Skocz do zawartości

Książki - dobre, złe i średnie. Co czytać?


Rekomendowane odpowiedzi

25542912d2.jpg

Macbeth – Jo Nesbo. Ostrzyłem sobie zęby na tę powieść od kiedy tylko usłyszałem o tym projekcje. Krwawa opowieść o żądzy władzy wydawała się idealnym tematem dla Nesbo, który z dramatu Szekspira postanowił uczynić kryminał w swoim czarnym stylu. Liczyłem, że autor potraktuje oryginał tak jak potraktował Ewangelię w powieści „Syn”.
I co? Nic. Nesbo po prostu przepisał Makbeta. Przerobił dramat na powieść, akcję umieścił w latach siedemdziesiątych ubiegłego roku. Macbeth jest policjantem, dowódcą elitarnej jednostki. Najbliższym przyjacielem i mentorem Macbetha jest Banco. Dwójka bohaterów tak jak w oryginale dostaje przepowiednię od trzech wiedźm, które wróżą Macbethowi władzę. Owa przepowiednia zaczyna szybko się spełniać. Po brawurowej akcji wymierzonej w Sweno - szefa jednego z dwóch rządzących miastem narkotykowych gangów Macbeth zostaje szefem jednostki. I do tego momentu historia może się podobać – dostajemy dobrze zarysowanych bohaterów, sprawnie napisany i trzymający w napięciu opis akcji przeciw gangowi narkotykowemu. Dalej już jest niestety tylko gorzej. Wiarygodność postaci, ich motywów i zachowań jest kompletnie sztuczna i nieprzekonująca a Nesbo po prostu odtwarza kolejne sceny z Szekspira, oczywiście nie zbliżając ani na milimetr do klasy oryginału.
To co trzyma czytelnika to nadzieja, że Nesbo na pewno przygotował jakieś zaskakujące zwroty akcji, które sprawią, że to co uważamy za słabe nabierze innego znaczenia i stanie się genialne. No i tak dotrwałem do końca tej powieści nie doczekawszy się niczego.
Niestety, słaba ta powieść jest. Postaci i sceny są kompletnie sztuczne, żaden z bohaterów nie budzi jakichkolwiek uczuć (no dobra, trochę życia udało się autorowi tchnąć w Duffa).
W jednym z wywiadów, Nesbo mówiąc o tym, że motywy z Makbeta wykorzystywane są w wielu dziełach powołał się na przykład „Człowieka z blizną”. Miałem więc nadzieję, że Nesbo napisał właśnie historię w tym stylu. Niestety:
„Nieba patrzyły na to i ścierpiały
Taką okropność?” (Makbet, W. Szekspir)

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza
  • 4 tygodnie później...

Skończyłem "Dawcę Przysięgi", trzecią część Archiwum Burzowego Światła Brandona Sandersona. 

 

Oceniam bardzo pozytywnie, jest odpowiedni dla dobrego fantasy miks tajemnicy, budowania świata przedstawionego, patosu i emocjonujących scen. Do tego jest to nadal bardzo oryginalne i z chęcią czeka się na kolejną stronę by dowiedzieć się więcej o świecie, magii i wszystkich innych zależnościach. Polecam :)

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

"Epoka milczenia" - Kamil Janicki

 

Kobieta zawsze ma gorzej

 

Pamiętacie słynne zdanie mówiące o tym, że prostytutki nie da się zgwałcić? A czy wiecie, że padła też opinia, że każda żona jest trochę gwałcona? Takich przykładów jest całe mnóstwo. W końcu, gdy kobieta mówi “nie”, myśli “tak”, lubi być brana siłą. Do tego zbioru “mądrości” należy jeszcze dodać często powtarzane “sama jest sobie winna”, to ona “sprowokowała do gwałtu”. Można wyliczać w nieskończoność.

    Książka “Epoka milczenia” to szokujący zapis historii przemocy, głównie wobec kobiet, ale nie tylko. Przyzwolenie na gwałt panowało nie tylko w niższych warstwach społecznych, ale także wśród osób z wykształceniem. Przepisy prawne czyniły oprawców bezkarnymi. Paweł Horoszowski w Encyklopedii Podręcznej Prawa Karnego twierdził na przykład, że zdrowa kobieta, zwłaszcza dojrzała płciowo jest w stanie się przed gwałtem obronić. Ten człowiek napisał jeden z pierwszych w Polsce podręczników kryminalistyki, był ekspertem od oględzin miejsc zbrodni i wykrywaczy kłamstw. Z kolei np. Paweł Klinger uważał, że kobiety w czasie menstruacji mogą być “niepoczytalne”. Zapewne więc wymyślają sobie gwałty i molestowanie.

Zapadały wyroki uniewinniające gwałcicieli, bo: nie wiedzieli, że dziewczyna jest nieletnia, bo ofiara zachowywała się bezsilnie, więc być może czerpała z gwałtu przyjemność, bo skoro wyszła z nieznanym mężczyzną, to musiała wiedzieć, co się stanie, bo na wsi nie ma nic innego do roboty… Przez pierwszych kilkanaście lat istnienia niepodległej Polski obowiązywały zaborcze kodeksy. Zmiany miały przynieść powiew nowoczesności, a przyczyniły się do złagodzenia przepisów odnośnie odpowiedzialności za gwałt. Gwałt był gwałtem jedynie wtedy, gdy ofiara do ostatniej chwili się broniła, jeśli wykazała jakąkolwiek oznakę bierności było to interpretowane jako zgoda: “opór kobiety powinien być ciągły, nieprzerwany, rzeczywisty i niesymulowany”.

Autor przytacza historie, od których włosy jeżą się na głowie. Między innymi o uniewinnieniu lekarza oprawcy, który stwierdził, że to nie mógł być gwałt, ponieważ ofiara nie wołała na pomoc pielęgniarki. Sąd przyznał mu rację. Podobnie było w przypadku gwałconych służących - oczywiste było, że jej zadaniem nie jest tylko sprzątanie. Byli też i urzędnicy, którzy gwałcili kobiety “dla dobra ojczyzny”, nie sprawiało im to przecież przyjemności, chcieli tylko wykryć przestępstwa skarbowe.

Po przedwojennych ulicach grasowali też fetyszyści obcinający dziewczynom warkocze. Dzieci zwabiane były przez pedofilii za pomocą cukierków. A prasa milczała lub opisywała zbrodnie w niezwykle zawoalowany sposób. Bicie żon było uznawane za normę, w końcu “gdy mąż żony nie bije, to jej wątroba gnije”. Paweł Klinger uważał, że agresja jest wpisana w męską naturę i należy przejść na tym do porządku dziennego.

    Pod względem konstrukcji książka jest bardzo przejrzysta. Poszczególne historie zostały pogrupowane na bloki tematyczne. Mamy tutaj solidne kompendium wiedzy na temat przedwojennej rzeczywistości. Obejmuje ono historie gwałtów, molestowania, mobbing, pedofilię a nawet handel żywym towarem.

    Co się zmieniło przez kilka dziesięcioleci? I dużo i mało. Wciąż słyszy się słowa, które wydają się żywcem wzięte z przedwojennej Polski, w której gwałtów praktycznie nie było, bo przecież kobieta sama chciała. Trudno przejść obojętnie obok tej publikacji. Powinna zostać przeczytana nie tylko przez kobiety, ale może przede wszystkim przez mężczyzn. Sam autor podkreśla, jak ważną rolę w powstaniu książki odegrała jego żona. Zdecydowanie “Epoka Milczenia” Kamila Janicka, opublikowana przez wydawnictwo ZNAK, zasługuje na uwagę.

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Dostałem kupon do Empiku na 100 zł, zastanawiam się czy kupić sobie coś do pracy (informatyka) czy pasji ;) z tym pierwszym bym sobie wybrał sam, ale z tym drugim mam pewną zagwozdkę mianowicie, przyczajam się trochę do książek Normana Daviesa... może to ten moment? Czytał ktoś którąś? 

 

Zastanawiam się nad "Boże Igrzysko", "Europa walczy 39-45" oraz "Europa. Rozprawa historyka z historią".  Po pierwsze - Boże Igrzysko jest w dwóch wersjach - jedno i dwutomowej. Jakie są różnice? Po drugie czy trzecia pozycja - ta rozprawa dotyczy konkretnego okresu Europy czy tak całościowo? Jaki to styl opowieści?

 

 

Odnośnik do komentarza

Davies to takie eseje historyczne. Taki Jasienica trochę. Boże Igrzysko chyba w obu wersjach jest takie samo. Europa dotyczy całej historii Europy. 

Generalnie polecam, czyta się bardzo dobrze, ale... Norman momentami dość swobodnie podchodzi do faktów (nie pamiętam już przykładów niestety). 

Odnośnik do komentarza

Zgodzę się z Feanorem. Lubujesz się w historii więc może najpierw gdzieś sprawdź czy styl pisania Daviesa Ci podejdzie. Ja pamiętam, że jak się zetknąłem pierwszy raz z Bożym Igrzyskiem, to się trochę zaskoczylem. Liczyłem na jakąś mniej lub bardziej poważna rozprawę a dostałem przystępnie napisany  tekst hm.. no właśnie, w stylu eseistycznym. :)

Odnośnik do komentarza

Anthony Beevor ma świetne książki o II WŚ. Jego "Berlin" przeczytałem z wypiekami na twarzy, więc jeśli inne są równie dobre, to się nie zawiedziesz. Ma w swoim dorobku tytuły o poszczególnych bitwach jak "Stalingrad" i "Arnhem", a także o całej wojnie "Druga wojna światowa". Zawszę będę też polecał książki Ambrose'a (to ten od "Kompanii Braci"), szczególnie jego "Obywatele w mundurach". "D-Day" też jest bardzo ciekawy. Z kolei syn Ambrose'a napisał znakomity moim zdaniem "Pacyfik".

Jeśli chodzi o I wojnę światową, to z czystym sumieniem mogę polecić książkę Martina Gilberta "Pierwsza wojna światowa".

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, jmk napisał:

Zawsze myślałem, że to kanon historii II ws. A może coś innego polecacie? Co się dobrze czyta dotyczy historii drugiej wojny lub od czasów rewolucji przemysłowej. Taka wielka księga dziejów Europy od dawien też mi pasuje.

 

Jedna z dwóch najpiękniejszych, najgenialniejszych książek historycznych jakie kiedykolwiek czytałem dotyczy Twojego okresu. To "Sierpniowe salwy" pani Tuchman, traktuje o początku I wojny światowej. To jest tego rodzaju książka, że jak o niej teraz piszę to mam delikatne dreszcze.

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
  • 1 miesiąc później...

Raymond E. Feist i Janny Wurts - "Mistress of the Empire"

 

Nie ma co ukrywać, ale nie zostałem fanem kolaboracji tej dwójki. Drugi tom wymęczył mnie dość solidnie (czytałem ponad 5 miesięcy), ale trzeci tom nie był wiele lepszy. 4 miesiące czytania, które z premedytacją przerwałem dwukrotnie.

 

A szkoda bo książka zaczyna się solidnym plaskaczem i zaskoczeniem. Wydarzenie otwierające historię niszczy wydawaloby się sielankowe życie Mary. Skala tragedii i wpływ na główne postaci był ogromny i świetnie opisany. Przez dobrych kilkanaście jeśli nie kilkadziesiąt stron nie potrafiłem wyłączyć kindla, chcąc wiedzieć co będzie dalej.

W dalszej części podobne zdarzenie znowu wpływa na różne postaci i jest również świetne poprowadzone.

Spoiler

Zwłaszcza tragedia nr 1 czyli śmierć dzieciaka Mary mnie zaskoczyła. Spodziewałem się, ze będzie to historia w pełni "i żyli długo i szczęśliwie".

 

To był główny i chyba jedyny pozytyw tej książki. Drugi to może fakt, że czyta się to dalej nieźle, ale daleko mi do satysfakcji.

A więc wady:

-  tempo. Chryste jak to się ciągnęło. Niektóre rozdziały to kilkanaście stron (chyba, ja czułem kilkadziesiąt) nudnej politycznej gadki. I samo w sobie to mogłoby być ciekawe... ale my nigdy do końca nie poznajemy polityki Imperium. Nie znamy rodów poza wspomnieniem paru wielkich i tyle. Nie znamy person, bo kto by je pamiętał poza paroma głównymi. Co mnie więc obchodzi polityczna tyrada. Do tego wewnętrzne rozważania zacyznały się powtarzać, sceny były do porzygu rozciągnięte. Ah i nie prowadzi to raczej do niczego praktycznie.

- nędza postaci pobocznych. Mamy główną bohaterkę, rozwiniętą do granic możliwości, wiemy kim jest, co zrobi itp. Ale niewiele poza tym. Lujan to stereotypowy oddany żołnierz, jej mąż to jej mąż przydupas, doradcy po prostu są. Antagonista jest również marnie opisany i jego motywacja po prostu sprawiała, że większość jego scen wyglądałem jak ta emota :roll: trochę bardziej poznajemy mistrza szpiegów, ale to też trochę sztampa i pierd... i nędza

- magowie. Serio jak można stworzyć grupę, która jest rakiem w organizmie, która jest morderczą bandą potężnych ludzi, ludzi poza prawem i podkreślić jak nikt nic z tym nie robi. Wykreowane postaci to dosłownie dzieci, które poczuły trochę władzy i są gotowe zabić każego. Tych paru 'dobrych' magów też nie opisano lepiej. Gdy przychodzi co do czego mają gdzieś zarzynające się armie i skupiają się tylko na swoim problemie. Nawet główna postać z głównego cyklu jest tutaj w pewnym sensie bezduszna, a przecież dobrze wiemy, że właśnie tym wyróżniał się Pug. Nazwę ich antagonistą nr 2, ale bardziej złożonym czarnym charakterem był zgubiony pantofelek Kopciuszka niż stowarzyszenie magów.

- konkluzja. Doceniam kreatywne zakończenie, doceniam że nawiązało to do polityki świata, ale jak to wyżej napisałem:

Cytat

my nigdy do końca nie poznajemy polityki Imperium

znamy założenia ogólne, ustrój jako taki, ale nie wiemy nic więcej. Przez to nie odczuwa się za dobrze geniuszu Mary, która przeskoczyła przecież przez niewyobrażalne przeszkody. Na plus idzie zaskoczenie mnie z jedną z jej decyzji, ale w myśl idei "karma wraca" ta wraca do niej aż za bardzo. Serio ostatnia scena jest tak realna jak to, że ten cholerny pantofelek kopciuszka nie zniknął w czasie gdy zniknęły inne wyczarowane cuda.

Spoiler

Serio? Ze wszystkich szlachciców w Królestwie akurat Kevin zostaje ambasadorem? Seeeeeeeeeeerio?

Przesadzili z 'długo i szczęśliwie'. Daję góra 3/10 i nie polecam książki, a trylogię tylko jak się nudzicie, albo lubicie dlugie, do niczego nie prowadzące sceny.

Odnośnik do komentarza
W dniu 10.07.2017 o 11:50, Gabe napisał:

No właśnie chodził mi po głowie taki #cebulowy pomysł - bo ja na pewno nie będę słuchał 30-40 godzin miesięcznie (wątpię czy 20 dam radę), więc jeśli zakupione audiobooki można ściągać i odtwarzać w dowolnej aplikacji, to można przez pół roku subskrybować, zebrać sześć audiobooków (słuchowiska nadal chodzą po 50-60 zł), wypowiedzieć subskrypcję i odnowić ją, jak się audiobooki skończą ;)

@Gabe i jak tam zdecydowałeś się? Nie przeczytałem dalszych postów w temacie. W katalogu premium jest Pieśń Lodu i Ognia? Też myślę o przycebuleniu i wykupić abo po 20zł na 8 miesięcy - ściągnąć wtedy cz1, cz2, cz3 (1i2), cz4 (1i2), cz 5 (1i2). Jeśli po wygaśnięciu abo zostają na półce to wyjdzie cały zestaw za 160 zamiast 300 jakby kupić 8 mp3 od razu ;-) Rozumiem, że na swoje konto audioteki można się logować i z telefonu i lapka np?

A może ktoś ma u siebie na półce te 8 części i dogadamy się na priva jak mi je udostępnić? ;)

 

Odnośnik do komentarza

Tak, wziąłem, ale póki co jeszcze się wyrabiam z jedną książką na miesiąc, więc nie zamierzam cebulować i zawieszać :) 

 

Katalog premium akurat jest niedostępny dla tej subskrypcji, ale Pieśń Lodu i Ognia jest z tego co widzę dostępna normalnie - możesz to sprawdzić wchodząc bez logowania na jakikolwiek audiobook, i jeśli zobaczysz takie okienko:

9w0ydAW.jpg

to znaczy, że jest dostępny w abonamencie.

 

Co do samej Audioteki - na konto możesz wchodzić przez www i przez aplikację na tel, ale tylko na tej drugiej można słuchać audiobooka. Jest możliwość ściągnięcia książki jako mp3, ale nie używałem - korzystanie z aplikacji jest wygodniejsze, nie musisz mieć opłaconego konta, żeby słuchać tego co już masz w biblioteczce, po prostu klikasz play i się o nic nie martwisz. Można też polecić ściągnięcie całego audiobooka na raz - np jak jesteś w zasięgu wifi albo nie martwisz się transferami - albo za każdym razem po rozdziale.

 

Dodatkowo niemal każdy audiobook ma darmową próbkę w wielkości 5 czy 10%, więc przed zakupem możesz sprawdzić, czy cię np lektor nie drażni. Albo żeby zacząć słuchać czegoś zanim wpadnie kolejny punkt za abonament. ;) 

Ogólnie polecam mocno, zarówno zawartość, jak i aplikację.

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

Dzięki. Napisałem do nich maila czy Pieśń Lodu się łapie pod abo i tak, ogarnia to. Jest tak jak pisałem - 8 miesięcy opłacać po 20zł i będę miał 8 kodów na 8 częsci sagi, potem można wyłączyć subskrypcję a pozycję na zawsze zostają na koncie użytkownika. Zawsze lepiej zabulić 160 zamiast 300 ;-) ps. tak jestem z Poznania i jestem z tego dumny ;)

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

Arthur Conan Doyle - "Study in the Scarlet"

 

Postanowiłem odświeżyć sobie dzieła o względnie popularnym detektywie.

 

Mam wrażenie, że wspominałem ją jako bardziej imponującą, ale czytałem to dobre 15 lat temu jako dzieciak. Nie pokazuje tak dobrze zdolności dedukcyjnych Sherlocka jak chyba inne książki, ale i tak pochłonąłem ją bez wysiłku. Jeżeli ktoś to pominął/nie czytał zdecydowanie polecam.

Odnośnik do komentarza

Ja może będę nieco pod wiatr, ale ja zawsze byłem #teamchristie. Nie czytałem za wiele Doyla, i może dlatego, że to co czytałem było po Agacie Christie, ale dla mnie sprawy prowadzone przez Sherlocka, a raczej sposób ich narracji nie umywał się do tych panny Marple czy Poirota: Christie wyjaśniając na koniec całą intrygę mówiła do czytelnika - widzisz, wskazówki co do rozwiązania podsunęłam tu, tu i tu - wszystko składało się nagle w jedną całość, Sherlock wyskakiwał znienacka z rozwiązaniem, do którego czytelnik sam dojść nie mógł, bo jakiś kluczowy dowód został wyciągnięty nagle i w ostatniej chwili niczym królik z kapelusza...

Odnośnik do komentarza
22 minuty temu, Gabe napisał:

Ja może będę nieco pod wiatr, ale ja zawsze byłem #teamchristie. Nie czytałem za wiele Doyla, i może dlatego, że to co czytałem było po Agacie Christie, ale dla mnie sprawy prowadzone przez Sherlocka, a raczej sposób ich narracji nie umywał się do tych panny Marple czy Poirota: Christie wyjaśniając na koniec całą intrygę mówiła do czytelnika - widzisz, wskazówki co do rozwiązania podsunęłam tu, tu i tu - wszystko składało się nagle w jedną całość, Sherlock wyskakiwał znienacka z rozwiązaniem, do którego czytelnik sam dojść nie mógł, bo jakiś kluczowy dowód został wyciągnięty nagle i w ostatniej chwili niczym królik z kapelusza...

 

Być może jest jak piszesz (ciężko mi zweryfikować, te powieści czytałem ćwierć wieku temu, ale Doyle był za to mistrzem w budowaniu klimatu. Tak na przykład: „psy Baskerville’ów” czytałem tak dawno, że z fabuły prawie nic w głowie mi się nie ostało, ale ten ciężki klimat pamiętam tak bardzo do dzisiaj, że nadal mówię „pies Barskerville’ów” na jakiegoś przerażającego czworonoga. 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Klub Miliarderów - James Montague

Tytuł, którego sama nazwa już mnie zainspirowała do bliższego zaznajomienia się z lekturą, tym bardziej po przeczytaniu podtytułu - Jak bogacze ukradli nam piłkę nożną. Dla fana piłki nożnej musi to być zatem pozycja obowiązkowa.

Mecze piłkarskie rozgrywane są praktycznie cały rok, dla wielu najważniejszymi rozgrywkami w sezonie jest oczywiście Liga Mistrzów, która przed telewizory ściąga wielomilionowe populacje z wielu krajów. Niemniej popularna jest oczywiście liga angielska, w której grają najlepsi piłkarze na świecie.

Kwoty transferowe, za które kupowani są współcześni piłkarze coraz bardziej robią wrażenie, nie mówimy o tysiącach a o wielu, wielu milionach funtów, które wydają nie tylko te największe marki - świeżo po lekturze Klubu Miliarderów zakończyło się okienko transferowe w Anglii, gdzie beniaminek Fulham wydał... koło 100 mln funtów na transfery.

Książka opisuje jak do tego doszło, kto za tym stoi i skąd się wywodzi. Muszę przyznać, szczerze iż mimo tego, że piłką nożną interesuję się dość obszernie to nie sądziłem o aż takiej skali problemu, a właściwie "problemu?". Większość klubów ma powiązania z bogaczami, miliarderami i coraz częściej są to Azjaci. W książce poruszane są historie, w jaki sposób ci prezesi dorobili się swoich fortun i w jaki sposób przejęli kluby.

Mamy tu zarówno rosyjskich oligarchów, amerykańskich biznesmenów, chińskich potentatów i bogaczy rodem z Azji. Coraz więcej europejskich klubów posiada właścicieli spoza Europy. Sposoby i cele jakie przyświecają przejęciom są różne, ale w takich przypadkach - rzadko tu chodzi o miłość do klubu i pasję do piłki.

Amerykanie nauczeni w swoim kraju, że sport to biznes, a klub to produkt marketingowy nie cofną się nawet przed zmianami nazwy,  przeniesienia klubu do innego miasta i tak dalej. W Europie napotykają opór, różnice kulturowe są tutaj znaczne. Mamy przykład idealnej inwestycji Glazerów tzn. idealnej z ich punktu widzenia, mamy przejęcia Arsenalu przez raczej nielubianego w swoich lokalnych stronach Kroenkego (również za działalność biznesowo-sportową). Przejęcie przez Abramowicza Chelsea to idealny przykład próby zaistnienia w mediach ogólnoświatowych, przy tym samym możliwość zabezpieczenia się na wypadek "podpadnięcia" rosyjskim władzom.  Polityka to bardzo ważny aspekt... przejmowania klubów piłkarskich. Sporo do zarzucenia można mieć także do azjatyckich właścicieli, którzy mają powiązania polityczno-społeczne i nie do końca "czystą" kartotekę.

Książka porusza też kwestię organizacji Mistrzostw Świata w Katarze 2022. Sporo miejsca autor poświęca tutaj życiu pracowników Zjednoczonych Emiratów Arabskich oraz Kataru, pracowników przyjezdnych do tych bogatych krajów, gdzie nie są respektowane żadne prawa pracownicze, a płace są wręcz głodowe. Budowy nowych obiektów specjalne na MŚ powstają dzięki tak naprawdę taniej sile... wręcz niewolniczej. W momencie, gdy właściciele PSG z Kataru wydają blisko 200 mln euro na Neymara wydaje się to... niedorzeczne.

Pozycja porusza też ciekawe historie kibiców klubów mniejszych, którzy także musieli wycierpieć przez nieudolne przejęcia, chociażby ADO Den Haag czy Portsmouth. Przykładów i opisów przejęcia, a także historii właścicieli jest tutaj sporo, wybrał naprawdę ciekawe historie. Poruszył także ważną kwestie kibiców i dlaczego nie mamy takich przejęć chociażby w Bundeslidze.

Pozycja "Klub Miliarderów" oceniam bardzo wysoko, rzetelny materiał poruszający ważną kwestię obecnej komercjalizacji piłki nożnej, kluby którymi widzowie zachwycają się przed telewizorami często budowane są na faktycznym cierpieniu w kraju pochodzenia właścicieli. Każdy fan piłki nożnej powinien przeczytać ten tytuł.

 

Odnośnik do komentarza

@Gabelubię dzieła Christie, ale jakoś zacząłem dawno temu od Doyla i mam wrażenie, że faktycznie klimat buduje lepiej. Tyle, że nie podjąłbym się nawet dialogu, które z tej dwójki lepszym pisarzem, gdyż Agatkę czytałem z dekadę temu i nie za wiele, a i Doyla teraz odświeżam sobie dopiero. W obu przypadkach fabułę książek, które czytalem pamiętam bardzo mgliście i wyrywkowo. Ale też pamiętam, że u obojga dość szybko zjadalem ich dzieła i Study in the Scarlet to potwierdziło tylko.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...