Skocz do zawartości

Na sam szczyt


Kraha

Rekomendowane odpowiedzi

Wersja: FM 2011

Patch: 11.3

Baza Danych: Ogromna

Ligi: Anglia (Conference i wyżej)

Zasady: Zero zbędnego pierdolenia!

Klub: Colchester United F.C.

 

Nazywam się Steve McLean. Urodziłem się 13 października 1978 roku, w Dublinie. Życie nie szczędziło mi przykrości, gdyż w wieku 12 lat straciłem rodziców, którzy zginęli w wypadku samochodowym. Niebawem znalazłem się, u mojej ciotki, w Londynie. Nie było łatwo pozbierać się po takim dramacie, jednak jakoś dawałem sobie radę. Ciotka postanowiła, że zapisze mnie do szkółki piłkarskiej, abym nie myślał ciągle o tym co było. Szczerze? Nigdy nie przepadałem nadto za futbolem. W wieku 17 lat straciłem również ciotkę, która zmarła na raka. Na szczęście, bądź też i nie, nie musiałem iść do sierocińca. Pod swoje skrzydła wziął mnie jeden z trenerów, z którym miałem dobry kontrakt. Trenowałem w londyńskim średniaku, czyli w West Ham United. Miał być ze mnie, dobry, defensywny pomocnik, lecz skończyło się na niczym. Zostawiłem piłkę, aby rozpocząć studia. Pedagogika, to może nie coś wielkiego, ale jednak wolałem naukę od ciągłych treningów. Po studiach nie mogłem znaleźć pracy, która satysfakcjonowałaby mnie. Trener, który przed laty przyjął mnie do swojego domu, zaproponował mi, abym zrobił sobie licencję trenerską. Tak też uczyniłem i w wieku 27 lat mogłem cieszyć się z licencji oraz angażu w szkółce Młotów. Dzieciaki, co osobiście mnie dziwiło, uwielbiały ze mną współpracować. Przez kolejne kilka lat szkoliłem się w tym fachu. Fachowcy uważali, że mam talent i pewnie niegdyś będzie ze mnie dobry trener, a może nawet i manager. Jak można było się spodziewać nie długo musiałem czekać na angaż w klubie z niższej ligi, na który czekałem. Dostałem kilka ofert, m.in: Walsall FC, Rochdale AFC, czy też Bury FC i Gateshead. Te oferty jednak nie przykuły mojego oka na dłuższy czas. Postanowiłem wziąć sprawę w swoje ręce i rozejrzeć się to tu, to tam. Złożyłem swoje podania o pracę w kilku klubach, która mają większe aspiracje i tak też znalazła się oferta, idealna, dla mnie. Colchester United F.C., a mianowicie prezes tego klubu, Robbie Cowling stwierdził, że trzeba spróbować czegoś nowego, dać szansę komuś młodemu. Kilka dni później znalazłem się na pierwszym treningu w roli managera.

Odnośnik do komentarza

To było takie małe wprowadzenie, a teraz bardziej statystycznie... Man nadzieję, że nie zanudzę was swoimi tekstami i poczynaniami na angielskich murawach! Miłej, aczkolwiek spokojnej, lektury!


 

Colchester [1][2], to małe miasto położone w hrabstwie Essex. Nieoficjalnie uznawane za najstarsze miasto w Wielkiej Brytanii. Mieszka tutaj niewiele ponad 100 tysięcy mieszkańców, ale dość już o mieście. Teraz może coś o klubie. Colchester United Football Club założony w 1937 roku. Największe osiągnięcie, w historii klubu, to awans do Ligue One. Stadion, na którym rozgrywa swoje mecze, został wybudowany w 2008 roku, aby zastąpić Layer Road. Stadion ten nosi nazwę Weston Homes Community Stadium [1] i może pomieścić około 10 tysięcy kibiców. To by było na tyle odnośnie miasta, w którym przyszło mi pracować, klubu oraz stadionu, na którym spędzę sporo czasu. Przejdźmy do zawodników i tym podobnym.

 

Prezes klubu powiedział jasno, że chce, abyśmy uplasowali się w górnej części tabeli. Zadanie do trudnych nie należy, ale gdy ma się do dyspozycji niespełna 50 tysięcy na transfery i tyleż samo na tygodniowe pensje dla zawodników. Z marszu postanowiłem wziąć się do analizy składu. Nie było za kolorowo, ale patrząc na poziom rozgrywek, nie miałem też za bardzo na co narzekać. Skład prezentuje się następująco:

 

 

Bramkarze:

Ben Williams (ENG, 27 l.) - numer jeden w bramce, lecz leczy ciężką kontuzję, której nabawił się jeszcze w zeszłym sezonie. Wróci w trakcie rozgrywek, więc będzie potrzebować czasu, aby godnie prezentować swój kunszt.

Mark Cousins (ENG, 23 l.) - pod nieobecność Bena, będzie to nasza 1. Mam nadzieję, że podczas sparingowych bojów nabierze trochę doświadczenia i nie zawiedzie nas, gdy przyjdzie walczyć o punkty.

Carl Pentney (ENG, 20 l.) - szczerze, to sam nie wiem co ten chłopak robi w naszym zespole. Zapewne będzie dobrym kolegą, z ławki dla Marka. Po powrocie Williamsa zapewne będzie musiał szukać nowego pracodawcy.

 

Środkowi Obrońcy:

Pat Baldwin (ENG, 27 l.) - najlepszy stoper w naszych szeregach. Na nim będę zmuszony opierać nasze szeregi obronne.

Matt Heath (ENG, 28 l.) - trzeci w hierarchii, ale przydatny stoper. Na pewno nie pozbędziemy się takiego piłkarza jakim jest Matt, bynajmniej nie w tym sezonie.

Magnus Okuonghae (NGA, 24 l.) - czarnoskóry atleta. Do pary z Baldwinem będzie tworzyć środek obrony. Silny, szybki, wytrzymały i waleczny, to jego główne cechy, którymi powinien się legitymować.

Lee Beevers (WAL, 26 l.) - pan wszędobylski. Jeżeli będzie potrzebny, to zagra na lewej oraz na prawej stronie obrony. Przyda się, gdy podstawowi gracze nabawią się urazów.

 

Boczni Obrońcy:

Brian Wilson (ENG, 27 l.) - najmocniejszy boczny obrońca w kadrze. Jednak nie oznacza to, że jest jakimś wybitnym piłkarzem. Na jego szczęście nie ma na rynku piłkarza, który byłby w stanie go zastąpić, więc w tym sezonie numer jeden prawej strony naszej obrony.

Conor Powell (IRL, 22 l.) - mój rodak, a zarazem najlepszy lewy obrońca w kadrze. Można powiedzieć, że prezentuje się podobnie, jak Brian, lecz mniej ograny niż starszy kolega. Oczywiście, numer jeden, na lewej flance, ale tylko do czasu, aż swój uraz wyleczy Coker.

Ben Coker (ENG, 21 l.) - przed kontuzją grał trzy ligi niżej i musiał ująć czymś byłego już szkoleniowca, że ten postanowił go sprowadzić. Jak jest, to się okaże, gdy Ben wyleczy się z urazu.

John White (ENG, 24 l.) - zawodnik, który będzie dobrą alternatywą dla zawodników wymienionych powyżej. Można rzec, że niczym im nie ustępuje, ale nie przekonał mnie niczym specjalnym, jak na razie, do tego aby grać od pierwszej minuty.

 

Środkowi Pomocnicy:

Kem Izzet (ENG, 29 l.) - najlepszy defensywny pomocnik w naszych szeregach. Bez wątpienia ważny element w mojej układance, a dodatkowo kapitan drużyny.

Lloyd James (WAL, 22 l.) - wychowanek Southamptonu, który przed tym sezonem zasilił naszą ekipę. U boku Kema może osiągnąć podobny, jak nie wyższy poziom. Najprawdopodobniej jego zmiennik, jeżeli nie uda się sprowadzić kogoś lepszego.

David Perkins (ENG, 28 l.) - dobry zawodnik, który w pomocy będzie raczej supportem. Typowe płuca drużyny, gracz który musi biegać i pracować.

John-Joe O'Toole (IRL, 21 l.) - rosnąca gwiazda, lecz niedostępny przez kilka miesięcy z powodu urazu, którego nabawił się przed moim przybyciem. Playmaker, co więcej tutaj mówić. Z niecierpliwością czekamy na jego powrót.

Andy Bond (ENG, 24 l.) - zawodnik, który w pomocy może grać na każdej pozycji, Uniwersalny wojownik, można by rzec. Jak będzie w rzeczywistości, to pokaże czas.

 

Boczni Pomocnicy:

Ian Henderson (ENG, 25 l.) - skrzydłowy, pomocnik środka pola oraz napastnik. Może grać wszędzie, a na dodatek zawodnik, który myśli na boisku. W perspektywie całego sezonu, grajek który nie raz wystąpi w pierwszej jedenastce, aby zapchać dziurę.

Anthony Wordsworth (ENG, 21 l.) - wychowanek klubu, a zarazem największa nadzieja. Najlepiej spisuje się na lewym skrzydle, ale o miejsce w środku pola też się pokusi. Numer jeden naszym skrzydeł.

Ashley Vincent (ENG, 25 l.) - szybki skrzydłowy. Co więcej tutaj mówić? Trzeba wzmocnić tę stronę, gdyż ani Ashley, ani Ian nie dorównują lewej stronie. Postaramy się zarobić coś za tego gracza jeszcze w tym sezonie.

 

Napastnicy:

Kayode Odejayi (NGA, 28l.) - podobnie, jak jego rodak w obronie, tak i Kayode cechuje się siłą i szybkością. Jedyny napastnik, który nie jest na wypożyczeniu w naszym zespole.

Matthias Vilhjalmsson (ISL, 23 l.) - najmocniejszy striker w naszych szeregach. Dodatkowo uniwersał, gdyż może grać na skrzydle i w środku pomocy. Niestety jest na wypożyczeniu w zespole, a nie stać nas, bynajmniej teraz, na to aby go wykupić.

David Mooney (IRL, 25 l.) - mój rodak, to typowy napastnik. Ma nosa i liczę na niego.

 

Podsumowanie:

Nie jest, powtarzam, nie jest aż tak źle. Najsłabiej prezentują się formacje defensywne z czym musimy się uporać. Przyda się zasilić zespół dobrym, a młodym bramkarzem, którego sprowadzimy na zasadzie wypożyczenia. Do środka obrony nie zamierzam nikogo szukać, lepiej jeżeli skupimy się na bokach, gdzie brakuje nam dobrego, jak na tą ligę grajka. Zarówno na lewej, jak i na prawej flance. Co do pomocy, to poszukamy kogoś na prawe skrzydło i pokusimy się wzmocnić środek, aby było w czym przebierać w razie kontuzji. Na lewą flankę zapewne również sprowadzimy chociaż jednego gracza. Co do ataku, to nie mamy podstaw do narzekania. Trzech różniących się od siebie napastników zapewne wystarczy, aby dociągnąć do końca sezonu. Miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie po naszej myśli i nie zakończymy tego sezonu poniżej oczekiwań prezesa.

Odnośnik do komentarza

Już na początku zwolniłem kilku zawodników, o których nie wspomniałem w raporcie. Morten Knudsen, Sam Corcoran, Medy Elito i Steven Gillespie pożegnali się z zespołem przed rozpoczęciem rozgrywek. Nie przydadzą się nam tacy zawodnicy, nawet jako podawacze bidonów. W ich miejsce, już w pierwszych dniach pracy sprowadziłem Jeroma Rothena oraz Jurisa Laizansa. Doświadczeni gracze, którzy z miejsca wskoczą w szeregi pierwszej jedenastki. Również w sprawach sztabu szkoleniowego nie próżnowaliśmy. Z marszu pozbyłem się Andiego Kinga, Stuarta Gray'a, Ademola Bankola, Davida Carolana oraz Richarda Halla, którzy nie mieli zbytniego pojęcia o piłce. W ich miejsce sprowadziłem fachowców. Między innymi Garego Brazila, Dana Harrisa oraz Iana Bowyera, aby podnieść poziom treningów.

 

Sparingowe boje rozpoczęliśmy dość wcześnie i rozegraliśmy kilka spotkań, aby wejść w rytm meczowy i po to, ażeby piłkarze zrozumieli filozofię gry. Pierwszy mecz rozegraliśmy z U-18. Było to bardziej rozpoznanie i rozbieganie, niźli sprawdzian umiejętności. Wprawdzie wygraliśmy skromnie, bo 3:0 (Mooney, James, Elito), ale miałem wrażenie, że chłopcy rozbiegali się jak należy. Prawdziwy sparing czekał nas kilka dni później, gdzie rywalem były rezerwy Aston Villi. Ten mecz również nie należał do jakiś widowiskowych, ale chłopacy rozstrzelali się wygrywając 5:0 (Devine sam., Vilhjalmsson, Lachaj sam., Odejayi, James) i nie dali rywalom okazji do strzału. Po tym boju mieliśmy kilka dni przerwy, aby pozbierać siły, potrenować i przygotować się do kolejnego spotkania. Tym razem naszym rywalem była ekipa Gateshead. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem z wyraźną przewagą moich podopiecznych, którzy stworzyli multum sytuacji bramkowych, których nie potrafili wykorzystać. Dwa dni, po tym spotkaniu, czekał nas mecz z Port Vale FC. To spotkanie było bardzo emocjonujące. Od pierwszej do ostatniej minuty rywale stawiali niezły opór i nie zamierzali poddać się. Szczęśliwie wygraliśmy 2:1 (Odejayi, Health) i wynieśliśmy z tego meczu wiele cennych uwag.

 

Trzy dni po męczącym spotkaniu czekała nas potyczka z irlandzką ekipą Shelbourne. W tym spotkaniu wystąpiliśmy w nieco odmienionym składzie, gdyż nasze szeregi zasilili tacy gracze jak Nicola Mitea, Daniel Pacheco, czy też Dave van den Bergh. Spotkanie, miało być ważnym sprawdzianem. Po części tak też było, bo rywale stworzyli aż jedną sytuację, którą na nasze nieszczęście wykorzystali. To jednak nie zmienia faktu, że odnieśliśmy w tym spotkaniu zwycięstwo. 3:1 (Laizans, Mitea, Abu Bakr) takim wynikiem zakończyliśmy bój w Irlandii, do której powróciłem po wielu latach.

 

Do końca okresu przygotowawczego pozostały nam jeszcze trzy spotkania, w których zmierzymy się z rezerwami Evertonu, Fulhamem oraz Rushall. Do klubu, na zasadzie testów przybyło kilku nowych zawodników, których przetestujemy właśnie w tych spotkaniach. W meczu z rezerwami Evertonu, który zakończył się wynikiem 0:0 kilku nowych piłkarzy miało szansę zaprezentować swoje umiejętności. Mieliśmy znaczną przewagę, ale nie potrafiliśmy jej wykorzystać. Na mecz z Fulham wystawiłem dość rezerwową jedenastkę, która spisywała się nie najlepiej. Do przerwy Londyńczycy gromili nas 3:0. Po przerwie jednak dokonaliśmy kilku zmian i gra wyglądała o niebo lepiej. Wprawdzie goście dołożyli jeszcze jedną bramkę, to jednak my byliśmy górą w tej połowie. Co z tego, jeżeli moi podopieczni nie potrafili trafić do bramki z metra. Mecz zakończył się wynikiem 4:0 dla gości. Takim samym rezultatem, lecz tym razem dla nas, zakończyło się spotkanie z Rushall. Bramki strzelali Sadler (sam.), Henderson, Perkins oraz Mooney. Spotkanie układało się po naszej myśli, co akurat nikogo nie dziwi. Mecz ten miał charakter spotkania na otarcie łez, po boju z Fulham. Teraz zostało nam czekać na pierwszy mecz w lidze...

Odnośnik do komentarza

A teraz będzie już bardziej statystycznie, koniec zbędnego pierdolenia!


 

Transfery do:

Jerome Rothen (wolny transfer);

Daniel Pacheco - Liverpool (wypożyczenie);

Jake Livermore - Tottenham (wypożyczenie);

Juris Laizans (wolny transfer);

Dave van den Bergh (wolny transfer);

Nicolae Mitea (wolny transfer);

James O'Shea - Birmingham City (wypożyczenie);

Yohan Gomez (wolny transfer).

 

Transfery z:

Morten Knudsen (wolny transfer);

Sam Corcoran (wolny transfer);

Medy Elito (wolny transfer);

Steven Gillespie (wolny transfer).

 

Pierwszy mecz w nowym sezonie rozegramy na wyjeździe. Gościć nas będzie ekipa Brighton & Hove Albion, która w tym sezonie zapowiedziała walkę o awans do Championship.

 

"]

7.08.2011,

Withdean Stadium, Brighton.

[-] Brighton & Hove Albion 0:1 Colchester United [-]

(Matthias Vilhjalmsson)

MoM: Matthias Vilhjalmsson

Skład: Cousins - Wilson, Livermore, Baldwin (Heath), Powell - Gomez (White), Izzet, Rothen - O'Shea, Mitea (Wordsworth) - Vilhjalmsson

 

Spotkanie układało się pod dyktando gospodarzy, lecz nie potrafili wykorzystać tego. Skrupulatnie, moi podopieczni, grali to co założyliśmy i w 25. minucie Matthias wyprowadził nas na 1:0. Wynik nie uległ zmianie do końca spotkania i mogliśmy cieszyć się z udanego debiutu w tym sezonie. Ja cieszyłem się podwójnie, bo było to moje pierwsze oficjalne spotkanie rozegrane w roli szkoleniowca. Następne już za trzy dni. Przyjdzie nam wtedy mierzyć się z ekipą Hereford United w rozgrywkach o Carling Cup.

 

"]

10.08.2011,

Edgar Street, Hereford.

[L2] Hereford United 1:3 Colchester United [L1]

(Stuart Fleetwood - David Perkins, Kayode Odejayi x2)

MoM: Keyode Odejayi

Skład: Cousins - Wilson, Heath, Baldwin, Powell (Rothen) - Gomez, Wordsworth, Perkins (Vilhjalmsson) - Henderson, van den Bergh - Mooney (Odejayi)

 

Gospodarze zaczęli to spotkanie bardzo udanie. W 12. minucie otworzyli wynik za sprawą ich supersnajpera Fleetwooda. To tej bramce moi podopieczni zabrali się do roboty. Do końca pierwszej odsłony wynik nie uległ zmianie, ale mieliśmy wyraźną przewagę. Dopiero w 51. minucie wyrównał David Perkins, strzałem zza pola karnego, to był sygnał do ataku dla moich chłopaków. Chwilę po tej akcji na boisku powitaliśmy Keyode Odejayi i Matthiasa. Ten pierwszy już w 59. minucie strzelił bramkę po doskonałej akcji Perkinsa z Wordsworthem i w taki oto sposób wyszliśmy na prowadzenie. Wynik ustalił Keyode w 71. minucie po składnej akcji całej drużyny. Pechowo rozpoczęte spotkanie, zamieniliśmy, w pełen jednostronnych ataków, mecz. Szkoda tylu zmarnowanych okazji, ale mam nadzieję, że poprawimy naszą skuteczność niebawem. Teraz mamy czas na regenerację sił przed kolejnym ligowym bojem, a tam czeka na nas ekipa AFC Bournemouth.

Odnośnik do komentarza

Po meczu w Hereford mieliśmy, aż cztery dni odpoczynku. Już czternastego dnia sierpnia przyszło nam zmierzyć się z liderem, po pierwszej kolejce ligowej, a mianowicie z AFC Bournemouth. To spotkanie miało być już małym przetarciem przed kolejnymi spotkaniami, które czekają nas niebawem. Poznaliśmy również rywali, z którymi przyjdzie nam zmierzyć się w 2. Rundzie Carlign Cup, jest to ekipa Bristol City, która aktualnie występuje w Championship, a więc o klasę rozgrywkową wyżej. Liczę na przyzwoitą frekwencję na stadionie, gdyż liczę na wsparcie kibiców w tym sezonie.

 

"]

14.08.2010,

The Weston Homes Community Stadium, Colchester.

[10] Colchester United 3:0 AFC Bournemouth [1]

(Kayode Odejayi x2, James O'Shea)

MoM: Kayode Odejayi

Skład: Cousins - Wilson, Baldwin, Heath, van den Bergh (Beevers) - Laizans, Livermore (Rothen), Izzet - O'Shea, Wordsworth (Mitea) - Odejayi

 

Od początku spotkanie układało się pod nasze dyktando. Rywale nie mieli najmniejszych szans, a co dopiero na to, by stworzyć jakąkolwiek sytuację zagrażającą naszej bramce. Niestety pierwsza bramka padła dopiero w 50. minucie za sprawą Odejayi, do którego doskonale, w środku pola, zagrał Wordsworth i tak otworzyliśmy wynik spotkania. Po tej bramce nasza przewaga rosła z minuty na minutę. W 55. minucie ponownie na listę strzelców wpisał się Odejayi. Tym razem asystę zaliczył O'Shea, który popędził prawym skrzydłem, a następnie dobrze dośrodkował na głowę Kayode. To jednak nie był koniec strzelaniny. Przeprowadzaliśmy akcję za akcją, aby w 78. minucie James O'Shea podniósł, po zagraniu Odejayi'ego. Do końca nic się nie zmieniło. Zwolniliśmy nieco tempo, bo rywale również nie przejawiali już ochoty do gry.

 

"]

21.08.2010,

Home Park, Plymouth.

[21] Plymouth Argyle 0:1 Colchester United [3]

(Yohan Gomez)

MoM: Yohan Gomez

Skład: Cousins - Wilson, Baldwin (Livermore), Heath, van den Bergh - Gomez, Rothen, Izzet - O'Shea, Mitea (Wordsworth) - Odejayi (Mooney)

 

W spotkaniu, w którym bukmacherzy wskazywali na zwycięstwo gospodarzy wyszliśmy nieco przestraszeni. Moi podopieczni przez cały mecz bronili się, nie potrafiąc stworzyć czegoś konstruktywnego. Jedyna akcja, która przeprowadziliśmy w tym spotkaniu, na nasze szczęście, zakończyła się bramką. W 54. minucie, po rzucie rożnym, piłkę w bramce umieścił Gomez. Do końca nic w wyniku się nie zmieniło, a my mogliśmy, po raz trzeci, schodzić z głową uniesioną do góry. Teraz przyjdzie nam zmierzyć się z ekipą z Championship z drużyną Bristol City.

Odnośnik do komentarza

Kolejne spotkanie miało być najtrudniejszą przeprawą moich podopiecznych z ostatnich zmagań. Na własnym stadionie mieliśmy gościć ekipę z Championship. Mowa tutaj o Bristol City. Przyjdzie nam, zmierzyć się z nimi, w rozgrywkach o Carling Cup. Jeszcze tego samego dnia podpisaliśmy kontrakt z nowym zawodnikiem. Mowa tutaj o Kevinie Das Nevesie. Francuz ma zasilić nasze szeregi w defensywie. W szatni, przed samym rozpoczęciem meczu, była widać napięcie i podniecenie wśród zawodników. Miałem nadzieję, że unikniemy kompromitacji i nie dostaniemy batów. Sam długo głowiłem się jaką jedenastkę desygnować na to spotkanie, bo osobiście nie chciałem przegrać tego spotkania.

 

"]

24.08.2010,

The Weston Homes Community Stadium, Colchester.

[1L] Colchester United 3:2 Bristol City [CH]

(David Perkins, Kayode Odejayi, Matthias Vilhjalmsson - Cole Skuse, Steven Caulker)

MoM: Matthias Vilhjalmsson

Skład: Cousins - Wilson, Baldwin (Heath), Livermore, Powell -Das Neves, Wordsworth, Perkins - O'Shea (Odejayi), Mitea (Rothen) - Vilhjalmsson

 

Ku mojemu zdziwieniu, to my, a nie przyjezdni zaczęliśmy atakować i napierać na rywali. Od pierwszych minut mieliśmy przewagę we wszystkich aspektach gry. Niestety dopiero w 42. minucie za sprawą Davida Perkinsa i jego strzału z okolic pola karnego, po dobrym dograniu Vilhjalmssona, wyszliśmy na prowadzenie. Do przerwy nic się nie zmieniło. Po wznowieniu gry, rywale, przebudzili się i zaczęli również atakować. Zapieczętowali to trafieniem Skuse w 65. minucie. 5. minut później Caulker wykorzystał dośrodkowanie z rzutu różnego i podniósł wynik na 1:2. Na odpowiedź z naszej strony, kibice, musieli czekać do 78. minuty. Wtedy to doskonałym zagraniem w pole karne popisał się Matthias, którym to znalazł Odejayi, a ten bez problemów umieścił piłkę w siatce. Wynik ustalił Matthias, którego w polu karnym zauważył właśnie Kayode. Centra w 90. minucie spotkania zamieniła się w zwycięskiego gola. Osiągnęliśmy korzystny rezultat, co cieszy niezmiernie. Teraz przyjdzie nam czekać na kolejnego rywala oraz kolejny mecz ligowy. Tym razem zmierzymy się z ekipą Tranmere Rovers.

 

"]

24.08.2010,

The Weston Homes Community Stadium, Colchester.

[2] Colchester United 2:1 Tranmere Rovers [20]

(Kayode Odejayi x2 - Dale Jennings)

MoM: Kayode Odejayi

Skład: Cousins - Das Neves, Baldwin (Heath), Livermore, van den Bergh - Laizans, Rothen (Vilhjalmsson), Perkins - Henderson (Mitea), Wordsworth - Odejayi

 

Kolejne spotkanie, które od pierwszej, do ostatniej minuty układało się pod nasze dyktando. Stwarzaliśmy multum akcji, które mogliśmy zamienić na bramkę. Tej sztuki dokonaliśmy jednak dopiero po zmianie stron. W 55. minucie Kayode Odejayi wpisał się na listę strzelców po dograniu Rothena. Natomiast 6. minut później, po dograniu w środku pola przez Wordswortha, przebiegł 30. metrów i pokonał bramkarza w sytuacji sam na sam. Było już jasne kto zejdzie zwycięsko z murawy. Rywale jednak nie powiedzieli ostatniego słowa. Za sprawą Jenningsa ustanowili wynik na 2:1. Młody snajper znalazł się w polu karnym wśród czterech naszych graczy, a oni nie potrafili sobie z nim poradzić. Poza tą akcją, całe spotkanie, podobało mi się. Nie miałem podstaw do narzekania. Szkoda tylko tylu zmarnowanych okazji, ale mam nadzieję, że z czasem poprawimy naszą skuteczność.

 

"]

4.09.2010,

St. James Park, Exeter.

[21] Exeter City 0:1 Colchester United [1]

(Kayode Odejayi)

MoM: Artur Krysiak (EC)

Skład: Cousins - Wilson, Heath, Livermore (Das Neves), van den Bergh - Gomez, Rothen, Perkins - Henderson (Vilhjalmsson), Mitea (Wordsworth) - Odejayi

 

Nudne spotkanie. Ciągle byliśmy przy piłce, a rywale przez 90. minut bronili się. Nie była to łatwa przeprawa, ale jednak udało się nam przywieźć 3. punkty do domu. Uczyniliśmy to za sprawą bramki, która padła w 65. minucie po rajdzie Kayode Odejayi. Kolejne strzały kończyły się fiaskiem, gdyż na naszej drodze stawał Polak, Artur Krysiak. Zapewne, gdyby w między słupkami stał ktoś inny, rywale nie mieliby tyle szczęścia. Oddaliśmy 11. strzałów z czego, aż 7. celnych. Mam nadzieję, że celowniki moich podopiecznych naprostują się przed kolejnymi spotkaniami. Po tym meczu umocniliśmy naszą pozycję na fotelu lidera. Mamy, jak na razie, dwa oczka przewagi nad drugim w tabeli Brentford FC. Poznaliśmy również naszych rywali w rogrywkach o Carling Cup. Będzie to ekipa Newcastle United, która jest beniaminkiem w Premiership, a więc czeka nas ciężki mecz, bo nie zamierzamy sprzedać tanio skóry.

Odnośnik do komentarza

Za poprzedni miesiąc, czyli sierpień, otrzymałem nagrodę dla najlepszego managera tegoż miesiące. Mało znaczące wyróżnienie, ale jednak bardzo mnie ucieszyło. Docenili moją pracę, a wkłada w nią cale moje serce. Wracając do realiów. W tym miesiącu, poza spotkaniem z Exeter City, czeka nas jeszcze kilka spotkań. We wrześniu zmierzymy się jeszcze z takimi ekipami jak Carlisle United, Hartlepool United, Newcastle United, Huddersfield United oraz Yeovil Town. Ten miesiąc przepełniony jest wieloma spotkaniami, ale nasza szeroka kadra nie powinna odczuwać, po tym spotkaniach, jakiegoś zmęczenia. Miejmy również nadzieję, że żaden z moich podopiecznych nie wyleci ze składu przez jakiś uraz, bądź też przez kartki.

 

Na kolejne starcie czekaliśmy niezmiernie, gdyż było widać, że zawodnicy są w formie. Są na fali, a więc trzeba wykorzystać ich aktualną formę. Na naszym podwórku, już tydzień po ostatnim spotkaniu, przyjdzie nam zmierzyć się z Carlisle United. Przed tym spotkaniem, nasi rywale, zajmowali 16. miejsce, więc byliśmy wręcz pewni, że uchronimy się przed kompromitacją na własnym boisku. Na ten mecz desygnowałem troszkę eksperymentalną jedenastkę, aby sprawdzić, czy moi podopieczni sprawdzą się, w rolach powierzonych przeze mnie.

 

 

"]

11.09.2010,

The Weston Homes Community Stadium, Colchester.

[1] Colchester United 1:0 Carlisle United [16]

(James O'Shea)

MoM: James O'Shea

Skład: Cousins - Wilson, Das Neves, Heath (Beevers), Powell - Gomez, Wordsworth (Odejayi), Livermore - O'Shea, van den Bergh (Rothen) - Vilhjalmsson

 

Od pierwszego gwizdka, rozpoczynającego to spotkanie, przystąpiliśmy do ataku. Miało to miejsce w większości poprzednich spotkań. Rywalom trudno było stworzyć akcję, która mogłaby zagrozić naszej bramce. Co jednak również odbijało się w drugą stronę. Nasze ataki albo kończyły się strzałem w trybuny albo zatrzymywały się na obrońcach. Dopiero w 1. minucie doliczonego czasu gry, James O'Shea, wykorzystał zamieszanie w polu karnym. Mocnym, a zarazem mierzonym uderzeniem, umieścił piłkę w bramce rywali. Do końca spotkania, wynik, nie uległ zmianie. Mieliśmy przewagę nad rywalami i nie daliśmy im szans do stworzenia sytuacji, po której mogłaby paść bramka. Po tym spotkaniu umocniliśmy się na pozycji lidera. Mieliśmy już czteropunktową przewagę nad drugim w tabeli Southamptonem. Na kolejne spotkanie, przed własną publicznością, czekaliśmy kolejny tydzień. Tym razem naszym rywalem będą piłkarze Hartlepool United, którzy to piastują 19. miejsce w tabeli League One.

 

 

"]

18.09.2010,

The Weston Homes Community Stadium, Colchester.

[1] Colchester United 2:1 Hartlepool United [19]

(Matt Heath, David Perkins - James Brown)

MoM: Matt Heath

Skład: Williams - Wilson, Okuonghae, Heath, Powell - Das Neves, Rothen (Perkins), Livermore (Wordsworth) - O'Shea, Mitea - Vilhjalmsson (Odejayi)

 

Wynik odzwierciedla, to co działo się na murawie. Mieliśmy przewagę, ale nieznaczną, lecz potrafiliśmy ją wykorzystać. Jednak to rywale, jako pierwsi, osiągnęli korzystny rezultat. Dośrodkowanie, po rzucie rożnym, wykorzystał snajper rywali James Brown i tym samym wyprowadził przyjezdnych na prowadzenie. My odpowiedzieliśmy dopiero w 44. minucie. Również po rzucie rożnym, wykonywanym przez O'Shea. Piłkę, mocnym uderzeniem głową, w bramce ulokował Matt Heath. Do przerwy nic się już tutaj nie zmieniło. Po przerwie rywale nie okazywali chęci gry. Wyglądało na to, że chcieli dociągnąć, korzystny (według mnie) dla nich rezultat, do końca spotkania. My jednak nie przestawaliśmy atakować. W 67. minucie, w charakterystycznym dla siebie stylu, David Perkins, oddając strzał z okolic pola karnego, zmieścił piłkę między słupkiem, a bramkarzem rywali. Ten strzał zapewnił nam kolejne trzy punkty, gdyż do końca spotkania nic się już nie wydarzyło. Nasze anemiczne ataki nie miały odbicia w końcowym rezultacie. Było widać, że chłopacy rozmyślają już nad zbliżającym się, pucharowym spotkaniu, z Newcastle United.

 

 

"]

21.09.2010,

The Weston Homes Community Stadium, Colchester.

[1L] Colchester United 1:0 Newcastle United [PRM]

(Jerome Rothen)

MoM: Magnus Okuonghae

Skład: Williams - Wilson, Okuonghae, Das Neves, Powell - Gomez (Baldwin), Rothen (Wordsworth), Livermore - O'Shea, van den Bergh - Pacheco (Odejayi)

 

Niemożliwe, stało się możliwym. Pokonaliśmy zespół, wprawdzie beniaminka, z Premiership. Nic na to, nawet w tym spotkaniu, nie wskazywało na to, że to my wygramy. Wprawdzie nie było widać, że jesteśmy o wiele słabszą ekipą, to jednak rywale kontrolowali to spotkanie. Jak widać nie do końca, bo w 6. minucie spotkania Jerome Rothen popisał się doskonałym strzałem. Tym samym wyprowadził nas na prowadzenie, którego nie oddaliśmy do końca spotkania. Dobrze, w tym spotkaniu, spisał się, wracający po kontuzji, bramkarz Ben Williams. Obronił nas kilkakrotnie przed utratą bramki. Cieszy mnie postawa chłopaków, gdyż nie oczekiwałem od nich zwycięstwa. Nasi kibice również się tego nie spodziewali. Mimo, że przyjechała drużyna z elitarnej ligi, to nasz stadion nie został zapełniony po same brzegi. Teraz musimy oczekiwać na kolejnego rywala w rozgrywkach o Carling Cup, gdyż losowanie odbędzie się dopiero za trzy dni. Dzień po losowani, rozegramy kolejne ligowe spotkanie. Będzie to nasze przedostatnie wrześniowe przetarcie, a zarazem pierwszy poważny, ligowy bój. Zmierzymy się z drużyną z czuba tabeli, a mowa tutaj o Huddersfield United.

Odnośnik do komentarza

Mecz z Huddersfield Town przyćmiło losowanie, które odbyło się dzień prędzej, które miało wyłonić pary 4. Rundy Carling Cup. Jak można się spodziewać, doczekaliśmy się i tego. W kolejnej rundzie przyjdzie nas zmierzyć się, o awans do Ćwierćfinału, z Blackburn Rovers. Nasi kolejni rywale, to ekipa, podobnego formatu co Newcastle United. Jak można się domyślić, nie będzie to łatwe przetarcie. Jednak nie przykuwam aż tak dużej uwagi do tego spotkania. Ważniejsze jest to o co walczymy, czyli awans do Championship. Żeby dokonać tego musimy rozegrać jeszcze wiele meczy, wygrywając przy okazji większość z nich. W następnym meczu zmierzymy się, jak już wspomniałem na wstępie, z drużyną Huddersfield Town, która przed tym spotkaniem piastowała 7. pozycję w ligowej tabeli.

 

 

"]

25.09.2010,

The Galpharm Stadium, Huddersfield.

[7] Huddersfield Town 1:2 Colchester United [1]

(Jordan Rhodes - Matthias Vilhjalmsson, Peter Clarke (sam.))

MoM: Peter Clarke (HT)

Skład: Cousins - Wilson, Heath, Okuonghae, White - Gomez, Livermore (Rothen), Perkins - Henderson (Odejayi), Mitea (Wordsworth) - Vilhjalmsson

 

Spotkanie, od pierwszego do ostatniego gwizdka, kończącego spotkanie, było bardzo wyrównane. Gospodarze próbowali zdominować spotkanie. Ta sztuka jednak im się nie udała. Moi podopieczni bardzo dobrze przeciwstawiali się rywalom i skrzętnie wykorzystywali ich błędy w grze, w głównej mierze w rozegraniu piłki. Bramka jednak padła dość szybko. Już w 21. sekundzie tego spotkania, Matthias Vilhjalmsson, doszedł do podania Hendersona i precyzyjnym strzałem w okienko bramki dał nam prowadzenie. Wynik długo nie ulegał zmianie. Dopiero w 41. minucie spotkania, po rzucie rożnym, doskonałym wyczuciem popisał się Perkins, jednakże jego strzał głową usiłował, nieudolnie, wybronić obrońca gospodarzy, a mianowicie Peter Clarke. Jego interwencja okazała się korzystna, lecz dla nas. Umieszczając piłkę w swojej bramce dał na już dwubramkową przewagę, z którą zeszliśmy do szatni. Po przerwie rywale stale usiłowali przejąć inicjatywę. Jak można się spodziewać, nic im to nie dało. Na próbach się kończyło. Niestety jedna z ich akcji, przeprowadzona w 61. minucie, została wykorzystana i zamieniona na bramkę. To za sprawą Jordana Rhodesa, który znalazł się przed polem karnym, wyminął kilku naszych piłkarzy i pokonując naszego bramkarza, dał nadzieję kibicom. Wynik jednak nie uległ już zmianie, a do końca meczu oglądaliśmy bardzo ciekawy spektakl, który jednak nie miał odbicia w wynik spotkania.

 

 

"]

28.09.2010,

Huish Park, Yeovil.

[21] Yeovil Town 1:2 Colchester United [1]

(Andrew Williams - Kem Izzet, James O'Shea)

MoM: Peter Clarke (HT)

Skład: Cousins - Wilson (Beevers), Baldwin (Heath), Okuonghae, Powell - Das Neves, Livermore, Izzet (Pacheco) - O'Shea, van den Bergh - Odejayi

 

Przed tym spotkaniem, w szeregi naszej ekipy, wdarło się zauważalne przemęczenie. Musieliśmy wyjść nieco odmienioną jedenastką w porównaniu do ostatniego meczu. Wprawdzie, to spotkanie, miało być dla nas tylko spacerkiem po kolejne spotkanie, jednakże w rzeczywistości było inaczej. Postawa gospodarzy nie wskazywała na to, że są słabszą od nas ekipą. Wręcz przeciwnie. Pokazali się w tym spotkaniu z bardzo dobrej strony, dając nam niezły wycisk. Co można było zobaczyć na murawie. Wprawdzie wyszliśmy, jako pierwsi, na prowadzenie już w 17. minucie. Kem Izzet huknął z blisko 30-metrowej odległości, tak mocno, że bramkarz rywali nie był w stanie sparować tego strzału. Do przerwy wynik nie uległ zmianie. Do 60. minuty nic, w tym spotkaniu, godnego uwagi i komentarza nie wydarzyło się. Po upływie godziny na boisku pojawił się Pacheco. Od tego momentu nasze ataki nabrały rozmachu. Jeden z nich, już w 64. minucie, zakończył się kolejną bramką dla nas. Pacheco, który wyminął kilku rywali, podał doskonale, do niekrytego Jamesa O'Shea, w polu karnym, a ten bez większych problemów trafił do pustej bramki. Po tej bramce atakowaliśmy jeszcze kilkukrotnie za sprawą Hiszpana. Jednak żaden atak nie zakończył się już bramką. W 86. minucie, jeden z kontrataków rywali, zamienił się na bramkę. Na listę strzelców wpisał się zmiennik, Andrew Williams, który wykorzystał zagranie w uliczkę od swojego partnera. Tym samym rozegraliśmy ostatnie wrześniowe spotkanie. Po tym meczu mamy czteropunktową przewagę nad Southamptonem FC i musimy uważać, ażeby w kolejnych spotkaniach, nie stracić głupio punktów.

Odnośnik do komentarza

Jak w sierpniu, tak i we wrześniu, uznano mnie najlepszym managerem miesiąca. Jakby nie patrzeć, to już druga nagroda dla mnie. Nie popadam w samozachwyt, ale jednak cieszę się z tego, że ktoś docenił, ponownie, moją pracę, którą nie tak dawno rozpocząłem. Wracajmy jednak do spraw ważniejszych. Już drugiego dnia października przyszło nam skrzyżować drogi z Rochdale AFC, aktualnie 20. ekipą naszej ligi. Spotkanie, jakby nie patrzeć, miało być dla nas spacerkiem po kolejny komplet. Trzy punkty same się do nas odzywały po odbiór...

 

"]

2.10.2010,

The Weston Homes Community Stadium, Colchester.

[1] Colchester United 1:1 Rochdale AFC [20]

(Jerome Rothen - Nicky Adams)

MoM: Craig Dawson (RAFC)

Skład: Williams - Wilson, Okuonghae, Baldwin, Powell (van den Bergh) - Gomez, Rothen, Perkins - Vilhjalmsson (Henderson), Wordsworth - Odejayi (Pacheco)

 

Wychodząc na murawę byliśmy pewni siebie. Wierzyliśmy w zwycięstwo ponad wszystko. Jednak, jak widzicie, nie odbiło się to na wynik. Same chęci nie mają tutaj dużo do gadania, jak się okazało. Nie ukrywając faktu, iż to my mieliśmy przewagę i to sporą w tym spotkaniu. Rywale bronili się i kontratakowali. Tak wyglądała ich taktyka na to spotkanie. Okazała się ona skuteczna, gdyż w 40. minucie goście, za sprawą Nicka Adamsa, wyszli na prowadzenie. Po zmianie stron nie zaprzestawaliśmy ataków. Z każdą minutą, które upływały nieubłaganie, traciłem nadzieję na to, że moi podopieczni uzyskają tutaj korzystny rezultat. W 70. minucie szarżującego w polu karnym, Pacheco, zrównał z ziemią zawodnik meczu Craig Dawson. Był to ewidentny karny. Jednakże arbiter był innego zdania i ukarał naszego piłkarza żółtą kartą. Kilka minut później, z powodu urazu, z boiska musiał zejść Vilhjalmsson. Myślałem już o tym, aby opuścić stadion, gdyż nie wyobrażałem sobie co zrobię w szatni. Ku mojej, chociaż nie pełnej, swojej oraz kibiców uciesze, nasi piłkarze za sprawą Rothena doprowadzili do remisu. Jerome popisał się fantastycznym strzałem z dystansu. Było jednak już za późno, a dodatkowo byliśmy zmęczeni, na to, aby strzelić jeszcze jednego gola. Był to nasz pierwszy mecz, w którym nie odnieśliśmy zwycięstwa. Cieszy mnie jednak fakt, iż nie odnieśliśmy porażki w tym spotkaniu. Dodatkowo przed własną publicznością. Kolejny mecz już za trzy dni. Tym razem zmierzymy się z Hereford United w rozgrywkach Johnstone's Paint Trophy. Mało znaczące rozgrywki, ale wykorzystamy je do eksperymentów.

Odnośnik do komentarza
"]

5.10.2010,

The Weston Homes Community Stadium, Colchester.

[1L] Colchester United 2:0 Hereford United [2L]

(David Mooney, Kem Izzet)

MoM: Jake Livermore

Skład: Williams - Beevers, Heath, Das Neves, White - Laizans, Livermore, Izzet - Henderson (van den Bergh), Mitea - Mooney (Pacheco)

 

Jak wspominałem, to spotkanie przeznaczone było do eksperymentów. Powiedzmy, że tak też się stało. W spotkaniu wyszło kilku graczy, którzy nie mogli znaleźć miejsca w mojej wyjściowej jedenastce. Mecz układał się pod nasze dyktando. Rywale nie oddali żadnego celnego strzały, poza tym oddali aż dwa strzały. My strzelaliśmy blisko 20. razy, z czego dziewięciokrotnie celnie. Jeden z tych strzałów, w 29. minucie, David Mooney zamienił na bramkę. Druga bramka wpadła dopiero w 90. minucie. Doskonałą pozycję wypracował sobie Pacheco, lecz nie oddał strzału. Podał wzdłuż pola karnego, do lepiej ustawionego, Kema Izzeta. Nie miał on najmniejszych problemów z strzeleniem do pustej bramki. Mecz bez historii. Wprawdzie wygraliśmy skromnie, 2:0, jednak ja jestem zadowolony z postawy moich chłopaków. Po meczu wszyscy czekali na szlagier 11. kolejki League One. Mowa tutaj o pojedynku pomiędzy Charltonem Athletic a moimi podopiecznymi. Gospodarze, ekipa Charltonu, jest uważana za faworytów tego spotkania. Ja jednak liczę tutaj na niespodziankę, którą sprezentujemy rywalom.

 

 

"]

9.10.2010,

The Valley, Londyn.

[8] Charlton Athletic 2:4 Colchester United [1]

(Bradley Wright-Phillips, Conor Powell (sam.) - Magnus Okuonghae, Daniel Pacheco, David Perkins, Pat Baldwin)

MoM: Pat Baldwin

Skład: Williams - Wilson, Baldwin, Okuonghae (Heath), Powell - Das Neves, Livermore, Perkins - Henderson, van den Bergh (Wordsworth) - Pacheco (Odejayi)

 

Przed tym spotkaniem obawiałem się, że będzie to nasza pierwsza porażka. Po 13. minutach wszystko na to wskazywało. Dokładnie po 13. minutach przegrywaliśmy już 2:0. Pierwsza bramka padła już w 51. sekundzie. Bradley Wright-Phillips wykorzystał zagranie kolegów z drużyny i lobem pokonał naszego bramkarza. Druga bramka, dla gospodarzy, padła w 12. minucie. Rzut różny i Powellowi najwidoczniej pomyliły się bramki. Było już 2:0 i nie liczyłem już w tym spotkaniu na zwycięstwo. Jednak chłopacy nie okazywali zniechęcenia po drugiej bramce. Już w 30. minucie odpowiedzieliśmy pierwszą bramką. Rzut rożny i tym razem, to my, strzelamy bramkę. Magnus Okuonghae przyłożył doskonale głowę do piłki i dal nadzieję wszystkim fanom Colchesteru. Do przerwy nic się już nie zmieniło. W szatni poprosiłem chłopaków, aby nie składali jednak broni, a powalczyli przynajmniej o remis. Długo nie kazali czekać. W 48. minucie bramkę na wagę remisu strzelił, w sytuacji sam na sam, wypracowanej przez Livermora, młodzieniec z Hiszpanii. Pacheco, bo o nim tutaj mowa, 10. minut później popisał się zagraniem w pole karne, do którego doszedł David Perkins. Strzelił potężnie w dłuższy słupek i w tym momencie mogliśmy cieszyć się z kolejnej bramki. Rywali, którzy nie okazywali chęci do gry, dobił w 86. minucie Baldwin. Po rzucie wolnym, wykonywanym przez Hendersona, przymierzył głową nie do obrony. W taki sposób z 2:0, udało nam się wyjść na prowadzeni. Wynik (2:4) satysfakcjonuje mnie niezmiernie, gdyż moi podopieczni pokazali, że nie poddają się już na starcie spotkania, pomimo dwubramkowego dorobku rywali. Wykazali się determinacją i walecznością. Teraz, na nasze szczęście, mamy siedmiodniową przerwę przed kolejnym spotkaniem.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...