Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Chociaż Andrade mógł już wrócić do wyjściowej jedenastki, postanowiłem nie zmieniać niczego w obsadzie środka pola na wyjazd do Bochum, gdzie mieliśmy zmierzyć się z trzecim i ostatnim tegorocznym beniaminkiem Bundesligi. W ataku kontuzjowanego Topolskiego postanowiłem zastąpić Barisiciem, który na początku sezonu był w końcu naszym podstawowym obok Waltera napastnikiem. W autokarze uświadomiłem sobie jedną rzecz... Mianowicie to, że w sierpniu frajersko przegraliśmy z dwoma innymi beniaminkami, a skoro tydzień temu pokonaliśmy Osnabrück, dobrze wiedziałem, jak skończy się dzisiejsze spotkanie.

 

Z początku szło nam całkiem nieźle, a w 11. minucie Walter wygrał walkę o piłkę z KaźmierczakiemWellington szybko odegrał ją Klausowi, który świetnie znalazł w polu karnym zupełnie niepilnowanego Rosego, a Markus silnym strzałem przy słupku pokonał Korniejewa. Był to nasz ostatni powód do radości tego dnia. Następne miały być już tylko do wściekłości.

 

Od objęcia prowadzenia zaczęliśmy grać coraz gorzej. Gubiliśmy piłki, podawaliśmy do przeciwnika, beznadziejny dziś Barisić, który po tym meczu wyleciał na zbity pysk ze składu, strzelał w trybuny z absurdalnych pozycji typu 30.-40. metr, zupełnie jakby chciał mi przekazać, że chce się na nich znaleźć, ponadto znów byliśmy zdezintegrowani w obronie, a Olivieri w niczym nie przypominał dobrze broniącego bramkarza z poprzednich spotkań.

 

Prowadzenie utrzymaliśmy zaledwie cztery minuty, po których Gruszka w żałosny sposób stracił piłkę na rzecz Neumanna, a cholerny Hofmann całkowicie odpuścił krycie Krausego, który wyrównał na 1:1. Teraz nie miałem już żadnych wątpliwości co do tego, co zamierzają zrobić moi jeszcze podopieczni. W 32. minucie dla odmiany dupy po całości dał Negro, który odsunął się z drogi przy podaniu Neumanna, by Krause wyszedł sam na sam z Olivierim, którego pokonał bez najmniejszego trudu łatwym strzałem. Niespełna dziesięć minut po przerwie raz jeszcze aktem kolaboracji popisał się Hofmann, który pozwolił Krausemu przelobować nieporadnego Olivieriego ze skraju pola karnego i skompletować hat-tricka.

 

Chwilę później jakimś cudem Rose zdołał zdobyć kontaktowego gola, dobijając do pustej bramki piłkę po kiepskiej interwencji Korniejewa, ale co z tego, skoro po tym fakcie dalej graliśmy tragicznie, a na kwadrans przed końcem sam zainteresowany przekreślił swoje zasługi drugą żółtą kartką. Tym samym dokonaliśmy niezłego wyczynu, dając dupy wszystkim trzem beniaminkom obecnego sezonu. Jakież to było do przewidzenia. Aż zacząłem się zastanawiać, czy nie rzucić tym wszystkim po rundzie jesiennej i skupić się na przygotowaniach do mundialu, zamiast czekać do końca sezonu.

 

Po końcowym gwizdku powiedziałem w przelocie Wasoskiemu, by nie czekali na mnie, po czym nawet nie wchodziłem do szatni, tylko poszedłem prosto na postój taksówek pod Ruhrstadion. Nie miałem najmniejszej ochoty wracać do Essen jednym autokarem z tą bandą piłkarskich błaznów.

Cytat

18.10.2025, Ruhrstadion, Bochum, widzów: 31 739

BL (9/34) VfL Bochum [12.] – Rot-Weiss Essen [11.] 3:2 (2:1)

 

11' M. Rose 0:1

15' M. Krause 1:1

32' M. Krause 2:1

54' M. Krause 3:1

58' M. Rose 3:2

77' M. Rose (RWE) czrw.k.

 

Rot-Weiss Essen: G.Olivieri 6 (71' B.Kanté 8) – L.Hildebrandt 6, L.Hofmann 7, M.Negro 6, M.Gruszka 6 – Wellington 7, M.Rose CzK 7, T.Franz 7 (75' F.Brou 6), S.Franz 7 – K.Walter 7, D.Barisić (33'  D.Wolf 7)

 

GM: Marcel Krause (N, VfL Bochum) - 10

 

Odnośnik do komentarza

W Essen na Rosego czekała specjalna nagroda w postaci oficjalnej nagany za głupie osłabienie zespołu, którą sam Markus przyjął z pokorą. Problem kadrowy wysypał mi się jeszcze jeden, gdyż poza zawieszeniem naszego kapitana rękę rozciął sobie Wellington, wypadając z gry na co najmniej tydzień.

 

 

Tym samym na wizytę obecnego lidera tabeli VfB Stuttgart zaszło kilka zmian; puste miejsce w środku pola zajął wracający z zawieszenia Andrade, prawe skrzydło powierzyłem Hansowi VInkowi, ponadto zdecydowałem, że tym razem w naszej bramce stanie Kanté, a w ataku beznadziejnego Barisicia na trybuny odesłał Wolf. Goście nadal grali trójką w obronie, więc na przedmeczowej odprawie nakazałem moim zawodnikom częstą grę długimi podaniami za zagęszczoną linię pomocy. Gdyby dobrze realizowali moje założenia, moglibyśmy regularnie zaskakiwać nieliczną defensywę Stuttgartu wyjściami z przewagą.

 

Ale z tym realizowaniem założeń było cieniutko. Można byłoby powiedzieć, że był to mecz, który po prostu się odbył, gdyż my biegaliśmy wystraszeni po boisku bez żadnej dyscypliny taktycznej, a zawodnicy Stuttgartu byli porażająco nieskuteczni i głównie temu oraz kapitalnym interwencjom Kanté zawdzięczaliśmy to, że wciąż utrzymywało się 0:0. A dokładaliśmy wszelkich starań, by w końcu dostać gola, Negro znów przegrywał mnóstwo pojedynków główkowych, z kolei Andrade postanowiłem wywalić z boiska już w 38. minucie, zanim zrobi to sędzia; Brazylijczyk bowiem mimo żółtej kartki cały czas faulował jak najęty, więc po kolejnej słownej reprymendzie od arbitra wolałem nie ryzykować, że za chwilę zamiast upomnienia obejrzy drugą kartkę.

 

Po przerwie nasz pokaz nieporadności trwał w najlepsze, a im bliżej było końca spotkania, tym bardziej pachniało zwycięskim golem dla Stuttgartu, który coraz bardziej się spieszył. I właśnie wtedy stało się coś, co nie pozwoliło nazwać tego meczu odbytym. W 84. minucie Seba Franz wybił daleko dośrodkowanie Schumachera z rzutu rożnego, a Wolf okazał się sprytniejszy od Hubera, jeszcze na naszej połowie odpalił piąty bieg, przebiegł sprintem pół boiska, a na koniec zaskakująco pięknym strzałem w okienko z linii pola karnego pokonał Salerno, zdobywając swoją pierwszą bramkę w barwach RWE i zapewniając nam zwycięstwo. Cóż, ewidentnie zaczynaliśmy być drużyną-francą dla zespołów z czuba tabeli.

Cytat

22.10.2025, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 15 116

BL (10/34) Rot-Weiss Essen [13.] – VfB Stuttgart [1.] 1:0 (0:0)

 

84' D. Wolf 1:0

 

Rot-Weiss Essen: B.Kanté 8 – L.Hildebrandt 7, L.Hofmann ŻK 7, M.Negro 7, M.Gruszka 7 – H.Vink ŻK 7, Andrade ŻK 6 (38' F.Brou 8), T.Franz (78' F.Suárez 7), S.Franz 8 – K.Walter (69' M.Topolski 6), D.Wolf 8

 

GM: Sebastian Franz (OP LŚ, Rot-Weiss Essen) - 8

 

Odnośnik do komentarza

Zaledwie trzy dni później kończyliśmy natłok spotkań ciężkim wyjazdem do Bremy, gdzie czekał na nas wicelider Bundesligi Werder z Jürgenem Klinsmannem na ławce trenerskiej. Ostatnia bardzo dobra zmiana, jaką dał Franck Brou skłoniła mnie do tego, by wystawić w końcu Iworyjczyka od pierwszej minuty za Thomasa Franza, zaś Andrade, który zbierał bardzo dużo kartek, a w środę był o krok od osłabienia zespołu, zastąpiłem Markusem Rosem. Normalnie spodziewałbym się pogromu ze strony Werderu, ale mając na uwadze nasze ostatnie trendy, które skończyły się pierwszą porażką Stuttgartu w sezonie, byłem ciekaw, czy i tym razem zaskoczymy.

 

Już w pierwszej akcji spotkania Werder bez trudu przebił się pod nasze pole karne, a po dośrodkowaniu Machnikowskiego minimalnie ponad poprzeczką jakimś cudem główkował Hempel. To było pierwsze poważne ostrzeżenie faworyzowanych gospodarzy. My, w przeciwieństwie do nich, nie stosowaliśmy ostrzeżeń, tylko chłostaliśmy od razu. W 3. minucie Kanté we wspaniałym stylu obronił ciężkie uderzenie ponownie Hempela, wybitą przez naszą defensywę piłkę przejął Wolf, który spowolnił kontrę, cofnął piłkę do Rosego, Markus natychmiast przerzucił ją nad Beckmannem do czekającego Waltera, a Klaus potężnym uderzeniem z powietrza umieścił piłkę w bramce. Przeboksowałem powietrze z radości.

 

Pozostawało pytanie, czy był to jedynie nasz pojedynczy wyskok, jak np. w meczu z Bochum. Odpowiedź na nie poznałem w 24. minucie; Werder wyprowadzał kolejny atak pozycyjny, ale Vink wślizgiem odebrał piłkę MachnikowskiemuBrou popisał się fantastycznym prostopadłym podaniem w uliczkę do Waltera, a w polu karnym dogonił do Rouquette, wytrącił mu piłkę spod nóg i... wystawił ją nadlatującemu Danielowi Wolfowi, który przepięknym lobem ponad Donato podwyższył na 2:0! Trybuny Weserstadion znacząco ucichły i nie ożywiły się już aż do przerwy.

 

W szatni apelowałem o najwyższą koncentrację i kontynuowanie tego, co graliśmy w pierwszej połowie, gdyż Werder mimo optycznej przewagi na boisku nie mógł poradzić sobie z naszą nadzwyczaj dobrze dysponowaną obroną. No i dawał ciała we własnych szeregach defensywnych, tak jak w 63. minucie, gdy Brou odebrał piłkę Hempelowi i popisał się kolejnym fenomenalnym podaniem, Wolf wykorzystał dezorientację Rouquette'a i uciekł mu z piłką, po czym wystawił ją przed bramkę Walterowi, który mimo asysty Simonettiego i Machnikowskiego atomowym strzałem omal nie rozerwał siatki! Doprawdy byliśmy zespołem niezwykle nieprzewidywalnym, czego dowodziło gładkie zwycięstwo 3:0 na najtrudniejszym obecnie terenie w Bundeslidze i purpurowa twarz Klinsmanna, który uciekł do tunelu bez podania mi ręki, podczas gdy kibice gospodarzy donośnie wygwizdali swoich ulubieńców.

Cytat

25.10.2025, Weserstadion, Brema, widzów: 42 447

BL (11/34) Werder Brema [2.] – Rot-Weiss Essen [11.] 0:3 (0:2)

 

3' K. Walter 0:1

24' D. Wolf 0:2

63' K. Walter 0:3

 

Rot-Weiss Essen: B.Kanté 8 – L.Hildebrandt 8, L.Hofmann 9, M.Negro 9, M.Gruszka ŻK 8 – H.Vink (78' F.Suárez 6), F.Brou 9, M.Rose ŻK 8, S.Franz 8 (83' K.Bruns 6) – K.Walter 9, D.Wolf 8 (73' M.Topolski 7)

 

GM: Mario Negro (O Ś, Rot-Weiss Essen) - 9

 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

– Na pewno się nie pośpieszyłeś z tym ogłoszeniem końca z klubami po sezonie, muchacho? – zapytał półgłosem Moriente, gdy pakowaliśmy się z wolna do autokaru w Bremie. – Dzisiaj graliśmy jak un profesionales.

 

Spojrzałem na niego z ironicznym uśmiechem, a moje oczy mówiły "are you, fuckin', kidding me?". Udało mi się nie parsknąć śmiechem.

 

– Słuchaj, Javier, piątej klepki, to mi nie brakuje – odpowiedziałem i spojrzałem, by nie usłyszał mnie czasem któryś z piłkarzy. – Może i jestem szczęśliwy, że dołożyliśmy Werderowi, ale to nie powód, by od razu zmieniać zdanie. Zobaczysz tylko, jak za tydzień damy dupy z Alemannią.

 

 

Październik 2025

 

Bilans (Rot-Weiss Essen): 3-1-0, 7:3

Bundesliga: 10. [-0 pkt do Schalke, +0 pkt nad Bochum]
DFB-Pokal: Trzecia runda, vs. Borussia Dortmund

Finanse: 12,83 mln euro (-983 tys. euro)

Gole: Klaus Walter (9)

Asysty: Klaus Walter (4)

 

Bilans (Polska): 1-1-0, 2:1

Eliminacje MŚ 2026: Grupa trzecia, 1. Awans

Ranking FIFA: 3. [=]

 

 

Ligi:

 

Anglia: Derby County [+1 pkt]

Austria: Admira Wacker [+4 pkt]

Francja: PSG [+4 pkt]

Hiszpania: Valencia [+2 pkt]

Niemcy: HSV Hamburg [+1 pkt]

Polska: Wisła Kraków [+3 pkt]

Rosja: FK Moskwa [+8 pkt]

Szwajcaria: FC Schaffhausen [+7 pkt]

Włochy: AS Roma [+1 pkt]

 

Liga Mistrzów:

 

Puchar UEFA:

- Legia Warszawa, gr. G, 1:0 na wyjeździe z Chievo, 0:2 u siebie z Feyenoordem

 

Reprezentacja Polski:

- 04.10, eliminacje MŚ 2026, Polska - Hiszpania, 0:0

- 08.10, eliminacje MŚ 2026, Irlandia - Polska, 1:2

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1283], 2. Anglia [1235], 3. Polska [1194]

Odnośnik do komentarza

Przed wizytą rzeczonej Alemanii musiałem dokonać jednej wymuszonej zmiany w obronie, jako że Lars Hoffman nadwyrężył sobie nadgarstek, unikając opowiedzenia o okolicznościach urazu, więc postanowiłem wystawić w jego miejsce Gianfranco Bernardiniego. Partnerem Rosego na środku pomocy miał pozostać Franck Brou, gdyż uznałem, że dwoma świetnymi spotkaniami w swoim wykonaniu zapewnił sobie jak na razie miejsce w wyjściowej jedenastce. Tyle, że Alemannia spisywała się w tym sezonie słabiutko i tkwiła w strefie spadkowej razem z Karlsruhe i Bayernem Monachium, więc spodziewać się mogłem tylko jednego.

 

I w zasadzie dużo się nie myliłem. Nic bowiem nie zostało ze świetnego zespołu, który ośmieszył Werder na jego terenie; zagraliśmy zwyczajnie słabo, bez polotu, błąd gonił błąd, a podania nie docierały do adresatów, tak że akwizgrańczycy nie mieli czego się obawiać. O pierwszej połowie zapomniałem w zasadzie zaraz po jej zakończeniu, gdyż nie wydarzyło się w niej nic ciekawego, poza festiwalem żółtych kartek w wykonaniu sędziego Holzera, do którego zaczynałem odczuwać pewną antypatię z powodu jego drobiazgowości.

 

Zupełnie inaczej było w drugiej odsłonie. Po kilku minutach gry spojrzałem tylko w kierunku Moriente z szerokim uśmiechem, bowiem Hildebrandt w taki sposób podawał piłkę do Kanté, że pierwszy dopadł do niej Zimmermann i delikatnie podciął wprost do bramki nad rozpaczliwie interweniującym Brahimą. Później oczywiście robiliśmy wszystko, by nie zagrozić bramce Alemanii i zmierzaliśmy po pewną porażkę, aż nieoczekiwanie... ekipa z Akwizgranu strzeliła sobie harakiri. Najpierw Georgiew faulował na linii pola karnego, dzięki czemu Markus Rose ładnym rogalem z rzutu wolnego nieoczekiwanie wyrównał na 1:1, a w doliczonym czasie Gruszka oddał z pozoru nieudany strzał z trzydziestu metrów, który jednak sprawił Stadlerowi na tyle dużo problemu, że ten sparował piłkę wprost na nogę Waltera, który rzutem na taśmę zapewnił nam zwycięstwo. Teraz to Moriente spojrzał na mnie z rozłożonymi rękami i satyrycznie pytającą miną, ale tym razem bardzo cieszyłem się, że nie miałem racji.

Cytat

01.11.2025, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 15 348

BL (12/34) Rot-Weiss Essen [10.] – Alemannia Aachen [16.] 2:1 (0:0)

 

52' S. Zimmermann 0:1

81' M. Rose 1:1

90+1' K. Walter 2:1

 

Rot-Weiss Essen: B.Kanté 6 – L.Hildebrandt (58' A.Albrechtsen ŻK 6), G.Bernardini 7, M.Negro 7, M.Gruszka 8 – H.Vink Ż7, F.Brou 7, M.Rose 7, S.Franz 7 (71' K.Bruns 7) – K.Walter 8, D.Wolf 6 (71' M.Topolski 7)

 

GM: Marcin Gruszka (O/DBP/P L, Rot-Weiss Essen) - 8

 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

I znów tylko trzy dni dzieliły nas do kolejnego poważnego starcia; już 4 listopada zbliżały się kolejne prestiżowe derby, jako że w ramach trzeciej rundy DFB-Pokal na Georg-Melches-Stadion stawiła się Borussia Dortmund, nie tylko będąca odwiecznym rywalem RWE, ale i żądna rewanżu za przegraną z września. Dobrze wiedziałem, że mamy spore szanse powalczyć o zwycięstwo, mimo że bukmacherzy jeszcze nie odważyli się zaufać naszemu trendowi i nadal w swoich kursach dawali do zrozumienia, że Borussia wgniecie nas w murawę.

 

Cóż, po pierwszych dziesięciu minutach zapewne wylewali wiadra łez, a w głowach piłkarzy z Dortmundu musiał szaleć istny tajfun, szok i niedowierzanie. Nim mecz dobrze się rozpoczął, w 4. minucie wywalczyliśmy rzut rożny, z którego dośrodkował Vink, a Negro uwolnił się spod opiekni Lechnera i głową posłał piłkę do siatki. Po chwili było już 2:0 dla nas, gdy tym razem stały fragment gry miała Borussia, ale Gruszka wybił piłkę w głąb boiska, gdzie głową przedłużył ją Walter, wychodzący przed pole karne Frołow usiłował ratować sytuację, lecz futbolówkę zgarnął Rose i dograł do Wolfa, który uciekł Heidrichowi i w sytuacji sam na sam zmusił Frołowa do kapitulacji!

 

Znów graliśmy jak un profesionales, jak powiedziałby Moriente, a piłkarze Borussii zaczęli tracić panowanie nad sobą, dlatego gdy w 12. minucie z urazem nogi z boiska zejść musiał Drescher, rywale niedługo później w odpowiedzi niemal rozwalili łeb Kanté, na około dwa tygodnie odsyłając go pod opiekę naszych fizjoterapeutów. W naszej bramce stanął więc Olivieri, który ostatnimi czasy przeżywał zachwianie formy, tak że obawiałem się jego występu. Jednak w ostatniej akcji pierwszej połowy nie on był winien, tylko Bernardini, który przy rzucie rożnym dla rywali całkowicie odpuścił krycie i biernie przyglądał się, jak Nicoletti gasi piłkę klatką piersiową i prostym podbiciem posyła do naszej bramki.

 

Gole do szatni potrafiły działać destrukcyjnie, dlatego w przerwie zrezygnowałem z jakichkolwiek pochwał i przekazałem zawodnikom, że to wcale nie koniec i musimy zagrać jeszcze lepiej. Na efekty nie trzeba było długo czekać, bo już w 48. minucie Hildebrandt przypuścił głęboką centrę z prawej flanki, a pozbawiony opieki Wolf główką między rękami Frołowa przywrócił nam dwubramkową przewagę.

 

Mimo to goście nie składali broni i dwadzieścia minut później wykorzystali kolejny nasz błąd, kiedy tym razem podczas ich kontrataku to Negro zawalił krycie, pozwalając Afriyie pokonać Bernardiniego. Choć Borussia doszła nas na zaledwie jedną bramkę, zdecydowałem nie cofać drużyny do defensywy, za co zostaliśmy nagrodzeni akcją z 84. minuty, gdy Seba Franz zauważył na lewej flance pokazującego mu się Wolfa i zagrał do niego długą piłkę, a Daniel znów ośmieszył Heidricha i bombą na dalszy słupek ustrzelił fantastycznego hat-tricka, pointując nasze drugie w przeciągu dwóch miesięcy derbowe zwycięstwo nad Borussią! Prezes Hempelmann nie posiadał się z radości w loży honorowej, a kibice chyba pierwszy raz w tym sezonie żegnali nas na Georg-Melches-Stadion owacją na stojąco.

Cytat

04.11.2025, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 20 046

DFB-P 3R Rot-Weiss Essen [BL] – Borussia Dortmund [BL] 4:2 (2:1)

 

4' M. Negro 1:0

7' D. Wolf 2:0

12' S. Drescher (BVB) ktz.

18' B. Kanté (RWE) ktz.

45+3' F. Nicoletti 2:1

48' D. Wolf 3:1

68' M. Afriyie 3:2

84' D. Wolf 4:2

 

Rot-Weiss Essen: B.Kanté Ktz 6 (18' G.Olivieri 7) – L.Hildebrandt 8, G.Bernardini 7, M.Negro 8, M.Gruszka 7 – H.Vink ŻK 7, F.Brou (78' T.Franz 7), M.Rose 8, S.Franz 7 – K.Walter 7 (73' M.Topolski 6), D.Wolf 10

 

GM: Daniel Wolf (N, Rot-Weiss Essen) - 10

 

Odnośnik do komentarza

Podczas gdy osiem europejskich drużyn szykowało się do walki w barażach o wyjazd na Mistrzostwa Świata do Kanady, ja mogłem w spokoju rozesłać powołania na kończący rok 2025, towarzyski mecz z Belgią w Chorzowie, od którego już teraz miałem zamiar zacząć z wolna szykować kadrę na nasz czwarty z rzędu mundial. Tuż przed ogłoszeniem przeze mnie składu reprezentacji z przyjazdu musiał zrezygnować Michał Górka, który naciągnął ścięgno podkolanowe na treningu w klubie, zaś Tomek Lemanowicz od połowy października był wyłączony z powodu złamanego obojczyka.

 

Absencję Tomka uznałem za dobrą okazję, by przetestować na prawym skrzydle debiutanta Tomasza Rogalskiego, który po przejściu z Wisły Kraków do Napoli zbierał bardzo dobre noty w Serie A, więc gdyby się sprawdził, miałbym szersze pole manewru na prawej flance.

Cytat

Bramkarze:

– Paweł Piętka (27 l., BR, Bordeaux, 5/0);

– Michał Piotrowski (29, BR, Crystal Palace, 11/0).

 

Obrońcy:
– Andrzej Brzeziński (28 l., O PŚ, AJ Auxerre, 47/2);
– Grzegorz Wilk (26 l., O LŚ, DP, P LŚ, NAC Breda, 3/0);
– Mateusz Machnikowski (29 l., O LŚ, P L, Werder Brema, 92/13);
– Marcin Kowalik (27 l., O Ś, Betis Sewilla, 43/1);

– Tomasz Konieczny (24 l., O Ś, DP, Gillingham, 21/0);

– Zbigniew Lewandowski (29 l., O Ś, DP, Newcastle, 19/3);
– Krzysztof Wróblewski (31 l., O/P P, Ajax Amsterdam, 55/3).

 

Pomocnicy:
– Marcin Konopka (23 l., DP, Schalke 04, 4/0);
– Maciej Kwiatkowski (33 l., DP, 1.FC Kaiserslautern, 98/16);
– Michał Koźmiński (22 l., DP, P PŚ, Sunderland, 15/4);

– Tomasz Wilk (22 l., P L, Sheffield Wednesday, 10/1);

– Robert Koźmiński (23 l., P Ś, Leeds United, 11/3)
– Maciej Brodecki (31 l., OP PŚ, Leeds United, 104/8);

– Tomasz Rogalski (25 l., OP PŚ, Napoli, 1/0 U-21);

– Piotr Szymański (33 l., OP Ś, Real Madryt, 120/39).

 

Napastnicy:
– Tomasz Adamczyk (31 l., N, AC Milan, 113/114);
– Grzegorz Dudek (19 l., N, FC Barcelona, 8/3);

– Grzegorz Gorząd (29 l., N, Rayo Vallecano, 43/27);

– Zoran Halilović (28 l., N, VfL Osnabrück, 60/42);
– Marcin Pawlak (28 l., N, Sevilla, 74/36).

 

Odnośnik do komentarza

Walka o ostatnie bilety do Kanady rozpoczęła się 8 listopada, a gospodarze pierwszych spotkań radzili sobie ze zmiennym szczęściem. Bułgaria skromnie pokonała w Sofii Słowację 1:0, taki sam wynik odnotowali w Bukareszcie Rumuni, którzy okazali się lepsi od Serbów, natomiast w brodę pluć mogła sobie Grecja, która przegrała w Atenach z Walią 0:1, a po zaciętym boju w Kijowie Ukraina przegrała 2:3 ze Słowenią.

 

 

W Chorzowie na zgrupowaniu nie pojawił się oczywiście Tomek Adamczyk, ale tym razem nie znęcałem się w mediach nad szkoleniowcem Milanu, bo i tak Tomek leczył drobny uraz, w związku z którym przeciw Belgii prawie na pewno by nie zagrał. Od pierwszej minuty zadebiutować miał za to Rogalski, co do postawy którego byłem niezmiernie ciekaw. Po raz ostatni z Belgami spotkaliśmy się dwanaście lat temu i zwyciężyliśmy 3:2, ale jeszcze wcześniej w Chorzowie... przegraliśmy 2:3, a jako że byłem człowiekiem niezwykle pamiętliwym, chciałem teraz rywalom poprawić.

 

Kibice może nie wypełnili Stadionu Śląskiego po brzegi, ale i tak ci, którzy zjawili się w liczbie ponad trzydziestu tysięcy, nagrodzeni zostali niezłym, choć jednostronnym widowiskiem. Belgowie wytrzymali z nami dzielnie tylko dziesięć minut, po których zaczęli się uginać pod naszym naporem, a po kwadransie gry Wilk podał z lewego skrzydła w pole karne, gdzie odpuszczony przez Reyndersa Pawlak elegancko przyjął piłkę, odwrócił się i mocnym strzałem pokonał De Smeta. W 33. minucie belgijski golkiper pogrążył kolegów, po tym jak Machnikowski wyekspediował piłkę pod pole karne gości, a wychodzący z bramki De Smet krzyknął "ma!", przyjął piłkę na klatkę piersiową i... natychmiast wpadł z nią na Grześka Dudka, który odegrał futbolówkę do biegnącego obok Pawlaka, a Marcin spokojnie posłał ją do pustej bramki. Tuż przed przerwą przeprowadziliśmy niemal kopię tej akcji, tyle że bez aktywnej pomocy ze strony Belgów, Konieczny wybił piłkę między obrońców gości, gdzie Marcin Pawlak okazał się szybszy od belgijskich defensorów i ładnym lobem ponad bramkarzem skompletował klasycznego hat-tricka.

 

W przerwie zacząłem przeprowadzać zmiany, uprzejmie dając wolne zawodnikom, których klubowi trenerzy grzecznie poprosili mnie, bym wystawił ich maksymalnie na 45 minut, zamiast bezczelnie usuwać mi ich ze składu. Pięć minut po zmianie stron Belgia znów dała ciała i niemal sama strzeliła sobie gola; De Groote wycofał piłkę ze środka na lewą flankę, gdzie Verheyen... sunął do niej spacerowym tempem, podczas gdy Dudek zaatakował rywala, zgarnął mu piłkę sprzed nosa i wystawił przed bramkę De Smeta, gdzie będący na miejscu Halilović pewnie wstrzelił ją do siatki, podwyższając na 4:0. Tym samym Belgia miała u mnie z powrotem czystą kartę, a my dorzuciliśmy kolejny rok bycia niepokonanymi na Stadionie Śląskim. Bardzo dobry debiut zaliczył zaś Tomek Rogalski, który na skrzydle zasuwał za dwóch, był pewnym punktem drużyny i mógł liczyć na wyjazd do Kanady.

Cytat

12.11.2025, Stadion Śląski, Chorzów, widzów: 33 279; TV

TOW Polska [3.] – Belgia [38.] 4:0 (3:0)

 

14' M. Pawlak 1:0

33' M. Pawlak 2:0

45' M. Pawlak 3:0

50' Z. Halilović 4:0

 

Polska: P.Piętka 8 (59' M.Piotrowski 6) – A.Brzeziński 7 (46' K.Wróblewski 7), T.Konieczny 8, Z.Lewandowski 8, M.Machnikowski 7 (46' G.Wilk 7) – T.Rogalski 8, M.Konopka 7 (71' R.Koźmiński 7), M.Koźmiński 8 (76' P.Szymański 7), T.Wilk 8 – G.Dudek 8, M.Pawlak 10 (46' Z.Halilović 7)

 

GM: Marcin Pawlak (N, Polska) - 10

 

W czasie, w którym niszczyliśmy Belgię w Chorzowie, rozgrywane były rewanżowe spotkania w parach barażowych. W Belgradzie Serbia odrobiła straty z pierwszego spotkania, wygrała 1:0 z Rumunią, po czym w rzutach karnych zapewniła sobie awans, a wicemistrzom świata z 2014 pozostało oglądanie mundialu w telewizji. Jeszcze lepsza od Serbii okazała się Grecja, która w rewanżu w Cardiff ograła Walię 2:3, co oznaczało występ Hellady na kanadyjskich boiskach, natomiast Słowenia zremisowała w Celje z Ukrainą 2:2, rzutem na taśmę zapewniając sobie miejsce w finałach, a Bułgaria pewnie wygrała w Bratysławie 3:1 ze Słowacją, pieczętując awans.

Odnośnik do komentarza

Do Niemiec wróciłem w jeszcze lepszym nastroju, niż ten, w jakim je opuszczałem w drodze na zgrupowanie, ale na pierwszym treningu w Essen nie wiedziałem, że za niedługo sytuacja zmieni się o 180 stopni. Wielkimi susami zbliżał się mecz we Fryburgu, gdzie czekali na nas okupujący niskie 13. miejsce w tabeli gospodarze, a ja nie mogłem skorzystać z Larsa Hildebrandta na prawej obronie, który wraz z Kevinem Brunsem nadal przebywał na zgrupowaniu niemieckiej młodzieżówki, więc jego miejsce musiałem wystawić Andresa Albrechtsena, za to w bramce zagrał zdrowy już Kanté.

 

Byliśmy po prostu zespołem przewidywalnym do bólu – z wielkimi firmami toczyliśmy epickie boje i ogrywaliśmy ich jeden za drugim, podczas gdy z drużynami mniej renomowanymi i z dolnych rejonów w tabeli niemal nieodmiennie dawaliśmy dupy po całości i przegrywaliśmy w żałosnych okolicznościach. Dokładnie tak było tego wieczoru na Badenova-Stadion. Z początku jeszcze nic nie zapowiadało zamiarów moich zawodników, bo w końcu z Alemannią też graliśmy słabiutko, a jednak wygraliśmy. Tym razem jednak, gdy w 41. minucie nieatakowany przez nikogo Markus Rose podał piłkę prosto do Vitalego, wiedziałem, że właśnie tracimy bramkę – Vitali podał do SageraSager przedryblował Negro niczym parkometr w centrum Essen i piłka zgodnie z moim umysłem przewidującym najbliższą przyszłość znalazła się w naszej bramce.

 

W przerwie nie wytrzymałem i zrugałem zespół z góry do dołu, ale wiedziałem, że czegokolwiek bym nie zrobił, moich piłkarzy nic nie odciągnęłoby od świętej misji, jaką na dziś była gra jak skończone pizdy. Tak oto w 58. minucie doszło do najbardziej żenującej sytuacji, gdy piłkę na środku boiska otrzymał Andreas Rose (nie nasz, tylko ten z Fryburga), po czym, uwaga, przebiegł z piłką całą naszą połowę nieatakowany przez NIKOGO, by na koniec pokonać Kanté strzałem z linii pola karnego. Myślałem, że zaraz sam zacznę strzelać, tyle że z ostrej amunicji do co poniektórych sierot w białych trykotach.

 

Od tej pory siedziałem tylko wściekły na ławce, bo i tak nie miałem dziś żadnego wpływu na moich zawodników, więc w 66. minucie Negro pozwolił Sagerowi przyjąć piłkę pod naszą bramką i biernie przyglądał się, jak ten podwyższa na 0:3. Kwadrans przed końcem spotkania cipowaty Mario raz jeszcze pomógł Sagerowi skompletować hat-tricka, a na koniec regulaminowego czasu ten sam zawodnik zaliczył czwarte trafienie, przewrotką z szesnastu metrów ośmieszając Kanté, a podziękować mógł po raz czwarty Negro, który stał przy nim, ale nie zrobił NIC, by choć spróbować przeszkodzić napastnikowi Freiburga.

 

Po meczu w szatni na moje niedojdy czekała więc kolejna ciężka bura, Negro do Essen kazałem wracać pociągiem lub taksówką na jego własny koszt, a następnego dnia przed porannym treningiem poinformowałem KantéNegro Gruszkę o wstrzymaniu ich tygodniowego poboru w konsekwencji najbardziej ze wszystkich żenującej gry, a Brou z uwagi na długi okres bez gry upiekło się i zarobił jedynie formalną naganę. I miałem głęboko gdzieś, co na to zarząd.

Cytat

15.11.2025, Badenova-Stadion, Fryburg, widzów: 23 935

BL (13/34) SC Freiburg [13.] – Rot-Weiss Essen [8.] 5:0 (1:0)

 

18' D. Kuhn (SCF) ktz.

41' F. Sager 1:0

58' A. Rose 2:0

66' F. Sager 3:0

74' F. Sager 4:0

90' F. Sager 5:0

 

Rot-Weiss Essen: B.Kanté 5 – A.Albrechtsen ŻK 5, G.Bernardini 6, M.Negro 5, M.Gruszka 5 – H.Vink (59' F.Suárez 5), F.Brou 5, M.Rose 6, S.Franz 6 (57' Andrade 5) – K.Walter 5, D.Wolf 6 (59' M.Topolski 6)

 

GM: Frank Sager (N, SC Freiburg) - 10

 

Odnośnik do komentarza

Moim zawodnikom musiałem oddać jedno – czasem potrafili przyznać się do błędu, bo absolutnie żaden z najsłabszych aktorów fryburskiego widowiska nie rzucał się po otrzymanych ode mnie sankcjach. Skrucha jednak nie mogła skłonić mnie do odstąpienia od moich zamiarów, jakimi były dwie zmiany w wyjściowej jedenastce. Przyjeżdżał do nas Wolfsburg, będący dużo wyżej w tabeli od Freiburga, więc mieliśmy dużo większą szansę na zwycięstwo, którą chciałem wykorzystać do maksimum. W bramce zagrać miał więc Olivieri, w miejsce fatalnego Negro wystawiłem rekonwalescenta Hofmanna, a na prawą stronę wrócił Hildebrandt. Dla kilku innych graczy była to ostatnia szansa na wybronienie się przed wylotem na trybuny.

 

Jako że nasz dzisiejszy rywal reprezentował wyższy poziom, to i jakość naszej gry powędrowała znacząco w górę po kompromitacji we Fryburgu. Bernardini znów elegancko czyścił nasze pole karne do pary z HofmannemRose z Brou celnie podawali do partnerów, a Wolf i Walter dużo lepiej się ustawiali i byli po prostu aktywniejsi. W 21. minucie ponadto wywalczyliśmy rzut wolny z 30. metra, do którego wykonania podszedł Gruszka, a w polu karnym gości Walter rozglądał się dokoła z rozbrajająco zdziwioną miną, nie mogąc uwierzyć, że w promieniu pięciu metrów od siebie nie ma ani jednego defensora Wolfsburga, po czym Marcin spokojnie dośrodkował wprost na głowę Klausa, który bez trudu pokonał Mokoenę.

 

W drugiej połowie z kolei ja nie mogłem uwierzyć, że Wolfsburg zwyczajnie przechodzi obok meczu. Olivieri tylko dwukrotnie musiał interweniować przy uderzeniach gości, które nie sprawiły mu żadnego problemu, a poza tym musiał jedynie wyłapywać dośrodkowania. Wobec braku odpowiedzi ze strony rywali pozostało nam ich jedynie dobić, co uczyniliśmy w 89. minucie, kiedy Albrechtsen wyekspediował piłkę na połowę Wilków, tam Topolski przytomnie zagrał między zbyt oddalonych od siebie António i Torresa, co wykorzystał Walter, swoim drugim trafieniem rozstrzygając losy spotkania.

Cytat

23.11.2025, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 15 709

BL (14/34) Rot-Weiss Essen [10.] – VfL Wolfsburg [8.] 2:0 (1:0)

 

21' K. Walter 1:0

89' K. Walter 2:0

 

Rot-Weiss Essen: G.Olivieri 7 – L.Hildebrandt 7, L.Hofmann 7, G.Bernardini 7, M.Gruszka 7 – H.Vink 7 (83' A.Albrechtsen 6), F.Brou 8, M.Rose 7, S.Franz 6 (67' K.Bruns 7) – K.Walter 8, D.Wolf 7 (75' M.Topolski 7)

 

GM: Klaus Walter (N, Rot-Weiss Essen) - 8

 

Warto było wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy. Całe piłkarskie Niemcy z niedowierzaniem i coraz częstszym szyderczym śmiechem patrzały na to, co wyprawiał w tym sezonie wielki (niegdyś) Bayern Monachium. Bawarczycy w tej kolejce przegrali na wyjeździe 0:1 Südschlager ze Stuttgartem, co dla Bayernu było już... dwunastą porażką z rzędu w tym sezonie. Drużyna z Monachium do tej pory zdobyła zaledwie sześć goli w Bundeslidze, straciła aż trzydzieści dwa i tkwiła na dobre na ostatnim miejscu w tabeli, z marnymi trzema punktami w trzynastu rozegranych spotkaniach. Ulf Kirsten, który przecież dopiero co rozpoczął pracę na Allianz-Arenie, już zaczynał drżeć o swoją posadę, a potężnego kryzysu w Monachium nie było widać końca.

Odnośnik do komentarza

Na koniec listopada złapałem się na tym, że od dawna nie zdarzyło mi się drżeć o wynik w Bundeslidze. Do tego stopnia, że gdy 29 listopada jechaliśmy do Hamburga na najcięższy wyjazd tej jesieni, w którym czekała nas batalia z HSV, najlepszym na tę chwilę niemieckim klubem i liderem tabeli, wiedziałem, że nie stoimy na straconej pozycji. Nawet ponad 50 000 widzów na trybunach AOL-Arena nie sprawiło, bym speszył się choć odrobinę.

 

A jednak pierwsze pół godziny gry w Hamburgu przebiegało pod zdecydowane dyktando faworyzowanych gospodarzy, którym wychodziło absolutnie wszystko, a my musieliśmy rzucić na szalę całą naszą determinację, wolę walki i siłę, by bronić się przed huraganowymi atakami. Tuż po rozpoczęciu spotkania mieliśmy sporo szczęścia, gdy rywale szybko przejęli piłkę, a w 45. sekundzie tuż obok naszej bramki główkował Barth. Po kwadransie gry groźnie z dystansu uderzał Marchesi, a chwilę później przyszła kolei na nas, ale dobrą okazję zmarnował Wolf, który w sytuacji sam na sam strzelił nieznacznie obok słupka.

 

Mimo tej sytuacji wiedziałem, że HSV gra zbyt dobrze, by nie udokumentować przewagi, i miałem rację; w 27. minucie gospodarze wywalczyli rzut rożny, przy którym Rose nie popisał się w pojedynku główkowym z Cortim, co skończyło się otwarciem wyniku przez HSV. Poważnie obawiałem się, że to będzie koniec naszej szalonej passy bycia drużyną-francą dla najlepszych zespołów Bundesligi, ale już chwilę później Brou popisał się świetnym podaniem do Wolfa przed pole karne, a Daniel niesamowitym uderzeniem z 20 metrów zdjął pajęczynę z okienka bramki Baldiniego, wyrównując na 1:1! Mało tego, w doliczonym czasie pierwszej połowy nie ugięliśmy się pod presją i zneutralizowaliśmy atak rywali pod naszym polem karnym, Walter wygrał pojedynek główkowy z Capoue, a Rose zagrał prostopadłą piłkę do świetnie ustawionego Wolfa, który uciekł Torresowi, wymanewrował Baldiniego i strzałem do pustej bramki dał nam prowadzenie! W Hamburgu! Z HSV!

 

Po przerwie, zanim HSV zdołało w ogóle wziąć się do roboty, zadaliśmy trzeci cios; w 48. minucie Rose mimo siłowej gry Kunerta i tak zdołał przepchnąć piłkę między jego nogami, a Wolf mimo asysty Marchesiego i Cortiego dograł do niepilnowanego Waltera, który podwyższył na 3:1. Mimo stosunkowo pewnego prowadzenia nie mogłem być spokojny o wynik, gdyż bardzo słabo grał Hofmann, którego mimo obaw zdecydowałem się nie ściągać z boiska. Żałowałem. Pomimo kilku gaf Larsa broniliśmy się skutecznie aż do 80. minuty, kiedy w końcu jego beznadziejne podanie do Hildebrandta skończyło się szybką kontrą HSV i kontaktowym golem dla gospodarzy. Bogom futbolu mogliśmy jednak zawdzięczać, że mimo gry w dziesięciu przeciwko dwunastu zdołaliśmy neutralizować ofensywne zapędy hamburczyków aż do końcowego gwizdka, dopisując do naszych osiągnięć kolejne już zwycięstwo w spotkaniu, które według "znawców" mieliśmy hokejowo przegrać.

Cytat

29.11.2025, AOL-Arena, Hamburg, widzów: 53 617

BL (15/34) HSV Hamburg [1.] – Rot-Weiss Essen [7.] 2:3 (1:2)

 

27' G. Corti 1:0

30' D. Wolf 1:1

45+2' D. Wolf 1:2

48' K. Walter 1:3

80' M. Ernst 2:3

 

Rot-Weiss Essen: G.Olivieri 9 – L.Hildebrandt ŻK 8, L.Hofmann 5, G.Bernardini ŻK 8, M.Gruszka 8 – H.Vink 7 (73' T.Franz 7), F.Brou 7 (81' Andrade 6), M.Rose 10, S.Franz 8 – K.Walter 8 (78' M.Topolski 5), D.Wolf 9

 

GM: Markus Rose (P Ś, Rot-Weiss Essen) - 10

 

Tego samego dnia przerwanie kompromitującej serii ligowych porażek mógł świętować Bayern Monachium, który w pojedynku outsiderów zremisował z przedostatnią w lidze Alemannią 1:1.

Odnośnik do komentarza

Iście historyczna sytuacja miała miejsce w Rosji. Po dwudziestu latach braku jakiejkolwiek poważnej rywalizacji i stanu hibernacji wszelkich emocji w tamtejszej Premier Lidze nagle zaczęły dziać się cuda i dziwy, a mianowicie FK Moskwa zdołało utrzymać morderczą formę aż do końca rozgrywek i stało się bohaterami na skalę całego kraju, jako pierwszy od 2004 roku klub przełamując niepojętą dominację CSKA. Przez dwadzieścia lat uważnego śledzenia sytuacji w europejskiej piłce ani razu nie widziałem, by w Rosji tak świętowano wyłonienie nowego mistrza kraju, a szampany wystrzeliły nie tylko w samej Moskwie (oprócz dzielnicy zdominowanej przez CSKA, ma się rozumieć), ale w absolutnie całym kraju, od Krymu po Kamczatkę.

 

Szok of maj lajf

Holy cow!

 

Listopad 2025

 

Bilans (Rot-Weiss Essen): 4-0-1, 11:10

Bundesliga: 7. [-2 pkt do Köln, +2 pkt nad Wolfsburgiem]
DFB-Pokal: Trzecia runda, 4:2 z Borussią Dortmund; awans. vs. Braunschweig

Finanse: 10,68 mln euro (-2,15 mln euro)

Gole: Klaus Walter (13)

Asysty: Marcin Gruszka, Lars Hildebrandt, Hans Vink, Markus Rose, Klaus Walter i Daniel Wolf (po 4)

 

Bilans (Polska): 1-0-0, 4:0

Eliminacje MŚ 2026: Grupa trzecia, 1. Awans

Ranking FIFA: 3. [=]

 

 

Ligi:

 

Anglia: Newcastle [+1 pkt]

Austria: Rapid Wiedeń [+1 pkt]

Francja: Bordeaux [+0 pkt]

Hiszpania: Valencia [+0 pkt]

Niemcy: VfB Stuttgart [+1 pkt]

Polska: Wisła Kraków [+8 pkt]

Rosja: FK Moskwa [M]

Szwajcaria: FC Schaffhausen [+7 pkt]

Włochy: Inter Mediolan [+1 pkt]

 

Liga Mistrzów:

 

Puchar UEFA:

- Legia Warszawa, gr. G, 2:1 na wyjeździe z Teplicami

 

Reprezentacja Polski:

- 12.11, Mecz towarzyski, Polska - Belgia, 4:0

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1290], 2. Anglia [1195], 3. Polska [1146]

Odnośnik do komentarza

Jak ja żałuję, że w FM 2006 nie ma możliwości wyrażania opinii o arbitrach po meczu... :/ 

 

-------------------------------------------------------

 

Zdecydowanie za długo cieszyliśmy się dosyć stabilną kadrą, bowiem zaraz na początku grudnia przyszedł do mnie Zetzmann, szef naszego sztabu medycznego, a jego mina na wejściu mówiła, że nie jest dobrze. Istotnie; na treningu siłowym mięśnie grzbietu boleśnie naciągnął oczywiście Markus Rose, więc już do końca rundy jesiennej musieliśmy radzić sobie bez naszego kapitana.

 

 

 

Na domiar złego za nadmiar żółtych kartek zawieszony był Gruszka, co oznaczało, że przeciwko Borussii Mönchengladbach na lewej obronie musiał zagrać Anders Albrechtsen, jako że nie miałem w klubie żadnego innego lewego defensora, któremu mógłbym w pełni zaufać. Borussia sklasyfikowana była na 9. miejscu, dwie pozycje za nami, więc wiedziałem, że o zwycięstwo może być trudno, ale nie jest poza naszym zasięgiem.

 

A jednak to nie nasza postawa zaważyła na wyniku, bo jako zespół zagraliśmy przyzwoite spotkanie. To sędzia André Letz, którego po meczu miałem ochotę sprać na kwaśne jabłko w ciemnej uliczce, został głównym i zarazem negatywnym bohaterem tego spotkania, który jawnie wydrukował jego wynik. Od samego początku miał przyklejoną do ręki żółtą kartkę, którą wymachiwał niczym dyrygent przed orkiestrą symfoniczną, karząc nią przede wszystkim moich zawodników; przez 90. minut pokazał aż jedenaście żółtych kartoników, z czego sześć wlepił moim zawodnikom, a pięć piłkarzom gości, ale tym drugim dopiero pod koniec drugiej połowy. Na cud zakrawało, że tak my, jak i Borussia zakończyliśmy spotkanie w komplecie.

 

Mimo arbitra, który nawet nie próbował maskować przed widzami usiłowania gnojenia nas wszelkimi możliwymi sposobami, to my długo byliśmy drużyną lepszą i niemal do samego końca trzymaliśmy zwycięstwo w rękach. Po kwadransie spotkania Vink zabrał piłkę Wernerowi i natychmiast dośrodkował na piąty metr, gdzie mocną główkę Wolfa z trudem sparował Rost, a Klein efektowną dobitką pokonał własnego bramkarza, otwierając wynik. Chwilę później wyszliśmy z kontratakiem po akcji Borussii, Wolf spod linii bocznej fantastycznie podał do pędzącego Waltera, a Klaus w sytuacji sam na sam pewnie podwyższył na 2:0. W pełni kontrolowaliśmy przebieg meczu, szkoda więc, że w 36. minucie w swoim drugim występie z rzędu języka w gębie zapomniał Hofmann, który pozwolił Gilberto na skuteczną dobitkę po tym, jak Olivieri z najwyższym wysiłkiem obronił uderzenie Vissera.

 

W drugiej połowie na boisku istniał w zasadzie już tylko "sędzia" Letz, który praktycznie nie chował żółtej kartki i notorycznie przerywał grę, odgwizdując najróżniejsze wyimaginowane faule i ściągając na siebie coraz więcej gwizdów z sektorów naszych kibiców. Największy skandal arbiter wykręcił jednak dopiero w ostatniej akcji meczu, kiedy puścił Sochę na dwumetrowym spalonym, który na stadionie widział każdy poza Letzem, z czego Polak chętnie skorzystał, pokonując czekającego na podniesienie chorągiewki przez liniowego Olivieriego i ratując Borussii zupełnie niezasłużony punkt. Na pomeczowej konferencji nie kryłem swojej złości i przyznałem wprost, że sędzia wydrukował dzisiejszy mecz, za co zarobiłem niemałą karę od DFB, ale prawda była dla mnie ważniejsza od pieniędzy.

Cytat

06.12.2025, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 18 780

BL (16/34) Rot-Weiss Essen [7.] – Borussia Mönchengladbach [9.] 2:2 (2:1)

 

17' Ch. Klein 1:0 sam.

20' K. Walter 2:0

36' Gilberto 2:1

90+3' T. Socha 2:2 (ze spalonego...)

 

Rot-Weiss Essen: G.Olivieri 6 – L.Hildebrandt ŻK 7, L.Hofmann 7, G.Bernardini 7, A.Albrechtsen ŻK 6 – H.Vink ŻK 6 (46' Wellington ŻK 6), F.Brou 7, T.Franz ŻK 7, S.Franz ŻK 7 (68' K.Bruns 6) – K.Walter 7 (80' M.Topolski 7), D.Wolf 7

 

GM: André Letz (Sędzia główny, Borussia Mönchengladbach)

 

Odnośnik do komentarza
8 godzin temu, Ralf napisał:

Jak ja żałuję, że w FM 2006 nie ma możliwości wyrażania opinii o arbitrach po meczu... :/ 

Oj czasem chciałbym być jak Mourinho i wręcz móc zrzucać winę na sędziego, nawet kiedy wiem, że to nie jego wina :D 

 

8 godzin temu, Ralf napisał:

Od samego początku miał przyklejoną do ręki żółtą kartkę, którą wymachiwał niczym dyrygent przed orkiestrą symfoniczną, karząc nią przede wszystkim moich zawodników

Generalnie mam wrażenie, że to ma być jakieś zaprogramowane utrudnienie. Nieraz mam mecze, gdzie w 30 min rywal fauluje 10 razy, moi zawodnicy 2-3, ale te 2-3 żółte kartki trafiają tylko do mnie. Ba zdarza się, że ktoś z moich po faulu dostaje krzyżyk i gra poobijany, ale dalej to moi zgarniają kartki. Jak mnie to wk.... ;]

 

I mam wrażenie, że twoja drużyna idealnie dopasowuje się do poziomu rywala. Grasz z liderem - grają jak na lidera przystało. Grasz z cieniasem - grają jak oni i dostają w dupę. Jest to swego rodzaju sztuka i uważam, że nie możesz rezygnować z klubu, bo trzeba to poddać dalszym badaniom!

Odnośnik do komentarza

Już kilka lat temu zauważyłem, że w ogóle w FM 2006 sędziowie bardzo chętnie i lekko sięgają po żółte kartki ;)   Druga minuta meczu, zawodnik przewraca rywala w równej walce o piłkę na połowie przeciwnika i jest to jeden z pierwszych fauli w całym spotkaniu - który normalny sędzia w rzeczywistości daje za coś takiego żółtą kartkę? Praktycznie żaden, upomnienie to max, co prawdziwy arbiter stosuje za tak drobny faul w tak wczesnej fazie meczu. Tymczasem w FM 2006 szastanie żółtymi kartkami za takie rzeczy jest na porządku dziennym ;)  Zgodzę się też co do tego, że najczęściej takie kartki trafiają do zawodników naszej drużyny, aniżeli przeciwnej :P

 

Dokładnie tak - można zaobserwować u nas istny "tryb zgodności". Do tej pory przegraliśmy z wszystkimi beniaminkami, przegraliśmy z Bayernem, który wygrał tylko dwa mecze, dwa zremisował, resztę przegrał i zamyka tabelę, z innymi drużynami z dolnej połowy tabeli regularnie gramy jak patałachy, a z zespołami pokroju Werderu, HSV, Borussii Dortmund, czy VfB Stuttgart zasuwamy jak pretendenci do mistrzostwa ;)  Zresztą gładkie zwycięstwo 3:0 na wyjeździe z Werderem i ciężko wywalczone, ale jednak zwycięstwo 3:2 również na wyjeździe z potężnym HSV mówią same za siebie :P  Szkoda tylko, że takie dostosowywanie się nie pozwala rzeczywiście walczyć ani o mistrzostwo, ani o europejskie puchary.

Odnośnik do komentarza

W szwajcarskim Nyonie UEFA zorganizowała losowanie eliminacji Euro 2028, na którym pojawiła się specjalna delegacja PZPN, w której nie wziąłem udziału, jako że miałem zbyt wiele obowiązków w klubie, ponadto ważniejsze było dla mnie losowanie finałów Mistrzostw Świata, które miało się odbyć krótko przed Świętami Bożego Narodzenia. Reprezentacja Polski znalazła się tym razem w grupie dziewiątej wraz z Czechami (57.), Szkocją (35.), ponownie Łotwą (121.) i Liechtensteinem (131).

Cytat

Eliminacje ME 2028:

– Liechtenstein;

– Czechy;

– Szkocja;

– Polska;

– Łotwa.

 

 

 

W czasie, gdy w Nyonie przedstawiciele piłkarskich federacji uważnie obserwowali przebieg losowania, my w Essen szykowaliśmy się do zamykającego rundę jesienną spotkania z TSV Monachium, które podejmowaliśmy tydzień po remisie z André Letzem. Znów musiałem przeprowadzić wymuszone zmiany w składzie, jako że Franck Brou złapał przeziębienie i musiał zagrać za niego Andrade, a zaciętą walkę o zwycięstwo z Letzem okupiliśmy zawieszeniem za kartki Hansa Vinka, w miejsce którego zdecydowałem wystawić Wellingtona.

 

W ekipie gości jako wysunięty napastnik po odejściu z Osnabrücku grał Tomek Woźniak, z którym przed meczem wymieniłem szczery uścisk, ale choć przez wiele lat był jednym z najlepszych zawodników w reprezentacji, to dziś wolałem, by nie strzelał. No i w 5. minucie kiepściutki dziś Lars Hofmann złamał linię defensywy, niepotrzebnie wychodząc do Mendyego, a takich prezentów Tomek marnować nie zwykł, więc po podaniu Francuza TSV objęło prowadzenie. Rywale byli dość blisko nas w tabeli, więc niespecjalnie dziwiło mnie, że długo nie mogliśmy wejść w mecz, i dopiero po 20. minucie nasza gra zaczęła się kleić. Dzięki temu w 27. minucie ruszyliśmy z kontratakiem, Seba Franz przerzucił piłkę między obrońców gości, a tam Klaus Walter nic nie zrobił sobie z atakujących go we trzech (!) PiacentiniegoWorobjowa i Adlera, potężną bombą pokonując Edílsona. Tuż przed przerwą boisko na noszach z urazem nogi opuścił Tomek Woźniak, a ja miałem nadzieję, że to nic poważnego.

 

Drugą połowę zaczęliśmy bardzo podobnie, jak i pierwszą, i to też bardziej na własne życzenie, aniżeli w wyniku akcji rywali, jako że w 52. minucie lenistwo Hofmanna sprawiło, że Mendy miał mnóstwo czasu, by złożyć się do strzału przed naszym polem karnym i precyzyjnie przymierzyć w okienko naszej bramki, w którym pewnie zmieścił piłkę. Tutaj uznałem, że mam już dość sabotażu ze strony Hofmanna, który pomógł rywalom przy obu golach, więc wpuściłem natychmiast w jego miejsce Jana Buscha, który ostatnio utyskiwał na brak gry.

 

I już po kwadransie... zdjąłem go z powrotem, ponieważ przez ten czas złapał bezsensowną żółtą kartkę, przegrywał pojedynki główkowe i ciągle rozwalał naszą linię defensywną, co bez mojej reakcji lada chwila skończyłoby się gradem goli dla Monachium. Na boisku zameldował się więc De Martin, a Busch jak na razie mógł zapomnieć o grze w pierwszym zespole. 

 

Czułem już, że rok zakończymy w kiepskim stylu, ale w 70. minucie zdobyliśmy się na jeszcze jeden zryw, po którym Thomas Franz podał prostopadle do Wolfa, a Daniel obnażył słabość defensorów TSV, gdyż trzymany w kleszczach przez Königa i Worobjowa zdołał i tak oddać atomowy strzał, którym omal nie przestrzelił Edílsona na wylot, umieszczając go w bramce razem z piłką. To pozwoliło nam uratować cokolwiek z tego meczu i zakończyć rundę jesienną drugim z rzędu remisem 2:2, tym razem bez udziału sędziego, i zajęciem ósmego miejsca w tabeli na półmetku sezonu.

Cytat

13.12.2025, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 13 807

BL (17/34) Rot-Weiss Essen [8.] – TSV 1860 Monachium [6.] 2:2 (1:1)

 

5' T. Woźniak 0:1

27' K. Walter 1:1

40' T. Woźniak (TSV) ktz.

52' L. Mendy 1:2

70' D. Wolf 2:2

 

Rot-Weiss Essen: G.Olivieri 8 – L.Hildebrandt 7, L.Hofmann (52' J.Busch ŻK 5, 67' M.De Martin 6), G.Bernardini 7, A.Albrechtsen 6 – Wellington 7, Andrade 7, T.Franz 7, S.Franz 7 – K.Walter 7, D.Wolf (80' M.Topolski 6)

 

GM: Gabriele Olivieri (BR, Rot-Weiss Essen) - 8

 

Bundesliga 2025/2026, runda jesienna:

Poz.|  Inf. |  Zespół              | M   | Z   | R   | P   | G+   | G-   | R.B.   | Pkt. |
------------------------------------------------------------------------------------------
 1. |       | HSV Hamburg          | 17  | 11  | 3   | 3   | 32   | 14   | +18    | 36   |
------------------------------------------------------------------------------------------
 2. |       | Werder Brema         | 17  | 9   | 6   | 2   | 29   | 12   | +17    | 33   |
------------------------------------------------------------------------------------------
 3. |       | Schalke 04           | 17  | 10  | 2   | 5   | 34   | 20   | +14    | 32   |
------------------------------------------------------------------------------------------
 4. |       | VfB Stuttgart        | 17  | 9   | 5   | 3   | 30   | 16   | +14    | 32   |
------------------------------------------------------------------------------------------
 5. |       | 1. FC Köln           | 17  | 9   | 3   | 5   | 31   | 25   | +6     | 30   |
------------------------------------------------------------------------------------------
 6. |       | TSV 1860 Monachium   | 17  | 8   | 4   | 5   | 29   | 22   | +7     | 28   |
------------------------------------------------------------------------------------------
 7. |       | VfL Wolfsburg        | 17  | 8   | 3   | 6   | 26   | 21   | +5     | 27   |
------------------------------------------------------------------------------------------
 8. |       | Rot-Weiss Essen      | 17  | 8   | 3   | 6   | 34   | 33   | +1     | 27   |
------------------------------------------------------------------------------------------
 9. |       | Borussia Dortmund    | 17  | 7   | 4   | 6   | 34   | 24   | +10    | 25   |
------------------------------------------------------------------------------------------
10. |       | Eintrach Brunszwik   | 17  | 6   | 4   | 7   | 19   | 27   | -8     | 22   |
------------------------------------------------------------------------------------------
11. |       | Borussia Gladbach    | 17  | 5   | 6   | 6   | 12   | 19   | -7     | 21   |
------------------------------------------------------------------------------------------
12. |       | Karlsruher SC        | 17  | 4   | 6   | 7   | 21   | 21   | 0      | 18   |
------------------------------------------------------------------------------------------
13. |       | VfL Osnabrück        | 17  | 5   | 3   | 9   | 20   | 29   | -9     | 18   |
------------------------------------------------------------------------------------------
14. |       | VfL Bochum           | 17  | 4   | 6   | 7   | 18   | 32   | -14    | 18   |
------------------------------------------------------------------------------------------
15. |       | Bayer 04 Leverkusen  | 17  | 4   | 5   | 8   | 24   | 33   | -9     | 17   |
------------------------------------------------------------------------------------------
16. |       | SC Freiburg          | 17  | 3   | 6   | 8   | 25   | 30   | -5     | 15   |
------------------------------------------------------------------------------------------
17. |       | Alemannia Aachen     | 17  | 3   | 4   | 10  | 14   | 30   | -16    | 13   |
------------------------------------------------------------------------------------------
18. |       | Bayern Monachium     | 17  | 2   | 3   | 12  | 13   | 37   | -24    | 9    |

 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Losowania grup na Mistrzostwa Świata już za żadne skarby nie chciałem odpuszczać. Odmówiłem jednak, gdy kierownictwo PZPN zaproponowało mi specjalne międzylądowanie związkowego samolotu w Dortmundzie, bym mógł dołączyć do delegatów na pokładzie, i stwierdziłem, że przyjadę do Warszawy, by lecieć ze wszystkimi od samego początku. Następnego dnia w stolicy wytropiło mnie kilku dziennikarzy w hali przylotów na Lotnisku Chopina i urządziło sobie ze mną mały kącik dyskusyjny.

 

– Sprawia pan wrażenie bardzo zrelaksowanego – stwierdził jeden z reporterów w przerwie między tendencyjnymi pytaniami. – Nie obawia się pan w żaden sposób losowania?

 

– Wprost przeciwnie, jestem radosny, pełny energii i podniecony – odpowiedziałem z dumnym uśmiechem. – Jeszcze nigdy nie byłem w Kanadzie.

 

 

Mogłem sobie pozwolić na tego typu wypowiedzi, gdyż wiedziałem, że mam silną kadrę i cholernie zdolnych chłopaków na wszystkich formacjach, i nie grało dla mnie roli z kim trafimy do grupy, a prawdopodobieństwo utworzenia z kimkolwiek grupy śmierci na mundialu było niewielkie. Nawet na przestronnej, uroczyście urządzonej sali w Ed Mirvish Theatre w Toronto siedziałem w wygodnym fotelu z uśmiechem prawie nie schodzącym z mojej twarzy, w pełnym rozluźnieniu obserwując trwające losowanie i gawędząc z pozostałymi przedstawicielami PZPN.

 

A było ono całkiem ciekawe dla mnie jako selekcjonera reprezentacji Polski, bo oznaczało parę rachunków do wyrównania, i nie tylko. Zostaliśmy rozlosowani dość szybko, bo Luís Figo wyciągnął piłeczkę kryjącą w sobie "Poland" z pierwszego koszyka w trzeciej kolejności, więc trafiliśmy do grupy C. Kilka minut później rozległy się gromkie brawa, a ja spojrzałem zaśmiewając się w kierunku Wasona Rentieríi siedzącego trzy rzędy niżej, który na pewno zaklął pod nosem "puta", kiedy Fabio Grosso ogłosił, że drugim zespołem w grupie C została "Colombia" (13.) – to był już trzeci mundial z rzędu, na którym Kolumbia miała ogromnego pecha po raz kolejny trafić na nas.

 

Następnie aż dwa razy zacierałem ukradkiem ręce na myśl o dwóch okazjach do rewanżu. Diego Forlán z trzeciego koszyka wydobył "Sweden" (16.), a ja liczyłem na to, że tym razem na boisku moi piłkarze będą wystarczająco wkurzeni i rządni odegrania się na Trzech Koronach. Grupę C jako ostatnia uzupełniła "Australia" (41.), którą ogłosił Pavel Nedvěd; cieszyła mnie możliwość zmazania plamy z 2018. Wyniki losowania oceniłem jako znakomite, podobnie jak dorzucenie Kanady do sporej listy odwiedzonych przez siebie krajów.

 

Pierwsze spotkanie, podobnie jak na Euro 2024, rozegramy przeciwko Szwecji 15 czerwca w Montréalu, z Kolumbią zmierzymy się 18 czerwca w Ottawie, a zmagania grupowe kończyć będziemy 24 czerwca w Vancouver meczem z Australią, czyli identycznie, jak na mundialu w Stanach Zjednoczonych.

Cytat

Grupa C:

– Australia;

– Kolumbia;

– Polska;

– Szwecja.

 

Nasza grupa, wraz z grupą B i D, uważana była za najbardziej wyrównane. Wyniki losowania prezentowały się następująco:

 

Grupa A: Anglia, Chiny, Ekwador, Serbia;

Grupa B: Angola, Francja, Grecja, Stany Zjednoczone;

Grupa C: Australia, Kolumbia, Polska, Szwecja;

Grupa D: Japonia, RPA, Słowenia, Włochy;

Grupa E: Dania, Hiszpania, Iran, Nigeria;

Grupa F: Bułgaria, Gwatemala, Mali, Niemcy;

Grupa G: Brazylia, Holandia, Honduras, Kenia;

Grupa H: Arabia Saudyjska, Argentyna, Austria, Kanada.

 

Po uroczystej ceremonii w tłumie osobistości dopchali się do mnie działacze związku piłkarskiego... Portugalii. Zdziwiła mnie ich obecność, zwłaszcza że Portugalia w marnym stylu przegrała eliminacje i nie pojedzie na mundial, a kiedy zaproponowali mi przejęcie sterów ich reprezentacji, przeprosiłem i stwierdziłem, że muszę do toalety. Zaraz za drzwiami ryknąłem histerycznym śmiechem. Naiwniacy...

Odnośnik do komentarza

Końcówkę roku spędziłem objadając się świątecznymi potrawami i przeglądając falę memów po losowaniu, wśród których królowały te z działaczami kolumbijskiej federacji w roli głównej, a na YouTube jak na drożdżach wzrastała liczba wyświetleń przeróbki filmu "Upadek", która nosiła tytuł "Hitler dowiaduje się, że Kolumbia znowu trafiła w grupie na Polskę".

 

Piłkarskie Niemcy ucichły, rozgrywki ligowe rozpoczęły miesięczną przerwę zimową, a ja pomyślałem o starcie rundy wiosennej. W związku z tym zaplanowałem dwa sparingi na styczeń, i jeszcze przed sylwestrem zakontraktowałem krótki wyjazd do Austrii, gdzie towarzysko zagramy z FC Gratkorn, a tydzień przed wznowieniem Bundesligi zmierzymy się w Lipsku z tamtejszą Saksonią.

 

 

Grudzień 2025

 

Bilans (Rot-Weiss Essen): 0-2-0, 4:4

Bundesliga: 8. [-0 pkt do Wolfsburgu, +2 pkt nad Borussią Dortmund]
DFB-Pokal: Ćwierćfinał, vs. Braunschweig

Finanse: 10,68 mln euro (-2,15 mln euro)

Gole: Klaus Walter (15)

Asysty: Daniel Wolf (5)

 

Bilans (Polska): 0-0-0, 0:0

Mistrzostwa Świata 2026: Grupa C, vs. Australia, Kolumbia i Szwecja

Eliminacje ME 2028: Grupa dziewiąta, vs. Liechtenstein, Szkocja, Czechy i Łotwa

Ranking FIFA: 3. [=]

 

 

Ligi:

 

Anglia: FC Liverpool [+3 pkt]

Austria: Rapid Wiedeń [+1 pkt]

Francja: Olympique Lyon [+0 pkt]

Hiszpania: Betis Sewilla [+3 pkt]

Niemcy: HSV Hamburg [+3 pkt]

Polska: Wisła Kraków [+8 pkt]

Rosja: –

Szwajcaria: FC Schaffhausen [+7 pkt]

Włochy: Atalanta [+3 pkt]

 

Liga Mistrzów:

 

Puchar UEFA:

- Legia Warszawa, gr. G, 1:1 u siebie z Wolfsburgiem; awans, vs. FC Porto

 

Reprezentacja Polski:

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1269], 2. Anglia [1195], 3. Polska [1149]

Odnośnik do komentarza
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...