Skocz do zawartości

Geniusz przy herbacie


wenger

Rekomendowane odpowiedzi

Sensu, podobnie jak realizmu, też bym się nie doszukiwał...

 

Muszę znaleźć sobie drużynę, aby nie było ani trudno ani łatwo, tak w sam raz. Mam dość ultra HC, gdzie grałem najsłabszymi drużynami w FM-ie. Teraz chce mieć trochę przyjemności z gry, spokojnie budować drużynę, nie martwić się o finanse. W ankiecie przedstawiłem swoich wstępnie wyselekcjonowanych faworytów. Martwią mnie niespłacone pożyczki w wielu klubach, bo nie wiem, jak będą ewaluować finanse w ciągu sezonu. Nie chce wdepnąć w gówno i zrobić sobie hardcore, czyli powracać do tego, w co grałem wcześniej.

 

-----------------------------------

 

Jeszcze tego samego dnia nasz bohater zadzwonił do kolegi z Żoliborza:

- Ty, Jarek, weź skocz na bazar i poszukaj tego cinkciarza w tureckiej skórze. Załatw mi u niego całą serię FM-a, bo zostałem trenerem i muszę się nauczyć prowadzić drużynę piłkarską. Tylko szybko, bo będę miał przejebane.

 

Kazik Warszawski osobiście przywiózł Maćkowi FM-a, ale tylko wersję 2010. Później tłumaczył się, że to towar deficytowy, że w Polsce na potęgę wszyscy w to grają, nawet emeryci, czekający w kolejce do lekarza. Oczywiście wszystko po to, aby podbić cenę.

 

Kiedy pasażerski samolot tanich linii lotniczych, na pokładzie z warszawskim cinkciarzem, wylądował na miejscowym lotnisku, wydarzyło się coś, co odmieniło życie Kazika. Ten zatwardziały kawaler (po co baba, żeby się z nią pieniędzmi dzielić?), twardy jak skała, bez serca i uczuć człowiek wszedł do męskiej toalety i...

 

Margaret Thatcher była kiedyś brytyjską oszczepniczką. Miała nawet pojechać na Olimpiadę, ale nieszczęśliwy wypadek sprawił, że nie pojechała. Różne są wersje wydarzenia, które wstrząsnęło sportowym światkiem w okolicy. Podobno na jednym z treningów jej trener miał bardzo zły humor i strasznie się na Margaret wydzierał:

-Ruszasz się jak pokraka, moja babka szybciej biega!

-Ty łajzo, masz flaki zamiast mięśni!

-Dziewczyno, gdzie masz jaja!

 

Margaret tego dnia miała okres, a wiadomo jak to na starą pannę działa. Podobno wiatr zawiał nie w tę stronę co trzeba, podobno sam trener nastawił się na linię rzutu, bo był impotentem i chciał skończyć z tym podłym życiem. Jednak najbardziej prawdopodobna wersja była taka, że Margaret nie wytrzymała i rzuciła oszczepem prosto w przyrodzenie szanownego trenera, przebijając oba jądra:

- Ja nie mam jaj i ty nie masz jaj, razem nie mamy jaj! - miała krzyknąć i ostentacyjnie opuścić trening.

 

Trener jeszcze dychał parę dni, ale miał jakieś powikłania z tymi jądrami, które zawinęły się nieszczęśliwie pod pachwinę, i po paru dniach zmarł. Margaret wpadła w depresję, zaczęła pić i stoczyła się na samo dno. Ktoś ją kiedyś poznał, ulitował się i załatwił pracę babci klozetowej na lotnisku. Na wszelki wypadek mężczyźni omijali ją szerokim łukiem, ale nasz Kazik przecież był obcy, z Polski przyjechał i nic o niej nie wiedział. A zachciało mu się lać.

 

Na drewnianym krześle, przy drzwiach toalety, siedziała potężna kobieta owinięta chustką, robiła sweter na drutach dla swojego kota. Ich oczy spotkały się w momencie, kiedy Kazik rzucał funciaka na biały talerzyk. I wtedy nastąpiło niezwykłe zauroczenie. Czas stanął w miejscu, Ziemia przestała się kręcić wokół Słońca, a mały aniołek wbijał strzały miłości w ich serca i z dziecinnym uśmieszkiem czekał na efekty swej pracy. Loczek rudych włosów babci klozetowej musnął nawet Kazika w ramię, a ten oniemiał, nogi się pod nim ugięły, nawet sikać mu się odechciało. Margaret wstała i oboje stali tak zahipnotyzowani dłuższą chwilę, aż ktoś puścił z głośników romantyczną muzykę. Ktoś inny stanął w drzwiach toalety i popatrzył z podziwem. Kazik szarmancko poprosił swoją Miłość od Pierwszego Wejrzenia do tańca, tłum przy toalecie gęstniał, aż w końcu, w uniesieniu, w przypływie chwili, gorące usta obojga kochanków znalazły właściwą drogę. Rozległy się gromkie brawa. Ach!

 

-Kazik, gdzie jesteś do cholery! Jutro mam spotkanie z dziennikarzami, pojutrze muszę zameldować się w klubie, mam spotkanie z zarządem, ze sztabem szkoleniowym i... z kimś jeszcze. Nie pamiętam.

- Z piłkarzami.

- A, no tak. Pośpiesz się, zostało mało czasu! Zresztą sam po ciebie przyjadę na lotnisko, dostałem zaliczkę od prezesów, to se wezmę taksówkę.

 

Przy głównym wejściu na lotnisko zrobił się mały tłumik. Nie, to nie za sprawą Margaret, ponieważ ona kończyła zmianę za osiem godzin i jej kochanek z Polski miał na nią czekać z kwiatami. Na chodniku siedział sam Kazik, a przy nim stało kilka butelek z wodą. Widać było, że woda ma wzięcie, bo Kazik co chwila chował parę funtów do kieszeni. A przecież upału nie było?

- Kazik, co ty robisz. Nie rób mi obciachu, bo za dwa dni będę tutaj znaną osobistością. Co ty ludziom sprzedajesz? Zwykłą wodę?

- Sprzedaję deszcz z meczu Polska - Anglia ze Stadionu Narodowego, idzie jak świeże bułeczki!

- Przecież to lipa, to zwykła kranówa.

-O wypraszam sobie, ja jestem uczciwy oszust. Mam tutaj pieczątkę pani minister sportu i atest ukraińskiej kontroli jakości.

- Dlaczego ukraińskiej?

-Yyyyy, na bazarze innych pieczątek nie mieli.

-A w tych woreczkach co masz?

-To ziemia spod niewybudowanego budynku PZPN-u jest. Ale to słabo idzie, bo tym tylko nasi są zainteresowani.

-Jakbyś miał spermę Beckhama, to być został milionerem w jeden dzień!

- A wiesz, to jest dobry pomysł. Czekaj, idę do toalety, zaraz wracam...

Odnośnik do komentarza

W drodze z lotniska Kazik rozsiadł się na tylnym siedzeniu taksówki i zaczął żreć pączki jeden za drugim. Maciek popatrzył na niego z odrazą.

 

- No co? Muszę mieć siły na dzisiejszą randkę. Maciek, ile ci obiecali w tym klubie?

- 5 tysięcy euro.

- I nie targowałeś się? Prawdziwy Polak zawsze się targuje. Chcesz, mogę zostać twoim... hm, doradcą finansowym? Co ty na to?

- W sumie, to dobry pomysł. Ja nie umiem liczyć kasy, wszystko, co zarobię, to na pizzę, piwo i bukmacherkę idzie.

- Ile dajesz?

- Pięćset?

- Tysiąc i wszystko to, co uda mi się wytargować przy transferach. Pamiętaj, że ja się na tym znam. W kuleszówce przewinęło się przez moją wódę wielu trenerów, a uszy miałem zawsze szeroko otwarte.

- Chyba oczy, a uszy umyte.

- Maciek, a jaki klub będziesz prowadził, bo to trochę dziwne, że ciebie wzięli, a nie takiego, co się zna.

- No właśnie, sam się zdziwiłem. Jak mi złożyli propozycję, to potem tak jakoś dziwnie zaczęli gadać. Chciałem nawet spierdalać, jak mi powiedzieli, że krew na rękach mogę mieć, ale potem jednak dodali, że tej krwi Alexandra nie będę musiał wypić. To się trochę uspokoiłem, bo już myślałem, że to jakaś sekta jest. Potem mówili o jakimś nowym zamku, gdzie sroki za ogon nie złapię i że wszyscy święci nie będą balować w niebie.

- Nic nie rozumiem.

- No, ja też. Myślałem, że może inną fuchę mi dadzą, a posada trenera to tylko przykrywka, bo mi o pawiach i kanarkach zaczęli nawijać. Szukali pracownika do sklepu zoologicznego, czy co? Ale nie... Widocznie mnie wyczuli, fachowcy, że ja na zwierzętach się nie znam.

- Maciek, ty znasz chociaż trochę angielski?

- To, co powiedzieli na końcu, na pewno zrozumiałem. Padniesz, jak ci powiem! Na moją rozmowę z właścicielami klubu przyjeżdża fordem Brad Pitt! I to nie na żarty!

- Nienażarty? Masz, daj mu pączka!

- Kazik, a ty dobrze znasz język polski?

 

 

FM 2010, 10.3

Baza: Duża

Ligi: Anglia (1-4), Francja (1-2), Niemcy (1-2), Hiszpania (1-2), Włochy (1-2), Szkocja (1), Polska (1)

Tryb: MHC

- modyfikacje: nie zaczynam od najniższej klasy rozgrywkowej

- dodatkowe utrudnienie: nie mogę scoutować zawodników wymienionych w niusach i wyróżnionych jako potencjalne zagrożenie w raportach przedmeczowych, z podpowiedzi współpracowników korzystam tylko na początku gry, kiedy scouci nie rozpoczęli jeszcze pracy

Klub: :P

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...