Skocz do zawartości

Daleko od Hollywood


kujawiak

Rekomendowane odpowiedzi

Hoppsan! ;)

 

********

 

Ze względu na niezwykle wąską kadrę, rozgrywki Pucharu Szwecji były w tym roku dla IFK głównie przykrym obowiązkiem. Co więcej, również los nie był dla biało-niebieskich specjalnie łaskawy i już w pierwszym spotkaniu przyszło zmierzyć się z innym pierwszoligowcem. Na szczęście, zaistniałą sytuację rozumieli wszyscy i wystawienie na mecz z Norrköping zawodników drużyny młodzieżowej, wspieranych przez kilku piłkarzy szerokiej kadry pierwszego zespołu nie spotkało się z protestem fanów. Tym bardziej, że jak się miało później okazać ambitni nastolatkowie pozostawili po sobie bardzo przyzwoite wrażenie. Sytuację, która przyniosła IFK prowadzenie wypracowali jednak ich nieco starsi koledzy. Spisujący się zdecydowanie poniżej oczekiwań w rozgrywkach ligowych Sobralense uwolnił się spod opieki Florena i dograł Stillerowi tak dobrą piłkę, że napastnik IFK jedynie dopełnił formalności. Kolejne minuty to przede wszystkim dużo fizycznej walki w środku pola, w której młodzież z Göteborga absolutnie nie ustępowała teoretycznie silniejszym piłkarzom z Norrköping. Gościom udało się jednak doprowadzić do remisu jeszcze przed przerwą. Gol wyrównujący padł w dość kontrowersyjnych okolicznościach. Po centrze Smedberga-Dalence'a z rzutu rożnego, debiutujący w biało-niebieskich barwach Strömberg wpadł wprawdzie z piłką do własnej bramki, ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że wydatnie pomógł mu w tym naciskający go Ajdarevic. Po przerwie żaden z zespołów nie był w stanie stworzyć sobie klarownej sytuacji. Cały czas nieco bardziej aktywni byli gracze z Göteborga, ale to gościom z Norrköping udało się wyprowadzić decydujący cios. Raz jeszcze pomocny okazał się stały fragment gry, a egzekutorem tym razem był Friberg da Cruz. Reprezentant Wysp Zielonego Przylądka skutecznie zgubił krycie i nie dał Strömbergowi szans na skuteczną interwencję. W 88. minucie gospodarze mogli jeszcze wyrównać po akcji dwóch piłkarzy drużyny młodzieżowej. Alnäs zagrał w tempo do zbiegającego z głębi pola Bergssona, ale ten pomylił się w idealnej sytuacji, przekreślając tym samym szanse swojego zespołu na dogrywkę.

 

Puchar Szwecji - 3. runda

[1L] IFK Göteborg - IFK Norrköping [1L] 1:2 (1:1)

1:0 Stiller 15., 1:1 Strömberg 38. (s), 1:2 Friberg da Cruz 72.

 

Strömberg - Salomonsson, Azulay, Iskander, Valgarthsson - Bergsson, Haglund (34. Dizdar), Allansson - Sobralense, Moberg-Karlsson (72. Alnäs) - Stiller

Odnośnik do komentarza

Dwudziesty dzień maja był niezwykle ważny dla wszystkich piłkarskich kibiców w Göteborgu. Tego właśnie dnia odbyły się pierwsze w sezonie derby miasta, od razu z udziałem dwóch najstarszych i przyciągających na trybuny najwięcej widzów klubów. IFK kontra GAIS - drużyny te po ośmiu kolejkach dzieliło aż dziewięć miejsc w ligwej tabeli, ale ta była tak płaska, że zielono-czarni w przypadku ewentualnego zwycięstwa wyprzedziliby lokalnego rywala. Nadzieje kibiców GAIS na taki obrót wydarzeń prysły jednak bardzo szybko, bo już w 5. minucie. Wtedy właśnie Söder wycofał piłkę do Selakovicia, a ten posłał ją do siatki rywali obok interweniującego Jankulovskiego. Kolejne minuty to coraz większa przewaga grającego zdecydowanie najlepszy mecz w sezonie IFK. Biało-niebiescy, jakby niesieni atmosferą derbów, niemal nie pozwalali rywalom na opuszczenie własnej połowy. W drugiej linii dzielił i rządził Farnerud, na skrzydłach szaleli młody Sana oraz doświadczony Selakovic, a groźnie z dystansu uderzał Gerzic. Do przerwy wynik meczu nie uległ jednak zmianie, a po niej stłamszeni w pierwszej połowie goście zaczęli nieśmiało się odgryzać. Swoja okazję miał Wanderson, zza pola karnego strzaleł Spong, ale żadna z tych prób tak naprawdę nie zagroziła bramce strzeżonej przez Alvbåge. Gole zaczęły za to w końcu padać po drugiej stronie boiska. Po godzinie gry rezultat podwyższył Johansson, wykorzystując perfekcyjne dogranie Farneruda. Po kolejnych ośmiu minutach było już 3:0. Raz jeszcze asystował doświadczony pomocnik IFK, a gola tym razem zapisaliśmy na konto obrońcy GAIS Rundqvista, który nieszczęśliwie interweniując zupełnie zmylił Jankulovskiego. Ten sam zawodnik pokonał własnego bramkarza jeszcze raz dwadzieścia minut później i tym samym w dość pechowy sposób zapisał się w historii derbów Göteborga, w których tym razem zwycięzca był tylko jeden.

 

Allsvenskan (9/30)

[3] IFK Göteborg - GAIS [12] 4:0 (1:0)

1:0 Selakovic 5., 2:0 Johansson 61., 3:0 Rundqvist 69. (s), 4:0 Rundqvist 89. (s)

 

Alvbåge - Lund (71. Salomonsson), Wæhler, Dyrestam, Jonsson - Johansson (62. Allansson), Gerzic (68. Stiller) - Selakovic, Farnerud, Sana - Söder

Odnośnik do komentarza

Ot, taka specyfika ;) Przed meczem z GAIS w tabeli były zaledwie trzy punkty różnicy, a de facto grała drużyna trzecia z dwunastą.

 

********

 

Syrianska FC to drużyna, która w poprzednim sezonie status pierwszoligowca uratowała dopiero po niezwykle dramatycznych barażach. Tym razem może być trudno załapać się nawet do nich, gdyż ekipa z Södertälje fatalnie rozpoczęła tegoroczne rozgrywki. Rozpędzający się IFK nie był z pewnością dla ligowego outsidera wymarzonym rywalem, ale skoro z Gamla Ullevi całkiem niedawno punkty wywoziły Gefle i Åtvidaberg, to i Syrianska FC nie zamierzała przedwcześnie składać broni. Tym bardziej, że to właśnie goście jako pierwsi stworzyli sobie bramkową sytuację. Dośrodkowywał Chanko, uderzał Felic, ale piękną robinsonadą popisał się Alvbåge. Po słabym pierwszym kwadransie, do głosu zaczęli jednak dochodzić piłkarze z Göteborga. Dwukrotnie sam przez bramkarzem z Södertälje znalazł się Söder, ale za pierwszym razem zabrakło mu precyzji, a chwilę później doskonale interweniował strzegący bramki gości Jamajczyk Miller. Trzeciej okazji napastnik IFK nie mógł już zmarnować i w 30. minucie zamienił na gola prostopadłe podanie Selakovicia. Gospodarze postanowili pójść za ciosem i jeszcze przed przerwą udało im się po raz drugi umieścić piłkę w siatce. Tym razem do dużego zamieszania w szesnastce gości doszło po wykonywanym przez Jonssona rzucie rożnym. Strzał Farneruda wyblokowali jeszcze obrońcy, ale wobec dobitki Wæhlera byli już bezradni. Wynik 2:0 zwiastował spokojną druga połowę meczu i tak właśnie się stało. Goście próbowali jeszcze szukać kontaktowego gola, częściej byli w posiadaniu piłki, ale nawet aktywna gra rezerwowego napastnika Ikechukwu nie przyniosła bramkowego efektu. Znów skuteczni byli za to gospodarze, którzy za sprawą uderzenia Jonssona bezpośrednio z rzutu wolnego po raz trzeci tego dnia pokonali Millera. Fanów IFK cieszyć mogły nie tylko kolejne punkty, ale także trzeci z rzędu mecz bez straconego gola.

 

Allsvenskan (10/30)

[2] IFK Göteborg - Syrianska FC [16] 3:0 (2:0)

1:0 Söder 30., 2:0 Wæhler 40., 3:0 Jonsson 79.

 

Alvbåge - Lund (74. Valgarthsson), Wæhler, Dyrestam, Jonsson - Allansson, Gerzic (63. Johansson) - Selakovic, Farnerud, Sana - Söder (86. Stiller)

Odnośnik do komentarza

Tack så jättemycket, men varför på norska? I truppen finns det bara en kille från Norge och han är redan nästan svensk ;)

 

********

 

Niespełna trzy tygodnie po pucharowym starciu, piłkarzom IFK ponownie przyszło stanąć w szranki z IFK Norrköping. Była to niejako okazja do rewanżu, choć tym razem stawką meczu były ligowe punkty. Obie drużyny znajdowały się na fali wznoszącej, więc kibice mieli prawo oczekiwać interesującego widowiska. To jednak rozczarowało, a o końcowym wyniku zadecydował ostatecznie jeden z zaledwie dwóch celnych strzałów, które tego dnia można było obejrzeć na Nya Parken. W przekroju całego meczu nieco lepiej prezentowali się goście z Göteborga, ale ani oni, ani piłkarze z Norrköping nie mieli pomysłu na to, jak sforsować defensywne zasieki rywali. Nic więc dziwnego, że wspomniany chwilę wcześniej jedyny gol padł po uderzeniu z dystansu. Jego autorem okazał się Andreas Johansson, który potężną bombą zza pola karnego pokonał Alvbåge w 39. minucie. Tuż po przerwie gospodarze mogli podwyższyć rezultat, ale główkujący Ek pomylił się o kilkadziesiąt centymetrów. W odpowiedzi, na bramkę Libańczyka Hassana uderzali kolejno Söder, Selakovic oraz Sana, ale jedynie ten ostatni posłał futbolówkę w światło bramki. Jego strzał nie sprawił jednak najmniejszych problemów golkiperowi z Norrköping. Usatysfakcjonowani jednobramkowym prowadzeniem gospodarze w ostatnich minutach skutecznie odsuwali grę od własnego pola karnego i taktyka ta przyniosła im drugie w odstępie kilkunastu dni zwycięstwo nad drużyną z Göteborga. Wynik ten oznaczał również, iż obie ekipy zrównały się w tabeli punktami.

 

Allsvenskan (11/30)

[5] IFK Norrköping - IFK Göteborg [2] 1:0 (1:0)

1:0 Johansson 39.

 

Alvbåge - Lund, Wæhler, Dyrestam, Jonsson (51. Salomonsson) - Johansson, Gerzic (46. Allansson) - Selakovic, Farnerud, Sana - Söder

 

********

 

Sezon w Allsvenskan leniwie się rozkręcał, ale w tym opowiadaniu już niebawem miało dojść do całkowicie niespodziewanego trzęsienia ziemi. Więcej szczegółów ujawnimy jednak dopiero w następnym odcinku.

Odnośnik do komentarza

Zarówno wynik, jak i gra w spotkaniu z Norrköping pozostawiały wiele do życzenia, ale w całym Göteborgu nie było chyba choćby jednej osoby, która spodziewała się, że mój dwunasty mecz w roli menedżera IFK okaże się jednocześnie ostatnim. Przyczyn takiej decyzji szefów klubu z Gamla Ullevi absolutnie nie należy jednak szukać w postawie zespołu na ligowych boiskach. Po jedenastu kolejkach biało-niebiescy zajmowali bowiem trzecią lokatę z zaledwie czteropunktową stratą do lidera z Helsingborga, a przecież przed sezonem jednoznacznie dano mi do zrozumienia, że każde miejsce powyżej ósmego będzie zadowalające. Dorobek IFK można uznać za tym cenniejszy, że niemal od początku sezonu na liście kontuzjowanych znajdował się Hysen, który już za kilka dni miał wznowić treningi. Sytuacja finansowa klubu także nie uległa w ostatnich miesiącach pogorszeniu, a morale w zespole po odniesionym w dobrym stylu zwycięstwie nad GAIS mocno wystrzeliło do góry. Co więc tak bardzo zdenerwowało prezesa Olssona, że zdecydował się na aż tak drastyczny ruch?

 

Zaczęło się całkiem niewinnie. Dzień po meczu w Norrköping zostałem poproszony o wywiad, podczas którego zadano mi pytanie, czy podjąłbym się misji ratowania niespodziewanie pałętającego się po strefie spadkowej Elfsborga. Odpowiedziałem, że byłoby to niezwykle ciekawe wyzwanie i juz po kilku godzinach odezwali się do mnie przedstawiciele klubu z Borås, oferując półtoraroczny kontrakt wiążący się z około pięćdziesięcioprocentową podwyżką. Poprosiłem o tydzień czasu do namysłu, na co Elfsborg chętnie przystał. Od tego momentu wszystko potoczyło się już lawinowo. Najpierw skontaktował się ze mną prezes Olsson, który w dość dobitny sposób wyraził swoją opinię na temat moich rozmów z innym klubem, po czym postawił mi ultimatum: albo publicznie wycofam wszystko, co powiedziałem o Elfsborgu, albo kończymy współpracę ze skutkiem natychmiastowym. Ponieważ należę do niezbyt chyba licznego grona ludzi, którzy nie boją się własnych przekonań, oczywiście odparłem, że kajać się przed nikim nie zamierzam. Wypowiadając te słowa doskonale zdawałem sobie sprawę, że w taki właśnie sposób kończę swoją krótką i burzliwą przygodę z klubem.

 

Nie tak wyobrażałem sobie pożegnanie z IFK. Nie zamierzałem jednak przesadnie długo rozpamiętywać tych niezbyt miłych wydarzeń. Po pierwsze, już za kilka dni czekało mnie nowe otwarcie i zdecydowanie rozsądniejsze i bardziej efektywne było wykorzystanie wolnych chwil na zapoznanie się z sytuacją kadrową Elfsborga. Po drugie, należę do ludzi, którzy wolą patrzeć w przyszłość, a rozdrapywanie ran z przeszłości z definicji uważają za stratę czasu. Poza tym, bywają większe problemy niż tygodniowy urlop w Göteborgu. Tym bardziej, że objęcie klubu z Borås nie wiązało się z koniecznością przeprowadzki.

Odnośnik do komentarza

Podczas, gdy w zachodniej Szwecji zaczynała się kręcić trenerska karuzela, kilkaset kilometrów na południe, prowadzona przed Erika Hamrena reprezentacja kompromitowała się na EURO 2012. Powiedzieć, że Szwecja okazała się najsłabszą drużyną turnieju to tak naprawdę nie powiedzieć nic. Zaczęło się bardzo obiecująco - już w 3. minucie meczu ze Szwajcarią Zlatan Ibrahimovic wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Niestety, po niespełna kwadransie napastnik Milanu doznał kontuzji eliminującej go z dalszego udziału w mistrzostwach, a pozbawiony lidera zespół prezentował się na polskich boiskach nadzwyczaj nieporadnie. Jeszcze przed przerwą Isakssona pokonali Derdiyok oraz Barnetta, a na kilka minut przed końcowym gwizdkiem z resztek nadziei odarł szwedzkich kibiców Dzemaili. Mecz o wszystko z Anglią okazał się kolejnym pokazem bezsilości, a dwa gole Benta i jedno trafienie Johnsona jedynie podkreśliły różnicę klas, która tego dnia dzieliła oba zespoły. Pojedynek z Polską był jedynie okazją na to, aby udział w Mistrzostwach Europy zakończyć pozytywnym akcentem, ale i to zadanie przerosło podopiecznych Hamrena. Złoty gol Boenischa zapewnił współgospodarzom imprezy awans do fazy pucharowej. Do ćwierćfinałów szykować mogli się także Anglicy, którzy wygrali grupę z kompletem zwycięstw.

 

Honoru skandynawskiej piłki dzielnie broniła za to Norwegia, która wprawdzie rozpoczęła od porażki z Holandią, ale zwycięstwa nad Włochami i Grecją zapewniły gangowi Egila Olsena pierwsze miejsce w grupie. Wielki udział w tym sukcesie mieli bracia Abdellaoue, autorzy aż trzech goli. W grupach A oraz D obyło się bez większych niespodzianek, a promocję do dalszych gier wywalczyli Chorwacja, Portugalia, Hiszpania i Francja.

 

W pierwszym ćwierćfinale naprzeciwko siebie stanęli Chorwaci i Polacy. Na zdobytego już w pierwszej akcji meczu gola Lewandowskiego piłkarze z Bałkanów potrafili odpowiedzieć trafieniami Lovrena oraz Olicia i to oni znaleźli się ostatecznie w najlepszej czwórce. Na tym etapie zakończył sie także piękny sen Norwegów, który brutalnie przerwał gol Benzemy w 61. minucie spotkania z Francją. Wysokie zwycięstwo nad Grecją odnieśli broniący tytułu Hiszpanie, natomiast z turniejem pożegnali się grający dotychczas świetnie mistrzostwa Anglicy. Spory udział miał w tym Cristiano Ronaldo, autor jednego gola i dwóch asyst.

 

W półfinałach Hiszpanie i Portugalczycy bez większych problemów rozprawili się z rywalami i finał był wewnętrzną sprawą ekip z Półwyspu Iberyjskiego. Po golach Busquetsa oraz Ronaldo mecz zakończył się remisem 1:1, a próbę nerwów podczas rzutów karnych lepiej wytrzymali obrońcy tytułu i to oni ostatecznie odbyli na stadionie w Kijowie rundę honorową z pucharem.

 

********

 

EURO 2012:

 

Grupa A: 1. Chorwacja 7 (Q), 2. Portugalia 4 (Q), 3. Ukraina 3, 4. Słowacja 3

Grupa B: 1. Anglia 9 (Q), 2. Polska 6 (Q), 3. Szwajcaria 3, 4. Szwecja 0

Grupa C: 1. Norwegia 6 (Q), 2. Grecja 4 (Q), 3. Włochy 4, 4. Holandia 3

Grupa D: 1. Hiszpania 9 (Q), 2. Francja 6 (Q), 3. Niemcy 3, 4. Irlandia 0

 

Ćwiercfinały:

Chorwacja - Polska 2:1

Anglia - Portugalia 1:3

Norwegia - Francja 0:1

Hiszpania - Grecja 3:0

 

Półfinały:

Hiszpania - Chorwacja 1:0

Francja - Portugalia 0:1

 

Finał:

Hiszpania - Portugalia 1:1 (k. 5-4) (Busquets 34. - Ronaldo 78. (k))

 

MVP: Xavi (Hiszpania)

Król strzelców: Darren Bent (Anglia) - 5 goli

Jedenastka mistrzostw: Casillas (Hiszpania) - Ramos (Hiszpania), Demidow (Norwegia), Sagna (Francja), Evra (Francja) - Wilshere (Anglia), Xavi (Hiszpania), Mata (Hiszpania) - Ronaldo (Portugalia), Bent (Anglia), Olic (Chorwacja)

Odnośnik do komentarza

Tradycyjny przegląd kadr w Elfsborgu odbył się w wersji mocno przyspieszonej. Trudno jednak żeby było inaczej, skoro już trzy dni po oficjalnej prezentacji w Borås czekał mnie ligowy mecz. Dla mojego nowego klubu bieżący sezon był póki co pasmem niepowodzeń i tak naprawdę trudno dociec dlaczego drużyna, która w ostatnich latach prezentowała się bardzo solidnie, nagle przestała grać. Mi przypadło w udziale postawienie trafnej diagnozy. Pierwszym testem miał być pojedynek z również prezentującym się znacznie poniżej oczekiwań AIK. Zanim jednak do niego doszło, dokonałem szybkiego przeglądu stanu posiadania na każdej pozycji.

 

Bramkarze

 

Wysoki Duńczyk Ellegaard na papierze prezentuje się bardzo solidnie i o miejsce między słupkami powinien być spokojny. Jego młodsi konkurenci póki co znacznie odbiegają od niego poziomem.

 

Obrońcy

 

Na środku teoretycznie rządzić powinien duet Jönsson - Mobaeck, ale obaj póki co leczą mniej lub bardziej poważne urazy. Ich pierwszymi zastępcami są doświadczony Augustsson oraz młody Norweg Jørgensen. Jedynym nominalnym lewym obrońcą w kadrze zespołu jest Stefan Larsson, zaś po przeciwnej stronie boiska dyspoujemy dwoma solidnymi piłkarzami: Odiahem i Klarströmem.

 

Pomocnicy

 

Skrzydła wyglądają solidnie za sprawą Hulta (lewe) oraz Ishizakiego (prawe), a w razie potrzeby tego ostatniego zastąpić może szybki jak błyskawica Johan Larsson. Na środku mamy mieszankę rutyny z młodością w postaci Svenssona i Hiljemarka, a na pozycji ofensywnego ponocnika pierwszym wyborem powinien być młody Claesson.

 

Napastnicy

 

Zarówno Elm, jak i odbywający aktualnie karę zawieszenia na trzy mecze Nilsson teoretycznie powinni gwarantować solidność w pierwszej linii. Ponadto, w kadrze znajdują się Jeszcze Gambijczyk Jawo i Johansson.

Odnośnik do komentarza

Drugi w odstępie kilku miesięcy debiut i ponownie naprzeciwko prowadzonemu przeze mnie zespołowi stanęła drużyna AIK. W tym miejscu jednak podobieństwa się kończą, a zaczynają różnice. Tym razem nie miałem bowiem czasu nawet na bliższe zapoznanie się z kadrą, a pierwszy mecz w nowej roli czekał mnie zaledwie trzy dni po tym, jak oficjalnie zostałem pracownikiem klubu z Borås. Cel, który przede mną postawiono teoretycznie można byłoby uznać za mało poważny, wszak spokojne utrzymanie w ekstraklasie dla klubu, który poprzednie rozgrywki zakończył na najniższym stopniu ligowego podium powinno być formalnością. Tyle tylko, że w bieżących rozgrywkach Elfsborg wygrał zaledwie trzy z rozegranych dotychczas dwunastu meczów i niebezpiecznie balansował na granicy strefy spadkowej. Spotkanie rozpoczęło się od okresu przewagi gospodarzy, ale pod bramką Stamatopoulosa tak naprawdę niebezpiecznie zrobiło się tylko raz, po kąśliwym uderzeniu Elma. Reprezentant Kanady spisał się jednak bez zarzutu. Goście również potrafili stworzyć sobie pojedyncze okazje, ale przed przerwą Ellegaard nie musiał wykazywać się swoimi umiejętnościami. Pierwszy celny strzał piłkarze AIK oddali tuż po gwizdku oznajmiającym początek drugiej połowy. Po dośrodkowaniu Tjernströma udaną główką popisał się Borges, ale duński golkiper Elfsborga zachował czujność i sparował piłkę na rzut rożny. Swoje okazje mieli także gospodarze. W 54. minucie szarżującego na bramkę AIK Ishizakiego zatrzymał w obrębie własnej szesnastki Lorentzson. Pomimo niezwykle intensywnych protestów graczy Elfsborga, prowadzący to spotkanie sędzia Ahlsen pozostał niewzruszony. Niespełna sześćdziesiąt sekund później ci sami piłkarze raz jeszcze starli się w polu karnym gości i tym razem arbiter z Linköping wskazał już na "wapno". Do ustawionej na jedenastym metrze piłki podszedł Svensson i - pomimo iż Stamatopoulos wyczuł jego intencje - wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Podrażnieni stratą gola goście zerwali się do szaleńczych ataków i do ostatniego gwizdka gra toczyła się pod ich dyktando. Próby Atakory, Milosevica i Borgesa mijały jednak słupki oraz poprzeczkę bramki gospodarzy, którym udało się zainkasować trzy niezwykle cenne punkty.

 

Allsvenskan (13/30)

[13] IF Elfsborg - AIK FF [9] 1:0 (0:0)

1:0 Svensson 57. (k)

 

Ellegaard - Klarström, Augustsson, Jørgensen (46. Jönsson), S. Larsson - Hiljemark, Svensson - Ishizaki, Claesson (90.+1 Andreasson), Hult - Elm (82. J. Larsson)

Odnośnik do komentarza

Ten sam! Tyle, że teraz to już stateczny trzydziestolatek :)

 

********

 

Przed bezpośrednim meczem, znajdującą się w zagrożonej strefie drużynę GIF Sundsvall oraz plasujący się tuż nad nią Elfsborg dzieliły w tabeli zaledwie dwa punkty. Nie będzie wobec tego wielkiej przesady w stwierdzeniu, iż na boisku beniaminka obejrzeliśmy klasyczny mecz o wszystko. Ewentualna porażka stawiała bowiem zarówno jeden, jak i drugi zespół w niezwykle trudnym położeniu przez rundą rewanżową. Spotkanie w Sundsvall nieco lepiej otworzyli gospodarze i to oni stworzyli sobie pierwszą dogodną sytuację za sprawą Slipera. Najlepszy strzelec ligi nie przyjął jednak dobrze futbolówki i z bardzo ostrego kąta trafił jedynie w boczną siatkę. Znacznie więcej precyzji miał za to strzał Gambijczyka Jawo. Ustawiony na szpicy napastnik Elfsborga skorzystał z prostopadłego podania Ishizakiego i posyłając piłkę obok Naurina w 12. minucie wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Goście cieszyli się jednak z niego nadzwyczaj krótko, gdyż już pierwsza odpowiedź Sundsvall przyniosła wyrównanie. Asystę zanotował niezwykle aktywny tego dnia Forsberg, a autorem gola na 1:1 okazał się Eklund. Pięć minut później gospodarze już prowadzili. Forsberg wygrał na dwudziestym metrze przebitkę z Larssonem i uderzeniem z linii pola karnego zaskoczył Ellegaarda, tym samym wpisując się na listę strzelców. Szalony mecz trwał jednak w najlepsze i po chwili piłka znów znalazła się w siatce. Tym razem z tego faktu cieszyli się gracze Elfsborga, ale ich radość przerwał przeciągły dźwięk gwizdka oznajmiający, że gol Ishizakiego nie został zdobyty w sposób prawidłowy. Podrażnieni goście nie zamierzali godzić się ze stratą punktów i jeszcze przed przerwą udało im się obrócić bieg wydarzeń na Norrporten Arena. Najpierw w 36. minucie Naurina strzałem głową pokonał Claesson, wykorzystując fenomenalne dogranie Svenssona, a tuż przed przerwą ten sam zawodnik przywrócił Elfsborgowi prowadzenie. Co godne podkreślenia, wszystkie gole dla gości padły po niezwykle składnych, zespołowych akcjach. Takich nie brakowało również w drugiej połowie. Ryzykując utratę kolejnych goli piłkarze z Sundsvall rzucili bowiem wszystkie siły do ataku, a to stworzyło gościom okazję do wyprowadzania niezwykle groźnych kontrataków. Po jednym z nich w sytuacji sam na sam z Naurinem znalazł się Hult i pewnym strzałem tuż przy słupku ustalił wynik meczu na 4:2. Cieszyły punkty, radowała gra, ale martwić mógł uraz Jönssona. Lider defensywy z Borås wracał bowiem z Sundsvall ze skręconą kostką i perspektywą przynajmniej dwumiesięcznej rehabilitacji.

 

Allsvenskan (14/30)

[14] GIF Sundsvall - IF Elfsborg [10] 2:4 (2:3)

0:1 Jawo 12., 1:1 Eklund 14., 2:1 Forsberg 19., 2:2 Claesson 36., 2:3 Claesson 45.+1, 2:4 Hult 84.

 

Ellegaard - Klarström, Augustsson, Jönsson (72. Jørgensen), S. Larsson (46. Odiah) - Hiljemark, Svensson - Ishizaki (81. J. Larsson), Claesson, Hult - Jawo

 

********

 

Dzień przed meczem z GIF Sundsvall poznaliśmy naszych pierwszych rywali w rozgrywkach Ligi Europy. Jako trzecia drużyna poprzedniego sezonu, swój udział w nich rozpoczynamy już od pierwszej rundy eliminacyjnej, w której to zmierzymy się z kazachskim Lokomotiwem Astana. Kolejną przeszkodą dla lepszego z tej pary będzie FK Sarajewo.

 

Swoich przeciwników poznały także pozostałe szwedzkie kluby, które w komplecie dołączą do gry w drugiej rundzie eliminacyjnej. Niezdobyte przez przedstawicieli Allsvenskan już od dwunastu lat bramy Ligi Mistrzów tym razem sforsować spróbuje Helsingborg, a pierwszą przeszkodą na drodze podopiecznych Conny'ego Karlssona będzie północnoirlandzki Portadown. Z umiarkowanym szczęściem losowały także oba kluby grające w Lidze Europy. Rywalem Malmö zostanie zwycięzca dwumeczu ND Gorica (Słowenia) - Etzella Ettelbruck (Luksemburg), zaś AIK czeka na lepszego z pary Zimbru Kiszyniów (Mołdawia) - FC Neath (Walia).

Odnośnik do komentarza

Piłkarskie podróże do Kazachstanu często bywają zdradliwe. Szczególnie trzeba na nie uważać w miesiącach letnich, dlatego przed lipcowym wyjazdem do odległej o kilka tysięcy kilometrów Astany nikt w Borås nie myślał o zlekceważeniu niżej notowanego rywala. Dla istniejącego niespełna cztery lata Lokomotiwu pojedynek z Elfsborgiem był absolutnym pucharowym debiutem i można było się spodziewać, że przed własną publicznością ambitni Kazachowie postawią bardzo trudne warunki. Nie takiego nie miało jednak miejsca. Piłkarze z Astany wyszli na murawę przestraszeni i od pierwszej minuty skupili się wyłącznie na obronie dostępu do własnej bramki. Taka taktyka prędzej czy później musiała okazać się zgubna i w 20. minucie goście ze Szwecji otworzyli wynik spotkania. Svensson dojrzał doskonale wychodzącego na pozycję Hulta, a lewoskrzydłowy Elfsborga zabawił się jeszcze z Paszeczenką i uderzeniem pod poprzeczkę pokonał bezradnego Nurgaliewa. Stracony gol już całkowicie podłamał gospodarzy, co skrzętnie wykorzystali gracze z Borås i jeszcze przed przerwą na listę strzelców wpisali się kolejno Johan Larsson oraz Nilsson. Elfsborg nie rozgrywał w Astanie wielkiego meczu, ale każde, nawet najmniejsze przyspieszenie gry przez Szwedów natychmiast wywoływało popłoch w defensywnych poczynaniach miejscowych. W drugiej połowie tempo jeszcze spadło, gdyż goście byli już myślami przy czekającym ich w niedzielę niezwykle ważnym ligowym meczu z Mjällby. Pomimo spokojnej i niezwykle zachowawczej gry, Nugraliew jeszcze dwukrotnie musiał tego popołudnia wyciągać piłkę z siatki. W obu przypadkach strzelcami bramek byli Larssonowie, najpierw Johan skorzystał ze świetniego prostopadłego podanie Hijlemarka, a na dziesięć minut przed końcem Stefan pokonał kazachskiego golkipera strzałem głową, po centrze Johana z rzutu rożnego. Co ciekawe, przy stanie 0:4, swojego gola strzelili także piłkarze Lokomotiwu, ale cieszyli się z niego zaledwie kilka sekund. Arbiter orzekł, że Artiom Kasymow w momencie podania znajdował się na minimalnym spalonym i w wyniku tej decyzji na premierowe trafienie w międzynarodowych rozgrywkach klub z Astany musi poczekać jeszcze przynajmniej tydzień.

 

Liga Europy - 1. runda eliminacyjna (1/2)

[KAZ] Lokomotiw Astana - IF Elfsborg [sWE] 0:5 (0:3)

0:1 Hult 20., 0:2 J. Larsson 28., 0:3 Nilsson 41., 0:4 J. Larsson 52., 0:5 S. Larsson 80.

 

Ellegaard - Klarström, M. Andersson (63. Andreasson), Jørgensen, S. Larsson - Hiljemark, Lai, Svensson (56. Floren) - J. Larsson, Hult (46. Jawo) - Nilsson

Odnośnik do komentarza

Mecz pomiędzy Elfsborgiem a Mjällby był dla obu drużyn okazją na odskoczenie od strefy spadkowej. Dlatego na to spotkanie nikogo nie trzeba było specjalnie mobilizować. Świadomi stawki piłkarze gospodarzy zaczęli nieco odważniej i to właśnie do nich należały pierwsze minuty. Już tradycyjnie bardzo aktywny na lewym skrzydle był Hult i to właśnie po jego centrze Ishizaki uprzedził w polu karnym gości Ivanovskiego i strzałem głową wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Elfsborg nie zamierzał jednak poprzestawać na jednym golu i kolejne ataki cały czas sunęły na bramkę Aspera. Doświadczony golkiper doskonale poradził sobie między innymi z uderzeniem Jawo z dwunastu metrów. W 28. minucie piłkarze z Borås w końcu dopięli swego. Co ciekawe, obejrzeliśmy niemal kopię sytuacji, która przyniosła Elfsborgowi pierwszą bramkę. Znów dośrodkowywał Hult, raz jeszcze główkował Ishizaki i gospodarze prowadzili już 2:0. Druga połowa także rozpoczęła się pod dyktando graczy w żółtych trykotach. Doskonałą okazję na to, aby praktycznie przesądzić o końcowym wyniku spotkania miał Jawo, ale w sytuacji sam na sam obił słupek bramki ekipy z Hälleviku. Swoją szansę zmarnował także wprowadzony w przerwie Claesson. W 56. minucie w końcu zaatakowali goście i już pierwsza odważniejsza próba przyniosła im powodzenie. Długą, prostopadłą piłkę zagrał Zavadil, fatalny błąd w ocenie jej lotu popełnił Jørgensen, a Ekenberg nie omieszkał skorzystać z prezentu. Ten moment okazał się być punktem zwrotnym i od tej pory drużyny całkowicie zamieniły się rolami. Gospodarze stanęli, a coraz groźniejsze akcje konstruowali goście. Po strzale Zavadila z rzutu wolnego Ellegaarda uratowała poprzeczka, dwukrotnie niebezpiecznie główkował Cederberg, a Nilsson popisał się mocnym strzałem z dystansu. Na gola wyrównującego zawodnicy Mjällby musieli jednak czekać aż do doliczonego czasu gry. Zaczęło się od rzutu rożnego dla Elfsborga, po którym goście błyskawicznie wyszli z własnej połowy w czterech przeciwko dwójce defensorów z Borås. To nie mogło skończyć się inaczej niż golem, a raz jeszcze na listę strzelców wpisał się Ekenberg, ratując swojej drużynie niezwykle cenny punkt.

 

Allsvenskan (15/30)

[9] IF Elfsborg - Mjällby AIF [13] 2:2 (2:0)

1:0 Ishizaki 10., 2:0 Ishizaki 28., 2:1 Ekenberg 56., 2:2 Ekenberg 90.+2

 

Ellegaard - Odiah, Augustsson, Jørgensen, S. Larsson (66. Klarström) - Ishizaki, Hiljemark, Svensson (46. Claesson), Hult - Jawo (87. Lai), Elm

 

********

 

Tabela na półmetku (przepraszam, że nie w formie screena):

 

1. Helsingborg 31

2. Malmö 29

3. Norrköping 28

4. IFK 28

(...)

11. Elfsborg 19

(...)

14. Gefle 16

15. Sundsvall 16

16. Syrianska 12

Odnośnik do komentarza

Wysokie, pięciobramkowe zwycięstwo na wyjeździe praktycznie rozstrzygało kwestię awansu do kolejnej rundy. W niekrótkiej już przecież historii europejskich pucharów nie zdarzyło się jeszcze, aby komukolwiek udało się taką stratę odrobić. Trudno było przypuszczać, aby pierwszymi, którzy tego dokonają zostali debiutanci z Kazachstanu, ale mimo to cały czas trzeba było pamiętać o czujności w poczynaniach defensywnych. Pokaźna zaliczka z Astany sprawiła, że szansę debiutu w dorosłej drużynie Elfsborga otrzymało aż pięciu piłkarzy grających na co dzień w kadrze młodzieżowej. Tak duża rotacja wynikała również z faktu, iż klub z Borås gra obecnie co trzy dni i zwyczajnie nie dałoby się rozegrać takiej spotkań tą samą jedenastką. Jednym z piłkarzy, którzy od pierwszych sekund wykazywali ogromną ochotę do gry był ustawiony na lewym skrzydle Hedlund. To właśnie po dograniach dynamicznego dziewiętnastolatka przed szansą na strzelenie gola stanęli kolejno Jawo oraz Nilsson. Ich uderzeniom zabrakło jednak precyzji. Refleks Nurgaliewa sprawdził za to Klarström, ale kazachski golkiper tym razem spisał się bez zarzutu i sparował piłkę na rzut rożny. Do przerwy gole nie padły, a po niej cały czas ton grze nadawała młodzież z Borås. Piłkarze Elfsborga nie forsowali przesadnie tempa, szanowali piłkę, ale widać było, że chcą odwdzięczyć się trzynastotysięcznej publiczności choć jednym trafieniem. Najbliżej celu byli w 69. minucie po akcji trzech nastolatków. Hodzic zdecydował się na rajd prawym skrzydłem, po czym odegrał futbolówkę do Nemy. Prawoskrzydłowy gospodarzy poradził sobie z kryjącym go Kimem, wyciągnął z bramki Nugraliewa i oddał piłkę Hedlundowi, który musiał już tylko dostawić nogę. Jak spod ziemi wyrósł jednak kapitan Lokomotiwu Iwaszkin i rozpaczliwym wślizgiem uchronił swój zespół przed utratą gola. Goście przez cały mecz nie oddali choćby jednego strzału w kierunku bramki Ellegaarda, ale heroiczna postawa w defensywie pozwoliła im dowieźć do ostatniego gwizdka bezbramkowy remis i z podniesioną głową zakończyć pierwszą w krótkiej historii klubu pucharową przygodę.

 

 

Liga Europy - 1. runda eliminacyjna (2/2)

[sWE] IF Elfsborg - Lokomotiw Astana [KAZ] 0:0

 

Ellegaard - Hodzic, Augustsson, Andreasson, Klarström - Floren (52. Olofsson), Lai - J. Larsson (67. Nema), Jawo, Hedlund - Nilsson (61. Bangura)

Odnośnik do komentarza

Gefle IF to dla Elfsborga kolejny bezpośredni rywal w walce o utrzymanie. Przed bezpośrednim meczem drużyna z Borås miała w tabeli trzy punkty przewagi i pomimo niezbyt imponującego w tym sezonie domowego bilansu (zaledwie jedno zwycięstwo w dziewięciu spotkaniach) sympatycy gospodarzy z pewnością liczyli na to, że po końcowym gwizdku sędziego dystans ten się powiększy. Rzeczywiście, bojowo nastawieni gospodarze od pierwszych minut przejęli pełną kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami, a strzegący bramki Gefle Hugosson nie miał ani chwili wytchnienia. Golkiper gości w sobie tylko znany sposób wygrał pojedynek sam na sam z Ishizakim, a także poradził sobie z kąśliwym uderzeniem Hulta. Nie brakowało także sytuacji, w których Hugossonowi albo dopisywało szczęście (poprzeczka po strzale Ishizakiego z rzutu wolnego) albo wyręczali go koledzy (po główce Elma Senatore wygarnął zmierzającą do siatki futbolówkę z linii bramkowej). Tak, czy inaczej bramka Gefle była tego dnia jak zaczarowana. Gdy kibice szykowali się już na przerwę, niepozorny kontratak przeprowadzili goście. Do prostopadłej piłki na dwudziestym metrze dopadł Dahlberg i mimo asysty czterech defensorów Elfsborga zdołał oddać strzał, który całkowicie zaskoczył Ellegaarda. Pierwsze i jak się miało później okazać ostatnie uderzenie w kierunku bramki Elfsborga przyniosło zatem gościom prowadzenie. Po zmianie stron cały czas przeważali gospodarze, ale nie potrafili stworzyć sobie aż tak klarownych okazji, jak w pierwszej połowie. Groźnie pod bramką Hugossona zrobiło się jedynie raz, ale strzelający z ostrego kąta Svensson trafił jedynie w słupek. Całkowicie niezasłużona porażka z Gefle oznaczała, że ekipa z Borås znów znalazła się w bezpośrednim sąsiedztwie strefy spadkowej. Co gorsza, znajdujący się w wybornej formie Hult oraz Nilsson złapali kontuzje, które eliminują ich z gry na przynajmniej sześć tygodni. A już za dwa dni trzeba było jechać do Sarajewa …

 

Allsvenskan (16/30)

[11] IF Elfsborg - Gefle IF [14] 0:1 (0:1)

0:1 Dahlberg 45.

 

Ellegaard - Odiah, Jørgensen, S. Larsson, Hult (69. Hedlund) - Hiljemark, Svensson - Ishizaki, Claesson (69. J. Larsson), Nilsson (17. Klarström) - Elm

 

*******

 

W ramach ciekawostki dodam tylko, że moim następcą w IFK został jeden z twórców potęgi tego klubu w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych minionego stulecia - Sven-Göran Eriksson. Powrót utytułowanego szkoleniowca do Göteborga można uznać za udany, gdyż w pierwszych trzech meczach pod jego wodzą IFK wzbogacił swój dorobek o siedem punktów.

Odnośnik do komentarza

FK Sarajewo to rywal ze znacznie wyższej półki niż Lokomotiw Astana. Wprawdzie w kadrze bośniackiego zespołu próżno szukać wirtuozów światowych boisk, ale lekceważenie tej stanowiącej mocny kolektyw drużyny byłoby czymś wielce niestosownym. Obie jedenastki rozpoczęły mecz bardzo uważnie, ale po krótkim okresie wzajemnego badania sił do ataku ruszyli goście. Doskonale pamiętamy, iż trzy dni wcześniej w spotkaniu przeciwko Gefle piłkarzom Elfsborga pomimo kilkunastu wybornych okazji nie udało się odczarować bramki rywali. Tymczasem w Sarajewie już pierwszy groźniejszy wypad przyniósł piłkarzom z Borås powodzenie. Zbiegający do lewego skrzydła Elm wycofał piłkę do dobrze ustawionego Laiego, a urodzony na Sycylii pomocnik uderzeniem przy dalszym słupku pokonał Janosevicia. Gospodarze nie zdążyli otrząsnąć się jeszcze z szoku po pierwszym golu, a już powinno być 0:2. Na siódmym metrze przed golkiperem z Sarajewa znalazł się Jawo, który jednak postawił na siłę zamiast precyzji, w efekcie czego obił jedynie poprzeczkę bramki FK. W odpowiedzi bliski szczęścia był Sesar, ale w sukurs Ellegaardowi przyszedł słupek. Ostatnie minuty pierwszej połowy przyniosły dwa nokautujące uderzenia wyprowadzone przez rozważnie grających piłkarzy Elfsborga. Najpierw na listę strzelców wpisał się Elm, wykorzystując fakt, iż jeden a środkowych obrońców złamał linię spalonego, a kilkadziesiąt sekund później Gambijczyk Jawo wykorzystał świetną centrę Claessona. Co ciekawe, to właśnie ofensywny pomocnik ekipy z Borås okazał się tym piłkarzem, który przywrócił gospodarzom cień nadziei na korzystny rezultat, łapiąc w stosunkowo bezmyślny sposób czerwoną kartkę. Wydawało się, że perspektywa gry w przewadze przez czterdzieści pięć minut pozytywnie natchnie Bośniaków, ale ci tym razem nie zaprezentowali znanego w całej Europie bałkańskiego charakteru. Bezradność gospodarzy do końca wykorzystali więc gracze Elfsborga, którzy grając w liczebnym osłabieniu dołożyli jeszcze dwa trafienia, powtarzając tym samym rezultat z Astany. Z perspektywy klubu z Borås godnym odnotowania wydarzeniem jest także z pewnością debiut w oficjalnym meczu pierwszego zespołu siedemnastoletniego Westerlunda, który na nieco ponad kwadrans przed końcowym gwizdkiem zmienił rozgrywającego rewelacyjny mecz Elma.

 

Liga Europy - 2. runda eliminacyjna (1/2)

[bOS] FK Sarajewo - IF Elfsborg [sWE] 0:5 (0:3)

0:1 Lai 7., 0:2 Elm 35., 0:3 Jawo 37., 0:4 Augustsson 61., 0:5 Lai 78.

 

Ellegaard - Klarström, Augustsson, Jørgensen, S. Larsson - Hiljemark (68. Floren), Lai, Claesson - Ishizaki (59. J. Larsson), Jawo - Elm (74. Westerlund)

 

********

 

Szwedzkie kluby w Europejskich Pucharach:

Liga Mistrzów (2. runda el., 1/2) - [NIR] Portadown FC - Helsingborgs IF [sWE] 0:3

Liga Europy (2. runda el., 1/2) - [sWE] Malmö FF - ND Gorica [sVN] 0:0

Liga Europy (2. runda el., 1/2) - [sWE] AIK FF - Zimbru Kiszyniów [MDA] 0:0

 

********

 

Dzień po efektownym zwycięstwie w Sarajewie poznaliśmy ewentualnego rywala w kolejnej rundzie eliminacyjnej. Los ponownie był dla nas łaskawy i w przypadku awansu zmierzymy się z bułgarską Sławią Sofia.

 

Swoich potencjalnych przeciwników poznały także pozostałe szwedzkie kluby. Walczący o Ligę Mistrzów Helsingborg w kolejnej rundzie może zmierzyć się z mistrzem Rumunii - CFR Kluż, zaś w kwalifikacjach Ligi Europy Malmö zagra ze szwajcarskim BSC Young Boys, zaś AIK z duńskim Brøndby IF.

Odnośnik do komentarza

Zarówno wynik, jak i gra w spotkaniu z Norrköping pozostawiały wiele do życzenia, ale w całym Göteborgu nie było chyba choćby jednej osoby, która spodziewała się, że mój dwunasty mecz w roli menedżera IFK okaże się jednocześnie ostatnim. Przyczyn takiej decyzji szefów klubu z Gamla Ullevi absolutnie nie należy jednak szukać w postawie zespołu na ligowych boiskach. Po jedenastu kolejkach biało-niebiescy zajmowali bowiem trzecią lokatę z zaledwie czteropunktową stratą do lidera z Helsingborga, a przecież przed sezonem jednoznacznie dano mi do zrozumienia, że każde miejsce powyżej ósmego będzie zadowalające. Dorobek IFK można uznać za tym cenniejszy, że niemal od początku sezonu na liście kontuzjowanych znajdował się Hysen, który już za kilka dni miał wznowić treningi. Sytuacja finansowa klubu także nie uległa w ostatnich miesiącach pogorszeniu, a morale w zespole po odniesionym w dobrym stylu zwycięstwie nad GAIS mocno wystrzeliło do góry. Co więc tak bardzo zdenerwowało prezesa Olssona, że zdecydował się na aż tak drastyczny ruch?

 

Zaczęło się całkiem niewinnie. Dzień po meczu w Norrköping zostałem poproszony o wywiad, podczas którego zadano mi pytanie, czy podjąłbym się misji ratowania niespodziewanie pałętającego się po strefie spadkowej Elfsborga. Odpowiedziałem, że byłoby to niezwykle ciekawe wyzwanie i juz po kilku godzinach odezwali się do mnie przedstawiciele klubu z Borås, oferując półtoraroczny kontrakt wiążący się z około pięćdziesięcioprocentową podwyżką. Poprosiłem o tydzień czasu do namysłu, na co Elfsborg chętnie przystał. Od tego momentu wszystko potoczyło się już lawinowo. Najpierw skontaktował się ze mną prezes Olsson, który w dość dobitny sposób wyraził swoją opinię na temat moich rozmów z innym klubem, po czym postawił mi ultimatum: albo publicznie wycofam wszystko, co powiedziałem o Elfsborgu, albo kończymy współpracę ze skutkiem natychmiastowym. Ponieważ należę do niezbyt chyba licznego grona ludzi, którzy nie boją się własnych przekonań, oczywiście odparłem, że kajać się przed nikim nie zamierzam. Wypowiadając te słowa doskonale zdawałem sobie sprawę, że w taki właśnie sposób kończę swoją krótką i burzliwą przygodę z klubem.

 

Nie tak wyobrażałem sobie pożegnanie z IFK. Nie zamierzałem jednak przesadnie długo rozpamiętywać tych niezbyt miłych wydarzeń. Po pierwsze, już za kilka dni czekało mnie nowe otwarcie i zdecydowanie rozsądniejsze i bardziej efektywne było wykorzystanie wolnych chwil na zapoznanie się z sytuacją kadrową Elfsborga. Po drugie, należę do ludzi, którzy wolą patrzeć w przyszłość, a rozdrapywanie ran z przeszłości z definicji uważają za stratę czasu. Poza tym, bywają większe problemy niż tygodniowy urlop w Göteborgu. Tym bardziej, że objęcie klubu z Borås nie wiązało się z koniecznością przeprowadzki.

Wstępnie dogadałeś się za plecami obecnego Prezesa, to się wkur.. i chciał publicznej deklaracji czy zostajesz. Nie udzieliłeś jej więc się rozstał z nielojalnym pracownikiem.

 

Nie ma się co dziwić, że tak z Tobą postąpił.

Odnośnik do komentarza

Muszę przyznać, że z takim ultimatum spotkałem się w FM pierwszy raz, ale to pokazuje tylko, jak wiele roboty wykonują twórcy gry, aby maksymalnie odnieść ją do rzeczywistych realiów.

 

Co do tej sytuacji, to oczywiście opisałem ją z mojego punktu widzenia, inaczej wyglądało to od strony Olssona, jeszcze inaczej Elfsborga. Jedyne, co mnie trochę zaskoczyło, to fakt, że zarząd IFK był doskonale zorientowany w kwestii moich negocjacji z nowym klubem, choć i tutaj sam w pewnym sensie "rozpaliłem ogień" mówiąc, że praca w Borås byłaby ciekawym wyzwaniem.

 

********

 

Po dwóch domowych meczach bez strzelonego gola, pojedynek z Åtvidabergiem był dla graczy z Borås okazją na przełamanie strzeleckiego impasu. Wprawdzie cały czas z powodu urazów w zespole gospodarzy brakowało kilku ważnych ogniw, ale skład przecież niewiele różnił się od tego, który kilka dni wcześniej niezwykle efektownie zaprezentował się w Sarajewie. Kolejny raz okazało się jednak, iż Elfsborg ligowy i pucharowy to dwie całkowicie odmienne drużyny. Owszem, graczom w żółtych koszulkach nie można było odmówić ambicji, ale ponownie kompletnie uleciała z nich płynność gry, którą imponowali podczas wojaży do Kazachstanu i Bośni. Przed przerwą najlepsze okazje na to, aby pokonać Gustavssona mieli Ishizaki oraz Elm, ale w obu przypadkach bramkarz gości nie musiał nawet interweniować. W drugiej połowie gra się nieco wyrównała, a swojej szansy na wywiezienie z Borås Arena kompletu punktów coraz śmielej zaczęli szukać piłkarze Åtvidaberg. Najlepszą z nich zmarnował Möller, który po prostopadłym podaniu Marinho znalazł się sam przed Ellegaardem. Napastnik gości miał na nodze piłkę meczową, ale duński bramkarz doskonale odczytał jego intencje i sparował futbolówkę na rzut rożny. Elfsborg także próbował przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, ale w ostatnim kwadransie gorąco pod bramką Gustavssona robiło się jedynie po nielicznych próbach z dystansu w wykonaniu Svenssona i Hiljemarka. Mecz zakończył się więc podziałem punktów, który z pewnością nie mógł gospodarzy w żaden sposób satysfakcjonować.

 

Allsvenskan (17/30)

[11] IF Elfsborg - Åtvidabergs FF [7] 0:0

 

Ellegaard - Odiah, Augustsson, Jørgensen, S. Larsson - Hiljemark, Lai (59. Jawo), Svensson - Ishizaki, Claesson (81. J. Larsson) - Elm

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...