Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Nikt już nie pamiętał o Euro 2024. Choć nadal sam fakt awansu do półfinału nie zapewniał nam jeszcze medalu, to sam fakt dotarcia tak daleko wyleczył Polaków z obaw o to, że reprezentacja się kończy. Nie, nie kończy się, a po prostu miała jeden słaby turniej, który teraz wynagradzaliśmy kibicom dobrą postawą na kanadyjskich boiskach. Tym samym żaden z telewizyjnych "fachowców" w kraju nie mógł mi zarzucić, że nie wyciągam wniosków i nie potrafię diagnozować popełnianych przez siebie błędów.

 

Nazajutrz w sobotę miały miejsce dwa przedwczesne finały. W pierwszym hitowym meczu w Vancouver Niemcy dość niespodziewanie zdeklasowały fantastyczną dotąd Holandię, wygrywając pewnie aż 3:0. Najbardziej interesował nas jednak mecz w Montréalu, w którym miało się rozstrzygnąć, z kim zagramy w półfinale. Przed rozpoczęciem transmisji z tego spotkania wolałem, by była to Brazylia, gdyż mimo pierwszego miejsca w rankingu FIFA Canarinhos utrzymywali się na nim wyłącznie dzięki dobrym wynikom w Copa América, na mundialach zaś, poza 2010 rokiem, zawodziła. W trakcie meczu ucieszyłem się, że w zasadzie to wszystko jedno, gdyż zarówno Hiszpania, jak i Brazylia zagrały na bardzo zbliżonym poziomie, po którym widziałem, że będziemy w stanie nawiązać z nimi walkę.

 

Jedyna różnica była taka, że Hiszpania miała pewniejszego bramkarza i nie popełniała niewymuszonych błędów, co okazało się dla Hiszpanów kluczem do zwycięstwa. Wynik już w 3. minucie otworzył Álvarez, a później przez resztę meczu trwała walka w środku pola, w której pełno było fauli, kombinacyjnych akcji i groźnych strzałów, które jednak nieustannie mijały bramki obu drużyn. Dopiero w 90. minucie losy spotkania rozstrzygnął... bramkarz Brazylii Edvan, który nieatakowany przez nikogo z sobie tylko wiadomego powodu przepuścił do bramki, ekhm, adresowane do siebie podanie Carlosa, który wycofał do swojego golkipera piłkę z prawej strony defensywy.

 

Tym samym w półfinale czekał nas najcięższy jak dotąd mecz na tym mundialu – starcie z Hiszpanią, która miała być zdecydowanym faworytem tej rywalizacji.

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Emocje w Kanadzie (i nie tylko) zaczynały powoli dochodzić do temperatury wrzenia. We wtorek przyszła pora na pierwszy półfinał, w którym w Montréalu Serbia walczyła o swój historyczny finał Mistrzostw Świata i wielu postronnych widzów trzymało za nią kciuki. Niestety tym razem rewelacja mundialu nie sprostała Niemcom, dla których gola na wagę gry o złoto niesamowitym strzałem z rzutu wolnego w 6. minucie zdobył Beckmann, a przez resztę spotkania Serbowie ku rozpaczy swoich kibiców mogli jedynie bić głową w mur.

 

 

 

Następnego dnia zagotować miało się z kolei w Edmonton, dokąd wylecieliśmy z Toronto wczesnym rankiem. Właśnie tu, na Commonwealth Stadium, na którym rozegrany miał być także finał, mieliśmy walczyć z wielką Hiszpanią, a więc aktualnym mistrzem Europy. Choć nadal nie mogłem skorzystać z Tomka Rogalskiego, to jednak wznowił on już treningi, w związku z czym miał zasiąść na ławce jako rezerwowy, czym chciałem scementować atmosferę w drużynie. W fazie pucharowej stres rósł z każdym kolejnym meczem, co odczuwałem dobitnie, a już godzinę przed rozpoczęciem pojedynku serce łomotało mi jak szalone. W Polsce, w której obecnie był środek nocy, mało kto spał – nawet ci, którzy nie interesowali się futbolem, zasiadali wraz z rodzinami przed telewizorem, by oglądać to, co tysiące kilometrów dalej działo się w Edmonton.

 

W Kanadzie o tej porze dopiero miało zacząć zmierzchać. Zdecydowałem, że rozpoczniemy tym samym składem, którym wyszarpaliśmy awans z gardeł Francuzów, więc powracający po karze zawieszenia Robert Koźmiński musiał zadowolić się miejscem na ławce. Chociaż wszyscy byliśmy podenerwowani, to jednak zaczęliśmy ten półfinał z prawdziwym animuszem, i już w 1. minucie Wilk po podaniu Konopki postraszył Hiszpanów groźnym, ale jednak niecelnym strzałem z dystansu. Po kilku przespanych minutach obudziła się i Hiszpania, dzięki czemu na boisku trwała ostra walka bez odstawiania nogi ani innych części ciała, a Sierra Piętką prześcigali się w klasowych interwencjach; raz świetną paradą popisał się jeden, a za dwie minuty efektowną robinsonadą odpowiadał drugi. Trochę słabszym aktorem tego widowiska mógł być jedynie sędzia Abdulkadir, który wręcz uparł się wciskać nam kolejne żółte kartki, podczas gdy Hiszpanów traktował ulgowo.

 

Właśnie z powodu żółtej kartki zdjąłem w przerwie Marcina Konopkę, który oprócz zagrożenia wykluczeniem był też zwyczajnie bezproduktywny. Po prawdzie nie zachwycało mnie jeszcze kilku zawodników, znów kiepsko na skrzydle grał Michał Koźmiński, który nie mógł się równać z Tomkiem Rogalskim, ale wolałem nie szastać bezmyślnie zmianami. W końcu byłem już menedżerem o światowej renomie, a nie płotką, jak dwadzieścia lat temu.

 

W drugiej połowie długo udawało nam się trzymać Hiszpanów z dala od naszego pola karnego, z drugiej strony pod ich bramką strzelaliśmy wprost w Sierrę, tak jak np. przy sytuacji Pawlaka. Choć wizualnie mecz był atrakcyjny, to jednak nic nie wskazywało na to, by nastąpić miało otwarcie wyniku, aż nadeszła 72. minuta. Wtedy to Hiszpanie rozgrywali atak pozycyjny na naszym przedpolu, gdy nagle na strzał z 30 metrów zdecydował się Murillo, do którego nie zdążył wyjść Konieczny, a piłka po odbiciu się od słupka wpadła do bramki obok spóźnionego Piętki... Czując, jak w moim gardle rodzi się ryk, przycisnąłem mocno dłonie do twarzy i nachyliłem się ku murawie:

 

– Paaaweeeeeeł!!! Kurwaaaaaaaa!!!

 

W tej chwili wspaniale zachowali się nasi kibice na biało-czerwonych sektorach, którzy zamiast ucichnąć, zaczęli hucznie skandować: "POL-SKA!!! POL-SKA!!! POL-SKA!!!". Być może właśnie ich potężne ryki z trybun poniosły nas do przodu, gdy po wznowieniu od środka ruszyliśmy ze wściekłym atakiem, świeżo wprowadzony na boisko Rob Koźmiński wbiegł od flanki w pole karne, zaś po jego centrze na linię bramkową piłkę z rąk wypuścił bezbłędny dotąd Sierra, a wspaniały Grzesiek Dudek wepchnął futbolówkę do siatki! GOOOOOOL!!! Jeden do jednego! Jeszcze nie wszystko stracone!

 

Teraz zarówno my, jak i Hiszpanie porzuciliśmy wszelką ostrożność i rzuciliśmy się sobie wzajemnie do gardeł, a piłkarski świat mógł tylko czekać, kto padnie jako pierwszy. W samej końcówce cały Commonwealth Stadium oglądał wojnę na boisku na stojąco, absolutnie nikt nie siedział, tymczasem po akcji Hiszpanii od razu ruszaliśmy z kontratakiem. Tak samo było w 86. minucie, gdy rezerwowy Brodecki jak za swoich najlepszych lat wygrał pojedynek biegowy z Calvo na skrzydle i dośrodkował na pole karne, a tam Expósito... wykosił Tomka Adamczyka równo z murawą! Rzut karny!!! Piłkę na jedenastym metrze ustawił nasz nowy egzekutor jedenastek, ociekający potem Andrzej BrzezińskiSierra energicznie podskakuje i wymachuje ramionami na linii bramkowej, Andrzej bierze rozbieg, dobiega do piłki na dwa tempa, strzela...

 

...GOOOOOOOOL!!! Piłka grzęźnie w siatce, a Andrzej biegnie sprintem do narożnika z rękami w górze i drąc się w kierunku polskich sektorów, by po chwili utonąć w objęciach kolegów! Hiszpania, mistrzowie Europy, była już na deskach, i choć próbowała uratować dogrywkę, to jednak byliśmy dziś w obronie niczym armia Leonidasa. W końcu sędzia Abdulkadir zagwizdał po raz ostatni – konieeec! W całej odległej Polsce wśród nocnej ciszy ryk się rozchodzi! Po raz trzeci w historii i za mojej kadencji jesteśmy w finale Mistrzostw Świata!

Cytat

08.07.2026, Commonwealth Stadium, Edmonton, widzów: 60 185; TV

MŚ PłF Polska [4.] – Hiszpania [3.] 2:1 (0:0)

 

72' Á. Murillo 0:1

74' G. Dudek 1:1

86' A. Brzeziński 2:1 rz.k.

 

Polska: P.Piętka 7 – A.Brzeziński 7, T.Konieczny 7, Z.Lewandowski ŻK 7, M.Machnikowski 7 – M.Koźmiński 6 (72' M.Brodecki 6), M.Konopka ŻK 6 (46' R.Koźmiński 8), R.Piątek 7, T.Wilk ŻK 9 – G.Dudek 7, M.Pawlak ŻK 7 (72' T.Adamczyk 7)

 

GM: Tomasz Wilk (P L, Polska) - 9

 

  • Lubię! 2
  • Uwielbiam 2
Odnośnik do komentarza

Podczas gdy rankiem w Edmonton wysiadaliśmy z samolotu, Rot-Weiss Essen pod zastępstwem Olka Wasoskiego wyjechało na zgrupowanie do Grecji, gdzie mój klubowy asystent zgodnie ze swoim zakresem obowiązków zakontraktował serię sparingów z miejscowymi klubami. Pierwszym rywalem na początku sezonu przygotowawczego była Lamia, w meczu z którą pokazało się kilku nowych zawodników, których osobiście powitać miałem dopiero za tydzień. Olek pod moją nieobecność spisał się całkiem nieźle, udanie rozpoczynając przygotowania zespołu do nadchodzącego sezonu.

Cytat

08.07.2026, Municipal Athletic Center of Lamia, Lamia, widzów: 5327

TOW AS Lamia [GRE] – Rot-Weiss Essen [GER] 0:3 (0:1)

 

8' H. Vink 0:1

75' D. Salerno 0:2

83' M. Topolski 0:3

 

Odnośnik do komentarza

Awans do finału, którego tak bardzo pragnąłem, podobnie jak cała nasza kadra, kibice i cały kraj, sprawił, że kamień spadł mi z serca po nieudanym turnieju przed dwoma laty. Dobrze, że z kolei moim wspaniałym podopiecznym nie spadłem z gąszczu rąk na murawę, gdy niedługo po tym, jak wymieniłem uściski z przygnębionym Juanem Ramón Lópezem, porwali mnie grupą i wynieśli na środek murawy, by tam zacząć podrzucać do góry w świetle jupiterów.

 

– Chłopaki!!! – wołałem co sił w płucach, na próżno starając się przekrzyczeć ich wiwaty i wrzawę na trybunach. – Chłopaki, spokojnie!!! Przed nami jeszcze finał!!! Jeszcze FINAAAAAAŁ...!

 

Już od paru lat nie byłem równie szczęśliwy, co obecnie, ale wolałem czym prędzej zacząć przywoływać sytuację do porządku, byśmy jak najszybciej zapomnieli o półfinale, a skupili się na naszym najważniejszym meczu ostatnich dwóch lat, czyli na finale z Niemcami, w którym było tyle historyczno-sportowych podtekstów, co dziur w polskich drogach. Każdy moment spędzony na bujaniu drużyny w obłokach był traconym czasem.

 

Niektórzy z moich piłkarzy podchodzili do kucających i leżących w różnych miejscach na boisku zawodników Hiszpanii, którzy nadal nie potrafili uwierzyć w to, co się stało, a kilku z nich wręcz szlochało, kryjąc twarze w opartych o kolana rękach. Ivána Expósito, który podarował nam decydujący rzut karny, z koszulką naciągniętą na twarz ostrożnie odprowadzali w kierunku szatni Manuel Agirre i Miguel Vidal. Ja zaś napotkałem po chwili Grześka Dudka, który tyle co skończył rozmawiać z Manuelem Galánem, swoim klubowym kolegą z Barcelony.

 

– Jak tam, Grzesiek? – zagaiłem go, podchodząc z podwiniętymi pod łokcie rękawami mojej białej koszuli. – Jak się czujesz jako strzelec bramki w półfinale Mistrzostw Świata?

 

– Szeryfie, przepraszam, ale zajebiście! – zawołał w euforii. – W 2014 roku, gdy jako dziecko oglądałem, jak Szeryf z tamtą drużyną wygrywa z Niemcami i wchodzi do finału, marzyłem, by kiedyś doświadczyć tego jako piłkarz. A teraz to się dzieje naprawdę!

 

Później rozmawiałem z Tomkiem Rogalskim.

 

– Jak się czujesz, Tomek? Myślę, że wiesz, dlaczego o to pytam – powiedziałem, puszczając oczko.

 

– Już prawie dobrze, mam nadzieję, że do niedzieli mi całkiem przejdzie. Janusz stwierdził wczoraj wieczorem, że powinienem się wylizać do końca tygodnia, i oby się nie mylił.

 

– To świetnie! – odrzekłem i szturchnąłem, bynajmniej nie słabo, Tomka w kontuzjowaną rękę. Odruchowo cofnął ją, ale nie zauważyłem u niego żadnych oznak, by miało go to szczególnie zaboleć. – To wręcz rewelacyjnie, bo to oznacza, że prawdopodobniej będziesz miał niepowtarzalną okazję, by wystąpić w finale Mistrzostw Świata!

 

Z naszej ekipy jedynie Moriente, którzy krzątał się z aparatem fotograficznym gdzieś po boisku, był w nastroju, który nie sposób było nazwać, bo ani to radość, ani smutek, ale w tym przypadku akurat doskonale rozumiałem jego rozdarcie.

Odnośnik do komentarza

Olek Wasoski w dalszym ciągu udanie nadzorował RWE w trakcie greckiej części okresu przygotowawczego, tym razem pewnie pokonując Ionikos Nikaias 2:0. W tym sparingu z dobrej strony pokazał się Czech Zdenek Machaček, który mógł znacząco zwiększyć swoje szanse na wywalczenie miejsca w wyjściowej jedenastce na początku sezonu, gdyby utrzymał swoją tendencję po moim powrocie z Kanady w przyszłym tygodniu.

Cytat

11.07.2026, Municipal Ground of Nikaia, Nikaia, widzów: 5052

TOW AO Ionikos Nikaias [GRE] – Rot-Weiss Essen [GER] 0:2 (0:0)

 

51' Z. Machaček 0:1

61' Wellington 0:2

 

 

W tym czasie za Atlantykiem, po dwóch dniach przerwy, rozpoczął się prawdziwy mundialowy weekend. Schyłek Mistrzostw Świata, na których miłośników futbolu po miesięcznej piłkarskiej uczcie czekały już tylko dwa mecze, sprawił, że Kanadyjczycy oszaleli na punkcie piłki nożnej. Tym samym już od sobotniego poranka na ulicach nie sposób było opędzić się od mundialowych akcentów, które dumnie eksponowane były na każdym kroku, a w Montréalu liczna kanadyjska ludność bawiła się wraz z serbskimi i hiszpańskimi kibicami.

 

Tutaj właśnie, na Stadionie Olimpijskim, w meczu o trzecie miejsce na świecie zmierzyły się reprezentacje Serbii i Hiszpanii. Ku zaskoczeniu wielu, Hiszpania nie pozbierała się mentalnie po przegranym półfinale i nie istniała w zasadzie w żadnej formacji, co pozwoliło Slavisy Iliciowi na zdobycie dwóch łatwych goli po fatalnych błędach hiszpańskiej defensywy, a szansę na hat-tricka zmarnował przestrzelonym rzutem karnym. Tym samym Serbia, rewelacja mundialu, została trzecią drużyną świata, a Hiszpania miała wrócić do Madrytu z pustymi rękami i ciężkim posmakiem goryczy w ustach.

 

Mistrzostwa Świata 2026 powolutku przemijały, a już jutro, czyli w niedzielę 12 lipca, w Edmonton rozpocząć miał się wielki finał. Z naszym udziałem...

Odnośnik do komentarza

Jezus Maria, co za kariera. Co za kariera...

 

----------------------------------------------------------

 

W Edmonton przebywaliśmy już od soboty. W piątek przed wylotem spakowaliśmy się już i wymeldowaliśmy z naszej bazy pod Toronto, dziękując personelowi hotelu za wspaniały miesiąc, w trakcie którego niczego nam nie brakowało; ostatni, najważniejszy weekend mundialu mieliśmy spędzić w jednym z hoteli w Edmonton, które zapewniały finalistom specjalne siedziby w tym nerwowym, gorączkowym czasie.

 

Dwie godziny przed rozpoczęciem spotkania odbyła się uroczysta ceremonia zamknięcia mistrzostw, po której uprzątnięto boisko, a my i Niemcy wyszliśmy na murawę, by razem z przedstawicielami FIFA dokonać inspekcji areny, na której już niebawem miało się rozpocząć piłkarskie święto transmitowane na żywo na całym świecie. Ogromna liczba wozów transmisyjnych okalała Commonwealth Stadium, a wiele zakładów pracy w Polsce wstrzymało służbę na popołudniowych zmianach, by pracownicy mogli zebrać się i obejrzeć jedno z najważniejszych wydarzeń sportowych w dziejach kraju.

 

 

 

Ja i Michael Ballack wyszliśmy z tunelu jako pierwsi. Przystanąłem z kolegą po fachu, świetnym niegdyś piłkarzem, przy stojącym na gablotce pucharze świata i żartując w języku niemieckim poklepaliśmy na szczęście bezcenne trofeum, które mógł dziś wznieść tylko jeden z nas.

 

Później sztormowy ryk publiczności przywitał malawijskiego sędziego Rogera Heady'ego i obie jedenastki – grających w tradycyjnych, biało-czarnych trykotach Niemiec oraz naszej, w której w jednolicie czerwonych strojach podążali także Tomek Rogalski i Robert Koźmiński, którymi zastąpiłem Michała Koźmińskiego i Marka Konopkę. Jako pierwszy dumnie rozbrzmiał Mazurek Dąbrowskiego, odśpiewany z pasją przez biało-czerwone sektory, a na koniec odegrany został hymn Niemiec. Później już tylko losowanie, w którym wzięli udział kapitanowie Stefan Stein oraz Zbyszek Lewandowski, i wielki finał czas było rozpocząć.

 

W trakcie pierwszej połowy przybyło mi jeszcze więcej siwych włosów, niż miałem ich już do tej pory – Niemcy dosłownie na nas usiedli, zepchnęli do rozpaczliwej momentami obrony, tak że już w 4. minucie najpierw Brzeziński obejrzał żółtą kartkę, a zaraz potem Paweł Piętka z wysiłkiem sparował na rzut rożny śmiertelnie groźną główkę Kunerta. Mijały minuty, Niemcy nadal bombardowali naszą bramkę raz za razem, a my mieliśmy olbrzymie problemy, by wyjść z własnej połowy. Kluczowy moment wielkiego finału nastąpił w 41. minucie, gdy w końcu udało nam się przytrzymać piłkę po jej odzyskaniu, a po szybkim ataku wychodzący na czystą pozycję Robert Koźmiński, który niesamowicie szarpał tego dnia, został powalony na murawę przez Jürgena Kunkela, który za to zagranie obejrzał czerwoną kartkę. Od tej pory Niemcy spuchnęli, a my dopiero teraz zdołaliśmy oddać nasz pierwszy strzał w tym spotkaniu.

 

– Panowie, nie możemy tak grać. Nie możemy tak grać! – grzmiałem w przerwie. – Ostatnie minuty mieliśmy dobre, ale pierwsze czterdzieści minut to dramat! Więcej spokoju, do cholery! Więcej spokoju! Bez tej nerwowości, gdy zbieramy piłkę, nie gramy na szybkość, tylko mamy czas! Poczekać, popatrzeć, rozegrać mądrze, bo Niemcy tylko czekają na nasz błąd!

 

W drugiej połowie role się odwróciły. Teraz to Niemcy musieli rozpaczliwie się bronić, a wielka czerwona nawałnica pod opieką orła białego sunęła co chwilę na bramkę Bodena, który miał pełne ręce roboty, ale bohatersko ratował swoich kolegów z opresji. Nie pomagał także morderczy upał, który z każdą minutą odbierał nam siły, a Niemcom, którzy broniąc się nie musieli aż tyle biegać, dawał coraz większe szanse na zamęczenie nas w końcówce i przechylenie szali na własną korzyść. Z tego powodu nie przeprowadzałem ostatniej zmiany, by zachować ją na nieuniknioną dogrywkę.

 

Ale jednak ją przeprowadziłem...

 

...by kraść czas!

 

Sędzia Heady doliczył trzy minuty, przed którymi słanialiśmy się już na nogach. W pierwszej z nich Machnikowski przejął wybitą przez Bodena piłkę, odegrał ją do przodu do Pawlaka, Marcin zgrał na 30. metr do pędzącego na kondycyjnej rezerwie Piątka, a Rafał, mój imiennik, mimo biegnącego z nim bark w bark Schneidera odpalił kosmiczną bombę z prawej nogi, która mistrzowską trajektorią zakreśliła niebiański łuk ponad głowami wszystkich, po czym tuż poza zasięgiem rąk wyciągniętego jak struna Bodena omal nie przerwała siatki w okienku niemieckiej bramki! GOOOOOOOOOOOOL!!!!!!!! To się dzieje naprawdę!

 

Trybuny oszalały, Rafał niemalże stracił głos pędząc w euforycznym szale do narożnika, a Niemcy stracili grunt pod nogami! Przez ostatnie dwie doliczone minuty broniliśmy naszej bramki niczym niepodległości, a rywale w rozpaczy rzucili się do ataków! NA DARMO! Sędzia Heady kończy spotkanie, a my z ławki trenerskiej rzucamy się galopem na murawę! Po raz trzeci w historii ZOSTAJEMY MISTRZAMI ŚWIATA! Jesteśmy mistrzami, zawsze walczymy do końca, nie przejmujemy się przegranymi – bo jesteśmy MISTRZAMI ŚWIATA!

 

Kiedy załamani Niemcy odebrali już swoje srebrne medale, Zbyszek Lewandowski z czerwonymi od łez oczami z rykiem triumfu wzniósł w górę nasz trzeci puchar świata, a gdy bezcenne trofeum wśród wiwatów biało-czerwonych sektorów wyrosło ponad cień wielkiej trybuny i rozbłysło złociście w kanadyjskim słońcu, sam nie wytrzymałem i z moich oczu polały się łzy wzruszenia.

Cytat

12.07.2026, Commonwealth Stadium, Edmonton, widzów: 60 181; TV

MŚ F Niemcy [8.] – Polska [4.] 0:1 (0:0)

 

41' J. Kunkel (GER) czrw.k.

90+1 R. Piątek 0:1

 

Polska: P.Piętka 7 – A.Brzeziński ŻK 7, T.Konieczny 8, Z.Lewandowski 7, M.Machnikowski 7 – T.Rogalski 6 (46' K.Wróblewski 7), R.Koźmiński 7, R.Piątek 8, T.Wilk 7 – G.Dudek (72' T.Adamczyk 7), M.Pawlak 7 (90+1' P.Szymański 6)

 

GM: Tomasz Konieczny (O Ś, DP, Polska) - 8

 

  • Lubię! 4
Odnośnik do komentarza
W dniu 23.02.2019 o 21:14, Ralf napisał:

niesamowitym strzałem z rzutu wolnego w 6. minucie zdobył Beckmann

to nie przypadek :D

 

Gratulacje, kolejny raz mistrz! W życiu nie dorównam w mojej karierze takim wynikom. Szacun!

Swoją drogą zmiany w FM chyba są 'w locie' robione nie? Nie kojarzę, aby spowalniały grę, ale fabularnie ma to sens :D

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

O taaak, nareszcie można znowu przeglądać forum i pisać :eusa_dance:   Podziękował moderacji i administracji :) 

 

Dziękować za komentarze, trzeci tytuł srogo oblany, przemysł monopolowy Kanady rozkwitnął :> 

 

@z0nk,

A wiesz, że z tymi zmianami to nie do końca tak jest? :>  Istotnie, jeśli robisz zmianę gdzieś w środku spotkania, gdy gra akurat nie pokazuje niczego ciekawego na ekranie meczowym i trwa "przewijanie", to wtedy zbyt dużego wpływu na upływ czasu to nie ma. Ale kiedy przeprowadzasz zmianę w momencie, gdy na ekranie meczowym jest pokazywana jakaś sytuacja, np. będzie wykonywany rzut rożny lub wolny i gra pokazuje to jako ważną akcję, to wtedy upływa trochę cennych sekund, zanim zawodnik zmieniany zejdzie z boiska, a zmiennik zajmie na nim swoją pozycję ;) 

 

Więc, reasumując, w Football Manager w pewien sposób da się kraść czas zmianami, choć oczywiście nie aż tak efektywnie, jak w rzeczywistości ;)   Ale z drugą częścią się jak najbardziej zgadzam - lubię okraszać opisy spotkań różnymi "fabularnymi" wstawkami, których nie ma w grze :)

Odnośnik do komentarza
8 minut temu, Ralf napisał:

Więc, reasumując, w Football Manager w pewien sposób da się kraść czas zmianami, choć oczywiście nie aż tak efektywnie, jak w rzeczywistości ;)   Ale z drugą częścią się jak najbardziej zgadzam - lubię okraszać opisy spotkań różnymi "fabularnymi" wstawkami, których nie ma w grze :)

Całe szczęście, że nie tak efektywnie. Wiele klawiatur byłoby złamanych. Do dziś pamiętam jak mnie frustrowało opóźnianie gry w jednej ze starych fif (chyba 98, albo 99). Mogłes poodbijać bramkarzem piłkę, pomajtać rękoma. Zajmowało to 5-10 sekund, czy ogromną część meczu gdy grało się na 2 min na połówkę.

 

A fabularne wstawki są przydatne przy takich karierach, inaczej byłoby to surowe: "dzisiaj wygrałem mistrza świata. jeeej" :keke: anyway ruszaj pan dalej :D 

Odnośnik do komentarza

Osobiście o wiele bardziej frustruje mnie, gdy sędzia przeciąga mecz ponad doliczony czas i tracę bramkę decydującą o remisie/porażce w 94. minucie, podczas gdy mecz powinien skończyć się w 93. :>   A odkąd w 2006 roku spróbowałem Football Manager, całkowicie wyleczyłem się z FIFA-y, która teraz nie robi na mnie wrażenia :)

Odnośnik do komentarza

Wszędzie dokoła walało się biało-czerwone konfetti, które zdawało się nie kończyć i wciąż wystrzeliwać w gorące powietrze tego wielkiego, niedzielnego popołudnia. Stojąc na podwyższeniu wśród moich wspaniałych podopiecznych dopchali się do mnie Marcin Pawlak ze Zbyszkiem Lewandowskim, którzy podali mi puchar świata. W swoich rękach poczułem cudowny ciężar sześciokilogramowego trofeum, nie mogąc uwierzyć, że trzymam je już po raz trzeci w życiu, i dobrze mu się przyjrzałem z szerokim uśmiechem. Dopiero po kilkunastu godzinach miało do mnie dotrzeć, jak niewielu ludzi na świecie miało i dopiero będzie mieć okazję ku temu, i jak wielkie szczęście ma się, będąc jednym z nich. Tak samo dotrzeć miało do mnie to, że stałem się jedynym selekcjonerem w historii, który został mistrzem świata trzykrotnie.

 

Piotrek Szymański, który nadal miał największą krzepę z całej drużyny, podszedł do mnie i objął ramieniem.

 

– Teraz niech Szeryf uważa! – zawołał, po czym znienacka wziął mnie na barana, bym i ja, jako głowa złotej drużyny, mógł wznieść w górę to, na co bardzo ciężko zapracowaliśmy, a wszyscy ci, którzy wokół mnie podskakiwali z radości, trenowali w pocie czoła przez całe życie, przechodząc wiele chwil zwątpienia i ucząc się na wielu bolesnych porażkach, by ostatecznie dotrzeć dziś w to miejsce i świętować swoje największe zwycięstwo w karierze. Mistrzostwo świata.

 

Moriente cały czas skrzętnie wszystko fotografował – tym razem zanosiło się na to, że fotorelacja z Mistrzostw Świata 2026 będzie najobszerniejszą galerią na oficjalnej witrynie PZPN. Kiedy już z powrotem stanąłem na własnych nogach, a zawodnicy rozbiegli się na wszystkie strony, by rozpocząć długą zabawę z kibicami na stadionie, a później poza stadionem, podszedłem do muchacho.

 

– Zostaw na razie to pstrykadło, Moriente! – powiedziałem, nie panując już nad własną twarzą, która nieustannie wykrzywiała się w szczerym uśmiechu. – Powiedz mi, czy kiedykolwiek trzymałeś w rękach najprawdziwszy puchar świata? Czy przyszło ci do głowy, że gdy stuknie ci pięćdziesiątka, będzie ci to dane?

 

Wyciągnąłem do niego ręce, by podać mu trofeum. Moriente wziął je ode mnie drżącymi ramionami, wbił w nie spojrzenie największych oczu, jakie u niego kiedykolwiek widziałem i zaczął recytować coś po hiszpańsku z taką szybkością, że nawet ja nie potrafiłem zrozumieć już z tego ani słowa.

Odnośnik do komentarza

Oficjalne podsumowanie Mistrzostw Świata 2026, na którym rozdano nagrody za turniej, było dla nas bardzo owocne i podsumowało naszą równą, wysoką formę na czempionacie. Królem strzelców został Austriak Markus Feichtinger, który tak samo jak Marcin Pawlak zdobył w Kanadzie siedem goli, ale osiągnął ten wynik w mniejszej liczbie spotkań, co zapewniło austriackiemu snajperowi cenną koronę. Tuż za podium uplasował się w tej klasyfikacji Grzesiek Dudek, który zdobył sześć bramek – tyle samo, co Serb Slavisa Ilić, ale ten też rozegrał mniej spotkań, rzutem na taśmę wyprzedzając Grześka.

 

Olbrzymie powody do radości miał z kolei Tomek Wilk, który niespełna dwa lata po swoim reprezentacyjnym debiucie został zdobywcą Złotej Piłki Mistrzostw Świata, jako najlepszy zawodnik mundialu. O krok od indywidualnej nagrody był też Paweł Piętka, który świetnie udźwignął ciężar bycia bramkarzem numer jeden w kadrze Biało-czerwonych, a w plebiscycie ostatecznie wyprzedził go Kolumbijczyk Jorge Torres, który odebrał nagrodę jak najbardziej zasłużenie. Zgarnęliśmy też najwięcej miejsc w Jedenastce Marzeń, bo aż cztery, a znaleźli się w niej Mateusz Machnikowski, Krzysiek Wróblewski, Tomek Wilk i Tomek Konieczny. Zarówno pod kątem statystycznym, jak i wrażeń wizualnych z meczów z naszym udziałem, osiągnęliśmy na kanadyjskich boiskach pełny sukces i nie bez powodu mogliśmy cieszyć się mianem jednej z najładniej grających drużyn świata.

 

Złoty But Mistrzostw Świata 2026:

  • 1. Markus Feichtinger – Austria – 7 goli
  • 2. Marcin Pawlak – Polska – 7 goli
  • 3. Slavisa Ilić – Serbia – 6 goli

Złota Piłka Mistrzostw Świata 2026:

  • 1. Tomasz Wilk – Polska
  • 2.  Mathieu Garnier – Francja
  • 3. Slavisa Ilić – Serbia

Nagroda im. Lwa Jaszyna 2026:

  • 1. Jorge Torres – Kolumbia
  • 2. Paweł Piętka – Polska
  • 3. David Leroy – Francja

Jedenastka Marzeń Mistrzostw Świata 2026:

  • Jorge Torres – Kolumbia
  • Krzysztof Wróblewski – Polska
  • Grégory Macé – Francja
  • Piet Axwijk – Holandia
  • Mateusz Machnikowski – Polska
  • Stefan Stein – Niemcy
  • Tomasz Konieczny – Polska
  • Bert van Dongen – Holandia
  • Tomasz Wilk – Polska
  • Slavisa Ilić – Serbia
  • Mathieu Garnier – Francja
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Marcin Pawlak jednak nie miał wrócić do kraju jako "drugi", gdyż mimo przegranej na centymetry z Markusem Feichtingerem rywalizacji o Złotego Buta, Marcin ostatecznie odebrał jedną z nagród. Stało się tak dlatego, że FIFA ogłosiła wyniki na Najlepszego Gola Mistrzostw Świata, którego autorem został uznany właśnie Marcin, zapewniając sobie zwycięstwo w plebiscycie bajecznym golem na 2:0 w meczu ze Szwecją, którego zdobył podkręconym strzałem z ostrego kąta. Drugie miejsce zajął Hiszpan Álvarez ze swoim rogalem zza pola karnego w ćwierćfinałowym meczu z Brazylią, a trzecie przypadło Austriakowi Feichtingerowi, który zdobył gola przeciwko Argentynie w fazie grupowej, najpierw odbierając piłkę Montenegro, a potem wbiegając od flanki w pole karne wkręcił ją do bramki po ziemi z ostrego kąta.

 

Dopiero we wtorkowy poranek – w Europie zaczynało się popołudnie – mieliśmy zabukowany lot do Polski, z międzylądowaniem we Francji pod Paryżem, która była jedną z naszych "ofiar" w drodze po złoto. Choć nadal byliśmy opromienieni sukcesem, i mieliśmy być jeszcze długo, to jednak widziałem już po chłopakach zmęczenie długim turniejem i coraz większą tęsknotę za rodzinami. Tym chętniej pakowaliśmy się do samolotu o 7 rano kanadyjskiego czasu, by po kilkunastu godzinach lotów dotrzeć do Warszawy w środę rano i znów zostać przywitanymi przez wypełniony kibicami terminal przylotów.

 

– No i wygląda na to, że miałeś rację z tym powrotem do Wronek – mówił mi Maciek Skorża, kiedy staliśmy obok podstawionych mobilnych schodów, którymi piłkarze wchodzili powoli na pokład. – Gdy byliśmy wtedy na weekendzie w Austrii, czułem gdzieś w środku, że zagramy dobry turniej, ale nie sądziłem, że wrócimy do kraju ze złotem. Chyba czeka nas powrót na szczyt rankingu FIFA.

 

– To dobrze, że tak spodobały ci się Wronki, Maciek, bo za dwa lata też tam jedziemy – powiedziałem. – Tym razem w eliminacjach będziemy jedynym gigantem w naszej grupie, ale i tak trzeba uważać. Dobra, Maciek, pakuj się do samolotu.

 

Maciek po chwili zniknął za drzwiami na pokładzie. Ja tymczasem rozejrzałem się jeszcze raz dokoła, po czym sam ruszyłem schodami w górę, jako głowa drużyny będąc ostatnim, który zdjął nogę z kanadyjskiej ziemi, na której odnieśliśmy nasze wielkie zwycięstwo.

 

 

Sezon 2025/26

Ligi świata:

Anglia
Czołówka Premiership: 1. Chelsea Londyn, 2. Arsenal Londyn, 3. FC Liverpool;
Spadek do Championship: 18. Sunderland, 10. Leicester, 20. West Ham;
Awans do Premiership: 1. Crystal Palace, 2. Bristol City, Br. Fulham;
FA Cup: Manchester United;
Carling Cup: Manchester United.

 

Austria

Czołówka T-Mobile Bundesligi: 1. Rapid Wiedeń, 2. Admira Wacker, 3. FC Kärnten;

Spadek do Erste Ligi: 10. SV Mattersburg;

Awans do T-Mobile Bundesligi: 2. Wacker Tirol;

Hallen Cup: Rapid Wiedeń.

Francja
Czołówka Ligue 1: 1. Olympique Lyon, 2. AS Monaco, 3. Olympique Marsylia;
Spadek do Ligue 2: 18. Metz, 19. Olympique Nîmes, 20. Martigues;
Awans do Ligue 1: 1. St. Etienne, 2. Nancy, 3. Laval;
Coupe de France: Lens;
Coupe de Ligue: Olympique Lyon.

Hiszpania
Czołówka Primera Divisón: 1. Atlético Madryt, 2. Valencia, 3. Betis Sewilla;
Spadek do SDA: 18. Marbella, 19. Villajoyosa, 20. Real Valladolid;
Awans do Primera División: 6. Malága, 8. Xerez, 9. Gimnàstic;
Copa del Rey: Real Madryt;
Supercopa: Real Sociedad.

Niemcy
Czołówka Bundesligi: 1. HSV Hamburg, 2. Werder Brema, 3. Rot-Weiss Essen;
Spadek do 2. Bundesligi: 16. Alemannia Aachen, 17. Bayer 04 Leverkusen, 18 SC Freiburg;
Awans do Bundesligi: 1. 1.FC Nürnberg, 2. TSG Hoffenheim, 3. Hertha Berlin;
DFB-Pokal: Werder Brema;
Liga Pokal: Werder Brema.

Polska
Czołówka Ekstraklasy: 1. Wisła Kraków, 2. Amica Wronki, 3. Radomiak Radom;
Spadek do I ligi: 14. Górnik Zabrze, 15. Cracovia, 16. Zagłębie Lubin;
Awans do Ekstraklasy: 1. Lech Poznań, 2. GKS Bełchatów, 3. Zagłębie Sosnowiec;
Puchar Polski: Wisła Kraków.

 

Rosja
Czołówka Premier Ligi: 1. FK Moskwa, 2. Spartak Moskwa, 3. Zenit Sankt Petersburg;
Spadek do Pierwowo Dywizjona: 15. Tom Tomsk, 16. Urał Jekaterynburg;
Awans do Premier Ligi: 1. Saturn Moskowskaja Obłast', 2. Ałania Władykaukaz;
Kubok Rassij: Dynamo Moskwa;
Superpuchar: FK Moskwa.

Szwajcaria
Czołówka Axpo Super League: 1. FC Schaffhausen, 2. FC Basel, 3. FC Aarau;
Spadek do Challenge League: 9. Yrevdon, 2. FC St. Gallen;
Awans do ASL: 1. FC Thun 1898, 2. Servette FC;
Swisscom Cup: FC Zurych.

Włochy
Czołówka Serie A: 1. Atalanta, 2. AS Roma, 3. AC Milan;
Spadek do Serie B: 18. Cesena, 19. Fiorentina, 20. Catania;
Awans do Serie A: 1. Siena, 2. Salernitana, Br. Genoa;
Coppa Italia: Inter Mediolan;
Supercoppa: AC Milan.

 

 

 

Europejskie Puchary:

 

Liga Mistrzów UEFA:

1. Chelsea Londyn, 2. HSV Hamburg.

 

Puchar UEFA:

1. Deportivo, 2. FC Porto.

 

Superpuchar Europy:

1. Werder Brema, 2. FC Liverpool.

 

 

Mistrzostwa Świata 2026:

  • 1. Polska;
  • 2. Niemcy;
  • 3. Serbia.
Odnośnik do komentarza

Rot-Weiss Essen już ostatni dzień musiało sobie radzić beze mnie. W trzecim greckim sparingu moja dowodzona po raz ostatni przez Olka Wasoskiego drużyna zmierzyła się z Akratitosem. Tym razem mecz stanowił popis naszego nowego nabytku, a w tym gronie bardzo dobre zawody na środku obrony rozegrał André Betz, co do którego mogłem mieć jedynie nadzieję, że równie dobrze będzie się spisywał i w Bundeslidze, i w Lidze Mistrzów. Chociaż w pełni ufałem Olkowi pod względem pracy z zespołem, to mimo wszystko cieszyłem się, że już jutro osobiście pojawię się w Grecji, by Rot-Weiss Essen znów stało się kompletne.

 

Cytat

14.07.2026, Giannis Pathiakakis, Ano Liosia, widzów: 4875

TOW Akratitos [GRE] – Rot-Weiss Essen [GER] 0:2 (0:2)

 

1' Adriano 0:1

25' S. Franz (RWE) nw.rz.k.

45' D. Corradini 0:2

 

Odnośnik do komentarza
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...