Skocz do zawartości

Południowy kociołek


Rekomendowane odpowiedzi

Komu miałbym go sprzedać, jak chętnych brak? Na początku okienka była jakaś Aston Villa i coś tam jeszcze, ale oferowane 8 mln. wyszydziłem, a zainteresowanych postraszyłem prezesem z dubeltówką. Poza tym Ekin nie jest niezastąpiony, jego zmiennikiem jest Hugo Almeida – mój najlepszy strzelec z poprzedniego sezonu, więc nie mam się czym martwić...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

 

- Chłopcze, przecież tym masz dopiero 19 lat? Nic jeszcze nie osiągnąłeś, a chcesz iść niewiadomo gdzie? Chętnych na twoje kupno brak, więc nie ma mowy o żadnym transferze. Walczymy o Ligę Mistrzów, budujemy zespół na miarę czołówki europejskiej, pomóż nam, a w przyszłości będę pierwszym, który zezwoli na twoje odejście.

 

Ekin chyba nie zrozumiał, uparcie powtarzając, że tutaj osiągnął już wszystko i natychmiast musi zmienić otoczenie. Cóż, sodówka opanowała już jego korę mózgową do tego stopnia, że żadne moje perswazje tutaj nie pomogą. W prowadzeniu zespołu trzymam się żelaznej zasady:

„Kolektyw ponad wszystko, kto nie z nami, ten przeciwko nam” i nie miałem zamiaru się przed Emrahem ugiąć. Jednak po cichu, delikatnie, zacząłem go kusić nowym, lukratywnym kontraktem...

 

Kolejny mecz graliśmy już za trzy dni, ale po dwóch efektownych zwycięstwach nikt nie narzekał na zmęczenie. Byliśmy w gazie, nie baliśmy się nikogo i nawet nieprzychylny dotychczas le stade Geoffroy-Guichard nie robił na nas wrażenia. Do bramki powrócił po kontuzji Lloris, zastępując kontuzjowanego Van Hammela, a rozsypaną prawą stronę (kontuzje Verhoeka i Scotta) zatkałem defensywnym pomocnikiem Hautcoeurem, który świetnie spisał się na tej pozycji w meczu z Marseille.

 

20.01.2010. Środa

Mecz mistrzowski: St.Etienne – Toulon

Kiedy w 8 minucie Ekin spudłował z najbliższej odległości, kazałem natychmiast rozgrzewać się Almeidzie. Gospodarze sprawiali lepsze wrażenie i logicznie w 25 min. zdobyli gola, po pięknym strzale Diawary w samo okienko bramki Llorisa 1:0. Mieliśmy ogromne problemy w obronie, szybcy napastnicy miejscowych łatwo uwalniali się spod opieki obrońców i siali zamęt na przedpolu bramki Llorisa. Tymczasem tuż przed przerwą długie, prostopadłe podanie obrońcy Rozenhala spowodowało, że John stanął oko w oko z bramkarzem gospodarzy. Wszyscy zamarli, a John spokojnie podniósł piłkę i pięknym lobikiem zdobył wyrównującego gola 1:1. Już obmyślałem skuteczną taktykę na drugą połowę, gdy po raz kolejny długie, prostopadłe podanie otworzyło drogę do bramki... tym razem do naszej bramki. Oliveira nie zmarnował okazji i znowu wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie 2:1.

Chciałem wstrząsnąć drużyną, w szatni padły ostre słowa, ale wszystko na nic. Co z tego, że się staraliśmy, jak przeciwnik nie pozwalał nam na wiele, sam groźnie atakując. I stało się, co się stać musiało. Po kolejnym ataku Piquionne wykorzystał idealną centrę i głową skierował piłkę do siatki, skutecznie odbierając nam ochotę do gry 3:1. Ostatni nasz zryw nastąpił w doliczonym czasie. K’Bidi po rzucie rożnym idealnie ustawił się na długim słupku i zdobywając gola zapalił w nas małą iskierkę nadziei 3:2. Niestety, na wyrównanie brakło czasu, gdyż sędzia nawet nie wznowił gry.

 

 

I liga – 22 kolejka

St.Etienne[5] – Toulon[3] 3:2 (2:1)

25’ – Diawara 1:0

42’ – John 1:1

45’ – Oliveira 2:1

73’ – Piquionne 3:1

90+3’ – K’Bidi 3:2

 

Widzów: 25375

Gracz meczu: Oliveira 8

Notes: Byliśmy słabsi... Te mecze co trzy dni nie mogę rozgryźć.

Odnośnik do komentarza

Mieliśmy cztery punkty straty do Monaco, a za sobą mocną grupę pościgową. Mecz na szczycie był zatem bardzo ważny dla układu tabeli i za wszelką cenę chcieliśmy go rozstrzygnąć na swoją korzyść, tym bardziej, że Monaco ostatnio nie błyszczało i gubiło punkty, gdzie popadnie.

 

Do boju!

 

23.01.2010. Sobota

Mecz mistrzowski: Toulon – Monaco

Goście wyszli w nietypowym ustawieniu 4-1-2-1-2, więc i ja przestawiłem zespół na taką samą taktykę. Na ławce usiadł Ekin, a na jego miejsce wskoczył głodny gry Hugo Almeida, na którego w tym meczu liczyłem najbardziej.

Szybko uwidoczniła się nasza przewaga, która rosła z minuty na minutę. Niestety, ani strzały Hautcoeura, ani kilkakrotnie aktywnego Almeidy nie znalazły drogi do bramki. Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym remisem, goście wstrzelili piłkę w nasze pole karne, a tam aktorskim kunsztem wykazał się Albertini (Włoch i wszystko wiadomo), po którym sędzia wskazał na „wapno”. Typowy karny z kapelusza musiał mnie wyprowadzić z równowagi, tym bardziej, że panów w czarnych uniformach nienawidzę jak psów. Nawymyślałem sędziemu ile wlazło, a ten spokojnie wysłał mnie na trybuny. Ze stanowiska prasowego mogłem zobaczyć, jak Gerard złożył się do strzału, ale Lloris wyczuł jego intencje i sparował piłkę na rzut rożny!

 

- Co, książę obiecał ci darmowy apartament obok Schumachera? Miejsce w loży na Formułę 1, czy może anulował dług w tamtejszym kasynie? Złodzieje, sprzedawczyki, za jaja bym was wszystkich powiesił i byłby spokój! – powiedziałem sędziemu, schodząc po schodach na przerwę, po czym potężna łapa naszego fizjoterapeuty zgarnęła mnie do szatni.

 

Po antrakcie wyszliśmy w swoim tradycyjnym ustawieniu, czyli zmodyfikowanym 4-4-2. Ze zdwojoną siłą przycisnęliśmy rywala, co w końcu zaowocowało gorącymi spięciami na przedpolu bramki Rouffera. W 50 min. Rozenhal pieczołowicie ustawił piłkę w bocznej strefie boiska, po czym idealnie dośrodkował na głowę Johna, który z 15 metrów fenomenalnym strzałem zdobył upragnionego gola 1:0!

- GOOOL!!! – zacząłem ryczeć, o mało, co nie spadając ze stanowisk prasowych na niższe rzędy. – Nic nie zmieniać, atakujemy, atakujemy! – charczałem do telefonu komórkowego na koszt prezesa.

Ostatnie moje dyspozycje nie były dobrym pomysłem, bo goście natychmiast wyprowadzili szybką kontrę, po której Albertini znalazł się sam przed pustą bramką. Zakryłem twarz w dłoniach, na języku miałem już przygotowaną wiązankę odstresującą, gdy tymczasem... Albertini strzelił celnie i już miał pobiec z okrzykami dzikiej radości do grupy dwóch kibiców przybyłych z Monaco, kiedy nagle, jak spod ziemi, wyskoczył niczym tygrys Hugo Lloris i zastopował strzał! Coś niesamowitego, wróciliśmy z dalekiej podróży i tego nie wolno nam było spieprzyć. Jednak goście rzucili na szalę wszystkie swe atuty i coraz częściej byliśmy w wielkich tarapatach. Moi obrońcy słabli w oczach, a goście ryzykowali coraz bardziej, co stwarzało z kolei dobre okazje do szybkich kontrataków. Nie potrafiliśmy wykorzystać żadnej nadarzającej się okazji i w końcu, ku wielkiej rozpaczy kompletu widzów, to goście zdobyli wyrównującego gola. Chevanton wykorzystał chwilę nieuwagi defensorów i w dogodnej sytuacji z 14 metrów nie dał szans Llorisowi 1:1. Zostało niewiele, ale z determinacją ruszyliśmy do przodu... jeszcze rzut rożny... strzał zza pola karnego ... koniec.

 

I liga – 23 kolejka

Toulon[3] – Monaco[2] 1:1 (0:0)

50’ – John 1:0

78’ – Chevanton 1:1

 

Widzów: 9916

Gracz meczu: ........ Załamany po tej wyrównującej bramce nie zwróciłem uwagi ;)

Notes: Moja wina, niezbyt trafnie porobiłem zmiany, ale widząc, jak przeciwnicy ogrywają moich obrońców, musiałem jakoś zareagować. Na szczęście rywale pogubili punkty i utrzymaliśmy trzeci plac.

Odnośnik do komentarza

Pucharem Francji nie zawracałem sobie głowy, była to jedynie okazja dla rezerwowych do powąchania zielonej murawy i do pokazania mi, że miejsce w wyjściowym składzie im się należy. Na mecz z Lens wybiegł typowy, drugi garnitur plus banita Emrah Ekin w ataku.

 

26.01.2010. Środa

Puchar Francji 1/16 finału: Lens – Toulon

Mecz był wyrównany, wydawało się nawet, że to my mamy lekką przewagę. Jednak tuż przed przerwą, to gospodarze zdobyli gola, dzięki nieoczekiwanemu, potężnemu uderzeniu Thomerta z bardzo ostrego kąta 1:0. Po zmianie stron nic wielkiego na boisku się nie działo, ale na kwadrans przed końcem jeden z obrońców tak niefrasobliwie podawał do bramkarza, że piłkę przejął Ekin i spokojnie umieścił ją w siatce 1:1. Rywale natarli z impetem, nie mając zapewne najmniejszej ochoty na dogrywkę i na efekty nie trzeba było długo czekać. Trzy minuty później Roger wszedł w dziurawą obronę i huknął z całych sił pod poprzeczkę, co w końcowym rozrachunku dało jego drużynie awans do następnej rundy 2:1.

 

Puchar Francji 1/16 finału

Lens[1L] – Toulon[1L] 2:1 (1:0)

44’ – Thomert 1:0

74’ – Ekin 1:1

77’ – Roger 2:1

 

Widzów: 14701

Gracz meczu: Roger 8

Notes: Płakał nie będę, nie na rękę mi były te krajowe puchary...

Odnośnik do komentarza

Tak, czy siak Nimes, podobnie jak my, zdołał po kilku latach awansować do Lique 1.

Ale dość gadania, czas na rewanż :>

---------------------------------------------------

 

 

Moja wyjściowa jedenastka trochę odsapnęła i do przedostatniej w tabeli drużyny Nimes jechaliśmy w pełni wypoczęci. W składzie nie zanosiło się na większe zmiany. Emrah Ekin znowu usiadł na ławce rezerwowych i zaczął się poważne zastanawiać, czy zmiana barw klubowych to dla niego dobre rozwiązanie. A niech się zastanawia, tylko szybko, aby dupa całkowicie nie przymarzła mu do ławki ...

 

30.01.2010. Sobota

Mecz mistrzowski: Nimes – Toulon

Gospodarze trochę mnie zaskoczyli, bo od początku przejęli inicjatywę, a my nie mogliśmy skonstruować żadnej sensownej akcji. Ich obrońcy robili poważne błędy w ustawieniu, jednak u nas szwankowała taktyka i nijak nie mogliśmy tego wykorzystać. Z lekkiej przewagi miejscowych nic nie wynikało i po pół godzinie zdecydowałem się na zmianę ustawienia na 4-2-3-1, która miała na celu zaskoczyć i rozmontować w końcu defensywę rywali.

Tak też się stało... Minęły raptem 4 minuty i wyszliśmy na prowadzenie po pięknej, podręcznikowej akcji całego zespołu i znakomitym technicznym uderzeniu z ostrego kąta Hugo Almeidy 0:1! Zmiana ustawienia wyszła nam na dobre, ponieważ dopiero teraz zaczęliśmy stwarzać mnóstwo sytuacji pod bramkę Facchiniego. Skuteczność nie była naszą mocną stroną w tym dniu i partoliliśmy okazja za okazją. Kiedy za druga żółta kartkę boisko opuścił Serrano, ułatwiając nam w ten sposób zadanie, przeciwnicy cofnęli się do obrony, a my spokojnie kontrolowaliśmy mecz. W samej końcówce gospodarze postanowili jednak zaryzykować i rzucili się do histerycznego ataku, co skończyło się dla nich utratą kolejnej bramki autorstwa Lotiesa, który zakończył szybki, dwójkowy kontratak z Hautcoeurem 0:2.

 

I liga – 24 kolejka

Nimes[19] – Toulon[3] 0:2 (0:1)

43’ – Almeida 0:1

83’ – Loties 0:2

 

Widzów: 6343

Gracz meczu: Moreira 9

Notes: Przeciwnik nie oddał ani jednego, celnego strzału na naszą bramkę... Monaco przegrało nieoczekiwanie u siebie z Nantes i mamy do nich tylko jeden punkt straty. Niestety, z tyłu Lyon wygrywa wszystko i ciągle depcze nam po piętach.

Odnośnik do komentarza

Dogoniat, dogoniat... B-)

-----------------------------

 

Do zamknięcia okienka transferowego został tylko jeden dzień. Na szczęście ceny zaporowe, jakie wystawiłem swoim najlepszym zawodnikom – Moreira 20 mln., Ekin 45 mln. (!) – skutecznie odstraszyły potencjalnych kontrahentów. Miałem jednak problem z kolejnym zawodnikiem, który oficjalnie i stanowczo poinformował, że w Toulon osiągnął już wszystko i chce jak najszybciej zmienić barwy klubowe. Sprawa z Anthony Grandem była bardzo złożona, gdyż zawodnik ten miał kontrakt do czerwca 2010, a moje półroczne, usilne pertraktacje na temat nowego kontraktu, spotykały się z całkowitym lekceważeniem ze strony zawodnika. Cóż było począć, wziąłem go na przeczekanie i miałem nadzieję, że pod koniec maja, z braku intratnych propozycji, podpisze w końcu ten kontrakt.

 

Terminarz na luty był bardzo napięty. Mieliśmy rozegrać 7 spotkań, w tym dwumecz z Interem i ciężkie ligowe spotkania ze Strasburgiem, Lyonem i Lens. Kadrę miałem dosyć szeroką, ale kto mi zapewni, że zmiennicy godnie zastąpią zawodników z pierwszego składu? Na pierwszy ogień poszedł Strasburg, który miał tylko 4 punkty straty do nas i ewentualna ich wygrana mocno komplikowała nam sprawę. Tego meczu po prostu nie mogliśmy przegrać...

 

Allez Toulon!!!

 

06.02.2010. Sobota

Mecz mistrzowski: Toulon – Strasburg

W składzie zabrakło błyskotliwego napastnika Johna, który nabawił się nieszczęśliwej kontuzji w przeddzień meczu, skręcając sobie kostkę na nierównym boisku treningowym. Nie namyślając się długo, wstawiłem do składu duet Almeida – Ekin , zawodników, którzy do niedawna walczyli o jedno, wolne miejsce w wyjściowej jedenastce.

Goście zaskoczyli nas kompletnie... swoją beznadziejną grą. Dominowaliśmy na każdym centymetrze boiska, przewyższaliśmy piłkarsko naszych rywali pod każdym względem i tylko kwestią czasu było strzelanie przez nas bramek. Już w 8 minucie zaserwowaliśmy naszą specjalność, czyli bardzo długie, prostopadłe podanie (Mantigou) i wyjście na czystą pozycję ruchliwego napastnika (Ekin). Ten ostatni nie miał żadnych problemów w pojedynku z bramkarzem i logicznie dał nam prowadzenie w tym meczu 1:0. Na drugiego gola kibice czekali aż do 30 minuty, kiedy to Almeida zrobił sobie slalom pomiędzy obrońcami, wjechał w pole karne i plasowanym strzałem po długim słupku pokonał bramkarza gości 2:0. W tym momencie goście postanowili się odkryć i bardzo szybko zostali za to skarceni. Świetnie dysponowany duet Almeida-Ekin rozegrał kolejną akcję, po której ten pierwszy znalazł się sam przed pustą bramką i nie wypadało mu spudłować 3:0. Graliśmy jak z nut, wszystko nam wychodziło i żałowałem nawet, że sędzia zakończył pierwszą połowę.

W drugiej części zastosowałem taktykę 4-3-1-2, która miała na celu przede wszystkim niedopuszczenie do utraty bramki. Dałem również odpocząć napastnikom, ponieważ za kilka dni zjeżdżał do nas wielki Inter Mediolan – bójcie się makaroniarze!!

 

I liga – 25 kolejka

Toulon[3] – Strasbourg[5] 3:0 (3:0)

8’ – Ekin 1:0

30’ - Almeida 2:0

42’ – Almeida 3:0

 

Widzów: 9958 ( prawie komplet... niektóre krzesełka były w remoncie)

Gracz meczu: Matingou 9

Notes: Kolejny przeciwnik nie oddał celnego strzału na naszą bramkę. Ale to chyba będzie koniec naszej sielanki, zaczynają się mecze co trzy dni... Monaco poległo w Bordeaux i wskoczyliśmy na drugie miejsce :jupi:

Odnośnik do komentarza

We środę, tuż przed godziną dziesiątą, na lotnisku w Toulonie wylądował samolot z Mediolanu. Wysiadła z niego grupa facetów w idealnie skrojonych, takich samych garniturach i udała się do sali przylotów. Tam zebrała się pokaźna rzesza naszych kibiców, którzy koniecznie chcieli te wszystkie gwiazdy Interu zobaczyć „na żywo”.

Adriano, Reyes, Stanković, Zanetti, Iniesta, Marchena, Martins, Samuel... nazwiska robiły wrażenie. Co my, prowincjonalny klubik z południa Francji, robiliśmy w tym towarzystwie?

Nadeszła dla nas ciężka próba, prawdziwy chrzest bojowy, dowiemy się w końcu, na co nas naprawdę stać...

 

:-k

 

Nie, nie... Nie możemy wygrać z nimi w równej walce. Jakimś fortelem weźmy ich może, albo osłabmy skutecznym sposobem...

 

- Plan jest taki.... – tajemniczy jegomość z kołnierzem podniesionym po same uszy ściszył głos. – Tutaj macie plan hotelu, dorobione klucze i numery pokoi. Przekupiony ochroniarz wpuści was tylnym wejściem przy kotłowni i otworzy awaryjną windę. Tylko mi te gołe tyłki pochować, po korytarzach półnago nie paradować. I nie pomylcie pięter, niżej jakaś pielgrzymka z Polski jest zakwaterowana.

 

Parę minut później kilka skąpo odzianych niewiast bezszelestnie przemknęło przez hotelowe korytarze i błyskawicznie zniknęło w pokojach mediolańskich piłkarzy...

 

:sex:

 

Bardzo długo zastanawiałem się nad taktyką do tego meczu. Jak zagrać? Czy normalnie, naszą ofensywną piłkę, bez żadnych roszad i wydziwiania z indywidualnym kryciem? Czy może zachowawczo, z indywidualnym kryciem najlepszych, z defensywnym ustawieniem 4-3-2-1, które procentowało przez długi okres mojej pracy w Toulonie?

 

Rano wstałem wcześniej niż zwykle i nawet po wypiciu wyśmienitej, aromatycznej kawy, która zwykle rozjaśniała mi umysł, nie wiedziałem, co począć...

Odnośnik do komentarza

11.02.2010. Czwartek

PUEFA 1/16 finału: Toulon – Inter

Wyszedłem z pozoru defensywnym ustawieniem 4-3-1-2, gdzie trzech defensywnych pomocników miało zagwarantować nam spokój w środku boiska, a ofensywny Falardo tuż za plecami napastników miał stwarzać bramkowe okazje.

Badanie sił trwało bardzo krótko, już w 4 minucie Almeida soczystym strzałem ostemplował poprzeczkę, dając do zrozumienia pewnym siebie rywalom, że czeka ich trudna przeprawa. W odpowiedzi Adriano zgubił obrońców, przerzucił lobem Llorisa, ale na nasze szczęście piłka minęła słupek.

Od tego momentu zaczęła się walka na całego, Zanetti poniewierał niemiłosiernie Almeidę, ale pomimo trzech fauli w ciągu 5 minut nie ujrzał nawet żółtego kartonika. My nie pozostawaliśmy dłużni, w środku pola moi rzeźnicy cieli równo z trawą i powoli odbierali rywalom ochotę do gry - taką przynajmniej miałem nadzieję. Po jednym z rzutów rożnych wyprowadziliśmy szybki kontratak, po którym Ekin wjechał sam w pole karne. Stadion poderwał się z miejsc, lobik... i niestety piłka tylko musnęła zewnętrzną część słupka i wyszła na aut bramkowy.

Znowu walka, moi chłopcy byli świetnie dysponowani, akcje się kleiły, piłka chodziła od nogi do nogi, a jak nie byliśmy przy piłce, to cieliśmy równo z trawą. Po kolejnym naszym faulu boisko musiał opuścić prawy obrońca Interu Pasquale. Zanim rezerwowy zdążył wejść w meczowy rytm, przeprowadziliśmy akcję właśnie tą stroną boiska. Sklepaliśmy Włochów, aż im się zakręciło w głowach, Ekin wpadł w pole karne wzdłuż linii końcowej boiska i idealnie obsłużył swego kolegę Almeidę na drugim słupku. Musiał być gol, musiał! I był!!! Almeida przystawił głowę i już miał pobiec do szalejących kibiców, ale koledzy z drużyny byli szybsi i powalili go na ziemię w geście absolutnej ekstazy 1:0!!!

Po kilku minutach, kiedy nic już się nie działo, zeszliśmy na przerwę...

Odnośnik do komentarza

... Goście zmienili ustawienie i wyszli dwójką z przodu, dając niewidocznemu Adriano wsparcie w osobie Reyesa. Rywale zaczęli być w końcu groźni, moment nieuwagi wystarczył, aby Reyes znalazł sobie dogodną pozycję do strzału. Napór rywali trwał, a ja gorączkowo szukałem sposobu jak temu zapobiec. Za późno... W zupełnie niegroźnej sytuacji, goście wybijali rzut wolny z dużej odległości, pogubiliśmy się po raz pierwszy w obronie i niewytłumaczalnie zostawiliśmy samego Reyesa na wprost bramki. Takich okazji to on nie marnuje, Jose Antonio odwrócił się z piłką w stronę bramki Llorisa i dokładnie przymierzył pod poprzeczkę. Wydawało się, że przyjezdni pójdą za ciosem, tymczasem oddali nam inicjatywę, z której długo nic nie wynikało. Dwadzieścia minut do końca postanowiłem zaryzykować i wpuściłem do gry ofensywnego Verhoeka, przechodząc na ofensywne ustawienie 4-4-2. Na kwadrans przed końcowym gwizdkiem powinno być 2:1. Wprowadzony za Almeidę Holosko z łatwością ograł Samuela i idealnie dograł w pole bramkowe do wpadającego tam Ekina, a ten w sobie tylko wiadomy sposób, zamiast do siatki trafił w bramkarza. Końcówka należała zdecydowanie do nas, przeważaliśmy, mnożyły się rzuty rożne, kotłowało się niemiłosiernie w polu karnym Interu, ale nie znalazł się nikt, kto by wepchnął piłkę do siatki i dał nam upragnionego gola na wagę zwycięstwa. Szkoda.

 

PUEFA 1/16 finału [1/2]

ToulonInter 1:1 (1:0)

37’ – Almeida 1:0

58’ – Reyes 1:1

 

Widzów: 9953 (kolejne pięć krzesełek poszło w drzazgi)

Gracz meczu: Palombo 8 (??? Nie widziałem chłopa)

Notes: Wielki niedosyt, byliśmy lepsi i zasłużyliśmy na wygraną... tak bywa.

 

Nasza kasa wzbogaciła się o 375 tys. euro, co stanowi nowy rekord wpływów.

Odnośnik do komentarza

Miałem nieoczekiwane problemy z grą. Sterowanie myszką przestało działać i nie mogłem zapisać jednego ligowego meczu (skróty z klawiatury też nie działały). Nie muszę chyba dodawać, że oczywiście mecz był wygrany... :qwa:

Powtórki nie bardzo chce mi się opisywać, więc wrzucę tylko lakoniczne sprawozdanie.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

14.02.2010. Niedziela

Mecz mistrzowski: Lens – Toulon

Wyszliśmy z odkurzoną taktyką 4-3-2-1, która nieźle sprawdziła się w meczu z Interem. Nietypowe ustawienie sprawiało dużo kłopotów rywalom, ale po wielu kontratakach zdołaliśmy strzelić tylko jednego gola. Po przerwie do głosu doszli gospodarze, atakując coraz groźniej, co zmusiło mnie z biegiem czasu do przestawienia drużyny na defensywną grę. Gdy wydawało się, że zdołamy dowieźć wynik, Yemaa zdecydował się na strzał z 30 metrów i ku nasze rozpaczy piłka ugrzęzła w siatce.

 

I liga - 26 kolejka

Lens[11] – Toulon[2] 1:1 (0:1)

19’ – Almeida 0:1

86’ – Yemaa 1:1

 

Widzów: 35265

Gracz meczu: Yemaa 9

Notes: Szybko zapomnieć i grać dalej...

Odnośnik do komentarza
Parę minut później kilka skąpo odzianych niewiast bezszelestnie przemknęło przez hotelowe korytarze i błyskawicznie zniknęło w pokojach mediolańskich piłkarzy...

 

:sex:

 

Można było nie kombinować (Ronaldo swego czasu zawsze się seksił przed meczem, a później dobrze grał :P), a może roznieślibyście Mediolańczyków w drobny mak? :>

 

Wstyd się przyznać, ale dopiero teraz znalazłem nieco więcej czasu na nadrobienie zaległości w czytaniu. Zacząłem jeszcze na starym forum, ale po dwóch bodaj sezonach jakoś się zagubiłem. Teraz rewirek jest jak znalazł :jupi:

Odnośnik do komentarza
Można było nie kombinować (Ronaldo swego czasu zawsze się seksił przed meczem, a później dobrze grał ), a może roznieślibyście Mediolańczyków w drobny mak?

Trza było im do zupy jakiegoś świństwa dorzucić :doh!:

-----------------------------------------------------------------

 

Lutowy maraton trwał dalej i we czwartek udaliśmy się do Mediolanu na rewanżowy mecz z Interem. Optowałem za taką samą taktyką 4-3-2-1, która sprawiła dużo kłopotów rywalom w pierwszym meczu...

 

18.02.2010. Czwartek

PUEFA 1/16 finału: Inter – Toulon

Przez 20 minut z boiska wiało nudą. Obie ekipy skutecznie się zaszachowały w środku pola, a nieliczne próby przedarcia się pod pole karne stopowali bardzo czujni obrońcy. Gdy nic się nie dzieje, to... musi paść bramka z niczego dla Włochów! W 23 min. mój bramkarz Lloris tak niefrasobliwie wybił piłkę, że ta trafiła w głowę Stankovicia i wróciła w okolice pola karnego, gdzie czujny Adriano przechwycił ją i z łatwością umieścił w siatce 1:0. Pomimo tego, że gospodarze byli częściej przy piłce, udało nam się stworzyć sytuacje, po której powinna paść bramka. Po szybkiej wymianie piłki i precyzyjnym podaniu Granda, Falardo stanął sam przed bramkarzem, ale nie zachował zimnej krwi i strzelił prosto w niego. Zemściło się to niemal natychmiast, ponieważ akcja błyskawicznie przeniosła się pod naszą bramkę, a tam Reyes dopadłszy piłkę na 25-metrze nie zastanawiał się ani przez moment i kropnął z całych sił, po czym podkręcona futbolówka wpadła do bramki tuż nad głową spóźnionego z interwencją Llorisa 2:0.

W przerwie próbowałem wydobyć z zawodników resztkę determinacji i zapalić malutką chociaż iskierkę nadziei...

Zmiana ustawienia na 4-4-2 przyniosła efekt, ale chyba dlatego, że zadowolony z prowadzenia przeciwnik cofnął się pod własne pole karne. Zaczęło się prawdziwe oblężenie bramki Interu, które przyniosło skutek w 63 minucie, kiedy Verhoek, po przedłużeniu piłki głową przez Holosko, strzałem z powietrza zdobył kontaktowego gola 2:1!

 

Poczuliśmy krew i ruszyliśmy na ranne zwierzę...

 

Ale defensywa Interu na czele ze świetnie dysponowanym Gladstonem nie robiła rażących błędów. W końcówce wprowadziłem nawet kolejnego ofensywnego zawodnika, ściągając z placu gry obrońcę, ale zamiast poprawić się – gra się pogorszyła. W doliczonym czasie gry, kiedy cała moja drużyna była na połowie przeciwnika, Martins niekryty przez nikogo pognał na naszą bramkę i strzelając trzeciego gola dał sygnał panu sędziemu Nielsenowi, że pora już kończyć ten mecz.

 

PUEFA 1/16 finału [2/2]

Inter – Toulon 3:1 (2:0)

23’ – Adriano 1:0

34’ – Reyes 2:0

63’ – Verhoek 2:1

90+2’ – Martins 3:1

 

Widzów: 57284

Gracz meczu: Stanković 8

Notes: Czyżby to były za wysokie progi jeszcze...

Odnośnik do komentarza

Jak nie wejdę do Ligi Mistrzów, to następnego sezonu nie będzie... braknie mi motywacji.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

- Jak przeżyjemy ten luty, to potem będzie z górki – pomyślałem sobie patrząc na grupę zawodników leniwie wychodzących na poranny trening. Poobijani, przemęczeni, nie mieli żadnej ochoty trenować, toteż wygoniłem całe towarzystwo pod saunę, zarządzając dzień wolny od zajęć. Niestety, w ostatnim meczu kontuzji nabawił się Almeida i dołączył do grupy rekonwalescentów, gdzie od jakiegoś czasu dochodzi do siebie inny napastnik Collins John.

 

W tej sytuacji na kolejny mecz szlagierowy z Lyonem wystawiłem osamotnionego Ekina, desygnując do gry zespół w ustawieniu 4-3-2-1, tym razem dość nietypowym - z dwoma skrzydłowymi.

 

21.02.2010. Niedziela

Mecz mistrzowski: Toulon – Lyon

Mecz zaczął się od wzajemnej wymiany ciosów. Pod naszą bramką swojej szansy szukał aktywny Fred, a my byliśmy groźni po stałych fragmentach gry, ale główki Ekina i Mantigou mijały cel. Worek rozwiązał się dopiero po półgodzinie gry. Wynik otworzył szybki jak gazela Govou, który z łatwością wyprzedził Moreirę i wykorzystując świetne podanie Maloudy z bliskiej odległości wepchnął piłkę do siatki 0:1. Nasza odpowiedź była niemal natychmiastowa. Moreira zrehabilitował się częściowo za swe wcześniejsze gapiostwo, przyłożył się do podania, a jego wrzutkę w pole karne przedłużył głową Hautcoeur, co zupełnie zaskoczyło Gregory Coupet’a 1:1. Goście mieli w tym meczu inicjatywę, ale długo utrzymywał się remis, który mnie całkowicie satysfakcjonował. W ataku nic nie mogliśmy zdziałać, więc skoncentrowaliśmy się na obronie wyniku, grając uważnie w tyłach i wykluczając jakiekolwiek ryzykanckie działania. Plan byłby się powiódł, gdyby w końcówce na boisko nie wszedł Monsoreau i na trzy minuty do końca, po rzucie wolnym, nie strzeliłby nam swą błyszczącą łysiną zwycięskiego gola 1:2.

 

I liga - 27 kolejka

Toulon[3] – Lyon[4] 1:2 (1:1)

33’ – Govou 0:1

35’ – Hautcoeur 1:1

87’ – Monsoreau 1:2

 

Widzów: 9995 (krzesełka naprawione!)

Gracz meczu: Govou 8

Notes: Znowu stracona bramka w końcówce zabrała nam punkty. Za trzy dni kolejny mecz - byle do marca...

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...