Skocz do zawartości

"Die Löwen"


michal21

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem nowy na tym forum i chciałbym spróbować opisać moją karierę. Jeśli znajdziecie jakieś błędy, poprawiajcie, liczę na Wasze podpowiedzi.

 

FM 2013 v.13.3.3

Baza danych: duża

Dodatki: brak

Ligi: Anglia, Argentyna, Belgia, Brazylia, Chorwacja, Czechy, Dania, Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia, Portugalia, Rumunia, Rosja, Szwecja, Szwajcaria, Turcja, Ukraina, Włochy (najwyższa klasa rozgrywkowa), Polska (Ekstraklasa, 1. Liga), Niemcy (od 3. Ligi w górę).

 

 

 

„Dnia 22.06.2012 r. w niemieckich mediach gruchnęła informacja o zwolnieniu Alexandra Schmidta - dotychczasowego menedżera monachijskiego klubu TSV 1860. Kibice popularnych „Die Löwen”, czekający na upragniony powrót do Bundesligi wywarli presję na prezesie klubu – Dieterze Schneiderze. Mimo zajęcia dość wysokiego, 6. miejsca na mecie sezonu, ze stratą zaledwie 5 punktów do podium, fani domagali się przyjścia młodego, ambitnego szkoleniowca, który w przeciągu dwóch lat doprowadziłby ich ukochany klub z powrotem do najwyższej klasy rozgrywkowej. Po kilkudniowych obradach zarządu zdecydowano o zatrudnieniu młodego menedżera zza wschodniej granicy. Michał Pyrka podpisał z klubem roczny kontrakt, co ma być zabezpieczeniem na wypadek słabych wyników. Nowy trener nie ma wielkiego doświadczenia w pracy szkoleniowej, jak dotąd prowadził wyłącznie grupy juniorskie i młodzieżowe w Bayerze Leverkusen i kilku polskich klubach.”

Magazyn „Kicker”

 

 

Po ukazaniu się tego artykułu mój telefon rozdzwonił się na dobre. Gratulowali mi wszyscy: rodzina, znajomi, a nawet ludzie, których nawet nie znam. Zdaję sobie jednak sprawę, że praca w TSV 1860 Monachium będzie ogromnym wyzwaniem. Sukces może stanowić przepustkę do wspaniałej kariery, porażka zamknie drzwi do sławy na wiele lat.

 

Pierwsza rozmowa z moim nowym szefem przebiegła dość szybko. Na transfery otrzymałem ponad 200 tys. funtów, w budżecie płacowym zostało 10 tys. tygodniowo wolnych środków. Oczywiście sumy te podlegać będą dalszym negocjacjom, nie wyobrażam sobie bowiem, aby za taką kwotę przebudować zespół. Za cel postawiono mi na razie miejsce w górnej połówce tabeli.

 

Potem udałem się na boisko, aby przedstawić się członkom sztabu szkoleniowego i piłkarzom. Zdecydowałem, że na razie wszyscy trenerzy utrzymają posadę, choć na pewno trzeba będzie zatrudnić paru fachowców. Piłkarzom z kolei zakomunikowałem, że każdy zaczyna z czystą kartą, po czym zająłem się obserwacjami moich zawodników.

 

 

Bramkarze:

Gabor Kiraly (HUN, 36, 86/0 A) – jego największy atut stanowi doświadczenie wyniesione z lat gry w angielskiej Premier League. Mimo zaawansowanego wieku nie stracił wiele ze znakomitego refleksu. Będzie pierwszym golkiperem.

 

Vitus Eicher (GER, 21) – niezły refleks, dobre warunki fizyczne to za mało nawet na zaplecze Bundesligi. Nie widzę dla niego miejsca w tym zespole.

 

Wniosek: Jeśli Kiraly, odpukać, dozna kontuzji, zostaniemy na dobrą sprawę bez solidnego golkipera. Trzeba znaleźć utalentowanego bramkarza, który mógłby podpatrywać Gabora, a w przyszłości zająć jego miejsce między słupkami.

 

 

Środkowi obrońcy:

Necat Aygün (GER, 32, 5/0 U-21) – kolejny bardzo doświadczony zawodnik, który panuje w powietrzu i słynie z nieustępliwości w kryciu. Ma jednak poważną wadę – porusza się niczym mucha w smole, co raczej dyskwalifikuje go jako podstawowego stopera.

 

Guillermo Vallori (ESP, 30) – bardzo dobry piłkarz o podobnej charakterystyce do Aygüna, z jedną zasadniczą różnicą – nie jest to co prawda demon szybkości, ale myślę, że da radę na boiskach 2. Bundesligi.

 

Kai Bülow (GER, 26, 5/0 U-21) – wszechstronny zawodnik, mogący grać również w środku pomocy, ale według mnie jego miejsce jest w środku bloku defensywnego. Jemu też brakuje nieco szybkości i to mnie martwi, bo grając przeciwko dynamicznym napastnikom, nasza obrona może mieć spore kłopoty.

 

Christopher Schindler (GER, 22, 4/0 U-21) – i znów przyzwoity piłkarz, niezłe umiejętności techniczne, dobre krycie, ustawianie się, tylko ta szybkość…

 

Wniosek: W teorii mamy czterech klasowych zawodników na tej pozycji, w praktyce nie da się zestawić z nich solidnej defensywy. Konieczny będzie transfer jednego szybkiego stopera, który nadrabiałby braki innych.

 

 

Lewi obrońcy:

Malik Fathi (GER, 28, 2/0 A) – bardzo dobry lewy obrońca, szkoda, że przebywa u nas tylko na zasadzie wypożyczenia. Przeciętny w grze ofensywnej, ale liczę, że nadrobi braki w tej kwestii.

 

Arne Feick (GER, 24) – może grać także na skrzydle i to byłoby chyba zdecydowanie lepsze rozwiązanie dla Feicka. Jest bowiem słaby w destrukcji, za to niezwykle dynamiczny i obdarzony mocnym strzałem z dystansu.

 

Wniosek: Fathi będzie naszym podstawowym lewym defensorem, gorzej z Feickiem. Nie planuje jednak transferu na tę pozycję, gdyż może tu zagrać z powodzeniem wielu innych naszych piłkarzy.

 

 

Prawi obrońcy:

Grzegorz Wojtkowiak (POL, 28, 19/0 A) – mój rodak gwiazdą 2. Bundesligi raczej nie będzie, ale na razie powinno wystarczyć. Solidny w defensywie, od czasu do czasu dorzuci niezłą piłkę – typowy rzemieślnik.

 

Moritz Volz (GER, 29, 20/0 U-21) – zdecydowanie lepszy od Polaka w ofensywie, za to z tyłu chaotyczny i niepewny. Ciężko będzie mu wywalczyć sobie miejsce w pierwszym składzie.

 

Wniosek: Szału nie ma, ale są inne pozycje bardziej wymagające wzmocnień. Musimy grać tym, kim dysponujemy.

 

 

Defensywni pomocnicy:

Grigoris Makos (GRE, 25, 13/0 A) – typowa „6” operująca tuż przed stoperami, czyszcząca pole, eliminująca z gry najlepszych zawodników rywala. Klasowy piłkarz, szkoda, że obecnie leczy kontuzję i będzie zdolny do gry dopiero we wrześniu.

 

Dominik Stahl (GER, 23) – naprawdę niezły piłkarz, ale bardzo podobny stylem gry do Makosa, przez co może być mu ciężko o regularną grę.

 

Stefan Wannenwetsch (GER, 20) – poprzedni sezon spędził w rezerwach, jeszcze decyzją poprzedniego trenera został przesunięty do pierwszego zespołu. Widzę w nim spory potencjał, bowiem najlepiej z całej trójki defensywnych pomocników kreuje grę.

 

Wniosek: Bardzo silnie obsadzona pozycja. Nawet w przypaku plagi kontuzji mogą tu grać także: Bülow i Schindler.

 

 

Środkowi pomocnicy:

Daniel Bierofka (GER, 33, 3/1 A) – przede wszystkim przemawia za nim niesamowite doświadczenie. Umiejętności techniczne także ma na wysokim poziomie, potrafi egzekwować stałe fragmenty. Czy jednak w tym wieku da radę wybiegać pełne 90 minut? Zobaczymy.

 

Wniosek: Niespodzianka, Bierofka jest jedynym nominalnym środkowym pomocnikiem, choć może tu niby grać każdy z defensywnych pomocników. Niemniej jednak, warto dokupić kilku graczy na tę pozycję.

 

 

Ofensywni pomocnicy:

Sebastian Maier (GER, 18) – według moich współpracowników to największy talent naszych juniorskich drużyn. Zobaczymy, jak się rozwinie, na razie niech pracuje w rezerwach.

 

Wniosek: I znów mamy tylko jedną typową „10”, ale tutaj nie widzę powodów do obaw. Jest bowiem jeszcze kilku zawodników, którzy z powodzeniem mogą tutaj występować, a którzy nominalnie są skrzydłowymi bądź napastnikami.

 

Lewi pomocnicy:

Daniel Halfar (GER, 24, 3/2 U-21) – za młodu zapowiadał się na bardzo dobrego zawodnika, potem jego kariera przyhamowała i zakotwiczył na poziomie 2. Bundesligi. Drzemie w nim jednak olbrzymi potencjał, trzeba go tylko wydobyć na powierzchnię.

 

Wniosek: Halfar jest jedynym lewoskrzydłowym w naszym zespole, ale i tak w mojej taktyce skrzydłowi co i rusz zmieniają się flankami, a na przeciwległym boku mamy wręcz nadmiar zawodników. Nie ma potrzeby wzmacniania tej pozycji.

 

 

Prawi pomocnicy:

Marin Tomasov (CRO, 24, 9/1 U-21) – sprowadzony za skromne 250 tysięcy z chorwackiej ligi decyzją poprzedniego trenera. I muszę przyznać, że wygląda to na bardzo dobry ruch transferowy. Marin posiada fantastyczną technikę, przyspieszenie i świetnie bije stałe fragmenty. Potencjalna gwiazda!!!

 

Moritz Stoppelkamp (GER, 25) – kolejny transfer poprzednika i znów nie mogę nie okazać podziwu. Stoppelkamp to bardzo dobry zawodnik, z doświadczeniem pierwszoligowym. Szykuje się ciekawa rywalizacja o miejsce w pierwszym zespole.

 

Maximilian Nicu (RUM, 29, 3/0 A) – odstaje nieco od Tomasova i Stoppelkampa, ale na pewno dostanie swoją szansę, może na lewym skrzydle.

 

Korbinian Vollmann (GER, 18) – kolejny produkt naszej szkółki i kolejny niezbyt udany. Ten gracz nie powącha pewnie boiska, mimo że uważany jest przez sztab szkoleniowy za perspektywicznego gracza.

 

Wniosek: Jak już wspominałem, na prawym skrzydle mamy wielu ciekawych zawodników. Właśnie skrzydła mogą być naszą główną siłą w nadchodzącym sezonie.

 

Napastnicy:

Benjamin Lauth (GER, 31, 5/0 A) – nasz kapitan i żywa legenda TSV 1860 Monachium. Wraz z upływem lat stracił nieco siły i dynamiki, ale dalej pozostaje bardzo groźny w polu karnym przeciwnika.

 

Rob Friend (CAN, 31, 32/2 A) – piłkarz wypożyczony z Eintrachtu Frankfurt u nas także nie ma co liczyć na grę w wyjściowym składzie. Jest po prostu zbyt „drewniany”, świetne warunki fizyczne i umiejętność gry głową to za mało, aby myśleć o nim jako o kluczowym zawodniku.

 

Bobby Shou Wood (USA, 19, 6/4 U-20) – niedoceniany przez mojego poprzednika, a ja widzę w nim materiał na niezłego piłkarza. Na pewno najlepszy spośród wszystkich młodych graczy TSV. Ma chłopak potencjał!!!

 

Ola Kamara (NOR, 22) – kolejny wypożyczony, niestety ten transfer to zwykła pomyłka. Jedynym atutem Norwega są „żelazne” płuca, a z taką charakterystyką może grać na boiskach amatorskich, nie w profesjonalnym futbolu.

 

Wniosek: Lauth nie ma żadnej konkurencji, choć jestem ciekaw, co pokaże Wood. Friend i Kamara wylądują na głębokiej ławie. Przydałby się transfer jednego napastnika, aby Lauth nie spoczął na laurach.

 

Po wstępnym zapoznaniu się z możliwościami piłkarzy, czas na przetestowanie ich umiejętności w pierwszym meczu sparingowym. Przeciwnikiem niezbyt wymagające austriackie SC Bregenz. Liczę na kilka ładnych bramek i dużo akcji ofensywnych.

W tym meczu będziemy chcieli przetestować ustawienie 4-2-3-1 z dwoma defensywnymi pomocnikami, niezbyt ofensywnie usposobionymi bocznymi obrońcami i skrzydłowymi niemal zwolnionymi z zadań defensywnych.

 

W bój posłałem taką oto jedenastkę:

Kiraly – Fathi, Aygün, Bülow, Wojtkowiak – Stahl, Wannenwetsch – Halfar, Stoppelkamp, Tomasov – Lauth

 

Pierwsza nasza groźna akcja przeprowadzona w 11. minucie dała nam bramkę. Halfar wykonał długi przerzut na prawe skrzydło do Tomasova, Chorwat balansem ciała zwiódł dwóch obrońców i płaskim strzałem otworzył wynik meczu. W 17. minucie ładnie do akcji ofensywnej podłączył się Wannenwetsch, który zdecydował się na strzał z ok. 25 metrów, a piłka trafiła w poprzeczkę. W 29. minucie prowadziliśmy już 2:0. Lauth ładnie ograł obrońcę na skraju pola karnego i wycofał do nabiegającego na piłkę Wannenwetscha. Tym razem nasz młody pomocnik przymierzył perfekcyjnie, nie dając szans bramkarzowi. Festiwal strzelecki kontynuowaliśmy w 37. minucie. Wtedy to Stoppelkamp zagrał za linię obrony do uciekającego Lautha, ten wykorzystał brak porozumienia między obrońcą i bramkarzem i na wślizgu skierował piłkę do siatki. Udało nam się jeszcze strzelić gola do szatni. Wszystko zaczęło się od poważnego błędu bramkarza, któremu piłka wyśliznęła się z rąk. Futbolówkę tuż przed linią końcową przejął Lauth, wycofał ją do Halfara, a ten mądrze zagrał przed bramkę do dobrze ustawionego Stoppelkampa. Nasz ofensywny pomocnik dostawił tylko nogę, ustalając, jak się później okazało wynik meczu. W przerwie wymieniłem 9 zawodników, co znacząco wpłynęło na jakość naszej gry. Mieliśmy spore kłopoty z kreowaniem akcji pod bramką rywala, choć oczywiście mieliśmy swoje szanse. W 51. minucie Nicu zdobył nawet gola po dośrodkowaniu Wannenwetscha z wolnego, ale sędzia dopatrzył się faulu Rumuna. Ostatecznie wygrywamy po dobrej grze przed przerwą i słabej po niej. Czeka nas jeszcze dużo pracy przed meczami o stawkę.

 

 

Mecz towarzyski, 7.07.2012 r.

Casino-Stadion, Bregencja

2 053 widzów

SC Bregenz – TSV 1860 Monachium 0:4 (0:4)

Tomasov 11‘, Wannenwetsch 29‘, Lauth 37‘, Stoppelkamp 45+1‘

MoM: Stefan Wannenwetsch – 8.5 (TSV 1860)

Odnośnik do komentarza

W oczekiwaniu na kolejny mecz kontrolny, udało nam się zakontraktować aż 4 nowych piłkarzy, z których każdy stanowi co najmniej ciekawe uzupełnienie składu. Najbardziej zadowolony jestem z transferu nowego stopera. Christopher Schorch (GER, 23, OŚ) to dokładnie taki zawodnik, jakiego szukałem. Dobry w kryciu, nieustępliwy w odbiorze, a przede wszystkim silny, skoczny i dynamiczny. Ma pewne braki w ustawieniu, ale właśnie wspaniałą szybkością nadrabia tą wadę. Kosztował nas 150 tysięcy funtów.

Kolejnym nowym obrońcą, tym razem bocznym, jest Emmanuel Mathias (TOG, 26, 11/1 A, OP). Co prawda na tej pozycji nie przewidywałem wzmocnień, ale transfer takiego zawodnika z doświadczeniem międzynarodowym bez kwoty odstępnego to prawdziwa okazja. Narazie będzie rezerwowym, ale jeśli szybko się zaaklimatyzuje, to kto wie...

Ostatni dwaj zawodnicy stanowią wzmocnienie środka pola. Diogo Rincon (BRA, 32, PŚ/OPŚ/N) to wszechstronny zawodnik, ale najbardziej lubi operować za plecami wysuniętego napastnika. Mimo dość zaawansowanego wieku wygląda on przyzwoicie pod względem fizycznym, no i oczywiście nie stracił wiele z bajecznej, brazylijskiej techniki. Z kolei Damien Boudjemaa (FRA, 27, PŚ/OPŚ) imponuje przede wszystkim przeglądem pola i świetnym wyszkoleniem technicznym. Bardzo na niego liczę w kontekście długiego, ciężkiego sezonu.

 

W starciu z występującym o klasę niżej SC Wacker Burghausen w podstawowym składzie wybiegł tylko jeden nowy nabytek - Schorch. Była to jedyna zmiana personalna względem poprzedniego sparingu.

 

Kiraly - Fathi, Schorch, Bülow, Wojtkowiak - Stahl, Wannenwetsch - Halfar, Stoppelkamp, Tomasov - Lauth

 

Nieoczekiwanie dla nas, to rywale od początku narzucili nam swój styl gry i przejęli kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Pierwsza groźna sytuacja pod naszą bramką miała miejsce w 11. minucie, kiedy Schick uderzył bezpośrednio z rzutu wolnego, ale Kiraly fantastyczną paradą uchronił nas przed utratą gola. W 25. minucie rzut wolny z podobnej odległości egzekwował Schmidt i tym razem piłka przeleciała poza zasięgiem rąk naszego bramkarza, na szczęście uderzyła w poprzeczkę. Jak to się mówi, do trzech razy sztuka, i w 30. minucie Aupperle po dośrodkowaniu Schicka, znów z rzutu wolnego, zdobył bramkę. Nie istnieliśmy na boisku, a rywale grali bardzo dobrze. W 38. minucie kolejny stały fragment, tym razem korner, i piłka trafia na głowę Eberleina. Znów uratowała nas poprzeczka. W przerwie zawodnicy otrzymali ode mnie solidną burę, po czym swoim stałym zwyczajem, wymieniłem cały skład. Przyniosło to spodziewane efekty. W 49. minucie przeprowadziliśmy bardzo ładną, kombinacyjną akcję, Vollmann złamał do środka z lewego skrzydła, zagrał do Frienda, ten zgrał futbolówkę do Rincona, a debiutujący w naszych barwach Brazylijczyk płaskim strzałem doprowadził do wyrównania. Niestety nie poszliśmy za ciosem i znów oddaliśmy pole rywalom. Już chwilę po naszej bramce bliski zdobycia gola był Kolabas, ale świetnie spisał się Eicher. W 61. minucie na przekór wszystkiemu to my powinniśmy trafić do siatki, ale po podaniu Vollmanna, Friend trafił w słupek. A że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, wiedzą wszyscy i chwilę potem Heidrich pokonał Eichera po dośrodkowaniu Schmidta z kornera. Do końca meczu nie udało nam się stworzyć żadnej dogodnej sytuacji. Po bardzo słabym meczu notujemy pierwszą porażkę. Musimy koniecznie poprawić grę, bo w takiej formie nie mamy czego szukać na boiskach 2. Bundesligi...

 

Mecz towarzyski, 14.07.2012 r.

Wacker-Arena, Burghausen

2 591 widzów

Burghausen - TSV 1860 Monachium 2:1 (1:0)

Aupperle 30', Heidrich 67' - Rincon 49'

MoM: Michael Schick - 7.9 (Burghausen)

Odnośnik do komentarza

Długo myślałem nad poprzednim meczem, nie tyle nad jego wynikiem, co tragiczną grą. Doszedłem do wniosku, że potrzebne nam są zmiany taktyczne. Kolejne starcie sparingowe rozpoczniemy w nietypowym ustawieniu 4-1-1-3-1. Będzie to dobry sprawdzian dla nowej taktyki, bowiem zmierzymy się z występującą w czeskiej ekstraklasie Sigmą Ołomuniec, która posiada w swoich szeregach chociażby weterana angielskich boisk - Rudiego Skacela.

 

Przy ustalaniu składu na ten mecz nie mogłem skorzystać z kontuzjowanych w poprzednim meczu Aygüna i Rincona. Szczególnie brak Brazylijczyka może mocno dać się nam we znaki, był on bowiem jedyną jaśniejszą postacią kompromitacji sprzed kilku dni. Ponadto ofiarą słabego występu w poprzednim sparingu stał się Stahl, którego zastąpił Boudjemaa.

 

Kiraly - Fathi, Schorch, Vallori, Wojtkowiak - Wannenwetsch - Boudjemaa - Halfar, Stoppelkamp, Tomasov - Lauth

 

Początek spotkania nie wskazywał na to, że trafiliśmy z taktyką. Po 6 minutach przegrywaliśmy 0:2 i nic nie zapowiadało zmian na lepsze. Najpierw po dośrodkowaniu Vepreka z rzutu wolnego, Ordos zgrał piłkę do Skacela, a ten umieścił ją w bramce precyzyjnym strzałem w dolny róg. Potem Veprek znów dośrodkował, tym razem z rzutu rożnego, i Skerle wykorzystał brak naszej konsekwencji w kryciu, pokonując Kiraly'ego. Tracimy stanowczo zbyt dużo goli po stałych fragmentach i trzeba z tym coś zrobić. W 17. minucie zaświeciło dla nas słońce. Tomasov dośrodkował w pole karne, ale obrońcy Sigmy wybili piłkę za szesnastkę. Na szczęście ponownie dopadł do niej Chorwat i atomowym strzałem w krótki róg zdobył kontaktowego gola. Zachęcałem zawodników do dalszych ataków i przyniosło to efekt w 23. minucie. Lauth ładnie wyszedł po piłkę i zagrał za linię obrony do Stoppelkampa, a ten podniósł piłkę nad wychodzącym bramkarzem, doprowadzając do remisu. W 29. minucie gospodarze powinni ponownie wyjść na prowadzenie, ale na przeszkodzie Schulmeisterowi stanął słupek. W przerwie znów wymieniłem niemal całą jedenastkę. W 77. minucie akcja Kamary i Vollmanna zakończyła się strzałem tego drugiego, ale niestety w sam środek bramki. Co się odwlecze, to nie uciecze, i kilka minut potem Kamara zagrał prostopadle do wchodzącego prawym skrzydłem Mathiasa, a Togijczyk ładną podcinką dał nam zwycięstwo w tym trudnym meczu. Zwyciężamy po niezłej grze, a już na pewno w porównaniu z poprzednim starciem wyglądało to dobrze, oczywiście poza pierwszymi minutami. Jak już wspominałem, musimy pracować nad stałymi fragmentami gry w defensywie. Niemniej jednak eksperyment z nowym ustawieniem wypadł obiecująco.

 

Mecz towarzyski, 17.07.2012 r.

Andruv Stadion, Ołomuniec

2 118 widzów

Sigma Ołomuniec - TSV 1860 Monachium 2:3 (2:2)

Skacel 2', Skerle 6' - Tomasov 17', Stoppelkamp 23', Mathias 82'

MoM: Ales Skerle - 8.3 (Sigma Ołomuniec)

Odnośnik do komentarza

Pełni optymizmu przystępowaliśmy do kolejnego sparingu z wymagającym przeciwnikiem. Dziś naszym rywalem bedzie znów drużyna z czeskiej ekstraklasy - Bohemians 1905 Praga. Będzie to kolejny poważny sprawdzian dla naszego nowego ustawienia.

 

W wyjściowym składzie nastąpiły spore przetasowania, chciałem bowiem sprawdzić, jak paru zawodników będzie się prezentować, grając od pierwszych minut.

 

Kiraly - Fathi, Vallori, Schindler, Wojtkowiak - Wannenwetsch - Bierofka - Tomasov, Boudjemaa, Stoppelkamp - Lauth

 

Weszliśmy w ten mecz nieporównywalnie lepiej niż w poprzednim starciu i choć nie udało się szybko strzelić gola, to my dyktowaliśmy warunki gry. Wynik otworzyliśmy w 20. minucie, a konkretnie uczynił to Lauth, który wykorzystał swój spryt i po przejęciu bezpańskiej piłki nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Dwie minuty po tej akcji padł dość kuriozalny gol dla naszego przeciwnika. Masopust dośrodkował z lewej flanki, ale w polu karnym nie było żadnego piłkarza w biało-zielonej koszulce. W napastnika postanowił więc zabawić się Schindler i pięknym szczupakiem wpakował do siatki piłkę zmierzającą za linię końcową... Nie zniechęciło to moich piłkarzy i chwilę potem powinniśmy znowu wyjść na prowadzenie, ale Lauth zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału, a dobitka Boudjemy została zablokowana przez obrońcę. Gol jednak padł, niestety dla rywala. Potocny perfekcyjnie przymierzył z rzutu wolnego i Kiraly musiał wyciągać piłkę z siatki. W przerwie mimo wszystko pochwaliłem zawodników, byliśmy bowiem zdecydowanie lepsi, a gospodarze z rzadka pojawiali się w naszym polu karnym. To jednak negatywnie wpłynęło na nasz zespół, w drugiej połowie snuliśmy się po boisku, bezładnie kopiąc piłkę w środku pola. W tej kopaninie błysnął napastnik gospodarzy - Krajak, który przymierzył z 16 metrów w samo okienko naszej bramki. To nas nieco obudziło i w 83. minucie Nicu był bliski zdobycia gola kontaktowego, niestety trafił w słupek z ostrego kąta. Na szczęście lepszą precyzją popisał się Wood, który tuż przed końcowym gwizdkiem wykorzystał znakomite podanie Frienda. Znów przegrywamy, lecz tym razem nie mogę być niezadowolony z samej gry, a przecież to jest najważniejsze w meczach kontrolnych. Pozostaje liczyć, że przez te kilka tygodni, które pozostały nam do startu ligi, popracujemy nad skutecznością i konsekwencją gry defensywnej.

 

Mecz towarzyski, 20.07.2012 r.

Stadion Bohemians 1905, Praga

2 061 widzów

Bohemians 1905 Praga - TSV 1860 Monachium 3:2(2:1)

Schindler sam. 22', Potocny 40', Krajak 80' - Lauth 20', Wood 86'

MoM: Bobby Shou Wood - 7.6 (TSV 1860 Monachium)

Odnośnik do komentarza

Ostatnim sparingpartnerem w trakcie naszego tournee po Czechach jest Znojmo - klub z niższej klasy rozgrywkowej. Mam nadzieję, że tym występem zmażemy plamę po porażce sprzed kilku dni i nareszcie ucieszymy naszych wiernych kibiców.

 

Nadal trwa walka o miejsce w pierwszym składzie. W poprzednim meczu zawiódł Schorch i to on zacznie na ławce rezerwowych. Przesunąłem także Bierofkę na pozycję defensywnego pomocnika, licząc, że z głębi pola będzie mógł pokierować naszą grą ofensywną.

 

Kiraly - Fathi, Vallori, Bülow, Wojtkowiak - Bierofka - Wannenwetsch - Tomasov, Boudjemaa, Stoppelkamp - Lauth

 

O pierwszej połowie można powiedzieć tyle, że się odbyła. Niby przeważaliśmy, prowadziliśmy grę, tworzyliśmy sytuacje, ale komu mamy strzelać bramki, jak nie drugoligowcom z Czech? Co prawda udało sie raz pokonać golkipera rywali, ale sędzia słusznie odgwizdał pozycję spaloną Lautha. Chwilę wcześniej ładnie strzelał Boudjemaa, ale piłka zatrzymała się na słupku. Po przerwie na boisku zameldowało się kilku rezerwowych, więc nie liczyłem na lepszą grę. Tymczasem pomyliłem się. Graliśmy ładnie, efektownie, a przede wszystkim skutecznie. Już w 49. minucie objęliśmy prowadzenie. Boudjemaa trafił w słupek, ale piłka trafiła pod nogi Lautha. Nasz kapitan zastawił się przed obrońcami i ponownie wyłożył futbolówkę Francuzowi, a ten strzałem w długi róg otworzył wynik meczu. Na 2:0 podwyższyliśmy po pięknym rajdzie Tomasova zakończonym wrzutką wprost na nogę Halfara. To właśnie zdobywca bramki był naszym najlepszym zawodnikiem po przerwie. Widać, że posadzenie na ławie dało mu sporo do myślenia i zmotywowało do lepszej gry. W 73. minucie było już 3:0. Halfar ograł rywala na lewej flance i dograł idealną piłkę do Wannenwetscha, któremu pozostało dostawić nogę. Ostatnie dwie bramki były autorstwa Wooda. Najpierw wykorzystał on podanie Nicu, a potem wykończył kolejną świetną centrę Halfara. Gdyby ktoś powiedział mi w przerwie, że wygramy ten mecz pięcioma bramkami, uznałbym go za kompletnego idiotę. Drugie 45 minut było jednak w naszym wykonaniu rewelacyjne i mam nadzieję, że w lidze zaprezentujemy się równie dobrze.

 

Mecz towarzyski, 23.07.2012 r.

Stadion Znojmo, Znojmo

2 043 widzów

Znojmo - TSV 1860 Monachium 0:5(0:0)

Boudjemaa 49', Halfar 65', Wannenwetsch 73', Wood 81', 90'

MoM: Daniel Halfar - 9.2 (TSV 1860 Monachium)

Odnośnik do komentarza

Ostatni sparing to typowy mecz na podniesienie morale przed sezonem ligowym. Naszym rywalem będzie szwajcarskie Dornach. Na boisko wybiegła najsilniejsza jedenastka, która prawdopodobnie w podobnym zestawieniu zaprezentuje się na inaugurację w wyjazdowym meczu z Energie Cottbus.

 

Do składu powracają: Schorch i Halfar, którzy zagrali bardzo dobrze w poprzednim meczu kontrolnym, a także Stahl, zastępujący Bierofkę i powracający po kontuzji Rincon.

 

Kiraly - Fathi, Schorch, Vallori, Wojtkowiak - Stahl - Wannenwetsch - Halfar, Rincon, Tomasov - Lauth

 

Tak jak się tego spodziewałem, rywale praktycznie nie istnieli od pierwszych minut tego spotkania. Już w 7. minucie Rincon zaakcentował swój powrót do gry, celnie dobijając zablokowany przez obrońcę strzał Lautha. Następne minuty to chwila odpoczynku od ataków, po czym ponowne przejście do zmasowanych natarć. Poskutkowało to trzema bramkami w odstępie 6 minut. Najpierw Lauth wykorzystał centrę Rincona, choć trzeba przyznać, że wydatnie pomógł mu przy tym bramkarz gospodarzy. Później Vallori strzelił gola głową po dośrodkowaniu Lautha z rzutu rożnego, a na koniec znów w głównej roli wystąpił Lauth, wślizgiem wykańczając dokłądne podanie Tomasova. Do przerwy prowadzimy więc wysoko, co nie znaczy, że w drugiej połowie nie zamierzamy strzelać nadal. Potwierdził to Tomasov, zdobywając gola głową po fantastycznym dograniu Mathiasa z głębi pola. Szóstą bramkę zdobył Bierofka przepięknym strzałem z 30 metrów, choć należy dodać, że bardzo pomógł mu bramkarz, który był chyba pewien, że piłka zmierza w trybuny... W 80. minucie festiwal strzelecki kontynuował Nicu, strzałem w krótki róg zaskakując po raz siódmy golkipera rywali. I jeszcze w doliczonym czasie gry, Bierofka, wykorzystując zrezygnowanie przeciwników, wpisał się na listę strzelców, równie ładnym, a może i ładniejszym strzałem niż przy swym pierwszym trafieniu. Po naprawdę ładnej grze odnosimy przekonujące zwycięstwo. Cel został osiągnięty, morale w zespole sięgnęło zenitu, mam nadzieję, że przełoży się to na dobry wynik w zbliżającej się inauguracji ligowej.

 

Mecz towarzyski, 28.07.2012 r.

Sportanlage Gigersloch, Dornach

2 065 widzów

Dornach - TSV 1860 Monachium 0:8(0:4)

Rincon 7', Lauth 28', 34', Vallori 30', Tomasov 53', Bierofka 69', 90+2', Nicu 80'

MoM: Benjamin Lauth - 9.5 (TSV 1860 Monachium)

Odnośnik do komentarza

Przed inauguracją ligową udało się jeszcze sfinalizować transfer, a właściwie wypożyczenie utalentowanego bramkarza z doświadczeniem w najwyższej klasie rozgrywkowej. Ralf Fährmann (GER, 23, BR, 1/0 U-21) mimo młodego jak na bramkarza wieku zanotował już 36 występów w Bundeslidze, a na treningach bronił strzały takich tuzów jak: Klaas-Jan Huntelaar czy Jefferson Farfan. Na razie będzie zmiennikiem Kiraly'ego, ale po kilku miesiącach ma szansę wskoczyć do bramki na stałe.

 

W pierwszym meczu o stawkę na pewno nie będzie łatwo o jakąkolwiek zdobycz punktową. Zmierzymy się bowiem z wyżej notowanym Energie Cottbus i to na wyjeździe. Siła rywala tkwi w środku pola i opiera się na takich zawodnikach jak: Marc-Andre Kruska czy Thorben Marx. Muszę przyznać, że długo zastanawiałem sie nad doborem taktyki na to starcie. Logika podpowiadała, że należy nastawić się na kontratak, postanowiłem jednak zaryzykować i nakazałem piłkarzom próbę przejęcia kontroli nad boiskowymi wydarzeniami.

 

Dla wielu niespodzianką była obecność w pierwszej jedenastce Mathiasa zamiast awizowanego przez media Wojtkowiaka. Togijczyk prezentował się jednak o wiele lepiej od swojego konkurenta podczas okresu przygotowawczego, stąd ta zmiana.

 

Kiraly - Fathi, Schorch, Vallori, Mathias - Wannenwetsch - Bierofka - Tomasov, Rincon, Halfar - Lauth

 

Już od pierwszych minut widać było, że będzie nam bardzo ciężko nawet o remis. Jednak w miarę upływu czasu gra wyrównywała się. Przetrwawszy okres dominacji Energie, ruszyliśmy do nieśmiałych ataków. Pierwszą groźną akcję przeprowadziliśmy po kwadransie gry, ale strzał Tomasova głową po dośrodkowaniu Halfara wylądował w rękawicach golkipera gospodarzy. W odpowiedzi Stiepermann mocno uderzał z okolic 25 metra, na szczęście piłka przeleciała daleko obok słupka naszej bramki. W 28. minucie głupia strata stopera gospodarzy - Hünemeiera zapoczątkowała naszą akcję. Halfar ładnie pociągnął prawym skrzydłem, dośrodkował na 13. metr. Piłkę przejął Tomasov, który zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału. Zdołał jednak pod naporem obrońców wyłożyć piłkę Rinconowi, a Brazylijczyk niczym za najlepszych lat przymierzył w długi róg, uciszając kilkanaście tysięcy fanów Energie!!! Rywale rzucili się do huraganowych ataków i mogli zebrać tego owoce już w 31. minucie, ale strzał Kruski z wolnego zatrzymał się na poprzeczce. Na szczęście szybko się otrząsnęlismy i odepchnęliśmy rywala od naszej bramki, zbierając siły na drugą połowę. Po przerwie to piłkarze Energie nadawali ton grze. Być może było w tym trochę mojej winy, nakazałem bowiem bardziej zachowawczą grę. W 66. minucie po dośrodkowaniu Kruski z wolnego uderzał Stiepermann, ale nieczysto trafił w piłkę i skończyło się na strachu. My także byliśmy bliscy zdobycia gola ze stałego fragmentu. W odstępie dwóch minut Halfar dwa razy trafił z wolnego w poprzeczkę. W 78. minucie głupia strata Wannenwetscha mogła być brzemienna w skutki, na szczęście Kiraly obronił techniczny strzał Sørensena pod poprzeczkę. Jeszcze pod koniec meczu naszym katem mógł stać się Stiepermann, który miał na nodze dwie piłki meczowe, ale w obu sytuacjach stracił zimną krew i uderzał niecelnie. Po końcowym gwizdku w monachijskim obozie zapanowała radość. Po całkiem niezłej, a przede wszystkim skutecznej grze, przywozimy 3 punkty z gorącego terenu, choć rywale na pewno nie zasłużyli na porażkę.

 

2. Bundesliga [1/34], 5.08.2012 r.

Stadion der Freundschaft, Cottbus

12 692 widzów

Energie Cottbus [-] - TSV 1860 Monachium [-] 0:1(0:1)

Rincon 28'

MoM: Christopher Schorch - 7.8 (TSV 1860 Monachium)

Odnośnik do komentarza

W oczekiwaniu na pierwszy mecz na Allianz Arenie kilku naszych zawodników otrzymało powołania do reprezentacji. Większą część stanowiły nominacje młodzieżowe (Koussou – Togo U-20, Wood – USA U-20, Scherzer – Austria U-19, Szekely – Węgry U-21), ale nie obyło się również bez miłej niespodzianki. Przed szansą debiutu w dorosłej reprezentacji stanie Marin Tomasov. Tradycyjnie również uznanie w oczach selekcjonera Kanady znalazł Rob Friend.

 

Niestety nie ominęły nas złe wieści. Damien Boudjemaa nabawił się przepukliny i odpocznie od futbolu przez co najmniej 5 tygodni.

 

Do starcia z Unionem Berlin podeszliśmy w tym samym zestawieniu co na inaugurację ligową, w myśl zasady, że zwycięskiego składu się nie zmienia. W drużynie gości uwagę zwraca duet napastników o uznanych nazwiskach Terodde - Nemec.

 

Kiraly - Fathi, Vallori, Schorch, Mathias - Wannenwetsch - Bierofka - Halfar, Rincon, Tomasov - Lauth

 

Pierwszy raz trybuny ożywiły się, kiedy w 3. minucie Lauth dośrodkował z kornera, a strzał Valloriego prześliznął się tylko po słupku. Pod naszą bramką zakotłowało się chwilę później, na szczęście strzał bardzo aktywnego od początku spotkania Quiringa poleciał wysoko nad poprzeczką. Mimo że posiadaliśmy optyczną przewagę, to goście stwarzali sobie lepsze sytuacje. Takie jak ta wykorzystana przez Quiringa w 12. minucie. Skrzydłowy gości po rozegraniu klepki z Özbekiem wpadł w pole karne i technicznym strzałem nie dał szans Kiraly'emu. Nie potrafiliśmy otrząsnąć się z marazmu, a Union dowodzony przez znakomitego Quiringa nadal dyktował warunki gry. Sytuacja zmieniła się diametralnie po upływie pół godziny gry, gdy as przyjezdnych doznał kontuzji i został zniesiony z boiska na noszach. Wykorzystaliśmy to natychmiast i w 32. minucie Tomasov dośrodkował z rożnego, a Vallori tym razem przymierzył celnie, wyrównując stan meczu. Chwilę potem mogliśmy ponownie utracić wynik remisowy, ale Kiraly zachował czujność po strzale Gallegosa z daleka i próbie Terodde'a głową. Mecz wyraźnie zaczął się ożywiać. Halfar wymienił piłkę z Tomasovem i to właśnie Chorwat powinien wpisać się na listę strzelców, ale jego strzał w krótki róg obronił bramkarz gości. Ostatnie minuty przed przerwą to prawdziwa dominacja naszego zespołu, niestety nieudokumentowana golem mimo dwóch prób Bierofki z daleka. Drugą połowę znów rozpoczęliśmy od dobrej sytuacji. Rincon wreszcie obudził się i posłał świetne podanie do Lautha, ale nasz napastnik strzelił wprost w golkipera. Potem gra uspokoiła się, a kolejny strzał oddaliśmy dopiero w 60. minucie. Lauth minimalnie niecelnie przymierzył z wolnego. Z czasem goście zaczęli odzyskiwać inicjatywę. W 66. minucie bliski sukcesu był Menz, ale jego strzał z dystansu trafił w słupek. Odpowiedzieliśmy bardzo ładną akcją zakończoną strzałem rezerwowego Stoppelkampa, niestety niecelnym. W 85. minucie Union powinien prowadzić 2:1. Nemec najlepiej zachował się w zamieszaniu podbramkowym i wystawił piłkę do Pfertzela, na szczęście strzał Niemca, choć potężny, nie był zbyt precyzyjny i Kiraly zdołał sparować piłkę na rzut rożny. Była to ostatnia godna uwagi akcja tego meczu. Remisujemy po przeciętnym meczu, zważywszy na fakt, iż byliśmy faworytem tego meczu. Martwi fakt, że znów zawodnikiem meczu zostaje nasz obrońca, co znaczy, że jesteśmy mało kreatywni w ofensywie.

 

 

2. Bundesliga [2/34], 11.08.2012 r.

Allianz Arena, Monachium

25 287 widzów

TSV 1860 Monachium [4.] - Union Berlin [11.] 1:1(1:1)

Vallori 32' - Quiring 12'

MoM: Guillermo Vallori - 8.2 (TSV 1860 Monachium)

Odnośnik do komentarza

Po przerwie na mecze reprezentacyjne (niestety Tomasov nie zadebiutował w reprezentacji Chorwacji) wracamy wreszcie na boiska. Tym razem jednak nie z okazji meczu ligowego, a 1. rundy Pucharu Niemiec. Naszym rywalem będzie występujące o klasę rozgrywkową niżej Unterhaching.

 

Postanowiłem wykorzystać ten mecz do wystawienia w pierwszym składzie kilku zawodników, którzy z różnych powodów mało grali w lidze. Szansę debiutu w oficjalnym meczu TSV otrzymał Ralf Fährmann.

 

Fährmann - Fathi, Bülow, Aygün, Wojtkowiak - Stahl - Stoppelkamp - Halfar, Wood, Nicu - Lauth

 

Gospodarze, widząc, że brakuje nam kilku czołowych zawodników, odważnie ruszyli do ataku. W pierwszych minutach dwoił się i troił debiutant Fährmann, który świetnymi interwencjami bronił dostępu do naszej bramki. Po drugie stronie boiska groźnie było, gdy po podaniu Wooda uderzał Lauth, ale bramkarz gospodarzy był na miejscu. Po okresie natarć ze strony Unterhaching odzyskaliśmy płynność gry i zaczęliśmy przejmować kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Efektem tego była akcja z 22. minuty, kiedy Halfar wykorzystał zbyt wysokie wyjście linii obrony, pomknął jak strzała na bramkę i plasowanym strzałem w długi róg otworzył wynik meczu. Podobną sytuację miał kilka minut później Lauth, ale nasz napastnik nieczysto trafił w piłkę i nie udało się podwyższyć prowadzenia. To zemściło się na nas pod koniec pierwszej połowy. Willsch wpadł w pole karne z prawego skrzydła i dośrodkował wzdłuż linii pola bramkowego, a zamykający akcję Rohracker dostawił tylko nogę, wyrównując wynik meczu. To podrażniło nasze ambicje i w doliczonym czasie pierwszej części meczu Lauth po świetnym podaniu Halfara trafił tylko w słupek. W drugiej połowie działo się niewiele. Warto odnotować jedynie groźną główkę Druma po rzucie rożnym i z naszej strony niecelne strzały Wooda i Lautha. Nieoczekiwanie dla wszystkich rozpoczęła się więc dogrywka. W tej panowała jedna drużyna. Piłkarze trzecioligowca wyraźnie opadli z sił i tylko udawali, że chcą zdobyć zwycięskiego gola. My z kolei zagraliśmy tak, jak powinniśmy od początku. Graliśmy piłką, oddawaliśmy dużo strzałów, no i zadaliśmy dwa celne ciosy. Najpierw świetne podanie Stoppelkampa na swoją bramkę numer dwa zamienił Halfar, a na początku drugiej części dogrywki po rzucie rożnym gola zdobył młody Wood. Mimo że musieliśmy męczyć się przez 120 minut, jestem zadowolony z postawy zawodników. Na dobrą sprawę nasz awans ani na moment nie był zagrożony i w spokoju możemy przygotowywać się do meczu ligowego.

 

Puchar Niemiec, 1. runda, 18.08.2012 r.

Sportpark Unterhaching, Unterhaching

9 337 widzów

Unterhaching [3L] - TSV 1860 Monachium [2L] 1:3 (1:1 DP, 1:1 KM)

Rohracker 44' - Halfar 22', 92', Wood 107'

MoM: Daniel Halfar - 9.0 (TSV 1860 Monachium)

Odnośnik do komentarza

Uskrzydleni awansem do kolejnej rundy Pucharu Niemiec, przystępowaliśmy do kolejnego starcia ligowego – tym razem z drużyną Kaiserslautern. Drużyna dowodzona przez takich piłkarzy jak: Sippel, Bunjaku, Baumjohann czy mój rodak Ariel Borysiuk, znajduje się w świetnej formie, czego dowodem jest ostatnie ligowe zwycięstwo nad VFL Bochum aż 8:1!

 

W tygodniu poprzedzającym mecz z „Czerwonymi Diabłami” dowiedzieliśmy się o kolejnej kontuzji. Arne Feick – nasz rezerwowy lewy defensor nabawił się podwójnej przepukliny i odpocznie od piłki przez co najmniej 2 miesiące. Nie jest to dla nas jednak wielka strata, bowiem Niemiec nie łapał się nawet do meczowej osiemnastki.

 

Wylosowano nam także rywala w 2. rundzie Pucharu Niemiec. Będzie nim drugoligowe FSV Frankfurt.

 

Mimo niewątpliwie wysokiej klasy rywala postanowiliśmy nastawić się na ofensywę i walkę o 3 punkty. W składzie zaszło wiele zmian, które są pokłosiem dobrej postawy paru zawodników w niedawnym meczu pucharowym.

 

Fährmann – Fathi, Vallori, Schorch, Wojtkowiak – Stahl – Stoppelkamp – Halfar, Rincon, Tomasov – Lauth

 

Rozpoczęliśmy z dużym animuszem, niestety nie przełożyło się to na groźne sytuacje pod bramką rywala. Z kolei Kaiserslautern szukało swych szans głównie w bardzo groźnych kontratakach. Po jednym z nich mogliśmy przegrywać 0:1, na szczęście strzał Hoffera z dystansu trafił jedynie w słupek. Odpowiedzieliśmy dobrym podaniem Fathiego z głębi pola, które dotarło do Lautha. Nasz kapitan jednak niepotrzebnie uderzał z pierwszej piłki, czym ułatwił zadanie bramkarzowi rywala. Więcej spokoju zachowaliśmy chwilę później. Tomasov oszukał dwóch rywali przy linii końcowej i wyłożył piłkę do Wojtkowiaka, a Polak podrażniony ostatnim przesiadywaniem na ławce uderzył płasko w długi róg, otwierając wynik spotkania. Próbowaliśmy pójść za ciosem, ale goście umiejętnie się bronili. Jedyny raz złamaliśmy ich defensywę pod koniec pierwszej połowy, ale strzał Lautha minął lewy słupek bramki Sippela. Po przerwie przewagę osiągnęły „Czerwone Diabły”. Najlepszą sytuację do wyrównania miał Bunjaku, który atomowym strzałem z linii 16. metra trafił w poprzeczkę. Goście nie zdążyli jeszcze otrząsnąć się po tej akcji, a my zdążyliśmy zadać drugi cios. Tomasov balansem ciała minął obrońcę i zagrał za linię obrony do wychodzącego w tempo Rincona. Nasz ofensywny pomocnik uderzył w środek bramki, strzał był jednak na tyle silny, że przełamał ręce bramkarza i mogliśmy cieszyć się z podwyższenia wyniku. Kaiserslautern próbowało co prawda odrabiać straty, ale albo ratował nas Fährmann (jak przy strzale Hoffera), albo pomagało nam szczęście (po strzale Baumjohanna z dystansu piłka musnęła słupek). Tuż przed końcowym gwizdkiem zdołaliśmy jeszcze dobić rywala. Podanie rezerwowego Frienda na gola zamienił inny zmiennik – Nicu pięknym strzałem w okienko. Ostatecznie, po chyba najlepszym za mojej kadencji meczu, wygrywamy z faworytem do awansu 3:0. Jeśli zagramy tak w każdym meczu, możemy nawet włączyć się do walki o czołowe lokaty.

 

2. Bundesliga [3/34], 26.08.2012 r.

Allianz Arena, Monachium

24 761 widzów

TSV 1860 Monachium[4.] – Kaiserslautern[3.] 3:0(1:0)

Wojtkowiak 31‘, Rincon 61‘, Nicu 89‘

MoM: Guillermo Vallori – 8.7 (TSV 1860 Monachium)

Odnośnik do komentarza

Przed kolejnym starciem ligowym do klubu napłynęły powołania do reprezentacji seniorskich i młodzieżowych. Zaszczytu tego dostąpili: Scherzer - Austria U-19, Szekely - Węgry U-19, Wood - USA U-20, Friend - Kanada, a także Marin Tomasov, który po raz kolejny stanie przed szansą debiutu w chorwackich barwach.

 

Po meczu z faworyzowanym Kaiserslautern tym razem to my byliśmy skazywani na zwycięstwo. Naszym rywalem był Regensburg prowadzony przez mojego rodaka Franciszka Smudę. Drużyna "Franza" w dotychczasowych 3 meczach zgromadziła zaledwie punkt i była czerwoną latarnią ligi, a także głównym kandydatem do spadku. W ich szeregach znajdowało się niewielu znanych piłkarzy, najbardziej rozpoznawalny z nich to chyba defensywny pomocnik rodem z Kanady - de Guzman.

 

W myśl reguły, że zwycięskiego składu się nie zmienia, na boisko wybiegła ta sama jedenastka co w poprzednim meczu.

 

Fährmann - Fathi, Schorch, Vallori, Wojtkowiak - Stahl - Stoppelkamp - Halfar, Rincon, Tomasov - Lauth(k)

 

Pierwsze minuty to istna męczarnia dla kibiców zgromadzonych na stadionie. Obie drużyny grały bardzo chaotycznie i nieskładnie. Spodziewałem się, że od początku będziemy dyktować warunki rywalom, zmuszając ich do ganiania za piłką i kto wie jak potoczyłyby się losy tego meczu, gdyby nie kuriozalna akcja z 20. minuty. Wojtkowiak dośrodkował z prawej flanki, Rincon przegrał pojedynek główkowy ze stoperem, ale do piłki dopadł Halfar. Nasz lewoskrzydłowy chciał ponownie zacentrować spod linii końcowej, ale wyszedł z tego mocny strzał, który prześliznął się po rękawicach bramkarza i piłka ugrzęzła w siatce. Gospodarze rzucili się do odrabiania strat, ale w ich poczynaniach ewidentnie brakowało piłkarskiej jakości. Mimo ich solidnego naporu, Fährmann ani razu nie został zmuszony do interwencji. Jak należy strzelać bramki, pokazaliśmy rywalom w 31. minucie. Po dwójkowej akcji Rincona i Halfara piłka spadła pod nogi Lautha, a nasz nieskuteczny ostatnio kapitan przełamał się i mocnym strzałem podwyższył na 2:0. W końcówce pierwszej połowy znów daliśmy się zepchnąć pod własną bramkę i mało zabrakło, a padłby gol kontaktowy. Na szczęście mocny strzał de Guzmana minimalnie minął słupek. Druga połowa była, tak jak początek meczu, nudna i bezbarwna. Jedyne groźne strzały to próby Valloriego i rezerwowego Wooda - obie po stałych fragmentach, obie nad bramką. Po bardzo słabym, choć do bólu skutecznym z naszej strony meczu, notujemy kolejne zwycięstwo, wskakując tym samym na fotel lidera. Cieszy fakt, że w 4. meczu ligowym nasza defensywa po raz 4. zagrała bez straty bramki.

 

2. Bundesliga [4/34], 31.08.2012 r.

Jahnstadion, Regensburg

7 211 widzów

Regensburg[18.] - TSV 1860 Monachium[2.] 0:2(0:2)

Halfar 20', Lauth 31'

MoM: Guillermo Vallori - 8.2 (TSV 1860 Monachium)

Odnośnik do komentarza

Po przerwie na mecze reprezentacji (w międzyczasie selekcjoner Togijczyków awaryjnie dowołał Matthiasa), w których niestety nasi zawodnicy nie odegrali znaczącej roli, pora powrócić do meczów ligowych. Przed nami kolejne starcie z drużyną z dolnej części tabeli. Paderborn miał zająć spokojne miejsce w środku tabeli, tymczasem po fatalnym starcie zajmuje 16. miejsce w tabeli. My z kolei powalczymy o powrót na pozycję lidera, bowiem dzień wcześniej Sandhausen wygrało swój mecz i wyprzedza nas o jedno oczko.

 

W pierwszym składzie znów nie nastąpiły żadne zmiany. Jedyna roszada, i to wymuszona, zaszła na ławce. Kontuzjowanego podczas meczu młodzieżowej reprezentacji Wooda zastąpił powracający po kontuzji Boudjemaa.

 

Fährmann – Fathi, Vallori, Schorch, Wojtkowiak – Stahl – Stoppelkamp – Halfar, Rincon, Tomasov – Lauth(k)

 

Tradycyjnie już pierwsze minuty meczów z naszym udziałem to głównie walka w środku pola i wzajemne badanie się piłkarzy obu zespołów. Bezładną kopaninę przerwaliśmy po upływie kwadransa gry. Wtedy to Lauth popisał się ładnym podaniem do Tomasova, ale strzał Chorwata w dobrym stylu obronił bramkarz gospodarzy. Po chwili było równie groźnie, lecz tym razem próbę Halfara w ostatniej chwili wślizgiem zablokował jeden z obrońców. Mieliśmy sporą przewagę w posiadaniu piłki, lecz nie potrafiliśmy udokumentować tego bramka. Piłkarze Paderborn odgryzali się sporadycznie. Ich najgroźniejszą akcją był strzał z dystansu Krösche’a z końcówki pierwszej połowy pewnie wyłapany przez Fährmanna. W przerwie starałem się głównie uspokoić zawodników. Byliśmy drużyną zdecydowanie lepszą i kwestią czasu był gol otwierający wynik spotkania na naszą korzyść. Potrzebowaliśmy jednak do tego bardziej kombinacyjnej gry, bowiem jak do tej pory próbowaliśmy głównie długich przerzutów na skrzydła i prostopadłych piłek z głębi pola. Drugą część meczu mogliśmy rozpocząć bardzo udanie, niestety płaski strzał Lautha z daleka na rzut rożny sparował Weis. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze, i w 47. minucie długie podanie Halfara opanował Lauth i w sytuacji sam na sam z bramkarzem zdobył gola w drugim meczu z rzędu. Mam nadzieję, że to oznacza powrót do wysokiej dyspozycji naszego kapitana i najlepszego napastnika. Fatalny błąd w tej sytuacji popełnił stoper Paderborn – Feisthammel, który źle obliczył tor lotu piłki. Gospodarze starali się wyrównać, ale nie potrafili dojść do chociażby przyzwoitej sytuacji strzeleckiej. My z kolei byliśmy bliscy podwyższenia wyniku, kiedy zmiennik Nicu uderzał z 20 metrów, a piłka niemal otarła się o zewnętrzną krawędź słupka. Kiedy wydawało się, że zawodnicy gospodarzy przejęli inicjatywę, a ich akcje zaczęły się zazębiać, niczym rasowy bokser zadaliśmy drugi cios. Prostopadłe podanie Stahla i Lauth po raz drugi wpisuje się na listę strzelców przy biernej postawie obu środkowych obrońców. To jednak nie był cios nokautujący. Piłkarze Paderborn szukali gola kontaktowego. Najpierw z wolengo uderzał Krösche, ale na posterunku był nasz bramkarz. Fährmann nie miał jednak nic do powiedzenia, gdy Saglik, przejąwszy bezpańską piłkę w naszym polu karnym, uderzył nie do obrony w krótki róg. W końcówce spotkania, jak można się było spodziewać, rywale szturmowali nasze pole karne raz po raz, na szczęście wyszliśmy z tego obronną ręką, wywożąc 3 punkty. Tym razem nieco gorzej zaprezentowała się nasza defensywa, ale dla równowagi zagraliśmy bardzo skutecznie w ofensywie. To dobry prognostyk przed kolejnymi meczami.

 

 

2. Bundesliga[5/34], 15.09.2012 r.

Benteler Arena, Paderborn

10 386 widzów

SC Paderborn[16.] - TSV 1860 Monachium[2.] 1:2(0:0)

Saglik 86' - Lauth 47', 76'

MoM: Benjamin Lauth - 8.8 (TSV 1860 Monachium)

Odnośnik do komentarza

Niestety, podczas zapisywania gry po poprzednim meczu wystąpił jakiś błąd i "wywaliło" mnie do pulpitu. Powtórzyłem mecz i rezultat był identyczny, zmienili się tylko strzelcy bramek.

SC Paderborn - TSV 1860 Monachium 1:2 (Zeitz 63' - Vallori 24', 37')

 

W meczu z typowym średniakiem 2. Bundesligi - Erzgebirge Aue, walczyliśmy o powrót na fotel lidera, z którego zepchnął nas Eintracht Braunschweig, wygrywając swoje spotkanie dzień wcześniej. Nasz dzisiejszy przeciwnik ma w swoim składzie kilku naprawdę ciekawych zawodników, w szczególności nalezy zwrócić uwagę na Benjamina Auera - doświadczonego napastnika.

 

W składzie na ten mecz zaszła tylko jedna zmiana. Słabo spisującego się ostatnio Rincona zastąpił Bierofka, co sprawiło, że Stoppelkamp został przesunięty na pozycję cofniętego napastnika.

 

Fährmann - Fathi, Vallori, Schorch, Wojtkowiak - Stahl - Bierofka(k) - Halfar, Stoppelkamp, Tomasov - Lauth

 

Rozpoczęliśmy z dużym animuszem i od początku stwarzaliśmy spore zagrożenie pod bramką gości. Najpierw Lauth, a potem Stoppelkamp byli bliscy zaskoczenia golkipera po strzałach z dystansu, ale te minimalnie mijały słupek. Minuty mijały, a goście nadal nie potrafili przeciwstawić się naszej twardej i agresywnej grze już na ich połowie. Pierwszy celny strzał zaliczył Halfar po pięknym podaniu Lautha. Była to świetna sytuacja do objęcia prowadzenia, ale piękną paradą popisał się Männel. Pierwszą groźniejszą akcję piłkarze Aue przeprowadzili dopiero w 29. minucie. Nienajlepsze zachowanie Schorcha powinien wykorzystać Hochscheidt, ale nieczysto trafił w piłkę. W odpowiedzi piękna indywidualna akcja Halfara zakonczona minimalnie niecelnym strzałem z linii pola karnego. Nakazałem piłkarzom bardziej ofensywną grę, wiedząc, że jeśli strzelimy gola przed przerwą, będzie nam się grać o wiele łatwiej. W 41. minucie przyjezdni wykonywali rzut rożny. Wyszła z tego jednak fantastyczna kontra monachijskich "Lwów". Bierofka pociągnął lewym skrzydłem, zagrał na dobieg do Halfara, ten dynamicznie wpadł w pole karne i wstrzelił futbolówkę wzdłuż linii końcowej. Podążający za tą akcją przez całe boisko Lauth wyprzedził obrońcę i czubkiem buta skierował piłkę do siatki. Odpowiedź Aue mogła być natychmiastowa, ale strzał Schlitta w ostatniej chwili zablokował Fathi. Pierwsze minuty po przerwie to spokojna gra w środku pola. Monotonię postanowił przełamać Halfar, który przejął piłkę, w pełnym biegu minął 3 rywali i strzałem w krótki róg podwyższył na 2:0! To jednak nie był koniec emocji. Dwie minuty po bramce Niemca rzut wolny bity przez Curriego na bramkę zamienił Fink, wykorzystując bierną postawę Stahla. Po straconej bramce zachowaliśmy się jednak bardzo dobrze. Utrzymywaliśmy piłkę na połowie przeciwnika, zmuszając gości do tracenia sił na intensywny pressing. Od czasu do czasu próbowaliśmy podwyższyć wynik. Dwa razy z daleka uderzał Halfar, raz próbował Bierofka, a raz Lauth. Jeszcze w doliczonym czasie piłkarze Aue zerwali się do ataku, ale Fährmann fantastycznie zachował się w bramce, wygarniając piłkę spod nóg Kastratiego. Podsumowując, byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym i zasłużenie wygraliśmy, ale niepokoi fakt, że znów przy dwubramkowym prowadzeniu dajemy strzelić rywalom bramkę kontaktową.

 

2. Bundesliga [6/34], 19.09.2012 r.

Allianz Arena, Monachium

25 958 widzów

TSV 1860 Monachium [2.] - Erzgebirge Aue [10.] 2:1(1:0)

Lauth 41', Halfar 60' - Fink 62'

MoM: Daniel Halfar - 9.0 (TSV 1860 Monachium)

Odnośnik do komentarza

@bacao - 0 punktów ;)

 

Po kilku meczach z niżej notowanymi rywalami czas na bardzo trudnego i wymagającego przeciwnika. Ingolstadt miało walczyć o spokojne miejsce w środku tabeli, tymczasem po świetnym starcie zakotwiczyło w górnej strefie. Gwiazdą zespołu "Die Schanzer" jest znany z polskich boisk Ilian Micanski. W przypadku zwycięstwa zasiądziemy na fotelu lidera wobec korzystnych wyników innych spotkań.

 

W osiemnastce meczowej zaszła jedna zmiana. Kai Bülow kilka dni przed meczem doznał kontuzji przepukliny i odpocznie od treningów przez co najmniej 4 tygodnie. Trzeba z tym coś zrobić, bo to już drugi uraz w zespole spowodowany nadmiernym obciążeniem treningowym. Miejsce Niemca na ławie zajmnie Necat Aygün.

 

Fährmann - Fathi, Vallori, Schorch, Wojtkowiak - Stahl - Bierofka(k) - Halfar, Stoppelkamp, Tomasov - Lauth

 

Od pierwszych minut widać było, że zmierzą się dwie drużyny walczące o czołowe lokaty. Choć na boisku nikt nie odstawiał nogi i dominowała walka, nie brakowało także zagrań najwyższej klasy. Pierwsze minuty nie nastrajały zbyt optymistycznie. To przyjezdni osiągnęli przewagę, zaskakując nas naszą własną bronią - agresywnym pressingiem na całym boisku. Pierwszy groźny strzał na bramkę Fährmanna oddał Kivuvu, na szczęście było to uderzenie bardzo niecelne. W odpowiedzi z podobnej pozycji strzelał b. Nasz napastnik poszedł w technikę, ale i on nie trafił w światło bramki. Od tego momentu coś drgnęło i zaczęliśmy przejmować inicjatywę. W 31. minucie mieliśmy stuprocentową okazję do zdobycia bramki na 1:0, ale Lauth po dośrodkowaniu Fathiego trafił w poprzeczkę. Kilkadziesiąt sekund później atomowy strzał Stahla z 30 metrów musnął poprzeczkę. Szkoda, bo byłby to wspaniały gol... Do końca pierwszej połowy okupowaliśmy szesnastkę gości, niestety nie przyniosło to wymiernych korzyści chociażby w postaci groźnego strzału. Warto jeszcze odnotować poważny uraz Halfara, który uniemożliwił Niemcowi grę. Zniesiono go na noszach w okolicach 30. minuty, czyli notabene tuż przed tym jak zaczęliśmy dominować na boisku. Druga część gry rozpoczęła się od sporej kontrowersji. Sędzia uznał, że Lauth został nieprzepisowo powstrzymany przez da Costę w narożniku pola karnego. Oczywiście z punktu widzenia naszych fanów był to ewidentny karny, niemniej obiektywnie patrząc, interwencja obrońcy była jak najbardziej czysta. Do piłki podszedł sam poszkodowany i nie pomylił się, uderzając w lewy róg bramki. Powinniśmy pójść za ciosem, ale już minutę później w sytuacji sam na sam górą w pojedynku z Bierofką był bramkarz Kirschstein. Dalej napieraliśmy i niecałą minutę później po rzucie rożnym bliski zdobycia gola był Vallori. Rywale przypomnieli o swojej obecności na boisku w 65. minucie, na szczęście strzał Eiglera pewnie wyłapał Fährmann. Chwilę potem Stoppelkamp próbował z rzutu wolnego, ale trafił wprost w mur. Mecz obfitował w emocje, ale najlepsze dla widzów miało dopiero nadejść. W 77. minucie nasi fani zamarli, gdy Fährmann zaczął bawić się w drybling i stracił piłkę na rzecz Schäfera, a zawodnik Ingolstadt posłał piłkę do pustej siatki. Odpowiedzieliśmy błyskawicznie. Bierofka przechwycił piłkę w środku pola, zagrał na prawo do zmiennika Boudjemyy, Algierczyk zgrał na środek do Lautha, a ten z zimną krwią wyprowadził nas na prowadzenie. Piłkarzom Ingolstadt znów zdołali jednak wyrównać. Kolejny fatalny błąd Fährmanna, który zagrał piłkę wprost pod nogi Hellera. Skrzydłowy odegrał do wbiegającego środkiem Micanskiego, a supersnajper gości pięknym strzałem zdobył gola na 2:2. W tym szalonym meczu postanowiliśmy walczyć do końca o 3 punkty. I to opłaciło się, bowiem w doliczonym czasie gry Vallori wykończył centrę Stoppelkampa z kornera. Nikt nie może powiedzieć, że piłka nożna jest nudna. Ostatecznie po dobrym meczu, w którym wszystkie 5 bramek padło po przerwie, pokonujemy trudnego rywala i wskakujemy na fotel lidera!!!

 

2. Bundesliga [7/34], 24.09.2012 r.

Allianz Arena, Monachium

27 296 widzów

TSV 1860 Monachium [1.] - Ingolstadt [6.] 3:2(0:0)

Lauth kar. 50', 83', Vallori 90+1' - Schäfer 77', Micanski 85'

MoM: Guillermo Vallori - 8.9 (TSV 1860 Monachium)

Odnośnik do komentarza

Zatrudniając się w Niemczech, byłem pewien, że jest to najlepiej poukładana organizacyjnie liga na świecie. Okazało się jednak, że poważnie się pomyliłem. Jak wytłumaczyć bowiem fakt, że już dwa dni po ciężkim meczu z Ingolstadt czekał nas wyjazd na gorący teren do Hamburga, na mecz z St. Pauli.

 

Niestety, poprzedni ciężki bój przypłaciło zdrowiem dwóch piłkarzy. Daniel Halfar, chyba nasz najlepszy ofensywny zawodnik początku sezonu, doznał poważnej kontuzji ścięgna Achillesa i nie wiadomo, czy zobaczymy go jeszcze w tym roku kalendarzowym. Z kolei lewy defensor Malik Fathi stłukł żebro i choć nie jest to nic poważnego, czeka go kilka dni pauzy.

 

Po długim namyśle stwierdziłem, że nie ma sensu przeciążać zawodników, dlatego mimo niewątpliwie wysokiej klasy przeciwnika, na boisko wybiegli głównie piłkarze rezerwowi.

 

Kiraly - Volz, Aygün(k), Schindler, Matthias - Wannenwetsch - Boudjemaa - Tomasov, Rincon, Nicu - Wood

 

Tak jak można się było tego spodziewać, to gospodarze nadawali ton grze od pierwszych minut. Już w 6. minucie mocny strzał Bartelsa minimalnie minął poprzeczkę naszej bramki. Bliżej celu piłkarze St. Pauli byli kilka minut później. Strzał doświadczonego Kringe z najwyższym trudem obronił Kiraly. Niestety sprawdziło się powiedzenie: "Do trzech razy sztuka" i w 12. minucie Ebbers wyprzedził Aygüna na krótkim słupku, doszedł do dośrodkowania Daube'a i wpakował piłkę do siatki. Zareagowaliśmy prawidłowo i w 15. minucie powinniśmy wyrównać, ale strzał Tomasova po dograniu Wooda pięknie obronił golkiper rywala. Przejęliśmy kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami, ale gospodarze byli groźni w swoich kontrach. Po jednym z takich wypadów Kringe uderzał z 20 metrów, ale trafił wprost w Kiraly'ego. W odpowiedzi Rincon uderzał z linii pola karnego, ale z mizernym skutkiem. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy drugą stuprocentową okazję miał Tomasov, ale jego główka po dośrodkowaniu Nicu musnęła tylko zewnętrzną krawędź słupka. Gdyby Chorwat miał więcej zimnej krwi pod bramką przeciwnika, byłby niekwestionowaną gwiazdą tego zespołu... I jeszcze tuż przed gwizdkiem sędziego próbował Rincon, ale jak w ukropie zwijał się tego dnia Tschauner. W przerwie uspokoiłem piłkarzy i zachęciłem do dalszych prób ataku. Druga połowa rozpoczęła się od bezładnej kopaniny w środku pola, ale w 59. minucie wyprowadziliśmy celny cios. Boudjemaa i młodziutki Maier wymienili podania w środku pola i ten pierwszy zagrał na lewo do Volza. Rezerwowy lewy obrońca TSV ściął do środka, ograł dwóch rywali i huknął nie do obrony. Już minutę później gospodarze powinni znów wyjść na prowadzenie. Lauridsen wycofał piłkę do Brunsa, ale jego strzał instyktownie odbił Kiraly. W 64. minucie rzut wolny egzekwował Nicu i pomylił się naprawdę nieznacznie. Trzy minuty potem dośrodkowanie Buchtmanna przerodziło się w strzał, na szczęście dla nas trafiło tylko w słupek. W 83. minucie Ebbers strącił piłkę głową do Buchtmanna, a strzał skrzydłowego St. Pauli poszybował nad bramką. Do końca meczu nie potrafiliśmy już stworzyć sobie dogodnej sytuacji. Byliśmy słabsi, ale trzeba wziąć pod uwagę to, że brakowało wielu kluczowych zawodników. Możemy być zadowoleni z punktu zdobytego na trudnym terenie.

 

2. Bundesliga [8/34], 26.09.2012 r.

Millerntor-Stadion, Hamburg

24 219 widzów

St. Pauli [8.] - TSV 1860 Monachium [1.] 1:1(1:0)

Ebbers 12' - Volz 59'

MoM: Moritz Volz - 7.9 (TSV 1860 Monachium)

Odnośnik do komentarza

Prawdziwym sprawdzianem dla naszej linii ofensywnej osłabionej brakiem Halfara miało być starcie z faworytem do awansu - FC Köln. Drużyna, w której składzie występuje między innymi mój rodak Adam Matuszczyk, posiada w swoich szeregach takie gwiazdy jak: Adil Chihi czy Thomas Bröker.

 

Na tak ważny mecz znów wracają do składu wypoczęte gwiazdy. Brakuje jedynie wspomnianego Halfara i Fathiego, który na dniach powinien wznowić treningi.

 

Fährmann - Volz, Schorch, Vallori, Wojtkowiak - Stahl - Bierofka(k) - Nicu, Stoppelkamp, Tomasov - Lauth

 

Rozpoczęliśmy od bardzo mocnego uderzenia. Już w 3. minucie Tomasov dośrodkował z rzutu rożnego na krótki słupek, tor lotu piłki przeciął niezawodny Vallori i mogliśmy cieszyć się z szybkiego prowadzenia. Szukaliśmy okazji do podwyższenia wyniku. W 12. minucie Stoppelkamp płasko uderzył z 25 metrów, ale piłka minęła lewy słupek bramki Horna. Po chwili strzał głową Lautha "w koszyczek" złapał bramkarz gości. Prowadziliśmy grę i wydawało się, że nic nie może nam się stać, ale niestety piłkarze FC Köln zdołali wyrównać w 25. minucie. Chihi złamał z lewego skrzydła do środka, zagrał do Brökera, ten odegrał na tzw. ścianę do wbiegającego Lehmanna, a środkowy pomocnik rywala kapitalnym strzałem nie dał szans Fährmannowi. Od tego momentu coś w naszej drużynie zaczęło się psuć. Traciliśmy głupie piłki, nie potrafiliśmy oddać groźnego strzału, daliśmy się zepchnąć do defensywy. Rywale byli bliscy wyjścia na prowadzenie po strzale Clemensa z ostrego kąta, ale nasz golkiper spisał się wyśmienicie. Jeszcze tuż przed przerwą Chihi uderzał z daleka, ale wysoko nad poprzeczką. W przerwie pochwaliłem piłkarzy za dobry początek, ale jednocześnie skrytykowałem za fatalną postawę pod koniec minionej części gry. Po przerwie zaczęliśmy znów grać tak jak w pierwszych minutach. W 48. minucie piękne podanie Bierofki mógł wykorzystać Stoppelkamp, ale dobrze interweniował Horn. W odpowiedzi groźnie uderzał Clemens z rzutu wolnego, na szczęście dla nas minimalnie niecelnie. Po upływie około kwadransa drugiej części meczu goście znów zaczęli przejmować kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Szybko się to na nas zemściło. W 66. minucie długi atak pozycyjny piłkarzy z Kolonii zakończył się potężnym uderzeniem z linii pola karnego Matuszczyka, które zatrzymało sie dopiero w naszej siatce. Po upływie 70 minut zaświtało dla nas światełko nadziei. Strzelec pierwszej bramki - Lehmann, bezmyślnie sfaulował Rincona i otrzymał za ten faul drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Niestety, zamiast zamknąć rywala na ich połowie, dawaliśmy się zbyt łatwo kontrować. Po jednym z takich szybkich ataków Bröker stanął sam przed naszym bramkarzem, ale nie dał rady umieścić piłki w siatce. W 82. minucie było blisko wyrównania. Po długim wrzucie z autu Wojtkowiaka strzelał rezerwowy Aygün, ale pomylił się minimalnie. Końcówka to prawdziwe oblężenie bramki rywala. Najlepszą okazję na zdobycie bramki miał Nicu, ale jego strzał z 10 metrów fantastycznie obronił Timo Horn. Po bardzo słabym, chyba najsłabszym naszym meczu, pierwsza porażka w sezonie staje się faktem. Niestety ewidentnie brakuje nam Halfara, który często jedną niekonwencjonalną akcją był w stanie przesądzić o wyniku. Po tym meczu spadamy z fotela lidera, na rzecz Eintrachtu Braunschweig.

 

2. Bundesliga [9/34], 30.09.2012 r.

Allianz Arena, Monachium

25 814 widzów

TSV 1860 Monachium [2.] - FC Köln [4.] 1:2(1:1)

Vallori 3' - Lehmann 24', Matuszczyk 67'

Cz. k. Matthias Lehmann 71' (FC Köln)

MoM: Guillermo Vallori - 8.3 (TSV 1860 Monachium)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...