Skocz do zawartości

"Die Löwen"


michal21

Rekomendowane odpowiedzi

Przed arcyważnym wyjazdowym meczem z Herthą Berlin tradycyjnie już do klubu napłynęły powołania dla: Scherzera (Austria U-19), Szekely'ego (Węgry U-19), Wooda (USA U-20) i Tomasova (Chorwacja). Tym razem zabrakło nominacji dla Roba Frienda, a to z tej prostej przyczyny, iż po starciu z FC Köln, Kanadyjczyk zażądał zakończenia wypożyczenia z powodu nieregularnych występów. Po chwili namysłu zgodziłem się i Friend powrócił do ekstraklasowego Eintrachtu Frankfurt, w którym zapewne będzie grał jeszcze mniej niż u nas.

 

Nasz dzisiejszy rywal - Hertha Berlin, przed sezonem był głównym faworytem do awansu o klasę wyżej. Tymczasem po fatalnym początku piłkarze ze stolicy zajmują dopiero 13. miejsce mimo posiadania w składzie takich zawodników jak: Adrian Ramos, Roman Hubnik czy Marcel Ndjeng.

 

W składzie na ten mecz zaszły dwie zmiany. Daniel Bierofka zasiadł na ławce, jego miejsce zajął Boudjemaa, co spowodowało, że Stoppelkamp cofnął się na pozycję typowego środkowego pomocnika. Ponadto wrócił kontuzjowany wcześniej Malik Fathi, wypychając Volza z pierwszej jedenastki.

 

Fährmann - Fathi, Schorch, Vallori, Wojtkowiak - Stahl - Stoppelkamp - Nicu, Boudjemaa, Tomasov - Lauth(k)

 

Pierwszą groźną akcję przeprowadziliśmy dopiero w 10. minucie, ale była to stuprocentowa okazja do zdobycia bramki. Tomasov wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale niepotrzebnie próbowal go mijać i Kraft wygarnął mu piłkę spod nóg. Więcej zimnej krwi zachowaliśmy kilka minut później. Fantastyczną kombinacyjną akcję całego zespołu wykończył nasz kapitan - Lauth po świetnym zagraniu Boudjemyy. Piłkarze Herthy próbowali odpowiedzieć, ale nasza defensywa była tego dnia świetnie dysponowana. W 36. minucie najlepszą sytuację zmarnował Ben-Hatira, który za daleko wypuścił sobie piłkę, pędząc samotnie na bramkę i Fährmann z łatwością przechwycił piłkę. Tuż przed zejściem obu zespołów do szatni na przerwę uderzał z dystansu Boudjemaa, minimalnie niecelnie. Drugą połowę mogliśmy zacząć świetnie. Stoppelkamp nieznacznie pomylił się jednak przy strzale z rzutu wolnego. W odpowiedzi z podobnej pozycji próbował Ronny i piłka otarła się o słupek. W 63. minucie po zgraniu głową Ramosa strzelał Allagui, ale czujny był nasz golkiper. Na 10 minut przed końcem meczu blisko sukcesu był rezerwowy Wood, ale jego optymistyczny strzał spod linii końcowej trafił tylko w słupek. Do końca meczu żadna z drużyn nie stworzyła sobie dogodnej okazji. Po przeraźliwie nudnym meczu wydzieramy faworytom 3 punkty. Gra nie napawa optymizmem, ale w te sytuacji liczy się tylko zwycięstwo. Wracamy na fotel lidera, przynajmniej do niedzielnego meczu Eintrachtu Braunschweig.

 

2. Bundesliga [10/34], 6.10.2012 r.

Olympiastadion, Berlin

38 264 widzów

Hertha Berlin [13.] - TSV 1860 Monachium [1.] 0:1(0:1)

Lauth 20'

MoM: Malik Fathi - 8.5 (TSV 1860 Monachium)

Odnośnik do komentarza

Przed arcyważnym wyjazdowym meczem z Herthą Berlin tradycyjnie już do klubu napłynęły powołania dla: Scherzera (Austria U-19), Szekely'ego (Węgry U-19), Wooda (USA U-20) i Tomasova (Chorwacja). Tym razem zabrakło nominacji dla Roba Frienda, a to z tej prostej przyczyny, iż po starciu z FC Köln, Kanadyjczyk zażądał zakończenia wypożyczenia z powodu nieregularnych występów. Po chwili namysłu zgodziłem się i Friend powrócił do ekstraklasowego Eintrachtu Frankfurt, w którym zapewne będzie grał jeszcze mniej niż u nas.

 

Nasz dzisiejszy rywal - Hertha Berlin, przed sezonem był głównym faworytem do awansu o klasę wyżej. Tymczasem po fatalnym początku piłkarze ze stolicy zajmują dopiero 13. miejsce mimo posiadania w składzie takich zawodników jak: Adrian Ramos, Roman Hubnik czy Marcel Ndjeng.

 

W składzie na ten mecz zaszły dwie zmiany. Daniel Bierofka zasiadł na ławce, jego miejsce zajął Boudjemaa, co spowodowało, że Stoppelkamp cofnął się na pozycję typowego środkowego pomocnika. Ponadto wrócił kontuzjowany wcześniej Malik Fathi, wypychając Volza z pierwszej jedenastki.

 

Fährmann - Fathi, Schorch, Vallori, Wojtkowiak - Stahl - Stoppelkamp - Nicu, Boudjemaa, Tomasov - Lauth(k)

 

Pierwszą groźną akcję przeprowadziliśmy dopiero w 10. minucie, ale była to stuprocentowa okazja do zdobycia bramki. Tomasov wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale niepotrzebnie próbowal go mijać i Kraft wygarnął mu piłkę spod nóg. Więcej zimnej krwi zachowaliśmy kilka minut później. Fantastyczną kombinacyjną akcję całego zespołu wykończył nasz kapitan - Lauth po świetnym zagraniu Boudjemyy. Piłkarze Herthy próbowali odpowiedzieć, ale nasza defensywa była tego dnia świetnie dysponowana. W 36. minucie najlepszą sytuację zmarnował Ben-Hatira, który za daleko wypuścił sobie piłkę, pędząc samotnie na bramkę i Fährmann z łatwością przechwycił piłkę. Tuż przed zejściem obu zespołów do szatni na przerwę uderzał z dystansu Boudjemaa, minimalnie niecelnie. Drugą połowę mogliśmy zacząć świetnie. Stoppelkamp nieznacznie pomylił się jednak przy strzale z rzutu wolnego. W odpowiedzi z podobnej pozycji próbował Ronny i piłka otarła się o słupek. W 63. minucie po zgraniu głową Ramosa strzelał Allagui, ale czujny był nasz golkiper. Na 10 minut przed końcem meczu blisko sukcesu był rezerwowy Wood, ale jego optymistyczny strzał spod linii końcowej trafił tylko w słupek. Do końca meczu żadna z drużyn nie stworzyła sobie dogodnej okazji. Po przeraźliwie nudnym meczu wydzieramy faworytom 3 punkty. Gra nie napawa optymizmem, ale w tej sytuacji liczy się tylko zwycięstwo. Wracamy na fotel lidera, przynajmniej do niedzielnego meczu Eintrachtu Braunschweig.

 

2. Bundesliga [10/34], 6.10.2012 r.

Olympiastadion, Berlin

38 264 widzów

Hertha Berlin [13.] - TSV 1860 Monachium [1.] 0:1(0:1)

Lauth 20'

MoM: Malik Fathi - 8.5 (TSV 1860 Monachium)

 

Przepraszam za podwójny wpis, proszę o usunięcie jednego z postów.

Edytowane przez michal21
Odnośnik do komentarza

Przerwa na mecze reprezentacji potrzebna nam była jak tlen. Ewidentnie w ostatnich spotkaniach prezentowaliśmy się słabo, choć na szczęście nie odbiło się to na pozycji w tabeli. Była więc doskonała okazja, aby popracować na treningach nad powrotem do wysokiej formy. Ponadto treningi wznowiło dwóch kontuzjowanych zawodników. Jednym z nich jest Arne Feick, który jednak nie ma co liczyć na miejsce nawet na ławce, bo pod jego nieobecność wysoką formę osiągnął konkurent Niemca na tej pozycji - Moritz Volz. Najwięcej jednak obiecuję sobie po powrocie do gry naszego teoretycznie najlepszego defensywnego pomocnika - Grigorisa Makosa.

 

A jeśli chodzi o mecze reprezentacji narodowych, to w ostatniej chwili dowołani zostali Grzegorz Wojtkowiak (Polska) i Gabor Kiraly (Węgry). Z kolei Marin Tomasov nareszcie dostąpił zaszczytu debiutu w narodowych barwach.

 

Po kilkunastu dniach odpoczynku przyszedł czas na kolejny ciężki mecz ligowy. VFR Aalen przed sezonem było kandydatem do spadku, tymczasem niespodziewanie beniaminek notuje świetny start i przed tą kolejką zajmował wysokie 5. miejsce. My z kolei walczyliśmy o powrót na fotel lidera. W chwili obecnej mamy bowiem punkt straty do lidera z Braunschweig, ale drużyna z Dolnej Saksonii ma dwa rozegrane mecze więcej.

 

W składzie nastąpiły trzy niespodziewane dla wielu zmiany. Przede wszystkim od początku zagra rekonwalescent Makos, dla którego będzie to pierwszy mecz od kilku miesięcy. Ponadto w pierwszej jedenastce znalazło się miejsce dla dwóch młodzianów. Schindler zastąpi Schorcha na środku obrony, a Maier będzie klasyczną "10".

 

Fährmann - Fathi, Schindler, Vallori, Wojtkowiak - Makos - Boudjemaa - Stoppelkamp, Maier, Tomasov - Lauth(k)

 

Spotkanie rozpoczęliśmy znakomicie. Wojtkowiak w swoim stylu wrzucił mocną piłkę z autu, a w polu karnym najwyżej wyskoczył Vallori i strzałem od poprzeczki otworzył wynik meczu. Hiszpan wyrasta na naszego najlepszego snajpera i nie świadczy to najlepiej o naszej linii ofensywnej. Również po stałym fragmencie gospodarze byli bliscy wyrównania. Po dośrodkowaniu Al Badriego, Hübner trafił w poprzeczkę. Nasza sytuacja mocno skomplikowała się w 22. minucie. Makos postanowił przypomnieć się kibicom i zarobił czerwona kartkę za idiotyczne wejście w nogi Mathisena. Co zrozumiałe, w takiej sytuacji musieliśmy zmienić sposób grania i skupiliśmy się głównie na wytrącaniu z rytmu piłkarzy VFR Aalen. To sprawiło, że cała reszta pierwszej części gry była przeraźliwie nudna i bezbarwna. Po przerwie, niestety, rywale wzięli się w garść i zdominowali wydarzenia na boisku. Zamknęli nas na naszej połowie, choć stworzyło to nam okazję do przeprowadzania kontrataków. Po jednej z takich akcji Stahl był bliski zdobycia bramki, ale jego strzał z dystansu minimalnie minął bramkę. W 57. minucie padł jednak gol wyrównujący. Po zgraniu głową Cidimara uderzał Gustafsson, jego strzał fantastycznie obronił Fährmann, ale przy dobitce Milicia był bezradny. Po tej bramce gospodarze nieco się cofnęli, jednak jak się okazało w końcowych minutach przypuścili szturm, chcąc zgarnąć pełną pulę. Kto wie jednak, jak by się to potoczyło, gdyby nie kontrowersyjna decyzja sędziego z 79. minuty. Arbiter dopatrzył się faulu Stahla na Junglasie w polu karnym i rywale dostali "jedenastkę". Do piłki podszedł Al Badri i mimo że nasz bramkarz wyczuł intencje strzelca, to nie dał rady skutecznie interweniować. Rzuciliśmy do ataku wszystkie siły i zostaliśmy za to skarceni w doliczonym czasie gry. Dośrodkowanie Milicia wykorzystał Gustafsson, dobijając TSV. Po bardzo słabym meczu, przegrywamy po raz 2. w 3 ostatnich meczach. Musimy jak najszybciej powócić do formy z września, jeśli chcemy na poważnie walczyć o awans do Bundesligi.

 

2. Liga [11/34], 21.10.2012 r.

Scholz Arena, Aalen

9 744 widzów

VFR Aalen [3.] - TSV 1860 Monachium [2.] 3:1(0:1)

Milic 57', Al Badri kar. 80', Gustafsson 90+3' - Vallori 5'

Makos cz.k. 22'

MoM: Markus Gustafsson - 8.1 (VFR Aalen)

Odnośnik do komentarza

Okazję do rehabilitacji po porażce z VFR Aalen dostaliśmy bardzo szybko. Już 3 dni później podejmowaliśmy VFL Bochum, które narazie zajmuje przeciętne 8. miejsce w tabeli. Niestety do tego meczu przystąpimy bez dwóch zawodników, którzy doznali urazów w poprzednim starciu. Grzegorz Wojtkowiak nadwyrężył staw kolanowy i nie zagra przez najbliższe 2-3 tygodnie. Z kolei Maximilian Nicu doznał wstrząśnienia mózgu i odpocznie od piłki przez około tydzień, co znacząco ogranicza nam możliwość manewru na skrzydłach. W kadrze meczowej nie znajdzie się także Grigoris Makos, który pauzuje za czerwoną kartkę.

 

W drużynie gości warto zwrócić uwagę na wiekowego napastnika Alexandra Iashviliego, który ma na swoim koncie 6 bramek. W ogóle siła ofensywna VFL budzi podziw, w przednich formacjach znajdują się między innymi: Zlatko Dedic i Nikoloz Gelashvili.

 

W naszej wyjściowej jedenastce nastąpiło kilka zmian. Do składu wskakują: Mathias, Schorch, Bierofka i Stahl, a wypadają z niego, oprócz wspomnianych już wyżej zawodników, Christopher Schindler i Sebastian Maier.

 

Fährmann - Fathi, Schorch, Vallori, Matthias - Stahl - Bierofka(k) - Stoppelkamp, Boudjemaa, Tomasov – Lauth

 

Nieoczekiwanie to goście rozpoczęli od wzmożonych szturmów na naszą bramkę. W 5. minucie gruzińska akcja zakończyła się groźnym strzałem Gelashviliego, na szczęście obronionym przez Fährmanna. Niewykorzystana sytuacja szybko się zemściła. Tomasov dośrodkował z rzutu roźnego, Vallori przegrał walkę o pozycję z Sinkiewiczem, ale do piłki dopadł Lauth i płaskim strzałem otworzył wynik meczu. Poszliśmy za ciosem i w 17. minucie nasz znak firmowy, czyli błyskawiczna kontra, zakończony został pięknym dograniem Boudjemyy do Tomasova. Chorwat uderzył mocno w górny róg, nie dając szans Stephanowi na skuteczną interwencję. Od tej pory grało nam się zdecydowanie lepiej. W naszych poczynaniach było dużo luzu i swobody w ofensywie. Na 3:0 mógł podwyższyć Tomasov, ale jego strzał z rzutu wolnego trafił w poprzeczkę. Piłkarze VFL potrafili odpowiedzieć jedynie niecelnym strzałem Dedicia z dystansu. Pod koniec pierwszej połowy dobiliśmy przeciwnika. Bierofka zaszarżował lewą flanką i dograł wprost na nogę zamykającego akcję Stoppelkampa. Przy takim wyniku mogłem śmiało wypróbować zmienników i kilka nowych wariantów taktycznych. W drugiej połowie goście starali się walczyć o honor, ale to my rządziliśmy na murawie. Dwie świetne okazje tuż przed zejściem z boiska zmarnował Lauth. Wszedł za niego debiutant Kamara i to właśnie Norweg chwilę później dogrywał do Bierofki, niestety nasz kapitan minimalnie spudłował w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Bramka jednak padła, w 76. minucie. Dośrodkowywał Bierofka, a pięknym strzałem głową popisał się młody Kamara. Kto wie, może zbyt surowo oceniałem tego zawodnika? Do końca meczu nie stworzyliśmy już ani jednej dobrej akcji. Warto jedynie odnotować, że w ostatnich minutach drugą żółtą kartkę otrzymał pomocnik gości – Christoph Dabrowski. Wygrywamy w dobrym stylu, wracamy na fotel lidera i oby był to znak powrotu do wysokiej formy. Bardzo pomogła nam dzisiaj publiczność, która mimo wątpliwej klasy rywala tłumnie przybyła na stadion.

 

 

2. Bundesliga [12/34], 24.10.2012 r.

Allianz Arena, Monachium

24 317 widzów

TSV 1860 Monachium [1.] - VFL Bochum [9.] 4:0 (3:0)

Lauth 9', Tomasov 17', Stoppelkamp 45', Kamara 76'

Dabrowski cz.k. 90'

MoM: Guillermo Vallori - 9.0 (TSV 1860 Monachium)

Odnośnik do komentarza

Przed kolejnym meczem z drużyną środka tabeli - MSV Duisburg mieliśmy ogromne problemy kadrowe. Po poprzednim starciu uraz zgłosił Diogo Rincon. Brazylijczyk skręcił staw kolanowy i odpocznie od futbolu przez 2 tygodnie. Z kolei na treningach kontuzji doznali: Ralf Fährmann (stłuczone udo - ok. 5 dni pauzy) i Ola Kamara (także skręcony staw kolanowy). Jakby tego było mało, Komisja Dyscypliny zdecydowała o przedłużeniu zawieszenia dla Grigorisa Makosa o 2 mecze...

 

Trener Energie Cottbus - Rudi Bommer, jako pierwszy w 2. Bundeslidze stracił posadę. Jego drużyna, mimo dużego potencjału kadrowego, zajmuje obecnie ostatnie miejsce w tabeli.

 

Spotkanie z VFL Bochum to już historia. Teraz czekał nas kolejny mecz, choć teoretycznie łatwiejszy, to musimy być w pełni skoncentrowani, żeby zdobyć 3 punkty. Zadanie ułatwi nam nieco absencja największej gwiazdy MSV - Antonio da Silvy, jeszcze do niedawna zawodnika Borussi Dortmund.

 

Na szczęście plaga kontuzji dopadła głównie zawodników rezerwowych, dzięki czemu w wyjściowym składzie nastąpiła tylko zmiana bramkarza i jednego ze stoperów (choć ta ostatnia nie była wymuszona).

 

Kiraly - Fathi, Vallori, Schindler, Matthias - Stahl - Bierofka(k) - Stoppelkamp, Boudjemaa, Tomasov - Lauth

 

Od początku spotkania postanowiliśmy kontrolować przebieg wydarzeń i jak najszybciej strzelić gola. Już w 3. minucie groźnie uderzał Bierofka, ale fantastycznie w bramce zachował się Wiedwald. Chwilę później Tomasov złamał do środka z prawej flanki i mocno uderzył w krótki róg, ale bramkarz gości znów był na posterunku. Niestety po świetnym początku opadliśmy z sił i choć piłkarze MSV nie zagrażali naszej bramce, mecz stał się bezładną kopaniną w środku pola. Kolejny raz natarliśmy po upływie pół godziny gry. Uderzał Boudjemaa z 13 metrów, niestety wprost w bramkarza. I kiedy wydawało się, że do przerwy utrzyma się bezbramkowy remis, 5 minut przed gwizdkiem arbitra Boudjemaa świetnie podał do Stoppelkampa, a ten złamał do środka, ograł obrońcę i pięknym strzałem z linii pola karnego otworzył wynik spotkania. Jeszcze przed przerwą goście powinni wyrównać, ale Kiraly fantastycznie obronił bombę Exslagera z dystansu. Po przerwie mecz wyglądał już zupełnie inaczej. Zawodnicy z Duisburga wzięli się w garść i nieoczekiwanie zepchnęli nas do defensywy. Już w 52. minucie Baljak pokonał Kiraly'ego z najbliższej odległości, ale na szczęście sędzia liniowy dopatrzył się spalonego. W 58. minucie fatalny błąd popełnił Schindler, który zgubił piłkę przy jej wyprowadzaniu z własnej połowy. Exslager popędził lewą flanką i dograł wprost na nogę rezerwowego Brandy'ego, który w pierwszym kontakcie z piłką strzelił wyrównującą bramkę. Interesowało nas tylko zwycięstwo, dlatego rzuciliśmy się do ataku. I już minutę później mogliśmy prowadzić, ale strzał Tomasova znów obronił Wiedwald. Chwilę potem groźny strzał głową Valloriego z linii bramkowej wybił Brandy. Minuty mijały, a my nie potrafiliśmy stworzyć sobie dogodnej sytuacji do strzelenia zwycięskiej bramki. I wreszcie padł gol, na dwie minuty przed końcem, tyle że dla przyjezdnych. Wolze pociągnął lewym skrzydłem, dośrodkował w pole karne, a Brandy wyprzedził Schindlera na krótkim słupku i wpkaował piłkę do siatki, stając się bohaterem MSV. Mimo że byliśmy lepszą drużyną, na co jednoznacznie wskazuje choćby posiadanie piłki (62%-38%), notujemy drugą porażkę na własnym stadionie. Szkoda, bo była szansa na odskoczenie od grupy pościgowej na 4 punkty, a tak dalej jesteśmy w bezpośrednim kontakcie nie tylko z Eintrachtem Braunschweig, ale także z zajmującymi kolejne miejsca: St. Pauli, VFR Aalen i Kaiserslautern.

 

2. Bundesliga [13/34], 29.10.2012 r.

Allianz Arena, Monachium

24 307 widzów

TSV 1860 Monachium [1.] - MSV Duisburg [11.] 1:2 (1:0)

Stoppelkamp 40' - Brandy 58', 88'

MoM: Sören Brandy - 8.6 (MSV Duisburg)

Odnośnik do komentarza

Odpoczynkiem od ligowej codzienności miało być starcie 2. rundy Pucharu Niemiec. Rywalem - drużyna z tej samej klasy rozgrywkowej - FSV Frankfurt. Obecnie zespół ten zajmuje 9. miejsce w ligowej tabeli, ale mecze pucharowe rządzą się swoimi prawami i o wyniku zadecyduje dyspozycja dnia.

 

Puchar Niemiec nie zajmuje wysokiego miejsca na naszej liście priorytetów, dlatego na boisko wybiegło wielu zawodników rezerwowych. Goście z Frankfurtu potraktowali ten mecz bardziej poważnie i w wyjściowym składzie pojawili się wszyscy najlepsi zawodnicy, tacy jak: Zafer Yelen czy Gledson.

 

Kiraly - Feick, Schorch, Bülow(k), Volz - Stahl - Wannenwetsch - Nicu, Maier, Vollmann - Wood

 

Obie drużyny rozpoczęły dość asekuracyjnie, stawiając głównie na długie podania. Zagrożenie przynosiły stałe fragmenty. Z naszej strony Wannenwetsch był bliski przecięcia dośrodkowania Nicu, a po drugiej stronie boiska strzał Jönssona otarł się o poprzeczkę. W 16. minucie Nicu próbował bezpośrednio z rzutu wolnego, ale piłkę zmierzającą wprost w okienko na rzut rożny zbił bramkarz gości. Do końca pierwszej połowy nie działo się wiele ciekawego. Warto odnotować jedynie poprzeczkę Vollmanna i groźny strzał z ostrego kąta tego samego zawodnika. Po przerwie na murawie działo się zdecydowanie więcej. Narzuciliśmy wysokie tempo i od początku dominowaliśmy na boisku. Najpierw Wood uderzał z ostrego kąta, mocno, ale wprost w Klandta. Chwilę później próbował Nicu, znów bezpośrednio z rzutu wolnego, lecz tym razem nie trafił w światło bramki. W odpowiedzi po dośrodkowaniu Yelena z wolnego, głową uderzał Jönsson, ale piłkę z linii bramkowej wybił Moritz Volz. Sporo ożywienia do naszej gry wniósł wprowadzony na ostatni kwadrans Tomasov. To właśnie Chorwat dwukrotnie uderzał z dystansu w okolicach 80. minuty, ale oba strzały były minimalnie niecelne. Jeszcze Bülow uderzał po rzucie rożnym tuż przed końcem spotkania, ale jego próba była zbyt słaba, by zaskoczyć Klandta. Czekała nas więc dogrywka... Dodatkowy czas mogli lepiej rozpocząć przyjezdni. Kaiser wstrzelił piłkę w "szesnastkę", a Leckie uderzał z woleja, minimalnie niecelnie. Lepszą skutecznością wykazał się Wood po drugiej stronie boiska. Młody Amerykanin dostał podanie od Tomasova, odwrócił się w kierunku bramki i atomowym strzałem otworzył wynik meczu. Spodziewaliśmy się szturmu piłkarzy FSV na naszą bramkę w ostatnim kwadransie gry, ale najwyraźniej opadli oni z sił. Końcówka meczu to dobre operowanie piłką z naszej strony. Dzięki temu goście nie pojawili się nawet w naszym polu karnym i mogliśmy świętować awans do dalszej fazy. Pokazaliśmy tym samym, że mamy silną ławkę rezerwowych. Niewiele drużyn z naszej ligi potrafiłoby bez kilku kluczowych zawodników zdominować rywala ze środka tabeli.

 

Puchar Niemiec, 3. runda, 31.10.2012 r.

Allianz Arena, Monachium

18 142 widzów

TSV 1860 Monachium [2L] - FSV Frankfurt [2L] 1:0 (DP 0:0, KM 0:0)

Wood 104'

MoM: Arne Feick - 8.3 (TSV 1860 Monachium)

Odnośnik do komentarza

Po pucharowym meczu z FSV Frankfurt straciliśmy kolejnego zawodnika z powodu kontuzji. Christopher Schorch stłukł żebro, i choć nie jest to poważny uraz, nie pozwoli mu on wystąpić w najbliższym spotkaniu ligowym. Na szczęście skończyła się już kara zawieszenia dla Grigorisa Makosa, co zwiększy nam pole manewru w środku boiska.

 

Rozlosowano także pary 3. rundy Pucharu Niemiec. Niestety, trafiliśmy niemal najgorzej, jak było można. Naszym rywalem będzie jeden z najbardziej rozpoznawalnych i najlepszych niemieckich klubów - Schalke 04 Gelsenkirchen.

 

Mecz ligowy z beniaminkiem z Sandhausen tylko pozornie wydawał się łatwy. Piłkarze z Badenii-Wirtembergii spisują się póki co bardzo dobrze i zajmują całkiem wysokie, 8. miejsce w tabeli.

 

W składzie na ten mecz zaszły dwie bardzo ważne zmiany. Na środku obrony zagra Necat Aygün, który w ostatnich dniach na łamach prasy narzekał na przesiadywanie na ławie. Defensywnym pomocnikiem będzie z kolei Makos, który znacząco obniżył swoje notowania po idiotycznej czerwonej kartce w meczu z VFR Aalen.

 

Kiraly - Fathi, Aygün, Vallori, Matthias - Makos - Bierofka(k) - Stoppelkamp, Boudjemaa, Tomasov - Lauth

 

Pierwsze 45 minut to chyba najgorsza nasza połowa w tym sezonie. Daliśmy się absolutnie zdominować piłkarzom z Sandhausen i nie oddaliśmy nawet jednego celnego strzału. Prawdziwy cud, że do przerwy utrzymywał się bezbramkowy remis. Gospodarze mieli bowiem świetne sytuacje. Dwukrotnie bliski sukcesu był Ulm, z rzutów wolnych próbowali: Fießer i Falkenberg, a sytuacji sam na sam z Kiralym nie wykorzystał Siani. W przerwie zafundowałem zawodnikom prawdziwą "suszarkę", a na drugą połowę nie wyszli już najgorsi w naszych szeregach: Boudjemaa i Lauth. Ich miejsce zajęli: Nicu i Wood, co znacznie ożywiło naszą grę ofensywną. Co prawda naszym akcjom wciąż brakowało jakości, ale przynajmniej widać było jakiś pomysł. Dobrą pracę wykonywał młody Wood, który "wiązał" obu stoperów, stwarzając miejsce na rajdy skrzydłowych. Mimo to mecz pozostawał bardzo wyrównany. Gospodarze nadal szukali okazji do strzelenia bramki. Po jednej z takich akcji Riemann mógł pokonać naszego golkipera, na szczęście piłka minimalnie minęła słupek. W 73. minucie Marin Tomasov dośrodkował z rzutu rożnego, a nabiegający na krótki słupek Aygün skorzystał z nieporadności obrońcy i otworzył wynik meczu. Rywale natychmiast rzucili się do odrabiania strat i już dwie minuty później mogło być 1:1, ale Kiraly w niewiarygodny sposób obronił strzał Ulma z 5 metrów!!! My nastawiliśmy się na kontratak i jeden z takich wypadów mógł przynieść drugą bramkę. Uderzał Bierofka, ale na miejscu był Langer. Jeszcze w doliczonym czasie na listę strzelców mógł wpisać się Wood, ale dobrze spisał się bramkarz Sandhausen. Ostatecznie wywozimy 3 punkty, ale na pewno nie możemy być zadowoleni ze stylu gry. Pozostajemy na fotelu lidera, mało tego, zwiększamy przewagę nad drugim Kaiserslautern do 3 punktów!

 

2. Bundesliga [14/34], 4.11.2012 r.

Hardtwaldstadion, Sandhausen

8 733 widzów

Sandhausen [9.] - TSV 1860 Monachium [1.] 0:1(0:0)

Aygün 73'

MoM: Necat Aygün - 8.7 (TSV 1860 Monachium)

Odnośnik do komentarza

W przerwie na mecze reprezentacyjne Monachium opuścili: Scherzer (Austria U-19), Szekely (Węgry U-19), Tomasov (Chorwacja), Kiraly (Węgry) i Wood (USA). Dla naszego młodego napastnika była to okazja do debiutu w seniorskiej kadrze, niestety cały mecz towarzyski z Gwatemalą przesiedział on na ławce rezerwowych.

 

Dwa tygodnie odpoczynku były nam bardzo potrzebne. Przez ten czas kontuzje wyleczyli wszyscy piłkarze poza Halfarem, dzięki czemu na mecz z Dynamem Drezno mogłem desygnować najmocniejszy skład od kilku tygodni. Nasz dzisiejszy rywal powalczy o zwiększenie swojej przewagi nad strefą spadkową, która przed tą kolejką wynosiła zaledwie 2 punkty. Ekipa z Drezna posiada w swoim składzie kilku naprawdę ciekawych zawodników, takich jak: Cheikh Gueye czy Lynel Kitambala.

 

Z naszej strony na boisko wybiegł najsilniejszy możliwy skład. Przeciętnego ostatnio Lautha zastąpił młodziutki Wood.

 

Fährmann - Fathi, Schorch, Vallori, Wojtkowiak - Stahl - Bierofka(k) - Nicu, Stoppelkamp, Tomasov - Wood

 

Początek meczu był dość niemrawy z obu stron. Pełno było chaosu i niedokładności w grze naszej i rywala z Drezna. Ciekawie zrobiło się od 10. minuty, kiedy w przeciągu półtorej minuty trzykrotnie byliśmy bliscy objęcia prowadzenia. Dwa razy główkował Stahl po rzucie rożnym, a z dystansu próbował Bierofka. Niestety, był to tylko pojedynczy zryw. Później znów "kopaliśmy się" w czoło, dostosowując się do prostej gry Dynama, która polegała na dalekim wykopie pod bramkę przeciwnika. Obudziliśmy się pod koniec pierwszej połowy. Najpierw Wood został zablokowany przez obrońców tuż przed bramką, a potem strzał z woleja Bierofki minimalnie minął bramkę. Dopięliśmy swego w 43. minucie. Nicu zaszarżował lewą flanką, ściął w pole karne i dograł spod linii końcowej na 5. metr, a wbiegający tam Wood dostawił tylko nogę. Po przerwie znów dyktowaliśmy rywalom warunki gry. W 51. minucie Tomasov uderzał z rzutu wolnego, ale nieznacznie się pomylił. Goście nie potrafili nawet wymienić kilku celnych podań, nie mówiąc już o strzale na naszą bramkę. Jeszcze bliżej celu byliśmy po zdobyciu drugiego gola. W 61. minucie Nicu zacentrował na 5. metr, a młodziutki Wood wślizgiem zapakował piłkę do siatki. To zmotywowało piłkarzy z Drezna do działania i już chwilę później groźnie strzelał Trojan, na szczęście minimalnie niecelnie. Za brak konsekwencji i rozluźnienie zapłaciliśmy jednak na kwadrans przed końcem. Ouali minął naszą defensywę niczym tyczki i uderzył w długi róg. Fährmann sparował co prawda piłkę na bok, ale dopadł do niej Koch i strzelił bramkę kontaktową. W końcowej fazie meczu goście zaatakowali śmielej nasze pole karne, ale nie potrafili stworzyć sobie dobrej okazji i mogliśmy świętować kolejne 3 punkty. Niestety gra znów nie napawa optymizmem, boję się pomyśleć, co będzie, jak przyjdzie grać z drużynami z czuba tabeli.

 

2. Bundesliga [15/34], 18.11.2012 r.

Allianz Arena, Monachium

24 491 widzów

TSV 1860 Monachium [1.] - Dynamo Drezno [14.] 2:1(1:0)

Wood 43', 61' - Koch 73'

MoM: Bobby Shou Wood - 8.8 (TSV 1860 Monachium)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...