Skocz do zawartości

Wyzwanie nad Lazurowym Wybrzeżem


wilku

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Jako, że jestem nowy na tym forum, postaram się na początku przedstawić. Na imię mam Paweł, pochodzę z okolic Opola. Przygodę z managerami zaczynałem od Championat Managera 3, inaczej CM 2001/2002. Jak dla mnie był to najlepszy manager i jakoś nie potrafiłem się przekonać do Football Managerów z widokiem 2D i 3D. Przekonałem się dopiero, gdy wyszedł FM 2009 i to właśnie w niego zacząłem grać. Obecnie oczywiście gram już w FM 2010. W czasie gry staram się raczej korzystać z własnych obserwacji i selekcji piłkarzy, nie ściągam talentów podanych przez innych, ponieważ właśnie to najbardziej lubię w tej grze. Znajdywanie zdolnych piłkarzy, kupowanie ich za grosze i sprzedawanie za grube miliony, to jest to :) Tyle tytułem wstępu o mojej skromnej osobie.

 

Czas przejść do konkretów, czyli kariery w FM 2010. Zdecydowałem się wybrać, jako pierwszy klub Olympique Marseille. Jakoś zawsze czułem sentyment do tego klubu i chciałbym z nim coś osiągnąć. Myślę, że styl tematu będzie raczej przypominał sprawozdanie - podsumowanie.

 

Na początek słów kilka o samym klubie, myślę że nie ma osoby, która by nie kojarzyła OM, ale w kwestii ciekawostki i przypomnienia:

 

Olympique de Marseille, bo tak właśnie brzmi pełna nazwa, to klub założony w 1899 roku. Jednak w pełni zawodowym zespołem drużyna z Lazurowego Wybrzeża została dopiero w 1932 roku. Barwy to biało - niebieskie. Klub ten dysponuje budżetem w wysokości 85 mln euro. Obecnie trenerem pierwszego zespołu jest Didier Deschamps, który to w ubiegłym sezonie zdobył z OM mistrzostwo Francji.

 

Drużyna swoje mecze rozgrywa na Stade Vélodrome, stadionie który może pomieścić 60 tys widzów. Pierwszy mecz na tym obiekcie drużyna z Marsylii rozegrała 13 czerwca 1937 roku. Pierwszym przeciwnikiem było wówczas włoskie Torino. Ostatnią modernizację obiekt przeszedł pod koniec ubiegłego wieku. Właśnie wtedy powiększono liczbę miejsc do aktualnych 60 tys oraz zdemontowano tor kolarski.

 

 

FM 2010

Patch: 10.3.0

Baza Danych: Duża

Dodatki: brak

Ligi: Anglia (Coca Cola League 1), Francja (Ligue 2), Hiszpania (LIGA Adelante), Niemcy (2. Liga), Polska (1. Liga), Włochy (Seria B)

Klub: Olympique Marseille

 

Tak więc zaczynamy!

 

Kadra I zespołu po przyjściu do klubu:

 

Bramkarze:

 

Andrade (Brazylia)

Samir Kouakbi (Francja)

Steve Mandanda (Francja)

Rudy Riou (Francja)

 

Podstawowym bramkarzem zapewne zostanie Steve Mandanda. Jest to dobry golkiper, który reprezentuje solidny europejski poziom. Zdecyduje jeszcze, kto będzie jego zmiennikiem, ponieważ 3 pozostałych bramkarzy prezentuje bardzo zbliżony poziom, w tym 19 letni Kouabki. Jeśli zostanie mi trochę kasy, rozejrzę się za młodym uzdolnionym graczem.

 

Bramkarze - zdjęcie

 

Środkowi obrońcy:

 

Hilton (Brazylia)

Gabriel Heinze (Argentyna)

Souleymane Diawara (Senegal)

Julien Rodriguez (Francja)

 

Wszyscy panowie już po 30. Brakuje im zdecydowanie szybkości. Póki co najlepiej prezentują się Diawara oraz Hilton. Na tej pozycji przydałoby się wzmocnienie w postaci dobrego, szybkiego obrońcy.

 

Boczni Obrońcy:

 

Laurent Bonnart (Francja)

Taye Taiwo (Nigeria)

Cyril Rool (Francja)

 

Zaledwie 3 bocznych obrońców w pierwszym zespole w takim klubie jak OM to zdecydowanie za mało. Z podanej trójki jedynie Taiwo prezentuje poziom europejski. Konieczne wzmocnienia, szczególnie na prawą obronę muszę zakupić kogoś dobrego. Jest obiecujący młody zawodnik w drugim zespole - Garry Bocaly, jednak został on już wypożyczony.

 

Obrońcy - zdjęcie

 

Defensywni pomocnicy:

 

Fabrice Abriel (Francja)

Edouard Cisse (Francja)

Charles Kabore (Burkina Faso)

Stephane Mbia (Kamerun)

 

 

Pozycja kluczowa, na którą musi być co najmniej 3 dobrych zawodników. Z podanych graczy Mbia, Kabore oraz Cisse to typowi defensywni pomocnicy. Abriel bardziej nadaje się na środek pomocy, ponieważ jest zawodnikiem bardziej ofensywnym. Póki co Mbia jest numerem 1 na tej pozycji. Rozważam również opcję sprzedaży jednego z dwóch piłkarzy: Cisse lub Kabore. Umiejętności mają na porównywalnym poziomie, jednak czegoś im brakuje.

 

Środkowi pomocnicy:

 

Benoit Cheyrou (Francja)

Lucho Gonzalez (Argentyna)

Hatem Ben Arfa (Francja)

Mathieu Valbuena (Francja)

 

Na środku pomocy jest chyba najlepsza sytuacja. Najlepszym pomocnikiem zdecydowanie jest Lucho Gonzalez. Jednak Cheyrou oraz Valbuena za bardzo od niego nie odstają i myślę, że będą mieli dużo szans na grę. Do tego dochodzi również Abriel i wychodzi nam całkiem ładna grupa zdolnych kopaczy. Natomiast, jeśli chodzi o Hatema, wydaje mi się, że chłopak lepiej sprawdzi się w ataku. Jest szybki, ma dobry drybling i technikę. Brakuje mu trochę gry bez piłki i umiejętności wykańczania akcji, ale stać go napewno na strzelenie paru goli w sezonie.

 

Pomocnicy - zdjęcie

 

Napastnicy:

 

Baky Kone (Wybrzeże Kości Słoniowej)

Mamadou Niang (Senegal)

Brandao (Brazylia)

Guy Gnabouyou (Francja)

Fernando Morientes (Hiszpania)

 

Najlepszym graczem na tej pozycji jest zdecydowanie Niang, póżniej Kone, a potem długo długo nic. Dwóch dobrych, ale nie oszałamiających napastników - Gnabouyou oraz Brandao, do tego podstarzały już Morientes. Należy również pamiętać o Hatemie, jednak to i tak za mało. Potrzebny jest jeden dobry napastnik.

 

Napastnicy - zdjęcie

 

 

Spodziewałem się trochę więcej po składzie OM. Jest to w zamyśle zarządu drużyna, która będzie się bić o tytuł. Jednak z obecnymi graczami, będzie to zadanie trudne, nawet bardzo trudne. Trzeba naprawdę przewietrzyć skład pozbyć się paru zawodników i ściągnąć lepszych. Martwi mnie tylko jedna rzecz, mianowicie dosyć mały budżet transferowy - 37mln złotych, to jest bardzo mało i nie wiem czy starczy na dwóch chociaż klasowych graczy.

Wzmocnień w pierwszej kolejności wymagają takie pozycje, jak obrona, mile widziany byłby również dobrej klasy napastnik.

 

 

To tyle, jeśli chodzi o kadrę pierwszego zespołu. Mam nadzieję i czynię starania, aby było to czytelne i przejrzyste. Jeśli jednak macie jakieś zastrzeżenie, piszcie a poprawię, co trzeba. Jako, że jest to mój pierwszy temat, mogą być pewne niedociągnięcia :)

Odnośnik do komentarza

Podsumowanie okresu przygotowawczego:

 

Transfery z klubu:

 

Cedric Hachani N 200 tys zł -> Tours

Landing Bodian PŚ, OPŚ 200 tys zł -> Crotone

Bradley Diallo O PL 1 mln zł -> Le Havre

Samir Kouakbi BR 1 mln zł -> Tottenham

Emmanuel Schianchi DPŚ, PŚ 260 tys zł -> Crotone

Raphael Lopes DPŚ, PŚ 300 tys zł -> Crotone

Jean-Yves Ekoman OPP 500 tys zł -> Lecce

Pape M'bow OŚ 4 mln zł -> Ankaraspor

 

Transfery do klubu:

 

Lamine Traore OŚ wolny

Rod Fanni OP 45 mln zł z Rennes (15 mln od razu + 30 mln w ratach)

 

Sparingi:

 

Libourne - OM 2:2 (0:0) (Martin 69,79 - Rodriquez 48, Niang 52)

Ajaccio - OM 0:3 (0:2) (Taiwo 15k, Gnabouyou 41, Morientes 92)

Kiriat Szmona - OM 0:3 (0:0) (Abriel 56, Gnabouyou 75, Brandao 86)

Le Mans - OM 0:0

 

 

 

W tym krótkim, miesięcznym okresie przygotowawczym przed pierwszym meczem w lidze, celem było odkurzenie zespołu z nieużytecznych zawodników, co wpłynęło na obniżeniu budżetu płacowego, dzięki czemu mogłem wysupłać jeszcze trochę kasy na transfery. Do klubu udało się ściągnąć z wolnego trasnferu średniego srodkowego obrońcę, jakim jest Traore oraz solidnego prawego obrońcę Fanniego. Trochę kasy za niego wydałem, ale była to potrzeba chwili, w przyszłości mam w planach ściągać młodych, zdolnych i tanich.

 

Natomiast jeśli chodzi o sparingi, to nie wyglądało to najgorzej, jednak szału również nie było. Nie ukrywam, że przewiduje ciężki początek sezonu. Trochę potrwa zanim ta drużyna się zgra. Dwa pierwsze mecze były to spotkania z klubami filialnymi, więc nie mogłem ich odwołać, chociaż nie były mi za bardzo na rękę. Trzeci i czwarty, były to sparingi, które ja zaplanowałem. Chciałem jeszcze rozegrać mecz z dobrym przeciwnikiem, jednak brakło na to czasu.

 

Jest w klubie również piłkarz o nazwisku Fomen, którego za nic nie mogę się pozbyć, a cwaniak pobiera 100 tys zł miesięcznie. Chciałem go oddać za darmo do innego klubu, ale nikt go nie chce :)

 

Kapitanem zespołu został Lucho Gonzalez, zaś vice kapitanem Diawara.

 

Wymieniłem również cały sztab szkoleniowy, począwszy od trenerów, a skończywszy na fizjoterapeutach. Sztab, który zastałem przy objęciu klubu był gorszy niż chyba w nie jednym polskim klubie. Z początkowego sztabu został tylko jeden skaut, natomiast najwięcej trenerów podkradłem Manchesterowi United, aż 3 :)

 

Rozgrywki w sezonie 2009/2010 w Ligue 1 rozpoczynamy wyjazdowym meczem z Grenoble Foot.

Odnośnik do komentarza

Sierpień 2009

 

 

Ligue 1 [1/38] Grenoble Foot - OM

 

OM: Mandanda - Taiwo, Hilton, Diawara, Fanni - Mbia - Cheyrou, Abriel - Ben Arfa, Niang, Kone

 

Udana inauguracja sezonu. Jednak nie był to łatwy mecz, szczególnie w pierwszej połowie, kiedy to moi gracze wydawali się trochę zestresowani. Jednak pomogła rozmowa w szatni w przerwie i później już wszystko zaskoczyło. Dwie dobre akcje i dwie bramki. Niestety ze składu wypada na 3 tygodnie Fanni, nowy nabytek.

 

 

 

Grenoble Foot - OM 0:2 (0:0) Kone 63, Niang 82 MoM: Mandanda (9.1)

 

 

 

Ligue 1 [2/38] OM - Lille

 

OM: Mandanda - Taiwo, Hilton, Diawara, Bonnart - Mbia - Cheyrou, Abriel - Morientes, Niang, Kone

 

Od samego początku meczu to raczej Lille przeważało. Mieli nawet jedną sytuacje 100%, jednak Mandanda udowodnił, że jest znakomitym bramkarze. Na szczęście my obudziliśmy się w 12 minucie, kiedy to dośrodkowanie z rzutu rożnego wykorzystał Diawara, nie dając szans bramkarzowi. Na kolejną bramkę nie trzeba było długo czekać. Już w 17 minucie Niang wyszedł na dobrą pozycję i mierzonym strzałem w długi róg podwyższył prowadzenie. Kolejną asystę zalicza Kone, co mnie bardzo cieszy, bo pokazuje że napastnicy zaczynają się coraz lepiej rozumieć. Niestety w 27 minucie swój występ w tym meczu kończy Cheyrou, kolejna kontuzja. Do przerwy wynik to 2:0, chociaż w końcówce Lille miało doskonałą sytuację z rzutu wolnego, jednak Mandanda wykonał swoją pracę znakomicie. W drugiej połowie już niewiele się działo i spotkanie zakończyło się naszym zwycięstwem. Dodatkowo kontuzja Cheyrou nie okazała się groźna i zagra on w następnym spotkaniu ligowym, na które wykurować się już powinien również Gonzalez.

 

 

 

OM - Lille 2:0 (2:0) Diawara 12, Niang 27 MoM: Diawara (8.2)

 

 

 

Ligue 1 [3/38] Rennes - OM

 

OM: Mandanda - Taiwo, Hilton, Diawara, Bonnart - Mbia - Valbuena, Abriel - Ben Arfa, Niang, Kone

 

Przed meczem powiedziałem piłkarzom, aby zagrali na luzie i nie wiem, czy był to dobry pomysł. Już w 3 minucie gospodarze strzelili w słupek i przez kolejne 5 minut kotłowało się pod naszą bramką, na szczęście Rennes nie potrafiło wykorzystać tej przewagi. W pierwszej połowie mój zespół grał źle i były takie momenty, że nie potrafiliśmy wyjść z własnej połowy. tylko szczęście i spore umiejętności Mandandy uratowały nas przed stratą gola. W szatni musiało paść kilka mocnych słów, bo zwycięstwo w tym meczu wydawało się rzeczą niemożliwą przy takiej grze. Zmieniłem również Hiltona, który to ledwo żył. Początek drugiej połowy w naszym wykonaniu wyglądał już lepiej. Jednak wpuszczony w miejsce Hiltona Heinze zagrał ledwo 7 minut, po czym musiał zejść z boiska. Skutkiem tego pozostała mi już tylko jedna zmiana. Próbowałem jeszcze coś zmienić i wpuścić Morientesa, jednak na niewiele się to zdało. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Widoczny był brak Cheyrou w pomocy oraz Gonzaleza, który to miał już być gotowy na to spotkanie, jednak jego rekonwalescencja trochę się wydłużyła. Mam nadzieję, że za tydzień już zagra.

 

 

Rennes - OM 0:0 MoM: Diawara (7.4)

 

 

 

Ligue 1 [4/38] OM - Bordeaux

 

OM: Mandanda - Taiwo, Hilton, Diawara, Fanni - Mbia - Cheyrou, Abriel - Ben Arfa, Niang, Kone

 

Ostatnim meczem ligowym w sierpniu miała być potyczka nad aktualnym mistrzem Francji, drużyną Bordeaux. Zapowiadał się bardzo trudny mecz, jednak liczyłem na zwycięstwo i sprawienie miłej niespodzianki sobie oraz kibicom. Media upatrują w nas faworyta tej potyczki i całkowicie się z nimi zgadzam. Do meczu przystępujemy w prawie najmocniejszym składzie. Brakuje tylko oczywiście kogo ? Gonzaleza! Chłopak dalej kuruje swój obojczyk. Mecz zaczął się od ataków z obu stron. Już w 3 minucie mogliśmy prowadzić jednak Ben Arfa nie wykorzystał dobrej sytuacji, szkoda ale może się wyrobi na tym ataku, jak strzeli jakiegoś gola. Jednak w 7 minucie bramkarz Bordeaux nie miał już nic do powiedzenia, po tym jak Kone wykorzystał nieporadność obrońców gości i przejął bezpańską piłkę w polu karnym. Brawo. Zaledwie 4 minuty później Diawara wprawia kibiców w szał radości, po tym jak pakuje piłkę do bramki z najbliższej odległości po rzucie rożnym. Przy tej bramce asystowali mu obrońcy drużyny przeciwnej, którzy sami chyba nie wiedzieli, co się dzieje. Nie mogłem sobie wyobrazić lepszego początku. W 20 minucie powinno być już 3:0, jednak fantastyczną interwencją popisał się bramkarz Bordeaux po strzale Nianga. Po tej sytuacji zdecydowałem się nieco cofnąć obronę, aby goście nie strzelili przypadkowego gola, który pozwoliłby im odzyskać wiarę w swoje możliwości. Jednak niestety w 40 minucie Bordeaux wyprowadziło skuteczną kontrę i Chamakh strzałem głową pokonał Mandandę, aplikując nam 1 gola w tym sezonie. Do przerwy jednak wynik nie uległ zmianie i teraz wystarczyło tylko odpowiednio zmotywować piłkarzy. Niestety już w 48 minucie padł gol wyrównujący, po błędzie Hiltona i mecz rozpoczął się od nowa. W sumie przez następne 20 minut niewiele się działo. Dopiero w 78 minucie obudził się ten, który obudzić się w końcu musiał, czytaj HATEM BEN ARFA i po znakomitej klepce z Morientesem, który zmienił kontuzjowanego Nianga wyszedł sam na sam z bramkarzem i tym razem zachował się, jak typowy snajper. Spytał się bramkarza, w który róg ma strzelić i strzelił! 3:2 dla OM!. Od 80 minuty powiedziałem chłopakom, żeby skupili się na obronie i starali się przetrzymać piłkę. Niestety, jak na złość, tuż przed strzeleniem gola zmieniłem Abriela, który przejmował dużo piłek w środku boiska na Valbuene, bardziej ofensywnego gracza. W 86 minucie jeszcze Kone miał okazję do podwyższenia wyniku, jednak jego strzał w wyśmienity sposób sparował na bok bramkarz Bordeaux. W samej końcówce Ben Arfa pokonał bramkarza jeszcze raz, jednak sędzia dopatrzył się spalonego ?! Ostatecznie mecz skończył się wynikiem 3:2, co wprawiło kibiców, jak i zawodników w wyśmienite nastroje. Kolejny raz najlepszym zawodnikiem meczu został Diawara, który pokazuje nienaganną formę.

 

 

OM - Bordeaux 3:2 (2:2) Kone 7, Diawara 11, Ben Arfa 78 - Chamakh 40, Cavenaghi 48 MoM: Diawara (8.2)

 

 

Podsumowanie sierpnia:

 

Znakomity miesiąc w naszym wykonaniu. Trzy zwycięstwa w lidze i jeden remis, naprawdę myślałem, że będzie o wiele gorzej. Dodatkowo ostatni mecz w sierpniu z Bordeaux był wyśmienity w naszym wykonaniu. Obudził się Ben Arfa, który dał nam zwycięstwo. We wrześniu Gonzalez zacznie grać, co powinno być dodatkowym wzmocnieniem. Jak narazie jest bardzo dobrze. Jedynym zmartwienie jest kontuzja Nianga, który we wrześniu raczej nie zagra.

Jeśli chodzi o transfery, zdecydowałem, że nie będę już w tym oknie wzmacniał zespołu, bo po pierwsze kasy za wiele nie było, a po drugie wolałem wysłać skautów w parę miejsc i rozejrzeć się za zdolnymi i tanimi piłkarzami z Ameryki Południowej. W międzyczasie Barcelona złożyła mi ofertę za młodego snajpera Gnabouyou - 14 mln, jednak póki co odrzuciłem ją, bo nie jest to jakiś wybitny chłopak, ale nie chce teraz jeszcze bardziej osłabiać składu. Rozlosowano także grupy Ligi Mistrzów.

 

Grupa Ligi Mistrzów:

 

Grupa H: Man Utd, Szachtar, OM, Unirea

 

Grupa, jak najbardziej do ogrania. Naszym celem będzie walka o pierwsze miejsce z Man Utd.

 

 

Warto nadmienić również, że Wisła Kraków awansowała do fazy grupowej LM, pokonując w ostatniej rundzie eliminacji Slavię Praga. Brawo.

 

Wisła Kraków zagra w grupie E. Trafili na Liverpool, Porto, Atletico M. Naprawdę ciężka grupa, chyba raczej nie mają szans nawet na LE.

 

 

 

Nagrody:

 

Souleymane Diawara został wybrany graczem miesiąca sierpnia w Ligue 1.

 

 

 

Ciekawsze transfery na świecie:

 

Luis Suarez 125 mln zł Ajax -> Chelsea

Jakub Błaszczykowski 43 mln zł Dortmund -> Arsenal

Fernando Gago 31 mln zł Real -> Man Utd

 

TABELA - koniec sierpnia

Odnośnik do komentarza

 

Spodziewałem się trochę więcej po składzie OM.:)

Bez przesady. Mamadou Niang oraz Lucho Gonzalez sami mogą wygrywać mecze, a do tego jest jeszcze Steve Mandanda który zamuruje ci bramkę, więc o tyły możesz być spokojny  ;x  Tym składem na początku gry powinieneś zdobyć mistrzostwo, wystarczy tylko dobrać odpowiednią taktykę pod kopaczy. :) 

 

 

Jeśli brakuje ci ŚO to polecam Ramiego z LOSC Lille, u mnie wymiatał, aż miło :o A jeśli chodzi o napastników to u mnie w Lille rządził Frau i Tulio de Melo (chociaż przyznam się w obu nie wierzyłem :)), którzy strzelili naprawdę sporo bramek :)

 

 

Odnośnik do komentarza

Masz rację na ligę francuską to starczy, ale ja myślę bardziej o wygraniu Ligi Mistrzów, a to już zdecydowanie za mało. Najgorsza sytuacja jest w obronie i w ataku.

 

Wrzesień 2009

 

 

Ligue 1 [5/38] (6) Le Mans - OM (1)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Traore, Diawara, Fanni - Mbia - Gonzalez, Abriel - Morientes, Ben Arfa, Kone

 

Niestety do tego meczu przystępowaliśmy bez kontuzjowanego na treningu Cheyrou, co było dużym osłabieniem. Na szczęście wykurował się (w końcu) Gonzalez, co sprawiało, że kontuzję Cheyrou dało się jakoś przeboleć. Należy również pamiętać, że dalej kontuzjowany pozostaje Niang. W podstawowym składzie Cheyrou zastąpił Gonzalez, natomiast postanowiłem również zmienić Hiltona, ponieważ spodziewałem się po nim więcej. W tym meczu szanse dostanie nowy nabytek Traore.

W pierwszych minutach nie wiele się działo. Piłkarze bardziej badali się nawzajem. Pierwszą składną akcję przeprowadzili gospodarze w 24 minucie. Niestety była to dobra akcja. Po błędzie moich środkowych obrońców na czystą pozycję, po prostopadłym podaniu wychodzi le Tallec i prostym strzałem w róg bramki nie daje szans Mandandzie. Jednak na naszą odpowiedź gospodarze nie musieli długo czekać. Już 4 minuty później, w 28 minucie przeprowadzamy skuteczny kontratak. Morientes genialnym podaniem wypuszcza w uliczkę Kone, który nie zwykł marnować takich sytuacji i jest 1:1. Do końca pierwszej połowy już dużo się nie działo. Co prawda swoją szansę na drugiego gola miał Le Tallec, jednak tym razem Mandanda spisał się bez zarzutu. W przerwie powiedziałem chłopakom, aby trochę cofnęli linię obrony ponieważ dostajemy za dużo piłek za plecy i żeby uważali na Le Talleca, bo gościu jest w dobrej formie dzisiaj. Dałem im również do zrozumienia, że mają duże szanse na wygranie tego meczu. Myślę, że to poskutkowało. W 57 minucie mieliśmy znakomitą sytuację, aby wyjść na prowadzenie. Przed polem karnym znalazł się niepilnowany Ben Arfa i oddał strzał. Piłka leciała w światło bramki, już zbierałem się, aby wyskoczyć do góry z radości, jednak bramkarz gospodarzy pokazał, że potrafi latać i sparował piłkę na rzut rożny. W 60 minucie skorzystałem z pierwszej okazji do zmiany i dałem odpocząć wracającemu po kontuzji Gonzalezowi. Na jego miejsce wpuściłem Valbuenę. W 70 minucie znowu mieliśmy szansę, tym razem Kone znalazł się w sytuacji sam na sam, jednak i tym razem górą okazał się bramkarz gospodarzy. W 75 minucie wykorzystałem wszystkie moje zmiany wprowadzając Kabore oraz Bonnarta, w miejsce zmęczonych już wyraźnie Mbia oraz Fanniego. Do końca meczu atakowaliśmy bez wytchnienia. Swoje szanse mieli Kone, Ben Arfa, jednak bramkarz Le Mans był dzisiaj w kosmicznej formie. Został on później wybrany zawodnikiem meczu, z notą 9.2 W sumie oddaliśmy 20 strzałów, z czego prawie połowa, bo aż 9 było w światło bramki. Następne spotkanie będzie o wiele trudniejsze, ponieważ na nasz stadion zawita sam Manchester United.

 

 

 

Le Mans - OM 1:1 (1:1) Le Tallec 24 - Kone 28 MoM: Didier Ovono (9.2)

 

 

 

 

Liga Mistrzów faza grupowa [1/6] OM - Man Utd

 

OM: Mandanda - Taiwo, Hilton, Diawara, Fanni - Mbia - Gonzalez, Abriel - Morientes, Ben Arfa, Kone

 

Na ten mecz do składu wrócił Hilton, który zmienił na powrót Traore. Hilton jest lepszym zawodnikiem od Traore, a czeka nas ciężki mecz. Wolałbym te rozgrywki zaczynać meczem ze słabszą drużyną, aby podnieść nieco morale zawodników, no ale to nie ja ustalałem terminarz. Oczywiście przed meczem to Man Utd było faworytem. Jednak podbudowało mnie bardzo sprawozdanie asystenta, który stwierdził, że zespołowi Man Utd nasza taktyka bardzo nie pasuje. Mecz rozpoczął się powoli bez fajerwerków. Dopiero w 20 minucie był rzut rożny dla Man Utd, po którym moi obrońcy wybili piłkę na środek boiska. W tym samym momencie moi zawodnicy ruszyli ostrym pressingiem na zawodnika, który był w posiadaniu piłki. Zmusili go tym samym do wycofania jej do bramkarza, którym de facto był Kuszczak. I w tym momencie zaczyna się właściwa akcja. Kuszczak chyba pomylił zawodników i zdecydował się podać do...... Morientesa, który jak mi później w przerwie powiedział przez lata swojej kariery czegoś takiego jeszcze nie widział. Oczywiście ze stoickim spokojem Morientes wykonał swoją pracę i dał nam prowadzenie 1:0. Trochę szkoda mi Tomka, ale cóż biznes is biznes. W 33 minucie już myślałem, że sędzia po akrobatycznym wejściu Diawary w polu karnym podyktuje karnego, jednak na całe szczęście nie stało się tak. Do końca pierwszej połowy gracze Man Utd praktycznie nie schodzili z naszej połowy, jakby chcieli pokazać Kuszczakowi - stary nawet jak im podarujesz jeszcze jedną bramkę i tak wszystko odrobimy. Na szczęście nie udało im się póki co. W przerwie musiałem zmienić Gonzaleza na Valbuene, bo ten pierwszy ledwo żył. Dałem również szanse Heinze, bo Hilton znowu mnie mnie zachwycał, a spodziewałem się bardzo trudnej obrony wyniku. W drugiej połowie już wiele się nie działo. W 76 minucie Berbatov oddał pierwszy strzał, ale był on tak prosty do obrony, że Mandanda nawet nie musiał się ruszać. Mecz skończył się naszym skromnym zwycięstwem. Na szczęście obyło się również bez kontuzji, ponieważ pod koniec meczu moich zawodników łapały skurcze i bardzo się obawiałem tego. Zapomniałem dodać, że w przerwie zdenerwowany sir Alex krzyczał na Kuszczaka jeszcze przed zejściem do szatni i ostatecznie na drugą połowę wybiegł już Ben Foster.

 

 

 

OM - Man Utd 1:0 (1:0) Morientes 20 MoM: Morientes 7.7

 

 

W innym meczu Wisła Kraków przegrała u siebie 1:3 z Atletico Madryt.

 

 

 

Ligue 1 [6/38] (3) OM - Montpellier (11)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Traore, Diawara, Fanni - Mbia - Gonzalez, Abriel - Morientes, Ben Arfa, Kone

 

Do meczu z Montpellier przystępowaliśmy w roli faworytów. Ja również oczekiwałem od moich piłkarzy zwycięstwa, bo jeśli myśli się o mistrzostwie, nie można gubić punktów na własnym stadionie. W obronie znowu dokonałem zmiany Traore w miejsce Hiltona. Po tym meczu już jednak muszę zdecydować, kto ostatecznie będzie grać u boku Diawary, bo takie ciągłe zmiany napewno korzystnie nie wpływają na zespół. Pierwszą okazję do zdobycia bramki mieliśmy w 14 minucie, kiedy to po rzucie rożnym zakotłowało się pod bramką gości. Jednak przytomnością umysłu wykazał się bramkarz Montpellier, który w ostatniej chwili wyłuskał piłkę spod nóg Morientesa. W pierwszej połowie mieliśmy ogromną przewagę w posaidaniu piłki, jednak wogóle nie mogliśmy przełożyć tego na wymierne korzyści w postaci bramek, czy choćby jakichkolwiek sytuacji. Dopiero w 40 minucie Gonzalez wypuścił Morientesa w uliczkę, a ten będąc 5 metrów przed bramką zamiast strzelać wycofał o zgrozo piłkę do Mbia, który nadbiegał w pole karne. Mbia, co prawda oddał dobry strzał, jednak zbyt lekki i bramkarz bez trudu wybronił te piłkę. Jednak to było wszystko na co było nas stać w pierwszej odsłonie meczu. Nie chciałem krzyczeć na moich zawodników, więc w przerwie postanowiłem przekonać ich za wszelką cenę, że są lepszym zespołem i żeby teraz zagrali na luzie. Początek drugiej połowy był bardzo..... żółty. 4 żółte kartki w ciągu 10 minut, sędzia chyba przed drugą połową użył Rexony i już mógł dawać kartki. Później już niewiele się działo i obawiałem się, że znowu nasz mecz zakończy się remisem. Jednak w 85 minucie przed polem karnym sfaulowany został Abriel. Do piłki podszedł Taiwo. Wziął bardzo długi rozbieg, w myślach nawet przemknęło mi, że on chyba nie dobiegnie wogóle do tej piłki, ponieważ i tak był już zmęczony. Jednak Taiwo doskonale wiedział, co robi. Strzelił taką bombę w prawe okienko, że bramkarz Montpellier, mając piłkę na ręku nic nie mógł zrobić. Kibice zaczęli wrzeszczeć ze szczęścia, a ja odetchnąłem z ulgą. Taiwo strzelił swojego pierwszego gola w sezonie. Po tym wydarzeniu zdecydowałem się cofnąć linię obrony, bo lepiej dmuchać na zimne. W miejsce zmęczonego Fanniego wpuściłem Bonnarta, natomiast Mbia zszedł z boiska, a w jego miejsce na placu gry pojawił się Kabore. Sędzia, ten od Rexony zdecydował się doliczyć 4 minuty, trochę mnie wkurzył, bo aż tylu przerw nie było. Montpellier ruszyło do morderczych ataków. Momentami w ich obronie grał jeden zawodnik, przeciwko moim 2.

Ostatecznie sędzia zakończył mecz w 97 minucie ?! Cieszyłem się ze zwycięstwa, jednak bardzo martwił mnie brak okazji bramkowych. Wymęczone zwycięstwo w takim meczu, który powinniśmy wygrywać 3:0 bez problemów. Mam nadzieję, że wszystko się zmieni, kiedy do gry wróci Niang, ale na to trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.

 

 

 

OM - Montpellier 1:0 (0:0) Taiwo 85 MoM: Taiwo 8.4

 

 

 

Ligue 1 [7/38] (16) Valenciennes - OM (2)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Traore, Diawara, Fanni - Mbia - Gonzalez, Abriel - Morientes, Ben Arfa, Kone

 

Przed tym meczem chciałem ostatecznie zdecydować, kto zajmnie miejsce na środku obrony, obok Diawary. Postawiłem na Traore. Chłopak gra dobrze, jeszcze mnie nie zawiódł, a ostatnio został nawet wybrany do jedenastki kolejki. Od klubowego fizjoterapeuty nadeszła także dobra wiadomość. Niang wykurował się trochę wcześniej i już w meczu z Valenciennes będę mógł go wpuścić na końcówkę. Tradycyjnie w pierwszych minutach oglądaliśmy kopaninę i mało składnych akcji. Dopiero w 19 minucie Valenciennes wykonywało swój pierwszy rzut rożny, jednak nie stworzyło większego zagrożenia. W 27 minucie jednak to my przeprowadziliśmy pierwszą składną akcję i jak się okazało zabójczą. Fanni rozpoczął ją wrzutem z autu na wysokości pola karnego. Podał do Kone, który podprowadził piłkę pod środek pola karnego, po czym wypatrzył gdzieś w zamieszaniu wychodzącego na czystą pozycję Taiwo, tak Taiwo! sam nie wiem, co on robił w polu karnym, ale wydaje mi się to mało ważne. Taiwo, niczym seryjny egzekutor strzelił nie do obrony i tak wyszliśmy na prowadzenie. W 35 minucie powinno być już 2:0 dla nas. genialnym zagraniem popisał się Gonzalez. Zagrał piłkę niemal spod linii środkowej do wbiegającego Kone, jednak ten w asyście 2 obrońców nie potrafił pokonać bramkarza Valenciennes. I to by było tyle, jeśli chodzi o emocje w pierwszej połowie. W przerwie zdecydowałem się wpuścić Nianga, ponieważ Ben Arfa nie za dobrze sobie radził. Powiedziałem tylko chłopakom kilka słów na zachętę i rozpoczęła się druga połowa. Widziałem w drugiej połowie, że Valenciennes nie za bardzo potrafi nam zagrozić, więc postanowiłem zmienić nieco bardziej defensywnie grającego Abriela na Valbuene, licząc tym samym na podwyższenie prowadzenia i spokojną końcówkę meczu. Jednak nie przyniosło to wymiernych korzyści. W 83 minucie powiedziałem chłopakom, żeby nie forsowali tempa, tylko bardziej starali się grać na czas. Na plac gry wprowadziłem również w miejsce Morientesa, młodziutkiego Gnabouyou, który ostatnimi czasy leczył kontuzję. Miał on nawet swoją szansę w 87 minucie, kiedy to po dobrym kontrataku i podaniu Fanniego znalazł się sam na sam, jednak nie potrafił pokonać bramkarza. W 89 minucie stało się to, na co chyba wszyscy czekali. Valbuena podprowadził piłkę pod linię końcową boiska, po czym odegrał przed pole karne do Mbia, który to perfekcyjnym strzałem pokonał bramkarza Valenciennes. Brawo! I takim właśnie wynikiem zakończył się mecz. Szczerze mówiąc liczyłem na trudniejszą przeprawę. Po raz drugi z rzędu Taiwo został wybrany zawodnikiem meczu.

 

 

 

Valenciennes - OM 0:2 (0:1) Taiwo 27, Mbia 89 MoM: Taiwo (8.3)

 

 

 

 

Liga Mistrzów faza grupowa [2/6] (3) Unirea - OM (1) Hilton 55, Kone 70, 83 MoM: Hatem Ben Arfa (9.0)

 

OM: Mandanda - Rool, Heinze, Hilton, Bonnart - Kabore - Ben Arfa, Valbuena - Morientes, Niang, Kone

 

Ostatnim meczem, jaki przyszło nam rozegrać we wrześniu była potyczka wyjazdowa z Unireą. Rumuński zespół w pierwszej kolejce zremisował 1:1 w meczu wyjazdowym z Szachtarem, co wydaje mi się dobrym wynikiem. Jednak ja postanowiłem nieco zlekceważyć rywala z Rumunii i trochę poeksperymentować składem w tym meczu. Największe zmiany zaszły w defensywie. Została całkowicie przebudowana. W pomocy spróbuję Ben Arfe. Jedynie atak pozostał niezmieniony. Powiedziałem zawodnikom, żeby zagrali na luzie, bo i tak jesteśmy drużyną o klasę lepszą. Pierwsza sytuacja bramkowa miała miejsce w 28 minucie, jednak Morientes strzelił Panu Bogu w okno. Poza tą sytuacją w pierwszej połowie już niewiele się działo. W przerwie zmieniłem zmęczonego już trochę Nianga na Gnabouyou, Morientesa przesunąłem na środek ataku. Powiedziałem chłopakom szczerze, że rozczarowują mnie dzisiaj, mieli dziwne miny, ale chyba zrozumieli. W 55 minucie już wiedziałem napewno, że zrozumieli. Ben Arfa dośrodkowywał z rzutu rożnego, najwyżej do piłki wyskoczył Hilton i wpakował ją do bramki głową, obok bezradnego bramkarza Unirei. W 58 minucie powinno być już 2:0 dla nas. Gnabouyou świetnym podaniem wypuścił w uliczkę Kone, ten już ograł bramkarza, jednak świetny wślizg obrońcy sprawił, że zamiast cieszyć się z bramki mieliśmy tylko rzut rożny. W drugiej połowie nasza gra wyglądała zdecydowanie lepiej. Osiągnęliśmy miażdżącą przewagę i raz za razem oddawaliśmy strzały. W 70 minucie dokonaliśmy dzieła zniszczenia. Ładną akcję całego zespołu strzałem wykończył Kone. Od razu po bramce zmieniłem Roola, który już ledwo żył. W jego miejsce wszedł Taiwo, bo już wyraźnie zasypiał na ławce rezerwowych. W 82 minucie wykorzystałem ostatnią zmianę wprowadzając Abriela w miejsce rozgrywającego świetne zawody Ben Arfy. W 83 minucie Kone pokonuje bramkarza Unirei po raz drugi i prowadzimy już 3:0. I taki wynikiem mecz się zakończył. Druga połowa tego meczu była bardzo dobra w naszym wykonaniu. Unirea w niej wogóle nie istniała. Zawodnikiem meczu został wybrany Ben Arfa, spróbuję go na pomocy w meczu ligowym z lepszym przeciwnikiem. W innym meczu naszej grupy Man Utd na własnym boisku ograł 3:2 Szachtar. Z 6 punktami jesteśmy liderem grupy.

 

 

 

Unirea - OM 0:3 (0:0) Hilton 55, Kone 70, 83 MoM: Hatem Ben Arfa (9.0)

 

 

W innym ciekawym meczu Wisła Kraków uległa na wyjeździe Porto....... 3:1

 

Tabelki będą w przyszłym miesiącu :D

Odnośnik do komentarza

Październik 2009

 

Ligue 1 [8/38] (1) OM - AS Monaco (7)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Diawara, Hilton, Fanni - Mbia - Ben Arfa, Gonzalez - Morientes, Niang, Kone

 

W meczu z Monako eksperymentów ciąg dalszy. Do obrony na ostatnią szansę, po dobrym występie z Unireą wraca Hilton, jednak zameini on się pozycją z Diawarą. Natomiast w pomocy zagra Ben Arfa i jeśli spisze się dobrze, obiecam mu, że już nigdy nie zagra w ataku :) Pierwszą okazję mieliśmy już w 5 minucie. Z rzutu rożnego dośrodkował Ben Arfa, jednak Hilton strzela głową prosto w bramkarza. Ben Arfa w pomocy radzi sobie lepiej, niż w ataku jego rajdy z piłką ogląda się przyjemnie, szkoda tylko, że nic z nich nie wynika. I tak na oglądaniu rajdów Ben Arfy minęła by prawie cała połowa. Jednak zawodnik ten w 47 minucie, de facto doliczonym czasie gry pierwszej połowy dostał podanie przed pole karne od Kone i nie pilnowany, niczym na podwórku podczas rozgrywania meczu, oddał piekielnie mocny strzał w okienko bramki. Bramkarz AS Monako po tym, jak zobaczył wogóle, że piłka leci w jego kierunku, nie wiedział wogóle, co zrobić. Tak oto wyszliśmy na prowadzenie, a Ben Arfa swoim strzałem wprawił kibiców w ekstazę. W przerwie nie dokonywałem żadnych zmian, piłkarze byli w świetnych nastrojach. Powiedziałem im tylko, żeby spróbowali podwyższyć prowadzenie. W 50 minucie mógł to uczynić Kone, jednak strzelił prosto w bramkarza. Dwie minuty później Mbia zagrał prostopadłą piłkę do Nianga, jednak świetnie ubiegł go bramkarz Monako. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że ów bramkarz wybijając piłkę podał prosto pod nogi Gonzaleza, który nieco zaskoczony, że wogóle ma piłkę zobaczył, ze w bramce nikogo nie ma i postanowił strzelić. Jednak na słowach postanowił strzelić zakończę opisywnie tej akcji. I na tym emocje właściwie się skoczyły, aż do 65 minuty, kiedy zawodnik Monako postanowił strzelić prawie z połowy boiska i trafił w poprzeczkę. Trochę mnie to wkurzyło, więc zdecydowałem się na kilka zmian. W miejsce dobrze grającego, ale zmęczonego Ben Arfy wprowadziłem Abriela, który miał kasować akcje Monako już w środku boiska. Zszedł też Morientes, zmieniony przez Gnabouyou. W 75 Fanni wzryuca piłkę z autu na wysokości pola karnego. Wyrzucił idealnie na głowę Nianga, który to zdaniem sędziego podczas próby wyskoku został sfaulowany i tym sposobem dostaliśmy szansę na podwyższenie wyniku z rzutu karnego. Do piłki ustawionej na 11 metrze podszedł sam poszkodowany i bezbłędnym strzałem zmylił bramkarza zdobywając bramkę. Mając zwycięstwo w ręku, zmieniłem Gonzaleza, wpuszczając w jego miejsce Valbuenę. W 92 minucie swoje trafienie dołożył Mbia, który huknął potężnie z 30 metra i nasze zwycięstwo stało się faktem. Po tym meczu znacznie wzrosło morale w drużynie. Spotkanie to dało mi również odpowiedź na kilka pytań. Ben Arfa już nie zagra w ataku, chyba że będzie to konieczność. Hilton natomiast traci miejsce w podstawowym składzie, po kolejnym słabym meczu w lidze.

 

 

 

 

OM - AS Monaco 3:0 (1:0) Ben Arfa 45+2, Niang 76, Mbia 92 MoM: Hatem Ben Arfa (8.8)

 

 

 

Ligue 1 [9/38] (14) AS Nancy - OM (1)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Traore, Diawara, Fanni - Mbia - Ben Arfa, Gonzalez - Morientes, Niang, Kone

 

Na mecz z Nancy do składu w miejsce Hiltona wrócił Traore. W pierwszych minutach meczu to Nancy zdecydowanie przeważało, miało nawet 3 rzuty rożne pod rząd. Jednak żaden z nich nie zakończył się choćby strzałem w światło bramki. Później to jednak moi gracze doszli do głosu. W 15 minucie Morientes po świetnym podaniu Nianga pokonał bramkarza Nancy, jednak sędzia raczej słusznie dopatrzył się spalonego, chociaż po cichu liczyłem, że tego nie zauważy. W 30 minucie Morientes jednak dopiął swego. Lucho Gonzalez świetnie podał w pole karne do Kone, a ten wypatrzył ustawionego na wprost bramki Fernando, który to zachował się bezbłędnie i w asyście obrońcy strzelił obok bezradnego bramkarza. W 35 minucie powinniśmy już prowadzić dwoma bramkami. Gonzalez holował piłkę od 40 metra i nikt mu nie przeszkadzał. po czym spostrzegł, że jest już w polu karnym. Oczywiście oddał strzał, jednak strzelił prosto w bramkarza, ten sparował piłkę przed siebie. Jednak, jak to mówią - co się odwlecze... już w 44 minucie w polu karnym sfaulowany został Morientes i sędzia nie miał innego wyjścia, jak tylko pokazać na 11 metr. Do piłki podszedł Niang i ze stoickim spokojem strzelił gola. Prowadzenie do przerwy wprowadziło moich piłkarzy w świetny nastrój. W przerwie powiedziałem im, że jestem zadowolony, co ich jeszcze bardziej ucieszyło. Zdecydowałem również, że Mbia zejdzie z boiska. Jeśli dostałby żółtą kartkę, nie mógłby zagrać w następnym meczu z PSG, a to by była duża strata. W jego miejsce desygnowałem do gry Kabore. W drugiej połowie staraliśmy się już raczej kontrolować grę, nie silić się na ataki, tylko spokojnie rozgrywać piłkę. W 65 minucie zmieniłem już tradycyjnie Gonzaleza na Abriela. Ostatnią zmianą, jaką przeprowadziłem, było wprowadzenie Gnabouyou za Morientesa, który to otrzymał gromkie brawa od kibiców Nancy. Fernando pokazał dzisiaj naprawdę kawałek dobrego futbolu. Mecz zakończył się wynikiem 0:2.

 

 

 

AS Nancy - OM 0:2 (0:2) Morientes 30, Niang 45k MoM: Diawara (8.2)

 

 

Liga Mistrzów faza grupowa [3/6] (1) OM - Szachtar Donieck (3)

 

OM: Andrade - Rool, Heinze, Hilton, Bonnart - Kabore - Valbuena, Abriel - Morientes, Gnabouyou, Niang

 

W meczu ze Szachtarem postanowiłem po raz kolejny wystawić nieco rezerwowy skład. Dodatkowo w ataku chce trochę popróbować pozycje. Dlatego właśnie Niang zagra na prawej flance. Do 13 minuty nic się nie działo i chyba mój bramkarz Andrade był tym trochę poirytowany i zdecydował się podać do napastnika Szachtara, niejakiego Gladkyia. Jednak nie pomyślał o tym, że napastnik ten będzie chciał mu strzelić gola, co z resztą się mu udało. Silny mierzony strzał w długi róg i Andrade chyba starczy emocji na cały mecz. Po tej bramce gracze Szachtara cofnęli się na własną połowę, czekając bardziej na okazję do kontry. Moi zawodnicy przystąpili natychmiast do furiackich ataków, z których jednak niewiele się stało i ostatecznie na przerwę schodzimy przegrywając jedną bramką. Teraz w szatni trzeba sobie wyjaśnić parę kwestii. W szatni poddałem pod wątpliwość ambicję zawodników, jednak na niewiele się to zdało i do 65 minuty wynik się nie zmienił. W tym momencie zdecydowałem się wprowadzić Ben Arfe za Abriela oraz Kone zamiast Gnabouyou. Jednak zmiany te na nic się zdały i ostatecznie przegraliśmy po błędzie Andrade. Mówi się trudno, wystawiając drugi skład musiałem się liczyć z ryzykiem i niestety nie opłaciło mi się to. W drugim meczu w naszej grupie gracze Man Utd ograli u siebie Uniree i razem z nimi jesteśmy liderami grupy.

 

 

 

 

OM - Szachtar Donieck 0:1 (0:1) Gladkyi 13 MoM: Gladkyi (7.6)

 

 

LM Tabela po 3 kolejkach

 

 

Wisła przegrała kolejny mecz, tym razem na własnym boisku uległa graczom Liverpoolu 1:2.

 

 

 

 

Ligue 1 [10/38] (1) OM - PSG (18)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Traore, Diawara, Fanni - Mbia - Ben Arfa, Gonzalez - Morientes, Niang, Kone

 

W 10 już kolejce graliśmy mecz z PSG. Wydawało by się, że będzie to mecz na szczycie tabeli, jednak niedoczekanie. PSG grało w tym sezonie kompletny piach, wygrywając zaledwie 2 mecze. Do meczu przystąpiliśmy w najmocniejszym składzie i z nadzieją na łatwe zwycięstwo ze słabo dysponowanym rywalem rozpoczęliśmy mecz. Już w 7 minucie powinniśmy prowadzić, przy wydatnej pomocy obrońcy PSG, który to zagrał wyyysoką piłkę do bramkarza. Zagrał ją tak niefortunnie, że prawie przelobował swojego golkipera, piłka odbiła się od poprzeczki i spadła pod nogi Kone, który wykazał się szlachetnością i stwierdził, ze takich goli to on nie będzie strzelał, po czym podał do bramkarza. Jednak w 14 minucie Kone już nie był taki szlachetny i po prostopadłym podaniu, które otrzymał od Nianga pokonał bez problemu Coupeta płaskim strzałem po ziemi. W 27 minucie Morientes powinien był strzelić na 2:0, po tym jak Coupet sparował przed siebie strzał Nianga. W 37 minucie Niang znalazł się sam przed polem karnym, jednak jego atomowy strzał po tym, jak minął bezradnego bramkarza PSG zatrzymał się niestety nie w siatce, a na poprzeczce. Do przerwy już więcej nic się nie wydarzyło, a ja zrozumiałem dlaczego PSG jest tak nisko w ligowej tabeli. Gra obronna PSG pozostawiała wiele do życzenia, ratowało ich tylko posiadanie w bramce Coupeta. W przerwie powiedziałem piłkarzom, aby przycisnęli i zdobyli jeszcze bramkę.

W 65 minucie zdecydowałem się zmienić słabo grającego Morientesa, który w dodatku złapał kontuzję. W jego miejsce wszedł Gnabouyou. Zmieniłem także Gonzaleza na Valbuenę. W 84 minucie było już po meczu. Gnabouyou dostał dobre podanie na wolne pole i znalazł się w sytuacji sam na sam, jednak w swoim stylu strzelił prosto w bramkarza. ten odbił piłkę przed siebie, w miejsce gdzie akurat znajdował się Niang, który skierował ją do pustej bramki. Po drugiej bramce wpuściłem zamiast Mbia Kabore. W 87 nastąpił kolejny bezlitosny kontratak. Niang wyszedł sam na sam z Coupetem i już miał strzelać, kiedy zauważył niepilnowanego zupełnie Kone po prawej stronie. Podał do niego, a ten już wiedział, co ma zrobić. I zrobił to. Mecz zakończył się naszym łatwym zwycięstwem. Szkoda mi trochę PSG, mam nadzieję, że niedługo zmienią trenera i ten zespół wróci na właściwe tory. Po tym meczu Morientes wypadł ze składu na 3 tygodnie.

 

 

 

 

OM - PSG 3:0 (1:0) Kone 14, Niang 84, Kone 87 MoM: Niang (9.1)

 

 

 

 

Ligue 1 [11/38] (9) Lorient - OM (1)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Traore, Diawara, Fanni - Mbia - Gonzalez, Ben Arfa - Gnabouyou, Niang, Kone

 

Kolejnym meczem, który mieliśmy zagrać było wyjazdowe spotkanie z Lorient, naszym filialnym klubem. W wyjściowym składzie w miejsce kontuzjowanego Morientesa pojawił się Gnabouyou. Po cichu liczyłem, że skoro jest to nasz filialny klub, to raczej nie będzie nam robił problemów i odda 3 punkty. Do ataków ruszyliśmy od samego początku. Już w 1 minucie Niang był w sytuacji sam na sam, jednak jej nie wykorzystał. Po raz kolejny pod bramką Lorient zrobiło się gorąco już w 10 minucie, kiedy po rzucie rożnym Diawara skierował piłkę w stronę bramki i kiedy już wszyscy mieli się cieszyć, okazało się, że na linii bramkowej jest jeszcze jeden obrońca. W 21 minucie kolejną sytuację miał Niang, jednak kapitalną interwencją wykzał się bramkarz Lorient i sparował piłkę na rzut rożny. Jednak w 24 minucie Niang w podobnej sytuacji do tej z 21 minuty, nie dał już szans bramkarzowi i wyszliśmy na prowadzenie. Po tej bramce moi zawodnicy nieco spuścili z tonu i oddali pole zawodnikom Lorient. Wyglądało to dobrze. I kiedy już mieliśmy schodzić do szatni Dubarbier znalazł się nie pilnowany w obrębie pola karnego i strzelił nie do obrony. Ta bramka trochę mnie wkurzyła. Byłem pewien, że to efekt rozkojarzenia. I żeby sytuacja nie powtórzyła się w drugiej połowie, poleciłem moim zawodnikom, aby w drugiej połowie zagrali na luzie, ponieważ mają dużą przewagą i powinni wygrać te spotkanie. Dodatkowo zmieniłem Fanniego, który ledwo żył, wprowadzając w jego miejsce Bonnarta. Moje słowa o wyluzowaniu się chyba najbardziej podziałały na Taiwo, który to w 53 minucie podszedł do rzutu wolnego, na skraj pola karnego. Huknął tak mocno, że bramkarz nie wiedział, co się dzieje. Wychodzimy na prowadzenie. W 55 minucie kolejny cios dla Lorient. Gonzalez zagrywa wysoką piłkę na wychodzącego Kone, jednak wydaje się, że nasz zawodnik jest na straconej pozycji. Do piłki biegnie również Laurent Koscielny, który jednak popełnia straszny błąd i Kone zostaje sam na sam z bramkarzem i bez trudu go pokonuje. W 63 minucie skór ratuje nam Mandanda, który to broni w beznadziejnej sytuacji. Sytuacje tą sprowokował Ben Arfa zabawami z piłką przed naszym polem karnym. W 70 minucie po rzucie rożnym, wykonywanym przez Ben Arfe, najwyżej w polu karnym wyskakuje Diawara i pakuje piłkę do siatki, ku mojej wielkiej radości. Po tej bramce wprowadzam w miejsce lekko utykającego Taiwo - Roola. Natomiast w miejsce Gonzaleza wchodzi wracający po kontuzji Cheyrou. W 84 minucie Mansouri, gracz Lorient dostaje czerwoną kartkę. W sumie to nie wiem za co, ale czy to ważne.

 

 

 

 

Lorient - OM 1:4 (1:1) Dubarbier 45 - Niang 24, Taiwo 53, Kone 55, Diawara 70 MoM: Hatem Ben Arfa (9.0)

 

 

 

Ligue 1 [12/38] (1) OM - Toulouse (4)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Traore, Diawara, Fanni - Mbia - Gonzalez, Ben Arfa - Gnabouyou, Niang, Kone

 

W kolejnym ligowym meczu zmierzymy się z Toulousa, która w obecnych rozgrywkach prezentuje wysoki poziom, czego odzwierciedleniem jest wysoka pozycja w tabeli. Postanowiłem nie zmieniać niczego w składzie na ten mecz. Toulousa na początku meczu pokazała, że nie przyjechała się bronić i ruszyła do odważnych ataków, jednocześnie dobrze zabezpieczając tyły. W 17 minucie Gonzalez miał okazję z rzutu wolnego, jednak jego strzał sparował na rzut rożny bramkarz gości.

W 21 minucie bramkarz Toulousy nie miał już jednak nic do powiedzenie. Gnabouyou dobrym podaniem obsłużył wbiegającego w pole karne Kone, a ten mierzonym strzałem w okienko dał nam prowadzenie. Do końca pierwszej połowy to mój zespół przeważał, jednak nie było już więcej dobrych akcji. W przerwie musiałem zmienić lekko utykającego Traore i w jego miejsce wprowadzić Hiltona i jednocześnie liczyć na to, że mnie nie zawiedzie. W 62 minucie powinno być 2:0, ale oczywiście Gnabouyou tradycyjnie będąc sam na sam strzela prosto w bramkarza. Teraz chyba puściłbym go do Barcy za 14 mln zł z pocałowaniem ręki. W 63 minucie zdecydowałem się zaryzykować i wykorzystać wszystkie zmiany. Wprowadziłem Cheyrou za Gonzaleza i Valbuene za Ben Arfe. Obydwaj byli już zmęczeni, co nie jako usprawiedliwia moje ryzyko. Do końca meczu już nic więcej się nie wydarzyło i zwyciężamy ostatecznie 1:0, po bardzo nudnej drugiej połowie. Niestety ze składu na dwa tygodnie wypada Traore.

 

 

 

OM - Toulouse 1:0 (1:0) Kone 21 MoM: Taiwo (7.5)

 

 

TABELA koniec października

 

 

Hatem Ben Arfa został wybrany zawodnikiem miesiąca października w Ligue 1.

Odnośnik do komentarza

Listopad 2009

 

Na samym początku listopada dostałem bardzo przyjemną dla mnie wiadomość.Zarząd ma przyjemność poinformować, że w wyniku poprawy sytuacji finansowej klubu możliwe stało się oddanie Ci do dyspozycji budżetu transferowego w wysokości 115 mln zł. Super wiadomość!

 

 

 

 

Liga Mistrzów faza grupowa [4/6] (3) Szachtar Donieck - OM (1)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Heinze, Diawara, Fanni - Mbia - Ben Arfa, Cheyrou - Gnabouyou, Niang, Kone

 

W kolejnym meczu w LM nie chciałem już kombinować, bo były potrzebne mi 3 punkty, aby zapewnić sobie praktycznie awans do fazy pucharowej. O dziwo po pierwszym przegranym u siebie meczu z Szachtarem, na wyjeździe to gospodarze byli faworytem. W miejsce kontuzjowanego Traore w obronie zagra Heinze. Zdecydowałem również, że dam odpocząć Gonzalezowi i wogóle nie zabiorę go na Ukrainę. W pierwszych minutach za wiele się nie działo, chociaż przyznać trzeba, że to Szachtar był częściej przy piłce. Niestety w 30 minucie zespół ukraiński udokumentował ostatecznie swoją przewagę. Mariusz Lewandowski znalazł się z piłką kilka metrów od skraju pola karnego, wypatrzył wbiegającego Douglasa Coste, a ten bez problemu umieścił piłkę w naszej bramce. Ach, chyba jednak trochę nie doceniłem Szachtara. W pierwszej połowie moja drużyna praktycznie wogóle nie istniała. Wiedziałem, że tylko ostre słowa w szatni mogą uchronić nas przed klęską. Przesunąłem Ben Arfe do ataku, bo była taka konieczność. W miejsce Gnabouyou, który ledwo oddychał wprowadziłem Valbuene. Powiedziałem także piłkarzom, że po przerwie mają zagrać o wiele lepiej. Wydawało mi się, że rozmowa odniosła skutek, bo zawodnicy ruszyli do furiackich ataków. Szanse miał Valbuena, Fanni, Niang, jednak nic jak na złość nie chciało wpaść tego dnia do bramki Szachtara. W 63 minucie Diawara strzelił główką w poprzeczkę, pomyślałem wtedy słowo, którego nie będę przytaczać. W 65 wkurzyłem się już kompletnie i powiedziałem chłopakom z obrony, żeby podeszli prawie pod środek boiska, a ewentualne akcje Szachatara, starali się kasować spalonym. Zmieniłem też Chayrou, który mnie o to prosił, w jego miejsce wszedł Abriel. W 74 minucie z boiska znieśli kontuzjowanego Ben Arfe, w jego miejsce wszedł Kabore. Ostatecznie w 80 minucie dopięliśmy swego, pamiętam, że cieszyłem się jak dziecko. Valbuena, który w końcówce grał w ataku popędził lewym skrzydłem. Dośrodkował w pole karne, jednak bramkarz Szachtara wypiąstkował piłkę w swoją lewą stronę, za linię pola karnego. Tam czekał na nią już Fanni, wiedział co ma zrobić. Płaskie dośrodkowanie w pole karne, piłka zmierzała prosto na nogę Nianga, który bez problemów umieścił ją w siatce. Po tym golu zostało nam 10 minut, aby dobić Szachtar albo przegrać mecz. Zdecydowałem się na pełne ryzyko i poleciłem chłopakom z obrony, aby jeszcze bardziej podeszli do przodu. Wcześniej zdawało to egzamin w tym meczu, więc byłem dobrej myśli. Okazzało się to dobrym posunięciem. Jeszcze do końca regulaminowego czasu gry swoje okazje mieli Valbuena oraz Niang, jednak znowu bramka Szachtara wydawała się zaczarowana. Sędzia doliczył aż 5 minut. W 94 minucie genialną okazję miał Niang, aby stać się bohaterem tego meczu, jednak jak mi później powiedział, był już tak zmęczony, że ledwo widział, gdzie jest bramka. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem remisowym. Byłem dumny z moich zawodników, włożyli w ten mecz wiele serca i pokazali, że potrafią walczyć. Mecz ten również pokazał, że z tak krótką ławką rezerwowych nie mamy czego szukać w Europie.

 

 

 

 

Szachtar Donieck - OM 1:1 (1:0) Douglas Costa (30') - Niang (80') MoM: Fernandinho (8.5)

 

 

 

Po meczu z Szachaterem na 3 miesiące ze składu wypada Ben Arfa. Diawara ma uraz twarzy, mam nadzieję, ze wykuruje się na najbliższy mecz ligowy, który gramy na wyjeździe z Lyonem.

 

 

 

 

Ligue 1 [13/38] (2) Olimpique Lyon - OM (1)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Heinze, Diawara, Fanni - Mbia - Cheyrou, Gonzalez - Gnabouyou, Niang, Kone

 

Dla Lyonu był to praktycznie mecz o życie. Zespół ten tracił do nas w tabeli 4 punkty i porażka w bezpośrednim starciu, oznaczała, że nasza przewaga urośnie do 7 punktów. Nasz skład wyjściowy na to spotkanie wyglądał podobnie do meczu z Szachtarem, wrócił tylko Gonzalez w miejsce Ben Arfy. W obronie zagra Diawara, jednak umówiłem się z nim, że będzie grać tylko jedną połowę, bo był zmęczony już przed samym meczem. Nasz fizjoterapeuta ściągnął na to spotkanie dla niego specjalną maskę, aby jego kontuzja twarzy jeszcze bardziej się nie pogłębiła. Przed meczem mój asystent, który przez ostatni miesiąc obserwował Lyon, polecił mi abym nieco wysunął linię obrony. Jego zdaniem drużyna przeciwna ma z tym zwykle spore problemy. Posłuchałem go, jednak umówiłem się z nim, że jeśli będziemy dostawać dużo podań za linię obrony, będę musiał ją cofnąć. Przed meczem powiedziałem piłkarzom, aby potraktowali to, jak zwykły mecz ligowy i żeby za bardzo się nie stresowali. Podziałało to na nich w miarę dobrze, bo już od pierwszych minut mieliśmy wyraźną przewagę. Wszystko wyglądało dobrze aż do 23 minuty, kiedy to urazu nabawił się Niang i musiał zejść z boiska. W tym momencie przesunąłem Kone na środek ataku. Gonzalez wszedł na prawy atak. Natomiast Nianga zmienił Abriel, który z Cheyrou tworzył teraz linię pomocy. W 30 minucie zdecydowałem jednak o cofnięciu linii obrony, kiedy to Michael Bastos wyszedł sam na sam z naszym bramkarzem i tylko refleks Mandandy uratował nas przed stratą gola. W 32 minucie powinniśmy byli prowadzić. Kone zagrał doskonałe podanie do wchodzącego w pole karne Gonzaleza, który to bez wysiłku przedryblował bramkarza i strzelił. Piłka leciała w stronę bramki, za plecami czułem już jak zawodnicy wyskakują z ławki rezerwowych. Jednak nagle jak z ziemi na linii bramkowej wyrósł Cris, który ze stoickim spokojem wybił piłkę na aut. Minęła minuta i kiedy zawodnicy z naszej ławki rezerwowych w ponurych nastrojach na nią wracali, Taiwo wtedy właśnie wznawiał grę wrzutem z autu. Piłkę otrzymał Gnabouyou, który wypatrzył przed bramką niepilnowanego Kone. Ten przyjął piłkę niczym profesor i delikatnie strzelił. Cris na szczęście tam już nie było i wyszliśmy na prowadzenie. W 45 minucie Kone powinien mieć już na koncie dwa trafienia. Abriel zagrał mu genialną, prostopadłą piłkę między środkowych obrońców. Jednak również genialnie zrobił bramkarz Lyonu, który skrócił kąt i sparował strzał Kone. Do połowy wynik nie uległ już zmianie. W przerwie zmieniłem zmęczonego, jak diabli Diaware na Hiltona, któremu powiedziałem, że wierzę w niego i żeby grał spokojnie, nie spieszył się. Resztę zawodników pochwaliłem, bo grali dzisiaj naprawdę dobrze.I tak wyszliśmy na drugą połowę. Niestety druga połowa zaczęła się dla nas fatalnie. Któryś z zawodników Lyonu strzelił z daleka na bramkę. Był to bardzo lekki strzał, już odwróciłem głowę, aby zobaczyć, gdzie Mandanda wybije tę piłkę. Jednak okazało się, że Steve wypuścił piłkę z rąk po tym strzale, po czym dopadł do niej szybki, jak błyskawica Lopez i wpakował do pustej bramki, ależ byłem zły. Najbardziej na Steva, który bronił wyśmienicie we wszystkich meczach, żeby zrobić takiego klopsa w tak ważnym spotkaniu. Po tym wydarzeniu moi zawodnicy ruszyli do ataku. Chcieli chyba pokazać Mandandzie, że nic się nie stało, że i tak wygramy. Atakowali co chwilę, bez wytchnienia, jednak były to ataki bez pomysłu, ograniczały się głównie do niecelnych strzałów zza pola karnego. I tak mecz toczył się do 65 minuty, kiedy to wywalczyliśmy rzut rożny. Do piłki w narożniku podszedł Cheyrou. Dośrodkował, a w polu karnym najwyżej wyskoczył Hilton i skierował piłkę do bramki. Ależ to była radość, sam Mandanda pobiegł pod bramkę rywali, aby uściskać Hiltona. Tego zwycięstwa nie mogliśmy już wypuścić z rąk. Po tym golu zmieniłem Cheyrou na Kabore. Mbia przeszedł do pomocy. Później gra się uspokoiła. Kolejną składną akcję przeprowadził Lyon w 85 minucie, jednak tym razem Mandanda nie zawiódł. Powiedziałem chłopakom, żeby nie forsowali tempa i poszanowali piłkę. Do końca meczu nic już się nie działo. Wywozimy 3 punkty z bardzo trudnego terenu i robimy kolejny mały krok w kierunku mistrzostwa. Mamy już 7 punktów przewagi nad 2 w tabeli Lyonem. Graczem meczu wybrany zostaje o dziwo Mandanda ?!

 

 

 

 

Olimpique Lyon - OM 1:2 (0:1) Lopez (47') - Kone (33'), Hilton (65') MoM: Mandanda (8.1)

 

 

 

Po meczu okazało się, że kontuzja Nianga nie jest bardzo groźna i odpocznie on sobie tylko 12 dni. Teraz mamy długą przerwę na mecze reprezentacji.

 

 

 

Ligue 1 [14/38] (1) OM - Sochaux (7)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Traore, Diawara, Fanni - Mbia - Cheyrou, Gonzalez - Morientes, Gnabouyou, Kone

 

Na mecz z Sochaux do składu wraca Traore. Brakuje jeszcze Nianga, który jutro powinien być już zdrowy, w jego miejsce wystąpi Morientes. Sochaux rozpoczęło mecz ostrym pressingiem. Trochę się zdziwiłem, bo nie grają przecież z ostatnią drużyną w tabeli, a z liderem, który ma dobrze wyszkolonych technicznie piłkarzy. Cieszyłem się nawet z tego powodu, ponieważ pod koniec meczu piłkarze gości, pewnie będą słaniać się na nogach. Pierwsze dwie okazje, jakie mieliśmy to strzały za pola karnego Gonzaleza, następnie Mbia próbował swoich sił. Jednak bramkarz Sochaux był na posterunku. Od samego początku meczu mieliśmy ogromną przewagę i było widać, że bramki są tylko kwestią czasu. W 25 minucie Gonzalez zagrywa górną piłkę do ustawionego przed polem karnym Morientesa, ten zgrywa głową do wbiegającego już w pole karne Gonzaleza, który spokojnym strzałem nie daje szans bramkarzowi, strzelając tym samym swoją pierwszą bramkę w barwach klubu. W 29 minucie było już 2:0. Sochaux rozpoczynało grę wrzutem z autu na wysokości 30 metra swojej połowy. Jednak wykonali ten wrzut tak źle, że piłka spadła pod nogi Kone, który atomowym strzałem zza pola karnego strzela drugą bramkę dla nas. W 40 minucie powinno być 3:0. Gnabouyou wykazał się świetnym dryblingiem, ograł 3 rywali, po czym podał piłkę do Morientesa. Były gracz Realu Madryt strzelił, ale genialną paradą popisał się bramkarz Sochaux. Do przerwy wynik się nie zmienił. Mieliśmy ogromną przewagę, więc zdecydowałem się jeszcze bardziej wysunąć linię obrony i dać szansę paru rezerwowym. Kabore wszedł w miejsce Mbia, natomiast Valbuena zmienił Cheyrou. W 65 minucie z boiska zejść musi Fanni, w jego miejsce wchodzi Bonnart. Mam nadzieję, że to nic poważnego. W 72 minucie Brechet fauluje w polu karnym Morientesa i sędzia wskazuje na 11 metr. Do piłki podchodzi Gonzalez i bez problemu umieszcza ją w siatce. Mecz kończy się naszym trzy bramkowym zwycięstwem. Zawodnikiem meczu zostaje wybrany bramkarz Sochaux, co jeszcze lepiej pokazuje, jaka mieliśmy przewagę w tym meczu. Na szczęście Fanni stłukł sobie tylko nogę i nie zagra 3 dni. Ze składu na 10 dni znowu wypada Morientes.

 

 

 

OM - Sochaux 3:0 (2:0) Gonzalez (25', 72'), Kone (29') Richert (8.9)

 

 

 

 

Liga Mistrzów faza grupowa [5/6] (1) Manchester United - OM (2)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Heinze, Diawara, Fanni - Mbia - Cheyrou, Gonzalez - Gnabouyou, Niang, Kone

 

Przed nami najcięższy mecz w fazie grupowej Ligi Mistrzów. O zwycięstwo będzie ciężko, no chyba, że w bramce Man Utd stanie znowu Kuszczak :D

Wystawiłem najmocniejszy skład, jaki jest dostępny w tej chwili i mam nadzieję, że znowu nie przypasuje drużynie z Anglii moja taktyka. Zmęczony jest Fanni, który w ostatnim meczu doznał niezbyt groźnej kontuzji, będę musiał go zmienić w przerwie. Powiedziałem moim piłkarzom, żeby zagrali na luzie i nie martwili się o porażkę. Wybiegli po tym na mecz. Już w tunelu zobaczyłem, że dzisiaj broni van der Sar. Na początku spotkanie było bardzo wyrównane, drużyna United nie rzuciła się do ataku, starali się raczej rozgrywać dokładnie piłkę i zaskoczyć nas jednym dobrym zagraniem. Jednak póki co moi obrońcy spisywali się bez zarzutu. Taki stan rzeczy miał miejsce do 21 minuty, kiedy to van der Sar wykopał piłkę za linię mojej obrony, Giggs ruszył jak torpeda, nikomu nie udało się go dogonić i niestety pokonał Mandane. Przeżyłem duży szok, po tym co zobaczyłem w 29 minucie. Gonzalez zagrał piłkę do Gnabouyou, stojącego na skraju pola karnego. Ten niczym najlepszy rozgrywający świata, odegrał do wychodzącego między dwóch obrońców Nianga i tylko jedna rzecz mogła się stać. Van der Sar na kolanach i remis! W 35 minucie było blisko prowadzenie dla..... Man Utd. Giggs znowu pognał lewym skrzydłem, niczym pocisk, dośrodkował dokładnie na głowę Rooneya, jednak Mandanda zrobił to, co do niego należało. W 43 minucie załamałem się. Mandanda wznawiał grę z 5 metra. Podał po ziemi do Diawary, który oddał piłkę Rooneyowi, reszty można się domyślić. Kolejny frajersko stracony gol w bardzo ważnym meczu. Pierwszy był w meczu z Olimpique Lyon. W przerwie zmieniłem Fanniego, z którym się tak umówiłem oraz Heinze, który grał fatalnie. W jego miejsce wszedł Hilton. Powiedziałem piłkarzom, że po przerwie mają zagrać lepiej. Do 65 minuty nie było zmiany wyniku, więc wykorzystałem ostatnią zmianę, wprowadzając Valbuene za Cheyrou. Postanowiłem też wysunąć linię obrony pod środek boiska, bo przecież nie mieliśmy nic do stracenia. W 82 minucie Rooney rozwiał wszelkie wątpliwości, wykańczając dobrą akcję po kolejnym błędzie środkowych obrońców. W 87 minucie swoje trafienie zaliczył także Berbatov. Mecz zakończył się wynikiem 4:1 i pokazał, jak poważnie odstajemy jeszcze od najlepszych drużyn w Europie. Uświadomił mi także, że w najbliższym okienku transferowym muszę szukać dwóch środkowych obrońców. W innym meczu naszej grupy Szachtar wygrał na wyjeździe z Unirea i spadliśmy na 3 miejsce w grupie przed ostatnią kolejką. Na szczęście w ostatniej kolejce gramy z najsłabszą w grupie rumuńską drużyną na własnym stadionie, zaś Szachtar gra u siebie z Man Utd i liczę, że drużyna z Anglii urwie im punkty.

 

 

 

 

Man Utd - OM 4:1 (2:1) Giggs (21'), Rooney (43', 82'), Berbatov (87') - Niang (29') MoM: Giggs (8.9)

 

 

TABELA Ligi Mistrzów po 5 meczach

 

 

Wisła w końcu wygrała coś w Lidze Mistrzów, pokonując na wyjeździe Atletico Madryt 2:1. Obydwie bramki dla Wisły zdobył Paweł Brożek.

 

 

 

Ligue 1 [15/38] (17) RC Lens - OM (1)

 

 

OM: Mandanda - Taiwo, Traore, Diawara, Fanni - Mbia - Cheyrou, Gonzalez - Gnabouyou, Niang, Kone

 

Kolejnym meczem ligowym była wyjazdowa potyczka z zespołem Lens, który aktualnie zajmował 17 miejsce w tabeli ligowej. Oczekiwałem od moich piłkarzy łatwego zwycięstwa i tak też im powiedziałem przed meczem. Już w 3 minucie Niang miał doskonałą sytuację, jednak tym razem bramkarz Lens spisał się bez zarzutu. W 23 minucie ten sam bramkarz nie miał już nic do powiedzenia, po tym jak Kone zagrał prostopadłą piłkę do Nianga, który bez problemu umieścił ją w siatce. Do przerwy już nic ciekawego się nie wydarzyło. Moi piłkarze spokojnie kontrolowali grę. W przerwie powiedziałem im, aby spróbowali jeszcze coś strzelić, żeby spokojnie móc zmienić tych najbardziej zmęczonych. W 60 minucie Gnabouyou miał doskonałą szansę na podwyższenie prowadzenia, jednak jak zwykle nie trafił nawet w bramkę. Ten chłopak ma 19 lat, Barcelona dawała za niego 14 mln zł, a on nie potrafi strzelić gola od 700 minut. Gra prawie w każdym meczu. Zaraz po tej sytuacji zdecydowałem się zmienić Fanniego, w jego miejsce wszedł Bonnart. Druga zmiana to wprowadzenie Abriela, w miejsce Gonzaleza. Poleciłem także chłopakom, aby nieco się cofnęli, bo gracze Lens tworzyli coraz to groźniejsze akcje. W 69 minucie Niang udowodnił, że jest napastnikiem z prawdziwego zdarzenia. przedryblował dwóch obrońców i bez problemu pokonał bramkarza. Niestety zaraz po wznowieniu gry po golu Nianga, moi środkowi obrońcy dali się ładnie wkręcić w murawę i pozwolili, aby strzał oddał Lafourcade. Niestety Mandanda nie mógł nic zrobić i gospodarze złapali kontakt. Zareagowałem natychmiast wprowadzając bardziej defensywnego Abriela w miejsce Gonzaleza. Na szczęście to było wszystko, na co było dzisiaj stać RC Lens. Jak to powiedział mój asystent po meczu - OM zdobyło 3 punkty! i to chyba najlepsze podsumowanie tego spotkania.

 

 

 

 

RC Lens - OM 1:2 (0:1) Lafourcade (71') - Niang (23', 69') MoM: Niang (8.8)

 

 

 

TABELA Ligue 1 koniec listopada

Odnośnik do komentarza

Grudzień 2009

 

 

 

Ligue 1 [16/38] (18) OGC Nice - OM (1)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Traore, Diawara, Fanni - Mbia - Cheyrou, Gonzalez - Morientes, Niang, Kone

 

Kolejny teoretycznie łatwy mecz wyjazdowy. Tym razem zagramy z 18 w tabeli Nice. Do składu po dłuższej przerwie wraca Morientes, mam nadzieję, że to pomoże w zdobyciu większej ilości goli. Nie przeliczyłem się. Już w 2 minucie Morientes pokazał, że jest na boisku. Taiwo wrzucał piłkę zza linii bocznej, na wysokości pola karnego. Podał do Morientesa, który odegrał przed pole karne do Cheyrou. Francuz genialnym zagraniem znalazł Nianga w polu karnym, a ten wykończył te wspaniałą akcję. W 8 minucie jest już 0:2! Tym razem to Morientes wykańcza akcję po podaniu Mbia. Gospodarze na kolanach po 8 minutach meczu. Po tych golach moi piłkarze zdecydowanie odpuścili i tak mecz toczył się do 42 minuty. Lucho Gonzalez dośrodkował piłkę idealnie na głowę nabiegającego na długi słupek Diawary, który precyzyjnym strzałem pokonał bramkarza. W przerwie oczywiście pochwaliłem moich zawodników, którzy już bez tego wydawali się wniebowzięci. Grali dzisiaj naprawdę fantastycznie. Zespół z Nicei nie oddał w pierwszej połowie żadnego strzału na naszą bramkę. Jako, ze prowadziliśmy wysoko i graliśmy pewnie na pierwsze zmiany zdecydowałem się już w 60 minucie meczu. W miejsce Gonzaleza wszedł Abriel, natomiast Morientesa, który otrzymał owację na stojąco od kibiców drużyny przeciwnej zmienił Gnabouyou. Pomyślałem, że spróbuję jakoś zmotywować Gnabouyou, aby się w końcu przełamał i strzelił gola. Powiedziałem mu więc, żeby się nie spieszył i starał dokładnie wycelować, jeśli będzie miał sytuację. I w 84 minucie stało się to, na co Ganbouyou czekał od prawie 800 minut. W końcu pokonał bramkarza. Po tym golu podbiegł do mnie i podziękował, a ja cieszyłem się razem z nim. Mam nadzieję, że ten gol doda mu wiary we własne siły. Niestety pod koniec meczu drobnego urazu nabawił się Cheyrou i będzie musiał pauzować przez 3 tygodnie. Mecz zakończył się naszym zdecydowanym zwycięstwem.

 

 

 

 

 

OGC Nice - OM 0:4 (0:3) Niang 2, Morientes 8, Diawara 42, Gnabouyou 84 MoM: Cheyrou (9.0)

 

 

 

Liga Mistrzów faza grupowa [6/6] (3) OM - Unirea (4)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Traore, Diawara, Fanni - Mbia - Valbuena, Gonzalez - Morientes, Niang, Kone

 

Ostatni mecz fazy grupowej musieliśmy oczywiście wygrać. Jednak to było raczej pewne. Musieliśmy także liczyć na Manchester, że uda im się chociaż zremisować w Doniecku. Do meczu przystąpiliśmy w najmocniejszym składzie, z jedną zmianą. Valbuena zagra za Cheyrou. Już w 5 minucie wyszliśmy na prowadzenie za sprawą Nianga, który to wykorzystał rażące błędy obrony Unirei i wpakował piłkę do siatki obok bezradnego bramkarza. W 11 minucie Gonzalez popisał się fantastycznym rajdem. Ogrywał rywali, jak tyczki na treningu, po czym podał do niepilnowanego Morientesa, który bez problemu umieścił piłkę w siatce. Niestety w 17 minucie kontuzji nabawił się Gonzalez i musiał zejść z boiska. W jego miejsce wprowadziłem Abriela. W 22 minucie Morientes strzela po raz drugi, asystuje mu Niang. W 25 minucie wprowadzony przed chwilą Abriela uderza z rzutu wolnego tak mocno, że bramkarz Unirei wpuszcza piłkę do siatki po raz czwarty, bojąc się utraty ręki. W 30 minucie Morientes kolekcjonuje hattricka, po tym, jak wykorzystuje kolejne podanie Nianga. Po tym golu poleciłem moim piłkarzom, aby starali się grać delikatniej w odbiorze, aby nie złapać kolejnej kontuzji. W 36 minucie Morientes trafia po raz czwarty, chyba chce pobić jakiś rekord ?! Do przerwy nie padło już więcej goli. W szatni Morientes był szczęśliwy, jak małe dziecko. Powiedziałem mu, że zmienię go w drugiej połowie, aby mógł otrzymać brawa od publiczności. W 60 minucie daję szansę Kabore, który wchodzi w miejsce Mbia. W 64 minucie jest już 7:0, po tym jak Abriel dośrodkowuje z rzutu rożnego, a piłkę kieruje do bramki głową Diawara. W 73 minucie zmieniam zmęczonego Morientesa, który dostał trzy minutową owację na stojąco od kibiców i prawie miał łzy w oczach. Cudowna chwila. W jego miejsce wchodzi Gnabouyou. Jeszcze w 86 minucie Valbuena po strzale z 40 metra trafia w słupek. Sędzia zlitował się nad

Unirea i skończył mecz bez dodatkowego czasu.

 

 

 

 

OM - Unirea 7:0 (6:0) Niang 5, Morientes 11,22,30,36, Abriel 25, Diawara 64 MoM: Morientes (9.8)

 

 

 

W drugim meczu naszej grupy Man Utd wygrywa na wyjeździe 2:1 z Szachtarem i to my przechodzimy do następnej rundy!!! Muszę zaraz zadzwonić do sir Alexa i mu podziękować i życzyć powodzenia w następnej rundzie. Dodatkowo kontuzja Gonzaleza nie okazała się groźna i nie zagra on tylko 5 dni. W grupie zajmujemy drugie miejsce, wyprzedza nas oczywiście Man Utd.

 

 

Wisła w ostatnim meczu w Lidze Mistrzów przegrywa u siebie z Porto 1:2.

 

 

 

Ligue 1 [17/38] (1) OM - Boulogne (12)

 

 

OM: Mandanda - Taiwo, Traore, Diawara, Fanni - Mbia - Valbuena, Abriel - Morientes, Niang, Kone

 

Kolejny wydaje się łatwy mecz przed nami. Mam nadzieję na podtrzymanie dobrej passy i kolejne zwycięstwo. W miejsce Gonzaleza, który jednak nie zagra w tym meczu, wchodzi Abriel. Mecz z Boulogne zaczęliśmy dość niemrawo. Dopiero w 15 minucie wywalczyliśmy pierwszy rzut rożny, z którego nie odnieśliśmy jednak żanych korzyści. Tak naprawdę pierwsze zagrożenie pod bramką przeciwnika stworzyliśmy dopiero w 35 minucie. Valbuena wyłuskał piłkę obrońcy na lewym skrzydle. Dośrodkował w pole karne, bramkarz Boulogne chyba nieco źle obliczył tor lotu piłki, a ta spadła pod nogi Kone, któremu nie pozostało nic innego, jak tylko skierować ją do pustej bramki. W 46 minucie jest już 2:0. Morientes dostaje dobre podanie przed pole karne. Zauważa wbiegającego Nianga, po czym odgrywa do niego. Niang precyzyjnym strzałem w okienko podwyższa prowadzenie. W przerwie w szatni panowała doskonała atmosfera, więc postanowiłem nic nie zmieniać. Piłkarze wybiegli na drugą połowę. W 64 minucie wykorzystałem już wszystkie trzy zmiany. Na boisko wszedł Kabore, zmieniając Mbia. Swoją szansę dostał także Bennart, który zmienił Fanniego. Heinze również pojawił się na boisku w miejsce Diawary, który miał już zółtą kartkę. Druga połowa minęła bez większych emocji. Kolejne 3 punkty na nasyzm koncie.

 

 

 

 

OM - Boulogne 2:0 (2:0) Kone 35, Niang 46 MoM: Valbuena (8.2)

 

 

 

W międzyczasie odbyło się losowanie Pucharu Francji. W 9 rundzie zmierzymy się z PSG. Mam nadzieję, że piłkarze ze stolicy Francji stawią nam większy opór, niż w meczu ligowym. Spotkanie rozegrane zostanie na naszym obiekcie.

 

 

W piątek 18 grudnia w szwajcarskim Nyonie miało się odbyć losowanie pierwszej rundy fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Jako, że jest to rzut beretem od Marsylii, zdecydowałem, że sam wybiorę się na losowanie. Wśród zespołów do rozlosowania były naprawdę wielkie firmy. Moim marzeniem, było trafić na kogoś z Portugalii, włoską Fiorentinę, może Bayern Monachium. W każdym razie wolałem uniknąć potyczki z Barceloną, Interem lub Chelsea, czy też z Juve. Kiedy zaczęło się losowanie oniemiałem. Zostaliśmy wylosowani, jako pierwszy zespół. Liczyłem na jakieś emocje, a nie tak od razu. Teraz tylko nerwowe zagryzanie paznokci w oczekiwaniu na przeciwnika i jest. Olimpique Marseille versus...... JUVENTUS. Trochę się załamałem po tym, jak przypomniałem sobie, że Juve przeszło fazę grupową, jak burza. Drużyna ta wygrała wszystkie 6 meczy. Jednak, drużyny, jakie miała w grupie, ewidentnie pokazują, że nie była to ciężka grupa. Sewilla, Rubin oraz Dynamo Kijów. Zauważyłem również, że w każdym meczu wyjazdowym ze słabszym przeciwnikiem Juventus tracił gola. Trochę mnie to podbudowało, jednak na głębszą analizę przyjdzie jeszcze czas, pomyślałem.

 

 

Liga Mistrzów Faza Pucharowa pary

 

 

 

Ligue 1 [18/38] (4) Saint Etienne - OM (1)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Traore, Diawara, Fanni - Mbia - Abriel, Gonzalez - Morientes, Gnabouyou, Kone

 

Przed nami był ostatni mecz w tym roku. Na wyjeździe mieliśmy się zmierzyć z czwartą drużyną w tabeli. Po przylocie z losowania Ligi Mistrzów, zauważyłem, że chłopaki trochę się podłamali tym Juventusem, jednak przekonałem ich, że damy radę (mam nadzieję). Na mecz z Saint Etienne do składu wrócił Gonzalez, jego partnerem w pomocy będzie Abriel, który będzie miał za zadanie, jako pierwszy rozbijać ataki. W ataku zagra Gnabouyou w miejsce kontuzjowanego Nianga. Przed meczem byliśmy faworytami, więc powiedziałem moim piłkarzom, żeby wygrali ten mecz i przypieczętowali znakomity rok zwycięstwem. Jednak oni chyba byli już myślami na wakacjach, bo już w 7 minucie Mandanda musiał wyciągać piłkę z siatki po składnej akcji Saint Etienne, którą wykończył precyzyjnym strzałem Sanogo. Najgorsze w tym wszystkim było to, że to Saint Etienne ciągle dyktowało nam tempo gry. W 27 minucie Gnabouyou mógł wyrównać i nawet uderzył dobrze, jednak niebywałym refleksem popisał się bramkarz gospodarzy. Do przerwy wynik nie uległ już jednak zmianie. Wiedziałem, że w szatni muszę wstrząsnąć piłkarzami, bo inaczej pierwsza porażka w tym sezonie będzie faktem. Fatalnie, po raz pierwszy w tym sezonie grał Fanni, więc postanowiłem, że wpuszczę w jego miejsce Bonnarta. Dodatkowo powiedziałem zawodnikom, że w drugiej połowie mają zagrać bardziej ambitnie. Do 60 minuty obraz gry nie ulegał zmianie. Zdecydowałem więc zmienić słabo grającego Diaware na Heinze i wysunąć linię obrony do połowy boiska. Wprowadziłem także wracającego po długiej przerwie Brandao w miejsce Kone, który grał fatalnie. Zmiany te przyniosły oczekiwany efekt! W 67 minucie wprowadzony chwilę wcześniej Brandao podał do wbiegającego w pole karne Morientesa. ten precyzyjnym strzałem doprowadził do wyrównania. W 76 minucie Mbia huknął jak szalony z 40 metra, piłka leciała bardzo szybko. Bramkarz Saint Etienne instynktownie odbił ją przed siebie, jednak nie miał jej kto dobić i obrońcy gospodarzy wyjaśnili sytuację. Do końca meczu moi zawodnicy atakowali zaciekle, jednak żadnemu z nich nie udało się pokonać po raz drugi bramkarza gospodarzy.

 

 

 

 

Saint Etienne - OM 1:1 (1:0) Sanogo 7 - Morientes 67 MoM: Sanogo (8.3

 

 

 

TABELA LIGOWA Grudzień

Odnośnik do komentarza

@katalonczyk: nazwa skórki to Seven bodajże, do pobrania na stronie Centrum FM

 

 

 

 

Zdecydowałem, że od nowego roku będę opisywał tylko ciekawsze spotkania ligowe, ciekawsze spotkania Ligi Mistrzów oraz finałowe spotkania pucharowe. Opisywanie każdego meczu ligowego jest dosyć monotonne, a zdarza się że w niektórych meczach są dwie ciekawe akcje i nic poza tym. Opisywanie każdego meczu ligowego jest także dosyć czasochłonne i zapewne zaniża jakość opisów. Także dla polepszenia jakości i podniesienia tempa rozgrywki, wprowadzam zasady podane powyżej. W zamian za to, będę się starał robić krótkie podsumowanie każdego miesiąca.

 

 

 

 

Styczeń 2010

 

Transfery z klubu:

 

Rodriguez OŚ 4 mln zł -> Sampdoria

Hilton LB, OŚ 5 mln zł -> Napoli

Maricic N 1,3 mln zł -> Hoffenheim

 

Transfery do klubu:

 

Gamberini Allesandro OŚ 80 mln zł (35 mln od razu + 45 mln w ratach) z Fiorentiny

 

Podsumowanie transferów:

W krótkim okresie transferowym pozbyłem się 2 środkowych obrońców. Rodriguez nie zagrał ani jednego meczu. Hilton, natomiast pomimo dosyć dużych umiejętności nie radził sobie. Do klubu ściągnąłem z włoskiej Fiorentiny środkowego obrońcę klasy światowej, który napewno będzie ogromnym wzmocnieniem. Wydałem na niego trochę kasy, ale jestem w 100% przekonany, że są to dobrze zainwestowane pieniądze. Nie zdziwię się, jeśli ktoś odkupi go za jeszcze większą kasę. Niestety w tym sezonie Gamberini nie zagra już z nami w Lidze Mistrzów, ale zdecydowałem się na ten transfer pomimo tego, bo staram się raczej zebrać dobry skład na przyszły sezon.

 

Dodatkowo, zdecydowałem przedłużyć kontrakt z Morientesem na kolejny sezon do 2011 roku. Również Andrade, nasz drugi bramkarz przedłużył kontrakt o rok. Jest to tylko forma zabezpieczenia, dopóki nie znajdę jakiegoś zdolnego, młodego golkipera. Podpisałem również kontrakty zawodowe z dwoma dobrze zapowiadającymi się młodziakami - Senah Mango (OŚ, 18 lat) oraz Jordan Ayew (N, 18 lat).

 

Po sezonie odejdą od nas napewno Rudy Riou (BR, 29 lat) oraz Cyril Rool (OL, 34 lata).

 

 

Ciekawsze transfery na świecie:

 

Luka Modric OPŚ Tottenham -> Man City 177 mln zł

 

 

 

 

 

Ligue 1 [19/38] (1) OM - Auxerre (17) 3:0 (1:0) Morientes 7', 52', Niang 59' MoM: Morientes (8.9)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Diawara, Gamberini, Fanni - Mbia - Cheyrou (Valbuena 66), Gonzalez (Abriel 66) - Morientes (Brandao 81), Niang, Kone

 

 

 

Ligue 1 [20/38] (3) Girondins Bordeaux - OM (1)

 

OM: Mandanda - Bonnart, Heinze, Gamberini, Fanni - Mbia - Cheyrou, Gonzalez - Morientes, Niang, Gnabouyou

 

Niestety do wyjazdowego meczu z obrońcą tytułu, drużyną, która aktualnie zajmowała 3 miejsce w lidze przystępowaliśmy trochę osłabieni. Z powodu kartek nie mógł zagrać Diawara, natomiast Traore był na zgrupowaniu reprezentacji przed Pucharem Narodów Afryki, więc nasze rozstanie z nim potrwa trochę dłużej. Z konieczności więc Heinze zagra obok Gamberiniego. Na lewej obronie wystąpi Bonnart, w miejsce Taiwo, który również był na zgrupowaniu przed tym samym turniejem. Miałem olbrzymią nadzieję, że tak zestawiona defensywa nie zawiedzie mnie. Dmuchając na zimne, postanowiłem bardzo cofnąć linię obronną. Przed meczem to drużyna gospodarzy była zdecydowanym faworytem. By dodatkowo nie wywierać presji na moich zawodnikach, powiedziałem im, że mają zagrać na luzie, bo i tak mamy ogromną przewagę w tabeli nad drugą drużyną. Tak, jak się spodziewałem od początku meczu to drużyna z Bordeaux zdecydowanie przeważała. Co chwilę testowali oni umiejętności Mandandy, jednak brakowało im celności. W przeciwieństwie do nas. Już pierwsza nasz składna akcja w 8 minucie zakończyła się trafieniem. Gnabouyou, który de facto gra coraz lepiej długo przetrzymywał piłkę w polu karnym, trwało to może z dwie minuty. jednak, kiedy już zdecydował się podać do Nianga uczynił to wprost perfekcyjnie. Niang po tym podaniu nie miał problemów ze strzeleniem gola. Jednak nasza radość nie trwała długo. Akcję rozpoczął długim podaniem bramkarz Bordeaux. Piłka doleciała aż pod nasze pole karne, gdzie czekał na nią już Mandanda. Jednak nasz bramkarz w kolejnym ważnym meczu udowadnia, że ma problemy z koncentracją. Gdy miał już łapać piłkę w wyskoku, ubiegł go Chamakh, który bez problemu umieścił ją w siatce. Potem długo nic się nie działo. W 35 minucie moi zawodnicy długo konstruowali atak, niestety przez nieuwagę Mbia stracił piłkę i Bordeaux pognało z kontrą. Z lewego skrzydła dośrodkował Bellion, a Chamakh bez problemów strzela po raz drugi. Znowu Steve mógł zachować się lepiej. Muszę w przerwie coś wymyślić. Zmieniłem więc Heinze, który grał fatalnie. W jego miejsce wszedł Cisse, notabene defensywny pomocnik, ale myślę że da radę. Chciałem też zmienić Mandande, ale po krótkiej rozmowie Steve zapewnił mnie, że już nie zrobi klopsa dzisiaj. Chcąc pozytywnie umotywować piłkarzy, powiedziałem im, że mogą wygrać. Napewno było nas na to stać, wystarczyło poprawić grę w obronie. od samego początku drugiej części spotkania ruszyliśmy do ataków. Genialnie zza pola karnego strzelił Morientes, jednak jeszcze lepiej spisał się bramkarz Bordeaux. W 62 minucie zmieniłem Gonzaleza, który słabo grał. W jego miejsce wszedł Valbuena. W miejsce Gnabouyou desygnowany do gry przeze mnie został Brandao. Wysunąłem też linię obrony pod sam środek boiska. Niestety do końca meczu wynik nie uległ już zmianie i tak oto kibice w Bordeaux byli świadkami naszej pierwszej porażki w tym sezonie. Mecz ten zakończył również naszą serię 20 meczów bez porażki.

 

 

 

 

Girondind Bordeaux - OM 2:1 (2:1) Chamakh 17', 35' - Niang 8' MoM: Chamakh (8.8)

 

 

 

Ligue 1 [21/38] (1) OM - Le Mans (7) 2:0 (0:0) Niang 68', 82' MoM: Niang (8.8)

 

OM: Mandanda - Heinze (Bonnart 69), Diawara, Gamberini, Fanni - Mbia - Abriel (Valbuena 46), Gonzalez - Morientes (Gnabouyou 69), Niang, Brandao

 

 

 

Ligue 1 [22/38] (13) Montpellier - OM (1) 1:2 (1:1) Kamburov 40' - Niang 19', Gamberini 90+1' MoM: Gamberini (9.0)

 

OM: Mandanda - Bonnart, Traore, Gamberini, Fanni - Mbia - Cheyrou (Ben Arfa 63), Gonzalez (Valbuena 81) - Morientes, Niang, Gnabouyou (Brandao 63)

 

 

 

TABELA koniec stycznia

 

 

 

 

Puchar Francji [Rnd. 9] OM - PSG 3:2 (3:1) Taiwo 8'k, Gnabouyou 33', Diawara 45' - Erdinc 6', Sanchez 79' MoM: Sessegnon (9.0)

 

OM: Andrade - Taiwo, Traore (Heinze 79), Diawara, Bonnart - Kabore - Valbuena, Abriel - Gnabouyou, Morientes (Kone 62), Brandao

 

Pierwszy mecz w Pucharze Francji był dosyć widowiskowy. Emocje były do samego końca, jednak to my ostatecznie zwyciężyliśmy. Skład trochę rezerwowy, ale to wystarczyło. Bardzo cieszy mnie dobra postawa Andrade, który parę razy dzisiaj uratował nas z opresji. W kolejnej rundzie zmierzymy się w meczu wyjazdowym z RC Lens.

 

 

 

Puchar Francji [Rnd. 10] RC Lens - OM 0:2 (0:0) Gamberini 47', Niang 89'k MoM: Gamberini (8.8)

 

 

OM: Andrade - Heinze (Bonnart 41), Diawara, Gamberini, Fanni - Mbia - Cheyrou (Ben Arfa 64), Gonzalez - Morientes (Brandao 84), Niang, Gnabouyou

 

Pewnie i zasłużenie wygrany mecz przez moją drużynę. Gracze Lens przez cały mecz nie oddali ani jednego strzału na naszą bramkę. Niestety w skutek kontuzji z boiska musiał zejść Heinze i nie zagra teraz przez 3 miesiące.

 

W 11 rundzie zmierzymy się w meczu wyjazdowym z Calais, które gra w niższych ligach.

 

 

 

 

 

Puchar Ligi Guingamp - OM 1:5 (0:2) Jadeyaoui 80' - Kone 6', Diawara 33', Niang 64', Gnabouyou 67', 82' MoM: Gnabouyou (9.3)

 

 

OM: Andrade - Taiwo (Heinze 45), Traore, Diawara, Bonnart - Kabore - Valbuena, Abriel - Gnabouyou, Morientes (Niang 45), Kone

 

 

W kolejnej rundzie Pucharu Ligi zagramy na własnym obiekcie z Le Havre.

 

 

Puchar Ligi OM - Le Havre 1:0 (1:0) Abriel 8' MoM: Abriel (7.9)

 

OM: Mandanda - Bonnart, Diawara, Gamberini, Fanni - Abriel - Cheyrou (Ben Arfa 46), Valbuena (Gonzalez 84) - Morientes, Niang (Gnabouyou 61), Brandao

 

Mecz nudny, jak flaki z olejem. Największą gwiazdą był sędzia, który pokazał 11 żółtych kartek.

 

 

W kolejnym meczu tych rozgrywek, już półfinale zagramy na własnym boisku z Lille.

 

 

 

Podsumowanie stycznia:

Był to bardzo dobry miesiąc w naszym wykonaniu. W lidze ulegliśmy tylko niezbyt wysoko Bordeaux, jednak jestem pewien, że gdybyśmy zagrali w najmocniejszym składzie obecny mistrz Francji poległby z nami. Awansowaliśmy do półfinału Pucharu Ligi i kolejnych rund Pucharu Francji. Dodatkowo dołączył do nas Gamberini, który jest ogromnym wzmocnieniem naszej defensywy.

Odnośnik do komentarza

@Kraha: Wiem, wiem. Już planowałem zmianę od przyszłego sezonu na euro, nie chciałem zmieniać w trakcie. Wcześniejszą karierę grałem Wisłą Kraków i jakoś zacząłem ze złotówkami i zapomniałem zmienić w Marsylii. Fakt faktem kosmiczne sumy w złotych biją po oczach. Od przyszłego sezonu będzie €€€

Odnośnik do komentarza

Luty 2010

 

Ligue 1 [23/38] (1) OM - Valenciennes (20) 4:0 (4:0) Diawara 8', 43', Niang 15', Morientes 37' MoM: Diawara (9.3)

 

OM: Mandanda - Bonnart, Traore, Diawara, Fanni - Mbia - Ben Arfa (Cheyrou 66), Gonzalez (Abriel 66) - Morientes, Niang, Gnabouyou (Brandao 66)

 

 

Podczas, gdy my graliśmy z Valenciennes Taye Taiwo wygrał Puchar Narodów Afryki z Nigerią. W finale pokonali Egipt 1:0. Taiwo został wybrany graczem meczu finałowego z notą 8.2

 

 

Ligue 1 [24/38] (8) AS Monaco - OM (1) 2:0 (2:0) Sagbo 36', Mendes 43' MoM: Mendes (8.4)

 

OM: Mandanda - Bonnart (Taiwo 61), Diawara, Gamberini, Fanni - Mbia - Ben Arfa, Gonzalez (Valbuena 46) - Morientes (Gnabouyou 61), Niang, Kone

 

 

Ligue 1 [25/38] (1) OM - Nancy (14) 2:0 (1:0) Morientes 12', 48' MoM: Morientes (8.8)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Diawara, Gamberini, Fanni (Bonnart 64) - Kabore - Ben Arfa (Gonzalez 64), Valbuena - Morientes (Gnabouyou 78), Niang, Kone

 

 

Ligue 1 [26/38] (19) PSG - OM (1) 1:4 (0:2) Maurice 74 - Morientes 9', 68', Gamberini 42, 60' MoM: Gamberini (9.2)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Diawara, Gamberini, Fanni - Mbia - Ben Arfa (Valbuena 60), Gonzalez - Morientes (Gnabouyou 90), Niang, Kone

 

 

Niestety po tym meczu ze składu wypada na 2 miesiące Morientes, który ostatnio był w świetnej formie i liczyłem na niego w meczu rewanżowym z Juventusem w Turynie. Pech. Niejako na potwierdzenie moich słów, Morientes został wybrany królem strzelców lutego :)

 

 

TABELA LIGOWA LUTY

 

 

 

Liga Mistrzów [1 rnd. elim.][pierwszy mecz] OM - Juventus Turyn

 

OM: Mandanda - Taiwo, Traore, Diawara, Fanni - Mbia - Ben Arfa, Gonzalez - Morientes, Niang, Kone

 

Zaledwie trzy dni po kompromitującym występie w meczu z Monako przyszło nam rozegrać pierwsze spotkanie w Lidze Mistrzów z Juventusem. Najgorsze było to, że tak naprawdę cały czas nie mogłem dojść do tego, dlaczego w księstwie zagraliśmy tak fatalnie. Jednak o tamtym spotkaniu trzeba było jak najszybciej zapomnieć i skupić się na potyczce z drużyną z Turynu. Przed meczem mój asystent powiedział mi, że Juve ma zwykle problemy z drużynami grającymi z cofniętą linią defensywy. Zdecydowałem się więc na cofnięcie linii obrony bardzo głęboko. O dziwo to moja drużyna przed meczem była uważana za faworytów do zwycięstwa. Niestety w meczu z Juve nie mógł zagrać Gamberini, ponieważ wystąpił on już w tym sezonie w barwach Fiorentiny w tych rozgrywkach, a więc miał zakaz, ale o tym wiedziałem, decydując się na jego transfer. Poza tym osłabieniem do meczu przystępowaliśmy w najmocniejszym składzie. Przed meczem powiedziałem piłkarzom, że są w stanie wygrać, że za nimi jest 60 tysięczna publiczność na stadionie, która będzie ich wspierać. Powiedziałem im też, żeby starali się grać uważnie w obronie i nie stracić bramki. Wybiegli po tym na murawę, odegrano hymn Ligi Mistrzów i zaczęło się spotkanie. I już w 1 minucie mieliśmy ogromną szansę, aby wyjść na prowadzenie. Ben Arfa ładnie rozegrał piłkę na lewe skrzydło do Taiwo, ten dośrodkował w pole karne. Strzał główką Nianga i słupek ratuje Juventus. Co za pech pomyślałem. W 4 minucie Morientes huknął, jak z armaty zza pola karnego, ale Buffon pokazał, ze jest świetnym bramkarzem i sparował piłkę do boku. Niestety w 7 minucie stało się najgorsze. Diego wbiegał w pole karne. Został obsłużony dobrym podanie i tylko Mandanda stał na jego drodze do bramki. Niestety nasz golkiper nie mógł nic zrobić. Tracimy gola, jako pierwsi. Zaraz po rozpoczęciu gry Kone w jakiś cudowny sposób wybiegł na sam na sam z Buffonem po podaniu Morientesa, jednak nie potrafił go pokonać. Gracze Juve w tych pierwszych minutach sprawiali wrażenie szybszych, lepiej zorganizowanych. Jeszcze bardziej zdenerwowałem się w 10 minucie. Niang przejął piłkę w polu karnym Juventusu, jednak nie zachował się egoistycznie, tylko podał do Kone, który stał na wprost bramki Buffona. Kone niestety zawiódł po raz kolejny. W kolejnych minutach już tak wiele się nie działo, gra zaostrzyła się zdecydowanie. Sędzia praktycznie co chwilę musiał wyciągać kartki z kieszeni. Niestety na przerwę to Juventus schodził prowadząc jedną bramką. Przed drugą połową zdecydowałem się na dwie zmiany. Słabo grającego Gonzaleza zmienił Valbuena. Mbia również zszedł z boiska, a w jego miejsce na placu gry pojawił się Kabore. Powiedziałem moim piłkarzom po raz kolejny, że mają szansę wygrać. Wydawało mi się, że w pierwszej połowie stworzyliśmy dużo dobrych sytuacji. Mieliśmy jednak pecha, a Juventus miał Buffona. Pełen nadziej wyszedłem na drugą połowę. W 50 minucie kolejną okazję miał Kone, jednak i tym razem nie potrafił pokonać włoskiego golkipera. Pomyślałem wtedy, że chyba go zmienię. W 65 minucie Juventus mógł prowadzić dwoma bramkami, jednak tym razem Mandanda wykazał się świetnym refleksem. W 70 minucie wykorzystałem ostatnią zmianę i w miejsce Ben Arfy, zmęczonego już potwornie wszedł Cheyrou.Tak mecz toczył się do 74 minuty, w międzyczasie nie działo się nic ciekawego. Właśnie wtedy na lewej obronie Taiwo wyłuskał piłkę od Del Piero. Zagrał od razu do przodu do Kone. Ten pognał jak pocisk w stronę bramki Juventusu i co prawda miał na plecach obrońcę Juve, jednak przed nim był już tylko Buffon. Kone strzelił bardzo precyzyjnie, ale Buffon znowu wzniósł się na wyżyny swoich możliwości i sparował piłkę przed siebie. Kiedy widząc to odwróciłem się nerwowo do tyłu, usłyszałem tylko ryk publiczności. Jak później powiedział mi mój asystent Buffon sparował piłkę przed siebie, ale tam doskoczył do niej Niang i wpakował do pustej bramki. Wreszcie Buffon pokonany! Niestety do końca meczu nie stworzyliśmy sobie już żadnej sytuacji i spotkanie zakończyło się wynikiem remisowym, który w kontekście rewanżu w Turynie promował raczej do następnej rundy Juve. Mogliśmy awansować, strzelają we Włoszech gola....tylko ten Buffon. Rozczarowanie po meczu na własnym boisku, jest tym większe, że jak wynika ze statystyk to my byliśmy drużyną lepszą pod względem oddanych strzałów na bramkę przeciwnika.

 

 

 

 

 

OM - Juventus 1:1 (0:1) Niang 74' - Diego 7' MoM: Cheillini (7.2)

 

 

Statystyki OM - Juve 1 mecz

 

 

 

 

Puchar Francji [Rnd. 11] Calais RUFC - OM 0:1 (0:1) Valbuena 39' MoM: Valbuena (8.5)

 

OM: Andrade - Taiwo (Cisse 66), Traore, Diawara, Bonnart (Fanni 66) - Kabore - Valbuena, Abriel - Brandao, Kone, Gnabouyou (Morientes 66)

 

 

W ćwierćfinale zmierzymy się u siebie z Bordeaux.

 

 

 

 

Puchar Ligi Półfinał OM - Lille 1:0 (1:0) Diawara 7' MoM: Diawara (8.6)

 

OM: Andrade - Bonnart, Traore, Diawara, Fanni (Cisse 46) - Kabore - Ben Arfa (Abriel 61), Valbuena - Gnabouyou, Niang (Morientes 61), Brandao

 

Bez żadnych problemów awansowaliśmy do finału. W finale zmierzymy się z AS Monaco. Mecz rozegrany zostanie 27 marca na Stade de France.

Odnośnik do komentarza

Marzec 2010

 

 

 

Ligue 1 [27/38] (1) OM - Lorient (18) 5:0 (2:0) Niang 12', 78', Diawara 36', 69', Abriel 87' MoM: Diawara (9.3)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Traore, Diawara, Fanni - Mbia - Ben Arfa (Gonzalez 46), Valbuena (Abriel 36) - Gnabouyou, Niang, Kone (Brandao 69)

 

 

Po tym meczu na 3 tygodnie wypada Valbuena. Szlag mnie trafia z tymi kontuzjami. W dodatku graliśmy z klubem filialnym, więc powinni trochę uważać :D W nagrodę dostali 5 goli.

 

 

 

Ligue 1 [28/38] (3) Toulouse - OM (1) 1:2 (1:1) Gignac 44' - Gnabouyou 15', 51' MoM: Gnabouyou (8.8)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Traore, Gamberini, Fanni (Bonnart 46) - Kabore - Ben Arfa (Gonzalez 63), Abriel - Brandao, Gnabouyou (Cheyrou 83), Kone

 

Po meczu rewanżowym z Juventusem czekała nas seria bardzo trudnych spotkań w lidze. Pierwsze z nich to właśnie wyjazdowy mecz z zajmującą wysokie trzecie miejsce w tabeli Toulousa, potem czekało na nas spotkanie na własnym stadionie z Lyonem. Następnie, również na własnym obiekcie potyczka w Pucharze Francji z Bordeaux. Natomiast zwieńczeniem, nie jako wisienką na torcie miało być finałowe spotkanie Pucharu Ligi z Monaco.

 

 

 

Ligue 1 [29/38] (1) OM - Olimpique Lyonnais (5)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Diawara, Gamberini, Fanni - Kabore - Ben Arfa, Abriel - Gnabouyou, Niang, Kone

 

Przed nami dosyć prestiżowy mecz na własnym stadionie z drużyną z Lyonu. W tym sezonie drużyna Olimpique Lyonnais grała poniżej wszelkich oczekiwać. Dopiero 5 miejsce w tabeli i strata 26 punktów do 1 miejsca czyli do nas. Praktycznie bez szans na mistrzostwo, drużyna ta mogła jedynie w takich meczach pokazać ambicję, charakter oraz wolę walki. Takie słowa przekazałem również moim zawodnikom przed meczem. Powiedziałem im - zapomnijcie o tabeli, zapomnijcie o różnicy, jaka nas dzieli. Oni dzisiaj będą gryźli trawę, aby nas pokonać. Dadzą z siebie wszystko, bo dla nich ten mecz to wszystko. Jeśli chcemy wygrać musi grać dzisiaj, jak mistrz Francji. Musimy pokazać, że przewaga w tabeli nie wzięła się z powietrza. Po prostu musimy ich zmieść z boiska. Piłkarze w bardzo bojowych nastrojach wybiegli na murawę. W kwestii uzupełnienia, powiem jeszcze, że przed meczem do składu wrócił Niang (kontuzja) oraz Diawara (pauzował za kartki). Moja rozmowa motywacyjna podziałała na piłkarzy bardzo dobrze. Od początku meczu mieliśmy zdecydowaną przewagę w posiadaniu piłki. Martwiło mnie tylko to, że nic z tego nie wynika. Dopiero w 24 minucie wykonywaliśmy pierwszy rzut rożny. Poza tym rzutem rożnym nic więcej się nie wydarzyło. Nie graliśmy źle, ale brakowało tego czegoś. W przerwie zdecydowałem się zmienić Nianga, znowu miał jakiś lekki uraz i wolałem nie ryzykować. Fanni również musiał zejść z boiska, był już trochę zmęczony. Powiedziałem piłkarzom, że zagrali słabo te pierwsze 45 minut i że w drugiej połowie mają zagrać lepiej. Po przerwie wszystko wyglądało już lepiej. Co chwilę atakowaliśmy bramkę Lyonu. Ich golkiper nie miał chwili wytchnienia. W 66 minucie wykorzystałem ostatnią zmianę. W miejsce Ben Arfy wszedł Gonzalez. Chwilę po tym wydarzeniu Govou ostro zaatakował Gamberiniego w nogi, wkurzyłem się bo sędzia nie pokazał mu nawet żółtej kartki. Gamberini musiał zejść z boiska, a ja już nie miałem żadnej zmiany. Co za pech! Od 70 minut gramy w 10. W 80 minucie sędzia jednak się nie zawahał i Makoun obejrzał drugą żółtą kartkę i musiał zejść z boiska. Szanse się wyrównały. Postanowiłem nieco zaatakować i przesunąć obronę pod środek boiska. Jednak wynik nie uległ już zmianie i mecz skończył się bezbarwnym 0:0. Momentami mecz był bardzo brutalny, o czym przekonałem się już nazajutrz. Gamberini nie zagra przez 6 tygodni. Niang wypada na 3 tygodnie.

 

 

 

 

 

OM - olimpique Lyonnais 0:0 MoM: Taiwo (7.3)

 

 

TABELA LIGOWA Marzec

 

 

 

Ligue 1 [30/38] (8) Sochaux - OM (1) 2:4 (2:2) Brown 23', 37' - Brandao 4', 21', 49', 87' MoM: Brandao (9.8)

 

OM: Mandanda - Bonnart, Mango, Diawara (Cheyrou 63), Fanni - Cisse - Valbuena, Abriel - Ben Arfa, Gnabouyou (Gonzalez 46), Brandao

 

Ogromne problemy przed tym spotkaniem z zestawieniem składu. Mango młody chłopak, który gra w rezerwach musi awaryjnie zagrać obok Diawary w obronie. Ben Arfa z konieczności w ataku. Będzie ciężko.

 

Po meczu ze składu wypada na 6 tygodni Diawara. To już przestaje być śmieszne :) Obrona mojej drużyny jest w całkowitej rozsypce.

 

 

 

 

 

 

Liga Mistrzów [1 rnd. elim.][rewanż - pierwszy mecz 1:1] Juventus Turyn - OM

 

OM: Mandanda - Taiwo, Traore, Diawara, Fanni - Mbia - Ben Arfa, Abriel - Gnabouyou, Niang, Kone

 

Nadszedł najważniejszy, póki co mecz sezonu. Wyjazdowe spotkanie z Juventusem. Sprawa wydaje się prosta. Jeśli chcemy awansować musimy coś strzelić. Jeśli byłby Morientes, byłbym spokojniejszy. W jego miejsce zagra Gnabouyou, który ostatnio zrobił duże postępy na treningu i liczę, że ten młody chłopak nie spali się, kiedy będzie sam na sam z Buffonem. W miejsce Valbueny zagra Abriel, który w ostatnim meczu pokazał, że jest klasowym piłkarzem. Po cichu liczyłem, że może Buffon jednak nie zagra, ale gdy zobaczyłem go w tunelu, gdy wychodził jeszcze na rozgrzewkę, byłem pewien - będzie ciężko. W pierwszym meczu to właśnie on nie raz ratował Juventus przed utratą gola. Pozostaje jeszcze nadzieja, że dzisiaj będzie miał słaby dzień. Juventus do tego meczu przystępuje w ustawieniu 3-4-3, a więc ofensywnie. Mój asystent znowu podpowiedział mi, żebym cofnął obronę i tak też planuje zrobić. Może uda się nam coś zdziałać z kontry. Drużyna z Turynu jest oczywiście faworytem, nasze szanse są oceniane na 11-5. Przed meczem nie gadałem chłopakom, że mogą wygrać i tak dalej. Po prostu powiedziałem im, żeby zagrali na luzie i cieszyli się meczem. Wyszliśmy na murawę nastawieni naprawdę bojowo. Po cichu w duchu liczyłem, że może dzisiaj właśnie przełamie się któryś z dwójki Kone i Gnabouyou, którzy to ostatnio mieli olbrzymie problemy ze skutecznością.

 

Rozpoczął się mecz. Pierwsze podanie Juventusu i długa piłka pod naszą linię obrony. Diawara główkuje do przodu, piłkę zbiera Niang. Oddaje do Abriela, ten ponownie do Nianga i już jesteśmy pod polem karnym Juve. Słyszałem gdzieś w tym tumulcie, wrzaskach kibiców, jak Abriel woła do Nianga: Mamadou, Kone on your right. Niang, gdy tylko to usłyszał, zrobił prawie no look pass, ale podał idealnie do wbiegającego Kone, któremu na drodze do bramki stał już tylko Buffon. W tym momencie pomyślałem, tak to musi być teraz! I było teraz! Tu i teraz! Kone podkręcił piłkę tak, że Buffon nie miał nic do gadania! Prowadzimy z Juve!

W tym całym przypływie radości, zdążyłem tylko krzyknąć do chłopaków, żeby spokojnie to dopiero początek. Ben Arfa kiwnął, że zrozumiał. To, co najbardziej mnie cieszyło, że chłopaki mieli cały czas przewagę w posiadaniu piłki. Dopiero w 11 minucie Juve doszło do głosu. Iaquinta potężnie huknął zza pola karnego, ale Mandanda pokazał, że ma refleks niczym Buffon. Juventus wymieniał setki, tysiące podań na naszej połowie. Momentami sam nie wiedziałem, gdzie jest piłka. W 20 minucie spróbowaliśmy znowu zaatakować. Abriel podał do stojącego przed polem karnym Nianga, ten huknął jak z armaty i to powinien być gol. Powinien być gol, ale w meczu ligi francuskiej. Nie w meczu, gdzie na bramce drużyny przeciwnej stoi maestro. Buffon sparował piłkę na bok, szybko doskoczył do niej Gnabouyou, jednak chyba za bardzo sam nie wiedział, co ma zrobić i ta wyszła na aut. W 28 minucie Abriel, który słynie z dobrych strzałów z 30 metra sprawdzał, czy Buffon nie śpi, ale Buffon czuwał. Im bliżej było gwizdka sędziego, kończącego pierwszą połowę, tym bardziej widać było, jak Juventus naciera na naszą bramkę. Jak konstruuje swoje ataki, wymieniając setki podań, aby w końcu zagrać te jedno, te prostopadłe podanie, na które czeka któryś z trzech napastników. Na szczęście do końca pierwszej połowy żadne z tych podań nie padło i schodziliśmy do szatni prowadząc.

 

W drodze do szatni intensywnie myślałem, co w przerwie powiedzieć moim zawodnikom. Czy powiedzieć im, że jestem zadowolony, w gruncie rzeczy tak było, radość z ich gry rozsadzała mnie od wewnątrz. Jednak może nie chciałem ich aż tak bardzo rozpieszczać. W naszej drużynie w czasie tej pierwszej połowy, nie było słabego ogniwa, więc może pochwalenie ich byłoby najlepszym wyjściem. A może przestrzec ich, że to dopiero pierwsza połowa, że teraz czeka ich jeszcze gorsze 45 minut. Ostatecznie zdecydowałem, że zachęcę ich do jeszcze większej walki w drugiej połowie.

 

W przerwie nie wprowadzałem oczywiście żadnych zmian, bo wszyscy grali wyśmienicie. W doskonałych nastrojach wyszliśmy na stadion na drugą połowę. Już w 52 minucie mocniej zabiło mi serce, kiedy to Diego dostał piłkę na środku boiska. Ruszył w stronę bramki mijając Ben Arfe, był coraz bliżej bramki i zdecydował się na strzał, ale Mandanda był tego dnia w dobrej formie i bez problemu wyłapał ten strzał. W 59 minucie stała się rzecz straszna. Del Piero wszedł ostro w nogi Mbia, a ten długo leżał na murawie, zwijając się z bólu. Stało się to, czego nie chciałem. Klubowy fizjoterapeuta dał mi znak - musisz go zmienić. Pokrzyżowało to bardzo moje plany, które miały na celu przesunięcie Mbia na środek pomocy w końcówce meczu. Kabore po chwili rozgrzewki wbiegł na boisko. Do 70 minuty nic wielkiego się nie działo. Konstruowaliśmy atak pozycyjny, jednak w pewnym momencie zmęczony już potwornie Fanni stracił piłkę na prawym skrzydle. Amauri pognał lewym skrzydłem ataku Juventusu, niczym Bolt w biegu na 100 metrów i dośrodkował w pole karne. Tam niestety czaił się już Iaquinta, który nie dał szans na interwencję Mandandzie. Mamy remis niestety. Po tej akcji zdecydowałem się zmienić Fanniego, w jego miejsce wszedł Bonnart. Druga połowa nie wyglądała już tak dobrze w naszym wykonaniu, jak pierwsza. Był to zapewne wynik zmęczenia, jakie dawało nam się we znaki. W 81 minucie Iaquinta strzelał głową lecz tym razem górą był Mandanda. Wiedziałem, że drugiego gola już raczej nie strzelimy w regulaminowym czasie gry. Powiedziałem więc moim zawodnikom, aby starali się przetrzymać piłkę i dotrwać do dogrywki. Ostatnią zmianę chciałem już wykorzystać w dogrywce. W 87 minucie znowu uratował nas Mandanda, po strzale Del Piero. Sędzia doliczył aż 4 minuty, a Juve zmieniło ustawienie na 4-2-4. Pomyślałem, że chyba chcą nam wejść z piłką do bramki. W samej końcówce wywalczyliśmy jeszcze dwa rzuty rożne, co pozwoliło nam przeczekać 3 minuty. Sędzia zakończył mecz w 96 minucie skubaniec. Dogrywka!

 

Teraz przed dogrywką nie zamierzałem już ukrywać swojego zadowolenia z postawy zespołu. Podziękowałem każdemu piłkarzowi za walkę i ambicję. Wydawało się, że byli bardzo zadowoleni. Powiedziałem im także, że ostatnią zmianę przeprowadzę już w czasie dogrywki. Rozpoczął się dodatkowy czas. Przez pierwszą część dogrywki nic się nie działo. W przerwie między dogrywkami zmieniłem, zmęczonego Abriela. W jego miejsce wszedł Gonzalez. W 110 minucie Niang miał piłkę przy nodze, kiedy od tyłu zaatakował go brutalnie Felipe Melo, który to miał już żółtą kartkę na swoim koncie. Sędzia bez chwili wahania pokazał mu drugą. Ostatnie 10 minut zagramy w przewadze. Niestety w tym starciu jakiegoś urazu nabawił się Niang, jednak na szczęście mógł dalej grać. I tak dotrwaliśmy do końca. Czekały nas karne. I zmierzenie się oko w oko z Buffonem.

 

Do wykonywania rzutów karnych wyznaczyłem w kolejności: 1.Kone 2. Gonzalez 3. Ben Arfa 4. Taiwo 5. Niang 6. Gnabouyou

Życzyłem chłopakom powodzenia.

 

Pierwszy do jedenastego metra podszedł gracz Juve - Grygera. Miał ogromne wsparcie publiczności, pomyślałem, że tego napewno będzie nam brakować. Grygera bierze rozbieg i strzela prosto w Mandande!!!! Wszyscy wyskoczyli do góry.

 

Teraz do piłki podchodzi Kone, który już raz pokonał dzisiaj Buffona i to właśnie kierowało mną, kiedy podejmowałem decyzję o tym, że Kone jako pierwszy podejdzie do wapna. Kone strzela i GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOL!!! Buffon go wyczuł, ale Kone strzelił bezbłędnie. 1:0 dla nas!!!

 

Drugi naprzeciw Mandandy staje Del Piero. Kurcze to dobry i doświadczony zawodnik nie ma szans na obronę. Del Piero bierze rozbieg GOL. Bez najmniejszych problemów.

 

Teraz czas na Gonzaleza. Trochę się obawiam, bo Lucho co prawda to dobry egzekutor jedenastek, ale mało dzisiaj grał. Gonzalez rozpędza się GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOL!!! Strzela bardzo pewnie, zmylił nawet Buffona.

 

Czas na Grosso. Mandanda skupiony, niczym ojciec przy porodzie dziecka. Spogląda Fabio prosto w oczy. Grosso się rozpędza i niestety trafia bez problemu. 2:2 i my kończymy trzecią kolejkę.

 

Teraz czas na Hatema. Oby trafił. Podchodzi niezwykle skupiony. Bierze bardzo krótki rozbieg GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOL!!! Buffon go wyczuł, ale Hatem strzelił przy samym słupku. 3:2 dla nas po trzeciej kolejce.

 

W Juventusie, jako czwarty rzut karny wykonywał będzie strzelec gola dla tej drużyny Iaquinta. Podchodzi spokojnie do piłki, jak na klasowego snajpera przystało. Ustawia sobie ją, rozbieg i trafia. Mandanda nie miał szans.

 

Teraz przyszła chwila Taiwo. Wygrał już w tym roku Puchar Narodów Afryki, jednak w meczu z Juventusem nie grał dobrze. Wierzyłem w niego jednak. Taiwo jednak nie trafia, niestety.

 

Jako ostatni do piłki w drużynie Juventusu podbiega Chiellini. Został on wybrany graczem meczu rozgrywanego na naszym obiekcie. Myślałem tylko, aby Mandanda obronił jeszcze tylko tego jednego karnego. Chiellini wziął rozbieg trafia. Mandanda miał piłkę na rękach, ale strzał był za mocny.

 

Teraz presja przeszła na naszą stronę. Do piłki podchodzi Niang, widać że bardzo boli go noga, ale to twardy chłop i skupi się napewno na strzale. Niang rozbiega się i niestety Buffon broni bezbłędnie. Szkoda. Przegrywamy w karnych :(

 

 

Mówi się trudno, spróbujemy za rok. Wstydu nie przynieśliśmy. Niestety po meczu okazuje się, że Mbia nie zagra 4 tygodnie. Niang tylko 5 dni.

 

 

 

 

 

 

Juventus - OM 1:1 (0:1) Iaquinta 70' - Kone 1' karne: 4-3 MoM: Iaquinta (8.6)

 

 

WYNIK MECZU JUVE - OM

 

 

 

Podsumowanie Ligi Mistrzów:

Jestem zadowolony. Napewno nie byliśmy faworytem dwumeczu z Juventusem, ale pokazaliśmy ogromne serce do walki i odpadliśmy dopiero po rzutach karnych. Jedyne, o co mogę mieć pretensje to pierwszy mecz na własnym stadionie. Powinniśmy byli wygrać i tyle. Wtedy na rewanż do Turynu łatwiej nam byłoby jechać. Trudno. Taki wynik to dobry prognostyk i trzeba tylko wzmocnienia składu, a myślę, że za rok możemy dojść daleko.

 

 

 

 

WYNIKI LIGI MISTRZÓW

 

 

 

PARY ĆWIERĆFINAŁU

 

 

 

 

 

Puchar Francji [ćwierćfinał] OM - Girondins Bordeaux 5:2 (2:1) Gnabouyou 30', 81', Diawara 45+2', Carasso 80' (own), Kone 86' - Chamakh 24', 71' MoM: Chamkh (9.0)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Traore, Diawara, Fanni (Bonnart 62) - Kabore - Ben Arfa, Abriel (Gonzalez 71) - Brandao, Gnabouyou (Cheyrou 82), Kone

 

 

W półfinale Pucharu Francji zmierzymy się w meczu wyjazdowym z Olimpique Lyonnais. Będzie ciężko.

 

 

 

 

Puchar Ligi [finał] As Monaco - OM (Stade de France)

 

OM: Mandanda - Taiwo, Traore, Diawara, Fanni - Kabore - Ben Arfa, Abriel - Brandao, Gnabouyou, Kone

 

Nadszedł dzień, w którym mieliśmy się zmierzyć z As Monaco w finale Pucharu Ligi. Moje szansa na pierwsze trofeum z tym klubem. Miałem zamiar ją wykorzystać, choć pamiętałem także, że ostatni mecz z Monaco przegraliśmy 0:2. Skład, który zdecydowałem desygnować do gry, był taki sam, jak w meczu Pucharu Francji z Bordeaux, który wyszedł nam wyśmienicie. Jako, że przed meczem byliśmy faworytami, a piłkarze po ostatnim sukcesie byli w znakomitych nastrojach, powiedziałem im, że oczekuję od nich wygrania tego trofeum. Już w 2 minucie mogliśmy prowadzić, ale Diawara nie potrafił celnie uderzyć głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. W 17 minucie mieliśmy kolejną sytuację. Sam na sam z bramkarzem znalazł się Brandao, ale jako, ze jest on w kiepskiej formie nie potrafił pokonać golkipera Monaco. Ruffier był dzisiaj w dobrej formie. W 26 minucie wybronił atomowy strzał Kone zza pola karnego. Jednak w 30 minucie bramkarz Monaco nie miał już nic do powiedzenia. Abriel zagrał piłkę przed pole karne, tam czekał na nią Gnabouyou, który następnie przedryblował dwóch obrońców, aby na końcu pokonać Ruffiera. Ten chłopak gra ostatnio naprawdę dobrze, poczynił spore postępy na treningu i coraz bardziej zastanawiam się, czy go sprzedawać. W 37 minucie było już po meczu. Ben Arfa zagrał górną piłkę do Brandao, który wbiegał w środek pola karnego. Ten przyjął ją niczym profesor i w asyście dwóch obrońców skierował do bramki, tym samym przełamując swoją niemoc strzelecką. Tego meczu nie mogliśmy przegrać! Środkowi obrońcy Monaco mieli fatalny dzień. Do końca pierwszej połowy nic już się nie wydarzyło i do szatni schodziliśmy prowadząc dwoma bramkami. W szatni była niezwykle radosna atmosfera, zdążyłem tylko powiedzieć chłopakom, że jestem z nich zadowolony i wyszliśmy na drugą połowę. Monaco od razu ostro zaatakowało. Jednak nie potrafili dziś nam nic zrobić. W 65 minucie musiałem zdjąć Kone, który nabawił się lekkiego urazu, w jego miejsce wszedł Gonzalez. Potem wszedł jeszcze Valbuena za Ben Arfe i Bonnart za Fanniego. Niestety w 74 minucie Monaco złapało kontakt. Leko huknął tak potężnie zza pola karnego, że nie było szans, aby piłka nie wpadła do siatki. Niestety od 86 minuty graliśmy w dziesięciu. Taiwo doznał urazu i musiał zejść z boiska, a ja miałem już wykorzystane wszystkie zmiany. Do końca meczu moi zawodnicy umiejętnie przetrzymywali piłkę i wynik nie uległ już zmianie. Niestety po tym meczu Taiwo wypada ze składu na 4 tygodnie. Powoli zaczyna się robić szpital, ale musimy na chwilę o tym zapomnieć i świętować sukces!!!

 

 

 

 

As Monaco - OM (Stade de France) 1:2 (0:2) Leko 74' - Gnabouyou 30', Brandao 37' MoM: Leko (7.6)

 

 

 

FINAŁ PUCHARU LIGI WYNIK

 

 

Abriel został wybrany graczem miesiąca marca w Ligue 1.

 

Podsumowanie marca:

Marzec, był napewno dobrym miesiącem w naszym wykonaniu. Dobra gra w lidze, systematyczne zwiększanie przewagi nad starającymi się gonić nas rywalami, to napewno pozytywny aspekt tego miesiąca. Jednak ważniejsze napewno było wywalczenie Pucharu Ligi. To moje pierwsze trofeum z tym klubem, mam nadzieję, że nie ostatnie. Szkoda trochę Ligi Mistrzów, ale wygranie jej w tym sezonie było raczej niemożliwe, więc odpadnięcie po dobrej walce z Juve wstydu nam nie przynosi. Ogólnie bardzo udany miesiąc.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...