Skocz do zawartości

Tańcząc z Guanczami


Fenomen

Rekomendowane odpowiedzi

Już na początku sezonu będziemy zmuszeni zmagać się z kontuzjami, które nas nie omijają. Ze składu wypadli odpowiednio Ander, który pauzował będzie z powodu urazu trzy tygodnie oraz Perez, którego kontuzja będzie wymagała leczenia przez około miesiąc. Inigo na lewej obronie zostanie zastąpiony przez Balenziagę, natomiast na pozycji ofensywnego pomocnika zagrać miał Susaeta.

 

Właśnie w takiej konfiguracji personalnej przystępowaliśmy do meczu z Valladolid, które było relewacją poprzedniego sezonu i zajęło na jego końcu szóstą pozycję, która pozwoliła tej drużynie pokazać się w europejskich pucharach.

 

Olazabal – Ramalho, Balenziaga, San Jose, Dario – Iturraspe, Garcia – Gomez, De Marcos, Susaeta – Muniain

 

Za brak koncentracji w początkowym fragmencie mogliśmy zapłacić bardzo wysoką cenę, ale na nasze szczęście Gnabouyou nie wykorzystał znakomitej sytuacji sam na sam. Dwie minuty później doskonałej okazji nie wykorzystał również Schulz, ale te dwie akcje to były bardzo poważne sygnały ostrzegawcze. W 23 minucie po raz kolejny rywale wyszli z udanym atakiem. Nie zakończył się on golem, ale strzał Ortiza sprawił, że w szeregach naszej obrony zrobiło się nagle cieplej. Przed przerwą gracze Valladolid zaatakowali jeszcze jeden raz, gdy w 42 minucie uderzał Schulz. Ta próba na szczęście okazała się bardzo nieudana. W doliczonym czasie niegroźnie na naszą bramkę uderzał jeszcze Lausberg. Ten strzał też jednak nie zmusił Oiera do interwencji. W drugiej połowie wreszcie moi podopieczni wzięli się do pracy. W 49 minucie doskonale uderzenie De Marcosa sparował na rzut rożny Delac. Rywale odpowiedzieli sześć minut później strzałem Jucilei, po którym piłka poszybowała nad bramką. W 58 minucie znów doskonale interweniował Delac. Tym razem broniąc strzał Muniaina, który przez dotychczasową godzinę był zupełnie niewidoczny na boisku. W 82 minucie Ortiz doskonałym podaniem wypatrzył napastnika gości, Pereza, który minął naszego stopera i uderzył na bramkę. Na szczęście uczynił to bardzo niecelnie. W doliczonym czasie interwencja Oiera uratowała nam jeden punkt, gdy instynktownie wybronił on strzał Pereza. Potem pomógł mu jeszcze w obronie Dario i ostatecznie mecz zakończył się bezbramkowym remisem.

 

La Liga, 3/38, 19.09.2021

San Mames, 46735 widzów

[5] Athletic Bilbao – [6] Valladolid, 0:0

MoM: Matej Delac (Valladolid)

Odnośnik do komentarza

W czwartym meczu ligowego sezonu czekała mnie sentymentalna podróż na Wyspy Kanaryjskie. Nie oznaczało to jednak, że zagramy z Vecindario, które nie zdołało awansować do Primera Division. Zagramy za to z największym rywalem mojej byłej drużyny – Las Palmas. Niewielu pewnie pamięta, ale ta ekipa napsuła nam sporo krwi w poprzednim sezonie – potrafiliśmy zdobyć w dwóch meczach z drużyną z Gran Canarii zaledwie jeden punkt.

 

Oczywiście wciąż niezdolni do gry byli Inigo Perez oraz Ander. Ich miejsca wciąż zajmowali Balenziaga i Susaeta.

 

Olazabal – Ramalho, Balenziaga, San Jose, Dario – Iturraspe, Garcia – Gomez, De Marcos, Susaeta – Muniain

 

Podobnie jak poprzednie spotkanie, tak I to rozpoczęliśmy, oddając zupełnie inicjatywę gospodarzom. Już w 1 minucie bliski zdobycia bramki był der Wal, a jego kolejny strzał pięć minut później doskonale obronił Oier. Odpowiedzieliśmy sześć minut później strzałem Muniaina, któremu doskonale piłkę wyłożył Susaeta, ale nasz najlepszy napastnik zupełnie zepsuł tę szansę. W 16 minucie mocno z daleka uderzał De Marcos, jednak jego próba zakończyła się zupełnym niepowodzeniem i niecelnym strzałem. Gospodarze odpowiedzieli dwie minuty później też fatalnym uderzeniem Marino. W 25 minucie po raz kolejny dał o sobie znać der Wal, ale jego kolejny strzał minął naszą bramkę. Sześć minut potem doskonała interwencja Omraniego uratowała gospodarzy po strzale Muniaina, na co w 33 minucie odpowiedzieliśmy uderzeniem głową Dario po rzucie rożnym. Piłka przeleciała jednak nad poprzeczką. Jeszcze przed przerwą jedną okazję zmarnował Marino, ale nie udało nam się zamknąć połowy bezbramkowym remisem. W doliczonym czasie błyskawiczny kontratak gospodarzy zakończył się golem Pieda po dośrodkowaniu Linssena. W tej akcji nie popisał się Dario, nie przecinając dośrodkowania szwedzkiego skrzydłowego. W drugiej połowie musieliśmy ruszyć do odrabiania strat, ale gospodarze wcale nie odpuszczali. W 47 minucie groźnie uderzał Mortensen, ale minimalnie spudłował. Odpowiedzieliśmy też niecelnym strzałem Muniaina, który gdzieś zgubił swoją strzelecką formę. W 55 minucie raz jeszcze próbował Mortensen po prostopadłym podaniu od Issaha. Jednak i ta próba nie zakończyła się golem. W 60 minucie na strzał z daleka zdecydował się rezerwowy Saez, pudłując jednak fatalnie. Kwadrans później strzał Gomeza świetnie sparował Omrani. A jakbyśmy mieli mało problemów w tym meczu, chwilę później boisko z kontuzją opuścił Susaeta. Mecz kończyliśmy w dziesiątkę, bo dosłownie chwilę wcześniej wykorzystałem limit zmian. Grając w osłabieniu nie udało nam się odwrócić losów meczu, chociaż w doliczonym czasie piłkę na wagę remisu miał na nodze Hernandez, ale nie zdołał jej umieścić w siatce.

 

La Liga, 4/38, 23.09.2021

Estadio de Gran Canaria, 14848 widzów

[16] Las Palmas – [9] Athletic Bilbao, 1:0 (Pied ‘45+1)

MoM: Jeremy Pied (Las Palmas)

Odnośnik do komentarza

W kolejnym spotkaniu podejmowaliśmy na własnym stadionie drużynę beniaminka z południa Hiszpanii – Cordoby. W drużynie tej gra ciekawy Bask – Aramaio, którego niegdyś próbowałem ściągnąć do Bilbao, jednak bez powodzenia.

 

Jesteśmy uważani za murowanego faworyta do zwycięstwa. Bo jak inaczej oceniać mecz pierwszoligowego „wyjadacza” z beniaminkiem? Ja jednak wiem, że każdy mecz na swoją osobną historię i wcale nie musi nam być łatwo.

 

Olazabal – Ramalho, Balenziaga, San Jose, Dario – Iturraspe, Garcia – Gomez, De Marcos, Susaeta – Muniain

 

Chociaż w tym meczu brakowało ciekawych akcji I strzałów w początkowych minutach i tak nie mogliśmy narzekać na nadmiar szczęścia. W 9 minucie kontuzji doznał Iturraspe, a trzynaście minut później również Garcia, co zupełnie rozbiło nasz środek pola, mimo wprowadzenia rezerwowych Martineza i Saeza. W 32 minucie pierwszą groźną akcję przeprowadzili goście, jednak strzał Fiore okazał się niecelny. Odpowiedzieliśmy trzy minuty później strzałem De Marcosa, który indywidualnie kończył akcję ze skrzydła. Jego uderzenie doskonale obronił Velthuizen. Po chwili kolejny strzał oddał Fiore, ale doskonale poradził sobie z nim Oier. Niestety nie minęła nawet minuta, a już musieliśmy się zmierzyć z kolejnym problemem, gdy czerwoną kartkę obejrzał Susaeta za uderzenie łokciem Klosa. Goście próbowali wykorzystać nasze osłabienie i jeszcze w 43 minucie ich akcję kończył Lazaro. Uderzył on jednak niecelnie. W drugiej połowie, mimo gry w osłabieniu, udawało nam się utrzymywać kroku rywalom. W 51 minucie strzał Muniaina doskonale obronił Velthuizen, na co rywale odpowiedzieli zupełnie nieudnaym strzałem Klosa. W 68 minucie niestety stała się rzecz straszna. Cordoba zdobyła gola, gdy akcję Tchamiego na skrzydle zakończył celnym strzałem Lazaro. W 77 minucie bliski podwyższenia prowadzenia gości był Jacobs, uderzył jednak niecelnie. Podobnie nie poradził on sobie z zakończeniem akcji gości dziewięć minut później, ale to nie zmieniło wyniku. Ponosimy bardzo wstydliwą porażkę.

 

La Liga, 5/38, 26.09.2021

San Mames, 42896 widzów

[13] Athletic Bilbao – [14] Cordoba, 0:1 (Lazaro ’68)

MoM: Osee Tchami (Cordoba)

Odnośnik do komentarza

No i co ja mam Ci odpisać? :|

 

 

 

Moje niepochlebne opinie o pracy sędziego z ostatniego meczu, gdy skrytykowałem pokazanie czerwonej kartki Susaecie w pierwszej połowie, zakończyły się tak, że Susaeta otrzymał karę trzech meczy zawieszenia, a ja sam miałem oglądać następny mecz z Atletico z poziomu trybun.

 

W spotkaniu z faworytem do zwycięstwa w lidze zabraknąć miało Garcii, którego kontuzja okazała się bardzo poważna i naszego defensywnego pomocnika zabraknie przez cztery miesiące.

 

Olazabal – Ramalho, Balenziaga, San Jose, Dario – Iturraspe, Saez – Gomez, De Marcos, Susaeta – Muniain

 

Gospodarze wcale nie zamierzali czekać I jak najszybciej chcieli rozwiązac kwestię zwycięstwa w tym spotkaniu. W pierwszej minucie doskonałej szansy nie wykorzystał Gadi, ale osiem minut później Ortega zdobył gola po dośrodkowaniu Iljina. W 15 minucie dość niespodziewanie udało nam się wyrównać, gdy dwójkową akcję Muniaina i Gomeza wykończył ten drugi, doprowadzając publiczność do niemałej konsternacji. Trzy minuty później gospodarze mogli ponownie wyjść na prowadzenie. Tej szansy jednak nie wykorzystał Di Michele, a osiem minut później przed szansą na gola dla Bilbao stanął ponownie Gomez, uderzając jednak tym razem niecelnie. W 29 minucie swoją drugą okazję zmarnował Gadi i podobnie zepsuł akcję gospodarzy dwie minuty później. W 34 minucie Oier doskonale obronił kolejny strzał Francuza, ale w 41 minucie już nikt nie potrafił powstrzymać Gadiego przed zdobyciem swojego drugiego gola w meczu. Gdy dwie minuty później fatalny błąd Ramalho wykorzystał Ortega, zdobywając gola na 3:1. To odebrało nam wolę do walki w drugiej połowie. Na początku drugiej połowy Gadi miał kolejną szansę do zdobycia bramki, chociaż tej nie wykorzystał. Po chwili kontuzji doznał Dario i w jego miejsce na boisku pojawił się Martinez. W 57 minucie Muniain stanął przed szansą na strzelenie gola kontaktowego, ale jego strzał doskonale obronił Bjarnasson. W 63 minucie bardzo niecelnie uderzał weteran Aguero, a po chwili bardzo ostre dośrodkowanie Eduardo sprawiło sporo kłopotów Oierowi, ale nasz bramkarz dobrze się spisał. W 75 minucie Gadi zdołał po raz drugi wpisać się na listę strzelców, dla którego było to dziesiąte trafienie w tym sezonie. Po chwili kolejnej szansy nie wykorzystał Di Michele, ale dzieła zniszczenia dopełnił w 82 minucie rezerwowy Hernandez, zdobywając gola numer 5. Pozamiatane.

 

La Liga, 6/38, 4.10.2021

Vicente Calderon, 63658 widzów

[9] Atletico Madryt – [16] Athletic Bilbao, 5:1 (Ortega ‘9, GOMEZ ’15, Gadi ’41, Ortega ’43, Gadi ’75, Hernandez ’82)

MoM: Raael Ortega (Atletico Madryt)

Odnośnik do komentarza

Kontuzja Dario okazała się dość poważna – naszego podstawowego stopera nie zobaczymy na boisko przez około siedem tygodni. Na szczęście teraz mieliśmy dwa tygodnie przerwy ze względu na terminy meczów reprezentacji. Dlatego w tym czasie już lekarze w Bilbao mogli zacząć stawiać na nogi naszego stopera.

W tym okresie dwóch tygodni udało się poskładać Andera i Inigo Pereza, dlatego obaj byli gotowi do gry już w najbliższym spotkaniu ligowym z Valencią.

 

Nasza fatalna postawa w ostatnich spotkaniach kosztowała nas spadek w okolice strefy spadkowej, ale pamiętajmy, że to dopiero początek sezonu.

 

Olazabal – Ramalho, Perez, San Jose, Martinez – Iturraspe, Saez – Gomez, De Marcos, Ander – Muniain

 

Pierwsze minuty tego meczu pokazały, że to może być spotkanie przełomowe. To my jako pierwsi zmusiliśmy rywala do gry defensywnej. W 6 minucie niecelnie uderzał Muniain, który próbował zamykać indywidualną akcję. Cztery minuty potem rywale nie wykorzystali szansy na gola, gdy niecelnie w sytuacji sam na sam uderzał Mori. W 16 minucie udało nam się objąć prowadzenie. Dośrodkowanie Pereza z rzutu wolnego zamknął Gomez. Pięć minut później było już 2:0, gdy rzut karny, podyktowany za faul na De Marcosie wykorzystał San Jose. Kibice byli w siódmym niebie. Już minutę potem doskonałej szansy na gola kontaktowego nie wykorzystał Mori, a w 35 minucie gola strzelonego przez Belova nie uznał sędzia, dopatrując się pozycji spalonego bułgarskiego pomocnika. Dwie minuty później szansy na gola nie wykorzystał De Marcos, a przed przerwą również Muniain nie wykorzystał swojej szansy. W drugiej połowie musieliśmy zrobić wszystko, żeby utrzymać to prowadzenie. A Valencia rzuciła się do ataków. W 46 minucie doskonale strzał Silvy obronił Oier, a osiem minut później gola nie strzelił rezerwowy Mata, mimo dogodnej sytuacji, w której się znalazł. W 57 minucie Ander doskonale uruchomił De Marcosa, ale nasz skrzydłowy nie zdołał zakończyć akcji celnym strzałem. W 62 minucie goście zdołali strzelić gola kontaktowego. Pięknym strzałem w samo okienko z narożnika pola karnego popisał się Prosenik. W 77 minucie drugi strzał Maty okazał się znacznie gorszej jakości. Sześć minut później doskonale kolejne uderzenie czeskiego napastnika obronił Olazabal. I ta interwencja zapewniła nam, jak się potem okazało, komplet punktów!

 

La Liga, 7/38, 17.10.2021

San Mames, 46902 widzów

[17] Athletic Bilbao – [13] Valencia, 2:1 (GOMEZ ’16, SAN JOSE (k) ’21, Prosenik ’62)

MoM: Phillip Prosenik (Athletic Bilbao)

Odnośnik do komentarza

W kolejnym spotkaniu podejmowaliśmy nastepnego z faworytów do zwycięstwa w końcowych rozgrywkach, sam wielki Real Madryt. Kastylijczycy zajmują obecnie drugie miejsce w ligowej tabeli.

 

W spotkaniu z Realem wystawiłem tę samą jedenastkę, która tak udanie spisała się w meczu z Valencią.

 

Olazabal – Ramalho, Perez, San Jose, Martinez – Iturraspe, Saez – Gomez, De Marcos, Ander – Muniain

 

Niestety źle rozpoczęło się dla nas to spotkanie, bowiem w 6 minucie kontuzji doznał Muniain I musiał opuścić plac gry na noszach. W jego miejsce na placu boju pojawił się Hernandez. Gospodarze jednak dopiero w 19 minucie stworzyli sobie szansę na zdobycie gola, ale strzał Sanogo był bardzo niecelny. Pięć minut później rywale zdobyli bramkę po akcji Pereyry i Sanogo. To właśnie Francuz doskonale podawał do lepiej ustawionego urugwajskiego kolegi. W 38 minucie kolejny strzał Pereyry tym razem doskonale wybronił Oier, a trzy minuty później niecelnie uderzał Anderson. W doliczonym czasie pierwszej połowy gospodarze zadali drugi cios. Tym razem jego autorem został Sanogo – picchichi poprzedniego sezonu. W drugiej połowie gospodarze nadal dominowali na boisku, ale brakowało im skuteczności. W 48 minucie niecelny strzał oddał Canales, a uderzenie Andersona dziewięć minut później wybronił świetnie Oier. W 67 minucie raz jeszcze górą był nasz bramkarz, tym razem nad próbą Pereyry. W końcówce szansę na gola zmarnował jeszcze wprowadzony chwilę wcześniej Cristiano Ronaldo. To jednak nic nie zmieniało. Gospodarze wygrali spotkanie. I w pełni na to zwycięstwo zasłużyli.

 

La Liga, 8/38, 24.10.2021

Santiago Bernabeu, 80354 widzów

[2] Real Madryt – [14] Athletic Bilbao, 2:0 (Pereyra ’24, Sanogo ‘45+1)

MoM: Mauricio Pereyra (Real Madryt)

Odnośnik do komentarza

Kontuzja Muniaina, jakkolwiek brutalnie to zabrzmi, przyszła chyba w odpowiednim momencie. Kibice nie wybaczyliby mi, gdybym posadził na ławce rezerwowych najlepszego strzelca drużyny z poprzedniego sezonu. A tak, kontuzjowany Muniain będzie kompletnie nieprzydatny przez dwa miesiące, bo tyle potrwa jego leczenia.

 

Tymczasem rozpoczynaliśmy zmagania w Pucharze Króla. W czwartej rundzie podejmowaliśmy grający w drugiej lidze Real Betis. W tym spotkaniu oprócz kontuzjowanego Muniaina zabrakło również zawieszonego za kartki San Jose. Dlatego musieliśmy zagrać w bardzo eksperymentalnym zestawieniu środka defensywy, gdy partnerem Martineza został Eizmendi.

 

W tym meczu pozwoliłem sobie na małą ekstrawagancję w ustawianiu składu. I tak na szpicy zagrać miał nasz młodziutki wychowanek, Joseba Rivas.

 

Olazabal – Ramalho, Perez, Martinez, Eizmendi – Iturraspe, Saez – Gomez, De Marcos, Ander – Rivas

 

Gospodarze mogli bardzo syzbko wyjść na prowadzenia, ale swojej szansy z 2 minuty meczu nie wykorzystał Ripamonti, który “słynie” ze swojej nieskuteczności w ważnych meczach. Trzy minuty później po raz drugi Argentyńczyk się nie popisał pod naszą bramką, a uderzenie Debordaux z 13 minuty doskonale obronił Oier. Minutę potem po dośrodkowaniu Spevaka głową uderzał Maboulou, jednak jego strzał znów pewnie wyłapał nasz golkiper. Pięć minut później raz jeszcze nie miał on kłopotów z obroną uderzenie Debordeuax. Wreszcie w 31 minucie pierwsza nasz akcja ofensywna zakończyła się od razu golem. Bramkę strzelił... a jakże, Rivas, z podania Andera. Jeszcze przed przerwą szansy na podwyższenie prowadzenia nie wykorzystał Perez, po strzale którego piłka przeleciała nad poprzeczką. W drugiej połowie gospodarze nadal walczyli o zmianę rezultatu i choćby jednego gola. W 50 minucie niecelnie uderzał jednak Diop, a kwadrans później nasz golkiper doskonale wybronił uderzenie Edeta. W końcówce meczu jeszcze jednej szansy nie wykorzystał Diop, bo znów na drodze stanął fenomenalnie dysponowany tego dnia Oier. To on zagwarantował nam zwycięstwo.

 

Copa del Rey, IV runda, 1 mecz, 28.10.2021

Manuel Ruiz de Lopera, 38420 widzów

[LA] Betis – [LL] Athletic Bilbao, 0:1 (RIVAS ’32)

MoM: Oier Olazabal (Athletic Bilbao)

Odnośnik do komentarza

Następna część zostanie opublikowana... sam nie wiem kiedy :D Tzn wiem - wtedy gdy będę miał chwilę z dostępem do netu. Ale nie wiem, kiedy to nastąpi :P

 

 

 

Bardzo dobra postawa naszego nieopierzonego juniora Rivasa, który strzelił jedynego, jak się okazało gola w meczu pucharowym z Betisem, skłoniła mnie do podjęcia hazardu również w meczu ligowym przeciwko samej Barcelonie. To będzie dla naszego wychowanka prawdziwy chrzest bojowy. Jeśli spisze się nieźle, nie będę miał oporów, aby wystawiać go tak często, jak to możliwe.

 

Niestety mecz pucharowy wyczerpał fizycznie niektórych graczy Bilbao i dlatego w meczu z Barceloną nie mogli zagrać wykończeni Perez oraz Ander. W ich miejsce powołałem do pierwszej jedenastki Balenziagę na lewą obronę oraz Lopeza. Młody Bask zajął miejsce Gomeza na prawym skrzydle, który trafił na lewe, przesuwając na pozycję rozgrywającego De Marcosa.

 

Olazabal – Ramalho, Balenziaga, Martinez, Eizmendi – Iturraspe, Saez – Lopez, De Marcos, Gomez – Rivas

 

Katalończycy nie pozwolili nam na to, aby się rozpędzić I szybko zmusili do cofnięcia się do głębokiej defensywy. W 4 minucie niegroźny strzał oddał Pjanic, a jedenaście minut później swojej pierwszej okazji do zdobycia gola nie wykorzystał napastnik Blaugrany – Amine. Dopiero w22 minucie N’Diefi otworzył wynik, dając prowadzenie gościom. Musiał na raty strzelać po rzucie rożnym, bitym przez Sandro, bo za pierwszym razem trafił w słupek. Pięć minut potem złe odbicie piłki przez Olazabala wykorzystał Amine, dobijając swój poprzedni strzał i podwyższając prowadzenie gości. I to tak naprawdę była ostatnia szansa dla gości na zdobycie bramki przed przerwą. Po tym golu bowiem skutecznie zamknęliśmy drogę rywalom do naszej bramki. W przerwie zagrałem va banque, wprowadzając od razu trzech rezerwowych, chcąc walczyć wciąż o jakieś punkty w tym spotkaniu. Na boisku pojawili się Hernandez, Ugarte oraz Aurtentxe, zastępując odpowiednio przemęczonych Rivasa, De Marcosa oraz Eizmendiego. Te zmiany przyniosły efekt błyskawicznie, bo już w 48 minucie gola kontaktowego strzelił Gomez, wykorzystując idealne dalekie podanie od Balenziagi. Cztery minuty później Pjanic jednak znów sprawił, że Katalończycy mieli dwubramkowe prowadzenie, idealnie egzekwując rzut wolny. Cztery minuty potem znakomitą akcję Bojana zamknął celnym strzałem Pellegrino, dając Barcelonie czwartego gola. Gdy po chwili czerwoną kartke obejrzał Lopez wiedziałem, że jest już pozamiatane. Zwłaszcza, że trzy minuty później kontuzji uniemożliwiającej dokończenie meczu doznał Gomez. To sprawiło, że mecz kończyliśmy w dziewiątkę. A to się nie mogło dla nas dobrze skończyć. I rzeczywiście w 63 minucie Pjanic po raz drugi wpisał się na listę strzelców, błyskawicznie wykorzystując nasze potężne osłabienie. Po chwili jednak mimo gry w osłabieniu stworzyliśmy sobie okazję bramkową. Strzał Hernandeza jednak doskonale obronił Rivas. W 75 minucie doskonale uderzenie Pjanicia wybił na rzut rożny Rivas. Cztery minuty potem potężna bomba w wykonaniu Sandro nie zakończyła się golem – piłka przeleciała nad poprzeczką. W 84 minucie Olazabal popisał się doskonałą interwencją po strzale Pjanicia, który miał wyjątkową ochotę na hattricka w tym spotkaniu. W doliczonym czasie jeszcze jedną znakomitą interwencją popisał się Oier, broniąc strzał swojego kolegi z czasów gry w La Masii – Messiego, który na boisku pojawił się kilkanaście minut wcześniej.

 

La Liga, 9/38, 31.10.2021

San Mames, 53000 widzów

[15] Athletic Bilbao – [10] Barcelona, 1:5 (N’Diefi ’22, Amine ’27, GOMEZ ’48, Pjanic ’52, Pjanic ’63, Pellegrino ’56)

MoM: Miralem Pjanic (Barcelona)

Odnośnik do komentarza

Następne spotkanie miało dla mnie wyjątkowy charakter. Spotkanie wyjazdowe z Deportivo miało być moim pięćsetnym spotkaniem na ławce trenerskiej w karierze, wliczając również mecze w roli szkoleniowca Vecindario.

 

Niestety nasza sytuacja jest coraz trudniejsza. I nie mam tu na myśli wyłącznie zajmowanego w ligowej tabeli miejsca, ale raczej sytuacje kadrową. Ze składu wypadł mi najlepszy w tym sezonie jak dotąd gracz ofensywny – Gomez. I to od razu na całe dwa miesiące. Poza tym Lopez otrzymał trzy mecze zawieszenia za czerwoną kartkę z poprzedniego meczu. Dlatego znów nasza formacja ofensywna będzie mocno przebudowana. Powrócić do niej mieli wypoczęty już Ander, a także Susaeta, który miał wrócić na swoją nominalną pozycję prawoskrzydłowego. Poza tym do składu wrócili po kontuzji San Jose oraz Perez, który zdążył już się zregenerować po meczu pucharowym z Betisem.

 

Olazabal – Ramalho, Perez, Martinez, San Jose – Iturraspe, Saez – Susaeta, De Marcos, Ander – Rivas

 

Największego zagrożenia spodziewaliśmy się ze strony napastnika Deportivo, Lacazette. I rzeczywiście Francuz już w 1 minucie miał doskonałą okazję do zdobycia gola, której jednak nie zdołał wykorzystać. Osiem minut później Oier doskonale wybronił kolejny groźny strzał francuskiego napastnika Deportivo, ale w 16 minucie zaskoczył go jego kolega z drużyny – San Jose, który przypadkowo wpakował piłkę do własnej bramki po dośrodkowaniu Kleina. Trzy minuty potem bliski podwyższenia prowadzenia gospodarzy był Zambrano, który uderzał z dystansu, ale minimalnie przestrzelił. W 28 minucie Lacazette zakończył swój udział w tym meczu z kontuzją, co oznaczało dla nas nieco mniejszy ból głowy w grze obronnej. W końcówce pierwszej połowy szansę na remis zmarnował Rivas, który nie trafił do bramki mimo świetnego podania od Susaety. Na początku drugiej połowy Raul doskonale obronił strzał De Marcosa, a dwanaście minut potem gospodarze odpowiedzieli niecelnym strzałem Dama. W 75 minucie kolejną okazję do bramki zmarnował Zambrano, który ładnie złożył się do strzału z woleja, jednak uderzył ponad bramką. Sześć minut później uderzenie rezerwowego Hernandeza obronił pewnie bramkarz gospodarzy, Raul i była to nasza ostatnia szansa na zdobycie jednego punktu na El Riazor. Słabo.

 

La Liga, 10/38, 06.11.2021

El Riazor, 27384 widzów

[8] Deportivo – [16] Athletic Bilbao, 1:0 (SAN JOSE (k) ’16)

MoM: Jonas Ramalho (Athletic Bilbao)

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...
  • 3 tygodnie później...
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...