Skocz do zawartości

Jak przy pomocy konia obalić Troję?


tio

Rekomendowane odpowiedzi

- Z kim rozmawiam?

 

- Mamy Olczak, chcemy nasze sto tysięcy.

 

- A czy ja mam wasze sto tysięcy?

 

- Nie pogrywaj z nami gościu, bo laska zginie! Ona jest nam winna kasę, a ty ją dla nas załatwisz.

 

- Dlaczego ja?

 

- Bo jesteś jej prawą ręką. – Co ta cholerna hotelarka im naopowiadała? - Muszę się przekonać, że ona żyje. Daj ją do telefonu.

 

- Dobra – usłyszałem jakieś trzaski a po chwili głos Katarzyny. Słychać było, że jest zdenerwowana, ale daleka od paniki.

 

- Mariusz, jestem cała. Daj im to co ci dałam. Jest tam gdzie położyłam. Zapytaj Edelmana to ci powie – ponownie usłyszałem trzaski i za chwilę głos mężczyzny. – Kasa albo ona zginie. Masz tydzień. Zadzwonimy – odłożył słuchawkę

 

- To oni? – Kwedyczenko miał łzy w oczach – Żyje?

 

- Tak. Powiedziała im, że ja mam sto tysięcy, które jest im winna. O co jej chodzi? Dlaczego ja?

 

Kwedyczenko chciał koniecznie dzwonić na policję.

 

- To ja jestem policja! –wypaliłem mu głosem Franza Mauera. Trzeba przyznać, że go zamurowało.

Odnośnik do komentarza

Opowiedziałem Jasiowi o tym co się stało w Krakowie i o telefonie.

 

- Czego ona od ciebie chce? Skąd przyszło jej do głowy, że akurat ty będziesz mógł jej pomóc? – Miałem odpowiedzieć coś w stylu, że kobiety instynktownie wyczuwają bohaterów ale zamiast tego odparłem:

 

- Nie wiem. W ogóle to co powiedziała było jakieś dziwne nie uważasz? Mam wrażenie, że chciała mi coś przekazać, ale nie mam pojęcia co.

 

- Kto to jest Edelman?

 

- Pojęcia nie mam, kojarzę tylko Marka Edelmana – ostatniego przywódcę Powstania w gettcie.

 

- A co ona takiego ci dała?

 

- Siebie?

 

- Bzyknąłeś ją?

 

- Właściwie to chyba ona mnie, nie ważne. A może chodzi o majtki, które znalazłem w tym mieszkaniu? Leżały koło papierosów z białoruską banderolą.

 

- Białoruś! – wykrzyknęliśmy jednocześnie

 

- Ale gdzie na Białorusi?

 

Jasiu wpisał coś w komputerze, zaczął coś czytać.

 

- Marek Edelman urodził się w Homlu. To dzisiejsza Białoruś.

Odnośnik do komentarza

@krzysfiol: Dzięks, ale co się dziwić policjantowi

 

- Naprawdę myślisz, że chciała ci przekazać gdzie ją zabrano?

- Tak mi się wydaje. Nie wiem tylko dlaczego akurat ja. Może dlatego, że ja miałem przyjść do tego mieszkania w Krakowie i tylko taki pomysł przyszedł jej do głowy na zostawienie śladów? Pytanie tylko co z tym zrobimy?

- Musimy ją odbić.

Oczywiście zgodę na akcję musiał wydać Rzeźnik. Zgodził się gdy go przekonaliśmy, że Olczak może być ważnym świadkiem w przyszłym postępowaniu.

Nie mogliśmy po prostu wjechać na Białoruś jako policjanci w akcji. Z pomocy miejscowej milicji też wolelibyśmy nie korzystać. Pomysł, który przyszedł mi do głowy był prosty i nie chwaląc się genialny; pojedziemy tam z drużyną na obóz przygotowawczy. Błyskawicznie udało się zaplanować kilka meczy z drużynami z niższych lig. Dwa mecze zaplanowaliśmy z rezerwami Homla. Kilka pistoletów automatycznych, kamizelki kuloodporne i amunicję ukryliśmy wśród bagaży. Częściowo w akcję wtajemniczyliśmy Kwedyczenkę. Nasz bramkarz gotów był rzeczywiście poruszyć ziemię i niebo by uratować swą ukochaną, a to mogło tylko pokrzyżować nam plany. Powiedzieliśmy mu, że jesteśmy z policji i że liczymy że zachowa to w tajemnicy. Zgodził się pod warunkiem, że będzie mógł wziąć udział w akcji. Szkoda, że w meczach nie jest taki bohaterski.

Homel, drugie co do wielkości miasto Białorusi, prawie pół miliona mieszkańców. Pojęcia nie miałem jak my tu znajdziemy nieszczęsną hotelarkę. Zatrzymaliśmy się w Hotelu Turystycznym na ulicy Sowieckiej.

Odnośnik do komentarza

Pierwszym z zaplanowanych sparingów był mecz z Keramikiem. Do Berezy z drużyną pojechał Jasiu. Ja zostałem w Homlu choć nie miałem pojęcia od czego zacząć. Oczywiście nie mieliśmy stu tysięcy, nawet w fałszywkach. Nie mieliśmy planu ale zdawaliśmy się na naszą inteligencję.

 

Nie miałem czego żałować, że nie pojechałem do Berezy. Po nudnym meczu zremisowaliśmy 0-0.

 

9 styczeń 2002 – mecz towarzyski

 

Keramik Bereza – Tłoki Gorzyce 0-0

 

Następny mecz graliśmy z rezerwami miejscowego Homla. Gospodarze okazali się bardzo gościnni pozwalając swobodnie korzystać ze swojego stadionu i sprzętu. Po powrocie z Berezy zajął się nami sam kierownik drużyny Homla. Jego dziadek był Polakiem i Jura Susłow chciał nam we wszystkim pomóc. Było to miłe chociaż męczące, gość wchodził na nasze odprawy i z zakłopotanym uśmiechem pytał, o której chcemy zjeść obiad. Mówił po polsku i chyba chciał maksymalnie wykorzystać możliwość gadania w języku przodków. On gadał dużo, ja niemal wcale. Ciężar konwersacji wziął na siebie Jasiu. Dlaczego?

 

Bo ja rozpoznałem jego głos. Nie chciałem aby on rozpoznał mój.

Odnośnik do komentarza

Kwedyczenko dostał zadanie dyskretnego rozglądania się po obiektach stadionowych Homla. Jura właściwie większość czasu spędzał na stadionie, niewykluczone że stąd zarządzał swoimi szemranymi interesami i że tutaj trzymał Kaśkę Olczak. Jasiu odgrywał jego serdecznego przyjaciela, po pijaku Jura gotów był nam wypożyczyć swoich najlepszych graczy pierwszej drużyny by pomóc nam w utrzymaniu. Próbowaliśmy się dowiedzieć jakie interesy prowadzi w Polsce.

Tymczasem rozegraliśmy mecz z rezerwami Homla:

 

15 styczeń 2002 – mecz towarzyski

Homel 2 – Tłoki Gorzyce 1 -1

Bramka: Bociek 43

 

W meczu zadebiutował Gwinejczyk Sene Djalo, którego nasz skaut wynalazł w czasie swej wycieczki do Afryki. Chłopak pierwszy raz w życiu spotkał się ze zjawiskiem mrozu stąd i niczym się nie wyróżnił. Liczyłem jednak na to, że będziemy mieć pożytek z tego napastnika.

Obserwowanie Susłowa i rozglądanie się po stadionie nie przynosiło efektów. Susłow nie dzwonił też do mnie, choć minął już tydzień od naszej rozmowy telefonicznej. Niepokoiłem się o Kaśkę. Nie żeby była mi jakoś bliska i w ogóle ale… kobiety umieją wzbudzać w nas poczucie odpowiedzialności czy jak to tam nazwać.

- A może go po prostu przyciśniemy? – zaproponował Jasiu

- Właśnie – podchwycił Kwedyczenko – porwijmy go i wymieńmy na Kasię.

Pomysł nie był nawet taki głupi, tylko że przedłużające się milczenie porywaczy jak i to, że Jura Susłow nie robił niczego podejrzanego zasiały we mnie wątpliwości czy to rzeczywiście jego słyszałem przez telefon.

Odnośnik do komentarza

Na osiemnastego stycznia mieliśmy zaplanowany mecz z Mołodeczno 2000. Postanowiliśmy z Jasiem, że ja pojadę z chłopakami na mecz, on zostanie próbując wyciągnąć coś od Jury.Być może myśląc o tym jak możemy odnaleźć Kaśkę i jak sprowokować Jurę do działania nie przyłożyłem dostatecznej uwagi do tego by przekazać piłkarzom czego od nich oczekuję w meczu. Doszli więc zapewne do wniosku, że nie oczekuję od nich niczego i niczego nie pokazali. No nie, oddać trzeba im sprawiedliwość, że oddali dwa strzały. Oba niecelne. Mołodeczno strzelało pięć razy częściej, sześciokrotnie celnie co wystarczyło im na zdobycie 4 bramek:

 

18 styczeń 2002 – mecz towarzyski

FC Mołodeczno 2000 – Tłoki Gorzyce 4-0

 

Droga powrotna do Homla upłynęła nam w milczeniu. Zawodnicy czuli się wyraźnie zakłopotani tym, że zupełnie bez komentarza pozostawiłem ich kompromitujący bądź co bądź występ. W autobusie otrzymałem telefon. Nie miałem wątpliwości, że po drugiej stronie był Jura.

- Masz pieniądze?

- Mhm – mruknąłem potakująco nie chcąc dawać mu szansy na rozpoznanie mojego głosu.

- Bądź jutro w południe z nimi w Krakowie. Zadzwonię i dokonamy wymiany.

Odnośnik do komentarza

- Coś musieliśmy spieprzyć – Jasiu był wkurzony tak samo jak ja. – Albo Olczak w ogóle tutaj nie było albo wywieźli ją z powrotem pod naszym nosem.

- A może chcą nas wykiwać? Wziąć kasę i zniknąć. Dzięki wskazówkom Olczak przyjechaliśmy tutaj i znaleźliśmy Saszę, który ją porwał.

- Nie obraź się Mariusz, ale może tylko ci się wydaje, że Sasza i głos w telefonie to ta sama osoba. W końcu on ciebie nie rozpoznał.

- Mówię ci Jasiu, że to on i jestem pewien, że chce nas wykiwać. Skoro obaj się zgadzamy, że on mnie nie poznał to mamy nad nim

przewagę. Musiał wysłać ludzi do Krakowa po pieniądze, mamy więc większe szanse. Jutro gramy z Homlem więc będziemy mogli się rozejrzeć po stadionie, gotów jestem się założyć, że gdzieś tam ją trzymają. Plan jest taki: czekam na telefon od Susłowa i wtedy go przyciśniemy. Oddaje nam Kaśkę ładujemy się do autobusu i spieprzamy do kraju i wszyscy żyją długo i szczęśliwie.

Mecz rozpoczął się w samo południe. O tej porze też miał zadzwonić Sasza z instrukcjami gdzie mam zostawić kasę. Postanowiłem czekać w naszej szatni, Jasiu miał nie spuszczać go z oka. Zakładaliśmy, że przed końcem meczu będzie już po wszystkim.

Gdyby na mecz przyszedł komplet widzów to pewnie po ich reakcji mógłbym się domyślić jak wygląda sytuacja na boisku. Tymczasem

na trybunach zasiadło coś koło 100 osób a ja po raz pierwszy w swojej trenerskiej karierze w ogóle nie myślałem o sytuacji na boisku. Piętnaście minut po rozpoczęciu meczu zadzwonił telefon.

- Jesteś na miejscu?

- Tak.

- Mam nadzieję, że nie próbujesz mnie wykiwać. Teraz się powoli odwróć.

Zanim zdałem sobie sprawę z absurdalności tego polecenia jak automat odwróciłem się.

Pierwsze co ujrzałem to wymierzoną w siebie lufę pistoletu. Pistolet trzymał Sasza. W drugim ręku trzymał telefon przy uchu. Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić padł strzał.

Odnośnik do komentarza

Poczułem uderzenie jakby ktoś walnął mnie młotkiem w klatkę. Padłem do tyłu, na szczęście nie straciłem przytomności. Sasza był pewien, że nie żyję. Nie spodziewał się, że mam kamizelkę kuloodporną. Podszedł powoli. Nie otwierałem oczu, zaufałem swojemu słuchowi. Wymierzony błyskawicznie cios nogą trafił dokładnie tam gdzie chciałem – w kolano. Sasza jęknął i padł. Poderwałem się błyskawicznie wyciągając broń. Kątem oka zobaczyłem, że ponownie we mnie mierzy (tym razem na pewno w głowę). Strzeliłem pierwszy. Dostał w pierś. Znieruchomiał, a plama krwi na jego koszuli świadczyła, że nie nosił kamizelki. Nie żył.

Przez chwilę nasłuchiwałem czy huk strzałów kogoś nie zaalarmował. Na korytarzu panowała cisza. Zadzwoniłem do Jasia ale nikt nie odbierał. Gdzie on się do cholery podziewa? Wciągnąłem ciało Susłowa do łazienki, wyszedłem zamykając szatnię.

Wyszedłem na boisko. Przy naszej ławce byli tylko rezerwowi i trener. Na boisku akurat wykonywaliśmy rzut wolny zza pola karnego. Kusiak posłał piękną wrzutkę, do której doszedł Djalo i strzałem głową zdobył bramkę. Oczywiście, miałem co innego na głowie ale taki gol ucieszyłby każdego (poza akurat graczami rezerw Homla).

- Nie widzieliście trenera Talagi?

- Pobiegł nagle do tunelu, nic nikomu nie powiedział.

Podszedł do mnie Kwedyczenko, który miał zagrać w drugiej połowie.

- Szefie, coś się stało?

Odsunąłem go na bok. - W naszej szatni w kiblu leży martwy Sasza. Nie wpuszczaj tam chłopaków w przerwie, potem się tym zajmiemy. Teraz muszę znaleźć Jasia.

- Iść z panem?

- Nie, pilnuj, żeby nikt nie znalazł ciała.

Odnośnik do komentarza

Wpadłem do budynku stadionowego. Bieganie od drzwi do drzwi z pistoletem i nasłuchiwanie czy nie dobiegają zza nich podejrzane dźwięki nie wydawało mi się dobrym pomysłem. Byłem niemal pewien, że Jasiu wpadł w jakieś kłopoty. Zadzwoniła moja komórka – Jasiu. Przyłożyłem telefon do ucha i już miałem do niego wrzasnąć: „Gdzie się podziewasz?” ale podejrzana cisza w słuchawce mnie

zaniepokoiła. Po chwili wyłowiłem jakieś głosy, stukania. Domyśliłem się, że Jasiowi udało się wybrać mój numer żebym mógł mu przyjść z pomocą. Przez chwilę nie było nic słychać gdy nagle ktoś wrzasnął, niemal prosto do telefonu:

- Gdzie macie forsę?!

Z oddali dobiegła odpowiedź:- Mówiłam ci Jura, że forsę ma Przewalski – kobiecy głos. Olczak. Na szczęście żyła.

- Gdzie on jest?!

- Pewnie w Krakowie, tak jak mu kazaliście – odezwał się Jasiu.

- Nie pierdol! Sasza widział go dziś tu, na stadionie. – Nastąpiła cisza, po chwili jakieś szamotanie, trzaski, jakby uderzenie i po chwili

głos Jury zabrzmiał prosto w słuchawce. Widocznie znalazł telefon:

- Przewalski, jesteś tam?

- Jestem i mam Saszę. Dokonamy wymiany?

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...