tio Napisano 22 Stycznia 2011 Udostępnij Napisano 22 Stycznia 2011 Opowiadanie, które popełniłem kilka lat temu na jakiś konkurs. Wygrałem dzięki niemu biografię Hitchcoka. Moja wersja jednej z tak zwanych "urban legend". PĘTLA Był już w drzwiach mieszkania kiedy usłyszał komórkę leżącą na biurku. Przez chwilę walczył z pokusą by po prostu zamknąć drzwi i zbiec na dół ale wrócił do środka i odebrał. -Andrzej, szef chce żebyś przyjechał – usłyszał zdenerwowanego Tomka. -Przecież jest piątek wieczór! Mój pierwszy weekend w tym miesiącu i zamierzam go spędzić z Majką. -Padł serwer, a wiesz że Marek nie da rady go postawić. Andrzej rzucił w myślach przekleństwo a do słuchawki ciche, zmęczone: -Powiedz mu, że będę za pół godziny. Do Majki zadzwonił już autobusu. Była niemal tak samo zła jak on, bo nie pierwszy raz jego praca psuła im randki. Obiecywał właśnie w jaki sposób jej to wynagrodzi kiedy poczuł szturchnięcie w ramię. Spojrzał na wysokiego, może czterdziestoletniego mężczyznę w czarnej kurtce z przyczepionym identyfikatorem do klapy. -Bilet poproszę – Andrzej nie przerywając rozmowy sięgnął ręką do kieszeni kurtki, potem do drugiej, obmacał kieszenie spodni. -Cholera jasna! – Zaklął a zarówno kontroler jak i Majka pomyśleli, że to do nich. -Przepraszam. Majeczko, zadzwonię do ciebie później, zdaje się że zapomniałem biletu – rozłączył się, jeszcze raz przeszukał kieszenie. -Zapomniałem dokumentów z domu – uśmiechnął się przepraszająco do kontrolera. -Nie chcę pańskich dokumentów tylko bilet – odpowiedział mu uśmiechem zdecydowanie złośliwym. -W dokumentach mam bilet sieciowy. -Aha – kontroler przybrał surową, urzędniczą minę. – Znaczy się nie ma pan biletu tak? -Mam, ale w domu. -W domu, to wie pan. Cha, cha, cha – zaśmiał się jakby przypomniał sobie coś zabawnego. – W takim razie pojedzie pan ze mną na pętlę i wypiszę panu mandat. -Co? Na jaką pętlę? Nie może pan wypisać go tutaj? Spieszę się. -Niestety, obawiam się że musi pan odwołać plany. Ale postaram się załatwić szybko wszystkie formalności. Ja też nie lubię tej papierkowej roboty cha cha cha – znów zaśmiał się nieprzyjemnie. Gestem ręki zawołał kolegę, który sprawdzał bilety w drugiej części autobusu. Tamten wyglądał podobnie, niemal identyczna czarna kurtka, identyfikator. -Mamy klienta na pętlę Jasiu. Powiedz kierowcy dobrze? -Nie ma sprawy – uśmiechnął się głupkowato. Andrzej był rozdrażniony. Nie dość, że nici z randki to do tego jeszcze to. -Proszę pana – zwrócił się szeptem do kontrolera. – A nie można by tego załatwić jakoś inaczej, no wie pan... bez tej papierkowej roboty. – Wyciągnął ze spodni banknot pięćdziesięciozłotowy. Po reakcji kontrolera poznał, że to był zły pomysł. -Proszę pana! Czy nie dość panu problemów na dziś? Otóż musi pan wiedzieć, że nie wszystko kupi pan za pieniądze. Wkrótce zresztą pieniądze nie będą panu w ogóle potrzebne. -O co panu chodzi? Ja chcę tylko zdążyć do pracy. Właśnie dojeżdżamy do mojego przystanku. Niech mi pan pozwoli wysiąść. -To nie jest pański przystanek. Zrezygnowany Andrzej zadzwonił do szefa żeby wytłumaczyć że dotrze później. Miał wrażenie, że nie uwierzył w jego wyjaśnienia. Kontroler położył mu rękę na ramieniu, jakby obawiał się że może mu uciec. Autobus dojechał do ostatniego przystanku, kilkoro pozostałych pasażerów wysiadło. -Jedziemy na pętlę kolego – zawołał głośno kierowca i z sykiem zamknęły się drzwi. Światła w środku przygasły i autobus nabrał większej prędkości. Andrzej nie miał pojęcia gdzie może być ta „pętla”, miał tylko nadzieję że uda mu się stamtąd szybko wrócić. -Niech pan porzuci myśli o szybkim powrocie – kontroler odezwał się tuż przy jego uchu. Podskoczył przestraszony. -Skąd pan... o co tutaj chodzi? – jego głos mimowolnie drżał. -Jedziemy na pętlę chłopcze – zakrzyknął ponownie kierowca i odwrócił się w jego stronę. Andrzej przysiągłby, że w półmroku jego oczy zalśniły czerwienią. Trwało to ułamek sekundy, może to neony miasta odbiły się w jego oczach, jednak Andrzej czuł jak ogarnia go panika. -Ja muszę wysiąść, źle się czuję – spróbował się poderwać ale dłoń kontrolera zacisnęła się mocno na jego ramieniu przygważdżając go do siedzenia. -Teraz już nic nie musisz chłopcze. Spojrzał przez okno. Na ulicach było coraz mniej świateł, domyślił się, że są na peryferiach ale w ogóle nie rozpoznawał tej okolicy. -Dojeżdżamy do pętli chłopcze. To twój ostatni przystanek. Autobus się zatrzymał. Z sykiem otworzyły się drzwi. Wraz z zimnym nocnym powietrzem napłynął jakiś dziwny zapach. Czyżby zatrzymali się w pobliżu zakładów siarkowych? -Idziemy chłopcze – kontroler bez wysiłku podniósł go do góry i pchnął w kierunku drzwi. Pętla. Autobus stał tuż przy drzewie. Kiedy stopy Andrzeja dotknęły ziemi ujrzał zarzuconą na konar pętlę. Cytuj Odnośnik do komentarza
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.