Skocz do zawartości

Od zera do...


Qu.

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich. Jestem tutaj nowym użytkownikiem, ale już od dłuższego czasu obserwowałem to forum jako gość i podglądałem inne kariery. Teraz mam ochotę wypróbować własne siły i zostać oceniony przez tych bardziej doświadczonych.

Wersja gry: 16.1.1
Dodatki: -
Ligi: Anglia(1-6), Belgia(1-3), Chorwacja, Czechy(1-2), Francja(1-3), Hiszpania, Holandia(1-2), Niemcy(1-3), Polska, Portugalia(1-2), Szkocja(1-4), Szwajcaria, Turcja, Ukraina, Włochy(1-2) | Podgląd: Argentyna, Brazylia, USA

Wszyscy chcą zdobywać trofea - to oczywiste i normalne. Ja również. Jednak, o ile wcześniej przychodziło mi grać samymi pretendentami do sukcesów, tak teraz rozpoczynam od zera. Chcę w końcu bawić się grą.
Dlatego wcielam się w rolę 38-letniego Polaka, Mateusza Proka, który jest kompletnym żółtodziobem mającym jedynie Krajową Licencję C i nic poza tym. No chyba, że status bezrobotnego można zaliczyć do 'czegoś'. Pytanie tylko który zespół zechce mnie za sterami swojego klubu? Czas pokaże, a ja spróbuje sobie dobrać najlepszą możliwą opcję.

Odnośnik do komentarza

Lipiec-Sierpień 2015

Z racji umiłowania do zespołu z Dortmundu, Borussii, śledzę jej poczynania, które tutaj będę prezentował.
Thomas Tuchel sprowadził do swojego nowego klubu Juliana Korba z drugiej Borussii - M'Gladbach. Zapłacił za niego prawie siedem milionów euro. Co więcej z ekipy Borussii? Kibice doczekali się pierwszej wielkiej kompromitacji, bo ich zespół uległ MSV Duisburg'owi 1:2 w pierwszej rundzie Pucharu Niemiec. Humory może poprawić awans do fazy grupowej Ligi Europy, jednak to był priorytet i wymóg kibiców, więc specjalnie nikogo to nie pociesza.

W Superpucharze Europy FC Barcelona pokonała Sevillę Grzegorza Krychowiaka 3:2.

Jedynym wartym uwagi transferem w tym okienku, które już dobiegło końca, jest przeprowadzka Nikoli Maksimovicia z Torino do Chelsea Londyn za ponad 17 milionów euro.

Wrzesień 2015

Przełomowy miesiąc czas zacząć. Kluby powoli wpadają w tarapaty, szczególnie te z Polski, więc bacznie zacząłem przyglądać się całej sytuacji. W pierwszej lidze problemy zaczął mieć GKS Katowice, natomiast w wyższej klasie rozgrywkowej Podbeskidzie B-B. Czy mogłem liczyć na zainteresowanie ze strony Górali swoją osobą? Wątpliwe, przecież jestem nikim, więc po co im człowiek zagadka, kiedy trzeba walczyć o przetrwanie na polskich boiskach. Taka sama sytuacja tyczyła się GKS-u Katowice. Szukałem, czekałem. Nic. Pod koniec miesiąca z Anglii dobiegało co raz więcej szumu w niższych klasach rozgrywkowych nt. zwolnień. Pogłębiłem się w tym temacie i zacząłem szukać sobie jakiegoś miejsca. Koniec końców, jeden z zespołów złożył mi całkiem ciekawą propozycję. Przebrnęliśmy przez rozmowę kwalifikacyjną i udało nam się dojść do porozumienia. Już na samym początku Października po raz pierwszy zasiądę na ławce trenerskiej w oficjalnym spotkaniu.

Serial czterech zwycięstw z rzędu pozwolił odetchnąć Tuchelowi po nieudanym początku, zwieńczonym wcześniej wspomnianą porażką z Duisburgiem. Aubamayeng zaliczył dobry start sezonu strzelając 7 bramek w dziesięciu spotkaniach. Jest najlepszym strzelcem Dortmundu. Aktualnie Borussia plasuje się na 4 lokacie, tracąc do liderujących 'Aptekarzy' sześć punktów. W Grupie Ligi Europejskiej, BVB mierzy się z włoskim Lazio, polskim Lechem Poznań oraz Rapidem Wiedeń.

Odnośnik do komentarza

Przylot do Anglii. Wielka konferencja, oblężenie przez dziennikarzy. Kilkunastu ochroniarzy rozstawionych wokół sali, pełno kamer monitorujących każdy skrawek tej pięknej, ozdobionej w brylanty sali. Dobre żarty. Może i przylot, ale niższą klasą. Może i konferencja, ale nie wielka, a dziennikarzy brak. Ochroniarzem był gruby Bob, który nawet mnie nie zauważył, bo pewnie jak to już ma w zwyczaju, drzemał. Krótka rozmowa z prezesem, który przedstawił mi jasno i klarownie sytuacje, mocno podkreślając, że każdy cent jest na wagę złota. Sytuacja wyglądała słabo, klub był w strefie spadkowej, piłkarzom nie chciało się grać i ciężko było ich przekonać do profesjonalnego zachowania. Po 13 spotkaniach, 12 punktów - 3 zwycięstwa i 3 remisy oraz siedem porażek. Nie jest najgorzej, ale sytuacja do idealnej też nie należy. Jak już wiadomo co i jak w lidze, to teraz czas przedstawić klub od wewnątrz:
Nasz stadion mieści 4 502 osoby. Więcej pewnie i tak nigdy nie przyjdzie, bo same miasto liczy 31 tysięcy mieszkańców. Czym więc byłby dla klubu z takiego miasta awans do 4 klasy rozgrywkowej, a nawet trzeciej?! Baza treningowa jest przeciętna, a obiekty młodzieżowe są poniżej noty przeciętnej. Jest słabo, ale trudno żeby było lepiej w piątej lidze angielskiej, gdzie budżet jest na debecie.
Przedstawię też kluby partnerskie, a w oczy rzuca się Arsenal, z którym co roku gramy sparing, do tego "Kanonierzy" płacą nam 100 tysięcy funtów co miesiąc. Reading wypożycza nam piłkarzy, a dzięki Watford organizujemy sparing i zgarniamy cały hajs, czyli tak samo jak z Arsenalem, tyle że oni nam nie płacą. Reszta klubów nie jest warta uwagi. Legend, ani sukcesów, klub nie posiada.

Teraz może coś na tematu składu, więc zacznijmy od bloku defensywnego.

Dwójka bramkarzy, jeden młody, drugi starszy. Obaj wypożyczeni. Lewis Ward ma 18 lat i papiery na granie wyżej niż w Championship, czego mu życzę. U nas jest pewniakiem, a Preston Edwards może go jedynie zmieniać.
Na prawej obrony mamy Devera(28 lat, ANG), dobrego zawodnika jak na tą ligę, a na lewej Bena Tinleya(18, ANG), też wielce utalentowanego, niestety wypożyczonego. Środek obrony to królestwo Scott'a Doe, bardzo dużo występów na poziomie 4 i 3 klasy rozgrywkowej w Anglii. Obok niego gra 25 letni Callum Reynolds.
W środku pola gramy trójką, a w niej występuje dwóch braci Clifford - jeden 22 lata, drugi 24. Obok nich jest też najstarszy z trójki Luke Howell. Skrzydła to Ricky Shakes(30 lat, GUJ) oraz Montgomery(27, ANG).
Napastników przedstawię dwóch, bo dwójka na uwagę zasługuje. Jeden z nich to piłkarz, który nawet strzelił gola w BPL. Charlie MacDonald ma nam pomóc wyjść z dołka swoim doświadczeniem, jednak będzie wchodził z ławki. Mustafa Tiryaki będzie '1' w wyborze, i mam nadzieję, że 28-letni Turek nie zawiedzie.
Tak wiem, nie przedstawiłem wam całej kadry, ale po co? Za dużo zbędnego gadania, podejrzewam, że większość i tak przejedzie od góry do dołu.

Niestety, albo stety, sam nie wiem, nie mamy najlepszej opinii pośród klubów. Zrozumiałem to i starałem się wyciągnąć odpowiednie wnioski, a one są następujące: 1-4-4-1-1 z kontratakiem. Potrenowaliśmy też na treningu stałe fragmenty gry i całkiem nieźle to wychodziło - jednak to tylko trening.
Przyszedł czas na pierwszy mecz - kurde trzeba wygrać, nie? Aha, chwila. Wszystko fajnie, ale tak właściwie to jaki ja kurwa klub prowadzę? Boreham Wood - zapamiętajcie tą nazwę!

Piękna, słoneczna Sobota, 3 Październik, dzień przed urodzinami mojej siostry. Słoneczny dzień? To gdzie ja jestem, w Anglii czy na Majorce? Nie no, w Anglii, a konkretniej z chłopakami w Macclesfield. Czy każdy klub w nazwie po miejscowości ma "Town"? Wkurwiało mnie to. Ale co tam z tym, lepiej wspomnieć o tym, że 1 500 ludzi wpadło na nasz mecz. Byłem w lekkim szoku. Wystawiłem skład, który przedstawiał się następująco:
Ward - Devera, Doe, Reynolds, Tinley - Clifford - Clifford, Howell, Shakes, Montgomery - Tiryaki.
Właśnie na tym mecz się zakończył. Ale nuda. Czasem oddaliśmy strzał, czasem oni, ale każdy lądował w trybuny, więc? Więc spakowaliśmy się i wróciliśmy, z jednym punktem więc nie najgorszy debiut. Cholera, tak patrzyłem sobie na telefonie na tabelę, i Ci nasi przeciwnicy byli na 4 miejscu, a dzięki miałem na ustach jeszcze większy uśmiech i zaprosiłem wszystkich na piwo. Kurwa. Wszystkie oszczędności pójdą w pizdu? Oby nie.
I nie poszły. Tani ten browar, a szczególnie w Borehamwood. Co raz bardziej podobało mi się to miasto.
Koniec gadania o piwie i innych pierdołach. Trzy dni później znów musieliśmy zapieprzać tym złomiastym autokarem, bo 6 Października graliśmy w Kidderminster z 11 drużyną ligi. Wydawało mi się, że było mniej ludzi niż w Macclesfield, ale jak potem wszedłem sobie na livescore to dowiedziałem się, że było nawet 300 więcej. Czyżbym ja przyciągał taką uwagę? Bez wątpienia. A tak poważnie, to ten mecz z tym pierwszym, który opowiadałem, niczym się nie różnił. Składem też, ale różnił się jednym, bo tam ten jebany gruby sędzia minut nie doliczył, a ten doliczył i strzeliliśmy gola, a konkretnie ten szybki jebaniec Shakes! Wygraliśmy! Wow. "Fajnie, co?" Pomyślałem sobie. Dzięki temu zwycięstwu wyszliśmy ze strefy spadkowej, a prezes Danny Hutter napisał mi nawet SMS-a: Dobra robota, Matthew.
I co mi z tego SMSa? Nic. Nawet mu nie odpisałem, bo po co. Spojrzałem sobie na terminarz i dowiedziałem się, że dwa kolejne mecze gramy u siebie, a do tego z klubami, które też są na dole tabeli. Będąc w Polsce lubiłem sobie pójść do bukmacherki. Sprawdziłem dla jaj jaki kurs jest na nas w meczu z tymi całymi biedakami z Welling. Nie żebym się z nich śmiał, bo jakbyśmy przegrali, to niezła wiocha - nasz klub jest zarejestrowany jako zawodowy, a ich jako pół-zawodowy. Na nas kurs 1.18, na nich 11.00. Wow. A jakby tak postawić parę tysi na nich i kazać chłopakom przegrać? Wolne żarty, gadając sam do siebie w tym mieszkaniu powoli wpadałem w depresję nieśmiesznych gadek, które wy musicie czytać. Wybaczcie.
Dobra, przejdę do meczu z tymi półamatorami. Znów ten sam skład. Ustaliliśmy wspólnie, że na razie nic nie zmieniamy, bo jest lepiej niż było. Ogólnie to daliśmy dupy. No inaczej tego nie mogę nazwać. Chciałem wygrać, na prawdę. Wiecie, pierwszy mecz i nawet 300 ludzi się pofatygowało nas pooglądać. Ale graliśmy fajnie, oni nie mieli praktycznie piłki i nie oddali celnego strzału. No cóż, ważne, że nie przegraliśmy. No i jak już leżałem na kanapie to tradycyjnie sprawdziłem sobie tabelę. I wiecie co, fajnie, bo teraz te Aldershot, potem Guiseley, mecz przerwy i Bromley. 9 punktów na 12 możliwych? Albo 12 na 12. To byłoby coś. Aha, i zdałem sobie sprawę, że mamy kurwa najbrzydsze logo z całej ligi. Smutne.

[VAN] Macclesfield Town [4.] 0-0 [21.] Boreham Wood | 14 kolejka
[VAN] Kidderminster [11.] 0-1(Shakes) [21.] Boreham Wood | 15 kolejka
[VAN] Boreham Wood [18.] 0-0 [21.] Welling United | 16 kolejka

Odnośnik do komentarza

Życie tutaj podobało mi się co raz bardziej. Tygodniówka w wysokości 550 tysięcy funtów spokojnie pozwalała mi prowadzić życie na normalnym poziomie. Do tego ten stary, gruby bogacz wynajmował mi mieszkanie, za które nie brał ani centa, więc spoko. Ale był skąpy, strasznie skąpy. Przez niego klubowy budżet był na debecie, a ja nie mogłem robić manewrów na rynku. Jednak miałem spoko "team", któremu sporo zawdzięczam. Chujowe jednak było to, że sami musieliśmy sobie ogarniać jednakowe bluzki z klubowymi naszywkami, bo ten zasrany bogacz nie kwapił się do kupna, byśmy wyglądali jak jedność. Nie wspominam nawet o tym zlepku młodych chłopców w klubie, którzy przychodzili na treningi w podrabianych koszulkach Messiego czy Ronaldo. To było przykre, więc postanowiłem przeznaczyć dwie tygodniówki z kolejnego miesiąca na sprzęt dla nich. Niech się cieszą, a może i wyrzuty sumienia wezmą grubego biznesmena?

Graliśmy z Aldershot. W tabeli byli za nami, mieli jeden punkt straty. Graliśmy u siebie więc musieliśmy wygrać. Żądałem tego od piłkarzy. Postanowiłem wsadzić Woodwardsa za Reynoldsa na środek obrony. Stwierdziłem, że tak będzie lepiej. Oczywiście, brawo ja. Jak coś wychodzi, to lepiej zrobić coś, co może być jeszcze lepsze. Spierdoliłem to, bo Woodwards zepsuł bramkę na 0:1 i goście prowadzili. Śmiech na stadionie, amatorzy strzelają nam gola. Nie ukrywam, że nie przebierałem w słowach w stronę tego chłopaka. Nie dość, że go zmieniłem, to jeszcze dostał wielką zjebe. Reynolds wszedł na boisko, ale nie słuchał mnie za bardzo jak do niego mówiłem, ba, nawet nie odpowiedział. No tak, w sumie to mu się nie dziwie, niczego w poprzednich meczach nie zepsuł, a ja go wywaliłem z podstawowego. Wieje amatorką. Bo dosyć ostrej gadce w przerwie zawodnicy zrozumieli, że na boisku i podczas treningów kolegami nie jesteśmy, i strzelili gola, a konkretniej Shakes. Dobry jest, uwielbiam go. Później zwycięstwo dał nam Reynolds, a w geście triumfu uniósł pięść i spojrzał w moją stronę, jakby chciał mi przekazać: "I co, stary przemądrzały dziadu?". Spodobał mi się.

Cztery dni przerwy i mecz z Guiseley. Podczas tych czterech dni sporo się zmieniło. Wieczorem, jeszcze po meczu z Aldershot gadałem z MacDonaldem. W ogóle nie strzelał, ten Turas Tiryaki też. Wkurwiali mnie, ale MacDonald najbardziej. Podszedł do mnie i powiedział:
-Jestem tu tylko dla tych pierdolonych 2 tysięcy funtów miesięcznie. Nie będę biegał, starał się. Szkoda mojego zdrowia, a dzięki bramce w BPL mam zapewnione te pieniądze.
-Jesteś gównem, wiesz? I co Ci z tych 2 tysięcy, he? Dostaję więcej od Ciebie i przynajmniej mam jakikolwiek szacunek u ludzi, spasły grubasie. Możesz już zapomnieć o premiach za występy, bo od dziś Twoja stopa na boisku nie postanie. Spierdalaj stąd. - powiedziałem dosadnie i wyraźnie.
W kadrze mieliśmy młodego Jamajczyka. Chłopak był raczej zamknięty w sobie, nie dostawał dużo z klubu i w wolnych chwilach pracował na czarno. Postanowiłem, że włączę go do składu. Jak już wspominałem, mam dobrych współpracowników. Dzięki raportom skauta udało nam się wypożyczyć trzech świetnych jak na tą ligę piłkarzy. Morgan, D'Ath i Bradley'a. Morgan to były napadzior Liverpoolu, D'Ath wygląda na kapitalnego piłkarza, a Bradley na solidnego środkowego obrońcę. Dobre wzmocnienia na te 3 miesiące. Czekał nas mecz z 23 w tabeli Guiseley.

Pojechaliśmy tam. W nowym składzie wyszliśmy przeciwko półzawodowemu klubowi, a przedstawiał się on następująco:
Ward - Devera, Doe, Reynolds, Tinley - Clifford - Clifford, D'Ath, Montgomery, Shakes - Morgan
Ale ich rozjebaliśmy, wow, serio! Tylko te słowa mi się nasuwają na usta. Może wynik 3:0 to jakiś pogrom nie jest, ale sama gra wyglądała o dziwo dobrze. Nawet dostaliśmy gromkie brawa ze strony kibiców gospodarzy. Montgomery, Cilfford i Morgan, a bramka tego ostatniego to wisienka na torcie. Zaimponował mi, i to strasznie, czyżby nowy pupilek? Kurwa. Obiecałem sobie, że nigdy nie będę miał pupilka. Dzięki tej wygranej wskoczyliśmy na 12 miejsce. No nieźle. Następny mecz mieliśmy rozegrać przeciwko Maidstone w ostatniej rundzie kwalifikacyjnej do F.A. Cup. Czekał nas tydzień przerwy, a ja dałem chłopakom 5 dni odpoczynku. Niech się wybawią. Sam jednak nie marnowałem czasu. Dwoiłem się i troiłem, żeby wyjebać z klubu tego starego gbura z jak najmniejszą pieniężną stratą. Ostatecznie nic w tej sprawie się nie posunęło...

Pojechaliśmy po pewną wygraną do Maidstone. Na godzinę przed meczem poszedłem przejść się po mieście. Całkiem ładne miasto, podobało mi się. W sumie gdzie do tej pory nie byłem, było ładnie. Rzecz jasna najlepiej w Borehamwood. Przejdźmy do meczu, a w składzie zrobiłem parę zmian. W końcu to średniacy, a przed nami ważny mecz w lidze za tydzień. Pokonaliśmy amatorów 2:0, po debiutanckiej bramce Bradley'a i samobójczym golu. Fajnie, gramy w 1 rundzie F.A. Cup. Ale teraz trzeba się skupić na Gateshead. Przyszło oficjalne pismo z Angielskiej federacji, która zawarła w nim, że naszym następnym przeciwnikiem w Pucharze Anglii będzie Hednesford. Są w niższej lidze, więc kto wie, może uda nam się awansować nawet do drugiej rundy? Gruby prezes z pewnością by się ucieszył.

Spotkanie z Gateshead zapowiadało się niezwykle emocjonująco. W ośmiu ostatnich meczach nasza drużyna nie była pokonana, więc stawiało to nas nawet w roli lekkiego faworyta, graliśmy także na własnym boisku. Ja wiedziałem, że oni spuszczą na nas wielki garnek zimnej wody, bo widziałem zbyt duże rozluźnienie które nawet poruszyłem przed meczem w szatni. Oni widocznie mieli w to wyjebane, bo już w 7 minucie dostaliśmy pierwszy strzał. Opierdoliłem ich z linii autowej, i to tak jakby dziecko miało trzy lata, a Ty byłbyś jego ojcem i podniósł byś na niego głos, zareagowali aż byłem w szoku i biegali za dwóch. Strzelaliśmy, nie pozwalaliśmy im być przy piłce i dobrze się to układało. W przerwie jeszcze bardziej ich pobudziłem i skutek był od razu widoczny, bo Morgan zmieścił piłkę w siatce po dośrodkowaniu Tinleya. To niestety na nic, bo im wystarczyła jedna, pierdolona składna akcja na całą połowę, żeby strzelić zwycięskiego gola - "Jak pech to pech" - mówił prezes. "Kurwa." - pomyślałem. Byłem zły, bo jakbyśmy z nimi wygrali to dosłownie wszyscy zaczęli by się nas bać. Teraz od nowa musimy budzić strach w oczach innych. Mamy kolejny tydzień przerwy przed następnym meczem, który będzie o Puchar Anglii. Te dni na pewno się przydadzą... Może odwiedzę Londyn? Pewnie w pizdu pubów, warto zajrzeć.

Zapomniałbym, bo przecież koniec Października. "Jak tam ten Tuchel sobie radzi..." - pomyślałem głośno, mówiąc sam do siebie. Odpaliłem kompa i wszedłem na stronę Borussii. Przeszedłem do zakładki spotkań. O cholera! 4 wygrane z rzędu, w tym z Bayernem i Schalke. Jebana porażka z Leverkusen... 4 miejsce w Bundeslidze to nienajgorsza sytuacja, tracą jednak 9 punktów do Bayeru, więc lekka lipa, ale do nadrobienia. W Lidze Europy rzeźnia pełną parą - 3 mecze wygrane, 8 punktów przewagi nad trzecim zespołem, awans praktycznie pewny. Aubameyang nieco gorzej, bo dorobił się kolejnych dwóch bramek, ale nic po za tym. Reus natomiast potwierdza swój potencjał i swoje umiejętności, reprezentujące go jako lidera Borussii. Nur der BVB!

[VAN] Boreham Wood (Shakes, Reynolds) 2-1 Aldershot | 17 kolejka
[VAN] Guiseley 0-3 (Montgomery, Clifford, Morgan) Boreham Wood | 18 kolejka
[FA] Maidstone 0-2 (sam., Bradley) Boreham Wood | 4 runda kwal.
[VAN] Boreham Wood (Morgan) 1-2 Gateshead | 19 kolejka

Październik 2015
3-0-1, 8:3
Finanse: -122.430 funtów
Vanarama National League: 15 miejsce, 6/5/8, -5 bramek, 23 punkty
FA Cup: 1 runda (vs. Hednesford)
FA Trophy(1 grp. płd.): 1 runda (vs. ?)

Odnośnik do komentarza

@Morpheus, mam to odebrać jako sarkazm, rzecz jasna? ;)
________________________________________________

-Chwila, a Ty nie miałeś czasem walczyć o utrzymanie? - spytał nazywany przeze mnie 'szefem burger kinga' uradowany prezes, po czym wręczył mi kopertę, pewnie z sianem.
-A nie walczę? 8 punktów to nic w tej lidze, tym bardziej, że została ponad połowa spotkań do rozegrania.
-Trzy zwycięstwa z rzędu robią wra... - zanim zdążył dokończyć wziąłem mu z ręki tą kopertę i poszedłem w swoją stronę.

Fakt, nie traktowałem poważnie tego faceta. Ale to dlatego, że chuja się znał na tej piłce, a uważał się za wielkiego właściciela i pana wszystkich. Jego zadaniem było nam tylko wypłacić pieniądze na czas, a naszym wygrywać. I on, i my wszystko wykonywaliśmy na tip-top. Tak do konkretu, to trochę byłem zdziwiony naszą postawą. Pozytywnie. 2:1 z Hednesford w 1 rundzie F.A Cup dzięki czemu zagramy w drugiej. 3:1 z ostatnim w tabeli Bromley na wyjeździe i 4:0 z Chester u siebie. Miazga. Jesteśmy w formie. Chłopacy są podpaleni do wygrywania. Wielką zasługą są Ci nowi, a przede wszystkim D'Ath i Morgan. Bardzo dobrzy piłkarze, dlatego zastanawia mnie dlaczego nie grali u siebie w klubach. Taka przepaść jest między Vanaramą, a Skaj Betem? Oby nie. Najbardziej jednak zachwyca mnie ten szarak Tilney. Cholera, ale się rozwija! Ciągle asystuje, ma ich już 6 na koncie, a ostatnio w dwóch meczach zaliczył 3. Jak tak dalej pójdzie, to pewnie nie pogra u nas, a trafi gdzieś na zaplecze BPL może. Wierzę w niego i jak będzie chciał, to nawet go stąd siłą wypierdole, bo zasługuje na granie wyżej. W lokalnych mediach był lekki 'szał' na nas. Niezłe jajca, nie? Ale to prawda, wszyscy wskazywali nas na faworytów w trzech kolejnych meczach. A co jest najlepsze? W pojedynku z Tramnere, czyli liderem, też tak sądzą. Kurwa, lekki majndfak. Ale dlaczego niby miałem robić z tego jakiś kłopot, skoro tak zajebiście nam się powodziło? Jednak były też pewne problemy, bo jeden z braci Cliffordów, Billy, skręcił staw skokowy i miał pauzować ok. 6 tygodni. Jeden z najlepszych zawodników, kurwa. Zbliżał się mecz z 7-dmą drużyną ligi, więc nie to już nie przelewki, ich na pewno będzie ciężej pokonać niż te trzy ostatnie drużyny. To nie koniec. Wiecie, Anglia, niższe ligi i w ogóle. Najgorsze jest to, że nikt tu, do chuja, nie ma kontraktu dłużej niż na rok. I trochę to rozumiałem. Kto chce podpisać umowę na dłużej niż rok z klubem, który jest gównem? Większość też, jak z nimi gadałem, nie chcą tu zostać. Np. Doe, zajebisty jest, u nas zjada dupą wszystkich, ale przybył tu na 'odbudowanie' i powiedział mi, że w nast roku odchodzi. Ehhh, no ale co mam mu powiedzieć? Przecież nagle jego decyzji nie zmienię.

Wyjechaliśmy do tego miasteczka, Altrincham. Powiem szczerze, że obudził się we mnie instynkt menadżera. Takiego już poważniejszego, a niżeli tego, którym byłem na początku. Dogadałem się z 70-letnim dziadkiem, był tam gdzieś kiedyś skautem, więc zadzwoniłem i spytałem, czy nie chciałby sobie dorobić. "Czemu nie." - powiedział z lekkim śmiechem, który dało się wyczuć w jego głosie. Wiecie, on tam pojeździ, po dzwoni, bo ma znajomości, i może znajdzie paru grajków na nowy sezon. Altrincham to kolejne małe miasteczko, gdzie można wyczuć wielką kulturę i nadzwyczajnie miłych ludzi. "Proszę bardzo", "Miłego dnia", "Och, dziękuje Ci uprzejmię!". To nie mój świat, ale gdzie byłem, tam starałem się dostosować do otoczenia. Menadżer tamtejszego klubu też wydawał się na spoko gościa, gdzieś 15 minut przed meczem przyszedł do mnie, przywitał się, od razu znalazł nam jakiś temat i tak gadał, i gadał. Zrobił na mnie pozytywne wrażenie, do tego wymieniliśmy się numerami telefonów. Jednak boisko to boisko, i tam nie chciałem, by moi zawodnicy brali przykład z tamtejszych ludzi i byli mili, czy kulturalni. Jeden się wjebał, drugi na prostej nodze, taak, to Anglia, kocham to i tą agresję. Moi piłkarze mieli mega zapał, żeby wygrać. Już w piątej minucie im strzeliliśmy, a kto dokładnie? Morgan. I tak do przerwy. Kolejna sensacja? Nie, to by już chyba nie była sensacja, tylko po prostu nasza kolejna wygrana. W szatni powiedziałem: "Wiecie co? Po prostu próbujcie grać prosto, obrońcy do środka, środek ze sobą, przerzut na skrzydło, po lewej Tilney się włącza, na prawą zejdzie któryś z środkowych pomocników, i wrzutka albo przed pole karne." I tak grali. Zrozumieli mnie, albo inaczej - wykonali to co powiedziałem. Szok. Wygraliśmy 1:0. Kolejny win. Ciekawe co teraz ten przemądrzały grubas mi napiszę. Mieliśmy dwa dni do meczu z Lincoln. Byli na 15 miejscu, my już na 9. Tak sobie spojrzałem na stronkę internetową tej Vanaramy i zobaczyłem tam mega ciekawy wykres. Ściągnąłem go do siebie, wszedłem w painta i zrobiłem z niego prawdziwe arcydzieło, tak na pamiątkę po kilku meczach, żeby kiedyś pochwalić się tam komuś jaki to ze mnie Murinjo. W sumie fajnie wyglądał, wydrukowałem go sobie i powiesiłem na ścianie.

Ale pogrom. Ale seria. Ale Boreham Wood wielkiego menadżera Proka! "Jesteś cudowny" - mówiłem sobie patrząc, kiedy strzeliliśmy 4 gola. 4:0. Boreham Wood 4. Lincoln 0. Tak jest! Tilney, to te złote dziecko, którym będę się chwalił za lata. Znowu dwie asysty. Dwie bramki Morgana, któremu nawet gra z kontuzją nie przeszkodziła. Będę legendą, wiem to. Czuję to. Tylko już nudzi mi się w tym małym miasteczku, chciałbym przeprowadzić się do Londynu, ale jeszcze muszę coś tu zrobić. Parę dni przerwy po meczu z Lincoln wykorzystałem na wypad na ryby z trenerem Altrincham. Duuużo przegadaliśmy. On mi opowiedział o tutejszej kulturze, a ja o swojej - Polskiej. Oczywiście znał wielu zawodników z naszego kraju. Pierwszym był Lewandowski, drugim Szczęsny, a trzecim... Rasiak. Dziwi was to? Mnie nie. Kurwa, no był jebaniec drewniany, i faktycznie, nie grzeszył techniką, ale to jaki ma szacunek tutaj, w Anglii, nie ma porównania z Polską, gdzie wiele osób drwi z takich piłkarzy. Ostatni mecz w tym miesiącu. Tranmere, bójcie się!

Niestety. Jebany pech. Jednak ostatnio mieliśmy zbyt dużo szczęścia, by dziś też dopisało. 1:1 z liderem, kiedy przez 80 minut prowadziliśmy? Nie mogę narzekać.
-Co pan zrobił z tymi chłopakami? Wasza gra nie przeszła bez echa w Angielskiej prasie.
-Nie ma się czym podpalać, to kilka spotkań, teraz zremisowaliśmy i w następnym meczu musimy pokazać, że tak na prawdę nadal gramy bardzo dobry futbol. - powiedziałem pierwszemu pismakowi, który chciał ze mną przeprowadzić rozmowę. Fajnie się czułem, wiecie, taki 'lepszy'. Mecz z Tranmere wyrównany. 18 naszych uderzeń = 18 ich, 6 naszych celnych = 6 ich, 50% posiadania=50% posiadania, 11 faulów naszych=11 faulów ich. Ale zajebisty mecz. Warto było go zobaczyć tej publiczności, która dziś nas nawet wspierała kilkoma okrzykami. 550 jak na nasze standardy to dużo ludu. Brnijmy do przodu, Borehamwood, brnijmy!

Halo, Dortmund? W-W-R-W-P-P. Ciekawy bilans, słaba końcówka miesiąca. 4 miejsce w lidze, oczywiście zapewniony awans w LE, jednak walka o pierwsze miejsce trwa nadal i rozstrzygnie się w ostatnim spotkaniu. Reus złamał paluch i czeka go 2 miesięczna pauza, więc wszystko teraz na barkach Aubameyanga, który na tą chwilę jest najlepszym strzelcem z 11 bramkami na koncie.

vs. Hednesford 2-1 (Shakes, Clifford)
vs. Bromley 3-1 (Morgan, D'Ath, Shakes)
vs. Chester 4-0 (Howell, D'Ath, Clifford, Morgan)
vs. Altrincham 1-0 (Morgan)
vs. Lincoln 4-0 (Shakes, Clifford, Doe, Morgan)
vs. Tranmere 1-1 (Doe)

Listopad 2015
5-1-0, 15:3
Finanse: -165.524 funtów
Vanarama National League: 7 miejsce, 10/6/8, +6 bramek, 36 punktów
FA Cup: 2 runda (vs. Gillingham)
FA Trophy(1 grp. płd.): 1 runda (vs. ?)
Odnośnik do komentarza

Tsa... Menadżer miesiąca. Taka nagroda obowiązuje w 5 lidze?! Widocznie tak. Fajnie, cieszę się, postawię sobie statuetkę w tym pustym mieszkaniu, czemu nie. Pierwsza nagroda, a że przysłano mi ją w dzień urodzin, to taki mały prezencik. Ufff, ile to już styknęło? 39 lat... O kurwa, za rok będę miał 4-kę z przodu, a nawet dobrej dziewczyny nie mam. Czas to zmienić, ale w Boreham albo cnotki niewydymki, albo mężatki, albo... albo nic. Czy żałuję porażki z Gillingham? Pewnie, każdą porażkę traktuję jako... porażkę. Przecież nie ma dobrej porażki. Ale wyciągnąłem strasznie dużo z tej lekcji. Przyjeżdża do nas zespół z trzeciej ligi, a my gramy z nim jak równy z równym. Może te blisko 3 tysiące ludzi nas pobudziło? Myślę, że po prostu stworzyłem jedność z tych chłopaków. Staliśmy się drużyną i dawaliśmy z siebie wszystko. Wyciągnęliśmy także odpowiednie wnioski, a te przełożyły się na dwa zwycięstwa. Jedno w lidze, drugie w rozpoczętym pucharze zwanym jako F.A Trophy, który cholernie chcę wygrać. Po ligowym meczu z chłopakami poszliśmy do pubu, gdzie jesteśmy dobrze znani. Ja tam jestem co drugi wieczór, chłopacy praktycznie codziennie. Shakes w tamten dzień nieźle pobalował, tak się upił, że rozbił 4 kieliszki i szklany, 'vipowski stół'. Na następny dzień przyniósł 300 funtów, w ramach wyrządzonych szkód. A mówiłem: "Nie pij tyle, masz za słabą głowę." Podobało mi się u Tilneya, Morgana i Yeraya Torresa, to, że oni nigdy nie tykali alkoholu jak z nami wychodzili. Zdawali sobie sprawę z tego, że mają tam jakieś możliwości i perspektywy, więc ograniczali takie wygłupy. Może nie wspominałem wam o Hiszpanie, ale Yeray to nasz "Iniesta". Wszyscy tak na niego mówimy. Nie przez to, że stylem gry go przypomina. Tylko dlatego, że jest Hiszpanem, a wyemigrował z kraju w wieku 13 lat, kiedy to rodzice musieli wyjeżdżać za pracą. Lubiliśmy go, a on sprawiał wrażenie, że nas nie lubi. To znaczy, może przesadziłem, ale był chłopak nie śmiały. Do rzeczy, czekał nas mecz wyjazdowy. Wszyscy byli już w pełni zdrowi, co mnie bardzo cieszyło. Na dodatek zająłem się trochę finansami, bo ten pierdolony prezes myślał, że pieniądze lecą mu z nieba, a jak zadzwoniłem do księgowej to powiedziała, że klub ma blisko 150 tysięcy funtów na debecie. Dramat, ale skoro tak chciał pogrywać, to proszę bardzo. Ja ze swojej strony gadałem z kilkoma zawodnikami o nowych kontraktach, gdzie obniżałem im tygodniową stawkę oraz premię za występ, jednak proponowałem znaczną premię za strzelenie bramek(czyt. zawodnicy ofensywni) oraz za czyste konto(czyt. zawodnicy defensywni). Na pierwszy rzut zgodził się Shakes. Z 2 400 funtów tygodniowo zeszliśmy do 2 100. Zobaczymy co dalej, nie chcę też zabierać im należnej kasy przez tego zasranego grubasa.

Wyjechaliśmy na mecz z Forest Green. Oni byli w dolnej połówce tabeli, my już na 6 miejscu. Byliśmy faworytami, ale grając na wyjeździe nigdy nie możesz być pewny swego. Mieliśmy komfort świetnej, wewnętrznej atmosfery. Niczym się nie martwiliśmy w momencie, kiedy wychodziliśmy na boisko. Do gry powraca Clifford, po długiej nieobecności. To świetna wiadomość. Gorsza pojawiła się w 40 minucie spotkania, kiedy to D'Ath musiał opuścić boisko z powodu kontuzji stawu skokowego. Oby nie wyleciał na długo. Zastąpił go Clifford, czyli równie dobry piłkarz. Po zmianie stron, gdzie w przerwie dałem chłopakom kilka wskazówek, kontuzji nabawił się znów Montgomery. Kurwa, niech to szlag. Widziałem, że to coś poważnego, z obojczykiem. Jakby tego było mało, straciliśmy bramkę po 60 minucie. Byliśmy trochę bezradni. Po jakiś dziesięciu minutach zaryzykowałem i ustawiłem chłopaków w 4-4-2, które trenowaliśmy od paru dni. Wpuściłem też obok Morgana drugiego napastnika. Od razu przyniosło skutki, najpierw wyrównanie z rzutu karnego przez wypożyczonego snajpera, potem na 2:1 Shakes po cudownym zagraniu Whichelowa oraz 3 gol, dobijający gospodarzy. Strzelił go Morgan. Wow, ma już 9 bramek na 8 rozegranych w lidze meczów. Szac. No i zajebiście, awansujemy na 5 miejsce, które gwarantuje nam baraże. Byle utrzymać tą formę, bo niedługo starcie z aktualnym v-ce liderem...

 

[2 runda F.A Cup] Boreham Wood 0-2 Gillingham
[20 kolejka] Barrow 1-4 Boreham Wood (Shakes x2, Morgan, D'Ath)
[1 runda F.A Trophy] Bath City 0-2 Boreham Wood (Morgan, Whichelow)
[21 kolejka] Forest Green 1-3 Boreham Wood (Morgan x2, Shakes)

Edytowane przez MaKK
Enter przed wynikami
Odnośnik do komentarza

-Panowie, wiem, że plany były inne. Bardzo się cieszę, że udało nam się dogadać, staliśmy się jednością poza i na boisku. Mówiąc krótko i zwięźle, zajebiście się nam powodzi, a dzisiejszy mecz jest w chuj ważny. Tak, w chuj. Woking to nie byle zespół, grają w tym sezonie równie dobrze jak my, ale jestem przekonany, że wystarczy grać swoje, doskakiwać do tych, o których wam wspominałem, i zwycięstwo mamy w kieszeni. I spokojnie pod ich bramką. Pewnie z trybun będą was wyzywać, ale pierdolcie to. To same stare gbury, albo jacyś robotnicy, którzy wiedzą jedynie to, że piłka jest okrągła, a bramki są dwie. Nie podpalajcie się. - powiedziałem głosem, w którym można było wyczuć pewną werwę, podpalenie z mojej strony.

Tak, zależało mi na tym meczu, jak na żadnym innym. Zauważyłem, że z meczu na mecz moja ambicja i oczekiwania rosły, ale to chyba normalne, zresztą trudno, żeby było inaczej, kiedy wygrywamy mecz za meczem. Ostatnio z Braintree wygraliśmy w domu 1:0. Howell zdobył zwycięską bramkę, a ja nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje na prawdę. Graliśmy jak Real Madryt i Barcelona w jednym, serio. Taktyka kontrataku jest wprost idealnie ułożona, do tego w każdym meczu posiadanie piłki mamy ok 60% na naszą korzyść. 1 700 ludzi przyszło oglądać ten spektakl. Mocno zaczęliśmy. Kilka podań na małej przestrzeni, podanie w pole karne i faul! Rzut karny! Clifford ustawia piłkę na wapnie i GOL! 1:0! "O kurwa." - pomyślałem i patrzyłem się na boisko jakbym miał 6 lat i zobaczył swojego idola z odległości 3 metrów. Kontrolowaliśmy mecz. Graliśmy mocno w obronie. Komunikacja, pressing - wszystko działało jak w Rolexie. Coś pięknego, byłem w szoku, pozytywnym szoku oczywiście. Dowieźliśmy to! Kolejne 3 punkty! "Awans jest co raz bardziej realny." - szepnąłem na ucho mojemu asystentowi, a ten tylko się uśmiechnął. To był debiut Boreham w piątej lidze, oni wcześniej nigdy nie byli na tym poziomie. A tymczasem ja przywróciłem wiarę, wiarę w utrzymanie, zamienioną na wiarę w awans. Kurwa, ciężki temat, bo lekko się rozczaruję jak nie awansujemy. Pompuję ten balonik, i będę, bo chcę tego awansu! Po meczu zrobiłem sobie niespodziankę, taki prezencik dla siebie. Wspominałem kiedyś, że wziąłem kopertę od tego grubasa. Wspominałem, że pewnie są tam pieniądze. Tak też było, dał mi 1000 funtów premii za niezłe wyniki. Że też potem się dziwił, że kurwa klub wisi na włosku, he. Pojechałem do najbliższej galerii handlowej w innym mieście, i kupiłem sobie zajebistego G-Shocka. Jarały mnie zegarki, a "dżiszoki" po prostu rozkochały mnie w sobie, cóż poradzę. 100 funtów przeznaczyłem na jednego, szarego z błękitnymi wskazówkami. Wiadomo, wodoodporny i te sprawy. Skontaktowałem się też z menadżerami Morgana, D'Atha oraz Bradley'a. Udało mi się przedłużyć wypożyczenia do końca sezonu. Nie chciałem psuć nagle kręgosłupa zespołu, kiedy tak dobrze nam się powodzi, głównie za sprawą tej pierwszej dwójki. Kto wie, może w Czerwcu ich zakontraktujemy? To odległe czasy, teraz muszę się skupić na nadchodzącym nowym roku, 2016.

Bez skutecznego Aubameyanga i kontuzjowanego Reus'a Borussii będzie trudno powalczyć o mistrzostwo Niemiec, a nawet v-ce mistrzostwo. W Grudniu zawodnicy Tuchela 3 razy schodzili z boiska ze zwycięstwem, a raz ulegli FSV Mainz. To kosztowna porażka, bo przez nią tracą do Leverkusen już 11 punktów. Na arenie międzynarodowej jest lepiej, w ostatniej kolejce pokonali Lecha Poznań i pewnie awansowali z pierwszej lokaty, a w 1/16 zmierzą się z Francuskim Saint-Ettiene.

[27 kolejka VAN] Boreham Wood 1-0 Braintree (Howell)
[28 kolejka VAN] Woking 0-1 Boreham Wood (Clifford)

Grudzień 2015
5-0-1, 11:4
Finanse: -145.054 funtów
Vanarama National League: 3 miejsce, 10/6/8, +13, 48pkt
F.A. Cup: 2 runda (vs. Gillingham 0-2)
F.A. Trophy: 2 runda (vs. Bradford PA)


Odnośnik do komentarza

@ Dzięki, dodatkowa motywacja.

Sylwester w gronie najbliższych przyjaciół był mi zdecydowanie potrzebny. Kilka miesięcy w Anglii, w samotności, potrafią lekko zjebać człowieka. Nikogo, z kim możesz szczerze pogadać, a rozmowy z siostrą przez skejpa raz na 3-4 dni, to nic. To gówno, tak na prawdę, bo nawet nie mam kamerki w tym jebanym laptopie. Grunt, że odpocząłem, odetchnąłem, i czułem się znacznie lepiej. Tym bardziej, że poznałem fajną dziewczynę. Była dwa lata młodsza ode mnie, i oczywiście wolna. Całą imprezę bawiliśmy się razem, świetnie się nam gadało, ale do niczego nie doszło. Wymieniliśmy się numerami telefonów, i tyle. Wyleciałem z Polski, oczywiście docelowo do Londynu. Jako, że liga zaczynała się z opóźnieniem, bo dopiero w drugim tygodniu Stycznia, to zostałem w Londynie. Postanowiłem, że wydam trochę hajsu. Bo kto mi zabroni? Też chcę mieć coś z tego jebanego życia. Poszedłem w samo sedno Londynu, wchodzę do sklepu a tam... Buum! Kasia! Byłem w szoku. Ona też, uwierzcie mi, wyczułem to, ale kto by nie wyczuł? Nawet ślepy, tak jej się oczy świeciły. Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, okazało się, że ona też wyjeżdża do Anglii. Cholera, fajnie. Szkoda, że do Londynu, ale mimo wszystko to niedaleko. Nie powiedziała mi, czy na samym końcu, czy na samym początku, a to jednak było różnica... Cały Londyn w godzinkę? pfff, w dwie! Londyn dzieli około godzinka od Borehamwood. Zaprosiłem ją do siebie na mecz z Cheltenham. No, motywacja jest. Z kilkoma dodatkowymi bagażami udałem się do 'mojego mieszkania'. Kurwa, a może tak przeprowadzić się gdzieś bliżej Londynu? I fajnie, i chujowo. Bo co, jak nagle mnie wypierdolą i zaproponują pracę na drugim końcu Anglii? Wracając do futbolu w stu procentach, to nie zdziwiło mnie zwycięstwo Messiego w walce o Złotą Piłkę. Ale drugie miejsce Juana Maty już trochę. Okej, grał dobrze, ale żeby zepchnąć Ronaldo? No, przynajmniej obiektywnie, a nie za nazwisko. Dominacja Lewego mnie nie zaskoczyła, z Polskiej kadry nikt mu nie dorównuje. Mając takiego Depaya, który wygrał plebiscyt Europejskiego Złotego Chłopca, może doszedłbym do BPL w 5 lat... He, wolne żarty. Wchodząc do domu zauważyłem na środku jakąś paczkę: "Kurwa, co to jest" - pomyślałem. "A co jak to jakaś bomba?". Wiele myśli mnie naszło, no ale ją rozpakowałem. Tak, kolejny raz zostałem Menadżerem Miesiąca. Wow, to już druga statuetka, jeśli tak można to w ogóle nazwać. Cieszyłem się i czułem doceniony. Przez kilka dni dokonałem diametralnej zmiany. Pierwszy raz w życiu czułem, że liczy się TYLKO wygrana. Kurwa, ale ona na mnie działała. Fakt, spodobała mi się, zrobiła na mnie także pewne wrażenie, ale to jednak było coś znacznie większego. Dziwne nie? Znałem ją tylko chwilę, a tak zawróciła mi w głowie. Przygotowania były ostrzejsze niż dotychczas, zawodnicy nawet byli zdziwieni, jak czepiałem się najmniejszych szczegółów, za które dostawali opierdol. Trudno, ciężka praca popłaca, a ja musiałem wygrać ten mecz, żeby zrobić na niej wrażenie. Ale chwila, halo, "to jest piąta liga, dupa może ewentualnie się z Ciebie pośmiać". Ale czy ja wtedy brałem to pod uwagę? Nie, myślałem tylko o niej, i tyle. Myślałem, że po prostu jak wygram, to zabłyszczę w jej oczach. Przed samym meczem zaprosiłem ją do siebie. W kuchni byłem taki sam jak na boisku - chujowy. Nie kryłem się z tym, że zamówiłem jedzenie. Nawet trochę się z tego śmiała, tak wiecie, fajnie, więc i ja od razu poczułem się pewniej. Całe szczęście, że mama w młodości nauczyła mnie robić kawę, to chociaż z tym nie dałem dupy... Aha, no i przez te parę dni podzwoniłem po klubach i udało się wypożyczyć paru grajków. Dołączył do nas napastnik Reading Liburd oraz bramkarz Southwood. Oboje są bardzo dobrzy, jednak ani jeden, ani drugi pierwszymi wyborami nie będą.

500 ludzi na krzesełkach i właśnie Kasia, od której nie mogłem oderwać wzroku... Wyszło idealnie. W 8 minucie Morgan na 1:0, później dreszczyk emocji kiedy to Cheltenham doprowadziło do wyrównania, a potem.... Bum raz! dwa! trzy! cztery! Po zawodach. Goście na kolanach, 5:1 - co tu dużo mówić. Kolejne zwycięstwo, jakże okazałe, a do tego nie musiałem się wstydzić przed Kasią. Byłem trochę dumny. Pogratulowała mi, dała buziaka w policzek i powiedziała, że to najlepszy mecz jaki kiedykolwiek oglądała. "Kurwa..." - pomyślałem sobie po jej słowach. "Widocznie nie zna się na piłce." Co z tego, jest zajebista i muszę się o nią starać. Żeby się starać potrzeba czasu, a tego niestety brakowało. 3 dni później wyjazd na mecz z Braintree, które ponownie ograliśmy, jednak tym razem 2:0, następnie w F.A Trophy ograliśmy zespół z niższej ligi, mianowicie Bradford PA. Dostali od nas 3 brameczki i spokojnie mogliśmy wrócić do Borehamwood i przygotowywać się do ligowych starć. Czy nadszedł kryzys? Oby nie, jednak dwa remisy z rzędu trochę mnie zaniepokoiły. "Dlaczego?" "Kurwa, byliście kandydatami do spadku, nie możecie wiecznie wygrywać!" Tak tak... Te same śpiewki. Ale nie możemy tracić punktów z drużynami z drugiej, gorszej połowy tabeli, skoro wygrywamy z tymi z góry. Chociaż to pokazuje piękno futbolu, a w szczególności tego Angielskiego. Wydrukowałem też sobie pewien artykuł z jednej ze sportowych stron na temat mój i mojego zespołu... Fajny był. Chyba zasłużyłem, bo robię robotę z niczego. Nie, żebym był nieskromny, ale no... Kurwa, ten klub miał spaść, a ja czynię z niego pretendenta do awansu. Choć najbardziej i tak cieszyły mnie spotkania z Kasią, które zamieniały się w codzienność... "Jeszcze chwilka..."

[29 kolejka VAN] Boreham Wood 5-1 Chentelham Town (Morgan x2, Shakes, Clifford, Howell)
[30 kolejka VAN] Braintree 0-2 Boreham Wood (Bradley, Doe)
[FA Trophy 2rd] Bradford PA 0-3 Boreham Wood (Doe, Shakes, Liburd)
[31 kolejka VAN] Boreham Wood 0-0 Eastleigh
[32 kolejka VAN] Southport 0-0 Boreham Wood

Styczeń 2015
3-2-0, 10:1
Finanse: -193.290 funtów
Vanarama National League: 3 miejsce, 16/8/8, +19, 56 punktów
F.A. Cup: 2 runda (vs. Gillingham 0-2)
F.A. Trophy: 3 runda (vs. Eastleigh)

Odnośnik do komentarza

Frytki, pizza, fish&chips - frytki, pizza, fish&chips. Tak właśnie wyglądała moja angielska dieta. Odkąd Kasia pojawiła się w moim życiu, to przyczynia się do tego, co jest w mojej lodówce... Chwila, dopóki jej nie było, to nie miałem lodówki. No tak... Dzięki niej może choć trochę od zwyczaje się tych jebanych fastfoodów. Jestem na dobrej drodze. Tymczasem w moim Boreham Wood, a nie bez powodu nazywam je swoim - to ja wszystkim się zajmuje w tym jebanym klubie. Zaczyna wkurwiać mnie postępowanie tego grubego ciula i zastanawiam się jak mogę mu pokazać miejsce w szeregu. Nie śpieszy mi się do wzięcia kredytu i wykupienia klubu. Tym bardziej, że jego budżet jest na debecie większym niż klub jest warty. Dwa remisy trochę podcięły nam skrzydła, bo trafił się też trzeci, w meczu z Eastleigh w F.A Trophy, nawet po dogrywce. Zdziwiło mnie kurwa, że karnych nie było. Czaicie? Dogrywka i tyle, karnych nie ma, ale drugi mecz już jest. Popierdolone. No ale pojechaliśmy tam. Na pożarcie trochę, bo oni byli w formie i zresztą też jednym z pretendentów do awansu - tak zapowiadały media interesujące się niższymi ligami na początku sezonu. Czy bałem się tego meczu? Raczej konsekwencji po nim samym, bo wiecie, porażka by nas podłamała i w lidze pewnie ciężko było się otrząsnąć. W 22 meczach zremisowaliśmy zaledwie 3 razy, a teraz na 3 mecze właśnie doznaliśmy 3 remisów. Wiecie, nie byliśmy do tego przyzwyczajeni, a szczególnie ja. Tilney doznał kontuzji, która miała go wykluczyć na tydzień. Kurwa, jedyny lewy obrońca, i to jeszcze jak ważny w układance klubu. Trudno, mamy charakter, miał wystarczyć. Teoretycznie osiągnęliśmy zamierzony cel - 1/8 jest ok. Ale ćwierćfinał to by było coś, szczególnie, że w nim mieliśmy mieć większe szanse niż w tym meczu. No ale nie wybiegajmy może w przyszłość, co? Wystawiłem Morgana, który wrócił już po kontuzji, przygotowany w pełni, tak zapewniał mnie lekarz z miejscowego szpitala. Nie zawiodłem się, w drugiej połowie Morgan otworzył wynik meczu. Było 0:1 na naszą korzyść. Trzy minuty później Morgan zajebiście się zastawił i sędzia odgwizdał karnego, bo obrońca koniec końców go odepchnął. Karnego wykorzystał Conor Clifford i byliśmy w komfortowej sytuacji. Gorzej, jak Devera zgłosił mi totalny brak sił. "Kurwa, dlaczego na siłę chcesz mnie upierdolić?" - wypowiedziałem słowa i spojrzałem się na pełne chmur niebo. Nie mieliśmy chłopa, który by zagrał na tej pozycji, ale trudno - musieliśmy dać radę. Na 15 minut przed końcem oni strzelili gola i byłem pewny, że teraz pójdzie im z górki. Ale nie, nie! Whichelow przepięknie przegrał piłkę do Shakes'a, ten wyszedł na czystą pozycję i buuuuum! 3:1, ale bramka! Ma jebaniec formę, mimo tych alkoholowych wybryków w pubie. Wygraliśmy. Awansowaliśmy. Byłem dumny, zagramy w ćwierćfinale i mamy potencjalne szansę na zwycięstwo.

Kurwa, Anglia nigdy nie chciała rozpieszczać z czasem. Mecz za meczem, wyjazd za wyjazdem. Jeszcze graliśmy z kolejnym dobrym zespołem, Grimsby też walczy o awans. My jesteśmy na trzecim, a oni na czwartym. Mają punkcik mniej, czyli wygrana daje nam cztery punkty przewagi. Wow, ale matematyk. Trochę się jednak bałem o chłopaków. Kondycja... Byli mimo wszystko głodni gry, a przede wszystkim zwycięstwa. Zrobiłem parę korekt. Na lewą flankę dałem Owen'a, który do tej pory nie grał wcale. Na ławkę Nunna, prawego obrońcę. Niby małe zmiany, ale bardzo znaczące. Owen spisał się dobrze, a Nunn po wejściu z ławki też nie najgorzej. Mimo, że jesteśmy nastawieni na grę defensywną i z kontry, to dominujemy na boiskach. Teraz to potwierdziliśmy. Kontrolowaliśmy mecz, oddaliśmy aż 22 strzały! Nie ważne, że 4 celne... Ale ważne, że dwie próby zakończyły się bramkami, a Ward był dzisiaj w takim transie, że chwytał wszystko! Szok. Boreham Wood traci do lidera już zaledwie 3 punkty. I znowu Morgan. Jebaniec ma niezłą formę, strzela jak na zawołanie, podobnie jak Shakes. Kto by pomyślał, że przestarzały czarnuch może zostać liderem drużyny? Nie żebym był rasistą, no ale... Jeden chuj, zresztą. Niezła niespodzianka na mnie czekała. Nie ma to jak wrócić do mieszkania kompletnie nie wiedząc o przyszykowanej, domowej lasagni... Świecie, romantyczny nastrój, i ten seksowny ubiór. Głupi się nie domyśla, jak takie sytuacje się kończą.

[F.A. Trophy 3rd] Boreham Wood 0-0 Eastleigh
[F.A. Trophy 3rd] Eastleigh 1-3 Boreham Wood (Morgan, Shakes, Clifford)
[33 kolejka VAN] Grimsby 0-2 Boreham Wood (Morgan, Shakes)

Odnośnik do komentarza

Shakes
Mnie dziwi jego forma. Nie wyróżnia się niczym, tak samo Whichelow, ich umiejętności są wskazywane na taką dolną połówkę jeśli ich porównać z innymi(chodzi mi tutaj o gwiazdki), a grają tak, że głowa pęka. Pewnie podobnych rzeczy doświadczyłeś w Lurgan :)
Aha, i warto dodać, że Shakes zadebiutował w BPL, mając 19 lat w Boltonie. Kariery, jak widać, wielkiej nie zrobił.

Odnośnik do komentarza
Cholera... Wtorek, 16 Lutego 2016r. Tę datę zapamiętam chyba na zawsze. Wydawało mi się, że niemożliwe jest po prostu... Niemożliwe. A nie, że niemożliwe jest możliwe. To trochę absurd. Jednak stało się. To na prawdę się wydarzyło! Hehe, nie, nie odchodzę z Boreham Wood i nie dostałem propozycji z jakiegoś zajebistego klubu. Mecz z Kidderminster to kolejny z tych 'zwykłych'. Fakt, byliśmy zmęczeni, nie powiem, że nie, ale i tak byliśmy faworytami i musieliśmy wygrać ten mecz. Zaczęło się fatalnie. Nie potrafiliśmy wejść w mecz i nie oddaliśmy celnego strzału, goście już 2. W 41 minucie dostaliśmy niezłego kopa w postaci gola i widziałem, że moi zawodnicy byli bezradni. "Kurwa, i co teraz zrobić?" - pomyślałem i poszedłem do szatni. Opierdoliłem ich na tyle głośno, że moje krzyki słyszano nawet na trybunach. Czy to coś dało? Myślę, że wzięli to sobie do serca, ale nogi nie pozwalały. Przyjezdni trafili do siatki po raz drugi i przestałem wierzyć w cud, usiadłem na ławce rezerwowych, jedynie zmieniłem paru grajków i patrzyłem z przymrużeniem oka na to, co się dzieje. Chwilę później jednak Whichelow dał nadzieję strzelając na 1:2! Nawet nie drgnąłem. Czułem, że to i tak nic nie da. Ale graliśmy dalej. Rzuciliśmy się na nich. Krzyczałem do moich zawodników: "No dalej, zapierdalajcie, wyżej, wyżej!". W ten sposób przejęliśmy kontrolę i atakowaliśmy Kidderminster. Oni byli już bez sił, widziałem to. W 91 minucie ich zawodnik popełnił taki błąd, że gdyby grał u mnie, to bym go zabił i to kurwa ze szczególnym okrucieństwem. Podanie, niedokładne w tył, piłka minęła obrońcę który nie miał szans jej przyjąć, Whichelow sam na sam.... GOOL! 2:2!
-No, kurwa, chociaż ten remis. - spojrzałem na Gerrarda Prenderville'a i odetchnąłem z ulgą.
Ale to nie koniec. 93 minuta, ostatnia doliczonego czasu gry. Sędzia miał już zamiar kończyć mecz, ale jeszcze rzut rożny. Clifford. Dośrodkowanie, piłka odbija się od kilku piłkarzy, wyskakuje Liburd i GOOOL! 3:2! Wygrywamy. Biegałem jak szalony. Do piłkarzy i z powrotem. Nigdy się tak nie cieszyłem. "Ja pierdole" - powiedziałem i poszedłem w stronę szatni.
Anglia potrafi wkurwiać z tymi meczami. Niby fajnie, bo brak przerw dla kibiców i w ogóle... Ale po pierwsze - my nie mamy kibiców, po drugie - męczymy się. Na całe szczęście po meczu z Torquay czekał nas tydzień przerwy. Torquay już raczej nie wierzy w awans. Raczej za wszelką cenę chcę uniknąć spadku - 11 punktów przewagi nic nie znaczy. Mniejsza, my graliśmy o zwycięstwo i wiedzieliśmy, czego chcemy. Zaczęliśmy ślamazarnie, wiadomo, byliśmy zmęczeni i potrzebowaliśmy odetchnąć. Jednak wszyscy chcieli dać z siebie wszystko, bo też wiedzieli o tygodniowej przerwie, w której będziemy trenować tylko raz. Pierwsza połowa to opera. Nic, nuda. Kilka osób nawet wyszło ze stadionu. W drugiej połowie ruszyliśmy. Zaczęliśmy grać swoje, a Whichelow znów pokazał w jakiej jest formie, strzelając na 1:0. "O co kurwa chodzi?" - zastanawiałem się i śmiałem w głębi serca. Pod koniec meczu Howell strzelił na 2:0 i mogliśmy zapisać sobie kolejne zwycięstwo. 15 MECZÓW BEZ PORAŻKI Z RZĘDU. Brzmi nieźle, co?
Ćwierćfinał to zajebiste uczucie. Przed spotkaniem zatrudniliśmy dwóch trenerów - jeden będzie zajmował się ofensywą, drugi defensywą. Prowadzę negocjację z młodymi trenerami bramkarzy, którzy są niezbędni w sztabie szkoleniowym. Niestety finanse klubu są tak mierne, że ciężko będzie pogodzić to z zyskami, a wydaje mi się, że klub niedługo po prostu zbankrutuje. Ja sam chcę się stąd jak najszybciej wydostać, pewnie nie przedłużę wygasającego kontraktu.

-Panowie, nic się nie stało. Nikt na nas nie stawiał, osiągnęliśmy na prawdę sporo i możemy być tylko z siebie dumni. Z mojej strony mogę wam tylko podziękować za walkę do końca i wspaniałą przygodę w tym pucharze. Skupiamy się na lidze i robimy awans - proste!
Kurwa, była szansa. Wielka. Mogliśmy zgarnąć ten puchar, ale trudno, będzie jeszcze okazja. Lipa trochę, że bramki Morgana i Whichelow'a nie dały nam awansu i ostatecznie przegraliśmy 2:4. Kolejny raz jednak nagroda pocieszenie poprawiła mi humor. Kasia, która po meczu została u mnie, i szybciej pojechała do mieszkania, odebrała przesyłkę. Po raz kolejny komitet ligi uznał, że warto docenić moje starania i bum! Menadżer miesiąca. Zajebiście, kolejna rzecz na puste pułki, do tego darmowa... Jebany żyd ze mnie, ale trudno... Leżąc w łóżku, z Kasią, zrozumiałem, że ten miesiąc był ciężki. Co raz częściej nachodziły mnie myśli, żeby faktycznie stąd spierdolić i przenieść się gdzie indziej. Ale ten gruby kutas nie dał mi nawet pieniędzy na kurs trenerski, dzięki któremu miałbym lepszą licencję. Skurwiel, jeszcze mu pokażę.

Na ten moment w Borussii najwięcej bramek ma Aubameyang(17), Gundogan zgromadził aż 13 asyst, a Hummels już 11 razy został wybierany MVP spotkania. Zawodnicy z Signal Iduna Park awansowali do 2 rundy Ligi Europy, eliminując Saint-Ettiene w dwumeczu(2:1[W], 0:1[D]), gdzie zmierzą się z CSKA Moskwa. W Bundeslidze poprawili swoją sytuację, będąc na trzeciej lokacie ze stratą sześciu punktów do Bayeru Leverkusen. "Aptekarze" rozegrali jeden mecz więcej.

[34 kolejka VAN] Boreham Wood 3-2 Kidderminster (Whichelow x2, Liburd)
[35 kolejka VAN] Boreham Wood 2-0 Torquay (Whichelow, Howell)
[F.A. Trophy 4rd] Boreham Wood 2-4 Dover (Whichelow, Morgan)

Matty Whichelow piłkarzem miesiąca Vanarama National League!

Luty 2016
4-1-1, 12:7
Finanse: 196.314
Vanarama National League: 2 miejsce, 19/8/8, +24, 65 punktów
F.A. Cup: 2 runda (vs. Gillingham 0-2)
F.A. Trophy: 4 runda (vs. Dover 2-4)
Najlepszy strzelec: Morgan - 16
Najlepszy asystujący: Tilney - 12
Najwyższa średnia: Matty Whichelow - 7.38
Odnośnik do komentarza
-Cześć trenerze. Chciałbym tylko podziękować za danie mi szansy i regularne występy. Wierzę, że odwdzięczam się dobrymi występami i zadowalam pana. - powiedział lekko zmieszany Whichelow.
-Sam sobie wywalczyłeś taką pozycję w klubie. Nie masz mi za co dziękować, każdy z nas jest kowalem swojego losu.
-Chciałbym się też pana poradzić. Jeśli inny klub zaproponuje mi grę, oczywiście klub z wyższej ligi, to na moim miejscu przyjąłby pan tą ofertę?
-Słuchaj, Matt. Tacy jak Ty muszą wykorzystywać swoje szansę. Jamie Vardy w Twoim wieku grał w jeszcze niższej lidze niż Ty, a dziś trąbi o nim cały świat, bo pobija rekordy największych graczy wszech czasów. Musisz piąć się w górę, myślisz, że jeśli pojawi się konkretna, lepsza oferta, to z niej nie skorzystam? Jeśli nie awansujemy, to połowa z nas, jak nie więcej, będzie chciała odejść, a Ty powinieneś w szczególności. - ostatnie słowa wyraźnie podkreśliłem wyższym tonem. -Złapiesz słabszy moment i ludzie o Tobie zapomną, więc jeśli coś masz, to z tego korzystaj.
-Dzięki, trenerze.
Matty jak nie strzela, to asystuje. Jest w kapitalnej dyspozycji i powiem szczerze, że może nie wróżę mu wielkiej kariery, bo przypadki takie jak Vardy zdarzają się raz na dwie, trzy dekady, jednak może grać w Championship i zarabiać więcej niż dwójkę miesięcznie. Zresztą sam chciałbym w końcu pójść gdzieś wyżej, ale najpierw celem jest wywalczenie awansu z Boreham - co dalej, zobaczymy, bo jeśli klub ma być na dupnym debecie, to trzeba to pierdolić i zwijać jak najszybciej, zanim prezes mnie upokorzy samodzielnie usuwając mnie z klubu - wtedy pewnie inne kluby nie byłyby chętne zatrudnić mnie na stanowisko menadżera. W tamtej chwili jednak warto było się skupić na teraźniejszości, bo zmiany w życiu prywatnym były widoczne. Kasia spędzała ze mną cholernie dużo czasu, zawsze do mnie przyjeżdżała i u mnie nocowała: "Hej, trzeba to zmienić. Powinniśmy razem zamieszkać." I tak się stało. To jest lepsze niż myślałem. W dodatku wspaniale się dogadujemy. Jest na każdym meczu granym w Borehamwood, i na każdym możliwym wyjeździe. Fantastycznie mnie wspiera, jest mi potrzebna, i czuję, że ja jej również.

Teraz również mnie wspierała, tym razem pojechała na mecz z FC Halifax. Poczytałem sporo na temat tego zespołu. Jest bogaty, oczywiście jak na standardy tej ligi, i ma na prawdę świetny stadion. Mieści ponad 14 tysięcy ludzi! Fakt, na mecz z nami przyszła 1/14, ale to drugorzędna sprawa. Bałem się tego meczu, bo to nieprzyjemny przeciwnik. Błąka się w okolicach strefy spadkowej i na pewno chciał nam popsuć świetne humory zwieńczone wysokim miejscem w tabeli. Jednak to my zadaliśmy pierwszy cios. Shakes strzelił po jakiejś pół godzinie meczu na 1:0 i wydawało się, że kontrolujemy mecz, dopóki gospodarze nie wyrównali tuż przed przerwą. Po zmianie stron to jednak my nadal parliśmy na bramkę, a przyczyną tego była słaba organizacja defensywy gospodarzy. Po kwadransie gry w drugiej części gry Liburd, wypożyczony napastnik strzelił na 2:1 i byłem pewny zwycięstwa. Łatwo się domyślić, że piłkarze poszli w moje ślady i byli rozkojarzeni, przez co dostaliśmy nauczkę w postaci bramki na 2:2 w 85 minucie. Szkoda, kurwa. Głupio stracone punkty.

Po 4 dniach przerwy na swoim zajebistym Meadow Park podejmowaliśmy Barrow, ekipę, która nie mogła nam strzelić choćby jednego, nic znaczącego gola. Goście byli w strefie spadkowej i mimo nie najwyższej straty punktowej do miejsca gwarantującego utrzymanie byli skazani na spadek, przeze mnie. Nie lubiłem ich, głównie za sprawą nazwy. Nie ważne. Już w 20 sekundzie pokazaliśmy im, żeby jak najszybciej spierdalali z tej ligi. Za wysokie progi, Clifford na 1:0. Na 2:0 przed przerwą strzelił Shakes i nikt nie był w stanie zatrzymać pędzącego pendolino o nazwie "Boreham Wood - next stage: Barclays Premier League". Wolne żarty, przecież chce uciekać stąd jak najszybciej. W drugiej części spotkania Nunn ustalił wynik na 3:0 strzelając swojego pierwszego gola. Nie pozostaliśmy obojętni, musieliśmy to uczcić, więc pub powitał nas w najlepszy możliwy sposób...

Po alkoholowych ekscesach przyszedł czas na kolejny mecz - tym razem graliśmy z Wrexham, które było po ostrym laniu od Braintree w F.A. Trophy. Przegrali 4-1 i pewnie chcieli wyjść z chwilowego dołka, bo przecież chcą zająć miejsce gwarantujące baraże do Sky Bet League 2. Po 37 kolejkach byliśmy na 1-szym miejscu, z tym samym dorobkiem punktowym co Tranmere(69), jedynie różnica bramek przemawiała na naszą korzyść. W ogóle kto by pomyślał, że ja wraz z Boreham Wood będę na czele tabeli w momencie kiedy objąłem zespół?! To było dziwne, ale rzeczywistość była taka, że od 18 spotkań nie przegraliśmy w lidze. Nieźle. Z Wrexham byliśmy nabuzowani, biegaliśmy i walczyliśmy. To gospodarze stworzyli pierwszą, wybitną okazję. Nie wykorzystali jej i to się zemściło. Liburd raz, Liburd dwa i pozamiatane. Nie potrafili się pozbierać, a my graliśmy mądry futbol. Na dodatek w zespole zadebiutował 15-latek Jeff Bentley, prawy pomocnik.

[36 kolejka VAN] FC Halifax 2:2 Boreham Wood (Shakes, Liburd)
[37 kolejka VAN] Boreham Wood 3:0 Barrow (Shakes, Clifford, Nunn)
[38 kolejka VAN] Wrexham 0:2 Boreham Wood (Liburd x2)
Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...