Skocz do zawartości

Turystyka


Urbi

Rekomendowane odpowiedzi

Ja zawsze z rozrzewnieniem wspominam Sztynort. Ale raz - byłem tam jakieś 20 lat temu, a dwa byłem pod żaglami i wtedy jest całkowicie inny odbiór tej miejscowości. Ale knajpa Zęza obok portu/mariny to był niesamowity rozpierdziel.

Na miejscu raczej nie ma za wiele do roboty, ale niedaleko (20 km) jest Wilczy Szaniec na ten przykład.

 

Edyta: to jednak duże miejscowości to te naprawdę duże jak Mikołajki i Giżycko :)

Odnośnik do komentarza

Ja zawsze z rozrzewnieniem wspominam Sztynort. Ale raz - byłem tam jakieś 20 lat temu, a dwa byłem pod żaglami i wtedy jest całkowicie inny odbiór tej miejscowości. Ale knajpa Zęza obok portu/mariny to był niesamowity rozpierdziel.

Na miejscu raczej nie ma za wiele do roboty, ale niedaleko (20 km) jest Wilczy Szaniec na ten przykład.

 

Edyta: to jednak duże miejscowości to te naprawdę duże jak Mikołajki i Giżycko :)

 

O ja Sztynort i Zęza, ale mi przypomniałeś. Kurde w liceum na wycieczce szkolnej na żagłówkach tam mieliśmy bazę wypadową :)

Odnośnik do komentarza

Wreszcie byłem wczoraj w Heide Parku. Zbieraliśmy się długo, ale w końcu udało się mieć i pieniądze i czas. Wyjechaliśmy ze Szczecina o 5:30 rano, na miejscu byliśmy jeszcze przed 10, jak wchodziliśmy po środka (już po zakupie biletów) to była 10:10. Jechaliśmy w 9 osób, dwoma autami. Ja jechałem autem z piątką osób, więc wszystkie koszty były liczone na 5.

Wcześniej kupiliśmy na allegro te kupony rabatowe do heide parku, kosztują 10zł, dostaje się je mailem i drukuje. Daje to tyle, że zamiast za dwa bilety, płacisz za jeden, a dostajesz dwa. Bilet kosztował tego dnia 46 euro. Nie wiem czemu tyle, byłem przygotowany na 32 euro, ale dobrze, że mieliśmy zapasowe ojro. Kupony oczywiście działały. Brakującą osobę "do pary" znaleźliśmy na miejscu, ale był pewien kłopot, bo jednego biletu prawie nikt nie chciał ;) No i ... mało kto tam mówi po angielsku, dobrze, że znałem podstawy niemieckiego i szło się dogadać z młodą Niemką, której sprzedaliśmy bilet po 20 euro.

 

Najpierw powiem tak: przed wejściem do Heide nie jedliśmy za wiele :D I chyba dobrze zrobiliśmy, bo nikt z nas nie miał problemów potem ;). Pierwsza atrakcja na jaką weszliśmy to była dość nowa "Krake":

 

https://www.youtube.com/watch?v=rIl-gipQeAU

 

Muszę przyznać, że lubię adrenalinę, chociaż przed jej przepływem strasznie się denerwuję to tak jak tu wisiałem w tym powietrzu i to się zatrzymało to byłem przestraszony po raz pierwszy tego dnia :D Za mocno też napiąłem mięśnie karku i nawet teraz jeszcze mnie boli przy ruchu w dół czy górę głową. No, ale przeżycie niesamowite. Chcieliśmy potem tu wrócić, ale kolejki już był mega.

 

Właśnie kolejki: na początku nie staliśmy dłużej niż 15-20 minut, ale z czasem stawały się coraz dłuższe, ale mieliśmy też farta, najdłużej chyba staliśmy do Colossos - około 40 minut.

 

Druga była jakaś kolejka demoniczna, powiem Wam, że strasznie bujało, w górę, w dół, do góry nogami, wyrywało :D No, ale też spoko, potem łaziliśmy. Moim znajomym bardzo podobał się Limit, gdzie w pewnym momencie stajesz w pionie... do góry nogami, ale ja mając jakieś problemy z błędnikiem - nie ryzykowałem :D

 

Potem poszliśmy do wzbudzającej największy chyba strach u wszystkich... Scream:

 

https://www.youtube.com/watch?v=LcYO_nmEMfk

 

Będąc tam na górze widzisz wszystkich malutkich :D Jesteś 70 metrów nad ziemią i nie wiesz w której chwili się spierdolisz z prędkością 100m/s. Odlot. To była moja druga ulubiona atrakcja tego dnia. Kolejek tutaj chyba jednak nigdy nie ma wielkich :D. Dla bardziej bojaźliwych jeszcze mały scream, odpowiednio mniejszy. Odwiedzaliśmy kolejne atrakcje, wszystkie były bardzo fajne, zaskakiwały nagłym przyspieszeniem, ciemnością, zwrotem itp. Były też relaksujące i chłodzące jak spływ czymś ala kanu lub też pontonami w wodzie.

 

Moim numerem trzy był Desert Race:

 

https://www.youtube.com/watch?v=GEgjnsdTKzM

 

Ja pierdziele, ta prędkość startu WGNIATA w fotel, nie możesz nawet złapać oddechu :D. Mega, mega, trochę buja na boki, ale przede wszystkim prędkość! To było coś wyjątkowego...

 

No i moja najlepsza atrakcja, KOLOS. Chyba największa w Europie kolejka górska w całości z ... DREWNA. A wszystko trzeszczy, nie wygląda nawet super solidnie, ludzie piszczą. Najwyższy punkt to 60 metrów, a potem spad no i dość długi przejazd... no patrzcie:

 

https://www.youtube.com/watch?v=Tl-Vbcrj6QM

 

Nie wiedziałem, że potrafię tak głośno i dużo kląć, a ręce to mnie się trzęsły jeszcze po wyjściu z wagonika :D. Kilka razy stojąc w kolejce miałem wątpliwości czy nie rezygnować, jak wsiadłem do wagonika to byłem obsrany, jak wjeżdżałem na górę to oddychałem głęboko... WOW :D. Takich przeżyć się nie zapomina.

 

Było też kilka mniejszych, ale również ciekawych atrakcji, ale te wzbudziły na mnie największe emocje. Są też atrakcje dla lubiących bardziej się pokręcić niż szybkość, więc każdy coś tu znajdzie.

 

Jedzenie? Jak już pisałem, nie jedliśmy za wiele przed wejściem. Ja głód poczułem dopiero koło 15-16 (ale też było strasznie gorąco), kupiłem sobie za 7 euro zestaw - 0,3 cola, frytki, sześć kawałków kurczaka coś w stylu KFC. Kawa z automatu 3,5 euro ;). Kupowaliśmy też jakieś picie na miejscu, bo zabraliśmy z samochodu za mało, a nie chciało nam się wracać. Łącznie w Niemczech straciliśmy (we dwójkę) 70 euro, w tym 6 euro zrzutki na paliwo (wystarczyło nam zatankować w Niemczech za 25 euro mimo, że litr ropy tak kosztuje 1.22 euro to i tak dla Polaków taniej jest tankować w Polsce...) + bilet parkingowy (kosztuje 6 euro). Oprócz tego (we dwoje) 120zł za paliwo, które tankowaliśmy w Polsce. Wyszło około 250 złotych na osobę co nie wydaje mi się jakimś wielkim wydatkiem jak na tyle przeżyć, tyle dawki adrenaliny, ale emocji w jeden dzień :D.

 

Byliśmy tam do końca, 17:45 albo 17:50 wyszliśmy z ostatniej atrakcji (po raz drugi pontony, aby się ochłodzić przed wyjściem i zrelaksować). Cześć drogi jechaliśmy szybciej, potem jednak już stałym tempem 120-130 na godzinę, bo droga jest prosta i monotonna, cały czas autostradą (?). Łatwo też do Heide trafić, są oznaczenia odpowiednio wcześniej jak już się skręci. Po 23 byliśmy w domu. Na pewno zmęczeni, trochę obolali (ja przez swoje małe płytki), ale na pewno szczęśliwi, więc jak ktoś lubi takie klimat, chce poczuć trochę adrenaliny to śmiało polecam.

 

 

W tym roku zdecydowaliśmy udać się do polskiej Energylandii w Zatorze, między Katowicami a Krakowem. Sama podróż: wyjechaliśmy z Recza o 5:30 a na miejscu byliśmy koło 12, a więc jak widać - jest to dla nas dłuższa podróż niż do Heide Parku głównie przez te odcinki remontowe za Zieloną Górą do Lubina i potem za Legnicą się jechało wypiździewem do autostrady.

 

Porównując koszty: tam liczyłem 120zł na paliwo, tutaj jechaliśmy też w 5 osób i poszło 450 złotych razem z bramkami (2x26zł), ale że kierowca wziął prawie całą trasę w dwie strony na siebie to zrzuciliśmy się po stówie na łeb i górka była dla niego. Licząc więc paliwo Heide/Energy - mniej więcej to samo, ale czas dojazdu krótszy do Heide.Plusem jest to, że możesz tankować mniej więcej po tej samej cenie około 4.30 złotych za litr, a jak zabrakło w Niemczech to wychodziło dużo drożej.

 

Bilety, tam mieliśmy tę zniżkę 46 euro za 2 bilety + 10zł kupon zniżkowy, więc wychodzi około 210 złotych na 2 os. Tutaj zaoszczędziliśmy, bo w Energy są bilety dla niepełnosprawnych - za 59złotych, minusem jest to, że musisz dać do skserowania swoje orzeczenie... Druga osoba za 109złotych.

 

Jedzenie + picie - no zdecydowanie na plus dla EnergyLandii. 2 osoby od nas (w tym ja) zamówiliśmy giętą w bułce, ale była to wielka kiełba i wielka bułka :D Zjedliśmy około 15 i do 20 był spokój, cena z 0,5 piciem - 19 złotych. 3 osoby wybrały kebsa, z piciem mniej więcej to samo (21 zł). Straciliśmy też koło dwóch dyszek na kawę w Macu po drodze. No, ale bez porównania, tak zwykła kawa z automatu 4 euro, parking 6 euro (tu 5zł lub darmowy kawałek dalej), kawałki kurczaka, gdzie zaraz byłem głodny - 10 euro. Na plus cena picia - standardowo 5 złotych za 0,5 pepsi, ice tea itp.

 

No dobra, ale nie to jest najważniejsze.Atrakcje,

W Heide opisałem jakie były uczucia, tutaj - nieco innego, bo już się spodziewałem co mnie czeka. Niby się bałem, ale szedłem. Energy podzielona jest na strefy, nie tematyczne jak Heide a na rodzaje: familijna, bajkowa, ekstremalna. Oczywko poszliśmy od razu na tę ostatnią. Ja nie skorzystałem chyba z 4 karuzel, na które poszli inni - te kręcące mocno błędnikiem, bo mam z tym kłopot. Przede wszystkim jednak karuzela Formułą 1 - no kurwa, takie przyspieszenie, że nawet tej pętli do góry nogami się nie zauważa, cały przejazd 27 sekund. Dopiero jak wysiadłem to mną zarzuciło i zakręciło się w głowie :) Super uczucie i poczucie prędkości. Świetna była też Dragon - z wiszącymi nogami, pędząca nisko, ale super szybko i wywijająca na boki.

 

Na Mayan nie byłem, ale moi towarzysze - dwa razy i mówili, że zajebiste. Bumerang - jedziesz kolejką do przodu i... tyłem :D Dziwne odczucie, inne... nie wiesz w którą stronę głową kręcić ;). Fajna też była nowa atrakcja - Anakonda, wjazd w łodziach i wielki spad do wody, ściskało w brzuchu :D. Dla lajtu poszliśmy też na te pływające pontony i zrobiliśmy sobie coś przeciw regulaminowi ;) Jedni byli w pierwszym, a my w drugim i ... rękoma odbijaliśmy się od ścian i próbowaliśmy przyspieszać ponton i udało nam się dogonić tych przed nami.

 

Byliśmy po 12 - oczekiwanie na pierwsze karuzele masakryczne, nawet koło godziny, ale później popołudniu było już lepiej, na tego Mayana czekali nawet 10 minut. Wyszliśmy nieco po 20. Po 4:30 byliśmy w Reczu, ja się przespałem i po 7 wyjechałem do Szczecina. Ogólnie cały wypad zamknął się w 500 złotych dla dwóch osób.

 

Miło się zaskoczyliśmy, myśleliśmy, że będzie to "słabe" w porównaniu z Heide, a jednak - daje radę. Ma teraz powstać jeszcze wielka i wysoka wodna kolejka górka... no trzeba będzie kiedyś ją potestować :D.

 

Polecam!

Odnośnik do komentarza

Lecę jutro do Nowego Jorku z przesiadką w Berlinie (air berlin) i mam problem z odprawą on line. Odprawiłem się na pierwszy odcinek lotu (do Berlina) ale przy odprawie do Nowego Jorku pojawia mi się komunikat: Unable to open/perform the check-in procedure. Please go to the check-in desk at the airport. Thank you for your understanding. (NOTALLOWED)

O co chodzi?

Odnośnik do komentarza

Szukam jakiegoś fajnego miejsca na około 4 dni w połowie września. Zamierzamy trochę odpocząć po ślubie i na razie wychodzi na to, że za późno szukamy. M.in. w tych miejscach nie ma już wolnych terminów: http://www.wdrzewach.pl/#!/start,http://www.heron-hotel.com/#hotel. Budżet ok. 400 PLN za nocleg. Najlepiej w miarę blisko Lublina, ale niekoniecznie.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...