Skocz do zawartości

Los Tiempos Perdidos


Vami

Rekomendowane odpowiedzi

Dwunastka... Za młodu obiekt pożądania, dziś parszywy rok. Tuzin wiosen na południowoamerykańskim wygnaniu. Sporo się pozmieniało od czasów, gdy Isabelino Gradin tańczył z piłką jak Maja Plisiecka na deskach moskiewskiego teatru „Bolszoj”. Za Oceanem karierę robią zawodnicy z Afryki i Azji, co w tamtych czasach – zwłaszcza w oczach białej emigracji budziło niesmak, strach i zażenowanie. Wystarczy wspomnieć pamiętny dzień, gdy w meczu przeciw Fluminense najlepszy strzelec wszech czasów – czarnoskóry Arthur Friedenreich – obsypał się mąką, by wykpić rasistowskie zapędy tego tradycyjnie białego klubu. El Tigre mógł sobie na to pozwolić, gdyż lepszego egzekutora od niego nigdy nie było i nigdy nie będzie. Oczywiście, w tamtych czasach łatwiej zdobywało się bramki, gdyż drużyny zwykle grały dwoma lub trzema obrońcami, jednak i tak jego wyczyny są godne podziwu. Nie pobili go ani Pele, ani Romario ani Tulio Maravilha. Dość jednak tej samby. W Brazylii nie byłem od trzech lat, a mój poprzedni klub – Ponte Preta – spadł z ligi. Ostatnio dzwonili z Corinthians, jednak nie mam zamiaru wracać do Kraju Kawy. Dobrze mi w Buenos Aires. Co prawda osoba prezesa Daniela Passarelli zawsze wzbudzała we mnie co najmniej mieszane uczucia, to jednak podjąłem pracę u niego i tak już zadomowiłem się na Estadio Antonio Vespucio Liberti. Wspominałem o afrykańskiej mniejszości w południowoamerykańskich ligach. Sam walnie się przyczyniłem do tego trendu – wszak zdobyłem z Ghaną Mistrzostwo Świata i sprowadziłem paru chłopaków z tamtych stron do Danubio, Ponte Preta i River Plate. Część z nich podążała za mną, jak fenomenalny obrońca Michael Owusu, którego odkryłem w Asante Kotoko. Pies z kulawą nogą nie zwrócił uwagi na blisko dwumetrowego kolosa, dla którego nie ma przegranych piłek. Jeszcze gdy grał w lidze Ghany stał się moim podstawowym obrońcą i obecnie ma blisko 50 występów w kadrze. Od pół roku gra także w moim klubie. Jest niezastąpiony. To samo Emmanuel Adjei – grał u mnie tak dobrze, że był najlepszym strzelcem eliminacji do PNA 2020, a w barwach Danubio straszył wszystkich obrońców i bramkarzy w Urugwaju. Od nowego sezonu znów będziemy pracować razem – Emsi dołącza do kadry River. Konkurencję będzie miał nieziemską. Jego naturalnymi rywalami w walce o pierwszy skład będą piłkarze ocierający się o reprezentację Argentyny: Daniel Villalva, który zbliża się do granicy dwustu bramek w lidze, oraz Mauro Flores, który gdyby był odrobinę szybszy, byłby najlepszym napastnikiem na świecie. Wszystko wskazuje na to, że w sezonie 2021/22 będę miał do dyspozycji około dziesięciu snajperów światowej klasy. Szkoda tylko, że na innych pozycjach nie mam takiego pola manewru. Nie zawodzi przy tym słynna szkółka naszego klubu. Niegdyś wyszli z niej tej klasy gracze, co Ariel Ortega czy Javier Saviola, a dziś największe nadzieje pokładamy w 16-letnim bramkarzu Juanie Manuelu Bonjourze oraz pomocnikach – Luciano Fontanie (wybranym najlepszym młodym graczem na kontynencie) oraz Adrianie Dymku. Swojsko brzmiące nazwisko to nie przypadek. Adrian ma polskie korzenie i jeszcze nie zdecydował, w barwach której reprezentacji chce grać. Póki co zalicza kolejne występy dla Albicelestes Jovenes. Zima 2021 roku przebiegała niespodziewanie. Oto kapitan reprezentacji Ekwadoru – Luis Alberto Viteri – znalazł się na ławce rezerwowych wskutek braku formy, a jego miejsce zajął Maurico Noguera. Ten 23-letni napastnik nawet nie marzył o grze w podstawowym składzie, jednak wystawiony na pierwszą próbę ognia zaaplikował dwie bramki rywalom z Tigre w pierwszej kolejce trwającej Clausury. Ekwadorski snajper musi więc uzbroić się w cierpliwość. Co ciekawe, partnerem Viteriego na ławce został wspomniany Flores, gdyż życiową formę złapał Alberto Ortiz. Ten Paragwajczyk od dawna przebąkuje o chęci gry w lepszym klubie (bo Viteri to nie?) i systematycznie udowadnia, że stać go na wiele. Tak więc – mimo zakładanej linii ataku: Villalva – Viteri – Flores – Higuain mamy obecnie Higuain – Noguera – Villalva – Ortiz. A przecież po kontuzji powoli wraca do pełni sił Martin Rodriguez – najlepszy strzelec River sprzed roku. Nie wiem, kto będzie grał pierwsze skrzypce przez najbliższe sześć miesięcy, jednak jedno jest pewne – runda zamknięcia przyniesie nadspodziewane emocje. Czy River stać na walkę o mistrzostwo? Zobaczymy. Boca i Velez wydają się poza zasięgiem, ale niespodzianki się zdarzają...

Odnośnik do komentarza

Clausura miała być odpowiedzią na pytanie czy 16-letni Bonjour może stać się Casillasem z Buenos Aires. Najpierw było to moje założenie, a potem konieczność. Kontuzja wykluczyła doświadczonego Ojedę z gry na prawie całą rundę. Nasz młody talent spisywał się nieźle, ale miewał wpadki. Razem z obrońcami zresztą. Był tylko jeden defensor, który zawsze i wszędzie grał niezawodnie: Michael Owusu. Mike jest najlepszym stoperem, z jakim kiedykolwiek pracowałem – i najbardziej niedocenianym. Przy jego umiejętnościach powinien grać już dawno w najlepszych klubach w Europie, a jedyne drużyny, jakie przejawiają nim zainteresowanie to ekipy pokroju Atletico Mineiro. Jedno jest pewne: ilu by obrońców nie przyszło i ilu by nie odeszło, reprezentant Ghany zostanie. Początek rundy zamknięcia był w naszym wykonaniu znakomity. Jako że Velez, Boca, San Lorenzo, Lanus i Huracan (niespodziewanie dobry w Aperturze) grali gorzej niż mogli, po cichu liczyłem na drugi tytuł mistrzowski. Jak się później okazało, forma Huracanu była tak tragiczna, że zamiast bić się o trofea, skupili się na... obronie przed spadkiem. San Lorenzo aż do samej końcówki grało przysłowiowy saharyjski piach, a Velez i Boca utopione w swym narcyzmie nie zauważyły, jak rośnie im nowa potęga. Niestety – nie była to magiczna reaktywacja zapomnianej karmy pod nazwą River Plate. Nowym numerem jeden w kraju była ekipa Newell’s Old Boys, której to bramkarz od roku chciałbym widzieć w naszej drużynie. 31-letni Lucas Hoyos jednak ani myśli ruszać się ze świeżo upieczonego mistrza Argentyny. Po dobrym początku przyszedł czas na załamanie formy – jak już ją straciliśmy, to i nie mogliśmy tejże odzyskać. Głupie porażki z Colon czy Racingiem tylko oddaliły nas od czołówki. Na kilka tygodni przed końcem rozgrywek wiadomo było, iż nie wywalczymy mistrzowskiego tytułu, jednak pozostały jeszcze dwie sprawy: walka o honor (czyli Superclasico z Boca Juniors) oraz kontynentalne zmagania w Copa Libertadores. Po raz pierwszy od wielu lat udało się nam pokonać Los Xeneizes. Bramki Gonzalo Higuaina i Martina Gutierreza pozwoliły nam cieszyć się po derbowym spotkaniu na domowym stadionie. W Copa Libertadores szło nam niespodziewanie dobrze. Wygraliśmy swoją grupę i w 1/8 finału odprawiliśmy z kwitkiem meksykańską Pachukę. W kolejnej rundzie za rywali mieliśmy wielki Santos – drużynę Pelego. Mimo początkowej porażki w Brazylii, podnieśliśmy się z kolan i niczym Dawid z Goliatem wbiliśmy ostatni sztylet w rozszarpane serce Santosu podczas serii rzutów karnych, kiedy to nasz szesnastolatek obronił dwie jedenastki rywali. W półfinale trafiliśmy na Racing Avellaneda. Tryumf wydawał się tak bliski, że aż nie do uwierzenia. Na wyjeździe gromiliśmy rywali, jednak wskutek dekoncentracji w końcówce nie dowieźliśmy zwycięstwa. Wynik 3:3 oczywiście stawiał nas w roli faworytów przed rewanżem. Jednakże, los bywa przewrotny. Oto w dzień drugiego pojedynku półfinałowego swoje mecze eliminacyjne rozgrywały reprezentacje, co pozbawiło nas całego trzonu drużyny i połowy rezerwowych. Na Estadio Antonio Vespucio Liberti musiał grać nawet tej klasy pseudonapastnik co Luis Baez, który do tej pory zdobył jednego gola dla River. Dodajmy – nieuznanego – więc oficjalnie na jego koncie widniało okazałe zero. Mieli nie zagrać także Bonjour i Adrian Dymek, jednak nie puściłem ich na sparing młodzieżówki. Może i szkoda, bo nasz juniorski bramkarz puścił trzy za kołnierz i na tym skończył się nasz sen o zdobyciu kontynentalnego trofeum. Celem na przyszły sezon jest odmłodzenie linii obrony. Do ataku przychodzą znakomici Vaknin i Adjei, jednak w defensywie potrzebne są spore zmiany. Wszyscy zdziadziali pseudoobrońcy zostali sprzedani, a moim celem w letnim okienku będą gracze podobni do Michaela Owusu – atletyczni, silni, wysocy, dobrze grający głową i szybcy. W bramce zagra zaś weteran Mariano Barbosa, który jednocześnie uczyć będzie Bonjoura. Przy okazji – przed Złotym Pucharem CONCACAF federacja Meksyku zadecydowała, iż to ja będę prowadził wicemistrzów świata w tym turnieju. To moja kolejna przygoda z narodową kadrą. Oby udana!

Odnośnik do komentarza

Mój epizod w roli selekcjonera Meksyku lepiej pominąć. Na Złotym Pucharze oddawaliśmy po dwadzieścia strzałów na mecz, jednak nasi snajperzy zaniedbali chyba swoje celowniki i przez to mają kłopoty z napastniczą prostatą. Po wygramoleniu się z grupy trafiliśmy na gospodarzy i odpadliśmy po ciężkim boju w Teksasie. Na tym się zakończyła moja przygoda z drużyną wicemistrzów świata. Pora była więc skupić się na tym, co lubię najbardziej – przygotowaniach do sezonu i transferach.

 

Właściwie zasadnicze rozgrywki są dla mnie dodatkiem – esencją pracy menedżera jest dla mnie wyszukiwanie piłkarzy i handel nimi. I tak w tym roku celem numer jeden było wzmocnienie tyłów. Tej wątpliwej klasy stoperzy co Quintana czy Burdisso przyprawiali raczej napastników rywali o śmiech niż o trwogę. Co innego nasz najważniejszy defensor – Michael Owusu. Postanowiłem poszukać graczy o podobnych walorach i tak do Buenos Aires trafili Jesus Vargas z Cerro Porteno, którego chciały mieć u siebie zarówno Palmeiras, jak i Olympique Marsylia, oraz Facundo Gomez z Gimnasii La Plata. Jak się okazało, Vargas nie był jeszcze gotowy na przeskok z ligi paragwajskiej do argentyńskiej, więc wydałem ostatnie grosze na kolejnego defensora: Ariela Chiavariniego z Chacarity. Sparingi jednak pokazały, iż Chiavarini ma problemy z podaniem piłki na więcej niż dwa metry i popełnia głupie błędy. Tak więc to, czy będzie grał Ariel, czy Jesus, będzie zależało od mojego humoru w danym dniu. Na Estadio Antonio Vespucio Liberti przybyła też masa młodzieżowych reprezentantów kraju: Ivan Crespo, Sergio Vergini, Daniel Lechner, Rodrigo Schneider (Argentyna) oraz Wagner (Brazylia), Roger Martinez (Boliwia) i Reynaldo Zelaya, który mimo 18 lat gra już w seniorskiej kadrze Hondurasu. Do tego doszedł doświadczony bramkarz Mariano Barbosa i superstrzelec z Gimnasii (tak! wykupiłem ich największe atuty!) – Hernan Vaknin. Letnie zakupy uzupełnili Emmanuel Adjei z Danubio (najlepszy piłkarz mojej reprezentacji Ghany) oraz Ricardo Pereyra, który ma być straszakiem na nieuchronnie zbliżającego się do końca kariery Matiasa Sancheza. Większość wspomnianych juniorów porozsyłałem na wypożyczenia, a poza Burdisso i Quintaną pozbyłem się także Leandro Silvy, Bernarda Tanko (Hoffenheim dał mi za niego 6,5 mln. euro więc grzech nie skorzystać) oraz dwóch rewelacyjnych napastników: Mauro Floresa (9,5 mln do AZ) i Alberto Ortiza (10 mln do Gimnasii). Floresowi brakowało szybkości, a Ortiz ciągle mówił, że gramy gorzej niż powinniśmy i chciał odejść do lepszego klubu. No tak – jeśli Gimnasia La Plata to ta światowa potęga, o której marzył Paragwajczyk, to ja dziękuję... Tak więc doszło do wymiany: Vaknin za Ortiza. Tyle że Argentyńczyk przyszedł za darmo, więc byliśmy 10 milionów na plusie. Odszedł z klubu także bardzo zasłużony Peruwiańczyk Josepmir Ballon, jednak to był ostatni dzwonek, by zarobić na nim jakiekolwiek pieniądze. Nasz polski Argentyńczyk Adrian Dymek trafił za milion euro do Olimpo, ale to tylko wypożyczenie. Poza tym ciągle narzekający na poziom klubu Francesconi lada dzień opuści naszą drużynę. Najprawdopodobniej zostanie wypożyczony do Bayernu Monachium lub jednego z klubów ligi francuskiej.

 

Jako przygotowania przed sezonem zaplanowałem tournee po Australii i jeden sparing w Korei. Wszystkie te mecze wygraliśmy, tracąc zaledwie dwa gole. Po jednym puścili Barbosa i Bonjour. Najwięcej bramek (7 w 5 meczach) strzelił Daniel Villalva, który ponownie znalazł się w kadrze Argentyny, a tuż za nim uplasował się Emmanuel Adjei z czterema trafieniami. Najczęściej asystowali Mauro Diaz i Martin Gutierrez. Poza tym wyróżnić można Gonzalo Higuaina, Michaela Owusu i Luisa Alberto Viteriego. Mały plusik postawiłem przy nazwiskach Ricardo Pereyry i Hernana Vaknina. Zawiedli na całej linii Chiavarini, Olivieri i Ricardinho, a dużo poniżej oczekiwań zaprezentowali się Fontana i Noguera. Reszta na przyzwoitym poziomie.

 

Ostatnim krokiem przed pierwszym meczem sezonu była oczywiście ewaluacja postępów treningowych. Jakże się zdziwiłem, gdy odkryłem, iż nasz 19-letni pomocnik Ricardinho „urósł” aż o... 42 oczka (suma atrybutów)! To przeszło dwa razy tyle, ile drugi najszybciej rozwijający się gracz – Fontana. Jak widać jednak – ten progres nie wpłynął jakoś szczególnie na ich grę, gdyż raczej notowali kiepskie występy w sparingach. O dziesięć oczek wzrosły umiejętności dwóch graczy będących przy końcu okresu rozwojowego: 23-letnich Noguery i Gutierreza. Co ciekawe jednak – o tyle samo poprawili się 27-letni Owusu i 28-letni Viteri! Miernie wypadł w tym rankingu 24-letni Francesconi, po którym spodziewałem się wzrostu na podobnym poziomie, jednak nasza klubowa maruda wypracowała tylko połowę tego. Diego musi się wstydzić, gdyż równy jemu awans zanotował o pięć lat starszy Villalva, który – umówmy się – nie ma co już poprawiać. Wszak strzelił ponad 200 bramek w lidze i parę tytułów króla strzelców na koncie ma. Dla porównania równieśnik Villalvy – Marchelli – poprawił się zaledwie na dwóch płaszczyznach. Rok starszy Diaz miał wzrost +3, co biorąc pod uwagę jego wiek i pozycję jest bardzo dobrą wiadomością. Dwóch graczy, którzy wciąż trenują lub trenowali na juniorskich reżimach podskoczyli o 8 (Bonjour, 17 lat) i 4 (Grossi, 16 lat) punktów. Zaledwie jednooczkowy skok zapisali piłkarze będący w klubie tylko sześć mieisęcy: 25-letni Olivieri i cztery lata starszy Garate. Nie zabrakło też spadków – jak to już bywa w przypadku graczy wiekowych. Najmniejszy spadek (-6) zaliczył 33-letni Higuain, głównie w sferze fizycznej i wydolnościowej. Pozytywnie zaskoczył mnie zaledwie siedmiostopniowy regres 38-letniego bramkarza Ojedy, gdyż de facto... poprawił się w kilku aspektach (!), ale mocno opuścił się fizycznie. Najgorzej wypadli obaj panowie Sanchez (-12 zaledwie 33-letniego Matiasa musi mocno martwić – to dwa razy gorzej niż równolatek Higuain, a przecież napastnicy starzeją się szybciej) oraz Matias Abelairas, co nie dziwi, biorąc pod uwagę fakt, iż ten ofensywny pomocnik ma już 36 lat i jest raczej klubową maskotką.

 

Z takim bankiem informacji i przemyśleń w głowie ruszyliśmy na konfrontację z odwiecznym rywalem – Boca Juniors. Superclasico tym razem wypadło w Copa Sudamericana...

Odnośnik do komentarza

Inauguracja z Boca Juniors wypadła blado. Do przerwy przegrywaliśmy 0:3 i nic nie zapowiadało, by miało się coś zmienić na lepsze. Druga połowa jednak przebiegała ciekawiej i zdołaliśmy zdobyć dwa gole. W rewanżu wystarczyło więc wygrać 1:0 i nasi arcyrywale kolejną rundę pucharu oglądaliby w telewizji. Jak zwykle – zabrakło jednego gola. Remis 2:2 promował Bocę, a nas żegnał z Copa Sudamericana już na samym początku. To miało jedną dobrą stronę: więcej czasu, by skupić się na lidze. Tam też mieliśmy fantastyczny kalendarz: wszystkie mecze z potentatami rozgrywaliśmy u siebie (a więc w Clausurze wszystkie na wyjeździe... – wiosna będzie tragiczna). Przez długi czas prowadziliśmy w tabeli, a rywale gubili punkty. Co ciekawe – szczególnie Boca. Ci jednak – zgodnie z przewidywaniem – obudzili się w końcówce i grali znakomicie. My – tradycyjnie – nie potrafiliśmy utrzymać formy i – także wskutek kontuzji i absencji reprezentacyjnych – pogubiliśmy punkty. Tych natomiast nie zwykł tracić Velez Sarsfield, który zdecydowanie przedzierał się na czoło tabeli i ostatecznie wygrał mistrzowski tytuł. My pozostaliśmy w cieniu nie tylko Velez i Boca, ale także San Lorenzo i Lanus. Piąte miejsce nie napawało optymizmem, zwłaszcza, że w całorocznej tabeli (która decyduje o awansie do Copa Libertadores) zajęliśmy również piątą pozycję, tyle że nie za Lanus, a za Newell’s. To wystarczyło na awans do pucharów, jednak będziemy musieli grać w eliminacjach. Tradycyjnie zawiedli bramkarze. Ani doświadczony Barbosa, ani młody Bonjour, nie sprostali zadaniu. W obronie bez zarzutu grał jedynie niezawodny Michael Owusu, a całkiem nieźle prezentował się Facundo Gomez. Gra pozostałych defensorów przypominała jednak farsę. Boliwijczyk Vargas i Urugwajczyk Marchelli grali na poziomie trzecioligowym, popełniając masę błędów. Siedmiomilionowy zakup Chiavarini okazał się kolejnym niewypałem. Przy okazji – Diego Francesconi został wypożyczony do Bayernu, w barwach którego przebił się do... reprezentacji Argentyny. Szkoda że u nas nie chciało mu się grać. Nie mogę mieć zastrzeżeń do pomocników, bo trójka Diaz – Garate – Pereyra tworzyła zgraną grupę odpowiedzialną za zadania destrukcyjno-konstrukcyjne. Najbardziej zawiódł Fontana – najlepszy młody piłkarz Ameryki Południowej przecież – który nie zaliczył ani jednego choćby poprawnego meczu. W pewnym momencie bliżej pierwszego składu byli 17-letni Grossi czy 20-letni Ramaciotti, który przybył ze Sportingu Gijon. W ataku rządził niepodzielnie duet Villalva – Viteri, a ten pierwszy został najlepszym strzelcem Apertury. Daniel powoli zbliża się do rekordu ligi należącego do legendarnego Arsenio Erico. Co ciekawe, pod koniec rundy Villalva grał na skrzydle, gdyż miejsce na środku wywalczył sobie 18-letni Zelaya z Hondurasu, który imponował przede wszystkim rewelacyjną grą w powietrzu. Zawodził Noguera, którego dobra forma sprzed pół roku była – zgodnie z przypuszczeniami – jednorazowym wyskokiem. Nie ma w tym podsumowaniu Martina Gutierreza, gdyż ten jeszcze pod koniec letniego okienka transferowego przeniósł się za 12,5 mln. euro do Benfiki Lizbona. W jego miejsce zakontraktowałem już 19-letniego Brazylijczyka Cicero z Tigre, który zaliczył fantastyczny mecz przeciw nam (2 asysty), a w meczu z Estudiantes strzelił... 5 bramek! Zostaliśmy więc z odwiecznym problemem braku bramkarza i obrońców. Słowem – w River po staremu... Ciekawostka: zacząłem dorabiać na boku w... Chinach, opiekując się tamtejszą młodzieżówką.

 

Nasz Luis Alberto Viteri nie tylko został wybrany najlepszym piłkarzem Ameryki Południowej, ale także został wybrany do... światowego dream teamu! Dodam, że Lionel Messi znalazł się jedynie wśród rezerwowych...

Odnośnik do komentarza

Po bardzo nieudanej jesieni, która miała być tak cudowna i złota niczym korona na głowie białego orła dumnie czuwającego nad produkcją talentów w Lechistanie, przybyła wiosna, a wraz z nią Clausura i Copa Libertadores. W przeciwieństwie do Apertury, tym razem wszystkie ważne mecze graliśmy na wyjazdach. To oczywiście powodowało, iż moim realnym celem było miejsce piąte, może czwarte. Jak się okazało, punkty zaczęli gubić wszyscy, począwszy od Velez, przez Boca (najgorszy sezon od lat) aż po Newell’s. My dla odmiany zaliczyliśmy świetny start, remisując na wyjeździe z drużyną z Sarsfield i pokonując „Starych Chłopców”. Kiedy wydawało mi się, iż transfer najlepszego golkipera ligi – Jorge Brouna – był brakującym ogniwem w łańcuchu sukcesogennej taktyki, przegraliśmy u siebie z Banfield. To było jak kubeł zimnej wody wylany na nasze rozgrzane głowy. Późniejszy remis z wenezuelskim Caracas z pucharach dawał mi znów do myślenia i sprawiał wrażenie, jakoby mimo kolejnych wydanych milionów na Vespucio Liberti nic się nie zmieniło. A przecież mieliśmy w budowie nowe grunty treningowe, szkółkę piłkarską, znakomitego bramkarza oraz cudowne dziecko z Tigre – Cicero. Uzupełnieniem transferowego polowania był defensor Boca Unidos – Mancinelli, jednak ten nie nadawał się na pierwszoligowy poziom. Pozbyliśmy się Marchelliego i Colazo, a Crespo i Fontana zostali wysłani na wypożyczenia. Co ciekawe – Luciano na Majorce złamał sobie stopę i tyle było z jego rozwoju w Europie. Po tej wpadce w Wenezueli potrzebna nam była dodatkowa motywacja, a taką zawsze jest solidne zwycięstwo. Padło na Tigre, które napsuło nam krwi na jesieni (4:0 -> 4:4 -> 5:4). Tym razem obyło się bez niejasności i zaaplikowaliśmy gościom siedem bramek. Nasz rozpędzony pociąg do tryumfów z wygłodniałym polskim maszynistą rozjechał wielkie Velez aż 4:0 w Copa Libertadores i aż do końca kwietnia kroczył po ligowych gruntach bez porażki. Przy tym wszystkim rywale tracili punkty. Wszyscy poza San Lorenzo. Drużyna ta przypominała terakotową armię, której nikt nie był w stanie pokonać. Zremisować potrafili, ale przegrać – nigdy. Na trzy kolejki przed końcem mogliśmy być mistrzami. Warunek był jeden: pokonać Bocę i San Lorenzo na wyjazdach. W spotkaniu z naszymi odwiecznymi rywalami zza miedzy mieliśmy miażdżącą przewagę i aby niesprawiedliwości stało się za dość, sędzia musiał wziąć sprawy w swoje ręce. Kiedy po wyrzuceniu z boiska naszych dwóch zawodników nadal byliśmy lepsi, arbiter podyktował jedenastkę dla gospodarzy, po której straciliśmy jedyną bramkę. To już nas dobiło ostatecznie. Z San Lorenzo było 0:5, a potem mimo wyeliminowania Cruzeiro z Copa Libertadores odpadliśmy w ćwierćfinale z Ameriką Meksyk. Ostatecznie udało się nam wywalczyć wicemistrzostwo Argentyny w Clausurze 2022, jednak niesmak po Superclasico pozostaje, a wypaczenia arbitra na długo zapadły w pamięć kibiców Los Millonarios. Był to ostatni sezon dla wielu legend klubowych: Nicolas Sanchez, Matias Abelairas i Juan Ojeda zawiesili swe buty na kołku, podobnie jak Mariano Barbosa. Najlepsi byli tradycyjnie Villalva, który zbliża się powoli do strzeleckiego rekordu wszech czasów Angela Labruny i Arsenio Erico, a także pozostali napastnicy: Viteri, Vaknin (odchodzi do Hoffenheim za 11,5 mln), Higuain i młodziutki Zelaya. Świetnie asystował Diaz, a linię obrony trzymał Michael Owusu. Co ciekawe – naszym najlepszym strzelcem w Copa Libertadores był... Rodrigo Schneider, który aż sześciokrotnie pokonywał kontynentalnych rywali.

 

A oto i moje sezonowe oceny:

 

Klasa światowa

 

Nikt

 

Klasa kontynentalna

Daniel Villalva

Luis Alberto Viteri

Hernan Vaknin

Mauro Diaz

Gonzalo Higuain

Reynaldo Zelaya

 

Klasa krajowa

 

Michael Owusu

Piero Garate

Rodrigo Schneider

Ricardo Pereyra

 

Klasa ligowa

 

Orlando Grossi

Cristian Ramaciotti

Matias Abelairas

Ricardinho

Raul Olivieri

Jorge Broun

Facundo Gomez

 

Klasa podwórkowa

 

Emmanuel Adjei

Juan Manuel Bonjour

Mariano Barbosa

Juan Ojeda

Juan Mancinelli

Cicero

Ariel Chiavarini

Nicolas Sanchez

 

Klasa cyrkowa

 

Jesus Vargas

 

W nowym sezonie zobaczymy w barwach River nowego obrońcę – ultraszybkiego Nicolasa Navarro z Rosario Central. Niejasne są dalsze losy wypożyczonego do Bayernu Monachium Diego Francesconiego i leczącego kontuzję na Majorce Luciano Fontany. Być może obaj wrócą do River. Hernan Vaknin odchodzi do Hoffenheim, a Emmanuel Adjei zostaje wypożyczony do Gremio. Najgorszy gracz River – Jesus Vargas – wraca do Cerro Porteno, skąd trafił do naszej drużyny.

Odnośnik do komentarza

Skoro miliony grają tak samo jak młodzież, to po co wydawać fortunę? W nadchodzącym sezonie postanowiłem odbudować to, z czego River Plate słynęło przed laty: doskonałą bazę młodzieżową. Do pierwszego składu promowałem wielu zawodników z akademii, którzy mieli stanowić o sile nowego, odmłodzonego, River. Pieniądze wydaliśmy jedynie na trzech graczy: obrońców Fernando Medinę i Ariela Milana oraz bramkarza Jorge Rotę, który powrócił do Argentyny z Europy. Zarobiliśmy natomiast z transferów aż trzydzieści milionów euro więcej! Poza wiadomymi już transferami Vaknina i Vargasa, odeszli też niewypał Chiavarini, średni obrońca Olivieri, dobry, acz starzejący się pomocnik Pereyra, niespełnione talent Crespo i Pasquali, malkontent Francesconi, wielki talent Ricardinho i chilijski spec od czarnej roboty Garate. Do tego masa graczy poszła na wypożyczenia. Sparingi skupiłem na Wschodzie, gdzie m.in. graliśmy ze Spartakiem, Metalistem czy wietnamskim Buu Dien. W tym ostatnim meczu nie mogła wystąpić połowa graczy (wyjazdy reprezentacyjne), więc nie dziw, iż bramki strzelali tej klasy anonimowi gracze co Ale czy Lemos.

 

Co do ocen rozwoju, to nieco mnie zawiodły. Największą sensacją był spadek aż o 12 oczek zaledwie 30-letniego Villalvy – przecież najlepszego piłkarza ligi XXI wieku. Dziwić nie może natomiast aż trzydziestostopniowy regres Higuaina – najstarszego piłkarza z pola. Tylko pytanie pozostaje dlaczego zamiast się rozwijać, to pogarszają swe umiejętności tacy gracze jak 26-letni Gomez, 17-letni Lemos czy w końcu bohater Tigre Cicero (20 lat). Minimalne spadki zaliczyli także Broun i Diaz, ale te były proporcjonalne do wieku. Zerowy wzrost zanotował 28-letni Michael Owusu, co daje mi żółte światło, gdyż pewnie w przyszłym sezonie Mike zacznie się cofać. Minimalny wzrost (+3) zanotował blisko 30-letni Viteri. Pytanie – dlaczego Villalva tak nie może? Dość ubogi wzrost (+7) Fontany podyktowany był oczywiście jego prawie półrocznym zmaganiem się ze złamaną stopą. Niewiele lepszy był o rok starszy Ramaciotti, który raczej nie poprawi już swych przeciętnych umiejętności. Nieźle rozwijali się 17-letni Grossi, 18-letni bramarz Bonjour i odkrycie zeszłego sezonu – Zelaya. Nie było co prawda takiego hitu rocznego progresu jak rok temu w przypadku Ricardinho, ale bardzo solidnie poprawili się Adrian Dymek i Rodrigo Schneider. Kto wie, czy już wkrótce nie zobaczymy ich w pierwszej jedenastce?

 

A oto i kadra na Aperturę 2023:

 

1. Jorge Broun (36, GK)

2. Nestor Navarro (27, D C)

3. Fernando Medina (22, D/M C)

4. Facundo Gomez (26, D C)

5. Michael Owusu (28, D LC) GHA

6. Luciano Fontana (20, AM/F C)

7. Cristian Ramaciotti (21, M C)

8. Adrian Dymek (18, M C)

9. Luis Alberto Viteri (29, ST) ECU

10. Rodrigo Schneider (19, ST)

11. Gonzalo Higuain (34, AM/F RLC)

12. Cicero (20, ST) BRA

13. Jorge Rota (23, GK)

14. Juan Manuel Bonjour (18, GK)

15. Miguel Grabiński (16, AM/F RC)

16. Ricardo Garcia Ruiz (16, M C)

18. Diego Mercado (16, ST)

20. Cristian Alegre (16, D C)

21. Ariel Milan (28, D LC)

25. Reynaldo Zelaya (19, ST) HON

26. Orlando Grossi (17, DM/AM C)

29. Mauro Diaz (31, AM C)

34. Daniel Villalva (30, AM/F RC)

Odnośnik do komentarza

Ach! Co to była za runda! Z Sudamericany odpadliśmy szybko, eliminując jedynie Lanus. Potem daliśmy ciała z peruwiańskim Huancayo i pakowaliśmy manatki. Trudno. Najważniejsza była liga. Oparty na domowej młodzieży skład dzielnie stawiał opór wszystkim drużynom. Niestety – jak to zwykle bywa – odezwały się wówczas problemy z kontuzjami i to najlepszych graczy. Po dziewięciu kolejkach na koncie River było 27 punktów i pewnie przewodziliśmy stawce. Niestraszne nam były żadne obce ekipy. I właśnie wtedy zaczął się koszmar. Higuain złamał stopę, Viteri uszkodził staw biodrowy, Broun co chwilę wypadał z drobnymi kontuzjami, a w obronie na zmianę grać nie mogli Gomez, Milan i Owusu. Do tego zwykle dochodziły urazy rezerwowych i w efekcie zostawaliśmy bez pola manewru, z szesnastolatkami w pierwszej jedenastce. Wypracowana przewaga w pierwszej połowie rundy pozwoliła nam jednak dzielnie pozostawać na pozycji lidera. Na trzy kolejki przed końcem mieliśmy tyle samo punktów co Velez, a ci przed sobą spotkania z San Lorenzo i Boca. Nie było sił, żeby oba wygrali. My musieliśmy pokonać Argentinos i Chacaritę. Drużyna z Sarsfield nie dała rady wygrać w Almagro i zremisowała z El Ciclon 0:0. Zwycięstwo dawało nam praktycznie pewne mistrzostwo, jednak Argentinos ostatnie pięć meczów u siebie wygrali i wkrótce przekonaliśmy się o ich sile. W tym meczu oczywiście nie mogło zagrać pół naszej drużyny i szybko wynik brzmiał 1:2. Walczyliśmy jak antylopy gonione przez geparda na Saharze, jednak ostatecznie ulegliśmy 2:3. Nie przejmowałem się tym zbytnio, gdyż w ostatniej kolejce wystarczyło wygrać z Chacaritą i liczyć, że Boca urwie chociaż punkt Velez. No ale dlaczego niby nasz arcyrywal miałby grać na naszą korzyść?! Oto niebiesko-żółci z gorszej części Buenos Aires dali sobie strzelić... cztery bramki i na nic się zdało nasze zwycięstwo. W tym meczu zagrał nawet Viteri, który dopiero co rozpoczął treningi, i zdobył bramkę. Tabela jednak była nieubłagana. Mistrzem Apertury został Velez Sarsfield, z jednym punktem przewagi nad River Plate. Znów zabrakło tak niewiele... Żeby nie te cholerne kontuzje...

 

Najlepszym strzelcem ligi ponownie Villalva, który grał na... prawym skrzydle, fenomenalni Fontana, Zelaya, Diaz i Higuain, reszta na bardzo dobrym lub dobrym poziomie. Zawiedli Navarro, Medina, Grabiński, Cicero i Allegre, ale ta ostania trójka dopiero się uczy grać na takim poziomie. Oby w Clausurze omijały nas urazy, a Los Millonarios będą znów święcić tryumfy! Niestety – z Velez i Boca gramy na wyjeździe...

 

Po jednym meczu (0:0) z Arabią Saudyjską, opuściłem Chiny i postanowiłem przygotować reprezentację Norwegii do Mistrzostw Europy 2024, które odbędą się właśnie w tym kraju. Oczekiwania są ogromne! W debiucie pokonaliśmy na wyjeździe Tajwan 4:1.

Odnośnik do komentarza

Jak klątwa, to klątwa. Po bardzo udanych sparingach (3:0 z Velez!), ruszyliśmy na podbój ligi w Clausurze. Niestety, nasz bieg przez przeszkody zatrzymał się już na trzecim płotku, kiedy to przegraliśmy z Independiente 2:3. Jakby tego było mało, w następnej kolejce daliśmy się pokonać Newell’s i mieliśmy „fantastyczny” bilans 2-0-2. Co ciekawe, równie kiepsko wystartowały Boca i Velez. Zresztą nasi najwięksi rywale – Los Xeneizes – zaliczyli chyba najgorszy sezon od lat. Podopieczni Carlosa Teveza grali słabo, dając się nam ograć na własnej, magicznej Bombonerze. W Copa Libertadores również odprawiliśmy Boca Juniors z kwitkiem i tym samym tegoroczne Superclasico aż dwukrotnie znalazło zwycięzcę w rękach River Plate. Jedynie w rewanżu, przy zaliczce 3:0 z pierwszego meczu, daliśmy się pokonać niebiesko-żółtym. O ile przegrane z takimi firmami jak Independiente, Newell’s czy Velez to żaden wstyd, to nie potrafić wygrać ze swoim byłym klubem filialnym, beniaminkiem Godoy Cruz, to już hańba najczystszej wody. Dość dodać, że inna drużyna z silnymi związkami z przeszłością – Danubio (5 lat spędzone w tym klubie...) – pokonała nas dwukrotnie w grupie Copa Libertadores! Na szczęście słabo grali inni rywale i zdołaliśmy wypełznąć z grupy. Najpierw pokonaliśmy Santos, a potem wspomniane Boca Juniors. W półfinale stoczyliśmy prawdziwą walkę na noże z Velez, jednak ta drużyna jest po prostu niezwyciężona. 2:2 u siebie i 1:3 na wyjeździe to najniższy wymiar kary dla River. W lidze zdołaliśmy powyprzedzać dwie rewelacje wiosny – Chacaritę i Lanus – i ostatecznie zająć drugie miejsce. Za Velez oczywiście. W łącznej tabeli obu półsezonów także byliśmy drudzy. Nie zawiódł Daniel Villalva, który wielkimi krokami zbliża się do rekordu wszech czasów Angela Labruny i Arsenio Erico. Do zostania najlepszym napastnikiem w historii ligi argentyńskiej brakuje mu obecnie 25 bramek czyli tyle, ile zdobył w obecnych rozgrywkach. Miano najlepszych asystentów podzieli między siebie Luciano Fontana, u którego nie ma śladu po poważnej kontuzji sprzed pół roku, oraz Luis Alberto Viteri, któremu w ostatnich dniach sezonu wypadł dysk i najprawdopodobniej nie będzie mógł trenować przez całe wakacje i początek nowego sezonu.

 

Tradycyjnie, klasyfikacja graczy River:

 

Klasa światowa

 

Reynaldo Zelaya

Luciano Fontana

Luis Alberto Viteri

 

Klasa kontynentalna

 

Daniel Villalva

 

Klasa krajowa

 

Michael Owusu

Rodrigo Schneider

Mauro Diaz

 

Klasa ligowa

 

Gonzalo Higuain

Norberto Castillo

Orlando Grossi

Facundo Gomez

Ricardo Garcia Ruiz

Miguel Grabinski

Gabriel Lemos

Alex Milan

Adrian Dymek

Jorge Rota

 

Klasa podwórkowa

 

Jorge Broun

Diego Mercado

Juan Manuel Bonjour

Julio Cesar Caminos

Nestor Navarro

Fernando Medina

 

Klasa cyrkowa

 

Cristian Alegre

Odnośnik do komentarza

Jak nie teraz, to nigdy. W przerwie między sezonami Velez straciło swoją największą armatę – wielki Mariano Sanchez odszedł do Arsenalu, a w jego miejsce nasi rywale sprowadzili... byłego gracza River – Maurico Noguerę. Zawodnika tego sam wyszkoliłem, więc wiem, na co go stać. Do Mariano brakuje mu bardzo dużo. Jeśli chodzi o zmiany w naszym klubie, to aż 10 milionów euro zapłaciliśmy za napastnika Lanus – Brazylijczyka Edsona, który ma zając miejsce Gonzalo Higuaina, którego sprzedałem do meksykańskiej Pachuki. Innymi nabytkami była trójka obrońców: Rodrigo Moyano, Cesar Ledesma oraz Cristian Blanco. Tak, ten sam Blanco, ktory kilkanaście miesięcy temu odszedł z naszego klubu. Jego powrót na Antonio Vespucio Liberti możliwy był dzięki jego niesamowitym postępom. Po drugiej stronie bilansu zysków i strat zapisaliśmy legendę klubu (ponad 300 spotkań w lidze!) – Mauro Diaza, który wraz z bramkarzem Jorge Brounem przeniósł się do Nacionalu Montevideo. Do kolumbijskiego Medellin trafił zawodzący w poprzednim sezonie Fernando Medina, a do Cucuty Nestor Navarro. Jeśli chodzi o młodzież, to Roger Martinez trafił do Huracanu, napastnik Wagner przeszedł do Caracas, a Javier Mazzola będzie grał w Banfield. Do tego doszły wypożyczenia: Cristian Alegre i Julio Cesar Caminos występować będą w naszej filii – Belgrano, a Juan Carlos Pedrozo w naszym partnerskim klubie z Chile – Antofagaście. Niespodziewanie gracz głębokich rezerw Los Millonarios – Hector Gomez – trafił na wypożyczenie do... Newell’s Old Boys! Oni to muszą mieć kłopoty z kadrą! Jako ciekawostkę napiszę, iż naszym legendarnym snajperem Danielem Villalvą zainteresował się sam Jose Mourinho, jednak gracz ten jest nie na sprzedaż za żadne pieniądze.

 

Jak się okazało, jedynymi graczami po trzydziestce w naszym zespole są wspomniany Villalva oraz Luis Alberto Viteri. Jeśli chodzi o pozostałych graczy, rzadko który przekracza 21 lat. To oczywiście działa na naszą korzyść, gdyż zawodnicy ci są wciąż bardzo rozwojowi. Spadek umiejętności zaliczyli wspomniani weterani z ataku oraz 29-letni Ariel Milan – rzeźnik z obrony (wraz z rówieśnikiem Michaelem Owusu tworzą bardzo agresywną parę stoperów łapiącą wiele kartek). Niespodziewanie blado w tym zestawieniu wypadł król strzelców Złotego Pucharu CONCACAF – 20-letni Honduranin Reynaldo Zelaya, który także znalazł się poniżej kreski. To musi być żółta kartka dla tak młodego gracza. Bez zmian wspomniany Owusu, a z leciutkim plusikiem (+1) 24-letni bramkarz Rota oraz... 17-letni Grabinski! W tym wieku powinien mieć znacznie lepsze osiągnięcia. Tę wpadkę zrzucam jednak na karb jego treningu – cały rok uczył się grać w ataku. Niewiele większy awans zanotował drugi z golkiperów – Bonjour, a także Luciano Fontana, który został w końcu powołany do dorosłej kadry Argentyny. Niestety, w meczu z Walią nie wszedł na boisko. Poniżej dziesięciu oczek podskoczyli także 27-letni Facundo Gomez oraz dziewiętnastoletni pomocnik Castillo, który jednak przybył do nas w zimie, więc miał o połowę mniej czasu. Jest w końcu grupa bardzo szybko rozwijających się graczy, w której znajdują się dwaj siedemnastolatkowie: Garcia Ruiz, uznawany przez mojego asystenta za największy talent swojego pokolenia w kraju, oraz Mercado. Do tego grona zaliczają się też o rok starsi Grossi i Lemos. Nieco lepiej rozwija się Adrian Dymek, o którego pyta pół Europy, z Borussią Dortmund na czele, jednak największy skok zanotował gracz, który już rok temu był wiodącą postacią w Copa Libertadores. Dwudziestoletni dziś Rodrigo Schneider doskonale zastąpił w składzie Gonzalo Higuaina i do końca sezonu nie oddał mu miejsca na boisku. Teraz, gdy przybył Edson, może być różnie, ale Rodrigo wyrósł nam na naprawdę solidnego zawodnika.

 

A co słychać u innych? Velez straciło nie tylko Mariano Sancheza, ale i prawego obrońcę Paolo Duarte, który przeniósł się do Villarrealu. Jego ma zastąpić Maxi Veron z Independiente. Trener Tissone pozbył się także doświadczonego obrońcy – Leonela Galeano, który wzmocnił Racing. Pozostałe nowe twarze w Velez to młody Paragwajczyk Rodrigo Benitez, jego krajan Edgar Trinidad oraz kolejny prawy obrońca – Nigeryjczyk James Garba. Ogólnie transfery Velez oceniam na spory minus.

 

Boca nie straciła żadnego podstawowego zawodnika, zaś zakupiła kilka ciekawych osobistości. Gonzalo Azcurra od kilku lat grał w podstawowym składzie Independiente, jednak raczej dawał kibicom powody do wściekłości, niż radości. Niezłym wzmocnieniem może się jednak okazać Brazylijczyk Luisinho z Palmeiras, który nieźle spisywał się w tamtejszej lidze, oraz fenomenalny lewoskrzydłowy reprezentacji Chile – Alex Pellegrini, którego bardzo chętnie widzieliby w składzie... moi współpracownicy. Generalnie mały plus.

 

Chacarita wzmocniła się młodym bramkarzem Carlosem Sosą z Colon oraz szalenie doświadczonym stoperem Guillermo Burdisso, który niejeden sezon rozegrał pod moimi skrzydłami. Wybór Guille był jednak nieco desperacki, gdyż Chacarita straciła dwóch podstawowych defensorów: Lucasa Orbana i Cristiana Blanco i musiała się ratować weteranem argentyńskich boisk. Transfery na maleńki minus.

 

Lanus rozpocznie ten sezon bez trzech podstawowych graczy: Cesara Ledesmy, Edsona i Guillermo Burdisso. Wątpliwym jest, że sprowadzony z Vojvodiny Nowy Sad Iachetti czy lewy pomocnik Tolimy Ivan Ochoa pokryją te luki. Władze klubu musiały się ratować wypożyczeniami miernych lub młodych graczy: Renato Jose i Fabiana Blanco, co nie wróży dobrze. Jedyny plus to zmiana warunków umowy z wypożyczenia na transfer definitywny Javiera Gonzaleza. Spory minus!

 

San Lorenzo nie dokonało absolutnie żadnych wzmocnień, bo czy można nazwać tak ściągnięcie Ariela Pepe, który przez ostatnie trzy lata zagrał tylko w jednym sezonie, w którym to zresztą jego bramkarskie wyczyny... spuściły z ligi Atletico Rafaela? Naprawdę – jaki jest sens angażowania takiego pseudołapacza w takim klubie? Odeszli legendarny napastnik Alfaro oraz gwiazda reprezentacji Chile Bruno Romo. Spory minus.

 

Jeśli chodzi o pozostałe kluby, to Gimnasia sprzedała Alberto Ortiza do Walencji. Sam chciałem ściągnąć Paragwajczyka z powrotem, no ale z wielkim hiszpańskim klubem nie mieliśmy szans. Niezłe transfery poczyniło Newell’s, do którego trafili m.in. Brazylijczyk Leozinho z Santosu, reprezentant Nigerii Abubakar Eromoigbe z ligi urugwajskiej oraz młody obiecujący obrońca Colon – Aldo Bustamante. Wisienką na tym torcie był transfer Ivana Crespo z Bolognesi, naszego byłego zawodnika.

 

Tak więc jeśli mam oceniać wydarzenia na rynku transferowym, to pierwsza trójka prezentuje się tak: 1. River, 2. Newell’s 3. Boca

 

Na początek pokonaliśmy naszych odwiecznych rywali zza miedzy 2:0 w Copa Sudamericana i mogliśmy zaczynać kolejny sezon ligowy...

Odnośnik do komentarza

27. lipca 2023 roku przegraliśmy sparing z Sigmą Ołomuniec. Warto zapamiętać tę datę, bo drugie takie zdarzenie może się nie powtórzyć. Wskrzesiłem potwora. River gra jak za najlepszych lat, pozostawiając po sobie tylko słodkawy zapach rozkładających się zwłok rywali i permanentną traumę tych, którym udało się przeżyć. Los Millonarios byli na jesieni jak walec, który bierze pod siebie wszystko i zostaje tylko mokry placek. Do tego pokazali takie jaja, jakich dawno nie widziałem na boisku. 0:2? Nie ma sprawy – bach! bach! bach! – wygrywamy 3:2. I tak było nie jeden, ale wiele razy. Ogromny charakter, wola walki, zgranie i miłość do klubu – te cechy dominowały w mojej drużynie w Aperturze 2023. Początek nie był rewelacyjny, gdyż zaledwie zremisowaliśmy z San Lorenzo. Potem jednak pokonaliśmy i Argentinos, i Independiente, i Lanus – czyli drużyny, które zawsze są dość kłopotliwe. Z Newell’s był tylko remis, ale to nie przeszkodziło nam rozbić 3:0 – tak! trzy zero – wielkiego Velez Sarsfield. Objawieniem tego okresu był Miguel Grabinski, który najpierw zdobył trzy gole dla reprezentacji Argentyny na MŚ U-20, by chwilę po powrocie zostać katem Velez. Dramatyczny przebieg miał dwumecz w 1/8 finału Copa Sudamericana z Cerro Porteno, ale dwa wydarte z paszczy lwa zwycięstwa 3:2 pozwoliły nam awansować. Najgroźniejszym piłkarzem w zespole rywali był Afonso, były gracz mojego Danubio, gdzie jednak nie przebił się do składu. Co ciekawe, w Cerro gra na tyle długo, że przyjął obywatelstwo Paragwaju i gra w tamtejszej reprezentacji. W lidze nie sprawiały nam problemu ani Racing, ani świetnie dysponowany w tym sezonie Central, a na kontynencie nie dali nam rady Brazylijczycy z Atletico Paranaense. By kibice mieli czym się ekscytować, w półfinale Sudamericany trafiliśmy na Velez, jednak podopieczni trenera Tissone musieli po raz kolejny musieli uznać naszą wyższość. Na stadionie im. Jose Amalfitaniego wygraliśmy 2:1 po bramkach Edsona i Schneidera, a w rewanżu ci sami gracze zapewnili nam zwycięstwo 2:0. Przyszedł więc czas na wielki finał z Cruzeiro. Warto zaznaczyć, że przed tym meczem ogromną niemoc strzelecką przeżywał legendarny Daniel Villalva, jednak i tak 11 bramek strzelonych w początkowych spotkaniach dało mu niezłe miejsce w klasyfikacji goleadorów. I oto następuje przebudzenie giganta – Feniks wstaje z popiołów – raz! dwa! trzy! Vi! Lllal! Va! – Cruzeiro na kolanach! Jednak Ameryka to nie Europa i tu nadal gra się mecz i rewanż w finale. Komplet widzów obserwował więc, jak Rodrigo Schneider pastwi się nad brazylijskimi tuzami, a River zdobywa kontynentalne trofeum. Co ciekawe, Schneider został powołany w końcu do reprezentacji Argentyny. Niestety – tradycyjnie (jak Villalva i Fontana) – nie wystąpił w meczu. Trener Forlin obserwuje też Adriana Dymka w kontekście gry w Albicelestes, jednak ten ostatnio doznał poważnej kontuzji i nie mógł zrealizować swojego marzenia. A propos kontuzji, to nasz ex-gwiazdor Luis Alberto Viteri częściej przebywał w szpitalu niż na trybunach, a gdy grał, czynił to fatalnie. Nie spodziewałem się, że częściej będę stawiał na 17-letniego Mercado niż na legendę reprezentacji Ekwadoru. No ale może jeszcze Luis wróci do formy. W końcu ma dopiero 31 lat. Pomimo osłabień Velez grało nieźle w lidze i do końca deptało nam po piętach. Kluczem do mistrzostwa były trzy ostatnie mecze: z Olimpo, Boca i Huracanem. Najwięcej problemów mieliśmy o dziwo z... drużyną z Bahia Blanca, która dwukrotnie z nami prowadziła! Dopiero gol w doliczonym czasie gry – autorstwa Schneidera, a jakże! – dał nam remis. Jak się potem okazało – nawet porażka nie przeszkodziłaby nam w drodze do tytułu, gdyż rozbiliśmy odwiecznego rywala z Bombonery aż 3:0. W ostatnim meczu musieliśmy sobie radzić bez podstawowego bramkarza i najlepszego obrońcy, jednak udało się nam wygrać. Podsumowując, River zdobywa mistrzostwo Apertury oraz Copa Sudamericana, nie przegrywając żadnego meczu. No to teraz wygrać Copa Libertadores, Recopę oraz Klubowe Mistrzostwa Świata i można uznać moją misję za spełnioną.

 

Ku pamięci!

Odnośnik do komentarza

Jak uczyniliśmy tak zrobiliśmy. Po wygraniu Apertury i Copa Sudamericana, przyszła pora na wygranie kolejnych trofeów. Nasza passa meczów bez porażki była imponująca i nie zamierzaliśmy jej przerywać. Nie dali nam rady ani mocarze z San Lorenzo, ani z rewelacyjnego wiosną Independiente, ani z Velez – które dla odmiany dołowało. Zresztą w Sarsfield zmienił się zarząd, atmosfera była napięta i ogólnie niesprzyjająca osiąganiu jakichkolwiek wyników. My za to graliśmy jak z nut, gromiąc między innymi Gimnasię Jujuy... 9:1 na wyjeździe! W tym meczu aż pięć asyst zaliczył Adrian Dymek, a spotkanie to obserwował selekcjoner reprezentacji Argentyny – Juan Forlin. Dobra dyspozycja naszych graczy sprawiła, że w czerwcowym spotkaniu eliminacji do MŚ 2026 zadebiutował w barwach Albicelestes Rodrigo Schneider. Rodri miał bardzo udany sezon, a jego znakomita gra przyczyniła się walnie do naszych sukcesów. Wyraźnie za to opadł z sił Daniel Villalva, który miał walczyć o rekord wszech czasów w ilości strzelonych bramek. Przypomnę, iż ten należał wspólnie do Angela Labruny i Arsenio Erico i wynosił 293 goli w lidze. Danny grał na wiosnę w kratkę – raz dobrze, raz źle. Paradoksalnie, te lepsze występy zaliczał raczej w Copa Libertadores niż w lidze. Przed Superclasico z Boca mieliśmy aż 50 spotkań bez porażki z rzędu i dwadzieścia punktów przewagi nad wszystkimi innymi drużynami w przekroju całego sezonu 2023/24. Atakowaliśmy ile się dało, jednak bramka Orlando Farinii była jak zaczarowana. Potem straciliśmy jednego gracza i walcząc w osłabieniu przegraliśmy 0:1. To była pierwsza porażka River w oficjalnym meczu od półfinału Copa Libertadores w zeszłym roku, kiedy to zostaliśmy pokonani przez Velez. Mistrzostwa jednak nikt nam nie mógł zabrać. Pewnie wygraliśmy i Aperturę, i Clausurę, a w łącznej klasyfikacji nie było nam równych. A co z Villalvą i jego rekordem? Otóż w ostatniej kolejce, kiedy już wszystko było jasne i nikt nie spodziewał się cudów, wygraliśmy z Huracanem 4:0. Wszystkie gole zdobył Daniel Villalva i stał się najlepszym strzelcem w historii argentyńskiego futbolu. Na tę chwilę czekał cały stadion i całe Buenos Aires. Danny sięgnął też w ten sposób po koronę króla strzelców, o jedną bramkę wyprzedzając Reynaldo Zelayę i o cztery Rodrigo Schneidera. Królem asyst oczywiście został Lucho Fontana, który rozegrał wręcz galaktyczny sezon i szczerze mówiąc bałem się, że będzie chciał odejść do Europy. Na szczęście jednak przedłużyliśmy z naszym playmakerem kontrakt, by wspólnie stawiać kolejne pomniki legendzie Los Millonarios. W Copa Libertadores szliśmy jak burza, jednak sporo krwi napsuli nam piłkarze Rosario Central, z którymi musieliśmy się męczyć w rzutach karnych. W finale pokonaliśmy Chivas 3:0 na wyjeździe i pewni swego, w radosnych nastrojach czekaliśmy na rewanż. Tu jednak o mało nie doszło do niespodzianki. Przegraliśmy 1:3, co było dla nas sygnałem alarmowym. Wdarła się dekoncentracja. Na szczęście zaliczki z Meksyku wystarczyło i River Plate sięgnęło po poczwórną koronę. W Recopie ulegliśmy Velez, więc kontynentalny superpuchar tym razem nie był dla nas.

 

Tradycyjnie, podsumowanie indywidualne:

 

Klasa galaktyczna:

 

Luciano Fontana

 

Klasa światowa:

 

Reynaldo Zelaya

Rodrigo Schneider

Daniel Villalva

 

Klasa kontynentalna:

 

Michael Owusu

 

Klasa krajowa:

 

Miguel Grabiński

Edson

Adrian Dymek

Cicero

 

Klasa ligowa:

 

Orlando Grossi

Rodrigo Moyano

Facundo Gomez

Jorge Rota

Luis Alberto Viteri (!) – ogromny spadek formy, wielka nieskuteczność, kontuzje

Adriano

Norberto Castillo

Juan Manuel Bonjour

Martin Vegnaduzzo

Claudio Vitale

Diego Mercado

Ariel Milan

Nicolas Gamboa

Ricardo Garcia Ruiz

Aldo Bustamante

 

Klasa podwórkowa:

 

Victor Hugo Miśkiewicz

Luciano Leiva

Cesar Ledesma

 

Klasa cyrkowa:

 

Ivan Toledo

Odnośnik do komentarza

Z racji uczestnictwa w końcowych fazach Copa Libertadores oraz w Recopie, piłkarze River nie mieli praktycznie urlopów. Dałem chłopakom tydzień wolnego i trzeba było grać sparingi przed nowym sezonem. Tym razem rywali mieliśmy bardziej znanych niż zwykle. Niestety, nie sprostaliśmy madryckiemu Realowi, ale poza tym River grało naprawdę nieźle. Spore zawirowania miały miejsce na giełdzie transferowej. Łączna wartość piłkarzy kupionych i sprzedanych przez nasz klub przekraczała znacznie 50 milionów euro, a na Antonio Vespucio Liberti zameldowali się... reprezentanci Argentyny! Pierwszym z nich był Juan Herrera z Cruz Azul (22 A), a drugim Osvaldo Aquino z Central (3 A / 1 gl). Stawkę uzupełnił obrońca Groningen – Facundo Albarracin (14 A / 1 gl) wraz z doświadczonym Nestorem Roblesem z Newell’s (7 A / 1 gl). Na krótko wrócił do River za darmo Lucas Kruspzky, jednak jego fatalna postawa w sparingach spowodowała, iż wypożyczyłem go do Lanus. W ostatnich momentach transferowego okna do naszej drużyny dołączył jeszcze napastnik Metalista Charków – Othman Riahi – gwiazda reprezentacji Tunezji. A kto odszedł? Najbardziej obłowił się niemiecki Hoffenheim, któremu udało się wcisnąć aż trzech graczy: Cesara Ledesmę, Ariela Milana oraz Adriano. Najgorszy gracz poprzedniego sezonu – Ivan Toledo – wylądował w 2 de Mayo z ligi paragwajskiej, a Lanus poza Kruspzkym wzmocnił się Julio Cesarem Caminosem. Podobnie jak Hoffenheim, również trzech graczy z River pozyskał Godoy Cruz, którego barwy reprezentować będą Gabriel Lemos, Luciano Leiva i Cristian Alegre. Odeszło także trzech bramkarzy: Miśkiewicz spędzi ten sezon w CAI de Chubut, Jorge Rota we Flamengo, a Mike Nkosi na stałe zakotwiczy w Rentistas. Ostatnim z tych, którzy odeszli był Diego Mercado, który wzmocni Cerrito.

 

A jak się prezentuje rozwój moich podopiecznych? Przede wszystkim fatalnie wypadli wszyscy napastnicy poza Miguelem Grabińskim. Słaba forma na treningach doświadczonych Villalvy i Viteriego nie dziwi, ale że młodzi Schneider i Zelaya mają ujemny lub minimalny wzrost, to się nie spodziewałem. Cicero jest usprawiedliwiony, gdyż leczył kontuzję przez prawie cały miniony rok. Dziwi mnie tez, że przecież wciąż młody (22 lata) Fontana przestał się rozwijać, a o rok starszy Moyano zaczął się... cofać. Podobnie jak Gomez, no ale to minimalne wahania. Mały wzrost zaliczyli bramkarz Bonjour i obrońca Bustamante, a całkiem niezły trzej siedemnastolatkowie Vegnaduzzo, Gamboa i Vitale. Zwłaszcza ten środkowy, gdyż jego umiejętności urosły o dziesięć oczek w przeciągu zaledwie pół roku. Bardzo ładnie rozwijają się Castillo, Dymek i Garcia Ruiz, a wystrzelił jak z armaty Miguel Grabiński. Największy jednak skok umiejętności był autorstwa Orlando Grossiego, którego już trochę skreśliłem i uznałem, że rozwijać się nie będzie. Nie jest więc źle z tymi naszymi piłkarzami, tylko trzeba im lepszego trenera napastników...

 

W innych drużynach raczej bez rewelacyjnych transferów, choć niezłe poczyniło Newell’s Old Boys. Pytanie tylko czy strata legendy klubu – Roblesa (obecnie River) – nie przyćmi zakupowego szaleństwa...

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...