Skocz do zawartości

La Serenissima


Miki088

Rekomendowane odpowiedzi

Szkoda, mogliśmy pokusić się chociaż o jeden punkt, tak ważny w późniejszym rozrachunku. Jesteśmy blisko celu, walczymy już z wyżej notowanymi rywalami, powoli stajemy się piłkarską, profesjonalną reprezentacją. Na chwilę musimy oddalić się od San Marino, gdyż czeka nas kolejny mecz w Ekstraklasie. My, po słabym meczu na własnym stadionie jechaliśmy zrewanżować się i pokazać dobry styl gry - do Białegostoku, gdzie zagramy z miejscową Jagiellonią. Nasz najbliższy przeciwnik w obecnym sezonie spisuje się przeciętnie, zajmując ósmą lokatę w tabeli, mając zrównoważony bilans meczowy. Jedno zwycięstwo, jeden remis i jedna porażka. Chcemy cały czas podtrzymywać passę zwycięstw i trzymać ją jak najdłużej. Moim osobistym marzeniem jest to, aby w przeciągu całych rozgrywek nie przegrać meczu. Cel ambitny, ale na pewno do osiągnięcia, tylko ciekawe kiedy. Popularną Jagę prowadzi nieprzerwanie Tomek Hajto, bez większych sukcesów. Dużym zagrożeniem pod bramką Frąckowiaka będzie z pewnością ich najlepszy napastnik, Ruben Jurado. Trzeba zagrać swoje, musi powrócić styl sprzed meczu z Podbeskidziem. Na przedmeczowej rozgrzewce kontuzji nabawił się Socha.

 

P. Frąckowiak - R. Lima, M. Pazdan, M. Matras, M. Kowalczyk - R. Elsner, P. Kaźmierczak - M. Żyro, S. Mila, W. Sobota - D. Despotovic

 

Wojewoda z Podlasia zakazał wpuszczenia kibiców przyjezdnych na ten mecz - przez co sympatycy Jagiellonii zaprotestowali, brakiem jakiegokolwiek dopingu w tym spotkaniu. Prawie w samej ciszy po raz pierwszy gwizdnął sędzia Garbowski. Przemieszczaliśmy się idealnie, z jednej formacji na drugą, wymieniając między sobą piłkę. Typową akcję z podręcznika rozpoczął Elsner, odgrywając do Kaźmierczaka. Ten z pierwszej piłki podał w stronę Mili, który wbiegł w szesnastkę, minął dwóch obrońców i oddał techniczny strzał, nie dając żadnych szans Słowikowi. Jaga nie zamierzała rezygnować i poważną sytuację do zdobycia bramki miała w 32. minucie, kiedy to sam na sam wyszedł Jurado, minimalnie myląc się, posyłając piłkę nad poprzeczką. Rozsądnie ustawialiśmy każdą z formacji, dowożąc do przerwy ten sam wynik. Inicjatywa od pierwszych sekund kolejnej części należała już do drużyny rywali. Kilka minut po rozpoczęciu, uderzeniem po dośrodkowaniu z rzutu rożnego wyrównał Toshev. Rozpędzali się bardzo szybko, jednakże jedną z ich akcji przerwał Elsner, od razu przeniósł piłkę na prawo do Soboty, ten przebiegł kilkanaście metrów, zagrał do Despotovicia, który umieścił piłkę w siatce. Niestety, błąd w defensywnie popełnił, kilkanaście minut po zdobytej bramce Kowalczyk, przepuszczając futbolówkę do Baltanova, strzelającego głową w światło bramki. Nasz bramkarz był bez szans. Zaczęliśmy od środka, ładnie minął dwóch rywali Matras, zauważył wolnego na prawej stronie boiska Sobotę, który popędził prawym skrzydłem, dośrodkował w pole karne, gdzie faulowany został Despotovic. Jedenastki nie wykorzystał Mila. Niewykorzystane sytuacje się mszczą, tak też było tym razem, a bramkę dla Jagiellonii zdobył nie kto inny, a Jurado. Przegraliśmy bardzo ważny mecz. Czołówka, wygrywając swoje spotkania, odskoczyła nam na trzy punkty, a marzenia o nieprzegranym meczu mogę przełożyć na następny sezon.

 

Ekstraklasa, 4/30 - 13.09.2014r.

Stadion przy ul. Słonecznej, Białystok.

[8] Jagiellonia Białystok– [1] WKS Śląsk Wrocław, 3:2 (S. MILA 27', M. Toshev 55', D. DESPOTOVIC 60', L. Baltanov 74', R. Jurado 82')

MoM: M. Toshev (Jagiellonia Białystok)

Odnośnik do komentarza

Dziś wieczorem pojawi się pewna niespodzianka, o której wie tylko Jacelinho. Czekajcie cierpliwie. :)

---

 

Dwie porażki w jednej i drugiej drużynie spowodowały, że media zaczęły powątpiewać w moje umiejętności i wypisywały totalne bzdury, że sprzyja mi tylko szczęście. Kibice porażką z Jagiellonią za bardzo się nie przejmowali, bo widzieli to, czego nie widzieli dziennikarze - dobrą grę i zaangażowanie z naszej strony, toteż trzeba wyszczególnić zachowanie sędziów na naszą niekorzyść. Nie chciałem nikogo oskarżać, czy publicznie się na ten temat wypowiadać, ale to co oni wyprawiają, przekracza ludzkie granice. Na czele tabeli wciąż drużyna Krakowskiej Wisły, która zdobyła komplet punktów w czterech spotkaniach. Peleton składa się z mojego zespołu, który zajmuje miejsce drugie, kolejno z Lecha, Legii i Jagiellonii. Co ciekawe, mamy najwięcej zdobytych bramek ze wszystkich zespołów, bo aż dziewięć. Natomiast w klasyfikacji strzelców prowadzi zawodnik lidera, Tsvetan Genkov - z dorobkiem czterech goli. Wrócić na ścieżkę zwycięzców spróbujemy już w najbliższym meczu z beniaminkiem, Cracovią Kraków. Liczy się tylko komplet punktów, gdyż nie możemy już pozwolić sobie na wpadki, typu remisy i porażki z typowymi ogórkami. Kapitanem i zarazem gwiazdą tej drużyny jest młody Sebastian Steblecki. Jest to jeden z piłkarzy, którego chciałem pozyskać w oknie transferowym, ale niestety zabrakło czasu. Sam zespół plasuje się na dość dobrej, dziesiątej pozycji.

 

P. Frąckowiak - R. Lima, M. Matras, M. Pazdan, M. Kowalczyk - R. Elsner, P. Kaźmierczak - M. Żyro, S. Mila, W. Sobota - D. Despotovic

 

Kiedy spiker co kilka minut informował o golach zdobytych przez inne drużyny w Ekstraklasie, my męczyliśmy się z dziesiątą Cracovią. Teoretycznie, waliliśmy głową w mur, praktycznie, atakowaliśmy, aczkolwiek bez żadnego pomysłu. Dogodną sytuację dopiero w 38. minucie stworzył Żyro, biegnąc lewą stroną boiska dośrodkował w pole karne idealnie na głowę Mili, który minimalnie przestrzelił obok bramki. Minutę później piłkę obrońcy Cracovii odebrał Despotovic, zagrał świetną piłkę do wychodzącego Mili. Ten będąc sam na sam po raz drugi spudłował. Po raz kolejny ten sam zawodnik dostał dobrą piłkę pod polem karnym rywala, tym razem uderzył celnie, a piłka wpadła pod poprzeczkę, odbiła się jeszcze od murawy i wpadła do bramki. W przerwie wytłumaczyłem moim grajkom, że gramy o pewne zwycięstwo, dokumentując ten fakt wprowadzeniem drugiego napastnika Diaza, za Kaźmierczaka. Właśnie ten pierwszy rozegrał ładną akcję z Sobotą, ten drugi zaś dośrodkował w pole karne, gdzie głową pewnie wpakował piłkę do siatki Despotovic. Wspomniany Steblecki nie zagrał udanych zawodów, a zakończył je w 62. minucie otrzymując za brutalny faul na Elsnerze czerwoną kartkę. Świetnymi umiejętnościami dryblerskimi popisał się Matras, podając wprost pod nogi napastnika... Cracovii, który będąc sam na sam pokonał Frąckowiaka. To już chyba czas, Panie Mateuszu - pożegnania. Na dwanaście minut przed końcem znów akcja dwójki napastników, podawał Diaz do Despotovica i było już 1:3. Druga połowa należała dla nas, totalnie zdominowaliśmy i gdyby nie błąd patałacha, wrócilibyśmy z czystym kontem.

 

Ekstraklasa, 5/30 - 20.09.2014r.

Stadion przy ul. Kałuży, Kraków.

[10] Cracovia Kraków– [2] WKS Śląsk Wrocław, 1:3 (S. MILA 45'+2, D. DESPOTOVIC 52', Vladislav Romanow 68', D. DESPOTOVIC 79')

MoM: D. Despotovic (Śląsk Wrocław)

Odnośnik do komentarza

Sorki za dłuższą przerwę.

 

---

 

Po serii meczów wyjazdowych, nareszcie zagramy na własnym obiekcie. Z przeciwnikiem mało wymagającym, aczkolwiek mogącym zaskoczyć każdego przeciwnika. Po ostatnim, wygranym meczu morale całej drużyny wzrosło, co było widać między innymi w szatni, jaka panuje tam atmosfera. Przedstawiając naszego najbliższego rywala, jest to Górnik Zabrze, który zajmuje dziewiąta lokatę w tabeli. Poprzedni mecz przegrał srogo i wysoko z Lechem Poznań, bo aż 3:0, natomiast jeszcze poprzedni wygrał z Zagłębiem Lubin 2:1. Co dziwne, niedawno na stanowisku trenera nastąpiła zmiana i zarząd owego klubu zatrudnił... Jose Maria Bakero. W tym momencie wiedziałem, że zagrają typowo jak Barcelona, mnóstwo podań i do przodu.

 

P. Frąckowiak - R. Lima, M. Pazdan, A. Kokoszka, M. Matras - S. Mila, P. Kaźmierczak - M. Żyro, W. Sobota - D. Despotovic, C. Diaz

 

Rozpoczęliśmy spokojnie, natomiast gdy rywale rzucili się na nas jak głodne lwy, wkładając nogi gdzie tylko się da. Konsekwencją takiej gry była... nie czerwona kartka dla któregoś z zawodników przeciwnika, tylko kontuzja Michała Żyry. Jednakże to my mieliśmy całkowitą kontrolę i inicjatywę w tym meczu, którą idealnie wykorzystaliśmy w 34. minucie. Bramkę zdobył Despotovic, za sprawą Diaza, który idealnie dośrodkował z lewej strony boiska. Chwilę później, po rozpoczęciu, futbolówkę odzyskał Djordje Despotovic, przebiegł pół boiska należące do przeciwnika, wszedł w pole karne i zdobył fantastycznego gola. Pięć minut po bramce, mieliśmy następną sytuację - tym razem dobrze akcję rozegrali Mila i Sobota, ten ostatni zagrał do wbiegającego Despotovica, który bez problemu pokonał bramkarza Górnika. Zabójcza końcówka pierwszej połowy. Niestety już po wznowieniu gry, straciliśmy bramkę na rzecz Otwinowskiego. Trzy bramki przewagi zdążyliśmy przywrócić kilka chwil później, kiedy z rzutu wolnego dośrodkowywał Mila, a główką uderzył zawodnik, który wszedł z ławki rezerwowych - Sebastian Szkatuła i cieszyliśmy się z następnego gola. Dominowaliśmy w całym spotkaniu, jednakże chwile dekoncentracji wykorzystali piłkarze przeciwnika. Świetnie piłkę odebrał przed naszym polem karnym Łuczak, podał w stronę Sadula. Ten minął Kokoszkę i uderzył nie do obrony. Taki wynik utrzymał się już do końca.

 

Ekstraklasa, 6/30 - 24.09.2014r.

Stadion Miejski, Wrocław.

[2] WKS Śląsk Wrocław – [9] Górnik Zabrze, 4:2 (DESPOTOVIC 34', DESPOTOVIC 35', DESPOTOVIC 40', Otwinowski 46', SZKATUŁA 50', Sadula 76')

MoM: D. Despotovic (Śląsk Wrocław)

Odnośnik do komentarza

Przepraszam za przestój, proszę nie usuwać tej kariery - bo ja ją prowadzę, jednakże ostatnio miałem bardzo mało czasu, dlatego nic nie pisałem. Zaczyna się weekend, potem już bardziej spokojnie - więc myślę, że od jutra wracam do normalnego pisania.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...