Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

@Brachu,

Możliwe, syndrom wypalenia po dużych sukcesach. Inna sprawa, że tacy Kowakczyk z Piotrowskim, Szymański, Kwiatkowski, Woźniak i paru innych to zawodnicy po trzydziestce, nie będą grali wiecznie na światowym poziomie. Jeżeli mnie nie wyrzucą po eliminacjach, czeka nas poważniejsza wymiana pokoleniowa.

 

@Makk,

A mi się często zdarzało, że zespół, na który musiałem liczyć, niespodziewanie przegrywał ;) Kwestia tego, na ile takie coś to czysty przypadek.

 

@azakarsan,

Otóż to, monsieur :>

Odnośnik do komentarza

W dość średnich humorach stawiliśmy się cztery dni później w Serravalle, gdzie musieliśmy bez żadnego grymaszenia pokonać San Marino, najlepiej jak najwyżej, bo każda bramka mogła być na wagę złota. Przed tym arcyważnym spotkaniem przeprowadziłem zmiany w wyjściowym składzie, w miejsce Piotrowskiego wystawiając Koniecznego, którego chciałem już szykować na stałe na jego miejsce (opaskę kapitańską przekazałem na ten mecz Kowalikowi), prawą obronę obsadziłem Wróblewskim, lewą w osobie Iwana, który również już niebawem mógł stać się podstawowym zawodnikiem Biało-czerwonych, w środku pola wystawiłem Szymańskiego z Owczarkiem, na prawym skrzydle znalazł się Lemanowicz, a w ataku w miejsce Pawlaka Halilović.

 

Mógłbym przysiąc, że wychodząc na murawę Olimpico widziałem na świetlnej tablicy wynik "0:1"; arbiter Gordon rozpoczął spotkanie, zaczęliśmy od środka, Iwan popędził lewym skrzydłem, wymienił podania z Szymańskim, następnie Machnikowski wyłożył piłkę przed pole karne, a Owczarek mocnym strzałem w okienko w 19. sekundzie błyskawicznie umieścił piłkę w siatce. Trzy minuty później Piotrek Szymański obsłużył Adamczyka, ten rozciągnął na skrzydło do Lemanowicza, Tomek minął Gasperoniego i zacentrował w pole bramkowe, gdzie wbiegający Owczarek podwyższył na 2:0. Wydawało się, że to początek pogromu i każda następna bramka będzie tylko kwestią najwyżej paru minut. Nic bardziej mylnego, chłopaki ewidentnie mieli problem z mobilizacją, i na trzecią bramkę musieliśmy poczekać aż do 44. minuty, kiedy to Szymański świetnie przerzucił za linię obrony Sanmaryńczyków do Adamczyka, Tomek zagrał na środek pola karnego do Halilovicia, który strzelił wprost w Della Vallego, ale nadlatujący Owczarek skuteczną dobitką skompletował hat-tricka.

 

Po przerwie nadal nam się nie chciało, a do tego całkowicie padła nasza skuteczność, przez którą Adamczyk z Haliloviciem nie potrafili strzelić gola nawet słabiutkiemu San Marino; momentami nie dało się patrzeć na nasze poczynania. W tej sytuacji kibice musieli zadowolić się już tylko jedną bramką; w 69. minucie Owczarek sprytnie rozegrał piłkę na lewo, tam Machnikowski posłał kąśliwą centrę, a w polu bramkowym Adamczyk nareszcie zrobił coś pożytecznego i szczupakiem wpakował piłkę do bramki. Plan na środowy wieczór został wykonany, bo trzy punkty trafiły na nasze konto, ale styl gry, zwłaszcza pod bramką rywali, nie napawał choćby kroplą optymizmu, co tylko nasilało moje czarne wizje, pamiętając, co stało się z reprezentacją Polski w drugiej połowie lat 80'tych.

06.09.2023, Stadio Olimpico, Serravalle, widzów: 5675; TV

EME (7/8) San Marino [165.] – Polska [1.] 0:4 (0:3)

 

1' G. Owczarek 0:1

4' G. Owczarek 0:2

44' G. Owczarek 0:3

69' T. Adamczyk 0:4

 

Polska: M.Górka 7 – K.Wróblewski 7 (56' M.Kiszka 7), M.Kowalik 7, T.Konieczny 8, M.Iwan 8 – T.Lemanowicz 9, G.Owczarek 10 (75' T.Woźniak 7), P.Szymański 9, M.Machnikowski 8 – T.Adamczyk 8, Z.Halilović 7 (69' Ł.Socha ŻK 7)

 

GM: Grzegorz Owczarek (P Ś, Polska) - 10

 

W drugim spotkaniu naszej grupy Anglia rozgromiła w Londynie Litwę 5:0, pieczętując awans na Euro 2024. Szkocja w tej kolejce pauzowała, dzięki czemu wróciliśmy, przynajmniej na jedną kolejkę, na drugie miejsce, którego marzyło nam się nie opuszczać do samego końca eliminacji. Ale kluczem do tego będzie niestety nie nasze zwycięstwo z Litwą na Stadionie Śląskim w październiku, a brak zwycięstwa Szkocji w meczu z Anglią.

 

Siódma grupa:

1. Anglia – 19 pkt – 23:3; Awans

2. Polska – 13 pkt – 17:7

3. Szkocja – 12 pkt – 12:14

4. Litwa – 3 pkt – 4:15

5. San Marino – 0 pkt – 3:20

 

------

 

P.S. Save właśnie osiągnął rozmiar... 666 MB; może to ma z tym coś wspólnego? :-k

Odnośnik do komentarza

No cóż, jeżeli PZPN mnie nie zwolni, będą zmiany, szczególnie na środku obrony, bo Piotrowski i Kowalczyk już powoli nie dają rady; szczególnie Artur w ostatnich 2-3 latach zbyt często podkładał nam nogę w ważnych meczach, a w Glasgow tylko przebrała się miarka. Na razie na lidera defensywy i nowego kapitana szykuję Kowalika.

 

Zapomniałem o Twoim pytaniu o polską ligę, więc odpowiem teraz. Skoro w podsumowaniach miesięcy i sezonów pojawiają się liderzy Ekstraklasy oraz awanse i spadki do drugiej ligi, to bezapelacyjnie mam włączoną :>

Odnośnik do komentarza

 

 

No cóż, jeżeli PZPN mnie nie zwolni, będą zmiany, szczególnie na środku obrony, bo Piotrowski i Kowalczyk już powoli nie dają rady; szczególnie Artur w ostatnich 2-3 latach zbyt często podkładał nam nogę w ważnych meczach, a w Glasgow tylko przebrała się miarka. Na razie na lidera defensywy i nowego kapitana szykuję Kowalika.

patrząc po klubach masz w czym wybierać wśród ich następców. Zamierzasz obu wspomnianych w ogóle z kadry wykluczyć czy trzymać jako doświadczonych zmienników?

Odnośnik do komentarza

Póki co na pewno zostają, młodzi muszą mieć się od kogo uczyć.

 

---------------------------------------

 

Najchętniej od razu chciałbym, byśmy grali już październikową, decydującą turę eliminacji, ale swoje trzeba było odczekać. Nie narzekałem jednak na brak wrażeń, bowiem dobry start w 2.Bundeslidze sprawiał, że do Essen powróciłem może z nadszarpniętym humorem, ale za to zmobilizowany do dalszej pracy z RWE. A tym czasem czekało nas nie lada wydarzenie, bo 11 września, w 22. rocznicę zamachów na World Trade Center i Pentagon, na Georg-Melches-Stadion nadszedł czas na derbowy pojedynek z VfL Bochum, jednymi z naszych największych krajowych rywali.

 

Aż dziw bierze, że w przeddzień meczu panowała względnie medialna cisza i na próżno było wyczekiwać zaczepek ze strony obozu Bochum. Na mokrym boisku jednak żadnej kurtuazji nie było, goście byli jednym z tegorocznych faworytów do awansu, toteż od samego początku na nich usiedliśmy i zabraliśmy się za podważanie ich ambicji ku grze w ekstraklasie. Na powszechnie nielubiane w Essen Bochum sunął atak za atakiem, szczególnie aktywni byli obaj skrzydłowi, Vink i Andreasen, którzy doskonale wprowadzili się do zespołu. Długo mieliśmy jednak problemy, by naszą przewagę udokumentować bramkami, bo rywalom wciąż dopisywał ślepy fart; m.in. centrę Andreasena w ostatniej chwili z linii bramkowej wybił Kaźmierczak, w 26. minucie bomba Gonzalo z dystansu załomotała o poprzeczkę, a chwilę później Argentyńczyk znowu miał pecha i w sytuacji sam na sam z Korniejewem trafił w słupek.

 

Ale Bochum nie dowiozło remisu do przerwy, co to, to nie. W 33. minucie Vink zagrał na dobieg do Gonzalo, ten objechał Kocha, piłka trafiła na drugą stronę do Andreasena, który zawiesił ją nad polem brakowym, a Gonzalo celną główką nareszcie wpakował piłkę do bramki! Dziesięć minut później goście popełnili błąd w ustawieniu w obronie, Cahill podał do niepilnowanego Gonzalo, uderzenie Argentyńczyka zza pola karnego odbił Korniejew, ale Marco pewną dobitką zmusił go do kapitulacji. Wyglądało na to, że Bochum jest na deskach.

 

Jednak w drugiej połowie okazało się, że nie do końca. O ile w pierwszej połowie nasi stoperzy zagrali koncertowo, o tyle po przerwie nie mogłem już tego samego powiedzieć. Najpierw wszak Gonzalo zmarnował dwie sytuacje sam na sam, w obu przypadkach nastrzeliwując wychodzącego doń Korniejewa, a później kiepsko zaczął grać Thomas Franz, przez co Bochum zaczęło opanowywać środek pola. No i w 68. minucie Karlen miał dużo miejsca, by podać w nasze pole karne, Cahill zaspał z kryciem Neumanna i zrobiło się już tylko 2:1. Nasi piłkarscy wrogowie poczuli, że mecz jeszcze nie jest przegrany i przez następne dziesięć minut ostro nas gnietli, co nie wyglądało dobrze. Przegapili jednak swoją szansę, bo w 80. minucie po świetnej akcji środkiem boiska Rose zagrał prostopadle do wbiegającego Vecchiego, a niezbyt póki co lubiany w drużynie Włoch pewnym wykończeniem zdobył swoją pierwszą bramkę w barwach RWE.

 

I chwała mu za to, bo tuż przed końcem Frank z Cahillem po raz drugi dali się zaskoczyć dalekim, górnym podaniem z głębi pola, które skończyło się dającym Bochum nadzieję na jeden punkt golem ponownie Neumanna. Na szczęście nadzieja rywali padła trupem wraz z końcowym gwizdkiem sędziego Grudzińskiego, dzięki czemu nadal byliśmy jedynym klubem legitymującym się do tej pory kompletem punktów. No i do tego miód dla mych uszu i oczu, jakim były szydercze śpiewy naszych kibiców i szczęśliwy prezes Hempelmann, rozpływający się nad sklepaniem VfL Bochum.

11.09.2023, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 12 574

2BL (4/34) Rot-Weiss Essen [2.] – VfL Bochum [12.] 3:2 (2:0)

 

33' Gonzalo 1:0

42' Marco 2:0

68' S. Neumann 2:1

80' A. Vecchi 3:1

88' S. Neumann 3:2

 

Rot-Weiss Essen: B.Kanté 8 – M.Delbaere 8, D.Cahill 8, M.Frank 8, S.Pugliese 7 – H.Vink 8 (83' T.Seitz 6), M.Rose 8, T.Franz 6 (72' S.Franz 7), M.Andreasen 8 – Gonzalo 9 (69' A.Vecchi 7), Marco 9

 

GM: Gonzalo (OP/N Ś, Rot-Weiss Essen) - 9

 

------

 

Moi drodzy, jutro udaję się na wakacyjny wyjazd, wszak nawet Mr. Ralf potrzebuje trochę urlopu :> Nie będzie mnie jakieś dwa tygodnie, więc "Cień wielkiej trybuny" ruszy z ciągiem dalszym na koniec lipca lub na początku sierpnia. Do zobaczyska :pa:

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

No, walczymy dalej :)

 

--------------------------------------

 

Dodatkowo podbudowani zwycięstwem nad lokalnym rywalem pojechaliśmy tydzień później do Offenbach, gdzie zmierzyliśmy się ze znajdującym się w gronie kandydatów do awansu Kickers. Gdyby przed sezonem ktoś powiedział mi, że będziemy grali mecz na szczycie, nie uwierzyłbym, zaś teraz mieliśmy się przekonać, jak wypadniemy na tle zespołu ze ścisłej czołówki.

 

A okazało się, że jednak mamy w sobie bardzo duży potencjał, który może być naszym asem w rękawie, jeżeli tylko dołożymy do układanki niezbędną ku temu skuteczność. To spotkanie bowiem określiłbym "meczem błędnych decyzji", bo właśnie przez złe wybory sami stanęliśmy sobie na drodze do zdobycia gola i zaprzepaściliśmy wszystkie okazje, jakie sobie wypracowaliśmy. Ku mojemu malejącemu z kolejki na kolejkę zaskoczeniu okazaliśmy się lepsi od gospodarzy, będąc stroną aktywniejszą od pierwszej do ostatniej minuty, zaś Offenbach, poza kilkoma groźniejszymi akcjami z końcówki spotkania, głównie się bronił. Z naszej strony szanse na stworzenie niebezpiecznych sytuacji pod bramką rywali marnował głównie Gonzalo, który albo strzelał z dystansu zamiast podawać, albo uderzał prosto w Moriniego, zaś najlepszą okazję zepsuł Marco, który już był sam na sam z bramkarzem Kickers i powinien był kończyć akcję, ale zupełnie niepotrzebnie zaczął bawić się w dryblingi z doganiającymi go obrońcami, i było po wszystkim.

 

W tej sytuacji bezbramkowy remis był jedynym możliwym wynikiem meczu, z którego bardziej cieszyli się gospodarze. Mi z kolei szkoda było tych dwóch punktów, gdyż drugie w tabeli TSV Monachium znowu zrównało się z nami punktami.

16.09.2023, Stadion Bieberer Berg, Offenbach, widzów: 25 821

2BL (5/34) Kickers Offenbach [3.] – Rot-Weiss Essen [1.] 0:0

 

Rot-Weiss Essen: B.Kanté 7 – M.Delbaere 7, D.Cahill 7, M.Frank 8, S.Pugliese 8 – H.Vink ŻK 6, M.Rose 8, T.Franz ŻK 7 (68' R.Guyt 7), M.Andreasen 6 (76' M.Block 6) – Gonzalo 6, Marco 6 (62' A.Vecchi 7)

 

GM: Matthias Frank (O Ś, Rot-Weiss Essen) - 8

Odnośnik do komentarza

Ewidentnie od początku sezonu szło nam za dobrze, więc nie zdziwiłem się, jak w niedzielę po meczu z Offenbach przyszedł do mnie Schröer, który poinformował, że Maxime Delbaere, nasza podpora prawej obrony i wielkie letnie wzmocnienie, naciągnął mięśnie grzbietu w trakcie treningu na siłowni i przez najbliższe 4 tygodnie Belg mógł zapomnieć o futbolu. Być może przyjąłbym to w miarę spokojnie, gdyby nie fakt, że w tym samym czasie uraz kończył leczyć Murilo, drugi nominalny prawy defensor, więc na tę chwilę zostałem bez gracza mogącego grać na tej pozycji.

 

 

 

A 2.Bundesliga nie zamierzała czekać, aż wszyscy będą zdrowi. Murilo co prawda wznowił treningi z pełnym obciążeniem, ale wciąż daleki był od swej optymalnej formy kondycyjnej, więc gdy do Essen przyjechała ekipa MSV Duisburg, musiałem kombinować. Szybkie rozeznanie w drużynie pozwoliło mi znaleźć rozwiązanie problemu kadrowego; Pugliese powiedział mi na ostatnim treningu, że będzie w stanie załatać dziurę na prawej flance obrony, więc skoro już się zgłosił na ochotnika, przesunąłem go z lewego bloku, na którym z kolei wystawiłem Wellera.

 

I było to idealne rozwiązanie. Goście zajmowali 8. miejsce w lidze, w dodatku uznani byliśmy faworytem tego pojedynku, nic więc dziwnego, że z miejsca zabraliśmy się za potwierdzanie opinii fachowców. Początek był wszak dość nerwowy, zwłaszcza gdy po kwadransie koszmarny błąd w przyjęciu piłki popełnił Frank, przez co Markow wyszedł sam na sam z Kanté, ale Iworyjczyk efektowną robinsonadą zatrzymał napastnika Duisburga, a Matthias mógł głośno odetchnąć z ulgą. Na szczęście był to tylko wypadek przy pracy i chwilę później wywalczyliśmy rzut rożny, a po dośrodkowaniu tegoż Franka Gonzalo uwolnił się spod opieki defensywy i ubiegł wychodzącego z bramki Lópeza, dając nam prowadzenie.

 

Później poszło już z górki. W 25. minucie Vink świetnie przedłużył głową wznowienie Kantégo od bramki, uciekający Rose zszedł na skrzydło i zagrał na pole karne do niekrytego Gonzalo, a ten efektownym uderzeniem z powietrza po przekątnej podwyższył na 2:0. Nieustannie budująca była względna łatwość, z jaką poskramialiśmy jednego rywala za drugim i odsyłaliśmy z kwitkiem kolejnych zainteresowanych usadzeniem RWE. W 40. minucie Vink wyrzucił piłkę z autu na wysokości pola karnego gości, ci nie potrafili wybić jej w głąb pola, Franz wyskoczył wyżej od Costantiniego i zagrał futbolówkę do Marco, Brazylijczyk w ostatniej chwili odegrał na lewo do Gonzalo, a Argentyńczyk strzałem z najbliższej odległości skompletował klasycznego hat-tricka.

 

W drugiej połowie skupiliśmy się głównie na obronie rezultatu, co pozwoliło Kantému świetnymi paradami pokazać, dlaczego jest numerem jeden w RWE, a rywalom dało okazję ku temu, by poczuć, co to znaczy bezsilność. Po meczu z satysfakcją zaczęły dochodzić mnie niepotwierdzone pogłoski, że bukmacherzy zaczynają gorzko żałować zlekceważenia nas przed sezonem, a teraz rozważają zawieszenie przyjmowania zakładów na nasze spotkania.

24.09.2023, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 12 057

2BL (6/34) Rot-Weiss Essen [2.] – MSV Duisburg [8.] 3:0 (3:0)

 

19' Gonzalo 1:0

25' Gonzalo 2:0

40' Gonzalo 3:0

 

Rot-Weiss Essen: B.Kanté 8 – S.Pugliese 8, D.Cahill 8, M.Frank 10, D.Weller 7 – H.Vink 8, M.Rose 7, T.Franz 7 (80' T.Seitz 6), M.Andreasen 7 (66' M.Block 6) – Gonzalo 10, Marco 7 (57' A.Vecchi 6)

 

GM: Gonzalo (OP/N Ś, Rot-Weiss Essen) - 10

Odnośnik do komentarza

Jeden z naszych scoutów, mój imiennik Ralf Weber, wypatrzył w Bremie na odpowiedniku polskich orlików osiemnastoletniego wychowanka Werderu Björna Neumanna (18 l., BR, Niemcy), który nieźle radził sobie w bramce podczas meczu dla zabicia czasu wśród niemieckich chłopaków. Björn od lipca pozostawał bez klubu, więc gdy poleciłem Ralfowi, by się nim zajął, Neumann nie zastanawiał się długo i szybciutko dołączył do naszych rezerw.

 

 

 

Wrzesień kończyliśmy tymczasem wyjazdem do Kolonii, gdzie miejscowe 1.FC Köln ku powszechnemu zdumieniu stało się czerwoną latarnią ligi, choć miało być jednym z zespołów walczących o awans; jakże świetnie kontrastowało to z nami – liderem 2.Bundesligi, choć do niedawna skazywani byliśmy na nieunikniony spadek z powrotem do Regionalligi. Ale nie żeby mi coś w tym przeszkadzało, skądże.

 

Köln było chyba pierwszym zespołem w tym sezonie, który zauważył, że nie wolno nas lekceważyć, gdyż gospodarze wyszli na boisko w ustawieniu z dwoma defensywnymi pomocnikami, zapewne mając w planach czyhanie na kontry. A tymczasem w 6. minucie to rywale boleśnie nadziali się na kontratak; Kanté wypiąstkował piłkę, ruszyliśmy z przewagą liczebną, Franz wysunął do Andreasena, Duńczyk pociągnął lewym skrzydłem, minął Machado i dośrodkował prosto do pędzącego Marco, który mocnym strzałem pokonał kongijskiego bramkarza Kolonii o niewymawialnym nazwisku Mouyimouabéka. Szybki cios na szczękę zamroczył Köln, dzięki czemu przejęliśmy inicjatywę i raz po raz straszyliśmy zdezorientowanych gospodarzy. W końcu w 40. minucie Weller wznowił grę od rzutu wolnego, zagrał po linii do Andreasena, który po raz drugi odpalił piąty bieg, tym razem nie poradził sobie z nim Schönberger, Mikkel dośrodkował, uderzenie Marco z najbliższej odległości z trudem sparował niewymawialny Mouyimouabéka, ale przy dobitce Gonzalo nie miał już nic do powiedzenia. Zanosiło się na nasze bezdyskusyjne zwycięstwo.

 

Ale tak uroczo być nie miało. Dwie minuty po bramce Argentyńczyka Marco po raz pierwszy od przyjścia do Essen popisał się skrajnym debilizmem, wymierzył Schönbergerowi soczysty cios łokciem w szczękę i został wyrzucony z boiska. Jakby tego było mało, jeszcze przed gwizdkiem na przerwę Neumann połamał Rosemu żebra, eliminując naszego kapitana z gry na miesiąc.

 

W szatni, poza solidnym opieprzeniem Marco, zaapelowałem do drużyny o maksymalną koncentrację i nieodstawianie nogi. Miałem rację, bo Köln stawało na głowie, by wykorzystać przewagę liczebną, chociaż tuż po rozpoczęciu drugiej odsłony Gonzalo trafił w słupek. Później gospodarze doszli do głosu, i wreszcie w 62. minucie Cahill zaspał z kryciem Agbo przy dalekim podaniu Micewskiego, a gdy ten zagrał obok źle ustawionego Kantégo, Frank z kolei zawalił krycie Martina, który zdobył jednego z najłatwiejszych goli w karierze.

 

Wyglądało na to, że mecz wymyka nam się spod kontroli, ale okazało się, że Kolonia jednak nie do końca nas doceniła. Dziesięć minut później wywalczyliśmy rzut wolny po kontrataku, do piłki podszedł Guyt i pięknym rogalem w okienko przywrócił nam dwubramkowe prowadzenie. W 73. minucie zdjąłem Gonzalo, wprowadzając w jego miejsce Vecchiego, a Włoch już trzy minuty później dostał wyborne podanie od Franza ponad głowami obrońców, wyszedł sam na sam z Mouyimouabéką i bez trudu wybił gospodarzom z głów marzenia o choćby remisie. Do Essen wracaliśmy z wielkimi uśmiechami na twarzach, aczkolwiek mój mąciła trochę perspektywa miesięcznej absencji Markusa Rosego.

29.09.2023, RheinEnergieStadion, Kolonia, widzów: 30 436

2BL (7/34) 1.FC Köln [18.] – Rot-Weiss Essen [1.] 1:4 (0:2)

 

6' Marco 0:1

40' Gonzalo 0:2

42' Marco (RWE) czrw.k.

45' M. Rose (RWE) ktz.

62' H. Martin 1:2

71' R. Guyt 1:3

76' A. Vecchi 1:4

 

Rot-Weiss Essen: B.Kanté 8 – S.Pugliese 7 (84' Murilo 6), D.Cahill 8, M.Frank 8, D.Weller 8 – H.Vink 9, M.Rose Ktz 8 (45' R.Guyt 7), T.Franz 9, M.Andreasen 8 – Gonzalo 7 (73' A.Vecchi 7), Marco CzK 7

 

GM: Thomas Franz (DP, OP Ś, Rot-Weiss Essen) - 9

Odnośnik do komentarza

Wrzesień 2023

 

Bilans (Rot-Weiss Essen): 3-1-0, 10:3

2.Bundesliga: 1. [+2 pkt nad 1860 Monachium]
DFB-Pokal: –

Finanse: -2,15 mln euro (-354 tys. euro)

Gole: Gonzalo [9]

Asysty: Maxime Delbaere, Mikkel Andreasen i Marco [po 3]

 

Bilans (Polska): 1-1-0, 5:1

Eliminacje ME 2024: siódma grupa, 2. [-6 pkt do Anglii, +0 pkt nad Szkocją]

Ranking FIFA: 1. [=]

 

 

Ligi:

 

Anglia: Newcastle [+0 pkt]

Austria: Rapid Wiedeń [+4 pkt]

Francja: Olympique Lyon [+3 pkt]

Hiszpania: Betis Sewilla [+3 pkt]

Niemcy: Borussia Dortmund [+0 pkt]

Polska: Groclin Grodzisk Wlkp. [+0 pkt]

Rosja: CSKA Moskwa [+10 pkt]

Szwajcaria: FC Basel [+8 pkt]

Włochy: AC Milan [+0 pkt]

 

Liga Mistrzów:

- Wisła Kraków, gr. E, 1:1 u siebie z Liverpoolem, 0:2 na wyjeździe z Anderlechtem

 

Puchar UEFA:

- Legia Warszawa, Pierwsza runda, 1:0 i 0:2 z Chievo; out

- Groclin Grodzisk Wlkp., Pierwsza runda, 2:2 i 0:1 z Lazio Rzym; out

 

Reprezentacja Polski:

- 02.09, eliminacje ME 2024, Polska - Anglia, 1:1

- 06.09, eliminacje ME 2024, San Marino - Polska, 0:4

 

Ranking FIFA: 1. Polska [1323], 2. Brazylia [1287], 3. Anglia [1234]

Odnośnik do komentarza

Tymczasem w Polsce napięcie sięgało zenitu. Odkąd przed czterema laty partia rządząca poniosła sromotną klęskę w wyborach, a pod rządami następców w kraju z biegiem czasu zaczęło żyć się coraz normalniej, to właśnie reprezentacja Polski była dla narodu głównym źródłem emocji. Teraz zaczynało wręcz wrzeć – w październikowej, finałowej serii spotkań eliminacji do Euro 2024 grać mieliśmy już tylko jeden mecz, przy czym nie wszystko zależało już wyłącznie od nas.

 

Najważniejsze będzie spotkanie Szkocja - Anglia, gdyż tylko brak zwycięstwa Szkotów, a najlepiej zwycięstwo Anglików pozwoli nam cztery dni później meczem z Litwą uratować miejsce w barażach bez oglądania się na poczynania innych. Na tym wyjątkowym zgrupowaniu najpierw zasiądziemy ławą przed telewizorem, by trzymać kciuki za Synów Albionu, a dopiero później wyjdziemy na murawę Stadionu Śląskiego, by dorwać Litwinów i zmasakrować ich tak, jak potrafią robić to Złote Orły. Być może właśnie teraz swój debiut na długo zapamięta świetny Michał Koźmiński, dwudziestolatek z Sunderlandu, który ma wielkie szanse stać się godnym następcą Szymańskiego z Kwiatkowskim. Do boju!

 

Bramkarze:
– Michał Górka (31 l., BR, Lincoln, 76/0);
– Michał Piotrowski (27 l., BR, Crystal Palace, 10/0);

– Marek Wróbel (31 l., BR, Legia Warszawa, 7/0).

 

Obrońcy:
– Andrzej Brzeziński (26 l., O PŚ, AJ Auxerre, 37/1);
– Marcin Kiszka (26 l., O P, Liverpool, 15/0);
– Michał Iwan (22 l., O LŚ, FC Basel, 3/1);
– Mateusz Machnikowski (27 l., O LŚ, P L, Werder Brema, 73/11);
– Tomasz Woźniak (31 l., O LŚ, OP LŚ, N, VfL Osnabrück, 100/14);
– Artur Kowalczyk (32 l., O Ś, Liverpool, 92/16);
– Marcin Kowalik (25 l., O Ś, Betis Sewilla, 26/1);
– Marcin Piotrowski (33 l., O Ś, Bayern Monachium, 123/2);
– Tomasz Konieczny (22 l., O Ś, DP, Gillingham, 9/0);
– Krzysztof Wróblewski (29 l., O/P P, Le Havre, 49/3).

 

Pomocnicy:
– Tomasz Lemanowicz (24 l., DBP/OP P, Austria Wiedeń (wyp.), 33/1);
– Maciej Kwiatkowski (31 l., DP, Betis Sewilla, 93/16);
– Rafał Piątek (27 l., DP, Southampton, 49/10);

– Michał Koźmiński (20 l., DP, P PŚ, Sunderland, 18/1 U-21);

– Paweł Morawski (24 l., P Ś, Wolves, 3/0);
– Grzegorz Owczarek (31 l., P Ś, Osasuna, 48/18);
– Maciej Brodecki (28 l., OP PŚ, Leeds United, 94/8);

– Piotr Szymański (31 l., OP Ś, Real Madryt, 107/34).

 

Napastnicy:
– Krzysztof Malinowski (30 l., N, Rubin Kazań, 14/7);
– Tomasz Adamczyk (29 l., N, AC Milan, 96/96);
– Zoran Halilović (26 l., N, VfL Osnabrück, 47/33);
– Marcin Pawlak (26 l., N, Sevilla, 60/27);

– Łukasz Socha (26, N, Erzgebirge Aue (wyp.), 25/13).

Odnośnik do komentarza

Michał Koźmiński

 

----------------------------------------------------

 

Rok temu, gdy na inaugurację eliminacji ogrywaliśmy Szkotów 3:1 w Chorzowie, wyglądało na to, że po kilku dobrych spotkaniach dopełnimy formalności, jaką będzie awans ne Euro 2024. Dziś, w sobotę 7 października 2023, siedzieliśmy z Moriente, sztabem trenerskim i 26-tką moich reprezentacyjnych podopiecznych w tym samym Chorzowie, w świetlicy hotelu przy Stadionie Śląskim, i obgryzaliśmy paznokcie po łokcie. Przez ostatnie 13 lat zdarzały nam się nerwówki na turniejach, owszem. Na turniejach, ale nie w eliminacjach. No, może przed mundialem w 2014 roku nie było zbyt wesoło, ale wtedy zależało od nas więcej, niż teraz. A właśnie w tej chwili widzimy na ekranie 50-calowego telewizora na pół ściany świetlicy, jak w relacji na żywo z Glasgow jedenastki Szkocji i Anglii wychodzą na murawę Hampden Park. Szkoci na granatowo z białymi getrami, Anglicy na biało z czerwonymi.

 

Spojrzałem na Moriente, on w tym samym czasie na mnie, wydęliśmy dolne wargi i skinęliśmy pewnie głowami. Rozejrzałem się po świetlicy – chłopaki i trenerzy w pewnym skupieniu obserwowali wydarzenia na ekranie.

 

Zaczynamy! Na sam początek poczułem ukłucie w sercu, gdyż zgodnie z moimi pesymistycznymi przewidywaniami Anglicy, którzy tym meczem kończyli swój występ w eliminacjach, ewidentnie grali na pół gwizdka, jakby im się już nie chciało. Szkoci zaś stawali na rzęsach, by wygrać ten pojedynek i za cztery dni z San Marino postawić tylko kropkę nad "i" w drodze do baraży. Dlaczego ci Anglicy się w końcu nie otrząsną i nie zmobilizują na te ostatnie 90 minut?! Przecież za miesiąc mają dwa mecze towarzyskie, wtedy odpoczną! Dlaczego teraz?

 

Jedna, klepana od niechcenia akcja Anglii przetykana jest dwiema lub trzema groźnymi szarżami Szkotów. Po raz pierwszy od wielu lat, przez te wszystkie zgrupowania, nikt z nikim nie rozmawia; wszyscy patrzą w ekran jak zahipnotyzowani. Czasem komuś wypsnie się jakaś zwięzła "kurwa", gdy Anglicy maszczą kolejny atak, a czasem "kurwa" wypełniona ulgą, tudzież skrajną rozpaczą, gdy z kolei Szkoci zmarnują okazję, ale byli o krok od zdobycia gola.

 

Jestem więcej niż pewny, że jeszcze przed przerwą Szkocja obejmie prowadzenie. W 38. minucie sędzia Hornig dyktuje rzut rożny dla Synów Albionu. Ehh, gdyby grali tak w Chorzowie przed miesiącem, teraz ten mecz by nas nie interesował, bo byśmy ich wtedy ograli i wszystko byłoby w naszych rękach. Z prawego narożnika centruje Webb, do piłki najwyżej wyskakuje Morgan, główkuje na bramkę...

 

– JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEST!!!

 

Chóralne wycie radości wstrząsnęło świetlicą, armia trzydziestu sześciu chłopa wyskakuje w górę i świętujemy gola Anglików. Nigdy nie trzymałem kciuków za Anglię, ale tego dnia wszyscy jesteśmy Anglikami. Nawet nie słyszymy w telewizorze, jak Hampden Park cichnie.

 

Po przerwie Anglikom dalej nie bardzo się chce, oglądamy mecz jak na szpilkach. Szkoci w rosnącej rozpaczy rozpychają się po boisku, uderzają z daleka, sprzed bramki, z flanki, z bliska, zewsząd, ale Lee w angielskiej bramce gra dla nas. W ostatnich minutach Szkoci zapominają o tym, że istnieje coś takiego, jak obrona, w polu karnym Anglii kipi i wrze... GWIZDEK! Jeszcze jeden! Długiiiiiii!

 

KONIEC! Żyjemy! W środę gramy o baraże! Musimy po prostu wygrać z Litwą, a wynik meczu San Marino - Szkocja będzie nam zwisał i powiewał, tak samo jak to, że w drugim meczu naszej grupy Litwini wygrali z outsiderami 3:2!

 

Siódma grupa:

1. Anglia – 22 pkt – 24:3

2. Polska – 13 pkt – 17:7

3. Szkocja – 12 pkt – 12:15

4. Litwa – 6 pkt – 7:17

5. San Marino – 0 pkt – 5:23

Odnośnik do komentarza

Ciągle pamiętając, jak Szkoci śmiali się z nas po naszej haniebnej porażce w Glasgow, widok ich ulubieńców opuszczających murawę Hampden Park ze zwieszonymi, ryżymi łbami był miodem na nasze serca. Całą niedzielę, poniedziałek i wtorkowe przedpołudnie wypełniły nam przygotowania do najważniejszego meczu jesieni z Litwą, na który wszyscy byli w pełni zdrowia.

 

 

Na mecz o wszystko wystawiłem w dużej mierze sprawdzonych, doświadczonych zawodników, ale mimo to znalazłem miejsce w środku pola dla Pawła Morawskiego, a na prawym skrzydle dla debiutującego Michała Koźmińskiego, by mogli nadal zbierać cenne minuty w meczu o stawkę. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, i ruszamy na boisko, by zeżreć Litwinów w całości.

 

Wreszcie zagraliśmy trochę lepiej, o wiele bardziej przypominając groźną drużynę z mundialu, a nie reprezentację sprzed pierwszego mistrzostwa świata. Wystarczyło w sumie dziesięć minut, by mecz był rozstrzygnięty na naszą korzyść; w 7. minucie po dośrodkowaniu Morawskiego z rzutu rożnego główkę Halilovicia przyjął na siebie pilnujący słupka Skinderis, ale piłka odskoczyła mu prosto na nogę Kiszki, który zdobył swojego pierwszej gola w reprezentacji, zaś chwilę później koszmarny błąd popełnił Razanauskas, który w niegroźnej sytuacji wycofał piłkę we własne pole karne wprost do Adamczyka, który z zimną krwią wykorzystał prezent atomowym strzałem przy słupku. A to jeszcze nie koniec – ten wieczór Razanauskas z pewnością długo będzie wspominał z zażenowaniem, albowiem w 21. minucie jego kolejne beznadziejne zagranie przyniosło nam trzeciego gola, gdy fantastyczną piłkę na wolne pole dostał od Litwina Halilović, który poszedł w ślady Adamczyka, i Balciunas po raz trzeci wyjmował piłkę z siatki.

 

Druga połowa stanowiła popis naszej świeżej, młodej krwi w reprezentacji. Morawski z Koźmińskim rozegrali fenomenalne spotkanie, tak że momentalnie podniosły się głosy w całym kraju, że Polska będzie miała świetnych następców tzw. złotego pokolenia Biało-czerwonych. W 59. minucie harujący za trzech Koźmiński zszedł do środka, poradził sobie z przeszkadzającym mu Skinderisem i zasunął potężną bombę przy słupku, uświetniając swój debiut pięknym trafieniem. Na kwadrans przed końcem opromieniony Michał udowodnił ostatecznie, że drzemie w nim mistrzowski talent, w bliźniaczy sposób ze stoickim spokojem zmuszając Balciunasa do kapitulacji po raz drugi. A w 87. minucie Halilović wyswobodził się z kleszczy po rzucie rożnym i zagrał na lewo do Morawskiego, a Paweł torpedą z piętnastu metrów przełamał ręce Balciunasa, stawiając kropkę nad "i". Wszystko dobre, co się dobrze kończy.

11.10.2023, Stadion Śląski, Chorzów, widzów: 43 322; TV

EME (8/8) Polska [1.] – Litwa [136.] 6:0 (3:0)

 

7' M. Kiszka 1:0

9' T. Adamczyk 2:0

21' Z. Halilović 3:0

59' M. Koźmiński 4:0

75' M. Koźmiński 5:0

87' P. Morawski 6:0

 

Polska: M.Górka 8 – M.Kiszka 10, M.Kowalik 8, A.Brzeziński 8, T.Woźniak 9 – M.Koźmiński 10, P.Szymański 7 (83' M.Kwiatkowski 7), P.Morawski 10, M.Machnikowski ŻK 9 (76' M.Iwan 6) – T.Adamczyk 8 (68' M.Pawlak 7), Z.Halilović ŻK 10

 

GM: Zoran Halilović (N, Polska) - 10

 

San Marino o mały włos nie dokopało Szkotom jeszcze bardziej, gdyż przegrało zaledwie 1:2. Nas już to jednak mało interesowało, a nasza uwaga skupiała się tylko na dwumeczu barażowym, w którym trafiliśmy na Bośnię i Hercegowinę. Mieliśmy być jedynym mistrzem świata, jaki wystąpi w barażach o Euro 2024.

 

Siódma grupa:

1. Anglia – 22 pkt – 24:3; Awans

2. Polska – 16 pkt – 23:7; Baraż

3. Szkocja – 15 pkt – 14:16

4. Litwa – 6 pkt – 7:23

5. San Marino – 0 pkt – 6:25

Odnośnik do komentarza
  • Makk przypiął ten temat
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...