Skocz do zawartości

Znowu w akcji


Kolazontha

Rekomendowane odpowiedzi

Tekst mający być wstępem do serii kilku opowiadań został opublikowany przeze mnie na fanatastyka.pl. Jednak z braku laku kolejne części trafiły do szuflady - stety albo niestety :) Jestem po prostu ciekaw waszych opinii.

 

Salax kurczowo trzymał się drewnianego parkanu, który sprawiał wrażenie jakby zaraz miał się przewrócić. Człon z tym – pomyślał demon – jak się wyrżnę to już nie wstanę i najwyżej prześpię się wśród mchów i trocin. Jego demoniczną naturę zdradzały tylko runy wytatuowane na przedramionach i oczy, w których było coś przerażającego. Salax potknął się o połę własnego płaszcza i niewiele brakowało, aby do końca stracił równowagę. Szczęśliwie trafił na w miarę stabilną belkę i utrzymał względny pion. K***a, kto by się spodziewał, że ja, Salax, dowódca siódmej kompanii Asmodeusza jestem w stanie tak się sponiewierać – kłębiło mu się w głowie – ja, najlepiej zaprawiony zawodnik w całym Podziemiu, swawolnik i hulaka dałem się podejść jakiemuś nieopierzonemu dzieciakowi! I to w dodatku skrzydlatemu! Bolesne rozmyślania przerwał natarczywy stukot żołnierskich butów niosący się po zaułku. Demon starał się ukryć swoją obecność, ale brak jakiekolwiek koordynacji ruchowej skutecznie mu to uniemożliwił. Padł więc jak długi obok krzaków. Miarowy rytm stawał się coraz bliższy i lepiej słyszalny. Nagle ucichł.

- Kapitanie – rzekł przybysz – przede mną się pan nie schowa. Zbyt dobrze znam swojego dowódcę, aby nie wiedzieć na co go stać.

- Latro – odpowiedział demon – jak się cieszę, że to tylko ty. Już myślałem, że to jakiś służbisty i chorobliwie ambitny żandarm na patrolu.

- No tak, ja na pana nie doniosę. Raczej pomogę wstać i doprowadzić się do stanu względnej używalności.

- Po co, misiu kolorowy? Mam jeszcze trzy dni przepustki i mam zamiar jeszcze trochę pobalować – kątem oka dostrzegł niezbyt tęgą minę swojego zastępcy – trochę łagodniej niż dzisiaj, ale pobalować.

- Niestety kapitanie, ale muszę cię zmartwić. Przed godziną przyszły rozkazy z samej góry. Masz się stawić w sztabie. Najlepiej jeszcze dzisiaj.

- K***a. A coś mi rano mówiło, żeby jednak nie pić.

***

 

Siedział na korytarzu i z nudów bębnił palcami w blat stolika. Cały Modo – pomyślał – najpierw wzywa w trybie pilnym, a potem trzyma godzinami pod salą odpraw. Mijała minuta za minutą. Nagle drzwi delikatnie skrzypnęły i zza uchylonego skrzydła wychylił się adiutant generała i zdecydowanym ruchem ręki przywołał Salaxa.

- Wchodź – powiedział – właściwie to powinieneś siedzieć tam od godziny, ale Asmodeusz tak się zagadał z Michałem i Kamaelem, że całkowicie zapomniał o tobie.

Zajebiście – przemknęło mu przez myśl – nie dość, że ściągnięto go z przepustki, to jeszcze musiał trafić na Michasia, k***a jego mać. Kapitan pewnym, zamaszystym krokiem wszedł do sali i zajął miejsce za stołem. Przy jego drugim końcu Zgniły Chłopiec żywo dyskutował ze swoimi rozmówcami. Michał wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinu, więc Salax był w stanie wyłapać tylko pojedyncze zwroty. I z każdym zdaniem coraz mniej mu się to podobało. Kaszlnął, aby zaznaczyć swoją obecność. Generał podniósł na chwilę głowę i skinął na niego. Demon podszedł, zasalutował i nie czekając na odpowiednią komendę rozwalił się w fotelu.

- Kapitanie Salax, cieszę się, że dotarł pan tak szybko. Widać plotki o pańskich wyczynach w Chimerycznym Chiromancie były tylko bzdurnymi wymysłami moich żandarmów.

- Plotki plotkami, ale żołnierz musi być zawsze gotów do służby – odparł dowódca siódmej kompanii.

- To dobrze. Obaj moi goście są ci zapewne znani, więc darujemy sobie zbędne ceremoniały i przejdziemy do rzeczy.

- Tak jest generale.

- Jak powszechnie wiadomo, Góra i Dół średnio za sobą przepadają. Ale czasem zdarzają się takie sytuacje, kiedy musimy przemóc wzajemną niechęć i usiąść przy jednym stole. I właśnie taka sytuacja ma dzisiaj miejsce. Czy mógłbyś wprowadzić kapitana w szczegóły operacji – mówiąc to, Modo zwrócił się do Michała.

- Salax, znamy się nie od dzisiaj, więc będę mówił krótko i bez owijania w bawełnę. Na Ziemi dzieje się źle. Bardzo źle. Od pewnego czasu obserwujemy niepokojące zjawisko.

- Czyżby ludzie znowu przestawali wierzyć w Pana i jego wierne sługi – przerwał kapitan uśmiechając się zgryźliwie.

- Gdyby chodziło o taką pierdołę to nie przychodzilibyśmy z tym do was – szybko odciął Pan Zastępów – mamy wszyscy dużo poważniejszy problem. Wampiry.

- Te śmieszne mutanty, które ubzdurały sobie, że będą odżywiać się tylko ludzką krwią. Michał, nie bądź śmieszny – odparł Salax i zapalił papierosa.

- Wcale nie powinno być ci do śmiechu. Jak tak dalej pójdzie to nie będziecie mieli nikogo, komu moglibyście podszeptywać, aby zajumał batonika albo wyrwał babci torebkę. Nikogo, zrozumiałeś? – wzrok Michała mówił sam za siebie.

- Nie denerwuj się Michasiu – wtrącił się Asmodeusz – Salax ma trochę trudny charakter, ale to dobry żołnierz. Mów dalej.

- Otóż jak wspomniałem, wszyscy mamy problem z wampirami. Rozmnażają się w bardzo szybkim tempie i niedługo mogą poważnie zagrozić ludzkości. Żeby skutecznie się ich pozbyć musimy współpracować ze sobą.

- Jest aż tak źle, że nie dajecie rady sami czy tylko szukacie osłów, którzy dadzą się zarżnąć za was? – Salax nie mógł się opanować.

- Modo, czy możesz jakoś wpłynąć na swojego podwładnego. Jeszcze raz coś chlapnie i jebnę mu z bańki.

- Przepraszam, już nie będę – odparł kapitan czując na sobie wściekłe spojrzenie przełożonego.

- A więc kontynuując, te wampiry są efektem bardzo silnej i niespotykanej mutacji. Podejrzewamy, że mogła zajść pod wpływem udziału krwi demona lub anioła.

- Skąd takie podejrzenia?

- Są odporne na światło słoneczne, co ostatnio rzadko się zdarzało. I od razu uprzedzę twoje pytanie. Tak wiemy, że można to osiągnąć za pomocą odpowiednich środków chemicznych, ale do tej pory miały do nich dostęp tylko nieliczne wampirze bojówki, więc nie sądzę, żeby nagle udostępniono te specyfiki szerszej grupie. I są strasznie żywotne. Cholernie trudno ubić takiego gada.

- A jaka miałaby być nasza rola w tym wszystkim? – dociekał Salax.

- Sprawa jest prosta. Macie dużo lepszych rusznikarzy od nas, którzy przy okazji są geniuszami w wytwarzaniu srebrnej amunicji.

- Co racja to racja – odparł kapitan – ale nie rozumiem wobec tego, po co się o tym wszystkim dowiaduję.

- Już ci tłumaczę – powiedział Modo – zawsze w kryzysowych sytuacjach potrafiliśmy się zjednoczyć. Nawet w tak dziwnych jak zniknięcie Pana. Teraz nie będzie inaczej. Postanowiliśmy, że do walki z zagrożeniem poślemy w bój także nasze oddziały. A dokładnie – generał na chwilę zawiesił głos – specjalny oddział, w którego skład będą wchodzić zarówno skrzydlaci jak i nasi żołnierze.

- Mówisz o naszych wyborowych jednostkach operacyjnych? – Salax skrzywił się delikatnie.

- Nie. Mam na myśli nowopowstałą jednostkę. Będzie się ona składać z tych, którzy dość mocno przeskrobali coś na Górze albo w Podziemiu.

- Chcesz powiedzieć, że wystawimy do walki karną kompanię.

- Mniej więcej – odparł Zgniły Chłopiec – wiesz przecież dobrze, że za kratkami często siedzą dobrzy wojacy, którzy po prostu trochę zbłądzili. A każdy zasługuje na rehabilitację. Początkowo chciałem aby oddział miał dwóch dowódców, ciebie i Parensa, ale uznałem, że moglibyście skoczyć sobie w pewnej chwili do gardeł, więc razem z Michałem znaleźliśmy wyjście z tej sytuacji.

- Będziemy rzucać monetą? – zapytał Salax.

- Nie kapitanie, nie będziemy. Dowódcą zostanie Kamael. Pomimo tego, że jest pełnoprawnym upadłym, to jednak zawsze zachowywał się neutralnie wobec nas i skrzydlatych. A ty wraz z Parensem będziecie jego zastępcami. Od tego momentu Kamael jest dla was ojcem i carem. Każde jego działanie ma nasze pełne poparcie – powiedział Asmodeusz i wręczył Salaxowi pisemne rozporządzenie.

- Skoro wszystko już jest jasne – rzucił Kamael – to uważam, że wystarczy tego gadania. Trzeba wziąć się za formowanie jednostki. Jakiś sprzeciw? Nie widzę, nie słyszę. Sal, jutro wieczorem wpadnij do mojej kwatery. Razem z Parensem ustalimy szczegóły działania.

- Tak jest – służbiście odpowiedział kapitan.

- Ferajna, rozejść się – zarządził Modo.

***

 

Po początkowej dezaprobacie Salaxowi coraz łatwiej było myśleć o współpracy ze skrzydlatymi. Skoro mam być podkomendnym Kamaela, to w sumie nie mam na co narzekać – myślał wpatrując się w sufit swojego pokoju – ciekawe tylko, czy Michał nie przesadza z tymi wampirami. Jeśli nie, to szykuje się niezła rzeźnia. Ale to byłałby woda dla młyn dla dowódcy siódmej kompanii. Obecnie byłego dowódcy. Według rozporządzenia na czas operacji „Krwawy Świt” jego obowiązki przejął Latro.

 

Salax wstał z łóżka i podszedł do stojącej w kącie szafy, Otworzył ją. Na widok zawartości zatańczyły ogniki w jego oczach. Do wyboru, do koloru. Jeśli tak ma wyglądać mój podręczny arsenał to aż boję się pomyśleć co do swojej dyspozycji dostali nasi chłopcy – kapitan uśmiechnął się pod nosem i zamknął drzwiczki. W jego demonicznej duszy znów zaczęła budzić się radość z bycia żołnierzem.

Odnośnik do komentarza

@nesete und @zachi - może nie tyle co samej MLK co szeroko pojętej angelologii :) W końcu mój nick pochodzi od imienia jednego z aniołów zniszczenia.

@Keith Flint - jak znajdę rękopisy (tak, w dobie komputerów, wolę swoje wypociny najpierw przelewać na papier, potem dopiero na klawiaturę) to będą. Jak nie znajdę...to trochę później, ale też będą :)

Odnośnik do komentarza
ale brak jakiekolwiek koordynacji ruchowej skutecznie mu to uniemożliwił

Myślę, że zaimek zbędny. Przeczytałem bez niego i jest dobrze, prawda? Może to późna pora ;) Ale to nie o tym chciałem...

Dialog dobry, z zębem, lecz trochę krótki? Może chciałeś szybko się uwinąć? Czytałem kilka książek fantasy, s-f i tam takie dialogi nabierały sporo wartości (były o wiele dłuższe, ale fakt faktem, to jest opowiadanie, tak?) tzn. pokazywały charaktery postaci, choć w pewnym stopniu już pokazałeś kontakty pomiędzy niektórymi, lekkie wtrącenia i to mi się bardzo podobało, że się uwinąłeś ;). Trochę się pogubiłem w tych wszystkich określeniach, ale chyba jest późno i dlatego nie mogę już się całkowicie skoncentrować, pewnie chciałeś uniknąć powtórzeń, co jest zrozumiałe :) stąd tyle określeń na jednego bohatera. Gorzej, jeśli te określenia pojawiałyby się częściej, chyba udało ci się uniknąć tego błędu, by różne określenia stały się powtórzeniami :D najważniejsze, że nic nie razi w oczy. Czekam na ciąg dalszy, dobrze jakbyś wziął się do roboty, bo ogólnie fabuła przedstawia się interesująco. Przekleństwa ok, może i czułeś potrzebę, ale bez nich również byłoby ok.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...