Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

W sobotę 20 czerwca miłośników futbolu czekały aż cztery spotkania, w których do tego padło mnóstwo goli. O godzinie 15 kanadyjskiego czasu piłkarską gorączką ogarnięte było Calgary, gdzie na dwóch znacząco przebudowanych specjalnie na mundial stadionach Calgary Stadium i Glenmore Athletic Park, w grupie D RPA zremisowało ze Słowenią 2:2, a grupie F Hiszpania odniosła swoje pierwsze zwycięstwo, pokonując Nigerię 3:1. W tym drugim spotkaniu kibice ujrzeli też pierwszego gola samobójczego, którego niechlubnym autorem został Michael Amaefule z Nigerii.

 

Wieczorem z kolei światowy futbol zakotwiczył w Montréalu. Tutaj na Saputo Stadium Włochy jako trzeci w turnieju osiągnęły pułap pięciu goli, pokonując Japonię 5:1 w drugim meczu grupy D, natomiast na Stadionie Olimpijskim Iran skromnie pokonał Danię 1:0; w tym meczu zagrali Mikkel Andreasen i Anders Albrechtsen, ale nie mieli się czym chwalić.

 

Również po cztery spotkania uświetnić miały niedzielę. Sensacją dnia był mecz grupy H, w którym niespodziewanie skompromitowała się Argentyna, przegrywając z Austrią aż 0:4; autorem trzeciego hat-tricka turnieju został Markus Feichtinger. Reszta spotkań przebiegła bez niespodzianek: Mali uległo Niemcom 1:2, ale nadal zajmowało drugie miejsce w grupie F, a Niemcy tradycyjnie zapewnili sobie trzy punkty dopiero w końcówce, zaś w drugim spotkaniu Bułgaria mimo zmarnowanego rzutu karnego skromnie, ale bez problemu pokonała Gwatemalę 1:0. Na zakończenie dnia kanadyjska ludność pogrążyła się w rozpaczy, bowiem przegrana Kanady 0:1 w starciu z Arabią Saudyjską sprawiła, że gospodarze Mistrzostw Świata mieli rozegrać już tylko spotkanie o honor.

 

Następnego dnia do akcji wkroczyła grupa G, w której padły łatwe do przewidzenia wyniki, a więc Holandia pewnie rozbiła Honduras 3:0 w Ottawie, zaś w takim samym stosunku Brazylia ograła w Toronto Kenię. Po zakończeniu drugiej tury spotkań wraz z Francją pozostawaliśmy jedynymi drużynami, które były już pewne gry w fazie pucharowej.

 

We wtorek dołączyły za to do nas Anglia, która wygrała z Ekwadorem 2:1, a także Serbia po pokonaniu 3:0 Chin, kończąc rozgrywki grupy A. Tego samego dnia, tylko wieczorem, zapadły ostatnie rozstrzygnięcia w grupie B, w której Francja przygotowując się do walki z Anglią w 1/8 finału pokonała na spokojnie Angolę 2:0, z kolei niezłą drogę przebyła Grecja, która po klęsce 1:5 na otwarcie turnieju podniosła się, a teraz wygraną 3:0 z USA zapewniła sobie awans, i to z ujemnym bilansem bramkowym!

 

Wtorkowym meczom poświęcałem zdecydowanie niewiele uwagi, gdyż cały dzień przeznaczyliśmy na ostatnie szczegóły planu na pojedynek z podtekstem z Australią. Oczywiście od dwóch dni przebywaliśmy już wtedy w Vancouver, gdyż kilkugodzinny lot i zmiana strefy czasowej wymagały chwili do odpoczynku i zaadoptowania się do nowych warunków.

Odnośnik do komentarza
12 godzin temu, Brachu napisał:

@Ralf i zostanę dinozaurem ;)

Ja bym szedł w 2020, co zresztą planuję uczynić.
 

I ja mam mocne postanowienie zakończyć grę w FM16 do wyjścia FM20. Tylko problem z nadrobieniem zawartości w karierze :D zatem mam podobny problem co Ralf ^^

Odnośnik do komentarza
33 minuty temu, Brachu napisał:

Wypalenie menadżera i chęć zajęcia się wnukami ;)

Mój manago ma 4 dyszki na karku, do wnuków mu jeszcze brakuje ;) może uśmiercę go, ale chciałbym opisać to co dzieje się u mnie teraz, ale to kilka sezonów dalej ;(

Odnośnik do komentarza

Jako że awans mieliśmy już zapewniony, na mecz o prestiż z Australią, która z kolei miała z nami grać o wszystko, zaplanowałem kilka zmian w wyjściowej jedenastce. Przede wszystkim dałem odpocząć zagrożonym zawieszeniem za kartki Robertowi Koźmińskiemu i Krzyśkowi Wróblewskiemu, których na środku pomocy i prawej obronie zastąpili odpowiednio Piotrek Szymański i Andrzej Brzeziński. Zdecydowałem też, że pierwszy raz na mundialu w podstawowej jedenastce znajdzie się Grzesiek Dudek, który odesłał na ławkę nie zwykłego być w formie na turniejach Tomka Adamczyka, a w drugiej połowie zamierzałem wpuścić na boisko Grześka Gorząda, który na tych mistrzostwach jeszcze nie zagrał.

 

 

W trakcie odgrywania hymnów na Swangard Stadium wśród Australijczyków dostrzegałem dwa odmienne rodzaje nastrojów; jedni nastawieni byli bojowo i za awans do 1/8 finału zamierzali wypruć sobie żyły na boisku, inni z kolei nawet nie próbowali ukrywać sporej tremy, w końcu w tym spotkaniu ważyły się losy ich drużyny na mundialu. Musieli się czuć podobnie, jak my dwa lata temu tuż przed decydującym meczem z Francją na Euro. Dobrze, że to już przeszłość.

 

Australia nawet nas lekko zaskoczyła, gdy równo z pierwszym gwizdkiem rzuciła się nam do gardeł, a już w drugiej minucie spotkania Brown posłał bardzo nieprzyjemną, zdającą się spadać Piętce za kołnierz centrę z rzutu wolnego, którą Paweł jednak pewnie wyłapał i bez trudu utrzymał piłkę, pokazując, że dobrze zrobiłem stawiając na niego. Rywali należało teraz skarcić i uczyniliśmy to bezpośrednio po tej akcji; Paweł wykopał piłkę daleko na połowę Australii, gdzie dopadł do niej Dudek i ruszył na pojedynek biegowy z Reedem, który co prawda zdołał dogonić go w polu karnym, ale potrafił jedynie wyciąć Grześka równo z murawą. Do rzutu karnego podszedł Andrzej Brzeziński i bombą przy słupku uszczęśliwił naszych kibiców na stadionie i przed telewizorami. Po tym ciosie Australijczycy jakby nie wiedzieli, co mają ze sobą zrobić, i to po części kosztowało ich klęskę w tym spotkaniu. Do tej pory jednak mecz przebiegał dość niewinnie i jeszcze tylko w 20. minucie Rogalski uruchomił uciekającego skrzydłem Dudka, który mimo asysty Reeda dośrodkował na piąty metr, a tam Marcin Pawlak wyskoczył ponad Smitha i głową podwyższył na 2:0.

 

Później Australia popełniła niewybaczalny błąd - postanowiła sprawdzić, jak skończy się drażnienie Biało-czerwonych. W 37. minucie okazało się, że tym razem nie wszystkie nasze tryby się zazębiają; zaczął Konieczny, który ku mojemu rozczarowaniu w kiepskim stylu przegrał pojedynek główkowy z Harrisem, a gdy sytuację uratował Piętka, od piłki Brownowi dał się odepchnąć Szymański, zaś Konieczny nie wrócił na pozycję, przez co Harris w sytuacji sam na sam przekreślił nasze szanse na zakończenie fazy grupowej z czystym kontem. Od tego incydentu zacząłem uważniej przyglądać się poczynaniom Tomka Koniecznego na środku obrony.

 

W przerwie nawet nie próbowałem kryć rozczarowania tym, co się wydarzyło, a wręcz ostrzegłem chłopaków, że mecz jeszcze nie jest wygrany. Na drugą połowę nie wyszedł ponadto Piotrek Szymański, który chyba jednak był już za słaby na grę na światowym poziomie, a w jego miejsce na mundialu zadebiutował Konopka. Na szczęście okazało się, że moi podopieczni nie dali się złamać i równo ze wznowieniem gry rozpoczęło się dla Australii 45 minut bólu i cierpienia. W 53. minucie szanse swojej drużyny na comeback przekreślił Reed, którego beznadziejne podanie do bramkarza przechwycił Pawlak i spokojnym strzałem do pustej bramki przywrócił nam dwubramkowe prowadzenie.

 

Dalej poszło już z rozpędu. W 69. minucie Tomek Wilk zabrał piłkę Harrisowi przy linii bocznej, po wymianie kilku podań efektownego rogala zza pola karnego zawinął Rogalski (nazwisko zobowiązuje!), a piłka odbiła się najpierw od ręki interweniującego Evansa, potem od słupka i trafiła pod nogi Dudka, który z najbliższej odległości potężnym huknięciem załadował ją do siatki. Załamana Australia, która nie miała już co marzyć o powtórce z 2018, zupełnie się rozsypała, więc spokojnie mogliśmy szlifować różne warianty rozgrywania akcji, a w 84. minucie piąty gwóźdź do trumny Socceroos wbił rezerwowy Grzesiek Gorząd, który przy dośrodkowaniu Brzezińskiego przeskoczył starających się go blokować Wellsa i Smitha, również zapisując się na kartach mundialu 2026. Po zmasakrowaniu Szwecji w rewanżu za Euro 2024, przyszedł czas na zdemolowanie Australii w rewanżu za Mistrzostwa Świata 2018!

Cytat

24.06.2026, Swangard Stadium, Vancouver, widzów: 70 524; TV

MŚ Gr.C (3/3) Australia [57.] – Polska [4.] 1:5 (1:2)

 

3' A. Brzeziński 0:1 rz.k.

20' M. Pawlak 0:2

37' M. Harris 1:2

53' M. Pawlak 1:3

69' G. Dudek 1:4

84' G. Gorząd 1:5

 

Polska: P.Piętka 7 – A.Brzeziński 8, T.Konieczny 9, Z.Lewandowski 8, M.Machnikowski 8 – T.Rogalski (80' R.Piątek 6), P.Szymański 7 (46' M.Konopka 8), M.Koźmiński 8, T.Wilk 8 – G.Dudek 9, M.Pawlak 9 (69' G.Gorząd 8)

 

GM: Tomasz Konieczny (O Ś, DP, Polska) - 9

 

Szwecja zmarnowała swoją wielką szansę i, mając najlepszą sytuację spośród pozostałej trójki naszej grupy, przegrała z Kolumbią 0:1, odpadając z turnieju razem z Australią; w tym spotkaniu nagrody dla zawodnika spotkania doczekał się w końcu Jorge Torres. Wieczorem natomiast rozgrywki dokończyła grupa D, w której Włosi bez problemu przypieczętowali awans zwycięstwem 2:0 nad RPA, z kolei Słowenia ku powszechnemu zdumieniu rozjechała Japonię aż 5:0, i to właśnie ze Słoweńcami mieliśmy zmierzyć się w meczu, którego stawką był awans do ćwierćfinału Mistrzostw Świata.

 

Grupa C:

1. Polska – 9 pkt – 11:1; Awans

2. Kolumbia – 4 pkt – 1:1; Awans

3. Szwecja – 3 pkt – 2:7

4. Australia – 1 pkt – 2:7

Odnośnik do komentarza

Na wszelki wypadek nie dziękuję :> 

 

-------------------------------------------

 

Pod bazą nieopodal Toronto nasi wspaniali kibice mogli nas przywitać dopiero następnego dnia wieczorem, bo tuż po zakończeniu meczu nie uśmiechał nam się od razu wielogodzinny lot; wyspaliśmy się w jednym z hoteli w Vancouver, a najszybciej zasnął uradowany Marcin Pawlak, który tyle co objął prowadzenie w klasyfikacji strzelców Mistrzostw Świata. Ja z kolei zaczynałem cieszyć się w mediach pseudonimem The WorldCupMan, jako że miłośnicy futbolu uważnie śledzący mundial bardzo upodobali sobie to, jak w Kanadzie emanowałem piłkarską radością na konferencjach i na co dzień między meczami, a także żywo reagowałem przy ławce trenerskiej. Tym bardziej, że uczestniczyłem niezmiennie już w czwartej edycji z rzędu.

 

A piłkarska gorączka trwała dalej w najlepsze. 25 czerwca zmagania zakończyła grupa E, w której Dania pokonała Nigerię 2:0, a graczem meczu został Anders Albrechtsen, zaś Hiszpania w bólach ograła Iran 2:1, wraz z Danią awansując do 1/8 finału. Do sporej sensacji doszło w grupie F, gdzie Niemcy wprawdzie planowo pokonały 3:0 Gwatemalę, za to Mali bezbramkowo zremisowało z Bułgarią, kosztem drużyny z Bałkanów wychodząc z grupy. Następnego dnia, w piątek, obyło się bez niespodzianek, za to bramek było co nie miara. Najpierw w grupie G pewne zwycięstwa 2:0 Holandii nad Kenią i Brazylii nad Hondurasem zapewniły obu gigantom awanse odpowiednio z pierwszego i drugiego miejsca, natomiast w grupie H Argentyna rozbiła Arabię Saudyjską 4:0, awansując do fazy pucharowej, a Kanada zakończyła udział w Mistrzostwach Świata z kompletem porażek, w swoim ostatnim meczu przegrywając 0:3 z Austrią, która przypieczętowała w ten sposób zajęcie pierwszego miejsca w grupie.

 

Tak oto faza grupowa Mistrzostw Świata 2026 przeszła już do historii, a liczba ich uczestników w Kanadzie uszczupliła się o piętnaście zespołów, nie licząc Kanadyjczyków, którzy po prostu podsumowali we własnym gronie turniej, a później rozjechali się do domów.

Odnośnik do komentarza

– A gdzie jest Szeryf? – dobiegł mnie znajomy czeski akcent ogromnego Jana Kollera, który rzucił na pomieszczenie sporo cienia, oświetlany światłem z korytarza.

 

– Tam – odpowiedział mu jeszcze bardziej znajomy głos należący do Andrzeja Niedzielana. – Podłącza nowy Blue-Ray do telewizora, bo w tym wcześniejszym się coś spieprzyło i przestał czytać płyty.

 

Wychyliłem się powoli ponad poziom stołu, by nasz czeski wielkolud mógł zarejestrować moją obecność.

 

– Ahoj, Janek – powiedziałem. – Skoro już stoisz, to bądź tak dobry, weź z barku tę butelkę, co ostatnio jej nie dokończyliśmy, i nalej wszystkim po szklance. Ja zaraz kończę i zaczynamy maraton filmowy.

 

Jan spełnił z radością moją prośbę, a w tym czasie wpiąłem kabel HDMI i uśmiechnąłem się z zadowoleniem, gdy po wrzuceniu do środka płyty opisanej jako "Słowenia - Włochy" czytnik wziął się do pracy i ekran wypełnił pierwszy kadr wypalonej na dysku telewizyjnej relacji z pierwszego meczu naszych rywali w 1/8 finału.

 

W trakcie seansu wpatrywałem się uważnie w ekran w bliźniaczy sposób, jak lata temu wpatrywał się Barack Obama podczas śledzenia wideorelacji z operacji Neptun Spear. Chłonąłem każdy szczegół, który mógł się nam do czegoś przydać. Byłem w sumie zadowolony z tego, co zobaczyłem w zremisowanym 1:1 meczu Słoweńców z Włochami, bowiem bardzo często nasi najbliżsi rywale gubili się w obronie, a ratowała ich jedynie straszna niefrasobliwość Azzurrich w wykańczaniu akcji. Kiedy do odtwarzacza wjechała płyta "RPA - Słowenia", okazało się, że w tym przypadku było podobnie – zawodnicy RPA z dość sporą łatwością dochodzili do sytuacji strzeleckich, po których zdobyli dwa gole, za to później Słoweńcy wzięli się do roboty i wyciągnęli spotkanie na remis. Z kolei mecz z Japonią był dla Słoweńców tym samym, co dla nas gwałt na Australii, czyli spokojne punktowanie rozbitego mentalnie rywala.

 

– Okej, załoga – powiedziałem, gdy rozluźniony dodatkowo przez wypitą whiskey zgasiłem Blue-Ray. – Słowenia to drużyna bez wielkich indywidualności, za to stanowiąca zgrany zespół, co było widać szczególnie z Japonią i w drugiej, lepszej połowie z RPA. W meczu z Włochami na dobrą sprawę Słowenia spokojnie byłaby w stanie przegrać nawet i 1:4, gdyby Włosi wykorzystali tylko połowę swoich stuprocentowych sytuacji. W pewnym momencie już nawet przestałem liczyć, który raz obijają słupek przy strzale na wpół pustą bramkę, poprzeczkę lub wątrobę Zajca. Wiecie oczywiście, o czym w tej kwestii myślę?

 

– Zapewne tak – odezwał się w końcu Brano Arsenović. – Możemy wykorzystać szybkość Marcina, Grześka i Rogala, żeby rozcinać defensywę Słowenii przy szybkich atakach i kontrach.

 

– Brawo, Brano. Andrzej? – zwróciłem się do Niedzielana. – Jako specjalista od ataku otrzymasz wycięte i skompilowane w jednym ciągu fragmenty sytuacji z meczu z Włochami i RPA. Twoim bojowym zadaniem będzie szczegółowe przeanalizowanie ich z naszymi bombardierami, żeby lepiej wiedzieli, jakich prezentów mogą się spodziewać i mogli lepiej wykorzystywać swoją technikę.

 

– Jasne, Szeryfie. Wezmę też na seansik Tomka Wilka i Rogala, bo zawsze mogą zejść ze skrzydła jako trzeci napastnik.

 

– W porządku, masz ode mnie w tej kwestii wolną rękę – powiedziałem i zwróciłem się do fizjoterapeutów. – Janusz, czy żaden z chłopaków nie narzeka na żadne problemy?

 

– Nie, spokojnie, nikt mi się nie skarżył, a i ja nie zauważyłem, by ktoś się z czymś krył.

 

– Na pewno? Pamiętasz, co powiedziałem im we Wronkach.

 

– Spokojna głowa – potwierdził. – Odkąd tylko pierwszy raz wybiegliśmy na boisko na zgrupowaniu, mam wszystkich ciągle pod bacznym okiem. Nikt się nie prześliźnie – rzekł, mrugnął okiem i dopił resztkę whiskey ze szklanki.

 

W dalszej kolejności zajęliśmy się naszą własną obroną, która z Australią pokazała, że bynajmniej nie jest murem nie do przebicia, zwłaszcza, gdy sama zaczyna rozdawać prezenty. W tej chwili kanadyjskie tereny wokół hotelu całkowicie spowiły ciemności nocy, tak że gdybyśmy wszyscy zamilkli na kilka sekund, dałoby się słyszeć głosy świerszczy zza okna w świetle księżyca.

 

– Jeżeli selekcjoner Słoweńców nie wprowadzi żadnych zmian w wyjściowej jedenastce, a byłby debilem, gdyby coś zmienił – recytował namiętnie Maciek Skorża – to będziemy musieli cholernie uważać na Potočnika, który rozhulał się w ostatnim spotkaniu, a także na tego Turka, bo każda bezpańska piłka pada jego łupem, na przykład przy braku asekuracji obrony po interwencji bramkarza. Jeżeli uda nam się krótko ich kryć w krytycznych momentach, nie powinni stanowić przesadnego zagrożenia. Ale jeżeli odstąpimy ich choćby na pół kroku, Paweł może wyciągać piłkę z siatki.

 

– Więc teraz wypijmy el ultimo vaso, żeby tak no było – wtrącił Moriente, ostatni raz tej nocy uzupełniając szkło.

 

Wypiliśmy toast, a później jeszcze przez dobrą godzinę debatowaliśmy nad czekającym nas w niedzielę niełatwym meczem, zanim uznaliśmy, że pora iść spać. Wcześniej odbyły się dwa pierwsze spotkania 1/8 finału. W pierwszym z nich Grecja stoczyła twardy bój z mocną Serbią, po 90 minutach utrzymywał się remis 1:1, a kiedy kibice już szykowali się na dogrywkę, Fotiadis efektownie załatwił swoich kolegów, a greckich kibiców doprowadził i do rozpaczy, i do wściekłości, ponieważ faulem w szesnastce w ostatniej minucie doliczonego czasu zebrał czerwoną kartkę, a Serbii pomógł awansować do ćwierćfinału. Do tego celu Serbom brakowało tylko zamienienia rzutu karnego na gola, co też bez zbędnej żenady uczynili, wysyłając Greków do Aten.

 

Później odbył się hit Francja - Anglia, w którym po pierwszej połowie Trójkolorowi prowadzili już 2:0 dzięki bramkom Zvunki, ale po przerwie Anglicy ostro wzięli się do roboty i zdołali wyciągnąć na 2:2. Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia, za to w rzutach karnych całkowicie spalili się Synowie Albionu, którzy na cztery strzały zdołali pokonać Leroya tylko raz, z kolei bezlitosna skuteczność Francuzów zapewniła im prawo gry w ćwierćfinale, w którym mieli zmierzyć się albo z nami, albo ze Słowenią.

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Nareszcie nasz mecz miał odbyć się w Toronto, więc z bazy wyjechaliśmy na stadion tylko autokarem, i to zaledwie dwie godziny przed meczem. Dotarłszy na miejsce znaliśmy już wynik kolejnego pojedynku 1/8 finału, w którym Kolumbia niespodziewanie pokonała faworyzowane Włochy 1:0, a swój wkład w sukces Kolumbijczyków znów miał bramkarz Jorge Torres.

 

 

 

Słowenii, choć była teoretycznie najłatwiejszym rywalem na tym etapie turnieju, nie zamierzaliśmy lekceważyć. Specjalnie na to spotkanie powróciłem do naszego podstawowego zestawienia personalnego z fazy grupowej, z tą różnicą, że w ataku pozostał świetny Grzesiek Dudek, który partnerował Marcinowi Pawlakowi. Kibice w Polsce znów musieli zrywać się z łóżek w środku nocy i zasiadać przed telewizorami, ale dla reprezentacji robili to tak chętnie, że większość z nich zapewne w ogóle się nie kładła.

 

Miałem przed tym meczem pewne obawy, wszak teraz przegrywający bezwzględnie odpadał z mundialu, więc nie było miejsca na wpadki, ponadto tym razem graliśmy w jednolicie czerwonych strojach, które niespecjalnie przynosiły nam szczęście. Od początku graliśmy więc maksymalnie skoncentrowani, a w 7. minucie rozegraliśmy świetny atak lewym skrzydłem, Tomek Wilk z podania Machnikowskiego zgrał piłkę do środka, a Grzesiek Dudek niczym stary rutyniarz wkręcił w murawę topornego Zvera i w sytuacji sam na sam z Zajcem dał nam prowadzenie! Polskie sektory na Bronte Stadium eksplodowały radością, a my przy ławce trenerskiej przybijaliśmy piątki, gratulując sobie nawzajem dobrego rozpracowania rywali.

 

W tej fazie meczu Słoweńcy mieli olbrzymie problemy, by utrzymać się dłużej przy piłce, o wyjściu z własnej połowy nie wspominając, więc w 20. minucie Machnikowski zdecydowanym wejściem zażegnał niebezpieczeństwo nadziania się na kontrę, a piłka po jego crossie trafiła do Pawlaka, który bez najmniejszych kłopotów przedryblował bezradnego Emersicia i strzałem w krótki róg podwyższył na 2:0. Ale niedługo później stało się to, na co Maciek Skorża zwracał uwagę w pokoju z Blue-Ray, czyli pogubiła się nasza defensywa, a przy kontrze rywali Lewandowski pod linią końcową ofiarnie wybił piłkę spod nóg Turkowi, fantastycznie dośrodkowując ją wprost na głowę Potočnika, którego nie pilnował Konieczny, i w ten sposób nasz kapitan zaliczył asystę przy kontaktowym golu dla Słowenii. Pod bramką rywali byłoby to bardzo udane zagranie, tak zaś mogłem tylko złapać się za głowę.

 

W przerwie zatem najpierw ochrzaniłem Zbycha, ale jednocześnie dałem mu szansę do zrehabilitowania się w drugiej połowie, zaś resztę drużyny ostrzegłem, że mecz absolutnie nie jest jeszcze wygrany i musimy teraz uciszyć Słoweńców trzecim golem, by padli na deski i już nie wstali.

 

I piłkarze posłusznie zrealizowali moje polecenia. Już w 49. minucie Machnikowski mimo asysty Horvata dośrodkował z lewego skrzydła na dalszy słupek, a tam Grzesiek Dudek najpierw co prawda trafił w słupek, ale piłka wróciła mu idealnie na proste podbicie, a tym razem nasza wschodząca gwiazda już się nie pomyliła i Grzesiek zdobył swojego drugiego gola! Brawo! Ale dziesięć minut później mój humor się trochę popsuł, gdy na murawę padł Tomek Rogalski trzymając się za przegub ręki, a gdy dobiegli do niego Janusz i Łukasz ze sprayami chłodzącymi, Kołodziejczak szybko zasygnalizował konieczność zmiany.

 

Na nieszczęście Słoweńców nie tylko ja byłem wściekły z powodu tej straty, ale i reszta moich podopiecznych. W tej sytuacji zaledwie minutę po tym incydencie wyprowadziliśmy szybkie natarcie, po którym Michał Koźmiński posłał centrę z narożnika pola karnego, a Marcin Pawlak strzałem głową strzelił swoją siódmą bramkę w mundialu i przypieczętował nasz awans do ćwierćfinału. Tam zaś po raz trzeci w historii mieliśmy zmierzyć się z Francją... Mnie i resztę sztabu czekała ciężka robota, by podtrzymać zwycięską passę.

Cytat

28.06.2026, Bronte Stadium, Toronto, widzów: 59 763; TV

MŚ 1/8F Polska [4.] – Słowenia [18.] 4:1 (2:1)

 

7' G.Dudek 1:0

20' M. Pawlak 2:0

29' U. Potočnik 2:1

49' G. Dudek 3:1

60' T. Rogalski (POL) ktz.

61' M. Pawlak 4:1

 

Polska: P.Piętka 7 – K.Wróblewski 8, T.Konieczny 8, Z.Lewandowski 6, M.Machnikowski 8 – T.Rogalski Ktz 7 (60' R.Piątek 7), R.Koźmiński ŻK 7 (67' M.Konopka 7), M.Koźmiński 8, T.Wilk 9 – G.Dudek (77' Z.Halilović 6), M.Pawlak 9

 

GM: Grzegorz Dudek (N, Polska) - 9

 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

A powiem Ci, że nawet wstępnie przyglądałem się Torresowi :>  Olivieri miałby godnego rywala do miejsca w bramce, o ile Kolumbijczyk nie jest jedynie objawieniem jednego turnieju.

 

Kolumbia jest w drugiej części pucharowej drabinki, więc istotnie, jedyna możliwość, byśmy spotkali się ponownie, to finał lub mecz o 3. miejsce ;)  Z tym, że my mamy bez porównania trudniejszą drogę, bo jeżeli pokonamy Francję, w ewentualnym półfinale może na nas czekać Brazylia lub Hiszpania. Kolumbia za to pokonała wprawdzie Włochy w 1/8 finału, ale teraz w ćwierćfinale zmierzy się z Serbią — to dla Kolumbijczyków niepowtarzalna szansa na półfnał. Bardziej dogodnego rywala mieć już nie będą.

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
15 godzin temu, Ralf napisał:

A powiem Ci, że nawet wstępnie przyglądałem się Torresowi :>  Olivieri miałby godnego rywala do miejsca w bramce, o ile Kolumbijczyk nie jest jedynie objawieniem jednego turnieju.

Oczywiście istnieje ryzyko, że to tylko bohater jednego turnieju, ale jeśli okaże się etatowym potworem... No i sprzedaż koszulek ^^

Odnośnik do komentarza

Zobaczymy, czy uda mi się go wyciągnąć z Osasuny; wątpię, ale warto spróbować ;)

 

Oho, wygląda na to, że doszliśmy już do feralnego momentu, w którym save zaczyna przejawiać pierwsze symptomy wyeksploatowania, które są zwiastunem nieuchronnego crasha :/  Dziś pierwszy raz zaczęły pojawiać się okienka informujące o wystąpieniu poważnego błędu i konieczności zamknięcia aplikacji fm.exe, których wcześniej ani razu nie było — mam nadzieję, że zdążę dociągnąć akcję do końca, zanim save ostatecznie się podda i strzeli kopytami.

Odnośnik do komentarza

Póki co lepiej, żeby jeszcze trochę wytrzymał i nie walnął fikoła.

 

---------------------------------------------

 

— Noż kurwa mać, na pewno? — zapytałem. — We Wronkach chyba jednak niedostatecznie gorliwie czciłem łaskawość losu.

 

— Niestety, Szeryfie, na pewno — odpowiedział Janusz Kołodziejczak. — Możemy oczywiście wysłać go na prześwietlenie, ale moim zdaniem nie ma sensu. Siedzę w tym fachu na tyle długo, że w tym przypadku wiem z góry, co jest grane. Z Francją na pewno nie wystąpi, a przez najbliższe dwa tygodnie musi oszczędzać rękę.

 

Tym samym być może Tomek Rogalski mundial miał już z głowy, co nie cieszyło mnie ani trochę. Jeszcze gorsze było to, że ze Słowenią kolejną żółtą kartkę otrzymał Robert Koźmiński, co dodatkowo skomplikowało mi życie, bo na prawe skrzydło zamierzałem przesunąć Michała Koźmińskiego, a to oznaczało, że w środku pola przeciwko Trójkolorowym będę musiał wystawić dwóch nowych zawodników. W tej sytuacji bardzo obawiałem się, że prawdopodobny brak zgrania może skończyć się przegraniem walki w środku pola, a stąd tylko krok do porażki z tak klasowym zespołem, jak Francja.

 

— Jeśli możesz, to zajrzyj do niego — rzekł Janusz na odchodnym. — Siedzi z nim teraz Łukasz, ale Tomek cały czas pyta o ciebie.

 

Skierowałem się więc prosto do pomieszczenia masażystów, gdzie urządzono prowizoryczny gabinet dla fizjoterapeutów kadry. Rogal siedział zmarnowany na krześle, a groźnie napuchnięty nadgarstek, obłożony przewiązanym ścierką lodem, trzymał oparty na blacie stołu.

 

— Mam teraz praktycznie jedną rękę — westchnął, wskazując spojrzeniem na przegub kontuzjowanego ramienia. — To chyba byłoby na tyle z moich marzeń, by stać się ważnym elementem kadry...

 

Usiadłem spokojnie na krześle obok niego.

 

— Tomek, nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale już teraz kibice cię uwielbiają, a ja w kadrze dawno nie miałem tak świetnego prawoskrzydłowego, jak ty. Bez ciebie nie mielibyśmy takiej dynamiki na prawej stronie, a gdy tylko będziesz mógł znowu grać, masz pewne miejsce w jedenastce. Nieważne, co będzie się działo dalej teraz w Kanadzie; jak wrócimy do kraju, i tak będziesz wymieniany jako jeden z bohaterów, a jeśli mi nie wierzysz, to poserfuj trochę po Internecie i poczytaj sobie wpisy internautów pod artykułami o naszej postawie na mundialu. Na pewno się nie zawiedziesz.

Odnośnik do komentarza

Podczas gdy ja w pocie czoła przygotowywałem naszych pozostałych środkowych pomocników do ciężkiej walki z Francją, w Kanadzie odbyły się pozostałe spotkania 1/8 finału. W poniedziałek 29 czerwca udział w Mistrzostwa Świata zakończyła reprezentacja Danii, która w Ottawie odniosła bolesną porażkę 0:4 w starciu z Niemcami; ponad poziom swoich kolegów z drużyny nie wybili się niestety zawodnicy RWE, Mikkel Andreasen nic nie znaczył na lewym skrzydle, a Anders Albrechtsen tym razem został antybohaterem, samobójczym golem z 15. minuty otwierając wynik spotkania. W drugim meczu bardzo wysoko poprzeczkę zawiesiło Mali, które dzielnie walczyło z faworyzowaną Hiszpanią, a rywalizację rozstrzygnął jeden jedyny gol Włocha z hiszpańskim paszportem, Raffaele Fiorego.

 

We wtorek walkę o ćwierćfinał Mistrzostw Świata zaczął niewiarygodnie wyrównany pojedynek Brazylii z Austrią, w którym prowadzenie Austriakom na początku drugiej połowy dał niezawodny Markus Feichtinger, zaś Brazylijczycy uciekli z gilotyny dopiero w doliczonym czasie za sprawą strzału rozpaczy Sérgio. Był to kluczowy moment meczu, a Markus Feichtinger przebył drogę z nieba do piekła, gdyż to właśnie jego pudło z jedenastu metrów w konkursie rzutów karnych dało Brazylii awans do ćwierćfinału.

 

Wieczorem w ostatnim już meczu 1/8 finału szlagierowy pojedynek między Argentyną a Holandią okazał się dość nudnym widowiskiem, które na korzyść Holendrów rozstrzygnął gol Jana Schaapa już w 4. minucie. Mistrzostwa Świata powolutku wkraczały w najbardziej emocjonującą fazę, a tymczasem do końca tej fantastycznej imprezy pozostało już tylko osiem spotkań.

Odnośnik do komentarza

Nastał lipiec, a na mundialowych boiskach rozpoczęła się krótka przerwa, która miała trwać aż do naszego pojedynku z Francją, czyli do 3 lipca. Około południa kanadyjskiego czasu z dalekiego Essen dodzwonił się do mnie Olek Wasoski, mimo że prosiłem go, by na razie wstrzymał się z telefonami. Tego dnia bowiem w klubie zaczęli pojawiać się coraz to nowi piłkarze, których transfery zaklepywałem w trakcie sezonu, zaś nieoczekiwanie na wzrastającą rywalizację zaczęli narzekać wiszący na liście transferowej WierbickiBernardini i Barisić, którzy w klubie byli już skreśleni. Olek użył określenia, cytując, że cała trójka obsrała się na miętowo, koniec cytatu, a ja z kolei odpowiedziałem mu, że ma się tym nie przejmować, bo ustawię sobie ich po kątach, gdy wrócę do klubu.

 

Mogli udowodnić mi w trakcie sezonu, że są wystarczający dobrzy, by grać w Rot-Weiss Essen? Mogli, więc teraz sorry, Winnetou.

 

 

Czerwiec 2026

 

Bilans (Rot-Weiss Essen): 0-0-0, 0:0

Bundesliga: –

Liga Mistrzów: –
DFB-Pokal: –

Liga-Pokal: –

Finanse: 15,63 mln euro (+8,4 mln euro)

Gole: –

Asysty: –

 

Bilans (Polska): 4-0-0, 15:2

Mistrzostwa Świata 2026: Grupa C, 1. miejsce [5:0 ze Szwecją, 1:0 z Kolumbią, 5:1 z Australią]; awans, 1/8 finału, 4:1 ze Słowenią; awans, ćwierćfinał, vs. Francja

Eliminacje ME 2028: Grupa dziewiąta, vs. Liechtenstein, Szkocja, Czechy i Łotwa

Ranking FIFA: 4. [=]

 

 

Ligi:

 

Anglia: –

Austria: –

Francja: –

Hiszpania: –

Niemcy: –

Polska: –

Rosja: Lokomotiw Moskwa [+3 pkt]

Szwajcaria: –

Włochy: –

 

Liga Mistrzów:

 

Puchar UEFA:

 

Reprezentacja Polski:

- 12.06, MŚ 2026, grupa C, Polska - Szwecja, 5:0

- 18.06, MŚ 2026, grupa C, Kolumbia - Polska, 0:1

- 24.06, MŚ 2026, grupa C, Australia - Polska, 1:5

- 28.06, MŚ 2026, 1/8 finału, Polska - Słowenia, 4:1

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1208], 2. Anglia [1192], 3. Argentyna [1094], 4. Polska [1090]

Odnośnik do komentarza

Kombinowanie nad przygotowaniami personalnymi i planu na mecz dobiegło końca 3 lipca, kiedy to ponownie zjawiliśmy się na Bronte Stadium w Toronto, gdzie przyszło nam zmierzyć się z rewelacyjną na tym mundialu Francją, która trzeci raz w ciągu ostatnich czterech Mistrzostw Świata miała ogromnego pecha na nas trafić. Zgodnie z moimi zapowiedziami w środku pola po raz pierwszy wystąpić miała para Konopka - Piątek, która stanowiła dla mnie wielką niewiadomą, a na prawe skrzydło powędrował Michał Koźmiński.

 

 

 

Już w tunelu, gdy moi podopieczni ustawili się z Francuzami w dwóch rzędach do wyjścia na murawę, było widać po naszych rywalach, że bardzo zależy im na przełamaniu polskiej klątwy w ćwierćfinałach. Tym razem Trójkolorowi mogli zapatrywać się na mecz z nami dużo bardziej optymistycznie, gdyż od samego początku mundialu grali bardzo widowiskowo, strzelali dużo goli i byli w świetnej formie. Z drugiej strony Anglicy, których wyeliminowali w 1/8 finału w rzutach karnych, odrobieniem dwubramkowej straty pokazali, że nasi dzisiejsi rywale nie byli pozbawieni słabych punktów. Mieliśmy zatem szansę.

 

Mimo że bezpośrednio po rozpoczęciu spotkania nastraszyliśmy Francuzów szybkim atakiem, po którym piekielnie groźne uderzenie Dudka w okienko Leroy z trudem sparował na rzut rożny, to jednak w przeciągu kilku najbliższych minut rywale ostro nas przycisnęli. W tym czasie klasę pokazał Piętka, pewnie broniąc dwa niebezpiecznie strzały zza pola karnego w wykonaniu Moreiry, które miałyby prawo sprawić kłopot wielu bramkarzom. W tych atakach Francja zapomniała, że przeciwko nam nie wolno dekoncentrować się ani na chwilę, dlatego w 13. minucie Konopka wygrał walkę o piłkę z Garnierem, następnie Piątek po wymianie podań z Tomkiem Wilkiem oddał atomowy strzał zza pola karnego, a Leroy sparował go wprost na nogę Grześka Dudka, który bombą bez przyjęcia dał nam prowadzenie! Chwilę później zrobiło się jeszcze ciekawiej, gdy Pawlak świetnym podaniem wypuścił Grześka na wolne pole, a Gilles Laurent powiesił mu się na koszulce, kładąc go na murawę, za co sędzia Ndlovu usunął go z boiska.

 

Ten cios wyraźnie zdeprymował Francuzów, którzy od tej pory zaczęli się gubić w swoich poczynaniach i nie byli już tak groźni. Nadal jednak twardo grali w defensywie, przez co niełatwo było nam o czyste okazje, choć w 36. minucie Leroy raz jeszcze błysnął wielkimi umiejętnościami przy zmierzającym w okienko strzale Pawlaka.

 

Nie wiem, co powiedział swoim zawodnikom w przerwie Nicolas Dehon, ale musiało być to coś mocnego, ponieważ po wznowieniu gry ci na powrót zaczęli nas ostro naciskać, a strata jednego zawodnika nie była widoczna we francuskim zespole. Na domiar złego zaczęliśmy grać trochę zbyt nerwowo w obronie i w środku pola, co skończyło się tym, że w 59. minucie kiepska próba zagrania długiego podania przez Lewandowskiego trafiła do Boumelaha'y, po którego rozegraniu Garnier precyzyjnym strzałem w okienko doprowadził do wyrównania.

 

Gdy zauważyłem, że po stracie bramki zaczęliśmy siadać, popełniać błędy i potęgować nerwowość, zacząłem przeprowadzać zmiany, zanim schrzanimy sobie będący pod naszą kontrolą mecz. W 69. minucie wprowadziłem od razu dwóch zawodników, za niewidocznego Koźmińskiego wpuszczając Brodeckiego, a słabszego dziś Pawlaka zmienił Adamczyk, który wprawdzie bramki ponownie nie zdobył, po raz pierwszy od dawna mając więcej występów w kadrze niż goli, ale za to potrafił przytrzymać piłkę z przodu i zrobić różnicę. Francuzi ostro szukali drugiego gola i w środku pola rozgorzała ostra walka na noże. W końcu w 87. minucie wywalczyliśmy rzut z autu, Machnikowski podał po linii do uciekającego Wilka, a Tomek posłał z lewej strony tak chorą wrzutkę, że piłka nagle skręciła tuż poza zasięgiem rąk Leroya, wpadając do francuskiej bramki! Goooool!!!

 

Załamani Francuzi rzucili się z karkołomnymi atakami, a my mistrzowsko kradliśmy czas wywalczając auty i rzuty rożne, dzięki czemu trójkolorowe sektory na Bronte Stadium, odległy Paryż i cała Francja pogrążyły się w rozpaczy. My wprost przeciwnie, bo już po raz czwarty z rzędu znaleźliśmy się w półfinale Mistrzostw Świata! Teraz już nawet najwięksi sceptycy musieli to przyznać – czwarty półfinał na czwartym mundialu z rzędu niezbicie dowodził, że w ciągu ostatnich szesnastu lat zrobiłem z Polski jedną z najlepszych reprezentacji na świecie, która niezmiennie utrzymywała się w topie.

Cytat

03.07.2026, Bronte Stadium, Toronto, widzów: 59 765; TV

MŚ ĆwF Francja [7.] – Polska [4.] 1:2 (0:1)

 

13' G.Dudek 0:1

17' G. Laurent (FRA) czrw.k.

59' M. Garnier 1:1

87' T. Wilk 1:2

 

Polska: P.Piętka 8 – K.Wróblewski ŻK 7, T.Konieczny 7, Z.Lewandowski 8, M.Machnikowski 9 – M.Koźmiński (69' M.Brodecki 6), M.Konopka 8, R.Piątek ŻK 7 (87' G.Wilk 7), T.Wilk 9 – G.Dudek 8, M.Pawlak (69' T.Adamczyk 7)

 

GM: Tomasz Wilk (P L, Polska) - 9

 

Świętując całym zespołem awans do strefy medalowej obejrzeliśmy wieczorem przed wielkim hotelowym telewizorem 4K drugi dzisiejszy ćwierćfinał, w którym Serbia zmierzyła się z Kolumbią. Tym razem Jorge Torres nie zbawił już swoich kolegów i dwukrotnie musiał wyjmować piłkę z siatki, a że Kolumbijczycy odpowiedzieli tylko jednym trafieniem, sen o medalu Mistrzostw Świata naszych grupowych rywali zakończył się bolesnym przebudzeniem. Co ważne, grający w plastikowej masce na twarzy świeżo upieczony napastnik RWE, Zeljko Mihajlović, wbrew ocenom lekarzy zdążył wrócić na mundialowe boiska i zdobył zwycięskiego gola dla Serbii.

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...