Skocz do zawartości

Filmy


Tenorio

Rekomendowane odpowiedzi

Dunkierka

 

Po pierwsze jeżeli oczekuje ktokolwiek rozpierduchy jak na przykład w Fury, to nie ten film. Owszem jest tu sporo wybuchów, akcji i tak dalej, ale jest to film bardziej nastawiony na historię niż wybuchowość. Nie znam może idealnie historii, ale na tyle na ile wiem o Dunkierce to Nolan pokazał wydarzenia dość dokładnie.

Mamy tu przede wszystkim więc starania Brytyjczyków, aby wywieźć jak najwięcej żołnierzy z tytułowej Dunkierki. Od początku Nolan skutecznie pokazuje jak trudnym zadaniem było ewakuowanie grubo ponad 300 tysięcy ludzi.

 

No dobra czy film był ciekawy? Cholernie ciekawy. Wiedząc ilu ludzi uratowano i tak byłem w pełni skupiony na ekranie. Fabułę budowały 3 historie i można było zagubić się w pewnej chwili w wydarzeniach. Śledzimy losy żołnierza na plaży, czekającego na ratunek i szukającego sposobu, aby szybciej dostać się na okręt, śledzimy poczynania brytyjskich pilotów wysłanych, aby zwalczyć niemieckie bombowce oraz załogę jednej z cywilnych łodzi, które brały udział w ewakuacji.

Cały film odczuwałem niepewność, co stanie się z bohaterami, co stanie się z żołnierzami i tak dalej. Ciężko mi coś więcej napisać bez spoilerów, ale można powiedzieć, że głównym przeciwnikiem jest woda, która blokuje drogę żołnierzy do domu. Momenty euforii i ulgi są przeplatane kolejnymi dawkami niepewności i zagrożenia.

Co ważne to wszystko Nolan osiągnął praktycznie bez dialogów. Zawarł ich absolutne minimum co doskonale działało w tym filmie, a i tak też każdy żołnierz wydawał się ważny, za każdego trzymało się kciuki.

Akcja była świetnie pokazana, mimo rozbieżności w czasie ukazywania wydarzeń widz w końcu orientował się, co się dzieje. Świetnie wyreżyserowany, świetne efekty, wszystko wyglądało prawdziwie.

 

Zdecydowanie polecam!

Odnośnik do komentarza

 

 

świetne efekty, wszystko wyglądało prawdziwie

 

Bo może było ;)

 

Ja się nie do końca zgodzę, że film był cholernie ciekawy, ale to bez wątpienia film dobry. Technicy zrobili swoje. Nolan? No cóż, to nie film o człowieku-nietoperzu czy wkradaniu się w ludzkie sny, gdzie mógł popuścić wodze fantazji. Tu ograniczała go historia. Tak jak podał kolega wyżej twórca postanowił na obraz, a nie na słowo. Można zażartować, że to był dla Nolana najmniej pracowity film, a scenariusz nie należy do najgrubszych. Czy to się sprawdziło jest już do indywidualnej oceny przez widza.

Odnośnik do komentarza

Mnie za to Dunkierka kompletnie nie kupila. Wizualnie i muzycznie spoko i za to tylko koncowa ocena pociągnięta na 6/10. Zabraklo mi w tym filmie emocji, historii i dialogow, może taki byl zamysl, ale mi sie nie podobało. Generalnie bylo efektownie, ale wolalbym cos glebszego fajnie opowiedzianego. Próba przekazania emocji do mnie nie trafiła, odniosłem wrazenie, ze to tak jakos wciskane na siłę. Generalnie wolalbym w klimacie wojny znów obejrzeć Kompanie Braci niz to ;)

 

W dodatku Tommy Shelby jako największa pizda w filmie...

Odnośnik do komentarza

Król Artur

 

Miałem nie iść, a jednak poszedłem. I salę opuściłem ze wzruszeniem ramion. Słyszałem, jaka to kicha, nędza i wręcz katorga.

Bez przesady, nie nudziłem się za bardzo. Fabularnie szału nie było, ot klasyczna zemsta i klasyczny bardzo zły chcący rządzić światem/krajem/czymkolwiek.

I od roli Jude Law zacznę. Gra aktora była moim zdaniem dobra, przekonywająco przedstawił swoją postać i jej cierpienie w dwóch scenach. Problem w tym, że sama postać była napisana biednie i głównie ratował ją sam aktor. Niczym ten bardzo zły się nie wyróżniał, ot kolejny tyran jakich wielu już było. Ah i piszę bardzo zły, bo nawet jego imienia nie zapamiętałem, tak bezbarwnie napisano tą postać.

Hunnam spisał się dobrze jako Artur. Pod koniec padło parę linii, które wiały sztampą i nędzą, ale znowu to problem z pisaniem postaci, a nie grą aktora, która była bardzo dobra.

 

W oczy rzucał się styl kręcenia filmu. Wstawki jak podczas rozmowy/przesłuchania przez jednego z oficerów Czarnych Nóg widziałem gdzieś i o ile raz były nawet w porządku to po prostu tutaj nie pasowały. A może by pasowały gdyby był to inny koncept filmu? Może gdyby ograniczyć i tak w sumie biedne sceny akcji? A właśnie sceny akcji to nędza. Ciemno, kamerą trzęsło często niczym maluchem na wyboistej drodze i trudno było śledzić walkę. Efekty specjalne były... nieimponujące, a sceny gdy Hunnam machał już Excaliburem z pełnym pieprznięciem może i miały być chaotyczne, ale przez efekty były irytujące.

 

Z jednej strony więc to nędza, ale z drugiej nie oglądało się tego tak źle, gdy zapomnimy o jakości walk o paru dziwnych nielogicznych rzeczach. Muzyka była w porządku, gra aktorska również. Ujdzie, ale mogłem jednak i tak lepiej spożytkować popołudnie.

Największą korzyścią tego filmu był fakt, że w efekcie wygrałem i tak kolejny bilet więc ma za to dodatkowego małego plusa ;]

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Dunkierka świetna, bardzo dobrze pokazuje realia wojny od innej perspektywy niż latające kończyny i niekończąca się rzeka krwi. Tutaj było ciągłe napięcie, próba przetrwania za wszelką siłę, słabości natury człowieka. Na mnie największe wrażenie zrobiła jednak bezradność jaką żołnierze odczuwają przy niektórych atakach, gdzie nie są w stanie nic zrobić.

 

Jak słyszę, że komuś się nie podobało, to mam wrażenie, że jakby taka osoba znalazła się na prawdziwej wojnie, to też by stwierdziła, że eeee, nie tak to sobie wyobrażała, nie podoba się ;)

Odnośnik do komentarza

Atomic Blonde

 

Nastały dobre czasy dla kina akcji. Atomic Blonde to dzieło połówki sukcesu odpowiedzialnego za Johna Wicka i te inspiracje widać gołym okiem. "Neonowość" filmu uderza w masie scen, montaż walk czy strzelanin naprawdę wzbudza szacunek, a aktorzy po prostu robią dobrą robotę. Goodman to klasa sama w sobie, McAvoy jest przyjemnie irytująco zabawny, a wybranie Charlize na zimnokrwistą zabójczynię to oczywista sprawa. Seksowna, zimna, zdecydowana i to nie tylko pod kątem urody robi robotę. Bawiłem się lepiej niż na Wicku 2, który troszkę rozczarował, a Blondyna choć miałem niskie oczekiwania zdecydowanie je przekroczyła. Wyłączyć mózg, nie szukać sensu w fabule, tylko podziwiać kunszt scen akcji, wsłuchiwać się w świetny OST (genialne remiksy) i czekać na info o sequelu.

Odnośnik do komentarza


Wojna o Planetę Małp


Nowa franszyza Planety Małp jest szalenie udanym, może jednym z lepszych nawet, remaków współczesnego kina. Wieńcząca trylogię "Wojna" to film chyba najspokojniejszy pod względem akcji, ale dalej potrafiący zaimponować montażem czy (zwłaszcza) efektami. Animacje i poziom techniczny to wizytówka tej serii, a wisienką na torcie jest genialny Andy Serkis. Człowiek, który jeżeli nie dostanie w końcu Oscara za jakąś rolę to powinien za twórczość, bo zaczynając przez Władcę Pierścieni idąc przez King Konga i Gwiezdne Wojny, a kończąc na Planecie wprowadził coś niesamowitego do kina. Obserwowanie tego jak "gra" Cezara to niesamowita przyjemność, a tak świetnej ekspresji nie widziałem dawno.






Sama warstwa fabularna Wojny jest dosyć przewidywalna, ale satysfakcjonująca. Dostajemy kolejny pojedynek małp z ludzkością, prowadzaną przez szalonego Harrelsona. Chyba chciano tu z Woody'ego zrobić Kurtza, ale nie wiem czy to brak umiejętności aktora czy słaby scenariusz, ale jego postać jest mocno nijaka. I w zasadzie poza nim, a Serkisem niewiele jest tu do oglądania jeśli chodzi o aktorstwo. Cała reszta jest po prostu solidna.






Mimo wszystko to dobre zakończenie tej opowieści (przynajmniej tak mi się wydaje, że zakończenie) i pewny hit box office.





Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Hitman's Bodyguard (Albo kretyński polski tytuł - Bodyguard Zawodowiec)

 

Przy potencjale komediowym jaki wielokrotnie udowadniali Reynolds z Jacksonem ich najnowszy film wypada w najlepszym wypadku przeciętnie. Żarty opierają się na klasycznych gagach z buddy action movies i to mogłoby przejść gdyby je wyśmiewali, a nie nudno kopiowali. Sami aktorzy mają między sobą chemię, co widać na ekranie, ale wydaje się też być...blokowana?
Paradoksalnie po filmie, w którym spodziewaliśmy się najwyżej niezłej akcji, a więcej dobrej komedii dostaliśmy naprawdę niemało dobrych scen wybuchowo walcząco pościgowych. Wiadomym jest też, że w filmie o takiej fabule scenariusz nie zachwyci ani nie zaskoczy, wiec tym bardziej potrzeba postawić na dynamikę i aktorstwo. A najlepiej tak naprawdę wypadła Salma Hayek grająca żonę Jacksona. Takiej roli bym się nie spodziewał, a spisała się świetnie. Rozczarowuje Elodie Young, która tu została ograniczona do krzyków po francusku i bycia eye candy.
Uwielbiając zarówno Reynoldsa jak i Jacksona miałem wysokie oczekiwania wobec tego filmu więc i zawód jest ogromny. Niestety ciężko go polecić, acz na pewno nie jest najgorszym filmem sezonu letniego.
PS. Soundtrack co ciekawe całkiem spoko i potrafi zapaść w pamięć!
Odnośnik do komentarza

 

Hitman's Bodyguard (Albo kretyński polski tytuł - Bodyguard Zawodowiec)

 

Przy potencjale komediowym jaki wielokrotnie udowadniali Reynolds z Jacksonem ich najnowszy film wypada w najlepszym wypadku przeciętnie. Żarty opierają się na klasycznych gagach z buddy action movies i to mogłoby przejść gdyby je wyśmiewali, a nie nudno kopiowali. Sami aktorzy mają między sobą chemię, co widać na ekranie, ale wydaje się też być...blokowana?
Paradoksalnie po filmie, w którym spodziewaliśmy się najwyżej niezłej akcji, a więcej dobrej komedii dostaliśmy naprawdę niemało dobrych scen wybuchowo walcząco pościgowych. Wiadomym jest też, że w filmie o takiej fabule scenariusz nie zachwyci ani nie zaskoczy, wiec tym bardziej potrzeba postawić na dynamikę i aktorstwo. A najlepiej tak naprawdę wypadła Salma Hayek grająca żonę Jacksona. Takiej roli bym się nie spodziewał, a spisała się świetnie. Rozczarowuje Elodie Young, która tu została ograniczona do krzyków po francusku i bycia eye candy.
Uwielbiając zarówno Reynoldsa jak i Jacksona miałem wysokie oczekiwania wobec tego filmu więc i zawód jest ogromny. Niestety ciężko go polecić, acz na pewno nie jest najgorszym filmem sezonu letniego.
PS. Soundtrack co ciekawe całkiem spoko i potrafi zapaść w pamięć!

 

 

Mnie się ten film podobał, bo nie nastawiałem się po Twojej recenzji na nic wielkiego :) Bardzo sympatyczne kino rozrywkowe :)

Samuel L. Jackson i Salma Hayek klasa <3 :) Mam wrażenie, że Samuel L. Jackson nabijał się trochę w tym filmie z własnych ról. Jego słynne "motherfucker" było powtarzane do znudzenia, co zresztą podkreślił w pewnym momencie Reynolds.

Dla mnie największym rozczarowaniem tego filmu jest wciśnięcie do niego Oldmana. Po kiego grzyba on tam? Dlatego, że genialnie wypada w rolach czarnych charakterów? Za mało go tam było, żeby mógł mocniej przerazić. Chociaż w ostatniej scenie w sądzie pokazał klasę :D

Swoją drogą charakteryzacja Oldmana przypominała mi nieco pułkownika Kuklińskiego z ostatnich lat życia.

A i film można polecić na Walentynki, bo jest mocny wątek miłośny :D

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...