Skocz do zawartości

W Krainie Uśmiechu


nauro

Rekomendowane odpowiedzi

Wysiadłem z samolotu. Niemal od razu zderzyłem się z nietypową dla mnie, a typową dla tego zakątka świata pogodą. Tak gorąco w Polsce rzadko (o ile w ogóle) bywa nawet w najgorętsze lipcowe dni. Do tego ta wilgoć. "Ku*wa" - zakląłem po staropolsku - "Tu musi być chyba z 50 stopni i to w cieniu!". W tym momencie marzyłem tylko o butelce pepsi, najlepiej lodowato zimnej. To jednak musiało poczekać.

 

Jako biały człowiek wyróżniałem się z tłumu. Wzrostem też, niewiele bo niewiele, ale jednak górowałem nad tubylcami. Gdy już przeszedłem przez odprawę celną, zobaczyłem jak zatłoczona jest hala tutejszego lotniska. "Nic dziwnego" - pomyślałem - "W końcu to jedno z największych miast na kontynencie, a może i na świecie...". Rozważania geograficzne trzeba jednak było zostawić na później.

 

Rzecz jasna, natychmiast wzbudziłem zainteresowanie miejscowych.

- Sir, want a taxi? - łamanym angielskim próbowali zaoferować mi swoje usługi. Wiedziałem jednak, jak działają. Od naiwnych cudzoziemców za przejazd życzą sobie o wiele więcej tutejszej waluty niż od swoich rodaków. Na szczęście większość z nich wystarczyło zwyczajnie ignorować.

- No, thank you! - odpowiadałem tym bardziej namolnym. Nie wiem skąd wiedzieli, że znałem angielski. Pamiętałem jednak, że ponoć dla tutejszych mieszkańców wszyscy biali wyglądają tak samo. Na szczęście mową Szekspira władałem niemal tak dobrze jak ojczystą.

 

Tak zaczęły się moje wakacje. Przynajmniej tak wtedy sądziłem.

Odnośnik do komentarza

@Celson: niekoniecznie na Czarnym, ale dzięki :)

 

-----

 

Wśród tłumu osób przemierzających halę wzdłuż i wszerz zacząłem szukać znajomej twarzy. W sumie moje poszukiwania nie trwały długo, bo już wkrótce usłyszałem za plecami melodyjny głos:

- Arek!

Odwróciłem się, choć od razu wiedziałem kogo tam ujrzę. Monik Vichitrisadee. Była moją przyjaciółką odkąd któregoś dnia przez przypadek dodała mnie do znajomych na facebooku. Od razu nawiązaliśmy nić porozumienia. Mon wyglądała jak typowa dziewczyna z Tajlandii. To znaczy wyglądałaby, gdyby nie nietypowe dla ludzi w tym kraju blond włosy i trochę jaśniejsza cera. Ubrana była w jasnokremowy t-shirt bez rękawów, co uwydatniało tatuaż na jej lewym ramieniu. Do tego krótkie czarne spodenki podkreślające długie, zgrabne nogi i klapki typu japonki.

- Sa-wad-dee-khrap Mon! - postanowiłem zabłysnąć moim "perfekcyjnym" tajskim.

- Sa wad-dee-kha! Witamy w Tajlandii.

Gwoli wyjaśnienia dodam jeszcze, że z Mon, ze względu na jej mieszane pochodzenie (50%- Tajka, 25%- Chinka, 25% - Polka) mogłem porozumiewać się w języku polskim. To ułatwiało sprawę, w razie gdyby moja znajomość tutejszego narzecza okazała się niewystarczająca, a z kolei mój rozmówca nie znał angielskiego. Mon miała być moją przewodniczką.

- Cieść farang! - usłyszałem tym razem męski głos. No tak. Tom, chłopak Mon. To on powitał mnie łamaną polszczyzną pomieszaną z mianem, jakim Tajowie określają wszystkich ludzi tak zwanej rasy kaukaskiej. Może nie jest tak obraźliwe jak np "gringo", ale i tak niezbyt mi się podobało. Na szczęście Tom, którego również miałem okazję wcześniej poznać był w porządku facetem.

 

Mon z Tomem zaprosili mnie do siebie na wakacje, a że akurat nie miałem lepszych... no dobra, żadnych planów, przyjąłem ich propozycję z radością. Po krótkiej wymianie uprzejmości ruszyliśmy do samochodu, by pojechać do ich domu, gdzie miałem nocować przez cały okres mojego pobytu w dawnym Syjamie. Osobiście wolałbym jakiś hotel, żeby nie robić im problemów, ale tajska gościnność jest chyba większa niż polska. Co kraj to obyczaj, taki mają sposób bycia. Zawsze pogodni i uśmiechnięci, złość i okazywanie frustracji uważają za głupotę. Właśnie dlatego na Tajlandię mówi się "Land of Smile" ("Kraina Uśmiechu"). Tu miała zacząć się moja przygoda.

Odnośnik do komentarza

@Celson: no tym razem nie :)

 

------

 

Dni w Tajlandii upływały spokojnie. Nawet do pogody szło się przyzwyczaić. Gdy myślałem, że w Polsce szaleje zima... ech, w sumie to wolałem o tym nie myśleć. Nigdy nie potrafiłem zrozumieć tych, którzy lubili śnieg, mróz i tę całą resztę. Początkowo nie mogłem za wiele zwiedzać, gdyż Mon i Toma goniły obowiązki. Konkretnie praca. Inna sprawa, że roboty to ja im zazdrościłem. Dlaczego? Ano dlatego, że moi przyjaciele to 2/3 "Room 39", jednej z najpopularniejszych kapel popowych w kraju. Rzecz jasna jako "przyjaciel rodziny" miałem zagwarantowane VIP-owskie wejściówki na koncerty z ich udziałem. Do tego mogłem poznać parę innych gwiazd, w tym Aofa Pongsaka, którego "Poo Chai Kon Nee Gum Lung Mot Rang" od dawna należało do czołówki moich ulubionych piosenek. Czasem dobrze mieć znajomości. "Szkoda, że w Polsce takich nie mam" - myślałem. Inna sprawa, że w większości przypadków nie miałem zbyt wysokiego mniemania o polskiej muzyce.

 

Wkrótce miałem jeszcze bardziej uwierzyć w znaczenie tak zwanych "kontaktów".

Odnośnik do komentarza

Gdy Tom i Mon dostali coś w rodzaju urlopu, postanowiliśmy wybrać się z Bangkoku na południe kraju. Najpierw odwiedziliśmy słynące z malowniczych nadmorskich terenów Krabi. Następnym celem naszej podróży miało być miejsce o nazwie Ko Samui - trzecia co do wielkości wyspa należąca do Tajlandii, odkrytą przez malajskich rybaków już w XV wieku. Z jej wyżynno-górzystym wnętrzem oraz nizinnymi, pokrytymi licznymi plażami brzegami stanowi ciekawą atrakcję turystyczną. Mnie osobiście bardziej interesowały inne obiekty na Ko Samui - posąg Wielkiego Buddy i, w szczególności, słynne skały, nie wiedzieć czemu zwane "Hinta" ("Babcia") i "Hinya" ("Dziadek").

 

Na wyspę mieliśmy dostać się z nadmorskiego miasteczka Surat Thani, będącego stolicą prowincji o tej samej nazwie. Ciekawiło mnie, czemu nazwa tego miejsca oznacza "Miasto Dobrych Ludzi", skoro według moich obserwacji w Tajlandii (z drobnymi wyjątkami) mieszkają głównie dobrzy ludzie. Rozważania społeczno-filozoficzne trzeba było jednak odłożyć na później. Siedzieliśmy z Mon i Tomem w czymś w rodzaju niewielkiej restauracji. Sączyliśmy zimne napoje w oczekiwaniu na transport na wspomnianą wyspę. Do tego gawędziliśmy o przysłowiowej Duszy Maryni. Akurat rozprawialiśmy o tym, jaka by była reakcja miejscowych, gdybym siedział tu sam z Mon. Niestety, w tym kraju farang + Tajka, nawet jeśli tak nie ma to nic wspólnego z prawdą, zwykle oznacza sponsora i prostytutkę. Nawet jeśli oboje są w podobnym wieku.

 

Naszą pogawędkę przerwał dzwonek komórki Toma. Przeprosił nas, odebrał po czym rozmawiał z kimś chwilę po tajsku. Starałem się wyłapywać znajome słowa, lecz moja "znakomita" znajomość miejscowego języka pozwoliła jedynie na wychwycenie frazy "Pen A-rai Pai?" ("Co się stało?") i paru prostych słówek typu "Chai" ("Tak") czy "Mai Chai" ("Nie"). Po minie przyjaciela poznałem jednak, że coś się stało. Wyraźnie spochmurniał. Pożegnał się z rozmówcą i odłożył telefon do kieszeni.

- Coś się stało, Tom? - spytałem.

- Tak. - odparł, po czym zwrócił się do Mon. Mimo wszystko rozmawiali po angielsku, żebym i ja zrozumiał. - Pamiętasz Chatree? Ma problem. W klubie, w którego zarządzie zasiada zwolnili trenera. Teraz szukają nowego i mają z tym problem. Spytał czy znam kogoś kto mógłby się tego podjąć.

Mon kiwała głową, a ja słuchałem z zainteresowaniem. Klub? Trener? "Ciekawe czy chodzi o piłkę nożną..." - zastanawiałem się. Nagle oczy dziewczyny zajaśniały się. Poderwała się z miejsca.

- No pewnie, że znasz kogoś takiego! - wykrzyknęła. - Przecież Arek zna się na piłce, mógłby przynajmniej spróbować! - Na mojej twarzy wykwitł dorodny mellow. "O czym ona, do jasnej choinki, mówi?" - tego typu myśli krążyły w mojej głowie.

- Widzisz - tym razem Tom zwrócił się w moją stronę. - Chatree Bueyhu to mój daleki kuzyn. Jest członkiem zarządu lokalnego klubu piłkarskiego Surat Thani FC. W sumie Mon ma rację, mógłbyś spróbować.

- Ja? - zapytałem zaskoczony, choć i nieco podekcytowany. - Niby wiem, że piłka jest jedna, a bramki są dwie i tego typu rzeczy... ale trenerka? Doświadczenie mam jedynie z Football Managera. - odparłem.

- Nic nie szkodzi. - rzekł. - To Tajlandia, stary, tu nie ma ciśnienia. Uda Ci się, to dobrze, nie uda się - przynajmniej przeżyjesz fajną przygodę. Chatree mi ufa, mógłbyś dostać robotę od ręki, a i parę bahtów (waluta Tajlandii - przyp. aut. ) na kieliszek chleba wpadnie.

Coraz poważniej rozważałem ofertę kumpla. "W sumie nic nie tracę" - myślałem - "W Polsce nic mnie nie trzyma, w dodatku niezbyt widzi mi się wracać do śniegu i mrozu".

- Zgoda! - odpowiedziałem po chwili namysłu. - Ale najpierw Ko Samui!

Wszyscy ochoczo na to przystali.

 

-----

 

Następnego dnia wraz z Tomem i Mon wybraliśmy się do siedziby klubu. Tam spotkałem Chatree, drobnego szczupłego Taja tuż po trzydziestce. Ten przedstawił mnie prezesowi klubu, którym okazał się wąsaty dżentelmen w średnim wieku i z widocznym brzuszkiem o dźwięcznie i wdzięcznie brzmiącym nazwisku Chaowaphong Thitisawad. Szybko doszliśmy do porozumienia w sprawie kontraktu dla mnie. Podpisałem roczną umowę, według której miałem zarabiać, po przeliczeniu na złotówki, 2,4 tys zł tygodniowo. Do tego budżet transferowy w wysokości 10,844 zł oraz płacowy - 2,018 zł tygodniowo. Czas brać się do roboty.

 

---------

 

Klub: Surat Thani FC (Tajlandia, 2. liga Południe)

Football Manager 2014

Wersja 14.1.4, dodatek z ligą tajską

wybrane ligi: Tajlandia (Ekstraklasa, 1. liga, 2. liga)

baza danych: duża

dodatkowi piłkarze: piłkarze krajowi z Azji, Afryki, Oceanii i Polski

dodani piłkarze do grywalnych klubów

Odnośnik do komentarza

23. stycznia 2013 roku pierwszy raz wkroczyłem na trening, celem poznania moich współpracowników i piłkarzy. Pierwszą osobą, jaką spotkałem, był niski chudy Taj przed czterdziestką. Okazało się, że to Kiitisak Rawee, mój asystent. Wkrótce poznałem resztę współpracowników. Na pewno będzie trzeba w miarę możliwości zasilić sztab szkoleniowy, gdyż na razie prezentuje się on mizernie:

 

Jerm Inkul (dyr. ds. sportowych)

Pheerapan Sukchan (trener)

Sarawut Kaewkiew (koordynator pionu juniorskiego)

Chaiyod Chalman (główny fizjoterapeuta)

Jedsada Buspakom (główny scout)

 

Potem Kiitisak poprowadził mnie na boisko, gdzie zebrali się piłkarze. Dostrzegłem sporą, ponad 20-osobową grupę Tajów w różnym wieku i różnego wzrostu. Do tego dwóch czarnoskórych piłkarzy. Rawee zarządził trening, a ja mogłem przyjrzeć się piłkarzom, jakich mam do dyspozycji.

 

Bramkarze:

 

Banharn In-nak (36, Tajlandia)

Nattakorn Petchdang (23, Tajlandia)

Nantawet Jee-oon (18, Tajlandia)

 

Bez szału. Jee-oon ma spory talent, ale póki co musi jeszcze wiele trenować. Pozostali są, delikatnie mówiąc, średniej klasy. Na tę chwilę numerem jeden jest raczej doświadczony In-nak.

 

Obrońcy:

 

Surat Thongsakul (28, Tajlandia) LB, OŚ

Nattawut Juichunjerm (24, Tajlandia) OŚ

Witthaya Khumpiam (17, Tajlandia) OPŚ

Pisut Karnchanathanakiat (23, Tajlandia) OL

Sanit Soonki (35, Tajlandia) OŚ

Jakara Vichaidith (29, Tajlandia) OŚ

Nitipong Naowarat (22, Tajlandia) OŚ

Supanate Prapaiwan (23, Tajlandia) OŚ

 

Jak widać w klubie mam sporą ilość środkowych obrońców, za to deficyt bocznych. Lewa i prawa obrona na pewno do wzmocnienia. W środku raczej spokój, o ile doświadczony Soonki nie złapie kontuzji tudzież nie odejdzie.

 

Pomocnicy:

 

Kiattisak Ardsoongern (32, Tajlandia) DP/O/PŚ

Gimbah Aziz (27, Ghana) DP/O/PŚ

Pichet Masuwan (23, Tajlandia) DP/PŚ

Apirak Piamthongkum (23, Tajlandia) DP/PŚ

Sarawut Chitthai (27, Tajlandia) PP

Pittaya Phanrit (18, Tajlandia) PP/OPL

Paradorn Hiranrueng (39, Tajlandia) PŚ (kapitan)

Tongchai Ackarapong (35, Tajlandia) P/OPŚ

Weerasak Yusoh (17, Tajlandia) P/OPŚ, NŚ

 

Ponownie w środku pola raczej spokój, który gwarantować będą zwłaszcza doświadczeni Hiranrueng i Ackarapong. Skrzydła za to do wzmocnienia. Na lewym od biedy może zagrać utalentowany, lecz jeszcze nieopierzony Phanrit. W sumie ten sam gracz może też wystąpić na prawej stronie, gdzie alternatywą jest słabiutki Chitthai. Niesamowity talent ma Yusoh, którego mój sztab "wycenia" na 5 gwiazdek.

 

Napastnicy:

 

Somporn Mhud-ali (17, Tajlandia) NŚ/OPP

Ronnarong Thoangsong (32, Tajlandia) NŚ

Wiphu Panmee (31, Tajlandia) NŚ

Ibrahima Camara (26, Gwinea) ŃŚ

Niwat Thanunsorn (18, Tajlandia) NŚ

 

Jedynie w ataku mam jako-taki spokój. Camara i Thoangsong przewyższają resztę o głowę, choć Panmee wcale bardzo nie odstaje. Z kolei Mhud-ali i Thanunsorn mają odpowiednio 4,5 i 5 gwiazdek potencjału.

Odnośnik do komentarza
Zacząłem się rozglądać za wzmocnieniami zarówno sztabu szkoleniowego, jak i drużyny. Pierwszym wzmocnieniem mojej ekipy współpracowników został:


Songpol Ratsamee (scout)


3.02.2013


Mój debiut na ławce trenerskiej Surat Thani przypadł na mecz pucharowy. Mierzyliśmy się na wyjeździe z ekipą Yala. Na boisko wybiegli następujący gracze:


B. In-nak, S. Thongsakul, S. Soonki, J. Vichaidith, S. Prapaiwan (85' A. Somchaimaay), P. Masuwan (61' A. Piamthongkum), S. Chitthai, P. Hiranrueng (70' W. Yusoh), T. Ackarapong, W. Panmee, I. Camara


Puchar Ligi 1. Runda Wstępna

Yala Stadium, 2800 widzów

Yala FC - Surat Thani FC

0:3

[Wiphu Panmee 23', 33', Ibrahima Camara 51']

MoM: Wiphu Panmee (Surat Thani) 8.8



W sumie nie wiedziałem, czego się spodziewać po rywalach. To oni pierwsi doszli do głosu, ale dośrodkowanie z rzutu wolnego Maitree Wawsawanga z łatwością wyłapał Banharn In-nak. W odpowiedzi oko w oko z Chetthą Longhą stanął Paradorn Hiranrueng, ale nie potrafił pokonać bramkarza przeciwników. Wreszcie w 23. minucie wyszliśmy na prowadzenie. Fantastycznym długim podaniem popisał się Supanate Prapaiwan, zaś Wiphu Panmee uciekł obrońcom i pokonał golkipera gospodarzy. Chwilę później nasz bramkarz mógł zaliczyć asystę, ale po jego zagraniu przez całe boisko Ibrahima Camara trafił w słupek. Niedługo potem również obramowanie bramki przeszkodziło rywalom w wyrównaniu, gdy Muhammhakbuchori Arsae uderzył minimalnie niecelnie z rzutu wolnego. W 33. minucie Panmee trafił do siatki po raz drugi, tym razem asystą popisał się In-nak.


Jakieś pięć minut po przerwie było już 3:0, gdy Camara pięknym strzałem wykończył zagranie Ackaraponga. Do końca meczu wiele się nie działo. Dwa razy na bramkę Yala FC uderzał nasz Gwinejczyk, ale nie zdołał powiększyć dorobku bramkowego. Tak czy siak, mój debiut na boiskach Tajlandii trzeba uznać za udany.



PS:


Zapomniałem podać jednego zawodnika przy prezentacji składu. To Atthaphol Somchaimaay (22, Tajlandia) OPL.


4.02.2013


Rozlosowano kolejną rundę Pucharu Ligi. W niej zagramy z na wyjeździe z Muangkan. Popularne "Nietoperze" też występują w 2. lidze, tylko w innej grupie.

Odnośnik do komentarza

@Celson: największy problem mam podczas meczów, bo lubię się wtedy zabawić w komentatora :P szkoda btw, że tylko Ty komentujesz, chyba innym się nie podoba :(

 

-----

 

10.02.2013

 

Tego dnia graliśmy mecz 2. rundy Pucharu Ligi. Na wyjeździe mierzyliśmy się z teoretycznie mocniejszym Muangkan. Zwłaszcza fakt gry na terenie rywala mógł nam utrudnić sprawę. Wierzyłem jednak w moich graczy, o czym zapewniłem ich przed meczem. Na boisko wybiegli następujący gracze:

 

B. In-nak, S. Thongsakul (78' N. Juichunjerm), S. Soonki (60' S. Prapaiwan), W. Khumpiam, J. Vichaidith, P. Hiranrueng, S. Chitthai, A. Somchaimaay, T. Ackarapong, W. Panmee (84' S. Mhud-ali), I. Camara

 

Puchar Ligi 2. Runda Wstępna

Kleab Bua Stadium, 1907 widzów

Muangkan – Surat Thani

0:4

[Wiphu Panmee 10', Paradorn Hiranrueng k 18', Ibrahima Camara 28', 72']

MoM: Wiphu Panmee (Surat Thani) 9.0

 

W 5. minucie meczu byliśmy bliscy objęcia prowadzenia, ale po zagraniu Tongchaia Ackaraponga tuż obok bramki uderzył Atthaphol Somchaimaay. Kilka chwil później tylko świetnej interwencji Banharna In-naka zawdzięczaliśmy to, że dalej był bezbramkowy remis. Ta sama akcja przyniosła nam jednak kontrę, po której Somchaimaay dośrodkował w pole karne, a wynik meczu otworzył niezawodny (przynajmniej póki co) Wiphu Panmee. W odpowiedzi po strzale Seksana Yodpranga ponownie na wyżyny umiejętności musiał wznieść się nasz bramkarz. Chwilę później golkiper gospodarzy, Thongchai Thaipakdee, świetnie się zachował przy strzale Ibrahimy Camary, wybijając piłkę na rzut rożny. Kilkadziesiąt sekund później Kosin Boonruangrod sfaulował w polu karnym Sanita Soonkiego, a jedenastkę na bramkę pewnym strzałem zamienił nasz kapitan, Paradorn Hiranrueng. W 28. minucie było już 3:0 dla nas, tym razem Panmee zaliczył asystę, a do bramki trafił Camara. Do przerwy wynik nie uległ już zmianie.

 

W drugiej odsłonie meczu skoncentrowaliśmy się głównie na obronie. Rywale próbowali atakować, ale – delikatnie mówiąc – niezbyt im to wychodziło. Najbliżej strzelenia gola był Chotiphan Kaikaew, ale nie zdołał wygrać pojedynku z In-nakiem. W 72. minucie jeszcze podwyższyliśmy wynik, gdy Camara efektowną główką na gola zamienił centrę Panmee z rzutu rożnego. Wkrótce boisko musiał opuścić kontuzjowany Surat Thongsakul. Końcowy gwizdek sędziego przywitałem z ulgą. Popatrzyłem na trybuny, gdzie siedzieli moi przyjaciele. Mon klaskała, a Tom pokazał mi uniesiony w górę kciuk. Pomachałem im. Moja trenerska kariera zaczynała się lepiej, niż mogłem przypuszczać.

 

Niestety, po meczu okazało się, że w następnym spotkaniu pucharowym za nadmiar żółtych kartek nie będzie mógł zagrać Soonki. Na szczęście uraz Thongsakula nie okazał się poważny i w jego przypadku pauza nie będzie konieczna.

 

 

11.02.2013

 

Rozlosowano 1. rundę (zasadniczą) Pucharu Ligi. Tym razem trafiliśmy kiepsko. Wprawdzie zagramy u siebie, ale z grającym w ekstraklasie klubem o nazwie Osotsapa Saraburi FC.

Odnośnik do komentarza

12.02.2013

 

Do zdrowia wrócił nasz teoretycznie najlepszy napastnik, Ronnarong Thoangsong. Do tej pory zmagał się z infekcją wirusową. Ja zaś musiałem odrzucać oferty za moich najlepszych zawodników opiewające na zawrotną kwotę... 0 zł.

 

17.02.2013

 

Jeden z dwóch „stranierich” w naszej drużynie okazał się za słaby. W związku z tym Gimbah Aziz powędrował za darmo do Hua Hin.

 

24.02.2013

 

Niektóre zespoły rozpoczęły rozgrywki ligowe wcześniej, my dopiero 24. lutego. Pierwszym rywalem była ekipa Ranong FC, która miała już za sobą jeden mecz ligowy, w którym przegrali 0:2 z Pattani FC. Choć w tabeli byli niżej, nie zamierzałem ich zlekceważyć. Wystawiłem następujący skład:

 

B. In-nak, J. Vichaidith, S. Soonki, W. Khumpiam, S. Thongsakul, P. Hiranrueng (21' A. Piamthongkum), S. Chitthai, A. Somchaimaay (62' S. Mhud-ali), T. Ackarapong, W. Panmee, I. Camara (76' R. Thoangsong)

 

2. Liga Tajlandii Region Południowy [1/20]

Ranong Stadium, 1216 widzów

[9] Ranong FC - Surat Thani [6]

0:7

[Wiphu Panmee 1', 4', 14', 44', Ibrahima Camara 22', 47', Witthaya Khumpiam 29']

MoM: Wiphu Panmee (Surat Thani) 10.0

 

Ależ fantastycznie rozpoczęliśmy ten mecz! Już po kilkudziesięciu sekundach od jego rozpoczęcia po dwójkowej akcji Sarawuta Chitthaia z Wiphu Panmee ten drugi wpakował piłkę do siatki rywali. Po trzech minutach nasz napastnik ponownie pokonał bramkarza gospodarzy, tym razem strzałem głową wykańczając dośrodkowanie Ibrahimy Camary. Chwilę później Gwinejczyk bezpośrednio z rzutu wolnego trafił tylko w słupek. W 14. minucie Jakara Vichaidith zagrał dobrą centrę w pole karne, zaś Panmee skompletował hattricka. „Ależ z niego przekocur!” - myślałem. - „Pomyśleć, że miał być numerem trzy w linii ofensywnej.” Wkrótce urazu doznał Paradorn Hiranrueng. Przy tym wyniku nie chciałem ryzykować, więc zdjąłem 39-latka z boiska. Po chwili Banharn In-nak po raz pierwszy musiał interweniować, ale wygrał pojedynek z Anonem Suwanną. Nie minęła minuta, a Camara trafił na 4:0 wykorzystując dośrodkowanie niezawodnego Panmee z rzutu rożnego. W 29. minucie ponownie był korner dla nas, a po zamieszaniu w szesnastce rywali gola strzelił młodziutki Witthaya Khumpiam. Tuż przed przerwą Panmee trafił po raz czwarty, po tym, jak prezent zrobił mu bramkarz rywali, Saravut Ratsamee.

 

Jeszcze dobrze nie rozpoczęła się druga odsłona, a już Tongchai Ackarapong świetnie dograł do Camary, który podwyższył wynik na 7:0. Rywale właściwie nie potrafili nam zagrozić. Jedyną groźną ich akcją w drugiej połowie meczu był strzał w poprzeczkę bezpośrednio z rzutu wolnego w wykonaniu Anuchy Jaewae. Do końca rezultat nie uległ już zmianie.

 

Na szczęście uraz Hiranruenga nie okazał się poważny. Do tego zauważyłem coś, co nie miało miejsca w mojej poprzedniej karierze, gdy tą samą taktyką prowadziłem ŁKS Łomża, kadrę Izraela czy VfB Stuttgart. Moi gracze dostają o wiele więcej kartek, do tej pory co najmniej 4 żółte na mecz. Nie wiem czym to jest spowodowane.

 

 

28.02.2013

 

Poważnego urazu doznał Witthaya Khumpian. Nadwyrężona kostka wykluczy go z gry na 2 miesiące.

 

-----

 

Tym razem chyba zdecyduję się na nie pokazywanie w karierze wyników kadry polski, polskich drużyn w Europucharach czy transferów. Ewentualnie nagrody typu Złota Piłka itp. No chyba, że chcecie?

Odnośnik do komentarza

@MaKK: co do drugiego się zgadzam, ale nie widzę w tym nic skandynawskiego :P

@bacao: dzieje się dobrze póki co :)

 

-----

 

10.03.2013

 

Tym razem graliśmy z sąsiadem w tabeli, ekipą Nara United. Ekipa z silnym zaciągiem z Kamerunu (3 graczy) grała wcześniej dwa mecze, w których wywalczyła remis i odniosła porażkę. Oto jaki skład wystawiłem:

 

B. In-nak, N. Juichunjerm, S. Soonki (57' S. Prapaiwan), J. Vichaidith, S. Thongsakul, P. Masuwan, S. Chitthai (66' S. Mhud-ali), A. Somchaimaay, T. Ackarapong, W. Panmee (79' R. Thoangsong), I. Camara

 

2. Liga Tajlandii Region Południowy [2/20]

Surat Thani Stadium, 3950 widzów

[6] Surat Thani – Nara United [7]

0:0

MoM: Osee Diboma (Nara United) 7.3

 

Można powiedzieć, że mecz zaczął się dopiero w 24. minucie, gdy Jean-Frank Ekwalla wybił piłkę na rzut rożny po strzale Sarawuta Chitthaia. Druga – w 41. minucie, gdy strzał Ausaree Kuno z łatwością wyłapał Banharn In-nak. To by było na tyle, jeśli chodzi o pierwszą połowę. Oczywiście schodziliśmy na nią z bagażem trzech żółtych kartek.

 

W drugiej odsłonie meczu nic się nie działo do 63. minuty, gdy po dośrodkowaniu Ibrahimy Camary z rzutu wolnego przestrzelił rezerwowy Supanate Prapaiwan. W odpowiedzi Michel Ndoman stanął oko w oko z naszym bramkarzem, ale strzelił wprost w niego. Kilkadziesiąt sekund później nawet zwykle niezawodny Wiphu Panmee nie potrafił pokonać golkipera gości. Ostatecznie mecz, który powinniśmy gładko wygrać, zakończył się wynikiem 0:0. Nie byłem zadowolony, o czym nie omieszkałem poinformować moich piłkarzy.

 

14.03.2013

 

Miałem nadzieję, że tamten wynik odejdzie w niepamięć po wygranej w meczu Pucharu Tajlandii. Przeciwnikiem była ekipa Rangsit University. Również i ta drużyna była naszpikowana graczami z Afryki, tym razem głównie z Ghany. Oto jaki skład wybrałem:

 

B. In-nak, S. Thongsakul, S. Soonki, J. Vichaidith (72' S. Prapaiwan), P. Karnchanathanakiat, A. Pianthongkum , S. Chitthai, P. Hiranrueng, T. Ackarapong (83' P. Phanrit), R. Thoangsong (46' W. Panmee), I. Camara

 

Puchar Tajlandii 1. Runda Kwalifikacyjna

Thammasat Stadium, 982 widzów

Rangsit University – Surat Thani

1:4

[Willie Gbedzeke 3' – Apirak Piamthoungkum 22', Ibrahima Camara 62', Supanate Prapaiwan 85', Sarawut Chitthai 85']

MoM: Sarawut Chitthai (Surat Thani) 8.6

 

Gospodarze lepiej rozpoczęli mecz, gdy już w czwartej jego minucie po rzucie rożnym na listę strzelców wpisał się Willie Gbedzeke. Na wyrównanie czekaliśmy do 22. minuty, gdy Apirak Pianthongkum popisał się fantastycznym strzałem po zagraniu Tongchaia Ackaraponga. Do końca pierwszej połowy wynik nie uległ zmianie.

 

Drugą odsłonę lepiej zaczęli gospodarze, ale Banharn In-nak wygrał pojedynek sam na sam z Lesliem Adjei. Na prowadzenie wyszliśmy w 62. minucie, gdy perfekcyjne dośrodkowanie Sarawuta Chitthaia na gola zamienił Ibrahima Camara. Pod koniec meczu jeszcze dwukrotnie podwyższyliśmy wynik. Najpierw po rzucie rożnym do siatki rywali trafił rezerwowy Supanate Prapaiwan. Potem po dwójkowej akcji Wiphu Panmee z najlepszym na boisku Chitthaiem na 4:1 strzelił ten drugi. Rywali stać było tylko na niecelny strzał Gbedzeke z rzutu wolnego.

Odnośnik do komentarza

17.03.2013

 

Kolejny mecz ligowy graliśmy znów na wyjeździe. Z dotychczasowych wyników mogłem wywnioskować, że radziliśmy sobie lepiej poza własnym terenem. Tym razem rywalem była teoretycznie niżej notowana ekipa Satun United. Oto jaki skład wybrałem:

 

B. In-nak, K. Ardsoongnern, S. Soonki, J. Vichaidith, S. Prapaiwan (53' N. Naowarat), P. Masuwan, P. Phanrit, A. Somchaimaay, T. Ackarapong (65' W. Yusoh), W. Panmee, I. Camara (77' N. Thanusorn)

 

2. Liga Tajlandii Region Południowy [3/20]

Satun Municipal Stadium, 2384 widzów

[9] Satun United - Surat Thani [5]

0:4

[ibrahima Camara 3', 62', Tongchai Ackarapong 14', Pichet Masuwan 89']

MoM: Wiphu Panmee (Surat Thani) 8.8

 

Na objęcie prowadzenia musieliśmy czekać zaledwie do trzeciej minuty, gdy po zagraniu Pittayi Phanrita Ibrahima Camara pokonał bramkarza rywali. Dziesięć minut później powinno być 2:0, ale w podobnej sytuacji Atthaphol Somchaimaay trafił w słupek. Na szczęście mieliśmy jeszcze rzut rożny, po którym na listę strzelców wpisał się Tongchai Ackarapong. Co ciekawe, w pierwszej połowie gospodarze ani razu nie zagrozili naszej bramce.

 

Zmieniło się to już na początku drugiej odsłony meczu, gdy Anirat Matcha z rzutu wolnego trafił w poprzeczkę. W 62. minucie Camara trafił do siatki po raz drugi w tym meczu, tym razem na gola zamieniając dośrodkowanie Wiphu Panmee z rzutu rożnego. Tuż przed samym końcem wynik meczu na 4:0 ustalił Pichet Masuwan.

 

28.03.2013

 

Kontuzji doznał Pittaya Phanrit. Z powodu urazu pięty będzie pauzował 2-3 tygodnie.

 

31.03.2013

 

To było starcie tytanów, pojedynek na szczycie. Graliśmy z liderem, ekipą Phang Nga. Drużyna ta do tej pory wygrała wszystkie mecze ligowe. Miałem nadzieję, że przerwiemy ich passę. Wystawiłem następujący skład:

 

B. In-nak, S. Thongsakul, S. Soonki, J. Vichaidith (71' K. Ardsoongnern), P. Karnchanathanakiat, P. Masuwan (58' A. Piamthongkum), S. Chitthai, A. Somchaimaay (83' P. Hiranrueng), T. Ackarapong, W. Panmee, I. Camara

 

2. Liga Tajlandii Region Południowy [4/20]

Phang Nga Stadium, 2612 widzów

[1] Phang Nga – Surat Thani [3]

0:5

[Wiphu Panmee 36', 72', Sanit Soonki 38', 61', Tongchai Ackarapong 49']

MoM: Wiphu Panmee (Surat Thani) 9.6

 

Pierwsi do głosu doszli gospodarze, gdy po zagraniu Danaia Sasoma niecelnie strzelił Wittaya Mhud-ium. W odpowiedzi Ibrahima Camara przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem rywali. W 36. minucie niespodziewanie to my wyszliśmy na prowadzenie. Asystę zaliczył Sarawut Chitthai, a do siatki Phang Nga trafił Wiphu Panmee. Kilkadziesiąt sekund później nasz napastnik dośrodkował z rzutu rożnego, a wynik na 2:0 podwyższył Sanit Soonki. Tyle do przerwy.

 

Druga połowa nie przyniosła dla nas zwolnienia tempa, wręcz przeciwnie. Wkrótce było już 3:0, gdy Tongchai Ackarapong wpakował piłkę do siatki po centrze Chitthaia. To nie koniec. W 61. minucie swojego drugiego gola zdobył Soonki po – a jakże! - rzucie rożnym wykonywanym przez Panmee. Gospodarzy, choć wydawali się bardzo groźni, stać było tylko na niecelne strzały, jak ten z rzutu wolnego w wykonaniu Ramthepa Chaipana. My jednak nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. W 71. minucie Camara zagrał w pole karne, a Panmee sprawił, że bramkarz rywali po raz kolejny musiał wyjmować futbolówkę z siatki. Do końca wynik nie uległ już zmianie. Byłem dumny z chłopaków, którzy nie dość że nie przestraszyli się teoretycznie silniejszego przeciwnika, to jeszcze rozbili go w proch i pył.

 

Kibice świętowali na ulicach, a my … też świętowaliśmy. Ten wynik tak ucieszył prezesa, że postanowił urządzić przyjęcie w swojej posiadłości. Oczywiście Mon i Tom, bez których udziału nie zająłbym stanowiska menadżera Surat Thani FC też zostali zaproszeni. I ja tam byłem, miód i wino piłem...a nie, to nie ta bajka.

Odnośnik do komentarza

@Dmq: ciekawe czemu :D

 

------

 

03.04.2013

 

Na świętowanie nie zostało dużo czasu, gdyż już po kilku dniach czekał nas meczu Pucharu Tajlandii. Na wyjeździe mierzyliśmy się z ekipą Sakon Nakhon, której trzon tworzyło między innymi dwóch graczy z Ghany. Według bukmacherów był to zespół od nas słabszy, ale wszystko miało zweryfikować boisko. Przynajmniej mieli ciekawą nazwę stadionu ( :D ). Oto jaki skład wybrałem na ten mecz:

 

B. In-nak, N. Juichunjerm (52' N. Naowarat), S. Soonki, S. Thongsakul (65' K. Ardsoongnern), S. Prapaiwan, P. Masuwan, S. Mhud-ali, P. Hiranrueng, T. Ackarapong (65' W. Yusoh), R. Thoangsong, I. Camara

 

Puchar Tajlandii 2. Runda Kwalifikacyjna

Sakolrajwithayanukool School Stadium, 1430 widzów

Sakon Nakhon – Surat Thani

0:3

[somporn Mhud-ali 15', Ronnarong Thoangsong 59', 85']

MoM: Ronnarong Thoangsong (Surat Thani) 8.8

 

Pierwsi ruszyliśmy do ofensywy, ale nasze strzały albo były blokowane przez obrońców rywali, albo, jak przy strzale Ibrahimy Camary, świetnie bronił ich bramkarz. Przeciwnicy też potrafili groźnie zaatakować, co było widoczne choćby przy strzale Pongpipata Ackarabuda w poprzeczkę. Pierwszy gol padł w piętnastej minucie meczu, gdy Camara świetnie wypatrzył niepilnowanego w polu karnym Somporna Mhud-ali, a debiutujący w podstawowym składzie skrzydłowy trafił do siatki. Poza tym do przerwy nie działo się właściwie nic więcej.

 

Pierwszą godną odnotowania sytuacją drugiej połowy była kontuzja Nattawuta Juichunjerma. Kilka minut później znów świetnym podaniem popisał się Camara, a Ronnarong Thoangsong wreszcie strzelił bramkę, pierwszą w sezonie. W odpowiedzi groźnie zaatakowali gospodarze, ale Nattawut Jantakul nie zdołał pokonać Banharna In-naka. Rywale próbowali jeszcze kilkakrotnie uderzeń z rzutów wolnych, ale piłka przechodziła po nich ponad naszą bramką. Pod koniec meczu Thoangsong trafił po raz drugi, tym razem podającym był Mhud-ali. Do końca wynik nie uległ zmianie, mogliśmy czekać na to, jakiego rywala tym razem los nam przydzieli. Okazało się, że będzie nim ekipa Phitsanulok FC.

 

Po zakończeniu spotkania doszły mnie złe wieści. Z powodu urazów pauzować będą Mhud-ali (5-6 tygodni, naciągnięte ścięgno podkolanowe) oraz Juichunjerm (4-5 tygodni, naciągnięte ścięgno pachwiny).

 

07.04.2013

 

Tym razem czekał nas mecz ligowy. Na własnym terenie graliśmy z Phatthalung FC. Choć ten zespół zajmował miejsce w dolnej połówce tabeli, w ich składzie znajdował się jeden z najgroźniejszych napastników całej ligi, Iworyjczyk Roland Guina. Miałem nadzieję, że uda nam się go zatrzymać. Wybrałem taki skład:

 

B. In-nak, S. Thongsakul, S. Soonki (82' N. Naowarat), J. Vichaidith, P. Karnchanathanakiat, A. Piamthongkum, S. Chitthai, A. Somchaimaay (64' W. Yusoh), T. Ackarapong, W. Panmee, I. Camara (82' N. Thanusorn)

 

2. Liga Tajlandii Region Południowy [5/20]

Surat Thani Stadium, 3970 widzów

[2] Surat Thani – Phatthalung FC [7]

1:1

[Worawut Wankgwan s. 35' – Tadchai Sakiya 90']

MoM: Tadchai Sakiya (Phatthalung) 8.3

 

Pierwsza akcja miała miejsce w piętnastej minucie meczu, ale po dośrodkowaniu Wiphu Panmee z rzutu rożnego pomylił się Atthaphol Somchaimaay. Kilkadziesiąt sekund później niecelnie z rzutu wolnego uderzył wspomniany wyżej Roland Guina. To rywale pierwsi zdobyli gola, ale... no właśnie. Surat Thongsakul popisał się fantastycznym podaniem w pole karne, a tam naciskany przez Panmee Worawut Wangkwan wpakował piłkę do własnej bramki. Pierwsze 45 minut nie przyniosło więcej akcji.

 

Tuż po przerwie rywale mogli wyrównać, ale Guina nie wykorzystał błędu Sanita Soonkiego. Iworyjczyk trafił do naszej bramki w 74. minucie, ale sędzia odgwizdał spalonego i gola nie uznał. Rywale atakowali, ale nie potrafili pokonać świetnie dysponowanego Banharna In-naka. Niestety, mecz musieliśmy kończyć w dziesiątkę, gdyż już po tym, jak wykorzystałem limit zmian, kontuzji doznał Apirak Piamthongkum. No i niestety... w 90. minucie strzał życia z jakichś 30 metrów oddał Tadchai Sakiya (który poza tym nic w meczu nie pokazał, więc nie wiem skąd tytuł MoM). Piłka nie miała prawa wpaść do bramki, a wpadła. Skończyło się remisem, co znów pokazało, że lepiej gramy na wyjazdach niż u siebie. Szczęście, że kontuzja naszego pomocnika okazała się niegroźna i za jakiś tydzień powinien wrócić do gry.

Odnośnik do komentarza

10.04.2013

 

Kolejny mecz również graliśmy u siebie. Tym razem pucharowe spotkanie z Phitsanulok FC. Miałem nadzieję, że uda się przerwać passę remisów, bo na własnym terenie jednak wypadałoby wygrywać. Inna sprawa, że w teorii byliśmy skazywani na pożarcie. Oto jaki skład wystawiłem:

 

B. In-nak, N. Naowarat (68' S. Thongsakul), S. Soonki, J. Vichaidith, S. Prapaiwan, P. Masuwan, P. Hiranrueng (R. Thoangsong), K. Ardsoongnern, T. Ackarapong (W. Yusoh), W. Panmee, I. Camara

 

Puchar Tajlandii 1. Runda

Surat Thani Stadium, 7910 widzów

Surat Thani – Phitsanulok FC

6:1

[Kiattisak Ardsoongnern 20', Ibrahima Camara 34', 39', 67', Wiphu Panmee 62', 65' – Kitti Sangsawad 78']

MoM: Ibrahima Camara (Surat Thani) 9.6

 

To my lepiej zaczęliśmy ten mecz, gdy po dośrodkowaniu Nitiponga Naowarata minimalnie niecelnie główkował Wiphu Panmee. Na prowadzenie wyszliśmy w dwudziestej minucie. Świetną piłkę w pole karne zagrał Tongchai Ackarapong, zaś Kiattisak Ardsoongnern urwał się obrońcy i trafił do siatki. Niespełna kwadrans później było już 2:0. Ponownie asystę zaliczył Ackarapong, a Ibrahima Camara pokonał bramkarza rywali. Nie minęło pięć minut i Gwinejczyk strzelił drugiego gola, tym razem po zagraniu Panmee. Do przerwy rywale właściwie nie istnieli.

 

W drugiej połowie pierwsi zaatakowali goście, ale uderzenie Nattawuta Saisunga z rzutu wolnego było niecelne. Po chwili Banharn In-nak świetnie interweniował w sytuacji sam na sam z Kantinanem Sodą. Niewykorzystane sytuacje się mszczą. To stare porzekadło sprawdziło się w 62. minucie, gdy Camara posłał świetną piłkę w pole karne, a gola strzelił Panmee. Po kilku chwilach mieliśmy zresztą powtórkę tej akcji i było 5:0. Jakieś 180 sekund później Panmee zrewanżował się swojemu partnerowi z ataku i zaliczył asystę przy trafieniu, którym Gwinejczyk skompletował hattricka. Rywale odpowiedzieli bramką Kittiego Sangsawada, który wykorzystał dośrodkowanie Arnona Sopy. Więcej goli już nie padło, a „klątwa” chyba została przełamana. Szkoda tylko, że w doliczonym czasie gry za drugą żółtą kartką wyleciał z boiska Sanit Soonki.

 

11.04.2013

 

Rozlosowano drugą rundę Pucharu Tajlandii. Zagramy w niej z grającym o klasę wyżej Sriracha FC. Do tego do treningów po wyleczeniu kontuzji wrócił Pittaya Phanrit.

 

13.04.2013

 

Kolejny gracz wznowił treningi. Tym razem Witthaya Khumpiam.

 

21.04.2013

 

Miałem nadzieję, że po wygranej u siebie w meczu pucharowym, spotkanie z przeciętnym Chumphon FC pójdzie jak po maśle. Tym bardziej, że rywale nie prezentowali jakiejś wyśmienitej formy. Dość powiedzieć, że mieli na koncie więcej porażek niż innych wyników. Oto jaki skład wybrałem na ten mecz:

 

B. In-nak, S. Thongsakul, S. Soonki, J. Vichaidith (67' S. Prapaiwan), P. Karnchanathanakiat (87' N. Naowarat), P. Masuwan , S. Chitthai, A. Somchaimaay , T. Ackarapong, W. Panmee (87' N. Thanusorn), I. Camara

 

2. Liga Tajlandii Region Południowy [6/20]

Surat Thani Stadium, 4070 widzów

[3] Surat Thani – Chumphon FC [8]

8:1

[Wiphu Panmee 12', 18', 67', Sanit Soonki 30', Ibrahima Camara 34', 37', Jakava Vichaidith 35', Tongchai Ackarapong 88' – Sakchai Siri 28']

MoM: Wiphu Panmee (Surat Thani) 9.9

 

Szybko mogliśmy wyjść na prowadzenie, gdyby tylko Sanit Soonki lepiej uderzył piłkę po dośrodkowaniu Wiphu Panmee z rzutu rożnego. Ten sam gracz pomylił się również kilka minut później, w podobnej sytuacji. Wreszcie udało się w dwunastej minucie, gdy Panmee wykorzystał centrę Ibrahimy Camary. Niedługo potem ci sami zawodnicy „załatwili” nam drugiego gola. Rywale też zdołali strzelić gola, a fantastycznym strzałem z rzutu wolnego popisał się Sakchai Siri. Do trzech razy sztuka – tak mogłem opisać postawę Soonkiego, który w 30. minucie wreszcie trafił do siatki. Jakieś sto osiemdziesiąt sekund później Panmee dograł do Camary, a ten pokonał bramkarza gości. Nie minęła minuta i po zamieszaniu przy kolejnym rzucie rożnym dla nas do bramki przeciwnika trafił Jakara Vichaidith. 37. minuta przyniosła szóstego gola dla nas. Ibrahima Camara wykorzystał zagranie Thongchaia Ackaraponga. Sekundy minęły, a z boiska w drugim meczu z rzędu wyleciał Soonki, tym razem z bezpośrednią czerwoną kartką za brutalny (zdaniem sędziego) faul. Wyglądało na to, że jeśli po przerwie utrzymamy formę, może to być najwyższa wygrana w sezonie.

 

Gra w osłabieniu nie wpłynęła na naszą skuteczność. W 67. minucie Panmee trafił do siatki po zagraniu Atthaphola Somchaimaaya. Nasz napastnik tym samym skompletował hattricka, za co później zapewniłem mu owacje na stojąco od kibiców, zdejmując go z boiska. Choć graliśmy już bardziej defensywnie, wynik meczu na 8:1 ustalił Ackarapong. Inna sprawa, że sędzia próbował nas jeszcze przekręcić, pokazując czerwoną kartkę rezerwowemu Nitipongowi Naowaratowi za faul, który moim zdaniem nie zasługiwał na żółtą. Nasz obrońca nie spędził na boisku wiele czasu... Cieszyła mnie za to łatwość, z jaką moi gracze zdobywali gole, zwłaszcza przed meczami z silniejszymi rywalami.

Odnośnik do komentarza

24.04.2013

 

Kolejny mecz był chyba najcięższym do tej pory wyzwaniem. Przynajmniej miał być. Oto w 2. rundzie Pucharu Tajlandii graliśmy z występującym o klasę wyżej Sriracha FC. Zadanie było o tyle trudne, że popularne „Niebieskie Marliny” to ówczesny lider 1. ligi. Zdecydowałem się na grę z kontrataku i wybrałem następujący skład:

 

B. In-nak, W. Khumpiam, J. Vichaidith (61' N. Naowarat), S. Thongsakul, S. Prapaiwan, K. Ardsoongnern, S. Chitthai , P. Hiranrueng, T. Ackarapong (86' W. Yusoh), W. Panmee, I. Camara (65' N. Thanusorn)

 

Puchar Tajlandii, 2. Runda

Surat Thani Stadium, 7925 widzów

Surat Thani – Sriracha FC

5:1

[ibrahima Camara 6', Nantapol Supathai s. 19', Jakara Vichaidith 39', Niwat Thanusorn 67', 87' – Diego 64']

MoM: Wiphu Panmee (Surat Thani) 9.1

 

Niespodziewanie w szóstej minucie meczu wyszliśmy na prowadzenie. Wiphu Panmee dośrodkował z rzutu rożnego, a Ibrahima Camara wpakował piłkę do siatki rywali. Kilka chwil później Gwinejczyk bezpośrednio z wolnego trafił w poprzeczkę. W 19. minucie było już 2:0. Tongchai Ackarapong zagrał do schodzącego z lewego skrzydła w pole karne Paradorna Hiranruenga, a nasz kapitan sprawił, że bramkarz rywali, Nantapol Supathai, sam wbił sobie piłkę za kołnierz. Goście również mieli swoje szanse. Na przykład niecelnie z rzutu wolnego strzelił Yuta Hamada. W 39. minucie po kolejnym rzucie rożnym w wykonaniu Panmee na 3:0 trafił Jakara Vichaidith. Do przerwy kroiła się wielka niespodzianka.

 

Po przerwie rywale „wreszcie” strzelili gola po akcji stranierich. Hamada dośrodkował z rzutu wolnego, a bramkę zdobył Brazylijczyk Diego. Wkrótce jednak odpowiedzieliśmy ogniem, a po zagraniu Ackaraponga gola strzelił ten, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku, czyli Niwat Thanusorn. To był zresztą świetny występ młodziutkiego napastnika, który w końcówce meczu trafił do siatki po raz drugi. Rywale próbowali atakować głównie za sprawą gracz o wyjątkowo piłkarskim imieniu, Beckenbauera Seur-ina. Na szczęście dla nas – nieskutecznie. Sensacja, bo za taką trzeba uznać wyeliminowanie przez nas o wiele silniejszej ekipy – i to w jakim stylu! - stała się faktem!

 

Po meczu okazało się, że kontuzji doznał Camara. Na szczęście to nic wielkiego i za około tydzień wróci do gry. W następnym spotkaniu w ramach Pucharu Tajlandii nie zagra za to pauzujący za nadmiar żółtych kartek Surat Thongsakul.

 

25.04.2013

 

Rozlosowano 3. rundę Pucharu Tajlandii. Tym razem zagramy z jednym z najbardziej znanych klubów w kraju, Buriram United. Z kolei jeśli w Pucharze Ligi wygramy z Osotsapa FC, zmierzymy się ze zwycięzcą pojedynku pomiędzy Nong Khai a Rayong United.

 

28.04.2013

 

Kolejnym rywalem ligowym był zespół, z którym wcześniej w sezonie wygraliśmy w Pucharze Ligi. Tym razem jednak nie zamierzałem zlekceważyć rywali. Wybrałem taki skład:

 

B. In-nak, W. Khumpiam (61' N. Juichunjerm), J. Vichaidith, S. Thongsakul, P. Karnchanathanakiat, P. Masuwan, S. Chitthai (P. Phanrit), A. Somchaimaay, T. Ackarapong (77' W. Yusoh), R. Thoangsong, W. Panmee

 

2. Liga Tajlandii Region Południowy [7/20]

Yala Stadium, 2036 widzów

[5] Yala FC – Surat Thani [1]

2:5

[Muhammhakbuchori Arsae 68', Witthaya Kaewkhiew 83' – Ronnarong Thoangsong 20', 24', Tongchai Ackarapong 28', Wiphu Panmee 32', 77']

MoM: Wiphu Panmee (Surat Thani) 8.8

 

Do głosu doszliśmy w szóstej minucie meczu, ale niestety strzał Tongchaia Ackaraponga był niecelny. W dwudziestej minucie duet naszych napastników kompletnie rozmontował obronę rywala. Wiphu Panmee tak zagrał piłkę, że Ronnarong Thoangsong mógł ją spokojnie posłać do pustej bramki. Chwilę później ten sam gracz trafił po raz drugi, tym razem po podaniu Sarawuta Chitthaia. Niedługo potem było 3:0, a bramkarza przeciwników pokonał Ackarapong. W 32. minucie Atthapol Somchaimaay podał do Panmee, a nasz najlepszy strzelec podwyższył na 4:0. Na przerwę schodziliśmy spokojni o wynik.

 

W drugiej połowie rywale doszli do głosu i nawet strzelili gola. Konkretnie Banharna In-naka pokonał Muhammhakbuchori Arsae. My jednak nie zamierzaliśmy spuszczać z tonu i w 76. minucie Panmee trafił po raz drugi. Gospodarze zdołali jeszcze raz zmniejszyć rozmiary porażki za sprawą Witthayi Kaewkhiewa. Na nic więcej ich nie było stać. Inna sprawa, że dwie bramki stracone z tak słabym rywalem to nie był dobry prognostyk przed następnym meczem z o wiele silniejszym przeciwnikiem.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...