Skocz do zawartości

Filmy


Tenorio

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 9.10.2018 o 12:05, Gacek napisał:

Nie zgodzę się.

Nie kojarzę komiksów Suicide Squad i znam tylko ogólną ideę stojącą za tym pomysłem, ale IMO ten film był znacznie logiczniejszy. Warsztatowo też jak pamiętam lepszy.

Venom tymczasem to kupa. Montaż potwornie rwany, fabuła dęta, sama historia wydaje mi się sprzeczna z uniwersum, masa absurdów i wewnętrznych sprzeczności. Nie powiem, sam pomysł bardzo propsuję, bo to ciekawa postać, ale producenci zrobili chyba zwykły skok na kasę, bo nie miałem ani przez moment wrażenia, że starają się zrobić coś sensownego - dziwię się tylko Michelle Williams, że zagrała w czymś takim.

 

Nie no, bez przesady. Venom był pocięty, ale  porównaniu do SS to był porządnie złożony film. Do tego w SS mógł się najwyżej podobać Deadshot Smitha, który miał jakąś historię, zaś w Venomie plusami są na pewno Hardy i relacja Brock - Venom. Nie pochwalam Venoma, daleko mi, ale SS to najgorszy film komiksowy jaki powstał, głównie dlatego, że jest rozpieprzony niesamowicie i nielogiczny. Już nawet Catwoman czy Green Lantern były lepsze.

Odnośnik do komentarza

7 uczuć

 

Kolejny z cyklu filmów o Adamie Miauczyńskim nie rozczarowuje. Po zwiastunie spodziewałem się dramatu i choć jest parę żenujących scen to mają one swoje uzasadnienie. W tym filmie Koterski skupił się na pokazaniu dzieciństwa, nie tylko Miauczyńskiego, ale ogólnie środowiska w jakim dorastał. Więcej dowiadujemy się o jego rodzicach, o relacji z bratem i o samym kształtowaniu się młodego Adasia. Genialnym ruchem było obsadzenie syna reżysera w roli Adasia. Misiek w końcu spełnia się w roli, jest świetny w scenach terapii, a jeszcze lepszy w każdej innej. Może to kwestia odbioru samego Koterskiego, ale bez wątpienia Misiek bryluje w filmie. Świetnie sekundują mu Figura (dawno tak dobrej roli nie było), naturalnie Chyra i Dorociński, ale zachwycili mnie też Mastalerz i Bogdańska. Ogólnie Koterski zebrał świetną obsadę, na plus wypadają też krótkie występy Żaka, Ostaszewskiej, Sapryka, Choteckiej czy Joanny Kulig. Obsada zachwyca.

 

Reszta obrazu, jak to u Koterskiego, kryje ogrom smutku w absurdalnych z pozoru sytuacjach i jedynie finał z wnioskami zbyt dosłownie przekazanymi przez Bohosiewicz jest małym minusem. Poza tym - świetny obraz.

Edytowane przez ajerkoniak
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Byłem dzisiaj i prawdę mówiąc spodziewałem się trochę więcej. Dobry to film, świetne aktorstwo i w ogólnie niezła historia. Ale chyba na siłę rozciągnięte - myślę, że spokojnie dałoby się skrócić o powiedzmy 20 minut. Największy zgrzyt to końcówka z łopatologicznym wyjaśnieniem przesłania filmu. 

Warto zobaczyć

Odnośnik do komentarza

Dziewczyna w sieci pająka

 

Wybrałem się na film, jako wielki fan serii "Millenium", którą przeczytałem jednym tchem. Być może z tego powodu powyższy tytuł do mnie nie przemawia. Na początek 2 kluczowe kreacje. Lisbeth Salander przedstawiona jest tu jako żeńska wersja Jamesa Bonda, nie genialna hakerka pałająca nienawiścią do mężczyzn z powodu życiowych doświadczeń. Mikael Blomkvist zepchnięty nieco na dalszy plan jest o jakieś 20 lat za młody i totalnie nijaki. O ile Claire Foy w roli Lisbeth wygląda całkiem nieźle, tak Sverrir Gudnason nie pasuje tu od samego początku (już w "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" Mikkel był opisywany jako facet po 40. mający nastoletnią córkę, a tu nagle wyskakuje piękny młodzieniec).

Fabuła nie powala. O ile książka "Co nas nie zabije" skupia się na intrydze związanej z genialnym wynalazkiem sztucznej inteligencji, pozwalającym kontrolować światowy arsenał broni nuklearnej, tak odebrałem wrażenie, że nie to w filmie jest najważniejsza. Tutaj na piedestał wyciągnięte są relacje Lisbeth z pewną damą, której tożsamości nie chcę ujawniać.

 

Czy warto obejrzeć? Tak, jednak fani serii "Millenium" mogą być lekko zawiedzeni.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Bohemian Rhapsody

 

Definicja przeciętnego filmu o kolejnym zespole. Smutne, ale Bohemian to 2,5h odhaczania przełomowych momentów dla Queen i Freddy'ego, pokazanie ich w sposób bardzo okrojony i poza naprawdę świetnie zmontowanymi momentami muzycznymi to straszna wydmuszka i w sumie nuda. Bardzo ugrzeczniony, taki by pokazać grzeszki Mercurego i tamte czasy, ale nie za bardzo by nie przesadzić i nie oburzyć widzów. Rami Malek się broni i jest dużym plusem tego filmu, podobnie dobry jest Ben Hardy, ale cała reszta nie zapada w pamięć. Ogólnie, wyszedłem z tego filmu godzinę temu, a mało co z niego pamiętam. Ot, historia jakich wiele. Nudny schemat o zespole, który walczył ze schematami i eksperymentował jak dziki. A pokazani są jak kozaki maślaki bez całkowitej głębi.

 

Film będzie się wielu widzom podobał, a wychowani na trójce i podobny klimat pewnie zwariują, ale to po prostu lepszy teledysk i nic więcej. Bawić się można dobrze, ale nie jest to dobry film.

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza

Podpisuję się pod powyższą recenzją, aczkolwiek soundtrack jest spoko.
A, no i skumulowanie wszystkich najważniejszych wydarzeń z ostatnich ~7 lat życia Freddiego do jednego dnia (Live Aid) to trochę słaby zabieg.

Edytowane przez Hidalgoo
przypomniało mi się, że chcę coś jeszcze mądrego dopisać
Odnośnik do komentarza

Byłem na tym filmie wczoraj i zgadzam się jedynie, że za mało uwypuklono czarne momenty z życia Freddy'ego. Po prostu zabrakło pokazania pewnych rzeczy wprost, a nie jak miało to miejsce w filmie brudnego stołu od cukru ;) Jednakże film ogląda się świetnie, gra aktorska moim zdaniem powala i to wielu kreacji. Muzyka genialna, no ale to akurat nie mogło być inaczej. W filmie są momenty wzruszające, dramatyczne ale też komediowe. Czyli to co ludzie chcą dostać w kinie. Ja osobiście byłem na tym filmie z dziewczyną i bardzo nam się podobało. Niemniej, przed obejrzeniem warto zapoznać się z jakąś niezakłamaną biografią lidera Queen. 

Odnośnik do komentarza

A co jest definicją dobrego filmu jeśli nie wartka (mimo wszystko) akcja, dobra gra aktorów, scenografia itd. film na pewno na siebie zarobi. To nie jest dokument tylko kasowy hit kinowy. Serial Wikingowie z faktami historycznymi ma niewiele wspólnego i jest totalnym pomieszaniem z poplątaniem, ale chyba nikt nie powie że to słaby serial. Skoro się świetnie ogląda i dostarcza rozrywkę to chyba właśnie o to chodzi w kinie. Kto dociekliwy i zainteresowany to dowie się jak było w rzeczywistosci.

Odnośnik do komentarza

Zdecydowanie powiem, że Wikingowie to słaby serial, dlatego go odpuściłem parę sezonów temu. Jest nudny, jest sztampowy i przewidywalny.

 

Film nie musi być dobry by być dobrą rozrywką, pomijam filmy z cyklu guilty pleasure, ale wiele filmów komiksowych spełnia te definicję. Są oklepane, powierzchowne, ale na tyle dobrze zrealizowane, że dobrze się na nich bawisz. Jest to oczywiście kwestia wymagań, ale dla mnie to straszne pójście na łatwiznę zrobienie filmu w stylu Bohemian. Nikt nie każe się skupiać na każdym aspekcie z życia zespołu, ale można było zrobić coś ciekawego. A tak zobaczyliśmy coś co zobaczysz włączając jakikolwiek blurej z koncertów Queen i doczytując parę rzeczy na wikipedii. Sukces tego filmu (kasowy, bo krytycy chórem mówią o średnim filmie) opiera się głównie na samej realizacji, wykorzystaniu świetnego zespołu, którego mało kto nie przesłuchał i faktu, że do tej pory nie mieliśmy filmu o Queen czy Freddym i ludzie byli wygłodniali.

 

Nic z powyższych nie sprawia, że ten obraz to dobry FILM. Ale to dobre widowisko.

  • Lubię! 4
Odnośnik do komentarza

Dotarłem jak zwykle z opóźnieniem na Bohemian Rhapsody. I znowu sprawnie i zwinnie uniknąłem recenzji niczym ninja :D

 

W każdym razie ogólnie film mi się podobał. Dobra gra aktorska, Malek świetnie sobie poradził jako odtwórca Freddiego i mimiką, sposobem mowy, ruszania się oddawał go.

Aczkolwiek jak już wyżej wspominaliście, brakowało mi uwypuklenia mroków życia Mercuryego. No i schemat filmu też jest dość prosty, aczkolwiek no jest dokładnie tym czego ludzie chcieli. Zremasterowaną wersją teledysków, krótkim, ogólnym i grzecznym opowiedzeniem o jego życiu, tak aby można było pójść całą rodziną i tyle.

 

W dniu 12.11.2018 o 23:05, ajerkoniak napisał:

opiera się głównie na samej realizacji, wykorzystaniu świetnego zespołu, którego mało kto nie przesłuchał i faktu, że do tej pory nie mieliśmy filmu o Queen czy Freddym i ludzie byli wygłodniali.

Prawda. Byłem głodny, najadłem się, ale nie jest to jedzenie, które było tak dobre, że ze łzami będę je wspominać jak obiadki u babci. Dobry film, ale daleko mu do bardzo dobrego, a bliżej do 'meh, okay'.

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

Creed II

 

Na pewno jest to gorszy film niż pierwszy Creed, który fantastycznie odświeżył markę Rocky, ale na pewno nie jest też złym filmem. Nie ma co krytykować fabuły, która jest trochę naciągana, ale który Rocky naciągany nie był ;) ? Ta w sumie fajnie spina klamrą postać Drago (b. dobra rola Lundgrena, wyśmienity rosyjski w przeciwieństwie do każdej innej postaci) choć jeżeli chodzi o scenariusz mocno opiera się na mieszaninie Rocky'ego II z IV, co ma swoje plusy i minusy. Wspomniany plus to udział Lundgrena, a minusem są naciągane sceny. Ktoś mógłby powiedzieć producentom tego filmu, że Zimna wojna się skończyła bo zdanie "rosyjski tłum oklaskuje amerykanina" jest zdecydowanie absurdalne w dzisiejszych czasach. Jest też masa innych scen, jest kopia treningu Rocky'ego z Rosji (tutaj pustynia, ale trening też mocno surowy) i parę innych elementów. Co do montażu treningowego to też oddaje hołd temu z IV, który chyba był jednym z lepszych. Pierwszy Creed był filmem dobrym z wybitnymi momentami. Te momenty zawierały rewelacyjny montaż (pierwsza walka z filmu zrobiona jednym ujęciem), świetną muzykę, proste ale trafne dialogi i rewelacyjne zdjęcia. Tutaj zmieniła się ekipa od zdjęć, montażu i dźwięku więc mamy do czynienia z filmem przeciętnym, ale wysoki poziom momentów dalej jest. Głównie walka Adonisa z Viktorem, montaż treningowy i parę innych detali. Nie jest to zły sequel, godny polecenia, jego problemem jest głównie wysoko zawieszona poprzeczka przez pierwszą część.

Odnośnik do komentarza

Fantastyczne Zwierzęta i jak je znaleźć 2: Zbrodnie Gindelwalda

 

Bardzo żałuje, że zmarnowałem 2 godziny na kolejny skok na kasę Rowling. O ile pierwszą część można było sprzedać rodzicom z dziećmi i fanatycznym fanom to druga poza beznadziejną fabułą i słabą realizacją jest zwyczajnie nudna. Zaczniemy od plusów:

 

- Jude Law jako Dumbeldore się sprawdza. Dobrze nawiązuje do poprzedników swojej roli, są pewne gesty w których widzimy późniejszego dyrektora Hogwartu,  a do tego dodaje swój wpływ na postać, sprawdził się, dobry casting

- O dziwo Depp nie jest zły. Co prawda znowu nie mógł zagrać kogoś o swojej twarzy, ale jego postać jest dobrze zarysowana. Ma sensowne motywacje, nawet posiada charyzmę, jedyne czego brakuje to pokazu jego potęgi. Jedna ucieczka z transportu + czary na cmentarzu to za mało

- design nowych zwierząt. Ładne, ciekawe, momentami zabawne

 

Minusy:

 

- Potok kompletnie zbędnych postaci. Leta Lestrange nic nie wnosi do fabuły, na siłę jest jedynie motywatorem dla Newta by dołączyć do wojny przeciwko Grindelwaldowi. Naciąganym, a jej wątek miłosny jest tak oklepany w kinie...Creedence także jest zbędny. Jego snucie się po Paryżu z drugą kompletnie niewykorzystaną postacią czyli Nagini, jest tak niepotrzebne, że nie wiem. Do tego finał, który rzekomo określa jego pochodzenie jest niesamowicie żenującym zabiegiem i oby ściemą, bo wskaże kompletne pogubienie się Rowling i scenarzystów. Podobnie Yusuf, którego wątek nic nie wprowadza, Nagini której właściwie nie poznajemy, niepotrzebni Queenie i Jacob i tak dalej i tak dalej...

 

- Beznadziejna realizacja. Pierwsze części Pottera miały świetne efekty, a pojedynki magiczne robiły wrażenie. Tutaj na sam początek dostajemy spektakularną ucieczkę Grindelwalda w trakcie transportu do nowego więzienia. Ucieczka jest w trakcie burzy, uderza masa błyskawic, ale jest to tak beznadziejnie zrobione, że większość czasu nie widzimy co się dzieje i nie da się docenić siły głównego złego

 

- Zbędne zwierzęta. Ich wykorzystanie w filmie jest zwyczajnie niepotrzebne. Gdyby Newt do każdej potyczki opierał się na wykorzystaniu ich umiejętności jak jakiś nie wiem, druid czy zaklinacz zwierząt to można by z tego zrobić ciekawy wątek. A tutaj mamy powtórkę z jedynki gdzie jest pokazana jego opieka nad nimi i jedno kretyńskie wykorzystanie przeciwko Grindelwaldowi

 

- Mnogość wątków i chaotyczne tempo. W filmie naraz mamy dwa wątki miłosne, Grindelwalda szukającego Creedence, Grindelwalda zbierającego wyznawców, Dumbledore wysyłający Newta do paru rzeczy, Creedence szuka tożsamości i chyba coś jeszcze. Film jest niemożebnie powolny, oparty głównie na nijakich dialogach, a akcji przyspieszających jest jak na lekarstwo.

 

Nie chce mi się dalej pisać, beznadzieja, nie zabierajcie dzieci, na pewno są lepsze alternatywy.

  • Lubię! 3
  • Dzięki! 1
Odnośnik do komentarza

Aquaman

 

Nie wierzyłem, że to powiem tak szybko - idźcie na najnowszy film DC! Trailery nie oddały nic. Ani niesamowicie dobrych efektów, ani fenomenalnej stylistyki (serio, chyba każdego centa wydanego na efekty specjalne obrócono z osiem razy), prostej ale wyśmienitej rozrywki i naprawdę solidnego soundtracku. Owszem, nie zobaczymy tutaj niesamowitego rozbudowania bohaterów ani oryginalnej fabuły czy też nieoczywistych zwrotów akcji. Zobaczymy bardzo spójny film rozrywkowy, który nikogo nie chce oszukać. Stylistyka jest świetna, design podwodnych stworów i samej Atlantydy jest fenomenalny. Muzyka jest idealnie dopasowana pod sceny, nie wiem jakim cudem, ale nawet Pitbull pasuje :D ! Jest masa świetnie potraktowanych postaci z komiksów (Black Manta!) jest najlepsza rola filmu czyli Orm w wykonaniu Patricka Wilsona, jest niesamowicie prostolinijny, ale równie łatwy do kochania Aquaman (Momoa chyba w ogóle nie gra :D), jest robiąca wrażenie tym jak wygląda i kopie dupę Mera (Amber Heard nawet w rudym jest śliczna), są przyzwoite udziały Defoe i Lundgrena (jako rudy!!!), jest naprawdę super.

 

Jeżeli miałbym się czepić czegoś to naprawdę drewnianych dialogów i słabego scenariusza. Ale film tak atakuje stylistyką i świetnie poprowadzoną prostą fabułą, że aż źle się czuje czepiając się. Najlepszy film DC, Wonder Woman się po czasie nie obroni, Aquaman bez problemu.

 

Jestem w szoku, ale pójdę na film DC drugi raz, a może nawet potem go zobaczę na bluray, szok!

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...