Skocz do zawartości

Polityka wewnętrzna


Icon

Rekomendowane odpowiedzi

Mimo wszystko to co pisze verlee jest prawda. Jesteśmy krajem postkomunistycznym i u nas budowanie majątków dopiero zaczęło się w latach 90- tych, podczas gdy w zachodnich gospodarkach często te firmy są już wielopokoleniowe i budowane przez dziesiątki lat. Ale taki moment, w którym wszyscy startują od zera to wymarzony moment na to, żeby zrobić dobry biznes. Wiele bym dał, żeby móc wystartować z działalnością gospodarczą na początku lat 90, ale wciąż minęło od tego czasu niecałe 30 lat. Jeszcze można dołączyć do wyścigu.

Kolejny problem: dzisiaj w prawdopodobnie większości branży otwierając swój biznes dzięki globalizacji będziesz prawdopodobnie jak lokalna restauracja kontra McDonald’s czy inna sieciówka. Każda branża ma swojego McDonalda. Bariery wejścia i warunki konkurencji stają się bardzo wysokie. Nie istnieje żadna spójna legislacja ani nie ma realnego kapitału w naszym ekosystemie, który byłby w stanie systemowo pomóc nowym przedsiębiorstwom wystartować i operować w taki sposób, żeby przeżyć te nowe warunki konkurencji, które są coraz częściej globalne. I znowu, być może gdybyśmy jako społeczeństwo — i pracownicy, i pracodawcy — byli w stanie spojrzeć prawdzie w oczy ponad podziałami, to zrozumielibyśmy, że "niemożność" otwiera więcej okazji niż "możność". "Niemożność" wbrew pozorom zmusza do bycia niezadowolonym, do szukania nowych dróg, do eksperymentowania. "Możność" implikuje akceptację istniejącego modelu i ciągłą gonitwę za tymi, co są z przodu. Nawet ty — nie wiem czy świadomie, czy nie świadomie — użyłeś słowa "wyścig". Wyścig to gra o sumie zerowej. Wygrywa tylko jeden — ten, kto przekroczy metę jako pierwszy. Jako społeczeństwo potrzebujemy innych metafor.

Odnośnik do komentarza

Byłoby miło, gdyby ktoś zrobił badania porównujace jak nierówności wplywaja na mobilność społeczna. A nie, ktoś to już zrobił - http://ftp.iza.org/dp7520.pdf

 

http://static2.businessinsider.com/image/51ed3c18eab8ea1a21000001-705-562/screen%20shot%202013-07-22%20at%209.39.56%20am.png

 

I jak widać, albo w tych socjalistycznych molochach ludziom się wielokrotnie bardziej chce niż w oazach mitu o pucybucie typu USA, albo z tym całym "chceniem" to zwyczajne pierdolenie.

Odnośnik do komentarza

verlee bardzo mądrze mówi, tylko takie pytanie. Jak zapobiec temu, jednocześnie, aby wzrost gospodarki nie ucierpiał? Bo nawet skandynawskie socjaldemokracje mierzyły się z tym problemem (ok, może się nie znam, na sytuacji w Norwegii, czy Danii, ale szwedzka gospodarka wymagała rzadów Carlsona, czy Bidta)

Skoro już tak dużo rozpisywałem się o problemach, to przyznam, że jeśli chodzi o rozwiązania, to nie jestem pewien. Według mnie zdefiniowanie rozwiązania sprowadza się do zagadnienia stworzenia ekosystemu faworyzującego przedsiębiorczość i innowacyjność bez nastawienia na inherentną nierówność ekonomiczną i bez dysponowania takim kapitałem jak inne gospodarki. Więc luzik. :keke: Są jednak możliwe jakieś kierunki. Obecnie globalny system przedsiębiorczości zakłada 1) to, że założyciele i inwestorzy otrzymują wielokrotnie większe zyski z sukcesu młodej firmy niż jej pracownicy 2) że pewnikiem jest to, że tylko 10% nowych biznesów się udaje. Jednym z rozwiązań może być na przykład systemowa próba zwiększenia tego 10% z punktu drugiego do na przykład 20% — większość inwestorów traktuje to prawie jak prawo natury takie jak e=mc2. Stany Zjednoczone nie muszą się przejmować tym, że 9 z 10 inwestycji się nie udaje — mają pieniądze i na 20 takich inwestycji. My musimy się tym przejmować, bo takich pieniędzy nie mamy — być może gdybyśmy zaczęli pracować nad elementami równania, które inni uznają za pewnik, osiągnęlibyśmy ciekaw rezultaty.

 

Może podobne rzeczy da się zrobić z punktem pierwszym ze zdania powyżej. Być może popularniejsza powinna być technika robienia z pracowników młodych spółek udziałowców. Być może również udziały powinny być oddawane hojniej przez właścicieli. Są różne ciekawe rzeczy takie jak na przykład 100% jasność budżetu spółki — firmy takie jak Buffer nawet pokazywały wszystkie płace na zewnątrz firmy, publicznie — albo próby algorytmizacji wynagrodzeń. Tu znowu Buffer robił coś ciekawego: https://buffer.com/salary?r=1&l=10&e=2&q=0— pracownicy mogą na przykład wybrać, czy chcieliby mieć więcej udziałów w spółce, czy większą wypłatę. Niektóre firmy biorą pod uwagę także to, czy pracownik ma rodzinę i w jakim regionie geograficznym mieszka. Być może wprowadzenie takich rozwiązań na szerszą skalę niż tylko 1 firma wpłynęłoby na promocję bardziej fair warunków pracy, poczucie zrozumienia, czemu mam taką pensję a nie inną, wrażenie kontroli tego, czy chcę być zaangażowany w firmę czy spać spokojnie i zarabiać więcej. Oczywiście pozostaje pytanie co do tego, ile takich rozwiązań da się zrobić legislacją, ile edukacją, a ile promowaniem mody wśród naszych przedsiębiorców.

 

No i rzecz jasna nie załatwia to sprawy tego, że nie wiadomo, ile faktycznie zawodów i firm może operować w takim modelu i jak szybko społeczeństwo mogłoby się przestawić na coś takiego… Nie ważne jak szybko przyśpieszą innowacje i wzrost spółek nowej generacji, jeśli jedynymi beneficjentami będą młodzi, dobrze wyedukowani ludzie — ich rodzice, jeśli poczują się za bardzo z tyłu, po prostu zagłosują w wyborach na kogoś, kto zatrzyma reformy (vide Donald Trump i próba ratowania węgla mimo tego, że odnawialne źródła energii rozwijają się w bardzo dobrym tempie). Natomiast wydaje mi się, że należy stawiać na nasze globalne firmy, które będą miały szanse konkurować z innymi globalnymi firmami, a dzisiaj stety czy niestety globalność prawie zawsze równa się high-tech.

 

Tak więc (to już ostatnia edycja tego posta, obiecuję) główne pytanie sprowadza się do tego, w jaki sposób budować globalne firmy, które będą chciały płacić lokalne podatki. Obecnie jest to prawie w ogóle niemożliwe z powodu konstrukcji globalnego systemu prawno-księgowego. Być może nie będziemy musieli jednak rozwiązywać tego problemu, jeśli firmy oddadzą więcej swojego akcjonariatu w ręce swoich pracowników. Skoro korporacje stają się tak potężne jak państwa, to być może powinny — tak, jak państwa — przejść podobny proces demokratyzacji. Jak widzicie, mnie personalnie nie zależy na przykład na utrzymaniu silnego państwa w jakimś komunistycznym czy socjalistycznym modelu. Zależy mi — i wydaje mi się, że każdemu tutaj — na silnej jednostce i na szukaniu innego modelu, bo wiem, że obecny nie do końca mi się osobiście podoba. Ale tutaj już odpływam w jakieś niemalże polityczne manifesty, więc już skończę.

Odnośnik do komentarza

 

 

Są jednak możliwe jakieś kierunki. Obecnie globalny system przedsiębiorczości zakłada 1) to, że założyciele i inwestorzy otrzymują wielokrotnie większe zyski z sukcesu młodej firmy niż jej pracownicy 2) że pewnikiem jest to, że tylko 10% nowych biznesów się udaje

Skad te 10%, są jakieś badania na ten temat? Czy to jakieś hipotetyczne rozwiązania, jak reguła Pareto?

 

Stany Zjednoczone nie muszą się przejmować tym, że 9 z 10 inwestycji się nie udaje — mają pieniądze i na 20 takich inwestycji. My musimy się tym przejmować, bo takich pieniędzy nie mamy — być może gdybyśmy zaczęli pracować nad elementami równania, które inni uznają za pewnik, osiągnęlibyśmy ciekaw rezultaty

imo każdy musi się przejmować, bo te nie powodzenie to zawsze tragedia ludzka.Nie zależnie, czy chodzi o Kowalskiego, czy o Meyera. W skali makro należy również się przejmować w każdym wypadku, gdyż czy tego chcą skrajni libertarianie, państwo to system. I funkcjonowanie tego systemu może umożliwiać, lub zduszać inkubację przedsiebiorczosći (choćby na gruncie legislatywy)

 

Może podobne rzeczy da się zrobić z punktem pierwszym ze zdania powyżej. Być może popularniejsza powinna być technika robienia z pracowników młodych spółek udziałowców. Być może również udziały powinny być oddawane hojniej przez właścicieli. Są różne ciekawe rzeczy takie jak na przykład 100% jasność budżetu spółki — firmy takie jak Buffer nawet pokazywały wszystkie płace na zewnątrz firmy, publicznie — albo próby algorytmizacji wynagrodzeń

Może się nie znam, ale transparentność na takim poziomie to woda dla młyn dla konkurencji, często też nieczystej.
Odnośnik do komentarza

Skad te 10%, są jakieś badania na ten temat? Czy to jakieś hipotetyczne rozwiązania, jak reguła Pareto?

Szczerze mówiąc to zasada kciuka… Na przykład: https://www.forbes.com/sites/neilpatel/2015/01/16/90-of-startups-will-fail-heres-what-you-need-to-know-about-the-10/#57e3e8a66679 —ale nie mam źródła badań jakiegoś bardzo konkretnego.

 

https://www.quora.com/What-percentage-of-startups-fail

Assuming we talk startups (high growth, usually tech. ventures) not small business the most comprehensive analysis to date is Startup Genome Report Extra on Premature Scaling - a project coauthored by Berkeley & Stanford faculty members with Steve Blank and 10 startup accelerators as contributors. The report analyzed 3,200 high growth web/mobile startups.

 

Within 3 years, 92% of startups failed. Of those who failed 74%, failed due to premature scaling.

Odnośnik do komentarza

verlee, Twoje posty są ciekawe i w sumie z większością ich treści się zgadzam, z tym, że dotyczą raczej korporacji. Może młodych, niedawno założonych, ale jednak wielkich firm. Wcześniej była mowa raczej o firmach z półki "dwóch kolegów i 50000 na koncie" (w skrajnym przypadku nawet 1000 na koncie". W tych mniejszych firmach nie za bardzo jest na początku czym się dzielić, bo dość ciężko znaleźć pracowników, który przez np. pół roku będzie dopłacał do możliwości pracy, a potem w 10% przypadków (według Twojej statystyki) zarobi więcej. Z kolei po tych pół roku, jak biznes już się udało rozkręcić i dobrze funkcjonuje, to ze zrozumiałych względów przedsiębiorca nie będzie go rozdawał (bo to on zaryzykował własnym majątkiem, a nie pracownik).

 

Konkurować z McDonaldami wbrew pozorom można i to nawet bardzo łatwo. Ceną nie powalczysz, ale jakością to sztuką jest konkurencji nie wygrać (to dotyczy i McDonalda i sieciówek w branży kawiarni i sieciówek odzieżowych i chyba większości branż).

 

Poza tym część proponowanych przez Ciebie rozwiązań nie miałaby zastosowania w prawie (chociażby warunkowanie pensji o fakt posiadania rodziny to dyskryminacja płacowa). Może i by się z tego udało prawnie wyplątać, ale lepiej na tak grząski temat nie wchodzić. Zresztą też nie uważam, żeby to się sprawdziło, bo to pracownicy bez rodzin są zwykle tymi, na których firma może liczyć bardziej w nieoczekiwanej sytuacji.

Odnośnik do komentarza

verlee, Twoje posty są ciekawe i w sumie z większością ich treści się zgadzam, z tym, że dotyczą raczej korporacji. Może młodych, niedawno założonych, ale jednak wielkich firm. Wcześniej była mowa raczej o firmach z półki "dwóch kolegów i 50000 na koncie" (w skrajnym przypadku nawet 1000 na koncie". W tych mniejszych firmach nie za bardzo jest na początku czym się dzielić, bo dość ciężko znaleźć pracowników, który przez np. pół roku będzie dopłacał do możliwości pracy, a potem w 10% przypadków (według Twojej statystyki) zarobi więcej. Z kolei po tych pół roku, jak biznes już się udało rozkręcić i dobrze funkcjonuje, to ze zrozumiałych względów przedsiębiorca nie będzie go rozdawał (bo to on zaryzykował własnym majątkiem, a nie pracownik).

 

Konkurować z McDonaldami wbrew pozorom można i to nawet bardzo łatwo. Ceną nie powalczysz, ale jakością to sztuką jest konkurencji nie wygrać (to dotyczy i McDonalda i sieciówek w branży kawiarni i sieciówek odzieżowych i chyba większości branż).

 

Poza tym część proponowanych przez Ciebie rozwiązań nie miałaby zastosowania w prawie (chociażby warunkowanie pensji o fakt posiadania rodziny to dyskryminacja płacowa). Może i by się z tego udało prawnie wyplątać, ale lepiej na tak grząski temat nie wchodzić. Zresztą też nie uważam, żeby to się sprawdziło, bo to pracownicy bez rodzin są zwykle tymi, na których firma może liczyć bardziej w nieoczekiwanej sytuacji.

Tak, zgadzam się z tym, że piszę o specyficznych rzeczach, ale w kolejnych edycjach napisałem czemu to robię. ;) Poza tym, tak jak mówiłem, jeśli chodzi o definiowanie problemów, to miałem to dość przemyślane, jeśli chodzi o definiowanie rozwiązań, to improwizowałem na bieżąco. :keke:
Odnośnik do komentarza

Brak słów. Dojebujecie anegdotyczne przykłady i se przyklaskujecie, bo każdy może się dorobić, co za problem odłożyć 2k. To na prawdę nie jest sposób na dyskusję bo co ja ci mam maniak powiedzieć? Weź zarób 1,8k brutto i odłóż 2k (dam ci na to rok, żebyś nie musiał się strasznie spieszyć). Jeden Verlee napisał sensowne rzeczy, a przeciwnicy ciągle operują tym samym sloganem - każdy może. Najlepszy Perez, no 4 moim kolegom ze wsi się udało, znaczy każdy może. Ja pierdole, niby inteligentni ludzie...

jmk też może? jebany by wziął łopatę i za pół roku ma firmę założoną i handluje autami i ma dniówkę 1000 zł, a zbiera po internetach 1500 zł na dietę, co za jebany nierób. (sorry Adrian, ale to taki fajny przykład jak i te kolegów)

 

Oczywiście, że każdy może. Piszesz, jakby z założenia nie każdy mógł coś zrobić ze swoim życiem. Jasne, będzie przykład jmk, który ma pod górkę ze zdrowie, ale paradoksalnie on też pokazał, że mimo takich trudności można sobie ogarnąć życie. Ja nie piszę o jakichś absurdalnych tematach w stylu "zróbmy tak, że za 5 lat średnia krajowa to będzie 4 na rękę". Rozmawiamy o prostym temacie - są ludzie, którzy się dorobili, a niektórzy próbują udowodnić, że nie jest to ogólnie możliwe. Ja twierdzę, że jest. Przykłady od siebie podałem celowo, bo to ten nieszczęsny wschód uznawany jest za Polskę C i że tutaj nikomu nic się nie chce. I pewnie, są i tacy ludzie, ale to też znam masę przykładów, że żyją jak żyją, bo tak chcą, bo im się nie chce spróbować czegoś więcej.

 

Nie rozmawiajmy o skrajnościach, w sensie, że każdy kupi od razu 3 jachty. Ja mówię o przyziemnych tematach - ogarnięcie np. satysfakcjonującej kasy z pracy. To jest straszne pieprzenie, że szefowie żyłują, że roboty nie ma, że tylko się wymaga. Jasne, najlepiej przyjść na rozmowę o pracę, doświadczenia zero i rzucić "do rozmowy siadam od 4 tysiaków w górę". Pamiętam jak dzisiaj, gdy na jednej z rekrutacji gośc rzucił jakąś astronomiczną kwotę, bo kolega ma tak w innej firmie, gdzie pracuje 5 lat. I jasne, że z 1,8k brutto za wiele się nie odłoży, ale pytanie jest, czy to 1,8k to jest maks, które dana osoba może w danym momencie wyciągnąć. Bo teraz to piszesz tak, jakby ktoś kogoś skazywał na konkretną robotę. Jasne, zaraz możemy wejść na temat z cyklu, że w danym mieście to ktoś tam więcej nie dostanie, tylko to też bujda. Pamiętam, jak dorwałem kiedyś robotę za pisanie tekstów na jakiś portal i wpadało po tysiaku miesięcznie dodatkowo, gdy siedziałem na dupie w mieszkaniu. Roboty jest MASA, przeróżnej, tylko to jest takie zbiorowe ględzenie "o Boże, jak ciężko, jak pracodawcy wyzyskują, jak to nie można więcej zarobić". Nie chcę tu popadać w jakieś "jesteś zwycięzcą", ale absolutnie nie zgodzę się, że dzisiaj problemem jest więcej zarabiać. Na pewno nie każdy, bo niektórzy się po prostu nie ogarniają i tyle. Jeśli ktoś całe życie się opieprzał, no to sorry, na rynku pracy ma ciężko, ale to nie jest wina systemu, pracodawców czy na kogo tam można ponarzekać. Ot, kolejny przykład - kumpel zaraz po szkole poszedł do straży granicznej, zaraz będzie miał podstawową emeryturę, ale w międzyczasie zrobił sobie studia związane z architekturą - dało się, mimo żony i dzieciaków. Teraz będzie miał emeryturę i jeszcze dodatkowo będzie mógł dorabiać.

 

Podkreślam, ja nie piszę z perspektywy ogółu. Piszę z perspektywy masy przykładów, które znam z życia, przykładów osób, które jak chciały, to się ogarnęły i nie wymagało to Bóg wie czego, w sensie przeprowadzek etc., chociaż i takich znam - znajomi ledwo co kupili mieszkanie we Wrocku, ale przenieśli się do Wawy, bo gość dostał świetną robotę i nie jęczeli "łee, no jak to, mieszkanie nowe i trzeba się wyprowadzać". Czasami trzeba sensownie pomyśleć, kalkulować. Tak jak pisał Maniek - nie inwestujesz, jak nie masz albo nie inwestujesz więcej niż masz. Nie każdy nagle założy swój biznes, bo nie każdy się do tego nadaje, ale opcji poprawy swojej sytuacji finansowej mamy dzisiaj mnóstwo i na samym forum przykładów jest masa. Ot, Hyde (że sobie Hyde pozwolę na Twój przykład) - ma fajną robotę w TVN Turbo, ale nie jęczy, że za mało dostaje, tylko wziął udział w konkursie Playboya i dostał się do redakcji - super robota, dodatkowa kasa, czyli się da. Wspomniani moi znajomi też mogli siedzieć na dupie u rodziców, pracować za te przysłowiowe 1,8k brutto, ale uznali, że chcą trochę więcej, spróbowali i się udało.

Odnośnik do komentarza

Bo, chociaż bardzo bym chciał, to Polska to nie kraj 20mln rozgarniętych ludzi z talentami i możliwościami. Wszyscy cierpicie na wadę postrzegania rzeczywistości polegającą może w pewnym sensie na nie docenianiu siebie. To, że ty potrafiłeś nie znaczy że każdy potrafi. Niektórzy są po prostu tępi, inni całe życie nie widzieli nic innego i nawet im to do głowy nie przychodzi, jeszcze inni są nieporadni a jeszcze inni leniwi. Powodów może być milion, ale to nie wymaga przerzucanki anegdotami. Mi też się udało, ale nie uważam, żeby każdy Janek ze wsi Mirkowo mógł być w tym samym miejscu co ja nawet jeśli bylibyśmy identycznie uzdolnieni, zmotywowani i tak dalej. To przecież nie wymaga dyskusji, chyba że wymaga ale wtedy ja nie potrafię przytaczać argumentów na to, że przez dwa punkty na płaszczyźnie można poprowadzić tylko jedną prostą.

Odnośnik do komentarza

Meler, ale to o czym piszesz, to to, o czym ja pisałem wcześniej. Każdy może, tylko nie każdy zrobi. Myślę, że ten Janek o którym piszesz też by dał radę, jakby miał wystarczająco determinacji i pomysłu, jak to osiągnąć. Może niedokładnie to, co Ty, bo ścieżki do tego co uważamy za sukces są różne, a i różne definicje tego sukcesu, ale jak się ma pewne cechy osobowości to się uda. Jak nie za pierwszym razem, to za drugim, trzecim, piątym (bo determinację i nie poddawanie się za porażce uważam za najważniejszy składnik jakiegokolwiek sukcesu). Większość osób, które tutaj coś o sobie w tej dyskusji opowiedziało ten sukces osiągnęło (przynajmniej tymczasowo, bo zwykle sukces rodzi kolejny cel). Również te osoby, które pisały, że są zadowolone z etatu, bo mają bezpieczeństwo. Natomiast to, że rzeczony Janek ze wsi Mirkowo nie miał wystarczająco determinacji, pomysłu, samozaparcia, czy innej cechy to już nie jest ani wina, ani odpowiedzialność ludzi, którym się udało. Tacy ludzie też są potrzebni społeczeństwu, bo zawsze pewna rozpiętość istnieje (jakby wszyscy byli profesorami to ulice by brudem zarosły), ale zwyczajnie nie widzę powodu, dla którego miałbym się z tymi ludźmi swoim sukcesem dzielić. Ja zrobiłem to dla siebie i swojej rodziny. Niech każdy zrobi co uważa za korzystne dla swojej i tyle.

Odnośnik do komentarza

Poza tym, społeczeństwo Polskie to nie tylko młodzi, zdolni bez zobowiązań. Część to jedyni żywiciele rodzin, dlatego nie mogą podejmować dużego ryzyka i muszą brać pewne, ale małe pieniądze (bo innych nie ma) zamiast piąć się na drabinie kariery. Część z nich nie ma czasu, albo zabezpieczenia finansowego, żeby takie ryzyko podjąć - a zobaczcie jak taka poduszka zadziałała w przypadku 500+ (nagle okazało się, że mając te parę złotych wsparcia nie muszą pracować za głodowe stawki przy sezonowej pracy :> ). Jeszcze inni może i mają czas, ale np mają zobowiązania w postaci opieki nad członkiem rodziny, i nie mogą swobodnie przemieszczać się za pracą, biorąc to co najlepsze jest w danej chwili i danym miejscu. A jeszcze inni są już zwyczajnie za starzy.

 

Problem nie polega na tym, że bogaci uciekają klasie średniej, bo każdy z tych młodych zdolnych może zrobić to co pisze Hyde czy Perez i do tych bogatych próbować dołączyć. Problem jest w tym, że bogaci stają się coraz bogatsi i uciekają tym najbiedniejszym, którzy takich możliwości nie mają.

 

Oczywiście możemy sobie zadać pytanie, co nas obchodzą ci najbiedniejsi, takie jest życie, najsłabsi odpadają itp. Tylko że nikt nie chce - w przeciwieństwie do tego, co niektórzy starają się nam włożyć w usta - zabierać mustangi i jachty bogatym i oddawać biednym, żeby wszyscy mieli po równo, albo żeby wszyscy byli profesorami. Tylko tego, żeby nawet najniższa pensja za niewykwalifikowaną pracę mogła zagwarantować godne życie, co w postępującym rozwarstwieniu społecznym staje się powoli coraz trudniejsze.

Odnośnik do komentarza

To są dane z USA, podejrzewam, że dla uprzemysłowionego Zachodu (bo tylko tam nowoczesne społeczeństwo istnieje tak długo) wyglądałoby to podobnie. Zmniejszanie nierówności to nie mrzonka lewaków, a kwestia przetrwania cywilizacji Zachodu, już nie tylko Piketty sugeruje, że w przeciwnym razie zmniejszy je konflikt na skalę globalną.

 

Screen-shot-2010-03-24-at-10.53.03-AM.pn

Odnośnik do komentarza

 

 

Oczywiście możemy sobie zadać pytanie, co nas obchodzą ci najbiedniejsi, takie jest życie, najsłabsi odpadają itp. Tylko że nikt nie chce - w przeciwieństwie do tego, co niektórzy starają się nam włożyć w usta - zabierać mustangi i jachty bogatym i oddawać biednym, żeby wszyscy mieli po równo, albo żeby wszyscy byli profesorami. Tylko tego, żeby nawet najniższa pensja za niewykwalifikowaną pracę mogła zagwarantować godne życie, co w postępującym rozwarstwieniu społecznym staje się powoli coraz trudniejsze.

Uważam, że już teraz najniższa pensja jest adekwatna. Najniższa pensja wynosi obecnie ok. 1400 zł na rękę (nie wliczam tutaj żadnych przestępczych układów, tylko legalną pracę). To w zupełności wystarczy na opłacenie mieszkania, wyżywienie, skromne ubranie się. Myślę, że to kwota, która takie minimum socjalne zapewnia. A dalej jest prosta zasada - chcesz więcej - zrób więcej.

 

 

 

To są dane z USA, podejrzewam, że dla uprzemysłowionego Zachodu (bo tylko tam nowoczesne społeczeństwo istnieje tak długo) wyglądałoby to podobnie. Zmniejszanie nierówności to nie mrzonka lewaków, a kwestia przetrwania cywilizacji Zachodu, już nie tylko Piketty sugeruje, że w przeciwnym razie zmniejszy je konflikt na skalę globalną.

To, że wojna niweluje rozwarstwienie to oczywistość. Niemniej jednak sugerujesz, że jest to przyczyna wojny, w co śmiem wątpić. Wojna w najbliższych kilku, kilkunastu latach wydaje mi się bardzo prawdopodobna, ale nie uważam, żeby jej przyczyną było to, że przywołany wcześniej Janek ze wsi Mirkowo zarabia za mało. Moim zdaniem mylisz skutek z przyczyną.

Odnośnik do komentarza

 

Oczywiście możemy sobie zadać pytanie, co nas obchodzą ci najbiedniejsi, takie jest życie, najsłabsi odpadają itp. Tylko że nikt nie chce - w przeciwieństwie do tego, co niektórzy starają się nam włożyć w usta - zabierać mustangi i jachty bogatym i oddawać biednym, żeby wszyscy mieli po równo, albo żeby wszyscy byli profesorami. Tylko tego, żeby nawet najniższa pensja za niewykwalifikowaną pracę mogła zagwarantować godne życie, co w postępującym rozwarstwieniu społecznym staje się powoli coraz trudniejsze.

Uważam, że już teraz najniższa pensja jest adekwatna. Najniższa pensja wynosi obecnie ok. 1400 zł na rękę (nie wliczam tutaj żadnych przestępczych układów, tylko legalną pracę). To w zupełności wystarczy na opłacenie mieszkania, wyżywienie, skromne ubranie się. Myślę, że to kwota, która takie minimum socjalne zapewnia. A dalej jest prosta zasada - chcesz więcej - zrób więcej.

 

 

 

To są dane z USA, podejrzewam, że dla uprzemysłowionego Zachodu (bo tylko tam nowoczesne społeczeństwo istnieje tak długo) wyglądałoby to podobnie. Zmniejszanie nierówności to nie mrzonka lewaków, a kwestia przetrwania cywilizacji Zachodu, już nie tylko Piketty sugeruje, że w przeciwnym razie zmniejszy je konflikt na skalę globalną.

To, że wojna niweluje rozwarstwienie to oczywistość. Niemniej jednak sugerujesz, że jest to przyczyna wojny, w co śmiem wątpić. Wojna w najbliższych kilku, kilkunastu latach wydaje mi się bardzo prawdopodobna, ale nie uważam, żeby jej przyczyną było to, że przywołany wcześniej Janek ze wsi Mirkowo zarabia za mało. Moim zdaniem mylisz skutek z przyczyną.

 

Za 1400 zł? W Warszawie mniej więcej tyle kosztuje wynajęcie kawalerki na przedmieściach. Lol.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...