Skocz do zawartości

'Murica


kujawiak

Rekomendowane odpowiedzi

Philadelphia Union wita wszystkich czytelników w nowym roku!

 

*******

 

MLS - sezon zasadniczy (25/34)

[W3] Philadelphia Union - Colorado Rapids [Z7] 4:1 (Torres 58., Pappa 79. (k), 86., Mansally 90.+4 - Casey 14.)

 

Johnson - Kimura (46. Williams), Van Buyten, Valdes, Lopez - Adu, Nagamura (90.+1 Okugo), Gavin - Pappa, Mansally - Martinez (46. Torres)

 

Jak padły bramki?

14 min., 0:1. Gomez i De Leon całkowicie rozklepali defensywę gospodarzy, a całą akcję sfinalizował wbiegający z głębi pola Casey, który pokonał Johnsona mocnym strzałem z najbliższej odległości.

58 min., 1:1. Nagamura przytomnie dostrzegł podłączającego się do akcji na prawym skrzydle Williamsa, a ten zacentrował wprost na nogę niepilnowanego przez nikogo Torresa, który popisał się pięknym półwolejem.

79 min., 2:1. Schaken sfaulował Pappę na linii pola karnego, a podyktowaną za to przewinienie jedenastkę skutecznie wykonał sam Gwatemalczyk.

86 min., 3:1. Williams idealnie zgasił zagraną w poprzek boiska piłkę i oddał ją ustawionemu na wprost bramki Plattera Pappie, który pokonał golkipera gości mierzonym strzałem z ponad dwudziestu metrów.

90+4 min., 4:1. Pappa minął kolejno trzech niepotrafiących mu odebrać piłki defensorów Colorado i wyłożył futbolówkę Mansally'emu, a Gambijczyk podwyższył wynik meczu mocnym strzałem przy lewym słupku.

 

Notes trenera:

Zagrać świetny mecz przez pełnych dziewięćdziesiąt minut to niewątpliwie wielka sztuka. Ale myślę, że nie mniejsze brawa należą się mojej drużynie za to, czego dokonała dzisiaj. Niezwykle ciężko bowiem wznieść się na wyżyny własnych umiejętności wtedy, gdy nic się nie układa, a tak właśnie wyglądała nasza gra przed przerwą. W drugiej połowie nasza postawa też była zresztą daleka od ideału, ale wtedy właśnie pokazaliśmy charakter i wolę walki, która cechuje tylko największe drużyny. Wiele ożywienia wnieśli rezerwowi, świetne zawody rozgrywał Marco, przełamał się Kenny, ale pochwały należą się absolutnie wszystkim piłkarzom Union, zaczynając od Seana Johnsona, dzięki któremu nie musieliśmy odrabiać znacznie większych strat. W Philadelphii na pierwszym miejscu była, jest i zawsze będzie drużyna i bardzo cieszy mnie, iż widać to również na boisku.

Odnośnik do komentarza

MLS - sezon zasadniczy (26/34)

[W3] Philadelphia Union - Houston Dynamo [W2] 1:0 (Adu 18.)

 

Johnson - Williams, Van Buyten, Califf, Sinovic - Carroll (45.+2 Perez), Nagamura, Gavin - Pappa, Adu (75. Torres) - Mansally (90. Hedrick)

 

Jak padła bramka?

18 min., 1:0. Mansally próbował zaskoczyć Halla uderzeniem z ostrego kąta, ale golkiper gości zdołał sparować piłkę. Do niej dopadł jednak Pappa i bez namysłu oddał ją dobrze ustawionemu Adu, który nie miał problemów z umieszczeniem jej w pustej już bramce.

 

Notes trenera:

Dzisiejszy mecz był typowym pojedynkiem o sześć punktów, gdyż obie drużyny doskonale zdają sobie sprawę, o co grają. Trudno zatem było spodziewać się na boisku technicznych fajerwerków i wielkiego soccera. Takie mecze też trzeba jednak umieć rozstrzygać na swoją korzyść i właśnie to stało się dziś naszym udziałem. O ile w pierwszej połowie sezonu nasi kibice mieli prawo narzekać na naszą skuteczność, to teraz pod tym względem wyglądamy naprawdę imponująco. Kolejny już raz wygrywamy mecz, w którym nie stworzyliśmy sobie jakiejś niespotykanej liczby sytuacji bramkowych. Co warte podkreślenia, nie mieli ich także nasi rywale i tutaj pochwały należą się blokowi defensywnemu. A że w Philadelphii wszyscy zarówno bronią, jak i atakują, to słowa te adresowane są do całej naszej drużyny.

Odnośnik do komentarza

Reprezentacja USA:

el. MŚ (3. runda, 3/6): [3] Jamajka - USA [1] 2:1 (Fuller 63., Shelton 72. - Donovan 66. (k))
el. MŚ (3. runda, 4/6): [4] Antigua i Barbuda - USA [3] 0:4 (Gomez 16., Altidore 29., Donovan 44. (k), 63.)

 

********

 

Piłkarze Philadelphii w reprezentacjach:

Kenny Mansally (Gambia) - 90 minut i asysta z Botswaną (d, 1:2) oraz 25 minut z Botswaną (w, 0:2)

Marco Pappa (Gwatemala) - 61 minut, gol i asysta z Curacao (w, 2:0)

Alien Perez (Kuba) - 90 minut z Grenadą (w, 0:1) oraz 90 minut z Salwadorem (d, 0:3)

 

********

 

Transfery z klubu:

Lionard Pajoy (31, Kolumbia) - wymiana z San Jose

Cam Weaver (29, USA) - wymiana z San Jose

 

********

 

Tabele po 3/4 sezonu zasadniczego

 

Wschód:

1. New York (27) 57

2. Houston (28) 45

3. Philadelphia (26) 44

4. Chicago (25) 37

5. Columbus (27) 34

6. DC (26) 33

7. New England (27) 33

8. Toronto (28) 24

9. Kansas City (26) 22

 

Zachód:

1. Seattle (27) 64

2. Los Angeles (27) 60

3. Salt Lake City (28) 41

4. Portland (27) 40

5. San Jose (27) 28

6. Dallas (27) 28

7. Colorado (28) 28

8. Vancouver (26) 23

9. Chivas USA (27) 21

 

Przypominam, że po zakończeniu sezonu zasadniczego pierwsze trzy drużyny z każdej konferencji uzyskają bezpośredni awans do play-off. Stawkę w fazie pucharowej uzupełnią ponadto dwaj zwycięzcy pojedynków o "dzikie karty", o które rywalizować będą cztery najwyżej sklasyfikowane spośród pozostałych zespołów już bez podziału na konferencje (czyli na chwilę obecną byłyby to: Portland, Chicago, Columbus oraz DC).

Odnośnik do komentarza

MLS - sezon zasadniczy (27/34)

[Z5] San Jose Earthquakes - Philadelphia Union [W3] 2:1 (Danso 31., Moreno 65. - Gavin 4.)

 

Johnson - Williams, Van Buyten, Califf, Sinovic (56. Lopez) - Carroll, Nagamura (66. Cooper), Gavin (66. Torres) - Pappa, Adu - Martinez

 

Jak padły bramki?

4 min., 0:1. Pappa zdecydował się na rajd prawym skrzydłem, urwał się kryjącemu go Hotowi i zacentrował w pole bramkowe San Jose. Tam na piłkę czekał już Gavin, który poszedł za akcją i spokojnie ją wykończył.

31 min., 1:1. Moreno dośrodkował z rzutu wolnego, obrońcy Philadelphii całkowicie zgubili krycie, a niepilnowany przez nikogo Danso nie miał najmniejszych problemów z pokonaniem Johnsona strzałem z pięciu metrów.

65 min., 2:1. Vilakazi dośrodkował z rzutu rożnego, po którym w polu karnym gości doszło do dużego zamieszania. Najszybciej połapał się w nim Moreno i po jego strzale piłka, choć odbiła się jeszcze po drodze od jednego z obrońców, zatrzepotała w siatce.

 

Notes trenera:

Właśnie zakończył się najbardziej szalony mecz w mojej krótkiej trenerskiej karierze. Czy uważam, że zostaliśmy dzisiaj okradzeni? Cóż, bezsprzeczny jest fakt, że nie uznano nam prawidłowego gola na 2:0. Nie rozumiem, jakim cudem arbitrzy dopatrzyli się spalonego u Marco, skoro dośrodkowanie Setha poszło niemal z linii końcowej. Gdyby wskazano faul lub ewentualnie aut bramkowy, to byłby sens, aby choć podjąć polemikę, ale ofsajdu w tej sytuacji po prostu być nie mogło. Nie jest jednak powiedziane, że dwubramkowa zaliczka okazałaby się wystarczająca, gdyż fortuna ewidentnie nam nie sprzyjała. Trzy słupki i poprzeczka to chyba trochę dużo jak na jeden mecz, prawda? A gdyby policzyć wszystkie sytuacje, to Marco, Blair i Jose mogli spokojnie kończyć ten mecz z hat-trickami na koncie. Owszem, nasi rywale również dwukrotnie obijali słupek naszej bramki, ale jeśli któraś ze stron zasłużyła dziś na zwycięstwo, to na pewno byliśmy nią my. Wychodzi jednak na to, że w bieżących rozgrywkach po prostu nie wygrywamy spotkań, w których gramy naprawdę ładną piłkę.

Odnośnik do komentarza

MLS - sezon zasadniczy (28/34)

[W3] Philadelphia Union - Columbus Crew [W7] 1:0 (Martinez 18.)

 

Johnson - Williams, Van Buyten, Valdes (46. Califf), Lopez - Pappa, Carroll, Adu, Torres - Martinez (89. Okugo), Mansally (76. Cooper)

 

Jak padła bramka?

18 min., 1:0. Mansally zacentrował półgórną piłkę z lewego skrzydła, a w szesnastce gości doskonale zachował się Martinez, który pomimo asysty aż trzech obrońców zdołał oddać strzał, całkowicie zaskakując Hesmera.

 

Notes trenera:

W dzisiejszym meczu priorytetem było zwycięstwo i cieszę się, że udało się nam je odnieść. Wiedzieliśmy, że piłkarze Columbus podchodzą do pojedynku z nami po siedmiu kolejnych porażkach, ale to paradoksalnie wcale nie ułatwiało nam zadania. Wiadomo, że drużyna mająca w składzie tak wybitnych zawodników jak Owen, Vargas czy Mirosevic celuje w awans do fazy play-off, a spotkanie z nami było dla nich swego rodzaju meczem ostatniej szansy. Na szczęście, szybko strzelona po świetnej zespołowej akcji bramka dodała nam pewności i spokoju. Szkoda jedynie, że nie byliśmy dziś skuteczniejsi, gdyż końcówka mogła być znacznie mniej nerwowa. Sytuacji stworzyliśmy sobie bowiem dostatecznie dużo, aby nasze zwycięstwo było dziś znacznie bardziej okazałe. Od jutra skupiamy się już wyłącznie na przygotowaniach do meczu przeciwko Seattle i na pewno postaramy się zaskoczyć kolejną z ligowych potęg.

Odnośnik do komentarza

MLS to o tyle specyficzna liga, że ze względu na panujące w niej zasady potencjał wszystkich drużyn jest dość zbliżony. Gdyby spojrzeć na same kadry to mamy LA, potem NY, a dalej w niewielkich odstępach cała reszta. Dlatego w przypadku Columbus najbardziej bałem się tego, że w tak wyrównanej lidze wiecznie przegrywać nie będą. Na szczęście tym razem się jeszcze udało, a przełamali się w następnej kolejce przeciwko Chicago (czyli w pewnym sensie zagrali dla nas).

 

********

 

MLS - sezon zasadniczy (29/34)

[W3] Philadelphia Union - Seattle Sounders [Z1] 1:0 (Van Buyten 49.)

 

Johnson - Williams (57. Kimura), Van Buyten, Califf, Lopez - Adu, Carroll, Nagamura (46. Mansally) - Pappa, Torres - Martinez (86. Gavin)

 

Jak padła bramka?

49 min., 1:0. Mansally dośrodkował z rzutu rożnego na krótki słupek, a tam Van Buyten wyskoczył znacznie wyżej od Pearce'a i mocnym strzałem głową wyprowadził gospodarzy na prowadzenie.

 

Notes trenera:

Przyznam się szczerze, że mnie również bardzo zaskoczyły decyzje personalne Sigiego Schmida, ale nie zapominajmy, że piłkarzy z Seattle lada dzień czeka arcyważny dwumecz w Lidze Mistrzów, a rotacja składem w zespole grającym na wszystkich frontach jest po prostu nieunikniona. Obecność na boisku zawodników zaplecza podstawowej jedenastki w drużynie rywali wcale nie ułatwiła nam jednak zadania, gdyż każdy z nich chciał ze zdwojoną mocą udowodnić swoją przydatność do drużyny. Zmuszeni zostaliśmy więc do walki o każdy cal boiska, z której kolejny już raz w tej rundzie wyszliśmy zwycięsko. Dodatkowo jedynego gola przyniósł nam perfekcyjnie rozegrany stały fragment gry, a pamiętajmy, że w takich okolicznościach dotychczas częściej bramki traciliśmy. Awans na drugie miejsce w konferencji cieszy, ale w tabelę spojrzymy dopiero po ostatnim meczu sezonu zasadniczego. Teraz czeka nas seria ciężkich wyjazdów, więc cały czas zachowujemy koncentrację i zapominamy o jakiejkolwiek euforii.

Odnośnik do komentarza

MLS - sezon zasadniczy (30/34)

[Z7] Vancouver Whitecaps - Philadelphia Union [W2] 1:3 (Teibert 58. - Pappa 9., 45.+1, 85.)

 

Johnson - Kimura, Van Buyten, Califf, Williams (79. Lopez) - Carroll (82. Okugo), Nagamura, Gavin - Pappa (90.+3 Gaddis), Adu - Martinez

 

Jak padły bramki?

9 min., 0:1. Za sprawą indywidualnego rajdu Kimury goście błyskawicznie przenieśli ciężar gry spod własnego pola karnego na połowę rywali. Japoński defensor zdecydował się na głębokie dośrodkowanie, które na długim słupku zamknął Pappa. Pomocnik Philadelphii zwiódł kryjącego go Boxalla i pewnym strzałem otworzył wynik meczu.

45+1 min., 0:2. Jeszcze jeden podręcznikowy kontratak zespołu z Philadelphii. Carroll uruchomił Pappę pięknym, pięćdziesięciometrowym podaniem, a Gwatemalczyk po wygraniu pojedynku biegowego z defensorami gospodarzy przedryblował golkipera z Vancouver i spokojnie umieścił piłkę w pustej bramce.

58 min., 1:2. Estridge wrzucił miękką piłkę w szesnastkę gości, a tam najlepiej zachował się Teibert, który natychmiast ją zgasił i pokonał Johnsona półgórnym strzałem tuż przy słupku.

85 min., 1:3. Nagamura wygrał przebitkę w środku pola i zagrał do Pappy, a ten widząc złe ustawienie bramkarza gospodarzy popisał się przepięknym lobem z ponad trzydziestu metrów.

 

Notes trenera:

Po tak efektownym zwycięstwie naprawdę ciężko zebrać myśli. Nieco ponad pół roku temu, po remisowym otwarciu na boisku w Harrison przekonywałem wszystkich, że ta drużyna ma charakter. Mówiłem, że wierzę w jej przyszłość i w to, iż razem możemy dokonać rzeczy wielkich. Dziś być może nie miało miejsca żadne historyczne wydarzenie, ale dla mnie te wyszarpane w Vancouver trzy punkty mają ogromną wymowę i są prawdziwą kwintesencją tego, czym tak naprawdę jest Philadelphia Union. Domyślam się, że wielu naszych kibiców przeżywało w domach nerwowe chwile, gdy gospodarze raz po raz nacierali na nasze pole karne, ale my, pomimo narastającego zmęczenia, nie tylko przetrwaliśmy ten napór, ale jeszcze zdołaliśmy wyprowadzić spektakularny nokautujący cios. Za trzy dni czeka nas ostatni etap tego niesamowitego maratonu. Jedziemy do Kansas City na mecz z drużyną, która pokonała nas w tym roku już dwukrotnie. Pomimo niebywałego ubytku sił postaramy się o przełamanie tej passy, ale póki co raz jeszcze dziękuję moim piłkarzom za to, czego dokonali dzisiaj.

Odnośnik do komentarza

MLS - sezon zasadniczy (31/34)

[W8] Kansas City Sporting - Philadelphia Union [W2] 1:4 (R. Johnson 66. - Pappa 22., 29., Torres 32., Kimura 59.)

 

Johnson - Williams (54. Kimura), Valdes, Califf (79. Hedrick), Lopez - Adu, Nagamura, Gavin - Pappa, Torres (71. Avila) - Mansally

 

Jak padły bramki?

22 min., 0:1. Gol z gatunku najbardziej kuriozalnych. Joseph chciał wycofać piłkę głową do własnego bramkarza, ale uczynił to tak nieudolnie, że go przelobował, a futbolówka znalazła się pod nogami Pappy, który skorzystał z zaskakującego prezentu i skierował ją do siatki.

29 min., 0:2. Kolejny raz defensywa gospodarzy zachowała się bardzo niefrasobliwie. Tym razem Aiyegbusi stracił piłkę na rzecz Williamsa, a ten natychmiast obsłużył Pappę. Gwatemalczyk uderzył bez przyjęcia, nie dając Kempinowi najmniejszych szans na skuteczną interwencję.

32 min., 0:3. Williams dośrodkował z prawego skrzydła wprost na nogę Torresa, który uwolniwszy się spod opieki obrońcy, pięknym wolejem pokonał golkipera miejscowych.

59 min., 0:4. Mansally zacentrował z rzutu rożnego na ósmy metr, gdzie czekał nieatakowany przez nikogo Kimura, a japoński obrońca mierzonym strzałem podwyższył wynik meczu.

66 min., 1:4. Morales zagrał prostopadłą piłkę do Ryana Johnsona, a jamajski skrzydłowy na pełnej szybkości wbiegł w pole karne Philadelphii i pokonał bramkarza mocnym strzałem pod poprzeczkę.

 

Notes trenera:

Jak widać, filadelfijska seria trwa cały czas, a każdym kolejnym meczem dopisujemy do niej po prostu jeszcze jeden rozdział. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że nasi dzisiejsi rywale mają za sobą rozczarowujący sezon i być może ciężko im znaleźć pełną motywację, ale ja wolę skupiać się na mojej drużynie, która zawsze gra na sto procent. Choć zmęczenie zarówno podróżami, jak i natężeniem spotkań było przeogromne, udało się to wszystko przezwyciężyć i w efekcie zabrać ze sobą do domu bezcenny komplet punktów. Mam również nadzieję, że dwoma ostatnimi występami Marco raz na zawsze zamknął usta krytykom, którzy wątpili w jego zaangażowanie po podpisaniu kontraktu w Portugalii. Chciałbym w tym miejscu przypomnieć, iż Marco jeszcze przez kilka tygodni pozostaje piłkarzem Union, a swoją postawą zarówno w meczach, jak i na treningach jednoznacznie pokazuje, jak bardzo zależy mu na sukcesie całego zespołu.

 

********

 

Taka mała refleksja po meczu z Kansas City

 

W sumie rzadko zastanawiałem się nad kwestią realizmu FMa, ale opisany powyżej mecz jest naprawde ciekawym materiałem do analizy. Wirtualne Kansas City zachowało się bowiem tak, jakby zdawało sobie sprawę, że w meczu z nami najbardziej opłacalnym dla nich wynikiem jest porażka. O co chodzi? SKC tydzień wcześniej pozbawili się jakichkolwiek szans na awans do fazy play-off. W tej sytuacji najkorzystniejszą opcją dla piłkarzy z Missouri jest postaranie się o miano najsłabszej drużyny sezonu zasadniczego, gdyż to zagwarantuje im numer 1 w przyszłorocznym drafcie (zakładając, że podczas przerwy międzysezonowej nie przehandlują swojego picka). I na boisku faktycznie wyglądało to tak, jakby SKC niekoniecznie chcieli nam przeszkodzić w odniesieniu zwycięstwa. Ich skład był bowiem delikatnie mówiąc eksperymentalny (czterech absolutnych debiutantów, w tym bramkarz i stoper), a błędy, które im się przytrafiały były na poziomie rozgrywek amatorskich.

 

Wprawdzie ja i tak najbardziej skłaniam się ku opcji, że mecz ułożył się w taki sposób przez przypadek, ale historia naprawdę ciekawa i warta podzielenia się.

Odnośnik do komentarza

7. października to data, która już na zawsze pozostanie w pamięci kibiców w Philadelphii. Właśnie tego dnia D.C. United po dwóch trafieniach Davide Chiumiento pokonali 2:1 Chicago Fire, a wynik ten był równoznaczny z tym, że na trzy rundy przed zakończeniem sezonu zasadniczego piłkarze Union zapewnili sobie pierwszy w historii klubu awans do fazy play-off!

 

********

 

Finał Pucharu USA:

[1L] Salt Lake Real - Los Angeles Galaxy [1L] 0:1 (Keane 39.)

 

W tym roku w finale krajowego pucharu wyjątkowo spotkało się dwóch przedstawicieli MLS. Na Rio Tinto Stadium w Salt Lake City lepsi okazali się jednak goście z Kalifornii, a zwycięskiego gola zdobył, podobnie jak w ubiegłorocznym finale MLS, Irlandczyk Robbie Keane.

 

********

 

Reprezentacja USA:

el. MŚ (3. runda, 5/6): [2] USA - Surinam [1] 2:0 (Gonzalez 12., Donovan 40.)
el. MŚ (3. runda, 6/6): [1] USA - Jamajka [2] 1:1 (Donovan 71. - Fuller 1.)

 

Końcowa tabela: 1. USA 11 (Q), 2. Jamajka 11 (Q), 3. Surinam 11, 4. Antigua i Barbuda 0

 

Wprawdzie nie dotyczy to bezpośrednio Philadelphii, ale po prostu nie wypada tego nie skomentować. Okazuje się bowiem, że porażki w meczach towarzyskich z drużynami pokroju Liechtensteinu wcale nie były wypadkami przy pracy, a reprezentacja USA rzeczywiście przebiła dno i na dokładkę przywaliła w nie od spodu. Podopieczni Jürgena Klinsmanna cudem awansowali z "grupy śmiechu" do decydującej fazy eliminacji MŚ. Wyprzedzić Surinam minimalnie lepszym stosunkiem bramek udało się wyłącznie dzięki postawie Howarda, Donovana oraz ... Otto Barriosa - gwatemalskiego arbitra, który w meczu ostatniej kolejki najpierw uznał Amerykanom nieprawidłowo zdobytego gola na 1:1, a chwilę później nie podyktował rzutu karnego dla Jamajki.

 

Cóż jednak z tego, skoro znając szczęście Klinsmanna, pewnie kolejną fazę uda się przejść w podobnym stylu, a następnie w Brazylii jakimś cudem wyjść z grupy.

 

********

 

Piłkarze Philadelphii w reprezentacjach:

Alien Perez (Kuba) - 90 minut z Kostaryką (w, 0:3) oraz 90 minut i gol z Grenadą (d, 2:1)

Odnośnik do komentarza

MLS - sezon zasadniczy (32/34)

[W4] Chicago Fire - Philadelphia Union [W2] 0:2 (Cooper 32., Williams 48.)

 

Johnson - Williams, Van Buyten, Valdes, Lopez (66. Trejo) - Carroll, Nagamura (66. Perez), Gavin - Pappa, Adu (49. Torres) - Cooper

 

Jak padły bramki?

32 min., 0:1. Pappa zachował się świetnie na prawym skrzydle i pomimo asysty dwóch obrońców zdołał dośrodkować na pole karne, gdzie niczym rasowy lis pola karnego znalazł się Cooper, przytomnie dostawiając nogę.

48 min., 0:2. Fenomenalna zespołowa akcja gości. Rozpoczął ją Adu, odegrał piłkę Carrollowi, a ten idealnym prostopadłym podaniem obsłużył Pappę. Gwatemalczyk minął golkipera Chicago, ale zamiast umieścić futbolówkę w pustej siatce, zdecydował się oddać ją Williamsowi, który dzięki temu zapisał gola na swoje konto.

 

Notes trenera:

Dziś nie ciążyła na nas już aż tak ogromna presja, jak podczas poprzednich spotkań, ale myślę, że nie miało to wielkiego wpływu na naszą dyspozycję. Po prostu wyszliśmy na murawę i zagraliśmy swoje, co kolejny już raz przyniosło pozytywny efekt. Wiem, że przed meczem pojawiło się wiele pytań dotyczących obecności Kenny'ego Coopera w wyjściowej jedenastce. Decyzję tę podjąłem po bacznej obserwacji Kenny'ego na treningach oraz w meczach sparingowych podczas przerwy reprezentacyjnej. W spotkaniu przeciwko rezerwom Montreal Impact widziałem, że w jego grze znów pojawił się ten charakterystyczny błysk i radość. Kenny potrzebował takiego kilkutygodniowego mentalnego odpoczynku i cieszę się, że dzisiejszym występem udowodnił tym, którzy w przeciwieństwie do mnie w niego zwątpili, swoją wartość. Czy liczę na Coopera w kontekście play-off? Oczywiście, podobnie jak na każdego zawodnika znajdującego się w naszej kadrze. Zachowanie Marco przy drugim golu najlepiej oddaje fakt, że nazwa naszego klubu nie wzięła się z przypadku.

Odnośnik do komentarza

MLS - sezon zasadniczy (33/34)

[W2] Philadelphia Union - New York Red Bulls [W1] 2:2 (Mansally 38., Cooper 47. - Hoyos 7., Kern 45.)

 

Johnson - Kimura, Califf, Hedrick, Trejo (68. Christiansen) - Avila, Okugo, Perez (25. Mansally), Torres (46. Jordan) - Martinez, Cooper

 

Jak padły bramki?

7 min., 0:1. Goście uśpili czujność miejscowych wolno rozgrywając piłkę w środku boiska, po czym Marquez złamał akcję jednym prostopadłym podaniem do Hoyosa, a argentyński skrzydłowy nie dał szans Johnsonowi w sytuacji sam na sam.

38 min., 1:1. Kimura podłączył się do akcji ofensywnej i dośrodkował spod linii końcowej. W polu karnym gości do piłki dopadł Mansally, poradził sobie z Franklinem i pewnym strzałem z najbliższej odległości pokonał Vuolo.

45 min., 1:2. Tainio dojrzał wybiegającego na pozycję Kerna i dograł mu idealną piłkę, a pozbawiony jakiejkolwiek opieki napastnik z Nowego Jorku nie mógł zmarnować takiej okazji.

47 min., 2:2. Avila odzyskał piłkę na trzydziestym metrze przed bramką nowojorczyków i natychmiast oddał ją Cooperowi, który zaskoczył Vuolo uderzeniem przy bliższym słupku.

 

Notes trenera:

Skąd decyzja o wystawieniu takiej jedenastki na Red Bulls? Wszyscy wiemy, jak wielkie jest natężenie spotkań w końcowej fazie sezonu. Dlatego ważne jest, aby umiejętnie rotować składem, tym bardziej, że w tym roku czeka nas jeszcze - oby trwająca jak najdłużej - rywalizacja w fazie play-off. Wracając do dzisiejszej potyczki muszę przyznać, że była ona dla nas niezwykle cennym sprawdzianem. Nasi rywale przyjechali do Chester w najsilniejszym składzie, gdyż cały czas są w grze o Supporters' Shield. Na tle tak znakomitego i zmotywowanego przeciwnika udało nam się jednak zaprezentować bardzo solidnie i przy odrobinie szczęścia mogliśmy pokusić się nawet o zwycięstwo. To jedynie pokazuje, jak szeroką kadrą i wyrównaną kadrą dysponujemy.

Odnośnik do komentarza

MLS - sezon zasadniczy (34/34)

[W2] Philadelphia Union - DC United [W5] 1:2 (Pappa 68. - Cummings 70., Perlaza 78.)

 

Johnson - Williams, Van Buyten, Valdes, Lopez (21. Trejo) - Pappa, Carroll, Adu, Torres (61. Mansally) - Martinez (46. Gavin), Cooper

 

Jak padły bramki?

68 min., 1:0. Gavin przejął zbyt krótko wybitą przez obrońców gości piłkę i odegrał ją wbiegającemu w szesnastkę Williamsowi. Prawy defensor Philadelphii dośrodkował miękko w pole bramkowe, a tam dopadł do niej Pappa i skierował ją do siatki.

70 min., 1:1. Natychmiastowa odpowiedź piłkarzy ze stolicy. Perlaza zagrał na wolne pole do Cummingsa, a Jamajczyk spokojnie położył na ziemi Johnsona i pokonał go skuteczną podcinką.

78 min., 1:2. Van Buyten fatalnie obliczył lot piłki, w wyniku czego przejął ją Perlaza i samotnie pobiegł na bramkę Johnsona, skutecznie wykańczając akcję.

 

Notes trenera:

Każda passa kiedyś się kończy, a w naszym przypadku miało to miejsce właśnie dzisiaj. Sam wynik w szczególny sposób mnie nie martwi, gdyż chyba wszyscy zgodzimy się, że na porażkę z przebiegu gry absolutnie dziś nie zasłużyliśmy. Zdecydowanie ważniejszą kwestią jest dla mnie fakt, że oba gole dla United padły po prostych błędach indywidualnych naszych piłkarzy, co już dawno nam się nie przytrafiało. Kolejnym problemem są urazy Rogera i Porfirio, którzy nie byli w stanie dokończyć dzisiejszego meczu. Trudno mi na ten moment powiedzieć, czy będę mógł skorzystać z nich w półfinale konferencji, ostateczną decyzję podejmę zapewne po zapoznaniu się z raportami fizjoterapeutów. Już dzisiaj za to mogę zapewnić, że do Houston zabiorę osiemnastkę piłkarzy będących w pełni sił. Nawet tak ważny mecz nie jest powodem, aby ryzykować zdrowiem. Na koniec tego niesamowitego i niewątpliwie historycznego sezonu zasadniczego chcę jeszcze raz podziękować za zaufanie zarządowi, piłkarzom i kibicom Union. Obiecaliśmy, że razem dokonamy czegoś wielkiego i dziś można powiedzieć, że danego słowa dotrzymaliśmy. Teraz czeka nas jeden dzień odpoczynku i rozpoczynamy akcję Houston, gdyż w tym roku sezon dla nas jeszcze nie skończony.

Odnośnik do komentarza

Końcowe tabele sezonu zasadniczego:

 

Wschód:

1. New York 76

2. Philadelphia 60

3. Houston 55

4. D.C. 46

5. Chicago 43

6. New England 41

7. Columbus 39

8. Kansas City 32

9. Toronto 29

 

Zachód:

1. Los Angeles 74

2. Seattle 73

3. Portland 50

4. Salt Lake City 49

5. Dallas 37

6. San Jose 36

7. Chivas USA 34

8. Vancouver 32

9. Colorado 32

 

********

 

Bezpośredni awans do play-off uzyskały po trzy zespoły z każdej konferencji. O dwie dzikie karty, dające prawo rywalizacji w fazie pucharowej, walczyć będą cztery najlepsze spośród pozostałych drużyn.

 

Dzika karta (jeden mecz na terenie wyżej rozstawionej drużyny):

[7] Salt Lake City Real - New England Revolution [10]

[8] D.C. United - Chicago Fire [9]

 

********

 

Drabinka fazy play-off:

 

Konferencja wschodnia:

[DK2] - New York Red Bulls [W1]

[W3] Houston Dynamo - Philadelphia Union [W2]

 

Konferencja zachodnia:

[Z3] Portland Timbers - Seattle Sounders [Z2]

[DK1] - Los Angeles Galaxy [Z1]

 

Pozycje [DK1] oraz [DK2] zostaną uzupełnione o zwycięzców pojedynków o dzikie karty według zasady, że lepszy z nich (pod względem punktów zdobytych w sezonie zasadniczym) będzie rywalem Los Angeles, zaś gorszy zagra przeciwko New York. Mówiąc prościej: jeżeli w starciu drużyn z Salt Lake City oraz New England zwyciężą gospodarze, to będą rywalizować z Galaxy, zwycięstwo gości jest równoznaczne z trafieniem na Red Bulls. Podobny (choć nie identyczny) system jest doskonale znany miłośnikom ligi NFL.

Odnośnik do komentarza

Dzika karta:

[7] Salt Lake City Real - New England Revolution [10] 2:1 dogr. (Guly do Prado 38., Soares 94. - B. Perez 8.)

[8] D.C. United - Chicago Fire [9] 1:0 (Cummings 26.)

 

********

 

Drabinka fazy play-off:

 

Konferencja wschodnia:

[DK2] D.C. United - New York Red Bulls [W1]

[W3] Houston Dynamo - Philadelphia Union [W2]

 

Konferencja zachodnia:

[Z3] Portland Timbers - Seattle Sounders [Z2]

[DK1] Salt Lake City Real - Los Angeles Galaxy [Z1]

 

********

 

Liga Mistrzów:

Grupa A: 1. Alajuelense 14 (Q), 2. Tigres 10 (Q), 3. Real Espana 7, 4. Tauro 1

Grupa B: 1. Saprissa 12 (Q), 2. Chivas 10 (Q), 3. Municipal GUA 10, 4. Rochester 2

Grupa C: 1. Los Angeles 13 (Q), 2. Pumas 9 (Q), 3. Olimpia 8, 4. LA Firpo 2

Grupa D: 1. Pachuca 15 (Q), 2. Seattle 7 (Q), 3. Toronto 7, 4. Comunicaciones 5

Odnośnik do komentarza

MLS - półfinał konferencji wschodniej (1/2)

[W3] Houston Dynamo - Philadelphia Union [W2] 0:0

 

Johnson - Kimura (48. Lopez), Van Buyten, Califf, Williams - Adu, Carroll, Gavin - Pappa, Mansally (86. Jordan) - Maritnez (64. Cooper)

 

Dlaczego nie padły bramki?

Ponieważ gospodarzom zabrakło skuteczności, a gościom argumentów. Zawodnicy z Houston długimi momentami całkowicie przejmowali kontrolę nad wydarzeniami na boisku, ale pomimo olbrzymiej przewagi w posiadaniu piłki nie potrafili sobie stworzyć ani jednej sytuacji, którą można nazwać stuprocentową. Co ciekawe, taką wypracowała sobie w ostatnim kwadransie Philadelphia, ale piłkarzom z Pensylwanii również do szczęścia zabrakło kilku cali.

 

Notes trenera:

Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, jak trudnym terenem jest Teksas i jak ciężkiego meczu możemy się tutaj spodziewać. Ostatecznie, podobnie jak w sezonie zasadniczym, udało nam się wywalczyć na boisku w Houston bezbramkowy remis, co nie jest złym wynikiem przed czekającym nas za cztery dni rewanżem. Szczególnie przed przerwą to gospodarze byli dziś stroną prowadzącą grę, ale nasza formacja defensywna spisała się bez zarzutu i nie dopuściła do wielu groźnych sytuacji pod bramką Seana. Trochę szkoda, że nie udało nam się wyprowadzić ani jednej naprawdę udanej kontry, ale nasi rywale również zdawali sobie sprawę ze stawki meczu i przywiązywali dużą wagę do prawidłowego ustawiania się w obronie. Myślę, że na PPL Park możemy spodziewać się bardzo podobnego meczu, a otworzyć go będzie mógł jedynie szybko zdobyty przez jedną ze stron gol. Oczywiście liczę, że przy wsparciu trybun dokona tego Philadelphia Union.

 

********

 

Konferencja wschodnia:

[DK2] D.C. United - New York Red Bulls [W1] 1:1 (Cummings 90.+1 - Hoyos 62.)

 

Konferencja zachodnia:

[Z3] Portland Timbers - Seattle Sounders [Z2] 0:2 (Nagbe 29. (s), Gaven 43.)

[DK1] Salt Lake City Real - Los Angeles Galaxy [Z1] 1:2 (Pore 1. - Buddle 30., Keane 61.)

Odnośnik do komentarza

Chyba najbardziej niesamowity mecz w historii mojej przygody z FMem!

 

********

 

MLS - półfinał konferencji wschodniej (2/2)

[W2] Philadelphia Union - Houston Dynamo [W3] 1:1 k. 2-1 (Gavin 90.+5 - Carr 1.)

 

Johnson - Williams, Van Buyten, Califf, Lopez (10. Kimura, 46. Trejo) - Carroll, Nagamura (46. Cooper), Gavin - Adu, Pappa - Martinez

 

Jak padły bramki?

1 min., 0:1. Magee dośrodkował półgórną piłkę w pole karne, gdzie dopadł do niej Van Buyten. Belgijski defensor zbyt długo zwlekał jednak z jej wybiciem, co wykorzystał Carr, zabierając mu futbolówkę i pakując ją do siatki obok bezradnego Johnsona.

90+5 min., 1:1. Cooper wyłuskał piłkę w okolicach narożnika boiska i wycofał ją do Adu, który posłał dośrodkowanie rozpaczy w pole karne. Po niesamowitym zamieszaniu ostatecznie trafiła ona pod nogi Gavina, który nie zastanawiając się ani chwili huknął z całych sił, a piłka zmieściła się tuż pod poprzeczką i zatrzymała się dopiero w siatce.

 

Rzuty karne:

Watson - broni Johnson, Pappa - broni Hall

Salinas - obok, Gavin - broni Hall

Wingert - broni Johnson, Cooper - nad poprzeczką

Carr - 0:1, Carroll - 1:1

Taylor - broni Johnson, Adu - 2:1

 

Notes trenera:

Już przed meczem było jasne, że niezależnie od końcowego wyniku, dzisiejszy mecz będzie ostatnim, jaki rozegramy w obecnym sezonie na własnym boisku. Samo to było dla nas więcej niż dostatecznym powodem, aby zostawić po sobie dobre wrażenie. Takiego przebiegu spotkania nie spodziewał się jednak chyba nikt i myślę, że nie przesadzę, gdy powiem, że nawet w Hollywood nie napisaliby lepszego scenariusza. Mam nadzieję, że przede mną jeszcze wiele lat trenerskiej przygody, ale jestem absolutnie pewien, że dzisiejszy wieczór pozostanie w mojej pamięci na zawsze. Stracony po niespełna trzydziestu sekundach gol zmusił nas do natychmiastowej modyfikacji przedmeczowych założeń i przez całą pierwszą połowę było widać, jak bardzo męczyliśmy się na boisku. Po przerwie wyglądało to już lepiej, choć ciągle nie idealnie. Udało się nawet wyrównać, ale prawidłowej w moim odczuciu bramki Marco nie uznał nam sędzia. Ostatnich dziesięć minut to już całkowita improwizacja z naszej strony, przeszliśmy na ustawienie 3-3-4 z Brianem jako ostatnim obrońcą i parą stoperów w roli wysuniętych napastników. W naszej grze ponownie zaczął dominować chaos, a z niego urodził się zdobyty dwie minuty po upływie doliczonego czasu gol. Serii rzutów karnych komentować nie będę, gdyż wszyscy widzieli, co się tu przed chwila wydarzyło. Istne szaleństwo! Co teraz? Za trzy dni gramy w Harrison finał konferencji. Nie mam pojęcia, jak będzie wyglądał nasz skład, gdyż listę kontuzjowanych wydłużyli Porfirio, Kosuke i Freddy, a kilku kolejnych piłkarzy jest całkowicie wycieńczonych. Dlatego trudno powiedzieć, jakim składem wyjdziemy na Red Bulls. Jednak niezależnie od tego, ten mecz potraktować zamierzamy jako nagrodę za niezapomniany sezon i na pewno będziemy cieszyć się każdą jego minutą.

 

********

 

Konferencja wschodnia:

[W1] New York Red Bulls - D.C. United [DK2] 2:1 (Jewsbury 85. (k), 90.+5 (k) - Cummings 87.)

Może i nas nie przebili, ale też się działo, a kontrowersji i dramaturgii nie zabrakło! Nawet 95. minuta się też pojawiła.

 

Konferencja zachodnia:

[Z2] Seattle Sounders - Portland Timbers [Z3] 3:0 (Gracia 22. (s), Rosales 50., Willian Jose 87.)

[Z1] Los Angeles Galaxy - Salt Lake City Real [DK1] 2:0 (Buddle 21., Donovan 24.)

Po wschodnim szaleństwie, na zachodzie było spokojniej, choć również ciekawie. Faworyci jednak nie zawiedli.

 

********

 

Piłkarze Philadelphii w reprezentacjach:

Alien Perez (Kuba) - 90 minut z Haiti (n, 0:5)

Odnośnik do komentarza

To się nie dzieje naprawdę! Jedziemy na finał konferencji na całkowitym luzie, wychodzimy składem w połowie rezerwowym, w połowie wycieńczonym, a tutaj ...

 

********

 

MLS - finał konferencji wschodniej

[W1] New York Red Bulls - Philadelphia Union [W2] 0:1 dogr. (Mansally 119.)

 

Johnson - Williams (55. Carroll), Van Buyten, Valdes, Trejo (79. Califf) - Jordan, Nagamura, Okugo (110. Gavin) - Pappa, Mansally - Cooper

 

Jak padła bramka?

119 min., 0:1. Mansally zabrał piłkę Franklinowi w okolicach linii środkowej, jednym zwodem oszukał Camerona i pognał samotnie na nowojorską bramkę. Kilkudziesięciometrowy rajd Gambijczyk sfinalizował celnym strzałem na bramkę Vuolo.

 

Notes trenera:

I niech ktoś dziś powie, że MLS to liga nudna i przewidywalna! Przyznaję, że jeszcze nie do końca ochłonąłem po tym, co właśnie się wydarzyło, a fakt awansu do finału dotrze do mnie najwcześniej za kilka godzin. Dopiero wtedy będę mógł również powiedzieć, jak smakuje mistrzostwo konferencji, gdyż teraz to wszystko dzieje się po prostu zbyt szybko. Oczywiście, zgadzam się, że Sean rozegrał dzisiaj fantastyczne zawody, ale nie nazywałbym tego "meczem życia", gdyż wierzę, że taki mecz jeszcze przed nim. Myślę, że sami piłkarze Red Bulls zastanawiali się, co ten człowiek wyprawia w tej bramce, bo przecież niektóre uderzenia niemal nie miały prawa nie wpaść do siatki. A jednak! Oprócz fenomenalnego golkipera na boisku mieliśmy jednak jeszcze wspaniałą drużynę, a każdy z piłkarzy Union zostawił dziś na murawie w Harrison mnóstwo zdrowia. Przed pierwszym gwizdkiem znów mówiło się o eksperymentalnym składzie, ale ja zawsze powtarzam, że w Philadelphii nie ma zawodników ważnych i ważniejszych. Z kim wolałbym się spotkać w finale? W tej kwestii nie mam absolutnie żadnych preferencji. Obaj finaliści na zachodzie to ćwierćfinaliści obecnej edycji Ligi Mistrzów, co najlepiej oddaje ich wartość. Paradoksalnie, kluby z Seattle oraz Los Angeles zdecydowanie więcej dzieli niż łączy, ale to niezwykle solidne marki. Jeśli chodzi o nas, to finał będzie dla nas kolejną piękną przygodą, w którą udamy się za niespełna dwa tygodnie. Nie oznacza to jednak, że sam udział w nim jest szczytem naszych marzeń. Dzisiaj też cieszyliśmy się grą i taka postawa doprowadziła nas aż do finału.

 

********

 

Konferencja zachodnia:

[Z1] Los Angeles Galaxy - Seattle Sounders [Z2] 1:1 k. 4-3 (Donovan 120.+1 - Gaven 100.)

A tu mamy kolejne zaprzeczenie tezy o nieciekawej MLS. Choć Galaxy dominowali, to Sounders dwukrotnie byli w finale jedną nogą i czterema palcami drugiej. Najpierw jednak dali gospodarzom wyrównać w ostatniej akcji dogrywki, a następnie prowadząc 3-2 w serii rzutów karnych pomylili się w dwóch ostatnich kolejkach i tym sposobem to obrońcy tytułu zagrają o mistrzostwo.

 

********

 

Piłkarze Philadelphii w reprezentacjach:

Alien Perez (Kuba) - 90 minut z Dominiką (n, 1:0) oraz 90 minut z Antiguą i Barbudą (w, 0:0)

Odnośnik do komentarza

Jak widać, w Nowym Jorku cenią sobie szybkie podejmowanie decyzji. Okazało się bowiem, że wygrana w niezłym stylu Supporters' Shield oraz pechowa porażka w finale konferencji to wyniki ... mało satysfakcjonujące, co najboleśniej odczuł niewątpliwie Sven-Göran Eriksson. W dzień po porażce z Philadelphią szwedzki menedżer przestał być opiekunem nowojorczyków, a dosłownie kilka godzin później ogłoszono, że jego następcą będzie dotychczasowy szkoleniowiec Houston Dynamo - Dominic Kinnear. Nas jednak znacznie bardziej od trenerskich roszad interesował zbliżający się finał rozgrywek ligowych.

 

********

 

MLS - finał

[Z1] Los Angeles Galaxy - Philadelphia Union [W2] 2:1 dogr. (Keane 37., 105.+3 - Pappa 51.)

 

Johnson - Williams, Van Buyten, Califf, Sinovic (46. Trejo) - Carroll, Nagamura, Gavin (106. Avila) - Pappa, Adu (103. Martinez) - Mansally

 

Jak padły bramki?

37 min., 1:0. Sinovic wdał się w niepotrzebny drybling we własnym polu karnym, co natychmiast wykorzystał Keane zabierając mu piłkę i pokonując Johnsona strzałem z najbliższej odległości.

51 min., 1:1. Mansally podciągnął akcję lewym skrzydłem i zacentrował w pole karne, gdzie na piłkę czekał Pappa, który popisał się mierzonym, półgórnym strzałem tuż obok prawego słupka bramki Kalifornijczyków.

105+3 min., 2:1. Piłkarze z Los Angeles wybili piłkę z własnego pola karnego, a do bezpańskiej futbolówki dopadł Keane i po długim, indywidualnym rajdzie nie dał szans Johnsonowi w sytuacji sam na sam.

 

Notes trenera:

To były piękne dwie godziny, które zwieńczyły sezon marzeń. Gdy w marcu spotkaliśmy się na konferencji przed oficjalną prezentacją zespołu, zapewne mało kto przypuszczał, że dziś będziemy znajdować się w tym miejscu. Dlatego proszę się nie dziwić, że mimo takiego rozstrzygnięcia finału nie jestem smutny. I myślę, że żaden kibic Union nie ma powodów, aby dziś rozpaczać. Zanim jednak przejdę do mojej drużyny, chciałbym gorąco pogratulować drużynie Los Angeles Galaxy oraz trenerowi Bruce'owi Arenie skutecznej obrony tytułu. To naprawdę wielki wyczyn, a po drodze nasi dzisiejsi rywale zgarnęli jeszcze Puchar USA. Piłkarzom z Kalifornii życzę także powodzenia w fazie pucharowej Ligi Mistrzów i przejścia do historii jako pierwszy amerykański triumfator tych rozgrywek, w których - mam nadzieję - za rok będziemy występować wspólnie. Jeśli zaś chodzi o nas, to składam ogromne podziękowania całej drużynie, zarządowi i kibicom za zaufanie, którym mnie obdarzyli. Cieszę się, że efekty naszych działań przyszły tak szybko, ale nie byłoby to możliwe bez maksymalnego zaangażowania wszystkich, którzy uczestniczyli w projekcie o nazwie Philadelphia Union. Pozostaje tylko życzyć sobie, aby kolejne sezony również przynosiły nam tyle powodów do radości. Na koniec, chciałem bardzo podziękować Marco Pappie za niezwykle owocnych dziewięć miesięcy w Philadelphii oraz wyrazić nadzieję, że w Portugalii będzie strzelał równie często i efektownie. Do zobaczenia za cztery miesiące!

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...