Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnie dni w Osnabrücku przed wyjazdem z reprezentacją na Euro spędziłem na finalizowaniu rozmaitych formalności związanych z zakończeniem sezonu i podpisywaniem kontraktów. Nasz napastnik Władisław Wasiliew, który latem i tak odszedłby z klubu po wygaśnięciu kontraktu, postanowił wraz z końcem czerwca zawiesić buty na kołku. Ja z kolei ponownie zacząłem korzystać z przywilejów, jakie dawała mi funkcja selekcjonera reprezentacji Polski, i z wolnego transferu zatrudniłem utalentowanego Pawła Morawskiego (17 l., P Ś, Polska), świeżo zwolnionego przez Pogoń Szczecin. Wielką osłodą po tym trudnym sezonie były 2 300 000 euro, jakie otrzymaliśmy od DFB za zajęcie 11. miejsca w Bundeslidze.

 

 

Czerwiec 2016

 

Bilans (Osnabrück): 1-0-2, 6:7

Bundesliga: 11. miejsce

DFB-Pokal: –

Finanse: 2,48 mln euro (+1,53 mln euro)

Gole: Nicolaj Agger (15)

Asysty: Sebastian Holzer (12)

 

Bilans (Polska): 0-0-0, 0:0

Euro 2016: Grupa A

Ranking FIFA: 3. [=]

 

 

 

Ligi:

 

Anglia: Liverpool [M]

Austria: Austria Wiedeń [M]

Francja: Nantes [M]

Hiszpania: Betis Sevilla [M]

Niemcy: Bayern Monachium [M]

Polska: Groclin Grodzisk Wlkp. [M]

Rosja: CSKA Moskwa [+6 pkt]

Szwajcaria: FC Basel [M]

Włochy: AS Roma [M]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

-

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1371], 2. Argentyna [1215], 3. Polska [1116]

Odnośnik do komentarza

W Polsce rozpoczęła się wielka piłkarska gorączka. Nadchodzące wielkimi krokami Euro 2016 opanowało kraj, najróżniejsze tygodniki dołączały do czerwcowych wydań "skarby kibica", w których ci mogli dowiedzieć się wszystkiego na temat imprezy, sylwetek wszystkich reprezentacji biorących udział w turnieju, a w szczególności Polski, zaś media po swojemu podgrzewały niesamowitą atmosferę. W końcu jechaliśmy na Mistrzostwa Europy jako najlepsza drużyna świata, tak więc naród pragnął ciągu dalszego.

 

Ja sam byłem w środku tego wszystkiego, a tym razem dosyć późno, bo dopiero 5 czerwca nadszedł termin ogłoszenia 23-osobowej kadry, która następnego dnia znajdzie się na pokładzie czarteru do Belgradu. Tym razem miałem już wielką zagwozdkę w trakcie ostatecznej selekcji, bo chętnych naturalnie było więcej, niż mogłem powołać, a ciężko jest powiedzieć komuś zasłużonemu, że zostaje w domu. Z wielkim bólem serca zdecydowałem gorąco podziękować Ebiemu Smolarkowi za te sześć lat współpracy – chciałem zabrać go do Serbii, ponieważ 30 czerwca chciał zakończyć karierę, a obecnie był już zbyt wiekowy i brakowało mu tej werwy, jaka cechowała go jeszcze parę lat temu. No i ten 30 czerwca – nie chciałem, by w razie czego nastąpiła powtórka sytuacji z Bębnem sprzed finału mundialu w Mediolanie.

 

Wśród zawodników na "szarej strefie" znalazł się również Sebastian Mila, który mimo swoich zasług nie mógł już nic dać reprezentacji i jego obecność w kadrze byłaby niestety kompletnie zbędna; z resztą już dwa lata temu pełnił rolę głębokiego rezerwowego. Oprócz niego poza kadrą pozostał Wojtek Łobodziński, który stracił miejsce w składzie Karlsruhe i był kompletnie roztrenowany, a także zapewne nieoczekiwanie Konrad Gołoś, bowiem nie przejawiał już tej wartości jako zawodnik.

 

Z kolei jako trzeci bramkarz pewne miejsce miał Boruc. Artur również po sezonie miał zamiar przejść na sportową emeryturę, ale jego akurat mogłem symbolicznie zaprosić do Serbii. Szansę przeżycia prawdopodobnie przygody życia otrzymał też ode mnie dziewiętnastoletni Marcin Pawlak, który dopiero w lutym zadebiutował w reprezentacji w sparingu z Katarem.

 

Przed kamerami i dziesiątkami dziennikarzy punktualnie o 14 po raz trzeci ogłosiłem skład naszej drużyny. Już chyba wszyscy w kraju przekonali się, że moje decyzje nie biorą się znikąd i zazwyczaj są słuszne, dlatego nie było żadnej konsternacji ani pytań związanych z pominięciem takiej śmietanki zasłużonych zawodników. Wszystko miało się zweryfikować już w poniedziałek 13 czerwca w meczu z Niemcami.

 

Bramkarze:

– Artur Boruc (36 l., BR, Celtic Glasgow, 43/0);

– Michał Górka (24 l., BR, Wisła Kraków, 11/0);

– Radosław Janukiewicz (32 l., BR, Vitesse, 8/0).

 

Obrońcy:
– Witold Cichy (30 l., LB, O PŚ, Wisła Kraków, 28/2);

– Dariusz Fornalik (25 l., O L, Olympiakos Pireus, 16/0);
– Tomasz Woźniak (24 l., O LŚ, OP LŚ, N, Newcastle, 31/2);
– Artur Kowalczyk (25 l., O Ś, Tottenham Hotspur, 27/3);
– Marcin Piotrowski (25 l., O Ś, Bayern Monachium, 49/2);

– Jakub Błaszczykowski (30 l., O/DBP/P P, Genk, 84/2);

– Adrian Gudewicz (29 l., O/DBP/OP P, Treviso, 21/2);
– Krzysztof Wróblewski (21 l., O/P P, Le Havre, 4/0).

 

Pomocnicy:
– Maciej Kwiatkowski (24 l., DP, Borussia Mönchengladbach, 20/2);
– Grzegorz Owczarek (24 l., P Ś, Osasuna, 10/4);

– Maciej Brodecki (21 l., OP PŚ, Atlético Madryt, 21/0);

– Mateusz Cieluch (28 l., OP PŚ, N Ś, SC Freiburg, 38/15);

– Dariusz Frankiewicz (29 l., OP LŚ, Birmingham, 40/6);

– Sławomir Peszko (31 l., OP LŚ, N Ś, Alemannia Aachen, 48/4);

– Piotr Szymański (24 l., OP Ś, Chelsea Londyn, 32/8);
– Mariusz Zganiacz (32 l., OP Ś, Deportivo, 64/11).

 

Napastnicy:
– Maciej Korzym (28 l., OP/N Ś, Sporting Lizbona, 42/28);
– Dawid Janczyk (28 l., N Ś, Bastia, 17/5);

– Tomasz Adamczyk (21 l., N, Liverpool, 27/22);

– Marcin Pawlak (19 l., N, Bayern Monachium, 1/2).

Odnośnik do komentarza

W Serbii szeroko pojęta atmosfera i klimat sporo różniły się od tych z Włoch – inni ludzie, inna architektura budynków, inny język słyszany wśród przechodniów na ulicach; widzowie oglądający mecze w telewizji nie widzą takich "smaczków", choć nie przepadam za tym określeniem. Mieszkańcy miejscowości, w której ulokowana była nasza baza na czas turnieju, przywitali nas z wielką życzliwością, a urwisy z wypiekami na twarzy zbierały autografy od naszych zawodników, dopóki mogli jeszcze do nich bez problemu podejść.

 

Przy okazji medialnych prognoz przypomniało mi się nasze pierwsze Euro sprzed czterech lat – wówczas piłkarze sprawiali wrażenie przytłoczonych skazywaniem nas na pożarcie, jeszcze przed pierwszym meczem wypowiadając się raczej w pesymistycznym tonie. Teraz było inaczej. Udało mi się na tyle zmienić naszą mentalność, że już dwa lata temu moi podopieczni wzięli byka za rogi, respektowali każde moje słowo, polecenie, i walczyli do upadłego. Obecnie znowu nas lekceważono i przepowiadano szybki powrót do kraju, co sprawiło, że w naszym obozie zauważalnie wzrosło poczucie dążenia do wspólnego celu i chęci udowodnienia wszystkim, że się mylą. Tym razem uosobieniem bojowego nastawienia był Dawid Janczyk, który, mimo że z powodu zawieszenia za kartki z eliminacji nie będzie mógł zagrać przeciw Niemcom, odważnie wojował z dziennikarzami i zapowiadał, że Biało-czerwoni nie zamierzają przed nikim kulić ogona, a apokaliptyczne wizje naszych szans działają na nas mobilizująco.

 

I ja dorzucałem swoje grosze na konferencjach, ale dobrze wiedziałem, że muszę zadbać, byśmy nie przesadzili z tym nieobawianiem się nikogo. Oby i tym razem nasze słowa poszły w parze z tym, co zaprezentujemy na boisku...

Odnośnik do komentarza

Mistrzostwa Europy inaugurował istny megahit w grupie B, w którym Hiszpania stoczyła wielką bitwę z Anglią, zapewniając rozentuzjazmowanym kibicom grad bramek, zakończony zwycięstwem Hiszpanów 4:2. W następnych spotkaniach Holandia i Dania zremisowały bezbramkowo odpowiednio z Belgią i gospodarzem turnieju Serbią, a tylko Rosja pewnie wygrała 2:0 ze Szwecją. W poniedziałek o godzinie 17 zmagania rozpoczęła grupa A, czyli nasza, na dobry początek przynosząc małą niespodziankę w postaci porażki 0:1 Czechów z Ukrainą. Pojedynek naszych grupowych rywali zdążyliśmy jeszcze obejrzeć w telewizji, ale tuż po jego zakończeniu czym prędzej wyjechaliśmy autokarem do Kragujevacu.

 

 

A tam czekał nas ciężki mecz z Niemcami, którym rozpoczynaliśmy nasz udział w imprezie. Musieliśmy poradzić sobie bez zawieszonego na ten mecz Janczyka, ale w końcu napastników mieliśmy mocnych i taki Tomek Adamczyk, najdroższy piłkarz w kadrze, również gwarantował mistrzowski poziom, jak na mistrza świata przystało. Gotowy do gry nie był niestety Piotrowski, który nie zdążył jeszcze w pełni wyleczyć niedawno stłuczonego uda i zamiast niego u boku Kowalczyka w obronie znalazł się Cichy. W kwestii obsady bramki pod uwagę brałem wyłącznie Górkę i Janukiewicza, a nieco lepszy sezon klubowy Radka sprawił, że ostatecznie postawiłem na niego.

 

Rządni rewanżu za półfinał Mistrzostw Świata Niemcy tak palili się do zemsty, że już w pierwszej minucie Adamczyk zdołał zabrać piłkę zapatrzonemu w kierunku naszej bramki Mertesackerowi i ruszył sam na sam z Zielerem, zaś w ostatniej chwili równo z murawą wykosił go Schumacher, który za to zagranie otrzymał jedną z najszybszych czerwonych kartek w historii Euro. Od tej pory osiągnęliśmy miażdżącą momentami przewagę, spychając zaskakująco słabych dziś Niemców w ich pole karne, ale brakowało nam tego minimum szczęścia, by udokumentować ją golem. Sami rywale doszli na moment do głosu po półgodzinie gry, na szczęście jednak kiepską celnością popisywał się Podolski i wciąż było 0:0. A później... wredny los zaczął zabierać nam najlepszych zawodników. Dosłownie chwilkę przed przerwą, gdy sędzia spoglądał już na zegarek, poirytowany Mertesacker brutalnie potraktował Adamczyka, tłukąc mu żebra tak mocno, że natychmiast musiałem zdjąć go z boiska. Osobiście przy linii bocznej domagałem się żółtej kartki dla niepanującego nad emocjami rywala, ale arbiter uznał inaczej. Mało tego, w przerwie musiałem też zostawić w szatni Korzyma, która strzelców ostatniego mundialu, tyle że skręcony nadgarstek eliminował go z gry aż na dwa tygodnie i był to dla niego koniec fazy grupowej.

 

Po przerwie Niemcy jeszcze przez moment prężyli muskuły, aż wreszcie ponownie pękli i znów założyliśmy hokejowy zamek przed ich polem karnym. Coraz bardziej martwiłem się, że nie wykorzystamy szansy, kiedy w 83. minucie Brodecki zamiast kolejnego dośrodkowania zbiegł na środek i podał do Woźniaka, a ten zagrał prostopadle do szalejącego na boisku Zganiacza, który zastawił się przed Aogo i huknął z prawej nogi, nareszcie lokując piłkę w niemieckiej bramce! Z okrzykami radości wyskoczyliśmy ze swoich miejsc, wraz z nami kibice, którzy liczyli na kolejne zwycięstwo nad naszym odwiecznym rywalem. Niestety, bezpośrednio po wznowieniu gry zagraliśmy jednak zbyt statycznie, co pozwoliło Lahmowi dośrodkować po nodze Pawlaka, a Drewsowi wykorzystać brak koncentracji Kowalczyka i doprowadzić do wyrównania. Z gry zasługiwaliśmy na pewne zwycięstwo, toteż nie kryłem swojego rozczarowania tym wynikiem, mimo że momentami i Niemcom niewiele brakowało do szczęścia.

13.06.2016, Cika Daca, Kragujevac, widzów: 22 078; TV

ME Gr.A (1/3) Polska [3.] - Niemcy [9.] 1:1 (0:0)

 

1' R. Schumacher (GER) czrw.k.

45+3' T. Adamczyk (POL) ktz.

83' M. Zganiacz 1:0

84' Ch. Drews 1:1

 

Polska: R.Janukiewicz 7 – J.Błaszczykowski ŻK 6, W.Cichy 7, A.Kowalczyk 7, T.Woźniak 8 – M.Brodecki 7, P.Szymański 7 (77' M.Kwiatkowski 6), M.Zganiacz 8, D.Frankiewicz 8 – M.Korzym 6 (46' M.Pawlak 7), T.Adamczyk Ktz 7 (45+3' M.Cieluch 7)

 

GM: Ron-Robert Zieler (BR, Niemcy) - 8

 

Mieliśmy pełne prawo żałować niewykorzystanej szansy na pokonanie Niemców, ale można było z optymizmem podchodzić do drugiego meczu z Czechami, którzy w dosyć słabym stylu przegrali z Ukrainą.

 

Grupa A:

1. Ukraina – 3 pkt – 1:0

2. Niemcy – 1 pkt – 1:1

3. Polska – 1 pkt – 1:1

4. Czechy – 0 pkt – 0:1

Odnośnik do komentarza

W następnych spotkaniach rozkręcającego się Euro Francuzi niespodziewanie zremisowali 1:1 ze słabiutką Walią, broniąca tytułu Portugalia skromnie pokonała faworyzowane Włochy, w drugiej kolejce grupy A padły remisy 0:0 i 1:1 pomiędzy Szwecją i Hiszpanią oraz Anglią i Rosją, z kolei Serbia przegrała 1:2 z Holandią, a Belgia wygrała 3:1 z Danią; w reprezentacji Serbii zagrał mój podopieczny z Osnabrücku, Josip Projić.

 

 

18 czerwca w Suboticy przystępowaliśmy do arcyważnego meczu z Czechami. Wygrana pozwalałaby nam rozdawać karty w decydującej kolejce, ale miało być o to troszeczkę trudniej, bowiem bez naszych dwóch najlepszych napastników mogliśmy mieć mniejszą siłę rażenia. W wyjściowym składzie w przedzie znaleźli się Cieluch z Janczykiem, a ponadto w obronie za dość niepewnego ostatnio Cichego wolałem wystawić zdrowego już Piotrowskiego.

 

Wszystko cacy, ale na Gradskim Stadionie zagraliśmy kompromitująco wręcz bezbarwne spotkanie, podczas którego ani przez sekundę nie przypominaliśmy absolutnie w niczym mistrzów świata sprzed dwóch lat. Dość powiedzieć, że pierwszy strzał w tym meczu oddaliśmy dopiero w 32. minucie, i to z rzutu wolnego w wykonaniu Janczyka, dramatycznie niecelny. To Czesi w pierwszej połowie prowadzili grę, my tylko miotaliśmy się we własnym polu karnym, prezentując w obronie festiwal karygodnych błędów, godny wielkiego Rock in Rio. Od początku w naszej drużynie grał wyłącznie Radek Janukiewicz, a wśród graczy z pola nasze jednolite, krwistoczerwone trykoty w ogóle nie symbolizowały woli walki. Radek rzecz jasna nie mógł naprawiać każdego błędu, który występował średnio dwa razy na minutę; w 39. minucie Müller zagrał crossa z prawej flanki, Kowalczyk popełnił już kolejny skandaliczny błąd wychodząc do Bartonička, zaś kompletnie ignorując czekającego w polu karnym i niekrytego w tej sytuacji Sivoka, który w komfortowych warunkach pokonał Janukiewicza. Do przerwy nie byliśmy w stanie oddać ani jednego celnego strzału, więc w szatni musiałem potrząsnąć drużyną, bo bezcenne punkty w komplecie wymykały nam się z rąk.

 

Tym razem koszmarnie się zawiodłem. W drugiej połowie dalej graliśmy tak samo, jedynie Czesi bardziej pilnowali wyniku i już nas tak nie gnietli. Z naszych szeregów całkowicie wyparowały ambicja i determinacja, które cechowały nas na mundialu we Włoszech, a kiedy na 25 minut przed końcem Zganiacz oddał kolejny nieprzygotowany strzał z dystansu, który omal nie przelobował trybuny za bramką, stało się jasnym, że nie wygramy tego meczu. Rzeczywistość była jednak o wiele bardziej tragiczna, bo ani przez chwilę nie podejmując walki daliśmy się bez trudu pokonać 0:1, ograniczając nasze szanse na awans do wartości oscylujących wokół zera. Wyłącznie na własne życzenie.

18.06.2016, Gradski Stadion, Subotica, widzów: 24 970; TV

ME Gr.A (2/3) Czechy [11.] - Polska [3.] 1:0 (1:0)

 

11' M. Kral (CZE) ktz.

39' T. Sivok 1:0

 

Polska: R.Janukiewicz 7 – J.Błaszczykowski 6, M.Piotrowski 7, A.Kowalczyk 7, T.Woźniak 6 – M.Brodecki 7, P.Szymański 7, M.Zganiacz 6 (67' G.Owczarek 7), D.Frankiewicz 6 – D.Janczyk 6 (80' S.Peszko 6), M.Cieluch 6 (46' M.Pawlak 7)

 

GM: Tomáš Sivok (DP, Czechy) - 8

 

W meczu Ukraina - Niemcy, który rozpoczął się o 19, dwie godziny po nas, nasi wschodni sąsiedzi przegrali 1:3. Teraz, by marzyć o awansie do ćwierćfinału, musieliśmy najlepiej wysoko pokonać Ukrainę i liczyć na to, że Niemcy również dużą różnicą bramek wygrają z Czechami, ale jakoś nie miałem złudzeń...

 

Grupa A:

1. Niemcy – 4 pkt – 4:2

2. Czechy – 3 pkt – 1:1

3. Ukraina – 3 pkt – 2:3

4. Polska – 1 pkt – 1:2

Odnośnik do komentarza

@Brachu,

Czarno to wszystko widzę :/ Z Czechami zagraliśmy naprawdę bardzo słabo.

 

@Draken,

Od kiedy jeden mecz to seria?

 

---------------------------------------------------------------

 

Tym razem nie miałem ani grama czasu, by wyskoczyć do Osnabrücku choćby na jeden dzień, gdzie właśnie rozpoczynało się spotkanie z kibicami oraz zebranie zarządu. Byłem po prostu w całości pochłonięty przygotowywaniem Biało-czerwonych do meczu o wszystko z Ukrainą, a do poprawy było bardzo dużo.

 

A w siedzibie sporo się działo. Prezes Rasch był cały w skowronkach, że w debiutanckim sezonie bez większych problemów zapewniliśmy sobie utrzymanie, a kibice uznali, że Lubomir Suchy, choć nie wystąpił we wszystkich spotkaniach, najbardziej zasłużył na miano Piłkarza Roku naszego klubu. Mój asystent Baljić przyjrzał się także sześciu juniorom, których do drużyny U-19 przekazała nasza szkółka juniorska, a wśród nich największy potencjał przejawiać miał szesnastoletni napastnik Jörg Witt.

 

Zarząd pod moją nieobecność nie szczędził świetnych wieści, podsumowań i ogłoszeń. Z telefonicznej relacji Baljicia wiedziałem, że najpierw DFB przekazało nam terminarz na nadchodzący sezon, który zaczniemy od tryptyku Nürnberg - Freiburg - Werder Brema; moją uwagę szczególnie przykuł oczywiście Freiburg. Kolejne informacje były wprost rewelacyjne – klub otrzymał bajeczną sumę 11 500 000 euro za prawa do transmisji telewizyjnych, co w następnej kolejności skłoniło zarząd do zatwierdzenia planów zainstalowania nowoczesnego systemu podgrzewania murawy na Osnatel-Arenie, dzięki czemu niestraszne miały być nam wszelkie warunki atmosferyczne, a jego budowa miała potrwać dość krótko, bo tylko do 21 lipca.

 

Podpisaliśmy też nową, dwuletnią umowę sponsorską, tym razem z jedną z poważniejszych firm, w ramach której mamy otrzymywać 2,5 miliona euro rocznie. Prezes Rasch postawił też cel na nowy sezon, jakim było zajęcie bezpiecznej pozycji w lidze, a więc życzenie dość przyziemne, którego zrealizowanie miało uprościć mi 8 250 000 euro, jakie otrzymałem na transfery; finansowo zaczynaliśmy rosnąć w siłę. Nie bez echa przeszła też informacja, że w minionej kampanii domowe mecze Osnabrücku oglądało średnio 26 300 widzów, co stanowiło nowy rekord klubu.

Odnośnik do komentarza

Dokończenie drugiej tury przez grupę C przyniosło zwycięstwo Francji 2:1 nad Portugalią i bezbramkowy remis Walii z Włochami – tym samym doszło do niespotykanej sytuacji, by po dwóch z trzech serii spotkań jeszcze ani jeden zespół z żadnej grupy nie był pewien awansu do ćwierćfinału. Ostateczne rozstrzygnięcia miały więc zapaść w kończących fazę grupową meczach; jako pierwsza zmagania zakończyła grupa B, w której Rosja przegrała z Hiszpanią 0:1, a Szwecja pokonała 2:1 Anglię. W tym właśnie momencie doszło do wielkiej sensacji, jaką było zajęcie przez Synów Albionu ostatniego miejsca z zaledwie jednym punktem i ich przedwczesne odpadnięcie z turnieju, zaś obok Hiszpanów awans wywalczyli skazywani na pożarcie Rosjanie.

 

 

Przez ostatnie dni ja i cały sztab reprezentacji gorliwie analizowaliśmy zapis wideo z meczu Ukraina - Niemcy, tak że 24 godziny przed meczem o wszystko znałem jego przebieg na pamięć i potrafiłem powiedzieć, kto w której minucie się wywrócił, bądź niecelnie podał piłkę – oto, jak dokładnie przebiegały przygotowania. Ukraińcy tracili bramki wyłącznie po dośrodkowaniach, przy których łatwo gubili krycie, i warto było to wykorzystać. Nie omieszkałem również przeprowadzić koniecznych zmian w składzie; Błaszczykowski dwoma słabymi występami rozczarował mnie na tyle, że nasz kapitan usiadł na ławce, zastąpiony Gudewiczem. Wymieniłem też cały atak, ponieważ Janczyk był potwornie zmęczony, a Cielucha nie sposób było zauważyć na boisku w meczu z Czechami; obu zastąpili wykurowany już Adamczyk i eksperymentalnie młodziutki Pawlak.

 

Nasza sytuacja była trudna, ale zarazem bardzo jasna – w Smederewie musieliśmy po prostu pokonać Ukrainę i liczyć na to, że w rozgrywanym równolegle spotkaniu Niemcy wygrają z Czechami. Nie było już czasu na bawienie się w zachowawczą grę, więc po prostu zdecydowałem, że wyjdziemy na rywali bardzo ofensywnym ustawieniem. W efekcie usiedliśmy na wyraźnie zagubionych Ukraińcach, z dziecinną łatwością wkręcaliśmy obrońców w żółto-granatowych trykotach w murawę, a Brodecki zejściami ze skrzydła raz po raz rozcinał ukraińską defensywę, niczym brzytwa policzek. Szkoda więc, że znowu nie grzeszyliśmy skutecznością; po części dobrze bronił Cygan, a po części znowu mieliśmy niewyobrażalnego pecha, bo nawet kiedy piłka mijała golkipera rywali, zawsze po drodze ocierała się jeszcze o jakiegoś obrońcę, lądując na słupku lub poprzeczce. Niemniej jednak bramka wisiała w powietrzu, aż w 34. minucie Woźniak ofiarnie wygarnął piłkę Jermakowi, a następnie po podaniu zwrotnym od Frankiewicza posłał płaską centrę na dziesiąty metr, gdzie Adamczyk odepchnął Proszyna i uderzył z pierwszej, nareszcie bez przeszkód dając nam prowadzenie! "I goooool, proszę państwa!", jak zapewne obwieściłbym nieodżałowany Jan Ciszewski przed laty.

 

Pierwszą połowę z drobnymi urazami kończyli Janukiewicz i Woźniak. W szatni wobec tego spytałem ich, czy chcą zmianę. Tomek odpowiedział: "ani mi się śni, mister, dam radę walczyć dalej!". Następnie zwróciłem się do Radka: "a Ty? Masz dość?". Janukiewicz wykrzywił tylko usta niczym rozjuszony Steven Seagal i pokręcił znacząco głową, tak więc bez zmian powróciliśmy na drugą połowę.

 

Troszkę niestety spuściliśmy z tonu, przez co Ukraińcy groźnie zaatakowali, a Janukiewicz już po kilku minutach klasową i pewną interwencją potwierdził, że da sobie radę. Niemniej jednak śmiałe ataki i kolejne rzuty rożne wywalczane przez rywali nie wyglądały najlepiej. W końcu w 62. minucie zdobyliśmy się na odpowiedź, przy czym po akcji zaczepnej Fedorow przewrócił wbiegającego w pole karne Zganiacza, a sędzia podyktował rzut karny – do jego wykonania podszedł jak zawsze Kowalczyk, chwila nerwów, Artur uderza... BRAMKA! Dwa do zera - jesteśmy coraz bliżej zrealizowania swojej części planu. Od tej pory mogliśmy się trochę uspokoić, lecz podobnie jak było to na inaugurację z Niemcami, zbyt się rozluźniliśmy. W rezultacie na kwadrans przed końcem Piotrowski przegrał kluczowy pojedynek główkowy, a Kowalczyk trochę zbyt delikatnie krył Worobieja, który w tej sytuacji zdobył gola kontaktowego. Szlag trafił spokojną końcówkę, a dla mnie było to najdłuższych piętnaście minut w karierze – Ukraińcy rzucili się do walki o remis, mijające o minimetry słupki strzały, które grzęzły w bocznych siatkach przyprawiały mnie o stany przedzawałowe, a Cieluch chyba chciał już wracać do Fryburgu, bo bezsensownymi stratami inicjował kolejne kontrataki. Po ostrej walce do upadłego zdołaliśmy wszak dowieźć nasze pierwsze zwycięstwo na Mistrzostwach Europy. Wywiązaliśmy się ze swojego obowiązku, więc teraz pozostawało zasięgnąć wieści dobiegających z Belgradu...

21.06.2016, Gradski stadion kraj Tvrdjave, Smederewo, widzów: 16 613; TV

ME Gr.A (3/3) Polska [3.] - Ukraina [25.] 2:1 (1:0)

 

34' T. Adamczyk 1:0

62' A. Kowalczyk 2:0 rz.k.

75' D. Worobiej 2:1

 

Polska: R.Janukiewicz 8 – A.Gudewicz 6, M.Piotrowski 7, A.Kowalczyk 7, T.Woźniak 7 – M.Brodecki 7, P.Szymański ŻK 8, M.Zganiacz 7 (86' M.Kwiatkowski 6), D.Frankiewicz ŻK 7 (71' S.Peszko 6) – T.Adamczyk 8, M.Pawlak 7 (75' M.Cieluch 6)

 

GM: Radosław Janukiewicz (BR, Polska) - 8

 

Niemcom do szczęścia wystarczał remis i nasi odwieczni rywale zagrali tak, jakby było to ich motywem przewodnim; po nudnym spotkaniu bezbramkowo podzielili się punktami z Czechami. Myśleliśmy, że ten rezultat eliminuje nas z turnieju, ale kiedy na wielkim telebimie wyświetlono układ naszej tabeli, eksplodowaliśmy ogłuszającymi rykami radości, wpadając sobie w objęcia – okazało się, że o kolejności w tabeli wpierw decyduje bilans bramek i gole zdobyte, a to oznaczało, że mamy awans, gramy w ćwierćfinale!!!

 

Grupa A:

1. Niemcy – 5 pkt – 4:2; Awans

2. Polska – 4 pkt – 3:3; Awans

3. Czechy – 4 pkt – 1:1

3. Ukraina – 3 pkt – 3:5

Odnośnik do komentarza

Nie sądzę - w FM 2006 Hiszpania jest prawie nieśmiertelna, a porażki zdarzają jej się niemal wyłącznie z równie przepakowanymi Anglikami i od święta z jakąś inną potęgą. Generalnie nie mam złudzeń, kończymy na ćwierćfinale.

Odnośnik do komentarza

Pierwszy z ćwierćfinałów stanowił pojedynek z podtekstem pomiędzy Rosją a Niemcami. Widowisko może nie obfitujące w bramki, ale za to emocjonujące, w regulaminowym czasie padł wynik 1:1 po trafieniach Łobanowa i Kirna, dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia, a w rzutach karnych bezdyskusyjnie najlepsi byli Niemcy, którzy nie spudłowali ani razu, przy dwóch zepsutych próbach Rosjan. Następnego dnia oczy całej piłkarskiej Europy zwróciły się już jednak na Stadion Partizana w Belgradzie, gdzie skazywani na wysoką porażkę braliśmy za rogi wściekłego, hiszpańskiego byka.

 

 

Raz po raz straszą nas,

Mówią wprost, że to finał...

 

 

Mimo wszystko nasza nie najlepsza gra w fazie grupowej budziła mój olbrzymi niepokój pod kątem starcia z Hiszpanią, jedną z bezdyskusyjnie najlepszych reprezentacji świata, których każda porażka wprawiała tak kibiców, komentatorów, jak i ekspertów w konsternację. Nie widząc lepszych alternatyw zdecydowałem, że wyjdziemy na murawę w tym samym składzie, co w zwycięskim meczu z Ukrainą, ale już mój plan taktyczny malował się zgoła inaczej. Przeciwko naszpikowanej gwiazdami światowego formatu La Furia Roja nie było mowy o otwartej grze, dlatego nasza strategia opierać się miała na żelaznej obronie i szukaniu okazji do kontry. Przede wszystkim pamiętałem również, że w obu spotkaniach z Hiszpanią w eliminacjach błyskawicznie traciliśmy gola, tak więc teraz należało przetrwać przynajmniej pierwszy kwadrans.

 

A to się znowu nie udało. Po zaledwie trzech minutach błąd w wyprowadzeniu piłki popełnił Brodecki, który wpadł na Garrido, a po jego zagraniu w pole karne Gudewicz bezmyślnie przewrócił Silvę, fundując Hiszpanom rzut karny, pewnie zamieniony na gola przez Chino. Adrian swoim durnym faulem wściekł mnie na tyle, że momentalnie na boisku zameldował się Błaszczykowski, przywdziewając opaskę kapitańską. Byłem pewien, że jest po nas, a tymczasem w 9. minucie nieoczekiwanie Kuba przerzucił piłkę na lewe skrzydło, stamtąd na prawą stronę szesnastki zacentrował Frankiewicz, gdzie Brodecki zagrał wzdłuż linii bramkowej, a Adamczyk wysunął nogę szybciej od Garrido i pokonał Padillę! Wracamy do gry! Co więcej, Hiszpanie trochę spuchnęli i ich przewagi w wyszkoleniu technicznym praktycznie nie było widać, udało nam się zneutralizować nawet szalejącego Torresa, zaś obraz gry był obiecująco wyrównany, aż żałowałem kilku niewykorzystanych okazji. Niedługo przed przerwą zaatakowaliśmy raz jeszcze, Brodecki na skrzydle świetnie wywiódł w pole nękających go Silvę i Garrido, po czym po jego crossie Pawlak pięknie zgrał piłkę na wolne pole do Zganiacza, który wyszedł sam na sam z Padillą! To ma być pewny gol! Mariusz strzela... Bramka!!! Prowadzimy z Hiszpanią!

 

W szatni przede wszystkim nawoływałem do wzmożonego wysiłku, zwłaszcza na tyłach, bo było pewnym, że rywale od początku drugiej połowy rzucą się do odrabiania strat. I raz jeszcze okazało się, że jestem szkoleniowcem, który ma łeb na karku. Hiszpanie próbowali nas stłamsić, prowadzili akcje na różne sposoby, ale my graliśmy jeszcze lepiej w obronie, niż oni w ataku. Przede wszystkim kapitalny mecz rozgrywał Piotrowski, który zbierał absolutnie wszystkie górne piłki, jakich mógł sięgnąć, przy czym nie wybijał ich na pałę pod nogi rywala, lecz zawsze daleko, w poszukiwaniu partnera. Czas mijał bardzo wolno dla nas, dla Hiszpanów zapewne bardzo szybko, a na tablicy wciąż bajeczne 2:1. Z dumą mogłem stwierdzić, że rośnie nam kolejny zdolny napastnik – zaledwie dziewiętnastoletni Marcin Pawlak nic nie robił sobie ze znanych defensorów i śmiało wpadał między nich z piłką. Tuż przed końcem moje serce zamarło, gdy w nasze pole karne szybowała wysoka piłka, Agirre urwał się na wolne pole, ustawiając się do niechybnej główki... i w tym momencie nagle przy jego czole pojawiły się rękawice dzielnego Janukiewicza, który złapał piłkę, padł na murawę i nakrył ją ciałem, ratując nam tyłki! Pięknie! Doliczony czas, kradniemy cenne sekundy, jeden aut, drugi aut, przetrzymujemy, celebrujemy... Pięć sekund do końca, Hiszpanie przekombinowali, kolejny aut! Sędzia obwieszcza koniec meczu! Sam przy linii bocznej padłem na kolana, wznosząc ręce w górę – wbrew przewidywaniom jesteśmy w półfinale Mistrzostw Europy!!! Mistrzowie świata nigdy nie poddają się bez walki!

24.06.2016, Stadion FK Partizan, Belgrad, widzów: 32 681; TV

ME ĆwF Polska [3.] - Hiszpania [7.] 2:1 (2:1)

 

3' J. Chino 0:1 rz.k.

9' T. Adamczyk 1:1

41' M. Zganiacz 2:1

 

Polska: R.Janukiewicz 7 – A.Gudewicz ŻK 5 (4' J.Błaszczykowski ŻK 7), M.Piotrowski 9, A.Kowalczyk 7, T.Woźniak 8 – M.Brodecki 8, P.Szymański 7 (79' G.Owczarek 6), M.Zganiacz 8, D.Frankiewicz 7 – T.Adamczyk 8 (85' D.Janczyk 6), M.Pawlak 7

 

GM: Marcin Piotrowski (O Ś, Polska) - 9

Odnośnik do komentarza

Nie sądzę - w FM 2006 Hiszpania jest prawie nieśmiertelna, a porażki zdarzają jej się niemal wyłącznie z równie przepakowanymi Anglikami i od święta z jakąś inną potęgą. Generalnie nie mam złudzeń, kończymy na ćwierćfinale.

Ii..... :keke::kekeke:

Chyba czas na sjestę był ;)

Odnośnik do komentarza

Nie sądzę - w FM 2006 Hiszpania jest prawie nieśmiertelna, a porażki zdarzają jej się niemal wyłącznie z równie przepakowanymi Anglikami i od święta z jakąś inną potęgą. Generalnie nie mam złudzeń, kończymy na ćwierćfinale.

ktoś się nie docenił ;)

 

 

Gratulacje !!

Odnośnik do komentarza
  • Makk przypiął ten temat
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...