Skocz do zawartości

Karkonosze


Loczek

Rekomendowane odpowiedzi

- Proszę nie ściągać. Ja wszystko widzę! – brodaty mężczyzna w grafitowym garniturze huknął dłonią w blat biurka. Spojrzałem na Przemka. Obgryzał w najlepsze żółtego Zenitha usiłując coś spłodzić. Do końca egzaminu pozostało pięć minut. Przejrzałem raz jeszcze ostatnie dwie strony arkusza i zakręciłem czarny cienkopis.

 

- I jak? Jak Ci poszło? – rozczochrany Łukasz odpalił właśnie Chesterfielda.

- Jak kurwie w deszcz.

- Wyniki będą jutro.

- Spadam. Mam trening.

- Z kim w sobotę gracie?

- A bo ja wiem – wzruszyłem ramionami pakując neseser do czarnego, wytartego tornistra.

- Jak zwykle pojedziecie z kelnerami ?

Spojrzałem z politowaniem na Przemka. Usiłował rozgryźć mechanizm działania automatu do kawy.

- Patrzcie, to ta! To ta! – podniecony Łukasz skiepował fajkę o napis „Coca Cola” i chwycił mnie za przegub.

- Kto?

- Dżizys, jaka ona piękna.

Na korytarzu, przy wejściu do damskiej toalety pojawiła się rudowłosa dziewczyna. Miała na sobie kraciastą spódniczkę, sandały i białą, obcisłą bluzeczkę.

- Dagmara ?- spytałem.

- Tak.

- Mówią na nią keczup.

- Keczup? Ale … aa o kolor włosów chodzi?

- Nie. Po prostu, każdy macza w niej parówkę.

Wychodząc z szarego budynku minąłem portiernię. Speszony pan Zenek próbował właśnie zamknąć stronę z pornosami uśmiechając się serdecznie na do widzenia. Zasalutowałem, jak przystało na dobrego studenta i wcisnąłem kluczyk do zamka czerwonego Poloneza.

- Podrzucisz mnie? – spytał Przemek truchtając w stronę parkingu.

- Mam nadzieję, że to ostatni raz.

- Tak tak, jutro będziesz już kimś więcej niż zwykłym studentem.

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

 

Odpaliłem mentolowego L&M i oparłem się o drzwi mojej limuzyny. Przyzwyczaiłem się już do komentarzy pod jej adresem, więc każdy kolejny zlewałem ciepłym moczem.

- Czego rżysz kmiocie? Siano czujesz? – częstowałem pytaniami jak Tadeusz Sznuk.

Na zegarku mała wskazówka łechtała dziesiątkę. Wyłączyłem dźwięk w komórce, nabrałem powietrza w płuca i ostrożnie, krokiem postrzelonego zająca ruszyłem w stronę tablicy ogłoszeń. Pan Zenek wbijał właśnie w miękką okleinę kilka pinesek.

- Myślisz, że tam jesteśmy ? – pędzący prawym pasem Łukasz szturchnął mnie barkiem przez co wypuściłem fajkę na chodnik.

- A jeśli nie, to co ?

- Gówno! – odparł staropolskim zwyczajem wciskając się między zgromadzonych.

- Tekliński, Kowalski, Nowak, Jankowski … k***a, gdzie … JEST! JEEEST!!

- Szczęściarz.

- Ta, miał fart. Pewnie zrobił laskę Engelowi po zajęciach, to mu dał zaliczenie.

- Przecież debilu to nie jest tablica zaliczeń, tylko certyfikatów.

Zatrzymałem się przed tłumem i spojrzałem w górę. Bezchmurne niebo z palącym słońcem było tego dnia tak bezlitosne dla moich owłosionych pach, że w pewnym momencie poczułem, jak wodospad potu spływa po boczkach wprost w portki, pozostawiając po sobie śmierdzącą plamę.

- Przepraszam. Przepraszam, wybacz, sorry, ty tu byłeś pierwszy? To ja będę przed tobą.

 

 

OZP Jelenia Góra z radością ogłasza, iż kurs trenera UEFA B ukończyli :
Pawlikowski, Tekliński, Kowalski, Nowak, Jankowski … MIŚKIEWICZ … Harasim, Tupalski.
Po certyfikaty należy się zgłaszać w terminie 14 dni począwszy od dnia dzisiejszego. 
Leszek Harapin.

 

 

Poczułem, jak przyjemnie ciepły dreszcz przeszywa me ciało. Przeczesałem grzebieniem palców bujną czuprynę, przetarłem dłonią po nieogolonej twarzy i z piersią wypiętą do granic możliwości rozgarnąłem tłum krocząc w stronę zaparkowanego pod zakazem Poldefonsa.

- Panie, nie było miejsca żeby zaparkować? Przecież tu jest zakaz!

- Panie. Teraz to ja mam to w dupie. Zostałem trenerem!

- Panie. Teraz to ja Panu mandat wystawiłem. Proszę tu podpisać.

Odnośnik do komentarza

Murawa na złotniczej wyglądem przypominała legowisko dzika. W pozostałości po trawie trener powbijał seledynowe tyczki, a obok wschodniej bramki położył dwa sznurowate worki z piłkami.

- Macie tu trzy pompki – rzucił w naszą stronę – flaki pompujcie, przebite połóżcie za bramką. Później moja żona je poceruje.

Staszek niósł w rękach cztery nabite na siebie pachołki. Sam pomagałem mu je zwinąć późnym wieczorem od drogowców. Ustawiliśmy je wzdłuż linii pola karnego i czekaliśmy na dalsze instrukcje.

- Dziś będzie strzelecki!

- Ale dziś jest wtorek. A we wtorki mamy szybkościowy.

- Nowak, dwa okrążenia dookoła murawy za pyskowanie!

- Ale trenerze …

- Cztery! I wszyscy czekamy aż kolega skończy!

Odkręciłem butelkę z niegazowaną Oazą i usiadłem w cieniu na piłce. Sznurówki w moich korko-trampkach były związane na supeł. Poszarpałem nimi przy języku upewniając się, że nie są przetarte.

- A Ty co? Gwiazda jesteś? Wstań i zobacz jak teraz wygląda piłka. To jest football, a nie rugby Miśkiewicz! Dołącz do Nowaka!

Chwyciłem łaciatą w dłoń i kopnąłem z woleja do pustej bramki. Rozgrzewający się bramkarz przyklasnął mi pukając się w czoło.

- Nie wiem po co ja się z wami użeram. Mamy już końcówkę sezonu, a wy, patałachy pieprzone i tak nic nie ugracie. Dalej będziemy się taplać w tej lidze, jak jakieś żuki gnojowe! – Trener Tarczyński odpalił Wiarusa i opadł na drewnianą, wybrakowaną ławkę opartą o ścianę z napisem „ Jebać psy!”. Zatrzymałem się w pół drogi i krzyknąłem :

- Może, gdybyś trenerze ruszył dupę zamiast wiecznie narzekać, coś byśmy ugrali?

- Jak śmiesz szczeniaku! Dziesięć okrążeń!

- A gówno – gestem Kozakiewicza podziękowałem za polecenie i krzyknąłem – chłopaki, mam papiery na trenowanie naszej drużyny! Może to nie w nas tkwi problem, tylko w tym emerycie?

Tarczyński otworzył z sykiem V.I.P-a i pociągnął zdrowo z puszki.

- Papiery papiery papiery. I co ci z nich przyjdzie? Myślisz, że zostaniesz jakimś sławnym trenerem? TUTAJ? Popatrz na to beznadziejne psie gówno. Nie mamy nawet normalnej szatni. A boisko? Prezes obiecuje od dwóch sezonów, że posieje trawę.

- Dostałeś pieniądze na trawę, to przepiłeś!

- Przepiłem, nie przepiłem, co za różnica – Tarczyński pokręcił głową – jest murawa? Nie ma. Przebieracie się na dworze, pijecie własną wodę, a na wyjazdy musimy się zrzucać, bo klub nie ma pieniędzy na autokar.

- Smakuje?

- To najlepszy produkt Biedronki. Jestem patriotą, wspieram naszą kadrę! – trener uniósł czarną puszkę w górę niczym Róg Amaltei i głośno, siarczyście beknął wypluwając na bieżnię kawałek kiełbasy.

- Paweł, a skąd Ty masz te papiery? – spytał Kamil.

- No właśnie. Skąd?

- Naprawdę mógłbyś nas trenować?

- Ty, Miśkiewicz, nie pierdol.

- Serio?

Setki pytań sunęło w moją stronę jak spragniony menel do spożywczaka po wino. Uniosłem obie ręce w górę i krzyknąłem :

- Stop! Dajcie mi coś powiedzieć! Ile razem gramy w Karkonoszach? Jak daleko sięgam pamięcią … dziesięć lat? No właśnie. Przez ten cały czas nie osiągnęliśmy nic poza mistrzostwem regionu. Nie zarabiamy, nie wygrywamy, nie mamy żadnego zaplecza. Pomyślałem więc, że może czas najwyższy coś z tym zrobić?

- W Football Managera byłeś dobry! – krzyknął podniecony Romek.

- Zrobiłem papiery UEFA B. Za niecałe pięćset złotych.

- To chyba sprzedałeś Poldefonsa żeby mieć tyle kasy, co?

- Trenerze, po co ta dygresja? A Ciebie stać na poloneza? Przecież jeździsz na tej Ukrainie od kilku lat, czy śnieg, czy deszcz, jak listonosz Pat. Wstyd. Jak my mamy coś wygrać, jak kierujący jest wiecznie nawalony, jak pieniądze na rozbudowę naszego klubu giną w Biedronce, Lidlu i innym gównie. No co? Może nie mam racji? Nie chcielibyście coś osiągnąć?

- Ja tam nie wiem. Mam u mechanika dobrą pracę. Tysiąc sto zarabiam, starcza mi na życie.

- A ja w McDonald’s z nadgodzinami mam tysiąc trzysta.

- Ale orasz po szesnaście godzin na dobę? No właśnie. Decyzja należy do was.

Zapadła grobowa cisza. Tarczyński otworzył drugiego vipka i znów beknął.

- Ja tam bym pokopał jeszcze w piłkę.

- Ja też.

- A no.

- Chodźmy do prezesa. Jak się zgodzi, możesz nas trenować – krzyknął ktoś z tłumu.

- A róbcie co chcecie. Ja tam spadam do domu, bo moja stara robi przeciery na zimę – trener uniósł swe tłuste ciało na rękach, pomiętoloną paczkę papierosów wcisnął sobie w majtki i chwiejnym krokiem odprowadził leciwy rower do bram stadionu. Patrzyliśmy na niego z obrzydzeniem. Był produktem peerelowskiego systemu. Renta inwalidzka starczała na opłaty, piwo i papierosy.

- Miśkiewicz … i ty myślisz, że dasz radę?

- W Football Managerze grałem Durango I Varmbols FC.

- Jak Wenger?

- A no. I udawało mi się czasem ugrać kilkadziesiąt punktów w sezonie.

- No … to jest argument.

Odnośnik do komentarza

Zobaczymy ;-) Górali u nas ni ma.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Konrad Maciejewski - prezes Karkonoszy Jelenia Góra - z dziką radością podpisał ze mną kontrakt. Od tej pory zarabiałem 450 zł tygodniowo, wystawiłem Poloneza na allegro, a za swoje pierwsze zarobione pieniądze poszedłem do agencji towarzyskiej na lody.

 

Skład Karkonoszy prezentował się następująco :

 

 

BRAMKARZE :

Kamil Jagła – syn naszej pani profesor od historii polski. Solidny zawodnik, mający problemy z paleniem marihuany. Co prawda poza staniem w bramce niewiele potrafi, ale jest wysoki i będę liczył na to, że jak rozstawi ręce na boki, obroni kilka strzałów.

 

Ireneusz Jałocha – kuzyn Kamila. W dzieciństwie siedział w poprawczaku za zgwałcenie syna pani przedszkolanki. Zdecydowanie będzie numerem dwa w bramce. Klub dał mu 50 zł tygodniowo.

 

OBROŃCY:

Mamy jednego środkowego pomocnika. Tarczyński szkolił nas dziesięć lat i o zgrozo, wyszkolił jednego stopera!

Jan Brzozowski – 25letni lewy obrońca. Potrafi kopać tylko lewą nogą. Prawe kolano skręcił podczas treningów Muay Thai i do dziś nie odzyskał do końca w nim czucia.

Arkadiusz Dziewulski – Zawsze był na liście grających w meczu, ale nigdy go nie widziałem. Przez kolegów nazywany „ człowiek duch ”. Klub płacił mu 100 zł tygodniowo. Za taką kasę też bym udawał że jestem, ale mnie nie ma. Prawy obrońca, 28 letni instruktor latania na paralotniach. Nie mogę go sprzedać. Musi zostać na ten sezon.

Patryk Rzepa – jakie nazwisko, taki wyraz twarzy. Kiedy pierwszy raz go poznałem, na studniówce katolickiego liceum, jego twarz przypominała pizzę. Dziś po syfach pozostały małe kratery. Jednak dla drużyny zawsze był i będzie kapitanem. Zupełnie nie wiem dlaczego. Prawy obrońca potrafiący występować również w środku.

 

Paweł Kupczak – kolejny student, tym razem biologii molekularnej. Na zajęcia jeździ w weekendy, więc w nie każdym meczu mogę na niego liczyć. Grał już na każdej pozycji, od bramkarza po napastnika. Na każdej był tak beznadziejny jak jego ojciec po pijaku na dyskotece. Jego jedynym atrybutem jest agresywność. Walczak, jak Pan Wołodyjowski.

Tomasz Kucharski – po prostu jest. I to by było na tyle jeśli chodzi o znaczenie i możliwości. Typowa zapchajdziura. Nigdy nie rozumiałem dlaczego gra w piłkę.

Grzegorz Nowak – radca prawny pochodzący spod Radomia. W przeszłości trenował skoki narciarskie, co nijak się ma do jego gry głową. Jedyny środkowy obrońca w drużynie. Mierzy prawie dwa metry.

 

POMOCNICY :

Bartosz Sypniewski – środkowy, defensywny pomocnik, daleki kuzyn Igora Sypniewskiego. Podobnie jak znany napastnik – pił byle gówno, byle dużo. Do ostatniej zimy pił na umór, ale po jednej z imprez obudził się z kondonem w dupie i przestał.

 

Mariusz Brzozowski – nasz prawy pomocnik. Ma 21 lat, jest po gimnazjum i pracuje w miejskim szalecie. Klub mu płaci 70 zł tygodniowo.

Łukasz Płonka – środkowy pomocnik, mogący występować również na lewej flance. Do klubu przyszedł w zeszłym roku. Twierdzi że jest Mesjaszem i nawróci wszystkich na dobrą drogę. Cokolwiek to znaczy. Wycyckał nas na 90 zł tygodniowo.

Marcin Maziarz – rasowy wykonawca rzutów karnych. Nie potrafi nic więcej, ale warto go trzymać na boisku. Zarabia 60 zł tygodniowo, co wystarcza na alimenty. Ma 21 lat i sześcioletniego syna ze swoją ciocią.

Jerzy Maj – Środkowy pomocnik. Bez komentarza.

Mateusz Tkocz - prawy pomocnik znany z długich wyrzutów z autu. Od dzieciństwa trenuje kulturystykę. Zawsze nosi przy sobie paczkę metanabolu i dwie beczułki testosteronu. OZPN nie prowadzi kontroli antydopingowych.

Paweł Łoboda – lewy pomocnik. Czasami bywa trzeźwy. W niedzielę zazwyczaj, przed mszą świętą. Po mszy pije na umór. Przesiaduje na ławce, gdzie dzielnie wspiera naszych. Typowy kibic.

Dariusz Chałas – ofensywny, środkowy pomocnik. Niespełniony architekt i kreator mody. Pedałuje się ze swoim chłopakiem kiedy chce i gdzie chce, przez co cała drużyna przebiera się przy drugiej bramce. Jego atutem są niekonwencjonalne zagrania. Zawsze po strzelonej bramce wsadza palec w usta.

 

NAPASTNICY :

Napastników mamy dwóch. Najczęściej stoją po prostu w polu karnym i czekają na prezent.

Paweł Fryc – 28 letni inwestor ze Szklarskiej Poręby. Piłkarskiego rzemiosła uczył się w Chojniku Cieplice, gdzie występował razem ze swoim ojcem do 2009 roku. Ma wyrok w zawiasach za pobicie kontrolera biletów. Jest metro seksualny, przez co na trybunach pojawia się mnóstwo pięknych kobiet.

Krzysztof Grembocki – posiada dwie nogi.

Odnośnik do komentarza

Trzymaj pistolety i psychopatów w szufladzie a będzie dobrze. Początek przywodzi na myśl filmy Tarantino: pokazałeś, że z banału i kiczu, którym ociekają tutejsze opki można zrobić porządny tekst. Trzymaj dystans!

Odnośnik do komentarza

Po podpisaniu kontraktu musiałem wziąć się do roboty. Nasz skład wyglądał jak obraz Pablo Picasso, a mi brakowało piłkarzy niemal na każdą pozycję. W sztabie szkoleniowym miałem aż jednego fizjoterapeutę i jednego scouta. A razem Tarczyńskim pan Kazik zabrał autobus i byliśmy w ciemnej dupie.

 

Nazajutrz polonez poszedł do Żyda za siedemset pięćdziesiąt złotych. Wyłem jak bóbr, gdy znikał za zakrętem ze starym, grubym i śmierdzącym jak świeżo zeskrobany osad z zębów, staruszkiem za kółkiem.

 

- Nie pękaj – Przemek szturchnął mnie łokciem wciskając w dłoń papierosa.

- Chodź, poszukamy czegoś większego. Skoro nie mamy kasy na wynajem autokaru, ja będę prowadził.

Po godzinnym wertowaniu otomoto znalazłem całkiem zadbany egzemplarz Volkswagena Transportera .

- Myślisz, że to przejdzie?

- Ja mam jednego, prezes jeździ Vito. We dwóch damy radę. Zresztą, jeden mecz gramy u siebie, drugi na wyjeździe.

Przemek podszedł do okna i zacisnął pięści z nerwów.

- Pieprzony Tarczyński.

- Zobaczysz – wyrzuciłem nogi na stół otwierając sok marchewkowy z kaktusem – za dwa lata będziemy mieli swój autobus, nową szatnię a i kasa wystarczy Ci na coś więcej niż waciku do uszu.

Przemek wcisnął palec po kostkę i pokręcił nim w małżowinie wyciągając po chwili sporą kulkę woskowiny.

- I może Dagmara wreszcie mnie zauważy.

- Ech – pokręciłem głową odpalając Naszą-Klasę – co wy w niej widzicie? Silikonowe cycki, wargi sromowe wystające spod spódniczki, we łbie sznurek, który trzyma uszy.

- Co masz na myśli ?

- No że jak byś go przeciął, to by jej uszy odpadły. Taa – spojrzałem na zdjęcie w bikini – jest słodka jak cukier.

- No widzisz?

- No ale sypie się jak mąka.

- A wal się.

- Wychodząc z domu mówi, że wraca jutro. Cała dzielnica już jej przetrzepała futro - zarechotałem.

- A ty? Popatrz na siebie, nieogolony, w starych ciuchach. Twój jedyny perfum to szare mydło z jeleniem.

- No a ona jest ogólnodostępna. Na osiedlu już to wiedzą. Ciągle chce się sypać, cały rok ma sezon.

 

Jeszcze tego samego dnia przewertowałem całą listę dostępnych zawodników. OZPN Jelenia Góra niechętnie ją udostępniał, ale nasz prezes obiecał, że w zamian kupi im urządzenie z baniakiem Ustronianki i będą mogli sobie pić w upalne dni za darmo wodę.

Potrzebowaliśmy : środkowych obrońców ( najlepiej dwóch ), napastnika, środkowego pomocnika i prawego skrzydłowego.

A lista była tak bogata jak kloszard sączący Sen Sołtysa w przejściu pod wiaduktem.

Odnośnik do komentarza

Pierwszy trening, w którym nie brałem czynnie udziału, był dla mnie traumatycznym przeżyciem. Chodziłem po boisku wydając polecenia, a moi koledzy kopali dokładnie tak, jak chciałem. Poczułem się zupełnie jak po cukierkach Werther’s Original, popijając tani, energetyczny napój z Lidla.

- Rozjebiesz sobie tym wątrobę – Jagła stanął przy mnie otrzepując przykurzone rękawice bramkarskie – to nawet nie ma tyle kofeiny ile mieć powinno. Spójrz – wskazał na skład – 30 miligramów kofeiny. Red Bull ma 32.

- Dziękuję, będę pamiętał. A teraz stawaj w bramce, zrobimy strzelecki.

 

Późnym wieczorem, gdy księżyc leniwie wyglądał zza chmur a ulice miasta gasły pogrążone w śnie, zasiadłem wygodnie na drewnianej ławce, naprzeciwko Pyrnej Chaty. Pusta ulica 1 maja wyglądała jak rodem z Dzikiego Zachodu. Brakowało jeszcze latających snopków siana. Odpaliłem laptopa, uruchomiłem Football Managera i wsunąłem w port USB biały modem do Internetu. Na ekranie Packard Bella błysnęła oficjalna strona gry. Poszperałem w archiwum, poprzeglądałem najnowsze informacje i odpaliłem papierosa odkładając paczkę na ławkę.

- To nie, to też nie, hm Kyler v.11? Nie, bez sensu – podrapałem się po łepetynie – Asymetryczne 4231 nie, przegrywałem tym nawet Manchesterem United. O, to będzie dobre! Falanga. Czym prędzej odszukałem w moim archaicznym Philipsie Fisio numer do Lewandowskiego i …

- Dobry wieczór. Dokumenty proszę – za moimi plecami zacharczał flegmą jakiś mężczyzna. Zacisnąłem dłoń na telefonie i spojrzałem w stronę parkującego przy kościele zielonoświątkowców radiowozu Straży Miejskiej.

- Dobry wieczór panowie. Piękny mamy wieczór, prawda?

- Czarek, wytłumacz panu jak się wyjmuje dokumenty!

Z niebieskiego Fiata Fiorino wytoczył się troglodyta o bicepsach jak u Burneiki. Spojrzał na mnie jak byk na rzeźnika i cienkim jak kutas komara głosem zaskrzeczał :

- Nie słyszałeś co pan powiedział? Dokumenty!

Podałem plik plastikowych dowodów tożsamości, zgasiłem papierosa o metalowy, zielony kosz w kształcie prostopadłościanu i zamknąłem laptopa.

- Będzie 300 zł za palenie w miejscu publicznym. Czy chce pan coś dodać?

- Powinniście chyba zapytać, czy przyjmuję mandat.

- Znieważenie funkcjonariusza na służbie 200 zł.

- Panowie, ale o co chodzi? Co ja zrobiłem?

- Stawianie oporu – Cezary spojrzał na zapieprzającego długopisem kolegę - chyba podwieziemy kolegę na dołek. Tam cię nauczą pokory.

- Mam … - wcisnąłem dłoń w kieszeń – 20 zł przy sobie i pół paczki mentolowych Chesterfieldów.

Cezary chwycił mnie za dłoń i przyciągnął do siebie. Śmierdział Old Spicem.

- Ja nic nie brałem.

- A ja nic nie dawałem. Miłego wieczoru panowie!

 

Wchodząc do akademika położyłem laptopa na schodach i raz jeszcze przyjrzałem się taktyce. Zdawała się być idealna na Karkonosze. Idealna, by wyjść z Hadesu do świata żywych.

Odnośnik do komentarza

Będzie. Ale na początku ciężko poustawiać taksę pod grajków, których atrybuty nie przekraczają 6 :)

-----------------------------------------------------------

 

Mój asystent był dobrze zbudowanym, opalonym blondynem w mokasynach. Lubował się w dobrych trunkach i drogich kobietach. Miał delikatną bródkę, ułożoną w kształt odwróconego trójkąta, szpiczaste baczki i tatuaż - przedstawiający rozłożoną, nagą kobietę – na prawym bicepsie. Spotkaliśmy się przed pierwszym meczem sparingowym na hali piłkarek ręcznych KPR Jelenia Góra, zaraz po treningu dziewczyn.

- Kuriozum. Niedawno pomagałem ci wbić się do pierwszego składu, a dzisiaj to ty wbijasz innych – zagaił klepiąc w pupę nastoletnią blondynkę, która właśnie pakowała piłki do siatki.

- Tomasz! – spaliła rumieńcem znikając w ościeżnicy drzwi prowadzących do szatni.

- Dobra nie?

- Chciałem z tobą porozmawiać o podziale obowiązków. Chciałbym żebyś …

- Wziąłem ją przed treningiem od tyłu. Mówię ci, uf, dobra jest.

- … zajął się drugą drużyną i pomógł mi z juniorami. Nie mamy dużego zaplecza.

- Z gówna miodu nie ulepisz.

- Jak posłodzisz to będzie jak Nutella. Słuchaj, potrzebuję pozyskać nowych zawodników i kilku trenerów. Nie mamy ani siłowego, ani od juniorów, że nie wspomnę o kimś, kto mógłby jeździć po okręgówce i niższych ligach.

- Czekaj – wyprostował ręce odsłaniając damską pochwę i kawałek nogi spod rękawa – że niby co ty chcesz zrobić? Ile dajemy trenerom miesięcznie?

- A bo ja wiem – usiadłem na drewnianej, małej ławce pod ścianą – dwie stówy? Trzy ?

- A ty byś chciał szkolić bandę patałachów za trzy paczki miesięcznie? Na co ci to wystarczy? Na miesięczny i paczkę lentylków? Patrz – wskazał palcem na otwarte drzwi do szatni. Dwie nagie piłkarki stały odwrócone do nas plecami szukając w szafkach ciuszków – to jest życie. Rżniesz, oglądasz, umawiasz się i rżniesz.

- Do jutra czekam na raport. Jak ci się nie podoba ta robota zostań alfonsem. Ja szukam ludzi którzy mają pasję.

Lewandowski klepnął mnie w plecy i rzekł :

- Spoko chłopie. Wyluzuj bo ci żyłka pierdząca pęknie. Mam kilku ziomków, oni znają innych ziomków, a tamci mają jeszcze inne kontakty. Damy rade. Coś taki spięty? Wiem czego ci potrzeba. Masz – podał mi nabitą fifkę – wyluzuj się.

- Zaraz gramy pierwszy sparing. Heloł! – machnąłem mu przed twarzą.

- Heloł to mówiła Szkapa Rutowicz – przesunął dłonią po pośladkach i znów pomachał w przód i w tył udając, że coś posuwa.

 

Gierka wewnętrzna miała mi mniej więcej pokazać w jakiej dyspozycji są poszczególni zawodnicy. Dołączyłem do drugiej drużyny kilku juniorów i w trzecim tygodniu czerwca, zaraz po zakończeniu roku szkolnego, przy całkowicie pustych trybunach leciwy pan Rasmus gwizdnął po raz pierwszy. Lewandowski jarał w najlepsze lufkę za lufką opieprzając swoich podopiecznych.

Uzbroiłem się w zeszyt i notowałem każde zagranie, dotknięcie, strzał, analizowałem wszystko i wszystkich. Zagraliśmy klasycznym 4-4-2. Nie stosowałem jeszcze Falangi, bo prawdę powiedziawszy nie bardzo miałem koncepcję na obsadzenie poszczególnych pozycji. Ostatecznie, po 90 minutach meczu, pięciu przerwach na picie, kibel, papierosa i coś słodkiego KSK pokonało KSKII 4:1.

 

Karkonosze Jelenia Góra 4:1 Karkonosze Jelenia Góra II

( Grembocki 2x, Łoboda, Maj ) ( Dudzic )

Odnośnik do komentarza

Bar mleczny Karzełek świecił pustkami od kiedy wybudowano McDonald’s i Pizza Hut. Za ladą stała ogromna kobieta z długimi włosami zakręconymi w ciasno spięty kok. Na prawym policzku taszczyła kurzajkę wielkości agrestu. Jej policzki nosiły ślady użytkowania przez pijanego męża, a ordynarny makijaż był oznaką perwersyjnych skłonności seksualnych. Przywitała mnie po męsku – uściskiem dłoni i sążnym „ Czołem k***a, czego się napijesz czekoladko? ”. Zasiadłem okrakiem na drewnianym krześle, zamówiłem maślankę z sokiem porzeczkowym i spoglądając na starego Oriona w którym właśnie leciała Paloma czekałem na swojego gościa.

Zjawił się dokładnie o siedemnastej dziesięć. Ubrany w luźne, dresowe spodnie z wielkim napisem „ Odidos” i sześcioma paskami zasiadł przy barze i rzekł ostrym basem :

- Dawaj co masz najlepsze!

Stara chwyciła go za dłoń i przyciągnęła do siebie na odległość paznokcia.

- Chcesz tych słodkości szczeniaku? Zawsze chciałam mieć młodszego –wskazała palcem na wielkie melony gnieżdżące się w peerelowskim biustonoszu po czym walnęła o blat kuflem z mrożoną czekoladą – dwanaście złotych!

- Piotr Ogrodowczyk – podał mi prawicę szczerząc zgliszcza w dziąsłach.

- Lewandowski wspominał, że masz rozległe znajomości w świecie piłki nożnej.

- A no. Było się tu i tam, zna się tego i tamtego – bujał się przy tym na krześle jak przedstawiciel gatunku małpy wąskonosej.

- Chcesz dla nas pracować?

- A no. Bo po co bym tu przylazł no nie?

- Masz jakieś referencje? Nie wiem, Cv? List motywacyjny?

- Ziomek, ja nie wiem o czym ty do mnie traktujesz. Lewandowski kazał przyjść bo jest robota to jestem. Się wkurwiłem, muszę zajarać – wyjął z kieszeni paczkę Kapitańskich i zapalniczkę z gołą babą. Zamoczyłem usta w maślance. Polonia 1 serwowała właśnie ekstra produkt do dłubania w nosie z firmy Mango – „ Kiedy swędzi was w nosie wystarczy wsunąć plastikowe urządzenie w jedną z dziurek. Po kilku sekundach swędzenie ustaje na długie lata. Cena takiego urządzenia to jedyne osiemset złotych. Czy to tak wiele za taką ulgę? ”

- Mogę Ci dać maksymalnie 250 zł tygodniowo. Pasuje?

Piotrek wcisnął kiepa w denko popielniczki i przybił mi piątkę częstując zaraz po tym z czachy.

 

Nazajutrz w klubie pojawiło się trzech nowych zawodników :

1. Artur Jankowski – syn sołtysa Starej Kamienicy. Kiedyś grywał w piłkę na szkolnym boisku. Ogrodowczyk twierdził, że ma Power w nogach. Przyjąłem chłopaka bez zastanowienia. Potrzebowaliśmy środkowych obrońców jak nimfomanka dużego twardziela.

2. Dariusz Madeja – wicemistrz Polski do lat osiemnastu w karate tradycyjnym, mistrz Dolnego Śląska w Shotokan i zdobywca trzeciego miejsca na Mistrzostwach Świata amatorów w siłowaniu na rękę. Niezwykle waleczny chłopak o gołębim sercu. Sąsiad Lewandowskiego, o którym sam asystent mawiał „ Ma miękkie serce i twardą dupę. Trzykrotnie wracał do swojej byłej po tym jak go walnęła po rogach. Sam ją raz przeszturchałem na masce Fiata Sieny proboszcza ”. Kolejny środkowy obrońca.

3. Mariusz Kukiełka – każdy klub powinien mieć w swych szeregach kogoś, kogo nazwisko przyciąga kibiców. I my takowego właśnie mieliśmy. Przyszedł za darmo, podpisał kontrakt opiewający na 80 zł tygodniowo, przez co jego rodzice z radości podarowali nam całą paletę wody mineralnej.

 

 

Tak wzmocnieni przystąpiliśmy do kolejnego sparingu. Tym razem na Złotniczej pojawił się Vitrosilicon Iłowa. Drużyna sprowadzona na nasze podwórko przez mojego asystenta zawiesiła bardzo wysoko poprzeczkę atakując nas i kąsając kiedy się tylko dało. Nie zamierzałem walczyć do upadłego. Mieliśmy grać dokładnie i powoli, szanując piłkę i nie dając rywalom dojść do naszego pola karnego. W efekcie straciliśmy cztery gole pakując zaledwie dwa.

Karkonosze Jelenia Góra 2:4 Vitrosilicon Iłowa

( Fryc, Maziarz )

Odnośnik do komentarza

Pierwsze dni wakacyjnych, miłosnych uniesień spędziłem nad jeziorem Czocha, nieopodal Jeleniej Góry. Musiałem się zrelaksować po męczącym okresie przygotowań. Wybrałem zimnego Lecha, namiot, szary koc i cień rosnącej obok jabłonki. Piłkarze rozbiegli się po plaży wyszukując potencjalnych celów do złożenia materiału genetycznego.

- Patrz. Ta jest zajebista!

- No jest, ale ma jeden zasadniczy defekt.

- Ta? Ja nie widzę. Gdzie?

- Jak się schyla, to jej jaja widać.

Na ekranie laptopa zaszumiał Football Manager. Oparłem się o mój kanciasty wehikuł czasu i przechyliłem zieloną puszkę do dna. Falanga zdawała się być perfekcyjnie dopracowaną strategią, wprost idealną na zespoły z niższych lig.

- Kolego, podasz mi piłkę?

Spojrzałem w stronę boiska do siatkówki. Cycata gimnazjalna brunetka wybałuszała w moją stronę turkusowe oczy.

- Masz.

- Dzięki. Tu mam oczy. W te nie musisz się tak wgapiać.

Czerwony jak burak odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę auta.

- Aśka! Na imię mam Aśka! – krzyknęła.

Jeszcze tego samego dnia, pod wieczór, gdy właściciel zamknął już wjazd na teren plaży rozpaliliśmy ognisko. Nabiłem Karkowską na patyk, wcisnąłem ją w płomienie i spojrzałem na taflę spokojnej wody.

- Ta dupa cały czas na ciebie zerka – Lewandowski szturchnął mnie łokciem i kiwnął głową w stronę siedzących nad brzegiem wody dziewczyn.

Kiełbasa świszczała i prychała tłuszczem. Posadziłem ją na tekturowym talerzyku i przycisnąłem „ kontynuuj ”.

- Ty zamiast grać, uwolnij go. On głodny jest!

- Spadaj.

- Kiedy będziesz ruchał jak nie w wakacje? Człowieku, nie miałeś nigdy chemii? Przecież pod wpływem temperatury naczynia się rozszerzają.

- ?

- No k***a, co za głąb mi się trafił. Dupy w wakacje mają sezon. Musisz strzelić im jak najwięcej bramek, bo jak spadnie śnieg to je napierała głowa, źle się czują, mają nagle jakieś problemy w pracy, koleżance się spóźnia okres albo zupa była za słona, kumasz?

Chwyciłem mężnie ostatnią puszkę piwa i jednym duszkiem wlałem zawartość w żołądek.

- Masz. Orbit i Durex, dwa nieodzowne elementy udanej, romantycznej randki.

- Ale co ja mam jej powiedzieć?

Lewandowski pacnął mnie lekko w policzek otwartą dłonią :

- Cześć. Jestem Paweł. Podobasz mi się, nie spierdol tego.

Pokręciłem łepetyną i ruszyłem w stronę brzegu. Gdy zostałem zauważony, na plaży została tylko Aśka i jej dymiący papieros. Usiadłem obok i wyszczerzyłem zęby.

- Masz coś … - wskazała palcem na moje zęby.

Wydłubałem paznokciem kawałek krakowskiej, obejrzałem go dokładnie w palcach i wrzuciłem do wody.

- Skąd jesteś? Ja z Gryfowa.

- Z Jeleniej.

- Co tu robisz?

- Jestem z moimi podopiecznymi na wczasach.

- To daleko pojechaliście – zaśmiała się czkając po chwili – a kim jesteś, że masz podopiecznych?

- Trenerem. Trenerem piłki nożnej – wypiąłem dumnie pierś.

Nad głową rozpoczęło się polowanie na krew. Komary pikowały co kilka sekund zmieniając co rusz taktykę.

- Może pójdziemy do mojego auta? Tam przynajmniej nie ma robali.

- Ok. A masz prezerwatywy? Bo nie lubię jak mi się później spermą odbija.

 

Ostatnie spotkanie kontrolne przed rozpoczęciem sezonu rozegraliśmy na własnym boisku z drużyną Bela pod Bezdezem. Za cholerę nie wiedziałem skąd Lewandowski wziął ten zespół. Po raz pierwszy wyszliśmy Falangą, a spotkanie zgromadziło na krzesełkach ponad dwa tysiące kibiców. Nacykaliśmy mnóstwo żółtych kartek. Nie wykorzystaliśmy pięciu setek, za co Czesi wrąbali nam trzy gole. Dziewulski nie wytrzymał trudów spotkania i pod sam koniec meczu Brabec dostał od niego z haka zalewając się krwią.

Karkonosze Jelenia Góra 1:3 Bela pod Bezdezem

( Fryc )

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...