Skocz do zawartości

Mission Impossible po polsku


fkeypeepl

Rekomendowane odpowiedzi

PROLOG

Byłem zwykłym chłopcem. Przez pierwsze pięć lat mojego życia spędziłem w Gdańsku. Rodzice ze mną postanowili wyprowadzić się na wieś, by oddalić się od zgiełku dużego

miasta. W dzieciństwie miałem dużo wygórowanych planów na przyszłość typu kierowca wyścigowy, rajdowy, skoczek narciarski... Wiadomo, jak to dziecko. Przyszedł czas na piłkę nożną. Tata był najbardziej obeznany w tym sporcie ze wszystkich moich wymysłów jeśli chodzi o arenę krajową, ale jakoś bardzo się tym nie interesował. Przez całe swoje życie mieszkał w różnych miejscach w województwie pomorskim, przez co miał do czynienia z wieloma tutejszymi klubami. Obaj podświadomie zżyliśmy się z Budowlanymi, czyli Lechią Gdańsk. Kiedy byłem jeszcze bardzo młody, zacząłem się na poważnie interesować futbolem, ojciec zapisał mnie do lokalnego Gminnego Klubu Sportowego Murkam Przodkowo. Gdy kończyłem podstawówkę zaczęło mi szwankować kolano. Pewien lekarz powiedział, że był to tylko jakiś guz i jedyne co muszę robić to przyjmować witaminy i powstrzymywać się od sportu związanego z wysiłkiem fizycznym. Wizyta u lekarza miała miejsce na końcu marca, więc w maju mogłem zacząć dokańczać sezon. Ten sezon był pierwszym, w którym grałem ze swoim rocznikiem. Przez wcześniejsze 3 lata w klubie musiałem grać z 2 lata starszymi. Przez 3,5 roku grałem z przodu lub na skrzydle. Podczas czwartej zimy w młodzikach klubu, w pewnym sparingowym turnieju halowym trener odkrył dobrą dla mnie pozycję - bocznego obrońcę. Przeważnie mimo prawonożności zajmowałem lewy bok obrony. Pewnie ze względu na to, że miałem przewagę w umiejętności gry słabszą nogą od moich konkurentów. Mimo to zdarzało mi się zagrać na prawej obronie. Ledwo na wiosnę rozegrałem dwa mecze i przytrafiła mi się wcześniej opisana kontuzja. Sezon kończył już z nami jako nasz trener prezes klubu. Jednak pod koniec wakacji znów to samo kolano zaczęło szwankować. Tym razem inny lekarz, tym razem specjalista, orzekł, że to poważny uraz związany z zaburzeniami rozwoju i czeka mnie półroczna przerwa. Dla mnie to był cios. Jakoś zleciały te 183 dni i wróciłem do gry w piłkę. Dograłem pół sezonu z wiedzą o tym, że przez braki nie mieszczę się w zespole złożonym z moich rówieśników i młodszych ode mnie. Zrezygnowałem z gry w klubie, jak grałem to rekreacyjnie z kumplami.

Mijały kolejne lata i postanowiłem spróbować sił w roli menedżera klubowego. Zrobiłem co trzeba i czekałem na swoją szansę. Wkrótce zwolniły się miejsca w Arce Gdynia -

odwiecznym rywalu Lechii, a niedługo potem w zadłużonym KSZO, Świętokrzyskiej Dumie, gdzie nieopodal miałem rodzinę. W sumie to stamtąd wywodzi się rodzina, więc fajnie by było rozpocząć tam karierę. Przyjęto mnie. Nie miałem dużych wymagań, zarząd klubu zaakceptował je z przysłowiowym ucałowaniem ręki i stałem się menedżerem Klubu Sportowego Zakładów Ostrowieckich Ostrowiec Świętokrzyski.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...