Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś? Przez cztery lata opka? ;)  Takie trendy trwają od 3 października 2014 aż do dziś, z niewielkimi przerwami na sukcesy reprezentacyjne ;)

 

-------------------------------------------------------

 

 

Luty 2025

 

Bilans (Rot-Weiss Essen): 1-1-3, 5:6

Bundesliga: 16. [-2 pkt do Nürnberg, +1 pkt nad Herthą]
DFB-Pokal: Ćwierćfinał, 1:2 z Karlsruhe; out

Finanse: 4,22 mln euro (+858 tys. euro)

Gole: Andreas Schachner (15)

Asysty: Andreas Schachner (8)

 

Bilans (Polska): 1-0-0, 3:0

Eliminacje MŚ 2026: Grupa trzecia, [+0 pkt nad Hiszpanią]

Ranking FIFA: 3. [=]

 

 

Ligi:

 

Anglia: Manchester City [+2 pkt]

Austria: Rapid Wiedeń [+16 pkt]

Francja: Olympique Lyon [+5 pkt]

Hiszpania: Real Madryt [+4 pkt]

Niemcy: Werder Brema [+5 pkt]

Polska: Wisła Kraków [+2 pkt]

Rosja: –

Szwajcaria: Young Boys [+4 pkt]

Włochy: AC Milan [+3 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

- Wisła Kraków, 1/16 finału, 3:2 i 2:1 z Hansą Rostock; awans, vs. Glasgow Rangers

 

Reprezentacja Polski:

- 05.02, Mecz towarzyski, Polska - Malta, 3:0

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1238], 2. Anglia [1146], 3. Polska [1127]

 

Odnośnik do komentarza

Cóż, póki co największych wrogów mam jak zwykle w obronie i ataku :D I to się już nie zmieni w tej karierze, finito ;)  Nie zmieniło się przez 140 stron, to nie zmieni się już wcale.

 

---------------------------------------------------------

 

Na otwierający marzec mecz w Mönchengladbach przygotowałem parę zmian w wyjściowym składzie, będących konsekwencją kiepskiej w lidze, a beznadziejnej w Pucharze Niemiec gry. Przede wszystkim z ataku z hukiem wyleciał Schachner, bo miałem już dość oglądania bezlitosnego ostrzeliwania bramkarzy w jego wykonaniu, a wraz z nim od gry odpocząć miał oczywiście Barisić, który z powodu pękniętego przedramienia marzec miał już z głowy. Atak uzupełnili Nuno i Klaus Walter, na prawym skrzydle Vinka, który jak zwykle nawet nie próbował wrócić do formy, zastąpił Suárez, w środku pola znalazł się Brou, fajtłapowatego Buscha zmienił De Martin, a na lewą obronę powrócił Gruszka. No i oczywiście miejsce w bramce z musu zajął Heinz Kruse.

 

Pierwsze spotkanie z Borussią przegraliśmy aż 0:4, i to u siebie, w Essen, tak więc dziś na Borussia-Park mogłoby jeszcze gorzej. O tym, że przegramy, było wiadomo już po kilku pierwszych minutach, gdy okazało się, że zamiast walczyć ograniczamy się do zbierania kolejnych żółtych kartek. No i przewidywania bardzo szybko przemieniły się w namacalny fakt, ponieważ w 11. minucie Werner dośrodkował z prawej strony, w polu karnym oczywiście nikt nie wysilał się z kryciem, Kruse cudem wybronił strzał Gilberta, ale przed polem karnym na piłkę czekał już Jukić, który musiał tylko odesłać ją do bramki. Niespełna kwadrans później odwaliliśmy kolejne klasyczne RWE, czyli Werner ponownie dośrodkował z prawego skrzydła, w polu karnym moi bohaterscy obrońcy zadbali, by Vieira spokojnie zgasił sobie piłkę, po czym napastnik gospodarzy obrócił się i uderzeniem po nodze Pitteta podwyższył na 2:0.

 

Chociaż na boisku nie było tego dnia Schachnera, to i tak nie ominęło mnie zażenowanie, gdy musiałem patrzeć, jak nasze bardzo nieliczne okazje wprost w bramkarza wstrzeliwuje szczególnie Suárez, który strzelał słabo i bardzo przewidywalnie, akurat tam, gdzie był ustawiony Rost. Naturalnie gola zdobyć dziś nie mogliśmy, i nie zdobyliśmy, za to postawiliśmy kolejny znaczący krok ku zapewnieniu sobie spadku z ligi.

Cytat

02.03.2025, Borussia-Park, Mönchengladbach, widzów: 46 558; TV

BL (24/34) Borussia Mönchengladbach [8.] – Rot-Weiss Essen [16.] 2:0 (2:0)

 

11' K. Jukić 1:0

24' Vieira 2:0

 

Rot-Weiss Essen: H.Kruse 8 – A.Albrechtsen 6, M.De Martin 7, D.Pittet 6, M.Gruszka ŻK 6 – F.Suárez 6 (46' R.Guyt ŻK 6), F.Brou 6, M.Rose ŻK 8, K.Bruns ŻK 7 – Nuno (70' M.Topolski 6), K.Walter 6 (46' Marco 6)

GM: Gilberto (N, Borussia Mönchengladbach) - 8

 

Odnośnik do komentarza

@T-m, powiedz mi, monsieur, który to niemiecki klub jest Twoim ulubionym, bo zapomniałem? :D  Zastanawiam się, czy jutro czasem nie przeczytam adekwatnego komentarza pod niniejszym odcinkiem :D

 

-----------------------------------------------------

 

Po czterech porażkach z rzędu, w tym trzech ligowych, atmosfera w zespole siadła do tego stopnia, że nie widziałem żadnego sensu wprowadzać jakiekolwiek zmiany na mecz z Freiburgiem, oprócz oczywistego przywrócenia do bramki Brahimy Kanté, któremu zszedł już siniec z piszczela, a ból ustał. W głębi serca nawet nie marzyłem o jakimkolwiek korzystnym wyniku.

 

Tymczasem jednak nic nie poszło zgodnie ze scenariuszem, jaki zapewne przewidział los na to spotkanie. Kibice na Georg-Melches-Stadion być może przeżyli nawet lekki szok, gdy mecz zaczął się od naszej wyraźnej przewagi i niemal nieprzerwanego oblężenia bramki Freiburga, a w 8. minucie po dośrodkowaniu Albrechtsena Nuno główkował minimalnie ponad poprzeczką. W 20. minucie wznowiliśmy grę spod własnego pola karnego po faulu w ataku Ilicia, po czym przeprowadziliśmy akcję całym zespołem, Rose rozciągnął na prawo do Albrechtsena, Anders wrzucił za dalszy słupek do Brunsa, a Kevin świetnie dostrzegł wbiegającego w pole karne Rosego, który mimo asysty Grotego mocnym strzałem posłał piłkę do bramki!

 

Co najważniejsze, utrzymaliśmy prowadzenie do przerwy, w której mogłem lepiej nastawić drużynę na drugą połowę. Tym razem w końcu poszliśmy za ciosem i kontynuowaliśmy to, co robiliśmy od początku spotkania. Nim Freiburg zdążył pomyśleć o wyrównaniu, dostał drugą bombę, kiedy w 56. minucie Suárez wrzucił piłkę z autu w pole karne, Rohrbach wybił ją na czterdziesty metr, zaś harujący dziś za pięciu Gruszka dograł do Rosego pod szesnastkę, a Markus zauważył wysuniętego przed bramkę Tamburiniego i przerzucił go natychmiastowym lobem. Fryburczycy nadal sprawiali wrażenie zamroczonych niczym bokser po celnym sierpowym, a chwilę później najlepszy na boisku Gruszka zagrał po linii do Brunsa, Kevin dośrodkował spod linii bocznej, główkę Waltera obronił Tamburini, ale w tej chwili przebudził się Nuno, który pewną dobitką zdobył swojego pierwszego gola dla RWE! Trzy zero!

 

Do pełni szczęścia brakowało nam tylko dobrych informacji z Hamburga, gdzie HSV podejmowało Norymbergę, ale niestety nasi chyba główni rywale w walce o utrzymanie cały czas skutecznie bronili bezbramkowego remisu i nie mieli najmniejszego zamiaru przegrać z pretendentem do tytułu. Nie powstrzymało nas to jednak przed zadaniem podsumowującego ciosu w doliczonym czasie, gdy najpierw Bruns z Topolskim, byłym zawodnikiem Freiburga, przeprowadzili dwójkową akcję, a potem rezerwowy Vink dograł w pole karnego do niekrytego Brou, który uderzeniem na krótki słupek ustalił wynik na efektowne, dawno niewidziane u nas 4:0. I to z zachowaniem czystego konta. Po raz drugi tej wiosny udało nam się wyjść ze strefy spadkowej, tym razem dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu w stosunku do Norymbergi, która oczywiście dowiozła remis z HSV.

Cytat

08.03.2025, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 5131

BL (25/34) Rot-Weiss Essen [16.] – SC Freiburg [9.] 4:0 (1:0)

 

20' M. Rose 1:0

56' M. Rose 2:0

61' Nuno 3:0

90+3' F. Brou 4:0

 

Rot-Weiss Essen: B.Kanté 8 – A.Albrechtsen 8, M.De Martin 8, D.Pittet 8, M.Gruszka 9 – F.Suárez 7 (71' H.Vink 7), F.Brou 8, M.Rose 9, K.Bruns 8 – Nuno 8 (75' A.Schachner 7), K.Walter 7 (82' M.Topolski 6)

 

GM: Marcin Gruszka (O/DBP/P L, Rot-Weiss Essen) - 9

 

Odnośnik do komentarza

Obędzie się, w końcu w następnym spotkaniu Werder Brema przerobi nas na nawóz, więc pomści Freiburg ;)

 

---------------------------------------------------

 

15 marca był bardzo ważny dzień, by może nawet kluczowy lub przynajmniej jeden z kluczowych tej wiosny. Tego dnia spakowaliśmy bowiem manatki, wsiedliśmy w autokar i pojechaliśmy do Norymbergi, gdzie z miejscową 1.FC Nürnberg mieliśmy walczyć w meczu o sześć punktów. W ostatnich tygodniach to właśnie z gośćmi nieustannie biliśmy się o pozostanie na ostatnim bezpiecznym miejscu w lidze, cały czas byliśmy na styku w punktacji, więc tego popołudnia koniecznie musieliśmy wygrać, by zyskać zarówno punktową, jak i psychologiczną przewagę na finiszu rozgrywek. Zdecydowałem, że zagramy tym samym składem, którym skompromitowaliśmy Freiburg, ale ta decyzja nie przyszła mi łatwo, gdyż doskonale pamiętałem, że moi piłkarze po jednym świetnym meczu, w następnym lubili dla równowagi zagrać tragicznie.

 

I zasadniczo niewiele się pomyliłem, gdyż nie tylko pozwoliliśmy Nürnberg zepchnąć się pod naszą bramkę, ale też nasza obrona w niczym nie przypominała zgranego monolitu, który doprowadzał napastników z Fryburga do rozpaczy. Po kwadransie profilaktycznie zdjąłem z boiska De Martina, który najpierw sprokurował rzut wolny w niebezpiecznej odległości, a chwilę później popełnił skandaliczny błąd, puszczając Edu na wolne pole; Kanté ofiarną interwencją uratował nam tyłki, ale nie zamierzałem czekać, aż Matteo w końcu podaruje gospodarzom gola. Chwilę później sytuacja skomplikowała mi się jeszcze bardziej z powodu urazu pięty Marcina Gruszki. Z tego powodu od 20. minuty z racji braku lewego obrońcy na ławce musiałem przesunąć na tę pozycję Albrechtsena, na prawo powędrował dobrze radzący sobie z dośrodkowaniami Pittet, a środek uzupełnił Bernardini.

 

Sądziłem, że mecz powoli wymyka nam się spod kontroli. Jakże się pomyliłem; chociaż cały czas kurczowo broniliśmy się we własnym polu karnym, trzy minuty po tym, jak zniesiony został Gruszka (bardzo słabo dziś grający, nawiasem mówiąc), nieoczekiwanie wyszliśmy z kontratakiem, Pittet zakręcił crossa na pole karne, a Klaus Walter zaskoczył wszystkich łącznie ze mną, wyskakując z Bockiem do główki i miękkim strzałem tyłem głowy pakując piłkę do bramki po ręką rzucającego się Johnsona. Opadła mi kopara, gdyż nie podejrzewałem Klausa o takie umiejętności gry głową, szczególnie w meczu o takim ciężarze gatunkowym.

 

Tuż przed przerwą nastąpił najprawdopodobniej kluczowy moment spotkania – po faulu na wychodzącym na czystą pozycję Nuno czerwoną kartkę zarobił obrońca Norymbergi Torres.

 

W szatni postarałem się wzmóc w chłopakach ducha walki, by wykorzystać grę w przewadze, ale moje słowa przyniosły taki efekt, że chwilę po przerwie Prochazka dośrodkował z prawej flanki, a my jak zwykle pozwoliliśmy Edu zgasić piłkę w polu bramkowym, obrócić się i wyrównać na 1:1. Doprawdy, o pomstę do nieba wolało to, ile bramek traciliśmy po dośrodkowaniach, czy to ze stałych fragmentów, czy z gry, a ja na próżno próbowałem rozwiązać ten problem na treningach.

 

Brakowałoby tylko tego, żebyśmy niczym frajerzy przegrali tak arcyważne spotkanie grając w przewadze, ale na szczęście gospodarze cieszyli się z remisu tylko pięć minut, po których Pittet uruchomił po linii Suáreza, Fernando zacentrował na piąty metr, a tam Nuno, z którego kryciem spóźniony był Bock, pewnie wpakował piłkę do siatki! W ten sposób złamaliśmy ducha Norymbergi, która w końcówce spartaczyła nawet akcję na 2:2, kiedy najlepszy na boisku Kanté wygrał pojedynek sam na sam z Edu. No a na wszelki wypadek, żeby na sam koniec jakiś strzał rozpaczy nie zepsuł nam humorów, w doliczonym czasie dający dobrą zmianę Wierbicki zainicjował nasz kontratak, Schachner wysunął na wolne pole do Waltera, który nie zdołał pokonać Johnsona, ale Schachner pewnie odesłał piłkę do pustej bramki, rozstrzygając mecz! Udało nam się wykorzystać szansę, by wreszcie odkleić się od strefy spadkowej na więcej niż jeden punkt, tym bardziej, że przecież w następnej kolejce czeka nas srogie lanie od przyglądającego się mistrzowskiej koronie Werderu.

Cytat

15.03.2025, Frankenstadion, Norymberga, widzów: 31 161

BL (26/34) 1.FC Nürnberg [16.] – Rot-Weiss Essen [15.] 1:3 (0:1)

 

20' M. Gruszka (RWE) ktz.

23' K. Walter 0:1

45' J. Torres (1.FC) czrw.k.

49' Edu 1:1

54' Nuno 1:2

90+2' A. Schachner 1:3

 

Rot-Weiss Essen: B.Kanté 9 – A.Albrechtsen ŻK 8, M.De Martin ŻK 6 (15' A.Wierbicki 9), D.Pittet 8, M.Gruszka Ktz 6 (20' G.Bernardini 8) – F.Suárez 9, F.Brou 8, M.Rose 8, K.Bruns ŻK 8 – Nuno (75' A.Schachner 7), K.Walter ŻK 8

 

GM: Brahima Kanté (BR, Rot-Weiss Essen) - 9

 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Po zdobyciu bardzo ważnych trzech punktów w Norymberdze przyszedł czas na odpoczynek o ligowego stresu, jako że właśnie zbliżał się termin marcowej tury eliminacji do Mistrzostw Świata w Kanadzie. Dla nas oznaczał on wizytę na Majorce i ciężki mecz z Hiszpanią, który miał ustawić całą rywalizację w grupie trzeciej.

 

Ciekawie przebiegało rozdanie powołań na zgrupowanie do Chorzowa, które ogłosiłem w poniedziałek 17 marca w południe. Choć od jakiegoś czasu wiedziałem, że Michał Górka wznowił już lekki trening, a jego zoperowany obojczyk goił się jak na psie, wskazanym było, by wracał do zdrowia w spokoju w klubie, a nie ryzykował odnowienie urazu na wymagających, reprezentacyjnych treningach. Jako trzeciego bramkarza dołączyłem więc Michała Piotrowskiego, a Paweł Piętka miał być pieczołowicie przygotowywany tak fizycznie, jak i mentalnie do stawienia czoła hiszpańskim napastnikom.

 

Zdecydowałem też w końcu ostatecznie zrezygnować z Łukasza Sochy, który już od długiego czasu nic nie wnosił do gry reprezentacji, a już na pewno nie gole. Długo wahałem się, kogo ściągnąć na jego miejsce, w zasadzie miałem dylemat między dwoma graczami. W końcu jednak faktem stał się jeden z najgłośniejszych comebacków od czasu przywrócenia Artura Kowalczyka do kadry w 2014 roku przed pamiętnym, historycznym mundialem we Włoszech – po raz pierwszy od 2023 roku w kadrze Biało-czerwonych pojawił się Grzesiek Gorząd, strzelec ostatniego gola Mistrzostw Świata 2018 w Stanach Zjednoczonych, który przypieczętował ówczesne zwycięstwo nad Holandią w finale i nasze drugie w historii mundialowe złoto.

 

Cytat

Bramkarze:
– Paweł Piętka (26 l., BR, Bordeaux, 1/0);

– Michał Piotrowski (29, BR, Crystal Palace, 11/0);

– Marek Wróbel (32 l., BR, Vitesse, 10/0).

 

Obrońcy:
– Andrzej Brzeziński (28 l., O PŚ, AJ Auxerre, 45/2);
– Marcin Kiszka (28 l., O P, Liverpool, 20/1);

– Dariusz Zając (24 l., O LŚ, Palermo, 6/0);
– Mateusz Machnikowski (28 l., O LŚ, P L, Werder Brema, 85/12);
– Marcin Kowalik (26 l., O Ś, Betis Sewilla, 37/1);

– Tomasz Konieczny (24 l., O Ś, DP, Gillingham, 16/0);

– Zbigniew Lewandowski (28 l., O Ś, DP, Newcastle, 14/0);
– Krzysztof Wróblewski (30 l., O/P P, Ajax Amsterdam, 53/3).

 

Pomocnicy:
– Tomasz Lemanowicz (25 l., DBP/OP P, Wisła Kraków, 42/1);

– Marcin Konopka (23 l., DP, Schalke 04, 1/0);
– Maciej Kwiatkowski (32 l., DP, 1.FC Kaiserslautern, 96/16);
– Rafał Piątek (29 l., DP, Southampton, 54/11);

– Tomasz Wilk (21 l., P L, Sheffield Wednesday, 4/0);
– Maciej Brodecki (30 l., OP PŚ, Leeds United, 101/8);

– Piotr Szymański (33 l., OP Ś, Real Madryt, 117/39).

 

Napastnicy:
– Tomasz Adamczyk (30 l., N, AC Milan, 106/108);
– Grzegorz Dudek (19 l., N, Levante, 3/2);

– Grzegorz Gorząd (28 l., Rayo Vallecano, 41/27);

– Zoran Halilović (28 l., N, VfL Osnabrück, 57/42);
– Marcin Pawlak (28 l., N, Sevilla, 69/28).

 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Już w Chorzowie wiedziałem, że na pewno nie zagramy optymalnym składem z uwagi na liczne przemęczenia wśród zawodników. Do czasu wylotu na Majorkę sytuacja niewiele się polepszyła, przez co przeciwko Hiszpanii nie mógł zagrać Marcin Pawlak, od niedawna najdroższy polski piłkarz (zdołał zdetronizować Tomka Adamczyka), do gry od pierwszej minuty zdecydowanie nie nadawał się Piotrek Szymański, z kolei Tomka Adamczyka postanowiłem wystawić wyłącznie z uwagi na jego zdolności do strzelania bramek w trudnych momentach meczu; w innym wypadku również wolałbym go oszczędzić.

 

Na stadionie Son Moix szybko zarysowała się przewaga Hiszpanii, chyba najbardziej głodnej sukcesu reprezentacji ostatniego dziesięciolecia, która miała wszystko, by zdobyć świata szczyt, ale nieodmiennie nie wykorzystywała potencjału, mogąc nam tylko zazdrościć mundialowych sukcesów. Niestety równie szybko Hiszpanie swoją przewagę udokumentowali; w 13. minucie debiutujący z musu w meczu o stawkę Piętka śmiałym wyjściem z bramki wyłapał w niegroźnej sytuacji bezpańską piłkę, ale mało udanie wprowadził ją do gry, Rafał Piątek nie przyjął futbolówki, Garrido zagrał do Murillo, a napastnik Realu Madryt przedłużył w uliczkę do Goñiego, który nie zmarnował okazji i po trybunach rozlał się ryk radości hiszpańskiej publiczności. Kwadrans później było już w zasadzie po meczu, kiedy Garrido zagrał prostopadle w nasze pole karnego do Murillo, którego nie pokrył Lewandowski, a to było równoznaczne z utratą drugiego gola.

 

Zaczynałem już pomału zastanawiać się nad planem na pozostałą część eliminacji i zakwalifikowanie się do baraży, gdy La Furia Roja... przystąpiła do autodestrukcji. Zaczęło się dość niewinnie, ot każdemu czasem zdarzy się fatalny błąd. Takowy popełnił Morán w 43. minucie, który po naszej akcji pozycyjnej podciął Halilovicia w polu karnym, a stalowymi nerwami wykazał się Zbyszek Lewandowski, który pewnym strzałem z jedenastu metrów zdobył swojego pierwszego gola w reprezentacji i zrehabilitował się za bramkę Murillo. Po przerwie gospodarze nadal kontrolowali spokojnie przebieg spotkania, w szatni został niewidoczny Adamczyk, ale Grzesiek Gorząd, choć do sytuacji do chodził, za wolno składał się do strzałów i notorycznie miał zdejmowaną piłkę z nogi.

 

Hiszpania zmierzała po pewne trzy punkty, ale cztery minuty przed końcem spotkania drugi rzut karny po wrzucie Zająca z autu podarował nam tym razem Moya, kończąc efektowną autodestrukcję gospodarzy, a bramkę na wagę remisu zdobył oczywiście nasz dzisiejszy bohater Lewandowski, nie dając Gimenézowi żadnych szans z "wapna". Dzięki tym szczęśliwym zrządzeniom losu utrzymaliśmy się na czele grupy trzeciej, a sprawa bezpośredniego awansu nadal pozostawała całkowicie otwarta.

Cytat

22.03.2025, Son Moix, Palma de Mallorca, widzów: 34 532; TV

EMŚ (4/10) Hiszpania [4.] – Polska [3.] 2:2 (2:1)

 

13' J. Goñi 1:0

28' Á. Murillo 2:0

43' Z. Lewandowski 2:1 rz.k.

65' J. Fernández García (ESP) ktz.

86' Z. Lewandowski 2:2 rz.k.

 

Polska: P.Piętka 7 – M.Kiszka 6, M.Kowalik 7, Z.Lewandowski 8, M.Machnikowski (71' D.Zając 7) – T.Lemanowicz 7, R.Piątek 7, M.Kwiatkowski 6 (46' M.Konopka 7), T.Wilk – T.Adamczyk 6 (46' G.Gorząd 7), Z.Halilović 7

 

GM: Zbigniew Lewandowski (O Ś, DP, Polska) - 8

 

W pozostałych spotkaniach naszej grupy Irlandia mogła świętować sukces, jakim było pierwsze zwycięstwo w tych eliminacjach, gromiąc Maltę aż 5:1. W Rydze z kolei Łotwa podzieliła się punktami z San Marino, remisując 1:1.

 

Grupa trzecia:

1. Polska – 10 pkt – 18:2

2. Hiszpania – 10 pkt – 14:3

3. San Marino – 4 pkt – 3:17

4. Irlandia – 4 pkt – 9:8

5. Malta – 3 pkt – 4:12

6. Łotwa – 2 pkt – 4:10

Odnośnik do komentarza
W dniu 19.04.2018 o 22:50, Ralf napisał:

Brakowałoby tylko tego, żebyśmy niczym frajerzy przegrali tak arcyważne spotkanie grając w przewadze

Biorąc pod uwagę, że Fm lubi chyba dodawać kopa zespołowi grającemu w oslabieniu nie byłoby to takim zdziwieniem :kekeke: 

Odnośnik do komentarza

@z0nk,

Spodziewałem się tego, więc jestem tym bardziej zdziwiony, że nie tylko nie przegraliśmy, ale wręcz wygraliśmy. FM 2006 generalnie znam już na tyle, że bardzo często jestem w stanie precyzyjnie rozpoznać akcję, po której stracimy bramkę ;) 

 

Jeden z przykładów to wtedy, gdy przeciwnik zbyt długo wymienia z pozoru bezsensowne podania na 40-50 metrze na Twojej połowie, a nikt z Twojej drużyny nawet nie próbuje im przeszkadzać - wówczas po jakichś 20 sekundach takich swobodnych podań rywala idzie wrzuta, bania i już mamy gola w plecy ;)  Inny przykład? Proszę bardzo - przeciwnik wybija piłkę na Twoją połowę, która następnie odbija się wysoko od murawy i tak sobie leniwie kozłuje. Jeżeli wtedy biegnie do niej jeden z Twoich obrońców, oczywiście nieatakowany przez nikogo, na 90% podbiegnie pod piłkę, podbije ją pionowo do góry i się odsunie, robiąc miejsce nadbiegającemu napastnikowi przeciwnika, który spokojnie ją zgarnia, rusza sam na sam z bramkarzem i ładuje piłkę do naszej bramki ;)  No ale to już jest akurat błąd silnika meczowego, bo w realu jeszcze nie wiedziałem tak kretyńskich zachowań. Nie licząc oczywiście jakichś nieporozumień z bramkarzem al'a Kamil Glik w meczu z Danią w 2016, ale takie sytuacje wyglądają zupełnie inaczej, niż te w FM.

 

Z kolei jeszcze inny przykład pewniaka utraty gola, którego podręcznikowy przypadek znajdzie się już w najbliższym odcinku, to sytuacja, w której przeciwnik rusza z szybkim kontratakiem, a Twój stoper całą drogę biegnie z napastnikiem przy piłce bark w bark. "Czemu go nie atakuje?", spytasz. Ano dlatego, że jeszcze nie jest w polu karnym. Możesz być pewnym, że jak obaj przekroczą już linię pola karnego, Twój niezłomny stoper natychmiast ściągnie go za koszulkę, przewróci z tzw. bara lub podłoży mu nogę, prezentując przeciwnikowi rzut karny za frajer, i zazwyczaj poprawiając czerwoną kartką :cool:   I nieważne, że mógł go przewrócić dobrych 40 metrów wcześniej - to bez znaczenia, bo on CHCE sprokurować głupi rzut karny i NIC nie powstrzyma go w jego świętej misji ;)   Mam nadzieję, że w nowszych FM-ach takich kwiatków nie ma, ewentualnie jest ich dużo mniej.

 

O nagminnych żółtych kartkach nawet nie wspominam. Dziesiąta sekunda meczu, mój zawodnik na połowie przeciwnika pociągnął rywala za koszulkę = sędzia przywołuje zawodnika i wyciąga żółtą kartkę. Który normalny sędzia w realu daje żółte kartki w dziesiątej sekundzie meczu za drobny faul, jakich przez cały mecz jest kilkadziesiąt?!

 

No, tak więc Football Manager 2006 nie ma przede mną żadnych tajemnic, jeśli chodzi o mecze i to, co się w trakcie nich dzieje :cool: 

 

@Maniek_ZKS,

Raczej już niedługo, bo powolutku zaczynam mieć dość tego bicia głową w mur. Dwadzieścia sezonów i zero sukcesu klubowego? Skoro nie udało się przez taki szmat czasu, to nie uda się już w ogóle. Ciężko powiedzieć, ile dokładnie czasu potrwa "Cień wielkiej trybuny", ale na pewno chcę jeszcze wystąpić z reprezentacją przynajmniej na mundialu w Kanadzie w 2026, czyli za efemowy rok. A czy będzie to turniej wieńczący cały "Cień wielkiej trybuny", czy potem jednak będzie ciąg dalszy? To już zależy od moich losów w Rot-Weiss Essen. Jeżeli się utrzymamy, a za rok nie będzie nawet cienia poprawy, to nie będzie sensu tego ciągnąć dalej, tylko zorientować się, który z najnowszych Football Managerów jest najlepiej dopracowany, zakupić, zapoznać się na spokojnie z nowościami i rozpocząć nowy opek.

Odnośnik do komentarza

Po zgrupowaniach reprezentacji nie wszyscy wrócili jeszcze do Essen. Nadal nie było w klubie Brahimy Kanté i Francka Brou, którzy dopiero szykowali się do meczu reprezentacji Wybrzeża Kości Słoniowej z Sudanem; taki urok eliminacji w strefie CAF.

 

 

A Bundesliga nie czekała na nikogo. Na arcyciężki mecz z Werderem Brema, któremu już tylko nagły kataklizm mógł odebrać mistrzostwo Niemiec, na Georg-Melches-Stadion wychodziliśmy w zasadzie z góry na straconej pozycji. Nie tylko w bramce musiał zagrać Kruse, który nigdy nie słynął z bohaterskich interwencji, ale też w środku pola zabrakło dobrze ostatnio grającego Brou, a do tego za kartki zawieszony był rewelacyjny Kevin Bruns, którego musiałem zastąpić grającym w kratkę Andreasenem, lubiącym przechodzić obok meczów. Próbowałem robić dobrą minę do złej gry, ale jedyne, czego się spodziewałem, to potężnego łomotu.

 

Ale Werder nieoczekiwanie zaczął bardzo spokojnie, bez rzucenia się na nas, ani festiwalu techniki i skuteczności, szczególnie statycznie grał środek pola murowanych faworytów. Aż grzech byłoby z tego nie skorzystać; spokojnie konstruowaliśmy kolejne akcje, coraz śmielej przechodząc na połowę gości, a w 9. minucie zdarzył się cud, kiedy Andreasen wykiwał napierających na niego Jahna i Meiera, zagrał do przemykającego ukradkiem Gruszki, Marcin wrzucił na pole karne, a tam spod opieki defensorów dynamicznym wejściem pięknie urwał się zatępujący Brou Tomek Franz, który wolejem na wślizgu pewnie pokonał Donato! Dopiero po tym niespodziewanym ciosie Werder wziął się do roboty, a tutaj wydarzył się cud drugi – Heinz Kruse zaczął bronić! Naprawdę, Heinz zaczął popisywać się efektownymi interwencjami, przecinał dośrodkowania i był pewny niczym skała. Do tego miał pełne wsparcie w naszych stoperach, z których szczególnie De Martin zgarniał mnóstwo piłek i śmiało wyprowadzał je z naszego pola karnego. Werder nie mógł dać sobie z nami rady.

 

Po przerwie nadal próżno było wyczekiwać gradu goli ze strony przyjezdnych. Kruse doprowadzał Markusa Feichtingera do białej gorączki, De Martin z Pittetem skutecznie czyścili pole karne, na skrzydle szalał wychodzący z siebie Andreasen, a po jego wrzutkach groźnymi strzałami głową raz po raz rywali straszył Nuno. A u nich zaczęła wkradać się coraz większa frustracja, której efektem była scena z 57. minuty, kiedy wściekły Rouquette z całej siły kopnął Waltera, czym zafundował sobie czerwoną kartkę i pewnie dodatkowe mecze zawieszenia, a Jürgenowi Klinsmannowi sporo nerwów. Coraz bardziej realna stawała się potężna sensacja, jaka z wolna materializowała się tego dnia w Essen.

 

Aż nadeszła 86. minuta. Wywalczyliśmy rzut rożny, ale nieudane dośrodkowanie pozwoliło Werderowi wyjść z kontratakiem. Feichtinger szybkim podaniem wypuścił Cichona, za którym przez pół boiska biegł dobrze dotąd grający Albrechtsen, ale tym razem zwlekał z zaatakowaniem napastnika Werderu. Sytuacja zmieniła się dopiero w momencie, gdy obaj wbiegli w pole karne, a wtedy... Anders w swoim firmowym stylu obudził się, chwycił rywala za koszulkę i ściągnął do parteru. Nie wytrzymałem i puściły mi nerwy.

 

– Kurwaaaaaa, jebany Albrechtsen!!! Ile rzutów karnych on nam jeszcze zapieprzy?! – zawyłem gniewnie po polsku, rozpruwając plastikową butelkę o beton przy ławce trenerskiej.

 

Rzut karny, spokojny gol Meiera z jedenastu metrów i nici z sensacji. Niepowtarzalna szansa ogrania zmierzającego po tytuł Werderu i przybliżenia się o bezcenne trzy punkty do upragnionego utrzymania w Bundeslidze przeleciała nam koło dupy klasycznie przez Andersa "Penalty" Albrechtsena. Nie miałem ochoty tego dnia już z nikim gadać.

Cytat

29.03.2025, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 25 541

BL (27/34) Rot-Weiss Essen [15.] – Werder Brema [1.] 1:1 (1:0)

 

9' T. Franz 1:0

57' D. Rouquette (WB) czrw.k.

86' N. Meier 1:1 rz.k.

 

Rot-Weiss Essen: H.Kruse 7 – A.Albrechtsen 5, M.De Martin 7, D.Pittet 7, M.Gruszka 7 – F.Suárez (69' H.Vink 6), T.Franz 8, M.Rose 8, M.Andreasen ŻK 7 – Nuno 7 (86' M.Topolski 6), K.Walter 7 (71' A.Schachner 6)

 

GM: Markus Rose (P Ś, Rot-Weiss Essen) - 8

 

Odnośnik do komentarza
4 godziny temu, Ralf napisał:

zorientować się, który z najnowszych Football Managerów jest najlepiej dopracowany, zakupić, zapoznać się na spokojnie z nowościami i rozpocząć nowy opek.

I 17 i 18 są w porządku. Ja teraz mam na tapecie 17-kę i jest dobrze. 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Część tych 'ciekawych' bramek pewnie wynika z tego, że silnik graficzny nie umie tego dobrze pokazać.

W 16tce czasem padają takie babole, że jestem pewien, iż gra ma na myśli coś innego, ale ułomność jej nie potrafi tego dobrze pokazać. Im dalej w las tym częściej widzę długie, 30-40 metrowe podania w tył do bramkarza, które ten bez przyjęcia wybija jak najdalej, a obok niego nie ma nikogo, ani rywala ani naszego zawodnika. I to przy bramkarzu, mającym polecenia grać krótko, z mnieszą liczbą ryzykownych podań ^^

Sam powolutku szykuję się do przesiadki. Zależy jak długo będę ciągnąć swoją karierę, ale chyba sugerowałbym brać najnowszą wersję. W końcu co się będziesz ograniczać, jak przeskok to na pełnej... ;)

 

W razie czego zakończenie mundialem (najlepiej ze złotem) brzmi jak dobry pomysł. Ale może rwe jednak kopnie do przodu i zacznie wygrywać w przeciwieństwie do poprzednich zespołów ;)

 

10 godzin temu, Ralf napisał:

– Kurwaaaaaa, jebany Albrechtsen!!! Ile rzutów karnych on nam jeszcze zapieprzy?! – zawyłem gniewnie po polsku, rozpruwając plastikową butelkę o beton przy ławce trenerskiej.

Spójrz na to z pozytywnej strony. Tyle lat na obczyźnie, tyle lat w Niemczech, a dalej słuszne, polskie epitety zostały w duszy szeryfa ;)

Szkoda 3 punktów z liderem, ale koniec końców remis to też świetny wynik, a każdy punkcik na wagę złota!

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

@Makk,

Danke ;)  Zależy mi, żeby kupić porządną wersję, w którą będzie się dało normalnie grać, bo sporo słyszałem, że w niektórych ponoć zdarzały się różne "dziwne" przypadłości (głównie w silniku meczowym), które wielu graczom psuły przyjemność z rozgrywki.

 

@z0nk,

Widzisz, może i wiele lat na obczyźnie, ale w klubie mam aktualnie trzech Polaków, poza tym od piętnastu lat jestem dumnym selekcjonerem reprezentacji Polski, w której na zgrupowaniach rozmawiam z piłkarzami i przyjaciółmi ze sztabu po polsku :> 

 

-------------------------------------------------------

 

Na koniec marca dostałem nie lada prezent. Prezes Hempelmann zaprosił mnie w poniedziałek rano na spotkanie, na którym przedstawił mi propozycję nowego, trzyletniego kontraktu z Rot-Weiss Essen. Jak zwykle kompletnie zapomniałem, że dotychczasowa umowa miała wygasnąć za trzy miesiące, ale choć ucieszyło mnie to, że Herr Rolf nadal darzył mnie całkowitym zaufaniem mimo rozpaczliwej walki o utrzymanie, niezbyt spodobał mi się pomysł obniżenia mi pensji do 23 000€ na tydzień. Nigdy nie zależało mi na kosmicznych premiach, wszak niejeden szary obywatel dałby się pokroić za choćby dwadzieścia tauzenów tygodniowo, ale jednak nie mogłem uczyć ludzi, że mogą mnie sobie ustawiać po kątach. No i miałem jeszcze na głowie opłacanie z własnej kieszeni pensji mojego osobistego agenta, Javiera Moriente, a amigo był coraz bardziej kompetentny w swoim raczkującym fachu.

 

Tak oto po południu uścisnęliśmy sobie z prezesem dłonie, po czym wyszedłem do domu z nowym, trzyletnim kontraktem, w myśl którego miałem być menedżerem RWE do 2028 roku, a zarabiać miałem tyle samo, ile dotychczas, czyli 24 500€. Więcej mi do szczęścia nie było trzeba, szczególnie, że po tylu latach i tych wszystkich sukcesach na pułapie reprezentacyjnym i tak miałem zgromadzoną już na koncie pokaźną sumę, która prawdopodobnie starczyłaby mi do emerytury.

 

Moje pozostanie w klubie najbardziej ucieszyło się Mikkela Andreasena, pomimo faktu że nie zawsze miał łatwo ze mną jako głową drużyny. Jednak wśród piłkarzy najszczęśliwszą osobą w Essen był Markus Rose, gdyż nasz kapitan po świetnym marcu zasłużenie zdobył nagrodę dla Piłkarza Miesiąca. Było to dopiero drugie takie wyróżnienie RWE w tym sezonie, po tym, jak Piłkarzem Grudnia został Thomas Franz.

 

Ostatnią dobrą wiadomością był debiut Brahimy Kanté w bramce reprezentacji WKS w wyjazdowym meczu z Sudanem, wygranym przez Słonie 2:0.

 

 

Marzec 2025

 

Bilans (Rot-Weiss Essen): 2-1-1, 8:4

Bundesliga: 15. [-3 pkt do Osnabrücku, +1 pkt nad Herthą]
DFB-Pokal: –

Finanse: 3,51 mln euro (-700 tys. euro)

Gole: Andreas Schachner (16)

Asysty: Andreas Schachner (8)

 

Bilans (Polska): 0-1-0, 2:2

Eliminacje MŚ 2026: Grupa trzecia, [+0 pkt nad Hiszpanią]

Ranking FIFA: 3. [=]

 

 

Ligi:

 

Anglia: Chelsea Londyn [+3 pkt]

Austria: Rapid Wiedeń [+18 pkt]

Francja: Olympique Lyon [+3 pkt]

Hiszpania: Real Madryt [+3 pkt]

Niemcy: Werder Brema [+5 pkt]

Polska: Wisła Kraków [+6 pkt]

Rosja: Krylia Sowietów [+0 pkt]

Szwajcaria: Young Boys [+4 pkt]

Włochy: AC Milan [+9 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

- Wisła Kraków, 1/8 finału, 0:2 i 0:0 z Glasgow Rangers; out

 

Reprezentacja Polski:

- 22.03, eliminacje MŚ 2026, Hiszpania - Polska, 2:2

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1238], 2. Anglia [1133], 3. Polska [1104]

Odnośnik do komentarza
  • Makk przypiął ten temat
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...