Skocz do zawartości

League of Legends


Rekomendowane odpowiedzi

Zgodnie z przysłowiem "do trzech razy sztuka" podszedłem wczoraj z niemal 100% pewnością po raz trzeci do Rankeda. W lobby drugi pick, nie protestował nikt żebym wziął solo top (jakżeby inaczej - Crimson Akali). Na midzie Vlad, jungla Fiddlesticks, a na bocie... Sion i Katarina :| Czekałem tylko aż ktoś zdodżuje przed upływem czasu, ale - o dziwo - nikt się nie zdecydował. Przeciwko mnie na topie Vi, mid Diana, a jungla Udyr, a na bocie Taric i... Master Yi :ke: Faza liniowania okazała się banalna. Od samego początku kompletnie outfarmiłem Vi, do 6 lvl zrobiłem chyba 2-3 kille dając się zabić 1 raz przez swoją własną głupotę, bo zacząłem pushować turreta na pół hp po tym jak zabiłem przeciwnika. Wpadł jungler i mid i było po ptokach. Ponieważ mid nie radził sobie najlepiej (a bot szczególnie - Katarina feedowała niesamowicie oddając killa za killem) postanowiłem zacząć roamować między liniami (do tego moja lady-ninja jest wprost idealna dzięki jej doskokom). Załapałem jeszcze 1-2 kille utrzymując o dziwo niezłą farmę, w związku z czym spasłem się niesamowicie. Zrushowałem Rabaddon's Death Cap (po szybkim Revolverze), potem Rylai's Crystal Scepter i poszedł snowball w pełnym słowa tego znaczeniu. Ale co z tego, jak mój team padał przy każdym teamfighcie. Rambo-Katarina sama pchała się w pięciu przeciwników, Vladimir nie był lepszy. Jedyni w miarę ogarnięci to Jungler i Sion. Grę skończyłem z rezultatem 17/4/9 (16,6k gold), ale cały mój wysiłek psu na budę się zdał. Katarina zniweczyła mój dorobek kończąc z 2/16/3... Stawialiśmy opór nadspodziewanie długo, bo ponad 40 minut na końcu tracąc kolejne turrety i inhibitory. Starałem się (jak na ninję przystało ;-) ) eliminować pojedyncze wypady przeciwnika szybko ich eliminując i cofać się bronić Nexusa. Aż w końcu popełniłem dziecinny błąd - dałem się zbaitować w krzaki, a tam czekała na mnie... cała piątka przeciwników! :D No i minutę później Nexus eksplodował, a na ekranie pojawił się czerwony napis DEFEAT. Wiele więcej zrobić nie mogłem będąc ciągle focusowanym w każdym teamfightcie. To, że padłem tylko cztery razy to i tak sukces.

Mam nadzieję, że limit pecha już się wyczerpał. ;-) Dzisiaj pewnie kolejny rankedzik lub dwa. :-)

Odnośnik do komentarza

Daj znać zagramy razem ;)

Spoko, zaproszenie wysłane. Spróbuje się jakiś duo ranked. ;-)

 

A Tymczasem kolejne 2 gry rankingowe za mną.

1) Tym razem kolejka wrzuciła mnie na 4. miejscu. Nie widziałem chętnych do supportowania, a że nie chciałem iść w junglę - poszedłem wspomagać bota. Póki co jakoś ogarniętego mam tylko jednego suppka (Sona) to wybór był prosty. Moim ad carry miała być Caitlyn, a na przeciw nam Ashe i... Fiora :co_jest: (kolejny mecz i kolejny popis znajomości obowiązującej "mety" oraz przystosowywania się graczy do potrzeb drużyny - ale to nie nasz problem). Wydawałoby się agresywna linia przeciwnika od poczatku praktycznie nie wychodziła spod turreta, gdzie last hitowanie szło im bardzo opornie. Pełny outfarm, przy okazji kilka killi (przy każdym asystowałem!) i dominacja na bocie w naszym wykonaniu. :-) Tym razem nie mieliśmy w teamie jakiegoś jednego feedera, więc żaden z przeciwników nie spasł się zbyt mocno. Wrzodem na d... był tylko AP Teemo, któremu udało się mnie zdjąć zdaje się 3-4 razy nawet! Ale nic to, kiedy za killa dostawał tyle złota co za 2-3 miniony, a focusując mnie wbijał się w mój team, gdzie czekał na niego instant shut down. :-) Im dłużej trwała rozgrywka tym więcej odrabiali strat przeciwnicy, aż w końcu zrobiło się bardzo wyrównanie. Do tego stopnia, że jeden zły teamfight mógł przesądzić o całości. Szczęśliwie ten błąd popełnili przeciwnicy idąc 3v5 padając nie robiąc nam prawie nic, a ewentualne zadrapania mogłem łatwo wyleczyć. Po niemal 50 min. gry skończyło się naszym zwycięstwem! PIERWSZE ZWYCIĘSTWO W RANKEDZIE!

 

 

A moja Sona skończyła ze statystykami 0/7/2 więc wydaje mi się, że nie było źle, a nawet bardzo przyzwoicie. Blisko 30 asyst nie zdarza się codziennie a już szczególnie kiedy ktoś gra jako support po raz 3-4 w życiu. ;-)

 

2) Niewiele później drugi ranked. Tym razem 2nd pick. Nie było protestów żebym poszedł na top'a. Wybór championa bardzo przewidywalny - Akali. Przeciwko mnie na linii Cho'gath (który nomen omen stanowi kontrę na Akali dzięki swojemu silence'owi; a gdyby jeszcze pomyślał razy czy dwa kupując Oracle'a albo chociaż wstawiając na linni pink warda to miałbym cieplutko... na szczęście myśleniem ten pan/pani raczej nie zarobi na życie ;-) ). Wszytko byłoby idealnie gdybym zmienił runy i masteries'y z supporta pod Akali... Ale dzięki temu miałem od początku warda, ciasteczko i 5 potek zamiast 3. ;-) Nie przeszkadzało mi to od 6 lvl zdominować linię zabijając tego brzydala 2-3 razy. Odtąd standardowo zacząłem roamować między liniami gankując mid i bot. Podłapałem jeszcze trochę golda za kille i asysty i byłem GODLIKE! Niestety pozostali towarzysze nie cisnęli aż tak dobrze, raczej utrzymując negatywne staty (na szczęście bez strasznego feedowania) dzięki czemu gra wyglądała na dość wyrównanie. Aż przyszła ~20 minuta i znać o sobie znał znów... mój provider internetu! :wub: Tym razem bez disconnecta, ale do końca gry z 4 mb/s zrobiło się ~700 kb/s i ping 100-140 (niestety nie stabilny tylko skaczący, przez co miałem spowolnienia i przyspieszenia grafiki). Ale nic to! Momentem zwrotnym był teamfight na midzie jakby na siłę engejdżowany przez przeciwnika. I tutaj mój prywatny popis: Q+R+E: shut down!, W na 2-3 sek, Q+R+E double kill!. R+Q+E+auto attack: tripple kill!, pościg: R+Q+R+E+ignite QUADRA KILL! potem jeszcze szybki baron i praktycznie czekaliśmy na surrender. Ale do samego końca próbowali nam się opierać. Po ok, 45 minutach padł ichni Nexus i DRUGIE ZWYCIĘSTWO! :D

Skończyłem ze statami: 12/2/6, wiem, że mogło być znacznie lepiej, ale postanowiłem na maxa pomagać drużynie, a nie biegać za kolejnymi killami. Opłaciło się chyba. :-)

 

Jakby komuś się chciało, to historia z gier:

http://www.lolking.n...1615679#history

 

I niech mi ktoś powie, że LoL jest z dupy... Do 30 lvl było przyjemnie, a jak zaczęły się rankedy, to jest prawdziwy FUN! :-)

Odnośnik do komentarza

A ja sobie dzisiaj zrobiłem dla odprężenia mały dzień na Dominion Katariną i na chwile obecną na 4 mecze trafiłem 3 winy :keke: Coś pięknego, gdy bronisz punktu przed przejęciem, wpadasz 1vs3 i zanim uda się scapować - padasz, ale zabijasz przy okazji tych 3 capujących :D

Odnośnik do komentarza

No i wczoraj dobiłem do liczby "10" w kwestii rozegranych gier rankingowych. Po zakończeniu uczucia... bardzo mieszane. Ale może po kolei.

 

1. Na dzień dobry pozycja nr 3 w lobby. Nie jest źle, pomyślałem. Nie miałem zamiaru w związku z tym pchać się na mid ani na top (bo to raczej niewykonalne) więc zapytałem o AD Carry. Nie było obiekcji. Fajnie, tylko, że na tej pozycji rozegrałem niesłychanie mało gier i moja jako taka wiedza teoretyczna nie dawała mi żadnej przewagi. Oczywiście picknąłem Tristanę (w moim przekonaniu pewniejsza od Ashe, bo posiada escape mechanizm i spory burst w early) "Supportował" mi na linii Tresh. Ponoć mocny pick, ale kłopot w tym, że kolega grał nim chyba po raz pierwszy, nie znając zbytnio skilli, przyciągał przeciwników akurat wtedy jak ja miałem mało HP i nie użył ulta chyba ani razu. Ale luzik, o ile to mogłem przeboleć, to jego kradnięcie CS'ów było tak irytujące, że krew mi się gotowała. A na przeciw nas mega pro linia pt. Ezreal i... Kennen! Oczywiście nie mogli się pewnie dogadać kto supportuje i wyszło jak wyszło. O dziwo jakoś sobie radzili dzieląc się farmą no i z racji możliwości poke'owania obijali mnie niemiłosiernie. Ze strony supporta nie mogłem raczej liczyć na leczenie... W early i midgame nie wyszło to najlepiej. Dostaliśmy 2-3 ganki, support nie był zbyt pomocny no i mój skill grania na bocie też nie jest jakiś najlepszy (zaczęło się od 1/0/0 żeby potem było 2/3/1). Jednak nie przejmowałem się tym wiedząc, że wyfarmiona Tristanka w lategame niszczy z racji tego, że jej zasięg rośnie z każdym levelem. Więc cs'owałem na spokojnie, wszedł nawet jeden double kill. Drużyna na szczęście radziła sobie też nie najgorzej. Na końcu praktycznie nikt solo nie miał do mnie podejścia. Na 3-4 hity zdejmowałem prawie całe HP. Mecz zakończył się po 36 minutach. A mój score to 10/4/6. Grając rozsądnie i bez perfekcyjnego pozycjonowania i używania skilli też się jednak da. ;-)

 

2. Tym razem 2nd pick. Udało się pójść na topa, więc (teraz pełne "zaskoczenie"): Akali! O ile u nas w team'ie wszyscy dopasowali się do mety, tak przeciwnicy zrobili taki mix, że lol. Na bocie Ashe z... Olafem, mid Anka, Shaco w jungli, a przeciwko mnie... Anivia! :D Początek kiepski raczej, niewiele brakło żebym padł dwa razy przed 6 lvl. Shaco babysittował linię, przez co miałem problemy z normalnym farmieniem. Ale i tak linia zdominowana. Przy 2/0/0 zacząłem roamować, coby mid i bot, którzy przegrywali linie mieli łatwiej. Ale co z tego jak nasz Jax (grał na bocie...) pół czasu spędził na afk, a jak już grał, to pchał się sam w 3-4 przeciwników. Żeby tego było mało, to ostatnie 10-15 minut (z 46 jakich trwał cały mecz) spadł mi transfer do ~400-700 kb/s i miałem śliczne lagi. Chyba się do nich przyzwyczajam, bo z opóźnieniami 1-2 sekundy wykręciłem kilka double killi i jednego triple killa. Skończyłem ze statami 21/6/11 żeby... przegrać mecz :ściana: Potwierdzają się opowieści o drużynach, których nie da się wycarry'ować. Cóż, życie.

 

Bilans rankedów 3/7. Wczoraj jeszcze nie zostałem przydzielony do żadnej grupy. Pewnie potrzeba jeszcze kilku gier. Najważniejsze, że jestem dobrej myśli. Utrzymuję wysokie KDA: 10,3/4,9/9,7 (chyba nawet jeszcze nie odświeżone po wczorajszych grach).

http://www.lolking.net/summoner/eune/31615679#history

 

Logika i zasady statystyki podpowiadają, że awans jest tylko kwestią czasu. Zaciskam więc zęby i wskakuję dalej do solo que! ;-)

Odnośnik do komentarza

No i w sumie 14 gier rankingowych już za mną. Niby niewiele, ale pojawiły się pierwsze refleksje, którymi chcę się podzielić (o ile w ogóle ktoś to czyta!) ;-)

Po 10. czy też 11. grze zostałem zakwalifikowany do "ligi" rankingowej. Trafiłem do Bronze I, lolking.net kakluluje moje ELO na poziomie 1080, więc dupy nie urywa, pokazuje to ile nauki jeszcze przede mną jeśli chcę awansować na jakiś w miarę przywoity poziom (mierzę w ok. 1500 ELO), gdzie byłoby miło pograć z wymagającymi przeciwnikami. Muszę przyznać, że z mojego cwaniactwa biorącego się z wieokrotnej dominacji na normalach czy też normal-drafrach niewiele zostało. Nie ma tutaj tylu nietrybów, przeciwnicy popełniają znacznie mniej błędów, prezentują jakiś poziom no i najważniejsze (jak dla mnie): zwykle dopasowują się do obowiązującej mety: 1 solo top, 1 mid, 2 bot (adc + support) i 1 jungle. No i tutaj pierwsza refleksja: trzeba ogarniać wszystkie pozycje (mieć o nich pojęcie: jak się tam gra, na co zwracać uwagę jakich błędów nie popełniać). Oczywiście - każdy ma swoją ulubioną rolę, gdzie sprawdza się najlepiej, ale nie zawsze udaje się ją zająć i improwizowanie np w jungli kończy się zwykle fatalnie. A skoro przy tej pozycji jestem, to uważam, że to zdecydowanie najtrudniejsza rola, wymaga największej wiedzy teoretycznej (znajomość respawnów poszczególnych buffów, timingów kiedy można spodziewać się wrażego ganku na linię itd itp). Z całą pewnością stwierdzam, że dobry jungler jest tym elementem, który robi różnicę. Kolejna sprawa to ADC. Wydawało mi się zawsze, że to najłatwiejsza rola, a jak bardzo się myliłem pokazało te kilka gier, które rozegrałem Tristanką (nomen omen całkiem przywoity ADC oraz... tak, tak AP Carry również z racji świetnych przeliczników, ale to opowieść na inną okazję). Podstawową i najważniejszą rzeczą jest umiejętność pozycjonowania. Bez tego nie da się być dobrym ADC. A wiąże się to również z kolejną istotną sprawą: grając ADC trzeba być na maksa opanowaną osobą. Ponieważ w buildzie idzie się pod full damage ilość resistów i HP przez całą grę jest bardzo mizerna. Wystarczy jeden krok w stronę i przeciwnik zdejmuje takiego ADC na combo jednego championa. Z racji mojej gorącej głowy w wielu sytuacjach stwierdzam, że sporo nauki przede mną. ;-) Na topie jakieś tam umiejętności mam, na midzie podobnie (rozegrałem bodaj najwięcej gier na tej pozycji). Ale rzuciło mi się w oczy jedno: gracza potrafiącego grać top jeszcze nie spotkałem. Moją akali, która nie jest typową postacią na solo tylko raz przegrałem linię. Za to jeśli o mid idzie, to muszę przyznać, że tutaj najczęściej można się zaskoczyć in plus umiejętnościami przeciwnika. To chyba najbardziej rozchwytywana pozycja, każdy woła o APC (prawie jak w podstawówce, każdy chciał grać na środku ataku z 9-ką na plecach ;-)). Kolejną sprawą, którą muszę poruszyć to teamwork. Najlepsi assassini z bilansem 20/0/20 nie przeciwstawią się w pojedynkę dobrze dobranej drużynie. Trzeba się komunikować, podpowiadać, pingować i UNIKAĆ flejmu. To nigdy nie pomaga, a zawsze szkodzi. Ameryki nie odkrywam, ale wysokie morale jest bardzo ważne. "KS noob, noob team, stfu fker, omg dat plays" itd deprymują, różnią i w efekcie przegrywają grę.

To tak na szybko kilka uwag, zapewne z upływem czasu pojawią się kolejne. :-)

Odnośnik do komentarza

Mam nadzieję, że za kilka postów pod rząd nie dostanę warna, bo to będzie chyba już trzeci kolejny w moim wykonaniu. ;-)

 

Kolejne 2 rankedziki za mną, kolejne 2... zwycięstwa. :D Na ten moment będą to już chyba 4 wygrane z rzędu, ELO zwyżkuje, niestety nie jest widoczną statystyką, ale lolking szacuje je na poziomie prawie 1100. Po czarnej serii nastąpił zwrot o 180 stopni (ciekawe na jak długo? :keke: ).

 

1) Mecz sprzed 2 dni, drugi pick. Tym razem chciałem spróbować się na midzie, szczególnie, że pierwsza osoba chciała ADC. Wymyśliłem sobie, że przyda się nam coś, z dużym burstem, najlepiej obszarowym. A gdyby jeszcze dodatkowo posiadać trochę CC to już w ogóle mniut. Zbyt bogatego przeglądu w szafie bohaterów nie posiadam, więc moim wyborem została mała, niepozorna dziewczynka z misiem w rączce. Wesoło podskakując założywszy nowe różowe buciki, z trzema buteleczkami czerwonego Kubusia udałem się na środkową linię stając naprzeciw sympatycznemu pokemonowi z widłami w ręce rodem z jeziora Bajkał (czy tam innego) co się Fizz zowie. Wiedząc, że Fiziu jest melee championem zacząłem agresywnie obijając go ile się da z autoattacków i lasthitując z Q jednocześnie uważając coby nie wpadł na mnie z impetem, bo damage w early ma nie gorszy ode mnie. I już na samym początku popełniłem błąd licząc, że Q+W+ignite da mi First Blood'a (mając naładowany stun). Ale przeciwnik okazał się sprytniejszy, unikając mojego Q dzieki swojemu skokowi, oberwał tylko z W wbijając we mnie zjechał mi HP na tyle szybko, że nie zdążyłem wrzucić mu nawet ignite'a. Paradoksalnie negatywnie wpłynęło to na Fizza, bo stał się znacznie zbyt pewny siebie niedoceniając możliwości małej dziewczynki z przedszkola. W końcu wdał się w bijatykę - dostał stuna z Q na twarz, poprawka z W, Tibbers na głowę i SHOT DOWN! Później było w miarę wyrównanie, Fiziu zaczął sporo roamować zdobywając 2-3 kille, mnie udało się też ustrzelić przeciwnika kilka razy, jednak byłem oczywiście od razu focusowany i nie wyszedłem z życiem z żadnego teamfightu (szczególnie polowała na mnie ryba z mida). Mecz był mega wyrównany, więc starałem się jak najwięcej farmić mając świadomość, że nażarta Anka to monster. Obiektywnie przyznać muszę, że grę wycarryował nasz Cho'Gath, który zrobił się bardzo tanky i wykorzystywał moje wbicia z AOE damage skillami (stun z R, W, Q i zwykle nic więcej nie udawało mi się już wycastować). Całość trwała niezwykle długo, bo ponad 55 minut! Jednak końcówka to już nasza dominacja. Moje staty na koniec to 9/8/18 - uwagę zwraca szczególnie ilość asyst dzięki obszarowym obrażeniom. Na pewno muszę więcej popracować nad pozycjonowaniem. Inna sprawa, że nie pomyślałem o klepsydrze od Zhony'a. Mogłoby to lepiej wyglądać kiedy po wywaleniu mojego combo chowałbym się pod kloszem niewrażliwości. :-)

2) Wczoraj powrót do korzeni i znów Akali w akcji (z nadzieją, że może w końcu uda mi się przełamać fatalną passę tym championem). Drugi pick, zaanonsowałem toplane. Przeciwko mnie Pantheon - teoretycznie zostałem skontrowany. Czyżby? Od początku dociskałem dzielnego Spartanina zdecydowanie za głęboko się zapuszczając pod jego turret nie posiadając warda narażałem się na wraży gank. Do 6 lvl dwa razy dość szczęśliwie kolega uszedł z życiem, bo nie chciałem iść 1 za 1 mając na uwadze, że dostał totalny outfarm. Ale tuż po zdobyciu ulti nie miałem już tyle litości zdobywając pierwszego killa. Wciąż dociskałem go pod turret w końcu doczekałem się tego czego powinienem się spodziewać. Wpadł jungler i midder i z połową HP nie miałem co powiedzieć. Kubeł zimnej wody podziałał motywująco, grałem znacznie ostrożniej pomagając pozostałym liniom. Zabiłem coś na midzie, coś na bocie ułatwiając sprawę kolegom. A CI na szczęście grali w miarę przyzwoicie nie nabijając przeciwnikom za bardzio statystyk. W końcu przyszedł czas pamiętnego teamfightu poszło z naszej strony 5 na 4. Ja zainicjowałem doskokiem od razu chowając się w bańce, poczekałem trochę aż przeciwnicy się wystrzelają i poleci na nich nasza artyleria i kawaleria i spokojnie dokończyłem dzieła. Shot down, Double Kill, Tripple Kill i w końcu QUADRA KILL! Dziękuję i pozamiatane. Poszliśmy dalej zgarniając 2 wieże i inhibitor, potem baron i w końcu ostateczny push. Łyżeczką dziegciu w całej beczce miodnego meczu była postawa jednego z przeciwników, który z uporem maniaka alienował się pchając non stop linię solo nie uczestniczył w teamfightach. Ja rozumiem backdoorowanie... ale to było zwyczajne trollowanie. :-( Po 43 minutach było po wszyskim. Moja statystyka na koniec 14/4/9 była najlepszą w meczu tym razem robiąc różnicę. DŻI DŻI! :-)

Odnośnik do komentarza
  • 4 tygodnie później...

Chyba już nikt nie łoi w LoL, a może po prostu nikt się tutaj nie dzieli wynikami?

Ja mam już za sobą 33 gry rankingowe. Dywizja Bronze I bilans 15 wygranych do 18 porażek. Z czego miałem bodaj 2-3 disconnecty w ekranie ładowania albo w trakcie gry, więc można uznać, że bilans wychodzi na zero. Nie powala to na kolana. Szczerze mówiąc liczyłem, że do Silvera szybko doczłapię. Ale okazuje się, że nie jest tak kolorowo. Muszę przyznać, że gracze prezentują straszne dysproporcje w poziomie umiejętności. Z doświadczenia zauważyłem, ze najczęściej ogarniętych graczy spotkać można na midzie. W drugiej kolejności - adc. Solo top bardzo rzadko. Natomiast dobrego junglera na tym poziomie spotkałem może 1 raz, a supporta ani razu. O robieniu dragona mało kto myśli, robienie buffów dla mida albo adc - sporadycznie. A support zwykle farmi sobie najlepsze, psuje last hity i pushuje linię na pałę narażając na ganki. O wardowaniu nie wspomnę, bo mało kto wie do czego to służy, a jeśli nawet wie, to przecież budowanie AP na supporta jest najważniejsze. ;-)

Że system rankingowy nie jest idealny wszyscy wiedzą. Ale lepszego nie wymyślono. Zatem przy odrobinie szczęścia i umiejętnościom da się wybić. Ale na to trzeba cierpliwości. Na zasadzie: dwa krotki do przodu, jeden do tyłu. Wszystkich meczów wygrać się nie da, ale żaden nie jest przegrany od samego początku (wczoraj wygrałem w cuglach 4 v 5 - graliśmy bez topa - nie da się? da się!)

 

Z refleksji ogólnych: jestem zdumiony tym, że LoL tak mnie wciągnął. Od dobrych kilku lat żaden tytuł nie przykuwał mojej uwagi na dłużej niż miesiąc. O grach online nie wspominając: WoW'a odinstalowałem po 3 dniach, Wiedźmina nie skończyłem, Mass Effect 3 nie ukończyłem nawet w połowie, ostatni FM, do którego usiadłem na więcej niż tydzień to FM'06. A trzeba zaznaczyć, że wychowałem się na CM-ie jeszcze. Zaczynając przygodę od CM3... Wówczas poziom wkręcenia był chyba podobny jak teraz. Z taką różnicą, że kiedyś nie mogłem pozwolić na tyle co teraz. Specjalnie do LoL kupiłem sprzęt SteelSeries do grania: mysz Sensei Raw, klawiatura Shift, oczekuję na przesyłkę ze słuchawkami Siberia v2. Pokazuje to skalę zaabsorbowania tym tytułem. :-)

Kto by pomyślał, że tak średnio zaawansowana graficznie gierka z bajkową szatą, śmiesznymi postaciami wciągnie mnie bez pamięci... Życie! :-)

Odnośnik do komentarza
  • 1 miesiąc później...

Tjaaaa, 1/8/8 Gragasem, który akurat jest w rotacji odstrasza mnie od drugiego ARAMA.

Swoją drogą Riot zafundował nam trochę zimy w patchu, gdzie my akurat widokami za oknem raczej czego innego łakniemy w Polsce. ;-) Ale zgadzam się, jest ładnie, klimatycznie. Design wszystkich nowych aren na wysokim poziomie. Zastanawiam się przy okazji kiedy wezmą się za przeróbkę/odświeżenie Summoner's Rift? Ale coś czuję, że nie wcześniej niż na gwiazdkę. ;-)

Odnośnik do komentarza

Musiałbyś zobaczyć moje pierwsze mecze w ARAMie :keke:.

 

Ale tak na serio, ARAM to jest fajny, niezobowiązujący tryb dzięki któremu przy okazji można się nauczyć grać nowymi champami. Wczoraj przydzieliło mi Amumu i dzięki temu wiem, że jest to prawdziwa bestia na howling abyss ze swoim bandage tossem, aoe dmg i stunem. A wcześniej nie miałem okazji tknąć Amumu.

Odnośnik do komentarza

Na chwilę obecną mam rozegrane 53 ARAMy (32 winy, 21 przegranych) więc mogę tylko potwierdzić swoje słowa, że oficjalnie wprowadzony tryb do gry to po prostu mjut :keke: Bardzo przyjemnie się gra, bez zbędnego stresu a mecze po wbiciu na trochę wyższy poziom (obecnie jestem wyliczany na ok. 1480 ELO) są coraz dłuższe, coraz bardziej wyrównane i coraz ciekawsze, nie mówiąc już o nierzadko zaskakujących zwrotach akcji, gdy wrogi team siedzi nam już na nexusie i mecz jest praktycznie przesądzony, po czym po jednym teamfighcie zdejmujemy im wieżę, inhibitor i kolejnymi teamfightami wygrywamy mecz. :)

 

Lada moment kupuję Irelie która będzie 60-tym championem w mojej kolekcji. Dobry champ na okrągłą liczbę.

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

Generalnie do rankedów podchodziłem bardzo ostrożnie, myślałem, że jestem za cienki, jednak na pierwszych grach staty rzędu 14-1-7 były normą, schody mi osobiście zaczęły się przy ELO ponad 1300 (wedle lolkinga). Tak jak pisał MikelSz na tym poziomie gracze są bardzo zróżnicowani, jednak wedle mojej obserwacji nie jest aż tak źle, by support bił miniony, nikt nie używał wardów etc.

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

Dawno mnie tutaj nie było, to podzielę się garścią kolejnych spostrzeżeń. Za mną niemal 80 gier rankingowych, bilans tragi(komi)czny: 30 win do 48 lost. O ile na samym początku (startowałem na ELO ~1100, bronze I) było raz w górę raz w dół i bilans wychodził na zero, tak od spadku do bronze II równia pochyła w dół... Tyle się naczytałem, nasłuchałem o elohell itd itp traktując to z przymrużeniem oka i... chyba zaczynam w to wierzyć! Nie chcę tutaj się żalić, że to zawsze mnie dolosowuje same g*wna do drużyny ani chwalić się jaki to zajebisty nie jestem (bo nie jestem), ale ręce mi opadają jak w większości gier zanim zabiję kogoś 2-3 razy, to inna linia przegrywa w międzyczasie już 0-7. Na nic zdają się moje wyniki 15-4-10 i podobne (a bywały i 20-kilka do 4-5 i z 10 asyst)) kiedy jestem jedyną postacią z pozytywnym KDA. Może po prostu nie potrafię carry-ować, albo jeszcze coś innego? Aktualnie walczę o awans do bronze IV, w best of 3 zacząłem od... porażki (nota bene ze statami 17/8/8 padając głównie w końcówce, kiedy leciał na mnie instant focus), ;-)

Nie ma wyjścia, muszę znaleźć kogoś ogarniętego do duo i we dwóch próbować odbić się od dna, choć aktualnie to jestem nawet nie na dnie, a pod toną mułu... Marzy mi się wyższe ELO głównie ze względu na brak wiecznego flejmu, szczególnie w lobby przed meczem. Gdzie główną zasadą wyznawaną przez "graczy" jest kto pierwszy zaklepie pozycję ten musi ją dostać. Nie ważne czy jest pierwszym czy ostatnim pickiem. A każde sprzeciwienie się wg nich jest równoznaczne reportowi. A już kuriozum była sytuacja, kiedy zabrałem junglerowi blue (które wcale nie było mu tak niezbędne) - rage quit i afk do końca meczu. Bitch please... Czy naprawdę grają w to same dzieci?! A może warto grywać później wieczorem albo w nocy, kiedy gimsmerfy mają już spakowane plecaki do szkoły. ;-)

Odnośnik do komentarza

Zacząłem grać rankedy i po 10 pierwszych meczach wylądowałem w bronze IV. Wygrałem 2 na 10, z czego 7 czterech vs pięciu (1 win). Ale przy komplecie nie jest zajebiście, bo trolle, albo lataja po całej mapie, albo kupuje sobie same wardy, albo feeduja specjalnie. Możliwość awansu miałem dwukrotną, ale wyszło jak zawsze :D Mistrzem nie jestem i nie myślałem, że można grać gorzej ode mnie ;(

Odnośnik do komentarza
  • 2 miesiące później...

Zacząłem grać jakiś miech temu, mam 5-ty lvl (grałem w sumie może 3,4 dni), no i szczerze powiem nie ogarniam tej gry. Grywałem swojego czasu w Wowa, L2, w wowie na battlegroundach również trzeba było mieć jakiś zmysł taktyczny, jednak tam wszelkie rozwiązania wydawały mi się logiczne. W Lolu niemal od poczatku staram się grać przeciwko prawdziwym rywalom, a nie botom, bo co to za zabawa. W meczu notuję całkiem niezłe statsy, najczęściej jestem numerem 2 w ekipie pod tym względem, jednak nie raz spotkałem się właśnie z wyzwiskami typu "noob" itp. To ja się pytam co źle robię, niech mi dadzą jakieś rady, wskazówki. To co odpowiadają? - "odinstaluj grę". Nie mogę ogarnąć tych mechanizmów taktycznych, w ogóle mam też wrażenie, że innym łatwiej idzie zabijanie champów rywali, bo ja żeby kogoś zabić to ładnie muszę się namęczyć, niemal przypłacając własnym życiem. Nigdy nie miałem passy zabić. Polecilibyście jakieś kompendia i podręczniki dla początkującego gracza? :P

Odnośnik do komentarza

ponury, byłem na poprzednim IEM, pojadę zapewne i na kolejny :) choc 9h pkp nie jest taką super sprawą :)

 

counter. Przede wszystkim, zmysł taktyczny przyjdzie z czasem, tzn. jak poznasz umiejętności większości postaci i będziesz potrafił je niwelować, kontrować umiejętnościami swojej postaci. Najważniejsze na początek to nauczyć się farmić oraz kupować odpowiednie przedmioty. Wygoogluje fraze lol builds i znajdzie masę na stron.

 

btw. ktoś gra na EUW?

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...