Skocz do zawartości

Kącik depresyjny


Icon

Rekomendowane odpowiedzi

Mi się wydaje że nie chodzi tyle o picie, co o to, że jesteś niezadowolony ze swojego życia. Praca po 13-16h wyniszcza psychicznie, a człowiek potrzebuje odskoczni, czegoś, co daje mu radość w codziennym życiu i sił do pracy (hobby, spotkań z przyjaciółmi, sportu itp). Masz coś takiego? Masz na to czas?

Odnośnik do komentarza

 

 

W sumie więc nie wiem, o co proszę. Może chciałem sobie coś takiego napisać?

 

Doskonale Cię rozumiem, mi czasem też pomaga po prostu napisanie tutaj czegoś. Mimo tych różnych czasem przykrych spraw na forumie.

 

Co ja Ci mogę poradzić? Znajdź sobie pasję! Wiem, że łatwo powiedzieć, ale próbuj! Wystarczy, że podsuniesz jakiś pomysł, zainteresowanie, a można znaleźć naprawdę wiele fajnych rzeczy do robienia w życiu.

Odnośnik do komentarza

Ja często na drugi dzień po piciu mam stany lękowe, ja to łączę ze zmęczeniem organizmu -> zmęczenie psychiczne. U Ciebie to już nawet nie sam alkohol, ale tryb życia wycieńcza psychicznie + problemy z dziewczyną, rodzicami i przyjacielem.

 

Przede wszystkim nigdy nie mów sobie, że czegoś nie możesz, nie umiesz, nie uda się, bo wtedy faktycznie tak będzie. Jeśli ta robota tak Cię wymęcza, to ją zmień - taka infolinia to najgorsze z najgorszych, więc myślę, że w podobnych widełkach płacowych uda Ci się znaleźć coś kompletnie z innej półki. Na początek nie musi to być jakaś super praca biurowa, ale cokolwiek innego, co pozwoli Ci się odbić psychicznie i nabrać sił do dalszego szukania lepszej pracy.

 

Odnajdź przyjemności w życiu, co lubisz robić, co Ci poprawia nastrój. Znajdź na to czas i ciesz się tym.

 

Więcej śpij, wymęczony organizm pogłębia depresję.

 

No i dogadaj się z dziewczyną, bo codzienne kłótnie to brzmi jak koszmar. Albo znajdziecie porozumienie, albo dla własnego egoistycznego dobra pomyśl o zmianie...

Odnośnik do komentarza

Czuję się dziwnie, że tu piszę. Nie będę Wam opisywać całego swojego problemu, ponieważ wstydziłbym się o tym wszystkim pisać. Mam tylko pytanie. Czy ktoś z Was lub waszych znajomych cierpiał na głębokie stany depresyjne na drugi dzień po spożyciu alkoholu? Nie mówię o wielkich dawkach, chodzi o kilka piw. Nie chodzi mi o zwykłego kaca, tylko o stan, w którym nie kontrolujecie swojego zachowania, ponieważ tak bardzo boli wszystko, co w normalnych warunkach boli tylko trochę. W takich chwilach nachodzą mnie myśli samobójcze, bardzo intensywne wizje śmierci. Odczuwam silne pragnienie bycia pozostawionym, żeby bliscy odeszli ode mnie i mógłbym pogrążyć się w swoim smutku i poczuciu beznadziei.

 

Ostatnio kłócę się potwornie z moją dziewczyną, co może potęguje ten stan, ale z tego co pamiętam, zaczęło się to jeszcze w weselszym okresie.

 

Nie proszę o radę "nie pij" czy "postaraj się nie pić". Staram się, piję moim zdaniem stosunkowo rzadko. Pracuję ostatnio po 13-16 h dziennie, rano robię grant naukowy, a wieczorem mam gównianą pracę na infolinii (gorzej, rejestruję szkody w towarzystwie ubezpieczeniowym), bo jestem idiotą i nie potrafię sobie znaleźć pracy, w której mógłbym robić coś, do czego mam kompetencję. Zamiast tego pełnię obowiązki, które z sukcesem mogłaby wykonywać małpa, gdyby nauczyć ją języka polskiego i obsługi komputera. W każdym razie, żeby wstać rano muszę położyć się od razu po pracy, co ułatwia alkohol - nie piję codziennie, tylko w takich sytuacjach, gdy gonitwa myśli nie pozwala mi zasnąć. Ponadto piję po kłótniach, które zajmują nam codziennie długi czas. Przez to prawie nie sypiam. W sumie więc nie wiem, o co proszę. Może chciałem sobie coś takiego napisać? \

 

Przepraszam za taki beznadziejny post. Może wkrótce zdobędę się, żeby opisać Wam całą sytuację - rozumiem, że to, co napisałem jest okropnie mętne. Trudno mi jest porozmawiać z kimś bliskim na ten temat. Rodzicom nie powiem, mam z nimi ostatnio beznadziejny kontakt, widujemy się raz na 3 miesiące. Mój najlepszy przyjaciel ma swoje demony, leczy się z alkoholizmu. Dziewczynie, którą dotąd uważałem za moją bratnią duszę, mówię o tym, ale z różnych przyczyn nie może mi pomóc, ciągle się kłócimy.

 

Miałem dokładnie tak samo, tylko u mnie wynikało to z faktu, że jestem DDA. Ojciec pił i bardzo często w młodym wieku obrywało się mnie (Jesteś beznadziejny, bez Ciebie życie byłoby lepsze, spierdoliłeś mi życie, po chuj ja Cię robiłem) atakował również wszystko co robiłem (praca przy komputerze to nie praca, powinieneś zapierdalać, nie graj w piłke, bo nie umiesz). Dlatego gdy tylko wypiłem za dużo na drugi dzień, byłem przerażony i miałem depresje (kurwa stanę się taki jak on, lepiej byłoby się zabić). Pomógł mi psycholog i spotkania DDA, na które znalazłem czas mimo tego, że pracowałem, pomyśl o tym. I rzuć infolinie, to jak strzelanie sobie po kolanach (pracowałem na słuchawce i po takie pracy ciężko wrócić do domu na świeżości psychicznej, ja rzuciłem i przez 2 miesiące wykładałem towar w supermarkecie na nockach).

 

Odnośnik do komentarza
Jej, dzięki za te odpowiedzi. Miło się robi, że kogoś coś obchodzi, co się drugiej osobie przydarza, choćby jej nie znał. Skoro komuś się chce to czytać, to może napiszę składniej, o co chodzi. Postaram się ominąć zbędne wątki, ale to jest trudne, bo jakoś wszystko teraz wydaje mi się super ważne.

Poznałem G. 2,5 roku temu, na uczelni. To trochę krępujące, ale na początku połączyły nas narkotyki. Marihuanę zacząłem palić regularnie w l klasie liceum (7 lat temu). Przepaliłem 3 klasy, zmarnowany czas. W międzyczasie zacząłem też okazjonalnie przyjmować stymulanty dopaminowe, pochodne amfetaminy oraz pochodne mefedronu. Na studiach odnalazłem życiową pasję – historię starożytną – która stopniowo zdominowała mój wolny czas i narkotyki zażywałem już rzadko, z marihuany, która powodowała u mnie stany lękowe zupełnie zrezygnowałem. Poznałem G. i pierwsze miesiące głównie uczyliśmy się i ćpaliśmy. Od ponad roku już nie ćpamy. W międzyczasie nasz związek przetrwał jej półroczny wyjazd na Erasmusa oraz moją zdradę. Zdradziłem ją, gdy była za granicą z dziewczyną ze studiów, w której się zauroczyłem. G. wybaczyła bez mrugnięcia okiem. Potem okazało się, że G. ma chorobę Cushinga, której objawy obserwowaliśmy od dawna. Przytyła 30 kg, wypadły jej paznokcie i zaczęły się łamać włosy, miała trudności z poruszaniem się. W grudniu zeszłego roku wycięto jej guza mózgu. Zaczęła odżywać, jest już szczupła, może chodzić. Zaczęła wychodzić ze znajomymi, wyjeżdżać raz na miesiąc na zagraniczne konferencje, które funduje jej matka. Dostała wymarzoną pracę w wydawnictwie.

G. dziwi się, co mi się dzieje. Zachowuję się czasem zupełnie nieracjonalnie. Zniszczyłem kilka przedmiotów, np. zbiłem lampę. Raz zamknąłem się w pokoju. Często puszczam w nią wiązanką. Zupełnie nie kontroluję tego, co wtedy robię, to jakiś amok. Wpadam w niego czasem bez powodu, czasem przez jakieś jej słowa. Np. ostatnio planowała wycieczkę do Indonezji, miesięczną, z jakąś jej koleżanką z zagranicy. Pół roku temu powiedziałem jej, że nie chcę jechać do Indonezji, bo nie byłem w wielu krajach w Europie. Więc uznała, że pojedzie z kimś innym. Nakrzyczałem na nią, pożarliśmy się. Teraz właśnie wyjeżdża do Pragi. Prosiłem ją, żeby nie jechała, żeby raz mi odpuściła, bo fatalnie się czuje, gdy jest gdzieś daleko, ew. żeby przesunęła wyjazd. Nie zgodziła się, więc wpadłem w szał. I tak pojedzie. A we wrześniu do Berlina...

Przestaliśmy razem spać. Seksu prawie wcale nie uprawiamy, jej się po prostu nie chce, jak stwierdziła, przepraszając mnie za to.

Jej ogólna radość jest jak najbardziej do zrozumienia. To, że chwilowo zdaje się nie widzieć niczego, co jej nie dotyczy, jest naturalne, nie powinienem mieć jej tego za złe. Ale gdy ona kwitnie, ja cierpię, może również dlatego że ona kwitnie. Wstaję ok. 7:30, o 8 uczę się języków, do 10-11. Potem przygotowuję się do grantu, który będę dostawał w przyszłym roku – na dzis nic z tego nie mam. „Grantuję” do 16, co sprawia mi ogromną radość – TO jest moja pasja, dla niej poszedłem na drugi kierunek (obok historii studiuję filologię klasyczną). Praca ta mnie raduje, ale także męczy. O 16:30 idę do drugiej pracy, godziny 17-23/24/1. W pół godziny jestem w domu – i spać. I tak 5-6 razy w tygodniu. Co drugą niedzielę – wizyta pod Warszawą u rodziców. Na znajomych żadnego czasu, zresztą przez ostatnie lata wszystkich potraciłem – albo skończyły się nam wspólne tematy (nie ćpam), albo po prostu umarło to z braku mojego zainteresowania: w roku akademickim też nie mam w ogóle czasu. Wakacji brak. Wyjeżdżam czasem na weekendy w Polskę – żeby nabić punkty do stypendiów przez uczestnictwo w konferencjach naukowych, straszna chałtura, której się brzydzę – ale jeździć trzeba, bo stypendium odbiorą. Niby powinienem zawierać na tych konferencjach znajomości, dobrze się bawić – ale jakoś nie umiem, mam problem ze znalezieniem z ludźmi wspólnego języka. Myślę, że to przez ogólny brak kontaktu z ludźmi.

Pracy nie zmienię, jestem w niej miesiąc. Wcześniej sprzedawałem pieczone kasztany (sic), pracowałem w sex smsach (sic) czy też sprzątałem kible w hotelu (sic). Obecna praca jest okropna, ale przynajmniej nie tak bardzo się jej wstydzę. Jestem idiotą, bo mogłem zrobić uprawnienia tłumacza albo redaktora – ale nie było albo czasu, albo pieniędzy. Chcę dociągnąć do grudnia. Liczę na stypendium ministra – to 15 000 zł, co pozwoliłoby mi nie chodzić do pracy (w roku akademickim dostaję też 600 zł miesięcznie stypendium rektora). Niemniej boję się, co będzie, jak go nie dostanę, pracy z dwoma kierunkami nie pogodzę. Z kierunków nie zrezygnuję.

Chyba po prostu jestem zmęczony i nie mam się komu wyżalić. Mój przyjaciel, ostatni, który mi został, popadł w chorobę alkoholową. Pracuje w banku, zarabia 8-9 tysięcy miesięcznie, zaręczył się, ale jest bardzo nieszczęśliwy. Jak mamy obaj czas, to fajnie się spotkać, choć rozmowy są ciężkie, jak schodzi na temat problemów.

Strasznie długi post, a napisałbym o jeszcze wielu sprawach. Przepraszam za rozwlekłość.


Super. Pierwszego posta pisałem zupełnie roztrzęsiony, teraz jestem mocno wypompowany, problemy pozostały, ale wrócił spokój.


@Brudinho

Mój ojciec ma problem alkoholowy, pije codziennie, dużo i wysokoprocentowo. Dostawałem od niego wiele szuszar w życiu, jest ostrym człowiekiem, ale szczęście nigdy nie słyszałem takich słów, o których wspominasz. Może trochę obawiam się, że tak o mnie myśli. Na psychologa mnie nie stać, traktowałbym to zresztą jako smutną ostateczność

Ja piję naprawdę mało i dosyć rzadko, zdarza się, że 3 razy w miesiącu (ostatnie 2 tygodnie co prawda co drugi dzień). Myślę, że alkohol może być tu tylko katalizatorem wybuchów paniki.

Odnośnik do komentarza

Odwiedzałeś endokrynologa demrenfaris? Tak dużo pracy i stresu bardzo sprzyja wykończeniu nadnerczy i ogólnie zaburzeniu gospodarki hormonalnej (powiązane hasło: kortyzol). Reakcja organizmu 'na drugi dzień' afaik też może sugerować problem hormonalny (niekoniecznie poważny, może to kwestia dostosowania diety/zmienienia pewnych nawyków żywieniowych i pozażywieniowych).

e: pisałem to zanim przeczytałem powyższego posta, więc trochę niedoceniłem wagi problemów, tym niemniej moim zdaniem warto rozważyć konsultację medyczną w tej sprawie.

Odnośnik do komentarza

Słuchaj, w kwestii pracy to jeśli znasz języki to nie myślałeś o korpo jakimś? Nie wiem czy jest w Twojej okolicy takowe, ale chociażby u mnie to wystarczy by dostać robotę. Praca jest niezła, płaca spoko, wykorzystujesz język, a do tego da się pracować na różne etaty, więc można to łączyć z pasjami różnymi. Praca jest też zazwyczaj pewna i bezpieczna i wiąże się z gratisami jak sportowe benefity czy opieka lekarska :) To tak na szybko, na resztę zerknę potem i odpiszę.

Odnośnik do komentarza

Tylko że ja nie mogę pracować 8-16, ponieważ tylko rano mogę wydajnie zajmować się tym, co ma u mnie najwyższy priorytet. Wolę chyba przemęczyć się do grudnia. Zwykle te napady mają miejsce przed zaśnięciem i jakiś czas (piętnaście minut do paru godzin w najgorszym razie, jak dzisiaj) po obudzeniu. Potem zwykle funkcjonuję normalnie.

Co do języków - boję się, czy poradziłbym sobie z czynnym ich używaniem. Biegle piszę i mówię tylko po angielsku, a to w dzisiejszych czasach żaden atut. Włoski znam tylko biernie (czytam i rozumiem wiadomości na RAI 24), po niemiecku jedynie czytam. Łacina i greka w korpo są chyba mało użyteczne. Żeby biegle posługiwać się włoskim i niemieckim potrzebuję praktyki i czasu, którego raczej mi w pracy nie dadzą. Jestem samoukiem językowym, ale od października będę chodzić na lektoraty, co da mi jakieś obycie w użyciu języka. Taka praca może być więc wyjściem, ale pewnie dopiero w przyszłym roku.

 

Pewnie da się znaleźć lepszą pracę. Pewnie sam sobie tworzę problemy, Muszę o tym pomyśleć.

 

@Hawkeye

Ciekawe. G. leczyła się 2 lata u pięciu endokrynologów. Pakowali w nią sterydy, pogarszając jej stan. W końcu musiała zapłacić fortunę i wykorzystać znajomości matki, by wybłagać 15 minutową rozmowę u pewnego profesora, który zdiagnozował jej zespół Cushinga. Zresztą nie jestem przekonany, czy u mnie chodzi o hormony.

 

Dzięki za odpowiedzi, nie spodziewałem się takiej reakcji.

Odnośnik do komentarza

Niestety niekompetentnych lekarzy jest cała masa, gdybyś jednak miał jakiegoś, który nie traktuje pacjentów jak kolejnych elementów na taśmie montażowej to IMO spróbuj (może ten profesor umiałby coś podpowiedzieć). Ewentualnie na własną rękę zainteresuj się tematem, bo na pewno sobie tym nie zaszkodzisz, raczej pomożesz, jak bardzo mógłby powiedzieć Ci ktoś wykwalifikowany po odpowiedniej diagnostyce.

Odnośnik do komentarza

Czuję się dziwnie, że tu piszę. Nie będę Wam opisywać całego swojego problemu, ponieważ wstydziłbym się o tym wszystkim pisać. Mam tylko pytanie. Czy ktoś z Was lub waszych znajomych cierpiał na głębokie stany depresyjne na drugi dzień po spożyciu alkoholu? Nie mówię o wielkich dawkach, chodzi o kilka piw. Nie chodzi mi o zwykłego kaca, tylko o stan, w którym nie kontrolujecie swojego zachowania, ponieważ tak bardzo boli wszystko, co w normalnych warunkach boli tylko trochę. W takich chwilach nachodzą mnie myśli samobójcze, bardzo intensywne wizje śmierci. Odczuwam silne pragnienie bycia pozostawionym, żeby bliscy odeszli ode mnie i mógłbym pogrążyć się w swoim smutku i poczuciu beznadziei.

 

Ostatnio kłócę się potwornie z moją dziewczyną, co może potęguje ten stan, ale z tego co pamiętam, zaczęło się to jeszcze w weselszym okresie.

 

Nie proszę o radę "nie pij" czy "postaraj się nie pić". Staram się, piję moim zdaniem stosunkowo rzadko. Pracuję ostatnio po 13-16 h dziennie, rano robię grant naukowy, a wieczorem mam gównianą pracę na infolinii (gorzej, rejestruję szkody w towarzystwie ubezpieczeniowym), bo jestem idiotą i nie potrafię sobie znaleźć pracy, w której mógłbym robić coś, do czego mam kompetencję. Zamiast tego pełnię obowiązki, które z sukcesem mogłaby wykonywać małpa, gdyby nauczyć ją języka polskiego i obsługi komputera. W każdym razie, żeby wstać rano muszę położyć się od razu po pracy, co ułatwia alkohol - nie piję codziennie, tylko w takich sytuacjach, gdy gonitwa myśli nie pozwala mi zasnąć. Ponadto piję po kłótniach, które zajmują nam codziennie długi czas. Przez to prawie nie sypiam. W sumie więc nie wiem, o co proszę. Może chciałem sobie coś takiego napisać? \

 

Przepraszam za taki beznadziejny post. Może wkrótce zdobędę się, żeby opisać Wam całą sytuację - rozumiem, że to, co napisałem jest okropnie mętne. Trudno mi jest porozmawiać z kimś bliskim na ten temat. Rodzicom nie powiem, mam z nimi ostatnio beznadziejny kontakt, widujemy się raz na 3 miesiące. Mój najlepszy przyjaciel ma swoje demony, leczy się z alkoholizmu. Dziewczynie, którą dotąd uważałem za moją bratnią duszę, mówię o tym, ale z różnych przyczyn nie może mi pomóc, ciągle się kłócimy.

 

mam to samo i serio staram sie jakoś przecierpieć dopóki nie otrzeźwieje. Inna sprawa, że ja i na trzeźwo jestem raczej smutnym człowiekiem.

Odnośnik do komentarza

Niestety niekompetentnych lekarzy jest cała masa, gdybyś jednak miał jakiegoś, który nie traktuje pacjentów jak kolejnych elementów na taśmie montażowej to IMO spróbuj (może ten profesor umiałby coś podpowiedzieć). Ewentualnie na własną rękę zainteresuj się tematem, bo na pewno sobie tym nie zaszkodzisz, raczej pomożesz, jak bardzo mógłby powiedzieć Ci ktoś wykwalifikowany po odpowiedniej diagnostyce.

Trop lekarski może być trafiony. Od czerwca próbuję się zapisać do gastrologa, miałem termin na lipiec, ale mnie odesłali z niczym i kazali wrócić 6 września. Od początku roku mam bóle brzucha, jak się okazało spowodowane jedzeniem nabiału. Natomiast od kwietnia trapi mnie niemal codziennie biegunka. Moja mama twierdzi, że to od stresu (sama ma zespół jelita drażliwego). Jestem ciekawy, co powie lekarz. Internistka powiedziała, że będę miał prawdopodobnie kolonoskopię. Brzmi doskonale.

 

Mam też zamiar pójść prywatnie do dobrego internisty. Muszę poczekać z tym na pensję.

Odnośnik do komentarza

 

 

Tylko że ja nie mogę pracować 8-16, ponieważ tylko rano mogę wydajnie zajmować się tym, co ma u mnie najwyższy priorytet. Wolę chyba przemęczyć się do grudnia. Zwykle te napady mają miejsce przed zaśnięciem i jakiś czas (piętnaście minut do paru godzin w najgorszym razie, jak dzisiaj) po obudzeniu. Potem zwykle funkcjonuję normalnie. Co do języków - boję się, czy poradziłbym sobie z czynnym ich używaniem. Biegle piszę i mówię tylko po angielsku, a to w dzisiejszych czasach żaden atut. Włoski znam tylko biernie (czytam i rozumiem wiadomości na RAI 24), po niemiecku jedynie czytam. Łacina i greka w korpo są chyba mało użyteczne. Żeby biegle posługiwać się włoskim i niemieckim potrzebuję praktyki i czasu, którego raczej mi w pracy nie dadzą. Jestem samoukiem językowym, ale od października będę chodzić na lektoraty, co da mi jakieś obycie w użyciu języka. Taka praca może być więc wyjściem, ale pewnie dopiero w przyszłym roku.

 

Ja pracuje 10-18, ale są też zmiany nocne i zmiany typu 16-24, wszystko zależy od projektu i miejsca. Z angielskim coś podziałasz, ale gwarantuje Ci, że włoski to byś szybko pochytał. Tzn sam nie używam więc nie znam, ale przypomniałbyś sobie i na pewno zasuwam. Na pewno warto zerknąć czy ogólnie jest taka opcja bo to serio niezła praca :)

Odnośnik do komentarza

 

Na psychologa mnie nie stać, traktowałbym to zresztą jako smutną ostateczność

 

Psycholog to nie smutna ostateczność, tylko ktoś, kto Ci pomoże wszystko poukładać. Poza tym można chodzić do psychologa na NFZ (tylko potrzebne jest skierowanie). Nie wiem skąd jesteś, ale w dużych miastach to raczej nie problem znaleźć taką przychodnię.

 

Odnośnik do komentarza

 

Tylko że ja nie mogę pracować 8-16, ponieważ tylko rano mogę wydajnie zajmować się tym, co ma u mnie najwyższy priorytet. Wolę chyba przemęczyć się do grudnia. Zwykle te napady mają miejsce przed zaśnięciem i jakiś czas (piętnaście minut do paru godzin w najgorszym razie, jak dzisiaj) po obudzeniu. Potem zwykle funkcjonuję normalnie. Co do języków - boję się, czy poradziłbym sobie z czynnym ich używaniem. Biegle piszę i mówię tylko po angielsku, a to w dzisiejszych czasach żaden atut. Włoski znam tylko biernie (czytam i rozumiem wiadomości na RAI 24), po niemiecku jedynie czytam. Łacina i greka w korpo są chyba mało użyteczne. Żeby biegle posługiwać się włoskim i niemieckim potrzebuję praktyki i czasu, którego raczej mi w pracy nie dadzą. Jestem samoukiem językowym, ale od października będę chodzić na lektoraty, co da mi jakieś obycie w użyciu języka. Taka praca może być więc wyjściem, ale pewnie dopiero w przyszłym roku.

 

Ja pracuje 10-18, ale są też zmiany nocne i zmiany typu 16-24, wszystko zależy od projektu i miejsca. Z angielskim coś podziałasz, ale gwarantuje Ci, że włoski to byś szybko pochytał. Tzn sam nie używam więc nie znam, ale przypomniałbyś sobie i na pewno zasuwam. Na pewno warto zerknąć czy ogólnie jest taka opcja bo to serio niezła praca :)

 

Może to głupie pytanie, ale gdzie się szuka takiej pracy? Jestem z Warszawy, wiem, że akurat tu nie ma problemów z pracą i męczę się na infolinii z własnej głupoty. Problem jest taki, że nie mam doświadczenia.

Odnośnik do komentarza

pracuj.pl, goldenline, tego typu rzeczy. Mogę też zapytać o kontakt do Wawy jeżeli chodzi o moją firmę czy by kogoś nie szukali i w jakim wymiarze. Raczej bym coż znalazł, tam jest chyba parę budynków Capa :-k

 

poza tym, myśl o innych korpo też - PWC, IBM, ogólnie szukaj pracy w outsourcingu, parę firm tak zatrudnia :)

A w kwestii psychologa - można też chodzić za darmo, sam nie chodziłem, ale da się znaleźć i może się trafić dobry, warto sprawdzić. Chodziłem jakiś czas, choć nie miałem takich problemów, ale pomogło i było warto :)

Odnośnik do komentarza

Właśnie tak mi się wydawało, że z Warszawy jesteś :) www.Pracuj.pl , www.GoldenLine.pl/praca - tam znajdziesz kupę ofert. Posortuj sobie po znajomości języków i wyciągaj co Ci podpasuje. Na pewno lepsze zarobki będą niż na CC.

 

A jeśli chodzi o psychologa, to możesz też poszukać grup wsparcia dla DDA, na pewno jest kilka takich w Warszawie i są darmowe, a prowadzą je wykwalifikowani specjaliści.

Odnośnik do komentarza

pracuj.pl, goldenline, tego typu rzeczy. Mogę też zapytać o kontakt do Wawy jeżeli chodzi o moją firmę czy by kogoś nie szukali i w jakim wymiarze. Raczej bym coż znalazł, tam jest chyba parę budynków Capa :-k

 

poza tym, myśl o innych korpo też - PWC, IBM, ogólnie szukaj pracy w outsourcingu, parę firm tak zatrudnia :)

 

A w kwestii psychologa - można też chodzić za darmo, sam nie chodziłem, ale da się znaleźć i może się trafić dobry, warto sprawdzić. Chodziłem jakiś czas, choć nie miałem takich problemów, ale pomogło i było warto :)

 

Do IBM w Warszawie jest ciut trudniej się dostać. Ogólnie IBM GSDC (CIC) to Kato i Wrocław. Do Katowic podejrzewam, że dostałbyś się bez wiekszych problemów i to za przyzwoite pieniądze (20-30% więcej niż na takie samo stanowisko we Wrocławiu), bo oni tam na gwałt potrzebują ludzi na każdym poziomie.

 

Jak znasz język angielski + jakiś drugi (nawet na poziomie przeciętnym), a do tego excela, to bez problemu do jakiś configów powinieneś się dostać ;)

 

Odnośnik do komentarza

Co do poszukiwania pracy - widząc ogłoszenie potencjalnego pracodawcy często myślisz pewnie, że nie spełniasz wypisanych wymagań. Błąd. :) Część pracodawców, ogłaszając nabór na stanowisko powiedzmy "dolnego szczebla" (czyli nie żadne dyrektorskie, menedżerskie, itp.) lekko zawyża wymagania, licząc się przy tym, że mogą dać szansę komuś, kogo najpierw będzie trzeba nieco przyuczyć, żeby te wymagania spełnił. Ja z zerowym doświadczeniem i wykształceniem załapałem tak robotę, która pozwoliła mi przeskakiwać kolejne szczeble kariery.

 

Twoje całe życie stanowi obecnie praca, przez którą raz, że męczysz się psychicznie (pracowałem na słuchawce, trudni rozmówcy to zmora, a Ty jeszcze siedzisz w odszkodowaniach, gdzie na stówę często słyszysz o sytuacjach, które mogą Ci siadać na łeb nieziemsko), dwa, nie sprawia Ci satysfakcji i nie pozwala Ci się wysypiać, co dodatkowo zwiększa stres i wszelakie frustracje, a trzy, że nie masz czasu ani dla samego siebie, ani dla swojej dziewczyny... Twoje obie prace polegają na tym, że gotuje CI się we łbie przez prawie 24h na dobę, może warto pomyśleć o tym, żeby rzucić tę słuchawkę i pójść np. na wieczorną zmianę do marketu, tak jak swego czasu Brudi? Sam przyznajesz, że musisz wytrzymać tak tylko jakiś czas, więc byłoby to rozwiązanie tymczasowe, po którym mógłbyś się skupić na znalezieniu roboty w normalnych godzinach.

 

Po spożyciu alkoholu wszystko odczuwasz mocniej, łatwiej też wyrzucasz z siebie to, co w Tobie się kotłuje, więc to rzeczywiście może być jakiś trop. Nie traktuj psychologa jako ostateczność, wstyd, powód do jeszcze większego zaniżania samooceny. Psycholog potrafi być świetnym rozwiązaniem dla osób, które nie mają z kim porozmawiać o swoim dużym problemie (a Ty nie masz takiego komfortu. Ok, napisałeś na forum, ale nic nigdy nie zastąpi rozmowy w cztery oczy z osobą, która chce Ci pomóc - musisz tylko wyczuć, czy trafiłeś na psychologa, który odbębnia kolejnych gości, czy na takiego, który chce do Ciebie dotrzeć i poprawić Twoją sytuację, przy czym nie uprzedzaj się do kogoś od samego startu).

 

Co do języków, biegły angielski to bardzo duży atut. To, że wiele osób potrafi sprawie się nim posługiwać, to tak naprawdę tylko pozory, bo gramatycznie większość z nich osób wymięka. Samouk językowy to świetna cecha i duży potencjał rozwojowy. :)

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...