmy inicjatywę na boisku. Robiliśmy wszystko, by doprowadzić do remisu. Świetnie w mecz wprowadził się Hourihane, który rządził i dzielił w środku pola. Odcięliśmy od gry strzelca gola i obraz gry prezentował się bardzo dobrze. Niestety nasza przewaga nie zamieniła się na korzystne sytuację i do szatni zbiegaliśmy ze stratą jednej bramki. Tam nie oszczędziłem piłkarzy. Można rzec, że nie pozostawiłem na nich suchej nitki. Nadal to goście byli bliżej zdobycia bramki. Stworzyli sobie świetną sytuację, kiedy to napastnik stanął na wprost Bettinelli'ego, jednak przestrzelił i na nasze szczęście nie podwyższył rezultatu. Zaczęliśmy dochodzić do głosu i w końcu przeprowadziliśmy godną akcję zespołu z Championship. Akcję z lewej strony zapoczątkował Tanković. Wypożyczony zawodnik podał piłkę do Palmera, a nasz ofensywny pomocnik od razu podał ją do Ljubasa. Chorwat zabrał się z futbolówką, dostrzegł wychodzącego na pozycję Lennon'a i natychmiast podał w jego kierunku. Amerykanin znalazł się w sytuacji sam na sam, jednak górą wyszedł z tego starcia goalkeeper gości. Niestety, minutę później czerwoną kartką ukarany został Bartley i o korzystnym rezultacie mogliśmy zapomnieć. Nie minęła chwila, a Simpson sfaulował napastnika gości i sędzia wskazał na wapno. Jedenastkę wykonywał strzelec pierwszego gola. Bettinelli obronił strzał byłego gracza Napoli, jednak kilka minut później musiał wyciągnąć piłkę z siatki. Nasz słaby występ podkreślił napastnik gości, dokładając do asysty bramkę. Szkoda, że po dobrym spotkaniu przyszła porażka z nisko notowanym zespołem na naszym stadionie. Nie pozostaje nam nic innego, jak wywalczyć punkty w Nottingham!

Barnsley, Oakwell, 17/09/2019r. - 14 249 widzów
(9.) Barnsley 0:2(0:1) Wolves (21.) 7/46 Sky Bet Championship
0:1 - Radosević 3'
0:2 - Boutobba 90+3'
Bettinelli - Simpson, Bartley, Lascelles, Smith - Scowen, Hourihane - Lennon, Palmer, Tanković - Ljubas
Pos. Piłki: 52-48
Strzały(celne): 10(4) / 11(4)
ZM: Bilal Boutobba (Wolves, 8.6) - bramka i asysta

 

 

 

Odnośnik do komentarza

Po przegranej z nisko usadowionym w tabeli Wolverhampton uciąłem sobie rozmowę z dwójką piłkarzy. Pierwszym z nich był Scannell. Jasno i wyraźnie powiedziałem Irlandczykowi czym mogą skończyć się jego fochy. Sytuacja nie uległa poprawie i wątpię, żeby na dniach się coś zmieniło. Drugi to zapisany w kartach historii Sky Bet League 1 Simpson, który sezon wcześniej ustanowił rekord asyst. Danny rozważa odejście z wolnego transferu w Lipcu. Wszystko spowodowane jest jego wygórowanymi warunkami finansowymi. Prawy obrońca ma już swoje lata i nie mam zamiaru blisko dwukrotnie podwyższyć mu pensji. Jestem przekonany, że do tego czasu znajdziemy godnego następcę.

Warto przedstawić dzisiejszego przeciwnika. Nottingham Forest nie trzeba przybliżać żadnemu fanowi futbolu. Na przełomie lat 70. i 80. dwukrotnie wygrali Europejski Puchar Mistrzów(dzisiejsza Liga Mistrzów). To ich największe sukcesy, których pewnie przez lata nie powtórzą, bowiem od kilkunastu lat nie udało im się zagrać w Barclays Premier League. W zeszłym sezonie byli bardzo blisko – zajęli 4. miejsce i grali w playoffach, jednak tam musieli uznać wyższość rywali i pozostali na obecnym szczeblu rozgrywkowym.

Większych niespodzianek w składzie nie było. Jedynym zaskoczeniem może być dalsze, konsekwentne stawianie na Hannę. Wszyscy, którzy są przeciwni nastolatkowi mogli schować głowy w piasek jeszcze przed piątą minutą spotkania. Wtedy 17-latek ustawił piłkę przy linii bocznej i w idealny sposób dorzucił ją w pole karne, gdzie Lennon dynamicznie urwał się obrońcy i strzelił bramkę. Nabraliśmy pewności siebie której dotąd nam brakowało. To między innymi nią imponowaliśmy sezon wcześniej. Nie minął kwadrans meczu, kiedy prowadziliśmy różnicą dwóch bramek. Piłkę w środku pola dostał Palmer. Czarnoskóry wychowanek Chelsea świetnie rozprowadził piłkę na skrzydło do strzelca pierwszej bramki. Ten dryblingiem zwiódł obrońcę na tyle, że perfekcyjnie dośrodkował piłkę na długi słupek gdzie wbiegał Tanković i niemal do pustej bramki wbił futbolówkę. Mogło się wydawać, że szybkie dwa ciosy kompletnie zniechęcą gospodarzy do dalszej walki. Wręcz przeciwnie. Legendarny klub wziął się w garść i sześć minut po stracie bramki odpowiedział równie skutecznie. Boczny obrońca Kelly dostał piłkę i z głębi boiska dośrodkował piłkę w pole karne. Nasi obrońcy nie popisali się w tej sytuacji odpuszczając krycie, dzięki czemu Diomande spokojnie wyskoczył do piłki i głową dał nadzieję miejscowym. Naszym zadaniem było szybko otrząsnąć się po tym uderzeniu i wzmocnić szyki obronne. Wyszło dobrze, graliśmy mądrze i nie pozwoliliśmy wyrównać gospodarzom przed przerwą. Nasz zespół za to stworzył sobie jeszcze jedną sytuację. Jeden z zawodników w czarnej koszulce przerzucił piłkę z lewej strony na prawą. Tam był Simpson. Wokół Anglika nie było nikogo, więc spokojnie podprowadził piłkę. Z biegiem czasu zagrał ją do środka pola, a Irlandczyk Hourihane znalazł lukę w obronie i natychmiast ją wykorzystał prostopadłym podaniem do Lennona. Amerykanin był w dzisiejszym meczu w gazie i potwierdził to strzelając swoją drugą bramkę. Strzał przy krótkim słupku był na tyle dobry, że Smithies nie był w stanie go obronić. Do szatni schodziliśmy w świetnych humorach. W przerwie przestrzegłem zawodników przed momentem niepotrzebnej dekoncentracji. Wydawało się, że zrozumieli to, co do nich mówię. Mimo naszego natarcia Nottingham stworzyło sobie świetną sytuację. Szybki kontratak mógł zakończyć się bramką. Simpson stracił piłkę przy linii końcowej. Zawodnik gospodarzy natychmiast zagrał długie podanie do Diomande. Ten kolejnym długim zagraniem uruchomił wychodzącego na czystą pozycję Lafferty’ego. Na całe szczęście Szkot zachował się fatalnie i strzelił prosto w Bettinelliego. Kolejne minuty to pojedyncze ataki z jednej i drugiej strony. Gospodarze nie potrafili sobie stworzyć jakiejś klarownej sytuacji, a my czekaliśmy na ich błąd. Graliśmy spokojnie i staraliśmy się nie pchać na siłę do przodu. Ostatecznie się to opłaciło, pokonaliśmy Nottingham Forest na ich stadionie i mogliśmy się cieszyć z trzech, bardzo ważnych punktów przed spotkaniem z Liverpoolem. Na wyróżnienie zasługuje postawa Brooksa Lennona – strzelca dwóch bramek oraz asystenta przy golu Tankovicia. Niestety Amerykanina oraz Ljubasa w spotkaniu z ‘The Reds’ zabraknie.

Nottingham, The City Ground, 21/09/2019r. – 25 011 widzów

(7.) Nottingham Forest 1:3(1:3) Barnsley (10.) 8/46 Sky Bet Championship
0:1 – Lennon 4’
0:2 – Tanković 12’
1:2 – Diomande 18’
1:3 – Lennon 45+1’

Bettinelli – Simpson, Baker, Lascelles, Smith – Hanna – Palmer, Hourihane – Tanković, Lennon – Ljubas

Pos. piłki: 45-55
Strzały(celne): 11(3) / 13(7)
ZM: Brooks Lennon (Barnsley, 9.3) – 2 bramki i asysta

 

 

Odnośnik do komentarza

Dzisiaj zdecydowanie nie potrafiłem zasnąć :D Nic dziwnego, że zamulałem na świątecznym śniadaniu o... 11 :roll:

Po wygranej z faworyzowanym Nottingham przychodziły i pozytywne wiadomości z gratulacjami, i też negatywne, a ta mnie szczególnie dotknęła. Kontuzji doznał nasz jedyny zdrowy lewy obrońca, Smith. To oznaczało jedno – szansę debiutu w barwach Barnsley przeciwko Liverpoolowi dostanie kolejny 17-latek. Tym razem będzie to Wood.

Wielki Liverpool, z którym mieliśmy okazję się mierzyć już w okresie przygotowawczym. Teraz sytuacja całkowicie uległa zmianie. Wtedy graliśmy w najlepszym możliwym zestawieniu z Ljubasem, Lennonem, Tomlinem, Boilesenem czy Simpsonem. Cała piątka była niedostępna na mecz z ‘The Reds’. Na dodatek Hourihane zgłosił swoje przemęczenie i z niego też nie mogliśmy skorzystać. Na całe szczęście kontuzje nie mogły odebrać nam woli walki.

Trzech nastolatków w wyjściowym składzie na jedną z najbardziej utytułowanych drużyn w Anglii. Szaleństwo. Każdy z nich był jednak bardzo nabuzowany i jedyne co miał na myśli, to zagrać dobre spotkanie. Początkowo ustawienie 4-1-2-3, kontratak, tak by nie ryzykować. Przyjezdni tak jak myślałem postawili ogromnie trudne warunki. Philippe Coutinho i jego bajeczna technika są nieocenione. Warto dodać, że do Brazylijczyka można dołączyć jego rodaka Firmino, a ich dwójka jest warta 3x więcej niż cały nasz zespół. To mówi wszystko. Staraliśmy się utrzymywać przy piłce. Tylko staraliśmy, bo goście od razu narzucali tempo gry i dyktowali warunki. Ich zdecydowana dominacja poskutkowała bramką. Z prawej strony piłkę zza linii bocznej rzucał Wisdom. Anglik rękoma podał do Coutinho. Ofensywny pomocnik swoim sprytem zgubił dwójkę graczy i zagrał na 10 metr do Roberto Firmino. Występujący na pozycji napastnika w tym spotkaniu były zawodnik Hoffenheim z którego się wypromował idealnie umieścił piłkę w siatce. Strzelona bramka wcale nie pohamowała piłkarzy z miasta Beatelsów. Ci nadal parli na naszą bramką, na co ja zareagowałem przejściem na ofensywne ustawienie 4-2-3-1. Nie oddaliśmy strzału przez 20. minut, kiedy nasi oponenci uderzali na naszą bramkę już osiem razy. Zmiana nie przyniosła niczego dobrego. Kolejna dwójkowa akcja tych samych panów, i kolejne perfekcyjne wykończenie akcji – 0:2. Byliśmy bezradni. Minutę po stracie bramki oddaliśmy pierwszy strzał po fajnej akcji, jednak uderzenie zostało zneutralizowane przez defensorów gości. Jeszcze przed przerwą dostaliśmy bramkę do szatni po rzucie wolnym, kiedy to dobre dośrodkowanie wykorzystał Wisdom i strzelił głową. 0:3 do przerwy i suszarka w trakcie przerwy. Liczyłem, że choć trochę zmieni to obraz gry. Wtedy sprawę w swoje ręce, a właściwie nogi wzięła dwójka nastolatków. Debiutujący Wood niczym David Alaba wrzucił piłkę w pole karne, a Richards świetnie uprzedził obrońców i strzelił kontaktowego(honorowego) gola. Później przeszliśmy znów do formacji kontrataku. Co ciekawe, dużo lepiej graliśmy piłką, tylko brakowało stwarzanych sytuacji. Liverpool nadal próbował, i próbował, aż w końcu się udało i gola numer cztery strzelił Firmino. Brazylijczyk był nie do zatrzymania, miał dzień konia… Koniec, 1:4. Nie pozostaje nam nic innego, jak wyciągnąć wnioski z tego spotkania.

Barnsley, Oakwell, 24/09/2019r. – 12 456 widzów

(2L) Barnsley 1:4(0:3) Liverpool 3.rnd Capital One Cup
0:1 – Firmino 4’
0:2 – Firmino 24’
0:3 – Wisdom 44’
1:3 – Richards 54’
1:4 – Firmino 86’

Bettinelli – Spychała, Lascelles, Bartley, Wood – Hanna – Palmer, Scowen – Tanković, Watkins – Richards

Pos. piłki: 52-48
Strzały(celne): 5(1) / 23(12)
ZM: Roberto Firmino (Liverpool, 9.5) – hattrick

 

 

Odnośnik do komentarza

Alex Richards związał się z Barnsley do 2023 roku! Jedna z ważniejszych wiadomości w kontekście przyszłości zespołu. Osobiście pokładam w tym chłopaku ogromne nadzieje co niespecjalnie powinno dziwić – strzelił bramkę samemu Liverpoolowi.

W tym sezonie znajdujące się aktualnie na 23. miejscu Ipswich Town wygrało zaledwie jedno spotkanie. W ostatnich sześciu meczach nie wygrało, remisując tylko jeden z nich. Grając na Oakwell byliśmy zdecydowanymi faworytami i nikt nie wyobrażał sobie braku zwycięstwa. Mieliśmy przestrogę po meczu z Wolverhampton i tym razem nie mogliśmy popełnić tego samego błędu.

Skład na papierze wyglądał znacznie lepiej niż na mecz z LFC. Znaleźli się w nim Ljubas, Hourihane, Lennon czy też Scannell. Wciąż brakowało Tomlina, jednak po rozmowach ze sztabem medycznym jestem spokojny – do tygodnia powinien być w pełni gotowy do gry. Warto wspomnieć, że blok obrony obfitował w dwa nazwiska pod znakiem zapytania. Mimo możliwości wystawienia na lewej stronie Baker’a wolałem postawić na Wooda, obok Lascellesa zagrał Zarate. Dwójka stoperów od samego początku musiała być mocno skupiona. Na wejściu goście zaatakowali skrzydłem, skąd poleciało dośrodkowanie na pole karne. Po kozłach i odbiciach piłki od murawy w końcu jeden z naszych zawodników wyjaśnił całą sytuację wybijając piłkę poza plac gry. Chwilę później goście oddali kolejny strzał, całkowicie niegroźny, a my odpowiedzieliśmy mocną próbą Palmera. Głodny gry chorwacki napastnik Ljubas także dał o sobie znać. Młody zawodnik dostał piłkę blisko 45 metra i przebiegł z nią kolejne dwadzieścia pięć, by oddać naprawdę groźne uderzenie, które ostatecznie wylądowało na poprzeczce. Nie zamierzaliśmy spuścić z tonu. Niesamowicie aktywny w tym spotkaniu Palmer świetnie przerzucił piłkę do Simpsona. Włączający się do ofensywnej akcji obrońca wypatrzył lukę w ustawieniu gości i sprytnie podał do Lennona. Amerykanin z pierwszej piłki piętką odegrał do nadbiegającego czarnoskórego pomocnika. Jego mocny strzał odbił Białkowski, lecz na tyle niefortunnie że piłka wpadła pod nogi Scannella i Irlandczyk otworzył wynik meczu. Wyskoczyłem z ławki trenerskiej niczym dziecko. Moja radość była nie do opisania. Później się rozluźniliśmy i znalazło to przełożenie na naszą grę. Co prawda nie oddawaliśmy piłki na dłuższy okres, ale jak już goście mieli futbolówkę pod swoimi nogami, to robili z nią wiele dobrego. Kolejno słupek i poprzeczka uratowały nas przed stratą gola. Wcześniej dobrze interweniował także Bettinelli. Niestety Paterson robił na prawej stronie co chciał z naszym nastolatkiem i przed przerwą zaaplikował nam bramkę na 1:1. Gol do szatni to nic dobrego. Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Ipswich dalej napierało, jednak niewiele z tego wynikało. Parę niecelnych strzałów powiedziało mi, że czas coś zmienić. Przestawiłem chłopaków na nieco bardziej ofensywne ustawienie. Od razu było widać tą zmianę. Pierwszą świetną sytuację mieliśmy pięć minut później. Ljubas dostał piłkę i bez namysłu podał ją w uliczkę do Hourihane’a. Irlandczyk dopadł do piłki, jednak na tyle późno, że strzał mógł trafić tylko i wyłącznie w bramkarza. Mecz był bardziej wyrównany. Simpson przejął górne podanie i szybko oddał piłkę do Lennona. Ten natychmiast zagrał górą do Richardsa. Młody biegł ile sił w płucach, a na 16. metrze oddał strzał, który z trudem wybronił Białkowski. Właśnie tego mi brakowało, tych dynamicznych zrywów. Później żaden z zespołów nie stworzył sobie jakiejś klarownej sytuacji i bramkowym remisem podzieliliśmy się punktami.

Barnsley, Oakwell, 28/09/2019r. – 13 297 widzów

(10.) Barnsley 1:1(1:1) Ipswich (23.) 9/46 Sky Bet Championship
1:0 – Scannell 28’
1:1 – Paterson 45+2’

Bettinelli – Simpson, Zarate, Lascelles, Wood – Hanna – Palmer, Hourihane – Scannell, Lennon – Ljubas

Pos. piłki: 54-46
Strzały(celne): 12(6) / 18(6)
ZM: Alessandro Cesarini (Ipswich, 9.0) - asysta

 

 

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...