Skocz do zawartości

Linel kam chlinel...


el_mariachi

Rekomendowane odpowiedzi

Football Manager 2008

Patch: brak (tak tak, śmiejcie się ze mnie, gratulujcie mi wyboru, zlinczujcie mnie - to, że mam słabego neta i w końcu udało mi się postawić FMa to jest cud, a boje się myśleć, co by było z instalacją patcha)

Dodatkowe pliki: Bomboniera Profa

Ligi: Białoruś, Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Polska, Rosja, Serbia, Słowacja, Słowenia, Ukraina (najniższe możliwe)

Zasady: be yourself

 

 

 

Pewien człowiek, w pewnym miejscu, w pewnej sytuacji rzekł pewne słowa:

 

Kiedyś słyszałem, że gdy Gruzin wkłada kutasa do wiadra z wodą, to ta wrze

Przyznać wypada, że stwierdzenie te jest dość oryginalne, a zarazem dość odważne i kontrowersyjne. Zresztą należy się zapytać samych bohaterów tego stwierdzenia, co oni na ten temat sądzą. Dużo rzeczy w swoim życiu widziałem. Jedne były bardziej realistyczne, a drugie mniej. Poczynając od wyginania łyżki wzrokiem, poprzez wpieprzanie pieczonych wróbli czy baranich jaj. Nie mogę jednak wyobrazić sobie, jak woda może zacząć wrzeć od narządu rozrodczego mężczyzny. Bąbelki? Jak się popierdzi w wannie, to można pobawić się w jacuzzi. Ale ciągle przed oczami próbuję sobie wyobrazić tego Gruzina co wkłada do wiadra swojego fiuta, a woda wrze.

 

Od słów do czynów jest daleka droga. Mam jednak świetną okazję, aby za grosze wybrać się do Gruzji. Zwiedzę więc Tbilisi, spróbuje oryginalnej, gruzińskiej kuchni i znajdę jakiegoś idiotę, który włożyłby swojego fiuta do wiaderka. Osoba, od której usłyszałem słowa, o których mówiłem na początku, ma podobno przyszykowane wiaderko, ale nie znalazła Gruzina, który by zaprezentował ową sztuczkę. Może ja będę miał więcej szczęścia. Na Allegro zamówiłem już sobie miedziane wiaderko, coby, w razie jakby okazało się to prawdą, ładniej wyglądało przy nagrywaniu filmu.

 

Gruzjo - zbliżam się! Gruzini - szykować swoje fiutki!

 

 

Wysiadłem z samolotu i kiedy zobaczyłem miejscową ludność w ustach pojawiły mi się pewne słowa:

 

- Łer de fak aj em?

 

Z przerażeniem w oczach stawiałem kolejne kroki na nieznajomej mi ziemi. Ciągle wylatywało mi z ust to samo pytanie. Samoczynne, bezwiedne, niekontrolowane wyrzuty słów... I ciągle i ciągle i ciągle... Rzygać się już chciało, ale ja cały czas to powtarzałem. Nagle podszedł do mnie murzyn, który najwyraźniej zainteresował się moją osobą. Stwierdziłem, że można wykorzystać tą sytuację i wyciągnąć od niego jakieś konkretniejsze informacje.

 

- Ekskjuzmi, łer de fak aj em?

- Łelkom in Amerika maj frend.

- Łot de fak?

Odnośnik do komentarza

lokiec1212 - Za "powodzenia" dziękuję, a "za oceanem" jeszcze się wstrzymam.

 

 

 

Murzyn miał racje. "Stars and Stripes" wisiały wszędzie gdzie się dało. Amerykanie pokazywali w ten sposób, jacy to oni są fajni, jacy mocarni, jacy w ogóle świetni. Dostałem jednak sygnały, ze świata rzeczywistego, a nie wirtualnego, w którym ja żyje, że to właśnie przez ten naród żyjecie teraz w kryzysie. Dziwić się temu nie można, bo jak Ci idioci dawali kredyty na ślepo, to później wchodzi się w takie, a nie inne gówno. Tylko dlaczego, do jasnej cholery, cały świat musi przez to cierpieć i się w tym gównie taplać? Ale mniejsza o to. W wirtualnym świecie żyje się bez kryzysu... Często... Czasem...

 

Zgadałem się z murzynem, który mnie bardzo serdecznie przywitał w Gru... Ameryce. Nie mogę jednak zrozumieć, dlaczego nagle znalazłem się akurat w tym miejscu, a nie tam, gdzie chciałem być.

 

- A tyś skąd przyleciał do naszego wspaniałego kraju?

- Z dupy Maryni. Na razie nie wiem gdzie jestem i co ja tutaj robię.

- Ooo... Marynarz! A jesteś w potężnej Ameryce!

- Dzięki, że mi powiedziałeś.

- A cel podróży?

- Chciałem spróbować oryginalnych, gruzińskich potraw.

- Marynarz i kucharz w jednym? Idealny facet na męża!

- Ehh... Za pracą przyjechałem - rzuciłem, aby murzyn się ode mnie w końcu odczepił

- Ameryka wielki kraj, na pewno coś tutaj znajdziesz dla siebie.

- Nie wątpię...

- Mogę coś Ci załatwić. Mam kumpla, który szuka do pracy.

- Serio? - tutaj nastała chwila ciszy, bo musiałem zaczerpnąć dużo powietrza, zanim wykrzyczałem pewne słowa - W dupie mam Amerykę! W dupie mam Amerykanów, którzy są za bardzo zapatrzeni w siebie. W dupie mam to lotnisko! A jak dobrze pogrzebie i ułożę sobie co nieco w tej dupie, to i samolot jeszcze zmieszczę. Więc w skrócie mówiąc: fak of.

- Lubisz latać powiadasz?

- k***a... Czy ja oszalałem? Co ja takiego zrobiłem, że nie wiem co się ze mną dzieje. Nie wiem co robie. Nie wiem co ja robię w tej zawszonej, zadufanej i cholernie głośnej Ameryce.

- Chcesz pracę?

- A jesteś idiotą?

- Jak znasz się trochę na piłce, to Ci załatwię coś.

- Czy Ty mnie w ogóle słuchasz? Czy ty słyszysz co ja do Ciebie mówię? Czy Ty mnie rozumiesz?

- Cześć, nazywam się Osumba.

- k***a!

- Cześć Kurwo, miło mi Cię poznać.

- Ja chciałem zobaczyć Gruzinów, którzy wkładają fajfusy do wiaderka, a nie gadać z jakimś bambusem, który w dodatku jest kretynem!

- Wypraszam sobie...

- Oszaleję tutaj... Ja chcę stąd uciec! Nie chcę tu być!

- Wedle życzenia.

Nagle poczułem straszny ból z tyłu głowy, tak jakby mi ktoś trzonkiem od siekierki przywalił. Dużo się nie pomyliłem, bo murzyn z uśmiechem na twarzy chował grubą Encyklopedię PWN, na której zostało moich kilka, długich kłaków. Przed tym, jak padłem na ziemię, zdążyłem się zastanowić, skąd on miał pod ręką tą księgę. Niestety nie odpowiedziałem sobie na to pytanie i trzasnąłem o ziemię niczym deska.

Odnośnik do komentarza

Otrząsnąłem się, usiadłem na zadku i od razu złapałem się za głowę. Poczułem wielkiego guza, który najprawdopodobniej, utrzyma mi się w tym miejscu przez kilka, ładnych dni. W końcu zdecydowałem się wstać i rozejrzeć się po miejscu, w którym się znajdowałem. Był to ładny pokój, a właściwie całe mieszkanie, które było w pełni umeblowane. Można by powiedzieć, że przyszykowane już na przyjazd konkretnego lokatora. Nagle otworzyły się drzwi wejściowe i zobaczyłem w nich murzyna, z którym rozmawiałem na lotnisku.

 

- Kim Ty tak na prawdę jesteś?

- Na razie nie mogę Ci powiedzieć.

- Dlaczego?

- Powiedzmy, że obowiązuje mnie takie coś jak zmowa milczenia.

- Nic nie rozumiem...

- I o to nam właśnie chodzi.

- Nam? To znaczy komu?

- Dowiesz się wszystkiego. Ty jesteś od pracy fizycznej mój drogi. My jesteśmy od myślenia.

- Ke?

- Dobranoc.

 

Nie wiedziałem o co chodzi. Nie wiedziałem nic. Chciałem wyjść, ale drzwi były zamknięte. Chciałem się napić czegoś mocniejszego, ale barek był pusty. Chciałem coś zjeść, ale... Właściwie tutaj "ale" nie ma żadnego. Zrobiłem sobie talerz kanapek i usiadłem na kanapie. Włączyłem telewizor i nagle opadła mi szczęka...

 

Powinieneś wiedzieć, że jesteś pod ciągłą obserwacją.

 

Taki napis pojawił się na ekranie, kiedy nacisnąłem przycisk od pilota. Czułem się jak bohater Roku 1984 Georga Orwella. Postanowiłem się położyć. Jednak i to nie było dobre. Przewracałem się w różne strony, zastanawiając się, z której z nich będzie mnie najsłabiej widać. W końcu stwierdziłem, że wszystko co robię jest bez sensu i przewlokłem się do kibla, gdzie sobie spokojnie usiadłem.

 

- Idziemy - powiedział murzyn, który wszedł do mieszkania bez pukania i tak cicho, że nikt by go nie usłyszał

- Gdzie?

- Tam, gdzie dowiesz się wszystkiego.

- Ale jest 3-cia w nocy...

- I tak nie śpisz, tylko wiercisz się nerwowo.

- No tak... Wielki Brat patrzy?

- Powiedzmy. Teraz ruszaj.

- A mam wybór?

- Dostaniesz coś do wyboru, jak dojedziemy w pewne miejsce.

- Nie mogę się doczekać.

- Nie wątpię, mój drogi przyjacielu. Nie wątpię.

Odnośnik do komentarza

Całą drogę przejechaliśmy w milczeniu. Nikt do nikogo się nie odzywał i nikt nawet najmniejszego odgłosu z siebie nie wydał. Dojechaliśmy w końcu do jakiegoś wieżowca, pod którym stała nowa ekipa. Co najlepsze w tym wszystkim było? Zacząłem w końcu żartować z tej sytuacji.

 

- Panowie, mam pytanie. Dlaczego wy wszyscy i oni wszyscy jesteście w garniturach, a ja w zwykłym, kreszowym dresiku? Rozumiem, że ma to być na wzór amerykańskich filmów, tak?

 

Chłopaki byli jednak nieugięci i za pewne znowu trzymali się tej "zmowy milczenia". Wysiadłem, a mili panowie odjechali z piskiem opon. Dostałem się w ręce nowych, miłych panów, z którymi wszedłem do budynku. Wjechaliśmy na samą górę, bo jakżeby inaczej, i wprowadzono mnie do pewnego pokoju. Był to praktycznie pusty pokój z wielkimi oknami. Widok był niesamowity. Na jego środku stał stolik, na którym były ułożone kartki. Stało także krzesło, które wręcz mówiło: siądź na mnie, weź kartkę, przeczytaj i zdecyduj! Tak też zrobiłem.

 

Witam serdecznie w moich skromnych progach Panie Andrzeju. Przedstawić się Panu nie przedstawię, gdyż i tak się nigdy nie spotkamy. My natomiast wiemy o Panu wszystko. Dziś zaoferuję Panu propozycję nie do odrzucenia. W sumie może Pan ją odrzucić, ale nie wiem, czy zrobi to Pan po przeczytaniu tego.

 

To jest swoiste Linel kam chlinel dla Pana. Za pewne Pan tego nie rozumie, ale sądzę, że już wkrótce nauczy się Pan tego języka. Znaczy to Być albo nie być w języku Ormian. Ma Pan dwa wyjścia. Pierwsze - poprowadzi Pan reprezentację Armenii i zrobi Pan wszystko, żeby się nie upokorzyła jeszcze bardziej. Drugie wyjście jest szybsze - widzi Pan ten piękny widok za sobą? Może Pan go zobaczyć zaraz z bliska.

 

Mam nadzieję, że wyraziłem się jasno. Obok, w teczce, ma Pan do podpisania kontrakt i długopis. Życzę miłego dnia.

 

- Co za metody... Nie lepiej było przyjść do mnie i po prostu zapytać? Co za dupki... - pomyślałem sobie wtedy

 

Wyjścia nie miałem, no chyba, że chciałem dostać darmową, a zarazem szybką naukę latania. Podpisałem ten kontrakt i zostałem trenerem Armenii. Czy się cieszę? Z jednej strony tak, bo przynajmniej troszkę moje życie się poukłada. Z drugiej strony jak mam pracować z takimi baranami, to aż mi się nie chce. No ale cóż, papier podpisałem, więc trzeba się wywiązać z kontraktu.

Odnośnik do komentarza

Zapomnij o EURO 2008. Dla Ciebie ono nie istnieje. Pomyśl sobie, że są to zwykłe mecze towarzyskie, w trakcie których masz dobrze zaprezentować się kibicom. Zapamiętaj, że EURO 2008 nie istnieje! Masz czas, aby zapoznać się z drużyną, a także z piłkarzami, których będziesz powoływał. Wybierz tych najlepszych i przyszykuj się do EMŚ 2010. Zapamiętaj, że EURO 2008 dla Ciebie nie będzie, że nie masz szans. Nie zbłaźnij drużyny, ani siebie. Masz dać z siebie wszystko i to samo mają pokazywać piłkarze na boisku. Twoje życie nie zależy tylko od Ciebie, ale i od piłkarzy. Nie ma EURO 2008, zapamiętaj to!

 

Miłe powitanie w Erywaniu. Zrozumiałem, że wszystkie informacje będę dostawał za pomocą krótkich, a może i dłuższych liścików. Prócz takie... ekhm... notki, dostałem listę spotkań, które są przede mną. Na pierwszy ogień idzie Portugalia.

 

- I ja mam się k***a nie zbłaźnić już w pierwszym spotkaniu?

 

Armenia gra w Grupie A w eliminacjach do E..., do tego turnieju, którego nazwy wymówić nie mogę. W świecie wirtualnym wiecie, jak to się potoczyło i wiecie, że Polska przegrała z Armenią 0:1. Na szczęście ja z Polakami grać nie będę, dzięki czemu nie zostanę wygwizdany, wyśmiany, wykrzykiwany i jeszcze wiele, wiele, wiele innych rzeczy, przez polskich kibiców. Mimo, że są oni na prawdę świetni, to czasami zachowują się jak bydło. Ormianie zajmują obecnie 6. miejsce z 7-oma punktami na koncie.

 

Mam ponad miesiąc czasu, aby przeszukać całą Armenię, a także resztę świata. Szukam kogoś, kto będzie umiał grać w piłkę na poziomie wyższym niż podwórkowy. Szukam kogoś, kto błyśnie, za lśni niczym diament. Szukam gwiazd. Problem jest jeden... Muszą pochodzić z Armenii.

Odnośnik do komentarza

Powołania na mecz z Portugalią otrzymali:

 

Bramkarze: Armen Ambartsumyan (29l., 10A/0, Czernomorec Burgas), Davit Azarumyan (25l., 0A/0, Ararat), Gevorg Kasparov (27l, 7A/0, Ra Ahan)

 

Obrońcy: Ararat Arakelyan (22l., 0A/0, Ararat Erywań), Robert Arzumanyan (22l., 4A/0, Piunik), Artashes Bagdasaryan (23l., 0A/0, Kilikia), Alexis Gharibian (23l., 1A/0, Frejus), Sargis Hovsepyan (34l., 73A/0, Piunik), Yegishe Melikyan (28l., 15A/1, Bananc), Alexandr Tadevosyan (27l., 19A/0, Dinamo Tbilisi), Marian Zeciu (30l., 4A/0, Juventus Buk.)

 

Pomocnicy: Karen Alexanyan (27l., 19A/0, Zimbru), Romeo Jenebyan (27l., 3A/0, Bananc), Artavazd Karamyan (28l., 33A/3, Poli 1921), Romik Khachatryan (29l., 42A/0, U Cluj), Gor Mkhitaryan (32l., 0A/0, Piunik), Albert Sarkisyan (32l., 33A/3, Terek), Arthur Voskanyan (31l., 27A/0, Ararat Erywań)

 

Napastnicy: Ara Hakobyan (26l., 20A/2, Zimbru), Arman Karamyan (27l., 36A/5, Poli 1921), Hamlet Mkhitaryan (33l., 34A/1, Ra Ahan), Galust Petrosyan (25l., 3A/1, Zimbru)

 

 

Davit Azarumyan (Ararat) oraz Gor Mkhitaryan (Piunik) zamiast Edgara Manucharyana (Ajax) - pierwsze powołania polskiego trenera

 

Trener Andrzej Bzyczek zaskoczył wszystkich kibiców z Armenii. Na ciężki mecz, bo tak niewątpliwie będzie, z Portugalią, nie powołał najlepszego napastnika tego kraju, a w zamian za to, powołał na mecz dwóch, kiepskich piłkarzy, którzy chyba ciągle twierdzą, że piłka jest kwadratowa. Manucharyan, który gra obecnie w holenderskim Ajaxie Amsterdam, nie krył swojego zdziwienia, a także zaszokowania brakiem powołania.

 

- To, że na razie siedzę na ławce i wchodzę do gry jako rezerwowy, nie znaczy, ze nie umiem grać w piłkę. Uważam, że trener Bzyczek pożałuje swojej decyzji. - powiedział napastnik, pytany o sytuację - Gram w jednym z potężniejszych klubów na świecie. W Armenii, takie coś jest wyróżnieniem. Mam nadzieję, że ten cały Polak szybko się o tym przekona!

 

- Jeżeli uznam, że Edgar będzie gotów do gry, to go powołam. - krótko odpowiedział polski szkoleniowiec

 

Przed Polakiem jest trudne, wręcz niewykonalne zadania - mecz z Portugalią, ma pokazać, czy Polska to tylko kraj pijaków, czy także kolebka znakomitych trenerów. Związek piłkarski z Armenii powiedział krótko, że ma nadzieję, że Armenia przegra najmniejszą, możliwą ilością bramek.

 

No to się k***a zacznie... Już widzę, że jak kogoś nie powołam, to będzie zaraz wielka sensacja. Może lepiej było wyskoczyć z tego okna?

Odnośnik do komentarza

Sławoj - A tak jakoś wyszło, że go nie powołałem. Zresztą jakoś jego forma mi nie odpowiada. Za to Ara Hakobyan szaleje w swoim klubie. Może nie powinienem porównywać Ajaxu do Zimbru, no ale sam fakt.

 

 

 

Nadeszła moja chwila prawdy. Jednak to moi piłkarze byli bardziej zszokowani niż ja. Tyle gwiazd światowego futbolu w Erywaniu. Tu Deco, tam gdzieś biega Cristiano Ronaldo. Najbardziej jednak przerazili się Ricardo, który wyłapywał wszystkie piłki swoich kolegów. Widać, że chłopak jest w dobrej formie. No ale cóż, mecz jak mecz, a ja mam sprawdzić piłkarzy, przez resztę eliminacji. Co będzie to będzie. Najwyżej mnie wyrzucą z tego okna sami.

 

Rozpoczęliśmy mecz dość pewni siebie i od pierwszych minut, o dziwo, to my atakowaliśmy bramkę faworytów. Bałem się, że zbytnio uwierzymy we własne możliwości i po pierwszej strzelonej bramce, nam oczywiście, popłyniemy szybciej. Okazało się jednak, że Armena Ambartsumyana nie będzie można tak łatwo pokonać. Świetnie wybronił strzał Deco z 10. minuty, a następnie wypiąstkował, prawie nie możliwe do obrony, uderzenie Nuno Gomesa. Moi piłkarze nie byli gorsi. Już na początku spotkania gola mógł strzelić Voskanyan, jednak Portugalczyków uratowała poprzeczka. Goście błyszczeli na boisku. Popisywali się klasowymi zagraniami, znakomitym podaniami, a ich strzały były najwyższych lotów. Pech jednak chciał, że albo nie trafiali w światło bramki, albo mój bramkarz świetnie bronił. W 43. minucie szczęście się do nas uśmiechnęło. Yegishe Melikyan wykonywał rzut wolny, gdzieś z okolic środka boiska. Piłka poleciała aż pod pole karne, gdzie niepewnie interweniował Ricardo. "Podarunek" ten wykorzystał Hamlet Mkhitaryan i po uderzeniu główką pokierował piłkę do bramki gości. Na stadionie rozległ się wielki okrzyk radości. Kibice zaczęli wykrzykiwać nazwisko doświadczonego napastnika. Armenia - Portugalia 1:0 do przerwy!

 

Na drugą połowę wyszliśmy szczęśliwsi niż goście z Portugalii. Wiedzieliśmy jednak, że teraz mecz będzie znacznie trudniejszy, gdyż Portugalia, nie dość, że jest od nas lepsza, to musi jeszcze odrobić stratę. Nie przeprowadziłem żadnych zmian, kierując się pewnym stwierdzeniem: zwycięskiego składu się nie zmienia. Nie wiedziałem, czy dobre to rozwiązanie, czy złe. Teraz zależało mi tylko na dociągnięciu tego wyniku do końca spotkania. Zostało tylko i aż 45 minut. Nie zaskoczyło nas to, że Portugalia zaatakowała nas od pierwszych minut drugiej połowy. Z akcji na akcję stawali się coraz groźniejsi, ale również coraz bardziej nerwowi i brutalniejsi. Zwłaszcza Deco, który za jeden z fauli otrzymał żółty kartonik. Nasza znakomita sytuacja pogmatwała się w 54. minucie. Rzut wolny na bramkę zamienił właśnie Deco. Nie dał on żadnych szans Ambartsumyanowi, który i tak już jest moim bohaterem spotkania. 1:1 to i tak był dla nas o wiele korzystniejszy wynik. To nie my walczymy o awans do finału, tylko Portugalczycy. My walczymy o honor! W końcu postanowiłem wykonać jakieś zmiany, bo już nie graliśmy jak w pierwszej połowie. Trzeba było "załatać" dziurę, jaka powstawał w defensywie. Na boisku pojawili się Karamyan oraz Gharibian, którzy zmienili kolejno Bagdasaryana i Hovsepyana. Mecz toczył się dalej, ale widać było, że goście stracili już chęci do gry. Widząc realną szansę, na utrzymanie dobrego wyniku, postanowiłem jeszcze trochę wzmocnić obsadę pod moją bramkę. Z boiska zszedł strzelec gola, Mkhitaryan, a w jego miejsce wstawiłem Khachatryana. Kibice, którzy zjawili się na stadionie, na stojąco i gromkimi brawami pożegnali schodzącego piłkarza. To było coś niesamowitego. Jednak dalej zostało 13 minut walki o wynik. Pechowa trzynastka? Nie w Armenii! Remis w tym meczu był nie możliwy, a jednak potrafiliśmy to zrobić.

 

9/14, Eliminacje ME, gr. A
Stadion Razdan, Erywań
Sędzia: John Underhill

[6] Armenia - Portugalia [2]
Hamlet Mkhitaryan 43' 1:1 Deco 54'
MoM: Hamlet Mkhitaryan (Armenia), 8

 

Notatki pomeczowe: Chyba zacznę czytać Szekspira. Poza tym, już wiem, czemu Armenia potrafiła wygrać z Polską.

Odnośnik do komentarza

Witam. Wynik z Portugalią iście szokujący:) Pamiętać jednak trzeba, że w Armenii każdej ekipie zawsze grało się bardzo ciężko. Jestem bardzo ciekaw Twoich pierwszych wyjazdowych gier. Fajne opowiadanie, czekam na dalsze części. Pozdrawiam i życzę powodzenia. PS. Dobrze zrobiłeś z niepowołaniem tego gościa z Ajaxu. Niech decyduje forma, a nie nazwisko. Może akurat znajdziesz jakieś nowe ormiańskie talenty:)

Odnośnik do komentarza

petemitchell - Dziękuję za miłe słowa. Poza tym, nie lubię, kiedy prowadzę reprezentację, kiedy mam powołać kogoś, kto non stop siedzi na ławce.

 

 

 

Gazety ciągle trąbią o niesłychanym wyczynie. Polak potrafi!, Armenia - Portugalia 1:1 - jeden z cudów świata?, Jesteśmy groźni!. To tylko niektóre z tytułów, jakie zdołałem rozczytać na stronach tytułowych. Sam jednak podchodziłem do tego wyniku ostrożnie i z lekkim dystansem. Może to po prostu był fart? Nie wiem i wole się nie doszukiwać czynników, które wpłynęły na taki wynik, gdyż nie chcę zapeszyć.Przed nami kolejne dwa spotkania, w których, teoretycznie, możemy zdobyć pełne 6 punktów. Naszym przeciwnikiem będzie Kazachstan. Pierwszy mecz zagramy na wyjeździe, a drugi przed własną publicznością.

 

Postanowiłem więc bliżej przyjrzeć się piłkarzom, których mogę powołać. Na pierwszy ogień poszedł Edgar Manucharyan, którego tak zabrakło wszystkim w ostatnim meczu. Pokazałem jednak, że i bez tak klasowego, jak na Armenię, zawodnika można uzyskać dobry wynik. Wybrałem się więc do Zurychu, aby obejrzeć rewanżowe spotkanie pomiędzy Grasshopperem, a Ajaxem. Okazało się, że miałem zaszczyt usiąść obok Marco van Bastena, który również przybył na to spotkanie. Niestety to on mógł się lepiej przyjrzeć swoim podopiecznym, gdyż Edgara nie było widać nawet na ławce... Mój wyjazd do Szwajcarii okazał się bezsensowny. Z drugiej strony obejrzałem znakomite widowisko. Ajax wygrał z Grasshopperem, a zwycięstwo było niesłychanie wysokie. Holenderski zespół pokonał gospodarzy aż 9:0, a Kennedy Bakircioglu ustrzelił hattricka. Po meczu powiedziałem, że Manucharyan nie ma co liczyć na powołania, dopóki nie zacznie regularnie grać w klubie.

 

Trzeba było mi znaleźć więc jakieś zastępstwo, bo czułem, że gwiazdor nie zacznie grać zbyt szybko. Pewne miejsce w składzie ma Ara Hakobyan, który w Zimbru strzela bramki jak na zawołanie. Mam nadzieję, że się odblokuje i zacznie tak strzelać w reprezentacji. Interesującym piłkarzem jest też Karen Oganyan, który zaczął się rozkręcać w KamAZie. Być może dostanie swoją szansę, na debiut w reprezentacji. Poszperałem także w drużynach U-21 i U-19. Znalazłem tak kilku przyzwoitych zawodników, których odnotowałem w swoim kajeciku.

 

Do meczu z Kazachami został niecały miesiąc. Miesiąc poszukiwań. Może znajdę gdzieś ten ukryty diamencik...

Odnośnik do komentarza

Sam nie mogłem uwierzyć, pókim nie zobaczył końcowego wyniku. Liczyłem, że jakimiś trzema, może czterama bramkami w dupę dostaniemy, a tutaj niespodzianka ;)

 

 

 

Na dwa spotkania z Azerbejdżanem powołałem następujących piłkarzy:

 

Bramkarze: Armen Ambartsumyan (29l., 11A/0, Czernomorec Burgas), Edgar Gasparyan (21l., 0A/0, Piunik), Gevorg Kasparov (27l, 7A/0, Ra Ahan)

 

Obrońcy: Ararat Arakelyan (22l., 0A/0, Ararat Erywań), Robert Arzumanyan (22l., 5A/0, Piunik), Armen Ghazarian (18l., 0A/0, Zob-Ahan), Alexis Gharibian (23l., 2A/0, Frejus), Sargis Hovsepyan (34l., 74A/0, Piunik), Yegishe Melikyan (28l., 16A/1, Bananc), Marian Zeciu (30l., 5A/0, Juventus Buk.)

 

Pomocnicy: Ara Hovhannisyan (20l., 0A/0, Gubbio), Artavazd Karamyan (27l., 33A/3, Poli 1921), Carl Lombe (21l., 0A/0, Piunik), Romik Khachatryan (29l., 43A/0, U Cluj), Gor Mkhitaryan (32l., 0A/0, Piunik), Albert Sarkisyan (32l., 33A/3, Terek), Armen Tigrayan (21l., 3A/0, Zob-Ahan)

 

Napastnicy: Ara Hakobyan (26l., 21A/2, Zimbru), Arman Karamyan (27l., 37A/5, Poli 1921), Hamlet Mkhitaryan (33l., 35A/2, Ra Ahan), Galust Petrosyan (25l., 3A/1, Zimbru), David Kirokosyan (18l., 0A/0, Smiena Mińsk)

 

 

Na dwa spotkania z Azerbedżanem powołałem 22 chłopa od rąbania drewna. Skład trochę zmodyfikowałem, o czym mówiłem już wcześniej. Azerbejdżan nie jest tak wymagającym przeciwnikiem jak Portugalia, ale jednak filary, danych pozycji, trzeba było zatrzymać. Oczywiście nie obyło się bez krytyki co do powołań. Przecież prasa musi coś znaleźć, czego mogłaby się czepić. A ja, Bogu winien mały Polaczek, znów stanąłem pod ścianą, w którą brnęły mikrofony. Oczywiście nie mogłem się od nich odpędzić i musiałem odpowiedzieć na kilka, nudnych pytań. O dziwo, nie pytali się już o Edgara Manucharyana, co mogę uznać, za swoisty sukces. Zarzucili mi, że powołałem na mecz wielu niedoświadczonych piłkarzy. Poza tym wyrzucono mi, że nie powołałem jednego z pomocników. Chodziło im tutaj o Arthurze Voskaynianie z Araratu Erywań. Co ja mogę powiedzieć.

 

- Mój wybór, moja decyzja, moja dupa do obrony. Wybrałem taki, a nie inny skład. Przed meczem z Portugalią też mnie zjebaliście, że gówno, że ch** i najlepiej to żebym się poszedł powiesić z takim składem. I co? I niespodzianka. Nie chcę mówić za dużo, ale wierzę w ten zespół i wierzę, że dzięki takim wyborom znajdę jakieś perełki w waszym narodzie. Dajcie mi czas, aby mógł się tutaj zaaklimatyzować. Dajcie mi czas, abym poznał waszych piłkarzy.

Odnośnik do komentarza

Faworyt? Nie ma faworyta w tym meczu. No może na troszkę lepszej pozycji jest Azerbejdżan, który gra u siebie. Powiedzieliśmy sobie w szatni, że nie będzie taryfy ulgowej i zagramy tak samo skoncentrowani, jak w meczu z Portugalczykami. Do meczu wyszliśmy z zupełnie inną taktyką, tym razem była ona bardziej ofensywna. Widziałem realne 3 punkty w tym meczu i postanowiłem, że zrobimy wszystko, dosłownie wszystko, aby zdobyć pełen komplet. Pierwsza połowa zaczęła się bardzo nerwowo. Azerowie pokazali, że nie ma tak łatwo i zaczęli cisnąć naszą bramkę ze wszystkich możliwych stron. Dużym zagrożeniem był na pewno Sergiy Tchernyak, który swoimi mocnymi strzałami często nas straszył. Na nasze szczęście, częściej trafiał w słupki, bądź w poprzeczkę, niż światło bramki. Pierwsza połowa mijała szybko, a zarazem nudno. Nie byli to rywale, którzy zmuszali nas do biegu i wymuszali kontrataki. Wszystko zmieniło się w doliczonym czasie pierwszej części meczu. Sędzia doliczył aż 5 minut. Sergiy Tchernyak dostał piękną piłkę od swojego partnera i pięknym strzałem uderzył w bramkę, prosto do siatki. Na szczęście był spalony, a przynajmniej tak mi się wydawało. Ambartsumyan nawet się nie ruszał, bo był pewien, że sędzia zaraz zagwiżdże. Sędzia jednak tego nie zrobił i sam został wygwizdany przez kibiców Armenii. Azerbejdżan prowadził z nami i podejrzewałem, że czeka mnie ciężka rozmowa w szatni. Do końca pierwszej połowy zostały jednak 3 minuty, a Ormianie znakomicie to wykorzystali. Najpierw bramkarz wypiąstkował za końcową linię strzał Armana Karamyana i dostaliśmy okazję na wyrównanie po rzucie rożnym. Tą okazję wykorzystaliśmy pewnie. Piłka, po wrzutce Hakobyana, trafiła prosto na głowę Roberta Arzumanyana, który wpakował ją wprost do bramki. Azerowie byli załamani, a my szczęśliwie szykowaliśmy się do udania się w stronę szatni.

 

Początek drugiej połowy to także dwie zmiany w moim zespole. Musiałem zmienić dwóch środkowych obrońców, którzy sobie nie radzili z atakami gospodarzy. Na boisku pojawili się Hosepyan oraz Arakelyan. Gospodarze zawzięcie starali się wbić nam gola. Mnie natomiast uszczęśliwiał wynik, który był. Oczywiście nie obraziłbym się, gdybyśmy jeszcze strzelili jakąś bramkę. Zapatrzeni ofensywą Azerowie, zupełnie zapomnieli o defensywie. Świetnie wykorzystali to moi piłkarze, którzy zdołali strzelić drugiego gola. Gdy większość Azerów była na naszej połowie, Sarkisyan posłał piłkę w stronę napastników Armenii. Dopadł do niej Arman Karamyan i w 64. minucie pokonał bramkarza gospodarzy w akcji jeden na jeden. Gospodarze się załamali i bezradnie zaczęli wyciągać ręce. NA boisku pojawił się Karen Oganyan, zmieniając Hakobyana. Okazało się, żę była to znakomita zmiana. 25-latek chciał mi udowodnić, w swoim debiucie, że jest gotów do gry w reprezentacji. W ciągu 20 minut, jakie rozegrał w tym spotkaniu, dwa razy strzelał na bramkę przeciwnika. Jednak w 88. minucie pokazał znakomity rajd prze połowę boiska. Następnie wycofał piłkę do Artavazda Karamyana, a ten wrzucił ją na pole karne. Tam czekał już Arman Karamyan, który na zakończenie meczu wbił Azerom jeszcze jedną bramkę. Azerbejdżan - Armenia 1:3!

 

10/14, Eliminacje ME, gr. A
Stadion Republikański im. Tofika Bachramowa, Baku
Sędzia: Alojzije Supraha

[7] Azerbejdżan - Armenia [6]
Sergiy Tchernyak 45'+1' 1:3 Robert Arzumanyan 45'+4', Arman Karamyan 64', 89'
MoM: Arman Karamyan (Armenia), 8

 

Notatki pomeczowe: Nie ma EURO 2008, zapamiętać!

Odnośnik do komentarza

Do drugiego meczu z Azerami podchodziłem spokojniej. Po pierwsze graliśmy przed własną publicznością. Po drugie, poprzednie spotkanie wygraliśmy dość łatwo. Poza tym dowiedziałem się, że po ostatniej wygranej awansowaliśmy na 5. miejsce w tabeli Grupy A. Dzięki świetnej grze przeskoczyliśmy Belgów i jesteśmy o jeden punkt wyżej.Do tego doszła jeszcze informacja, że w rankingu światowym skoczyliśmy aż o 10 miejsc i obecnie zajmujemy 69. pozycję.

 

Po wielkim zwycięstwie nad odwiecznymi rywalami, podchodzimy do meczu z nimi po raz drugi z rzędu. Teraz podchodzimy jako wielcy faworyci, którzy mają za zadanie uszczęśliwić swoich wiernych kibiców. Zaczęliśmy pewnie i pewnie graliśmy aż do ostatniej minuty meczu. Już po pierwszej akcji mogliśmy prowadzić 1:0. Zeciu wyrwał się azerskim obrońcom i otrzymał znakomite podanie od Lombe'a. Trafił piłką do siatki, lecz sędzia odgwizdał spalonego. Oczywiście został wygwizdany, ale rację mu trzeba przyznać, bo podjął dobrą decyzję. Widać było, że jesteśmy groźni i mamy apetyt na kolejne 3 punkty. Azerowie nie biegali po boisku, a stali na nim. Moi piłkarze mijali ich jak jakieś pachołki. Jedynym piłkarze, który coś próbował robić, był bramkarz Ruslan Medjidov. Przyszła jednak i na niego pora. Rzut rożny, wykonywany przez Artavazda Karamyana, na bramkę zamienił mój szekspirowski napastnik. Hamlet Mkhitaryan wyskoczył najwyżesz, spośród piłkarzy miotających się na polu karnym i pewnie uderzył główką. Bramkarz gości był bez szans, a Hamlet mógł sobie dopisać kolejną bramkę w barwach Armenii (trzecią). Gra toczyła się dalej, a my nie zwalnialiśmy tempa. Jakby nie patrzeć, to Azerbejdżan to jeden ze śmiertelnych wrogów Armenii, a że mieliśmy znaczną przewagę, to wypadało im skopać ostro dupska. Kolejną, wręcz 100%-ową sytuację, mieliśmy w 39 minucie. Wtedy to, po faulu Sadygova, który otrzymał żółtą kartkę, sędzia podyktował rzut karny dla Armenii. Do wykonania rzutu karnego podszedł Artavazd Karamyan. Wziął rozbieg, uderzył w futbolówkę i... trafił w poprzeczkę. Dlatego schodziliśmy na przerwę przy stanie 1:0.

 

Złe wiadomości doszły do mnie w szatni. Musiałem przeprowadzić dwie zmiany. Zarówno Carl Lombe, debiutant, i Marian Zeciu musieli opuścić boisko. Drobne, aczkolwiek uprzykrzające grę, kontuzję uniemożliwiały im dalszą grę. Na ich miejscach pojawili się, kolejno, Sargis Hovsepyan oraz Ara Hovhannisyan. W 55. minucie Sadygov doigrał się i wyleciał z boiska. Sędzia spotkania nie mógł już patrzeć na brutalnego Azera i pokazał mu drugą żółtą, w rezultacie czerwoną, kartkę. Ponieważ faulował przed polem karnym, moi piłkarze mieli znakomitą okazję, aby uderzyć na bramkę. Spróbował tego Artavazd Karamyan i muszę przyznać, że zaskoczył wszystkich. Jego strzał był nie do obrony, a sam bohater prawie się popłakał, kiedy na tablicy świetlnej zobaczył wynik 2:0. Azerowie czuli, że właśnie przybiliśmy im gwóźdź do trumny. Byli bez szans. Chcieli strzelić chociaż gola honorowego. Mieli okazję w doliczonym czasie gry. Kiedy sędzia zauważył zagranie ręką jednego z moich obrońców. Do wykonania 11-stki przygotowywał się Samir Aliev. Ze stoickim spokojem wykonał ją, jednak zaraz po tym padł na ziemię. Armen Ambartsumyan wybronił karniaka! Schodzimy z murawy bez straty gola!

 

10/14, Eliminacje ME, gr. A
Stadion Razdan, Erywań
Sędzia: Lutz Wagner

[5] Armenia - Azerbejdżan [8]
Hamlet Mkhitaryan 26', Artavazd Karamyan 55' 2:0
Rashad F. Sadygov (Azerbejdżan), cz.k, 54;
MoM: Artavazd Karamyan (Armenia), 8

 

Notatki pomeczowe: To co kibice lubią najbardziej - wygrana z odwiecznym rywalem!

Odnośnik do komentarza

Majkel - As you wish.

 

 

 

Eliminacje do turnieju, który mnie nie interesuje, gr. A

 

1. Portugalia 10m, 21pkt

2. Polska 11m, 20pkt

3. Finlandia 11m, 19pkt

4. Serbia 10m, 16pkt

5. Armenia 10m, 14pkt

6. Belgia 10m, 11pkt

7. Kazachstan 10m, 6pkt

8. Azerbejdżan 10m, 5pkt

 

 

Powinniśmy się teraz cieszyć, z naszej pozycji w grupie. Przed nami 3 bardzo trudne spotkania, w których powinniśmy się modlić, o wywalczenie jakiegoś punkciku. Na początku zagramy z Serbami, których prowadzi Javier Clemente. Wiedziałem, że będą nam potrzebni dobrzy obrońcy, a także napastnicy, którzy są w dobrej formie. Problem polega na tym, że moi napastnicy są w dobrej formie... ale bramki strzelają w swoich klubach.

 

Wybrałem się na dwa spotkania Zimbru. W tej mołdawskiej drużynie gra aż 3 Ormian. I co jest najlepsze? To, że grają, a nie siedzą na ławce. Może nie jest to najlepszy klub, ale jeden z lepszych, w których grają moi zawodnicy. Chciałem tam zobaczyć, przede wszystkim, grę Ara Hakobyana. Ciągle nie potrafię rozgryźć tego napastnika. W klubie strzela bramki bardzo regularnie, jednak w ogóle nie asystuje. Odwrotnie jest w reprezentacji. W 3 meczach, w których wystąpił, nie strzelił gola, ale 3 razy asystował. Być może jest to spowodowane poziomem drużyn, z jakim gra tu i w klubie? Ale do jasnej cholery! Dwa razy graliśmy z Azerbejdżanem, który nie jest światową potęga w piłce nożnej! No chyba, że coś mnie ominęło... W meczu, przeciwko Gletoranowi, dobrze zaprezentował się także Karen Alexanyan, który grał przez pełne 90 minut. Niestety na boisku zabrakło Galusta Petrosyana i jedynie mogę powiedzieć, że nawet na ławce nie usiadł.

 

Na bramce pewnie stanie, niezastąpiony jak na razie, Armen Ambartsumyan, który w meczach reprezentacyjny spisuje się znakomicie. Dotarła do mnie jednak informacja, że do zdrowia powrócił Edel Apoula. 21-latek z francuskiego Paris Saint-Germain, zagrał już w jednym meczu towarzyskim, jednak nie dostanie powołania, dopóki nie zacznie grać w podstawowym składzie. Będzie miał trudne zadanie, gdyż na przeszkodzie stoi, reprezentant Francji, Mikael Landreau. Młodzian prezentuje się bardzo dobrze i czuję, że będzie godnym zastępcą Ambartsumyana.

 

Do meczu z Serbami zostało jeszcze trochę czasu. Będę musiał porozglądać się jeszcze w młodzikach i zobaczyć, co oni prezentują. Czuję, że nie zrobię jakiejś totalnej rewolucji w składzie i powołam, w większości, tych samych graczy, co na mecze z Azerbejdżanem. Ciekawi mnie to, za co teraz dostanę zjebę... Za to, że kogoś nie powołałem, a może, że powołałem nie tych co trzeba... Tak czy siak, zaczynam się do tego przyzwyczajać.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...