Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Zanim jednak skruszymy kopie z przeciwnikami, którzy przed rokiem walczyli w 2.Bundeslidze, czekał nas jeszcze pierwszy domowy mecz tego sezonu przeciwko Arminii Bielefeld, z którą rywalizowaliśmy w trzeciej lidze. Należało pokazać dziś gościom, kto był bezapelacyjnie najlepszy, tak by nie mieli najmniejszych złudzeń. Niestety zawiedli trochę nasi kibice, którzy tak licznie zjawiali się w Regionallidze, a dziś na Georg-Melches-Stadion zasiadło mniej niż siedem tysięcy widzów.

 

Ponownie lepiej rozpoczęliśmy spotkanie, a w 7. minucie mogliśmy wręcz objąć prowadzenie, gdy Marco świetnie podał w uliczkę do Gonzalo, ale Argentyńczyk nie zdołał pokonać Mogensena. Chwilę później swoją okazję miała Arminia po nieprzemyślanym faulu Kerna, a strzał Sedratiego pewnie wyłapał Kanté. Później jednak Mogensen musiał napracować się tym razem przy główce Rosego, aż w 18. minucie zabrakło mu już szczęścia; Bailly wrzucił piłkę z autu, a Marco ubiegł Onyszenkę, ściągnął na siebie bramkarza, wyłożył na środek pola karnego, a nadlatujący Gonzalo pewnie posłał piłkę do pustej bramki. Trzy minuty później Ebner przypuścił dalekiego crossa z rzutu wolnego, a Gonzalo wystartował do piłki minimalnie szybciej od Onyszenki, złapał na błędzie Mogensena, który biernie na nią czekał, i miękką główką podwyższył na 2:0.

 

Mieliśmy wszystko pod kontrolą, a okazji na kolejne trafienie nie brakowało, tyle że Mogensen wziął się w garść i kilkukrotnie ratował swoich kolegów z opałów. Najbliższy zdobycia trzeciej bramki był Marco, który przedryblował efektownie całą obronę Arminii, ale na sam koniec zmaścił akcję po całości, zamiast po żołniersku strzelać, próbując niepotrzebnie grać do nie najlepiej ustawionego Andreasena. O mały włos, a zmarnowana setka nie odbiłaby się nam czkawką, bowiem w 67. minucie dziwna nieporadność naszej obrony w drugim mecz z rzędu w końcu skończyła się stratą gola; koszmarny błąd popełnił Ebner, który nie przeciął podania w pole karne, przez co przeklęty Ruf strzelił nam swojego trzeciego gola w trzecim meczu z rzędu.

 

Już do samego końca było gorąco, ale gościom zabrakło szczęścia i czasu, by doprowadzić do wyrównania. W szatni przybiłem z chłopakami piątkę ciesząc się ze zwycięstwa i umocnienia naszej pozycji w tabeli, ale zarazem nie omieszkałem już dać do zrozumienia Ebnerowi i Kernowi, że, eufemistycznie rzecz ujmując, nie jestem w pełni zadowolony z ich gry. Ponadto zapowiedziałem, że na wiosnę nie chcę nawet widzieć nazwiska Ruf na liście strzelców. Dość już się z nami drań nastrzelał.

13.08.2023, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 6927

2BL (2/34) Rot-Weiss Essen [3.] – Arminia Bielefeld [8.] 2:1 (2:0)

 

18' Gonzalo 1:0

21' Gonzalo 2:0

67' T. Ruf 2:1

 

Rot-Weiss Essen: B.Kanté 7 – M.Delbaere 97, T.Ebner 7, A.Kern 7, S.Pugliese 7 – H.Vink 6 (67' T.Seitz 6), M.Rose 7, T.Franz 7 (81' R.Guyt 6), M.Andreasen 9 – Gonzalo 8, Marco 7 (78' M.Block 7)

 

GM: Mikkel Andreasen (P L, Rot-Weiss Essen) - 9

Odnośnik do komentarza

Zobaczymy, najpierw musielibyśmy znowu zacząć grać dobrze w obronie. Nie wiem, co stało się moim stoperom, ale po wakacjach sadzą błędy w obronie, jakich w poprzednim sezonie nie popełniali. W połączeniu ze znajomym trafieniem na Bayern już w pierwszej rundzie pucharu, zaczyna mi to niebezpiecznie śmierdzieć Osnabrückiem, jednym z najbardziej frustrujących przeżyć, jakich doświadczyłem w tej karierze.

 

-------------------------------------------------

 

Po szczęśliwych chwilach związanych z dwoma zwycięstwami na inaugurację sezonu, 19 sierpnia przyszła pora zagrać najprawdopodobniej nasz jedyny mecz w tegorocznej edycji DFB-Pokal, w którym podejmowaliśmy w Essen sam Bayern Monachium. W przeciwieństwie do meczu z Arminią, teraz na trybunach zjawiły się tłumy, w związku z czym liczyłem na to, że energiczny doping natchnie nas do męskiego stawienia czoła absolutnemu faworytowi.

 

I tak się właśnie stało. W ogóle nie było widać, że Bayern jest jednym z największych klubów Europy, a wręcz przeciwnie, to my niemal od samego początku uzyskaliśmy wyraźną przewagę nad Goliatem. Gra toczyła się niemal bez przerwy w okolicy pola karnego Bawarczyków, co rusz wywalczaliśmy kolejne rzuty rożne, a gdy rywale wybijali piłki z pola karnego, z dystansu uderzali Rose i Franz, ale daleko im było do celu. W przeciągu następnych kilkunastu minut nie brakowało nam okazji do zdobycia upragnionego gola, i właśnie wtedy potwierdziło się, że futbol nie jest grą sprawiedliwą. W 23. minucie Bayern zdołał zatrzymać piłkę po jednym z naszych natarć, Kern dał się wyciągnąć za futbolówką na środek boiska (skąd ja to, k***a mać, znam...), co pozwoliło Forrestowi podać w uliczkę do Gonçalvesa, który zamienił na bramkę pierwszą akcję Bayernu w tym meczu. Gol dla gości był tak niezasłużony, że ze złości aż walnąłem pięścią o zadaszenie ławki.

 

Po tym wyjątkowym wyjściu Bawarczyków ponownie zamknęliśmy ich we własnym polu karnym i ostro ostrzeliwaliśmy bramkę Kunzego. W ostatniej akcji pierwszej połowy Andreasen z Pugliese przeprowadzili dwójkową akcję lewym skrzydłem, którą Simone zakończył dośrodkowaniem, a Gonzalo przeskoczył Cichonia i główką w okienko wyrównał na 1:1!

 

W szatni oprócz zagrzania drużyny do dalszej walki zabroniłem Rosemu i Franzowi strzelać z dystansu, bo marnowali stanowczo za dużo piłek, podczas gdy mogli dogrywać do lepiej ustawionych kolegów. W drugiej połowie nadal bramka dla RWE wisiała w powietrzu, i znów akurat w tym momencie spadł na nas drugi cios; po godzinie gry Ebner zgubił krycie Forresta, który zamknął dośrodkowanie Ternesa i znowu musieliśmy odrabiać straty. A to udało nam się już dziesięć minut później, kiedy Franz złamał mój zakaz strzelania z dystansu, ale na swoje szczęście słusznie, bo jego efektowny rogal z 20 metrów wemknął w okienko bawarskiej bramki; w tym momencie na boisku nie było już dramatycznie nieskutecznego Marcosa. Przez resztę spotkania byliśmy stroną dominującą, ale nie dane nam było dotrwać choćby do dogrywki, bo w samej końcówce Kern debilnym faulem w polu karnym sprezentował rywalom rzut karny, z którego Vela zapewnił Bayernowi zupełnie niezasłużone zwycięstwo.

 

Byłem wściekły jak diabli. Przez większość meczu mieliśmy miażdżącą momentami przewagę nad Bayernem, która nic nam nie dała, bo przez trzy błędy w obronie przegraliśmy, a jałmużna w postaci 55 000€ za udział w pierwszej rundzie DFB-Pokal nie stanowiła żadnego pocieszenia. Za porażkę w dużej mierze odpowiadał Kern, który dwoma błędami, w tym jednym skandalicznym, podarował gościom dwie bramki. Zważywszy na fakt, że od początku sezonu mnie nie zachwycał, spotkały go poważne konsekwencje; Andreas Kern został zrugany w szatni, pozbawiony tygodniowego poboru, ponadto stracił miejsce w wyjściowym składzie i został zdegradowany z funkcji kapitana. Gwoli ostrzeżenia dla pozostałych, by nie szli za jego przykładem. Musiałem dusić rodzący się Osnabrück vol.2 w zarodku, zanim będzie za późno.

19.08.2023, Georg-Melches-Stadion, Essen, widzów: 21 955

DFB-P 1R Rot-Weiss Essen [2BL] – Bayern Monachium [bL] 2:3 (1:1)

 

23' Gonçalves 0:1

45+1' Gonzalo 1:1

59' M. Forrest 1:2

69' T. Franz 2:2

89' C. Vela 2:3 rz.k.

 

Rot-Weiss Essen: B.Kanté 6 – M.Delbaere 7, T.Ebner 7, A.Kern 6, S.Pugliese 7 – H.Vink 6 (65' T.Seitz 6), M.Rose 6 (90' R.Guyt 6), T.Franz 8, M.Andreasen ŻK 7 – Gonzalo 7, Marco 6 (65' M.Block 7)

 

GM: Michael Forrest (N, Bayern Monachium) - 8

Odnośnik do komentarza

Sorry, za błędy trzeba płacić. Ponadto zbyt wiele lat straciłem w Avellino, Osnabrücku i Rayo, by teraz kolejni zawodnicy nauczyli się błazenady. Degradacja Kerna to efekt jego słabej postawy od początku sezonu, a teraz w Pucharze Niemiec przegraliśmy głównie przez niego; ktoś taki nie zasługuje na to, by być kapitanem. No i warto zaznaczyć, że straciliśmy być może nawet kilkaset tysięcy euro nagród, jakie mogliśmy zgarnąć za awans do kolejnych rund DFB-Pokal.

 

Bayern był do ogrania, bo przez dobre 70-80 minut byliśmy stroną wyraźnie przeważającą i była niepowtarzalna szansa wyeliminować Bawarczyków. Więc nie, to nie jest przesada.

 

------------------------------------------------

 

Nadchodziła godzina wielkiej próby. Wrześniowa tura eliminacji do Euro 2024 dla wielu była ostatnią szansą na powrót do walki o bilety do Danii, a w tym gronie nieoczekiwanie znalazła się Polska. W dwóch spotkaniach zmierzymy się w Chorzowie z Anglią i na wyjeździe z San Marino, i zwłaszcza ten pierwszy mecz był kluczowy. Do tej pory na tyle sknociliśmy sobie sytuację w tabeli, że jeżeli nie chcemy uzależnić się od Szkocji i liczyć na jej porażkę, musieliśmy pokonać Anglię, a cztery dni później obowiązkowo San Marino, oczywiście najwyżej, jak się da. Już za kilka dni miało rozpocząć się zgrupowanie w Chorzowie, na które ponownie zaprosiłem Moriente, a teraz ogłosiłem powołany skład na "dwumecz o wszystko", w którym znaleźli się:

 

Bramkarze:
– Michał Górka (31 l., BR, Lincoln, 74/0);
– Michał Piotrowski (27 l., BR, Crystal Palace, 10/0);

– Marek Wróbel (31 l., BR, Legia Warszawa, 7/0).

 

Obrońcy:
– Andrzej Brzeziński (26 l., O PŚ, AJ Auxerre, 36/1);
– Marcin Kiszka (26 l., O P, Liverpool, 13/0);
– Michał Iwan (22 l., O LŚ, FC Basel, 2/1);
– Mateusz Machnikowski (26 l., O LŚ, P L, Werder Brema, 71/11);
– Tomasz Woźniak (31 l., O LŚ, OP LŚ, N, VfL Osnabrück, 98/14);
– Artur Kowalczyk (32 l., O Ś, Liverpool, 92/16);
– Marcin Kowalik (25 l., O Ś, Betis Sewilla, 24/1);
– Marcin Piotrowski (33 l., O Ś, Bayern Monachium, 122/2);
– Tomasz Konieczny (22 l., O Ś, DP, Gillingham, 8/0);
– Krzysztof Wróblewski (29 l., O/P P, Le Havre, 48/3).

 

Pomocnicy:
– Tomasz Lemanowicz (24 l., DBP/OP P, Austria Wiedeń (wyp.), 32/1);
– Maciej Kwiatkowski (31 l., DP, Betis Sewilla, 93/16);
– Rafał Piątek (27 l., DP, Southampton, 48/10);

– Robert Koźmiński (21 l., P Ś, Leeds United, 3/1);

– Paweł Morawski (24 l., P Ś, Wolves, 3/0);
– Grzegorz Owczarek (31 l., P Ś, Osasuna, 46/14);
– Maciej Brodecki (28 l., OP PŚ, Leeds United, 93/8);

– Piotr Szymański (31 l., OP Ś, Real Madryt, 106/34).

 

Napastnicy:
– Krzysztof Malinowski (30 l., N, Rubin Kazań, 14/7);
– Tomasz Adamczyk (28 l., N, AC Milan, 94/95);
– Zoran Halilović (26 l., N, VfL Osnabrück, 45/33);
– Marcin Pawlak (26 l., N, Sevilla, 59/27);

– Łukasz Socha (26, N, Erzgebirge Aue (wyp.), 24/13).

Odnośnik do komentarza

Duszenie Osnabrucku to jedno, ale przesadne reagowanie po zaledwie 2-3 meczach może niestety ugryźć Cię w tyłek bardziej. To dopiero początek sezonu i jeżeli zaczniesz ich tyrać za wszystko, to ryzykujesz buntem i jeszcze gorszą grą do końca roku. A wyprzedaże jak zauważyliśmy np w Rayo nie są najmocniejszą stroną Mr Ralfa ;)

Odnośnik do komentarza

 

 

Nie mam zielonego pojęcia, skąd tak duże zainteresowanie moją osobą w dalekiej Rosji, ale od dłuższego już czasu regularnie byłem łączony z najróżniejszymi klubami tamtejszej Premierligi.

Może przez pokątne znajomości z Antonim M. lub jego misiem(wiczem)? :> :D

Odnośnik do komentarza

A bleee :P

 

---------------------------------------

 

Dwa zwycięstwa z dwoma z trzech pozostałych beniaminków były oczywiście źródłem cennych sześciu punktów, ale dopiero wyjazdowe spotkanie z Saarbrücken, dziewiątym zespołem ubiegłego sezonu 2.Bundesligi, miał być dla nas bardziej wartościowym testem naszej siły. Na treningach przed meczem w wyniku nieszczęśliwego zdarzenia urazu biodra nabawił się Thomas Ebner, który trafił na stół operacyjny i wrócić miał nie wcześniej, niż za trzy miesiące. W tej sytuacji do wyjściowego składu na środek obrony wskoczył Australijczyk Cahill, który jako świeżo upieczony srebrny medalista wrócił z Pucharu Azji.

 

Cóż, jeżeli ten mecz miał być miarodajny, mogliśmy z optymizmem zapatrywać się na utrzymanie w lidze. Spotkanie w dużej mierze ustawiła sytuacja z 10. minuty, w której González sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Marco, za co obejrzał czerwoną kartkę. Cztery minuty później Delbaere poprowadził akcję prawą flanką, Vink dośrodkował spod linii bocznej, a Marco wyskoczył ponad Nanniego i ładną główką po przekątnej przełamał się, zdobywając swojego pierwszego gola dla RWE. Po raz kolejny w tym roku z każdą minutą rośliśmy w siłę, środek pola należał do nas, a gospodarzom nie opłacała się gra trójką w obronie, tyle że póki co brakowało nam precyzji, by dobić Saarbrücken.

 

Byłem jednak spokojny, bo kontry rywali ograniczały się tylko do strzałów z dystansu, które były albo niecelne, albo nie stanowiły żadnego wyzwania dla Kantégo. Na kwadrans przed końcem menedżer gospodarzy, znakomity niegdyś pomocnik Johann Vogel, podjął decyzję o przejściu na 4-2-3, i był to kosztowny błąd, który ostateczne przesądził o losach spotkania. Z miejsca zadaliśmy Saarbrücken dwa szybkie ciosy z kontry; w 78. minucie Delbaere wybił piłkę w pole, Marco efektownym zwodem ośmieszył Lindqvista i po 40-metrowym rajdzie sam na sam z Michailidisem podwyższył na 2:0, a w 84. minucie Delbaere zaliczył swoją drugą asystę, wrzucając piłkę precyzyjnie Marco na głowę, dzięki czemu Brazylijczyk skompletował hat-tricka i wywieźliśmy z Ludwigsparkstadion komplet punktów, obejmując póki co samodzielne prowadzenie w tabeli. Mogliśmy cieszyć się chwilą, a dwutygodniowa przerwa reprezentacyjna powinna wystarczyć Kantému na wyleczenie urazu łokcia.

27.08.2023, Ludwigsparkstadion, Saarbrücken, widzów: 22 862

2BL (3/34) 1.FC Saarbrücken [12.] – Rot-Weiss Essen [2.] 0:3 (0:1)

 

10' J. González (S) czrw.k.

14' Marcos 0:1

78' Marcos 0:2

84' Marcos 0:3

 

Rot-Weiss Essen: B.Kanté 9 – M.Delbaere 8, D.Cahill 8, M.Frank 8, S.Pugliese 8 – H.Vink 8, M.Rose 7 (79' R.Guyt 7), T.Franz 7, M.Andreasen 8 (83' S.Franz 6) – Gonzalo 6 (69' A.Vecchi 7), Marco 10

 

GM: Marco (N, Rot-Weiss Essen) - 10

Odnośnik do komentarza

W życiu nie spodziewałem się, że już pierwszy miesiąc rywalizacji w 2.Bundeslidze przyniesie nam tyle powodów do radości. Ustrzeliliśmy bowiem dublet w wynikach głosowania na Piłkarza Miesiąca, w którym zwyciężył Marco, co było dla niego doskonałą rekompensatą za średnio udane trzy pierwsze mecze w barwach RWE. Sukces mógł świętować także Mikkel Andreasen, gdyż Duńczyk zajął w tej klasyfikacji drugie miejsce, tak więc zarówno on, jak i ja mogliśmy wyjechać na zgrupowania w znakomitych nastrojach. Ale czy również w znakomitym wrócę do Essen?

 

 

Sierpień 2023

 

Bilans (Rot-Weiss Essen): 3-0-1, 10:4

2.Bundesliga: 1. [+2 pkt nad 1860 Monachium]
DFB-Pokal: 1. runda, 2:3 z Bayernem Monachium; out

Finanse: -1,42 mln euro (-267 tys. euro)

Gole: Gonzalo [4]

Asysty: Maxime Delbaere [3]

 

Bilans (Polska): 0-0-0, 0:0

Eliminacje ME 2024: siódma grupa, 2. [-6 pkt do Anglii, +0 pkt nad Szkocją]

Ranking FIFA: 1. [=]

 

 

Ligi:

 

Anglia: FC Liverpool [+0 pkt]

Austria: Rapid Wiedeń [+5 pkt]

Francja: AS Monaco [+0 pkt]

Hiszpania: Racing [+0 pkt]

Niemcy: Werder Brema [+1 pkt]

Polska: Legia Warszawa [+1 pkt]

Rosja: CSKA Moskwa [+4 pkt]

Szwajcaria: FC Basel [+7 pkt]

Włochy: Palermo [+0 pkt]

 

Liga Mistrzów:

- Wisła Kraków, 3 runda eliminacyjna, 2:0 i 0:0 z Trabzonsporeml awans, gr. E

- Groclin Grodzisk Wlkp., 3 runda eliminacyjna, 2:0k i 0:2 z Manchesterem United; out

 

Puchar UEFA:

- Legia Warszawa, 2 runda kwalifikacyjna, 3:1 i 2:0 z Windawą; awans, vs. Chievo

- Cracovia, 2 runda kwalifikacyjna, 1:o i 0:2 z S.C. Aszdod; out

- Groclin Grodzisk Wlkp., Pierwsza runda, vs. Lazio Rzym

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Polska [1279], 2. Brazylia [1253], 3. Anglia [1203]

Odnośnik do komentarza

W Chorzowie szlag mnie na miejscu trafił. Po prostu nie mogłem znieść wielkiego szczęścia, jakie ma Anglia w tych eliminacjach, bowiem tym razem nie tylko zawieszony za kartki był Szymański, ale też braki kondycyjne wykazywał Kwiatkowski, zaś na prawej obronie praktycznie nie miałem kogo wystawić, bo tak Wróblewski, Brzeziński, jak i Kiszka przyjechali na zgrupowanie przemęczeni i w normalnych warunkach nie usiedliby nawet na ławce. W najgorszym stanie był Wróblewski, którego zabrakło w kadrze meczowej, zaś z dwóch pozostałych zdecydowałem się na odrobinę mniej zmordowanego ligą Brzezińskiego. A Anglicy oczywiście spokojnie przygotowywali się do meczu w najsilniejszym składzie, świeży i wypoczęci, bez jakichkolwiek problemów zdrowotnych, tudzież kondycyjnych, fuck sake...

 

 

Mimo wszystko wyszliśmy na murawę nieco mniej osłabieni, niż przed rokiem na Wembley, ale szczególnie z Owczarkiem i Piątkiem w środku pola dalecy byliśmy od optymalnego składu. Mimo to już w 5. minucie byliśmy o krok od zdobycia gola, kiedy wyszliśmy z obiecującą kontrą, ale po sprytnym podaniu Pawlaka Owczarek przegrał pojedynek sam na sam z Boothem. Jęk zawodu przewalił się po trybunach po raz pierwszy, i niestety nie ostatni tego sobotniego wieczoru. Po półgodzinie raz jeszcze byliśmy o krok od szczęścia, lecz strzał głową Adamczyka napotkał przeszkodę w postaci rękawic Bootha. W pierwszej połowie Anglicy ograniczali się w zasadzie do kontrataków raz na kilka minut, aż w 29. minucie po jednym z takich nasz kapitan Piotrowski bezmyślnie sfaulował Powella przed polem karnym, a Górka chyba przypomniał sobie swój tragiczny występ na Wembley i nie poradził sobie z nie tak trudnym do obrony strzałem Webba. Michał jak Michał, ale coraz bardziej niepokoiła mnie liczba gorszych występów Marcina i jego coraz większa skłonność do tracenia rozumu, co objawia się groźnymi rzutami wolnymi ze strony rywali. A może po prostu ząb czasu odbiera mu zwrotność i nie radzi sobie tak dobrze w pojedynkach jeden na jeden, jak kilka lat temu...

 

Cokolwiek, te rozważania zostawiłem sobie na później. W szatni nie było miejsca na żarty, podniesionym głosem wyjaśniłem drużynie, w jakiej sytuacji się znajdziemy, gdyby spotkanie zakończyło się w tej chwili. Zdjąłem też oddychającego rękawami Brzezińskiego i wpuściłem za niego Kiszkę. Typowa zmiana wymuszona względami kondycyjnymi; bardziej do wymiany był cały atak i obie flanki.

 

W drugiej połowie Anglicy skupili się głównie na obronie wyniku i ciężar gry przeniósł się zdecydowanie pod ich pole karne. Gdybyśmy tylko mieli więcej zdecydowania i precyzji... Po dwudziestu minutach mizerii w ataku wpuściłem Halilovicia za niewidocznego Pawlaka; wierzyłem, że Adamczyk przebudzi się w końcówce podobnie, jak zrobił to w naszym wcześniejszym starciu w Chorzowie w 2020 roku. Marnowaliśmy atak za atakiem, "wywalczane" rzuty rożne nie zdawały się kompletnie na nic, tak więc gdy w 73. minucie arbiter po raz kolejny wskazał na narożnik boiska, nie robiłem sobie żadnych nadziei. A jednak centra Brodeckiego z lewej strony spotkała się z wbiegającym z głębi pola Owczarkiem, który przeskoczył Hutchinsona i potężną główką z 16 metrów doprowadził do remisu! Teraz Anglicy trochę zaczęli puszczać na zaworach, ale w 89. minucie znowu dostali fory, kiedy do szpitala w Katowicach erką na sygnale odjechał Koźmiński z urazem biodra i musieliśmy kończyć w dziesięciu.

 

A jednak to my byliśmy bliżej zwycięstwa, bowiem w doliczonym czasie Machnikowski przechwycił piłkę na połowie Anglików i zagrał do Halilovicia z Adamczykiem, którzy ruszyli we dwóch na samego Bootha, ale Tomek zamiast biec na bramkę, postawił na... nieskończenie debilny strzał po ziemi z 40 metrów, który nie stanowił dla Bootha żadnego wyzwania! Piłka meczowa wyrzucona do kosza!

 

ADAAAMCZYYYYYYYYYYK!!! – wydarłem się na cały regulator, a pół sekundy po mnie potężne gwizdy runęły z trybun; chyba pierwszy raz zdarzyło się, by Adamczyk został otwarcie wygwizdany w Chorzowie, ale swoją kretyńską decyzją o oddaniu piłki bramkarzowi, bo strzałem tego nazwać nie można było, naprawdę na to zasłużył. Tym bardziej, że była to nasza ostatnia szansa w tym meczu. I cały misterny plan w pizdu.

02.09.2023, Stadion Śląski, Chorzów, widzów: 43 959; TV

EME (6/8) Polska [1.] – Anglia [3.] 1:1 (0:1)

 

29' S. Webb 0:1

73' G. Owczarek 1:1

89' R. Koźmiński (POL) ktz.

 

Polska: M.Górka 6 – A.Brzeziński 6 (46' M.Kiszka 7), A.Kowalik 6, M.Piotrowski 6, T.Woźniak 6 – M.Brodecki ŻK 7, R.Piątek 7 (74' R.Koźmiński Ktz 6), G.Owczarek 7, M.Machnikowski ŻK 7 – T.Adamczyk 7, M.Pawlak 6 (65' Z.Halilović 7)

 

GM: Simon Webb (DP, Anglia) - 8

 

Szkocja oczywiście ograła na wyjeździe Litwę 2:1, nie mogło być inaczej. Spadliśmy zatem już poza miejsce premiowane udziałem w barażach i musieliśmy nie tylko wygrać ostatnie dwa mecze, ale też liczyć na to, że Szkocja nie wygra w październiku z Anglią. Bo jeżeli wygra, sensacja stanie się faktem i nie pojedziemy na Euro...

 

Siódma grupa:

1. Anglia – 16 pkt – 18:3

2. Szkocja – 12 pkt – 12:14

3. Polska – 10 pkt – 13:7

4. Litwa – 3 pkt – 4:10

5. San Marino – 0 pkt – 3:16

Odnośnik do komentarza

 

 

ale też liczyć na to, że Szkocja nie wygra w październiku z Anglią.

Najgorsze co może być, chociaż patrząc po Anglikach i ich dobrej dyspozycji, musieliby chyba celowo wręcz się podłożyć. Na pocieszenie lepszy remis niż porażka :)

 

 

 

A jednak to my byliśmy bliżej zwycięstwa, bowiem w doliczonym czasie Machnikowski przechwycił piłkę na połowie Anglików i zagrał do Halilovicia z Adamczykiem, którzy ruszyli we dwóch na samego Bootha, ale Tomek zamiast biec na bramkę, postawił na... nieskończenie debilny strzał po ziemi z 40 metrów, który nie stanowił dla Bootha żadnego wyzwania! Piłka meczowa wyrzucona do kosza!

Faktycznie w poprzednich wersjach FMa nawet względnie "często" ten debilizm widziałem. W FM16 chyba dotychczas raz czy dwa takim czymś dźgnięto mnie w oczy. No chyba, że wyjaśnimy to sobie po prostu zestresowaniem zawodnika :D

Odnośnik do komentarza

Najbardziej martwi mnie to, że do meczu ze Szkocją Anglia będzie już miała zapewniony awans i obawiam się, że mimo pogromu, jaki ostatnio zafundowała Szkotom na Wembley, może odpuścić to spotkanie. A jeżeli padnie najgorszy scenariusz, to jest koniec, bo nie ma szans, że w ostatniej kolejce Szkocja przegra z San Marino.

 

Gdyby chodziło o stremowanego debiutanta, byłbym skłonny usprawiedliwić to stresem. Ale od 28-letniego zawodnika mającego 94 występy i 95 bramek w reprezentacji, a do tego grał w największych europejskich klubach, oczekuję więcej opanowania :>

 

W tamtej sytuacji Adamczyk miał mnóstwo możliwości, idąc na bramkę:

 

1) Przelobować wychodzącego Bootha;

2) Ściągnąć Bootha na siebie i odegrać do Halilovicia, który musiałby tylko podać do pustej bramki;

3) Przedryblować Bootha i podać do pustej bramki;

4) Zostawić piłkę Haliloviciowi, by ten wyciągnął Bootha i wyłożył mu przed pustą bramkę;

5) Kończyć rajd siłowym strzałem;

6) Próbować strzelać pod takim kątem, by w razie czego Halilović miał szansę na dobitkę.

 

Którejkolwiek opcji by nie wybrał, było może nawet 90% szans na gola, bo przynajmniej w czterech z sześciu podanych sytuacji Booth praktycznie nie miałby nic do powiedzenia. Ale nie, lepiej walić bez sensu z 40 metrów, niwecząc ostatnią szansę na uratowanie się przed uzależnieniem naszego losu od Szkocji :|

Odnośnik do komentarza

 

 

Gdyby chodziło o stremowanego debiutanta, byłbym skłonny usprawiedliwić to stresem. Ale od 28-letniego zawodnika mającego 94 występy i 95 bramek w reprezentacji, a do tego grał w największych europejskich klubach, oczekuję więcej opanowania

+ doświadczonego zawodnia AC MIlan

 

do możliwych rozwiązań dodałbym 7, choć ona nie przystoi klasowemu zawodnikowi:

oddać piłkę Haliloviciowi i ssać kciuka ze stresu licząc, że kolega ze słabego klubu (zakładam, że Milan to większa siła niż teraz Osnabruck) nie spapra tego ;)

 

@Makk: niby masz rację, ale nigdy nie wiesz :P może po prostu nie zauważyliśmy tego. Poza tym pamiętaj iż dodaje się tu troszkę fabuły również! To ma być opowiadanie, a nie opis na zasadzie 'silnik gry wyliczył mi wynik 3-0'. A i silnik chyba w jakiś sposób uwzględnia wagę meczu na pewno... chyba... tak?

Odnośnik do komentarza
  • Makk przypiął ten temat
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...